Nowy Napis Co Tydzień #196 / Mitotwórca, bajarz, fantasta. Tadeusz Nowak w oczach Jana Błońskiego
Kiedy czyta się dziś szkice i eseje Jana Błońskiego, zdumiewa rozdźwięk między ich poznawczym horyzontem a skromną objętością, między umownością czy nawet metaforycznością formuł krytycznych a tychże formuł dosadnością i przenikliwością. Polonistyczna legenda głosi, iż krytyk potrafił z miejsca zapisać tekst właściwie gotowy do druku. Wiele interpretacji Błońskiego faktycznie zawiera się na kilku lub co najwyżej kilkunastu stronach maszynopisu. Jakże pojemne to strony – chciałoby się powiedzieć. Spotykają się na nich krytyk i historyk literatury; pierwszy dokonuje literackich wartościowań, przygotowując przestrzeń pod pojawienie się arcydzieła; drugi tworzy uporządkowania i interpretacje, rekonstruuje systemy wartości, wyłapuje zapożyczenia, aluzje i kalki. Wynikiem dociekań nierzadko jest ujęcie syntetyzujące. Z takim niewątpliwie mamy do czynienia w przypadku tekstów, które krytyk poświęcił liryce i epice Tadeusza Nowaka. Mam tu na myśli szkice: Prorocy już odchodzą (1956), In illo tempore (1967), Psalm o nożu w plecach (1967) oraz obszerny esej o charakterze summy poglądów: Pieśniarz chłopskiego plemienia (1972).
Wielu było krytyków i uczonych, którzy podjęli się zadania przybliżenia fenomenu pisarstwa Nowaka, by wymienić tylko kilku najwybitniejszych: Kazimierz Wyka, Jerzy Kwiatkowski, Anna Kamieńska, Jan Prokop, Wiesław Paweł Szymański, Stanisław Balbus, Bohdan Zadura, Jan Zdzisław Brudnicki. Ostatni z wymienionych – wciąż żyjący – rozpoczął swoją książkę o Nowaku, zwracając uwagę na ,,kondensację” w jego wierszach treści poetyckich[1]. W odczytaniu Błońskiego tejże kondensacji wychodzi naprzeciw równie silna kondensacja formuł krytycznych (a w zasadzie ich metaforyzacja), a także interpretacyjna piętrowość, w ramach której rozważania stopniowo wznoszą się na coraz wyższy poziom abstrakcji (owe poziomy nakładają się jeden na drugi, choć – co istotne – coś, co jest wysokim poziomem abstrakcji z punktu widzenia jednego utworu, niekoniecznie musi być takim w przypadku drugiego).
Błoński traktuje twórczość Nowaka jako komplementarną całość, w której naczelne miejsce przypisuje poezji, wtórne zaś – prozie[2]. W oczach krytyka centralnym utworem w spuściźnie poety – koncentrującym typowe dla jego wyobraźni twórczej konflikty i motywy – jest Psalm o nożu w plecach (autor Widzieć jasno w zachwyceniu poświęcił mu nawet w 1967 roku odrębny szkic). Przytoczmy wspomniany utwór:
Nocą siedzę przed sobą
ja w cylindrze ja boso
a tam przez wieś z wesela
z nożem w plecach mnie niosą
Nocą biegnę przez miasto
ja w cylindrze ja boso
by napoić snem brzozy
mnie bliskiego niebiosom
Nóż się w plecach zabliźnił
sen w naciętą wszedł brzozę
Strzykające w sad z jutrzni
kozie mleko nam wiozę
Na wznak we śnie leżymy
ja w cylindrze ja boso
słysząc tylko jak nocą
w jego plecy nóż wchodzi
i trzy szybki w okienku
coraz głośniej dygocą[3]
Wstępny wniosek Błońskiego – wyprowadzony z analizy zacytowanego wiersza – mówi o łączeniu przez Nowaka dwóch wzorców poetyckich i dwóch wielkich tradycji teoretycznych, które na ogół występowały osobno. Krytyk przekonuje, że koncepcja poety-wieszcza (poeta vates) – ukształtowana w Ionie Platona, a podjęta i przetworzona przez teoretyków odrodzenia – współistnieje u autora Ziarenka trawy z koncepcją poety uczonego (poeta doctus), ujętą w Poetyce Arystotelesa. Skutkiem jest stan przedziwny:
twórca zrodzony niejako na poetę ludowego, nieledwie anonima […] mocą talentu i […] „pilnychi uporczywych” studiów, znalazł się, na poły nieświadomie, w awangardowej właśnie czołówce literackiej: nie przez odrzucenie wiejskiego dziedzictwa, jak to niegdyś, w pierwszym przynajmniej odruchu, uczynił Przyboś, ale przeciwnie, przez trwałą i zaciekłą nawet wierność dziecięcym i młodzieńczym marzeniom, wierność przeszłości i tradycji, których ciemne i często irracjonalne głębie spotkały się paradoksalnie z najnowszymi dążnościami poetyckimi[4].
Błoński nie precyzuje, który wzorzec bierze u Nowaka górę – czy wierny regułom poeta uczony wyznacza jakieś granice swobodzie wieszcza, czy też tamten działa poza jego jurysdykcją; tę niejednoznaczność autor Romansu z tekstem utrzymuje również w mocy w przypadku pozostałych ,,dwoistości”, które później zasadza na wskazanej dychotomii (miejskość–wiejskość, natura–kultura). Warto zaznaczyć, że wielu późniejszych komentatorów – jakby w kontrze – zdecydowało się rozstrzygnąć ten dualizm; kwestię rodowodu poetyckiego Nowaka stawia na ostrzu noża między innymi Brudnicki, przedstawiając go w swojej monografii z 1978 roku jako poetę uczonego, obdarzonego literacką ,,samoświadomością”[5].
W oczach Błońskiego – podkreślmy tę niespecyficzność – Nowak jawi się jako poeta bez mała barokowy: twórca, który pisze ,,po swojemu”, zachowując pamięć o regułach, oraz wieszcz, który wieszcząc, ma zarazem wiedzę (by odwołać się do formuły teoretycznej Antoniego Czyża)[6]. Dwoistość poetyckiego rodowodu – zdaniem krytyka – ma swoje źródło w biografii Nowaka, który ,,wyszedł ze wsi do miasta”. W tym kontekście warto przypomnieć znamienną rozmowę poety z Kirą Gałczyńską, w której wyznaje, że ,,w człowieku, który wyszedł ze wsi do miasta – i wie, że z niego już nie powróci – tkwi przekonanie, że ten miejski, pełen wygód dom nie jest i nie może być domem rodzinnym, z jego zapachem, z oknami otwartymi na sad, z progiem, na którym się siada. I za tym wszystkim tęsknić się będzie przez całe życie”[7]. Owa tęsknota za ,,krajem lat dziecinnych” wyraża się w wierszach rozdarciem podmiotu lirycznego między tym, co wiejskie i miejskie, oraz niepewnym statusem tożsamościowym ,,ja” mówiącego. W Psalmie o nożu w plecach konflikt ten – Błoński nazywa go ,,konfliktem cywilizacyjnym” – ujawnia wygląd bohatera:
Biega on boso, jak biegają wiejskie dzieci, wiejscy biedacy (a przynajmniej biegali w latach młodości poety). Ale także – w cylindrze! Cóż bardziej wykwintnego, wyszukanego niż cylinder. Nosili go dyplomaci, bankierzy, słowem – bogaci i potężni władcy miast. Ktoś, kto chodzi boso i w cylindrze… to ktoś, kto należy zarazem do wsi i do miasta: do własnego dzieciństwa, spędzonego na wsi, i do własnej dojrzałości, związanej już z cywilizacją miejską i „pańską”[8].
Dwoistość ,,ja” mówiącego skutkuje podwójnym wyobcowaniem: będąc we wsi, podmiot liryczny odczuwa przynależność do miasta, oraz przebywając w mieście, czuje nostalgię za tym, co wiejskie, swojskie, związane z naturą. Rozpatrując szerzej zarysowujący się w Psalmie konflikt tożsamościowy, Błoński zastrzega, że nie streszcza się on w prostej tęsknocie za miejscem urodzenia, ani tym bardziej w naiwnej fascynacji miejskością. Wyraźne jest w tej perspektywie wycofanie poety, który – jakby w geście rezygnacji – utożsamia się z ludźmi odtrąconymi przez lokalne społeczności. Widzi się więc w postaci połamańca, przybłędy, pomyleńca lub włóczęgi. Współcześnie powiedzielibyśmy: w roli nomady, wędrującego od jednej kultury do drugiej (niczym u Kennetha White’a).
Wielce nieoczywista jest także wieś, którą poeta za sobą zostawia. Zdaniem Błońskiego nie jest ona wsią nieruchomą i tożsamą, taką, do której zawsze może wrócić.
Dla poetów dwudziestolecia wieś stała w miejscu, okropna i cudowna zarazem: stąd częsty sentymentalizm tej liryki. Dla Nowaka zaś wieś niknie, w miarę jak on stara się do niej powrócić: stąd narastająca fantasmagoryczność jego marzeń, przenoszonych – mocą życiowego rozwoju – coraz dalej w przeszłość, legendę, mit i senne urojenie[9].
Moment ,,wyjścia ze wsi” zostaje w interpretacji Błońskiego podniesiony do rangi zdarzenia formacyjnego; od tej pory poetę dręczą wyrzuty sumienia związane ze zdradą ,,dziedzictwa ojców”, które ,,jego” jest wyłącznie w kategoriach moralnych czy intelektualnych (nie zaś instynktownych). W Psalmie o nożu w plecach poczucie zdrady ujawnia się w tym, iż podmiot liryczny, zanurzony we śnie, widzi, jak jego samego „z nożem w plecach” wynoszą z wiejskiego wesela. Wesele – obrzęd złączenia, manifestujący rodzinną i plemienną wspólnotę – odwiedza wszak jako ktoś obcy, ktoś, kto już stracił moralne prawo uczestnictwa w wiejskim święcie. Autor Zmiany warty za kluczowe uznaje w tym kontekście wiersze dedykowane rodzicom (choć można w ten sposób czytać także inne, późniejsze tomiki). Autoportret serdeczny – jak zauważa – nie przypadkiem został przez poetę zaadresowany do matki, która wyobraża cielesny związek z rodem oraz dzieciństwem, w którym podmiot liryczny ,,czuł się niby domowym zwierzątkiem”:
Wszystko jest we mnie wymyślone:
filozofia octu i filozofia żółci.
Śpię obok siebie jak obok kamienia,
któremu śnią się upierzone wody.
Nie żyłem ze sobą, nie będę żył ze sobą.
Żyłem i żyję przeciw sobie
u ludzi, którzy przystają w mym wnętrzu,
aby poprawić węzełek krawata,
i u paznokci obciąć skórkę.
Wszystko, co we mnie zakazane,
jest zakazane i u ciebie, matko.
Ale stąd jeszcze nie większa pociecha
niż z zabijania o rodzinną jabłoń
nad podziw suto oszczenionych psiąt.
Ale poprawiam w swoim ciemnym wnętrzu
tak delikatnie, jak umiem najlepiej,
twoją widoczną przez asparagus twarz.
I to jest wszystko, co chciałbym uczynić,
aby mnie z liści orzechowych deszczu
wywoływano nie czulej od psa[10].
Pobrzmiewający w wierszu ton rozczarowania, korelujący z ,,kompleksem zdrajcy” (używając ukutego później terminu Stanisława Balbusa), Błoński odnajduje również w lirykach poświęconych ojcu. W ten sposób krytyk czyta wiersz Jak się przed tobą wytłumaczę:
O, życie moje, nieprzytomne życie.
Chodzę wśród ludzi, których się dotyka
ustami, ręką, wzrokiem, wyobraźnią.
Czy wy mnie, ludzie, smutku oduczycie,
co we mnie rośnie, rośnie jak muzyka,
gdy bębny ziemi moje stopy drażnią?
Wciąż mi się zdaje, że już dawno jestem
tam, dokąd idę z podniesioną głową.
A przy mnie usta zaciska surowo
ojciec wpatrzony w miedzę pod butami
i twardej ręki niecierpliwym gestem
wskazuje niebo krążące nad nami.
I cóż mu powiem? W oczy mu popatrzę,
schylę się nisko do rąk dostojeństwa,
a on pomyśli o miejskim teatrze,
gdzie ponoć uczą kłamliwej pokory
i twarz odwróci od gestu błazeństwa
i pójdzie siwą łąką na nieszpory.
Jak się przed tobą, ojcze wytłumaczę
z różańca, który po ziarnku gubiłem
w ogromnym lesie, co się za mną czerni,
gdy na twe ręce tak pokornie patrzę,
jakbym roztrwonił wszystko, co mi dałeś.
A łąką idą ukorzyć się wierni[11].
W przytoczonym monologu objawia się – jak przekonuje Błoński – poczucie winy, związane z wyłamaniem się poety ze świata ojca, który z jednej strony reprezentuje w utworze ustalony porządek rzeczy (także społeczny) oraz doskonałość zobaczoną oczyma dziecka, a z drugiej stanowi gwarancję jego (syna) miejsca na ziemi. Podmiot liryczny – jak wywodzi krytyk – nie tylko wyrzekł się owego miejsca, ale też porzucił ideały i religię ojca na rzecz teatru ,,kłamliwej pokory” i fałszywej mieszczańskiej moralności. Wnikliwy czytelnik wiersza łatwo spostrzeże, że wyobraźnia Nowaka natrafia w nim na najstarsze, archetypowe niejako obrazy i symbole – kiedy podmiot liryczny odłącza się od ojca, gubi się w lesie (las, jak wiadomo, w wielu folklorach stanowi symboliczny obraz piekła).
Drugie piętro interpretacji krytyka łączy się ze wzmiankowaną kwestią mitotwórczego charakteru twórczości Nowaka. W przekonaniu Błońskiego chęć odbicia się od przeszłości i dziedzictwa ojców ku problematyce uniwersalnej mitu ma swoje źródło w przybliżonych dylematach tożsamościowych. W tym miejscu, kluczowym zresztą, krytyk wprowadza znajomą genealogię, którą wcześniej posłużył się w analizie dzieła Marcela Prousta (w szkicu Widzieć jasno w zachwyceniu, 1965). Poezja Nowaka w tej optyce to ,,powrót do dzieciństwa, odzyskiwanie raju, ujrzanego na chwilę w najwcześniejszej młodości, przekreślenie czy odkupywanie grzechu, którym było wyjście ze stanu niewinności dziecięcej. Ale to również wyraz tęsknoty za jednością, zażegnywanie poczucia obcości wobec całego świata, który poeta opuścił i który skądinąd sam odpływa w niepowrotną przeszłość”[12]. Przywołana genealogia pozwala stwierdzić, iż nadrzędnym celem artystycznym poezji Nowaka jest ,,zatarcie granicy między podmiotem a przedmiotem”[13] (w myśl panteistycznego przekonania o powszechnym związku i sekretnej konieczności wszechzjawisk), natomiast pierwotnym bodźcem ku temu – ,,chęć przyswojenia, wchłonięcia, roztopienia w rzeczach przyrody”[14] (jednak tylko tych, które zostały dane doświadczeniu wiejskiego dziecka, niepotrafiącego odróżnić ,,ja” od ,,nie-ja”).
Od razu nasuwa się pytanie, w jaki sposób Nowak zaciera owe granice? Błoński udziela odpowiedzi następującej:
Wszystko […], co Nowak ma do powiedzenia o wsi, zostaje wyolbrzymione i uwznioślone. Właściwym budulcem tak poezji, jak prozy Nowaka nie jest bynajmniej „życie chłopa” w potocznym i praktycznym znaczeniu. Ani rolne prace, ani gospodarska codzienność: chyba że zobaczone przez obrzęd, zwyczaj, legendę. Pisarz pracuje w materiale już uprzednio obrobionym kulturalnie (co nie znaczy bynajmniej, że zwyczajnie powtarza legendę czy obrzęd)[15].
Konkretne wesele – tu znów wracamy do analizy Psalmu o nożu w plecach – byłoby ,,tematem” dla poety spowiadającego się ze swoich uczuć bądź powieściopisarza-realisty. Nowak tymczasem jest zainteresowany nie tyle konkretnym weselem, co ,,ideą” wesela, a ściślej archaiczną formą tejże uroczystości. Sięgając zatem do archetypu, do kulturalnego wzorca, odsłania pisarz sekretne związki między tym, co społeczne, kolektywne (w którym uczestniczy ,,ja” mówiące), a kosmosem, tajemnicami ludzkiego, zwierzęcego i roślinnego dojrzewania, ze skrytym wreszcie ładem wszechrzeczy… Warto w tym miejscu dodać, że fenomen ,,podwójnego widzenia” Błoński odnajduje również w prozie autora, w której – jak twierdzi w In illo tempore – ponad ,,wsią rzeczywistą” równolegle istnieje ,,wieś wieczna”, gdzie ,,jak na obrazach Chagalla, nad śpiącymi chałupami latają weselne wozy, pasą się woły i wygrywają muzykanci”[16].
Wracając do poezji: głównymi środkami, umożliwiającymi tu zacieranie granic między podmiotem i przedmiotem, są animizacja oraz antropomorfizacja:
Tą liryką rządzi całkowicie animizacja i antropomorfizm: wszystko zostało ożywione i nawet uczłowieczone. Człowiek jest pełen zwierząt, przedmiotów; zwierzęta, przedmioty – pełne człowieka; raz wyjadają go niejako od wewnątrz, raz znów – wypełniają. Oprócz nienasyconego głodu rzeczy znać przeświadczenie, że wszystko jest we wszystkim[17].
Któż nie widzi – zapytuje krytyk, analizując Psalm dziękczynny – jak średniowieczna płaskorzeźba nakłada się w wyobraźni poety na domowe legendy, które wykwitają z trzymanego w ręku jabłka (dodajmy za Brudnickim: jednego ze słów-kluczy w omawianej poezji)?
Jabłko i berło W jabłku król
koń jego sokół miecz królowa
Ona gdy patrzy na dziedziniec
szyty w kamieniu z łuku z dłuta
widzi to skrzydło zwiastowania
stojące stromo po niebiosa
A on gdy wkłada stopę w strzemię
pod niebem większym od sokoła
słyszy krzyk zwierząt na paprociach
i krzyk potomka na komnatach
Na dłoni jabłko W nim potomek
śpi zawinięty w len słowiański
Leśne zwierzęta na dziedzińcu
czernią się w ranach złocą w sękach
Królowa idąc między nimi
widzi jak w głuche wymię matki
mokre koźlątko łbem uderza
A król gdy wkłada stopę w strzemię
słyszy jak miecz nacina brzozę
z której syn psalm dziękczynny ssie[18]
Na tym etapie oczywista staje się oryginalność Nowaka wśród pisarzy nurtu chłopskiego. W przekonaniu Błońskiego jego nowatorstwo tkwi nie w ukazanym ,,konflikcie cywilizacyjnym” czy też podjętej problematyce awansu społecznego, lecz w żywiołowym mitotwórstwie, które przywodzi krytykowi na myśl – nie bez słuszności – prozę Brunona Schulza[19]. Nowak – brzmi finalny werdykt – to mitotwórca, bajarz i fantasta, który tworzy własną poetycką mitologię, czerpiąc zarówno z ,,żelaznego kapitału własnej wyobraźni” (parafrazując Schulza), jak i z uniwersalnych źródeł: folkloru, mitów i legend, a nade wszystko z Biblii. Na tym poziomie interpretacja Błońskiego schodzi się z odczytaniem Jerzego Kwiatkowskiego, który technikę poetycką Nowaka określił „biblijnym alegoryzmem”. Zdaniem autora Romansu z tekstem dopiero,,w religijnym właściwie klimacie wszechogarniającego misterium”[20] pisarz odzyskuje i osiąga ,,upragnioną wspólność”. Co ciekawe, osiągnięcie tego celu (ładu, harmonii ze światem) nie zawsze wychodzi mu na dobre w perspektywie artystycznej. Gdy bowiem uda się poecie wydestylować z magmy skojarzeń jakieś ,,twarde” zdanie, musi opłacać to ,,okropnymi ustępstwami” na rzecz ,,paseistycznych sentymentalizmów” (zarzut ze szkicu Poeci już odchodzą)[21].
Błoński wieńczy swoją interpretację, nawiązując do odniesień religijnych. ,,Wiara” – jak bowiem twierdzi – stanowi jeszcze jeden klucz do uniwersum poety. Mając w pamięci opinie innych komentatorów (Kwiatkowskiego, Brudnickiego czy Bohdana Zadury, który interpretował wiersze poety w kategoriach uwznioślenia ,,jako sakralizującą rzeczywistość, podnoszącą ją do rangi mitu”[22]) – zgodnie podkreślających nasycenie tekstów pisarza starotestamentową metaforyką i obrazowaniem – trudno się z tym wnioskiem nie zgodzić. W tym kontekście warto zresztą przywołać samego Nowaka, który stwierdza w rozmowie ze Zbigniewem Taranienko:
chciałem dotrzeć do prawdziwego źródła […], do tego, co nazywamy kulturą pogańską. I ukazać styk kultury pogańskiej z chrześcijaństwem. W końcu dwa były sposoby na radzenie sobie w chwilach najcięższych: przy pomocy psalmów śpiewanych w kościele i przy pomocy czarów, jeśli tamto nie pomagało. Już przed wojną zresztą ten drugi świat zginął[23].
Błoński, patrząc z perspektywy religijnej na lirykę Nowaka, stwierdza, że przeważa w niej eschatologia pogańska, w której życie równoważy się ze śmiercią, dobro ze złem, a to, co doczesne, nieuchronnie zmierza do nieruchomości i kolistego powrotu.
W ten sposób faktycznie można za krytykiem czytać pewną grupę wierszy, na przykład Inną rybę z tomiku W jutrzni:
W rzece pionowo stoi ryba
i obok niej przepływa rzeka
Na rybę patrzy Bóg
na rybę patrzy człowiek
na rybę wydra patrzy
I zanim komuś z trójcy tej
drgnie krew i drgnie powieka
tak długo ryba będzie ością
w psalmie i w krtani rzeki
Ale i tak nad sobą ryba
usłyszy kłus wodnego konia
i ujrzy przelot ważki
a jeszcze wyżej nieśmiertelnik:
suchą koronę słońca
I jeśli ją na brzeg wyciągną
zęby wędzisko głos biblijny
ryba nie będzie już tą rybą
przepływającą przez krtań rzeki
Bo kiedy Boga w krzyż ubiorą
i w futro ryby rodzicielkę
a rodzicielce na powieki
położą sypki pierścień ziemi
obok tej ryby siądą wszyscy
na wieki wieków nasyceni[24]
Zakreślając i w pewien sposób porządkując problematykę całej spuścizny, Błoński zachęca na koniec przyszłych badaczy do przyjrzenia się utworom poety z perspektywy teorii archetypów Junga, by tą drogą spróbowali odczytać zawarte w nich wątki, motywy i struktury. Kilka lat później próbę takiego odczytania podjął Brudnicki, pozostając jednak – co warto podkreślić – daleko od wyczerpania tematu. Zarzut ten można podtrzymać również w kontekście współczesnych analiz (antologia Nowy Nowak, 2016), ograniczających się – nawet przy dobrym rozeznaniu w teorii – do wybranego archetypu lub symbolu.
Przeanalizowane szkice interpretacyjne odsłaniają obraz całości spuścizny literackiej Nowaka. Pisarz jawi się Błońskiemu jako mitotwórca, bajarz i fantasta, któremu spod stóp nie uciekł jednak twardy grunt realnego świata – w jego utworach zachowała się bowiem prawda biograficzna, jak i prawda szersza o końcu dawnej wsi[25]. Interpretacja krytyka jawi się przy tym jako centralna w kanonie odczytań. Błoński umiejętnie łączy w niej to, co skrajne i idiomatyczne w spuściźnie poety, stroniąc od łatwych rozstrzygnięć i szkodliwej stereotypizacji jego twórczości (na przykład przy definiowaniu poetyckiego rodowodu). Przesadą byłoby stwierdzenie, iż zaprezentowany obraz jest jednak wyczerpujący. Widać to może lepiej w obrębie słabiej spenetrowanych przez krytyka dzieł prozatorskich. Dysproporcja między skromną objętością jego szkiców a rozległością spuścizny poety jest w tym przypadku wyraźna: aby objąć całość, Błoński rozciąga zasięg głoszonych tez; to, co twierdzi o poezji, chętnie przypisuje także prozie, traktując ją jako dodatek lub komentarz do liryki (w szkicu In illo tempore). Współczesny badacz twórczości Nowaka bez trudu znajdzie w tych miejscach luki, w które będzie mógł wbić literaturoznawczego klina. Wiele zresztą interesujących obserwacji pozostaje w analizowanych szkicach w stadium zalążkowym. Obiecująco –z perspektywy rozwoju studiów nad spuścizną pisarza – jawi się choćby diagnoza krytyka, mówiąca o nomadycznym charakterze podmiotów lirycznych Nowaka: w tym kontekście interesujące perspektywy interpretacyjne zdaje się otwierać przed badaczem geopoetyka. Współcześnie równie ciekawie – z punktu widzenia naukowego – prezentuje się problematyka wierszy, w których, zamierzenie lub nie, poetyzowana jest przemoc i okrucieństwo wobec zwierząt (wątek pominięty przez Błońskiego, który dziś niewątpliwie należy wliczać w odbiór przynajmniej części utworów) – w tym przypadku, jak się wydaje, gotowy materiał ma przed sobą zookrytyka.
Nadmiar spostrzeżeń, rywalizujących ze sobą rozwiązań i wniosków, typowy dla wyobraźni hermeneutycznej, przekłada się w szkicach Błońskiego na wymierną literaturoznawczą jakość. Świetne pióro i jeszcze lepsza intuicja krytycznoliteracka sprawiły, że udało mu się zachować prawdę o życiu i twórczości Nowaka.