Nowy Napis Co Tydzień #197 / Nocna cisza obowiązuje od 22.00
Es hatte mein Haupt die schwarze Frau
Zärtlich ans Herz geschlossen.
Heinrich Heine, Zum „Lazarus”
Pięć minut po północy, kiedy neon za oknem jaśniej
niż w dzień przekonywał, że najtańsze leki dostanę
w aptece tuż za rogiem (ale którym, którym!) siostra
niewiele niższa od Gortata, podała mi do żyły taxofer,
i cicho wyszła, a jej miejsce zajęła równie bezszelestnie
Czarna Pani, siostra wiecznego snu, poczułem
jak nachalnie wciska się do mojej klatki piersiowej,
traciłem oddech, patrząc w jej oczy ni to otwarte,
ni zamknięte, moja prawa ręka po omacku szukała
alarmu, jakbym chciał, właśnie: co bym chciał? –
zaalarmować (kogo? siostrę dyżurną? całą ludzkość?
Pana Boga? że co? że za sekundę, dwie zawali się
cały świat, w pewnym sensie, naturalnie, pod pewnym
kątem, rzecz jasna, z pewnej perspektywy, dość
samolubnej, po prawdzie, Czarna Pani zawisła
nade mną jak czarny ptasior, jak niezbędne
w życiu i w śmierci, czyli w sztukach pięknych
rozpostarcie, ucisk w klatce piersiowej ustąpił,
pomyślałem, że to, co faluje nade mną to jest
moja dusza, i żarliwie zapragnąłem, by spadła
we mnie jak kamień rzucony dla zabawy w górę,
tak się stało, czułem jak mnie wypełnia na
podobieństwo nieprzebranych wód, którym
Bóg nakazał spłynąć we wszystkie niezgłębione
zagłębienia Ziemi, bezszelestnie weszła siostra
(Proszę nie zwracać się do mnie per siostro,
na imię mam Sylwia!), pan mnie wzywał,
czy coś się stało? milczałem, czy ktoś tu był,
obwąchała salę 208, w tej samej chwili Czarna
Pani przeszła przez nią jak laserowy promień,
czułem, że moja dusza jest w moim wysuszonym
na wiór języku, w moich kolanach, w palcach
nagle wychudłych, a zwłaszcza w serdecznym,
z którego siedem razy spadła mi obrączka.
Wiersz z tomu „Krzyk Sowy” (2014)