08.06.2023

Nowy Napis Co Tydzień #206 / Niezależność przede wszystkim!

Ha-Ga była pierwszą naprawdę popularną polską karykaturzystką. Jedyną kobietą, która przez kilkadziesiąt lat prowadziła swój rysunkowy cykl na łamach satyrycznego pisma. Była pierwszą damą polskiego rysunku humorystycznegoA. Napiórska, Ha-Ga. Obrazki z życia [dokument elektroniczny], Warszawa 2023, s. 26.[1].

Ha-Ga. Obrazki z życia Agaty Napiórskiej to książka odkrywająca osobowość i życie Hanny Gosławskiej-Lipińskiej – utalentowanej ilustratorki i graficzki, której styl pozostaje rozpoznawalny do dzisiaj. Admiratorzy jej talentu oraz ci, którzy ze względu na zmianę pokoleniową nigdy o niej nie słyszeli, mogli zapoznać się z jej dorobkiem dzięki katalogowi wydanemu nakładem Wydawnictwa Bęc Zmiana. Na dwustu stronach zaprezentowano rysunki postaci z charakterystycznymi twarzami. W pierwszej chwili wzrok przykuwają ich wielkie, hipnotyzujące oczy. Gdy zestawi się jedno ze zdjęć autorki z jej ilustracjami, można dojść do wniosku, że Ha-Ga uprawiała dyskretną sztukę autoportretu. Autorkami tekstów, oprócz Zuzanny Lipińskiej – córki Ha-Gi – były Katarzyna Murawska-Muthesius i Anna Niesterowicz. Publikację można potraktować jako retrospektywę współpracowniczki „Szpilek”, która w 1970 roku otrzymała Złotą Szpilkę z Wawrzynem za całokształt twórczości. Okazją do zaprezentowania jej dorobku była setna rocznica urodzin artystki i czterdziesta rocznica jej śmierciKilka lat przed publikacją katalogu zainteresowani dorobkiem Ha-Gi mogli podziwiać go również podczas monograficznej wystawy zorganizowanej w 2008 roku przez Muzeum Karykatury w Warszawie, zatytułowano ją Uwaga! Ha-Ga. [2].

Gdy Napiórska przystępowała do pisania książki o Gosławskiej-Lipińskiej, Ha-Ga usuwała się w cień jak wiele innych artystek i graficzek, których czasy świetności przeminęły, jednak dzięki wspomnianym inicjatywom możliwe było przesunięcie jej dorobku z obrzeży ku centrum. Być może sytuacja ta nie potrwa długo, jednak warto potraktować jej biografię jako przykład powszechnego zjawiska. W przypadku mężczyzn rzadko zdarza się konieczność przywracania pamięci o dorobku, natomiast Ha-Ga oraz wiele innych artystek musiało mierzyć się z niepamięcią jako formą wykluczenia. Można oczywiście wskazać wiele powodów, które doprowadziły do usunięcia Ha-Gi w cień. Jednym z nich była duża konkurencja wśród plastyków zajmujących się plakatem i grafiką. Poza tym w tym obszarze również doszło do istotnych przesunięć ze względu na debiut młodszych autorów (między innymi Andrzeja Mleczki). W przypadku Ha-Gi czynnikiem decydującym o tym, że jej kariery nie charakteryzowała dynamika znana z biografii artystów i plastyków, było małżeństwo z Erykiem Lipińskim, a później rozwód z nim. Choć był on prominentnym artystą, to jednak decyzje, jakie podejmował podczas trwania małżeństwa, powodowały, że Ha-Ga musiała wybierać: albo bycie gospodynią domową i matką, albo artystką. W czasie trwania małżeństwa przysługiwał jej status żony dobrze zarabiającego i wyrabiającego swoją markę męża. Choć był to przywilej, to jednak podział obowiązków spowodował zwolnienie tempa kariery Ha-Gi. To ona zajmowała się domem i córką. Mąż wyjeżdżał na delegacje, ilustrował i tworzył. Po rozwodzie nastąpił szereg zmian, a jedną z nich były roszady wśród znajomych pary. Odbiły się one na pozycji zawodowej Ha-Gi:

Zuzanna wspomina, że w tym czasie [po rozwodzie Hanny Gosławskiej-Lipińskiej z Erykiem Lipińskim – dop. A.J.] ochłodziły się stosunki Ha-Gi z Olgą Siemaszko. Kiedy w 1962 roku Ha-Ga oficjalnie przestała być żoną Eryka, znajomi się podzielili. Siemaszko została w kręgu jego przyjaciół. Być może to dlatego w tygodniku dla dzieci skończyły się materiały do zilustrowania dla Ha-Gi. Siemaszko nie była już wprawdzie wówczas kierowniczką artystyczną pisma, ale pozycję zachowała mocną i liczono się z jej zdaniemA. Napiórska, Ha-Ga…, s. 224.[3].

Rozwód uświadomił Ha-Dze nierówności, na jakie skazane były zamężne kobiety. Zuzanna Lipińska była instruowana przez matkę w kwestii niezależności finansowej. To cenna lekcja, której udzielenie wymagało wielu lat namysłu nad kondycją związku dwojga artystów:

Matka całe życie powtarzała mi, że muszę być niezależna, zdobyć własny zawód i mieć pieniądze. Żeby się rozwieść, też trzeba mieć pieniądze – wspomina Zuzanna. – Do tego twierdziła, że dwóch artystów w rodzinie to zbyt wiele i że bycia artystką i żoną nie da się pogodzić. Mężczyźni nie muszą dokonywać takich wyborów, a dla kobiety zawód artystki to jak pójście do zakonu. Często powtarzała, że historia pisana jest przez mężczyzn, a kobiet nie dopuszcza się do głosuTamże, s. 216.[4].

Napiórska, rekonstruując życie kobiety-artystki, nie pomija wątków emancypowania się Ha-Gi i tworzenia przez nią na nowo prywatnego świata. Choć wiele uwagi poświęca garderobie, zwyczajom artystki, to jednak wątek zachowania zrębów autonomii można uznać nie dość, że za wiodący i mocno wybrzmiewający w ostatnich partiach biografii, to jeszcze obecny i powtarzalny w opowieściach o innych kobietach pozostających w relacji ze znanymi mężczyznami (między innymi Erny Rosenstein, Ireny Tuwim, Poli Nireńskiej).

Przegląd grafik zgromadzonych w publikacji Ha Ha Ha-GaA. Gosławska-Lipińska, Ha Ha Ha-Ga, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2015.[5] potwierdza kunszt, pracowitość, skrupulatność i poczucie estetyki Gosławskiej-Lipińskiej. Niewątpliwą gratką dla fanów Ha-Gi są fotografie przedstawiające ją podczas pracy. To najbardziej intymny obszar jej życia; można zajrzeć wszędzie i przyjrzeć się wszystkiemu (w biografii zamieszczono zdjęcia Zuzanny i matki podczas rejsu gondolą i fotograficzne relacje z innych wyjazdów), jednak podpatrzeć artystkę podczas pracy to prawdziwy przywilej. W książce Napiórskiej fotografie odgrywają szczególną rolę: poświadczają upływ czasu, zaświadczają o relacjach Ha-Gi z innymi, pozwalają zajrzeć do jej świata. Dają wgląd w jej twórczość. Bez nich trudno wyobrazić sobie biografię artystki.

Napiórkowskiej udało się przedstawić dość niewdzięczny proces powstawania kolejnych ilustracji ‒ zrehabilitowała w ten sposób mrówczą pracę wielu artystek koncentrujących się na detalach, drobnych szczegółach. Ilustracje Ha-Gi są na przykład dopracowane pod względem bogactwa deseni pojawiających się na ubraniach rysowanych postaci. Na przestrzeni czterdziestu lat pracy artystka zrealizowała cztery tysiące pomysłów, na każdy tydzień przypadały dwie realizacje. Niesterowicz twierdziła, że „[j]ej styl rysunku to finezja i pułapka – stworzyła markę tak wyrazistą, że nie mogła już pozwolić sobie na nic innego”Tamże, s. 24–25.[6].

Oprócz rysunków dla „Szpilek” i okładek (między innymi dla „Przekroju”) Ha-Ga tworzyła również ilustracje do książek (między innymi do Ogródka Marii Kownackiej, do Rzemiosł oraz Grzebienia i szczotki Jana Brzechwy i Zosi Samosi Juliana Tuwima). Współpracowała również ze „Świerszczykiem”. Potrafiła odnaleźć się jako artystka humorystycznych ilustracji podpisywanych w sposób żartobliwy oraz jako kreatorka fauny i flory na ilustracjach dla dzieci. Wśród jej prac rzadko zdarzały się te o dużych formatach. Rzadko eksperymentowała. Jej grafiki urzekają ze względu na precyzję wykonania i naturalistyczną wierność trendom.

Choć Gosławska-Lipińska była artystką popularną, posiadającą wyróżniający ją styl, to jednak w pewnym momencie spotkała się z bezpardonową krytyką swojej sztuki. Podczas jednej z licytacji doszło do nieprzyjemnego incydentu. Jak relacjonuje Napiórska:

Prace Ha-Gi nie sprzedają się w ogóle. Jeden z licytujących podnosi jej rysunek i kpi: „A kto to kupi?”. Sala wybucha śmiechem. Do śmiechu nie jest Mai Komorowskiej, która oburzona opuszcza salę. A za nią po cichutku wychodzi Ha-GaTamże, s. 246.[7].

Artystka podczas rozmowy z Wilhelminą Skulską zwierzała się:

Powiedziała, że kiedy patrzy wstecz na miniony czas, zastanawia się, czy postąpiła słusznie, koncentrując swój wysiłek na małej anegdocie, powtarzającej się formule. Może powinna była zdobyć się na większą ambicję, startować inaczej, odważniej?Tamże.[8].

Ha-Ga miała świadomość, że mała forma była częściowo pułapką i niewystarczająco oddawała talent rysowniczki. Dawne wybory okazały się wiążące do tego stopnia, że nikt nie pamięta, iż zdarzało się jej wykonywać plakaty filmowe. W całej swojej karierze wykonała ich dziesięć. Napiórkowska, zastanawiając się nad przyczyną małej aktywności w tym obszarze, pisała:

Dlaczego tylko tyle? Może po piętach deptali już Ha-Dze panowie plakaciści o większej sile przebicia? Zaraz ugruntuje się określenie polska szkoła plakatu, a na jej czele staną sami mężczyźni: Henryk Tomaszewski i Eryk Lipiński, Józef Mroszczak, Jan Lenica, Roman Cieślewicz… Może uznała, że nie jest dość dobra, a może na tym etapie wolała nie ryzykować i jednak poświęcać czas i energię na to, w czym czuła się mocna?Tamże, s. 186.[9]

To, co w pewnym momencie wydawało się urocze i zgrabnie podane, okazało się niewystarczające w czasie, gdy zmienił się układ sił i nastała zmiana estetyki. „Hagi” – charakterystyczne rysunki satyryczne przestały być interesujące, być może wyczerpała się formuła, być może należało zmienić kierunek poszukiwań i spróbować sił w projektach o większym rozmachu.

Autorefleksje Ha-Gi pozwalają na dostrzeżenie wielu bilansów, które artystka prowadziła na przestrzeni lat. Została gorzko doświadczona jako żona (mąż zdradził ją z inną kobietą), jako artystka (dorobek, choć doceniany, nie mógł konkurować z propozycjami młodszych artystów). Nigdy nie wyszła powtórnie za mąż. Jej partner – Wiktor Stankiewicz – nie miał odwagi wystąpić na pogrzebie przed rodziną Ha-Gi. Ich związek nie był oficjalny. Po rozwodzie wiele czasu poświęciła córce, wspólnie podróżowały. Trudno oceniać jej życie w kategoriach, które nie powinny być stosowane przez postronnych (udane/nieudane). Na pewno było oryginalne ze względu na wybór wolnego zawodu i możliwość poznawania ludzi posiadających wpływy i kontakty. W jej domu na Frascati w Warszawie pojawiali się między innymi Beata Tyszkiewicz, Andrzej Wajda, Zygmunt Kałużyński i Jan Lenica. Było pasmem sukcesów, ale obfitowało również w nieoczekiwane zwroty akcji.

Napiórkowskiej świetnie udało się odtworzyć relacje panujące w środowisku artystycznym, w związku dwojga osób o artystycznych skłonnościach oraz opisać wypalenie się uczucia. Być może Lipiński był dla Ha-Gi całym światem (można znaleźć aż nadto dowodów potwierdzających tę tezę, wystarczy przypomnieć, jak ofiarnie ratowała go z tarapatów podczas ostatniej wojny), jednak jej związek okazał się nietrwały z powodu zdrady, jakiej dopuścił się jej mąż. Choć Ha-Ga. Obrazki z życia Napiórskiej nie jest biografią totalną, to jednak pozwala uchwycić zmienność losów Ha-Gi i konsekwencje podjętych decyzji w wymiarze mikro i makro. Zadaniem biografki było zrekonstruowanie życia prywatnego i publicznego Gosławskiej-Lipińskiej, jednak swoje zadanie wykonała ona w sposób subtelny. Nie można zarzucić jej wścibstwa, przekroczenia granic, podglądactwa. Książka Napiórskiej została napisana z empatią, dlatego czytelnik dowie się tylko tyle, ile biografka zdecyduje się odsłonić.

*

Biografia Ha-Gi wpisuje się w rozwijający się z zawrotną szybkością nurt biografistyki kobiet. Od kilku lat coraz częściej obok biografii mężczyzn pojawiają się również opracowania mające na celu rekonstruowanie życia i propagowanie dorobku ambitnych, niezależnych autorek, artystek, himalaistek, badaczek, podróżniczek, społeczniczek (między innymi Marii Rodziewiczówny, Marii Jaremy, Wandy Rutkiewicz, Simony Kossak, Elżbiety Dzikowskiej i Marii Dulębianki). Napiórska w Ha-Dze. Obrazkach z życia proponuje nie tylko drobiazgową rekonstrukcję życia i układów towarzyskich Gosławskiej-Lipińskiej, lecz również, z racji wykonywanego przez nią zawodu, przyjrzenie się blaskom i cieniom bycia żoną artysty. Funkcjonowanie w zmaskulinizowanym środowisku artystycznym było dla Ha-Gi wyzwaniem i zmuszało ją do konfrontowania się z sytuacjami, które – mimo że miały potencjał anegdotyczny – kwestionowały jej niezależność i samodzielność:

W tym czasie kelner starej daty, który jeszcze sprzed wojny znał Brzechwę i Minkiewicza, podszedł do Ha-Gi, Siemaszko, Brzechwiny i Szymańskiej, pochylił się nad nimi i spytał dramatycznym szeptem: „A panie to tylko żony czy też ktoś”Tamże, s. 150–151.[10].

Książkę Napiórskiej można potraktować jako opowieść o kimś, kto bez przerwy musiał mierzyć się z deprecjonowaniem dorobku i pozycji. O kimś, kogo sztuka przetrwała mimo zmieniających się tendencji. O kimś, bez kogo trudno wyobrazić sobie opowieść o powojennej historii grafiki. „Hagi” stały się wzorem dyskretnego humoru i rzemieślniczej doskonałości, a ich pomysłodawczyni znalazła sposób, by znaleźć się wśród najważniejszych artystów dwudziestego stulecia. Mała forma, za pomocą której w finezyjny sposób komentowane były obyczaje i wybory postaci podobnych do czytelników „Szpilek”, okazała się, na przekór nieżyczliwym komentatorom, przepustką do nieśmiertelności Ha-Gi. Kto inny mógłby pochwalić się tak imponującą liczbą stworzonych grafik? Choć sama artystka miała wątpliwości, to jednak jej grafiki przetrwały próbę czasu. Świadczą o kunszcie i pracowitości artystki wolnej i niezależnej.

Agata Napiórska, Ha-Ga. Obrazki z życia, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023.

okładka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Andrzej Juchniewicz, Niezależność przede wszystkim!, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 206

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...