Nowy Napis Co Tydzień #209 / Czytajcie, a znajdziecie
Nie będzie to z mojej strony profesjonalne, ale muszę przyznać, że bardzo lubię profesora Ryszarda Koziołka. Ta sympatia nie rozpoczęła się od lektur jego książek i artykułów, lecz od spotkania z profesorem w poznańskim Centrum Kultury Zamek, na którym miałem przyjemność być niemal dekadę temu. Aktualny rektor Uniwersytetu Śląskiego użył wówczas sformułowania, które mocno zapadło mi w pamięć – stwierdził mianowicie, że W pustyni i w puszczy Henryka Sienkiewicza to pierwsza powieść o Państwie Islamskim. To krótkie zdanie wystarczyło, abym poczuł się „kupiony”. Późniejsze zetknięcie się z książkami profesora, zwłaszcza z Dobrze się myśli literaturą oraz Wieloma tytułami, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Ryszard Koziołek jest jednym z ciekawszych literaturoznawców w naszym kraju.
Co czyni jego twórczość ciekawą i wyjątkową? Spieszę z wyjaśnieniem – otóż wydaje mi się, że profesor Koziołek reprezentuje typ pisarza-naukowca, który boleśnie obnaża główne przywary wielu współczesnych akademików i humanistów: oderwanie od rzeczywistości, narcyzm, hermetyczne zamknięcie w bańce bardzo konkretnej dyscypliny naukowej oraz pogardę dla „niższych” tekstów kultury. Eseje autora Ciał Sienkiewicza nie rażą przeintelektualizowaniem, są napisane eleganckim, acz przystępnym stylem i proponują znakomite myślowo podejście do istotnych problemów, z którymi borykamy się w Polsce od wielu lat, a mianowicie kwestii (niskiego) poziomu czytelnictwa, edukacji czy literackiego kanonu.
Nie zliczę, ile razy w ostatnich latach zwątpiłem w zjawisko/instytucję o nazwie Literatura, ile razy zastanawiałem się, po co właściwie kończyłem studia humanistyczne i czy czas, który przeznaczyłem na czytanie setek książek, nie był aby czasem straconym. Może lepiej rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady lub chociaż się przebranżowić? Lektura tekstów profesora Koziołka potrafi skutecznie rozwiać te wątpliwości, przywrócić wiarę w literaturę i zajmowanie się nią. Erudycyjne (a równocześnie nienachalne) eseje i szkice katowickiego badacza przypominają czytelnikom, że obcujemy z literaturą właściwie codziennie, nawet sobie tego nie uświadamiając, i że kultura słowa ma niebagatelny wpływ na nasze życie oraz tożsamość.
[…] pracę nazywania sensu indywidualnego istnienia tylko literatura wykonuje z uporem i niesłabnącą wiarą. Inne dyskursy, może poza teologią, już dawno odpuściły. Oczywiście literatura ma również swoje narcystyczne gry; bywa szachami i brydżem. Te jednak traktuję jak ćwiczenia; jak przygotowanie do właściwego starcia języka z tym, co mu się nieustannie wymyka, a co nigdy nie stanie się przedmiotem wiedzy. Skąd zatem wiem, że jest w ogóle jakiś przedmiot myślenia za pomocą literatury? Dzięki literaturze, rzecz jasna.
Teksty zawarte w Czytać, dużo czytać zostały podzielone na trzy części. Pierwsza z nich dotyczy, w dużym skrócie, polskiej tożsamości i kultury, druga poświęcona została skrupulatnej analizie twórczości wybranych pisarzy i pisarek (lub ich konkretnych dzieł), natomiast trzecia skupia się na refleksjach religijnych oraz na „biografii intelektualnej” autora – tworzą ją w dużej mierze teksty publikowane w „Tygodniku Powszechnym”. Pierwsze strony wywołały we mnie obawę, że Koziołek poszedł w stronę politykowania i problematyki stricte socjologicznej, szybko jednak okazało się, że są to nieuzasadnione podejrzenia. Profesor potrafi pisać ze swadą i z wyczuciem nawet o sprawach polityczno-społecznych, powiązanych z groteskową polską rzeczywistością. I, co najważniejsze, w większości pisze o nich niezwykle celnie, jak chociażby o problemach systemu oświaty i współczesnej polonistyki.
Najbardziej zaniedbaną sferą kształcenia w polskim modelu edukacji, na każdym jej poziomie […] jest rozwijanie w uczniach umiejętności indywidualnej wypowiedzi. W polskiej szkole uczeń nie odzywa się niepytany i mówi jedynie o tym, co chce usłyszeć nauczyciel. Za najważniejsze zadanie obywatelskie polonisty uważam budowanie w uczniach woli i umiejętności wypowiadania się publicznie.
W swojej najnowszej książce profesor Koziołek porusza także nośny od kilku lat temat unieważniania („cancelowania”) tekstów kultury z uwagi na ich treść. Rektor UŚ bardzo przytomnie zauważa, że nie możemy dać się zwariować poprawności politycznej, ponieważ doprowadzi to do stworzenia nowego indeksu ksiąg zakazanych. Wymazując ze spisu lektur utwory, w których natrafiamy na kolonialne, rasistowskie czy homofobiczne treści nie rozwiążemy problemu. Ponadto w ten sposób dajemy potencjalnym czytelnikom do zrozumienia, że nie wierzymy w ich inteligencję lub zdolności interpretacyjne – problematyczne i kontrowersyjne lektury mogą nam przecież pomóc zrozumieć mentalność poprzednich pokoleń oraz, jeśli zostaną dobrze objaśnione, potrafią stanowić cenny punkt odniesienia dla współczesnych problemów kulturowo-społecznych:
Nie zmusimy literatury z przeszłości, aby mówiła o naturze, polityce, płci, ekonomii i społeczeństwie tego, co chcemy słyszeć o nich w naszych czasach. Współczesna wartość edukacyjna literatury szkolnej powinna wynikać stąd, że jest doskonale napisana i pozwala rozmawiać z uczniami o ważnych sprawach ich współczesności.
W nowej książce Ryszarda Koziołka najbardziej podoba mi się typowa dla autora mnogość tematów, kontekstów, intelektualnych (i intertekstualnych) skojarzeń. Czego tu nie ma! Harry Potter spotyka Konrada Wallenroda, Nie-Boską komedię i Marię Janion, Nietzsche przegląda się w Lutrze (w znakomitym eseju Jak reformuje się młotem), teorie Darwina ożywają w twórczości Prusa i Orzeszkowej, Jerzy Pilch zostaje skojarzony z Sienkiewiczem i Biblią, Grek Zorba tańczy z Derridą, Olga Tokarczuk polemizuje z Platonem, a na dokładkę w tym kotle pływa jeszcze Moda na sukces i inne telenowele… Mógłbym wymieniać dalej i zajęłoby to cały kolejny akapit. Co najistotniejsze – to wszystko ma, kolokwialnie rzecz ujmując, ręce i nogi, a ponadto nie jest to żadna „popisówa” ani czcza intelektualna żonglerka. Autor Wielu tytułów doskonale wie, o czym i po co pisze, rozszerzając granice potocznego pojmowania literatury. Literatura nie jest bowiem relikwią zamkniętą w wieży z kości słoniowej, jako medium nie jest także tożsama z książkami ani z przedmiotem zainteresowania „uczonych w piśmie”, którzy rzekomo posiedli ją na wyłączność. Literaturę znajdziemy w kinie, komiksach, grach wideo, telewizji, na portalach społecznościowych i w internetowych komunikatorach oraz wielu, wielu innych miejscach/zjawiskach. Ponadto literatura, o czym przypominają teksty profesora Koziołka, nie jest wyłącznie środkiem do uprawiania intelektualnej gimnastyki, ale źródłem przyjemności i społeczno-moralnego rozwoju. Rola literatury w społeczeństwie i w jednostkowym życiu człowieka jest nie do przecenienia. Pogłoski o jej śmierci (oraz o śmierci klasycznej książki) okazały się przesadzone, co lektura Czytać, dużo czytać dobitnie nam uświadamia. Wreszcie literatura może stać się źródłem uzależnienia – i jest to chyba jeden z niewielu nałogów, w który warto popaść.
Kiedy zdarza mi się wyjść z domu bez czegoś do czytania, czuję się niespokojny, jakbym zapomniał kluczy, portfela albo telefonu. Panicznie boję się utknąć w jakimś miejscu i nie mieć przy sobie żadnej książki lub choćby gazety.
Niektórzy czytelnicy mogą zżymać się na fakt, że teksty zawarte w najnowszym zbiorze Koziołka pochodzą „z odzysku” – były już wcześniej publikowane w różnych czasopismach naukowych i periodykach. Niech jednak pierwszy rzuci kamieniem ten pisarz czy akademik, który takiej strategii nie praktykował. Ponadto pierwotne artykuły, zanim znalazły się w Czytać, dużo czytać, uległy poszerzeniu i zmianom. U wybrednych odbiorców wątpliwości może budzić również poziom tekstów – obok wybitnych znajdziemy tu bowiem takie, które skłaniają się ku przeciętności, ale, po pierwsze, jest ich niewiele, a po drugie i tak trzymają co najmniej przyzwoity poziom.
Czy Czytać, dużo czytać to najlepsza pozycja w dorobku Ryszarda Koziołka? Trudno powiedzieć, ale pod względem literackiej jakości z pewnością nie odstaje ona od jego dwóch poprzednich zbiorówek, również wydanych przez Czarne. Czy jest to pozycja wartościowa i warta przeczytania? Tu nie ma miejsca na dylematy, z pełnym przekonaniem odpowiadam: tak. W trakcie czytania tej książki zaopatrzcie się w coś do pisania – gwarantuję, że wiele akapitów czy pojedynczych zdań będzie domagało się podkreślenia albo sprowokuje chęć zapisania swoich własnych refleksji. Czytajmy profesora Koziołka, chociażby w ramach podzięki za to, jak sprytnie i skutecznie promuje polską literaturę. Jeśli zobaczycie to nazwisko na okładce książki czy czasopisma to wiedzcie, że nie chodzi o żadne zahukane koźlątko, a o literaturoznawczego kozaka.
Ryszard Koziołek, Czytać, dużo czytać, Czarne, Wołowiec 2023.