29.06.2023

Nowy Napis Co Tydzień #209 / Film o legendzie, zagubieniu i poezji. O „Wojaczku” Lecha Majewskiego

Czarno-biały, statyczny kadr. Ujęcie pokazujące lokal w nieokreślonym z początku mieście. Przez… szybę tegoż lokalu wychodzi na ulicę główny bohater – Wojaczek. Ląduje na chodniku wśród szkła, po czym wstaje i idzie dalej. Przemierza ulice, jak się okazuje, Wrocławia wśród kadrów przypominających nieco te z twórczości Wesa Andersona – jawiących się jako na poły sztuczna scena, płótno, na którym umieszczono postaci. Tu nie ma jednak pastelowych kolorów jak u Andersona. U Lecha Majewskiego dominuje czerń i szarość, z małą zaledwie domieszką bieli. Dominują ujęcia „zza winkla” – podglądanie świata Wojaczka niejako mimochodem, podążanie za nim wśród meandrów Wrocławia, miasta szarego, pełnego ciszy, pełnego smutku.

Takie wrażenie wywierają na odbiorcy początkowe sceny z Wojaczka – filmu z 1999 roku autorstwa Lecha Majewskiego, samego będącego artystą wybitnym, znanym z takich dzieł, jak Angelus, Ewangelia według Harry’ego czy Młyn i krzyż. W swoim dziele z końca XX wieku przyglądał się Majewski Rafałowi Wojaczkowi – polskiemu poecie, autorowi ponad dwustu utworów poetyckich, wielokrotnie określanemu mianem poety wyklętego (być może w ogóle pierwszego polskiego poety wyklętego). Filmowe dzieło Majewskiego w istocie jest niejednoznaczne. Jako film biograficzny nie spełnia się najlepiej – życie głównego bohatera nie zostało tu ukazane z dbałością o faktograficzny szczegół, a wręcz widz od początku ma wrażenie, że reżysera w ogóle nie interesuje opisywanie życia Wojaczka.

Nie, raczej impresja na temat zagubienia poety, na temat pogrążenia w poezji oraz refleksja na temat… nie samego Wojaczka nawet, lecz jego legendy. Zarazem jednak, nieco paradoksalnie, ów film stanowi idealny wstęp do twórczości poetyckiej urodzonego w Mikołowie liryka. Dlaczego? Bo poczynając od legendy, od wycinka egzystencji (i to niekoniecznie zgodnej z obrazem realnym), przedstawia to, co w poezji Wojaczka najistotniejsze. Nie obraz Wrocławia, nie postawę buntownika, lecz poczucie zagubienia w rzeczywistości i niezgodę na jej stan zastany. A zarazem niezgodę wyrażaną przez dopracowaną literacko formę. Dlatego jest Wojaczek filmem z jednej strony odległym biegunowo od wiernej biografii, ale jednocześnie najwierniejszą możliwą filmową adaptacją dzieła poetyckiego tegoż twórcy.

Podróż przez smutek i samotność

Zbyt szybko przeskoczyliśmy do konkluzji, lecz powróćmy do dzieła filmowego samego w sobie. Zanurzmy się w pierwszych kilkunastu minutach, w świecie, do którego zaprasza Majewski wraz z filmową inkarnacją Wojaczka (graną tu przez Krzysztofa Siwczyka, również poetę). Po wspomnianym już wyżej otwarciu i krótkiej podróży uliczkami Wrocławia Wojaczek dociera do swego mieszkania. Panuje w nim bałagan, chaos, a zarazem, na przekór temu, jest skromne i minimalistyczne, takie jak życie bohatera.

Jak się rychło przekonuje widz, dni protagonisty filmu upływają na podróżowaniu wśród otaczających go bloków i szarości. Czyni to odziany w spodnie, koszulę i płaszcz. A to wdycha gaz z piekarnika w swym mieszkaniu, a to w parodystycznym i groteskowym marszu spaceruje za dwoma napotkanymi żołnierzami. Przy innej okazji spotyka grabarza, którego prosi o zakopanie go w grobie. Chodzi uliczkami, spędza czas na miejscowym dworcu oraz w knajpach… Szarość, pustka, termos, dworcowe perony… Wszystko to obserwuje Majewski niespiesznie, podążając za bohaterem w ciszy. Tak jak sam bohater podąża w ciszy… no właśnie, za czym?

Jednych odrzuci skromna forma tego obrazu i nałożony nań czarno-biały filtr, innych zaintryguje. Sprowokuje do zadania pytań o to, kim jest Wojaczek, co nim powoduje. Czy film ten to w istocie opowieść o nim, czy może raczej o Polsce lat sześćdziesiątych – brudnej, smutnej, pustej? Czy to opowieść o jaźni uwięzionej w tej Polsce i odbierającej ją jako więzienie? Czy to opowieść o wiecznym smutku i samotności, tylko czasem przerywanymi ironią, alkoholem, miłosnym uniesieniem i przede wszystkim poezją?

Rzeczą znamienną w filmie Majewskiego jest fakt, że regularnie obraz uzupełniany jest (tudzież kontrowany) poprzez odczytywane z offu przez Siwczyka wiersze Wojaczka. I tak oto choćby około dwudziestej minuty, po wspomnianych wyżej scenach, słyszymy wiersz Odjazd:

Wiem, że jeżeli kiedyś wyjdziesz mi spod powiek
osobą, wreszcie cała jak z wody
naga, wtedy nie będę umiał zawołać cię
tak, żeby nie wywołać sobie śmierci z róży.

Lecz to może być dobra śmierć, jeśli ty krocze
będziesz mieć, co nad głową zaświeci mi jak dzień,
będzie mieć smak mgławicy z naj głębszej piwnicy
nieba – i biały zapach podróży.

Bo wtedy, gdy pobożnym językiem znów dotknę,
w uchu usłyszę łoskot obsuwającej się
Ziemi. I nie wiem co zrobisz, kiedy
zamknę oczy, na Wenus odlecę wraz z łóżkiemR. Wojaczek, Wiersze, oprac. B. Kierc, Wrocław 1996, s. 231.[1].

Czułość miesza się tu z brutalizmem, fantazyjne metafory podróży oraz Wenus z opisem rozkoszy seksualnego uniesienia. Tak jak mieszają się analogiczne pierwiastki erotycznej słodyczy i goryczy egzystencji w scenie seksu z udziałem Siwczyka i partnerującej mu Dominiki Ostałowskiej. To właśnie po tej scenie słyszymy ów wiersz. Tym samym liryk nie jest tylko banalną ilustracją, stanowi jakoby wejście w jaźń bohatera oraz komentarz do rzeczywistości zastanej.

Poezja jest odpowiedzią na rzeczywistość, sposobem na mierzenie się z nią – taki obraz buduje w swoim filmie Majewski i wydaje się, że jego obraz to filmowe ujęcie najbliższe prawdy o esencji twórczości Wojaczka, jakie można skonstruować. Zagubienie, rozczarowanie, poczucie jałowości i chaosu, a zarazem fascynacja światem ciała i światem ducha – te kierunki pojawiają się w poezji Wojaczka wielokrotnie. Majewski je zbiera jak w soczewce, zamyka w filmowym kadrze, dając tym samym skondensowany, ale realny wgląd nie tyle w biografię osoby, co w istotę jej dzieła.

Jak pisał Wojaczek w innym ze swoich wierszy (tym razem niezamieszczonym w filmie) – w Pewnej sytuacji:

Najwyraźniej obcięto mi dłonie
Piszę
Patyczkiem przywiązanym do prawego kikuta
Maczam ów patyczek w brunatnym atramencie
Jestem także bez głowy
Znamion mojej płci
Nóżki ktoś subtelny umył i schował
Tak jestem
W wannie się wyleguję
W ciepłej krwi moich zwierzątTamże, s. 90.[2]

Odczuć tu można pewnego rodzaju niedostosowanie do rzeczywistości, zdziwienie nią (w tym przypadku własnym ciałem), poczucie bycia przygniecionym przez świat (odczucie „obcinania” części ciała), a zarazem obecne tu jest przekonanie o potrzebie pisania. Pomimo degradacji ciała mówiący pisze, brunatnym atramentem, patyczkiem przywiązanym do kikuta – bo musi, bo nie zna innej drogi na poradzenie sobie z otaczającą go rzeczywistością. I taki właśnie jest filmowy bohater Majewskiego. Czy to wśród szarych ulic, czy w szpitalu podczas wizyty u psychiatry, czy w kościele – wszędzie odbywa trudne dlań spotkanie ze światem, wszędzie poezja staje się dla niego środkiem służącym okiełznaniu świata.

Bój ze światem

Rafał Wojaczek urodził się w grudniu 1945 roku w Mikołowie. Zmarł w maju 1971 roku we Wrocławiu, śmiercią tragiczną, samobójczą. Za życia wydał tylko dwa tomy poetyckie – Sezon w 1969 roku oraz Inną bajkę rok później. W rok po jego śmierci wydana została Nie skończona krucjata oraz Którego nie było (pod redakcją Bogusława Kierca, także poety i przyjaciela Wojaczka). Pozostawił po sobie przeszło dwieście wierszy, które składają się na dorobek wielowątkowy, oryginalny i ważny dla polskiej poezji drugiej połowy XX wieku.

Wojaczek był poetą, którego twórczość skupiała się głównie wokół tematów takich jak śmierć, miłość, kobiecość oraz cielesność, często ujętych w estetyce turpistycznej. Jego wiersze odzwierciedlały ból, poczucie odrębności oraz bunt przeciwko obłudzie społeczeństwa. Mimo że jego język był naturalistyczny i brutalny, często przemycał on w swoich wierszach głęboki liryzm oraz pragnienie czułości. Wojaczek nie unikał również wulgaryzmów, co nieraz skutkowało zatrzymaniem jego publikacji przez cenzurę. Interesującą cechą poezji Wojaczka jest jego nawiązywanie do klasyków polskiego romantyzmu, zwłaszcza do twórczości Mickiewicza i Norwida. Eksplorował swoje lęki i niepokoje, tworząc jednocześnie kombinację tematów i stylów. Ów mariaż wulgarności i klasycystycznej estetyzacji to jeden z najbardziej charakterystycznych wyznaczników tej twórczości. Niespodziewane zetknięcie tych dwóch, jakże odmiennych, rzeczywistości widać zresztą także w obrazkach z życia poety. Przykładem „krwistym” i mocnym może być choćby anegdota o Wojaczku opowiedziana niegdyś przez Stanisława Beresia:

To było, kiedy byłem licealistą. Uciekłem z lekcji polskiego ze swoim przyjacielem ponieważ nauczycielka wmawiała nam, że pisarze to jest taki wyższy kwiat ludzkości i oni tam unoszą się nad ziemią przy pomocy słów, a ja słyszałem, że pisarze to tak naprawdę chodzą po ziemi i można ich spotkać w knajpach. Dowiedzieliśmy, że najczęściej siedzą w Klubie Związków Twórczych. No i dwóch siedemnastolatków poszło do tych Związków Twórczych; to była taka knajpa o dziwnym charakterze, bardzo długa jak przedział kolejowy, a dosyć wąska, był czarny salon, gdzie się konkursy odbywały, no i w tej części parę osób było. My tam nie znaliśmy nikogo, byliśmy chłopcami, którzy po prostu poszli na wagary. Nie mieliśmy żadnych środków finansowych, kupiliśmy tylko jakąś wodę sodową i z tą wodą sodową siedzieliśmy i nabijaliśmy czas, żeby zobaczyć, co ci pisarze będą robić. No i wśród tych dwóch czy trzech osób, które tam siedziały, był bardzo zwalisty, młody mężczyzna. Oczywiście nie mieliśmy pojęcia, kto to był, bo nikogo nie znaliśmy. No i on w pewnym momencie, bardzo duży był, wstał i najpierw przy jednym stoliku wyraźnie szukał zaczepki, prowokował siedzących tam dwóch panów, a potem myśmy już czuli, że on się do nas wybiera. Myśmy nie byli grzecznymi chłopcami, bo mój przyjaciel był ciężkim zakapiorem i chuliganem podwórkowym, a ja już wtedy uprawiałem boks w klubie Gwardia. Więc kiedy on przyszedł do nas, to my tak za bardzo strasznie przestraszeni nie byliśmy, ale facet wyglądał groźnie i się zachowywał tak, że to, no, z takim należy się liczyć. Pamiętam tylko, że zanim on całkiem do nas podszedł, szybko uzgodniliśmy, kto wali w ryja, a kto w słabiznę. Czyli jeśli będzie agresja, to atakujemy jednocześnie, bo widzieliśmy, że dużego faceta musimy we dwóch walić. No i Wojaczek podszedł do naszego stolika, popatrzył ciężkim wzrokiem na mnie i na przyjaciela, i widać było, że niedobrze patrzy, a my wiedzieliśmy, kiedy ktoś może uderzyć, bo żeśmy dobrze chuliganili. I on tak patrzy na mnie i pyta: „I co, kur…?”, a ja mu na to: „I nic, kur…”. I on poszedł. I tak wyglądała moja pierwsza rozmowa z pisarzem„Listy miłosne i nie" Rafała Wojaczka [DYSKUSJA], Radio Szczecin 2019 r., https://radioszczecin.pl/172,6079,listy-milosne-i-nie-rafala-wojaczka-dyskusja [dostęp: 5.04.2023].[3].

Jednak to tylko jedna strona egzystencji Wojaczka i, jak przekonuje wielu, którzy go znali (na czele z wspomnianym już Kiercem), bynajmniej nie jedyna. Daleki od prawdy jest jednoznaczny obraz bywalca knajp, rozbójnika i człowieka „wychodzącego przez szyby”. To się Wojaczkowi, owszem, parokrotnie zdarzyło, jednak wcale nie było regułą. Ważniejsza od pewnego zewnętrznego image’u (w pewnej mierze rozmyślnie kreowanego przez poetę) była jego wrażliwość, słuch poetycki i nieposkromiona wyobraźnia, które pozwalały na tworzenie wierszy plastycznych, nieraz niepokojących, pełnych zaskakujących metafor. Ostatecznie był wszak Wojaczek erudytą, człowiekiem od dziecka mającym kontakt z kulturą (jako syn dyrektora liceum oraz redaktorki literackiej), osobą nad wyraz inteligentną. Toczącą nieustanny bój ze światem – z jednej strony przede wszystkim na kartach poezji, z drugiej – poprzez kroczenie przez ten świat w nieco zawadiacki sposób.

W filmie Majewskiego jest scena, w której Wojaczek wraz ze swoją towarzyszką (graną przez Dominikę Ostałowską) wchodzą do kościoła. W szarych ujęciach widzimy mężczyznę wyraźnie zagubionego w otaczającej go przestrzeni, a jednocześnie niejako nią zafascynowanego. W pełnym planie na początku sceny dostrzegamy Wojaczka przy kropielnicy, a zaraz obok niego stojący nieopodal krucyfiks. Ten kadr oraz dalszy przebieg sceny to symboliczny obraz bojowania ze światem, zmagania się z rzeczywistością. Wojaczek chwilę potem każe kobiecie zasiąść w konfesjonale, sam przyklęka niczym penitent i „spowiada się”, w istocie deklamując wiersz Ptak, o którym trochę wiem

Patrzy na mnie moja twarz odbita w chmurze
mgły, co wyszła mi z ciała przez szpary w powiekach.
A to jest mgła krwi i już za horyzont ścieka.

A mój wydech co także jest krwią, tylko suchą,
jest wiatrem pionowym co jeszcze zakotwiczony
w róży płuc jest łodygą krążącego ptaka.

Lecz że Ziemia się właśnie odwrotnie obraca
obracają się we mnie płuca aż przez usta
wyszarpną się spomiędzy żeber niby chustka.

Więc póki jeszcze jest niebo, moja twarz rozległa,
póki nad horyzontem krew świeci jak jutrzenka,
póty ptak zna miarę swego wywyższenia.

Lecz już, choć o tym nie wie, powoli przecieka
spod tamtego pod ciasne niebo, już pod moją
powieką się rozpływa w ciężki jak całun obłokR. Wojaczek, Wiersze…, s. 126.[4].

Widać tu wyraz fascynacji rzeczywistością nieosiągalną, światem wyższym, metafizycznym. Zarazem wyraz zakotwiczenia w rzeczywistości przyziemnej, spoglądanie zaledwie z dystansu na ptaka bliskiego niebu. Owo niebo niekoniecznie ma przy tym wymiar sakralny, raczej jest odniesieniem do metafizyki w ogóle. Wiersz zaś – refleksją nad pozycją człowieka wobec wymiarów mu znanych i nieznanych. Nie przez przypadek Majewski umieścił ten właśnie wiersz w scenie „spowiedzi”. To wyrażona wprost przez poetę potrzeba sensu, wyrażona niezgoda na brak ładu dostrzeganego w świecie.

Zagubienie filmowego Wojaczka widać też w innych scenach – począwszy od monotonnego oglądania telewizji wraz z gospodynią, aż po scenę spijania z podłogi wódki po rozbiciu butelki, po czym następuje norwidowskie i w tym kontekście ironiczne „smutno mi Boże”. Mieszają się więc u Majewskiego typowe dla Wojaczka porządki – poza buntownika i dusza poety. Co jest bliższe prawdy? Może po trochu wszystko…

Zapis bólu

Obraz Lecha Majewskiego okazał się znacznym sukcesem artystycznym. Twórca otrzymał zań nagrodę dla najlepszego reżysera na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Siwczyk jako aktor w roli głównej dostał nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej. Wojaczek otrzymał także siedem nominacji do Orłów – polskich nagród filmowych, w tym w kategoriach: „Najlepsza reżyseria”, „Najlepszy scenariusz” i „Najlepszy film”. Tym samym ugruntował pozycję Lecha Majewskiego jako jednego z najbardziej oryginalnych twórców polskiego kina ostatnich dwóch dekad XX wieku.

Majewski w swej twórczości nie unikał projektów odważnych i nietypowych. Do takich zaliczały się Więzień Rio w 1988 roku z Peterem Firthem, Ewangelia według Harry’ego z 1990 roku, gdzie wystąpił Viggo Mortensen, czy Basquiat – taniec ze śmiercią – biografia tytułowego malarza, w której na ekranie pojawiły się takie gwiazdy jak Willem Dafoe czy Gary Oldman. Działał także jako kompozytor, na deskach teatru wystawiał dzieła Szekspira… Od zawsze był twórcą zafascynowanym postaciami oryginalnymi, szukającymi sensu, głodnymi nowych form, tak jak i on sam.

Nie może więc dziwić, że to właśnie Wojaczka obrał Majewski za temat swego dzieła z 1999 roku. Film ten to spotkanie artysty z artystą, poszukiwacza z poszukiwaczem. To filmowa refleksja nad rolą poezji w okiełznywaniu rzeczywistości w różnych jej wymiarach. Nie do końca jest to opowieść o Wojaczku jako osobie, zresztą w żadnym miejscu swego filmu Majewski niczego takiego nie sugeruje. To opowieść o poecie jako bycie predysponowanym do wnikania w najgłębszy wymiar rzeczywistości poprzez język. To rzecz o bycie zagubionym, który dzięki literaturze stara się choć w najmniejszym stopniu odnaleźć.

Majewski nie pokazuje szczegółowych odzwierciedleń życiowych doświadczeń Wojaczka, skupia się raczej na symbolicznym zarysowaniu egzystencjalnego zmagania. Jak zauważał Bogusław Kierc w swym biograficznym eseju o Wojaczku:

Najstraszliwszym przeżyciem Rafała Wojaczka, jakiego doznał na tej ziemi, było urodzenie się. Jestem świadomy niestosowności i, co gorsza, pretensjonalności tego zdania. Nieprzyzwoitością zresztą są dywagacje na ten temat. Moje mówienie o tym też jest jakoś nieprzyzwoite. A przecież wiem, wiem to po wiernej lekturze wierszy Rafała. Wiem, bo potwierdza mi tę wiedzę moje własne ciałoB. Kierc, Rafał Wojaczek. Prawdziwe życie bohatera, Warszawa 2012, s. 31.[5].

I taką właśnie rzeczywistość oddaje na ekranie Lech Majewski. Nie faktografię, lecz zapis bólu, zapis zmagania, tak, by widz mógł poczuć choć w pewnej mierze jego istotę.

Film o legendzie

W poezji Wojaczka zderzają się ze sobą dwa, zdawałoby się, przeciwstawne pierwiastki – upodobanie do klasycystycznych rozwiązań formalnych oraz bunt wyrażany także przez estetykę wierszy. Ten pierwszy aspekt podejmował chociażby Bogusław Kierc, który pisząc o wierszach Wojaczka, pytał, czy w istocie uprawnione jest uznanie go za klasyka w takim sensie, w jakim za klasyków uznaje się Rimbauda czy LautreamontaTenże, Posłowie [w:] R. Wojaczek, Wiersze…, s. 317.[6]. Tę, jak sam to określa Kierc, ryzykowną możliwość, uzasadnia on, przywołując cytat z Klasycyzmu Ryszarda Przybylskiego:

Klasycyzm to dekret, który pozwala opanować chaos przeżyć i myśli i zorganizować osobowość, czyli otchłań sprzeczności”R. Przybylski, Klasycyzm, czyli prawdziwy koniec Królestwa Polskiego, Gdańsk 1996, s. 17.[7].

Chęć opanowania chaosu myśli oraz zorganizowania osobowości – otchłani sprzeczności – to określenie w istocie pasujące do poezji Wojaczka. Forma często u niego pełna regularności, rytmów, rymów, ułożonych przerzutni w istocie przypomina próbę wykorzystania języka jako narzędzia potencjalnie mogącego wprowadzić ład w to, co ułożyć trudno – w życie, a przede wszystkim w życie wewnętrzne. Grzegorz Pertek, analizując Sezon Wojaczka, zwracał uwagę, że jedna z naczelnych fraz pojawiających się w owym tomie to: „Jest ja / ale mnie nie ma”G. Pertek, „Jest ja, ale mnie nie ma” – granica poetyckiego szaleństwa Rafała Wojaczka, „Przestrzenie teorii” 2011, nr 3, s. 221.[8]. Zastanowienie nad rzeczywistością, zagadką bytu, próba dotarcia doń poprzez język – to problemy widoczne w poezji Wojaczka. W poezji, której forma nieraz kontrastuje z klimatem wierszy – pełnym niepokoju, chwilami wręcz brutalnym.

Znamienna jest jedna z końcowych scen filmu, w której Wojaczek pije w lokalu dla artystów. Długa scena, wypełniona konsumpcją alkoholu i rozmową o książkach, kończy się recytacją wiersza W śmiertelnej potrzebie:

Obrazy i wyrazy, ziemia i niebo, i jeszcze
Mózg i krew i nasienie, chleb, woda oraz powietrze,

Mężczyźni i kobiety, ptaki, robaki, owady,
Żydzi i Eskimosi, murzyni i ludojady.

Karabiny, pociski a także mięso armatnie,
Nerwy, skurcze, postrzały i nowotwory, zapaście,

Zbrodnie i filantropie, obłędy, sny, prostytutki,
Konstytucje, więzienia, sądy i cele, ogródki

Jordanowskie, ogródki działkowe, kwietne ogrójce,
Redakcje i policje, portierzy, babki i stróże,

Poezje i liturgie, romanse i okólniki,
Kropki, przecinki, pauzy, łzy, apostrofy, myślniki,

Rymy i asonanse, brak rymów, rytmy i wiersze -
Wszystko mi odmawiało, bo nigdzie nie byłem pierwszy.

Więc w śmiertelnej potrzebie nie wiedząc już, gdzie się zwrócić,
Wymyśliłem Wojaczka i to właśnie jest mój wspólnikR. Wojaczek, Wiersze…, s. 65.[9].

I tak jak sam Wojaczek wymyślił Wojaczka, by ten był instancją, do której „można się zwrócić w śmiertelnej potrzebie”, by był zwornikiem zbierającym wszelkie rymy i asonanse, konstytucje, sądy i cele, poezje i liturgie, tak też swego Wojaczka wymyślił Majewski. W podobnym celu. Filmowy Wojaczek to nie odzwierciedlenie człowieka realnego. To nawet nie jego alter ego. To jedynie wspólnik w filmowym oddaniu ducha buntowniczości, ducha podróżnika, filozofa i poety. A cały film jest przede wszystkim zaproszeniem – do odkrywania tego, co kryje się za owym wspólnikiem. W poezji Wojaczka.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej D. Woźniak, Film o legendzie, zagubieniu i poezji. O „Wojaczku” Lecha Majewskiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 209

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...