Nowy Napis Co Tydzień #021 / Widok ze szpitalnego okna
1.
obudziłem się
na madejowym łożu
z poczuciem krzywdy
że nie zasłużyłem sobie
na tak haniebne
wapnienie
psucie się
rozkręcanie
od środka
sprężystej maszynerii ciała
która
w każdym szczególe
wydawała się doskonała
kochałem
oswajanie
ujeżdżanie
przybyłych zza horyzontu
dni i lat
życie z nimi
pod jednym dachem
pod nogami twardy ląd
który dopiero teraz okazuje się
wzburzonym
oceanem
a nieokulbaczone
dni i godziny
biją zadem
zrzucając z grzbietu
dowodzą
że jestem jeźdźcem bez głowy
przelewaczem pustego w próżne
milionerem 1000 i jednej rzeczy
w wieczystym rozrachunku
co do jednej
zbędnych
2.
obudziłem się
cały
posztukowany
nad krawędzią szpitalnej przepaści
i wtedy właśnie zobaczyłem
w oknie
obłoki
prześwitywały między nimi
blaski i błękidła
przenikając
na wskroś światłem
były tak doskonale obojętne
wobec ziemskich spraw
a jednocześnie tak bliskie
choć bez reszty
skupione na Wieczności
że moja krzywda
wydała się
pyłkiem
kruszkiem kosmicznym
bez znaczenia
Kraków 2019