15.02.2024

Nowy Napis Co Tydzień #241 / Opowieści ze świata transportu wertykalnego…

Ale któż w dzisiejszych czasach potrafi się oprzeć pokusie wind, tych szczebli do Nieba, które sprawiają, że nieprzejednana wertykalność jest tak kusząca? Chociaż architekci mają świadomość, że przyszłość jest w górze, że przyszłość jest odpowiedzią na pytanie, jak wysoko możemy się wspiąć, trudno im się wyzbyć dawnych nawyków.

Wyobraźmy sobie alternatywne Stany Zjednoczone w latach siedemdziesiątych XIX wieku, które podążyły inną drogą rozwoju… Ścieżką wertykalną, wyznaczoną przez wynalazek windy, kult transportu pionowego. Właśnie ukazała się w polskim tłumaczeniu debiutancka powieść Colsona Whiteheada – Intuicjonistka. Wielokrotnie nagradzany pisarz (dwie nagrody Pulitzera i National Book Award) stworzył dzieło łączące z powodzeniem różne gatunki literackie: anturaż science fiction, wątki detektywistyczne w stylu noir, a także społeczną i polityczną satyrę z elementami absurdu. A to wszystko podlane sosem traktatu filozoficznego. Można by się dopatrzeć w Intuicjonistce nawet wariacji na temat podgatunku cyberpunku zwanego dieselpunk. Jest to alternatywna rzeczywistość, stylistycznie, estetycznie i technologicznie osadzona w latach dwudziestych–czterdziestych XX wieku, w epoce wynalazków, maszyn spalinowych i futurystycznego entuzjazmu. Widoczne są tu także inspiracje filmem Metropolis Fritza Langa, w którym maszyny i windy także odgrywają kluczową rolę, a społeczeństwo składa się z dwóch kast – intelektualistów i robotników.

W powieści Whiteheada społeczeństwo amerykańskie jest również podzielone – na zwolenników intuicjonizmu i empiryzmu. W branży dźwigowej, która jest kluczową gałęzią gospodarki i motorem rozwoju, intuicjoniści to inspektorzy dźwigowi, którzy oceniają stan windy bez oglądania wskaźników (to robią empiryści), tylko słuchając jej odgłosów. Jest to kontrowersyjna, heretycka i nowatorska metoda, która ma wielu przeciwników wśród starych wygbranży transportu pionowego. Miejscem akcji jest jedna z metropolii w Stanach Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych XIX wieku, już po tak zwanej rewolucji wertykalnej. Wtedy miasto zaczęło „piąć się w górę” i według dzisiejszych standardów zapanowała technokracja oraz kultura korporacyjna, której przejawem jest Gildia Inspektorów Dźwigowych.

Zawód inspektora transportu pionowego jako alegoria kapitalizmu i windy jako symbolu hierarchii społecznej i dyskryminacji rasowej są źródłem wielu zabawnych i absurdalnych sytuacji. Zwłaszcza że główna bohaterka Lila Mae Watson jest jedyną kolorową kobietą-inspektorem dźwigowym, a do tego intuicjonistką.

Mogłaby to zrobić sama nawet z zamkniętymi oczami, ale stara się skupić na wibracjach, które masują jej plecy. Już je niemal widzi. W jej umyśle wibracje dźwigu układają się w stożek koloru morskiego. […] Wypiera dźwięk oddechu dozorcy, niskie dudnienie, które na końcu wydechu przechodzi w śpiewny gwizd. To zakłócenie. Winda rusza. Rusza w górę wewnątrz szybu, w stronę pomruku w maszynowni, a Lila Mae przetwarza to w obraz. Wznoszenie się jest czerwonym szpicem orbitującym wokół niebieskiego stożka, który staje się dwa razy większy i zaczyna się kołysać, kiedy widna pnie się wzwyż. Kształtów oraz ich zachowania nikt nie wybiera. Każdy ma swoje dżiny. W zależności od tego, jak działa dany mózg.

Zwrot akcji następuje w momencie zerwania windy, która była wcześniej kontrolowana przez bohaterkę. Wskutek tego Lila Mae staje się główną podejrzaną i równocześnie jako kolorowa intuicjonistka staje w centrum kampanii politycznej dążącej do skompromitowania kandydata na szefa Gildii dźwigowej. Okazuje się, że frakcje Intuicjonistów i Empirystów oraz mafia próbują za wszelką cenę odnaleźć plany budowy mitycznego, idealnego dźwigu, który miał zostać zaprojektowany przez zmarłego teoretyka transportu pionowego.

Trudno nie odczytać powieści Whiteheada jako satyry na amerykańskie społeczeństwo oraz na epokę globalizacji i szybkiego przepływu informacji, która miała przynieść remedium na wszystkie bolączki ludzkości. Jednak wnikliwy czytelnik może tu odkryć szerszy kontekst – krytykę nowoczesności, niczym nieskrepowanego postępu, które symbolizowane są od XVIII wieku przez Wystawy Światowe (w skrócie EXPO) – cykliczne ekspozycje prezentujące dorobek kulturalny, naukowy i techniczny krajów i narodów świata.

Niemożliwe, aby nasza wystawa nie złagodziła, albo wręcz nie wypleniła zupełnie, uprzedzeń i animozji, które od tak dawna zakłócają szczęśliwość narodów. Żyjemy w najwspanialszej epoce przejściowej, w której rychło osiągniemy cel, do którego zmierza cała historia: urzeczywistnimy wspólnotę ludzkości. Dystanse dzielące poszczególne narody prędko znikają wraz dokonaniami współczesnej wynalazczości. Dzisiaj pokonujemy te dystanse z niewiarygodną prędkością. W obecnych czasach rozgłos sprawia, że ledwo ktoś dokona odkrycia, a już konkurencja doskonali je i przewyższa. Oddaje się nam do dyspozycji produkty ze wszystkich zakątków świata, a my tylko musimy zdecydować, które z nich jakością i niską ceną najlepiej odpowiadają naszym potrzebom.

Najprawdopodobniej chodzi o odniesienie do autentycznej wystawy z 1853 roku w Nowym Jorku, na której zaprezentowano po raz pierwszy windę z zabezpieczeniem.

Metafora wertykalności i horyzontalności jest przez autora eksploatowana z godnym podziwu rozmachem i fantazją. Okazuje się, że w metropolii ulice są jednokierunkowe i obowiązuje zakaz zawracania. Cóż za piękna alegoria pułapki wyścigu szczurów.

Na celowniku satyry znaleźli się także politycy, którzy potrafią obiecać wszystko, a w USA ich kampanie opierają się często na jednym, nośnym sloganie. W Intuicjonistce tym sloganem, w nawiązaniu do slangu komunikacji pionowej, jest WSZYSTKO BEZPIECZNE. Trudno nie dostrzec w tym haśle odniesienia do współczesnej obsesji bezpieczeństwa, od wszechobecnych kamer do instrukcji, jak nie używać sprzętów AGD, a nawet zwykłych przedmiotów codziennego użytku, żeby firmy uniknęły pozwów o odszkodowanie za niewłaściwe wykorzystanie ich produktów. Mieszczańskie pragnienie bezpieczeństwa sprawia, że bezwolne społeczeństwo oddaje swoją podmiotowość i wolność w ręce polityków i ekspertów od wind.

Obsesja na punkcie bezpieczeństwa sięga nawet mody – niektórzy inspektorzy wind noszą fryzury na tak zwany „bezpiecznik”. Tancerki uświetniające rocznicę powstania Wydziału Inspektorów Dźwigów i 15. Rewię Rewizyjną nazywane są „Bezpieczniczkami” i śpiewają: „Chcę tylko dźwignąć cię”.

Empiryści nadają Intuicjonistom zabawne przezwiska, w których możemy, jak w zwierciadle, dostrzec niektóre współczesne spory światopoglądowe i zjawiska kulturowe.

Oto niektóre przezwiska, jakimi obdarzają zbuntowanych kolegów: swami, czarownicy, voodoo, guślarze, szamani, Harry Hudini.

Wszystkie należą do nomenklatury związanej z mroczna egzotyką, złowieszczą obcością. Z wyjątkiem Hudiniego, chociaż i on był dość śniady. Intuicjoniści rewanżują się między innymi takimi: płaskoziemcy, gryziśrubki, męczydusze (bo „poszukiwanie oznak zmęczenia materiału” to często używane hasło, kiedy ci z empirycznym wykształceniem krążą po mieście) […].

Na warstwę absurdalną przedstawionego świata składają się między innymi nadęte tytuły książek o transporcie pionowym, które z namaszczeniem są czytane przez studentów, takie jak: Dźwigi teoretyczne i Ku systemowi transportu pionowego Fultona czy Wprowadzenie do przeciwwagi Zithera. Można sobie wyobrazić na ich miejscu współczesne poradniki o tym, jak szybko osiągnąć bogactwo i szczęście, zrobić karierę od pucybuta do milionera.

Pojawiają się także nawiązania do kontrowersyjnych wynalazków z okresu lat trzydziestych XX wieku, jak na przykład słynne amerykańskie podświetlane zegarki radowe. Był to okres, kiedy amerykańskie społeczeństwo zachłysnęło się odkryciem radu przez naszą rodaczkę Marię Curie-Skłodowską. Reklamy zachwalały między innymi radowe kosmetyki, farbą z radem znaczono biżuterię, meble i cyferblaty zegarków. Później wybuchła wielka afera, gdy okazało się, że tak zwaneradowe dziewczyny pracujące w fabryce zegarków ze świecącymi cyferblatami zaczęły zapadać na chorobę popromienną.

Intuicjonistkę czyta się jak błyskotliwy, wciągający kryminał z alternatywnej wersji rzeczywistości, w którym główną zagadką dla czytelnika jest odkrycie, jak bardzo jest ona podobna do naszego świata. W trakcie lektury zdarzają się momenty, w których podświadomie zaczynamy kwestionować osiągnięcia naszej cywilizacji. Autor zostawia czytelnika z pytaniem: Jeżeli wzrost słupków statystyk jest dla nas ważniejszy od człowieczeństwa, to co z nas za ludzie?

Colson Whitehead, Intuicjonistka, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2023

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej Milach, Opowieści ze świata transportu wertykalnego…, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 241

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...