16.11.2023

Nowy Napis Co Tydzień #229 / Gargantua i osesek. O poezji Patryka Kosendy

Nie jest chyba przesadą stwierdzenie, że utwory Patryka Kosendy, autora Robodramów w zieleniakach (2019) i Największego na świecie drewnianego coastera (2021), stanowią już solidny punkt odniesienia na mapie polskiej poezji najnowszej. Wśród wierszy najmłodszych roczników zdarza mi się spotykać takie, w których można bez problemu rozpoznać świadomych epigonów poety z Łowicza: świadczy to zarówno o swoistości języka Kosendy, jak i o jego atrakcyjności wśród młodszych kolegów.

Próby opisania owego idiolektu Kosendy podejmowało już wielu krytyków (na których rozpoznania będę się tu powoływał), wskazujących na różne jego składowe, których, jak się okazuje, można znaleźć zaskakująco wiele. Swoistość tego idiolektu nie wyklucza w tym przypadku jego złożoności – i właśnie występowanie obu tych cech jednocześnie jest zapewne jedną z przyczyn atrakcyjności tej poezji. Zresztą Kosenda sam podkreślał – między innymi w rozmowie z Krzysztofem Szeremetą – że między pierwszą a drugą jego książką istnieje znacząca różnica. Widać zwrot od wybujałych i niestrzyżonych eksperymentów ku pewnej dyscyplinie, oszczędności oraz rymom czy, jak ironicznie i autoironicznie mawia sam autor za Pawłem Harlenderem, ku „grechuciarstwu”P. Kosenda, K. Szeremeta, „Tripowe jest polityczne, polityczne – tripowe”, „Nowy Napis Co Tydzień” 2021, nr 107, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-107/artykul/tripowe-jest-polityczne-polityczne-tripowe [dostęp: 27.03.2023].[1] – a więc stereotypowej „poetyckości”, trzymającej się pewnych ram komunikatywności i liryczności. (Czas chyba najwyższy, aby „grechuciarstwo” doczekało się wreszcie porządnej definicji). Mimo że nastąpiła zmiana w podejściu do organizacji tekstu, nadal odnajdujemy w nim charakterystyczne dla poety składowe stylu: zderzanie takich przeciwieństw, jak wykorzystywanie strategii „szumu, balansującego czasem na granicy bełkotu”P. Kaczmarski, Komentarz do wierszy P. Kosendy, „Kontent” 2020, nr 4 (15), https://kontent.net.pl/czytaj/15#Zestaw_wierszy_P_Kosendy [dostęp: 27.03.2023].[2] i dobitnie aforystyczne (lub pseudoaforystyczne) one-linery; parodiowanie języków instytucji oraz w ogóle „zastanego świata” i sentymentalne wspominanie właśnie tego, co zastane, przeżyte, minione; ewokowanie przesadnej emocjonalności, nadwrażliwości i intelektualna dyscyplina; wulgarność i archaizacja czy wręcz hieratyczność; polityczne zaangażowanie i ludyczność; wreszcie „nadpisywanie” mniej lub bardziej powszechnie kojarzonych fraz, tworzenie neologizmów, zagęszczenie form takich jak zdrobnienia. Wszystko to pozostaje w każdym momencie w arsenale Patryka Kosendy do dyspozycji, kiedy maluje zarówno dziwaczne, jak i krytyczne obrazki.

Być może „dziwność”, „bizarność” lub „stonerowość” – by posłużyć się kategorią samego autora, współtwórcy „Stonera Polskiego”, pisma promującego właśnie twórczość udziwnioną, psychodeliczną, „inną” – stanowią wspólny mianownik, spinający tę dykcję w całość. Dziwność słów, dziwność ewokowanych przez nie emocji, dziwność relacji między elementami wiersza.

Już w recenzji Robodramów w zieleniakach, a więc debiutu Kosendy, Anna Mochalska stwierdziła, że autor „Przede wszystkim jednak [...] w poezji robi to, co François Rabelais robił w prozie: za pomocą języka kontestuje współczesną rzeczywistość”A. Mochalska, Czerstwa piętka i towary luksusowe. „Robodramy w zieleniakach” Patryka Kosendy, „Nowy Napis Co Tydzień” 2021, nr 27, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-27/artykul/czerstwa-pietka-i-towary-luksusowe-robodramy-w-zieleniakach-patryka-kosendy [dostęp: 27.03.2023].[3]. Uznanie Rabelais’go za patrona Kosendy wydaje się doskonałym pomysłem, można bowiem ten patronat scharakteryzować o wiele dokładniej. Obu autorów łączą obsceniczność, ludyczność, weirdowość, fantastyka, wulgarność, przekora, humor, groteska, krytyka zastanych instytucji, bunt, kolażowość, odwoływanie się do kultury „niskiej” i znajdującej się poza głównym nurtem, upodobanie do neologizmów... Ten katalog okazuje się tak imponująco długi, że nieuchronnie wyprowadza nas poza myślenie o afiliacjach Kosendy wśród współczesnej poezji czy bliższych konwencji, takich jak bizarro fiction, pozwalając spojrzeć na tę poezję także w kategoriach dawniejszych tradycji literackich.

Jednak mając pisać o kilku nowych utworach tego autora, istniejących na razie poza tomikiem, krytyk znajdzie się w kłopocie. Nie wiadomo bowiem – co podkreślał już Paweł Kaczmarski –

na ile wiersze Kosendy bronią się w tradycyjnych czasopiśmiennych zestawach. Jak widzieliśmy już przy Robodramach..., im dłuższa perspektywa, im dłuższy oddech, tym lepiej dla poety [...], bo im mniej materiału dostajemy naraz, tym bardziej szala przechyla się na stronę dziwności samej, dziwności dla dziwnościP. Kaczmarski, dz. cyt.[4].

Trudność wynika z tego, że – idę tu dalej za uwagami Kaczmarskiego – wymienione wcześniej „szum”, nieprzejrzystość komunikatów i dziwność czy dadaizm, z którym kojarzy Kosendę Wojciech KopećW. Kopeć, Tripowe jest polityczne, „Czas Kultury” 2021, nr 19, https://czaskultury.pl/artykul/tri- powe-jest-polityczne/ [dostęp: 27.03.2023].[5], sprawiają, że wzięcie na warsztat pojedynczego utworu, próba przyjrzenia mu się pod lupą i łapanie poety za konkretne wersy i słówka może łatwo skończyć się śmiesznością. Poza tym nie tylko wieloznaczność, ale i wielofunkcyjność używanego przez Kosendę języka staje się trudno widoczna, jeśli patrzymy na pojedynczy tekst. Spieszę wytłumaczyć na przykładzie, co mam na myśli, pisząc o wielofunkcyjności. Weźmy fragment wiersza Robousta w klasztorniakach ozimniają piwsko:

Wessany, a nie wysłany,
współistotny chujni,
ale milutki.

Zostaw ten pierdolony ogonek.
Leslie Nielsen płacze, bo nie żyje.
Nie daję psu tego, co święte, choć
sam w sumie nie wiem dlaczego.

Zwłoczki se jeszcze przeszukaj, morderczy dziadziusiu.

Kosenda działa nie tyle za pomocą jukstapozycji, zestawiając obrazy obok siebie, ile mieszając ze sobą języki, tak że utwór czyta się jak coś, co jest efektem kilku nałożonych na siebie bądź zmieszanych ze sobą tekstów (w wierszu Jesteśmy więc przyjaciele i dobrzy przyjaciele, zresztą też wierszu „psim”, mamy nawet wgląd w brudnopis: „Wyobraź sobie poczuj psie gówno w kształcie ludzkiego serca”) czy też interferencji wyłapywanych niby przez odbiornik, nadawanych na różnych falach obrazów i głosów. Gdyby upierać się przy rekonstrukcji komunikatów sprzed owego zmieszania, uzyskalibyśmy zapewne jakiś obrazek rodzajowy o wyprowadzeniu psa na spacer („Pies”, „ogonek”, „niespożyta werwa”), na który nałożono chrześcijańskie teksty (skoro „nie dawanie psu tego, co święte” [Mt 7,6], „współistotność” z Credo). Zatem ostatni wers – „Zwłoczki se jeszcze przeszukaj, morderczy dziadziusiu” – daje się czytać być może jako karcenie psa i jednocześnie bluźnierstwo przeciwko Bogu? Ale wystaje tu jeszcze nieżyjący Leslie Nielsen, pamiętany głównie z serii Naga broń, absurdalnych parodii filmów akcji, i on także rymuje się z „morderczym dziadziusiem”, jeśli dodamy do wiersza płaszczyznę popkulturowego zapośredniczenia opowieści. Tu dochodzimy do pytania, czemu służą takie strategiczne wybory w konstruowaniu tekstu. Jakub Skurtys pisał o Robodramach w zielaniakach następująco:

Kosenda chce zniszczyć racjonalną podmiotowość człowieka doby późnej nowoczesności. [...] Zamiast przekraczać granice, Kosenda wybiera więc inną pracę: nad światami możliwymi, tworząc – trochę w duchu Rybickiego, uwalniającego język, a trochę znerdziałego autora młodzieżowych fanfików, dopowiadającego dalsze losy bohaterów – ich apokaliptyczne alternatywnyJ. Skurtys, Bywa rewolucyjna. Podsumowanie roku 2019 w poezji, „Mały Format” 2019, nr 12, http://ma- lyformat.com/2020/02/bywa-rewolucyjna-podsumowanie-2019-poezji/ [dostęp: 27.03.2023].[6].

Fanfiki działają na zasadzie apokryfów – pism alternatywnych wobec kanonu i rzucających mu wyzwanie: istnieją wszak popkulturowe kanony – Gwiezdnych wojen czy uniwersum Marvela, których fani na podstawie różnorakich materiałów i produktów toczą niekończące się dyskusje o kanoniczności takiej czy innej postaci albo wątku fabularnego. Tworzą także własne apokryficzne opowieści, czyli właśnie fanfiki. Apokryfy Kosendy miewają często duchologiczny wymiar: cofają się do dzieł związanych ze stylem życia minionych dekad, takich jak telenowele Złotopolscy czy M jak miłość. U Kosendy stają się archetypem, źródłem, mitem (sad jest „starożytny”, wiedza o nim nie pochodzi bezpośrednio z telewizyjnych seansów, ale zostaje przesunięta w sferę niepewnych, legendarnych przekazów):

Tutaj – w starożytnym grabińskim sadzie.
Podobno kiedyś Dionizy lobbował
o przeniesienie Złotopolic do Grabiny,
ale to chyba tylko sadownicze legendy.

Kosenda obramowuje wiersz aforystycznymi stwierdzeniami: „Będziesz tym, co cię zje”. „Będziesz tym, co cię spali”. Jest to oczywiście odwrócenie formuły: „jesteś tym, co jesz”. Skoro to, co zjadamy, staje się nami, to także stajemy się tym, co nas zjada: należałoby to chyba czytać tak, że to nie podmiot karmi się kulturą, ale ona zjada jego (szczególnie w dzieciństwie, kiedy jesteśmy wobec niej najbardziej bezbronni) i tworzy z niego cząstkę siebie, funkcjonalny przekaźnik swoich memów. Apokryficzna, fanfikowa działalność piszącego byłaby w takim kontekście zwrotem ku kulturze, która zjadła i uczyniła go na swoje podobieństwo: wiersz zwraca się ku temu podobieństwu niekoniecznie po to, aby je jednoznacznie odrzucić i przeciw niemu się zbuntować (choć także po to), ale również w tym celu, by z nim negocjować, wypróbowywać na nim parodię, alternatywy, przepisać na nowo, a może też po prostu sentymentalnie powspominać – wszystkie te podejścia wydają się u Kosendy obecne równocześnie.

A zatem dziwność, myślenie alternatywnych światów miałoby tu być dywersyjną pracą wobec obecnego świata (jak zawsze w dopowiedzeniu lub domyśle: świata polityki). Ale to jeszcze ogólnikowe stwierdzenie, którym można opatrzyć strategie również innych poetów młodego pokolenia (na przykład cytowanego tu już Wojciecha Kopcia). Ta poezja domaga się oczywiście bardziej szczegółowego opisania. Najciekawsze podsumowanie tej strategii poetyckiej znalazłem w tekście Weroniki Stencel:

Kosenda ucieka od „panowania” – zarówno w odniesieniu do władzy politycznej, jak i patriarchalnego porządku religijnego. [...] Tylko czy poeta nie walczy przypadkiem z wiatrakami? Być może. Zdaje się jednak, że chce po prostu pokazać, jakie treści są kulturowo wpisane w młodego odbiorcę – kogoś, kto wychowywał się i dorastał w Polsce, był obowiązkowo prowadzony do kościoła, oglądał telewizję i zbierał pokemony. Być może to właśnie pokolenie lat 90., które zostało w tych echach utwierdzone, nie potrafi już ich znieść. Paradoksalnie, echa te mogą wywoływać wspólnotową więź, której źródłem jest frustracja, wściekłość. Być może celem Kosendy jest namysł nad samą tą bezradnością i smutkiem, a także sublimacja tych emocji w język poetycki? [...] Kosenda opisuje świat pełen perwersji i wynaturzeń, a głównymi przedmiotami zainteresowania stają się dla niego walka o władzę, prawa, ale przede wszystkim – walka o znaczenia.W. Stencel, Jak działa coaster Coasendy? (Patryk Kosenda, „Największy na świecie drewniany coaster”), „Magazyn Wizje”, 23.12.2021, https://magazynwizje.pl/aktualnik/stencel-kosenda/ [dostęp: 27.03.2023].[7]

Rzecz jednak w tym, że jest to, jak się zdaje, jeden z biegunów tej poezji – ten zaangażowany i bezsilnie w swoim mniemaniu parodiujący języki odczuwane jako alienujące i opresyjne. Ale jest jeszcze drugi biegun, jakby mniej zauważony przez krytykę – biegun jakiejś choćby częściowej zgody, afirmacji, nostalgii (do której poeta sam się przyznawał we wspomnianej już rozmowie z Krzysztofem Szeremetą). Stencel zauważa, że: „Kosenda nierzadko opisuje stylistykę lat 90. jako żenującą, choć nie piętnuje jej. Wiwat żenada! Zachęca to do zmierzenia się z własnym archiwum zapamiętanych pogłosów”Tamże.[8]. Można jednak spróbować dostrzec tę wracającą kuchennymi drzwiami afirmację, albo przynajmniej niejednoznaczność, nie tylko w retrospektywnym oswajaniu żenady. Weźmy choćby fragment ostatniego wiersza z prezentowanego tu zestawu – Astrologowie ogłaszają upadłość:

To oficjalne: ciała niebieskie mogą iść się jebać.
Wszystko było zapisane w gwiazdach:
harcerstwo, mefedron, komedie z Benem Stillerem.
Więc tak – jest co świętować.

Nie powinien przysyłać syna, ale weź mu to powiedz,
to poczęstuje cię landrynką i zacznie stepować.
Lynchański okrutnik.

Tytuł odnosi się do komputerowej gry Heroes of Might & Magic, którą można chyba nazwać pokoleniową (absolwenci gimnazjów znają – roczniki niegimnazjalne już chyba mniej?). Ale to marginalna aluzja. W tym wierszu dzieje się moim zdaniem coś, co niekonieczne zgadza się z czytaniem Kosendy jako dywersanta i parodysty. Znowu odnajdujemy tu religijny język, ale czy na pewno powracający jako parodia? Dekonstrukcja? Czy nie dzieje się tu coś bardziej dwuznacznego? Wyjdźmy od frazy „Nie powinien przysyłać syna” – to oczywiście incipit wiersza Zbigniewa Herberta Rozmyślania Pana Cogito o odkupieniu. Przypomnijmy jego fragmenty:

Nie powinien przysyłać syna
zbyt wielu widziało
przebite dłonie syna
jego zwykłą skórę

[...]

nie powinien przysyłać syna
lepiej było królować
w barokowym pałacu z marmurowych chmur
na tronie przerażenia
z berłem śmierciZ. Herbert, Rozmyślania Pana Cogito o odkupieniu, [w:] tegoż, Wiersze wybrane, Kraków 2004, s. 220.[9].

Jest to wiersz o teologii Wcielenia. Jeśli w utworze Kosendy zaczepimy się o tę aluzję i spróbujemy przeczytać go jako tekst o tej samej tematyce, nagle znajdziemy wiele powodów, by to zrobić. Wróćmy do początku wiersza. Tytuł Astrologowie ogłaszają upadłość i pierwszy wers „To oficjalne: ciała niebieskie mogą iść się jebać”, mówią o jakimś domknięciu się losu, a może o kresie astrologii? Możemy to skojarzyć z chrześcijańskimi rozważaniami o końcu świata rządzonego przez astrologię: „mówi on [Grzegorz z Nazjanzu], że w chwili, w której trzej Królowie, prowadzeni przez gwiazdę, adorowali nowego Króla Chrystusa, nastąpił koniec astrologii, gdyż od tej pory gwiazdy poruszają się po orbitach wyznaczonych przez Chrystusa”Benedykt XVI, Spe salvi, 5, https://www.vatican.va/content/benedict-xvi/pl/encyclicals/do- cuments/hf_ben-xvi_enc_20071130_spe-salvi.html#_ftn2 [dostęp: 27.03.2023].[10]. Ciała niebieskie zostają odczarowane: zaczynają być postrzegane jako zwyczajne elementy świata, a nie jako coś rządzącego w taki czy inny sposób ludzkim losem.  Frazę „Jest co świętować” możemy więc w tym kontekście skojarzyć z konkretnym świętem – Bożym Narodzeniem. Dalej: kiedy powiesz Mu (Bogu), że „Nie powinien przysyłać syna”, to „poczęstuje cię landrynką i zacznie stepować”, czyli traktować cię jak dziecko. Ale przecież sam też jest Dzieckiem: „Czy pozaklejałem osiedlowe plakaty z zaginionym oseskiem / plakatami z info, że szukam weedu? Nie”.

Zaginiony osesek może być (zapewne jest) psem, ale „osesek” oznacza też niemowlaka. Czy ten „zaginiony osesek” nie jest właśnie Tym, który nie powinien być przysłany i z powodu którego astrologowie ogłosili upadłość? U Herberta Bóg „Nie powinien przysyłać syna”, gdyż pojednanie wymagało śmierci, czegoś upokarzającego, w złym guście, żenującego, wymagało porażki. Ale fatalistyczną, aforystyczną puentą wiersza Kosendy jest właśnie to, że nie ma innego wyjścia niż jakaś porażka: „zdecyduj, z kim chcesz przegrać i to zrób”.

Czy autor niniejszego tekstu nie stracił do reszty rozumu, że czyta Kosendę, cytując Herberta i papieża? Ale przypatrzmy się jeszcze wierszowi Co może zaraportować ci taki pelikan? Punktem wyjścia wydaje się tu znowu skojarzenie z popkulturowym tekstem – filmem Raport Pelikana o demaskacji zbrodniczego spisku politycznej władzy. Pelikan byłby tu więc figurą demaskatora, rewolucjonisty. Jednocześnie Kosenda odwołuje się do średniowiecznej alegorii, która w pelikanie w widziała Chrystusa – z powodu (nieprawdziwego) przekonania, jakoby pelikan karmił swoje pisklęta własną krwią: „Że wykarmił własną piersią hordę pisklaków, / ale że przydałoby mu się trochę pomocy?” Jak zostaje skwitowany ten pelikan-sygnalista-Mesjasz? Okazuje się nieskuteczny: przy wszystkich dobrach, jakie potrafi zagwarantować, a których wiersz jest katalogiem, stoją znaki zapytania wskazujące na ich pozorność lub niewystarczalność, co ostatecznie prowadzi do odrzucenia pelikana, które je przynosi: „Pierdolony, roszczeniowy ptaszek”. Rzecz w tym, że nic w tekście wiersza nie pozwala do końca ustabilizować jego wymowy i pozostajemy z wieloznacznością: być może pelikan zostaje odrzucony jako rewolucjonista albo jako Chrystus, a może zostaje zdemaskowany jako fałszywy rewolucjonista, którego dary są udawane, nie mają wcale naprawić świata („Są prowadzone rozmowy? Są prowadzone podśmiechujki. / My jesteśmy podśmiechem, oni są chujkami”), i jako fałszywy Chrystus, a więc antychryst? Albo odwrotnie: być może oskarżenie wysuwane przez podmiot wiersza jest niesprawiedliwe i to odrzucony pelikan pozostaje niezrozumiany i niesprawiedliwie odrzucony?

Astrologowie ogłaszają upadłośćCo może zaraportować ci taki pelikan? Dają przykład wypowiedzi w języku tak zaprojektowanym przez Kosendę, że jest dogłębnie sprofanowany, a zatem – skoro nie ma nic świętego – niemożliwe staje się wypowiedzenie bluźnierstwa, niemożliwe wydaje się rozróżnienie między błogosławieństwem a przekleństwem.

Powtórzmy jeszcze raz słowa krytyczki: „Kosenda opisuje świat pełen perwersji i wynaturzeń, a głównymi przedmiotami zainteresowania stają się dla niego walka o władzę, prawa, ale przede wszystkim – walka o znaczeniaW. Stencel, dz. cyt.[11]”. Moje powyższe uwagi można chyba sprowadzić do wniosku, że autor Robodramów... nie tylko obserwuje „walkę o znaczenia” tam, gdzie jest konceptualistą, nie tylko „walczy o znaczenia” tam, gdzie jest zaangażowany politycznie, nie tylko odpływa w kierunku rezygnacji ze znaczeń tam, gdzie napotykamy „szumy” i niekomunikatywność, ale też w samych jego wierszach różne języki walczą o znaczenia czasami z bardzo trudnymi do ustalenia i niejednoznacznymi, jak się zdaje, wynikami; stąd też jest to poezja, która wciąż pozostaje atrakcyjna dla kolejnych jej egzegetów.

Szkic pochodzi z kwartalnika „Nowy Napis. Liryka, Epika, Dramat” nr 18, rok 2023.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adam Leszkiewicz, Gargantua i osesek. O poezji Patryka Kosendy, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 229

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...