Nowy Napis Co Tydzień #229 / Kłusownik i myśliwi. Prywatna historia sztuki Zbigniewa Herberta
Ksiązka do pobrania w formacie PDF. Wersja papierowa do zakupienia w e-sklepie Instytutu Literatury.
Józef Maria Ruszar
„Patrzeć aż do zawrotu głowy”. Eseje, wiersze i sztuka kolażu [fragment]
Kochane Moje Kasabubu,
[…] Teraz wiem, że w Berlinie za dużo czytałem. Teraz tylko patrzę i patrzę. Cztery godziny przed Vermeerem (przyślę Ci karteczkę) tak, że oczy mi wyłaziły – jest to moja największa chyba malarska miłość. A potem, jak wracałem do hotelu widziałem jakby w oświetlonym ekranie – wszystkie szczegóły, kolory, odcienie, załamania światła. Patrzeć aż do zawrotu głowy – to moja metoda. Dlatego mało rysuję, wymaga to innej dyspozycji, natomiast notuję i szkicuję nieporadnie właśnie kolory, układy przestrzenne, itd.
Zbigniew Herbert, List do żony 20/21.12.1986 (GH 55)
Temat „Herbert i sztuka” frapuje mimo upływu lat. „Prywatna” historia sztuki, wysoko oceniana przez miłośników eseistyki, a często i przez historyków sztuki, powraca w badaniach herbertologicznych co pewien czas. Tyle że dla specjalistów ciekawsze są wczesne recenzje młodego literata, który w trudnych czasach socrealizmu musiał się mierzyć nie tylko z cenzurą, co oczywiste, ale również z ideologicznym balastem. Tymczasem niezawodowi czytelnicy podziwiają przede wszystkim osobiste spotkania poety z klasycznym malarstwem europejskim.
Oko recenzenta
Niniejszy tom, w skład którego wchodzi spory segment tekstów napisanych przez historyków sztuki, zajmuje się głównie problemem „oka” poety, który – przede wszystkim w celach zarobkowych, ale również z pasji nałogowego bywalca muzeów i galerii sztuki współczesnej – namiętnie pisywał recenzje z wystaw malarskich oraz eseje poświęcone źródłom europejskiej kultury. Chronologicznie rzecz biorąc, recenzje z wystaw były pierwsze, poeta zaczął je pisać jeszcze w latach 50., w czasach sztuki poddanej rygorom socrealizmu, ale pozostał im wierny tak długo, jak długo pozwoliła na nie biologia schorowanego ciała. Natomiast czytelnicy zachwycający się kolejnymi tomami esejów „apostoła w podróży służbowej” (a wcześniej czytający pojedyncze szkice publikowane w czasopismach) mieli pełne prawo uważać, że Zbigniew Herbert był przede wszystkim miłośnikiem starożytności, średniowiecza i sztuki włoskiego renesansu, aż po niespotykany rozkwit holenderskiego „złotego wieku”.
Perspektywa ta wynikała z rozproszenia recenzenckiego dorobku, zebranego dopiero po śmierci poety przez Pawła Kądzielę w tomie Węzeł gordyjski. Ten rodzaj pisarstwa literata-krytyka sztuki, obszernie analizowany i oceniany w niniejszym tomie, ma już swoje precedensy w Bibliotece Pana Cogito, przede wszystkim w dwutomowej edycji Zmysł wzroku, zmysł sztuki z roku 2006. Tam po raz pierwszy omówiono dekadę lat 50., interesującą ze względu na zderzenie ze sztuką socrealistyczną, a następnie „popaździernikową”. Herbert omijał ideologiczne pułapki, zwracając uwagę na pojedyncze dzieła, strukturę formalną obrazu, metodę pracy artysty, zakorzenienie w malarskiej tradycji i neutralność wobec tematycznego i społecznego, a przede wszystkim ideologicznego przekazu. Zajmując się warsztatem twórcy, kompozycją, kolorystyką czy psychologicznym wymiarem przedstawianych postaci, a także ujawniając swój osobisty stosunek do dzieła, Herbert recenzent nie tylko ignorował ówczesną ideologiczną manierę referowania socrealistycznych wystaw, ale również szlifował własny sposób prezentowania, a właściwie unaoczniania dzieł sztuki, jaki znamy z późniejszych książek.
Co go najbardziej frapowało w dziele sztuki i jak je rozumiał? Piotr Juszkiewicz, omawiając recenzencką spuściznę Herberta na tle ówczesnego stanu krytyki malarskiej, powiada, że:
Lektura tekstów Herberta z końcówki lat 50. sprawia wrażenie, że wpisana w nie koncepcja dzieła sztuki wizualnej wiele ma wspólnego z takim jego rozumieniem, które rozpina je pomiędzy tradycją a rysującą się na podstawie jej analizy spodziewaną przyszłością sztuki.
Kolejni autorzy badający te kwestie zwracają uwagę na próbę innego rozumienia sztuki abstrakcyjnej, aby nie była tylko punktem dojścia w walce z tradycyjnym malarstwem. Tezę tę wypowiada wprost Michał Haake w wygłosie swego szkicu:
Krytykę artystyczną uprawianą przez Herberta proponuję rozumieć jako zaznaczenie dystansu wobec postępowej wizji historii sztuki, której poeta przeciwstawiał etos „godzenia” przeszłości z nowoczesnością, broniąc dokonań tradycji – o czym już pisano wielokroć – jako siły o niegasnącej potencji inspirowania współczesnych dokonań.
Ideę przemyślenia, a nie zaprzeczania poprzednikom – wypowiedzianą wprost, choć w kontekście malarstwa Duccia di Buoninsegny i Sassetty – Herbert aż dwukrotnie wypowie w eseju o Sienie: „Mądry Duccio nie złamał sztuki greckiej, jak Giotto, ale nagiął ją do swoich czasów jak gałąź” (BO 86). W popaździernikowej dyskusji na temat sztuki współczesnej krytycy, a także poeci, jak Julian Przyboś, upatrywali szansę w abstrakcji, a celem miałyby być: abstrakcja geometryczna, abstrakcyjny ekspresjonizm lub abstrakcjonizm postimpresjonistyczny. Inaczej dla Herberta – recenzenta i miłośnika sztuki: miał być to tylko etap w rozwoju malarstwa, z zaznaczeniem, by „element przedmiotowy nie był […] jedynie pretekstem dla czystej gry malarskiej”, jak pisze Haake. Może właśnie pod wpływem ówczesnych polemik, recenzji z wystaw Stanisława Krzyształowskiego, Wacława Taranczewskiego, Tadeusza Dominika oraz serii wywiadów przeprowadzonych z malarzami dla miesięcznika „Więź” (wiele elementów i pojęć z tych rozmów przeniknęło do pisanego w tym czasie poematu Studium przedmiotu) w eseju mówiącym o przełomach sztuki europejskiej znajdujemy wiarę w jedność, a nie „postęp” malarstwa.
Zwykło się mówić, że Sassetta i jego sieneńscy koledzy zapóźnieni byli i nie rozumieli renesansu. Tymczasem wkraczali oni w nowy świat odrodzenia, nie łamiąc tradycji gotyckiej, tak jak Duccio był gotycki, nie łamiąc tradycji bizantyńskiej. Malarstwo Sassetty nie jest manieryzmem, ale przemyśleniem na nowo tradycji wielkich poprzedników (BO 86).
Pobyt na Zachodzie, najpierw kilkuletni, potem parokrotnie ponawiany, a za każdym razem długi i pracowity, dał Herbertowi możliwość pisania zarówno recenzji z aktualnych wydarzeń w świecie sztuki (wszak sporą część czasu spędził w Paryżu), jak i obszernych relacji z muzeów i miejsc, w których pozostały świadectwa budowania europejskiej cywilizacji. Dodajmy, że przełom lat 50. i 60. to dla poety okres intensywnych podróży po Europie Zachodniej, a następnie praca – już w Polsce – nad serią esejów i reportaży opublikowanych w zbiorze Barbarzyńca w ogrodzie, ale jednocześnie układanie poematu Studium przedmiotu, będącego summą poglądów na rozwój współczesnego mu malarstwa. Nie jest przypadkiem, że utwór stał się powodem licznych komentarzy i ożywionej polemiki.
Wydawca: Instytut Literatury
Recenzenci naukowi: prof. UAM dr hab. Michał Januszkiewicz, dr hab. Radosław Sioma
Redakcja językowa: Pracownia Mole
Korekta i adiustacja: Adrian Kyć, Pracownia Mole
Projekt okładki: Marek Górny i Paweł Górny