Nowy Napis Co Tydzień #230 / Niewyspa
warzę się po północy
są dni, w których staję nago, kwiaty wchłaniają mój odór, zęby są twarde, kisiel ma swoje do
powiedzenia
spalę ten fabularny odcinek życia, dramat i komedia to nie są moje preferowane gatunki,
zajmuję się odpowiedziami na pytania z góry, a na końcu tej książki nie ma światełka, spałam,
dopóki nie podgryzał mnie kot widzący w mojej stopie drgającą ofiarę i cienie mojej
niespokojnej nocnej podróży zakłóciły jego zen
kroniki nie spiszą się same, w małym pokoju przemieszczam się do innych stanów
świadomości, patrząc idealnie w punkt przecięcia się dwóch ścian z podłogą, czuję ulgę,
że coś kiedyś się udało
kiedyś chcę poczuć, że nie walczę o przetrwanie, że oczy otwierają się same i chcą patrzeć
w jasny masyw miasta zmartwione o stan rzeczy, nie o pojednanie ze sobą
usiądź na krzesełku, a nie tylko te latawce
patrz na te skórę, krzepnie jej odwaga, znów pokazała się w sklepie i pracy
jacht tracę
żagiel tracę
latawce mam w brzuchu, gdy siorbię przeciwbólowy nosem, nie wciągam tylko powietrza
smagana miazga pracuje najświętsza
dobro wymyka się, za każdym razem gdy patrzysz
dobro rozdaje się, za każdym razem mam czkawkę
golfowe chorągwie wyznaczają granicę dobrego smaku
zbieramy siły, wraz z moczem wydalamy je
pole kukurydzy wsiąknie wsie
zbieram kule i udaję że śpię
kochanie, daj mi granat, wybuchem zrobię unik, niczego tu nie będzie
zabiorę każdej szyi krawat i bufon stanie się szybszy
nie patrz na długi, one się kumulują, gdy śpisz, gdy jesz, lub puk puk
stop sending nudes
gazowanej wody, dziś zaszaleję, udławię się serem
kapie z czajnika, rozpłynęła się moja wola
sprawdzam tekst, sprawdzam siły dookoła, żal, spadek został wyprany z życiorysu
razem z chusteczką się rozpadł, kawałeczki zbierają się, zatykają zlew
studzienki pachną ciałem