07.12.2023

Nowy Napis Co Tydzień #232 / Wspomnienia z działu HR, czyli wrażenia po lekturze „Zatrudnię barona naftowego” Marty Ewy Romaneczko

Poezja i human resources

Debiut Marty Ewy Romaneczko, Ślizg po banale, mimo że był całkiem porządnie wykonaną poetycką robotą, nie został ze mną na długo. Rozbudził jednak apetyt na tyle, że po drugą książkę autorki, Zatrudnię barona naftowego, sięgnęłam z ciekawością (choć przyznam, że tomik odczekał swoje na półce). I cieszę się, że zdecydowałam się na lekturę, bo Romaneczko wzięła mnie tą książką z zaskoczenia. Zupełnie nie spodziewałam się tego, co dostałam, choć biogram przedstawia poetkę – między innymi – tak: „Od 2013 roku zarabia na siebie jako HR-owiec. Ma prawie 10 lat doświadczenia w pracy po stronie agencji rekrutacyjnych”. Czy to ma znaczenie w kontekście zeszłorocznej publikacji? Otóż ma. Niebagatelne.

Rzeczywiście, jak sugeruje tytuł, rzecz jest o zatrudnieniu. O rekrutacjach, rozmowach kwalifikacyjnych, prawie pracy, wymogach pracodawców, ekonomicznym wyzysku, relacjach władzy. I tak dalej, i tak dalej. Autorka zna to środowisko na wylot; jej podmiot wypowiada się z pozycji osoby pozostającej wewnątrz systemu, świadomej wszelkich jego mankamentów i nadużyć. Jasne, to poezja, ale na wskroś prawdziwa. Tym gorzej – bo czytelnik nawet nie łudzi się, że opisane sytuacje są wytworem wyobraźni twórczyni. Zresztą, żeby nie było żadnych wątpliwości, tomik Romaneczko otwiera wiersz Miał być reportaż:

Reportaże zbyt długo się pisze.

A pobiegać by się jeszcze przydało,
film obejrzeć, dzieckiem zająć po pracy,

do lekarza pójść.

Plaga się szerzy, ludzie nie chcą gadać.
Trzeba zapierdalać, żeby nie stracić

roboty.

Tak, jej pracę, niczego tym wierszom nie ujmując, można uznać za reporterską. W takim wydaniu (bardzo skondensowana wypowiedź, właściwie pozbawiona metaforyki i wszelkich środków stylistycznych, opierająca się na faktach, unikająca bezpośredniego komentarza) przywołane sytuacje rażą tym mocniej, tym bardziej widzimy ułomność systemu. W przedostatnim wierszu tomu (zatytułowanym Wiersz) znajdziemy taki fragment: „[Wiersz] to nie reportaż. // Poezja / to nie publicystyka”. A jednak to właśnie wierszem Romaneczko – w pełni świadomie – uderza w korpo, deklarując tym samym, że właśnie tym jest wiersz i do tego służy.

Trudno mi próbować zachować jakąś dozę obiektywizmu w tej recenzji, bo Zatrudnię barona narkotykowego trafiło akurat na moment, kiedy sama szukałam (bądź szukam – może nic się nie zmieni przed publikacją tego tekstu) zatrudnienia. W ostatnich miesiącach uczestniczyłam w dziesiątkach rozmów kwalifikacyjnych i ta książka uderza mnie prosto w splot słoneczny. Wszystko brzmi niepokojąco znajomo, wskazując na normalizację metod i postaw, na które nie można wyrazić zgody; na które ja nie mogę się zgodzić. Romaneczko, łącząc dwie sfery, w których posiada doświadczenie, występuje z pozycji eksperta, osiągając świetne rezultaty. Niespodziewanie udany jest ten mariaż poezji z branżą HR. Niestety (niestety?), świetnym rezultatem tej lektury jest gorycz, poczucie porażki i świadomość, że człowiek to ostatnie, co liczy się w human resources.

Pobudka

„[Wszyscy] mają dosyć korpowierszy. / Każdy ma to na co dzień. […] // Poezja ma uskrzydlać”. Romaneczko niemal na starcie wytrąca potencjalnym oponentom broń z ręki, doskonale zdając sobie sprawę z możliwych pułapek „korpowierszy” i prawdopodobnych zarzutów krytyków oraz czytelników. Nie, ta poezja nie uskrzydla (jeśli mieliście wątpliwości po sygnalizowanych wyżej rezultatach lekturowych), ale z całą pewnością działa, aż do nokautu. Dla autorki liczy się efekt, więc wszelkie zabiegi – lub, wprost przeciwnie, rezygnacja z nich – dążą do klarowności frazy, bezpośredniości, są podporządkowane celowi. Z pewnością nie jest nim ani estetyka wypowiedzi, ani rozbudowana metaforyka czy językowa gra. Teksty cechuje prostota, konieczna dla zachowania reporterskiego charakteru wierszy, ale też sprzyjająca wywołaniu efektu w ważnych momentach. Jeśli autorka sięga po język branżowy, to tylko po to, by ukazać jego słabości, nieprzystawalność do realiów i stojącą za nim pustkę, obnażając mechanizmy rządzące rynkiem także poprzez język.

Choć historie z procesów rekrutacyjnych i z gabinetów menedżerów to niewątpliwie największa i najważniejsza część tej książki, w tle przewijają się problemy społeczne, polityczne, ekonomiczne, prawne. A może wcale nie w tle, bo wiele kwestii zapalnych, które zauważa poetka, to błędy szeroko pojętego systemu. Towarzyszy temu wyraźnie polski kontekst, aktualne wydarzenia, wypowiedzi medialne wyraźnie wskazujące na tu i teraz. Mechanizmy rządzące branżą są właściwie objawem zdecydowanie szerszego problemu. W końcu władza, hierarchia, zarządzanie (zasobami) czy łatanie budżetu dotyczącą zarówno firm, jak i państwa. Romaneczko, niejako mimochodem, pozwala sobie na dosyć kompleksową diagnozę. Pod jakim kątem nie badać i nie sprawdzać – nigdy nie działa.

Tym, co chyba najmocniej wybrzmiewa z wierszy Romaneczko, jest wyraźnie nieludzkie zarządzanie zasobami ludzkimi. Wypowiedzi poetki są nie tylko zwięzłe, ale wręcz sterylne. Nie ma tu śladu emocji, oceny, ekspresji. „Ale kto nie ma dzisiaj problemów? / Każdego szkoda”. „Każdy jest zmęczony, proszę pani”. Czy to dziwi? Pewnie nie, a jednak takie nagromadzenie komunikatów – zimnych, bezosobowych, niezaangażowanych – działa jak kubeł lodowatej wody. Nie ma miejsca na empatię tam, gdzie liczą się zyski. Romaneczko nie stawia nowych diagnoz, jej tezy nie wywracają do góry nogami naszych dotychczasowych opinii, ale też nie taki jest cel tej poezji. Pamiętajmy – to wiersze reporterskie i w takich kategoriach należy je rozpatrywać. Można o nich myśleć ewentualnie jako o formie alertu, poetyckim wake-up call. Autorka w kilkudziesięciu krótkich tekstach przedstawia współczesne niewolnictwo. Mocno, niepokojąco, a co gorsza wiarygodnie.

Jakaś gratyfikacja?

Wiersze Marty Ewy Romaneczko trafiają w sam środek tarczy. Dobrze korzystają z posiadanych i potencjalnych zasobów – zwięzłość działa na ich korzyść, nieobecność podmiotu jeszcze silniej podkreśla bezosobowość (tak ponoć ważnych) relacji. Czy rzeczywiście ta poezja mogłaby być reportażem? Tak, z pewnością, ale wybrany rodzaj literacki zdecydowanie sprzyja autorce.

Baron naftowy raczej nie potrzebuje pracy (chociaż baron naftowy u Romaneczko to taki „chłopak z awansu”, „pracuje w nadgodzinach” – więc on akurat pracą nie pogardzi), ale gros osób przewijających się przez poetyckie rozmowy kwalifikacyjne z całą pewnością tak. Do zatrudnienia właściwie prawie nigdy nie dochodzi, bo była za długa przerwa w zatrudnieniu, bo kandydatka jest młodą mamą, bo wysłała CV już kilka razy, bo „[Nie wzbudza zaufania] / Ciężko nawet powiedzieć, dlaczego”. Może być nawet tak, że „spełnia wszystkie oczekiwania, a nawet je przewyższa. / Ale chemia zupełnie nie zagrała”. Tak funkcjonujący rynek pracy najchętniej omijałoby się szerokim łukiem. Ale ominąć go nie sposób, bo jaka jest alternatywa? Więc jednak „woleliby pracować. / I wracać styrani // do domu”. Mimo wszystko.

Nie jestem baronem naftowym, ale jeśli macie dla mnie propozycję pracy – dajcie znać. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jednak istnieje świat poza korpo, w którym pójście na L4 nie jest zbrodnią, a bycie ekscentrycznym nie przekreśla na starcie. W którym są ludzie, a nie case’y. Jeśli chcecie poezji, która uskrzydla, to szukajcie gdzie indziej. Jeśli lubicie sobie pocierpieć – to trafiliście pod właściwy adres. I nie wiem, czy jakąkolwiek pociechę stanowi tu współodczuwanie, podobieństwo doświadczeń, poczucie, że nie jest się odosobnionym w tej sytuacji. W ramach nagrody po lekturze proponuję „pół dnia // wolnego. // Będzie też nagroda za najlepsze przebranie”. I pewnie uścisk dłoni prezesa. Pytacie o benefity pozapłacowe? Oczywiście są. „Mamy codziennie pięć różnych obiadów do wyboru. // Nie, proszę pani, nie opłacamy posiłku. / Przychodzi do nas pięć różnych firm cateringowych”. Czego więcej można chcieć?

Marta Ewa Romaneczko, Zatrudnię barona naftowego, Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2023.

Zatrudnię barodna

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Anna Mochalska, Wspomnienia z działu HR, czyli wrażenia po lekturze „Zatrudnię barona naftowego” Marty Ewy Romaneczko, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 232

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...