Nowy Napis Co Tydzień #234 / Drogi klerka. O krytyce literackiej Jana Prokopa
Twórczość krytycznoliteracka Jana Prokopa zaskakuje, zdumiewa, a nawet onieśmiela bogactwem i różnorodnością. Składa się na nią niemal trzydzieści książek, które poruszają niezwykle szeroką problematykę. Szeroką w sensie historycznym, ale także kulturowym i tematycznym. Prokop pisał o romantyzmie, pozytywizmie, modernizmie i postmodernizmie. Interesowali go twórcy polscy, ale pisywał też o autorach rosyjskich i zachodnioeuropejskich. Ciekawiła go literatura „jako taka”, ale również – z biegiem lat coraz bardziej – literatura jako świadectwo historii, ekspresja wyobraźni zbiorowej, podmiot, ale i przedmiot ideologii…
Ta szerokość zainteresowań Prokopa i będąca ich konsekwencją ogromna erudycja o komparatystycznych horyzontach są intrygujące. Jak zauważył trafnie Andrzej Waśko: „Jan Prokop, który w latach PRL nie należał do żadnej z literacko-politycznych grup – choć znał – wszystkie – jest też autorem wielowątkowego i jedynego w swoim rodzaju dorobku krytycznego”
Strategia chuligana?
Warto więc i z tego powodu przypomnieć biografię Jana Prokopa.
Urodził się 16 lipca 1931 roku w Częstochowie
Tym niemniej biografia Prokopa była dość charakterystyczna dla jego pokolenia. Myślę tu o dzieciństwie przeżywanym w niepodległej Polsce, w której otarł się jeszcze o pierwsze stopnie szkolnej edukacji. Była to Polska widziana oczyma dziecka pochodzącego z inteligenckiej rodziny o dość szerokich zainteresowaniach kulturalnych i ciekawej, chłopsko-szlacheckiej genealogii, z dziejami awansu społecznego w tle. Dość powiedzieć, iż dziadek Prokopa ze strony matki, Jan Głazek, syn włościanina, z wykształcenia nauczyciel, w latach 1902–1915 był prezydentem Częstochowy, a w II RP radcą w Ministerstwie Rolnictwa i Dóbr Państwowych! Niepodległa Polska zapamiętana przez przyszłego krytyka to oglądana w Belwederze wypchana Kasztanka Józefa Piłsudskiego, lektury „Płomyczka” i „Małego Pisemka” czy obchody rocznicy śmierci Komendanta
O Polsce międzywojennej Prokop po latach wypowiadał się w sposób daleki od jednostronności: „[…] w stosunku do wojny i okupacji był to raj, choć raj nie bez ale. Bo było tam jednak sporo problemów”
Wybuch drugiej wojny światowej był dla ośmioletniego Prokopa końcem świata stabilnego i uporządkowanego. Rodzinę wyrzucono z domu i zamieszkał w nim Niemiec. Sam Prokop podkreślał po latach brak w swej wojennej biografii jakiegokolwiek epizodu konspiracyjnego, ale czynił to bez podkreślania jakiegoś kompleksu wobec „braci starszych” z generacji wojennej, co było częste wśród jego rówieśników. Dramat wojenny dochodził doń „jak przez watę”, a najmocniej zapamiętał ewakuację częstochowskiego getta:
Stałem chyba we wrześniu 1943 roku na wiadukcie w Częstochowie i widziałem […] ten tłum z białymi tobołkami (pewnie w pośpiechu wrzucanymi do prześcieradła resztki dobytku) powoli przepychani w kierunku dworca. […] Wszyscy wiedzieli, co się z nimi stanie
Tamże, s. 601–602. [8].
Wspominał także pojawienie się Armii Czerwonej w Częstochowie i związane z tym uczucie „pewnej ulgi”: „[….] pierwsza «bolszewia» nie okazała się akurat w moim doświadczeniu zbyt traumatyczna”
Nie oznaczało to jednak – co nie było takie rzadkie w tej i starszych generacjach – fascynacji komunizmem.
O tym ostatnim zdecydowało wychowanie: chrześcijańskie zaplecze oraz edukacja w częstochowskim Liceum im. Romualda Traugutta – którego kadra nauczycielska rekrutowała się jeszcze z czasów przedwojennych – a potem także kontakt z takimi (prześladowanymi w PRL) uczonymi jak Stanisław Pigoń czy Wacław Borowy. Po uzyskaniu matury w roku 1949 Prokop rozpoczął studia romanistyczne i polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Kontynuował je po dwu latach na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ciekawy jest zwłaszcza wybór romanistyki, nieoczywisty, zważywszy, iż jest to już okres szczególnie intensywnej sowietyzacji polskiej kultury i nauki. Studiowanie języka i literatury francuskiej można by potraktować jako gest buntu, ale sam Prokop mówił, że ów wybór był po trosze przypadkiem, a tylko częściowo efektem zainteresowania językiem i samą Francją, którą znał z przedwojennych podręczników oraz ze świeżo wydanej Antologii poezji francuskiej Adama Ważyka. Ale owoce tych studiów okazały się znakomite: liczne szkice o nowoczesnej poezji francuskiej, pisane po francusku studia o literaturze polskiej, wreszcie współautorstwo monumentalnej Historii literatury francuskiej (2005).
Na pewno Prokop w latach stalinowskich był daleki od jakichkolwiek fascynacji Nową Wiarą, jak Miłosz nazwał komunizm. Autor Zniewolonego umysłu był już w tamtym czasie istotnym autorytetem literackim młodego Prokopa, szczególnie dzięki przeczytanemu w „Twórczości” Traktatowi moralnemu. „Ocalenieudało mi się […] kupić […] w Poznaniu w jakiejś księgarni, co za gratka, nagle zobaczyliśmy ten tom jeszcze na półce”
„Poujadać na naszą poezję”
W roku 1951 miał miejsce debiut Prokopa i to od razu jako krytyka literackiego. W czternastym numerze tygodnika „Dziś i Jutro” publikuje felieton „subiektywny” Wiosenne porządki. Pismo jest katolickie, ale też związane z prorządowym stowarzyszeniem Pax. Wówczas jednak druk w tym, ciekawym zresztą, piśmie jest sygnałem opozycyjności, która w przypadku Prokopa nie wiązała się z istotnym zaangażowaniem organizacyjnym. W „Dziś i Jutro” publikowało wtedy wielu jego rówieśników i twórców nieco starszych, na przykład Zbigniewa Herberta. Prokopa na współpracę z „Dziś i Jutro” namówił kolega, Andrzej Biernacki.
„Dziś i Jutro” – wspominał krytyk – związane z PAX-em, na tle stalinowskiego mainstreamu wydawało się czymś bardziej otwartym. Na zebranie redakcyjne, na które jakimś przypadkiem i nas, smarkatych studentów, zaproszono, wpadł sam Bolesław Piasecki. Siedziałem obok Zygmunta Kubiaka, który trzymał pod stołem… Zniewolony umysł
Rodzina, Polska, Europa…, s. 609. [14].
We wspomnianym felietonie Prokop wystąpił w roli „dyletanta”, który postanowił „najbezczelniej poujadać na naszą poezję – oczywiście katolicką”
Twardowski b. dobry, choć przy czytaniu jego wierszy prześladuje mnie taki oto obrazek – grzeczny ministrant w czystej komży modli się przed niebieską, gipsową figurką Matki Bożej. Jego katolicyzm to troszkę (tak mi się wydaje) ucieczka od złego życia do dobrego Pana Boga
Tamże. [16].
W tym samym 1951 roku ukazało się w „Dziś i Jutro” jeszcze kilka tekstów dwudziestoletniego wtedy krytyka. W dużej recenzji Poeta dobrych chęci omawiał socrealistyczne wiersze Jerzego Millera. Nie ukrywał, że mu się one bardzo nie podobają: „Miller zdaje się często zapominać, że upolitycznienie poezji nie oznacza niedbalstwa, lekceważenia formy. […] W Słowach na pozycjiwidzę niepokojący niedowład artystyczny”
Na wielu zjazdach literatów grzmiano przeciw formalizmowi, zarzucając mu wszystkie siedem grzechów głównych. Nie wiem, czy jakiś „aformalizm”, że tak nazwę zupełne lekceważenie formy artystycznej, proza poetycka (tzn. proza, którą się nazywa z uprzejmości czy nawyku poezją) nie jest zjawiskiem równie groźnym.
Prokop poświęcił też obszerny artykuł wspomnianemu już Lermontowowi, zastanawiając się nad aktualnością tego „romantyka i realisty”. Wskazywał na jego utwory „atakujące tyranię i broniące prawa człowieka do wolności”, ale też na liryki „nie te typowe i powierzchownie romantyczne […], ale o wiele dla nas prawdziwsze, jakby głębiej przeżyte […]”
Warto zresztą dodać, że po roku 1957 Prokop będzie publikował w „Tygodniku Powszechnym” oraz „Znaku”, czyli pismach katolickich, a zarazem skonfliktowanych z Paxem. W „Tygodniku” przez kilka miesięcy robił zresztą wraz ze swym kolegą, Bronisławem Mamoniem, przeglądy prasy, a redakcja, którą chętnie odwiedzał, wspomni po latach jako przestrzeń swobody i źródło informacji o świecie.
„Konkwistador na morzu mroku”
W tym czasie, a więc po roku 1956, Prokop był już absolwentem polonistyki i romanistyki. Miał także pierwsze doświadczenia naukowe wyniesione z Krakowskiej Pracowni Reedycji „Bibliografii Polskiej” Karola Estreichera w Zakładzie Historii Nauki i Techniki PAN. W 1960 roku został zatrudniony w Instytucie Badań Literackich PAN, z którym był związany aż do roku 1987. W ramach pracy naukowej Prokop otrzymał w 1967 doktorat na podstawie rozprawy Z przemian ideowo-artystycznych w literaturze polskiej lat 1907–1917; promotorem był Kazimierz Wyka. Rozprawa ukazała się drukiem po trzech latach i wyznaczała szlak młodopolskich zainteresowań młodego badacza. Kontynuowało go opublikowane w roku 1978 studium, a zarazem rozprawa habilitacyjna, o poezji Tadeusza Micińskiego Żywioł wyzwolony, a potem edycja Poezji tego autora (1980). We wstępie do tej ostatniej książki Prokop nazwał Micińskiego mianem „konkwistadora na morzu mroku”, podkreślał odrębność jego poetyckiego głosu na tle Młodej Polski, zwłaszcza w tomie W mroku gwiazd. Widział tam „manifest osobowości rozbitej, wydanej na pastwę żywiołów otchłani, a zatem rozpętanego żywiołu wyobraźni”
Pracy badacza literatury towarzyszyła – niełatwa zresztą do rozgraniczenia – aktywność krytyka literackiego. Teksty naukowe Prokop drukował w „Ruchu Literackim” i „Pamiętniku Literackim”, a krytyczne głównie w „Twórczości”. Te ostatnie weszły do jego pierwszej książki krytycznoliterackiej, Euklides i barbarzyńcy, która ukazała się w roku 1964.
Po stronie barbarzyńców
Książka Euklides i barbarzyńcy wzbudziła duże zainteresowanie. „Jest niewątpliwie pozycją o dużej wartości, stanowi nowe, syntetyczne spojrzenie na współczesną poezję europejską, spojrzenie, na jakie stać u nas krytyków bardzo niewielu”
Euklides i barbarzyńcyto klucz do przepaści, klucz do piekieł, gdzie poezja dzisiejsza coraz częściej zstępuje. Prokop dociera do istotności funkcji poezji, do tej jej nieustanności w uleganiu światu lub atakowaniu świata. […] Jednolitość wykładów jest imponująca w każdym zakresie, myślowym, formalnym, także stylistycznym […]. Prokop swoje uogólnienia filozoficzne wydobywa z tworzywa poezji, Jego książka ma lśnienie trwałe. […] Nie znam współczesnej polskiej książki o poezji, która by unaoczniała perspektywy rozleglejsze niż książka Prokopa
Z. Bieńkowski, Klucze [w:] tegoż, Poezja i niepoezja, cyt. za: „Kultura” (Warszawa) 1964, nr 46, s. 3. [27].
Podkreślając erudycję Prokopa, Jan Józef Lipski dodawał: „[…] nie w niej rzecz przecież, lecz przede wszystkim w bogactwie myśli, ujęć, celnych analiz”
Ciekawe też były nazwiska patronów, jakich szukano dla tego sposobu czytania literatury. Szymański wskazywał na kanadyjskiego krytyka ze szkoły mitograficznej, Northorpe’a Fry’a, Jan Józef Lipski na formalistę Romana Jacobsona, psychoanalityka Carla Gustava Junga i… psychologa-konserwatystę Zygmunta Wasilewskiego
Krytycznie za to debiut Prokopa ocenił bardzo wówczas wpływowy Artur Sandauer, walczący zresztą z całą ówczesną młodą krytyką, zwłaszcza z kręgu IBL. Euklidesa i barbarzyńców uznał za przykład krytyki irracjonalistycznej i zobaczył w niej „wyznanie wiary programowego irracjonalisty”
O ile podział poezji nowoczesnej na bieguny: „barbarzyński” oraz „euklidesowy” prowokował polemiki, o tyle nikt nie miał wątpliwości, że Prokop jest po stronie „barbarzyńców”. „Barbarzyńcy umieją jeszcze głosić prawdy zasadnicze: wskrzeszają stare mity, tworzą nowe. Prokop jest pod urokiem tych szamanów” – tłumaczył taki wybór Łukasiewicz
Euklides i barbarzyńcywpisywał się znakomicie w ważny w krytyce literackiej po Październiku 1956 roku nurt „okcydentalny”, a więc zainteresowany tym, co działo się i dzieje w literaturach zachodnioeuropejskich. Miał on oczywiście znakomite przykłady w polskiej krytyce literackiej XIX wieku i pierwszej połowy wieku XX: przypomnę Antoniego Sygietyńskiego, Władysława Jabłonowskiego czy Stefana Napierskiego. Pełnił ów nurt często funkcję informacyjną, ale także inicjującą nowe prądy w naszej literaturze. Pamiętać jednak trzeba, iż w okresie stalinowskim w kraju nastąpił zanik takiej krytyki – władza komunistyczna kazała krytykom raczej interesować się literaturą sowiecką, a zachodnią tylko w ujęciu demaskatorskim, obnażającym jej rzekomą estetyczną, artystyczną i zwłaszcza polityczną miałkość. Stąd ataki Tadeusza Borowskiego na Thomasa Stearnsa Eliota jako „[…] świadomego prowokatora, piewcy obskurnego średniowiecza, herolda imperializmu i chwały faszyzmu”
Prokop pisał o Eliocie i zachodniej literaturze już oczywiście w tonie zupełnie innym. Tak jak czynili to wówczas inni przedstawiciele popaździernikowego europeizmu: Zygmunt Bieńkowski we wspomnianym już zbiorze Piekła i Orfeusze, Andrzej Kijowski (Sezon w Paryżu) lub – nieco później – Leszek Elektorowicz (Zwierciadła w okruchach), Henryk Bereza (Doświadczenia z lektur obcych) czy Jerzy Kwiatkowski (Poezja bez granic. Szkice o poetach francuskich)
Zarazem Euklides… reprezentował charakterystyczny dla popaździernikowej krytyki poetyckiej, bo nią reprezentowała ta książka, nurt „wyobraźniowy”. Chodzi tu o tych krytyków, którzy w reakcji na poezję socrealistyczną, ale także polemicznie wobec dykcji awangardowej spod znaku Juliana Przybosia, wspierali lirykę wyzwolonej wyobraźni, kontynuującą zwłaszcza tradycję surrealistyczną. Spór anonsowała Rzecz wyobraźniKazimierza Wyki, wydana w roku 1959, rozpalił go Jerzy Kwiatkowski słynnym esejem-manifestem Wizja przeciw równaniu. Nowa walka klasyków z romantykami
Co ciekawe – po latach rekonstruując spór wokół tekstu Kwiatkowskiego, Agata Stankowska pominęła zarówno tekst Prokopa, jak i jego samego
Euklides… inicjował też późniejszą działalność przekładową Prokopa. Wyróżnić w niej należy tłumaczenia wierszy Hansa Magnusa Enzensbergera oraz Wystana Hugh Audena, przypomnieć wstępy do polskich wydań liryki Edgara Lee Mastersa, powieści Théophile’a Gautier i Jeana Geneta albo opowiadań Ambrose’a Bierce’a.
Bez wątpienia Euklides i barbarzyńcy przyiósł również szereg znakomitych interpretacji wierszy współczesnych, co potwierdzał przygotowany przez Prokopa wraz z Januszem Sławińskim zbiorowy tom Liryka polska. Interpretacja (1966). Krzysztof Dybciak nazwał go „dziełem przełomowym w naukowym pisaniu o utworze poetyckim”
Lekcja rzeczy, lekcja polskości
W pewnym sensie kontynuacją Euklidesa… była Lekcja rzeczy z roku 1972. Zamieszczone w tym tomie szkice znowu krążyły wokół poezji nowoczesnej, choć – co ciekawe – znalazły się tutaj także teksty poświęcone twórczości poetów barokowych, na przykład Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, Szymona Zimorowica, Daniela Naborowskiego. Byli oni jednak odkrywani w latach 60. niejako na nowo, na przykład jako prekursorzy klasycyzmu, w czym zasługę mieli Jarosław Marek Rymkiewicz, ale też Jan Błoński jako autor odkrywczej monografii o Sępie-Szarzyńskim. W Lekcji rzeczy krytyka interesowały z jednej strony „przyczynki do morfologii raju”, a więc rozmaite literackie marzenia o powrocie do zespolenia z naturą, które Prokop wyjaśniał naruszeniem równowagi duchowej człowieka nowoczesnego zanurzonego w cywilizacji technicznej:
To, co irracjonalne, co wiąże nas z naturą, z najgłębszymi podkładami podświadomości zbiorowej, poddane jest zbyt silnemu ciśnieniu aktywizmu, dyscypliny i rygoru zorganizowanego społeczeństwa dążącego do wytwarzania kosztem wysiłku. […] Ale im bardziej naruszona jest równowaga, tym bardziej rośnie pragnienie jej przywrócenia. Rozwojowi cywilizacji zawsze towarzyszy pragnienie powrotu do natury
J. Prokop, Lekcja rzeczy, Kraków 1972, s. 6–7. [49].
Krytyk w ciekawy sposób opisywał fenomeny takie jak sztuka naiwna, poezja Leśmiana czy Zegadłowicza, czego kontynuacje odnajdywał u współczesnych mu autorów: u Jerzego Harasymowicza i Tadeusza Nowaka.
Drugim tematem książki z 1972 roku była tytułowa „lekcja rzeczy”, a więc zmiana postrzegania przedmiotów w najnowszej poezji. „Rzeczy, które dla poprzedniego pokolenia były znakami, symbolami odsyłającymi do innej rzeczywistości, cieniami idei, ujawniły swą samoistność: okazało się, że z królestwa egzystencji nie ma idei”, pisał Prokop
W latach 70. XX wieku Prokop zaczął występować również w roli pisarza, a konkretnie poety i nowelisty. Wydał tomy wierszy Czaszka Guliwera(1971) oraz Moja ziemska podróż (1978), a także zbiory opowiadań Ostatni rok życia i śmierć Kruszynki Reneville (1976) i Piękna Węgierka (1978). Na przełomie lat 1917/1972 roku zaangażował się w nieudaną próbę stworzenia w Krakowie miesięcznika literackiego „Ateneum”
Nic więc dziwnego, że stał się przedmiotem zainteresowania Służby Bezpieczeństwa, która „rozpracowywała” Prokopa w związku z kontaktami z paryską „Kulturą” oraz wydawnictwami nielegalnymi
Jan Prokop – od kilku tygodni w jego domu przebywa grupa młodych Amerykanów, niektórzy z nich mają w niedługiej przyszłości podjąć pracę na placówkach dyplomatycznych USA w Polsce. Prokop ma za zadanie wprowadzenie ich w problematykę opozycji politycznej w Polsce. W tym celu zwracał się do mnie o dokumenty opozycji wydane w języku angielskim […]
Cyt. za: E. Zając, H. Głębocki, „Ketman” i „Monika” – żywoty równoległe, „Aparat Represji w Polsce Ludowej 1944–1989” 2005, nr 1–2, s. 204. [57].
Szczególna przygoda żyć nad Wisłą wprowadziła nową problematykę w krytyce literackiej Prokopa. Już nie poezja nowoczesna, już nie Młoda Polska, ale romantyzm ciekawił go najbardziej, co zresztą wpisywało się w swego rodzaju „zwrot romantyczny” w kulturze polskiej lat 70. i 80 XX wieku. Julian Kornhauser zauważał, iż romantyzm jest przez Prokopa traktowany jako źródło „polskich zachowań na scenie historii […] podstawowych gestów narodowych, kompleks uwidaczniający z całą mocą niewyleczalną chorobę polskiego organizmu, otwartą księgę, w której zapisane zostały wszystkie tematy powtarzanych co trochę dyskusji”
Śpiew kapłana i skrzek błazna, oba konieczne, gdyż drwina błazna odbiera kapłanowi napuszoną teatralność, wyziębłą formę nieautentycznego gestu, wiara zaś kapłana odbiera błaznowi jego grymas nihilizmu i rozpaczy. Tak więc nauczywszy się podejrzliwości, nie zgubiliśmy nadziei. Niewiara podtrzymuje naszą Wiarę. Jakże tu nie wątpić w szczególną przygodę, w szczególną Łaskę bycia Polakiem
J. Prokop, Szczególna przygoda żyć nad Wisłą…, s. 20. [60].
Tez tych Prokop dowodził, omawiając literackie „stereotypy” wyobraźni zbiorowej, na przykład ułana, więzienia, domu, matki-Polki. Twierdził, iż polskość jest dla Polaka problematyczna, „jest „najkruchszą substancją” i „zadaniem do podjęcia, a nie zasadą niepodległą zniszczeniu”
Po powrocie do kraju w roku 1987 Prokop nawiązał – do roku 1990 – współpracę z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, a następnie z Wyższą Szkołą Pedagogiczną w Krakowie (obecnie Uniwersytet Pedagogiczny). W roku 1993 uzyskał tytuł profesora. W tym samym roku ukazał się tom Universum polskie, w pewnej mierze kontynuujący zagadnienia poruszane w Szczególnej przygodzie…
Intelektualna „akcja” Universum… rozgrywała się w trójkącie: literatura, wyobraźnia zbiorowa, mity polityczne. Kolejne rozdziały książki odtwarzały „[…] proces budowania polskiej świadomości narodowej, szczególnie w wieku XIX”
Egzegeza narodowych „mitów” i „stereotypów” ukształtowanych przez dziewietnastowieczną literaturę, choć sama w sobie niezwykle ciekawa, była jednak dla Prokopa sposobem interpretowania współczesnych dylematów politycznych. Mit, przypominał autor Uniwersum…, dostarcza kluczy do rozumienia teraźniejszości i nie dziwimy się, gdy Prokop uświadamiał, jak silnie „zmitologizowane” jest nowoczesne myślenia polityczne. Równocześnie interpretacja narodowej mitologii była dlań pretekstem do rozważań nad patriotyzmem i nad szczególnym sensem bycia Polakiem.
Jego myślenie o polskich mitach toczyło się w opozycji wobec dwu typowych sposobów rozumienia „stereotypu” narodowego: „uniwersalizmu nacjonalistycznego” z jednej strony i „uniwersalizmu laickiego” z drugiej. Nacjonalizm absolutyzuje relatywną w istocie wartość mitu narodowego. Nie potrafi i nie chce uznać faktu istnienia „obcej” mitologii. Bałwochwalczo czcząc narodowe „stereotypy”, tworzy nieuchronnie odmianę religii politycznej, której Prokop przeciwstawiał się z powodów pragmatycznych i etycznych. Co więcej, podkreślał on, że bezkrytyczna apologia mitu staje się paradoksalnie początkiem jego obumierania. Daleki był jednak od apologii „uniwersalizmu laickiego”, który bywa częstą konsekwencją ucieczki od nacjonalizmu. W niechęci do narodowych różnorodności dostrzegał echa oświeceniowych, jakobińskich utopii. Jego sprzeciw budziła więc kryjąca się pod ideą kultury europejskiej wizja abstrakcyjnego człowieka „w ogóle”, wykorzenionego i niezadomowionego w kulturze narodowej.
Tym „fałszywym” uniwersalizmem Prokop przeciwstawiał w Universum polskim chrześcijańską wizję ojczyzny. Odwołując się do myśli niemieckiego filozofa Johanna Gottfrieda Herdera, krytyk podkreślał, że „narodowe” należy postrzegać jako wartość podporządkowaną temu, co „boskie”, w nim uzasadniającą swe istnienie. Obywatelem świata mogę być tylko wówczas, gdy zrozumiem, kim jestem tu i teraz; kiedy poznam miejsce, z którego patrzę na świat. Być pełną osobowością,to być zakorzenionym w określonej tradycji kulturowej o charakterze narodowym. Narodowe uniwersum symboli „nie jest [więc] jedynym ani najważniejszym, w którym istnieję jako homo symbolicus, ale jest domem – miejscem zakorzenienia, z którego wyruszam w świat”
Narodowy „mit” jest w takiej perspektywy wartością jednocześnie daną i zadaną. Staje się szczególnym dziedzictwem, które można postrzegać jako wezwanie czy też zadanie. Być członkiem narodu, to partycypować w sposób świadomy w universum narodowych symboli, czynić je przedmiotem własnej troski i odpowiedzialności. Taką troskę i odpowiedzialność Prokop dostrzegł nie tylko u obrońców mitu, ale i u ich kontestatorów. Podkreślał, że tylko poprzez nieustanny dialog wewnątrz narodowej mitologii broni się ją przed śmiercią. Dialog ten ma wszakże swe granice, były nimi w oczach Prokopa: nacjonalizm i nihilizm.
Eseistyczna tonacja Universum… dobrze podkreślała dramatyczny charakter bycia Polakiem. Ojczyzna, polskość to przecież nieustająca próba, niekończący się wybór, ale i wciąż zagrożona wartość. Recenzentka „Ruchu Literackiego” pisała: „Obiektywnemu spojrzeniu [Prokopa – M.U.] na polską literaturę towarzyszy niezmienna obawa przed utratą jej oryginalności i odrębności, którym zagrażają idee kulturalnej unifikacji Europy”
„Wszechstronne akcje polemiczne”
Po roku 1998 krytyk wszedł do środowiska krakowskiej „Dekady Literackiej” i przez kilka lat należał do redakcji tego pisma. Publikował też w „Arce”, a potem w powstałych w 1995 roku konserwatywnych „Arcanach”, z którymi był najmocniej związany. Zapewne wynikało to z krytycyzmu, ale i niepokoju, z jakim obserwował brak pogłębionego intelektualnie rozrachunku z PRL i dziedzictwem komunizmu, ale i tego, że: „Dzisiaj historię epoki piszą – a więc formują pamięć zbiorową – jakże często spadkobiercy owych elit – dzieci Targowicy – mniej lub bardziej uwikłani w to czego dokonali w odległej przeszłości, jeśli nie oni sami to ich ojcowie”
W efekcie powstał swoisty siedmioksiąg, który inicjował wydany w roku 1994 zbiór szkiców Wyobraźnia pod nadzorem, Z dziejów literatury i polityki w PRL, a kontynuowały tomy Pisarze w służbie przemocy, Sowietyzacja i jej maski, Lata niby-Polski, Klerk i diabeł, Ethnos i Caritas, Od Robespierre’a do Lenina. Cykl ten wpisywał się w podejmowane wówczas analizy postaw polskiej inteligencji wobec komunizmu, zwłaszcza tej jej części, która poparła sowietyzację Polski. Zastanawiali się nad tym Jacek Trznadel, Wiesław Paweł Szymański, Bohdan Urbankowski czy Stanisław Murzański. Jak zauważał Jacek Kopciński, oryginalność analiz Prokopa polegała na tym, iż niechętnie wchodził on w rolę prokuratora czy nawet nauczyciela, częściej stając się swego rodzaju kontrolerem pamięci, którego interesują „zawiłe ścieżki wiodące do kolaboracji”
[…] koncentrując się na zdarzeniach, zjawiskach, problemach, rzadziej – na osobach, analizując fragmenty ideologii i zbiorowych mitologii, czytając znaczące dzieła i propagandową publicystykę, nie pisze historii PRL-u. Raczej próbuje przeniknąć jej wewnętrzny mechanizm […]. Szuka „przyczyn”, bada „motywacje”, śledzi „zbieżności”, pyta o „skutki”. Przede wszystkim chce zrozumieć, choć jednocześnie zaznacza, że zrozumienie „nie równa się oralnej akceptacji” omawianego zjawiska
Tamże. [68].
Dybciak określił „siedmioksiąg” Prokopa mianem „wszechstronnych akcji polemicznych”, wymierzonych w nihilizm tak komunizmu, jak postmodernizmu i zarazem broniących określonych wartości
PRL-owscy administratorzy kultury […] zdawali sobie doskonale sprawę z ważności kontroli nie tylko nad myśleniem, ale jeszcze bardziej nad sferą obrazów i wyobraźni. Nie wolno było zostawić tej dziedziny bez nadzoru: stąd niezwykły pomysł, wzorowany na polityce kulturalnej pierwszych bolszewików, sui generis upaństwowienia wyobraźni, aby snadź nie wyrwała się, bezpańska, na swobodę
J. Prokop, Wyobraźnia pod nadzorem. Z dziejów literatury i polityki w PRL, Kraków 1994, s. 10. [72].
Aktualność, ale i „skandaliczność” książek Prokopa polegała na tym, że wskazywały one, iż korzenie umysłowego i moralnego zagubienia „nowej, «ludowej» polskiej inteligencji po roku 1989 tkwiły w epoce stalinowskiej”
Dla porządku należy jednak dodać, iż w roku 2003 Prokopa uhonorowano prestiżową Nagrodą imienia Kazimierza Wyki. W przemówieniu wygłoszonym z tej okazji laureat kreślił zresztą ponury obraz krytyka na wieży Babel, w jakiej to sytuacji znalazł się ów krytyk na początku XX wieku. Składały się na nią blokada informacyjna wynikająca ze skrajnej polityzacji oraz ideologizacji życia intelektualnego po roku 1989, komercjalizacja oraz rozpad wspólnoty komunikacyjnej na szereg niekompatybilnych języków.
Stąd powolny zanik krytyki, upadek krytyki w sensie merytorycznej prezentacji i oceny tego, co twórcze. Coraz rzadziej trafiamy na krytykę bezinteresowną, krytykę jako ciekawość nowych pomysłów, nowych odkryć literackich bez względu na ich przynależność dla takiej czy innej sekty, do takiej czy innej firmy lub holdingu. Dzisiaj krytyk staje się zwykłą reklamą produktu, po prostu reklamą nowej generacji lodówek albo telewizorów, albo kuchenek gazowych
J. Prokop, Krytyka na wieży Babel, „Nowa Dekada Literacka” 2003, nr 3–4, s. 44. [75].
Ostatecznie jednak Prokop swój wywód kończył wyznaniem wiary „[….] w taką wspólną płaszczyznę, w taki wspólny teren, na którym tocząc spory, negocjując, współpracując mogliby się spotkać różni z różnymi…”
Klerkizm, personalizm, egzystencjalizm i eseizm
Jak widać, krytyka Jana Prokopa krążyła wokół trzech zasadniczych zagadnień: europejskiej, a potem polskiej poezji nowoczesnej w latach 60. i na początku lat 70. XX wieku, polskiej literatury romantycznej, głównie prozy, w latach 80. wieku XX oraz pisarzy w okresie stalinowskim w latach 90. wieku XX i w pierwszej dekadzie wieku XXI. To zresztą niejedyne tematy, które ciekawiły autora Lekcji rzeczy, bo przecież pisał on – przykładowo – o krytyce, prozie Nowej Fali, a w ostatnich książkach o tożsamości kultur europejskich i Europy jako takiej.
Gdzie szukać jedności tego dzieła?
Być może we wspominanej już kilka razy wcześniej postawie krytycznej. Prokop nazwał ją kiedyś, pamiętamy, mianem chuligańskiej, ja nazwałbym ją raczej mianem kontestatorskiej, polemicznej, a najchętniej: klerkowskiej. Klerk to intelektualista niezależny, zdystansowanego zwłaszcza wobec ideologii politycznych, ale też zbiorowych mód umysłowych. To ktoś myślący na przekór opinii większości. Kimś takim był w krytyce polskiej Karol Irzykowski. Prokop się nań nie powoływał, ale jego strategia może być łączona z takim modelem funkcjonowania w przestrzeni literackiej
Z perspektywy roku autor Lekcji rzeczy wyznawał jednak:
Zawsze mnie intrygowało audiatur et altera pars – wysłuchać drugiej strony, zobaczyć problem od tyłu, a siebie cudzym okiem. Zachodnia cywilizacja tym się karmiła. Chrześcijańskim „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. A więc wysiłkiem – a przynajmniej próbą takiego wysiłku – przezwyciężenia własnych ograniczeń
Rodzina, Polska, Europa…, s. 605. [78].
Ów chrześcijański a zarazem hermeneutyczny fundament krytyki Prokopa jest bez wątpienia bardzo ważny, choć przecież nie ma on charakteru deklaratywnego, zwłaszcza w tekstach z lat 60. XX wieku. Dybciak precyzował, iż chodziłoby raczej o postawę radykalnego personalizmu, akcentującego autonomię osoby ludzkiej i chrześcijański uniwersalizm; polemicznego wobec zjawisk, które owej autonomii oraz uniwersalizmowi zagrażają
[…] osobowość związana jest z wolnością. Człowiek posiadający wyraźną osobowość pragnie myśleć i postępować według własnej woli. Z drugiej strony wolność wspiera osobowość, rozwija się wtedy, gdy myślimy i postępujemy, jak chcemy. Stajemy więc wobec elementów sprzecznych: człowiek winien być zintegrowany i winien mieć własną osobowość
J. Leclercq, Katolicy i wolność myśli, tłum. J. Prokop, Kraków 1964, s. 240. [82].
Nie kłóci się chyba z tym opinia Wiesława Pawła Szymańskiego, który po wydaniu Euklidesa… łączył Prokopa z egzystencjalizmem, albowiem: „hasło egzystencjalizmu zostaje w jego szkicach wywołane niejako automatycznie – wynika z prób głębszego przyjrzenia się «poetyce ciemności», podświadomości[…]”
Obok postawy tak rozumianego indywidualizmu jednolitość dziełu krytycznemu Prokopa nadaje także zainteresowanie wyobraźnią: indywidualną oraz zbiorową, co sygnalizowałyby takie powracające słowa-klucze tej krytyki jak archetyp, mit czy symbol. Krytyk szukał ekspresji wyobraźni najpierw w poezji nowoczesnej, potem w literaturze polskiej XIX wieku, by wreszcie opisywać fenomen wyobraźni nie tyle wyzwolonej czy nawet wyzwalającej (Polaków), ile zniewalanej, a nawet upaństwowionej. Kategoria wyobraźni okazywała więc użyteczność i funkcjonalność badawczą, ale także ambiwalencje i aktualność. Z twórczości krytycznej Prokopa wynikałaby więc następująca lekcja:
Energie mitów i archetypów są konieczne do trwałego bytowania jednostek i ludzkości. Stają się jednak niebezpieczne, gdy wyzwalają się spod kontroli etyki, krytycznego rozumu, pamięci przeszłych doświadczeń. Przeradzają się czadem w mitologie polityczne, świeckie pseudoreligie. Z drugiej strony niekontrolowany rozum tworzy utopie i praktyki totalitarne
K. Dybciak, Personalistyczna krytyka literacka…, s. 295. [86].
Bez wątpienia Prokopowe lekcje wyobraźni dotyczyły tego okresu w dziejach kultury polskiej i europejskiej, który nazywa się dość powszechnie nowoczesnością. Rozpoczyna się ona wraz z wybuchem Rewolucji Francuskiej 1789 roku, a skutki tej rewolucji (i zrodzonej z nią nowoczesności) krytyk opisywał na przykładach czerpanych z literatury wielu krajów i wielu okresów literackich, cały czas widząc je w szerokim horyzoncie historycznym, filozoficznym, politycznym, a z biegiem lat także autobiograficznym. Dzięki temu stworzył panoramiczny, a więc rozległy, różnorodny i erudycyjny obraz nowoczesnej literatury polskiej na tle kultury europejskiej.
Pisarstwo Prokopa spaja wreszcie pewna specyficzna, eseistyczna strategia czytania literatury. Widać to było już w Euklidesie…, który to tom Szymański nazwał „intelektualnym sztambuchem eseisty”
[…] Prokop angażuje się omawiane przez siebie zjawisko. Z pozycji krytyka niemal w każdym szkicu przechodzi na pozycję czytelnika, oczywiście wrażliwego bardzo i z całym bagażem współczesnej wiedzy krytykowi przynależnej
Tamże, s. 182. [88].
Do tego dochodził styl, korespondujący z „poetyką ciemności” opisywaną przez krytyka w latach 60. XX wieku, cechujący się asocjacyjnym, meandrycznym, dygresyjnym sposobem rozumowania: „Ma się wrażenie, że autor nie wie czasami, co będzie w następnym akapicie, nie wie nawet, co przyniesie następne zdanie”
Ów eseizm w późniejszej twórczości Prokop będzie zaznaczał się kumulowaniem pytań, które wyrażały rozterki autora, ale też często niechęcią do stawiania rozstrzygających tez. Znamienne były: postępująca fragmentaryzacja jego tekstów, budowanych z licznych i przy tym krótkich części, sygnalizująca być może niechęć krytyka do systematycznego i wyczerpującego wykładu oraz pragnienie zaznaczania pewnych problemów niż – znowu – ich wyczerpywania. Zresztą już recenzent Lekcji rzeczynarzekał: „Znakomicie niekiedy zarysowane problemy aż proszą się o szersze potraktowanie”
Jednakże w tekstach Prokopa chwalono sztukę syntezy, umiejętność widzenia literatury w związku z całością kultury i egzystencją jednostki
W eseju O historii Prokop wyraźnie oddzielał krytykę literacką od nauki od literatury oraz historii literatury. Pierwsza, twierdził, jest „sztuką przekonywania”, „stoi pod znakiem retoryki”, jej ulubioną figurą stylistyczną jest hiperbola. Łączył ją z esejem: „Od krytyka eseisty oczekujemy olśnień, paradoksów, nie dowodów. Jest on dzieckiem barokowych retorów, pomniejsza albo wyolbrzymia, szydzi albo wielbi”
P.S. Niniejszy wstęp skończyłem w grudniu 2022 roku. Jan Prokop zmarł 18 grudnia 2023 roku.
Książka Macieja Urbanowskiego o Janie Prokopie ukaże się w drugim kwartale 2024 roku w Bibliotece Krytyki Literackiej.