Nowy Napis Co Tydzień #084 / Dziennik win
Karol Samsel jest poetą, literaturoznawcą, doktorantem filozofii oraz doktorem habilitowanym nauk humanistycznych związanym przede wszystkim z Ostrołęką i Warszawą. Od pewnego czasu pracuje nad swego rodzaju opus magnum, czyli wieloczęściowym poematem Autodafe. Dlaczego używam stwierdzenia: „swego rodzaju” – za którym my, humaniści, nader często się ukrywamy? Przyczyna jest prosta: Samsel w momencie pisania Autodafe 3 miał tylko 32 lata. Trudno więc przewidzieć, co zdoła jeszcze dokonać w polskiej poezji. Właściwie w momencie, kiedy w moje ręce wpadła trzecia część poematu ostrołęckiego poety, powoli zbliża się premiera Autodafe 4.
Co oznacza tytułowe autodafe? To zapomniane dziś słowo oznacza bądź to wyznanie winy, bądź to wyrok na heretyku, bądź to samospalenie. Oczywiście upraszczam, ponieważ auto da fé ma w słowniku więcej definicji. Chodzi mi jednak o odkrycie istoty tytułowego słowa, organizującego nie tylko recenzowany tomik, lecz także cały poemat. Sam Samsel w rozmowie z Damianem Romaniakiem mówił tak: „Autodafe to stos dla mnie samego, stos dla pisarza, stos dla jego doświadczeń moralnych, podkreślam, że biografia jest przede wszystkim tworzywem i nie jest to poemat autobiograficzny”
Z jakiego to materiału jest sukienka mojej studentki, której
imienia nie pamiętam? Czy wolno mi określać ją: Pasikow-
ską, skoro pisze licencjat, próbując desperacko nazwać: ro-
mantyczny pierwiastek Psów oraz: Psów II. Ostatniej krwi
Pasikowskiego? Oczywiście, że nie. Powinienem dociekać
długo, czy rozmawiam z Sandrą czy Weroniką – nawet jeś-
li UsosWeb nie publikuje w systemie żadnych zdjęć moich
słuchaczek. Jednak tego nie robię […]K. Samsel, „Autodafe 3”, Bezrzecze 2020, s. 6. [2].
Wbrew pozorom to bardzo mocne otwarcie. Podmiot zdaje się brutalnym przede wszystkim względem siebie, rozlicza się z niedopełniania obowiązków, z powinności, które sam sobie nałożył, a których nie jest w stanie wykonać. Jednocześnie w istocie opowiada on o świecie oraz uniwersytecie. Gdzieś na granicy systemu lokuje się przecież istniejący człowiek – studentka, której Samsel, jako wykładowca literatury i nauczyciel akademicki, powinien poświęcić wiele uwagi, skupić się na wsparciu jej rozwoju. Tymczasem dla Samsela ważniejsze od twórcy staje się tworzywo, od nauczania – spełnienie biurokratycznego obowiązku. To brutalna refleksja nie tyle o samym nadawcy, co o systemie, który współtworzy. Symbolem tego systemu jest przecież „UsosWeb”, który wie wszystko, ale nie zawiera najistotniejszych informacji. Człowiek w tym systemie funkcjonuje na zasadzie reprezentacji, stanowi on jedynie zbiór pewnych danych czy śladów w pamięci. Reprezentują go oceny czy tytuł pracy licencjackiej, jednostka w tak skonstruowanym systemie właściwie się nie liczy. Nieważne – czy to Sandra, czy Weronika; ważne jest, czy napisała pracę licencjacką i czy jest pilną studentką. Już w tym miejscu ujawnia się, że poemat Samsela to wyrzut sumienia. Kawałek dalej podmiot mówi wprost:
[…] Nienawidzę świata – studen-
ci świat kochają – są jego emisariuszami (młodzi mężczyźni)
lub emanacją (młode kobiety). Stąd nieuczciwa i spłaszczona
opinia o sobie samym, że nienawidzę studentów, gdy – kryję
w rzeczywistości w sobie do ś w i a t a nienawiść – za: figową
przesłoną humanistycznego zaangażowania […]Tamże. [3].
Wyrzut sumienia ma prowadzić wręcz do autorefleksji i autoanalizy. Podmiot jest w tym dążeniu jak Leon Płoszowski z Bez dogmatu, który swój czas poświęca na autoanalizę, nie prawdziwe życie. Życie jest odnajdywaniem tropów. Autodafe 3 jest tych tropów pozostawianiem. Mamy więc refleksje filozoficzno-literaturoznawcze. Bardzo mocno grają tu Norwidowskie fałsze (nie wiem, czy w zamierzeniu autora miały być fałszami, a jeśli tak, to na ile). Rozstrzelony świat i swoista interpunkcja zwracają uwagę na słowa, które Samsel chce falsyfikować. Humanistyczne zaangażowanie to blaga, samousprawiedliwienie, zasłona, za którą kryje się humanista. Zasłona, która boleśnie odciska się w słowach. Za tą zasłoną zawsze jest jakieś „ja”. W Autodafe 3 czytamy: „cywilizacja interpretacji, wpierw wyrywa żądło, potem dekon- / struuje, nie zaś krzyczy rachitycznie i wali się w lniane piersi”
Jest w tym także wyraźny wymiar sowizdrzalski, opierający się na płataniu językowych figli. Jeśliby potraktować to, co mówi autor szczerze i bez cienia ironii, to jego dzieło byłoby przerażające. Czytamy na przykład takie słowa:
[…] Że nie masturbuję się w zakładzie,
do którego wchodzą jeden po drugim Moi Studenci, nie ozna-
cza, że jestem seksualnie wyciszony […]Tamże, s. 13. [5].
Samsel wyraźnie bawi się sensami, maskuje je. Uważam wręcz, że siłą tego poematu jest mierzenie się ze słowem, owszem, prowadzące czasem do nie w pełni zrozumiałego słowotoku. Autor miesza, używa wieloznacznych pojęć, cytuje, trawestuje, a swoją twórczość umieszcza gdzieś pomiędzy. Bawi się, jak wtedy, gdy powiada: „Nie żyje Bóg Marka Słyka”
Całość opatrzona jest mottem z Gustawa Herlinga-Grudzińskiego: „Jestem zdania, że istnieje pewna nieprzekraczalna granica tego, co wolno ludziom powiedzieć o ludziach”. I w moim odczuciu Samsel mówi przede wszystkim o człowieku, o pojedynczym człowieku, boleśnie doświadczającym świata. Jego Autodafe 3 jest skądinąd błazeńskim, sowizdrzalskim poszukiwaniem własnej istoty – kształtującej się spośród innych istot. Tyle tylko, że Samsel jest świadomy, że „ja” samo w sobie nie istnieje, ledwie konstytuuje się z tego wszystkiego, co dookoła. I choć dominuje w całym tomiku, wisi nad wszystkim, pojawia się znikąd i z pozoru donikąd prowadzi, to w gruncie rzeczy buduje się je z niejednostkowych doświadczeń. Można powiedzieć – z wielką dozą prawdopodobieństwa, graniczącą nieomal z pewnością – że wszystko, co mówi Samsel-poeta, zostało już powiedziane i doskonale zdaje sobie z tego sprawę Samsel-literaturoznawca. A przecież odwołuje się i powraca do swoich autorów, prowadzi „niemy” dialog. Zwraca się do swojego studenta Lubosza, jak gdyby chciał go skierować do poszukiwań prawdy.
Autodafe 3 – jakby to banalnie nie zabrzmiało – jest dziennikiem podróży w głąb siebie. Tomik, jak informuje Samsel na jego końcu, powstawał między 22 października 2018 a 8 kwietnia roku następnego. Utwory zostały napisane w bardzo ściśle określonym przedziale. Ponadto odwołują się do autentycznych wydarzeń z życia Samsela, takich jak prowadzone przez niego seminarium licencjackie czy praca nad numerem „eleWatora” poświęconym Elizabeth Bishop. Do tego poszczególne części są dedykowane osobom, które poeta dobrze zna, na przykład związanym z warszawskim literaturoznawstwem (Gronczewski, Rzońca, Pyda, Libich).
Wszystko, co Samsel mówi w tym poemacie, mówi zza odprysków życia, codzienności. Niejako konfrontując swoją wiedzę z rzeczywistością, świat jest tutaj tkany z żywiołu poezji oraz literaturoznawstwa, które przenikają się i konfrontują z realnością. Jak we fragmencie:
Rozmawiamy o staranowaniu karetki – przez pociąg TLK „Artus”
na przejeździe kolejowym w Puszczykowie, tak jak dyskutowaliś-
my o magiczności palenia książek w Gdańsku. Czasami, w rzeczy
samej: niezawodna, nasza sprawozdająca polskość dociera do roz-
brajającego archipelagu i uśmiechamy się na widok cierpienia (je-
go literackości) […]Tamże, s. 42. [7].
Codzienne wydarzenia mają prowadzić do głębszych refleksji. Samsel pisze u progu własnej przemiany, zbliża się przecież do granicy roku Chrystusowego. Z jednej strony mówi o depresji, z drugiej zaś dopowiada rozbrajająco: „Nie boję się już panicznie chorób duszy, ale – ciała”
Odnajdziemy tutaj odłamki życia, opowieść o codzienności takiej, jaką jest – nierzadko dojmującej, smutnej, ale również w znacznym stopniu wyolbrzymionej, spotwornionej, ubranej w camp i blagę, wreszcie zakrytej słowami, a nawet słowotokiem. Na przykład:
do Nairobi. To nieprawda. Nie jestem
jestem, który nie jestem. Nie – jestem
jestem, który jestem. Nie jestem – nie
jestem
Tamże, s. 50. [9].
Teoretycznie Samsel mierzy się tu z biblijnym określeniem Boga, którego przez szacunek nie można nazywać imieniem. W powyższym wyimku człowiek zostaje skontrastowany z Bogiem, może zajmuje jego miejsce. Cytat ten oddaje rozterki współczesnych ludzi próbujących odnaleźć swoje miejsce we wszechświecie. Co ciekawe, poemat zamyka afirmacyjne stwierdzenie: „jestem”. To ono, choć pozornie zaprzeczone, zamyka całość.
Jeśli Autodafe 3 jest spisem win, to jego źródłem jest codzienność. W takim ujęciu trwanie jest największą winą człowieka i Samsel świetnie to rozkodowuje.
Kończąc, chciałbym wspomnieć, że mówi się, iż Samselowska fraza Autodafe jest eseistyczna, powiedziałbym raczej – gęsta, kryjąca się za żywiołem języka. Więcej hermetyczna, co sygnalizuje sam tytuł, niewiele mówiący większości użytkowników współczesnej polszczyzny. Eseizacja poezji, w moim odczuciu, wynika niejako z dziennikowej formy tego tomu. Tomu, który – dodajmy – jest jednym z ważniejszych zbiorków wydanych w 2020 roku.
Oczywiście Autodafe 3 to nieprosta opowieść i z pewnością nie jest to opowieść dla każdego. Rzekłbym wręcz: to opowieść dla niewielu. Czy to oznacza, że nie warto się z nią zmierzyć? Nie, oznacza to jedynie, że do tego starcia warto się odpowiednio przygotować. Próba ta może się okazać wdzięczną peregrynacją. Z Samselem lub wbrew niemu.
K. Samsel, Autodafe 3, Wydawnictwo FORMA. Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Bezrzecze 2020.