Nowy Napis Co Tydzień #093 / Sztangiści
W latach 80. stałem w kolejkach. Niemal za wszystkim. Szukałem pasty do zębów, chodząc od kiosku do kiosku, w sklepach niczego nie było. Prawie. Sól. Marne cukierki. Makaron. Partia przedstawiała nowe plany gospodarcze, ale na horyzoncie nie pojawiała się zmiana. Niemniej była to pora mojego dzieciństwa, przez co szczęśliwa. Dzisiaj sklepy są pełne jedzenia, może czasem brakuje truskawek czy wiśni. Kryzys dzisiaj wygląda inaczej. Ale jest, przybrał jedynie odmienne formy, innymi narzędziami wykrawa swój krwiobieg. Wiem, że doświadczam i widzę go nie jako jedyny, ale wiem również, że wielu ludzi nie doświadcza go i nie widzi wcale. Tak było zawsze: każda epoka, każdy rok mają swoje demony, każdy człowiek w życiu ma swoją opresję. Swoją ciemność. Ciężar.
Chciałbym przyjrzeć się i pokrótce ocenić, co stanowiło ciężar dla czterech wybranych poetów Nowej Fali, co przez pewien czas doskwierało im do tego stopnia, że zrobili to, co poetom przystoi: przemienili swoje życiowe i artystyczne upiory w wiersze. Tam okiełznali je, mało tego, pokazali, że bestie mają wprawdzie naturę wszechobecną i uporczywie dają się we znaki, ale można je pokonać. A przynajmniej: przeciwstawić się im.
*
Adam Zagajewski w tomie List. Oda do wielości z 1983 roku zamieścił wiersz zatytułowany Wiersze o Polsce:
Czytam wiersze o Polsce pisane
przez obcych poetów. Niemcy i Rosjanie
mają nie tylko karabiny, lecz także
atrament, pióra, trochę serca i dużo
wyobraźni. Polska w ich wierszach
przypomina zuchwałego jednorożca,
który żywi się wełną gobelinów, jest
piękna, słaba i nierozważna. Nie wiem,
na czym polega mechanizm złudzenia,
ale i mnie, trzeźwego czytelnika,
zachwyca ten baśniowy, bezbronny kraj,
którym żywią się czarne orły, głodni
cesarze, Trzecia Rzesza i Trzeci Rzym.
Czytam i widzę liryczne przedstawienie fantazji snutych najpewniej przez wrogów, oprawców, którzy postrzegają Polskę jako kraj baśniowy, a więc nieistniejący w sferze rzeczywistej. Mają bowiem „nie tylko karabiny”, ale także „dużo wyobraźni”. Polska wydaje im się „piękna, słaba i nierozważna, Polska w ich wierszach / przypomina zuchwałego jednorożca, / który żywi się wełną gobelinów”. Została usztuczniona, przesłonięta łzawą draperią, przez co w oczach obcokrajowców straciła powagę i szacunek. Nikt nie żywi uznania dla kiczu, niemniej Zagajewski namalował ten ckliwy landszaft z premedytacją.
Z przywołanymi na początku utworu iluzorycznymi kadrami zderza się spojrzenie „trzeźwego czytelnika”. Ów wprawdzie nie wie, „na czym polega mechanizm złudzenia”, wszelako jest świadomy, że ma do czynienia ze złudzeniem, warto nadmienić, że wyjątkowo pociągającym, i że istnieje mechanizm odpowiedzialny za jego projekcję. Mimo to sam nie daje się ponieść nadmiernej fantazji. Zdolny do zachwytu, doceniający piękno, wykazuje również roztropność spojrzenia i uprzytamnia sobie, że owym „bezbronnym krajem”, idylliczną na pozór krainą, żywią się „czarne orły, głodni / cesarze, Trzecia Rzesza i Trzeci Rzym”. Tutaj rządzi racjonalny rozrachunek, niewyimaginowane sentymenty.
Istnieje jeszcze jeden sposób lektury i należy go uwzględnić. Otóż pojawiający się w wierszu Zagajewskiego Niemcy i Rosjanie to ludzie dobrzy i empatyczni (to nie wrogowie – wrogami są państwa). Patrzą na wyidealizowany kraj przez romantyczne kryteria czy okulary. Symbole niewinności (Jednorożec uwięziony z tapiserii w Muzeum The Cloisters w Nowym Jorku) oraz zbrodni (czarne orły z herbarzy polskich sąsiadów) narzucają wizję, która fałszuje rzeczywistość, wysysa bowiem krew z realności. W rezultacie powstaje świat legendarno-baśniowy, a jemu ulega się szybko i łatwo. Warto przypomnieć, że tom, z którego pochodzi powyższy wiersz, powstał już po stanie wojennym, ponadto został napisany z perspektywy emigranta. Zagajewski, chociaż niezbyt szczególnie represjonowany, nigdy nieinternowany, wyjechał z kraju do Francji, ale w poezji nie przestał pamiętać o Polsce. Być może ciążyła mu właśnie ta pamięć. Na obwolucie jego Wierszy wybranych, wydanych w 2017 roku, Susan Sontag zapisała: „Zagajewski nie jest estetą. W poezji obowiązuje wyższa miara: »Biada pisarzowi, który stawia piękno ponad prawdę«”. Być może więc – różne są bowiem w życiu ciężary – Adamowi Zagajewskiemu ciążyło piękno.