Grafomania
Tekst pochodzi ze zbioru Notatki do całości.
Trwożyło mnie niegdyś słowo „grafoman”. Widziałem, jak wypowiadali je starsi koledzy po piórze. Ich ściągnięte twarze wyrażały lekceważenie i pogardę. Byli przekonani o własnej wyższości. Od tamtego czasu nauczyłem się, że określenia „grafoman” często nadużywają ci, których można by nazwać grafomanami.
Mimo tego przemyślenia mam potrzebę odpowiedzenia sobie na pytanie: co to jest grafomania? Nie wystarcza mi słownikowa definicja, że jest to „mania pisania utworów literackich przez osoby nie mające talentu”.
Przeanalizujmy.
Mania już wprowadza w świat obsesji, chorobliwie wykonywanych czynności. A w rzeczy samej nie wyobrażam sobie poety, pisarza, artysty słowa (nawet najbardziej genialnego), który nie byłby „maniakiem”, męczennikiem pisania. Żeby coś napisać, trzeba pisać: myśleć, czuć, siedzieć, ślęczeć, stawiać litery, skreślać, przekształcać, jednym słowem – ciężko pracować.
Zgadzam się z myślą Miłosza, że wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie, choć noblista nie był tej maksymie bardzo wierny – jego poetycka twórczość zawiera się w aż trzech opasłych tomach. Oczywiście, cytat wskazuje przede wszystkim na ostrożność moralną, jaką poeta powinien kierować się w czasie tworzenia (grafoman jej unika lub nic o niej nie wie).
Kwestia pisania rzadkiego i niechętnego jest skomplikowana. W innym miejscu Miłosz mówi o tworzeniu, które nie przysparza problemów, kojarząc powstawanie poezji „z niczego” z nagłym błyskiem nerwów, olśnieniem, nie poprzedzoną wysiłkiem chwilą wyższego rozumienia świata. Przeciwstawia ją długiemu i mozolnemu tworzeniu prozy.
Bo więcej waży jedna dobra strofa
Niż ciężar wielu pracowitych stronic.
Wychodzi na to, że rzecz zrodzona z irracjonalnego daru jest dużo więcej warta niż wytwór rozumu i niezłomnego trudu.
Nie chcę jednak rozstrzygać tego, co łatwiejsze, a co trudniejsze. Wiem, że mocowanie się z materią słowa nie może być kryterium grafomaństwa.
„Grafomania” to wypowiadanie się o czymś, co nie zostało przeżyte (uwewnętrznione, zinterioryzowane), to nieprzekazywanie językowi swojej własnej energii. Toteż grafomania jest niebezpieczna nie tylko dlatego, że poszerza obszar jałowości, ale też z tego powodu, że jest aktem poddania się inercji, bezwładowi istnienia, a więc aktem zgody na anonimowość, wegetację, bycie przedmiotem. A przecież, na miłość boską, zadanie człowieka (jako istoty wyróżnionej) polega na uświadomieniu i uduchowieniu rzeczywistości, czymkolwiek ona jest.
Grafomania jest grzeszna i ma rację Ignacy Krasicki, nazywając ją „niepomiarkowaną chęcią pisania”.
Grafomania zawsze czyha. Współcześnie czyha w związku z tym, że – jak głosi reklama pewnego wydawnictwa – można drukować wszystko na wszystkim. Ale od czego, panie i panowie, nasze poczucie gustu, wartości i przyzwoitości.