23.03.2023

Nowy Napis Co Tydzień #195 / Reporterska wnikliwość przeciwko obojętności. O „Na oczach wszystkich” Katarzyny Włodkowskiej

Katarzyna Włodkowska napisała książkę ważną i potrzebną. Nie tylko ze względu na temat – przerażającą sprawę polskiego Josefa FritzlaJosef Fritzl przez 24 lata więził i gwałcił swoją córkę Elisabeth Fritzl. Sprawa wyszła na jaw w 2008 roku. Szerzej na ten temat zob. S. Marsh, B. Pancevski, Zbrodnie Josefa Fritzla. Analiza faktów, tłum. J. Bogunia, D. Juraszek, Warszawa 2010. Historia stała się kanwą powieści Pokój (2010), zob. E. Donoghue, Pokój, tłum. E. Borówka, Katowice 2011.[1], czyli Mariusza SapałyPersonalia bohaterów zostały zmienione przez autorkę.[2], który więził i gwałcił swoją żonę w piwnicy oraz molestował własne dzieci – ale także na sposób, w jakiautorka to robi, jakiego stylu używa. Pisze językiem celnym, ostrym, prostym i mocnym, dzięki temu wyrzuca czytelnika z bezpiecznego przekonania o życiu w cywilizowanym społeczeństwie. Często za ścianą, za rogiem, o klatkę dalej rozgrywają się prawdziwe dramaty, takie jak ten opisany przez Włodkowską. Sąsiedzi, świadkowie, ludzie będący obok często słyszą, widzą, domyślają się, ale nie robią nic, stąd też bardzo dobry tytuł książki – tragedie rozgrywają się na oczach wszystkich, przy milczącym przyzwoleniu. Autorka pisze na początku: „Takie rzeczy mogą zdarzyć się wszędzie. Ta wydarzyła się na Kaszubach i jest jedną z najbardziej czarnych i złożonych historii ostatnich lat”K. Włodkowska, Na oczach wszystkich. Historia przypadku polskiego Fritzla, Warszawa 2022, s. 7. Dalsze cytaty z tego wydania utworu umieszczam w nawiasach zwykłych z oznaczeniem NOW.[3].

Reporterka przeprowadziła wiwisekcję nie tylko samej sprawy, przyjrzała się również systemowi, który pozwalał na to, co się działo. Policja, prokuratura, instytucje pomocy społecznej stosowały spychologię i biurokrację. Bardzo sugestywne są opisy przesłuchania najmłodszej córki Ewy i Mariusza, w których organizacji oraz przeprowadzeniu uderza całkowita ignorancja dorosłych: „Mówi, że nie boi się nikogo oprócz taty Mariusza. Bo tata Mariusz ją wiązał i kleił jej buzię taśmą. Ani sędzia, ani przysłuchujący się gdański prokurator nic z tą informacją nie robią” (NOW, s. 89). Jednoznacznie zostały wyrażone intencje autorki, wyjaśnienie, dlaczego zdecydowała się poświęcić klika lat życia na stworzenie reporterskiej opowieści o przestępstwach Mariusza S., który w książce występuje pod nazwiskiem Sapała:

Zaczęło się od maila. Informator napisał: „W sądzie toczy się sprawa, o której musi Pani napisać. Inaczej nikt za to nie odpowie”. Jest luty 2017 roku, […] jako korespondentka sądowa – koncentruję się na różnych formach przemocy. Próbuję zrozumieć, co powoduje, że człowiek decyduje się na zło (NOW, s. 133).

Jest to reportaż problemowy, autorka chce skłonić odbiorcę do refleksji, uświadomić konieczność działania. Zło dzieje się zawsze wtedy, gdy dobrzy ludzie nie reagują. Zarazem czytelnik dostaje reportaż śledczy. Włodkowska dotarła do Ewy, żony Mariusza, świadków, przedstawicieli instytucji prowadzących sprawę, wykonała olbrzymią pracę dziennikarską, ale również naukową (załączona bibliografia, filmografia i netografia pokazują rozeznanie autorki i przygotowanie do pracy reporterskiej). Na oczach wszystkich realizuje również cechę reportażu interwencyjnego, pisarka nagłaśniając, czy też przypominając sprawę Mariusza Sapały stara się zadośćuczynić ofiarom, by większe grono odbiorców dowiedziało się o zdarzeniach, które zazwyczaj znikają z pamięci, gdy media przestają się nimi interesowaćW czerwcu 2017 roku gdański sąd wymierzył Mariuszowi S. karę 25 lat pozbawienia wolności.[4].

Jest tutaj sporo refleksji psychologicznej, socjologicznej, historycznej, dzięki czemu czytelnik otrzymuje pełny kontekst opisanej sprawy, nie zaś wyłącznie sprawozdawczość, ograniczenie do faktografii. Ten sposób ujęcia sprawy Sapały przypomina (oczywiście mając świadomość proporcji) metodę gęstego opisuClifforda Geertza, którą słynny antropolog stosował do opisu uczestnictwa jednostki w kulturze oraz reguł funkcjonowania w społeczeństwie poprzez ukazanie szerokiego kontekstu„Kultura jest kontekstem, czymś, w czego ramach wszystkie te rzeczy można w sposób zrozumiały – to jest – posługując się opisem gęstym – opisać”, C. Geertz, Interpretacja kultur. Wybrane eseje, tłum. M. Piechaczek-Borkowska, Kraków 2005, s. 29.[5]. Bardzo mocne ujęcie psychologiczne zastosowane przez Włodkowską pozwala uwypuklić na przykład „silny związek między stosowaniem przemocy wobec zwierząt a tendencją do stosowania jej wobec ludzi” (NOW, s. 140), który pojawił się u Sapały.

Reportażystka sięgnęła do korzeni. Przedstawiła losy dziadków i rodziców głównych bohaterów dramatu, Ewy i Mariusza. Włodkowska zaprezentowała kontekst społeczny lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych – szarość oraz beznadzieję schyłkowego PRL i niesprawiedliwość oraz wykluczenie rodzącego się kapitalizmu. Nie zapomniała o skomplikowanym kulturowo oraz etnicznie terytorium, na którym rozgrywała się tragedia domowej przemocy. Tak oto rodzice Witolda Sapały, pradziadka Mariusza, „urodzeni i wychowani pod zaborem pruskim, w domu rozmawiają po kaszubsku. W kościele modlą się po polsku, w szkole i urzędach jeszcze niedawno używali niemieckiego”(NOW, s. 102). Zajmująco, chociaż skrótowo, co zrozumiałe, przedstawione przez Włodkowską dzieje Kaszub przypomina znakomity film Kamerdyner Filipa BajonaKamerdyner, reż. F. Bajon, Polska 2018. Ta wizualna, epicka opowieść o skomplikowanych losach Pomorza Środkowego prezentuje słowa pojawiające się w książce: „Bękart na Kaszubach jest jak ostatni snop zboża, którego nikt nie chce wiązać” (NOW, s. 108).[6]. Rys historyczny i omówienie dziejów genealogicznych stanowią nie tylko interesujące uzupełnienie biografii bohaterów reportażu, ale tworzą holistyczny obraz historii opisywanej w książce. Nie brakuje również psychologicznego i socjologicznego spojrzenia na hermetyczną społeczność Kaszubów. Ta mniejszość etniczna zawsze w historii płaciła wysoką cenę za swoje przywiązanie do polskiej ziemi (zabory, okupacja, PRL) i przy okazji nie chciała rezygnować ze swojej wyjątkowej odmienności językowej, kulturowej oraz społecznej. Günter Grass pisał w słynnym Blaszanym bębenku (1959): „my za mało polscy jesteśmy i za mało niemieccy, bo jak ktoś jest Kaszubą, nie wystarcza to ani Niemcom, ani Polakom. Ci zawsze dokładnie chcą wiedzieć, co jest co!”G. Grass, Blaszany bębenek, tłum. S. Błaut, Gdańsk 2013, s. 482–483.[7].

Włodkowska przygląda się tej społeczności, odrzucając stereotypy, ale również idealizujące mity, opisuje przecież przestępstwa, które dokonały się w kaszubskiej rodzinie. Reporterka wskazuje na zamknięty krąg rodzin kaszubskich, niedopuszczaniu obcych, liczne przypadki małżeństw zawieranych między kuzynostwem, powołując się na badania antropologiczne profesor Anny Kwaśniewskiej. Zarazem podkreślona zostaje opresyjność stosowana względem Kaszubów, o zgrozo, w XXI wieku, gdy na początku XXI wieku choroba genetyczna LCHAD szerzy się głównie na Pomorzu Środkowym: „w mediach szybko upowszechnia się potoczne wyrażenie «gen kaszubski». A to – według profesor Kwiatkowskiej – element przemocy symbolicznej. Traktowanie choroby jako klątwy to próba wyłączenia grupy ludzi ze wspólnoty” (NOW, s. 188)Również zob. A. Kwaśniewska, Choroba jako klątwa. Analiza i kontekst dyskursu medialnego dotyczącego tzw. genu kaszubskiego, „Lud” 2017, t. 101, s. 231–251.[8]. Na marginesie warto dodać, że Kaszubi zawsze byli wykluczani ze wspólnoty tak niemieckiej, jak polskiej, bo nie chcieli się germanizować, podpisywać volkslisty, ani polonizować, przyswajać polskiego języka i tradycji. Oczywiście tak szeroko nakreślone przez Włodkowską konteksty mogą stanowić mankament dla czytelnika skonkretyzowanego tylko na kwestię przestępstw Mariusza Sapały, wymiaru sprawiedliwości, losu ofiar i tak dalej. Jednakże dzięki pełnemu obrazowi okoliczności, uwarunkowań, zrekonstruowanych dziejów rodzinnych na tle wielkiej historii i znaczenia lokalności kaszubskiej, udało się Włodkowskiej stworzyć opowieść reporterską dość rzadko spotykaną w polskiej literaturze faktu dotyczącej spraw kryminalnych.

Uderzająca jest nie tylko bierność świadków, rodziny, instytucji odpowiedzialnych za ochronę obywatelki, szczególnie za bezpieczeństwo dzieci, ale także dojmujące poczucie obcości Ewy, ofiary Mariusza. Jak sama mówi: „Nigdy nie byłam swoja”(NOW, s. 147). Alienacja, nieustanne doświadczenie przemocy, pozbawianie godności na wielu płaszczyznach, obojętność otoczenia – wszystkie te elementy złożyły się na głęboką traumę bohaterki książki Włodkowskiej. Ważne i cenne jest to, że reporterka nie epatuje wstrząsającymi faktami sprawy dla przyciągnięcia czytelnika, nie wpisuje się w estetykę szoku. Drobiazgowe dziennikarskie śledztwo oraz dogłębne analizy służą ukazaniu tego, co dzieje się wokół nas, o czym nie chcemy słyszeć za ścianą, od czego uciekamy wzrokiem, przed czym nie protestujemy na głos. Tak, ta książka jest oskarżeniem społeczeństwa; w wywiadzie udzielonym Paulinie Reiter pisarka powiedziała: „to opowieść o nas wszystkich, o naszym przyzwoleniu na przemoc. Bo jak to możliwe, że w małej miejscowości, gdzie wszyscy się znają, wszystko o sobie wiedzą, może dojść do tak niewyobrażalnego dramatu, po którym nikt nie czuje się winny?”K. Włodkowska, Uraz, rozm. P. Reiter, „Wysokie Obcasy” 2022, nr 50, s. 26.[9].

Na oczach wszystkich należałoby postawić obok znakomitych tomów dziennikarki śledczej Justyny Kopińskiej zatytułowanych Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie? J. Kopińska, Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?, Warszawa 2015.[10] oraz Polska odwraca oczyJ. Kopińska, Polska odwraca oczy, Warszawa 2016[11], w których czytelnicza uwaga została zwrócona na makabry, patologie, nieszczęścia ludzi rozgrywające się w europejskim państwie w XXI wieku przy milczącej zgodzie otoczenia – na oczach wszystkich. Kopińska również przyglądała się ułomnościom systemu, szczególnie w książce poświęconej szokującej sprawie znęcania się nad nieletnimi w Specjalnym Ośrodku Wychowawczym Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Zabrzu. Książki pisarek, chociaż zbliżone tematycznie i realizujące funkcję reportażu interwencyjnego, różnią się poetyką. Włodkowska pisze gniewnie, nie stroni od komentarza odautorskiego, kontekstualizacji, dygresji, natomiast Kopińska jest lapidarna, skrótowa, skupiona na faktografii, jej analizy dotyczą ściśle spraw, które porusza, nie przywołuje kontekstów. Z kolei tożsamym i chyba najbardziej przerażającym, zarówno w reportażu Włodkowskiej, jak w książkach Kopińskiej, jest zaniechanie oraz bierność ludzi, począwszy od sąsiadów, skończywszy na sądach. Zawsze, w każdej sytuacji, wobec każdego zdarzenia granicznego warto pamiętać o słowach Karla Jaspersa: „Jestem winien zła, jakie dzieje się w świecie, jeśli nie próbowałem mu zapobiec, czyniąc wszystko, co w mojej mocy”K. Jaspers, O tragiczności, tłum. A. Wołkowicz [w:] tegoż, Filozofia egzystencji. Wybór pism, wyb. S. Tyrowicz, tłum. D. Lachowska, A. Wołkowicz, Warszawa 1990, s. 339–340.[12].Na oczach wszystkich to książka ważna, potrzebna, precyzyjna i przemyślana. Dawno tak mocnego reportażu w Polsce nie było.

K. Włodkowska, Na oczach wszystkich. Historia przypadku polskiego Fritzla, Warszawa 2023

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jakub Rawski, Reporterska wnikliwość przeciwko obojętności. O „Na oczach wszystkich” Katarzyny Włodkowskiej, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 195

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...