Myśl
Chociaż tylu katów moją myśl deptało
nie mogę w sobie wzbudzić nienawiści do nich
i gdy tylko odzyskam równowagę dalej idę ku jej przepaściom
a wiem jakie są
Najgorsza ta gonitwa
Buddyści to znają pogardzając stanem takiej cielesności
która jak twierdzą wywołuje żądzę
a żądza nas prosto pcha na koło bytu
Wymyślili tysiące technik koncentracji aby zniszczyć niewinny galop marzycieli
Najbardziej zabójcze jest tęgie wdychanie fantazji
bo szkodzi bardziej niż dwieście papierosów dziennie
Właśnie uparcie wracam do gonitwy
a mędrzec mówi skaczą niby małpy
Rzućmy krainę tandetnych porównań
przyjrzyjmy się myśli leżącej pod butem
Panowie wspominalscy proszę już zapomnieć
Znamy to znamy przeżyliśmy wierzymy
O właśnie najbardziej podejrzewany czasownik liczby mnogiej
Bo co znaczy Wiedzieć
Z niewiedzy pełno konstrukcji myślowych
Kant i Kartezjusz Pies zamordowany przez głupią kanalię
żywiącą się trutką
A ja jadem nie myślę a czasem nie patrzę
Swój kres mogę dostrzec jasno jak pień znajomej mi brzozy
Chociaż tyle przeżyłem nie znam zabijania
tej relacji niezwrotnej i ciągle skończonej
Pozornie siedzą a jednak potrafią unicestwić długie kolumny cyfr
Przepisując Stukając w sumator zabijając platońską ideę liczby miary
a jednak lubię i tych buchalterów
Możesz mnie nawet nazwać pięknoduchem
Chociaż żrę czosnek biję żonę Krzyczę Wypluń to słowo
a ona jest niema i już od dawna gestami się żegna
Theatrum kłótni
Teatr myśli w tobie
Jedna z drugą Zanim zdążyłeś ją popchnąć czy przebrać w maskę
właśnie nabiera prawie ciała Formy
bo każda istnieje tylko dzięki obecności innej
i w tym galopie ich byt się zagęszcza
wygląda to jakbyś nawiózł furę cieni
a ziemi kazał powtarzać swą lekkość
Nigdy się w sobie ów natłok nie zmyśli
nie ziści sobą swoich szybkich wcieleń