Środula. Łopiany
Pod domem wystrzeliły łopiany. Wysokie,
Z liśćmi jak plecy, zarastają wszystko,
chowając ludzi i samochody. Żal mi, ale
nie chcę, by ich dojrzałe owoce wczepiały się
w sierść Czorta, bo trudno je wyczesać.
Sierpem ścinam im łodygi, gdzie koszyczki
kwiatów. Po kilku dniach widać nowe pędy –
bezczelnie wysokie i blade, bo dni były
deszczowe i całkiem bez słońca. Znowu ścinam –
teraz przy ziemi, by nie odrosły. Parę dni
i widzę liście świeże jak sałata. Z osłonek
gęstych kwiatów wyglądają ząbki fioletowych
płatków. – Okaleczone łopiany śmieją się,
śpieszą się – jakby na przekór mnie chciały
wydać owoce przed jesienią. Są tak małe, dobrze
schowane, że na każdym z moich paliczków
zmieściłbym po trzy rzepy. Całe rośliny
przypominają teraz karłowate krzewinki, jakie
widziałem na zdjęciach z Syberii – które muszą
korzystać z krótkiego, polarnego lata.
Zastanawiam się, kto mocniejszy? Czy one
nie wygrają? I czy nie dać im spokoju?