18.08.2021

Środula. Ślimaki

                                                       dla Barnaby

 

Duże winniczki, ładnie

ozdobione, z solniczkami

na grzbietach. I grube, czarne

inne ślimaki, które nie wiem

jak nazwać – a przypominają geny,

lub telefony komórkowe z antenką.

Uginają się pod nimi zjadane

liście łopianów. W deszczu topią się

wszystkie, masowo strącane, w strugach

wody między kamieniami i dołkach ziemi.

Ślizgają się i chrzęszczą na nich buty,

a samochodom zatykają bieżniki opon.

 

Po co ci pielgrzymi tak mozolnie

wędrują z jednej strony asfaltu

na drugą? Lituję się, podnoszę je

i ciskam z powrotem między łopiany.

I dlaczego wszystkie nie idą w tę samą

stronę? Czy nie ma ziemi świętej, ziemi

obiecanej wspólnego trawnika? Spaceruję

w pogodny dzień i obserwuję jak te nieliczne,

które po wielu godzinach pełzania umknęły

spod kół i butów, wysychają teraz spalone

słońcem na brzegu asfaltu – prawie u kresu

podróży. Dużo tu kolorowego świegotliwego

ptactwa i mimo, że środek miasta, mój pies

goni w nocy lisy. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Sławomir Matusz, Środula. Ślimaki, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...