29.12.2022

Pamięci Jana Palacha

Z cyklu „Tryptyk Polski i wiersze podziemne”

Płomień rozszarpał piersi – jak koszulę krwawą
buchnął ustami – okrzyk tak straszny, że niemy
i tłum cofnął się milcząc. I tylko kamienie
wyszarpując się do krwi spod asfaltu, spod ziemi
niby ręce topielców – chciały swoim chłodem
utulić ciało chłopca zamienione w ogień.
Świat milczał.
                    Lecz czy można żyć w świecie z którego
jak tlen wypompowano głos ludzi, dźwięk dzwonów
w świecie, nad którym niebo jak dym się rozwiewa
i tylko – w sercu świata – żywy człowiek płonie
daremnie płonie…
                                        Na ulice Pragi
ruszają karne roty, karne armie orkiestr
ryk werbli,
                                        rechot fanfar,
                                        ujadanie trąbek
skrwawionymi pięściami wygrażają flagi
z mównic i gazet chlusta już dobra nowina
śluzem pokrywa żarzące się ciało
śluzem w usta – niech milczą – przecież on już zginął!
śluzem w płonące oczy – niech zgasną zuchwałe
nie ma ognia, krwi nie ma –
                                        ślina,
                                        ślina,
                                        ślina.
Ucicha płacz szaleńców. Świat wraca do normy
wiemy wszystko co trzeba – by żyć znów pokornie
jak robak w mięsie – w żywej ziemi tkance
na ostry dźwięk muzyki reagować tańcem
na błysk latarką w oczy wydzielać westchnienia
bić brawo, rzucać kwiaty – już bliscy omdlenia
patrzymy w oczy władzy. I rozkosz lojalnie
smalcem wzdłuż nóg nam spływa kiedy mrugnie tajniak.
Jesteśmy czyści! Wśród lepkiej muzyki
jak po szybie akwarium biała twarz kapłana
spływa przez szklany ekran, jego białe ręce
szkło przebijają, rosną ku twej twarzy!
– tym razem tylko po to, aby błogosławić
by w usta wepchnąć nam niby komunię
biały opłatek kłamstwa. Werbel głucho dudni

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bohdan Urbankowski, Pamięci Jana Palacha, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...