28.04.2022

Nowy Napis Co Tydzień #149 / W poszukiwaniu natury zła. Chwilowo profilujemy (z profilu i en face, a najlepiej en bloc)

„Dzieci przerażają się twarzy, którą sobie same umazały, bo są dziećmi; ale jak to, co jest tak słabe, będąc dzieckiem, może być bardzo mocne, podrósłszy? Zmieniamy jedynie urojenia; wszystko, co się stopniowo doskonali, podupada też stopniowo; co było słabe, nie może być nigdy bardzo silne. Darmo mówić: urósł, odmienił się; zawsze jest ten sam” (Blaise Pascal, „Myśli”)

Dzisiaj jest sobota, 26 marca 2022 roku.

Według doniesień internetowych: 

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 31. Syreny rozległy się m.in. w Kijowie, Czerkasach, Zaporożu, Dnipro (Dnieprze), Żytomierzu, Charkowie i w Sumach. W codziennym komunikacie brytyjski wywiad ocenił, że „prawdopodobnie Rosja będzie nadal używać swojej ciężkiej siły ognia na obszarach miejskich”. Bombardowania i ostrzały artyleryjskie rosyjskiego agresora uszkodziły 570 placówek oświatowych, z których 73 uległo całkowitemu zniszczeniuWypowiedź ta jest kompilacją informacji dostępnych tego dnia na kilku platformach informacyjnych.[1].

Po prostu trwa koszmarny „ruski miesiąc”. Z tej perspektywy pozwoliłem sobie spojrzeć z dystansem na wcześniej popularne w naukach humanistycznych koncepcje zła, prowadzące niekiedy do egzaltacyjnych uniesień nad przestępcami, zbrodniarzami czy seryjnymi zabójcami. Istotną wskazówkę znalazłem w pracy Simona Barona-Cohena, psychologa zajmującego się przede wszystkim badaniem autyzmu:

Nie sposób pisać o okrucieństwie lekko i pogodnie, jeśli więc szukasz przyjemnej lektury, lepiej odłóż te książkę. Próbuję w niej przedefiniować „zło” w kategoriach empatii i odpowiedzieć na pytanie, dlaczego niektórzy ludzie mają mniej lub więcej empatii niż inni oraz co się dzieje, kiedy tracimy empatięS. Baron-Cohen, Teoria zła. O empatii i genezie okrucieństwa, tłum. A. Nowak, Sopot 2015, s. 15.[2].

Śmiem twierdzić, że nie sposób zajmować się sferą okrucieństwa, rezygnując z perspektywy ofiary, której milczenie niejednokrotnie bywa mało atrakcyjne z perspektywy poznawczej. Ponadto spora część współczesnej kultury popularnej opiera się na apoteozie zła, traktowanego lekko i pogodnie. Nie inaczej sprawy się mają z personifikacją zła, jaką jest figura szatana (ale chwilowo tę personę pozwolimy sobie wykluczyć z kręgu rozważań, przynajmniej w porządku dosłownym, nie zaś frazeologicznym). Odłożę pracę Simona Baron-Cohena ze świadomością, że stawia przed nami niebagatelne wyzwania. Nie tylko natury stricte intelektualnej.

Pora na porcję pop-psychologii w służbie sensacji i rozrywki. Na scenę wkraczają mieszkańcy współczesnej masowej wyobraźni.

Wiem, że nie wypada. Będzie spoiler. Hubert Meyer – etatowy „psycholog śledczy” Katarzyny Bondy, sporo się nagłowił. Ale jam też sporo się namęczył, wertując ten nader nieporęczny tom, by dopaść zbrodniarza, by rozwiązanie kolejnej zagadki seryjnego zabójcy ujrzeć na talerzu. Oto tenże wije się na widelcu, przyszpilon potęgą ludzkiego umysłu, wyposażonego dodatkowo najnowszymi zdobyczami psychologii społecznej (i nie tylko):

– Co jest, masz nakaz? – krzyknął spanikowany.

– Nie – odparł Hubert. – Bo i po co? A może jednak mam rację i tu jest coś, czego policjanci powinni szukać. Nie broni, nie łuski. Nie zostawiłeś sobie niczego podejrzanego. Jesteś zbyt zorganizowany, zbyt porządny. Ale to właśnie cię zgubi. Tutaj jest moje archiwum i jesteś tak głupi, że sądziłeś, że się nie domyślę, pomyliłeś się.

– Bzdura – krzyknął wolontariusz.

– Jaka bzdura? Twoje zachowanie to kopia kilku moich spraw. Strzał w nocy to sprawa ekologa z Tarnowskich Gór, kryptonim „Jeleń”. Podpalenie to „Mag”, a ta trzecia, o którą ci tak naprawdę chodzi, to bezrobotny chemik spod Wrocławia, czyli „Misiaczek”.

– Nie wiem, o czym pan mówi – zaprzeczył Łukasz.

– Dobrze wiesz. Nauczyłeś się ich na pamięć i chciałeś je poprawić. Rzucałeś mi wyzwania, a ja je ignorowałemK. Bonda, Florystka, Warszawa 2016, s. 547.[3].

No cóż, okazuje się, że przestępca (nie tylko w tym przypadku) bywa pilnym czytelnikiem; wnikliwie studiuje archiwa tropiącego go pomocnika służb policyjnych. C. August Dupin, Sherlock Holmes, panna Marple, Diana Scully i Fox Mulder w jednej osobie (że o kilku pomniejszych zmilczę) w bezpiecznym świecie wyidealizowanej psychologii każdego pochwycą (nawet jeżeli nie ma rozbieganego wzroku i poobgryzanych paznokci). Ciągnący się nielitościwie (jak niegdyś seria opowieści o wampirach) cykl opowieści Katarzyny Bondy o perypetiach Huberta Meyera, psychologa śledczego, sytuuje nas w jakże bezpiecznym świecie. Oto nie ma problemu, z którym by sobie nie poradził jej bohater bez wzywania na pomoc jasnowidza z Człuchowa czy Krzysztofa Rutkowskiego (ten ostatni chwilowo jest zajęty pakowaniem swego ego przed wyprawą na Ukrainę). To bezpieczny świat dla dużych dzieci, szczególnie kobiet, wieczorami dość nerwowo przebiegających po ulicach opustoszałych miast tak zwanego cywilizowanego świata.

I jedna uwaga: zawsze podejrzewałem, że lektura odgrywa niebagatelną rolę w życiu; niemała grupa epigonów upodobała sobie wjeżdżanie w tłum ludzi po opublikowaniu powieści Stephena Kinga pod tytułem Pan Mercedes. Ale nie tylko literatura – także widowiska odgrywają w życiu społecznym niebagatelną rolę: nieustannie mam w pamięci tryumfalny taniec na estradzie zabójcy Prezydenta Adamowicza po zadaniu śmiertelnych ciosów. Zda mi się, że warto pamiętać o znaczeniu naśladownictwa w życiu społecznym, także o tak zwanym efekcie kameleonaPor. W. Kulesza, Efekt kameleona. Psychologia naśladownictwa, Warszawa 2016.[4]. Niekiedy efekt ten łączy się z inną społeczną potrzebą, jaką jest rywalizacja; cóż wspanialszego, niźli prześcignięcie sukcesów naszego wzorca czy idola: być jak John Malkovich, stąd już blisko do: być jak Kuba Rozpruwacz, być odeń lepszym, być jak Ted Bundy, być jak Iwan Groźny, być jak Anders Breivik, być jak Hannibal Lecter, być jak Leonard Zelig, być Napoleonem Bonaparte…

Zapewne pojawiają się tutaj pewne uproszczenia z mojej strony, niechaj jednak tak zostanie.

Morderstwo jako jedna ze sztuk pięknych

Przenieśmy się chwilowo do Anglii pierwszej połowy XIX wieku; spotykamy się z Thomasem de Quincey’em, autorem między innymi Wyznań angielskiego opiumisty, Angielskiego dyliżansu filozoficznego i innych tekstów odznaczających się nieprzeciętną urodą intelektualną. Oto trwa pierwszy wykład O morderstwie jako jednej ze sztuk pięknych jego autorstwa:

Doprawdy, panowie, proszę mi darować tyle filozofii na jeden raz; a teraz niechaj ją zastosuję. Kiedy morderstwo jest jeszcze w czasie przyszłym niedokonanym – nie popełnione, nawet jeszcze (stosownie do nowoczesnego puryzmu n i e  b ę d ą c e popełnianym, lecz mające dopiero zostać popełnionym – i wieści o nim docierają do naszych uszu, traktujmy je mimo wszystko według zasad moralności. Lecz załóżmy, że dawno już temu zostało popełnione i że można o nim się wyrazić tetelestai, zostało sfinalizowane albo też (by posłużyć się twardym molossusem z Medei) eirgastai, zostało wykonane, jest już fait accompli; załóżmy, że nieszczęsna zamordowana osoba już nie cierpi, a łotr, sprawca tego wszystkiego, pomknął jak strzała nie wiadomo dokąd; załóżmy wreszcie, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, i że co sił w nogach staraliśmy się temu człowiekowi przeszkodzić w ucieczce, lecz wszystko na nic – abiit, evasit, excessit, eruptit itd. – otóż teraz, powiadam, jakiż może być jeszcze pożytek z cnoty? Moralności stało się już zadość, teraz nadchodzi kolej na Smak, a także na Sztuki Piękne. Było to zdarzenie smutne, niewątpliwie bardzo smutne, lecz my naprawić go nie możemy. Dlatego też tę niedobrą sprawę wykorzystajmy jak najlepiej i ponieważ nie można już z niej wyklepać niczego do celów moralnych, potraktujmy ją estetycznie i popatrzmy, czy w taki sposób da się ona wykorzystać. Taka jest logika rozsądnego człowieka; i cóż się okazuje? Ocieramy łzy nasze i chyba z satysfakcją odkrywamy, że wykonanie, które rozważane z punktu widzenia moralności było wstrząsające i nie dawało się w żaden sposób wytłumaczyć, przy zastosowaniu zasad Smaku okazuje się osiągnięciem bardzo chwalebnym. W ten sposób wszyscy okazują się zadowoleni; staje się zadość staremu przysłowiu, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło; miłośnik mający wygląd zrzędy oraz ponuraka, od zbyt ścisłego przestrzegania zasad cnoty, zaczyna zbierać okruszyny przeznaczone i dla niego i zapanowuje ogólna wesołość. Cnota miała już swój dzień i teraz z kolei U m i ł o w a n i e  S z t u k  P i ę k n y c h, tak jej bliskie, że różniące się tylko jedną literą (o którą z całą pewnością nie ma się co sprzeczać) [ang. virtue – cnota, virtu – umiłowanie sztuk pięknych] – U m i ł o w a n i e  S z t u k  P i ę k n y c h, powtarzam, oraz Znawstwo mają zezwolenie na zaspokojenie własnych potrzeb. Proponuję, panowie, abyście na tej zasadzie oparli swe studia, poprowadzone od Kaina aż do pana Thurtella. A zatem przejęci podziwem powędrujmy ręka w rękę przez tę wielką galerię morderstwa, ja tym czasem będę starał się zwrócić waszą uwagę na obiekty, których krytyczne rozpatrzenie przyniesie wam pożytekT. De Quincey, O morderstwie jako jednej ze sztuk pięknych. Wykład pierwszy [w:] Wyznania angielskiego opiumisty i inne pisma, wybrał i przełożył M. Bielewicz, wstępem opatrzyła W. Rulewicz, Warszawa 1980, s. 330–332.[5].

Osoba autora tych słów pojawi się we współczesnej kulturze popularnej nie tylko ze względu na związaną z nim nierozerwalnie symbolikę opium, ale zostanie przywołana jako bohater cyklu sprawnie napisanych trzech powieści Davida Morrella (na język polski został przełożony tylko jeden tytuł, mianowicie Morderstwo jako dzieło sztuki – wydawnictwo Albatros 2014, przekład Krzysztof Obłucki). Przyznajmy – dość szokujący to tekst, stylizowany na wykład przed uczonym audytorium.

Tak autora wykładów prezentował Thomas Carlyle, historyk i filozof historii, szkocki pisarz społeczny:

Był piękną małą istotką, a jednocześnie geniuszem pełnym entuzjazmu. Przy świecy można by go było uznać za najpiękniejsze małe Dziecię, niebieskookie, o blond włosach, rozjaśnionej twarzy, ale było w nim również coś, co mówiło: Eccovi, to dziecko było w PiekleCyt. wg. W. Rulewicz, Thomas de Quincey – indywidualista romantyczny [w:] T. de Quincey, Wyznania angielskiego opiumisty…, s. 11.[6].

Demoniczny aspekt osobowości „angielskiego opiumisty” nie powinien nas zwalniać od namysłu nad cyklem wykładów morderstwie jako jednej ze sztuk pięknych, tym bardziej, że towarzyszy mu obszerne Postcriptum z roku 1854, zawierające opis morderstw popełnionych przez Williamsa i M’Keanów.Por. tamże, s. 332–408.[7] Romantyczne Dziecię, jedno z wielu, którym „Śmierć […] zostawiła czarne w piersiach blizny […]”A. Malczewski, Maria. Powieść ukraińska, opracował R. Przybylski, Warszawa 1976, s. 74.[8] proponuje tutaj popis krasomówczy, godny niezachowanego odczytu pod tytułem Badania spekulatywne stawów hampstedzkich tudzież niektóre spostrzeżenia nad teorią skakania żab autorstwa Samuela Pickwicka Esq.Esquire – tytuł nadawany w Anglii każdemu, kto nie należy do warstwy kupieckiej lub rzemieślniczej, zob. K. Dickens, Klub Pickwicka, t. 1, tłum. W. Górski, Warszawa 1973, s. 7.[9] D. W. P. C. K. P.D. W. P. C. K. P. – Dożywotni Wiceprezes Członków Klubu Pickwicka. Zob. K. Dickens, Klub Pickwicka…, s. 7.[10]. Zda mi się, że nazbyt proste to rozwiązanie, chwilowo poprzestać przyjdzie nam na tej interpretacji, jako jednej z wielu możliwych. Jeżeli nawet tak jest, to przyznajmy, że Thomas de Quincey zachował o wiele więcej dobrego smaku niźli markiz Donatien Alphonse François de Sade, który dla uzasadnienia swoich preferencji seksualnych stworzył dość rozbudowany zbiór tekstów literackich, raczej nużący w lekturze przez nieustanne eksponowanie cudzej hańby, okrucieństwa i zbrodni (realizowanych w praktyce na prostytutkach i pokojówkach).

Wracajmy jednak do teraźniejszości, zostawmy tchórzliwego markiza wypierającego się swojej tożsamości w czasach Rewolucji Francuskiej. Jako się rzekło na początku: „Dzisiaj jest sobota, 26 marca 2022”, trzydziesty pierwszy dzień wojny w Ukrainie.

Morderca jako ciekawostka

Kilka dni temu zaskoczyła mnie następująca informacja dostępna na jednym z portali internetowych, tuż pod doniesieniami o bestialstwie, jakich dopuszczali się Rosjanie w Mariupolu: „Znany polski pisarz jedzie do najgroźniejszego seryjnego mordercy świata”. Oto ta informacja, znacznie przerastająca swoją objętością doniesienia z Mariupola (no cóż, wojna trwała wówczas już dość długo, można było się przyzwyczaić do doniesień o bombardowaniach miast ukraińskich, o okrucieństwie napastników, jeszcze wtedy nieśmiało pojawiały się wątpliwości tyczące zdrowia psychicznego Putina). Pozwolę sobie na przytoczenie tej informacji w całości, ze względu na jej walory poznawcze:

Mało kto słyszał o Kolumbijczyku Luisie Garavito, zwanym Bestią – najbardziej okrutnym pedofilu świata, który przyznaje się do zamordowania 140 dzieci, choć mogło być ich nawet 600. W przyszłym roku wychodzi na wolność i zamierza zostać politykiem walczącym o dobro najmłodszych. Najpopularniejszy polski dziennikarz śledczy, autor bestsellerowych powieści kryminalnych, którego „Zaraza” zwyciężyła w tegorocznym plebiscycie lubimyczytać.pl w kategorii „Kryminał, sensacja/thriller” – Przemysław Piotrowski jedzie do Kolumbii tropem Bestii. W efekcie powstanie powieść, która ukaże się w 2023 roku nakładem Wydawnictwa Czarna Owca.

O Tedzie Bundym, rzeźniku z Rostowa Andrieju Czikatiło czy Kubie Rozpruwaczu słyszeli wszyscy, ale mało kto wie, że żyje ktoś gorszy. Urodzony w 1957 roku w Kolumbii Luis Garavito to największy, najgroźniejszy i najbardziej bestialski seryjny morderca, gwałciciel, pedofil i psychopata na świecie. W latach 90. mordował chłopców od 8 do 16 roku życia z wyjątkowym okrucieństwem – by wzbudzić zaufanie, przebierał się za mnicha, klauna czy rozmaite postaci z bajek, zwabiał swoje ofiary w odludzie, a potem je gwałcił, torturował, jeszcze za życia obdzierał ze skóry, odcinał im głowy, a nawet chował w zbiorowych mogiłach. Szacuje się, że na terenie Kolumbii, Ekwadoru i Wenezueli mógł zabić ok. 600 dzieci, choć on sam w swoim notesie ma odnotowanych „tylko” 140 ofiar.

Luis Garavito zyskał przydomek „Bestii” lub „Zabójcy wszech czasów”. Ponieważ poszedł na współpracę z policją, został skazany zaledwie na 22 lata więzienia. Dziennikarze, który go widzieli i z nim rozmawiali, mówią, że sprawia wrażenie miłego człowieka. Za rok wychodzi na wolność i pragnie zostać politykiem zaangażowanym w ochronę dzieci, szczególnie tych bezdomnych i osieroconych…, które nota bene sam wybierał na swoje ofiary.

Oko w oko z Bestią chce stanąć Przemysław Piotrowski – popularny polski dziennikarz śledczy i autor bestsellerowych powieści kryminalnych z inspektorem Igorem Brudnym w roli głównej, które sprzedały się w ilości 150.000 sztuk. Przemysław Piotrowski rusza w kwietniu na kilkutygodniową podróż do Kolumbii tropem Garavito, by spotkać się z krewnymi ofiar, jego znajomymi z dzieciństwa, bliskimi z rodziny, nauczycielami, śledczymi i niedoszłymi ofiarami, a także by porozmawiać w więzieniu z nim samym.

– Fascynuje mnie Luis Garavito, gdyż jest najmroczniejszym seryjnym mordercą w historii świata i zarazem nieznanym poza Kolumbią. Moim marzeniem jest napisanie książki o nim w oparciu o solidną dokumentację, tak jak to robił Ryszard Kapuściński czy Gabriel Garcia Marquez. Płynnie mówię po hiszpańsku, spędziłem dużo czasu wśród Latynosów, znam i rozumiem ich kulturę i dlatego chcę pojechać do Kolumbii, by poznać historię Luisa Garavito. Powstanie z tego prawdziwe „true crime story” w moim autorskim stylu - mówi dziennikarz i powieściopisarz, Przemysław Piotrowski.

W projekt jest zaangażowane Kolumbijskie Ministerstwo Kultury, które zorganizuje konferencję prasową w Bogocie. Polska premiera książki o Luisie Garavito jest planowana na 2023 rok”https://lifestyle.newseria.pl/biuro-prasowe/ksiazka/znany-polski-pisarz-jedzie,b1535366551 [dostęp: 23.03.2022].[11].

Do kwietnia zostało nam jeszcze trochę czasu. Zapewne znany pisarz polski wyruszy do Kolumbii, zapewne po raz kolejny dowiemy się przez ten czas o planowanej wyprawie Krzysztofa Rutkowskiego, który zmienić planuje przebieg walk w Ukrainie. Doniesienie to dla mnie dość zaskakujące, gdyż trwa wojna w Ukrainie, spora część biegłych (i amatorów) psychiatrów zastanawiała się nad zdrowiem psychicznym Władimira Putina i jego sołdatów-morderców.

Ale czy to powinno kogokolwiek dziwić, ostatecznie cóż bardziej fascynującego niźli tajniki umysłu dewianta, to jest: „człowieka o nieprawidłowej osobowości, przejawiającego odchylenia od normy, na przykład w postępowaniu, zachowaniu, wyglądzie, a zwłaszcza w upodobaniach seksualnych” (w Uniwersalnym słowniku języka polskiego ta definicja opatrzona jest kwantyfikatorem: „książk.”, co nas jednoznacznie sytuuje w sferze dociekań specjalistycznych, związanych z literaturą specjalistyczną, może z literaturą popularną).

Chyba dobrze, że ktoś z Polski stanie oko w oko z bestią kolumbijską (w tym kontekście: światową), zapewne dowiemy się czegoś o złożonej (bez wątpienia) psychice aktualnego rekordzisty – seryjnego zabójcy. Ostatecznie problem z najsłynniejszym polskim zabójcąPrzypomnijmy, że przed laty stanęła z nim „oko w oko” Magda Omilianowicz, por. tejże, Bestia. Studium zła, Warszawa 2006.[12] mamy już rozwiązany:

Leszek Pękalski, bardziej znany jako „Wampir z Bytowa” albo „hurtownik zbrodni”, to bardzo kontrowersyjna i zagadkowa postać. Zatrzymany w 1992 roku pod zarzutem zabójstwa, zupełnie niespodziewanie i z własnej woli, zaczął opowiadać śledczym, że dopuścił się kilkudziesięciu takich przestępstwa w latach 1984–1992. Początkowo wydawało się to nieprawdopodobne, jednak w miarę upływu czasu śledczy nabierali przekonania, że mężczyzna nie konfabuluje. Zaczęli analizować nie tylko jego rewelacje, ale również jego życiorys”https://detektywonline.pl/leszek-pekalski-najslynniejszy-polski-zabojca/ [dostęp: 23.03.2022].[13].

No i przeanalizowali.

Pora, by pójść ich tropem. Porozmawiajmy z naszymi psychopatami, potem zaś z seryjnymi morderczyniami; nie lekceważąc, oczywiście, najbardziej okrutnych zabójców. Pogadać naprawdę jest z kim, tym bardziej, że ustawia się już niezgorsza kolejka pilnych naśladowców i niekiedy bardzo nieortodoksyjnych uczniów, którzy postanowili przegonić cokolwiek stetryczałych mistrzów, z uporem maniaków trzymających się wytycznych dawno zdezaktualizowanych reguł psychologii i twierdzeń zaskorupiałych w doktrynerstwie psychologów, niedostrzegających – na skutek rutyny – że oto idzie nowe. Chociaż nie zawadzi w tym miejscu przypomnieć wyznania z przeszłości; a tak ono się zaczyna w całym majestacie prawa:

Ja, Piotr Riviére, skorom już zaszlachtował moją matkę, moją siostrę i brata mego, a chcący pokazać jakie motywy nakłoniły mnie do onego czynu, spisałem całe życie mojego ojca i mojej matki wczas ich małżeństwa. Byłem świadkiem największej części wydarzeń, które opisane są na końcu tej historii, a co do początku, to słyszałem je opowiadane od ojca mego, kiedy rozmawiał z kolegami, a takoż z moją matką, ze mną i z tymi, co byli świadomi rzeczy. Po tym opowiem, jak postanowiłem był popełnić zbrodnię takową, com wtenczas myślał i jaki był mój zamiar; opowiem i jakiem życie pędził na ziemskim padole, opowiem co działo się w mej duszy kiedym już popełnił ów czyn, życie jakie wiodłem i miejsca, którędy szedłem od zbrodni aż po aresztowanie moje i jakiem postanowienia podjął. Choć dzieło to będzie pisane chropawo, bo umiem ledwo czytać i pisać, upraszam o jedno, by zrozumiano co chcę powiedzieć, a spisałem wszystko najlepiej jak potrafięSzczegóły i objaśnienie wydarzenia, jakie zaszło 3 czerwca w Aunay, we wsi La Fauctrie przez autora tego czynu, tłum. T. Komendant, „Literatura na Świecie” 1988, nr 6, s. 32.[14].

I rzeczywiście zamiar ten został konsekwentnie doprowadzony do końca, spisane zostało wszystko, zgodnie z przedstawionym planem. Nie wiem jednak, czy w przypadku Piotra Riviére’a mówić należy o seryjnym zabójcy czy raczej o antycznym mścicielu, który na swe barki wziął ciężar matkobójstwa – wątpliwość ta ma swe źródło w komentarzach towarzyszących wspomnieniom matkobójcyJ.-P. Peter, J. Farret, Uwagi, „Literatura na Świecie”…, s. 104–131.[15]. Głos zabiera przecież świadek przemocy w rodzinie; stroną atakującą – wedle tej relacji przynajmniej – jest kobieta; dość dawno ma mieć miejsce naruszenie pewnego modelu toksycznej rodziny. Lecz to są chwilowo marginalia.

Czas płynie:

Wojna w Ukrainie. 32. dzień rosyjskiej inwazji. „Rosjanie mają jeden cel: zmieść Mariupol z powierzchni ziemi, razem z jego wszystkimi mieszkańcami – powiedział w nocy z soboty na niedzielę mer tego miasta Wadym Bojczenko: – To jest po prostu ludobójstwo […] Nie ma na to innego określenia – stwierdził BojczenkoInformacja dostępna między innymi pod adresem: https://newsid.org/?p=87075 [dostęp: 27.03.2022].[16].

Seryjny morderca jako wzorzec kulturowy

W pamiętniku sprzed lat znajdujemy te wszystkie elementy, których zwykliśmy oczekiwać od biografii istot z gruntu złych:

Krzyżowałem też żaby i ptaki, wymyśliłem też inną męczarnię, by je przywieźć do zguby. Było to przybijanie ich przez brzuch trzema ćwiekami do drzewa. Nazywałem to ć w i e c z e n i e m, prowadziłem dzieci ze sobą żeby ć w i e c z y ć  i kilka razy robiłem to sam. […] Zawszem dbał o to, aby się kształcić i rozwijać. Myślałem, że jeślibym kiedykolwiek pieniądze zobaczył, kupiłbym książki i pełen kurs nauczania księdza Gaultiera zawierający czytanie, pisanie, arytmetykę, geometrię, geografię, historię, muzykę, język francuski, łaciński i włoski itd. kosztujący za wszystko franków 60. Pomimo żądzy sławy, jakąm miał, bardzo kochałem ojca mojego, jego nieszczęścia boleśnie mnie dotykały. Przygnębienie w jakim gom widział ponurzonego w ostatnim czasie, jego głupota, nieustanne strapienia które cierpiał, wszystko to żywo mnie dotyczyło. Wszystkie moje myśli ku sprawom tym kierowały się i tam się zatrzymywały. Podjąłem obmierzły zamiar którym spełnił, myślałem o tym już koło miesiąca wprzód. Zapomniałem nagle o zasadach które winny mnie były nauczyć czci dla mojej matki, mojej siostry i brata mojego, widziałem mojego ojca jakby w rękach wściekłych psów czy barbarzyńców przeciwko którym winienem podnieść broń, religia zakazywała takich rzeczy, ale zapomniałem jej przykazań, zdawało mi się nawet, że Bóg mnie do tego naznaczył i spełniam jego wyroki, znalem ludzkie prawa porządku alem uznał, żem nad nie mądrzejszy, niegodne i haniebne mi się zdawały. Historię rzymską czytałem i wiedziałem że rzymska sprawiedliwość dawała mężowi prawo nad życiem i śmiercią jego żony i dzieci. Zapragnąłem wyzwać prawo, wydawało mi się że będzie to moja gloria, że nieśmiertelność zyskam umierając za swojego ojca, przedstawiłem sobie rzymskich wojowników którzy umierali za ojczyznę i króla, cnotę uczniów politechniki podczas zdobycia Paryża w 1814 […]Ja, Piotr Riviére, skorom już zaszlachtował moją matkę, moją siostrę i brata mojego… Przypadek matkobójstwa z XIX wieku przedstawił M. Foucault, fragmenty przełożył T. Komendant, „Literatura na Świecie” 1988, nr 6, s. 65–68. Zachowano – za Tłumaczem – interpunkcję i pisownię.[17].

Piotr Riviére skazany zostaje na śmierć jako matkobójca i bratobójca; prawo łaski zamienia tę karę na dożywotnie więzienie, ponieważ: „[…] jego zbrodnia miała charakter obłędu umysłowego”. 20 października 1840 roku powiesił się we własnej celi („o wpół do drugiej rano” – wedle raportu głównego nadzorcy więzienia). Pozostał po nim nieortograficznie spisany pamiętnik, zawierający nie tylko wzmianki o upodobaniu do wczesnego dręczenia zwierząt, nie tylko wyliczenie okoliczności, które doprowadziły go do zbrodni, ale także wzmianki o opacznej lekturze przypadkowych tekstów z kanonu kultury europejskiej. I nie lekceważmy nieustannie obecnych w tekście marzeń o sławie, która stała się jego udziałem. Nie tylko o sławę tu idzie, lecz o wpisanie w pewien ważny paradygmat kulturowy; półtora wieku po jego samobójczej śmierci Michel Foucault pisał:

Nigdy nie przestało zastanawiać nas to, że historia Pierre Riviére’a powtarzała wielkie modele, których nie był świadom.M. Foucault, Morderstwa, o których głośno, „Literatura na Świecie” 1988, nr 6, s. 131.[18]

Czyżby historia ludzkości była nie do pomyślenia i bez tej postaci?

Porozmawiajmy z psycholem

Chwilowo na swoją kolej czekają inni zbrodniarze z przeszłości, skazani na milczenie. Czekają przecie na upublicznienie głębokie przemyślenia Andreasa Breivika, to zły i niedobry sąd norweski nakazał ich nieobecność w sferze naszego życia emocjonalnego, uczuciowego i towarzyskiego – a tak przecie nie uchodzi. Nie uchodzi przecie wznosić murów między nami a myślącymi inaczej (niźli my), ich takoż wysłuchać należy, nawet jeżeli oni nas nie słuchają. Nie uważajmy się za lepszych tylko dlatego, że uważamy się za lepszych. Pora, by wznosić mosty zamiast murów, pora, by drogi wytyczać ponad podziałami…

Ale dość tych rozważań. Czytamy bowiem: „Wampir z Bytowa już nigdy nikogo nie skrzywdzi!”; i dalej pod tym tytułem z 8 września 2017 roku:

 

Leszek Pękalski (51 l.) do końca życia będzie przebywał w zamknięciu – tak zadecydował wczoraj Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Badania pokazały, że Wampir z Bytowa jest niebezpieczny dla otoczenia i po zakończeniu swojej 25-letniej odsiadki powinien być izolowany od społeczeństwa. Jednak Pękalski nie dawał za wygraną i do końca walczył o wyjście na wolność. Na szczęście teraz wszyscy możemy odetchnąć z ulgąhttps://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/trojmiasto/leszek-pekalski-trafi-do-gostynina/xty5frn [dostęp: 23.03.2022].[19].

Przeto oddychamy z ulgą. I profilujemy dalej. Bardzo naukowo i precyzyjnie – przecież o to chodzi, byśmy z ulgą oddychali, dzięki pracy tak zwanych dziennikarzy śledczych, bohaterskich polskich znanych pisarzy. Oraz armii psychologów, wyposażonych w aparaturę badawczą i analityczną.

Pora zatem na kolejne zdziwienie.

Nie porozmawiamy obecnie z Putinem, może to i dobrze, sporo gadał już do tej pory Adolf Hitler i jego pomocnicy. Z pokorą przyznaję, że nie udało mi się przebrnąć przez fundamentalne dzieło Hitlera, które zmieniło świat w niemałym stopniu. Potężne tomiszcze, dedykowane „Pamięci ofiar zbrodniczego systemu, ku przestrodze kolejnym pokoleniom”A. Hitler, Moja walka. Edycja krytyczna. Z języka niemieckiego przełożył, wstępem, przypisami i bibliografią selektywną opatrzył E.C. Król, wydanie drugie poprawione, Warszawa 2021.[20] w gruncie rzeczy sprowadza się – jak inne książki przeklęte XX wieku – do formuły Zbigniewa Herberta:

[…] retoryka […] aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu
składnia pozbawiona urody koniunktiwuZ. Herbert, Potęga smaku [w:] Z. Herbert, Wiersze zebrane, Kraków 2008, s. 523.[21]

Doskonale wiem, że istnieją różne typy interpretacji, Mein Kampf chwilowo nie mieści się w mojej perspektywie poznawczej. Chociaż zda mi się, że niemało obecnych tam sposobów rozumowania odnaleźć można we współczesnej propagandzie rosyjskiej towarzyszącej wojnie rozpętanej w Ukrainie. Wróćmy jednak do jednej z rozmów z samym Hitlerem:

– Na początku ustalmy kilka zasad. Właściwie już je ustaliłem. Po pierwsze: nie palę i pan również nie może tego robić. Po drugie: musi pan wiedzieć, że nie cierpię alkoholu. I po trzecie: rozstrzelam pana, jeśli będzie pan przekręcał w swojej książce to, co będę mówił. Nawet dług wdzięczności ma swoje graniceSpowiedź Hitlera. Szczera rozmowa z Żydem, opracował i do wydania przygotował C. Macht, Warszawa 2019, s. 22.[22].

Dziwna to rozmowa, rozmawia Hitler ze swoim znajomym Żydem, jak podkreśla: „szlachetnym Żydem”:

Jak pan zapewne wie, w przeciwieństwie do Goebbelsa i innych prominentów nie piszę pamiętników. Spod mojego pióra wyszło Mein Kampf, ale to było dawno temu. Przeprowadzi pan ze mną długą rozmowę, a następnie ją spisze, ale świat przeczyta to dopiero po mojej śmierci. Powtórzę – DOPIERO PO ŚMIERCI! Musi pan też jedno wiedzieć: z powodu zajmowania się moją matką mam do pana ogromne zaufanie. Nie proponowałbym tego komuś, komu nie mogę zawierzyć. Niech pan zresztą spojrzy, wokół nas kręcą się same szuje i zdrajcy! […] Zaraz wrócę panie doktorze, muszę skorzystać z toalety. Proszę tutaj chwilę poczekać i pod żadnym pozorem niczego nie ruszać. Jeżeli któryś z moich żołnierzy pana przyłapie na niepożądanym zachowaniu, każę natychmiast pana rozstrzelać. A gdy wrócę, możemy porozmawiać o moim dzieciństwieTamże, s. 21, 25.[23].

Nie wzbudza mojego współczucia wizerunek przedwcześnie postarzałego Hitlera w wieku lat pięćdziesięciu sześciu; czyżbym był pozbawiony empatii? Nie liczę na podobną rozmowę z Władimirem Putinem, któż miałby z nim rozmawiać. I to jeszcze SZCZERZE…

Rozmowa zastępuje akta sądowe, w tym orzeczenia biegłych. Szczera rozmowa – to nie tylko związek frazeologiczny, to także rytualne zachowanie kulturowe prowadzące nas do zrozumienia innego…

Trochę się zbrukamy, a potem na plażę

Pora zatem by zanurzyć się w „otchłani zła”. Będzie to skok na głęboką wodę, wymagający nie lada kondycji; rzetelnie o tym uprzedza autor:

Witaj, Drogi Czytelniku! Mam nadzieję, że jesteś w świetnej formie fizycznej i psychicznej – choć ta druga może się znacznie pogorszyć, kiedy dotrzesz do ostatniej strony tej książki. Nowym rozmowom z psychopatami powinno towarzyszyć ostrzeżenie, że mogą być szkodliwe dla zdrowia. Nie czytajcie dalej, jeśli macie słabe nerwy albo zamierzacie zjeść kolację. Wyobraźcie sobie, jak byście się czuli, gdybyście nie mieli moralności i duszy, nie znali współczucia ani litości, a ludzie nie budziliby w was żadnych emocji. Zastanówcie się, jak czuje się psychopata i morderca seksualny, który nie panuje nad swoją skłonnością do przemocy i musi zadawać potworny ból, torturować niewinne ofiary: niemowlęta, dzieci, starców, ludzi słabych i bezbronnych. W głowach sadystycznych morderców seksualnych, którzy zabijają dla przyjemności jest tylko złowroga czarna dziura. Seryjni mordercy są zupełnym przeciwieństwem uczciwych, honorowych ludziCh. Berry-Dee, Rozmowy z psychopatami. W otchłani zła, tłum T. Wyżyński, Warszawa 2021, s. XV–XVI.[24].

To jeszcze nie koniec wprowadzenia w podróże do jądra ciemności, a może raczej w świat czarnych dziur. Lecz pozwolę sobie na tym poprzestać. Czytelnicy, a ja wraz z nimi, zostali lojalnie uprzedzeni, teraz pora na rozmaite problemy autora, tyczące jego wyrzeczeń, poświęcenia, kłopotów i problemów. Nie zabraknie tutaj także krótkiej charakterystyki fenomenu seryjnych zabójców, tak popularnego na świecie, wymykającego się jednocześnie ludzkiemu pojęciu, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Następuje obecnie kilka przypadków, godnych uwagi z perspektywy autora, zaprezentowanych w sposób obiektywny, niekiedy na pograniczu opowieści budujących. Pozwolę sobie pominąć nazwiska zbrodniarzy, którzy znaleźli się w polu zainteresowania autora; po prostu po to, by nie przysparzać im dodatkowej, a tak upragnionej sławy. Od czasu do czasu pojawi się w tej narracji jakiś morał, wezwanie do namysłu, a nawet głębszej refleksji; chociaż nie brakuje tutaj także elementów charakterystycznych dla opowieści sensacyjnej, z sympatycznym mruganiem w stronę czytelnika, spragnionego przecież nie tylko wiedzy i moralistyki, ale także rozrywki. Autor się zmęczył nieludzko (ja mu się nie dziwię, boć to twórca bestsellerów), po ciężkiej pracy należy mu się odpoczynek, jeszcze tylko jedna głęboka refleksja: „bestialscy psychopaci nie są zdolni do ludzkich uczuć” i uff, co za ulga:

Pod koniec książki lubię się żegnać z Czytelnikami jakimś miłym akcentem. Ta nie będzie wyjątkiem.

Miły akcent polega na tym, że wkrótce wyjeżdżam na Filipiny.

Powinniście odwiedzić kiedyś Filipiny, bo słoneczne, białe plaże El Nido na wyspie Palawan to najlepsza odtrutka, która poprawi Wam humor po lekturze tej książkiTamże, s. 248.[25].

Chwilowo Filipiny nie mieszczą się w moim planach życiowych; trudno, będę musiał radzić sobie jakoś inaczej. Na szczęście poprzestałem na jednym bestsellerze z pięknym, żółtym kółeczkiem na okładce, w którym zamiast uśmiechu pojawia się informacja: „PRAWDZIWE HISTORIE”; rozsądek uchronił mnie przed zakupem pakietu, w skład którego wchodzą: Rozmowy z psychopatami. Podróż w głąb umysłów potworów, Rozmowy z seryjnymi mordercami. Mrożące krew żyłach studium zwyrodnialców, Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie, Rozmowy z seryjnymi mordercami. Głosy zza krat, Rozmowy z seryjnymi morderczyniami. Królowe zbrodni. Jeśli coś pominąłem, niechaj tak zostanie. Przyznam się, że już sama enumeracja tytułów mnie zmęczyła, gdyby doszło do lektury poszczególnych tomów, zapewne nawet Filipiny by nie pomogły. Nieprawdopodobna trywializacja quasi-reportażu Trumana Capotte’a Z zimną krwią podana w moralistyczno-lekkostrawnej pulpie, pochodzącej z kuchni McDonald’s. Zadziwiające, jak przystają do opowieści zebranych w tym pakiecie uwagi Michela Foucaulta towarzyszące pamiętnikowi Piotra Riviére’a pod tytułem Morderstwa, o których głośnoM. Foucault, Morderstwa, o których głośno…, s. 121–131.[26]. Rozumiem wszystko, liczy się sprzedaż, a od czasu premiery powieści Milczenie owiec, a zwłaszcza jej ekranizacji z demoniczną kreacją Anthony’ego Hopkinsa, ma miejsce w kulturze popularnej, ale także wysokiej, rewaloryzacja postaci seryjnego zabójcy oraz psychopaty. Ostatecznie nikt nie zmuszał mnie do lektury tej książki; mogę mieć tylko do siebie pretensje, że zwiódł mnie nieco tytuł, zlekceważyłem iście bulwarowy podtytuł. W gruncie rzeczy mamy tutaj do czynienia ze współczesną wersją gatunku znanego wybornie z przeszłości, jakim jest pitaval; wzbogacony o aspekt bezpośredniej rozmowy z żyjącymi jeszcze przestępcami, których nobilitować ma wyjątkowe okrucieństwo, ale tychże nie brakowało przecie w realizacjach gatunku z przeszłości. Elementy moralizatorskie obecne są chociażby w opracowaniu Ludwika Tripplina pod tytułem Tajemnice społeczeństwa wykryte w sprawach kryminalnych i sądowych z roku 1852; w tym przypadku ograniczenie się do materiału polskiego w znacznym stopniu zubaża atrakcyjność prezentowanych przypadków kryminalnych. Na prawdziwych, pełnokrwistych seryjnych zabójców przyjdzie nam jeszcze poczekać: Kuba Rozpruwacz jeszcze nie pojawił się w zamglonym Londynie, jeszcze nie wyłoniło się grono jego naśladowców, pilnych czytelników gazet i opracowań z pogranicza medycyny i kryminalistyki.

Pora zatem na zmianę perspektywy. Pora, by przenieść się do Nowego Jorku, bynajmniej nie w poszukiwaniu prawdy o Leonardzie Zeligu, który ponoć posiadał niewytłumaczalny naukowo dar metamorfoz swego ciała; tak przynajmniej twierdzono w światowych mediach lat trzydziestych XX wieku. Wykorzystując moc wyobraźni, przez chwilę dołączmy do elit świata mody, kultury i piękna, wykorzystując przekaz literacki.

Zważamy na fakt, że rzeczownik „dewiant” opatrzony jest w Uniwersalnym słowniku języka polskiego kwantyfikatorem: „książk.”

Oto Pat Bateman „próbuje ugotować i zjeść dziewczynę”:

[…] Głowa mnie boli tak, jakby ktoś rozpalił na niej ognisko, ból pełza po całej czaszce, nie pozwala zamknąć oczu: jestem bezbronny. Żaden narkotyk ani jedzenie, żaden alkohol nie jest w stanie pokonać potęgi wszechogarniającego bólu. Mam napięte, sztywne mięśnie, wszystkie nerwy płoną żywym ogniem. Co godzinę zażywam sominex, bo skończyło mi się dalmane. Lekarstwo nie pomaga, opakowanie po sominexie jest puste. W rogu sypialni leżą jakieś rzeczy: para damskich butów od Edward Susan i Bennis Alena, dłoń bez kciuka i palca środkowego, nowy egzemplarz „Vanity Fair” poplamiony czyjąś krwią i pas do smokingu czerwony od posoki. Z kuchni sączy się do sypialni świeży zapach gotującej się krwi. Zwlekam się z sofy i idę do salonu, w którym ściany oddychają smrodem rozkładu przenikającym każdy centymetr powierzchni. Zapalam cygaro, mają nadzieję, że dym choć na chwilę zmieni skład dusznej atmosfery.

Odcięte piersi mają teraz sinawy kolor i wyglądają, jakby ktoś spuścił z nich powietrze; sutki przybrały niepokojący, brązowy kolor. Otoczone zaschniętą, czarną krwią leżą teraz obok siebie na porcelanowym półmisku – który kupiłem w Pottery Barn – stojącym na szafie grającej Wurlitzera w rogu pokoju. […] Z szeroko otwartych oczodołów zwisają gałki oczne. Większość klatki piersiowej i szyi nie różni się od siebie wyglądem i przypomina mielone mięso, żołądek zaś z łatwością można by wziąć za bakłażana z lasagną i kozim serem, podawanym w Il Marlibro, albo za jedzenie dla psów z dominującymi barwami czerwieni, bieli i brązuB.E. Ellis, American psycho, tłum. J. Polak, Kraków 2022, s. 445.[27].

Pora, by chwilowo przerwać tę jakże elegancką i wysmakowaną relację twórcy ekstremalnej martwej natury. Przyznajmy, dość ciężko mu to idzie; tym razem raczej trudno o pozytywne nastawienie do świata, jak miało to miejsce nieco wcześniej:

Zauważam własne odbicie w lustrze wiszącym na ścianie i uśmiecham się radośnie, ciesząc się, że tak dobrze wyglądamTamże, s. 17.[28].

Czyżby eksperyment poszedł zbyt daleko? Chociaż troska o dobrą kondycję ma swoje pozytywne strony:

Moje mięśnie, wzmocnione preparatem Ben-Gay, z łatwością dają sobie radę z ciężarem. Postanawiam, że to, co zostało z dziewczyny, wykorzystam do sporządzenia kiełbasy.Tamże, s. 447.[29]

Nader ciekawy to przypadek, godzien szczegółowego rozważenia. I niemniej szczegółowej analizy. Bo przecież jest on o wiele ciekawszy niźli przedostatnie canto Pierwszej pieśni Maldorora:

Brat pijawki szedł wolnym krokiem przez las. Często przystaje otwierając usta, żeby coś powiedzieć. Ale za każdym razem gardło mu się ściska i w głąb cofa nieudany wysiłek. Na koniec woła: Człowieku, kiedy spotkasz wywróconego do góry martwego psa opartego o śluzę, która go zatrzymuje, nie chwytaj rękami, jak inni, robactwa wychodzącego mu z wzdętego brzucha, nie patrz na nie zdziwiony i nie sięgaj po nóż, aby porozcinać wielką jego ilość, mówiąc sobie, że i ty nie będziesz niczym więcej niż ten pies.Lautréamont, Pieśni Maldorora [w:] Pieśni Maldorora i Poezje, tłum., wstęp i przypisy M. Żurowski. Warszawa1976, s. 71.[30]

Izydor Ducasse, bo tak nazywał się autor Pieśni Maldorora, skrywający się za pseudonimem „hrabiego de Lautréamonta”, bohatera jednej z powieści poczytnego niegdyś Eugeniusza Sue (konkurującego z Aleksandrem Dumasem – ojcem), świadomie naruszył strukturę języka sakralnego; niejednokrotnie zarzucano mu bluźnierstwo; bohater powieści (potem filmu) uznawanej nie tak dawno przecie za skończone arcydzieło poszedł dalej: sięgnął po ludzkie ciało, zapewne nie licząc się z wzorcem narzuconym przez postać Hannibala Lectera (chociaż obydwu łączy problem wartości estetycznych). Wedle rozmaitych relacji z zakresu medycyny sądowej można tutaj mówić o zachowaniu bynajmniej nie marginalnym.

Daleko doprowadziło nas poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o naturę zła. Można odnieść wrażenie, że mimowolnie kręcimy się w koło; doszedłszy od jednego dziecięcia romantycznego, rozważającego problem Morderstwa jako jednej ze sztuk pięknych do kolejnego, dokonującego aktu bluźnierstwa. A może sprawy mają się zupełnie inaczej?

Nader zagadkowe oblicza niejakiego Dextera (z profilu i en face)

W świecie, gdzie zło panoszy się nieustannie trwa szczególna zabawa w znalezienie ścisłego wzorca jednoznacznie określającego profil seryjnego zabójcy. Wymarzony paradygmat badawczy prowadzi niekiedy do dość zaskakujących poszukiwań.

Ale, ale – jako się wcześniej rzekło – czas płynie:

Wojna w Ukrainie. 32. dzień rosyjskiej inwazji. „Rosjanie mają jeden cel: zmieść Mariupol z powierzchni ziemi, razem z jego wszystkimi mieszkańcami – powiedział w nocy z soboty na niedzielę mer tego miasta Wadym Bojczenko: – To jest po prostu ludobójstwo […] Nie ma na to innego określenia – stwierdził Bojczenko”.

To tylko tytułem dygresji, pora, by wrócić do zaskakujących poszukiwań, to już będzie ostatnie chwilowo zdziwienie.

Wcale nieprzypadkowo sięgnąłem po tom Przypadki kryminalne. Oblicza Dextera. Dyskusja nad sprawstwem, winą i karąPrzypadki kryminalne. Oblicza Dextera. Dyskusja nad sprawstwem, winą i karą, pod red. naukową J. Stojer-Polańskiej, P.M. Wiśniewskiej. Poznań 2021.[31]. Powiadam: nieprzypadkowo, ponieważ nieco wcześniej, z niemałym pożytkiem (dla siebie) przeczytałem książkę pod tytułem Przypadki kryminalne. Ciemna liczba przestępstw jako problem interdyscyplinarnyPrzypadki kryminalne. Ciemna liczba przestępstw jako problem interdyscyplinarny, pod red. naukową J. Stojer-Polańskiej. Poznań 2018.[32]. Owa „ciemna liczba” pojawiająca się w podtytule oznacza przestępstwa niewyjaśnione, niezgłoszone, a przez to wymykające się nie tylko statystyce, ale definitywnemu zamknięciu. Enumeracja nastąpi dość nużąca, ale uważam, że niezbędna, bowiem dopełniająca obraz społeczeństwa polskiego: „zgony na skutek czynności autoerotycznych”, „zaginięcia”, „przemoc rówieśnicza wobec dzieci ze spektrum autyzmu”, „działalność przestępcza członków klubów motocyklowych”, „przestępstwa wobec zwierząt”, „zagrożenia migracyjne i przypadki przestępczości granicznej”, „przestępstwa seksualne”, „kradzieże sklepowe”, „wyłudzanie ubezpieczeń” – długa to i nużąca lista; chciałoby się ją podsumować – a to Polska właśnie, albo inaczej: to też Polska, ale ta przemilczana, wstydliwie skrywana. Bez wątpienia lektura ze wszech miar godna uwagi, zalecana nie tylko idealistom i marzycielom. Świadom tego, że nauki społeczne, dążąc do trwałego osadzenia w kręgu nauk ścisłych, charakteryzują się sporym słowotwórstwem quasi-specjalistycznym sięgnąłem zatem po kolejny tom tej serii; nie będę ukrywał, że zwiódł mnie podtytuł: Oblicza Dextera. Ignoramus et ignorabimus! – to pod adresem granic mojej naiwności, nie zaś języka hermetycznego nauk społecznych. Dwieście trzydzieści pięć stronic artykułów naukowych, plus dziewięć stronic bibliografii zawierającej książki i artykuły w czasopismach, poświęconych zostało wnikliwej analizie opartej na fenomenie – jak się dowiedziałem – postaci fikcyjnej:

Dexter – amerykański serial telewizyjny wyprodukowany i emitowany przez stację telewizyjną Showtime. Akcja serialu skupia się wokół Dextera Morgana (w tej roli Michael C. Hall). Bohater za dnia pracuje jako analityk śladów krwi w Miami Metro Police Department, nocą jest seryjnym mordercą. Pierwszy sezon serialu został stworzony na podstawie powieści Jeffa Lindsaya Demony Dextera (Darkly Dreaming Dexter). Scenariusz do kolejnych sezonów serialu, napisany przez Jamesa Manosa Jr., powstał niezależnie od prac Lindsaya. Michael C. Hall otrzymał za rolę wiele nagród i nominacji (wśród nich Złoty Glob)Źródło: Wikipedia.[33].

Wiem, powinienem śledzić na bieżąco seriale telewizyjne, lecz tych jest zbyt wiele. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że motyw doktora Jekylla i pana Hyde’a został już zbanalizowany w kulturze popularnej, która funkcjonuje dzięki imperatywowi nowości wywodzącej się z postulowanej „ulotnej pamięci” odbiorcy masowego. Jednak nie jestem przekonany o zasadności budowania nowego paradygmatu badawczego na podstawie scenariuszy seriali telewizyjnych. Po raz kolejny znajdujemy się w sytuacji błędnego koła; i to znacznie poważniejszego: nauki społeczne czerpią bezkrytycznie z kultury popularnej, wzorce zachowań opisywanych przez nauki społeczne wywodzą się z bezkrytycznego odbioru tekstów kultury popularnej; Piotr Riviére, marzący o sławie, przynajmniej zdawał sobie sprawę (niekiedy) z własnych ograniczeń.

W poszukiwaniu utraconej empatii

Pora na rekapitulację.

Bolesław Miciński pisał przed laty:

Oto stare roczniki „Illustration”: naiwne obrazki, oblężenie Sewastopola, parowiec kołowy „Le Faucon” przepłynął Atlantyk, karykatury pełne aluzji politycznych, tajemnicze i nierozwiązane jak krzyżówka, zamach na prezydenta Stanów Zjednoczonych, modne uczesania, zniesienie niewolnictwa i powieść E. Sue drukowana w odcinkach. Wszystko stłoczone i spaczone, jakby w niezdarnym rzucie perspektywicznym, sprawy doniosłe drukowane petitem, sprawy błahe garmontem. Mówimy dziś: czas nadał właściwą hierarchię rzeczom. Zapewne, ale obok tego obiektywnego porządku wartości jest jeszcze zagadnienie historyczne: zagadnienie ich ówczesnej recepcjiB. Miciński, Dyliżans filozoficzny [w:] B. Miciński: Eseje. Artykuły. Listy, wybór i opracowanie A. Micińska, Kraków 1070, s. 76–77.[34].

Uwagi autora O nienawiści, okrucieństwie i abstrakcji, Myśli o wojnie czy Uwag o polityce (by wymienić niektóre tylko tytuły jego esejów), opublikowane w roku 1938, doskonale opisują naszą rzeczywistość. Z nieznaczną zaledwie zmianą detali dekoracji.

Niedziela, 27 marca 2022 roku, godzina 16.25:

Prezydent Francji Emmanuel Macron ostrzegł w niedzielę przed słowną „eskalacją”, po tym, jak prezydent USA Joe Biden nazwał Władimira Putina „rzeźnikiem”, który „nie może pozostać u władzyhttps://www.rp.pl/konflikty-zbrojne/art35952501-macron-ostrzega-przed-slowna-eskalacja-w-kontaktach-z-rosja [dostęp: 27.03.2022, godz. 16.40].[35].

Przerwać przyjdzie nam chwilowo poszukiwania. Niekoniecznie ze względu na ostrzeżenie prezydenta Francji (a jak doskonale wiemy, Francja jest krajem, który wielkie znaczenie przywiązywał do kultury dyskursu). Problem natury zła będzie wymagał jeszcze wielu wypraw; chwilowo dostrzeżony został zaledwie wierzchołek góry lodowej. Jeszcze przed nami niejedna wyprawa. W poszukiwaniu człowieczeństwa w XXI wieku. W poszukiwaniu zagubionej empatii, może nawet Boga…

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marek Adamiec, W poszukiwaniu natury zła. Chwilowo profilujemy (z profilu i en face, a najlepiej en bloc), „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 149

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...