Nowy Napis Co Tydzień #230 / Matejko pędzla Matejki
Kiedy myślimy o twórczości Jana Matejki, wskazujemy przede wszystkim na wielkoformatowe płótna historyczne, takie jak Rejtan – Upadek Polski
Można jednak przyjrzeć się innemu obliczu wielkiego polskiego artysty. I słowo „oblicze” należy rozumieć tu jak najdosłowniej. Matejko bowiem parał się także twórczością autoportretową. Wiemy, że wykorzystał własny wizerunek na jednym z najsłynniejszych płócien historycznych – mam tu na myśli oczywiście Stańczyka
Pełny tytuł obrazu, czyli Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony wobec straconego Smoleńska, wskazuje na moment historyczny przedstawionej sceny i okoliczności, które wprawiły błazna w zadumę. Przeczytajmy ważną relację Mariana Gorzkowskiego, sekretarza Matejki, w której mowa jest zarówno o politycznym, jak i „autoportretowym” wymiarze tego dzieła:
Stańczyk przedstawia w obrazie postać dobrego ducha narodu, jest dramatyczny, siedząc w zadumie rozważa, co z krajem dzieje się? Będąc trefnisiem na dworze królewskim znał wszystkie sprawy krajowe, a mając szlachetne serce, czuł już to wszystko, co u nas wówczas smutnego było. Dziwić się więc trzeba, dlaczego dziś obóz tak zwany konserwatywny lub zachowawczy zwą stańczykami? Sam Stańczyk, jako historyczna osoba, nie był za życia swego konserwatywnym, ale przeciwnie miewał pragnienia zmian i ulepszeń, bo one były niezbędne. Dziś stańczykami zwą ludzi leniwych, ospałych i samolubów albo pochlebców! Obraz Stańczyka, jako twór artystyczny Matejki, jest uważany w dzisiejszych czasach za arcydzieło, wszyscy go chwalą, a gdy był on wystawiony podobno w Kijowie, to mówią, że jakiś Rosyanin dawał zań dziesięć tysięcy rubli, lecz go właściciel za żadne nie dał pieniądze. Nadmienić tu trzeba, że artysta w twarzy Stańczyka umieścił podobiznę swego własnego portretu
M. Gorzkowski, Jan Matejko: epoka lat dalszych, do końca życia artysty, z dziennika prowadzonego w ciągu lat siedemnastu, Kraków 1898, s. 21–22. [6].
Na pierwszy plan wysuwa się zatem interpretacja postaci Stańczyka. Gorzkowskiego szczególnie zajmuje nawet nie moment historyczny ani zderzenie dwóch planów malarskiej reprezentacji (zadumanego błazna i arystokracji bawiącej się na balu u królowej Bony), tylko próba dookreślenia, kogo i dlaczego zwano „stańczykami”. Notę na temat Stańczyka zamyka informacja, swoisty apendyks („Nadmienić tu trzeba…”), dotycząca tego, że twarzy Stańczykowi użyczył sam malarz. Gorzkowski skupia się na bieżących problemach politycznych, upodrzędniając kwestie malarskie czy genologiczne – nie stara się odpowiedzieć na pytanie, jaką rolę w scenie historycznej pełni autoportret. Nie mamy jednak wątpliwości, że Matejko-Stańczyk to samoświadomy artysta, zanurzony w rozmyślaniach, zdystansowany wobec samego siebie, przenikliwy malarz starający się odkryć i zrozumieć sens dziejów.
Gorzkowski co prawda nie komentuje artystycznej decyzji Matejki, czuje się jednak w obowiązku, by ten szczegół odnotować, sytuując Matejkę (zapewne nieświadomie) w kręgu najważniejszych europejskich artystów odtwarzających własne oblicze. Jeden z najsłynniejszych autoportrecistów Rembrandt van Rijn niejednokrotnie przedstawiał samego siebie jako konkretną postać historyczną. Czynił to na dwa sposoby – albo malował siebie w szatach, z przedmiotami pozwalającymi zidentyfikować wybranego bohatera (wystarczy wspomnieć tu choćby Autoportret jako Apostoł Paweł
W przypadku Matejki nie można mówić o takiej jak u Rembrandta obfitości autoportretów, jednak wyraźnie widzimy, że polski malarz – podobnie jak jego holenderski poprzednik – skupiał się na analizie własnej twarzy i testował różne formy prezentacji samego siebie. Mamy zatem Matejkę w roli Stańczyka, ale wspomnieć należy także niewielkie tondo z 1887 roku – Autoportret znajdujący się w Domu Jana Matejki
Szczególnie interesujący wydaje się przypadek Autoportretu z 1892 roku
D n i a 28 M a r c azjawił się do mnie hr. Ignacy Milewski, przybyły z Wilna: osoba pokaźna, bardzo majętna, dumnego wejrzenia, śmiała i pewna siebie! Na wstępie prosił mię, abym go zaprowadził, do pracowni Matejki, bo chce on, zamówić obraz u niego; wziąwszy więc klucze, zaprowadziłem go do pracowni, przedstawiłem Matejce, który go nie znał i ze zdziwieniem spostrzegłem, że hrabia mu okazywał wielkie uczczenie! Bardzo mi jest zaszczytnie, rzekł on, poznać osobiście wielkiego mistrza! Przybywam tu prosić go, o namalowanie portretu. Jakiego portretu? zapytał Matejko. Proszę mi namalować swój własny portret, rzekł on, siebie samego, ale koniecznie z paletą w ręku! Zdziwiony Matejko, zaczął się zrazu uśmiechać, bo głos hrabiego bardzo donośny, śmiały, zuchwała twarz, były niezwykłe; po chwili namysłu, Matejko rzekł jemu, ja bym rad chętniej malował portret hrabiego! Nie, odpowiedział Milewski, ja bardzo proszę o portret mistrza! Po różnych małych i urywanych rozmowach, Matejko spytał go w końcu, jakich rozmiarów, ma być ten portret? Milewski wskazując, na stojący w pracowni i gotowy już portret Alfredowej Potockiej, rzekł prędko, tych samych rozmiarów co ten portret! No dobrze, odpowiedział Matejko, ja na to jestem, abym malował, co kto zażąda, chociaż mówiąc otwarcie, robota będzie mi przykra, bo ja sam siebie nie lubię! Wieleż to może kosztować? spytał badawczo Milewski. Jeżeli za portret ten, Alfredowej Potockiej, ja biorę pięć tysięcy, to za mój własny, chciałbym o wiele więcej, odpowiedział Matejko, a zwróciwszy się do mnie, począł w ukryciu uśmiechać się nieco. No! wieleż więcej? spytał Milewski. Wówczas Matejko zaśmiał się głośno i dobrodusznie patrząc mu w oczy powiedział, także pięć tysięcy! Przy wymówieniu ostatnich wyrazów, Milewski chwycił go za rękę i klaszcząc po dłoni, rzekł mu, więc zgoda! Potem wszczęła się znowu osobna rozmowa, aby w portrecie była koniecznie p a l e t a z p ę d z l a m i, by sama postać b y ł a s t o j ą c a i t .d. Ta ostatnia rozmowa niecierpliwiła Matejkę, który hrabiemu nadmienił, że trzeba dać trochę swobody samemu artyście, szczególnie pod względem pomysłu, bo tak zwykle robi się! Po wyjściu z pracowni, Milewski zeszedł do mnie, zostawił zadatku na portret tysiąc złr., które Matejce bardzo się wtedy przydały, bo potrzebował.
K w i e c i e ń. Otrzymawszy zamówienie własnego portretu, Matejko wziął się wnet do roboty; naciągnęliśmy zaraz płótno na blejdram 160x110 cmt. i artysta rozpoczął różne do swego portretu przygotowania. Na wstępie twierdził, że te hrabiego warunki są śmieszne! Zrobię mu portret, powtarzał, lecz muszę tak zrobić, jak mi się zdaje stosowniej, to jest s i e d z ą c y m n a k r z e ś l e, nie mogę być krępowanym jakby niewolnik.
Przystępując do portretu swego, artysta zrobił osobno najprzód, jak wzór na drzewie, s z k i c s a m e j s w e j g ł o w y, z której następnie miał namalować, na płótnie, portret dla Milewskiego. Szkic ten pobieżny samej głowy artysty, jest wielkiej wagi, bo w pierwszej chwili, zrobił sam siebie najpodobniejszym
M. Gorzkowski, Jan Matejko…, s. 535–536. [15].
Starzejący się Matejko malował swój portret w mieszkaniu przy ulicy Floriańskiej, a nie – jak to zwykł czynić – w pracowni znajdującej się w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wykonując zamówienie, malarz nie wziął pod uwagę niektórych wytycznych hrabiego, akcentując w ten sposób swobodę artystyczną. Obraz trafił do bogatej kolekcji Milewskiego, który posiadał w swoich zbiorach między innymi dzieła Józefa Chełmońskiego, Maksymiliana Gierymskiego czy Jacka Malczewskiego. Kłopoty zdrowotne i konflikt z żoną doprowadziły do tego, że majątek Milewskiego objęty został sekwestrem, a hrabia postanowił sprzedać swoje obrazy, o czym alarmowano w 1923 roku na łamach tygodnika „Świat”:
Jedna z najpiękniejszych prywatnych galerji polskich, zbiory Ignacego hr. Milewskiego wystawione zostały na sprzedaż w Wiedniu. Zbiory te zawierają najcenniejsze perły naszego malarstwa z ostatnich kilku dziesiątków lat. Dość powiedzieć, że w tej kolekcji znajduje się „Stańczyk” Matejki, jedno z najwspanialszych płócien tego mistrza. Chełmoński, Malczewski, Fałat, Witkiewicz, Piotrowski, Biliński, Wodzinowski, Al. Gierymski, – cała plejada innych znakomitych nazwisk. A wszystko dzieła wybrane starannie, przez doskonałego znawcę, – dzieła najtęższe, pomnikowe. Obok obrazów kompozycyjnych, jedyny może w swoim rodzaju zbiór portretów naszych malarzy, przeważnie autoportretów
Stef. Krz., Wielka kolekcja polska w niebezpieczeństwie!, „Świat” 1923, nr 18, s. 7. [16].
Część tej kolekcji (przede wszystkim portrety własne polskich artystów) wraz z Autoportretem Matejki i Stańczykiem zakupiło w 1924 roku Muzeum Narodowe w Warszawie. Oba malarskie „autoportrety” – ten w historycznym przebraniu i ostatni, pochodzący z 1892 roku – wiszą (i dopełniają się wzajemnie) w Sali Matejkowskiej Muzeum Narodowego w Warszawie.
Powróćmy na moment do opowieści Gorzkowskiego, z której wyłania się Matejko autoironiczny – malarz świadomy, a jednocześnie zachowujący dystans, który nade wszystko ceni sobie twórczą wolność. Decyzja o sportretowaniu siebie w pozycji siedzącej, bez malarskich atrybutów w dłoniach (Matejko umieszcza je na skrzyni ustawionej obok fotela), wynikała z artystycznej koncepcji, która zrodziła się w głowie mistrza. Matejko czyni w ten sposób subtelną aluzję do Stańczyka. Nie chodzi mu zatem o wystudiowaną pozę (przekornie ignoruje sugestie zleceniodawcy), ale akceptowalną wizję siebie. Matejko – jak Stańczyk – siedzi. Ale „niewidzące”, melancholijne spojrzenie błazna zastępuje przenikliwe spojrzenie świadomego człowieka i malarza. Z Autoportretu namalowanego na rok przed śmiercią spogląda na nas prawdziwy artysta – dojrzały i spełniony.
Przypisy
- J. Matejko, Rejtan – Upadek Polski, 1866, Zamek Królewski w Warszawie. Zob. https://zamek-krolewski.pl/strona/wizyta/1120-pokoje-matejkowskie-krolewiczowskie [dostęp: 8.05.2023].
- Tenże, Bitwa pod Grunwaldem, 1878, Muzeum Narodowe w Warszawie. Zob. https://www.mnw.art.pl/o-muzeum/zbiory-studyjne/zbiory-sztuki-polskiej-do-1914-r/ [dostęp: 8.05.2023].
- Tenże, Hołd pruski, 1880–1882, Muzeum Narodowe w Krakowie. Zob. http://www.imnk.pl/gallerybox.php?dir=SU321 [dostęp: 8.05.2023].
- Tenże, Wernyhora, 1883–1884, Muzeum Narodowe w Krakowie. Zob. http://www.imnk.pl/gallerybox.php?dir=SU301&more=1 [dostęp: 8.05.2023].
- Tenże, Stańczyk, 1962, Muzeum Narodowe w Warszawie. Zob. https://cyfrowe.mnw.art.pl/en/catalog/509842 [dostęp: 8.05.2023].
- M. Gorzkowski, Jan Matejko: epoka lat dalszych, do końca życia artysty, z dziennika prowadzonego w ciągu lat siedemnastu, Kraków 1898, s. 21–22.
- Rembrandt, Autoportret jako Apostoł Paweł, 1661, Rijksmuseum, Amsterdam. Zob. https://www.rijksmuseum.nl/en/collection/SK-A-4050 [dostęp: 8.05.2023].
- Tenże, Autoportret jako Zeuksis, ok. 1662, Wallraf-Richartz-Museum, Kolonia. Zob. https://www.wallraf.museum/en/collections/baroque/masterpieces/embrandt-harmenz-van-rijn-self-portrait-c-1668/the-highlight/ [dostęp: 8.05.2023].
- Zob. E. van de Wetering, The Multiple Functions od Rembrandt’s Self Portraits [w:] Rembrandt by Himself, red. Ch. White, Q. Buvelot, Haga, Londyn, Zwolle 1999, s. 8–37. W jego bogatym dorobku mamy również „klasyczne” autoportrety, w których Rembrandt pozuje jako artysta, z atrybutami malarskimi w dłoniach (Autoportret ze sztalugami, 1660 Musée du Louvre, Paryż; Autoportret z dwoma okręgami, ok. 1665–1669, Kenwood House, Londyn).
- Rembrandt, Ukamienowanie Szczepana, 1625, Musée des Beaux-Arts de Lyon. Zob. https://www.mba-lyon.fr/fr/type-de-collection/peintures [dostęp: 8.05.2023].
- Tenże, Podniesienie Krzyża, 1633, Alte Pinakothek, Monachium. Zob. https://www.pinakothek.de/kunst/meisterwerk/rembrandt-harmensz-van-rijn/jugendliches-selbstbildnis [dostęp: 8.05.2023].
- J. Matejko, Autoportret, 1887, Muzeum Narodowe w Krakowie. Zob. https://mnk.pl/oddzial/dom-jana-matejki/zbiory/fotogalerie/dom-jana-matejki-zbiory [dostęp: 8.05.2023].
- Tenże, Autoportret, 1892, Muzeum Narodowe w Warszawie. Zob. https://www.mnw.art.pl/gfx/muzeumnarodowe/userfiles/_public/bohaterowie_obrazow.pdf [dostęp: 8.05.2023].
- Spójrzmy na jedno ze zdjęć Matejki z tamtego okresu, którego odbitkę z 1901 roku można znaleźć w zbiorach biblioteki cyfrowej POLONA: https://polona.pl/item/jan-matejko,NjEyMzIx/0/#info:metadata [dostęp: 05.04.2022].
- M. Gorzkowski, Jan Matejko…, s. 535–536.
- Stef. Krz., Wielka kolekcja polska w niebezpieczeństwie!, „Świat” 1923, nr 18, s. 7.