07.12.2023

Nowy Napis Co Tydzień #232 / Adwent. Farsa metafizyczna w dwóch aktach z epilogiem

Postaci

PROBOSZCZ Piotr, lat czterdzieści parę (Epilog dzieje się pięć do dziesięciu lat później, więc i postacie, poza Marią, która występuje wyłącznie w Epilogu, są odpowiednio starsze)
WIKARYJAN, lat trzydzieści parę
Feliks PIELGRZYM, redaktor, lat czterdzieści
Izabela PIŻMO, atrakcyjna kobieta po trzydziestce
Jonatan PRID, filozof, lat pięćdziesiąt
Elwira NULLA, poetka, w wieku od trzydziestu do pięćdziesięciu lat
MARIA Łazarska, parafianka, lat czterdzieści
SANECKI, muzyk, lat trzydzieści
ACHMED, Afgańczyk, lat trzydzieści
ORGANIZATOR, młody

Poza tym chór pisarzy, Afgańczycy, organizatorzy gali Akme, pogranicznicy, uchodźcy.

Akt I

Scena I

Noc. Przytulna plebania. Wchodzą PROBOSZCZ i WIKARY. PROBOSZCZ pada na kanapę. WIKARY grzecznie siada na krześle obok.

PROBOSZCZ
Koniec! Wreszcie koniec!

WIKARY
Też jestem zmęczony.

PROBOSZCZ
Spokój. Bóg ogłosił fajrant i się wycofał.

WIKARY niepewnie
No, ja nie znam tak dobrze Boskich planów… W końcu nie jestem gospodarzem.

PROBOSZCZ
Właśnie. Tak naprawdę to On się jeszcze nie narodził. Przecież czekamy na niego.

WIKARY zadowolony
No właśnie. Jest adwent.

PROBOSZCZ
odwraca się od Wikarego i patrzy w zasłonięte okno, mówi jakby do siebie
Cisza… Jak ja o niej marzyłem. Nikogo nie ma. Nadchodzi… nicość. (otrząsa się i spogląda niepewnie na Wikarego) Coś mi się roi. Właściwy czas, żeby się trochę rozluźnić. Nasz dobrodziej z Przyjm podarował nam naprawdę dobrą rzecz. Pan chyba nam odpuści, zwłaszcza że się jeszcze nie narodził…

Słychać łomot do drzwi, który brzmi jak gong.

PROBOSZCZ przestraszony
Co to?

Łomot powtarza się. Księża wymieniają spojrzenia.

PROBOSZCZ jeszcze bardziej przestraszony
O tej porze?!

Łomot po raz trzeci. PROBOSZCZ patrzy z lękiem na Wikarego.

WIKARY
Sprawdzę.

Znika za kulisami. PROBOSZCZ patrzy za nim niepewnie. Słychać głosy i otwieranie drzwi.

WIKARY zza kulis
Ale o tej porze?

FELIKS PIELGRZYM zza kulis
To sprawa niecierpiąca zwłoki. A ksiądz Piotr na pewno mnie przyjmie. Właściwie to znamy się od dawna…

Wchodzą. WIKARY cofa się przed maszerującym zdecydowanie PIELGRZYMem. PROBOSZCZ zrywa się z kanapy.

PIELGRZYM
Wyciąga rękę do Proboszcza, którą ten odruchowo ściska, patrząc niepewnie na gościa. Śmieje się.
Przepraszam za łomot, ale dzwonek się wam chyba zepsuł. Powiedziałem pana… przepraszam, księdza współpracownikowi, że znamy się, ale nie dodałem, że nie bezpośrednio. Bo chyba ksiądz mnie kojarzy. O przepraszam…

Podaje rękę Wikaremu, który zachowuje się podobnie jak PROBOSZCZ.

PROBOSZCZ nadal niepewnie
Chyyyba… To pan jest…

PIELGRZYM śmieje się
Naturalnie. To ja. „Słowo”, no, ale teraz bardziej telewizja i Przynet. To było już parę lat, jak nasze drogi się skrzyżowały. Sądzę, że ksiądz pamięta. To była wtedy głośna sprawa.

PROBOSZCZ
Dziś już nikt nie czyta gazet…

PIELGRZYM
Nie tylko gazet. Ale muszę się usprawiedliwić. Obcy, choć znany człowiek, i pora niewłaściwa, ale chodzi o małe dzieci…

PROBOSZCZ I WIKARY
O co, kogo?

WIKARY
Chyba o dziecko?

PIELGRZYM skonsternowany
Jakie dziecko?

WIKARY
No… jeszcze nienarodzone.

PIELGRZYM twardo
Nie chcę zajmować się teraz problemem aborcji! Mamy poważniejsze sprawy!

PROBOSZCZ
Ale jemu chodzi o Jezusa. Jakie… poważniejsze?

PIELGRZYM
Chodzi o dzieci, które mogą umrzeć.

WIKARY
Umrzeć… dzieci… A co my z tym mamy?

PIELGRZYM z goryczą
No właśnie. W waszym kościele leży dzieciątko w żłobku. Lalka. Ale żywymi dziećmi, które są zagrożone, zajmować się nie chcecie.

PROBOSZCZ
Jeszcze nie ma żłobka. Jest adwent.

PIELGRZYM poirytowany
Co mi ksiądz z tymi waszymi ceremonialnymi ograniczeniami… Granice! Nie niepokoi księdza ten stan, który tak ściśle rzeczy rozdziela? Tak łatwo wtedy powiedzieć: to moja sprawa, a to już nie. Miłosierdzie świadczę w godzinach służby w ściśle określonych, a więc ograniczonych formach. Czy nie przypomina sobie ksiądz faryzeuszy i co mówił o nich Chrystus? Groby pobielane! Tu chodzi o żywych ludzi!

WIKARY
Ale co my z tym mamy wspólnego?

PIELGRZYM
Właśnie. A powinniście.

PROBOSZCZ
Z czym pan redaktor do nas przychodzi?

PIELGRZYM
Chcę, żebyście dzieciom w potrzebie pomogli. Są takie jak wasz Jezus. W Betlejem. Nie mają schronienia. Gorzej. Nie mają siana w stodole. Ani nawet stodoły.

PROBOSZCZ
Ale przecież od tego są instytucje…

PIELGRZYM głęboko rozczarowany
Są instytucje, więc Kościół umywa ręce. Nie mówiłem?

PROBOSZCZ
Ale przecież sami chcecie nas zredukować, ograniczyć…

PIELGRZYM
Ale nie w sprawie pomocy. Tym problemem nie zajmie się żadna państwowa instytucja. Wręcz przeciwnie.

WIKARY
Wyjaśni nam pan wreszcie, o co chodzi?

PIELGRZYM
To dzieci zza granicy. (wykonuje nieokreślony ruch ręką) No, wiecie zza jakiej granicy.

WIKARY
Ale tam stoi potężna zapora. Metal, druty… I straż…

PIELGRZYM
I nie czują się księża tym obrażeni? Wasza religia… Mniejsza o to. W każdym razie w tej chwili. Przez granicę udało się przedrzeć grupce dzieci. Małych dzieci. I one potrzebują pomocy.

PROBOSZCZ
Małe dzieci same przedostały się przez tę zaporę? A ich rodzice?

PIELGRZYM
Może nie do końca same. A ich rodzice? Pomyśleli księża o ich tragedii? To wszystko ma zresztą teraz mniejsze znaczenie. Ważne jest bezpieczeństwo dzieci. Czy księża przyjmą je do siebie?

WIKARY
Dlaczego my? Granica jest jakieś pięćdziesiąt kilometrów stąd.

PIELGRZYM
Rozumiem, że jak pięćdziesiąt, to miłosierdzie nie obowiązuje…

WIKARY
Obowiązuje, ale skoro ktoś pomógł przekroczyć im granicę… ten ktoś może i chyba powinien się nimi zająć.

PIELGRZYM
A nie pomyślał ksiądz, że ten ktoś swój obowiązek miłosierdzia, chrześcijański obowiązek, już wypełnił, a teraz czas na księdza? Ale nie będę stosował szantażu moralnego. To pragmatyka miłosierdzia. Nie wiedzą księża, w jakim świecie żyjemy? Jakie tu polowanie urządzane jest na uchodźców i tych, którzy im pomagają? Księża to co innego. Nikt nie odważy się wejść do kościoła.

PROBOSZCZ
Ale po drodze od granicy jest dużo kościołów. My jesteśmy którymś z rzędu. Nie chcę, żeby zabrzmiało to małostkowo…

PIELGRZYM
Ale brzmi bardzo małostkowo. Domaga się ksiądz wyjaśnienia, a ja tłumaczę, że czas ucieka, a zdrowie i życie dzieci są coraz bardziej zagrożone! Skoro jednak ksiądz chce… To ja wybrałem księdza. Powiedziałem, że się znamy, choć niebezpośrednio. Ale ksiądz powinien pamiętać. (mówi z naciskiem) Chciałem dać księdzu szansę. Myślę, że to chrześcijański gest dać możliwość dobrego uczynku. Nic tak nie leczy depresji jak zaangażowanie w dobrą sprawę…

PROBOSZCZ z gniewem
Nie wiem, po co mi pan z tą depresją wyjeżdża…

PIELGRZYM
Wie ksiądz, wie, ale to teraz nie ma znaczenia.

WIKARY
Gdzie te dzieci są?

PIELGRZYM
Jeszcze ich tu nie ma. Ale jeśli tylko księża wyrażą zgodę, dostarczymy je natychmiast. Tam, gdzie są, grozi im schwytanie i wyrzucenie za granicę. A jest zima… Nie przeżyją tego.

PROBOSZCZ
A ile ich jest?

PIELGRZYM
Dokładnie nie wiem. Siedmioro, może tylko pięcioro?

WIKARY
Jak to, pan nie wie?!

PIELGRZYM
Przecież ich nie liczyłem. Ja się zajmuję organizacją pomocy, ochroną, nie będę księżom wyliczał. A liczba dzieci? Obawiają się księża o swoje środki? Czy nie mówił Jezus: „Nie troszczcie się tedy, mówiąc: cóż będziemy jeść? albo: co będziemy pić?”.

WIKARY
Nic jeszcze o środkach nie mówiliśmy…

PIELGRZYM z radością
Cieszę się, że księża zgadzają się wypełnić chrześcijański obowiązek…

PROBOSZCZ
Zaraz, zaraz, jeszcze na nic się nie zgodziliśmy. To przecież polityczne przedsięwzięcie…

PIELGRZYM
Ratowanie dzieci to polityka? Zadziwia mnie ksiądz.

PROBOSZCZ
Przecież nielegalnie przerzucono je przez granicę. Trwa wojna i granicy, zwłaszcza tej z agresorem, należy pilnować… trzeba strzec…

PIELGRZYM
Przed dziećmi?! Nie, to ja nie mogę wyjść ze zdumienia! Czuję się, jakbym słuchał polityka.

WIKARY
Księże Piotrze, ma ksiądz rację, ale jeśli te dzieci zapukały do naszych drzwi, to chyba musimy im otworzyć…

PROBOSZCZ wygląda, jakby chciał coś powiedzieć, ale macha ręką z rezygnacją
Dobrze. Niech je pan przyprowadzi.

PIELGRZYM
Cieszę się, że księża prezentują chrześcijańską postawę. Przyprowadzę Izę Piżmo, chyba księża słyszeli o niej, oddana i odważna. To z nią księża omówią szczegóły.
Wychodzi. Księża patrzą na siebie ogłupiali.

PROBOSZCZ
Piżmo?

WIKARY
Taka znana aktywistka i celebrytka, jak się to dziś mówi.

Zza kulis wchodzą PIELGRZYM i Izabela PIŻMO, atrakcyjna kobieta ubrana w militarnym stylu. Przedstawia się energicznie, wyciągając dłoń do księży.

PIŻMO
Dziękuję za gotowość, którą księża okazali. Czy mogłabym obejrzeć miejsce, gdzie będą spali uchodźcy?

WIKARY
Uchodźcy? Mówiliśmy o dzieciach.

PIŻMO
To też uchodźcy. Ale chyba nie będzie księżom przeszkadzało, jeśli towarzyszyć im będzie ktoś z rodziców? To zdejmie z księży obowiązek zajmowania się dziećmi.

WIKARY
Mamy tu mało miejsca.

PIŻMO
Damy sobie radę. Widziałam plebanię z zewnątrz. Nie taka mała. (rusza w kierunku drugiego pomieszczenia, WIKARY zabiega jej drogę) Mam doświadczenie w aranżacji wnętrz. Księża mogliby zmieścić się w tym pokoju. Tu byśmy przesłonili. A tę część oddalibyśmy w użytkowanie uchodźcom.

PROBOSZCZ
Prościej byłoby, gdyby przyprowadziła pani już te dzieci. Zastanowilibyśmy się, jak je położyć. Przecież pan PIELGRZYM mówił, że liczy się każda chwila.

PIŻMO
Feliks mówi prawdę, ale muszę dopiero ich przywieźć. Lepiej byłoby, gdyby mieli już przygotowane miejsca. Proszę chwileczkę poczekać, mam ze sobą kilka materacy, ochotnicy je ułożą.

PIŻMO wychodzi.

PROBOSZCZ
Co to ma znaczyć?

PIELGRZYM
Przecież Iza mówiła. Kiedy przywieziemy je tu za parę godzin, będą wykończone. Te dzieci. Dla wszystkich lepiej, żeby miały przygotowane miejsca.

Wchodzi Piżmo z kilku aktywistami. Rozścielają materace, koce i worki. Piżmo pokazuje,gdzie je układać. Księża patrzą w osłupieniu. Aktywiści wychodzą.

PIŻMO
Widzą księża? Wszystko jest okej.

PROBOSZCZ
Bez uzgodnienia z nami.

PIŻMO
Zgodzili się księża na przyjęcie dzieci i bardzo dobrze to o nich świadczy. Reszta to czysta logistyka. Chyba nie warto się o nią spierać, zwłaszcza że chodzi o dobro dzieci, które znajdują się w trudnym położeniu. A my jesteśmy zawodowcami… Od pomagania.

WIKARY
To ładnie, że tak troszczy się pani o wygodę tych dzieci. Mam nadzieję, że nie za bardzo rozpieszcza pani swoje.

PIŻMO zimno
Nie mam dzieci. Nie podobają się mi osobiste wycieczki, ale skoro mam do czynienia z księdzem… Tak, bardzo troszczę się o dzieci i dlatego nie mam czasu i możliwości zajęcia się własnymi.

PIELGRZYM
Proszę księdza, nie chcę używać mocnych słów, ale to było bardzo nie fair. No, ale cóż, jak powiedziała Iza… Jest adwent. Księża powinni pamiętać. W bezdomne dzieci, które pukają do waszych drzwi, wciela się Chrystus. No, ale komu w drogę… Musimy przecież przywieźć księżom pociechy. Powinniśmy być niedługo. Nawet się nie żegnamy.

Wychodzą.

WIKARY
Czy to się stało naprawdę?

PROBOSZCZ pokazując bałagan
Mamy dowody. A ponieważ nie wyrzucimy dzieci, jak przyjadą, trzeba potraktować to jak… próbę?

WIKARY
Nie daje mi to spokoju. Muszę zadać księdzu pytanie. O czym mówił ten PIELGRZYM? Że nie znacie się, ale znacie? Coś o depresji…

PROBOSZCZ zmieszany
To długa historia. Atakowali mnie bardzo. Nie słyszałeś, dlaczego przenieśli mnie tutaj?

WIKARY
Coś słyszałem, ale staram się nie słuchać plotek.

PROBOSZCZ
Kiedyś ci opowiem. Teraz się pomódlmy.

Scena 2

Elegancki, nowoczesny pokój hotelowy. Siedzą Feliks PIELGRZYM i Izabela PIŻMO.

PIELGRZYM
I widzisz, że nie miałaś racji!

Usiłuje ją objąć. PIŻMO wyswobadza się z lekkim zniecierpliwieniem.

PIŻMO
Daj spokój. Mamy jeszcze tyle roboty. I niby w czym nie miałam racji?

PIELGRZYM rozczarowany
Żeby nie pertraktować z czarnymi. Upierałaś się. A proszę. Załatwiliśmy sprawę. Nie uważasz, że można to uczcić?

Znowu usiłuje ją objąć, PIŻMO znowu się uwalnia.

PIŻMO
Niby co mamy uczcić? Czy to takie ważne, że czarni nam trochę pomogą? W sumie nieświadomie, bo nie wiedzą, w czym uczestniczą.

PIELGRZYM
Właśnie. Nieświadomie staną się elementem zmiany świata. To bardzo ważne. Religia jako wehikuł postępu!

PIŻMO
Religia? Opium dla ludu? Ideologia patriarchalizmu? Gusła przestraszonych dzieci?

PIELGRZYM
chodzi wokół PIŻMO, muskając ją czasami końcami palców, kobieta się opędza

A tak. Religia, Kościół. Trzeba przypominać, że to religia miłości, wybaczenia… Chrystus był wielkim reformatorem. Ba, rewolucjonistą! Odrzucał prawo faryzeuszy… Ty i twoje koleżanki… Jesteście krótkowzroczne. Niszczyć kościoły… Nieporozumienie. Wręcz przeciwnie. Przejmować je. Tak jak przejęliśmy redakcje, uniwersytety, sądy czy szkoły. Te kościoły… Ciągle mają jakieś znaczenie. Mam zresztą intuicję, że to więcej niż tylko jedna z instytucji, która wreszcie wpadnie nam w ręce. To miała być opoka. I dlatego jeśli zamiast krzewić nietolerancję, Kościół wezwie do otwartości, wybaczenia… Przecież Chrystus mówił, że wybaczyć trzeba nie siedem, ale siedem razy po siedem.

PIŻMO
Ta twoja fascynacja jest niepokojąca. Skąd u ciebie kościelna wiedza?

PIELGRZYM
Trzeba poznać przeciwnika.

PIŻMO
Ha… Sam mówisz, że to przeciwnik.

PIELGRZYM
Bo to był przeciwnik. I to najważniejszy. Dlatego trzeba zrobić z niego sojusznika, a więc nawrócić go. Nie rozumiesz tego?

PIŻMO
Ja to bym najchętniej zagoniła ich do pracy. Banda darmozjadów. Pedofile. Jeden z drugim pytać mnie będzie o moje dzieci. Nie pamiętasz, jak pięknie płonęła Katedra Notre Dame? Najlepszy performans, jaki widziałam. Powinien dostać główną nagrodę w Awinionie.

PIELGRZYM
Kobieca emocjonalność…

Znowu usiłuje ją objąć. Teraz PIŻMO reaguje ostrzej. Jest wyraźnie poirytowana.

PIŻMO
Uspokój się z tym maczystowskim językiem!

PIELGRZYM
Ale to nie miała być krytyka.

PIŻMO zła
Właśnie. Tym gorzej dla ciebie.

PIELGRZYM
Przepraszam. Chodzi mi o to, że doraźne satysfakcje przesłaniają ci dalsze perspektywy. Jeśli to religia wybaczenia, a człowiek jest grzesznikiem, to trzeba wyciągnąć z tego wnioski. Pogodzić religię z człowiekiem. Uczynić ją jego religią. Kochamy człowieka takim, jaki jest. Z jego grzechami. Czy to zresztą grzechy, skoro wpisane są w ludzką naturę? Kim byśmy bez nich byli? Kto jest zły? Faryzeusz, który rozlicza innych. Tak mówi Pismo. Ludzi trzeba kochać, wybaczać im, no chyba że piętnują innych albo krzywdzą jak ci na granicy i ich mocodawcy. I Kościół już zmienia się w tym kierunku. Posłuchaj papieża, kardynałów. Kościół otwarty u nas. Intelektualiści katoliccy, pisma, ośrodki. To się już dzieje. Długi marsz okazał się nie taki długi. Nie jesteśmy daleko od mety.

Obejmuje ją w pasie. Tym razem PIŻMO nie reaguje.

PIŻMO
Ale ten Bóg, który patrzy na mnie z góry, zagląda do łóżka… Pfuj!

PIELGRZYMnachyla się do niej i całując ją po włosach, szepcze namiętnie
Oj, Iza, Iza… Mówiłem ci, On odchodzi. Pogonimy Go. Zniknie. Zostanie miłosierny, wybaczający Jezus, którego trzeba naśladować. A co to znaczy? Że każdy z nas może nim być? Nie, każdy z nas już nim jest. No, poza tymi, którzy nie mają w sobie miłości i wskazują źdźbło w oku bliźniego. Co powiedział Chrystus, któremu faryzeusze zarzucali, że jego uczniowie nie przestrzegają szabatu? Że szabat jest dla syna człowieka, dla człowieka. Kościół jest dla nas. Przecież jest dla ludzi.

Ciągnie PIŻMO na łóżko.

PIŻMO z uznaniem
Ty mógłbyś już wygłaszać kazania.

PIELGRZYM
A tak. Dojdzie jeszcze do tego. Parę razy zresztą byłem już zaproszony i mówiłem spod ołtarza. Tak. (szepcze jej do ucha) Łatwiej trafić mi do Kościoła niż do twojego prezesa.

PIŻMO odsuwa go
Mówiłam ci, żebyś był cierpliwy. Wszystko w swoim czasie. Ale dlaczego ciągnąłeś mnie na to zadupie… Nie mogłeś znaleźć klechy bliżej? Nie jestem przekonana do tego włóczenia się po interiorze. Granica – rozumiem. Ale tu?

PIELGRZYM
Jeszcze zobaczysz. Ten ksiądz Piotr to figura katolickich fundamentalistów. Solidnie go naruszyliśmy i tym bardziej można go wykorzystać. To będzie piękny piruet dla dobra sprawy, a fundamentaliści zostaną nie powiem z czym. Teraz musimy tylko przygotować nagrodę Akme. PISARZE z nami. Artyści z nami.

Przyciąga ją do siebie.

PIŻMO
To nie będzie takie trudne.

PIELGRZYM
A spotkanie z prezesem? Przekazałaś mu przecież moje punkty do projektu?

PIŻMO odsuwa go zniecierpliwiona
Przecież ci mówiłam!

PIELGRZYM
To co stoi na przeszkodzie, żeby ustalić wreszcie termin spotkania?

PIŻMO
Będziesz musiał jeszcze troszkę poczekać.

PIELGRZYM zrezygnowany
Trudno. Ale (natychmiast się ożywia) w innej sprawie czekać nie musimy. To będzie nasza komunia.

PIŻMO wyswobadza się i wstaje z łóżka
Jesteś bardzo inteligentny. Czasami za bardzo. Zwłaszcza dla mnie. I chyba nie tylko.

PIELGRZYM skonsternowany
Co masz na myśli?

PIŻMO
Jesteś tak mądry, ale to rozum cię prowadzi. A to przecież tylko nasze narzędzie. Te twoje gry z religią… Religia rozumu… Dajesz się nieść zamiast płynąć i wybierać kierunek. Jesteś tak inteligentny, że daję się czasami oczarować. Ale okazujesz się za inteligentny i zaczynam rozumieć, że to sztuka dla sztuki. I nie ty jesteś jej autorem. Czar pryska. Będziesz musiał to przemyśleć. Dlatego musisz poczekać. Także na spotkanie z prezesem. Jak zrozumiesz…

PIELGRZYM rozczarowany
To nie będziemy świętować?

PIŻMO
Jeszcze nie ma czego.

PIELGRZYM
A moja zapłata?

PIŻMO
Nie upłynął termin.

Scena 3

Następny wieczór. Pomieszczenie plebanii zaaranżowane przez PIŻMO. Ta sama pora. PROBOSZCZ i WIKARY mniej więcej na tych samych miejscach.

WIKARY
Ciągle się nie odezwali?

PROBOSZCZ
Nie.

WIKARY
Dziwne.

PROBOSZCZ
To wszystko jest dziwne.

Łomot do drzwi. WIKARY idzie za kulisy. Słychać jakieś głosy, z których wybija się głos PIŻMO. I to ona pierwsza wchodzi do pomieszczenia, za nią trzech dwudziestoletnich dryblasów i jeden masywny trzydziestolatek. Każdy z nich o środkowoazjatyckim typie urody. Ostatni pojawia się oszołomiony WIKARY.

PIŻMO wyciągając rękę do Proboszcza
Uchodźców przywiozłam.

PROBOSZCZ
Coo? Przecież to miały być dzieci?!

PIŻMO ogarniając ręką przybyłych
To przecież są czyjeś dzieci.

PROBOSZCZ
Proszę sobie nie robić żartów! To dorośli mężczyźni!

PIŻMO
Skądże. To czternasto-, może trzynastolatkowie.

PROBOSZCZ
Pani sobie kpiny urządza! To mają być trzynastolatkowie?!

PIŻMO
W Afganistanie mężczyźni dojrzewają wcześniej. Zresztą muszą. Ksiądz rozumie…

PROBOSZCZ
Czyli przyznaje pani, że to dojrzali ludzie?

PIŻMO
Nic podobnego. To, że wyglądają poważniej, nie znaczy, że są dorośli.

PROBOSZCZ
A ten? (wskazuje palcem na trzydziestolatka, który patrzy na niego groźnie) Ma trzynaście czy może dwanaście lat?

PIŻMO
A… Achmed. Achmed nie. Ma ze trzydzieści. Jest ich opiekunem. Przecież księża zgodzili się na opiekuna. To odciąży was od zajmowania się nimi. Powinnam przedstawić ich: Hakim, Abbas… nie, chwilka, nie wiem, czy ich nie pomyliłam… i ten trzeci… zapomniałam imienia. To już będziecie musieli się sami dowiedzieć. Przecież poznacie się lepiej. (do Achmeda) Make yourself comfortable.

Przybyli rozkładają bagaże.

PROBOSZCZ zdecydowanie
Ale my się nie zgadzamy. Miały być dzieci…

PIŻMO
To najmłodsi, których mamy. Dzieci nie dostarczyli. I co z tego? Przyprowadziłam wam bezdomnych uchodźców!

WIKARY
A gdzie są dzieci?!

PIŻMO
Skąd mam wiedzieć. Przyszli do was ludzie, którzy potrzebują opieki. Wypędzicie ich w noc i zimno?! Bo mają paręnaście lat i wyglądają na więcej?

WIKARY
Dlaczego pani nie przyjmie ich do siebie?

PIŻMO prycha pogardliwie
Rozumiem, że nikt księdzu nie powiedział, ilu już przyjęłam. Teraz nie mogę. Jestem śledzona. Gdyby się zorientowali, że ukrywam uchodźców, zgarnęliby nas wszystkich. Nie obawiam się aresztowania. To bym zniosła. Ale ich odstawiliby na granicę. Przepchnęli na drugą stronę. To właściwie pewna śmierć. Mieliśmy już takie przypadki.

PROBOSZCZ
Jeśli panią śledzą, trafią i tutaj. Mniejsza z tym, że będziemy odpowiadać za naruszenie prawa. Ich wygarną z wszystkimi tego konsekwencjami.

PIŻMO
Przyjdą do was, do kościoła? Wolne żarty. Ta władza się nie odważy. Zresztą zmyliłam ich i sprawdziłam: nikt za mną nie idzie. Jesteście w pełni bezpieczni, zawsze tacy byliście. (zmienia ton) Czy mam was prosić, abyście okazali trochę serca ludziom w najtrudniejszej sytuacji? W adwent? (chwila ciszy, księża patrzą po sobie) Nie wierzę, żebyście byli tak nieludzcy i odmówili krótkiej gościny tym, którzy nie mają się gdzie udać. Nie miałabym gdzie ich zabrać.

Piżmo zbliża się do stolika, pilotem włącza telewizor, przeskakuje kanały, wreszcie zatrzymuje się zadowolona. Na ekranie reporter na tle granicznych umocnień i strażników, którzy z odległości obserwują relację telewizyjną. Mówi coś. PIŻMO zwiększa głośność.

REPORTER
…ale i w tych tragicznych, ciemnych chwilach pojawiają się światełka nadziei. I o tych przypadkach opowie nam nasz gość, którego przedstawiać nie trzeba. Sam Feliks PIELGRZYM.

WIKARY
Co pani robi?

PIŻMO
Ciii… Posłuchajcie.

Na ekranie pojawia się PIELGRZYM.

PIELGRZYM
To niezwykła historia, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, kto jest jej bohaterem. Oto grupę młodych uchodźców zgodził się przyjąć na parafii niezwykły ksiądz. Nie będę mówił kto, aby go nie dekonspirować. Katolicki fundamentalista. Tak. W stolicy grzmiał z ambony przeciwko LGBTplus. Pomimo protestów władze kościelne nie zrobiły nic. Aż pewna młoda aktywistka poszła do niego do spowiedzi. Jako katolicka fundamentalistka wyznała, że dopuściła się aktów wandalizmu, niszczyła plakaty LGBTplus, a nawet wybiła okna w ich placówce. A ksiądz… nie, nie potępił jej, zachęcał ją, podkreślając, że rozumie jej zaangażowanie, i tłumaczył tylko, aby się nie narażała. Kiedy spowiedź została ogłoszona w mediach, za podżeganie do agresji organizacje wytoczyły księdzu proces. Został skazany. No, nie będę wchodził w szczegóły. Władze kościelne księdza… nie, nie usunęły. Przeniosły na prowincję. Nie chcę odgrzewać starej sprawy. Okazuje się, że ten ksiądz, właśnie on, u siebie, na plebanii, gości teraz uchodźców, którzy przedostali się przez mur; przygarnia ściganych, szczutych młodych ludzi, którzy nie mogą znaleźć schronienia z powodu koloru swojej skóry… Co wpłynęło na tak radykalną zmianę jego postawy? Może poprzednia sprawa wywołała w nim wstrząs i poruszyła twarde sumienie? A może odrażające podłości, których widownią stała się nasza granica, obudziły w nim uczucia. Nawet w nim! Pamiętajcie: nigdy nie jest za późno! Nawet dla takich jak on fundamentalistów. Wszyscy przecież jesteśmy ludźmi.

PIELGRZYM podnosi palce w geście zwycięstwa i wolnym krokiem podchodzi do zapory granicznej. Z drugiej strony podchodzą pogranicznicy. PIELGRZYM celuje w nich oskarżycielsko palcem i krzyczy.
Opamiętajcie się! Jest adwent. Bóg wciela się dzisiaj w uchodźców!

PIŻMO wyłącza telewizor. PROBOSZCZ w osłupieniu patrzy na nią i na martwy ekran.

PROBOSZCZ
Jakim prawem on to wszystko mówi?!

PIŻMO
O co księdzu chodzi? To przecież pozytywne.

PROBOSZCZ
Ale on mówi o mnie!

PIŻMO
Przecież nie podał danych ani miejsca. A w ogóle to księdza chwalił. Doceniał jego decyzję.

PROBOSZCZ
Jakim prawem!

PIŻMO znudzona
Niech ksiądz nie histeryzuje i zastanowi się, co naprawdę PIELGRZYM powiedział. No, muszę się już żegnać.

WIKARY
Zaraz, ale co my z nimi (pokazuje na przybyszów) mamy zrobić?!

PIŻMO
Nic, po prostu na trochę ich ugościć.

PROBOSZCZ
Trzy dni, góra!

PIŻMO obojętnie
Jasne. Żegnam księży. Hello.

Wychodzi.

WIKARY w napięciu patrzy na Proboszcza
Księże Piotrze, co naprawdę się wtedy zdarzyło? Mógłbyś wreszcie mi powiedzieć!

PROBOSZCZ
Nie wystarczy to, co ci powiedział typ w telewizji?

WIKARY
Ten, jak to ująłeś, żeby nie używać grubych słów, typ mi nie wystarczy. Nie wystarczą mi plotki i pogłoski. I nie rozumiem, dlaczego nie chcesz mi tego wytłumaczyć.

PROBOSZCZ z goryczą
Nie lubię do tego wracać. Lata upłynęły. Ale pamiętam dobrze. W mojej parafii zalęgło się LGBT. Wzywali do referendum w sprawie związków partnerskich. Tłumaczyłem z ambony, że małżeństwo łączy kobietę z mężczyzną. Że nie są potrzebne związki partnerskie, skoro życie ze sobą bez ślubu nie jest karane, a te związki wyprą już i tak słabe małżeństwo. Miałem kocią muzykę pod kościołem i plebanią, ale się tym nie przejmowałem. I wtedy do spowiedzi przyszła ta prowokatorka. Powiedziałem, że rozumiem jej zaangażowanie, ale ma skończyć takie akcje choćby ze względu na swoje bezpieczeństwo. Powiedziałem: „choćby”. W telewizji, radiu, internecie puszczali mnie na okrągło i wszystko było na miejscu, ale w komentarzach słówko „choćby” wyparowało. Miałem zachęcać do terroryzmu, bo tak określono wymyślone przez prowokatorkę niszczenie plakatów i wybiJANie szyb, więc miałem do tego zachęcać pod warunkiem, aby uważała na siebie. Wreszcie wszyscy, nawet w Kościele, tak to zapamiętali, a ja musiałem sobie puszczać nagranie, aby się upewnić, że było inaczej. Lepiej nie opowiadać, co się działo pod kościołem, a nawet i wewnątrz. Pierwszy proces o „namawianie do przemocy” przegrałem. Sąd apelacyjny oddalił sprawę. Wreszcie mnie uniewinniono, ale wszyscy pamiętali pierwszy wyrok. Wpadłem w depresję. Zacząłem pić. W końcu zesłali mnie tu. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że to błogosławieństwo.

W trakcie opowieści Proboszcza Afgańczycy podchodzą blisko i otaczają księży, przyglądając się im ciekawie.

WIKARY spoglądając na otaczających ich mężczyzn
Co mamy z nimi zrobić?

AHMED
Where are the toilets? I have to show the boys

Scena 4

Wielka, elegancka sala konferencyjna, na której ma się odbyć wręczenie Nagrody Literackiej „Akme”. Zamieszanie. Grupa pracowników ozdabia ściany i mocuje plakaty oraz transparenty z napisami: „Nie ma nielegalnych ludzi!”, „Nie zostawiaj potrzebujących!”, „Nie zabijaj!”, „Obojętność zabija!”, „Chrystus jest uchodźcą”, „Gdzie są dzieci z Usnarza”. Obok pracowników po sali kręcą się, nie wiadomo po co, jacyś ludzie bez przydziału. Na pierwszym planie, na podium przy stole siedzą Feliks PIELGRZYM i muzyk SANECKI. Ten drugi dość stremowany.

PIELGRZYM
Doceniamy pana zespół i poziom, który pan reprezentuje. Dlatego zaprosiliśmy was jako naszą muzyczną atrakcję. Ale czasy są, niestety, szczególne. Chyba się pan zgodzi?

SANECKI gorliwie
Oczywiście.

PIELGRZYM
Doceniamy pana nie tylko jako świetnego muzyka, ale i człowieka myślącego. To słychać w pana wypowiedziach.

SANECKI
Cieszę się, że ktoś taki jak pan to zauważył.

PIELGRZYM
Bez nadmiernej skromności, proszę. Mam nadzieję, że nie obrazi się pan, chcę bowiem zwrócić uwagę na coś, o czym na pewno sam pan pamięta. No, ale, jak mawiają Francuzi, lepiej zawsze powtórzyć to, o czym i tak wiemy. Dobrze byłoby, aby od siebie, absolutnie tak, jak pan to czuje, powiedział widzom, co sądzi o tym, co się tu teraz dzieje. Nie mówię, broń Panie Boże, o jakimś wystąpieniu albo przemówieniu. Po prostu wszyscy, jak się domyślam, będą mieli ochotę w tej sprawie zabrać głos. Zachęcam i pana.

SANECKI niepewnie
A co miałbym powiedzieć?

PIELGRZYM
To, co pan myśli. Bo chyba robią na panu wrażenie te straszne rzeczy, które nasi, musimy to przyznać, nasi pogranicznicy robią uchodźcom. Tam giną ludzie!

SANECKI dalej niepewnie
No tak. Wszystko to prawda, ale nie za bardzo wiem…

PIELGRZYM
Jest pan artystą, ale jest pan także człowiekiem. A czy człowiek może przejść obojętnie obok tak stężonego zła? Obok granicy, którą zmieniono w śmiercionośną barierę? Czy człowiek może pogodzić się z tym, że na granicy zabija się ludzi, nawet dzieci? Że bezlitośnie odpędza się potrzebujących? Czy człowiek może się z tym pogodzić? Proszę mi odpowiedzieć?

SANECKI poruszony
Naturalnie, nie! W żadnym wypadku!

PIELGRZYM
No właśnie. To są pana słowa! Głos człowieka wrażliwego. Znaczący głos! Ja niczego nie sufluję. Czy nie sądzi pan, że swoim oburzeniem powinien się pan podzielić ze swoimi odbiorcami, tymi, którzy pana słuchają i wierzą panu?

SANECKI
No, chyba tak…

PIELGRZYM
Chyba? A ja jestem przekonany, że na pewno. Ale to pan podejmuje decyzję. Mam nadzieję, że pan ją podjął.

SANECKI
Naturalnie. Tak. To musi wybrzmieć.

PIELGRZYM
Cieszę się, że tak dobrze się rozumiemy. No to do zobaczenia jutro.

Wyciąga rękę do Saneckiego, który ściska ją i odchodzi, powtarzając.

SANECKI
Tak, tak, pewnie. Nie, to należy powiedzieć.

Na jego miejscu siada pisarka Elwira NULLA.

PIELGRZYM entuzjastycznie

Jakże się cieszę, że zaszczycasz naszą uroczystość, i jak żałuję, że nie bierzesz udziału w konkursie, chociaż wtedy jego rozstrzygnięcie byłoby pewne zawczasu.

NULLA śmieje się kokieteryjnie
Trzeba dać wreszcie wygrać komu innemu.

PIELGRZYM
No właśnie. Zresztą myślę sobie… Muszę zapytać ciebie… To ważne i nie wiem, jak wybrnąć… Jak można pogodzić to zło wokół nas ze świętem literatury? Szkoda, że nie występujesz, bo ty jedna mogłabyś podołać…

NULLA

Właśnie napisałem o tym wiersz…

PIELGRZYM

Zadeklamujesz mi?

NULLA
Jest o chmurach, które szybują, nie przejmując się granicami, i wietrze, który wieje, gwiżdżąc na gwizdki straży państwowej, i wodzie, której prądy nie interesują się, czy przekroczą przynależność krajową…

PIELGRZYM
Głębokie. A nie mogłabyś powiedzieć go na gali?

NULLA krygując się
Ale przecież nie biorę udziału w konkursie…

PIELGRZYM
Ale ja prawem organizatora mógłbym oddać ci głos. Zrób to nie tylko dla mnie.

NULLA
No, dobrze.

Oddala się, posyłając całusa Pielgrzymowi. Jej miejsce zajmuje filozof Jonatan PRID.

PIELGRZYM
Mistrzu, to zawsze dla mnie nie tylko honor, ale i nauka zamienić z mistrzem choćby parę zdań. I jak zawsze, ale teraz szczególnie intensywnie chciałbym zadać mistrzowi pytanie.

PRID
No proszę.

PIELGRZYM
Jak co roku przygotowujemy święto literatury. Ale teraz jawi się to wręcz niestosownie. Zajmować się estetyką, gdy w sposób tak intensywny uderza zło. Właśnie teraz.

PRID wskazując transparenty
Jakoś je dostrzegacie.

PIELGRZYM
To prawda. Ale będzie to heterogeniczny spektakl. Na ścianach hasła, które odwołują się do tego, co poza nimi, a w środku święto fikcji. Wymyślone historie i losy. Nieprawdziwe postacie, gdy na zewnątrz krzyczy ludzkie cierpienie, krzyczą realni ludzie, którzy właśnie teraz są krzywdzeni. Może filozof podpowie mi, jak przełamać ten dysonans.

PRID zastanawia się
Literatura potrzebuje dystansu, a my teraz mamy do czynienia ze stężoną historią, która domaga się natychmiastowej odpowiedzi.

PIELGRZYM
Właśnie teraz atakuje nas zło!

PRID
No tak. Ten moment stawia pod znakiem zapytania literaturę, która nie potrafi reagować bezpośrednio. Jak przezwyciężyć hiatus między paroksyzmem historii…

PIELGRZYM
A literackim dystansem.

PRID
No właśnie. Między historią a sztuką. Te plakaty są jakby elementem pośrednim. Wykrzykują protest artystów, który nie przybrał jeszcze formy skończonego dzieła, ale umiejscawia twórcę wobec…

PIELGRZYM
Fenomenu zła!

PRID
No właśnie. Demaskacja zła to także dzieło sztuki i artyści odpowiadając na nie w ten sposób, łączą sztukę z życiem. Akt sztuki jako demaskacja zła. O właśnie!

PIELGRZYM
Mistrzu, jestem pod wrażeniem! Nazwał pan coś, co wyczuwałem, ale nie potrafiłem tego ubrać w słowa. Teraz trzeba to wypowiedzieć.

PRID
Może się pan na mnie powołać.

PIELGRZYM
Ale nie potrafię tego tak powiedzieć. A gdyby… Gdyby mistrz sam powiedział to do zebranych i całego kraju, bo transmitujemy to na cały kraj i nie tylko. Poprosiłbym mistrza o refleksję, a pan podzieliłby się z nami i uzmysłowił nam to, czego sami nie potrafimy wyrazić.

PRID zastanawia się.

Proszę się zgodzić! To dla wszystkich takie ważne, że to właśnie pan!

PRID
No, dobrze.

PIELGRZYM
Jestem taki wdzięczny, a wiem, że mówię nie tylko w swoim imieniu.

PRID
Ale uzmysłowiłem sobie, że to jeszcze nie wszystko.

PIELGRZYMzaniepokojony
Taak?

PRID
Sprawę granicy warto potraktować głębiej.

PIELGRZYM
Taak?

PRID
Geniusz człowieka otwiera przed nim nowe perspektywy. Dotychczasową realność otwieramy na nieskończoną, wirtualną sferę. To nowy świat, a więc i nowa epoka.

PIELGRZYM
Ci, którzy stawiają granice, nie rozumieją, a więc obawiają się go.

PRID
Właśnie. Wydaje się im, że potrafią ograniczyć ludzki, nieskończony pęd. Gdyby granice funkcjonowały naprawdę, unicestwiłyby istotę, która nieustannie stwarza się na nowo, a więc przekracza tę jakoby przypisaną jej naturę. Już Pico della Mirandola wskazał, że to człowiek kreuje siebie i swój świat, a więc przełamuje wszelkie granice…

PIELGRZYM
Ci, którzy je stawiają, skazani są na porażkę. Ale ile zła mogą jeszcze przysporzyć. To genialne, mistrzu. Mam nadzieję, że pan to rozwinie w swoim wystąpieniu.

PRID
Tak. Chcę wskazać, że skoro przekraczamy nawet bariery cielesne i także świadomość przenosić będziemy w inne wymiary…

PIELGRZYM wstaje i wyciąga do niego rękę
Tak, mistrzu. Musi pan przekazać to słuchaczom. Czekają na pana.
Delikatnie sprowadza go z podium.

PRID daje się prowadzić, choć trochę usiłuje się opierać, aby wypowiedzieć do końca
Przezwyciężamy swoją fizyczność, otwieramy…

PIELGRZYM wyprowadza go z sali.

Scena 5

Sala uporządkowana. Na ścianach te same plakaty, co poprzednio. Między kolumnami transparenty. Na paru wielkich telebimach wyświetlane są na tle metalowych umocnień granicy postacie, ale głównie twarze uchodźców. Przede wszystkim kobiet i dzieci. Twarze smutne i przerażone. Przy stolikach siedzą PISARZE, wymachując kartkami z napisem: „Gdzie są dzieci z Usnarza”. Na podiumPRID.

PRID
…tak na naszych oczach rodzi się literatura. Z tych transparentów, plakatów, kartek, które PISARZE wypełnili niejako mimochodem. Przerywając akt twórczy, kreują, wydawałoby się rzeczy ulotne, ale to zarzewie nowego dzieła. Niezgody na zło! Bo literatura to protest przeciw złu!

Aplauz.

PISARZE
Literatura przeciw złu! Gdzie są dzieci?!

Na scenę wchodzi PIELGRZYM, ale PRID ciągle mówi.

PRID
Literatura to już dzisiaj nie tylko książki, zapisane kartki. To idee. Bo człowiek coraz bardziej staje się myślą samą, która przezwycięża wszelkie granice…

PIELGRZYM delikatnie wyjmuje mu z ręki mikrofon mimo że PRID usiłuje kontynuować. PISARZE podnoszą kartki.

PISARZE
Gdzie są dzieci?!

PRID chwilę bezradnie patrzy na Pielgrzyma, który z uśmiechem daje mu do zrozumienia, aby opuścił scenę. Wreszcie PRID schodzi.

PIELGRZYM
Dziękujemy myślicielowi. Dziękuję wam! Dziękuję wam wszystkim. Wiem, jak trudno oderwać się wam od twórczości, która jest waszym żywiołem. Od stolika z lampką i komputerem, w którym kreujecie nowe światy. To wasze powołanie. Ale przecież jesteście także ludźmi i obywatelami!

PISARZE
Obalić granice!

PIELGRZYM
Przyznanie nagrody Akme to największe święto literackie w naszym kraju, ba, w naszej części Europy. Ale wybaczcie mi, że nie o literaturze będę mówił. W sytuacji takiej jak ta najważniejszą literaturą stają się kartki, które trzymacie w dłoniach.

Aplauz.

PISARZE
Gdzie są dzieci!

PIELGRZYM
Kartki z pytaniem, które wyraża nasz ból i oburzenie. Trudno wgłębiać się w literaturę, kiedy słyszymy obok płacz. Kiedy rośnie przemoc, cierpienie i krzywda. Na naszej ziemi wyrosła granica. Jest jak wrzód i wyrzut sumienia. Dzieli ludzi i ich zabija. Ktoś ją postawił i ktoś za nią odpowiada. Ten ktoś odpowiada za wszystkie nieszczęścia, które ona powoduje. Za śmierć, cierpienie, bezdomność.

PISARZE
Precz z władzą i jej granicami!

PIELGRZYM
I dlatego wołam do nich! Nigdy nie jest za późno. Obalcie tę zaporę! Obalcie zapory, które dzielą ludzi! Które dzielą rasą i płcią, wyglądem i orientacją. Które każą różnicować i nienawidzić. Obalcie mury i ściany! Nie lękajcie się! Niech każdy dom będzie schronieniem dla każdego. Niech każdy będzie wszędzie gospodarzem. Niech znikną wszystkie granice, podziały, rozróżnienia. Cóż wtedy zostanie? (pauza) Miłość!

Na podium wpada Organizator i łapie za rękę PIELGRZYMa, który wściekły odtrąca go. Organizator wyrywa mu jednak mikrofon.

ORGANIZATOR

Niszczą granicę! Strażnicy zostali odwołani! Zwycięstwo!

Na telebimie widać rozbieraną granicę i tłumy młodych mężczyzn, którzy się przez nią przedzierają.

PIELGRZYMpo chwili osłupienia podnosi ręce do góry
Zwycięstwo! Wygraliśmy!

Na sali entuzjazm.

Akt 2

Scena 1

Wnętrze zdewastowanego i pustego kościoła. Na nagich i osmalonych ścianach widać ślady po zdjętych obrazach. Wybite szyby. Zniszczone witraże. Na ziemi walają się resztki rzeźb. Na połamanej, drewnianej ławce siedzi PROBOSZCZ i wpatruje się w puste okno. Wpada rozczochrany i poszarpany WIKARY z podbitym okiem.

PROBOSZCZ podrywa się
Co ci się stało?!

WIKARY
Wróciłem z miasta. Ledwie się im wyrwałem.

PROBOSZCZ
Komu?

WIKARY
A bo ja to wiem? Jednej z tych bojówek, które usiłują zaprowadzić swój porządek. To mogła być Prawdziwa Wiara, a może Wojownicy Pokoju. Zerwali mi koloratkę i pobili. Miałem szczęście, bo wybuchł pożar. Wszędzie ogień. Chcieli mnie do niego wrzucić. Ale nadjechali strażacy, których pilnowała chyba Straż Wolności. A może to była Gwardia Miłości albo kto inny? Przegonili moich prześladowców i wszystkich, którzy usiłowali przeszkadzać. Tych, którzy zostali, zapędzili do gaszenia. Kiedy pożar został mniej więcej opanowany, wycofałem się.

PROBOSZCZ
To dalej nie ma żadnych władz?

WIKARY
Władz nie ma, a bojówki dzielą miasto, walcząc o strefy wpływów. Usiłują coś kontrolować. Chyba coraz skuteczniej. Gdyby nie ci Wojownicy Pokoju czy jak się oni tam zwali, miasto spłonęłoby. Nawet u nas, na plebanii, spokojniej. Już się nie biją, opanowała ją Prawdziwa Wiara. Zapanował jaki taki porządek. Śmieszne. Mówię: u nas, na plebanii. A to przecież nie u nas i nie plebania.

PROBOSZCZ
Prawdziwa Wiara? To chyba nie katolicy?

WIKARY
Chyba żartujesz. Oni nie przegoniliby nikogo. To muzułmanie albo jakaś ich frakcja: alawici albo ismaelici, sam już nie wiem. Katolicy… oni…

PROBOSZCZ
Czemu mówisz oni? Katolicy to my.

WIKARY
My? W każdym razie katolicy niczemu już przeciwstawić się nie potrafią.

PROBOSZCZ
Stało się coś dziwnego. Nie potrafię tego zrozumieć. Jakby język wypowiedział nam posłuszeństwo. Słowa zmieniły sens. Zaczynam się obawiać tych, które były najlepsze, najpiękniejsze. Miłość, wolność, pokój znaczyć zaczęły swoje przeciwieństwa. Spoza pięknych kształtów wykrzywiają się monstrualne pyski. Rozumne frazy stają się swoim zaprzeczeniem. Pan ciemności szydzi z nas i przyobleka sięw liturgiczne szaty. Tak było zawsze, ale teraz zaczęliśmy w niego wierzyć. Mam wrażenie, że zadomowił się już na naszych ołtarzach.

WIKARY
Tak jest od dawna. Zaczęło się jeszcze przed upadkiem granicy. Nie pamiętasz, jak szczuli cię pod hasłem tolerancji? To był początek. A teraz… (chwila milczenia) No cóż. Zdecydowałem się. Odchodzę!

PROBOSZCZ
Co ty mówisz? Dokąd?

WIKARY
Dokąd? Nie wiem. Wiem, skąd. Z tej parafii, tego kościoła i Kościoła w ogóle. Bóg nas opuścił. Nie będę udawał, że jestem na posterunku. Nie ma posterunku, nie ma czego strzec. Moc, która go desygnowała, która namaściła nas i podtrzymywała, rozwiała się. Pozostała pustka.

PROBOSZCZ
Księże Janie… Nie mówisz poważnie. Chcesz powiedzieć, że straciłeś wiarę?

WIKARY
A ty? Księże Piotrze? Nie udawaj, że ją zachowałeś.

PROBOSZCZ
Ja? Ja wyrosłem już z tych dziecinnych wyobrażeń. Wiara to zadanie, młody człowieku. Gdybyśmy zdawali się na nasze impresje, nie byłoby religii, wierzących i pewnie w ogóle ludzi by nie było. To infantylne: wstaję z łóżka lewą nogą – przestaję wierzyć. Współmałżonek rano kiepsko wygląda? Rozwodzę się. Jest lepiej – wierzę, jest gorzej – nie wierzę. Jak wszystko dobrze, to kocham, a jak się psuje, to przestaję, aby potem zakochać się znowu. Dorośnijmy. Noc wiary? Ciemna noc, którą trzeba przejść, aby wydobyć się na światło. Tak było kiedyś. Ale teraz noc trwa i nie wiemy, kiedy się skończy. Jeśli widzimy przebłyski światła, to mamy szczęście. Kiedyś, jeszcze w tamtym świecie, gdy dopadli mnie, byłem rozgoryczony. Oskarżałem Boga, że mnie opuścił. Miałem depresję, piłem. Dopiero kiedy się tu znalazłem… Na początku byłem nieszczęśliwy. Tęskniłem za tamtym targowiskiem próżności, czułem się samotny, chociaż to tam byłem samotny naprawdę. Aż wreszcie zrozumiałem, że to nie tylko próba, ale łaska. Może i teraz jest tak samo?

WIKARY
Nie, tego nie zrozumiem. Tak usprawiedliwiać można wszystko. Nasz świat się wali! Źle mówię. On się już zawalił. Nikt niczego nie jest już pewny. Mówię, że chcę odejść z mojej parafii? Bo to nie moja parafia i nie mój kościół! (rozpościera ręce, pokazując wnętrze) To już nie jest w ogóle kościół. Domy, do których może wejść każdy, to nie są już domy. To domy publiczne. Ojczyzna, w której nie mamy nic do powiedzenia, gdzie każdy rządzi się, jak chce… co to za ojczyzna?

PROBOSZCZ
A wierni?

WIKARY
Wiernych też już nie ma. Czy któryś z nich wykonał choćby gest, aby bronić swojej parafii, swojego kościoła? Aby bronić nas? Czy któryś się zainteresował, co się z nami dzieje? Co się dzieje z ich Kościołem? Czy jest to więc jeszcze ich Kościół?Nie, to nie rozżalenie mówi przeze mnie. Wyciągam wnioski. Nie jesteśmy im potrzebni. Ani my, ani Kościół.

PROBOSZCZ
Może to zbyt pochopne. Ludzie są słabi.

WIKARY
Tak słabi, że nie wiedzą, kim są i co jest dla nich ważne? To może ci odPielgrzyma mają rację? Zakorzeniają się rośliny. Żywiołem człowieka jest ruch. Może w nim odkryję coś dla siebie.

Do kościoła wchodzi okutana po wiejsku kobieta. Głowę ma owiniętą chustką.

PROBOSZCZ
Kościół nie działa.

Kobieta podchodzi. Dopiero z bliska można się zorientować, że to Izabela PIŻMO.

PIŻMO zsuwając chustkę z głowy
Księża mnie nie poznają? To ja, Iza Piżmo. Przyprowadziłam do was uchodźców.

WIKARY
Znowu?!

PIŻMO
Nie, przypominam tylko, co działo się kiedyś. Teraz nie ma już uchodźców. Wszyscy nimi jesteśmy.

PROBOSZCZ
Dzieci. Przyprowadziła pani dzieci. Tak pani mówiła. Naturalnie, że pamiętamy. Dzieci? Czy teraz wszyscy jesteśmy dziećmi?

PIŻMO
Księża mogą mieć do mnie żal. Nie twierdzę, że uzasadniony, chociaż... Czy nie zdarza się, że nawet dobre uczynki wywołują efekty, których nie mogliśmy podejrzewać?

WIKARY
Dobre uczynki? To dobrocią była pani powodowana?

PIŻMO
A czym? Mniejsza zresztą o przeszłość. Bo ja mam do księży prośbę…

PROBOSZCZ
Znowu?!

PIŻMO
Tym razem chodzi o mnie. Czy mogłabym przycupnąć u was na parę dni? Czy księża udzieliliby mi gościny? Schronienia? Bo teraz ja naprawdę nie mam gdzie iść. Nie mam żadnych wymagań.

WIKARY
Wymagania może pani mieć, ale my nie mamy warunków.

PIŻMO
A na plebanii?

PROBOSZCZ
Nie ma już plebanii. To znaczy budynek stoi, ale coraz to nowi go zasiedlają, a nawet o niego walczą. Nas wyrzucili już jakiś czas temu. Nie radziłbym, gdyby próbowała pani się tam przytulić.

PIŻMO
A księża gdzie śpią?

WIKARY
Gdzie się da. Nawet tutaj.

PIŻMO
Tutaj?

PROBOSZCZ
A tak. Ale ostrzegam. Robią polowania na kobiety. Tutaj także zaglądają. Nie potrafimy pani obronić. A co się stało? Była pani tak wpływową osobą…

PIŻMO
Wszystko się pogmatwało. Wszystko mogło być dobrze, kiedy granica runęła. Cóż to była za ulga i święto! Ale to wy (wskazuje oskarżycielsko palcem księży), a w każdym razie wam podobni protestowali i prowokowali uchodźców i dlatego wszystko się posypało…

PROBOSZCZ
I teraz korzystać może pani z bezgranicznej wolności. Nie ma barier ani przeszkód. Nic, tylko się rozwijać!

PIŻMO błagalnym tonem
Nie chcę się spierać, naprawdę potrzebuję azylu. Chyba mam do niego prawo? Jestem sama.

WIKARY
Prawo? Teraz każdy ma wszystkie.

PROBOSZCZ
Jest pani sama? A pan Pielgrzym?

PIŻMO
Poróżniliśmy się. Niepotrzebnie przedstawiłam go szefowi. To… już nieważne. Jemu też się nie udało. To klątwa tej prowincji. Nic tu nie może wyżej wyrosnąć. Pielgrzym… Nawet nie wiem, czy żyje. Nie pojmuję, dlaczego wszystko poszło nie tak… Wszystko przez ten prowincjalizm… Ale skoro jesteśmy nań skazani, to może nie miały sensu te projekty…

PROBOSZCZ
Właśnie.

PIŻMO
Rozumiem, że możecie mieć żal, ale ja naprawdę potrzebuję schronienia…

PROBOSZCZ
Nie tylko pani.

PIŻMO
Boję się… I mam powody… Może u kogoś z parafian?

WIKARY
Nie ma już parafian, nie ma już parafii, nikt pani nie przyjmie. Ja stąd idę.

PIŻMO
A gdzie ksiądz idzie?

WIKARY
Nie jestem już księdzem. Na imię mam JAN.

PIŻMO
A gdzie… Jan idzie?

JAN
Nie wiem.

PIŻMO
Skoro nie mogę tu zostać… To może poszłabym z tobą?

JAN
Właściwie… Dlaczego nie? To co, księże Piotrze, zostajesz tu?

PROBOSZCZ
Ja ciągle jeszcze jestem Proboszczem. Może znajdę jakichś parafian. A ty już masz towarzystwo.

Scena 2

Obskurny pokój hotelowy. Przy stoliku siedzi PIELGRZYM, nerwowo bębni palcami po blacie. Słychać skrobanie do drzwi. PIELGRZYM zrywa się.

PIELGRZYM
Wreszcie.

Otwiera drzwi. W progu stoi NULLA. PIELGRZYM nie kryje rozczarowania.

A, to ty.

NULLA
Mogę wejść?

PIELGRZYM
Jeśli to pilne…

NULLA pada na krzesło
Jaka jestem zmęczona…

PIELGRZYM
Czekam na kogoś.

NULLA
Nie będę przeszkadzać. Chciałam prosić cię o pomoc. Zawrócili mnie spod granicy.

PIELGRZYM
Przecież nie ma granicy.

NULLA
Ale ja mówię o tej nowej, na zachodzie. Trzy dni stałam. A kiedy wreszcie udało mi się dopchać, zawrócili mnie. Pomóż. Masz przecież stosunki…

PIELGRZYM
Miałem… myślałem, że mam. Nie ma znaczenia. Teraz nic nie mogę.

NULLA zrozpaczona
Ale ja nie mam co ze sobą zrobić! Przecież nie zostanę tu! W tym grajdole, który stał się polem bitwy!

PIELGRZYM
Wszyscy tu zostaniemy. Nam się tylko zdawało, że możemy uciec. Być kimś innym. Kimś innym? To znaczy kim? Kiedyś mi się zdawało, że wiem. Teraz nie pamiętam. Może to były złudzenia? No, ale stąd musisz iść. Czekam na kogoś!

NULLA
Ale ja nie mam dokąd!

PIELGRZYM
Przykro mi, ale to już nie moja sprawa.

NULLA
Jak to nie twoja?! Przecież byłeś naszym liderem, naszym przewodnikiem. Wzywałeś do obalenia granic…

PIELGRZYM
I co? To moja wina, że zbudowali nowe? Możemy się cieszyć, że nie my ponosimy za to odpowiedzialność.

NULLA
Ale ponosimy konsekwencje! Nie myślisz o tym?!

PIELGRZYMwypychając ją za drzwi i zamykając je pomimo jej protestów
Nie wmówisz mi winy. Nie obciążysz mnie. Ja ci już nic pomóc nie mogę.

Oddycha z ulgą. NULLA dobija się jeszcze czas jakiś. Coś krzyczy.

NULLA
Jak możesz?! Otwórz! Jesteś podły!

PIELGRZYM zatyka uszy. Słychać płacz i oddalające się kroki. Po chwili kolejne stukanie. PIELGRZYM podchodzi do drzwi.

PRID spoza drzwi
To ja.

PIELGRZYM wpuszcza go. Zanim zamknie, rozgląda się po korytarzu. PRID pada na krzesło i zamyka oczy.

PIELGRZYM z ulgą
Tak się cieszę, że przyszedłeś. Zacząłem tracić nadzieję. Od kiedy rano w recepcji przeczytałem twoją wiadomość… nie ruszam się z pokoju.

PRID nie reaguje. Milczy z zamkniętymi oczami.

To już prawie cały dzień. Czekam. Nie wyszedłem nawet na chwilę… PRID milczy.

No i co? PRID milczy.

Odpowiedz wreszcie! Masz konkrety?

PRID
Jakie konkrety?

PIELGRZYM
No, porozumienie. Przecież dałem ci precyzyjny projekt i wskazówki. Spotkałeś się…

PRID
Z nikim się nie spotkałem, bo nikt mnie nie przyjął.

PIELGRZYM
Jak to? Przecież miałeś telefony, kontakty…

PRID
I co z tego? A ty? Nie próbowałeś wcześniej?

PIELGRZYM
Nie mogłem się dodzwonić. Był chaos. Potem telefony przestały działać.

PRID
Nie dodzwoniłeś się, bo nie chcieli odbierać. Byliśmy im potrzebni tutaj. Tam do niczego się nie przydamy. Zrobiliśmy swoje.

PIELGRZYM
Ale ja proponowałem, jak opanować sytuację tu.

PRID
To, co tu się dzieje, nikogo już nie interesuje. Tu już nie ma. Tam jesteśmy niepotrzebni.

PIELGRZYM
Ty? Ze swoim intelektem?

PRID
Nie rozśmieszaj mnie. Mają swoje w swoich językach. Słuchaj, muszę się zbierać. Udało mi się załatwić ostatnie miejsce w samochodzie, który przejedzie granicę.

PIELGRZYM
To dlaczego w ogóle wróciłeś?

PRID
Wróciłem po żonę. Nie znalazłem jej. Nie wiem, co się z nią stało. Pomyślałem, że zawiadomię cię, żebyś nie czekał na darmo.

PIELGRZYM wściekły

Łaskawiec. I co? Tłoczysz się w samochodzie? Ty, wielki Prid? Nie lecisz?

PRID
Czym? Lotniska zamknięte. Nie słyszałeś o redukcji emisji? W każdym razie dla nas.

PIELGRZYM
A teleportować się nie możesz? Przecież mieliśmy przekroczyć nasze cielesne ograniczenia. A, zapomniałem. Internet nie działa.

PRID
Możesz szydzić, ja mogę odpowiedzieć ci tym samym. Udało ci się! Obaliłeś granicę. Masz świat, za którym tęskniłeś. Zawsze używaliśmy ironii, ale odwróciła się przeciw nam. Jak wszystko.

PIELGRZYM
Ironia… Ale ona miała być bronią przeciw innym.

PRID
No tak. Wobec siebie jej nie stosowaliśmy. Musimy zrozumieć, gdzie popełniliśmy błąd. Bo chyba go popełniliśmy. Tylko na czym on polegał? (łapie się za głowę). Przecież rozumowaliśmy właściwie. Co spowodowało klęskę? Krystyny nie ma. Zostałem sam. Czy naprawdę tylko Bóg może nas uratować? Może nie było błędu? Może to klątwa tej prowincji, gdzie nic nie może się udać?

PIELGRZYM
Czy popełniliśmy błąd? To znaczyłoby, że błędem było wszystko, co robiliśmy! Nasze życie! Tak nie może być! (decyduje się nagle) Musimy zacząć od nowa. Zabiorę się z tobą.

PRID
Przecież mówiłem, że moje miejsce jest ostatnie.

PIELGRZYM
Jakieś musi się znaleźć!

PRID wzrusza ramionami.

Przecież nie zostanę tu! Sam mówiłeś! To przeklęte miejsce!

PRID wychodząc
Jakoś dasz sobie radę. Zawsze to potrafiłeś.

Epilog

Zmierzch. Wnętrze małej kapliczki. Krząta się PROBOSZCZ. Podlewa kwiaty i zapala świece. Wchodzi MARIA z naręczem kwiatów i zatrzymuje się niepewnie. PROBOSZCZ dostrzega ją i przygląda się jej uważnie.

MARIA
Nazywam się Maria Łazarska. Kiedyś przychodziłam tu często. To znaczy nie tyle tu, co do kościoła, którego już nie ma. Kiedy dowiedziałam się, że ksiądz wyremontował kapliczkę, pomyślałam, że przyda się trochę kwiatów. Nadchodzi Wielkanoc. Ja zawsze stroiłam Grób Chrystusa, kiedy jeszcze… działał kościół.

PROBOSZCZ
Pani Maria. No tak. Cieszę się. Proszę ułożyć kwiaty, była pani mistrzynią. Nie ma jeszcze grobu, nie wiem, czy będzie, ale są wazony…

MARIA układa kwiaty
Mogę przynieść więcej… kiedy będzie już grób, (niepewnie) jeśli znów będzie, przyszłybyśmy, żeby go ozdobić…

PROBOSZCZ
Spróbuję coś zrobić, no, ale jestem sam (z żalem w głosie), wiernych też nie widzę. Pani nie było już lata…

MARIA
A gdzie niby miałam przyjść? Do kościoła, który stał się przydrożną zajezdnią?

PROBOSZCZ
A próbowaliście zapobiec… zatrzymać to?

MARIA
My? To przecież księża przyjęli tych… uchodźców. I tolerowali ich… A potem… Nie wiedzieliśmy, czy dzieje się to z przyzwoleniem księży…

PROBOSZCZ
Z naszym przyzwoleniem? Dewastacja kościoła?!

MARIA
Wtedy już było za późno. Zorientowaliśmy się, że księża nie mają już nic do gadania. Ktoś nawet chciał iść, bronić kościoła, ale słyszeliśmy, że innych skazaliza obronę… za obronę kościoła. Zresztą nie wiedzieliśmy już, czego bronić. Wszystko się rozpadło, a i my… Nie wiedzieliśmy, co myśleć. To przecież księża zaprosili tych ludzi i… plebania przestała być plebanią, a kościół kościołem. Przecież nie przyszli księża do nas wytłumaczyć, zachęcić…

PROBOSZCZ
Wy też nie przyszliście… nie zapytali…

MARIA
Czekaliśmy na was. Pragnęliśmy, abyście powiedzieli nam, co robić, ale nie przychodziliście. I wreszcie przestaliśmy czekać. Przestaliśmy wierzyć, że przyjdziecie… przestaliśmy wierzyć… Rozsypaliśmy się… W drzwiach kapliczki ukazuje się elegancko ubrany Feliks PIELGRZYM o lasce. Mocno utyka. MARIA i PROBOSZCZ długo się mu przyglądają.

MARIA
A, to ten pan. To ja już pójdę.

PROBOSZCZ
Niech pani zaczeka! Umówmy się jakoś…

MARIA
To może innym razem.

Wychodzi.

PIELGRZYM
To ja, Feliks Pielgrzym.

PROBOSZCZpatrzy poruszony za Marią, potem odwraca się doPielgrzyma.
Przecież poznaję. Proszę, kogo mi Wielki Tydzień przywiał. Normalnie pustki, a teraz ruch się zrobił. Pierwszy raz przyszedł pan w adwent. A więc od tego czasu minęło… nie tak dużo. Lata się skurczyły. Bo ile to już było? Ile lat temu? Pięć, dziesięć, kiedy przyszedł pan tu po raz pierwszy? Chociaż znaliśmy się przecież wcześniej.

PIELGRZYM
No, tak znaliśmy się. A przyszedłem… To były lata. Nikt już ich dokładnie nie pamięta, nikt już ich tak nie liczy. A wcześniej… Rzeczywiście, los skrzyżował nasze drogi.

PROBOSZCZ
Może Bóg? To Pan załatwił mi to miejsce.

PIELGRZYM zdziwiony
Ja? Nie rozumiem. To pana przełożeni…

PROBOSZCZ
Miałem na myśli innego Pana, ale bądźmy sprawiedliwi, to pan we własnej osobie zorganizował całą akcję. To człowiek od pana spił mnie i nagrał moje nieprzytomne wyznania, które posłużyły potem do wielkiego artykułu o „kulisach duszy fundamentalisty”. Chyba dobrze pamiętam tytuł.

PIELGRZYM niepewny
Po tylu latach nie potrafię tak dokładnie sobie przypomnieć. Ksiądz chyba zresztą przecenia moją rolę.

PROBOSZCZ śmieje się
Bez fałszywej skromności. To pan był mózgiem i dyrygentem. W reportażu o zapijaczonym fundamentaliście napisaliście, że utraciłem wiarę. I dlatego tym bardziej chowam się za dogmatem. Utraciłem miłość i zostało mi bezduszne, rygorystyczne prawo, którego trzymam się tym bardziej, im bardziej nienawidzę prawdziwych, to znaczy grzesznych ludzi. Swoją wewnętrzną pustkę odreagowuję agresją wobec współczesnego świata, którego z powodu osobistej porażki nie znoszę.

PIELGRZYM
Proszę wybaczyć… Nie pamiętam tak dobrze tamtego artykułu, którego ani nie byłem autorem, ani mnie nie dotyczył.

PROBOSZCZ
Do pewnego stopnia był pan autorem i pana również dotyczył. Chociaż, zgodzę się, nie w takim prostym sensie. Pamiętam go bardzo dobrze. Zmienił moje życie. Nie mogłem zaprzeczyć, bo mieliście nagranie. Wszystko, co się pojawiło w gazecie, powiedziałem. A to, że w określonym kontekście, z inną intencją – kogo to obchodziło? Bełkotliwie wyznawałem, że jestem osaczony, szczuty… a Bóg milczy, nie mogę Go znaleźć i dlatego tym bardziej trzymam się litery, bo chcę wierzyć, że w ten sposób Go przywołam. Rzeczywiście, wyspowiadałem się temu tak miłemu i rozumnemu młodemu człowiekowi. Dobrze go poinstruowaliście. To była perfekcyjna operacja. Dowiedzieliście się, co właśnie czytam, i przygotowaliście go na tę rozmowę. Chyba ktoś z nim nawet nad św. Augustynem posiedział. Może jakiś teatralny reżyser przygotowywał jego reakcje, a może to pan. Doceniam. Ta pierwsza wizyta… Wątpliwości młodego, wrażliwego człowieka. Budowanie zaufania. Zwierzał mi się, nieomal ofiarowywał, oczywiście w duchowym sensie. Wreszcie podlany alkoholem musiałem się otworzyć. Mieliście nagranie, więc gdybym zaprzeczył, moglibyście opublikować odpowiednie fragmenty. Tym, że wasze interpretacje nie przystawały do moich wypowiedzi, nikt by się nie przejmował. Do tego potrzebna byłaby dobra wola, a wy mieliście cytaty. Chapeau bas.

PIELGRZYM coraz bardziej niepewny
No, mój udział w tym przedsięwzięciu nie był aż tak znaczący. Chociaż nie mogę zaprzeczyć, że jakiś był…

PROBOSZCZ
Jakiś?

PIELGRZYM
Niech będzie: poważny, znaczący. Niech ksiądz wybierze przymiotnik. I… zgadzam się. Nie mam się czym chwalić. Rozumiem, że powinienem księdza przeprosić. Przepraszam więc, choć zdaję sobie sprawę, że to za mało jako zadośćuczynienie. Jest mi przykro, że księdza tu zesłali…

PROBOSZCZ
Akurat z tego powodu nie powinno być panu przykro. To było dla mnie błogosławieństwo.

PIELGRZYM
Nie rozumiem. Ale przyszedłem również, aby zadośćuczynić temu, co się stało wtedy.

PROBOSZCZ
Kiedy pierwszy raz się pan pojawił, również chciał dać mi szansę. Mówił pan wtedy, że wykonuje wobec mnie chrześcijański gest i chce mnie pan leczyć z depresji.

PIELGRZYM poirytowany

No, tak nie mówiłem. Ale nie chcę bronić tego, co się stało, tego, co robiłem… Teraz chcę zaproponować…

PROBOSZCZ
Kiedy mówi pan o zadośćuczynieniu, a więc darze dla mnie, jakoś nie mogę się uwolnić od cytatu: „Timeo Danaos…”. Zna pan?

PIELGRZYM
Jeszcze trochę liznąłem kultury klasycznej. I rozumiem księdza. Ale ja już nie jestem Grekiem…

PROBOSZCZ
A kim pan jest? Ale przepraszam. Patrzę na pana i myślę ciągle, co się stało z pana nogą? Jeśli to jednak zbyt osobiste, proszę zapomnieć.

PIELGRZYM
Wszyscy jesteśmy poturbowani tym, co się działo ostatnio. Tymi latami. Również ksiądz, chociaż wygląda dobrze. Widziałem kościół, a raczej to, co z niego i plebanii zostało. Wolę sobie nie wyobrażać, co się tu działo. A i wikarego nie widzę…

PROBOSZCZ
Odszedł.

PIELGRZYM
No tak. A ja miałem szczęście. Wykręciłem się drobnym kalectwem, które nawet za bardzo mi nie przeszkadza. Wielu zginęło. Też ślizgałem się na granicy przetrwania.

PROBOSZCZ
Proszę opowiedzieć mi, co się z panem działo.

PIELGRZYM zastanawia się, potem mówi w inny sposób niż wcześniej, właściwie nie do Proboszcza
To trudne. Po momencie euforii zorientowałem się, że coś jest nie tak. Powie ksiądz, że to nie odkrycie, ale dla mnie tym było. Jeszcze usiłowałem wymyśleć, jak uporządkować sytuację, ale już nie było z kim. Jeszcze zdążyliśmy się podzielić, pokłócić… O nic. Zniknęli wpływowi sojusznicy. Chaos pochłaniał wszystko. Chciałem uciec – nie było gdzie ani jak. Zburzyliśmy granicę, inni postawili nowe. Trudno się dziwić. Chcieli bronić się przed chaosem. A ja? Widziałem ludzi, którzy walczyli i wysilali się po nic. I pojąłem, że sam taki byłem. I zrozumiałem, że przeminiemy jak tylu przed nami. I nikt nie będzie o nas pamiętał. I rozumiałem coraz więcej, ale ciągle tak mało, że nie pojmowałem tego, co działo się wokoło, a pył zdarzeń oślepiał mnie. Myślałem o władzy, którą sprawowałem, bardziej znaczącej niż władza tych, którzy zostali oficjalnie wybrani, i przypominałem sobie wszystkie rozkosze, ale była to gorzka pamięć. Uciekałem, ale nie potrafiłem uciec. Wszędzie było tak samo. Zrozumiałem, że to mój kraj, moje cierpienie, moje przeznaczenie. Tułałem się i czułem ból oderwania i wolności, która wypełnia się strachem i staje swoim zaprzeczeniem.

Od jakiegoś czasu w drzwiach stoi zmieniony, postarzały i złachmaniony JAN. Proboszcz przygląda się mu uważnie. Pielgrzym zajęty swoją mową nie dostrzega go. Proboszcz rzuca się ku przybyłemu i chwyta go w objęcia.

PROBOSZCZ
Jan, Janie…

Jan osuwa się przed nim na kolana. To scena z „Powrotu syna marnotrawnego” Rembrandta.

JAN
Piotrze, tak się cieszę, że cię widzę, że zdołałem tu dojść. Osłabłem z głodu.

Proboszcz pomaga się mu podnieść i sadza go na ławce.

PROBOSZCZ grzebie w szafce
Mam tylko chleb i ser. Jest post. Ale to dobrze. Nie powinieneś od razu jeść za dużo.

Stawia przed nim talerz i dzbanek wody ze szklanką. Dopiero teraz Jan zauważa Pielgrzyma. Pokazuje go palcem.

JAN
A ten tu co?

PIELGRZYM otwiera dłonie w kierunku Jana
Przychodzę z pokojem.

JAN
Ty zawsze przychodzisz z pokojem i miłością. Pamiętam.

Rzuca się na jedzenie.

PROBOSZCZ
Wielki Tydzień przyniósł kolejnego gościa.

PIELGRZYM
Coś nas, Janie, łączy. Jakiś czas wędrowałeś z Izą.

JAN
Izą… Tak. Izabela, Jezabel. Wolałbym zapomnieć. A ty skąd to wiesz? Nawet teraz, po tym wszystkim, wiesz wszystko?

PIELGRZYM
Spotkałem ją niedawno. W tym waszym… leżącym najbliżej was mieście. Czy wiecie, że ma otworzyć tam świątynię?

JAN objadając się, obojętnie
Nie mam pojęcia.

PROBOSZCZ
Zaraz… to pani Piżmo, Izabela Piżmo, jest kapłanką tego Kościoła transhumanistów…

PIELGRZYM
Tak, tak. To ona. Ona jest ich najwyższą kapłanką.

JAN
A co nas to obchodzi?

PIELGRZYM
A powinno. I z tym tu przychodzę.

JAN
Znowu?!

PIELGRZYM
Żadne znowu. Nikogo nie chcę wam podrzucać. Chcę porozmawiać o współpracy. Jestem wiernym tego Kościoła.

PROBOSZCZ
Izabela Piżmo najwyższą kapłanką Kościoła, którego jest pan wiernym! I przychodzi proponować nam współpracę. To niebywałe.

PIELGRZYM
Wysłuchajcie, zanim przepędzicie.

PROBOSZCZ niechętnie
Nikt pana nie przepędza.

PIELGRZYM
Bo ja… Chyba mogę tak o sobie powiedzieć… Nawróciłem się.

JANktóry zjadł już wszystko i odsuwa talerz, prycha niepowstrzymanym śmiechem
Nawrócony! Nawrócony Pielgrzym! Dobre sobie.

PIELGRZYM
Może się ksiądz śmiać, choć nie wiem, czy powinien. Czy ksiądz może nie wierzyć w nawrócenie? Robiłem źle, ale czy święty Paweł Apostoł nie prześladował chrześcijan? Nie uczestniczył w kamienowaniu Szymona? No, może nie bezpośrednio, ale tak jak ja… Ksiądz...

JAN
Nie jestem już księdzem.

PROBOSZCZ
Janie, nie mów tak. Przeszedłeś kryzys, dużo przeżyłeś. Czas wrócić.

JAN
To nie był kryzys, ale tak, wróciłem. Wróciłem do ciebie. A ten… (pokazuje palcem na Pielgrzyma) ten Szaweł, à propos, może trzeba do ciebie jakoś inaczej mówić? Ale jak sobie przypominam… jakbyśmy wrócili do rozmowy z tamtego adwentu, przed wiekami, przecież wtedy też odwoływałeś się do Pisma Świętego, szantażowałeś nas słowami Chrystusa… Upłynęły eony, tobie wyrosła laska, a my ciągle prowadzimy tę samą rozmowę? Od adwentu po Wielki Tydzień?

PIELGRZYM
To nie ta sama rozmowa. Chociaż i wtedy wierzyłem, że uczciwie przywołuję słowa Chrystusa. Wierzyłem w ludzki kościół i myślałem, że to On nam go przyniósł. Ale teraz wiem: to zbyt proste. Widziałem, co się dzieje z człowiekiem pozostawionym sobie. Wyzwolonym, jak myśleliśmy wtedy. To było straszne! Zrozumiałem, że potrzebna nam wiara w coś więcej. Ten chaos i cierpienie nim spowodowane, które zadawaliśmy sobie… zrozumiałem, że musimy wierzyć w inny ład!

PROBOSZCZ
I stąd Kościół transhumanistów? Nie wystarczył ci Kościół Chrystusa?

PIELGRZYM
Bo to także Kościół Chrystusa. Ale ten dawny, do którego należeliście i którego ryty odprawialiście, skończył się. Chrystus jest ponad wiekami, tak jak Jego Kościół, i bramy piekielne go nie przemogą. Ale tamten wasz to było tylko jego historyczne wcielenie. I tak jak wszystko w historii przeminął. Nie ma już papieża, dawni hierarchowie zbierają się, aby nowe zasady, inkluzywne i synodalne, uzgodnić. Tak jak odeszliśmy od odprawiania mszy po łacinie, tak jak zmieniały się obyczaje, pojawił się celibat i zniknął, tak i wasz Kościół musi się zmienić, żeby przetrwać. Przemija postać świata. W Kościele transhumanistów szukamy Boga i przetwarzamy człowieka. Wiemy, że we wszystkich religiach jest prawda, i dlatego próbujemy je zintegrować.

PROBOSZCZ
Co za piękny przykład multikulturowego projektu. W wymiarze politycznym wam nie wyszedł, to próbujecie z drugiej strony. Religia przyda się do tego doskonale.

PIELGRZYM
Ależ księże! Błagam o dobrą wolę. Nikt nie chce niczym manipulować. Tak bardzo marzymy o religii. Tak bardzo pragniemy ją ocalić, trafić do zagubionych dusz współczesnych. Jezus próbował ocalić celników i jawnogrzesznice, a my? Mamy się poddać? Wynalazki mogą nam w tym pomóc. Żyjemy w cyberświecie i mamy tego nie zauważać? Tamten świat sprzed, sprzed cyberprzestrzeni, sprzed wolności od wszystkiego, tamten świat uporządkowanych reguł i praw skończył się już definitywnie! Chyba nie chcecie z nim umierać?

PROBOSZCZ
I co nam proponujecie?

PIELGRZYM
No właśnie! Od tego powinienem zacząć. Nie proponujemy niczego nowego. Chcemy was przyjąć. Zaprosić. Tylko tyle. Wasze msze w naszym kościele nie będą się różnić od tych, które odprawialiście tu. Dostaniecie tylko większą przestrzeń i przyjdzie do was więcej wiernych.

PROBOSZCZ
To wy taki supermarket z religiami chcecie otworzyć? Żeby oferować je w swojej świątyni, każdy mógł wybrać sobie, co chce, a jak się znudzi, to zmienić na co innego?

PIELGRZYM
Drogi księże… to karykatura. Ale rzeczywiście, chcemy dać ludziom wolność. Czy nie z tym przychodził do nich Chrystus?

JAN
Zaraz, zaraz. Przypominam sobie. Ten Kościół. To wy chcecie wspomagać religię cyberwymiarem. Czy nie tak? Duchowość macie zamiar sztukować technologicznym postępem. Materialnie przenosić niematerialny pierwiastek.

PIELGRZYM
To znowu karykatura. Czy mam wam przypominać, że zdeformować można wszystko? Czy nie tak was niszczono? Ale owszem, chcemy łączyć materialne i niematerialne. Jak zawsze w religii. Czy wasze ceremonie nie miały materialnego kształtu? Nie działy się w tym świecie? Czy nie używaliście technologicznych nowinek: mikrofonów, ekranów? Tyle że teraz dopiero otwierają się prawdziwie wielkie możliwości.

JAN
Bałwochwalstwo techniki. Nic nowego.

PROBOSZCZ
Pan tak naprawdę to się w ogóle nie zmienił. Ciągle pan wszystko wie. Wie, jak toczy się historia, jak zmieniają się formy, jak przetworzyć się musi Kościół, aby przetrwać. Świat się zawalił. Rozsypały się wszystkie pana pewniki. Musiał je pan czymś zastąpić. Ale z podstawowej swojej wiary pan nie zrezygnował. Nadal pan wierzy, że wie wszystko i zgodnie z tą wiedzą urządza nam świat.

PIELGRZYM
Bo mam oczy do patrzenia, księże. Bo pragnę uwierzyć. Chcemy odzyskać wiarę, którą utraciliśmy. My, ludzie. Wszyscy. Księże Piotrze… czy z ręką na sercu może nam ksiądz powiedzieć, że wierzy tak jak wtedy, gdy przyjmował święcenia? Czy długo można zachować taką naiwną wiarę? A jeśli nie… to szukajmy innej drogi, księże Piotrze!

PROBOSZCZ z gniewem
Nie życzę sobie, aby stosował pan wobec mnie te swoje stare sztuczki! Nie upoważniłem pana, aby wycierał sobie usta moim imieniem! Nic panu do mojej duszy i moich spraw. Nie jestem narcyzem, który świat ogląda przez swoje odbicie. Nie życzę sobie tu pana! To moje miejsce. Odbudowałem je i urządziłem. Mam do niego prawo. A pana nie zapraszałem. Proszę iść do swojego transkościoła!

PIELGRZYM spłoszony
Przepraszam. Nie chciałem dotknąć. Ja tylko, może niezgrabnie, próbuję znaleźć wspólny język. Księże Janie… przepraszam, Janie. Przeszedłeś wiele. Czy nie widzisz, że, aby ocalić to, co jest, trzeba to zasadniczo zmienić?

JAN patrzy na niego z pogardą, potem odwraca się i mówi w kierunku ciemnego okna
Tak, wiele przeszedłem i wiele widziałem. Podejmowałem się różnych zajęć. Byłem dziennikarzem i przetwarzałem nieznaczące sprawy na sensacje wieku, a kreatury na herosów. Byłem asystentem polityka i uczyłem się kłamać w najsłuszniejszych sprawach. Byłem nawet kołczem i sprzedawałem swoją ignorancję jako wiedzę pewną i ostateczną. Szukałem… Chciałem przejść morze. Zdawało się mi nawet, że widziałem gwiazdę zaranną, ale pochłonęła ją mgła i nie wiem, czy nie wyobraziłem jej sobie tylko. (odwraca się do Pielgrzyma) I widziałem takiego jak ty. Może nawet lepszego? Był piękny i mówił słuszne rzeczy. Odwoływał się do tego, co najważniejsze, aby nas zwodzić i prowadzić na zatracenie. Ty jesteś, zawsze byłeś taki sam. Nie mogę nawet powiedzieć, że ci nie wierzę. Wierzę ci, tak jak ty sam sobie, i to jest najgorsze. Idź precz!

PIELGRZYM
Jeśli nie mam racji, to mnie przekonaj, a jeśli mam… Pojmuję, że nie jesteście jeszcze gotowi na zmianę. Może nie będziecie nigdy. Żałuję, ale rozumiem. Proboszcz powiedział, że odbudował tę kapliczkę. Doceniam to, tak jak i to, że chce jej teraz strzec: kwiatów, świec, kadzideł. Tak mało mamy rzeczy pewnych… Trudno rzucać się na wzburzone wody, kiedy nie widać celu podróży. Tylko tak jednak odnaleźć można Boga żywego i tylko On mnie interesuje.

Chwila milczenia.

No, cóż. Będę musiał chyba pójść.

Księża milczą.

Żegnam się, ale przecież liczę, że możemy się jeszcze spotkać. Wierzę, że się spotkamy. Ja nie rezygnuję tak łatwo.

Milczenie. Pielgrzym wychodzi.

PROBOSZCZ
Musimy się brać do roboty. Wielki Tydzień. Tyle zadań. Księże Janie, odpocznij, ale potem ogarnij się. Jesteś mi niezbędny.

JAN
Księże Piotrze. Nie jestem jeszcze gotowy.

PROBOSZCZ
Nigdy nie będziesz, jeśli nie zabierzesz się do roboty. Biegniemy. Grób Pański czeka.

JAN
Ale ja? Z tą swoją brudną i pustą duszą…

PROBOSZCZ
Nie rozczulaj się nad sobą. Nie obnoś swoich ran. To nie są stygmaty, a resztki chorej tkanki. Zasklepią się. Zajmij się czym innym. Są rzeczy do zrobienia.

JAN
Ale czy są wierni?

PROBOSZCZ
Jacyś się znajdą. Jedna była nawet u mnie wcześniej. Może przyjdą następni. Mamy dawać przykład.

JAN
Piotrze… Nie mam siły. Nie mogę uwierzyć, że Bóg czeka na mnie. Nie potrafię w Niego uwierzyć!

PROBOSZCZ
Kto z nas ma siłę? Biegnij, Janie. Będę biegł z tobą. Może i dla nas zmartwychwstanie Bóg?

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bronisław Wildstein, Adwent. Farsa metafizyczna w dwóch aktach z epilogiem, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 232

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...