14.12.2023

Nowy Napis Co Tydzień #233 / Człowiek wobec przyrody, przyroda wobec człowieka. O „Lęgni” Beaty Patrycji Klary-Stachowiak

Najnowsza książka Beaty Patrycji Klary-Stachowiak Lęgnia to zbiór prozy poetyckiej, która odznacza się bardzo dużą spójnością formalną oraz tekstualną. Większość utworów składających się na tom została skonstruowana podobnie: jako krótki tekst, przypominający pod względem struktury na przykład Nakarmić kamień (2015) Bronki Nowickiej. Warto rozpocząć omówienie tej książki od wyjaśnienia tytułu zbioru. Lęgnia to duże, jednokomórkowe gametangium żeńskie występujące u glonów i grzybówZob. J. Szweykowska, J. Szweykowski, Botanika, t. 1, Morfologia, Warszawa 2008, s. 251.[1], odbywa się w niej mejoza, a następnie powstają komórki jajoweTamże, s. 259.[2]. Tym samym czytelnik, który dekoduje tytuł, zostaje naprowadzony na przewodnią myśl książki – życie i jego początek, ale jest to życie bardzo ściśle pojmowane w bogactwie flory oraz fauny.Podmiot wypowiadający się w Lęgni nie tylko obserwuje przyrodę, ale pragnie być blisko niej, przyjmując zarazem funkcję oskarżającą wobec tych, którzy dokonują jej destrukcji.

Ostatnie lata przyniosły w literaturze polskiej liczne manifestacje motywu przyrody i jej relacji z człowiekiem, wzajemnych uwarunkowań, które zostały rozpisanie na rozmaitych poziomach, zarówno obyczajowych, egzystencjalnych, jak również społecznych oraz ekologicznych, by wspomnieć utwory prozatorskie: Ćwirowidło (2023)Damiana Kowala, Wyspę Teo (2023) Joanny Szczepkowskiej, Heksy (2021) Agnieszki Szpili czy książki poetyckie: Kup mi las Mirki Szychowiak (2021) lub Mer de Glace (2021) Małgorzaty Lebdy.Ten wątek był eksplorowany również w pisarstwie czasów PRL, u Zbigniewa Nienackiego w Wielkim lesie (1987) czy w twórczości Edwarda Stachury, szczególnie w jego najsłynniejszym utworze – Siekierezadzie (1971). Oczywiście jeszcze wcześniej w XX wieku są noblowscy Chłopi (1904) Władysława Stanisława Reymonta, popularne Lato leśnych ludzi (1920) Marii Rodziewiczówny czy powieści Poli Gojawiczyńskiej, jednak dzisiejsze pisarstwo szczególnie mocno i dobitnie wyraża lęki, obawy oraz diagnozy związane z przenikaniem się przestrzeni ludzkiej ze środowiskiem naturalnym. Lęgnia Klary-Stachowiak wpisuje się w ten nurt, aczkolwiek, jak każda dobra literatura, charakteryzuje się własnym, niepowtarzalnym głosem.

Poetka wprowadziła wyraźną klamrę kompozycyjną – pierwszy utwór koresponduje z ostatnim. W rozpoczynającym książkę Klujniku czytamy: „Moja wioska sięga Synagogi w Tykocinie, Meczetu w Kruszynianach, Cerkwi w Smolniku nad Sanem”B.P. Klary-Stachowiak, Klujnik [w:] tejże, Lęgnia, Warszawa 2022, s. 7. Cytaty z tego wydania lokalizuję w tekście głównym oznaczeniem L.[3], zaś w końcowym utworze: „Moja wioska sięga Mizara w Bohonikach, Cmentarza w Sokółce, Kirkutu w Landsbergu” (L, Push back, s. 55). Tym samym zostają wyznaczone przez podmiot liryczny granice swoistego imperium, owej wioski – „rysuje ją wiele cmentarzy i pustych kościołów” (L, Klujnik, s. 7). Składają się na nią różne kultury oraz religie. Wszakże przywoływane nekropolie są związane z kolejno: islamem (Bohoniki), katolicyzmem (Sokółka), judaizmem (Landsberg). Klary-Stachowiak konsekwentnie lokuje swój poetycki kosmos w wielokulturowości i wieloreligijności. Warto dodać, że kirkut w Landsbergu (obecnie Gorzów Wielkopolski) stanowi obecnie jedyny ślad istnienia społeczności żydowskiej w tym mieście. Zastosowana przez poetkę niemiecka nazwa miejscowości zwraca uwagę na heterogeniczną historię Gorzowa, w którym przeplatały się polskie, niemieckie oraz żydowskie losy. Dość przypomnieć, że w Landsbergu urodziła się w 1929 roku jedna z najważniejszych pisarek niemieckich (i artystek słowa w całej powszechnej historii literatury XX wieku), Christa Wolf. W tym mieście przyszedł na świat również Victor Klemperer, niemiecki filolog żydowskiego pochodzenia, romanista i pisarz, któremu Tadeusz Borowski zadedykował opowiadanie Muzyka w Herzenburgu (1947).

Dziecińcu podmiot mówi o przenikaniu się historii, przeszłości z teraźniejszością, polskiego z niemieckim, niemieckiego z polskim, duchów z ludźmi, umarłych z żywymi: „Ilekroć jedziemy tamtą drogą, zatrzymuje mnie mały niebieski dom. Kiedyś był tu wioskowy sklepik mięsny zbudowany na niemieckim Friedhof. Nadal jest to cmentarz, nawet jeśli ani jeden czuły ton żałobny nie skaleczył sobą nowych mieszkańców. Tylko pisk dzieci na placu zabaw odbija się echem aus vergessenen Truhne” (L, Dzieciniec, s. 37). Pobrzmiewa w tym utworze smutna konstatacja, iż o przeszłości współcześni nie pamiętają lub pamiętać nie chcą. Tylko (i aż) mocny głos poetki przypomina, nie pozwalając zapomnieć.

Siewkach uwidacznia się (wynikające z romantycznej filozofii egzystencji) przekonanie o bycie w niebyciu, o tym, że ważne jest to, co odeszło do przeszłości, a którego ślady wciąż i wciąż znajdujemy: „Tylko to znaczy, co już nie istnieje. I choć zapomniałeś, skóra ci przypomni” (L, Siewki, s. 21). Istotną pozostaje możliwość odrodzenia, wbrew czy też raczej pomimo ingerencji człowieka: „Tkanka się upomni o wycięte drzewa, o trzebież, pilarzy, o bolącą chwilę, gdy zdrowym korzeniom odcięto duszyce” (tamże). Tkanka się upomni, odrodzi na nowo, chociaż upłynie czas, żeby przypomnieć potęgę natury, która dała o sobie znać po katastrofie w Czarnobylu, gdy biosfera odrodziła się wbrew wcześniejszym, pesymistycznym diagnozom. Podmiot liryczny, jak już zaznaczono w uwagach wstępnych, pragnie być (i jest) jak najbliżej natury: „Piję z przydomowej studni” (L, Bliskość, s. 9), mając wyraźną perspektywę postępującej, z winy człowieka, degradacji środowiska: „Sieć wyławia odpady i ostatnią mątwę” (tamże). W omawianym utworze precyzyjnie zarysowuje się spojrzenie mikro (studnia) i makro (ocean).

Romantyczną percepcję dostrzegam również w utworze Przychacie: „Babka zmarła i dopiero wtedy została z nami na zawsze. Czas przestał się nią zajmować” (L, Przychacie, s. 35). Dla romantyków, o czym bardzo celnie przypominał Władysław Tatarkiewicz, „najpiękniejsze jest to, czego już nie ma. Ewentualnie – czego jeszcze nie ma”W. Tatarkiewicz, Romantyzm, czyli rozpacz semantyka, „Pamiętnik Literacki” 1971, z. 4, s. 7.[4]. Najpiękniejsze oraz najważniejsze, warto dodać. Poprzez śmierć możemy być naprawdę, bo zawsze obok, stara się stwierdzać podmiot liryczny cytowanego tekstu. Wszakże romantycy bardzo mocno podkreślali, że człowiek zawsze żyje z umarłymi, co przecież znalazło odzwierciadlenie w słynnej książce Marii Janion Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi (2000). W tym zbiorze studiów chodziło o polskich Żydów, o których także dopomina się Klary-Stachowiak (Kirkut w Landsbergu), jednak kategoria „naszych umarłych” – jako bardzo romantyczna oraz egzystencjalna (czy w końcu romantycznie egzystencjalna) – może być (i jestZob. na przykład J. Dehnel, Ale z naszymi umarłymi, Kraków 2019; M. Moskwa, Do Europy tak, ale tylko waszym umarłym, „Pismo” 2023, nr 8, s. 45.[5]) rozpatrywana szeroko. Warto zauważyć, że chociaż tytuł zbioru nawiązuje do początku życia (lęgnia), podmiot często mówi o śmierci, ale to nie śmierć oznaczająca koniec. Przeciwnie – w tej książce poetyckiej śmierć oznacza nową formę bycia (Przychacie) lub pamięć (Zatrwian), a więc trwanie.

Lęgni pobrzmiewają również echa romantycznej filozofii natury. Romantycy postrzegali człowieka jako element przyrody, widzieli jego miejsce pośród niej i wielokrotnie podkreślali rolę wpływu ekosystemu na ludzkie działania. Zwraca uwagę różnorodność gatunkowa flory przywoływana przez podmiot liryczny, pojawiają się: gnidosz błotny, tymotka łąkowa, drżączka polna, siedzuń sosnowy, turzyca, żyworódka, widłoząb miotlasty, bodziszek gołębi, tobołek polny. Jest jeszcze jeden zatrważający, groźny, zabójczy gatunek, bynajmniej niezwiązany z przyrodą – zgnilec rosyjski, który „patroszy” (L, Siedem saren, s. 51), stąd: „Przedłużamy śmierć płytkim oddechem. Stada wdów z Mariupola, Borodzianki, Chersonia, Czernihowa, Irpienia” (tamże). Sam zgnilec, zwany amerykańskim, istnieje w przyrodzie, powoduje zakaźną chorobę bakteryjną czerwi wywoływaną przez larwy, pojawia się w początkowych wersach: „Rośnym porankiem na skraju lasu stanęła tablica. Zgnilec amerykański pszczół. Obszar zapowietrzony. Uwaga!” (tamże).

Człowiek w kosmosie poetyckim Klary-Stachowiak jest elementem przyrody, jego częścią, funkcjonuje wraz z nią i dzięki niej: „Przed pierwszym pianiem koguta do głowy wchodzą drzewa. Jak opiekunowie otulają śpiące ciała” (L, Przenikanie, s. 33). Porządek ludzki oraz naturalny współgrają ze sobą: „nocami światy się mieszają” (tamże), dzięki czemu można żyć w pełni, być w pełni, doświadczać jestestwa: „Dopiero kiedy rozkwitam wierzbą uchatą, mam kilka dni na miłość” (tamże). Trudno jednak byłoby posądzić Klary-Stachowiak o eskapizm. Przeciwnie, obok refleksji filozoficznej, antropologicznej i biologicznej w Lęgni pojawiają się wyraźnie zaznaczone wątki społeczne związane z niedawnymi wydarzeniami: „Nad moją i kurdyjskiej matki z Hajnówki jest podobnie wilgotno. Ale ja mam tylko trzy kroki do domu”(L, Lubow maja, s. 11); „W podlaskim lesie znaleziono ciało dwudziestoczteroletniego chrześcijanina z syryjskiego miasta Hama. Miał na imię Issa, co znaczy prorok Jezus” (L, Zatrwian, s. 15). Zaświadcza to o humanistycznej oraz humanitarnej postawie podmiotu lirycznego, reagującego na otaczający go świat. Osoba mówiąca nie ogranicza się jedynie do materii natury, ale również snuje refleksje, dzieli się obserwacjami związanymi z sytuacją współczesnego człowieka w jego wymiarze egzystencjalnym, w sytuacji granicznej. Wzmiankowana już i zaznaczona w tomie agresja Rosji na Ukrainę katalizuje najbardziej ludzki odruch – pomoc: „W noc mgły wojennej szukam podłogi dla ludzi” (L, Śmiertnia, s. 49), wszakże Zbigniew Herbert pisał w Labiryncie nad morzem: „Nie ma innej drogi do świata, jak tylko droga współczucia”Z. Herbert, Labirynt nad morzem, Warszawa 2000, s. 55.[6].

Humanistyczna oraz humanitarna postawa osoby mówiącej w Lęgni powoduje, że przywołuje ona również odmieńców, wykluczonych, innych. Antropologiczne spojrzenie oparte na współczuciu powoduje konieczność opowiedzenia się po stronie słabszych – dość przypomnieć esej Herberta o Etruskach z cytowanego Labiryntu nad morzem (2000). Tym samym w Wynaturszcze przywołany zostaje Frank LentiniFrank Lentini (1889−1966) był amerykańskim artystą cyrkowym pochodzenia włoskiego, zasłynął z posiadania trzech nóg, czterech stóp i dwóch penisów.[7], który „na starej fotografii budzi lęk. Gdzie można iść na trzech nogach z czterema stopami? Co można robić z podwójnymi genitaliami?” (L, Wynaturszcze, s. 45), zadaje pytania podmiot. Refleksja nad amerykańskim artystą skłania do porównań nad losem innych wykluczonych: „A ja rano zaplatając warkocz zastanawiam się nad człowiekiem z cienkim winem na wioskowym przystanku” (tamże).

Klary-Stachowiak kreśli swoją podszytą melancholią liryczną opowieść sugestywnymi obrazami. Rzuca tropy kulturowe, biologiczne czy geograficzne do refleksyjnego rozszyfrowania.W tych tekstach wyczuwalna jest bardzo duża doza emocji, ale bez niepotrzebnej wiwisekcji, nie o to przecież chodzi. Perspektywa kobieca, wyraźna w książce, to perspektywa ogólnoludzka. Podmiot liryczny ewidentnie mówi o doświadczeniu żeńskości: „Kiedy w grudniowy poranek ronię naszą córkę, las niewzruszenie pokrywa się śniegiem” (L, Lubow maja, s. 11); „Krew bywa miesięczna. Nigdy do jedzenia” (L, Nabłąkanie, s. 29), jednakże ten sposób pisania, który nie traktuje płci wyłącznie jako centrum, ale bardziej jak rodzaj lupy czy lunety (w przypadku podmiotu w Lęgni nawet mikroskopu – tytułowa komórka), do oglądania rzeczywistości ma tradycję w literaturze, żeby wspomnieć poezję Nelly Sachs czy Louise Glück. Poetyka tych pisarek, odmienna przecież od stylu Klary-Stachowiak, lokuje się na podobnej jak u niej zasadzie, iż nie za pomocą, ale poprzez płeć osoba mówiąca opowiada o świecie, którego problematyka jest bliska każdemu człowiekowi. W centrum zlokalizowana została przyroda i jej łączność z człowiekiem, chociaż podmiot Lęgni doskonale wie, że poradzi sobie ona także bez niego. Utwory są krótkie, ale dzięki temu, jak pisarka posługuje się słowem, namnażają się w nich znaczenia. Poetycki świat czy raczej ekosystem Klary-Stachowiak przenika gatunki (nie tylko literackie), kultury (nie tylko europejskie), religie (nie tylko te dobrze znane), jest bogaty, różnorodny, niezwykły.

Do tego tomu trzeba nie tyle dojrzeć, co dojrzewać, dosięgać sensów, chwytać myśli z wiekiem, z czasem, z kolejnymi ścieżkami przechodzonymi w życiu, to bardzo uniwersalna opowieść liryczna w strukturze prozy, łącząca się w całość w takim sensie, jak ponadczasowe są przypowieści biblijne, mity greckie, epos o Gilgameszu. Wspominany wcześniej noblista z Lipiec rozpisał na kilkaset stron egzystencjalny traktat o tym, jak człowiek podlega naturze, jej prawom i rytmowi. Lęgnia to tom zamknięty, zwarty, spójny, niezwykle sensualny, niczym cykle przyrody, o których opowiada, ale będący również świadectwem czasów, w których był pisany. W prozie poetyckiej Klary-Stachowiak pobrzmiewają echa wojny na Ukrainie, kryzysu migracyjnego, a za tymi wydarzeniami kryją się konkretne ludzkie dramaty. Czesław Miłosz pisał: „Czym jest poezja, która nie ocala / Narodów ani ludzi”C. Miłosz, Przedmowa [w:] tegoż, Wiersze wszystkie, red. A. Szulczyńska, Kraków 2011, s. 143.[8]; Lęgnia, w tym wymiarze (bardzo antropologicznym), ocala pamięć, która pozwala trwać.

Beata Patrycja Klary-Stachowiak, Lęgnia, wydawnictwo Dlaczemu, Warszawa 2022.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jakub Rawski, Człowiek wobec przyrody, przyroda wobec człowieka. O „Lęgni” Beaty Patrycji Klary-Stachowiak, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 233

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...