25.01.2024

Nowy Napis Co Tydzień #238 / Jerzy Liebert – poeta metafizyczny

Jerzy Liebert urodził się 24 lipca 1904 roku w Częstochowie, w rodzinie Stanisława i Marii z Kubackich Liebertów, jako najstarszy z trojga rodzeństwa (miał brata Aleksandra i siostrę Marię). Był wnukiem Jana Lieberta, zesłanego na Syberię wraz z ojcem Josepha Conrada. Dzieciństwo i młodość spędził w Ostrowcu i w Warszawie, a w latach 1915–1918 w Moskwie, w związku z pracą ojca – inżyniera. Jerzy Liebert był uczniem warszawskiego gimnazjum im. Mikołaja Reja, a po powrocie rodziny Liebertów z Moskwy do Warszawy podjął naukę w Wyższej Szkole Realnej. Jego nauczycielem języka polskiego był znany tam krytyk literacki Leon Pomirowski, który później wydawał wiersze Lieberta.

Zadebiutował w roku 1921, publikując w piśmie chrześcijańskim „Czyn” wiersz Zmartwychwstanie. Modlitwa młodego poety.

Zmartwychwstanie (Modlitwa młodego poety)

Dopomóż mi, Boże Panie,
Uszczęśliwić Ludzkość całą,
Patrz! Ciśnie się wszak nawałą
Do stóp Twoich… Ja tak proszę –
Pozwólżeż mi tu rozgorzeć,
Cuda czynić, Piękno tworzyć,
Całą duszę w Wszechświat włożyć
I do Ciebie modły wznosić…
Słyszę już niebiańskie chóry,
I aniołów świętych granie –
Pieśni lecące za chmury…
Zmartwychwstanie!… Zmartwychwstanie!…
Dopomóż mi, Boże Panie,

Być dla maluczkich – Ochroną,
Dla nieszczęśliwych – Pociechą,
Dla zbłądzonych – cichą Strzechą,
Zaś dla Narodu – Koroną
Ozdobioną w ideały,
W perły czyste i kryształy,
Co blaski w noce ciskają,
Przyświecając jak ognisko…
Pozwólżeż mi, Panie Boże,
Zmienić w Raj ziemskie siedlisko –
Niech me pieśni czas przetrwają,
Niech trwa wiecznie to, co stworzę…

Zmartwychwstanie!… Zmartwychwstanie!…
Dopomóż mi, Boże Panie.

Później Liebert publikował w „Skamandrze”, „Wiadomościach Literackich” oraz „Pamiętniku Warszawskim”. W 1925 roku rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, które musiał niestety przerwać w 1927 roku z powodów zdrowotnych i materialnych. Jako młody człowiek zachorował na gruźlicę, poddawał się wielokrotnie kuracjom, głównie w Worochcie na Huculszczyźnie. Zmarł przedwcześnie, 19 czerwca 1931 rokuWarszawie.

Okres dwudziestolecia międzywojennego, kiedy uformował się i dojrzał ostatecznie własny język poezji Jerzego Lieberta, był czasem stopniowego zanikania młodopolskich klimatów w literaturze, a zarazem rozwoju nowej polskiej poezji. Aktywni byli ciągle wybitni poeci Młodej Polski, tacy jak Jan Kasprowicz, Leopold Staff, Bolesław Leśmian, ale pojawiły się też grupy młodych twórców zafascynowanych nowymi prądami w sztuce. Należeli do nich warszawscy futuryści (dadaiści), jak na przykład Aleksander Wat czy Anatol Stern, którzy chcieli słowo „wyzwolić od tyranii składni”, jak ujął to z lekka ironicznie Czesław Miłosz. Ich eksperymenty słowne nie przemawiały do odbiorców poezji, gdyż były zbyt ekstrawaganckie i niezrozumiałe. Podobnie nie zdobyła wówczas szerszej popularności tak zwana Pierwsza Awangarda polskiej poezji lat dwudziestych (Druga Awangarda tworzyła w latach trzydziestych), do której należeli między innymi Tytus Czyżewski, Julian Przyboś, Jan Brzękowski. Twórcy tego nurtu eksperymentowali w poszukiwaniu czystej formy, uważanej przez nich za istotę sztuki.

W czasie, gdy Liebert zdobywał pierwsze szlify w dziedzinie poezji, pojawiły się już także inne talenty poetyckie jak Konstanty Ildefons Gałczyński, Józef Czechowicz czy „rewolucyjny” Władysław Broniewski.

Wpływ na kształtowanie się poetyckiego języka Lieberta miała twórczość epok średniowiecza, baroku, romantyzmu, a także silna w początkowym okresie fascynacja współczesnymi dlań Skamandrytami, z którymi był związany więzami koleżeńskimi i którzy wysoko oceniali jego młodzieńcze, pierwsze utwory jako nad wiek dojrzałą poezję, świadczącą o wybitnym talencie.

Skamandryci, jak wiadomo, zaistnieli na początku dwudziestolecia międzywojennego jako grupa poetycka nazwana tak od tytułu wydawanego przez nią czasopisma. Ich miejscem spotkań była warszawska kawiarnia literacka „Pod Picadorem”, gdzie poeci – Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, Julian Tuwim, Jarosław Iwaszkiewicz, Antoni Słonimski – czytywali swe wiersze. Za „swoją” uważali Skamandryci także wybitną poetkę Marię Pawlikowską-Jasnorzewską. Poezja twórców Skamandra była, zwłaszcza w pierwszym okresie ich twórczości, pełna entuzjazmu, radości życia, wypływającej także z faktu odzyskania przez Polskę niepodległości. To pierwsze pokolenie poetów wolnej Polski nawiązywało do polskich romantyków. Ich wiersze były pełne liryzmu, lecz także wprowadzały słownictwo wzięte z życia codziennego, kolokwializmy, ironię, obrazy ukazujące miejski pejzaż. Każdy z poetów Skamandra był silną indywidualnością artystyczną i w późniejszych latach każdy odnalazł własną drogę rozwoju.

Silnie zaznaczający się w pierwszym wydanym przez Jerzego Lieberta zbiorze wierszy (Druga Ojczyzna,1925) wpływ Skamandrytów, przejawiający się choćby w zmysłowym obrazowaniu, witalizmie, tradycyjnej formie,szukaniu inspiracji w przyrodzie, szybko ustępuje głębszym, własnym poszukiwaniom metafizycznym poety. Ale także w utworach z tego zbioru owe metafizyczne tęsknoty są już bardzo wyraźne.

Druga ojczyzna

Nocą, kiedy różowy świt po gwiazdach schodzi,
Chłód, jak ćma senna, wpada, gdy okno otworzę;
Myślę, ze mnie jak rosę wypije przestworze,
Że nie ziemia mnie wchłonie i nie ziemia rodzi

Że tam, ponad światami, ponad drogą mleczną,
Nad błękitem, co rankiem w bladą dmucha tarczę –

Jest ojczyzna, za którą tęsknię tu i walczę
Z smutkiem, co w duszy rośnie, i z miłością wieczną.

Bo wierzę, ze Bóg wszystko wyrówna i zgodzi.
Niepokój serca mego z pogodą obszaru,
Jak obłok, od gwiazd ciężkich i srebra nadmiaru,
Od ziemi mnie, od ciała i dnia oswobodzi.

(Tom Druga Ojczyzna, 1925)

Liebert zachwycił środowisko literackie swoim poetyckim talentem, pięknem odmalowanych słowem krajobrazów czy subtelnych, pełnych zadumy i niespełnionej tęsknoty erotyków. Jednak szybko ewoluował w stronę, niejednokrotnie wręcz surowej, prostoty dojrzałych utworów (tom Gusła, 1930).

Anioł żalu

Nie ciszą jak obłok miękką,
Nie chłodem, nie tkliwą ręką,
Ale mieczem, ale ogniem –
Bez orszaku, zagniewany,
Ale smutny i spłakany,
Przystąpiłeś do mnie.
Bez litości – miłosierny,
Kochający i niewierny,
Jak ziemia w grobie –
Moje ziemie nieorane,
Moje ciało zbuntowane
Upatrzyłeś sobie.

Nie w spokoju, jak owoc źrałym,
Nie w cieniu drzewa omdlałym –
Ale w ogniu i w lamencie,
Biorę w piersi twoje ciosy,
Ostrza błyszczące jak rosy
I twoje objęcie.
Gorliwy i ustający,
Nasycony i pragnący,
Jak płomień w drewnie –
Moje drewna wysuszone,
Skrzydłem na ścięcie znaczone,
Odrąbuje pewnie.

Anioł Żalu wszedł we mnie niby w sidło grzeszne
I miota mną w słów rozterce –
Boże, któryś stworzył człowieka –
Ucisz serce.

(Tom Gusła, 1930
)

Liebert w okresie późniejszym nie był zainteresowany wszelkiego rodzaju estetyzowaniem, zrezygnował z błyskotliwości. Zaczęło się wielkie zmaganie ze słowem, będące zarazem zmaganiem ze sobą samym, co łączyło się z głębokim nawróceniem poety. Taką duchową walkę, której zapisem jest jeden z najbardziej znanych utworów Lieberta Jeździec, można porównać do zmagań biblijnych proroków – jak Jeremiasz, który bronił się przed swoim powołaniem. Przypomina się także biblijna scena walki Jakuba z Aniołem, będąca symbolicznym obrazem mocy Boga, który zdobywa niejako duszę człowieka.

Jeździec

Uciekałem przed Tobą w popłochu,
Chciałem zmylić, oszukać Ciebie –
Lecz co dnia kolana uparte
Zostawiały ślady na niebie.

Dogoniłeś mnie, Jeźdźcze niebieski,
Stratowałeś, stanąłeś na mnie.
Ległem zbity, łaską podcięty,
Jak dym, gdy wicher go nagnie.

Nie mam słów, by spod Ciebie się podnieść,
Coraz cięższa staje się mowa.
Czyżby słowa utracić trzeba,
By jak duszę odzyskać słowa?

Czyli trzeba aż przejść przez siebie,
Twoim słowom siebie zawierzyć –
Jeśli trzeba, to tratuj do dna,
Jestem tylko twoim żołnierzem.

Jedno wiem, i innych objawień
Nie potrzeba oczom i uszom –
Uczyniwszy na wielki wybór,
W każdej chwili wybierać muszę.

(Tom Gusła, 1930)

Charakterystyczne dla Lieberta jest ścisłe zazębianie się, wzajemne przenikanie życia i powstających wierszy, będących często dramatycznym zapisem życiowych zmagań i cierpienia, zwłaszcza związanego z duchowym rozwojem poety i – pod koniec życia – z nieuleczalną, śmiertelną chorobą. Wyrazem trudnego, wewnętrznego doświadczenia jest na pewno utwór Próby.

Próby

Gnuśne i harde,
Nieokrzesane
Jest twoje czoło,

Gdy się ku górze
Jak berło wznosi,
Rządzące tobą.

Jak światło zimne
Kamieni cennych
Jest miłość twoja,
W ust rozchyleniu
Przebłyska nagła
Jak dno jeziora.

Jak kwiatów wystrzał –
Biorących za cel
Przepych powietrza –
Brzmi twa modlitwa
I słowo każde
Z przepychem miesza.


Widoki świetne,
Doliny senne,
Wzgórza różane:
Odbieram tobie –
Ziemi ci dając
Na kolan dwoje.

Turysto ciemny,
Wicher łaskawy
Niech cię ochłodzi,
W głowy schyleniu
Jest słabość, z której
Siła się rodzi.

Na łące świeżej,
Co się jak dziecko
Gubi w przestrzeni –
O, rozwiąż serce

I usta rozłam

Zacięte w gniewie.

A łzy odnajdziesz
W swych oczach proste,
Jak ludzkie krzywdy –
Wrogu mój, któryś
Nocą pod niebem
Nie płakał nigdy.

II


Czemu mnie pytasz
O niepojęte
Dla ludzi sprawy?
Czemu w mych oczach
Fosforem skrzy się
Twój wzrok ciekawy?
Czemu myśl czystą
Mącisz i plączesz
Zawieją ciemną?
O, jakaż miłość,
Miłość żarliwa
Skuła cię ze mną?

Z kielicha twego
Zatrute wino
Wypijam co dnia –
I mówią zmysły:
Pokój w ciemnościach,
Niebiosa w ogniach.

I krzepną w piersi
Krople krwi wrzącej,
Stłoczone w biegu,
A ty schylony
Na usta moje
Kładziesz: „Dlaczego”.

A potem uśmiech
Niepokojący,
Tryumfujący...
Samotny jestem,
A ty najbliższy
I kochający.


O, wiem, poznałem
Samotność moją
I twoje moce,
Czuję twój oddech
W południa ciepło
I ciemne noce.

Z gotyckich sklepień
Spoglądasz ku mnie
Skrzydlaty, drwiący –
O, nieodstępny
Cieniu złowieszczy,
Ze mnie rosnący.

III

Dla oka – blaski,
Dla ucha – gwary,
Dla nozdrza – dymy,
Ciało i pokarm
Ustami bierzesz
Jak wdzięczne rymy.

Nienasycony,
Przesytu pełen,
A bez bogactwa,
Łakomstwo wielkie
Wwiodłeś do serca
Jako niewiastę.

Za nic mam twoje
Zgłębianie życia,
Poznanie świata,
Jeśliś w tym życiu
I na tym świecie
Nie znalazł brata.

Bo cóż są skarby,
Gdy bez podziału
I bez człowieka.
Próżno je zbierasz
W zgiełku ogromnym
Naszego wieku.

Bowiem nie z brania,
Ale z dawania
Bogactwo rośnie –
I obiecaną
Obejrzysz ziemię
W szczodrobliwości.

Przypadnij ku niej
I pod jej wichry
Pozwól iść głowie,
A wtedy łaska
Jak drzewo tknięte
Zaszumi w tobie.

Uboga ręka
Jak gałąź uschła
Owoc obrodzi,
A owoc zdjęty
I podzielony
Rękę nagrodzi.

Nie wstydź się, gburze,
Prawda jest jedna,
Jedno przymierze,
Więc choć się z piórem
Mocujesz moim –
Mówię i wierzę.

(Tom Gusła, cz. I i II,1930; tom Kołysanka Jodłowa, cz. III, 1932)

Przejmujące utwory, mówiące o przeżyciach poety z ostatnich miesięcy walki z gruźlicą, zawarte zostały w wydanym pośmiertnie tomie Kołysanka jodłowa z 1932 roku. Samą poezję stawia Liebert bardzo wysoko, porównując twórczość poetycką z twórczym aktem stwarzania, będącym dziełem boskim. Jednocześnie jest tu jasno określona hierarchia: artysta – człowiek uświadamia sobie doskonale swoją kruchość i zależność, także zależność wartości swojego dzieła od pomocy Bożej łaski. Zarazem ma on pozycję szczególną wśród ludzi – Liebert sytuuje poetę na czele poszukujących prawdy i dobra, wnikających w tajemnicę istnienia – ujawnia przez to swoje rozumienie roli poety w duchu romantyzmu. Liebert bardzo głęboko pojmuje swoją rolę „rzemieślnika słowa”, nie interesują go artystyczne „mody”, nie bawi się słowem i tematem wiersza. Jego wiersze ukazują – wiernie jak „lustra” – powagę i prawdę poszukiwania Boga, sensu życia i zadań sztuki, ukazują to, co było istotną treścią życia ich autora.

Poeci

Zosi i Antkowi

To wiatr wieczny z Ciebie wiejący
Przypadł ku nam i o nas zaczepił,
Wywiał język słowem naglącym
I język ze słowem nam zlepił.

Drogi Tobie ten szum, szelest piersi,
Boś Ty sam w bryłę gliny dmuchał –
To nieprawda, byś Ty poetów
Nie kochał, ich słów nie słuchał.

Skądże słowo tak biegnie do dźwięku,
Gdy go inne po imieniu zowie,
Jakiż płomień świeci nad ziemią,
Że tak widno w sercu i w słowie.

Czemu wciąż się ocieram o wieczność
Jak o domu mojego ścianę –
Toś Ty chyba zamieszkał we mnie:
Śpiewa słowo jak ptak przed Panem

Ty sam dwoisz ten dar i mnożysz,
Sam wywiewasz z nas mgłę i ogień,
Świat widzimy na dłoni Bożej,
Cud w nas samych dzieje się co dzień

Dmuchaj w piersi, a z Twojej ręki
Niech nam płynie na płuca oliwa.
Od słowa ciemnego chroń nas,
Od słowa ciemnego wybaw!


(Tom Kołysanka Jodłowa, 1932)

W krótkim czasie poeta bardzo prędko dojrzał wewnętrznie, co zaowocowało zmianą środków wyrazu i, rzec można, „rodzaju piękna” jego utworów. Wierszom z pierwszego zbioru utworów – Druga Ojczyzna, bliskim skamandryckim klimatom, krytyka zarzucała nawet nadmierną elegancję formy, zbyt efektowne słowa, swoisty „przepych” obrazowania, zapożyczenia od innych autorów. Na pewno nie można takich zarzutów postawić utworom z tomu Gusła, w których Liebert odchodzi od skamandryckich wzorów, osiąga mistrzowską wręcz prostotę artystycznego wyrazu, co pomaga mu w przejmujący sposób oddać głębię duchowych zmagań. Są to wiersze powstające w trudzie jako owoc pracy myśli i ducha ludzkiego. Jak to ujął poeta w liście do Agnieszki (Bronisławy Wajngold) z 1925 roku:Muszę się kłócić z samym sobą o każdy wiersz…”.

Rzeczywiście, dojrzałe wiersze Lieberta cechuje wręcz surowa odpowiedzialność za słowo. Nie ma tu słów zbędnych, a zarazem widoczny jest autentyzm, brak patosu, moralizowania, „demiurgicznej” pychy, za to prostota łączy się z językowym kunsztem. Poeta unikał wszelkiego „poetyzowania”, obawiał się literackiego fałszu. Chciał, by słowa wierszy oddawały prawdę jego trudnych poszukiwań sensu życia i sztuki.

Pod wpływem przyjaciół, z którymi regularnie spotykał się na dyskusjach i modlitwie w tak zwanym „Kółku”, prowadzonym przez związanego z podwarszawskimi Laskami ks. Władysława Korniłowicza, Liebert powrócił do Kościoła katolickiego jako świadomy, rozwijający się duchowo chrześcijanin, pogłębiający swą wiarę także intelektualnie. Szczególną rolę odegrała tu przyjaźń z Bronisławą Wajngold, która jako młoda dziewczyna pochodząca z żydowskiej rodziny, przyjęła chrzest i nowe imię Agnieszka. Przyjaźń ta z czasem przekształciła się w miłość ze strony poety, niespełnioną, gdyż Agnieszka wstąpiła do zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża opiekujących się niewidomymi w Laskach pod Warszawą.

Zachowane listy Jerzego Lieberta do Agnieszki są literackim dziełem wielkiej miary, porównywanym z listami Słowackiego i Chopina, w którym wyraża się duchowa walka i dojrzewanie poety, a także, niejako w tle, znajdują się ciekawe informacje i refleksje ukazujące różne aspekty życia w Polsce krótko po odzyskaniu niepodległości.

To właśnie Agnieszka wprowadziła Jerzego Lieberta do Kółka, które było wyjątkowym miejscem w ówczesnym polskim Kościele, miejscem pogłębionej religijnej formacji, opartej na neotomizmie Maritaina, wzbogaconej dobrą lekturą i odkrywającej na nowo rolę liturgii. Pogłębiona religijność pomagała Liebertowi patrzeć na życie, wszystkie jego wymiary – także twórczość artystyczną – w świetle Bożego słowa; mozolnie dorastać do ukazywanej przez nie drogi, do wymagającej Bożej miłości i miłości człowieka.

Bóg Lieberta jest Bogiem znanym z pism mistyków. Poeta-człowiek mówi w swych utworach o własnej małości, którą stara się przezwyciężać z pomocą łaski stopniowo przemieniającej „gbura”, jak określał człowieka nieprzemienionego. Rodzaj liryki Lieberta bliski jest liryce Cypriana Kamila Norwida, którego twórczość młody poeta bardzo cenił. W ostatnim tomie Kołysanka jodłowa Liebert zdobywa się w swych lirykach na humor, ironię, a nawet elementy groteski. W kontekście śmiertelnej choroby – ostatnich stadiów gruźlicy – jest to wyrazem dużej dojrzałości artysty, który potrafi znaleźć właściwe środki wyrazu, by nie zbagatelizować ani nadmiernie nie dramatyzować wyrażanych, trudnych przeżyć. Świadczy to także o dojrzałości człowieka, który potrafi w takiej granicznej wręcz sytuacji zdobyć się na pewien dystans wobec doznawanego cierpienia.

Jerzy Liebert należy do wybitnych polskich poetów, a mimo to rozmaite omówienia literatury międzywojnia często pomijają jego twórczość, sięgając po jej przykład dopiero wówczas, gdy wypada z jakichś względów powiedzieć o nurcie religijnym (metafizycznym) w poezji polskiej. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Może oryginalność poezji Lieberta, który jest jednym z nielicznych w polskiej literaturze wybitnych poetów metafizycznych (wcześniej wpisał się na tę listę na przykład barokowy poeta Mikołaj Sęp Szarzyński), wpływa na to, że pozostaje on niejako na uboczu; może to, że zajmują go prawdy ponadczasowe, ostateczne, a nie sprawy aktualne czy kwestie narodowe dające się zamknąć w określonych ramach czasoprzestrzennych bliższych większości odbiorców.

Starsi koledzy poeci wysoko oceniali dorobek Lieberta. Leopold Staff pisał: „Religijna liryka Lieberta, głęboka przeżyciem, kryształowa formą, mimo meteorycznego przelotu pozostawiła trwały ślad na niebie naszej poezji”.

Z kolei Kazimierz Wierzyński tak wypowiadał się o Liebercie: „Liebert należał do najmłodszego pokolenia piszących i wzniósł się śród niego na wysokość najznaczniejszą […] odsłonił od razu szeroką przestrzeń świata, który zaludnił życiem, otoczył urokiem i uruchomił siłą natchnienia”.

Uderzające jest, szczególnie przy lekturze Listów do Agnieszki, bogactwo osobowości młodego człowieka, jakim był Liebert. Zadziwiające jest jego oczytanie, znajomość literatury polskiej i światowej.

Przemianę w poezji Lieberta, która dokonała się pod wpływem jego przemiany duchowej, można porównać do ewolucji w podejściu do własnej rzeźby, jaka miała miejsce w twórczym rozwoju Michała Anioła. Jak różna jest piękna, subtelnie rzeźbiona Pieta z 1499 roku, znajdująca się w bazylice św. Piotra na Watykanie, od późnej, surowej, przejmującej Piety Rondonini z roku 1564, tak w poezji Lieberta odmienne są kunsztowne, piękne liryki z wczesnego tomu Dwie Ojczyzny z 1925 roku, od surowych, choć także pięknych wierszy z tomu Gusła wydanego w roku 1930.

Liebert wprowadził, w celu ocenienia wartości poezji, termin habitus poetycki, o którym tak pisał: „Habitus poetycki – źródło niezawodności i miary słowa, źródło przede wszystkim surowej odpowiedzialności za każde napisane słowo. Nie należy utożsamiać go z wiedzą o słowie, magią czy alchemią poetycką”.

Bez wątpienia ów stan czy sprawność, ową miarę, odpowiedzialność za słowo, niezawodność w doborze słowa właściwego, by oddać sens opisywanej rzeczy, posiadł Jerzy Liebert w wysokim stopniu. Był twórcą niezwykle świadomym swojej sztuki, który osiągnął w wielu swych utworach ową prostotę, o której wyrażał się w następujący sposób: […] w prostocie zawarta jest najwyższa technika, najwyższy kunszt artystyczny. Prostotę zdobywa poeta po długiej walce o najlepsze miejsce dla jednego słowa”.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jolanta Maj, Jerzy Liebert – poeta metafizyczny, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 238

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...