Niepoprawny kochanek ojczyzny
Źródło tekstu: „Nowe Książki” 2020, nr 5, s. 43–44.
Jan Polkowski o sobie: „Zawsze byłem konsekwentnym antykomunistą”. „Czuję się i jestem przede wszystkim poetą”. „Zawsze byłem niepoprawnym kochankiem ojczyzny”. W połowie lat osiemdziesiątych studenci polonistyki, do których należałem, fascynowali się pierwszymi tomikami wydawanego w podziemiu Jana Polkowskiego.
Poeta doskonale zaspokajał nasze zapotrzebowanie na lirykę łączącą wymiar polityczny z metafizycznym. Dziś ukazała się książka, która dopowiada zamazany wtedy kontekst biograficzny, literacki czy publiczny do twórczości poety i do sytuacji ówczesnego odbioru jego wierszy.
Ryzyko bycia Polakiem to wywiad rzeka przeprowadzony przez Piotra Legutkę w roku 2015, gdy trzema nowymi tomami poetyckimi (Cień, Głosy i Gorzka godzina) powrócił Polkowski na scenę poetycką po latach milczenia. Głównymi tematami rozmów stały się literatura, media i polityka. Ich splot uczynił poeta treścią swego życia, pracując jako podziemny wydawca, charyzmatyczny redaktor „Arki” i „Czasu Krakowskiego”, wreszcie doradca polityków, m.in. Jana Olszewskiego, człowiek telewizji.
Najobszerniejsze jest w książce dopowiedzenie kontekstu biograficznego. Legutko pyta o wszystko: od dzieciństwa, po ostatnie doświadczenia organizacyjne i niedawne próby założenia czasopisma poetyckiego. Z dzieciństwa spędzonego w Nowej Hucie zapamiętał poeta walkę o krzyż w roku 1960. Opowiada o trudnej młodości w kilku krakowskich liceach. W opozycji znalazł się dzięki… Chrystusowi i Żeromskiemu, z którego wziął lojalność wobec Polski i nieufność do elit. Powstanie Studenckiego Komitetu Solidarności, które stało się jego doświadczeniem pokoleniowym, uratowało mu życie w sytuacji, gdy nie mógł się odnaleźć w rzeczywistości lat siedemdziesiątych. Dzięki SKS założył rodzinę. Uchronił się przed nowofalową fascynacją kontrkulturą oraz „lewicowymi ciągotami i fobiami”. Po Sierpniu miał trudności z nawiązywaniem kontaktów z robotnikami i agitacją wśród nich. Jako nielegalny edytor, wydał ponad trzydzieści tytułów w ciągu roku. „Wydawcą podziemnym byłem przez kilkanaście lat i nigdy nie wpadłem”. Przytacza liczne anegdoty z podziemia wydawniczego lat osiemdziesiątych, opowiada, jak bojkotowano książki Józefa Mackiewicza. Ówczesną opozycję krytykuje za brak wywiadu i kontrwywiadu. To był powód wpadek i agenturalnej infiltracji. Nie akceptował kontaktów z SB, był nieufny do byłych PZPR-owcóww opozycji. Część wspomnień dotyczy internowania w Nowym Wiśniczu i Załężu, głodówki i „kierowania wydawnictwem z więzienia”.
Piotr Legutko pyta o powstanie czasopisma „Arka” w 1983 roku, historię jego wydawania; rozmawiają także o redagowaniu od 1990 roku dziennika „Czas Krakowski” i jego bojkocie przez postkomunistyczną dystrybucję. Po roku 1989 Jan Polkowski zdobywał doświadczenie polityczne jako rzecznik rządu Jana Olszewskiego. Komentując ten epizod, wspomina o wpływie „warszawskiej masy urzędniczej na kształt rządzenia” i odpowiada na pytanie, dlaczego w 1992 roku oddali władzę. Pytający pozwala mu czasem na tyrady i (nieliczne) mniej ciekawe plotki personalne.
Czytelnikom poezji Polkowskiego zajmujące wydadzą się z pewnością poglądy na literaturę. Jako utwory cenione wymienia Pana Tadeusza, poezję Herberta, Mandelsztama, eseje Kubiaka, Mistrza i Małgorzatę, Dżumę, Obsługiwałem angielskiego króla. Lecz nad wszystkimi króluje Biblia. Ciekawie mówi o Różewiczu, Miłoszu i Herbercie. To jednak „Kochanowski przeprowadził nas z niemoty do hymnu, od zgrzebnego lnianego płótna do adamaszku polszczyzny”. „Miłosz chciał, by jego twórczość była pomostem, po którym język Kochanowskiego i innych poetów tworzących do końca XX wieku, cała polska kultura powędrowałyby ku przyszłości”. Spośród skamandrytów pozostanie tylko Iwaszkiewicz i Wierzyński. Polkowski protestuje przeciwko kreowaniu sympatycznego oblicza komunizmu i twierdzi, że „prawda o PRL nadal jest pod ochroną elit”. „Konwicki jest jednym z nielicznych pisarzy aktywnych w PRL, którzy pozostaną”. Ceni też Jana Józefa Szczepańskiego (Ikara i Wyspę). Generalnie jednak sądzi, iż: „Literatura nie oddaje sensu polskiego losu w drugiej połowie XX wieku”. Wspomina o lansowaniu jednowymiarowych pisarzy i manipulowaniu historią, o ideologicznych gustach jurorów nagród literackich i o kulturze, która chroni przed „teleinformatyczną nicością”.
Spośród licznych rozważań o czasie współczesnym interesująco brzmi jego rozumienie konserwatyzmu. Jest pewien, że w czasach chaosu tylko konserwatywne podejście do kultury, „tylko dialog z bogactwem przeszłości może uchronić nas przed bałwochwalstwem i tożsamościową anihilacją. Bez żywego, autentycznego dialogu ponad czasem wydrążona kultura, podlana poczuciem wyższości i kpiną, zdycha”. Konserwatywne traktowanie kultury nie jest wyborem ideologicznym, lecz pragmatycznym, twierdzi. Jeśli postępowiec nie chce być wrogiem kultury, musi mieć do niej stosunek konserwatywny.
Piotr Legutko, dziennikarz i medioznawca, osobnym tematem rozmów czyni media. Polkowski pracował w Telewizji Polskiej, o której opowiada chętnie i w ciemnych barwach, m.in. o wyprowadzaniu pieniędzy z TVP i braku kierowania się interesem publicznym w negocjacjach telewizji z partnerami zewnętrznymi, czego bywał świadkiem. Media porównuje do huby na brzozie, określa jako pasożytujące na społeczeństwie i nielojalne wobec niego. „Establishment robi wszystko, by nie mówić o faktach, nie pokazywać polskiej rzeczywistości, nie informować o niebezpieczeństwach, o zaniechaniach i koniecznościach”. Krytykując media prawicowe, porusza problem ich felietonizacji – zamiast porządkowania faktów, prawdziwego reportażu i pobudzania do myślenia, dostrzega ironiczne złośliwości i wyśmiewanie „liberalnego gęgu”, które utwierdzają w schematach myślenia, uzależniają od pojęć i tematów narzuconych przez główny nurt. W ten sposób media niezależne „włączają się w produkcję zasłony dymnej”. Pozbawiona wolnego przepływu informacji „demokracja staje się dyktaturą samozwańczych autorytetów i anonimowych wajchowych”. Mówiąc o prawdziwej wolności, która się opiera na wiedzy i zrozumieniu świata, Polkowski podaje przykład informowania o inwazji na Gruzję (2008) językiem Ławrowa, pokazując, na czym polegają rosyjskie wpływy w polskiej telewizji.
Polkowski dyskutuje o braku lojalności elit wobec państwa, krytykuje politykę Kościoła, współczesny model kultury liberalnej, „w której króluje kpina i podawanie wszystkiego w wątpliwość”. Z dezaprobatą obserwuje budowany w Polsce mit Galicji, „tak jakby chodziło o jakiś raj utracony, a nie wyniszczającą okupację!”. Zastanawia się, jak młodym ludziom opowiadać o polskim kodzie kulturowym.
Mimo że w wielu miejscach poeta przytłacza dziennikarza, któremu brakuje nieco przekory, książka jest bardzo wartościowa i zasługuje na uwagę nie tylko zainteresowanych podziemnym ruchem wydawniczym w PRL, opozycyjnym czasopiśmiennictwem, historią antyokrągłostołowej opozycji i kulisami działania mediów III RP. Na pytania Piotra Legutki Jan Polkowski, „literacki outsider z obsesją niezależności wywiedzioną z dzieciństwa”, odpowiada precyzyjnym wywodem, pełnym szczegółów i celnych portretów ludzkich.
Jan Polkowski, Piotr Legutko, Ryzyko bycia Polakiem, Kraków 2019.