Norwid w parze z Baudelaire’em
W minionym Roku Norwidowskim zorganizowano wiele przedsięwzięć, które miały przybliżyć twórczość naszego czwartego wieszcza. Jednak mało które z nich było tak oryginalne jak publikacja Magdaleny Siwiec, zestawiająca życie i twórczość Cypriana Norwida z bardziej znanym na świecie rówieśnikiem – Charlesem Baudelaire’em (1821–1867).
Norwid w parze z Baudelaire’em – czy może być bardziej zaskakujący, a zarazem interesujący zestaw poetycki? Co ich łączy, a co dzieli? Otóż, nim rozwinęli swoje literackie talenty, obaj musieli odpowiedzieć na główne pytanie stojące przed każdym ambitnym debiutantem: jak stać się pisarzem silnym (według słownika Pierre’a Bourdieu) i pozyskać czytelników? Jak wiadomo, w przypadku tych pisarzy nastąpiło to nie od razu. Pod tym względem sytuacja obu twórców była szczególna i podobna. Wymagała skonfrontowania się z tradycją wyznaczoną odpowiednio przez Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Wiktora Hugo i Teofila Gautiera. Już porównanie otwarcia głosów poetów jest frapujące. Wskazuje na ich odmienny potencjał artystyczny. I liryka Norwida, i poezja Baudelaire’a to przykłady radykalnej innowacji oraz prekursorstwa w rozwoju sztuki poetyckiej. Właśnie jako twórcy tego rodzaju są przedmiotem refleksji rozprawy Magdaleny Siwiec zatytułowanej SytuacjaNorwida – sytuacja Baudelaire’a. Paralele nowoczesności.
W tej konfrontacji Francuz góruje konceptem estetycznym, Norwid – głównie etycznym oraz programem obywatelskim, obcym na ogół Baudelaire’owi. Jednak obaj byli na swój sposób kontynuatorami zmodernizowanej postawy romantycznej w już poromantycznej sytuacji. Obaj pisarze przezwyciężyli współczesną im „chorobę romantyczną” w sztuce, a jednocześnie przyczynili się w znakomity sposób do wspaniałej różnorodności literatury „genialnego XIX wieku”, poprzedniczki nowożytnej nowoczesności.Przecież o Norwidzie mówi się, że jest pierwszym polskim poetą wieku pary i elektryczności. Baudelaire podobnie wyraża doświadczenie epoki wielkiego przemysłu, a jego lirykę nazwano „poezją poczekalni dworcowych”, fantastycznie akomodującą światła i cienie wielkiego miasta. A czyż autor Promethidiona nie jest poprzednikiem współczesnego flâneura po krajach i kulturach?
W książce Magdaleny Siwiec wyeksponowane są kolejne ambiwalencje w twórczości omawianych pisarzy oraz ich relacje z formami transformacji w stronę nowoczesnego stylu życia. Dotyczy to także idei prowadzących do wniosku, który w terminologii Antoine’a Compagnona może określać analizowanych pisarzy jako „antymodernistów”czy ludzi nienowoczesnych. To także jest bardzo interesujący wątek narracji prowadzonej przez krakowską romanistkę o przedstawianych przez nią poetach.
Obaj reprezentują nowatorską literaturę, ale też służą nader zróżnicowanym estetykom. Twórczość Baudelaire’a, niezależnie od jej wysokiej artystycznej oceny, stała się poetycką, a zarazem progresywną odmianą duszoznawstwa i psychologii na miarę takich gigantów literatury jak Flaubert czy Dostojewski. Norwid nie miał aż tak wysublimowanych aspiracji poznawczych, chciał wstrząsać sumieniami współczesnych. Jego sztuka w znacznym stopniu wyrażała pochwały prawdy i pracy zdegradowanego naówczas w swoim istnieniu narodu. O tych sprawach traktują wstępne rozdziały książki Magdaleny Siwiec. Następne rozwijają wspólne pisarzom zagadnienia, między innymi doświadczenie epoki rozkwitu industrializacji i gwałtownej urbanizacji oraz całokształtu przeobrażeń obyczajowych przemysłowej rewolucji doświadczanych w niemałym kulturowym oddaleniu – jeden z nich żył w stolicy nad Sekwaną, drugi – początkowo na Mazowszu.
Presja dziedzictwa romantyzmu w obu przypadkach twórczości była wielka i nie była niespodzianką. Właśnie europejski i polski romantyzm stały się przedsionkiem ówczesnej nowoczesności. Jest to teza wielu badaczy literatury, podzielana również przez autorkę. Duch artystycznej i społecznej rewolty ogarnął wtedy Europę, zarówno jej centra, jak i peryferie. Rozwinął się po Wiośnie Ludów w 1848 roku, prowadził wprost do późniejszych przeobrażeń cywilizacyjnych. Obaj poeci byli świadkami tego procesu. Znalazło to szerokie odbicie w ich twórczości.
Jednak Norwid i Baudelaire nie byli bynajmniej analogiczni w swoim literackim funkcjonowaniu. Aktywność pierwszego z nich była, jak to ujął Zdzisław Łapiński, współczesnością podwójną: jako liryka, ale też myśliciela społecznego i religijnego. Natomiast Baudelaire to geniusz ekstremalnej wyobraźni, głos goryczy, bluźnierstw i grzechu. W porównaniu z nim Norwid reprezentuje łagodną, etyczną perswazję, subtelną moralistykę oraz wiarę w przeanielenie ludzi w warunkach zła i na ich drodze do prawdy. Norwid postulował i napominał, Baudelaire – kontestował i grymasił (tu warto przypomnieć esej Andrzeja Kijowskiego Grymas Baudelaire’a).
Rozwój ich twórczości, aczkolwiek bynajmniej nie w tym samym kierunku, przebiegał mimo to niemal równolegle. Także emocjonalne osobowości poetów można w dużym stopniu porównywać. Opinia o Baudelairze, która pasuje też jak ulał do Norwida, głosiła, iż pomimo wielu upokorzeń, jakie mu przyniosły kontakty z ludźmi, nigdy nie tracił poczucia dumy –jak dostojny albatros z jednego ze swoich słynnych wierszy. Podobne zachowanie cechowało Norwida mimo jego ciężkiego losu emigranta. Ale bynajmniej nie zbliżał ich styl życia i twórczości. Norwid pozostawał w paradygmacie narodowego wieszcza i stopniowo zdołał goutrwalić – do portretów pozował na przykład w poczciwej konfederatce. Baudelaire’a fascynował natomiast entourage nowoczesnych przedmiotów orazsymboli, tworzenie literatury ekstremalnej, jak powiedzielibyśmy językiem Maurice’a Blanchota.
Warto także przypomnieć cytat z Baudelaire’a o genezie sztuki: „Wyobraźnia rozkłada wszystko na elementy wywodzące się z głębi duszy, budując z nich zupełnie nowy świat”. To dobry trop do określenia istoty twórczości autora Paryskiego spleenu. Także w zestawieniu jej z dorobkiem Norwida, który miał zupełnie inny cel. Nasz poeta, jak się wydaje, nie wykazywał radykalnych aspiracji w zakresie konstruowania aż tak bardzo wyzwolonej artystycznie wyobraźni. Pozostawał w kręgu klasycystycznych toposów. Dużą wagę przywiązywał do obywatelskiego etosu sztuki. Natomiast Baudelaire w tym kontekście uchodzi za prekursora nadrealizmu, twórcę wyprzedzającego swoją praktyką powiedzenie Jeana Cocteau o sztuce jako walce pomiędzy gładką sztucznością konwenansu a rzeczywistością wyobraźni.
Zestawienie Norwidowego cyklu Vade mecum ze słynnymi Kwiatami zła Francuza – które zapoczątkowały, według powszechnego mniemania, nowoczesną poezję w świecie –spopularyzował współczesny teoretyk literatury Hans Robert Jauss. Nawiązał przy tym do sugestii edytora pism Norwida – Juliusza Wiktora Gomulickiego. Magdalena Siwiec idzie tym śladem, falsyfikując tę ideę. Badawcza roztropność każe jej pamiętać o zastrzeżeniach zgłaszanych onegdaj. Swego czasu Alicja Lisiecka konstatowała, że w Kwiatach zła wyobraźnię kusi perspektywa grzechu indywidualnego, a w Vade mecum etyka autora łączy się z filozofią historii. Podobnie postępuje Siwiec, podchodząc jednak do zjawiska paralelizmu w sposób bardzo subtelny, z zastosowaniem metody współczesnej komparatystyki, bazującej na analizie łączącej kontekst kulturowy z porównaniem stylu językowego. Pamięta się tutaj o dewizie, że porównanie to jeszcze nie dowód w danej sprawie.
Praktyka interpretacyjna zastosowana przez Siwiec oddziela te dwa talenty twórcze, ale też słusznie wyznacza dość płynną granicę między nimi, nie przeciwstawia obu pisarzy w radykalny sposób. Interesujące są wskazane przez autorkę punkty zbliżające poetów – są to przede wszystkim fragmenty pism Norwida określone jako „baudelairowskie” (patrz s.407 omawianej książki). Ale obok mowa o tekstach, które nie pozwalają na takie utożsamienie (s.410). Badawcza równowaga i sceptycyzm wobec zbyt daleko posuniętych paraleli są zachowane. Bo to są jednak bardzo różni pisarze.
Norwid i Baudelaire. Zestawienie tych nazwisk i ich artystycznych aktywności może wydawać się ekscentryczne,ale lektura książki Magdaleny Siwiec rozwiewa wszelkie wątpliwości. O przedstawienie dogłębnej paraleli dziejów życia, a zwłaszcza twórczości Norwida i Baudelaire’a, dwóch pionierów nowoczesności w poezji, prosiło się od dawna. Jako pierwsza podjęła się tego Siwiec i to od razu z wyróżniającym się rezultatem. Jej zdaniem obu poetów łączy autentyzm osiągnięć. Probierzem niech tu będzie spostrzeżenie znawcy sztuki romantycznejJuliusza Starzyńskiego:
[…] siła i prawdziwość osobistego cierpienia, zawartego w dziele, bogactwo doświadczenia w życiu wewnętrznym jest tym, co decyduje o twórczości i działaniu dzieła, a także o jego sensie[1].
Łatwo też stwierdzić, że poszukiwanie prawdy życiowej i artystycznej nadaje twórczości zarówno Baudelaire’a, jak i Norwida nutę filozoficzna i intelektualną.
Książkęuatrakcyjniają smakowite ilustracje z epoki. Omawiana publikacja, dzięki całokształtowi merytorycznej zawartości i wskutek podjęcia nowatorskiego tematu, zajmuje niebłahą pozycję zarówno w badaniach nad twórczością Cypriana Norwida i recepcją tekstów Charlesa Baudelaire’a, jak i nad dziejami światowego romantyzmu. Książka Magdaleny Siwiec stanowi zarazem rzetelne wprowadzenie do wiedzy o narodzinach i istocie nowoczesnej poezji.
Magdalena Siwiec, Sytuacja Norwida – sytuacja Baudelaire'a. Paralele nowoczesności, Kraków 2021.