11.05.2022

Żyjąc

Tekst opublikowany został 29 stycznia w „Tygodniku Solidarność” 1993, nr 5 (228).

Zmarły 13 stycznia 1993 roku Józef Czapski urodził się w 1896 roku, na kresach wschodnich spędził dzieciństwo i młodość. Żyjąc na przełomie wieku, stał się naocznym świadkiem przemian rewolucji, wojen oraz odzyskania przez Polskę niepodległości. Wyznawca pacyfistycznych idei Lwa Tołstoja, a zarazem oficer w I Korpusie Polskim w Rosji generała Dowbora-Muśnickiego, w 1918 roku podczas działań wojennych wystąpił z wojska. Wraz z siostrą i przyjaciółmi założył komunę pacyfistyczno-religijną w Petersburgu. W 1920 roku, w czasie wojny z Rosją Sowiecką, powrócił do wojska, podejmując się ważnych, lecz niewymagających posługiwania się bronią zadań. Po zakończeniu wojny ukończył studia malarskie w Krakowie. Był współzałożycielem awangardowej grupy kapistów. W 1924 roku wraz z kolegami wyjechał na kilka lat do Paryża, by doskonalić swój warsztat malarski i poznać mistrzów. W 1939 roku brał udział w kampanii wrześniowej. Dostał się do niewoli sowieckiej. Osadzony w obozie w Starobielsku był jednym z niewielu, którzy uniknęli śmierci w Katyniu. Po 1941 roku wstąpił do armii Andersa i z jego polecenia przemierzał Związek Sowiecki, usiłując bezskutecznie odnaleźć polskich oficerów, współtowarzyszy niewoli. Owocem tych wędrówek była głośna książka Na nieludzkiej ziemi. Następnie wraz z armią Andersa brał udział w kampanii na Środkowym Wschodzie i we Włoszech. W 1946 roku znów wyjechał do Paryża, gdzie kontynuował swoją pracę malarza i pisarza. Był współzałożycielem Instytutu Literackiego w Maisons-Laffitte pod Paryżem.

Józef Czapski. Malarz i eseista. Wielki i nieznany w ojczystym kraju. Człowiek o niewygodnym życiorysie, spychany w zapomnienie podzielił los wielu polskich twórców emigracyjnych. Drukowany w 1958 roku w „Znaku” szkic Czapskiego o malarstwie był przysłowiową jaskółką, która nie czyni wiosny. Dopiero rok 1983 przyniósł przełomowe wydanie w „Znaku” Patrząc – zbioru szkiców na tematy malarskie. W 1990 roku ukazały się eseje literackie Czytając. Tomy te uzupełniła Swoboda tajemna, wydana przez „Pomost” w rok później. Krajowe zbiory, bazując na publikacjach zachodnich, między innymi tomów OkoTumult i widma, i esejach rozproszonych w prasie, zbierają wreszcie i udostępniają polskiemu czytelnikowi dzieło Czapskiego. Prace Czapskiego-malarza, jednej ze znakomitszych osobowości artystycznych XX wieku wystawiane były w galeriach na całym świecie (Paryż, Genewa, Londyn, Bruksela, Rio de Janeiro, Nowy Jork, Toronto). Znamienne było natomiast, że w Polsce powojennej pokazane zostały dopiero w 1957 roku w Poznaniu i Krakowie, a potem po wielu latach milczenia fragmentarycznie zaprezentowano jego twórczość w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej w 1986 i 1990 roku. Mur milczenia kruszono powoli. Prawdziwym przełomem była dopiero duża wystawa, zorganizowana w salach Biura Wystaw Artystycznych w 1990 roku, ale inicjatywa ta miała miejsce na krańcach Polski w Nowym Sączu. Dopiero tak zawstydzona Warszawa nadrobiła zaniedbanie, pokazując w Kordegardzie znaczną część wystawionych w Nowym Sączu prac Czapskiego.

Czując i rozumiejąc

Drukowane przez lata eseje Józefa Czapskiego o sztuce, literaturze, społeczeństwach, ich kulturze i poszczególnych ludziach są splotem wspomnień i lektur, są dziennikiem spotkań. Pisząc o ludzkich zmaganiach i wyborach, Czapski zawsze zastanawiał się nad możliwościami i ograniczeniami człowieka, nad hierarchią wartości, która z ich zderzenia powstaje. Adam Michnik pisał o tomie Patrząc: „Czapski jest człowiekiem, który wie. Wie, że trzeba najpierw żyć, żyć, a dopiero potem pisać i malować”. Jest to twórczość o wyraźnym wyborze etycznym. Autor, żyjąc i tworząc, wybierał nieustannie: Korczak, Simone Weil, wizja Polski wielonarodowej Piłsudskiego, odrzucenie nacjonalizmu w sztuce, odrzucenie utylitaryzmu. To postawa, która nie zawsze może jest wybaczaniem, ale na pewno jest chęcią zrozumienia i poznania. Więcej nawet – jest przyjęciem współodpowiedzialności. Czapski zdawał się przyjmować na siebie całą klęskę Europy, klęskę człowieka oraz klęskę ludzkości. Gotów był Niemcom odjąć cząstkę odpowiedzialności za zbrodnie (Tumult i widma), a Francuzom podnieść się po wojnie z moralnego upadku (Groby czy skarby).

Józef Czapski – etyk, ale równocześnie człowiek współczujący, w odróżnieniu od wielu zbyt łatwo piętnujących z pozycji moralisty, był zarazem wielkim optymistą. Budował swój optymizm na pilnym doszukiwaniu się w ludziach i narodach tego, co w nich najlepsze. Najpełniej widać to w jego stosunku do Rosji i Rosjan. Znał Rosję przed rewolucją, widział ją w 1917 roku podczas pierwszej euforii rewolucyjnej i dwa lata później podczas narastającego terroru. Poznał Związek Sowiecki w czasie wojny jako więzień obozów, a w 1943 roku poznał go jeszcze z innej strony, przemierzając ten kraj w poszukiwaniu zaginionych kolegów ze Starobielska. Podróże po ZSRR zaowocowały książką Na nieludzkiej ziemi. Doświadczenia te uzmysłowiły Czapskiemu, jak wielka przepaść dzieliła dawnego człowieka rosyjskiego od człowieka sowieckiego, a jednak dopatrzył się on w zwykłych ludziach Rosji Sowieckiej „krztyny nadziei”. Widział szansę na odrodzenie narodu poddanego „praktykom magicznym” sowietyzmu. Przewidywał z wiarą:

Jedną z cech magii jest to, że jej działanie może nagle sczeznąć, nieskończenie szybciej niż powstało, zginąć doprawdy jak sen, prędzej niż koszmar […] Ta magia może runąć ostatecznie tylko wtedy, jeżeli Europa się zdobędzie na koncepcję, o którą walczyć będzie chociażby na razie garstka ludzi ze wszystkich krajów Europy Zachodniej i Wschodniej, garstka świadoma tego, że trzeba zorganizować Europę w federację wolnych narodów na nowych podstawach i że te nowe podstawy wymagać będą wielkich ofiar od każdego.

Niestety, jego przewidywania o przyszłości Bałkanów, tego „kosza z krabami”, w którym kraby walczą ze sobą przed wrzuceniem do wrzątku, sprawdziło się również. Czapski przestrzegał: „odgrzewane nacjonalizmy nie mogą być punktem wyjścia odbudowy Europy”. Trafność wypowiedzi jest zdumiewająca, tym bardziej że słowa te pochodzą z 1951 roku (Człowiek w Rosji Sowieckiej).

Cervantes w łagrach

Czapski wspomina w eseju Krew i motyle współtowarzysza niewoli w sowieckim obozie, starego i chorego artystę, który odnalazł pociechę w tym, że można jak Cervantes przeżyć lata niewoli, a potem napisać dzieło na miarę Don Kichota:

Chcę tylko powiedzieć, że dwadzieścia lat „łagrów” arabskich nie złamały Cervantesa, że w tak krwawych czasach jak renesans, ludzie miary Leonarda, Michała Anioła, Rafaela oraz setki innych mniejszego formatu, tworzyli dzieła, które o nich świadczą, dzięki nim spalony, splądrowany Rzym jest do dziś „miastem wiecznym”, pełnym pamiątek i piękności. Narody i ludzie mogą wśród wstrząsów historii być starte na proch. Ale również wtedy urosnąć do prawdziwej wielkości.

Oto skąd Czapski czerpał swoją siłę. W swoich wyborach był człowiekiem wiernym. Myśl zaczerpnięta z Norwida: „Cedr nie ogrody, lecz pustynie rodzą… / Próżnia – kołyska olbrzyma…” jest przez całe lata obecna w jego eseistyce. Józef Czapski równie przewrotnie wywodził z owej próżni zwycięstwo ducha, uświęcał pustynię, która jest klęską, cierpieniem, poniżeniem. To „łagry” tworzą Cervantesa, to camusowskie szczęście „rodzące się z braku nadziei” jest kluczem Czapskiego do twórczości i życia postaci, które wybrał, z którymi prowadził dialog, których myśl kontynuował. Byli to Norwid, Camus, ale także wielu innych twórców, mniej znanych w Polsce, jak francuski pisarz katolicki Georges Bernanos (zmarł w 1948 roku), a także rosyjscy pisarze emigracyjni Remizow i Rozanow. „Poprzez wszystkie dzieła Bernanos nawołuje nas do życia, w którym radość byłaby możliwa” – tak kończy Czapski esej o „mrocznych” książkach tego pisarza (Pamięci Bernanosa). Norwidowska pustynia przybiera różne kształty; to także przymusowa emigracja, jak u Aleksieja Remizowa, rosyjskiego pisarza, którego twórczością Czapski był zafascynowany i którego osobiście poznał. Pisał o nim:

Rosną tomy wspomnień o Rosji, bajek i historycznych opowieści, wbrew samotności, wbrew nędzy. A może nie wbrew, a z powodu? Może trzeba przejść przez opuszczenie, przez taką pustynię, żeby zdobyć taki blask słowa, uśmiech dobroci i „łzy niebieskie”.(Montagnes Russes)

Potwierdzenie tej myśli znalazł u innego Rosjanina, Wasilija Rozanowa: „Poniżenie przechodzi zawsze po paru dniach w takie duchowe światło, z którym nic nie da się porównać” (Sprzeczne widzenie: Rozanow-Mauriac). Także Prousta postrzegał jako człowieka, który zwyciężył w swoim pisarstwie wszelką nicość: nicość stosunków światowych, nicość pychy, młodości i piękności, sławy, miłości. Były jednak wyjątki od tych zwycięstw. Przykładem François Mauriac – przeciwstawiony Rozanowowi – w swoim katolicyzmie lękający się wszelkiej radości, jak określa Czapski: „w trosce o człowieka bluźniący człowiekowi”. Także Jan Lechoń, zdaniem Czapskiego dotknięty był jakimś tajemniczym nieszczęściem, jakimś fatum. Człowiek, któremu wysiłek nie przyniósł ani chwili radości twórczej. Klęska przede wszystkim jednak ma miejsce wówczas, gdy łagry, owa norwidowska pustynia, staje się totalna, zagarnia całe narody, a człowiek, także twórca, już nie znajduje sił, by podnieść się, uchronić i wynieść z tej pustyni wartości ludzkie. Czapski ze smutkiem odnotowuje nazwiska twórców w Związku Sowieckim, którzy utracili siły. Pustynia jest do przezwyciężenia tylko wtedy, gdy twórca przechowa w sobie „swobodę tajemną”. Określenie to znalazł Czapski w pamiętniku Aleksandra Błoka: „niech się strzegą ci urzędnicy, którzy chcą kierować poezję ku jakiemuś ich własnemu łożysku. Ci urzędnicy, którzy wyciągają ręce po tajemną wolność i przeszkadzają poezji w jej tajemnym przeznaczeniu”. W eseju o Błoku uczynił Czapski z tych słów groźne memento, ale o samym Błoku napisał: „Umiera, bo nie ma czym oddychać” (Błok i swoboda tajemna).

Poszukując

Esej Tumult i widma, dziennik podróży do Ameryki Południowej przyniósł analizę jeszcze jednej formy pustyni, jeszcze jednego, obok cierpienia, żywiołu czyniącego spustoszenie; właśnie tumultu, nadmiernej ruchliwości życia, pośpiechu, pobieżności myśli, „rozproszenia umysłu” – jak pisał Czapski, żywiołu, przeciw któremu, ale i za jego przyczyną może się coś narodzić. Tak właśnie narodziło się pisarstwo Prousta – nie tylko przeciw chorobie, ale i przeciw owemu światowemu życiu, rozproszeniu umysłu. I znów oczywiście, nie tylko przeciw, ale i z niego. Myśli rozproszonej przeciwstawia się uwaga, myśl skoncentrowana – wartość tę odnalazł Czapski u Simone Weil, której filozoficzne rozważania udostępniły polskiemu czytelnikowi przede wszystkim wydawnictwa podziemne. Odnalazł ją także w autobiograficznych wyznaniach dziewiętnastowiecznego francuskiego filozofa i polityka Maine de Birana: „Kto wie, co może myśl skoncentrowana, czy nie ma Nowego Świata wewnętrznego, który mógłby być odkryty pewnego dnia przez nowego Kolumba metafizyki”. Obcowanie Czapskiego ze sztuką i literaturą to poszukiwanie nowych światów, śladami tych, którzy na krótką chwilę stają się odkrywcami. To poszukiwanie niespodzianki, które nie jest żądzą wrażeń, pragnieniem podróży czy egzotyki. Było to pragnienie nowości innego rodzaju, odnalezionej przez Czapskiego w prozie Zygmunta Haupta, polskiego pisarza emigracyjnego oraz w listach i obrazach Cézanne’a, który tak każe „widzieć naturę, jakby jej nikt nie widział przed nami” (O Hauptcie). Takie przeżycie sztuki przeradza się w coś więcej:

Dotykamy w sobie światów wcale nie nowych, bo istniały w nas zawsze, jedynie my zatraciliśmy do nich drogę. Te światy są znowu przed nami otwarte: ani pracą, ani dobrą wolą czy wysiłkiem, choć są one konieczne, bo oczyszczające, do nich nie dotarliśmy, dał je nam szok z zewnątrz.

Tak pisał Czapski w tym eseju. Kiedy indziej w wywiadzie udzielonym francuskiemu dziennikarzowi Jacquesowi Cousteau, mówiąc tym razem o swoim malarstwie, wyznał: „Nigdy nie namalowałbym przyzwoitego obrazu, gdyby nie ten wstrząs”. I dalej:

[…] gdybym mógł jeszcze żyć, by malować, to jestem pewien, że malowałbym martwe natury, w które usiłowałbym się wkopać aż do granic możliwości, bo tylko na tej drodze można coś odkryć. Natura sama jest odkryciem. Oto, dlaczego nie mam ochoty wiele podróżować i wiele oglądać. Ja widzę wszystko w moim pokoju.

***

Czapski mówił o sobie, że nie lubi sygnować swoich obrazów, nie lubi uważać ich za skończone, wciąż chciałby do nich wracać, jeszcze malować. Wrażliwy obserwator, myśliciel, artysta, mimo sędziwego wieku nie dokończył swego dzieła, które dla niego samego było wciąż otwarte. Powiedział kiedyś:

Hokusai kiedy miał 80 lat uznał, że musi żyć lat 110, bo tylko wtedy uda mu się zostać prawdziwym malarzem. Zmarł jednak, przypadkiem, w 92 roku życia. Przedtem wyznał, że gdyby dane mu było choćby jeszcze pięć lat, to wtedy zostałby wielkim malarzem. A Cézanne! Aż do końca mówił, o czym pisał w liście do syna: „myślę, że czynię wreszcie nieznaczne postępy”. I to jest, tak uważam, właściwy sposób myślenia malarza.

Zmaganie Czapskiego z materią świata i jego „tumultem”, wydobywanie koloru, jego kontrastowanie, którym się tak często posługiwał, pospieszne, a zarazem wyraziste notowanie scenek z pociągu, baru, wystawy, kawiarni, wszystko to zostało przerwane. Nie będzie już ani jednego surowego zapisu pędzlem czy flamastrem, ani jednego dotknięcia akwarelą. I choć zapewne sam Czapski uważał, że tak wielu rzeczy nie zdążył namalować i napisać, a jego wczesna pasja muzyczna została całkowicie zaniedbana, to z całą pewnością o nim, jak o niewielu, można powiedzieć, że twórczość była jego życiem, nie „sposobem na życie” jak to się zwykło mówić. Dla Czapskiego pisanie, malowanie, a także czytanie i patrzenie, czyli obcowanie ze sztuką innych, było narzędziem poznania i kształtowania świata.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Ewa Nawój, Żyjąc, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...