22.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #183 / Teksty, które wciąż czekają na miejsce w kanonie

Poniżej prezentujemy kolejną odpowiedź na ankietę krytycznoliteracką dotyczącą Kanonu Polskiego – tutaj znajdziesz pytania, na które odpowiada autor.

 

1.     Wymień trzech pisarzy niedocenionych (literatura po 1945 roku) i uzasadnij swój wybór.

Stanisław Grochowiak – funkcjonuje dzisiaj głównie za pomocą utrwalonych klisz, stereotypów, uproszczeń, które zamykają się w kategoriach: turpizm, barok, groteska. Jako prozaik i dramaturg Grochowiak praktycznie nie istnieje, chociaż kilka lat temu ukazał się wybór jego dramatów w znakomitej serii „Dramat polski. Reaktywacja”. Chłopcy – jedna z najważniejszych polskich sztuk, czy w ogóle utworów poświęconych starości, pamiętana jest dzisiaj głównie jako film (co prawda znakomity) w reżyserii Ryszarda Bera. Proza autora od dawna nie była wznawiana, brakuje jej także solidnych opracowań literaturoznawczych. Autor Agrestów stworzył w literaturze polskiej fenomenalne, niezwykle oryginalne teksty, chociaż sięgające do pewnych rozwiązań tak zwanych „epok czucia i wiary”, to jednak zupełnie odważne czy nowatorskie tematycznie (zwrócenie się wobec tematyki choroby, śmierci, kalectwa, odchodzenia, brzydoty i przede wszystkim – próby oswojenia z nimi), ale również niebywale bogate formalnie (haiku, treny, elegie, pieśni, sonety, poematy). Jego wyobraźnia i plastyczność liryczna nie mają sobie równych. Był poetą na miarę Leśmiana, dramaturgiem skali Różewicza oraz prozaikiem nie gorszym od Myśliwskiego, i nie chodzi tu bynajmniej o tożsamość poetyk, ale znaczenie w polskim pejzażu kulturowym. Za życia był twórcą niewątpliwie docenionym, słyszalnym, czytanym, nagradzanym, wydawanym. Można go uznać za nieformalnego lidera pokolenia „Współczesności”, później atakowany przez poetów wywodzących się z Nowej Fali, po śmierci praktycznie zanikł. 

Marian Pankowski – pisarz o niebywale bogatym i różnorodnym dorobku, a także barwnym życiorysie. Problem z niedocenieniem jego twórczości w czasach PRL wywodził się głównie z faktu, że Pankowski pozostawał pisarzem emigracyjnym, mieszkał w Brukseli, tam publikował, ale paryska „Kultura” zerwała z nim współpracę. Tym samym pozostawał na marginesie życia literackiego zarówno krajowego, jak i emigracyjnego. Sytuacja zmieniła się w latach 80., gdy książki Pankowskiego zaczęły się stopniowo ukazywać w Polsce. Trudno uznać go jednak za pisarza należycie docenionego. Cechą charakterystyczną jego prozy jest niebywała żywiołowość, połączona z oryginalnym, barwnym stylem. Autor rozprawiał się z licznymi stereotypami, schematami, występował przeciwko paradygmatowi romantycznemu. Konsekwentnie i świadomie nawiązywał do zapoznanej tradycji literatury plebejskiej, sowizdrzalskiej. Pankowski okazał się również autorem niesamowicie transgresywnym w kontekście obrazowania czasów wojny i okupacji (był więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych, w tym Auschwitz), żeby wspomnieć: Podróż rodziców mej żony do Treblinki czy Z Auszwicu do Belsen. To są teksty, które wciąż czekają na miejsce w kanonie obok Tadeusza Borowskiego czy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. 

Anna Kowalska – ostatnio zrobiło się o niej głośno za sprawą biografii Sylwii Chwedorczuk, ale tylko przypomniano jej trudne życie (w cieniu Marii Dąbrowskiej), pełne niejednoznacznych wyborów. Brakuje wznowień utworów Kowalskiej, szczególnie arcydzielnych opowiadań, nowel o bardzo klarownej kompozycji, które prostym, przystępnym, ale bardzo przemyślanym językiem opisują życie zwykłych ludzi oraz ich zwykłe-niezwykłe problemy. Autorka Figli pamięci była mistrzynią krótkiej formy, a także jedną z nielicznych w powojennej literaturze polskiej postaci nawiązujących w prozie (w poezji reprezentacja była o wiele liczniejsza) do tradycji starożytnej Grecji, żeby wspomnieć Safonę. Jeżeli za jedną z najważniejszych cech literatury uznamy uniwersalność, Kowalska zdecydowanie powinna mieć miejsce w polskim kanonie. 

2.     Wymień trzech pisarzy przecenionych (literatura po 1945 roku) i uzasadnij swój wybór.

Konstanty Ildefons Gałczyński – typowy przykład pisarza, któremu wystawiano pomniki za życia, wystawia się nadal i pomnikowo trwa w polskiej kulturze. Był poetą bardzo nierównym. Jego liryka (szczególnie miłosna) razi banalnością, manieryzmem, schematyzmem relacji międzyludzkich, romantycznymi stereotypami, sentymentalizmem, rzewnością, z kolei poetyckie opisy polskiego pejzażu nie mogą równać się z tym, co znajdujemy u Jarosława Iwaszkiewicza, Władysława Broniewskiego, Leopolda Staffa lub Stanisława Grochowiaka. U Gałczyńskiego zdecydowanie ciekawsze od liryki poważnej są jego utwory kabaretowe (Teatrzyk Zielona Gęś). 

Edward Stachura – pisarz, którego biografia zdecydowanie przerosła dzieło. Uwielbiany, czytany, nagradzany, podziwiany w latach PRL, doceniony przez Henryka Berezę, niewiele ma dziś chyba do powiedzenia współczesnym czytelnikom w materii poetyckiej. Główny problem ze Stachurą wynika z tego, że u niego „wszystko jest poezja”. Nawet jeżeli wierszy nie tworzył to to, co wychodziło spod jego ręki miało charakter liryczny. Liryczny do przesady. Zazwyczaj wpisywał się w gusta młodych, zbuntowanych odbiorców, ale tamten bunt był inny niż dzisiejszy, zgodnie z rozpoznaniem Grochowiaka: „Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia”. Poezja Stachury odrzucająca sztampę i rygory mieszczańskiego życia opowiadała się za nomadyzmem. Tylko że jego nomadyzm to pójście z gitarą nad rzekę i wypicie piwa. Jak to się ma dzisiaj do nomadyzmu prezentowanego chociażby w pisarstwie Olgi Tokarczuk czy Joanny Bator? Odmiennie należy ocenić jego dokonania prozatorskie (chociaż i tak nazbyt poetyckie), szczególnie powieści – Siekierezada (wyróżniająca się na tle tak zwanego nurtu wiejskiego) oraz Cała jaskrawość (bodaj jeden z pierwszych utworów rehabilitujących prowincję) są utworami bardzo dobrymi, wybitnymi wręcz, niesłusznie zapomnianymi.

Marek Hłasko – podobnie jak w przypadku Stachury – życie przerosło dzieło, ale legenda przetrwała twórczość. Jego opowiadania stanowią bardziej świadectwo przemian epoki, konkretnie lat 50., niż uniwersalne studia ludzkich postaw oraz charakterów. Hłasko wydaje się anachroniczny, epigoński, na siłę Hemingwayowski. Tam gdzie amerykański noblista odkrywał głębię nad i pod codzienną rzeczywistością, u polskiego pisarza tego nie znajdujemy, jest pustka. Z pewnością był człowiekiem obdarzonym talentem oraz zmysłem obserwacji, niestety – ego zabiło ów talent. 

3.     Wymień po trzy tytuły dzieł zbyt nisko lub zbyt wysoko ocenianych (po 1945 roku).

Dzieła zbyt nisko ocenione:

Raz w roku w Skiroławkach Zbigniewa Nienackiego (1983) – okrzyknięta w PRL „pierwszą polską powieścią pornograficzną”, szybko zdobyła rzesze czytelników oraz spotkała się z oburzeniem krytyków różnych afiliacji światopoglądowych. Nienacki zaczerpnął do niej wątki z ludowych opowieści, folkloru, baśni, mitu (obecny jest tam przecież czas mityczny – wieczne teraz), ale sięgnął również po elementy powieści społecznej, psychologicznej, wprowadził rozwiązania typowe dla kryminału, nawet thrillera. Mieszając to, co pozornie niskie z tym, co pozornie wysokie autor słynnego cyklu „Pan Samochodzik…” stworzył powieść, która posiada wiele poziomów, warstw fabularnych, interpretacyjnych. Dawniej czytana wyłącznie z powodu odważnych, jak na tamte czasy, scen erotycznych. Chociaż wznowiona kilkanaście lat temu przez wydawnictwo Pojezierze, doczekała się nawet opracowania literaturoznawczego (monografia Ewy Bartos), obecnie wydaje się książką zapomnianą, a na pewno pomijaną. Niesłusznie. Właśnie teraz, gdy obyczajowa warstwa powieści już nie szokuje, należałoby spróbować ją przywrócić czytelnikom, krytykom oraz badaczom. 

Łza i morze Marcina Nowaka Lubeckiego (2014) – niespieszna, wyciszona, kameralna powieść (d)opowiadająca dalsze losy Tadzia, polskiego bohatera Śmierci w Wenecji Thomasa Manna, zawierająca także aluzje wobec Jarosława Iwaszkiewicza i portretująca tym samym skomplikowaną osobowość oraz motywacje polskiego pisarza filtrującego z PRL-owską władzą. Książka napisana wspaniałą polszczyzną, pełna celnych, precyzyjnych obserwacji. Zawierająca doskonałą wiwisekcję człowieka świadomie próbującego pogodzić się z nieuchronnością przemijania, szukającego w Wenecji ostatniej miłości tak, jak w Mannowskim pierwowzorze szukał jej Gustav von Aschenbach. Debiut Lubeckiego, z wyjątkiem paru recenzji w prasie ogólnopolskiej, przeszedł bez echa, bez głębszej refleksji, dyskusji. Dziwi ten fakt, ponieważ wydany o wiele wcześniej Castorp Pawła Huellego (2004), zbudowany na tym samym koncepcie i nawet nawiązujący do tego samego niemieckiego noblisty, tylko że do Czarodziejskiej góry, doczekał się znakomitych omówień, do dziś pozostaje ważną pozycją w polskiej literaturze. Notabene, wcześniejsza książka Huellego – głośny Weiser Dawidek (1987) okrzyknięty przecież „książką dziesięciolecia”, była z kolei dialogiem z Kotem i mysząGüntera Grassa, więc ten sposób tworzenia literatury, poprzez hipertekstualne nawiązania, bardzo dobrze przyjął się u rodzimego odbiorcy, spotykając się z uznaniem krytyków i literaturoznawców. Tym bardziej dziwi cisza lub zdawkowe pochwały względem Łzy i morza, powieści, obecnie, w 2021 roku, całkowicie zapomnianej. 

Dzieło zbyt wysoko ocenione:

Sońka Ignacego Karpowicza (2014) – powieść szeroko dyskutowana i nagradzana, opowiadająca losy tytułowej dziewczyny, mieszkanki Podlasia, która w czasie hitlerowskiej okupacji zakochuje się z wzajemnością w oficerze SS Joachimie (nomen omen) Castorpie. Nazista przedstawiony został zgodnie z wymogami popkulturowymi jako piękny mężczyzna o błękitnym spojrzeniu i blond włosach, doskonały Aryjczyk, z nieodłącznym fetyszem w postaci czarnego munduru. Estetyzacja faszyzmu zdumiewa i powinna budzić uzasadniony niepokój etyczny. Dziwi fakt, że w XXI wieku polski pisarz zastosował zabieg artystyczny, który mógłby się spotkać z uznaniem Leni Riefenstahl. Cała historia, z wyjątkiem sposobu opowiadania, potoczystej narracji, wirtuozerii językowej, której Karpowiczowi nie można odmówić, przypomina w zamyśle Dziewczynę z ganku Kazimierza Orłosia (2006). Notabene utwór zdecydowanie wybitniejszy, bardziej klarowny etycznie i pozbawiony manieryzmu stylistycznego.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jakub Rawski, Teksty, które wciąż czekają na miejsce w kanonie, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 183

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...