Nowy Napis Co Tydzień #181 / Gdy blaknie legenda biograficzna, zostaje literatura, a tę weryfikuje czas…
Poniżej prezentujemy kolejną odpowiedź na ankietę krytycznoliteracką dotyczącą Kanonu Polskiego – tutaj znajdziesz pytania, na które odpowiada autorka.
NIEDOCENIENI
1. Hanna Malewska
Z licznego po wojnie grona pisarzy historycznych właśnie ona wydaje się dziś warta uważnej lektury. Proza Parnickiego, choć znakomita, pozostaje domeną polonistycznych rozpraw ze względu na formalne szyfry, które zniechęcają tych, którzy, jak ten chłopiec w pociągu z wiersza Herberta, cenią zajmujące i życiowe książki. Malewska snuje narrację spokojnie, prowadzi w głąb dziejów europejskich (Przemija postać świata), polskich (Panowie Leszczyńscy), rodzinnych (Apokryf rodzinny), jakby to była wycieczka w świat wprawdzie odległy, ale mentalnie bliski. Zamieszkują go ludzie niebanalni, ale też nie jacyś ekscentryczni czy wyjątkowi. Podlegają nurtowi czasu, lecz i sami mają udział w kształtowaniu historii, choć tylko na własną miarę, bez ambicji podsycanych politycznym maksymalizmem. W niespokojnych, pełnych zamętu czasach wykonują swoje zadania cierpliwie, nie oczekując natychmiastowych rezultatów. One przyjdą później i będą trwalsze niż toczona zawzięcie walka zbrojna, gdyż w perspektywie długiego trwania historia pisana kulturą okazuje się ważniejsza od militarnej. I co istotne w kontekście lat 50. XX wieku, gdy powstał tom Przemija postać świata, pisarka nakłada na jednostkę obowiązek świadczenia prawdy o świecie, uczciwego rozeznania w zmąconej chaosem rzeczywistości, by widzieć rzeczy jasno i we właściwych proporcjach. Rozumne okaże się w przyszłości nie to, co służyło doraźnym celom wojowników-polityków, ale to, co było marginalne, zaledwie kiełkujące, jak dzieje św. Benedykta, który myślał racjonalnie, choć nikt go za takiego wówczas nie uważał. Inicjując budowę klasztoru w Casinum, daje początek zachodniej cywilizacji w okolicznościach zgoła niesprzyjających pismu. A jednak ta żmudna i nieefektowna praca skrybów okaże się dla Europy cenniejsza od rywalizacji na miecze.
2. Igor Newerly
Potrafił opowiadać barwne historie w prozie dla młodzieży, ale też poważne, jak te zamieszczone w tomie autobiograficznym Zostało z uczty bogów i w powieści przygodowej Wzgórze błękitnego snu. Obie książki powstały w późnych latach życia autora, obie związane są tematycznie z Rosją, którą znał i której doświadczył na własnej skórze (komunizm wyznawany i odrzucony). Spojrzenie na wiek XX z dystansu, nawet z pewną dozą humoru, to kontrapunkt dla poważnych roztrząsań zogniskowanych na po-heglowskim „umyśle zniewolonym” czy na demonizowanym „moim wieku”. Newerly oferuje inną narrację, mniej przytłaczającą ciężarem i powagą tematu, za to bardziej swobodną w ekspresji, atrakcyjną dla młodszego pokolenia czytelników. Daje wytchnienie od przygnębiającej historii XX wieku. Czy to nie jest aby idealizacja złowrogiego Wschodu? Czy nie oswaja pisarz złowieszczego obrazu Syberii? Ujęta w ramy „błękitnego snu” kraina odsłania oblicze znane z powieści Ferdynanda Ossendowskiego. Jest fascynująca dla środkowego Europejczyka, który nie ma wyobrażenia o tak rozległych przestrzeniach, nie styka się bezpośrednio z niezwykłą syberyjską przyrodą ani nie wie za dużo o zamieszkałych tam ludziach. Poza tym są to świetnie napisane fabuły, w których jest przygoda, zachwyt światem, przyjaźń z człowiekiem i ze zwierzęciem, jak też refleksja historyczna. Znakomicie władał polszczyzną ten, który ród swój wiedzie od czeskich, rosyjskich i polskich przodków.
3. Julian Stryjkowski
Nie ze względu na wzniosłą biblijną prozę, ale z powodu „galicyjsko-żydowskiego” cyklu: Głosy w ciemności, Austeria,Sen Azrila, Echo. Już w pierwszej z wymienionych powieści stworzył odrębny świat z właściwą mu aurą tajemnicy i mroku, opisany idiomem, w którym polszczyzna nacechowana jest stylistyką jidysz, gdy pisarz przytacza sentencje na okoliczność życiową czy religijną, gdy zapisuje kłótnie na targu, gdy każe swoim bohaterom prowadzić spory z Bogiem. Bywa ten język czasem zbyt zawiły, czasem nużący powtórzeniami, jednak jest w tym pewien zamysł – oddać słowem atmosferę sztetla sprzed pierwszej wojny światowej, utrwalić jego specyfikę, dziś już odbieraną jako egzotyczną. Dzięki sugestywnej narracji prowadzi czytelnika w sam środek żydowskiej egzystencji, w obyczajowość i duchowość świata jeszcze spójnego, ale już podskórnie drążonego przez prądy emancypacyjne. Tradycję pokazał jako rzeczywistość naturalną dla tej społeczności, ale bez szczególnej idealizacji. Jeśli spogląda za siebie, to z nostalgią, że bezpowrotnie przeminęła wraz z ludźmi, choć nie dokonało się to stopniowo, ale za sprawą radykalnego unicestwienia – jednak to wiemy dopiero my, czytelnicy z drugiej połowy wieku XX. W naszym wieku, by czytać Stryjkowskiego, trzeba dostać rzetelne objaśnienie wielu słów, powiedzeń, motywów, jak też obyczajów i praktyk religijnych. Dlatego wydanie opatrzone komentarzem wprowadzającym w świat galicyjskich Żydów oraz szczegółowymi przypisami jest niezbędne, by przywrócić pisarza współczesności. A warto to zrobić nie tylko ze względu na walory poznawcze galicyjskiego cyklu, ale i sensualny styl opowieści tak podanych, że na długo zapadają w pamięć obrazy i postacie, jak choćby Tag z Austerii.
PRZECENIENI
1. Jerzy Andrzejewski
Nawet nie z powodu Popiołu i diamentu, gdyż z jego uładzonym obrazkiem początku powojennej Polski rozprawił się już Sławomir Mrożek. Chodzi mi o rangę pisarza-moralisty, jaką cieszył się przez długie lata. Zawdzięczał ją przeszacowaniu tego, co krytyka literacka uznaje (uznawała) za wartość literatury, czyli zaangażowaniu ideowemu. Jego metafory, choć efektowne, jak w parabolicznych opowieściach Ciemności kryją ziemię i Bramy raju, bywają dość jednowymiarowe, niczym osobiste obsesje zawiedzionego kochanka historii. Książki napisane są tak, że rozpalają wyobraźnię, ale przyczyn moralnego zła szukają w pokładach mrocznej głębi psychologicznej, jakby tam kryła się odpowiedź na pytanie o niebywałe powodzenie kłamstwa w najnowszych dziejach. To bardzo użyteczna społecznie teoria pozwalająca zdjąć z jednostki odpowiedzialność – bo jak obronić się przed przemożnym naporem pożądania, nie tylko tego seksualnego, ale i pragnienia czystość moralnej, idealizmu, doskonałości? A skoro rozdźwięk między ideą a praktyką życia jest bezsporny, to efektem będzie pesymizm. Produktem ubocznym tej postawy jest sztuczna poza mentora, który przejrzał na wylot motywacje ludzi, więc ma nad nimi tę przewagę, że wie lepiej. Kiedyś to działało, gdyż literaturze przypisywano moralistyczną funkcję, dziś irytuje nazbyt wzniosłym stylem. Przyznaję jednak, że wspomniane parabole są dobrze napisane. Niewykluczone, że inspiracje płynące z historii Kościoła były Andrzejewskiemu najbliższe i potrafił je literacko wykorzystać, osiągając przy tym wysoki poziom stylu retorycznego, czego nie uznaję za wadę, gdyż retoryka to jednak kunszt nie każdemu dostępny. Natomiast próba ukazania współczesności w Miazdze – mało przekonująca. Pozostaje raczej wydarzeniem towarzysko-społecznym niż dziełem poznawczo czy artystycznie ciekawym.
2. Julian Kawalec
Ani wiejski, ani miejski, więc w jakiś sposób reprezentatywny dla sporego grona pisarzy obejmowanych niegdyś terminem: nurt chłopski (wiejski). W historii literatury PRL zajmował poczesne miejsce jako wyraziciel zmian społecznych zainicjowanych przez władze powojenne. Pozostał jednak na poziomie problemów ogólnych, co osłabia realizm jego prozy, czyni ją dość abstrakcyjną nawet dla tych, którzy być może przeszli podobną drogę, jak jego bohater. Nadmierny patos opowieści, przełamywany chwilami przez partie liryczne, też nie przysłużył się dobrze realistycznej w autorskim zamierzeniu fikcji. Nadto werbalizm, czyli gadulstwo, nadmiar słów, zdań rozlanych semantycznie, impresyjnych, rzewnych niczym skarga nad dolą ludu popańszczyźnianego. Pomysł, by opisać skutki społeczne i moralne wchodzenia przedstawicieli tegoż na ścieżkę edukacyjną i zawodową całkiem interesujący, tylko że wykonanie zawiodło. Żadnych śladów presji politycznej na wieś po 1945 roku, żadnych odniesień do kontekstu komunistycznego z jego podwójnością w traktowaniu plebejuszy – na planie propagandowym hołubionych, a w praktyce sprowadzonych do roli gnębionych, tyle że już nie przez pańskich ekonomów, ale przez urzędników czy klasyfikatorów w punktach skupu produktów rolnych (zobacz: proza Jana Rybowicza). Nadto straszonych od czasu do czasu komasacją gruntów nazbyt rozproszonych jak na gust komunistycznych maksymalistów w dziedzinie gospodarki planowej.
3. Edward Stachura
Gdyby z kilku tomów wydania w oprawie „blue jeans” zrobić wybór i zmieścić w jednej książce średnich rozmiarów, wyszłoby na to, że Stachura był wrażliwym poetą, czułym na urok ziemi wędrowcem, który szczodrze dzieli się z nami emocjami ujętymi w słowa bezpretensjonalne i szczere. Również niektóre z lirycznych fragmentów jego prozy brzmią przyjemnie dla ucha, pisane płynną frazą, zaskakujące osobliwymi skojarzeniami. Melodia kołysze, wycisza i przenosi w krainę łagodności, w której nadwrażliwemu łatwiej przetrwać. Dlatego tak dobrze sprawdzają się niektóre z utworów Steda w wersji śpiewanej. Z dzisiejszej perspektywy patrząc, to jednak niewiele, a sporo mądrości wypełniających obszerne dzieło Stachury pobrzmiewa banałem wziętym ze skróconego katechizmu egzystencjalistów. W PRL bywało to atrakcyjne dla hippisującej młodzieży, dla poszukiwaczy doznań w orientalnej duchowości, dla zwolenników kontrkultury w polskim wydaniu. Z życia i pisania istotnie próbował zrobić całość, jednak to zamierzenie w dużej mierze utopijne. Gdy blaknie legenda biograficzna, zostaje literatura, a tę weryfikuje czas. I jeśli nie zawiera czegoś trwale poruszającego wyobraźnię i wprawiającego w ruch myśl, to staje się zapisem jednostkowej osobowości, wprawdzie ekscentrycznej, może i wartej poznania, jednak nie na tyle wyjątkowej, by zajmowała umysł dłużej niż chwila lektury. Pozostaje trochę ładnych wierszy, a to wcale nie tak mało.
Zbyt wysoko oceniane:
- Trans-Atlantyk Witolda Gombrowicza,
- Poemat dla dorosłych Adama Ważyka,
- Początek Andrzeja Szczypiorskiego.
Zbyt nisko oceniane:
- Nadberezyńcy Floriana Czarnyszewicza,
- Sprawa pułkownika Miasojedowa Józefa Mackiewicza,
- Poezja Janusza Pasierba.
Kraków, 01.05.2021