15.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #182 / Trzy i tylko trzy niedocenione dzieła?

Poniżej prezentujemy kolejną odpowiedź na ankietę krytycznoliteracką dotyczącą Kanonu Polskiego – tutaj znajdziesz pytania, na które odpowiada autorka.

 

Bardzo relatywne i subiektywne są odczucia, że ktoś został niedoceniony lub przereklamowany. Przede wszystkim rozmaicie odbiera się upływ czasu. W różnym stopniu przywiązujemy się – może na całe życie – do ulubionych tekstów lub poznanych jako ponadczasowe arcydzieła w momencie, który nas ukształtował. Do solidnych szkół uczęszczałam w latach 1969–1980. Co wówczas czytaliśmy, pozostało mi w pamięci jako dostrzeżone, docenione, kanoniczne. Po moim liceum – poleconym jako to z najlepszą polonistką, choć matematyczno-fizyczne (a może dlatego że matematyczno-fizyczne, ponieważ nauczycielkę zwolniono z uczelni w 1968 roku, zapewne więc zmierzano do utrudnienia jej wywierania wpływu na przyszłych humanistów) – pozostało mi zatem przekonanie, że nie ma odwołania od niekwestionowanych wielkości, od Staffa, Przybosia, Różewicza, Herberta, Białoszewskiego, Szymborskiej, Rymkiewicza, Barańczaka, Lipskiej. Brakowało nam wtedy Miłosza. Czym wobec tego byłby obiektywizm w ocenach artystycznych? Wypowiadaniem twierdzeń sprzecznych z własną tożsamością i przekonaniem?

Trzy postacie zanadto cenione od 1945 roku? Gałczyński, Tuwim, Andrzejewski? Za cenione nie uważam gwiazd mediów, tworzących skomercjalizowane życie literackie minionego trzydziestolecia – ten sen o wolności słowa, który minął, zanim się obejrzałam. Wielka nadzieja na wolność słowa rozpływa się w zakłamaniu, ugrzecznieniu, zastraszeniu, kompromisach, przemilczeniach, dyplomacji. Wspomniane zastraszenie miewa swoje drugie dno: przewrotną skłonność do ulegania prowokacjom. Każda działalność tekstotwórcza (bo przecież nie zawsze osiągająca poziom literatury: mogą to być nieznośnie sentymentalne kicze, pastisze światowego kryminału, ewidentne prowokacje w aurze sensacji) pociąga wtedy, gdy odwrócenie się od niej byłoby przejawem strachu. Automatyzm czytelniczej odwagi okazuje się modelowym przykładem manipulacji. Szczerość zupełna. Niejasno? To skreślcie, co chcecie, na nadmiar odwagi ani na podawanie nazwisk, nazw, tytułów (kryptoreklama czy czarny PR?) ochoty nie mam.

Cofamy się jako poloniści, zamiast się rozwijać. Redukcjonistyczny, zdehumanizowany strukturalizm może się stać przedmiotem nostalgii, kiedy interpretację form literackich zastępuje się giełdą nazwisk i skandali. Zapewne jest to jeden ze skutków komercjalizacji kultury po 1989 roku, ale czy nieuchronny? Czy musiał być aż do tego stopnia zaawansowany, by balansować już na granicy udaremnienia komunikacji literackiej?

Trójka niedocenionych twórców? Mało, ale na zasadzie zwierciadlanego odbicia: Beata Obertyńska, Kazimierz Wierzyński, Maria Kuncewiczowa. Zamiast po Gałczyńskiego, Tuwima i Andrzejewskiego częściej powinniśmy sięgać po ciekawszych intelektualnie poetów, a psychologicznie – prozaików, toteż chciałoby się kontynuować: Stanisław Baliński, Jan Lechoń, szereg pisarek emigracji: Stefania Zahorska, Herminia Naglerowa (ceniona przez samego Herlinga!), Barbara Toporska.

Do niedocenionych en bloc należą mistrzowie lżejszych form – na przykład prozy science fiction (Janusz Zajdel, dawny Rafał Ziemkiewicz od – sit venia verbo  Pieprzonego losu kataryniarza Walca stulecia, niedoceniony przez krytykę literacką jak mało kto Marcin Wolski jako twórca historii alternatywnych). Za arcydzieło gotowa byłabym uznać Burzę Macieja Parowskiego, ale przecież moje słowa nic nie zmienią in plus. Inaczej kształtuje się opinie, zwłaszcza o tak zwanej literaturze popularnej.

Trzy i tylko trzy niedocenione dzieła?

Po pierwsze: Doczekaj nowiu Piotra Wojciechowskiego. Autor zaliczonej przez poważnych wydawców do kanonu prozy polskiej XX wieku powieści Czaszka w czaszce opublikował w III RP rzecz wielogatunkową, intrygującą, coś między historią alternatywną, sensacją, fantastyką. Brawurowo napisane współczesne arcydzieło. Summa nadwiślańskich traum, lęków i fascynacji.

Po drugie: O zdradzie i śmierci Bronisława Wildsteina. Opowiadania tak wyrafinowane intelektualnie, że przypominają prozę eseistyczną. Literatura erudycyjna, trudna, dzięki czemu nie grzęźnie w doraźności, lecz zyskuje uniwersalną wartość. Pierwsze skojarzenie kontekstowe: to poziom twórczości Teodora Parnickiego.

Po trzecie: Grenadier-król Andrzeja Kijowskiego. Niedoceniony pozostaje – mimo sporadycznych chwil triumfu – uznany, wybitny krytyk literacki Andrzej Kijowski jako prozaik, prekursor postmodernistycznej intertekstualności (Grenadier-król, Dziecko przez ptaka przyniesione). Dyrygent Oskarżony – jego współczesne opowieści obyczajowe, niekiedy nawiązujące do nurtu psychologicznego, a także do egzystencjalizmu – przynajmniej doczekały się ekranizacji, Dziecko… wznowiono i adaptowano teatralnie. Tymczasem znakomita intertekstualna (hipotekst: Grenadier-filozof Cypriana Godebskiego) narracja, pogłębiona dzięki zawartym w niej odniesieniom do nowoczesnej antropologii kulturowej i semiotyki, znana jest dziś tylko specjalistom.

Listę niedocenionych ostatnio lub niesłusznie zapomnianych utworów chciałoby się wydłużać: Krukowate Janusza Węgiełka, Piękne kalalie Bogdana Madeja, Wolna Trybuna Christiana Skrzyposzka, Autosja Ernesta Dyczka, Ucieczka do nieba Janusza Komolki – pojedyncze a znakomite studia zniewolenia i wolności, może z potencjałem oddziaływania na miarę prozy Herty Müller.

Jak u Musila generał Stumm w bibliotece próbujemy kolektywnie ustalać wiedzę. A przecież nie do każdego przedmiotu poznania ta metoda się nadaje. Cóż, mimo wszystkich niezręczności i przemijających niemożności pozostaje, choćby tylko złudna, nadzieja na przyszłość, „korektorkę wieczną”. Jeden z autorów – znany szeroko i nie tylko w kraju – powiedział:

Ten wodospad książek, spływający ze stołów, jest po prostu gigantyczny. Trudno sobie nie pomyśleć, że u nas panuje okropna amnezja. Owszem, spotkały mnie […] rozmaite splendory, otrzymałem ordery, to i tamto, ale ciągle mam dziwną świadomość, że to, co napisałem, poszło na marneTako rzecze Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś, Kraków 2018, s. 547.[1]

Gdzie szukać przeoczonych pereł literatury? Wszystkim polecam przedwojenny Obraz współczesnej literatury polskiej Kazimierza Czachowskiego. Niektórzy z omawianych przezeń autorów kontynuowali twórczość na emigracji lub wegetowali w PRL (na przykład Stanisław Rembek). Nie przyjmuję do wiadomości, że są ludzie, zwłaszcza po studiach polonistycznych, którzy nie znają dokładnie Szkiców o literaturze emigracyjnej Marii Danilewicz-Zielińskiej. Wydawcy powinni bez uprzedzeń przejrzeć listę książek opublikowanych w Bibliotece „Kultury” i odważnie pomyśleć o wznowieniach nie tylko otoczonych powszechnym uznaniem powieści i dramatów.

Niedoceniony wielki dramaturg, ze względów polityczno-światopoglądowych umniejszany – Karol Wojtyła. Niedoceniani są ci, którzy z niepojętych względów publikują na łamach antypatycznej, niewiarogodnej, epatującej brzydotą prasy, na przykład Stanisław Srokowski. Środowisko odrzuca pewne osoby czy też one nie potrafią zaakceptować salonu warszawskiego, więc jak gdyby automatycznie, mimowolnie lub mimowiednie, trafiają do karykatury tegoż salonu, do fatalnych, nieestetycznie wydawanych mediów. Utrzymują się negatywne opinie wykreowane już czterdzieści lat temu, skutki działań operacyjnych Służby Bezpieczeństwa i podobnych destrukcyjnych dla wolnej kultury czynników. Dlaczego? Czy dlatego, że nie wypada zmieniać zdania? Czy techniki atomizacji grup, wyrabiania opinii, wpływu na ludzi okazały się przemożne, trwalsze niż system? Dotyczy to nie tylko poszczególnych osób lub utworów, ale nawet nurtów twórczości (na przykład przesąd, jakoby literatura patriotyczno-religijna musiała być kiczem, jak gdyby temat lub przesłanie przesądzały o jakości estetycznej). Utrzymuje się też w ogólnym zarysie hierarchia ośrodków literackich, zwłaszcza od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych dał o sobie znać – kontrastujący z obfitością inicjatyw u ich progu – ruch dośrodkowy, centralizacja, kompleks niższości peryferii wobec już nie tylko dwu stolic: Warszawy i Krakowa, ale wobec literatury światowej i globalnego rynku książki. Badacze uzbrojeni w kryteria czysto estetyczne powinni więcej czytać źródła, a nie opracowania, strona po stronie studiować czasopisma, zwłaszcza emigracyjne. Tam mogą się ukrywać niewygodni konkurenci do sławy uzyskanej przez innych. Przypadkiem lub nie przypadkiem.

 

Wrocław, 6 kwietnia 2021

 
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Dorota Heck, Trzy i tylko trzy niedocenione dzieła?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 182

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...