12.01.2023

Nowy Napis Co Tydzień #185 / Przegapione szanse, powielane schematy

Poniżej prezentujemy kolejną odpowiedź na ankietę krytycznoliteracką dotyczącą Kanonu Polskiego – tutaj znajdziesz pytania, na które odpowiada autor.

Przystępuję do wypełniania ankiety dotyczącej kanonu z mocną świadomością, że wokół mnie, w rodzimym polu literackim, odbywa się kolosalna, rozciągnięta na szereg pism i instytucji praca nad przywracaniem zapomnianych albo pomijanych postaci, które mogą wywierać dziś znaczący wpływ na polską literaturę. Co więcej, na mnie, tuż przed wydaniem mojej pierwszej książki, wyławiani z mroków autorzy oddziaływali w sposób nie do przecenienia. Jako czytelnik i autor dorastałem w ostatnich latach równolegle z książką Marcina Kościelniaka o Helmucie Kajzarze (Prawie ludzkie, prawie moje. Teatr Helmuta Kajzara, wydawnictwo Korporacja Ha!art, 2011), poświęconym Leo Lipskiemu numerem Małego Formatu, wznowieniami prozy Stanisława Czycza czy kilka miesięcy temu wydanymi przez Convivo wierszami Jarosława Markiewicza. Ferment, jaki tworzą próby poszerzenia albo zaproponowania nowego kanonu uważam za coś ważnego i z całą pewnością wartego kontynuowania, a selektywność i całą resztę problemów rozrastających się wokół pojęcia kanonu – za przeszkodę nie aż tak wielką. W końcu żaden kanon nie jest ostateczny i dzisiaj, w rozpędzonym wieku dwudziestym pierwszym, chyba wszyscy mamy tego świadomość. Natomiast posługując się kategoriami docenienia i niedocenienia, mam potrzebę uściślenia/uczynienia tych definicji swoimi. Tak więc, daleki od logiki rynku książki, niedocenienie traktuję jako przeoczenie szans na współczesną lekturę, a przecenienie jako nic niewnoszące powielanie schematów interpretacyjnych i formułek beatyfikujących danego autora.

NIEDOCENIANI

Jerzy Andrzejewski 

Andrzejewski na pewno nie jest pisarzem zapomnianym. Dużo się napisało i wie o jego działalności w czasach PRL, a Popiół i diament figuruje na liście lektur szkolnych. Przywołuję go na pierwszym miejscu w swoim zestawieniu „niedocenianych” ze względu na niedostatki w recepcji. Pierwszy raz usłyszałem o nim w kontekście filmowej adaptacji Popiołu i diamentu jako o autorze średniej książki, z której Andrzej Wajda zrobił wybitny i kultowy film. Podczas pierwszej lektury zauważyłem, że adaptacja Wajdy polegała na wyrugowaniu krytycznego potencjału na rzecz romantyzowania Armii Krajowej, ale dalej w Andrzejewskim już nie grzebałem, bo uwierzyłem na słowo w jego przeciętność. Moim zdaniem niedocenienie Andrzejewskiego polega właśnie na uporczywym wciskaniu go w historyczny kontekst XX wieku, z pominięciem tego, co jego literatura może nam dać dzisiaj. Andrzejewskiego, o którego upominam się w tym momencie, poznałem przy okazji Bram raju – książki niezwykle nowoczesnej, działającej jak maszyna afektywna, zapierającej dech swoim tempem, rytmem, rozmachem. Opowieść o krucjacie dziecięcej stanowi tam okazję do narracyjnego eksperymentu, w którym jedno długie, kłączaste i rozrastające się w nieoczekiwanych kierunkach zdanie oddaje ekspresję pochodu dzieci, które postanowiły udać się do Jerozolimy w imię świętości. Bramy raju nie są jednak odosobnionym przypadkiem spektakularnego wykraczania poza swoje czasy w dorobku pisarza. Oto w Idzie skacząc po górach, książce zapośredniczonej w cytat ze Starego Testamentu, natrafiam na konstrukcyjnie rwane pasaże, które poprzez opisy komunikatów z radia i gazet, w środku XX wieku, oddają moje doświadczenia nowych mediów kilkadziesiąt lat później. Wtedy zobaczyłem Jerzego Andrzejewskiego, który uśmiecha się z przyszłości do naszego pola literackiego. I choć jesteśmy świadkami wznowień dzieł wszystkich w Państwowym Instytucie Wydawniczym, czuję potrzebę upominania się o autora Miazgi, o próby nowych interpretacji, odświeżenie kontekstów, czynienie go jednym z patronów literatury afektu.

Leo Lipski 

Niech o niedocenieniu Lipskiego świadczy fakt, że umierał biedny i nieczytany, na emigracji, do której został zmuszony kilkadziesiąt lat wcześniej, podczas wojennej zawieruchy. Pokazał mi go redaktor Wizji, mój rówieśnik, Antoni Zając. Myślę, że nasze pokolenie będzie konsekwentnie cementowało jego pozycję w kanonie, brało jako swojego, jako autora niegdyś zapomnianego, a od niedawna fetowanego jako pisarza wypracowującego nowe metody w opisywaniu, przetwarzaniu i tworzeniu cielesności w literaturze. Walka o Lipskiego trwa w najlepsze, a ja się do niej dołączam. No bo przecież Piotruś, jego króciutka powieść, daje wgląd w ociekający wszelkimi możliwymi wydzielinami raport z tworzenia nowej podmiotowości. Tytułowy bohater zaczyna jako kaleki nędzarz w Jerozolimie, a Lipski daje mu oręż ocieractwa i wyobraźni. Tak powstaje polskie Tetsuo, opowieść o transformacji i ucieczce z ciała.

Robert Rybicki

„Rybicki jest poetą tak pozasystemowym, że włączenie go w obręb systemu niejako automatycznie ten system unicestwia, a przynajmniej unicestwia grzybnię wartościowań, jaką ten system zdołał wyhodować w trakcie swojego trwania i na której się opiera. Ergo: lepiej autora nie włączać, tylko z bezpiecznego oddalenia życzliwie obserwować”, pisze dla Biura Literackiego Rafał Wawrzyńczyk. A ja myślę tak: włączajmy Rybickiego i niech unicestwia.

PRZECENIENI

Witold Gombrowicz

Wszedł do polszczyzny, pozmieniał ją i wychował kilka pokoleń, ale w XXI wieku znaleźliśmy się w gombrowiczowskiej pułapce. Jego rozliczenia z polskością przestały być w jakikolwiek sposób adekwatne, a my nie wymyśliliśmy nowego trybu lektury. A że można Gombrowicza czytać inaczej, pokazał mi ostatnio César Aira (autor wydanych przez Ossolineum Trzech opowieści), w którego twórczości argentyńskie lektury Polaka uruchamiają niesamowity witalizm. Zanim tam dojdziemy, postuluję kilkadziesiąt lat przerwy od Gombra.

Olga Tokarczuk

Jest naszą Noblistką i z całą pewnością należy docenić skalę jej projektu, warsztatowy rozmach czy upowszechnianie pewnych dyskursów. Mój problem dotyczy przecenienia. Liberalne środowiska mają swój „numer jeden” polskiej literatury na dziesięciolecia, a ja trwożę się o utwardzanie definicji. Tokarczuk postuluje między innymi czułość i weird, ale zawsze wraca na bezpieczne pozycje pisarki-przewodniczki i humanistki. Nie chciałbym kanonu, który rozrasta się wokół noblistki cementującej liberalny status-quo, gdzie dziwność jest łatwo ujarzmialna, a czułość osobowa.

Jerzy Pilch

Jeden z najbardziej fetowanych autorów początku XXI wieku, który wszedł do łask jako pisarz przenikliwy, melancholijny, metafizyczny, celebrujący swoją biografię. Kunszt literacki pozwolił mu zmiksować Biblię, Schulza, Gombrowicza i mądrości Śląska Cieszyńskiego. Poza tym jego literatura pełna jest seksizmu, wyższościowej ironii, nostalgicznych klisz i nieznośnego narcyzmu zasadzającego się na wizerunku pisarza z papierosem w kąciku ust, który przegląda się w kunsztownie napisanej autotematycznej prozie.

 

Dzieła zbyt nisko oceniane: Bramy raju, Idzie skacząc po górach, Dar meneli.

Dzieła zbyt wysoko oceniane: Pod mocnym aniołem, Opowiadania bizarne, Trans-Atlantyk.


 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mateusz Górniak, Przegapione szanse, powielane schematy, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 185

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...