01.06.2023

Nowy Napis Co Tydzień #205 / W zmiennych dymensjach myśli. Szkice Wojciecha Ligęzy

1.

Ale książki. Dziewięć szkiców o poezjiW. Ligęza, Ale książki. Dziewięć szkiców o poezji, Kraków 2021. Wszystkie cytaty według tego wydania. [1] Wojciech Ligęza zadedykował pamięci przyjaciela, znakomitego poety – Janusza Szubera. Tom otwiera impresyjny wstęp o tytule Książki, los i słowo będący manifestacją wiary w moc sztuki. Los i słowo – dwa porządki próbujące znaleźć dla nas jakąś formę istnienia, w której będzie można się zmieścić.

Krakowski historyk literatury zaczyna go tak: „Jeżeli wypadki dziejów zagrażają ładowi świata, nadgryzają fundamenty istnienia, powodują erozję wartości, to stałych miejsc zakorzenienia szukać trzeba gdzie indziej – w sobie, w sztuce, Transcendencji”. Zatem literatura byłaby fundamentem, na którym można się oprzeć w niepewnym czasie. Lektura jako remedium na niechciane konieczności życia, jako szansa na znalezienie swojego marginesu ocalenia. Ten wstęp to osobista wariacja na temat czytania i pisania w ogóle, poczyniona w poetyce wyznania – nie będę ukrywał, że takie myślenie o literaturze jest mi bliskie. Czytanie bowiem to nieustanne przekraczanie siebie i rzucanie na swoją egzystencję snopów tajemnicy. To przyjmowanie darów złożonych z enigmatycznych podszeptów. Ligęza powiada: „Pozwólcie poetom trwać w szaleństwie”. Teksty, które autor pomieścił w tomie, poświęcone są autorom oraz autorkom afirmującym istnienie, pomimo znojów i trudów, jakie niesie z sobą degradujący podmiot – czas. Czytamy o twórczości, która pokazuje zmagania z losem, nieustanną wewnętrzną pracę pomimo niedoli życia zorganizowanego w śmierci, nieodwołalności ostatecznych przeznaczeń, zwątpień, chorób. Eseje poświęcone są Kazimierzowi Wierzyńskiemu, Aleksandrowi Watowi, Czesławowi Miłoszowi, Ewie Lipskiej, Januszowi Szuberowi i Janowi Polkowskiemu. Zdaniem krakowskiego profesora uczmy się od nich oswajania nieosiągalnego. Zwracajmy zatem uwagę na utwory, które zrodziło światło, pamiętajmy, że wersy również mogą podupadać na zdrowiu. To przecież poeci nieprzerwanie pokazują nam, że język permanentnie się rozwija, a każdy wiersz funduje nowe otwarcie. Każdy utwór jest nowym światem, który próbuję odnaleźć w sobie i poprzez siebie. Czytanie poezji jest próbą obłaskawiania Tajemnicy – tak odbieram wstępne deklaracje autora Jerozolimy i Babilonu. Poeci w zasadzie cały czas zaczynają od nowa – czerpią z niewyczerpanej skali form, rodzajów, obszarów mowy. Próbują uporać się z tym, co niemożliwe, nieopowiedziane, nienazwane.

2.

Pierwszy rozdział poświęcony jest przemianom poezji Kazimierza Wierzyńskiego. Autor Jaśniejszej strony katastrofy przekonywająco zarysowuje ewolucję jego poezji, rozpiętej od niezaspokojonych głodów rzeczywistości, kumulujących się w juwenilnych wersach tego ekstatyka istnienia, po dojmujące melancholijne perseweracje, przynoszące fiasko własnego stwarzania siebie (każdym tomem od nowa). Na marginesach czytanych wierszy Ligęza czyni sporo notatek, dzieli się mądrością płynąca z dokładnej, syntetycznej lektury wybranych artystów. Czytanie jego szkiców nie skłania do polemik, ale pozwala cieszyć się swobodą niczym niezmąconej, brawurowej, krytycznej lektury. Na przykładzie twórczości autora Wróbli na dachu pokazuje on, że odnowa wrażliwości i wyobraźni nie może dokonać się bez asysty języka. U Wierzyńskiego zachwycają inwencyjne możliwości, stylistyczne wolty – to jego stałe literackie praktyki. To poeta, który potrafi zdystansować się od cierpienia i uwypuklić racje moralne. Ciągle walczy z własnym zwątpieniem. Nieustannie anektuje nowe terytoria dla swojej słownej ekspresji, dbając, aby poetycka dykcja nie popadała w stagnację. Czytamy: „Słowem, twórczość Wierzyńskiego, która ma swój rytm wewnętrzny i rozpoznawalne cezury, kilkakrotnie rozpoczyna się od nowa”.

3.

W szkicu, którego bohaterem jest Aleksander Wat, Ligęza dokładnie, krok po kroku, rekonstruuje obraz świata, w którym o człowieku świadczy jego nędza, otaczają go postaci o wątpliwych autoramentach, wydany jest na pastwę chorób, a czas żeruje na nim jak sęp na padlinie. Poezja Wata jest poezją lęków: przed grozą umierania, dziejowymi niesprawiedliwościami, etyczną klęską przesłań, gruzowiskiem znaczeń. Cały czas próbuje skanalizować swoje wyobraźniowe eskapady i językowe peregrynacje. Krótko i na temat: „Aleksander Wat podejmuje dotkliwe kwestie degradacji ciała oraz poniżenia ducha przez lichą, rozpadającą się materię”. Osobliwością omawianej twórczości – wedle Ligęzy – jest brak okresu środkowego, tak jakby autor Ciemnego świecidła przeskoczył z lat młodzieńczych nieodwołalnie w wiek późny, świadomość senilną. Jak gdyby futurystyczny anarchista skapitulował, a w jego miejsce zjawił się przejrzały i niepocieszony neoklasycysta z predylekcją do sylwy, strzępku, chimery. „Schludna apatia”, „projekcje udręczonej świadomości”, „mowa enigmatu” – takimi epitetami opatruje rzeczoną twórczość Ligęza i trafia w punkt. Regres pamięci, redukcja doświadczenia, kumulacja prostracji – tak można scharakteryzować bohatera późnych wierszy Wata. Liczenie strat i remanent resztek to jedyna przyszłość podmiotu. „Magmę czasu wypełnia jednostajne mamrotanie – nieustające repetycje żalu […] Być człowiekiem starym to zamieszkać we wnętrzu klepsydry”. Ot, przejmujące mizerabilistyczne wiersze, będące z ataraksją na bakier. Oscylujące w dwubiegunowej skali, porażone niepokojem.

4.

Poezja Czesława Miłosza jest doskonałym przykładem spotkania człowieka z własnym losem. Wyraża zachwyt nad ziemskimi pokarmami, opiewa mnogość form, w których objawia się istnienie. Niewątpliwie Ligęza ma talent do świetnych językowych porównań i epitetów. Jeżeli pojawia się w niej metafizyczne delirium, to zwykle dyktowane bywa „ciemnym proroctwem interny” – czytamy w szkicu Poeta i los. Przypadki Czesława Miłosza. Autor Piosenki o końcu świata buntuje się przeciwko niesprawiedliwym wyrokom. Jego poezja świdruje zagadkę widzialności, celebruje epifanijne chwile, wypracowuje swoją mądrość bycia – chciałaby przekraczać granice widzialnego i miewać solidne intuicje wieczności. Swoją etyczną powinność rozumie jako dawanie świadectwa, opiewanie jasnych poranków, nawet w mrokach dziejów. Pisze Ligęza: „Miłosz to poeta mroku i światła, złych przeczuć i epifanii, zwątpienia i wiary, dotknięć zła i ufności w zwycięstwo dobra, żarłocznych zmysłów i przenikliwego intelektu”.

5.

„Wyzbywanie się złudzeń, odrzucanie patetycznych gestów, unikanie podniosłych słów to stałe wyznaczniki postawy Ewy Lipskiej wobec świata” – tak z kolei krakowski badacz inicjuje swój szkic o poezji autorki Pogłosu. W ostatnich swoich tomach Lipska kontestuje miałkość obecnego czasu w kulturze, wyraża swoją bezsilność wobec intensyfikującej się inflacji znaczenia. W ostatnich latach jej poezja stała się katalogiem rozczarowań wobec mielizn dzisiejszego świata i rejestrem jego wątpliwych relacji. Rozpadają się słowniki, rozlatują międzyludzkie więzi, erozja dotyka wspólnej pamięci, przeszłość (a w zasadzie pewna ciągłość kultury) zostaje wymazana. Autorka przygląda się wyjałowionej świadomości dzisiejszych konsumentów, którzy gdzieś po drodze zrezygnowali z człowieczeństwa. Demistyfikuje ułudę pozoru i widmowe cienie przesłaniające doraźną rzeczywistość. Wskazuje na kicz oraz banał w miejscach humanistycznych wartości, nie rezygnuje przy tym z rozbijania neologizmów i gry nieoczywistymi skojarzeniami.

Powstaje więc poezja ankiet, oficjalnych dokumentów, instrukcji, biletów wstępu, kodów dostępu, pozwoleń, przepustek, farmaceutycznych ulotek, reklam, billboardów. […] W omawianej poezji mocne staje się poczucie kresu, co można – mniej patetycznie – określić przy pomocy takich formuł, jak upływanie terminu ważności, wygasanie licencji, data spłaty długu, kończące się pozwolenie. I tak dalej.

Lipska wedle Wojciecha Ligęzy jest poetką antyepifaniczną, z coraz większym dystansem przyglądającą się własnej profesji, sprawdzającą, czy słowa mają swoją wagę i wciąż artykułują prawdę o świecie.

6.

Co dalej proszę państwa? O Januszu Szuberze, któremu zadedykowana została książka, pisze krytyk ciepło i koncyliacyjnie. Nie sili się na dystans, nie bawi w pozory. Traktuje twórczość sanockiego poety jako osobny przypadek na mapie polskiego wiersza ostatnich dekad. Autor Piania kogutów to poeta, który konsekwentnie czytał teraźniejszość poprzez pryzmat i soczewkę minionego. Niech mi będzie wolno tak powiedzieć: oblekał przeszłe cienie w ciało wiersza. Osobną domenę tego poetyckiego kosmosu stanowią rodzinne apokryfy. Szuber (zwany przez autora omawianych szkiców „Balzakiem sanockiego powiatu”) wskrzesza mocno przykurzone gatunki, jak list poetycki i literacki portret – zwykle powołując się na dawne, staroświeckie praktyki komunikacji. Ligęza z Szubera uczynił centrum, wokół którego orbitują inni autorzy, nieafiszujący się ze swoją prywatną dykcją. „Janusz Szuber to poeta ludzkiego obcowania, życzliwy i cierpliwy słuchacz cudzych wyznań. Przyjaciel poetów, przyjaciel ludzi”. Zafiksowany na sprawach uniwersalnych, kustosz dawnych fotografii, wreszcie restytuujący przeszłość poetycki kuglarz, pozostający po stronie żywiołów opowieści ocalających od zapomnienia.

7.

Ostatni tekst krytyczno-literacki poświęcony jest wierszowanej twórczości Jana Polkowskiego. Zdaniem autora monografii jest on poetą zachwytu i dobrego smaku. Czerpie ze źródeł sztuki oraz natury, upominając się o głosy oraz postaci osaczone nienawistną historią. Jego poezja nie rezygnuje z metafizycznych tęsknot, pytając o sens i przeznaczenie rzeczywistości, upominając się o miejsce człowieka w świecie, zainteresowanym głownie swoją pospolitością. Autor Pochodu duchów porusza się po śladach – mówiąc Różewiczem – zbiegłego Boga. Powołuje się na tradycję i wartości, opowiada się przeciwko złu, jest w kontrze do zakusów nicości. Zdaje też relacje z poetyckich patów, z niewyrażalności, wobec której nie można kapitulować. Stąd wiele u Polkowskiego ironii, upchniętej gdzieś pomiędzy inwokacjami a inkantacjami. Polkowski należy do tej gildii poetów, którzy wierzą w to, że język może sprostać zachwytowi. „Niespieszne przemijanie dni i godzin, uroczyste zapadanie mroku, stawanie się nocy, ma w tych lirykach wiele z liturgii”. To poezja refleksji nad duchowością człowieka, spłycaną kolejnymi erzacami oferowanymi przez kołczów szybkich spełnień, i o człowieku, do którego coraz rzadziej przemawia wewnętrzna mowa, niezdolnego do opowiedzenia się po stronie sacrum.

8.

Szkice Wojciecha Ligęzy odznaczają się nienaganną polszczyzną oraz świeżością spojrzenia. Są poprowadzone bardzo pieczołowicie i cały czas sytuują się blisko cytowanych tekstów. Charakteryzuje je pasja poznawcza oraz żar interpretacyjny, który objawia się w pisaniu intymnym. Lektura jest za każdym razem osobistą sprawą czytającego. Znawca twórczości Szymborskiej pokazuje, że czytanie wierszy jest szansą na dokonanie się wewnętrznej przemiany – odnawiania swojego paktu z językiem. Podziw budzi interpretacyjna inwencja krakowskiego badacza i wiele momentów stricte literackich. Nie ma tu mowy o klęsce woli, myśli, wyobraźni. W rozmowie z Anną Czartoryską-Sziler autor mówi: „Poza tym zawsze ciągnęło mnie w stronę pisarstwa, chciałbym, żeby krytyka była formą wypowiedzi literackiej”Chciałbym, żeby krytyka była formą wypowiedzi literackiej. Z Wojciechem Ligęzą rozmawia Anna Czartoryska-Sziler, „Nowe Książki” 2022, nr 7–8, s. 6.[2]. I tym razem się to udało.

W. Ligęza, Ale książki. Dziewięć szkiców o poezji, Kraków 2021.

okładka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartosz Suwiński, W zmiennych dymensjach myśli. Szkice Wojciecha Ligęzy, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 205

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...