30.01.2020

Nowy Napis Co Tydzień #034 / O tłumaczeniu kolektywnym

Gdyby ktoś jeszcze dziesięć lat temu próbował mnie przekonać, że tłumaczenie jednej książki przez kilka osób może przynieść znakomite efekty, czasem nawet lepsze niż wtedy, gdy tę książkę przekłada jeden tłumacz, nie uwierzyłabym. Ba, prawdopodobnie gwałtownie bym zaprotestowała. Jednakże od ośmiu lat prowadzę w Austriackim Forum Kultury warsztat poświęcony sztuce przekładu, w którym uczestniczy około dwudziestu osób w różnym wieku, na ogół germanistów zainteresowanych tłumaczeniami literatury niemieckojęzycznej, ale niemających samodzielnych pozycji przekładowych.

Po kilku latach, gdy uznałam, że merytoryczny poziom grupy pozwala na to, aby przedstawić publicznie jej dokonania, zaproponowałam, żeby każda z osób uczestniczących w warsztatach przełożyła po jednej z próz poetyckich Ilse Aichinger, wybitnej poetki i pisarki austriackiej. Każdy warsztatowicz pracował nad swoim tekstem, następnie przesyłał mi go mailem, a ja wskazywałam miejsca, które należy poprawić pod względem stylistycznym. Dyskutowaliśmy nad tymi tekstami mailowo, aż wreszcie mogliśmy oddać je do redakcji panu Jackowi St. Burasowi, znakomitemu tłumaczowi, który jeszcze potem prowadził z uczestnikami moich warsztatów pertraktacje nad ostatecznym kształtem każdej prozy. W ten sposób powstała piękna książka Mój zielony osioł, w której po raz pierwszy zaprezentowali się nieznani dotąd tłumacze w otoczeniu starszych, doświadczonych kolegów.

To był początek. Wówczas doszliśmy do wniosku, że już najwyższy czas, by zaistnieć w przestrzeni publicznej. Zaczęliśmy tłumaczyć opowiadania, z których kilka ukazało się następnie w różnych czasopismach literackich. Ostatnim ukończonym projektem jest powieść Hanny Sukare Zakurzony język. Na wyraźne życzenie autorki powstał właśnie taki zbiorowy przekład, w którym wzięło udział dwadzieścioro warsztatowiczów. Każdy otrzymał osiem stron do tłumaczenia. Następnie omawialiśmy je podczas zajęć. I chociaż tłumaczenie tej niedługiej powieści trwało znacznie dłużej, niżby trwało, gdyby książkę tłumaczył jeden tłumacz, to jednak praca nad przekładem okazała się bardzo twórcza. Bowiem podczas burzliwych, gorących dyskusji nad kształtem każdego zdania zrodziły się optymalne rozwiązania składniowe, frazeologiczne i stylistyczne. Krótko mówiąc: co kilkanaście głów, to nie jedna. Staraliśmy się od samego początku panować nad melodią, rytmem i swoistym, bardzo zwartym, nieomal publicystycznym stylem powieści. Oczywiście na koniec nieodzowne było mimo wszystko stylistyczne ujednolicenie tekstu. To zadanie wzięłam już na siebie. Potem nad ostatecznym kształtem książki pracowała redaktorka, pani Bogumiła Szachnowska, która mimo wszystko znalazła jeszcze parę rzeczy do poprawienia.

W podobny sposób pracowaliśmy nad krótkimi prozami Thomasa Bernharda zatytułowanymi Zdarzenia, które ukażą się w listopadzie nakładem mojego małego wydawnictwa OD DO. Obecnie tłumaczymy opowiadania Aloisa Hotschniga. Ukażą się one w przyszłym roku jesienią, również w moim wydawnictwie. Myślę, że dla uczestników moich warsztatów, a i dla mnie, jest to wspaniała przygoda. Nauczyli się już bardzo dużo, niezwykle wnikliwie analizują każdy tłumaczony przez siebie tekst, dowiedzieli się też, jak dalece mogą odejść od struktur gramatycznych zawartych w oryginale i równocześnie zachować styl i myśl autora, co prawdę mówiąc, było największym problemem.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Sława Lisiecka, O tłumaczeniu kolektywnym, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 34

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...