Literatura powrotów. Warianty
W tym szkicu pragnę rozpatrzyć kilka odmian relacji o powrotach w literaturze polskiej – w różnych jej okresach, obejmujących wychodźstwo drugiej wojny światowej, literaturę emigracyjną od 1945 roku do przełomu 1989 roku, a także fazę przewartościowania tradycyjnych podziałów na nurt krajowy i emigracyjny, jaka nastąpiła u początków wolnej Polski, w innym już układzie kultury, kiedy cenzura została wyeliminowana z gry. Świadectwa literackie, w których rozpamiętywanie utraty rodzinnego miejsca na ziemi zajmowało pozycję centralną, jednocześnie ujawniały wizje powrotów. Przy czym historyczna trauma nie wyzwalała myślenia realistycznego, gdyż projektowany powrót, trudno przecież możliwy w czasie działań wojennych jak i w latach dłużącej się emigracji, przybierał postać mitycznych opowieści, pięknych baśni, zapisów marzeń, onirycznych wędrówek.
Eskalacja żalu i gradacja pocieszeń w tego typu literaturze łączy się z poetyką nostalgiczną. Na złej teraźniejszości należało wziąć odwet. Przeszłość przedstawiano więc jako domenę ładu i sensu, jako wyłączone terytorium piękna lub obszar szczęścia, zbytnio w to nie wnikając, jak było naprawdę. Oczywiście ambitna literatura nie żywi się uproszczeniami i schematami, nie proponuje rozwiązań przewidywalnych. Dlatego łatwe do przyjęcia przez odbiorcę dotkniętego klęską wygnania „obrazki” zastępuje komplikacja semantyczna i poznawcza. „Ja” mówiące stara się rozpoznać reguły gry egzystencjalnej – w realne wygnanie i hipotetyczny powrót, zrozumieć uderzenie losu, ale też, wyłączając się z kręgu nieszczęścia, pragnie znaleźć dystans wobec własnej biografii, badać wyznaczniki podjętej przymusowo podróży czy w ogóle rozmyślać nad nowoczesnym doświadczeniem nomadycznym.
Literatura emigracyjna o nachyleniu nostalgicznym zwykle nie docenia nowości rzeczy w miejscu osiedlenia na obczyźnie. Nie dysponuje też w miarę konkretnym projektem przyszłości. Z chwilą przekroczenia granicy państwa, w którym teraz mieszkać będzie emigrant, następuje prywatny koniec dawnego świata. Pisarze opracowują samo „przejście na drugą stronę”. Skoro w nowym miejscu jest inaczej, to trzeba będzie coś zrobić ze starymi wyobrażeniami. Dopiero w dalszej perspektywie pojawia się pytanie, co ta zmiana znaczy. Literacką semantykę przestępowania granic pozostawiam na inną okazję, wprowadzając tylko uwagę, że moment krytyczny, kiedy formalności dobiegły końca i wolno już wejść na nowe terytorium, które może jest Edenem, a może infernem, w literackich przekazach powojennych został dobrze zapamiętany i opisany. „Punkt zerowy” opowieści o emigracji otwiera dalsze jej sekwencje, często związane z przepracowaniem cierpienia, zatem od razu pojawi się kwestia obaw, oporów, lęków, a także obcości i wykluczenia. Traumę zrównoważyć ma zaciekawienie oraz poszukiwanie poznawczego zysku. Myśl obarczoną odpowiedzialnością zbiorową i obciążoną obowiązkiem zastąpi poczucie względności posłannictwa, wielości rzeczy, wolności jednostki, tak jak na przykład w tekstach Witolda Gombrowicza i Mariana Pankowskiego.
Znaczenia powrotów odsłaniają się w konfrontacji z momentem inicjalnym emigrowania oraz z całym zbiorem doświadczeń wyniesionych z pobytu na obczyźnie. Wygnanie i powrót wyjaśniają się nawzajem. Można w skrócie tak rzecz ująć, że okoliczności i styl opuszczenia Polski rzutują na rozumienie powrotu. Przy czym zmienność literackich przedstawień wybranej tu tematyki łączy się z rozwojem dziejowych wypadków. I tak przechodzimy od dramatu zbiorowego wychodźstwa wojennego do opisów mikrośrodowisk polskich funkcjonujących w społeczeństwie kraju osiedlenia po drugiej wojnie światowej, od konsolidujących się doraźnie grup do przeżyć jednostek, od osobnego traktowania losu emigrantów do uniwersalizacji problemu obcości. Zgodnie z rytmem biografii i logiką historycznej zmiany, poczynając od przełomu lat osiemdziesiątych, następuje znamienne przesunięcie akcentów, mianowicie program polityczny i etyczny dla wspólnoty, rozważania o kondycji emigrantów, autoanalizy wędrowców po obcych światach zastąpione zostają tematem powrotów, tak istotnym dla literatury schyłku polskiej emigracji, tak charakterystycznym dla nowej prozy po 1989 roku.
Dopowiedzmy, że w literackich refleksjach o powrocie decydującą rolę odgrywają ustalenia, kto, kiedy i z jakiej perspektywy podejmuje tę problematykę. Odczytujemy zatem zapisy marzeń niezrealizowanych, kiedy emigranci nie doczekali się uchylenia żelaznej kurtyny bądź nie zaakceptowali warunków odwiedzin w PRL, ale też zapoznajemy się z relacjami z pobytu w kraju pisarzy przez wiele lat osiedlonych na Zachodzie. W literaturze po 1989 roku pojawiają się inne scenariusze: realnemu powrotowi nie stoją już na przeszkodzie żadne czynniki zewnętrzne, a powracający, którzy byli przez niedługi okres wygnańcami politycznymi albo wyjechali z kraju, by zyskać pracę, doświadczenie, światowe obycie, inny język, przestudiować koegzystencję wielu kultur, dowiedzieć się o własnej obcości, traktują nieobecność w kraju jako problem autopoznawczy i równocześnie psychologiczne zagadnienie podmiotowości płynnej, lokującej swe uczucia oraz pozytywne emocje i w kraju dzieciństwa, i na obczyźnie. Za obczyzną też można zatęsknić. Dom mityczny znajduje się w Polsce, ale realny adres zamieszkania brzmi już z cudzoziemska. Poza tym wracają obywatele świata, lecz zarazem ludzie wykorzenieni, z odciśniętym w ich doświadczeniach piętnem obcości.
Nowi prozaicy są analitykami polskiego życia. Odnotowują przemiany myślenia, mentalności, obyczaju, zajmuje ich zrujnowanie i wzbogacenie społecznego leksykonu. Fakt, że pisarza nie było w kraju w okresie transformacji, zaliczyć należy do jego atutów. Ktoś nieprzyzwyczajony widzi ostrzej i bardziej przenikliwie. Dostrzega dwa momenty w czasie (czas wyjazdu i czas powrotu), nie zaś linearny powolny przebieg dni i lat. Bohater powracający odbywa również pełną przygód podróż w głąb własnej świadomości. Kategorie nowości i zdziwienia, bo pewne drobnotowarowe fakty zostały zaobserwowane po raz pierwszy, w omawianym typie prozy odgrywają istotną rolę.
Pisarstwo emigrantów naznaczyło nasze myślenie. Wyobrażenia o powrocie mocno działały na zbiorową wyobraźnię. Jednakże, jak można było przewidzieć, odzyskanie wolności skorygowało wypowiadane w stylu patetycznym oczekiwania. Zamiast nagrody za wierność wysokim ideom bohaterowie heroicznego mitu emigracji niczego nie otrzymali. Po historycznej zmianie w 1989 roku ich dążenia okazały się anachroniczne, niezrozumiałe, oddalone od potrzeb chwili, a wykrystalizowany świat wartości zderzył się z aksjologicznym rozmyciem. Realność nie sprostała wyidealizowanym projektom. Opowieść o wygnaniu i powrocie jest już kompletna, lecz niespójna, bo zamykający epizod dopisany został w innym czasie i w innej retoryce. Literatura powrotów w wersji najnowszej jest krytyczną i podejrzliwą odpowiedzią na literaturę wygnania.
W prozie, ale też w poezji po 1989 roku (na przykład w Powrocie Adama Zagajewskiego, w cyklu Anny Frajlich Z jakiego portu płynę do jakiego) znajdziemy próby wyjścia poza „zadany” przez powojennych emigrantów język artystyczny, a sposób odczytywania sensów własnego powrotu można traktować jako ironiczną replikę szlachetnych złudzeń sprzed lat. Przede wszystkim obniża się wysoki ton wypowiedzi, zawęża skala doniosłości (powrót to sekwencja drobnych zdarzeń i miałkich rytuałów) a zmiana w biografii najbardziej liczy się jako zjawisko psychologiczne, fakt ściśle jednostkowy, prywatny. Marginalizacja sprawy zbiorowej odróżnia projekt literacki emigracji walczącej (bądź spełniającej niepodległościową misję) od literatury powrotów po 1989 roku. Natomiast czynnikiem spajającym byłoby wyeksponowanie indywidualnych przeżyć „ja” powracającego, w mniejszym stopniu związanych z opresją historii, w większej mierze ujawniających, choć bywa, że prześmiewczo, związki z uniwersalnymi wzorami – z mitami powrotu, z literacką retoryką oswajania obcości.
Odwieczny temat jawi się w zmodyfikowanej wersji. Bolesne i wyzwalające, dramatyczne i radosne (odcienie doznań mieszczą się w rozleglejszej skali) przeżywanie różnic między tym, co niegdyś opuszczone, a tym, co obecnie odzyskiwane, zdaje się być istotą literatury powrotów. Jeśli moglibyśmy pokusić się o opis fabuły zbiorczej – syntetycznej – to w przybliżeniu tak on by wyglądał. Posunięty w latach wędrowiec, podejmujący pielgrzymkę do miejsc magicznych własnego życia paradoksalnie ma pozostać niezmienny. Ta niemożliwość niwelowana jest na dwa sposoby: zrekonstruowane zostaje dawne światoodczucie, pamięć przyzywa przeszłość w ten sposób, by tworzona w wypowiedzi literackiej kopia mogła zachować wierność wobec autentyku. W człowieku dorosłym i doświadczonym zamieszkuje (na powrót) dziecko lub młodzieniec, ktoś, kto nie oddaje się spekulacjom, lecz – złączony z innymi bytami – nieświadomie doznaje szczęścia istnienia. Wszystko ma jeszcze przed sobą, przeto z ufnością w obietnicę spełnienia wyrusza z domu rodzinnego ku nieznanej przyszłości. Ten „rajski” stan ducha ma zostać wskrzeszony, cóż kiedy w opowieściach o powrocie owa przyszłość jest znana, nieraz dotkliwie doświadczona. Należy więc zawrzeć kompromis, uchylając doświadczenie. Rzeczom niepozornym oraz zdarzeniom o mocy inicjacji nadaje się szczególne znaczenie. Niewysłowione „niegdyś” ma zyskać trwałe istnienie w słowie. Oczywiście nowoczesna i ponowoczesna literatura skuteczność takich reprezentacji obwarowuje licznymi wątpliwościami.
Dotąd nie dość wyraźnie napisałem o roli historii, o czasach zbrodniczych, o tragicznych konsekwencjach wcielonego w dzieje zła. Wiek XX – wiek dwóch totalitaryzmów – kojarzy się z przemocą i grozą, z drastycznymi ingerencjami w życie jednostek, społeczeństw, narodów. Był to czas ekspulsji, wygnania, wydziedziczenia, wykorzenienia. Liczne świadectwa literackie mówią właśnie o tych traumatycznych doświadczeniach. Rozprzestrzeniające się zło występowało w wielkiej skali i można je porównać do działania niszczącego żywiołu. Najazd niemiecki w 1939 roku zaludnił uciekinierami polskie drogi. Reżym radziecki celował w przesiedlanie całych narodów. Na skutek przesunięcia granic po układzie jałtańskim, środek Europy stał się miejscem nowej wędrówki ludów.
Syndrom panicznej ucieczki powtarzał się w różnych miejscach kontynentu – i to w przeszłości nieodległej. Wisława Szymborska w jednym ze swoich mocnych wierszy tego rodzaju historyczną faktografię, odnoszącą się do ostatniej wojny na Bałkanach, wyraźnie uniwersalizuje. Rzecz zostaje ujęta krótko, ale tak, by w języku jakby mimochodem ujawnił się uwiąd empatii u tych, którym lepiej się powiodło: „Jacyś ludzie w ucieczce przed jakimiś ludźmi. / W jakimś kraju pod słońcem”[1]. Konkrety blakną, nawet nazwa kraju zostaje przemilczana. To, co dzieje się teraz, jest odbiciem wiecznych ludzkich zbrodni, dlatego tak przerażających, że powtarzalnych. Esencja złego wieku przybliżona zostaje w skrótowej refleksji historiozoficznej, unikającej wyspecjalizowanych kategorii opisu.
Polski exodus przed połową wieku XX rozpoczynał czas diaspory, ale rozproszenie po krajach i kontynentach wymagało odbudowania wyrazistej orientacji w sferze aksjologicznej, nawet za cenę idealizacji oraz mitologizacji. Modelem był układ topograficzny z Polską w centrum świata. Na wzór romantyków wysławiano więc „kraj lat dziecinnych”. Utracona ojczyzna, przeniesiona w krainę wyobraźni, odżywała w pamięci, nieustannie wędrującej w przeszłość. Nawet najmniejszy detal czy odprysk dawnego świata zyskiwał walor cennego znaleziska, a odbiorca, obcując z mirażami pamięci, był przekonany, że dotyka przedmiotów ocalonych. Tak wytłumaczyć można olbrzymią popularność na emigracji form wspomnieniowych.
Realne konfrontacje z miejscami prywatnych mitologii pisarzy zwykle bywają bolesne. Otóż bezpośredni ogląd odbudowanych po katastrofie, przebudowanych i – jakby powiedział Josif Brodzki – „przemianowanych” miast, a także zmienionych punktów orientacji w niegdyś świetnie przyswojonej topografii, obnażają złudę odzyskiwania czasu. Gustaw Herling-Grudziński pisze przede wszystkim o cierpieniu przybysza, który, przyjeżdżając po wielu latach, nie może utożsamić się ze swoim miastem. Niekiedy tylko na pocieszenie, jak w muzycznym kontrapunkcie, pojawiają się drobne drgnienia dobrych emocji:
Druga podróż nie złagodziła bólu pierwszej z roku 1991, bólu nieodnajdywania się, zagubienia w mieście moich studiów uniwersyteckich. Tylko w niektórych, ocalałych lub wiernie odbudowanych częściach miasta nie czuję wyobcowania. Tylko tam – na Starym Mieście, na placu Zamkowym, na Krakowskim Przedmieściu, w okolicach Sejmu […] drży struna ewokacji, czasem silnie, czasem ledwo dosłyszalnie[2].
Ponawiane powroty nie odwrócą ustalonej relacji. Ogólnie rzecz biorąc, nic nie pozostało takie samo, a patrzący nigdy już nie będzie samym sobą sprzed lat. Żeby marzyć, nie trzeba widzieć, żeby naprawdę dostrzegać, należy się wyzbyć wmówień i snów. Pozostaje pokora wobec przemijania, akceptacja różnicy, filozoficzny namysł nad ciągłym odradzaniem się wielorakich form bytu. Na przykład wyłączony ze spraw aktualnych podróżnik do miejsc dzieciństwa w cyklu Czesława Miłosza Litwa po pięćdziesięciu dwóchlatach adoruje istnienie, wyznając melancholijną radość, że na ruinach jego własnego świata pleni się życie tutejszych ludzi, co prawda odległe od zapamiętanych wzorów ładu i piękna: „interesuje mnie dymek, z rury zamiast komina […] Chwała życiu, za to, że trwa, ubogo, byle jak”[3].
Temat powrotów w poezji emigracyjnej ma swoja długą historię. Można ją przedstawić w postaci wariantów uporządkowanych wedle następstwa w czasie. Proponuję takie klasyfikujące nazwy: 1) wariant idealizujący – perswazyjny; 2) fantasmagoryczny; 3) negatywny; 4) autokreacyjny. Pierwszy określa idee szybkiego powrotu do Polski w poezji żołnierskiej na obczyźnie czasów drugiej wojny światowej. Wybijają się tutaj na plan pierwszy uproszczenia wojennej topografii (wszystkie drogi prowadzą do Polski) oraz wyobrażone triumfy zwycięzców wkraczających do wolnej stolicy (między innymi w wierszach Broniewskiego, Hemara i poetów minores – Ludwiki Biesiadowskiej, Jerzego Brzozowskiego, Janusza Wedowa). Te powtarzalne obrazy podporządkowane są wykładowi podstawowych idei, łączą się z tworzeniem moralnego kodeksu walki. Drugi wariant odnosi się do cierpień emigrantów, odciętych od ojczyzny, skazanych na długi pobyt na wygnaniu, podejmujących podroż do miejsc utraconych w wizjach, marzeniach i snach. Znamienne jest tutaj odradzanie się dykcji nostalgicznej – w oryginalnych studiach fantasmagorycznego powrotu w lirykach Wierzyńskiego i Balińskiego. Poeci konstruują podmiot rozszczepiony, a znamienne dla tej serii wierszy są obrazy płynności i lotu, co oznacza jednoczesne pragnienie i wykluczenie, a także niemożliwość pełnego odzyskania utraconego świata.
Wariant trzeci (negatywny) wskazuje rozczarowanie realnymi powrotami po zmianie politycznej w 1989 roku. Nie może zostać zrealizowany wzór podróży sentymentalnej ani zniwelowany destrukcyjny upływ lat, do tego jeszcze kształt nowej rzeczywistości intensyfikuje poczucie wyobcowania (wziąć tu należy pod uwagę zbiór Henryka Grynberga Wróciłem oraz cykle poetyckie Anny Frajlich). Czwarty wariant (autokreacyjny) przybliża rozumienie powrotu z emigracji do wolnej Polski jako szansy duchowego i artystycznego rozwoju. Do kwestii najważniejszych należą elegijne rachunki życia, filozoficzne rozmyślania o obrotach historii, upływaniu czasu, zmiennym istnieniu, o prawach ludzkiej egzystencji. Istotne jest też studiowanie (oswajanie) miasta po latach nieobecności. Przykładów dostarczą późne wiersze Wacława Iwaniuka i Czesława Miłosza oraz tom Adama Zagajewskiego Powrót[4].
Trudno stwierdzić jednoznacznie, czy powroty w prozie po 1989 roku tworzą kolejny wariant mitologiczno-realistyczny. O tyle bowiem sytuacja się różni, że linia podziału kraj–emigracja, jeśli nie przestaje istnieć, to przynajmniej takie rozróżnienie traci swoją wyrazistość. Pomijam kwestię heterogeniczności gatunków literackich. Raczej powinniśmy zbudować sekwencję z opowieści o powrotach w emigracyjnej prozie, lecz byłaby ona – moim zdaniem – mniej rozbudowana i po prostu mniej ciekawa. Wracajmy więc do głównego nurtu rozważań. W omawianych powieściach i opowiadaniach uchylona zostaje nostalgia wraz z zespołem podpowiadanych przez tradycję zachowań, zaś narzędziami jej unieważnienia stają się zaczepne koncepty językowe, groteskowe perypetie bohatera (jak historia z dwoma paszportami), zgoda na banalność szczegółu (Powrót Aleksandra Zbigniewa Kruszyńskiego). Znamienne w tej kolekcji utworów jest fabularne wykorzystanie postaci cudzoziemca. Postać tę pisarze wprowadzają po to, by nie pojawił się choćby cień ksenofobii, by nie zrodziło się przypuszczenie, że oceny zdarzeń mogą być stronnicze (na przykład Konieczne kłamstwa Ewy Stachniak, Niskie Łąki Piotra Siemiona). Inaczej jeszcze rzecz przedstawia się u prozaików starszego pokolenia.
W Jedźmy, wracajmy… Włodzimierza Odojewskiego bohater powracający do rodzinnych okolic staje się przewodnikiem dla swego syna, reżyseruje więc zdarzenie adusum Delphini, pilnując, by zestaw odwiedzanych miejsc był kompletny, by nie zabrakło jakiegoś ogniwa w objaśniającej narracji. Ojciec Cicerone musi też dokonywać tłumaczenia niełatwych do pojęcia, strasznych, w pewnej mierze nawet egzotycznych wydarzeń (przypominających archaiczne najazdy barbarzyńców), jakie się rozegrały na dawnych kresach Rzeczypospolitej. Nieprzekładalny jest i horror dziejów, i spokój zamierzchłej arkadii, dlatego raz po raz ujawnia się niewystarczalność językowych narzędzi w przybliżaniu powtórnie przeżywanych wypadków.
W Dzienniku powrotu Sławomir Mrożek w kolejnych zapisach przedstawia racje przemawiające za ponownym wyborem Krakowa jako miejsca osiedlenia. Oprowadza czytelników po coraz mniej przyjaznym rancho La Epifania w Meksyku, wtajemnicza ich w nieokreślone (na razie) zagrożenia, lecz nade wszystko pragnie zrozumieć sam fenomen powracania z wieloletniej emigracji. Akcja wewnętrzna skupiona wokół dojrzewania decyzji wyprzedza działanie, przeżycie powrotu w akcie pisarskim ma być próbą przed właściwym rozstrzygnięciem. Dziennik służy gromadzeniu argumentów, staje się szczególną próbą słowa i myślenia, ale też miejscem, w którym prowadzi się dialog z odbiorcą – zaproszonym do wnikania w dylematy autora. W tej książce Mrożek posługuje się interesującą konstrukcją opartą na wyłączności: „albo wrócę i nie będzie już Dziennika powrotu, albo będzie Dziennik powrotu, ale nie będzie powrotu”[5].
W przywołanych przykładach, które wskazują kilka możliwości, poszerza się obszar rozwiązań literackich o destrukcję przyjętych sposobów opowiadania, relatywną, dialogową, wielokształtną prawdę o doświadczeniu powrotu, wykazanie ograniczonej skuteczność dykcji nostalgicznej, wreszcie – o autoanalizy prowadzone przez pisarza powracającego. Wyrażane w różnych stylach literackich, ujawniające rozmaite perspektywy poznawcze wizje powrotu zrazu przeciwstawiają się dziejowej klęsce, podporządkowane zostają odzyskiwaniu skrawków własnego zrujnowanego świata i pomimo wszystko rozbudzają nadzieję, chociaż – co oczywiste – takie nastawienie ma charakter magiczny i mitotwórczy. Literatura powrotów (w odmianie emigracyjnej) także diagnozuje sytuację podmiotu, uświadamia bowiem jego dotkliwe rozłamanie, między nieprzejrzystą rzeczywistością obczyzny, a widmowymi obrazami wielkiej i małej ojczyzny. Natomiast, jak pisałem, w wersji poemigracyjnej opowieści o powrotach realnych dokonuje się rewizji zastanych wyobrażeń, a podjęta problematyka posiada spectrum rozszerzone.
Przekraczając krąg literatury emigracyjnej, warto zauważyć, iż topika powrotu ma odniesienia szersze. Otóż w koncepcjach antropologicznych literatury XX wieku pojawia się postać obcego, która jest pojmowana jako inkarnacja idei nieprzynależności. Ryszard Nycz pisał o literackiej ekspansji przybyszów i obcych w nowoczesnej literaturze: „przybysz jest kimś trwale przemieszczonym: kimś, kto utracił pozycję «autochtona w bycie» (wedle określenia Lévinasa) i wyruszyć musi dopiero na poszukiwanie własnej tożsamości”[6]. Przybysz przeżywa „przygodność istnienia”, a świat nie ma dlań rozpoznawalnych podstaw aksjologicznych, przy tym kontakt z innymi jest ograniczony (zaburzony), a scenariusz życia – aktywnego, zmiennego – lekceważy hierarchię spraw. Proza polska w latach dziewięćdziesiątych i później rozpoznaje ową niewyrazistość, nierozstrzygalność, nieprzewidywalność. Z drugiej jednak strony omawiana literatura, niekoniecznie wprost, zwraca się przeciwko wygnaniu z własnego miejsca w świecie. Chodziłoby o wędrówkę ku własnym korzeniom, o ponowne (zrewidowane) odczytanie znaczeń przypisywanych miejscom opuszczonym. Pisarze pragną ustalić, czy genius loci nadal wygłasza swoje oracje, czy raczej porażony został niemotą. Powrót realny – opisany z mnożeniem rozlicznych szczegółów – pozwala zahaczyć się o rzeczywistość. Następuje wówczas ożywianie martwych znaczeń. Tak dzieje się między innymi w Lidzie Aleksandra Jurewicza, Powrocie do Breitenheide Włodzimierza Kowalewskiego, Niebieskiej menażerii Izabeli Filipiak.
Rozważany temat opracowywany zostaje na trzech planach: restytucji światów minionych, poszukiwania tożsamości (czy też przynależności kulturowej i duchowej), ustalania głosu, czyli artystycznego przedstawiania fenomenu powrotu. Reprezentacja rzeczy utraconych ma być dokładna, przeto pamięć bierze opowiadającego w posiadanie, a zatem można by mówić o swoistym „realizmie nostalgicznym”. W tym przypadku następuje przemieszczenie realności i pamięci. Według wybornych sformułowań Przemysława Czaplińskiego:
Nostalgia – niegdyś stan apatii wywołany oddaleniem od stron macierzystych, dziś duchowa potrzeba wzniosłości powstającej na podłożu utraty – działa niczym wcielony paradoks. Pozwala przeżywać wspomnienia tak, jakby przeszłość dana była zmysłom, i pozwala zapomnieć o teraźniejszości tak, jakby teraźniejszość była materią pamięci[7].
Przemodelowanie wzorów nostalgicznych nie prowadzi do artystycznej wtórności, choć w omawianej prozie można niekiedy wskazać rezygnacyjną zgodę na schematy, ale częściej bunt wobec przeżyć na zadany temat, a także rodzącą ujęcia parodystyczne niezgodę na obowiązujące style powracania. Składanie wiązek wspomnień oraz kompletowanie wrażeń i przeszłych historii bywa czynnością metodyczną, polegającą na sprawdzaniu stanów rzeczy i stanów świadomości, a więc zaplanowanym działaniem pisarskim, wykraczającym poza reguły „wzniosłej nostalgii”[8]. Na przykład w rozdziałach Warszawa 1991 i Wrocław 1991 powieści Konieczne kłamstwa Ewy Stachniak, w których spotkania z rzeczywistością prawdziwą wyzwalają opowieści wspomnieniowe – przedstawiane z wielu perspektyw scalanie epizodów staje się rodzajem remedium na pokawałkowaną biografię polsko-kanadyjską, na skomplikowane dziedzictwo miasta (niemiecko-polskie) czy niezrozumiałe dzikie obyczaje w Polsce po zmianie ustrojowej. Studiowanie przeszłości w utworze Ewy Stachniak ujawnia wymiar psychologiczno-autopoznawczy.
Powrót do kameralnej przeszłości rodziny sprowadza się często do symbolicznych gestów. Wyrazistym przykładem jest wizyta na cmentarzu, zresztą potrzeba pokłonienia się cieniom wcale nie należy do literackich fantazji, raczej powiemy, że jest to pierwszy punkt w kodeksie powracających. Interesują mnie natomiast przetworzenia. W Powrocie Aleksandra Kruszyńskiego cmentarz pozostał nieporuszony, bo wszystko wokół uległo zmianie. W nieprzejrzystym świecie przynajmniej przeszłość umarłych pozostaje jasna. Na cmentarzu, w sferze wyłączonej, wykorzeniony bohater Kruszyńskiego poddaje się „dekompresji” po locie do Polski – swojej pierwszej ojczyzny. Powstrzymuje się od rozpamiętywań i modlitw, gdyż pragnie jedynie odreagować szok powrotu. Potraktowanie tematu cmentarnego ma tutaj wymowę szyderczą.
Natomiast ton serio przemieszany początkowo z grą ironii pojawia się w powieści Adama Zielińskiego Powrót. Otóż w końcowym epizodzie tego utworu, nawiązującego do gatunku sagi rodzinnej – wypełnienie testamentu, czyli wizyta na grobie ojca (po czterdziestu pięciu latach nieobecności w „przemianowanym” miasteczku Stryju) scala poszczególne wątki rozległej opowieści epickiej i ma je powtórnie uwiarygodnić. Wielkie mechanizmy historii wtedy przestają być abstrakcją, kiedy odcisną się w materiale opowieści prywatnych, rodzinnych. Kod rozmyślań o nieludzkich dziejach stapia się tutaj z kodem sentymentalnym – z uporczywą pracą pamięci starającej się uporać z utratą, opanować żal. Koło czasu uległo domknięciu, ale nie wykona ono już kolejnego obrotu. Po powrocie rozproszone epizody biografii bohaterów (nielicznych żyjących) może nabrały głębi i znaczenia, ale wizyta na cmentarzu przypomina o ostatecznym zamknięciu, o tym, co egzystencjalnie nieodwołalne. Korekty przeżytego życia już nie będzie. Pytanie o przyszłość jest daremne lub retoryczne. Jak wyznaje bohaterka: „Przyszłość? – co za ogromna naiwność mówić o przyszłości. Cała moja przyszłość to właściwie przeszłość”[9].
Często się uważa, że wehikułem przenoszącym do krainy dzieciństwa jest zmysł węchu, że pamięta się mocno to właśnie, co animalne, pierwotne, i co może zostać później wysublimowane na wzór Prousta. Na ten aspekt prozy o powrocie – w odmienionej postaci – warto zwrócić uwagę z opowiadaniu Włodzimierza Odojewskiego Jedźmy, wracajmy…. Zamiast radości odzyskania zapachów, czyli swoistej ewokacji czasów szczęśliwych, pojawi się funeralna woń śmierci, zaś abstrakcja upływu lat przełożona zostaje przez pisarza na kategorie sensualne: „Pachniało […] czymś nie dającym się nazwać, co może było wonią kamienia, zwietrzałej skały albo zwietrzałego czasu…”[10].
Niezgodę na pocieszające schematy powracania potwierdzają teksty poetyckie. Weźmy na przykład wiersz Anny Frajlich O powrotach i wizytachrozmowy ciąg dalszy. Mamy tu do czynienia z potrójną niedogodnością psychiczną przemieszczania się do miejsc ojczystych: warunkiem powrotu staje się rozpoznanie traumy, dramaturgia zdarzenia nie jest wyrazista i nie wiadomo nawet, w jakiej sztuce przyjdzie zagrać, osiedlonych i powracających spaja dziwna relacja – żalu z powodu oddalonej bliskości. By rzecz ściśle wyrazić, poetka odwołuje się do paradoksu połączonego z grą słów:
i jedno tylko łączy ich
– rozłąka
i jedno tylko dzielą
– ból[11].
Zróżnicowana tematyka powrotów lokuje się na pograniczu literatury emigracyjnej i krajowej, na przecięciu rożnych gatunków i sposobów myślenia o odzyskiwaniu przeszłości, w sferze pośredniej między koncepcjami antropologicznymi, kulturowymi standardami, historycznymi uwarunkowaniami. Ten niebezpiecznie rozległy obszar problematyki – od dziejów społecznych po prywatne Odyseje – w tym szkicu musiał ulec zawężeniu.
Literatura powrotów (po długiej nieobecności) do dzieciństwa, prywatnej prehistorii, przeszłości rodzinnej, korzeni kulturowych stała się ważnym nurtem w prozie polskiej po 1989 roku. Pamięć odsuwa albo też przesłania diagnozy obecnego czasu, oferując czytelnikowi podróż do krain mitycznych. Złudne marzenie, by trwała wieczna teraźniejszość, konfrontowane jest z bolesnym doznaniem różnicy między idealnym projektem a prawdziwą postacią rzeczy i zdarzeń. Cienie oraz ślady nie mogą zastąpić utraconej realności. Temat powrotu wyzwala pytania o rodzaje doświadczeń wewnętrznych, kształty pamięci, możliwości języka. Odzyskiwanie utraconych miejsc wiąże się z doznaniem traumy wykorzenienia. Wyraziste role pisarzy emigracyjnych zastąpione zostają przez niepewne i doraźne rozpoznania sytuacji przybysza, wędrowca, obserwatora.
Wyidealizowane obrazy ojczyzny ustępują miejsca niepięknym konkretom, rozpadają się mity wygnańcze, rewizji podlegają ugruntowane wyobrażenia. Literatura powrotów staje się bardziej uniwersalna, odrywa się od wąsko pojmowanych doświadczeń emigracyjnych. Zagadnienia opresji dziejów i trudne do przeniknięcia wyroki losu teraz podejmowane są z poczuciem swobody i niezależności. Literatura najnowsza proponuje wieloaspektowe, artystycznie zindywidualizowane rozważania o doświadczeniach ludzi wydziedziczonych. Lepsza od wygnańczych lamentacji, od opisów grozy i traumy, jest rozmowa o możliwościach i kształtach powrotu.
Ligęza W., Literatura powrotów. Warianty [w:] Polonistyka bez granic, t.1, Kraków 2010.