30.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #158 / Cerata

Babka była świetlistą meduzą – obejmowała wszystko
i wszystkich, chrupała jabłka, darła pierze, ćwiartowała
mięso, zmiatała paprochy z podłogi, wędziła pod
dachówką kiełbasę.

Otwierała skrzypiące okiennice, nakrapiana prążkami
świtu, płoszyła jednorożce drżące na parapecie –
dla niej piały koguty w sieni, pachniało sianem
i miętą.

Wyjmowała z kanapy dziadka, który był tak chudy,
że czuła jego dygocące piszczele – owijała je we włochaty
koc dwóch wojen światowych i spinała agrafką.

Kiedy jesienią wilgotniały ściany, a spod tynku widać
było cegły i woda ciurkała wzdłuż ramy zdjęcia ślubnego
jej i dziadka, czuła wyraźne wyciekanie domu pomiędzy
palcami.

Wieczorem wkładała zęby do wody, które opadały
na dno mlecznej szklanki – i gdy czekała aż zasnę, niczego
mi nie opowiadała, była pełna wymarłych obrazów,
wygładzonych niby cerata pod powiekami.

Tekst pochodzi z 13. numeru kwartalnika „Nowy Napis”, dostępnego w e-sklepie Instytutu Literatury.  

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bogdan Nowicki, Cerata, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 158

Powiązane artykuły

30.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #158 / Krzew

Matka była postacią, w której promieniowało
blade słońce na kuchnię skutą lodem, kiedy jej
bezradnie zwisające sople palców nie
wiedziały co włożyć do garnka.

Czekała na niebieski opar ponad dachami,
przykładała zimne żelazko do duszy męskiej koszuli,
szorowała biel chropowatej lamperii, czesała
włosy szorstkie jak sznurowadła.

Wszystko przebaczała, lecz niczego nie zapominała.
Gdy wracałem z ośnieżonego lasu i kłamałem, że
byłem na roratach, w jej lewej gałce ocznej
drgał fioletowy nerw.

Chowała wtedy kosmatego konika do komórki,
opowiadając o dzieciach, które są grzeczne i pilne,
nie topią w rzece swojego elementarza, i nie moczą się
nocą, licząc imiona demonów.

Nie pamiętam, kiedy przestała mówić
całymi zdaniami, jej twarz zamieniła się w grymas,
jakby kto zerwał z niej zasłonę domową,
ukazując siwowłosy krzew.

Tekst pochodzi z 13. numeru kwartalnika „Nowy Napis”, dostępnego w e-sklepie Instytutu Literatury

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bogdan Nowicki, Krzew, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 158

Powiązane artykuły

30.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #158 / Szyba

Ojciec był postacią pneumatyczną,
nie był więc ani pasterzem, ani rolnikiem,
ani komiwojażerem w rozklekotanym
wagonie kryształowych przeciągów.

Nie huśtał mnie na drewnianych huśtawkach,
nie kręcił na skrzypiących karuzelach, nie pokazywał
całego pyłku świata schowanego pod skórzaną kurtką,
mającą słodkawy zapach.

Nigdy nie szusował ze mną na rowerze po
gładkim asfalcie, nie był mistrzem w hamowaniu
w nitkach babiego lata, kiedy dogorywają
w krochmalu dni białe drzewa.

Tylko chmara ciem wyfruwała z jego kamizelki,
gdy pojawiały się czapy śniegu w oknach, chcąc je
odgarnąć podnosił szeleszczący wiecheć miotełki,

ale wciąż natrafiał na przezroczystą szybę,

nie widział jej – tak jak mnie od dnia
urodzenia.

Tekst pochodzi z 13. numeru kwartalnika „Nowy Napis”, dostępnego w e-sklepie Instytutu Literatury. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bogdan Nowicki, Szyba, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 158

Powiązane artykuły

30.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #158 / Ofelia z Woszczeli

Pokroiła chusteczki, przekonana, że to ciasto
na makaron. W pyle kurzu wytrzepanego z
materaca, odnalazła kształty czyhających na
jawę postaci.

Kraj jest zaniedbany, zwłaszcza na prowincji,
gdzie brzydko pachnie kapuśniakiem, mydlinami
kałuż, i rupieciami w chaszczach, przez które
przecieka rdzawy deszcz.

Po drodze płynie łódź z czarnego drewna,
leżą w niej wszystkie słoneczniki krótkiego lata,
i komiwojażer, któremu czy to w gardle,
czy też w głębi nosa coś świszcze, gdy
oddycha.

Wiadukt nad torami kolejowymi obsiadły kruki–
są świętymi zakonnikami zmierzchu. Siedziały tu
na długo przed wojną i za komunistów.
Na żeliwnym przęśle z jednej strony jest wydrapany
„Hans”, a z drugiej „Grisza”.

Jest córką któregoś z nich, jednokołowego księżyca,
co na chwilę zamknął ślepie.

Za paczkę skrętów pokazywała ludziom swój
rozdwojony język, ale dzisiaj to nie ma
żadnego znaczenia.

Drylując zamszowe śliwki może wreszcie pogrążyć się
w sobie, w pestkę.

Tekst pochodzi z 13. numeru kwartalnika „Nowy Napis”, dostępnego w e-sklepie Instytutu Literatury.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bogdan Nowicki, Ofelia z Woszczeli, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 158

Powiązane artykuły

30.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #158 / Postacie pneumatyczne. O kilku nowych wierszach Bogdana Nowickiego

Zaprezentowane czytelnikowi wiersze Bogdana Nowickiego łączy wiele zauważalnych na pierwszy rzut oka podobieństw. Utwory korespondują ze sobą jako części cyklu, ogniwa większej całości, a może różne realizacje pewnego wariantu poetyckiej wypowiedzi. Każdy jest więc o p o w i e ś c i ą o konkretnej, pojedynczej p o s t a c i, każdy ma narratora (czy tego samego?) i bohatera: dziewczynę z mazurskiej wsi, ojca, matkę, babcię…

Owe liryczne opowieści wyraźnie nawiązują do dwuznacznej przeszłości. Z jednej strony należą do sfery wspomnień kogoś, kto pozostawał w bezpośrednich relacjach z bohaterami, z drugiej zaś miniony czas, z którego przychodzą postacie, sięga o wiele głębiej niż własne wspomnienia mówiącego czy nawet pamięć przywoływanych osób:

Wiadukt nad torami kolejowymi obsiadły kruki –
są świętymi zakonnikami zmierzchu. Siedziały tu
na długo przed wojną i za komunistów.

(Ofelia z Woszczeli)

„Święci zakonnicy zmierzchu” to metafora ostentacyjnie niedzisiejsza, pseudoromantyczna, ale jej wybijająca z rytmu czytania anachroniczność zostaje usprawiedliwiona narracją: „siedziały tu na długo przed wojną i za komunistów”. Zatem stylizowana, archaizująca formuła każe się zastanawiać, na jak „długo przed wojną” – i uruchamia myślenie raczej o całych zamierzchłych epokach.

Podobną dwoistość dostrzegamy w jeszcze innych aspektach tych opowieści, kiedy na przykład złowroga historia („wojna i komuniści”) miesza się tu z mitem czy podlega wprost mitologizacji (przemiana wiejskiej dziewczyny w Ofelię), a swojskość przedstawionego świata przeplata się z niesamowitością czy magią – kapuśniak i jednorożce przywoływane są przez narratora jako równie ważne i oczywiste szczegóły.

Wspominanie okazuje się tyleż korzystaniem z własnej pamięci, ile przypomina obrzęd Dziadów, przywoływanie duchów zmarłych – to kolejna dwoistość wnosząca niepokój. Bezpieczeństwo baśniowego kosmosu przeszłości, dzieciństwa (będących chociażby domeną babci, która „obejmowała wszystko / i wszystkich, chrupała jabłka, darła pierze”) łączy się tu z tonami groteskowymi, makabrycznymi: „Wyjmowała z kanapy dziadka, który był tak chudy, / że czuła jego dygocące piszczele”.

Wszystkie te płaszczyzny, jakkolwiek ocenilibyśmy sprawność ich splatania i prezentacji w wierszach, wydają się jednak znane skądinąd – o osobności oraz istocie utworów Nowickiego stanowi, jak się zdaje, coś innego, a mianowicie relacja między narratorem a postaciami, o których opowiada. Relacja ta ustawiona jest tutaj w specyficzny sposób: okazuje się bowiem, że owe opowieści zasadzają się na paradoksalnie podwójnej niemożności porozumienia, na podwójnej niemocie, podwójnej nieobecności. Bohaterowie tych wierszy zdążają ku milczeniu i ono okazuje się nieuchronnie ich ostatecznym przeznaczeniem: „Nie pamiętam, kiedy przestała mówić / całymi zdaniami” (Krzew); „niczego / mi nie opowiadała, była pełna wymarłych obrazów” (Cerata); „Drylując zamszowe śliwki może wreszcie pogrążyć się / w sobie, w pestkę” (Ofelia z Woszczeli). Nie znaczy to skądinąd, że zamilknięcie wartościuje się tutaj negatywnie: na przykład dla mazurskiej Ofelii wydaje się ono jakimś refugium przed doświadczonymi w świecie okropnościami. Jednak nie tylko opowiadane postacie zanikają – sam podmiot staje się niezdolny do mówienia, niezdolny do udzielenia swoim bohaterom własnej pamięci, własnego głosu, własnego istnienia. Kluczowy trop dla takiej interpretacji przynosi puenta wiersza Szyba:

Tylko chmara ciem wyfruwała z jego kamizelki,
gdy pojawiały się czapy śniegu w oknach, chcąc je
odgarnąć podnosił szeleszczący wiecheć miotełki,

ale wciąż natrafiał na przezroczystą szybę,

nie widział jej – tak jak mnie od dnia
urodzenia.

Okazuje się, że narrator nie znał ojca, co niejako podważa całą jego opowieść, każe zapytać o jej podstawy i źródła. Że postacie nie mają nic do powiedzenia, milczą, zapadają się w sobie, to jedno. Ale jesteśmy zmuszeni zapytać, co i czy coś w ogóle ostatecznie narrator może o nich powiedzieć, jaka jest natura tego, co o nich mówi, wreszcie – czy wiersz nie jest zapisem obopólnego dochodzenia do milczenia? Tytułowa szyba staje się symbolem jakiegoś egzystencjalnego nawiasu, osi symetrii – skoro ojciec nie był obecny w życiu narratora, to symetrycznym i koniecznym dopowiedzeniem pozostaje to, że i narrator nie był obecny w życiu ojca. Czy szybą nie jest ten wiersz, w którym następuje spotkanie i zapis tych obu nieobecności, niemających możliwości niczego sobie powiedzieć? „Chmara ciem wyfruwająca z kamizelki” okaże się wtedy zetlałą fantazją, kształtem czegoś, co nie istniało, formą skrywającą nic. Te m a t e m wierszy nie byłaby zatem każdorazowo postać, o której (rzekomo?) opowiada narrator, ale obrzęd pisania jako próba zrozumienia nieobecności, oswojenia niezrozumienia.

W kontekście powyższych uwag przyjrzyjmy się jeszcze jednemu bohaterowi, który ukrył się, także: został ukryty w utworach Nowickiego. W dwóch wierszach występuje „komiwojażer” – samo słowo jest zbyt specyficzne, aby przy powtórzeniu nie zwróciło czytelniczej uwagi. Zacznijmy od tego, w jaki sposób obwoźny sprzedawca pojawia się w utworze Ofelia: „Po drodze płynie łódź z czarnego drewna, / leżą w niej wszystkie słoneczniki krótkiego lata, / i komiwojażer […]”. Owa postać z czarnej łodzi może przywodzić na myśl Charona – jego łódź jest w podwójny sposób żałobna: po pierwsze z powodu barwy, po drugie dlatego, że mieści „wszystkie słoneczniki krótkiego lata” – a zatem zawierające całość życiowych wspomnień, słoneczność minionego czasu skontrastowaną z obrazem tego, że oto leżą już ścięte, martwe. Z kolei w wierszu Szyba znajdziemy komiwojażera nie w łodzi, lecz w wagonie:

Ojciec był postacią pneumatyczną,
nie był więc ani pasterzem, ani rolnikiem,
ani komiwojażerem w rozklekotanym
wagonie kryształowych przeciągów.

Frazę „Ojciec był postacią pneumatyczną” da się rozumieć – szczególnie w świetle zakończenia – jako opis nieobecności. „Pneumatyczny” może tu znaczyć tyle, co „powietrzny”, a więc przezroczysty, niedookreślony, taki, który nie był żadną konkretną „postacią”, o czym mówi dalsza część wiersza. Pneumatyczny może też jednak kierować w stronę pneumy, a więc ducha – co pozostawia nas w kręgu podobnych jak wcześniej skojarzeń: że „ojciec był postacią (wyłącznie) duchową”, niewcieloną w konkret. Jednak owa „pneuma” czytana jako „duch” wzbogaca portret komiwojażera – pozwala go tym razem powiązać nie tyle z Charonem, ile z Hermesem psychopompem, przewodnikiem dusz, który odprowadzał zmarłych do Hadesu. Do tego skojarzenia pasuje zresztą zarówno to, że komiwojażer okazuje się odpowiednim dla Hermesa wcieleniem, skoro ten jest patronem handlu i handlarzy; pasuje też „wagon kryształowych przeciągów”, kojarzący się z podróżą tyleż trywialnie ziemską, ile napowietrzną, duchową.

Wobec wszystkiego, co dotąd zostało powiedziane, sam mówiący zdaje się kimś najbardziej podobnym do owego Hermesa psychopompa. Narrator ten nie tylko i nie tyle więc „przywołuje duchy zmarłych”, ile odprowadza j e, chyba tak właśnie jak mógłby to zrobić mitologiczny przewodnik dusz: dając wyraz wiedzy, że nie potrafią sobie wzajemnie nic wyznać, a wiersz może być tylko delikatnym zapisem przynależności opowiadającego i jego bohaterów do dwóch różnych światów.

Tekst pochodzi z 13. numeru kwartalnika „Nowy Napis”, dostępnego w e-sklepie Instytutu Literatury.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Adam Leszkiewicz, Postacie pneumatyczne. O kilku nowych wierszach Bogdana Nowickiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 158

Powiązane artykuły

16.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #156 / Nowy Gramofon #17 – debiut Emilii Konwerskiej

W siedemnastym odcinku naszego podcastu Patryk Kosenda porozmawia z Emilią Konwerską - publicystką, kuratorką i poetką  - wokół jej debiutanckiej książki z wierszami 112 (papierwdole, 2021). Przykładowe tematy: mamidła, najprzyjemniejsze dekapitacje i prawdziwe oblicza ulgi. Zapraszamy do słuchania!

Wszystkie odcinki Nowego Gramofonu są dostępne na naszym profilu w Spotify.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Nowy Gramofon #17 – debiut Emilii Konwerskiej, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 156

Powiązane artykuły

16.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #156 / „Taniec na rurze w komunikacji miejskiej”. O wierszach Tomasza Wojtacha

To nie są wyłącznie „małe kroki na balkon”, choć tej poetyce patronuje inteligentna skromność. Widać w niej także konsekwentne zgłębianie zewnętrznych i wewnętrznych widoków na, niekoniecznie miejską, teraźniejszość, ale też widoków przez – zniekształcającą i budującą dystans – szybę oraz tych, zagwarantowanych zarówno przez „wysokie okna”, jak i okna życia. Wbrew tytułowi (Futurystyka miejska) nie ma tu sztucznych czy buńczucznych ucieczek w przyszłość. Świat wyobrażony kreuje się na naszych oczach, a jego wizje nie są oderwane od rzeczywistości. Wrażliwość na problematykę miejską stanowi jedynie punkt wyjścia do wędrówek w wielu niemalże kosmicznych porządkach literackich.

W kosmosie snów podmiotu lirycznego nie ma wyłącznie Warszawy, choć warszawskie są miejsca i nazwy, warszawskie środki transportu. Stolica jawi się jako przestrzeń miejska in spe, bez kawiarnianych towarzystw hipsterskich, kanapowej lewicy oraz kawiorowej prawicy. Znajdujemy się w swoistym poetyckim epicentrum, ustawionym symetrycznie, dla dobra i jakości własnego świata wierszy. I nie dajmy się nabrać, że w jednym z nich „futurystyka” zamienia się w „turystykę”. Nie da się tej książki po prostu objechać albo po niej oprowadzić, mając za przewodnika poszukiwacza szybkich i przyjemnych atrakcji tudzież głośnych i dobitnych protestów oraz pretensji.

Stawia się tutaj na hiperkomunikację, choć szanuje, z czułością, wydźwięk przemilczeń. Ale o ważnych rzeczach mówi się wprost, począwszy od pracy, głodu, bezdomności i losów zwierząt hodowlanych poprzez hipokryzję obrzędowej metafizyki na pokaz i rozdawania potrzeb, mniej lub bardziej wymuszonych oraz wyimaginowanych, po inspiracje oraz trawestacje z mistrzów takich jak Julian Przyboś. Mierzy się z brakami, utratami, cięciami – dosłownymi i rynkowymi.

Ktoś mógłby nieżyczliwie powiedzieć, że to swoista wszystkożerność, gdy wszystko już było, więc z tego wszystkiego chce się dla siebie uszczknąć po trochu, uzyskując różne połączenia pięciu podstawowych smaków. Przy podobnej strategii prawdopodobieństwo uzyskania efektu nowości znacznie wzrasta, ponieważ – oprócz wskazanych z nazwiska patronów – pozostałych nie da się jednoznacznie zidentyfikować, gdyż tak wiele elementów dykcji zaangażowanych i nie, językowych, obrazowych w sposób mniej lub bardziej ośmielony, wreszcie – skrótowych, ascetycznych, quasi-różewiczowskich – łączy się tu w jedną całość. I to całość spójną oraz przemyślaną. Tak w czasach epatowania newsami i banalnego dostępu do wiedzy wszelakiej buduje się oryginalność. Umiejętnie dawkuje świeżość, opierając się na ponadczasowych tematach przemijania, skończoności i pustki konsumpcyjnej oraz nihilistycznej.

Źródeł energii tak skonstruowanych wierszy będzie wiele: począwszy od medytacyjnej skłonności do spokoju i wyciszenia poprzez niezgodę (niemilczącą!) na zastaną rzeczywistość po podejmowanie dialogu – z drugim i kolejnym człowiekiem, ale też z poetyckimi, społecznymi i ekonomicznymi patronami.

Ponadto w książce można prześledzić kilka mniej oczywistych porządków: sprawdźcie na przykład, co się dzieje z palmą: warszawską, wielkanocną i pierwszeństwa, jak słowo to odbija się w świetle innych znaczeń. Można podążyć tropem gier językowych, ich dyskretnego uroku, naprawdę niewielu – jak na debiutanta A.D. 2021 – efektownych zagrywek; raczej uczciwej redukcji (jak para „kirkut – kikut”) niż rozbuchanej dekonstrukcji.

I jeszcze subtelność miejskiej erotyki, te sceny na rurze w transporcie miejskim. Podróż za więcej niż jeden uśmiech. I przesłania, serwowane z umiarem: nie przyjmujcie desperacji jako wdzięczności! Oraz oniryczna ekonomika: kredyt zaufania zaciągnięty na spłatę rachunków za sny. Czy w polskiej poezji najnowszej, walczącej z pieniądzem lub temu pieniądzu komercyjnie hołdującej, pieniądz jako taki stał się równie transgresyjny?

To także wiersze fair play, nie tylko dlatego, że Juventus występuje w roli drużyny piłkarskiej, ale i agencji ochrony. Dba się tutaj o bezpieczeństwo zaintrygowanego lekturą czytelnika, jednocześnie serwując, w formie przystawek i deserów, smaczki działające na świadomość oraz podświadomość: humanistyczną, a nawet klasową.

I mógłbym tak długo i w nieskończoność. Wystarczy, że z tych, i wielu innych, powodów zdecydowaliśmy się przyznać główną nagrodę Tomaszowi Wojtachowi za projekt debiutanckiego zbioru wierszy Futurystyka miejska.

Tekst pochodzi z 13. numeru kwartalnika „Nowy Napis”, dostępnego w e-sklepie Instytutu Literatury.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Rafał Gawin, „Taniec na rurze w komunikacji miejskiej”. O wierszach Tomasza Wojtacha, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 156

Powiązane artykuły

02.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #154 / Nowy Gramofon #15 – „Kawafis, tak nazwałbym konia”

W piętnastym odcinku naszego podcastu Patryk Kosenda rozmawia z młodym Alexem del Piero polskiej poezji, autorem debiutanckiej książki streszczenie pieśni (Biuro Literackie, 2022), Julkiem Rosińskim. Nasz redaktor podpytuje autora o to jak to jest (nie) być mesjaszem poebańki, o chłopackość, o wiersze-rezusy, o nikczemną religijność oraz wszędobylskie atrapy stworzenia – i o różne inne rzeczy. Do usłyszenia!

Wszystkie odcinki Nowego Gramofonu są dostępne na naszym profilu w Spotify.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Nowy Gramofon #15 – „Kawafis, tak nazwałbym konia”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 154

Powiązane artykuły

12.05.2022

Nowy Napis Co Tydzień #151 / Koncept i pazur. Wywiad z Pawłem Harlenderem

W rozmowie z Filipem Matwiejczukiem, poeta Paweł Harlender opowiada o swoim (trzecim) debiutanckim tomie „Nielegalne kopie”.

Jest to najbardziej przemyślany projekt, wysoce konceptualna książka, którą tworzyłem z konkretnymi założeniami, do której zrobiłem rozległy research, jest to konceptualne podejście które wcześniej rzadko mi towarzyszyło. […] Na pierwszy rzut oka wiersze te wydają się ugrzecznione, ale drzemie tam wciąż jakiś pazur, zew.

– mówi o swoim debiutanckim tomie Nielegalne kopie Paweł Harlander.

Więcej w nagraniu.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Paweł Harlender, Filip Matwiejczuk, Koncept i pazur. Wywiad z Pawłem Harlenderem, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 151

Powiązane artykuły

12.05.2022

Nowy Napis Co Tydzień #151 / Osiedlowe akcje

W nagraniu Paweł Harlender wykonuje swój wiersz pt. Osiedlowe akcje

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Paweł Harlender, Osiedlowe akcje, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 151

Powiązane artykuły

Loading...