05.05.2022

Nowy Napis Co Tydzień #150 / Warmia, czyli nigdzie

W 2020 roku otrzymaliśmy debiut prozatorski Łukasza Staniszewskiego Małe grozy opublikowane przezWydawnictwo Literackie. Jak możemy dowiedzieć się z biogramu na okładce, autor przed napisaniem powieści znany był jako nagradzany twórca dramatów i słuchowisk radiowych. Teraz spróbował swoich sił jako powieściopisarz, co – trzeba przyznać – zdecydowanie mu się udało, choć nie bez pozostawienia pewnych wątpliwości i kwestii spornych.

Tytułowa wieś Małe Grozy leży na Warmii i powstała jako następczyni miejscowości Duże Grozy, której mieszkańców zdziesiątkowała zaraza. Sama Warmia jest w tym świecie „skalistą wyspą zawieszoną w powietrzu na sznurach wyplatanych z traw i wyschniętych zbóż” i „tkwi w przestrzeni pomiędzy Niebem a Piekłem”Wszystkie cytaty pochodzą z powieści[1]. Jej mieszkańcy to ludzie, diabły i upiory. O ich losach dowiadujemy się z krótkich rozdziałów-opowiadań składających się na zwięzłą powieść. Z tego typu rozwiązaniem konstrukcyjnym jesteśmy już oswojeni – może przyjść nam w tym przypadku na myśl Prawiek i inne czasy Olgi Tokarczuk. Co bardziej zaznajomieni z literaturą Warmii i Mazur czytelnicy mogą pomyśleć też o Małej antologii mazurskiej Wojciecha Marka Darskiego, czyli książce poetyckiej – na wzór Antologii Spoon River Mastersa – złożonej z monologów mieszkańców mazurskiego miasteczka.

Wiele napisanych już recenzji zwraca uwagę na to, że powieść Łukasza Staniszewskiego nie oferuje nam nic nowego w kwestii rozwiązań powieściowych, z czym nie ma powodu, by polemizować. Ta opinia nigdy nie była przytaczana jako zarzut, nawet stanowiła coś w rodzaju zalety, ponieważ – w rzeczy samej – obcowanie z czymś, co już znamy, może być podwaliną dla spokojnej i przyjemnej lektury. Jednocześnie dzięki rozwiniętej, baśniowej, momentami wręcz surrealistycznej wyobraźni autora, nie mamy tu do czynienia z czytadłem.

Na początku może zrazić pompatyczny wstęp, krótki rozdział pod tytułem Warmia. Niestety, autor momentami przesadza z mityzacją i zdaniami typu: „Podnieś rękę, przysłaniając sobie niebo. Wokół dłoni powstanie purpurowa obwódka, bo właśnie taki kolor ma tutejsze słońce”. Wygląda to wdzięcznie i malowniczo, ale – mimo prawideł realizmu magicznego i mityzacji rzeczywistości – czytelnikowi może wydać się nieco absurdalne. Co prawda autor szybko rezygnuje z takich niepotrzebnie wzniosłych, przekombinowanych momentów, ale to z kolei może skutkować lekkim otępieniem: dlaczego taki skomplikowany obraz pojawia się tak nagle i tak szybko znika z pola widzenia?

Wydaje się, że książka sporo by zyskała, gdyby nie była uparcie zakotwiczona w Warmii, ponieważ jedyne, co opisywane tereny i miejsca mają z nią wspólnego to lasy i jeziora. Podobny problem dotyczył książki Igora Jarka Halny, na przekór określanej przez media i wydawnicze działy promocji jako utwór realistyczny o Nowej Hucie, która jednak była w nikły sposób związana z tą dzielnicą Krakowa, a sama w sobie stanowiła przecież zbiór kapitalnych opowiadań kryminalnych.

W takiej sytuacji nasuwa się pytanie: jak dziś pisać literaturę regionalną? Małe Grozy Staniszewskiego są ewidentną fantazją na temat jego rodzinnego regionu (jak wiemy z okładki, autor spędził na Warmii całe życie). Jak i w przypadku Halnego Igora Jarka, blurby i biogramy zapewniają nas nie o tym, co rzeczywiście znajdziemy w książce. Tekst pod zdjęciem autora mówi: „magiczną wieś, którą z pasją opisał, odkrył dopiero kilka lat temu”. Ale jak mamy to rozumieć? Powinniśmy spodziewać się reportażu ze wsi? Badań terenowych w czytelni i w terenie na temat warmińskiego folkloru? Niewykluczone, że autor prowadził badania, o czym może świadczyć używanie fragmentów z pieśni ludowych w rozdziale Idź, nazbieraj jabłek. Jednak taki gest wciąż nie pozwala realnie odczuć, że to jest Warmia. Wydaje się, że to wymyślanie mitu, co zresztą obiecuje tekst na czwartej stronie okładki: „Jeśli Warmia nie miała dotąd swojej mitologii […] Łukasz Staniszewski wypełnia ten brak brawurowym debiutem”, ale kluczowe wydaje się tu słowo „jeśli”. Czy oznacza to, że faktycznie jej nie miała? Czy nie jest ona nam znana? Na pewno, jeśli myślimy o tych stronach, to częściej przychodzą nam do głowy Mazury niż Warmia, więc ewidentnie region ten potrzebuje bardziej efektownej reprezentacji. Ten eksperyment kojarzy się z Bestiariuszem nowohuckim Łapczyńskiej, która stworzyła mit Nowej Huty na podstawie swobodnej fantazji.

Wzorcowym przykładem pisania takiej literatury może być trylogia śląska Leszka Libery (Utopek, Buks Molenda, Testament Utopka). Autor na podstawie folkloru i nawiązań literackich do tradycji śląskiej odmalował fantazję na temat regionu twardo usadowioną w historii i umiejscowioną na mapie. Mimo wszystko nazwa miejsca musi się wiązać z jego położeniem i historią.

Tyle, jeśli chodzi o kwestię posługiwania się nazwą „Warmia”. W przypadku treści naprodukowanych przez wydawnictwo w celach promocyjnych oczywiście nie należy kierować zażaleń w stronę autora. Ale na odchodnym można jeszcze zwrócić uwagę na grafikę na okładce. Jest celna. Dobór kolorystyki, czyli czarne linie, szarość i biel jako niebo świetnie oddają barwy narracji Małych Gróz i ich wisielczy humor. Cieszą oko chałupy porozrzucane tu i ówdzie, narysowane delikatną kreską, zagrody, zwierzęta, a strach na wróble postawiony w najwyższym punkcie, na narysowanej grubymi liniami, samotnej skale na tle nieba, tylko dopełnia efekt (zresztą jest to postać, której poświęcony jest jeden z ciekawszych epizodów). Niestety, ta estetyka gryzie się z krótkim tekstem na pierwszej stronie okładki, według którego jest to „Opowieść z miejsca, gdzie nie ma dróg ani mostów. Jest tylko miłość. Dzięki niej możesz podróżować najdalej”. Niestety, miłości jest tu jak na lekarstwo. Jest za to zwierzęca chuć.

Natalia związana z Tomaszem Pawlikiem i zdradzająca go z Karolem Macięgą; Michał Toporek tworzący golema-kobietę, by mieć kochankę; Śmigło widzący w bańkach „gołe baby”; Karolina uprawiająca stosunek seksualny z magicznym strachem na wróble; Demon Huba, którego baby odwiedzają dla jego dwóch pokaźnych penisów i chutliwa Faustyna Gąska. To tylko niektóre epizody, gdzie pierwotna chuć jest siłą napędową akcji i przewodniczką bohaterów.

Autor między wierszami wiąże moc erotyzmu z naturą i śmiercią. Opisuje te połączenia w bardzo wdzięcznym rozdziale Jętki. Centralną postacią jest tutaj Faustyna Gąska, ofiara swojego pożądania. W maju, kiedy wszystko, co miało się urodzić, już się urodziło, brzuchy kobiet się zaokrąglały, a starcy i chorzy odeszli z tego świata, widząc, że już nic ich dobrego nie spotka, pojawiają się jętki. Ich celem jest stosunek, rozpłód i śmierć po jednym dniu życia. Faustyna Gąska też miałaby być w tym świecie taką jętką. Po okresie chuci poczęła dziecko, ale nie był znany jego ojciec. W czerwcu urodziła, pozostawiła niemowlę i uciekła, kierowana swym pożądaniem, do sąsiedniej wsi, a z niej do jeszcze kolejnej. „Leciała zygzakiem przez świat, aż po swój kres” niczym kometa albo właśnie jętka.

Ten obraz niewątpliwie wywodzi się ze Sklepów cynamonowych Brunona Schulza, ważnego punktu odniesienia wobec Małych Gróz. Znana nam z opowiadania Sierpień postać Tłuji, uosobienia chuci, natury i śmierci, życia tak nadmiarowego w swojej energii i bogactwie, że aż nieznośnego, nie do uładzenia, prowadzącego do wytrącenia się ze świata, zatopienia i ulegnięcia przyrodzie i oddaniu jej się jako bezwolne ciało.

Jak ważny jest dla Staniszewskiego drobny nauczyciel z Drohobycza? Ewidentnie dominuje tu wytyczona przez niego linia pisania o swoich stronach i charakterystyczna wizja natury znana nam dziś z kontynuacji jej wątków zaprezentowanych przez Olgę Tokarczuk w Prawieku…, Malowanym Ptaku Jerzego Kosińskiego (postać chutliwej Ewki) czy wczesnych powieściach Magdaleny Tulli. Małe Grozy to ciekawa próba podjęcia tego nurtu poprzez skonstruowanie prostego, przyjemnego w lekturze tekstu. Oczywiście dla prostoty lektury nie zrealizowano wielu możliwości, jakie daje ta narracja, ale – jak już wspomniano – nie zawsze oczekujemy rewolucyjnych tekstów, czasem potrzebujemy przyjemności. Ponadto jest to wspaniały hołd dla klasyka. Może Małe Grozy mogą nas zachęcić, żeby wrócić na nowo do Drohobycza?

Chuć u Staniszewskiego nie jest wyłącznie schulzowska, jest też rabelaisowska. Ciekawe i udane połączenie. Zarysowana tutaj możliwość pogodzenia ludowej witalności i poczucia humoru z mistycznym pojęciem natury i pobudzenia erotycznego może rozbudzić na nowo artystyczne i intelektualne poszukiwania w tym zakresie.

W tym pogańskim raczej świecie znajduje się również miejsce dla katolickiego Boga. Swoją największą reprezentację dostaje w rozdziale Jazgarz, gdzie tytułowy bohater bez przerwy zanosi do niego modły, ale ich skutki są – ku rozpaczy chłopa – nie takie, jakich oczekiwał. Emisariuszem absolutu jest ksiądz Łukasz, który posiada zdolność zamiany w kruka i pod tą postacią „patroluje” wieś. Jest odseparowany od egzystencji i problemów mieszkańców i tylko w wyjątkowych przypadkach ingeruje w ich życie.

Co ostatecznie wyniesie czytelnik z lektury Małych Gróz? Na pewno miło spędzony czas i być może kilka znakomitych obrazów, do których można wracać. Niestety, samej Warmii jest tu niewiele, ale nigdy nie wiadomo – może powieść Łukasza Staniszewskiego rzeczywiście wprowadzi na polski „rynek wyobraźni” nowy region wraz z nową, wyobrażoną mitologią? O tym już zadecyduje przypadek i czytelnicy.

 

Łukasz Staniszewski, Małe Grozy, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2020.

Małe grozy okładka

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Filip Matwiejczuk, Warmia, czyli nigdzie, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 150

Przypisy

  1. Wszystkie cytaty pochodzą z powieści
  2. Mądrzejszy Mazur niż diabeł. Zbiór przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich z terenu Warmii i Mazur, oprac. T. Oracki, „Pojezierze” 1977, s. 122.
  3. „Na studiach dziennikarskich miałem ćwiczenia z młodym, świetnym lingwistą Mieczysławem Szymczakiem. Dość mi było powiedzieć jedno zdanie, by precyzyjnie określił, że ja z Alte Hütte. I on mi powiedział ważną rzecz: że mianowicie każdy Szwed mówi swoją gwarą i jest z tego dumny. I żebym tak bardzo nie przykładał się do tego sztywnego języka Parandowskiego, tylko pisał po swojemu. Wyluzował mnie. Niektórych rzeczy do dziś dnia nie potrafię określić inaczej niż tylko słowem siedlikowskim.” A. Swoińska, M. Pilot, Piszę na chodzący, „Dwutygodnik” 2017, nr 205.
  4. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ziarnina
  5. R. Krynicki, Wiersze wybrane, s.75.
  6. W.N. Trepka, Liber generationis plebeanorum (Liber chamorum), Wrocław 1995, s. 423.
  7. Tamże, s. 465.
  8. M. Pilot, Nowy matecznik, Kraków 2012, s. 331.
  9. Tamże, s. 330.
  10. J. Keats, The Poetical Works of John Keats, Frederick Warne 1887, s. 44.
  11. M. Pilot, Dzikie mięso, Kraków 2021, s. 8.
  12. Tamże, s. 77.
  13. M. Pilot, Nowy…, s. 198.
  14. Jeśli nie liczyć tekstu Bluźwy, rzęzy, wjeby, wkurwy, szlochy omszałego dęba, tępą piłą rezanego przez rezun ministra Antoniego Żyngiel-Rzęcha niedawno opublikowanego w ludowym numerze „Małego Formatu”, http://malyformat.com/2021/07/bluzwy-rzezy-wjeby/
  15. Anonim [Marian Pilot], Sprawozdanie z pogrzebu L. Buczkowskiego, „Regiony” 1990, nr 2, s. 144.
  16. P. Bourdieu, Langage et pouvoir symbolique, Seuil 2001, s. 70.

Powiązane artykuły

17.02.2022

Nowy Napis Co Tydzień #139 / Lekcja dzikiego języka

„Język nie ma w sobie kości, ale robi wiele złości”

Z przysłów mazurskichMądrzejszy Mazur niż diabeł. Zbiór przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich z terenu Warmii i Mazur, oprac. T. Oracki, „Pojezierze” 1977, s. 122.[1]

Ogólne informacje

Dzikie mieso to wyjątkowa pozycja w twórczości Mariana Pilota. Jest to pisarz, który już od debiutu, Panien szczerbatych 1962 roku, eksperymentuje z językiem polskim i swobodnie buduje swoje dzieła używając gwary południowej wielkopolski„Na studiach dziennikarskich miałem ćwiczenia z młodym, świetnym lingwistą Mieczysławem Szymczakiem. Dość mi było powiedzieć jedno zdanie, by precyzyjnie określił, że ja z Alte Hütte. I on mi powiedział ważną rzecz: że mianowicie każdy Szwed mówi swoją gwarą i jest z tego dumny. I żebym tak bardzo nie przykładał się do tego sztywnego języka Parandowskiego, tylko pisał po swojemu. Wyluzował mnie. Niektórych rzeczy do dziś dnia nie potrafię określić inaczej niż tylko słowem siedlikowskim.” A. Swoińska, M. Pilot, Piszę na chodzący, „Dwutygodnik” 2017, nr 205.[2]. Ale o ile poprzednie jego utwory da się łatwo zrozumieć, z rzadka szukając znaczeń niektórych gwarowych wyrażeń (choć znaczenie większości z nich da się wywieść z kontekstu), to przy pierwszym kontakcie z Dziki miesem [sic!] można pogubić się w gąszczu obco brzmiących słów.

Dochodzi jeszcze trudność zaklasyfikowania dzieła Mariana Pilota do określonego rodzaju literackiego. Wydawca wydał je jednocześnie w serii prozatorskiej i konceptualnej, gdzie w tej drugiej publikowane są dzieła eksperymentalne. Są tu utwory takie jak To nie jest polska (recenzowany przez Mateusza Górniaka) czy Wiersze zrozumiałe same przez się Guy Bennetta (o których pisał Paweł Majcherczyk). Jak mówi tekst z tyłu okładki, na Dzikie mieso składają się wszystkie dostępne gwary, dialekty i odmiany języka polskiego (weryfikację tej informacji pozostawmy językoznawcom, a na razie zaufajmy wydawcy). Daje nam to utwór-kolaż, eksperyment, ale czy wciąż jest to proza? Decyzja wydawcy zapewne była czymś umotywowana, ale dzieło autora Pióropusza wygląda jak poezja i czyta się jak poemat.

Początek lektury

Lekturę każdej książki, jaka by nie była, rozpoczynamy od tytułu. „Dzikie mięso” to potoczna nazwa ziarniny, a to, jak podaje Wikipedia:

[…] nowo powstała tkanka łączna zawierająca bogatą sieć naczyń włosowatych. Ziarnina jest jednym z procesów naprawy (gojenia) tkanek, które uległy uszkodzeniu i mają małą zdolność regeneracji lub nie posiadają jej wcale. Wypełnia ona ubytek powstały po uszkodzeniu tkanki. Naprawa tkanki poprzez ziarninowanie może następować na skutek oparzenia, urazu lub zakażeniahttps://pl.wikipedia.org/wiki/Ziarnina[3].

Oprócz tego tytuł przywodzi na myśl wiersz Ryszarda Krynickiego Język, to dzikie mięso (przytaczam w całości):

Język, to dzikie mięso, które rośnie w ranie,
w otwartej ranie ust, żywiących się skłamaną prawdą,
język, to obnażone serce, nagie ostrze,
które jest bezbronne, ten knebel, który dławi
powstania słów, to zwierzę oswajane
z ludzkimi zębami, to nieludzkie, co rośnie w nas
i nas przerasta, ta czerwona flaga, którą wypluwamy
razem z krwią, to rozdwojone, co otacza, to
prawdziwe kłamstwo, które mami,

to dziecko, które ucząc się prawdy, prawdziwie kłamieR. Krynicki, Wiersze wybrane, s.75.[4]

Lektura tego wiersza w istotny sposób rozszerza możliwości interpretacyjne utworu Mariana Pilota. Dzięki niemu „mnoga” polszczyzna Dzikiego miesa jawi nam się jako dzika, rozrastająca się przez pączkowanie materia żywa. Wszystkie wymienione kwestie są ziarniną zarastającą ranę ust.

Następne są motta. Pierwsze z nich – to krótki cytat „O rus!” z satyry Horacego, szóstej z księgi drugiej. W całości utwór jest pochwałą życia wiejskiego, a fragment można przetłumaczyć na „Wiosko!”. Następnie są dwa cytaty z Liber chamorum Waleriana Nekandy Trepki przedzielone cytatem z Keatsa. „Bestyja chłopska sieła o sobie rozumie” z donosu na ProczyńskiegoW.N. Trepka, Liber generationis plebeanorum (Liber chamorum), Wrocław 1995, s. 423.[5] i „Rurański nazywał się chłopski syn. Tworzył w księgach fałsz”, nieco zmodyfikowany fragment z donosu na Rurańskiego, który w całości brzmi tak:

RURAŃSKI nazwał się chłopski syn. Ten w Krakowje uczeł się, potym bel za podpiska u miejskiego pisarza. Pisarz, jak został rajcą, tego Rurańskiego na pisarstwo rajcy krakowscy włożeli. Bel na nim i anno 1634. Tworzeł w księgach fałsz. Kazał p. Maczarski napisać Alancównie macosze zapis sto złotych, a on cesyją dóbr wszystkich od p. Moczarskiego na tę Halancównę, macochę jego, napisał, o które actum {fałeszne} protestacyją w 6 niedziel uczynieł p. MoczarskiTamże, s. 465.[6].

Zastanowić może modyfikacja z „nazwał się” na „nazywał się”. Może w ten sposób Pilot chciał uprawomocnić nazwisko Rurańskiego, wbrew woli Trepki? A może to zwykła pomyłka, albo tak właśnie autor odczytał ten fragment z rękopisu Liber chamorum? To rzecz, o którą należałoby spytać autora Dzikiego miesa. W każdym razie dzieło Waleriana Trepki stanowi niemałą fascynację autora Pióropusza, który poświęcił mu esej pod tytułem Liber chamorum, pierwsza polska powieść, gdzie przekonywał, że ten tekst powinien nosić miano pierwszej polskiej powieści, zaznaczając, że: „Jego widzenie świata bliższe jest widzeniu Balzaka czy Zoli niż współczesnych sobie nabożnych poetów czy chociażby Chryzostoma Paska”M. Pilot, Nowy matecznik, Kraków 2012, s. 331.[7]. Oprócz realizmu, jako jednego z wyznaczników dojrzałej formy powieściowej, dochodzi jeszcze użycie języka, powszechnego, niestroniącego od wulgaryzmów, co zauważa Pilot, pisząc:

 

[ówczesna polska literatura] nie obchodziła go wcale i której nie chciał znać, nazwiska współczesnych sobie poetów, Twardowskiego, czy Morsztyna, ledwo mu się obijały o uszy, ich wierszy nie zna nawet ze słyszenia. I Bogu dzięki, na swoje i nasze szczęście, ta ignorancja pozwala mu używać bez skrępowania języka potocznego, prostego i wyrazistego, by nie rzec – brutalnego… horrible dictu!, chamskiego po prostuTamże, s. 330.[8].

 

Dlatego właśnie Marian Pilot postawił Waleriana Trepkę na tak ważnej pozycji w swoim dziele, Dzikie mieso jest hymnem ku czci mowy ludowej i realizmu ułożonym z, powiedzmy, donosów z rzeczywistości żywego języka.

Między tymi dwoma mottami znajduje się cytat z wiersza Konik polny i świerszcz w języku francuskim, który w oryginale brzmi: The Poetry of earth is never deadJ. Keats, The Poetical Works of John Keats, Frederick Warne 1887, s. 44.[9]. To jasny sygnał, że dla Pilota tworzywo jego dzieła, czyli język, jest poezją ziemi i jego znaczenie, tak jak i ziemia, nigdy nie zniknie. Ale dlaczego zdecydował się podać cytat nie w oryginale ani języku polskim, tylko w przekładzie na język obcy dla siebie, jak i dla Keatsa? Może w ten sposób chciał zaznaczyć chaotyczność i różnorodności materii językowej i swojego dzieła?

Czytanie

Na wstępie można mieć problem ze zrozumieniem zdań ze względu na zapisy i formy słów obce oficjalnejpolszczyźnie. Wobec tego należy zrobić to, co podobno radził James Joyce w kwestii czytania Finneganów Trenu – trzeba to robić na głos. Znak graficzny języka przechodzi na drugi plan i ustępuje miejsca brzmieniu. Dopiero wtedy Dzikie mieso staje się zrozumiałe.

W głośnej lekturze, ze względu na obcą formę polskiej mowy, tekst brzmi jak inkantacja, zbiór świętych tekstów z przedhistorycznej macierzy mowy polskiej. Pierwszy rozdział, Przed rają, składa się z wypowiedzi na temat aniołów, kosmologii biblijnej, życia i pracy chłopskiej, a do tego pojawia się reminiscencja z drugiej wojny światowej: „Hitler był Ancechrystą co żywych ludzi w ogniste Piece kład Un trzymół ten nóż tak apartnie”M. Pilot, Dzikie mięso, Kraków 2021, s. 8.[10].

Dalej „święte teksty” Dzikiego miesa dotyczą w większości nie ducha i dziejów, ale materii. Najlepszym na to przykładem i niejako metaforą całości dzieła jest rozdział Rodzi się, o krótkiej treści: „Rodzi sie Żeni Chleb przestaje jeść”Tamże, s. 77.[11]. Fragmentaryczne wypowiedzi, z których składa się Dzikie mięso,nierzadko są wobec siebie odrębne, ale spaja je dziki, obcy dla powszechnego, współczesnego ucha kształt nieoficjalnej, ludowej mowy polskiej. I tak to dzieło jawi się jako masa pulsującego, żywego mięsa, wciąż rozrastającego się, pączkującego w wyobraźni i wrażliwości czytelnika. Wiersze te są zrodzone z życia codziennego. Opisują pracę, pieniądze, erotykę, defekację i religię. To, jak we wspominanym motcie z Keatsa, poezja ziemi, która nigdy nie umrze. Poezja ludzi ziemi, chłopów.

Nie ma tu żadnej fabuły, jest język. Język pozornie rozparcelowany, ale żywy i powiązany. To wieża Babel, ale nie ta powszechnie znana, tylko taka, jak ją rozumie Marian Pilot w eseju Tu Babel-centrala. Według niego, rozmnożenie języków wyzwoliło ludzkość z totalitarnej, absurdalnej jednomyślności i niewolniczej pracy w służbie pychy swoich władcówM. Pilot, Nowy…, s. 198.[12]. Język polski również jest podzielony, ale przy chęci i dobrej wierze użytkownicy każdej z odmian mogą się zrozumieć. Tego właśnie uczy lektura Dzikiego miesa. Jego język z początku uderza obcością, poraża, ale po spędzeniu z nim czasu i przy lekkim wysiłku wszystko staje się zrozumiałe, a do tego melodyjne i piękne. Ten język żyje i pęcznieje w umyśle, sprawia, że Dzikie mieso jest kolejną lekcją żywego języka w literaturze polskiej, a do tego niezwykle efektowną.

Konteksty i zakończenie

Skąd tak skrajnie osobliwe dzieło w twórczości Mariana Pilota? Od Panien szczerbatych z 1962 roku jego twórczość miała charakter eksperymentujący i lingwistyczny, ale nie aż w tak skrajny sposóbJeśli nie liczyć tekstu Bluźwy, rzęzy, wjeby, wkurwy, szlochy omszałego dęba, tępą piłą rezanego przez rezun ministra Antoniego Żyngiel-Rzęcha niedawno opublikowanego w ludowym numerze „Małego Formatu”, http://malyformat.com/2021/07/bluzwy-rzezy-wjeby/[13]. Jedną z możliwych odpowiedzi jest powinowactwo autora Pantałyku z Leopoldem Buczkowskim, artystą totalnym. Autor Kąpieli w Lucca operował w swojej twórczości kolażem literackim, tworząc dzieła stanowiące dekonstrukcję klasycznej powieści mieszczańskiej, jak i często wplatając do nich długie passusy z powieści Thomasa Carlyle’a Sartor Resartus. Szczególne istotna jest tu kwestia późnej twórczości Buczkowskiego, rozmów z Zygmuntem Trziszką. Wszystko jest dialogiem, Proza żywa, Żywe dialogi są zapiskami sporządzonymi z nagrań rozmów dwóch pisarzy, w których nie raz posługują się dialektem. Najbardziej forma Dzikiego miesa może skojarzyć się z Urodą na czasie, fragmentarycznym, kreacyjnym poematem.

Dowodem na to powinowactwo może być hołd Mariana Pilota dla Leopolda Buczkowskiego, czyli relacja z pogrzebu autora Czarnego potoku, gdzie określił go jako jednego z największych pisarzy polskich. Tam też wyrażał frustrację ze względu na zignorowanie ceremonii przez oficjalną polską kulturę i tym mocniej zaznaczył swoją własną obecnośćAnonim [Marian Pilot], Sprawozdanie z pogrzebu L. Buczkowskiego, „Regiony” 1990, nr 2, s. 144.[14].

Innym kontekstem, dopełniającym zrozumienie dzieła, ale już obcym wobec orbity twórczości Mariana Pilota, jest to, co pisał Pierre Bourdieu w Langage et pouvoir symbolique. Tam francuski socjolog stwierdza, że język oficjalny jest formą mowy wywodzącą się z języków lokalnych, ulegitymizowaną przez władzę i rynekP. Bourdieu, Langage et pouvoir symbolique, Seuil 2001, s. 70.[15]. Użytkownicy tego pierwszego, języka władzy, mają dyscyplinować użytkowników gwar, jako tych, którzy mówią „niepoprawnie”, choć ich język wywodzi się z potrzeb ich życia i środowiska.

Ostatecznie, lekcja żywego języka według Mariana Pilota uczy nas, że to, co wydarzyło się w trakcie budowy Wieży Babel wyzwoliło ludzkość od tyranii pysznych władców, i że każdy język można zrozumieć – wystarczy tylko dobra wola, wysiłek i docenienie praktycznego piękna brzmień, których nie znamy. Może Dzikie mieso będzie odtrutką na szalone i nieraz nieprzydatne ludzkości unifikacje późnego kapitalizmu?

Całe szczęście, jak twierdził Marian Pankowski, nam wieczna w polszczyźnie rozróba.

Marian Pilot, Dzikie mieso, Korporacja Ha!art, Kraków 2021

Dzikie mieso - Marian Pilot | Książka w Lubimyczytac.pl - Opinie, oceny,  ceny

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Filip Matwiejczuk, Lekcja dzikiego języka, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 139

Przypisy

  1. Wszystkie cytaty pochodzą z powieści
  2. Mądrzejszy Mazur niż diabeł. Zbiór przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich z terenu Warmii i Mazur, oprac. T. Oracki, „Pojezierze” 1977, s. 122.
  3. „Na studiach dziennikarskich miałem ćwiczenia z młodym, świetnym lingwistą Mieczysławem Szymczakiem. Dość mi było powiedzieć jedno zdanie, by precyzyjnie określił, że ja z Alte Hütte. I on mi powiedział ważną rzecz: że mianowicie każdy Szwed mówi swoją gwarą i jest z tego dumny. I żebym tak bardzo nie przykładał się do tego sztywnego języka Parandowskiego, tylko pisał po swojemu. Wyluzował mnie. Niektórych rzeczy do dziś dnia nie potrafię określić inaczej niż tylko słowem siedlikowskim.” A. Swoińska, M. Pilot, Piszę na chodzący, „Dwutygodnik” 2017, nr 205.
  4. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ziarnina
  5. R. Krynicki, Wiersze wybrane, s.75.
  6. W.N. Trepka, Liber generationis plebeanorum (Liber chamorum), Wrocław 1995, s. 423.
  7. Tamże, s. 465.
  8. M. Pilot, Nowy matecznik, Kraków 2012, s. 331.
  9. Tamże, s. 330.
  10. J. Keats, The Poetical Works of John Keats, Frederick Warne 1887, s. 44.
  11. M. Pilot, Dzikie mięso, Kraków 2021, s. 8.
  12. Tamże, s. 77.
  13. M. Pilot, Nowy…, s. 198.
  14. Jeśli nie liczyć tekstu Bluźwy, rzęzy, wjeby, wkurwy, szlochy omszałego dęba, tępą piłą rezanego przez rezun ministra Antoniego Żyngiel-Rzęcha niedawno opublikowanego w ludowym numerze „Małego Formatu”, http://malyformat.com/2021/07/bluzwy-rzezy-wjeby/
  15. Anonim [Marian Pilot], Sprawozdanie z pogrzebu L. Buczkowskiego, „Regiony” 1990, nr 2, s. 144.
  16. P. Bourdieu, Langage et pouvoir symbolique, Seuil 2001, s. 70.

Powiązane artykuły

29.04.2020

Notatka o poezji „regionalnej” dla Wojtka Kassa

Tekst pochodzi ze zbioru Notatki do całości.

Człowiek lubi oceniać ze względu na wielkość rzeczy. Im większe, tym lepsze, im mniejsze, tym gorsze. Podobnie chce się wartościować poetów. Ci z wielkich metropolii, z wielkich krajów wydają się być lepsi. „Kto zawojował wielką metropolię, ten zawojował świat”. Dlatego kiedy mówi się o poecie ze względu na to, że związał się z jakimś regionem, to prowadzi do pomniejszania jego wierszy, jego świata. Ten sposób wartościowania ma więcej wad niż zalet. Zwalnia z myślenia, a zwłaszcza z potrzeby osobistego kontaktu z poezją kogoś, kto wcale nie pochodzi z obszaru, który uchodzi za ogromny, rozbudowany, ucywilizowany, szczęśliwszy. To, co mniej znane, nienagłośnione, pozbawione wrzawy, budzi upiora podejrzeń i uprzedzeń.

Ten wstęp był mi potrzebny, aby powiedzieć, że twórczość poetów z Warmii i Mazur, którą lubię i cenię, zachowuje związek z rodzimą ziemią. Co więcej, potrzebuje lasów, jezior, krętych szos, wsi i miasteczek, dawnych i współczesnych losów, aby pozostać sobą.

Poeta jest jak mitologiczny Anteusz. Kiedy traci twardy grunt pod nogami, ulatuje z niego energia. Staje się niczyj.

22 lipca 2010

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Zbigniew Chojnowski, Notatka o poezji „regionalnej” dla Wojtka Kassa, Czytelnia, nowynapis.eu, 2020

Przypisy

  1. Wszystkie cytaty pochodzą z powieści
  2. Mądrzejszy Mazur niż diabeł. Zbiór przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich z terenu Warmii i Mazur, oprac. T. Oracki, „Pojezierze” 1977, s. 122.
  3. „Na studiach dziennikarskich miałem ćwiczenia z młodym, świetnym lingwistą Mieczysławem Szymczakiem. Dość mi było powiedzieć jedno zdanie, by precyzyjnie określił, że ja z Alte Hütte. I on mi powiedział ważną rzecz: że mianowicie każdy Szwed mówi swoją gwarą i jest z tego dumny. I żebym tak bardzo nie przykładał się do tego sztywnego języka Parandowskiego, tylko pisał po swojemu. Wyluzował mnie. Niektórych rzeczy do dziś dnia nie potrafię określić inaczej niż tylko słowem siedlikowskim.” A. Swoińska, M. Pilot, Piszę na chodzący, „Dwutygodnik” 2017, nr 205.
  4. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ziarnina
  5. R. Krynicki, Wiersze wybrane, s.75.
  6. W.N. Trepka, Liber generationis plebeanorum (Liber chamorum), Wrocław 1995, s. 423.
  7. Tamże, s. 465.
  8. M. Pilot, Nowy matecznik, Kraków 2012, s. 331.
  9. Tamże, s. 330.
  10. J. Keats, The Poetical Works of John Keats, Frederick Warne 1887, s. 44.
  11. M. Pilot, Dzikie mięso, Kraków 2021, s. 8.
  12. Tamże, s. 77.
  13. M. Pilot, Nowy…, s. 198.
  14. Jeśli nie liczyć tekstu Bluźwy, rzęzy, wjeby, wkurwy, szlochy omszałego dęba, tępą piłą rezanego przez rezun ministra Antoniego Żyngiel-Rzęcha niedawno opublikowanego w ludowym numerze „Małego Formatu”, http://malyformat.com/2021/07/bluzwy-rzezy-wjeby/
  15. Anonim [Marian Pilot], Sprawozdanie z pogrzebu L. Buczkowskiego, „Regiony” 1990, nr 2, s. 144.
  16. P. Bourdieu, Langage et pouvoir symbolique, Seuil 2001, s. 70.

Powiązane artykuły

29.04.2020

Nowy regionalizm (2)

Tekst pochodzi ze zbioru Notatki do całości.

Czym jest regionalizm? Zbiorową świadomością miejsca, w którym człowiek mieszka. Pragnieniem zakorzenienia się w najbliższym krajobrazie. Kształtowaniem zmysłu demokratycznego i wyczulenia na konkret moralny, społeczny, gospodarczy, kulturowy. Regionalizm jest wiedzą, która wyzwala twórczą inicjatywę i wspomaga zindywidualizowane społeczeństwo w czynieniu siebie gospodarzem geograficznie zdefiniowanego obszaru.

Każda wartość jest regionalna do jakiegoś stopnia w tym sensie, że wypracowana została w ściśle określonych i realnych warunkach. Media, świat wirtualny, a także codzienny i upowszechniony, przekazywany z pokolenia na pokolenie sposób interpretacji rzeczywistości podpowiada jednostce, że wszystko, co najlepsze, najważniejsze, najwartościowsze, najtrwalsze, powstało, powstaje i będzie powstawać poza granicami świata, który jest jej bezpośrednio dostępny. Kultura bycia i myślenia jest spętana przez nabywaną od dzieciństwa zdolność do piętrzenia przeszkód i uciążliwości, wiążących się z jakąkolwiek aktywnością, której celem nie jest konsumpcja.

Celem regionalizmu jest człowiek i twórcze, odpowiedzialne życie, które spełnia się w realnej przestrzeni, konkretnym czasie i jest sprawą ludzkiej pracy.

Regionalizm może być zaledwie jedną z form sentymentu żywionego przez ludzi do „stron domowych” czy miejsc, które mają dla nich wartość uczuciową. Regionalizm tylko w małej części wypełniają treści folklorystyczne. Strój ludowy, taniec, obrzęd, których znaczenia praktycznego, specyficzności oraz symboliki na ogół nie rozumiemy, przejawia co najwyżej powierzchowny regionalizm.

Regionalizm przeniknięty treściami antropologicznymi, rozwijany przez osobiste zaangażowanie, chęć samodoskonalenia się i wzmacniania więzi społecznych, jest zadaniem humanistycznym. Jego realizacja nie jest skierowana przeciwko tym czy innym centralom, lecz jest gospodarowaniem na rzecz wspólnoty i dobra jednostek. Nie znaczy to, że regionalizm antropologiczny jest ideologią ubóstwiania regionu. Poznawanie jego specyfiki ma służyć temu, aby człowiek odczuwał miejsce swej aktywności jako „zakątek wszelkiego bezpieczeństwa”, jak to sformułował Siegfrid Lenz w Muzeum ziemi ojczystej. Chodzi o to, aby konsumowanie skutków aktywności było co najmniej równoważone przejawami aktywności.

Regionalizm antropologiczny jest sprawą pracy i kultury, a więc również literatury i badań humanistycznych.

Regionalizm nie polega na separacji własnego otoczenia, jest formą brania odpowiedzialności za dany region, co może się przejawiać w różnych działaniach.

13 października 2003

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Zbigniew Chojnowski, Nowy regionalizm (2), Czytelnia, nowynapis.eu, 2020

Przypisy

  1. Wszystkie cytaty pochodzą z powieści
  2. Mądrzejszy Mazur niż diabeł. Zbiór przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich z terenu Warmii i Mazur, oprac. T. Oracki, „Pojezierze” 1977, s. 122.
  3. „Na studiach dziennikarskich miałem ćwiczenia z młodym, świetnym lingwistą Mieczysławem Szymczakiem. Dość mi było powiedzieć jedno zdanie, by precyzyjnie określił, że ja z Alte Hütte. I on mi powiedział ważną rzecz: że mianowicie każdy Szwed mówi swoją gwarą i jest z tego dumny. I żebym tak bardzo nie przykładał się do tego sztywnego języka Parandowskiego, tylko pisał po swojemu. Wyluzował mnie. Niektórych rzeczy do dziś dnia nie potrafię określić inaczej niż tylko słowem siedlikowskim.” A. Swoińska, M. Pilot, Piszę na chodzący, „Dwutygodnik” 2017, nr 205.
  4. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ziarnina
  5. R. Krynicki, Wiersze wybrane, s.75.
  6. W.N. Trepka, Liber generationis plebeanorum (Liber chamorum), Wrocław 1995, s. 423.
  7. Tamże, s. 465.
  8. M. Pilot, Nowy matecznik, Kraków 2012, s. 331.
  9. Tamże, s. 330.
  10. J. Keats, The Poetical Works of John Keats, Frederick Warne 1887, s. 44.
  11. M. Pilot, Dzikie mięso, Kraków 2021, s. 8.
  12. Tamże, s. 77.
  13. M. Pilot, Nowy…, s. 198.
  14. Jeśli nie liczyć tekstu Bluźwy, rzęzy, wjeby, wkurwy, szlochy omszałego dęba, tępą piłą rezanego przez rezun ministra Antoniego Żyngiel-Rzęcha niedawno opublikowanego w ludowym numerze „Małego Formatu”, http://malyformat.com/2021/07/bluzwy-rzezy-wjeby/
  15. Anonim [Marian Pilot], Sprawozdanie z pogrzebu L. Buczkowskiego, „Regiony” 1990, nr 2, s. 144.
  16. P. Bourdieu, Langage et pouvoir symbolique, Seuil 2001, s. 70.

Powiązane artykuły

29.04.2020

Nowy regionalizm

Tekst pochodzi ze zbioru Notatki do całości.

„Postmodernizm” i „regionalizm” to pojęcia opozycyjne i jako takie więcej wywołują, niż mówią. Przyznam się, że jakoś mi nieswojo, gdy czytam lub słyszę słowo „postmodernizm”. Odczuwam je jako nienaturalny, pospieszny przeszczep z odległego i nieznanego mi rejonu doświadczeń. Postmodernizm, jak się zdaje, ma oswajać lęki, rodzące się w samym jądrze cywilizacji amerykańsko-zachodniej: końca wieku, końca historii, końca człowieka, katastrofy, alienacji, wyczerpania, ekologicznej frustracji, chaosu, negatywizmu. Ale też buduje fałszywy mit, że oto radykalnie i nieodwołalnie w naszym czasie Coś się zmienia, a historia była wielkim skandalem, który doprowadził ludzkość do zła i wyjałowienia. Takie myślenie pogłębia neurozę, tłumi sensowną wizję życia, skłania do prezentyzmu, uciekania się do wybiegów „fajności” i „zgrywy”, nawet chamstwa i permanentnego podrabiania rzeczywistości. W ogóle mierżą mnie wszelkie przerosty i puste dudnienie formy.

„Regionalizm” to kategoria wywołująca do niedawna skojarzenia ze spreparowanym folklorem, parodią tak zwanego patriotyzmu lokalnego i ideologiczno-propagandowym frazesem. Ten stereotyp asocjacyjny jeszcze nie ustąpił. W moim rozumieniu regionalizm nabiera kluczowego znaczenia, pozwala dostrzec i zrozumieć, że dla osoby, konkretnego człowieka decydującą rolę odgrywa także przestrzeń, miejsce, krajobraz, „region” codziennego istnienia z całym kulturowym, historycznym, socjologicznym inwentarzem. Chodzi o to, aby zdawać sobie sprawę z ontologii swego życia, ze sposobu bytowania, bo to prowadzi do poznania siebie, ludzi, społeczeństwa, narodu, ludzkości (jest to jedno z podstawowych zadań literatury!).

Nowy, właściwy regionalizm chroni przed abstrakcją, nicością, alienacją, unieważnieniem godności. Choć może to zabrzmieć nieco wzniośle, wynika z zasady, że moralność buduje się na poczuciu realności i doświadczaniu tego, co najbliższe. Regionalizm nie wyklucza uniwersalizmu, gdyż jest przeżywaniem doświadczanego skrawka świata w przeczuciu całości. Jak napisał św. Paweł: „Teraz poznaję po części” (Kor 13,12). Regionalizm więc jest nam przyrodzony, a postmodernizm (chyba) wymyślony.

16 września 1996

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Zbigniew Chojnowski, Nowy regionalizm, Czytelnia, nowynapis.eu, 2020

Przypisy

  1. Wszystkie cytaty pochodzą z powieści
  2. Mądrzejszy Mazur niż diabeł. Zbiór przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich z terenu Warmii i Mazur, oprac. T. Oracki, „Pojezierze” 1977, s. 122.
  3. „Na studiach dziennikarskich miałem ćwiczenia z młodym, świetnym lingwistą Mieczysławem Szymczakiem. Dość mi było powiedzieć jedno zdanie, by precyzyjnie określił, że ja z Alte Hütte. I on mi powiedział ważną rzecz: że mianowicie każdy Szwed mówi swoją gwarą i jest z tego dumny. I żebym tak bardzo nie przykładał się do tego sztywnego języka Parandowskiego, tylko pisał po swojemu. Wyluzował mnie. Niektórych rzeczy do dziś dnia nie potrafię określić inaczej niż tylko słowem siedlikowskim.” A. Swoińska, M. Pilot, Piszę na chodzący, „Dwutygodnik” 2017, nr 205.
  4. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ziarnina
  5. R. Krynicki, Wiersze wybrane, s.75.
  6. W.N. Trepka, Liber generationis plebeanorum (Liber chamorum), Wrocław 1995, s. 423.
  7. Tamże, s. 465.
  8. M. Pilot, Nowy matecznik, Kraków 2012, s. 331.
  9. Tamże, s. 330.
  10. J. Keats, The Poetical Works of John Keats, Frederick Warne 1887, s. 44.
  11. M. Pilot, Dzikie mięso, Kraków 2021, s. 8.
  12. Tamże, s. 77.
  13. M. Pilot, Nowy…, s. 198.
  14. Jeśli nie liczyć tekstu Bluźwy, rzęzy, wjeby, wkurwy, szlochy omszałego dęba, tępą piłą rezanego przez rezun ministra Antoniego Żyngiel-Rzęcha niedawno opublikowanego w ludowym numerze „Małego Formatu”, http://malyformat.com/2021/07/bluzwy-rzezy-wjeby/
  15. Anonim [Marian Pilot], Sprawozdanie z pogrzebu L. Buczkowskiego, „Regiony” 1990, nr 2, s. 144.
  16. P. Bourdieu, Langage et pouvoir symbolique, Seuil 2001, s. 70.

Powiązane artykuły

Loading...