Nowy Napis Co Tydzień #121 / Fenomenologia hermeneutyczna i literatura. Przypadek pewnego wiersza Tadeusza Różewicza
Między fenomenologią i hermeneutyką
Wśród tradycyjnych przekonań literaturoznawstwa polskiego panuje pogląd, że fenomenologia i hermeneutyka to dwie odrębne szkoły metodologiczne, zdaniem niektórych nawet budujące odmienne czy wręcz sprzeczne ze sobą nastawienia do świata. Pomijając już kwestię, czy używanie pojęcia metody jest zasadne, przynajmniej w odniesieniu do hermeneutyki, należałoby zapytać o możliwość innego rozumienia tych dwóch, być może najważniejszych, języków w humanistyce nowoczesnej. Zanim spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, chciałbym jednak przyznać, że rozdział między fenomenologią i hermeneutyką ma swoje uzasadnienia. Po pierwsze, gdy chodzi o język filozofii, po drugie, w kontekście teorii literatury czy tradycyjnie rozumianej metodologii badań literackich. Nie ma tu miejsca, aby szczegółowo przyjrzeć się obu dyskursom, ograniczę się więc do kilku zaledwie różnic. W wymiarze filozoficznym fenomenologia, w swym Husserlowskim wydaniu, zwłaszcza z okresu Idei I i później, zakłada możliwość bezpośredniego dostępu do rzeczy takich, jakimi są za sprawą epoché i redukcji fenomenologicznej
Wobec takiego stanu rzeczy wydaje się słuszne zarysowanie innego sposobu pojmowania fenomenologii. Wiemy wszyscy zresztą, że myśl Edmunda Husserla (choć wbrew intencjom samego filozofa) daje możliwość wielu rożnych interpretacji, co przynosi ten skutek, że nie ma jednej fenomenologii. Józef Tischner pisał swojego czasu, że fenomenologia otwiera nas na dialog czy nawet spor rożnych sposobów opisywania doświadczenia życiowego. Jest tyle fenomenologii, ilu fenomenologów
O fenomenologii hermeneutycznej raz jeszcze
Nie ma powodu powtarzać raz jeszcze tego, co zostało już powiedziane w pierwszej części szóstego rozdziału tej książki, zatytułowanego Martin Heidegger i fenomenologiczno-hermeneutyczne pojęcie dyskursu. Wydaje się natomiast rzeczą potrzebną po raz kolejny pojęcie fenomenologii hermeneutycznej uruchomić w związku z interpretacją interesującego mnie wiersza Tadeusza Różewicza, zaczynającego się od słów „rzeczywistość / którą oglądałem…”. Chodzi mi o pokazanie, że utwór poety nie pozwala się zredukować to prostego zapisu bezpośredniego doświadczenia czy widzenia, które proponuje fenomenologia husserlowska. Wiersz Różewicza może być raczej znakomitym przykładem tego, co określić by można mianem fenomenologii hermeneutycznej. Na czym jednak polega ta szczególna koincydencja fenomenologii i hermeneutyki?
Proponuję przyjrzeć się krótko (na ile będzie to przydatne w kontekście interesującego mnie wiersza Różewicza) pewnym podstawowym założeniom fenomenologii, by następnie zobaczyć, w jaki sposób mogłoby się dokonać przejście od fenomenologii do fenomenologii hermeneutycznej. Założyciel ruchu fenomenologicznego, Edmund Husserl, dostrzega w filozofii zagubienie się pośród interpretacji i niejasnych spekulacji. Postanawia więc ją odnowić i uczynić naukąścisłą. Zasadniczym hasłem fenomenologii staje się zasada: „Z powrotem do rzeczy samych!”. Fenomenologia ma stać się zatem filozofią naukową, ta zaś, porzucając spekulatywny charakter, winna ponownie odnaleźć drogę do źródłowego poznania czy – mówiąc inaczej – bezpośredniego doświadczenia rzeczy. Tę drogę ma wyznaczać opis fenomenologiczny, którego przedmiotem są fenomeny, czyli to, co się jawi świadomości. Fenomeny nie istnieją bez świadomości, są przez nią konstytuowane. Dlatego mówi filozof, że mają one charakter intencjonalny. Intencjonalność to jeden z najważniejszych terminów fenomenologicznych, należy go rozumieć jako nakierowanie przez świadomość uwagi na fenomeny (akty intencjonalne). Nie oznacza to jednak, że fenomeny w świadomości się zawierają, są raczej jej korelatami. Jak dotrzeć do tych źródłowo danych fenomenów? Trzeba zawiesić, mówi Husserl, nasze nastawienie naturalne, czyli zwykły, codzienny ogląd rzeczy, w którym otaczający nas świat jawi się jako oczywisty, przejrzysty i uporządkowany – niekłopotliwy. Jest to jednak bardzo powierzchowne spojrzenie, powierzchowne doświadczenie. Husserl apeluje więc, by sięgnąć głębiej – poza to naturalne nastawienie. Wydaje się to możliwe za sprawą epoché, to znaczy wzięcia w nawias tego wszystkiego, co dane w nastawieniu naturalnym. Wzięcie w nawias nie oznacza, rzecz jasna, likwidacji owego codziennego doświadczania świata, lecz jedynie zawieszenie – nazywa je Husserl redukcją fenomenologiczną
Fenomenologia hermeneutyczna z kolei jest jedną z dróg fenomenologii
W momencie, w którym badacze doszli do wniosku, iż każda forma ludzkiej świadomości ma charakter interpretacji, fenomenologia musiała się otworzyć na hermeneutykę, w szczególności na hermeneutykę filozoficzną. Fenomenolog nie może już twierdzić, że posiada pewny, bezpośredni i intuicyjny (oglądowy) dostęp do życia umysłu, wie bowiem, że ten dostęp jest zawsze zapośredniczony, że ma charakter interpretacyjny
A. Przyłębski, Fenomenologia hermeneutyczna…, s. 205. [7].
Gdy mowa o interpretacyjnym dostępie do rzeczy, podkreślić trzeba zasadniczo dwie sprawy, które niewątpliwie stanowią odkrycia Heideggera. Po pierwsze, język; po drugie, prestrukturę rozumienia. Ponieważ o sprawach tych była w książce wielokrotnie mowa, zauważmy jedynie krótko: (1) nie ma takiego postrzegania rzeczy, które wolne by było od interpretacji. Prosty przykład: oto budzi mnie rano warkot jakiegoś urządzenia. Już na poziomie czysto przedpredykatywnym warkot ów pojmuję jako warkot maszyny (a nie na przykład śpiew ptaka). Warkot ów interpretuję następnie jako warkot uruchomianego co chwilę motocykla, by po chwili przekonać się jednak, że mam do czynienia z warkotem kosiarki do trawy. Samo postrzeżenie słuchowe okazuje się więc niewystarczające dla uchwycenia przyczyn warkotu. Gdy w końcu zauważam, że to kosiarka, a nie motocykl, nabieram interpretacyjnych obaw, że warkot towarzyszyć mi będzie przez cały poranek, podczas gdy warkot motocykla pozwalałby mi mieć nadzieję na jego wcześniejsze ustanie (motocykl w końcu ruszy i odjedzie); (2) rozumienie nie jest nam dane wprost i bezpośrednio, ale posiada określoną prestrukturę, którą Heidegger charakteryzuje jako wstępny zasób, wstępny ogląd, wstępne pojęcie
Wiersz Tadeusza Różewicza *** [rzeczywistość / którą oglądałem…] pragnę uczynić wyraźnym przykładem doświadczenia fenomenologiczno-hermeneutycznego, w którym ogląd przemienia się w to, co zobaczone, i gdzie to, co zobaczone (ujrzane), domaga się dopiero wydobycia ze skrytości poprzez interpretację. Fenomenologia ma bowiem umożliwiać widzenie. Zobaczyć można jednak dopiero to, co (jak zauważa Heidegger
Co można zobaczyć? Przypadek pewnego wiersza Tadeusza Różewicza
Porządek wypowiedzi, w którym utwór Różewicza „ustawiony” zostaje w trzeciej i ostatniej części sugerować może, że wiersz stanie się niechybnie jedynie ilustracją „metody”, że zostanie oto bezceremonialnie do-stawiony czy do-klejony do teorii, którą miałby potwierdzić. Jednakże czy takie ujęcie nie byłoby właśnie całkowitym zaprzeczeniem fenomenologii hermeneutycznej (czy fenomenologii w ogóle)? Czy nie sprzeciwiałoby się zasadzie wszystkich zasad, głoszącej, że mamy powściągnąć teorie i powrócić do rzeczy samych? Jak w takim razie wytłumaczyć fakt, że tekst literacki staje się punktem dojścia? Jest zgoła przeciwnie. Wiersz Różewicza, o którym będzie mowa, ma być właśnie punktem wyjścia, pozwalającym nam dopiero zobaczyć to, o czym mówi fenomenologia hermeneutyczna. Wiersz Różewicza ma być więc z jednej strony zapisem widzenia, za-świadczonym przez bohatera utworu; z drugiej zaś strony ów wiersz okaże się w tak samo ważnym stopniu doświadczeniem interpretatora. Mowa więc będzie o dwóch różnych, choć dialogujących z sobą doświadczeniach.
Wiersz, który wybrałem, jest znany. Znany też z błyskotliwej i doskonałej jego interpretacji, jaką przeprowadził Ryszard Nycz
rzeczywistość
którą oglądałem
przez brudną szybę
w poczekalni
ujrzałem
twarzą w twarz
słaby
odwróciłem się
od mojej słabości
odwróciłem się
od złudzeń
na piaskach
moich słów
ktoś nakreślił znak
ryby
i odszedł
T. Różewicz, Poezja, t. 2, Kraków 1988, s. 298. [11]
Wiersz Różewicza rozpoczyna się od zapisu fenomenu widzenia, który polega na epifanijnym przejściu od oglądania do „ujrzenia”. Ogląd-anie rzeczywistości zdaje się wskazywać na możliwość jej opisu. Możemy oglądać coś z wielu stron i zdawać sprawę z tego właśnie przez opis. Ale „oglądać” i przez implikację – „opisywać” – oznacza zarazem taką postawę, której cechą charakterystyczną jest dystans i brak zaangażowania. To postawa znana od wieków w kulturze Zachodu – postawa teoretyczna. Trudno przecież nie pamiętać, że greckie słowo theoria oznacza patrzenie. Ale takie patrzenie, które jest zdystansowane od swego przedmiotu. Jest oddaleniem perspektywy. Takie patrzenie zdaje się oferować możliwość pewnego poznania. Pewnego, gdyż ugruntowanego w niezaangażowaniu czy depersonalizacji podmiotu. Jednak w wierszu Różewicza owo oglądanie rzeczywistości dokonuje się przez brudną szybę, do tego w poczekalni – miejscu, można powiedzieć, swoistego zawieszenia. Samo oglądanie czegoś przez brudną szybę nie miałoby jeszcze charakteru negatywnego, gdyby nie fakt, że zostaje mu przeciwstawione patrzenie „twarzą w twarz”, patrzenie bezpośrednie, oczyszczone z brudu. Oznacza to, że swoje doświadczenie przedstawia bohater utworu jako zbudowane z podwójnej opozycji: oglądu i „ujrzenia” oraz patrzenia przez brudną szybę i – z drugiej strony – patrzenia twarzą w twarz. To ostatnie okazuje się więc dopiero widzeniem właściwym, „ujrzeniem”. Ale wiersz presuponuje ponadto inne opozycje: pozorne – prawdziwe, nieautentyczne – autentyczne, niezaangażowane – zaangażowane. Wydaje się, że dopiero teraz, rzeczy-wistość ujawniła się od strony tego, czym jest. Czy oznacza to jednak, że epifanijne „ujrzenie” zniosło raz na zawsze fenomen skrywania się rzeczywistości za oglądem przez brudną szybę? Czy to, co bohater ujrzał, jest prawdą daną raz na zawsze i pozwalającą się wypowiedzieć w sądzie? Można jednak powiedzieć, że jest zgoła przeciwnie. Prawda to to, co nagle i momentalnie odsłoniło się przed bohaterem. To właśnie ta prawda, którą Grecy nazywali aletheia, prawda, w której to, co skryte, odsłania się, nie odsłaniając wszystkiego, dając pole do rozumienia / interpretacji. Ale nie do interpretacji jako procedury czy metody wspartej na jakichś określonych regułach. To nie interpretator sam, poprzez wolną i autonomiczną decyzję, postanawia interpretować. Bohater wiersza doświadcza raczej tego, że rzeczy-wistość, odsłaniając mu się w swej prawdzie, sama domaga się zrozumienia. Owe rozumienie/interpretacja pojęte być muszą wtedy jako doświadczenie wezwania, doświadczenie egzystencjalne. Przywołajmy znów pierwszą część wiersza: oglądanie rzeczywistości jest oglądaniem niezaangażowanym. Bohater wydaje się spotykać z tym, co tak naprawdę właściwie go nie dotyczy. Jednak coś się wydarza dopiero wtedy, gdy bohater mówi: „Ujrzałem”. To, co ujrzane, co nie jest już oglądane, ale zostało zobaczone, nie jest obiektem czy rzeczą pośród rzeczy, lecz tym, co w istocie bohatera dotyczy. Ujrzeć coś oznacza tu więc zarazem: zaangażować się w to, co ujrzane. To, co ujrzane, i ten, który ujrzał, są w istocie tym samym albo przynajmniej: wikłają się w siebie wzajemnie, rozpraszając dualizm podmiotu (poznającego) i przedmiotu (poznawanego). Te pojęcia po prostu nie dają się już dłużej utrzymać. Mówiąc innymi słowy, dla bohatera utworu doświadczenie „ujrzenia”, zobaczenia, jest nie tyle doświadczeniem poznawczym, co egzystencjalnym – by nie powiedzieć: fenomenologiczno-hermeneutycznym. Jest więc tym właśnie, co w fenomenologii określa się mianem Er-lebnis czy lived-experience. Chodzi tu zatem o doświadczenie, które domaga się dopiero interpretacyjnego rozjaśnienia (dlatego mówimy właśnie o fenomenologii hermeneutycznej!).
Co jednak zostało zobaczone, ujrzane? Tego nie wiemy, a przynajmniej bohater nie znajduje słów, aby to nazwać. Albo nie chce tego nazwać. To, co zostało przez niego ujrzane, nie daje się bowiem po prostu sprowadzić do prostej percepcji. Jak mówi Heidegger w History of theConcept of Time: widzenie nie ma nic wspólnego z czymś optycznym. Wiemy tylko, że rzeczy-wistość, która odkryła się w okamgnieniowej epifanii, sprawiła, że bohater poczuł się zawezwany do zmiany życia. Do nawrócenia: metanoia. Do nawrócenia, które jest odwróceniem – od czego? Od słabości. Ale i od złudzeń. Jeżeli słabość możemy jeszcze rozumieć dość jasno jako własną grzeszność czy zło, które posiadają wyraźny charakter podmiotowy, to znaczy obciążający podmiot winą, to już złudzenia, o których mówi bohater, to jedno z najwyraźniejszych w wierszu miejsc niedookreślenia. Jednak dla interpretatora, a nie dla bohatera. Ten przecież zdaje się wiedzieć i rozumieć. Łudzenie się z kolei jest aktem intencjonalnym, za którym także stoi podmiot, choć nie tylko: złudzenie obciąża także, a może i bardziej – samą rzeczywistość. Ostatnia strofa ponownie zdaje się pogrążać podmiot. Doświadczenie widzenia rzeczywistości jest w tej samej mierze doświadczeniem wyzwalającym, jak i negatywnym. Bohater pojmuje, że jego domeną są jedynie „piaski słów” – bez znaczenia, którym przeciwstawiony zostaje wyraźnie znak ryby – znak chrześcijaństwa. Wyzwolenie ma dramatyczny charakter: peryfrastycznie wskazany ten, który nakreślił znak ryby – odszedł. Bohater doświadczył przemiany całej swej egzystencji. Zrozumiał. Ale pozostał sam – bez jakiegokolwiek przewodnictwa. Dostrzegamy wyraźnie, jak w drugiej części utworu widzenie przeobraża się w widzenie symboliczne, językowe. Zresztą całe doświadczenie epifanii, oglądu-ujrzenia dochodzi do głosu dopiero i tylko jako wypowiedziane.
Staje się to jeszcze wyraźniejsze, gdy epifanię bohatera wiersza Różewicza ujrzymy właśnie jako wiersz, przed którym sami stanąć musimy jako interpretatorzy, tak jak bohater, gdy zmierzył się z odsłaniającą mu się rzeczywistością. Nie jest oczywiście tak, jakobyśmy mieli najpierw do czynienia z wierszem, a potem dopiero z jego interpretacją. Świat wiersza i świat interpretacji są przecież w siebie wzajemnie zaplątane: tekst literacki – jak zauważył to kiedyś Paul Ricoeur
Rozumieć siebie w obliczu tekstu – oto jedno z najpoważniejszych zadań fenomenologii hermeneutycznej.
Tekst pochodzi z książki Być i rozumieć. Rozprawy i szkice z humanistyki hermeneutycznej Michała Januszkiewicza, którą można pobrać w wersji pdf.
Przypisy
- Zob. E. Husserl, Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii, tłum. D. Gierulanka, Warszawa 1967 (tu zob. § 31, s. 94–99; § 32, s. 99–101).
- Filozofia współczesna, red. J. Tischner, Kraków 1989 (tu zob. rozdz. 1: Fenomenologia E. Husserla, s. 14–80).
- Nie ma powodu omawiać tu szerzej problemu redukcji, którą charakteryzuje Husserl na kilka sposobów.
- Bynajmniej nie ostatnia. Można niekiedy spotkać się z opinią, że zasadniczo istnieją dwie fenomenologie – Husserlowska i Heideggerowska (hermeneutyczna). To oczywiście poważne nieporozumienie, gdyż fenomenologia poszła wieloma, czasem bardzo różnymi drogami (na przykład: Maurice Mearleau-Ponty, Jean-Paul Sartre, Max Scheler, Roman Ingarden, Edyta Stein, Alfred Schütz, Hermann Schmitz, Gerardus van der Leeuw i wielu innych). Zob. też: A. Przyłębski, Fenomenologia hermeneutyczna [w:] Wprowadzenie do fenomenologii. Interpretacje, zastosowania, problemy, t. 2, red. W. Płotka, Warszawa 2014, s. 203–204.
- Zob. M. Heidegger, Bycie i czas, tłum. B. Baran, Warszawa 1994, s. 45–49.
- Tamże, s. 53. (Dokładniej: „Metodologicznym sensem opisu fenomenologicznego jest interpretacja”).
- A. Przyłębski, Fenomenologia hermeneutyczna…, s. 205.
- Zob. M. Heidegger, Bycie i czas…, s. 213–214.
- Zob. tenże, Bycie i czas…, s. 50. (Heidegger powiada tu: „Czym jest to, czego «widzenie» fenomenologia ma «umożliwiać»? Czym jest to, co musi być nazwane «fenomenem» w wyróżnionym sensie? […] Oczywiście to, co się zrazu i zwykle właśnie nie pokazuje – jest skryte, lecz równocześnie z istoty przysługuje temu, co się zrazu i zwykle pokazuje, i to tak, że ustanawia jego sens i podstawę”).
- R. Nycz, Alternatywność: dwuznaczne epifanie Różewicza [w:] tegoż, Tekstowy świat. Poststrukturalizm a wiedza o literaturze, Warszawa 2000, s. 137–145.
- T. Różewicz, Poezja, t. 2, Kraków 1988, s. 298.
- P. Ricoeur, Czas i opowieść, t. 1: Intryga i historyczna opowieść, tłum. M. Frankiewicz, Kraków 2008, s. 83–125.
- X Polski Zjazd Filozoficzny odbywał się w Poznaniu w dniach 15–19 września 2015 roku.
- Heidegger zauważa w § 33 Bycia i czasu, że wypowiedź jest „możliwością wspólnego widzenia tego, co ukazane przez określanie. Możliwość wspólnego widzenia dzieli ukazany w swej określoności byt z […] innym. «Podzielane» jest wspólne, widzące bycie ku czemuś wskazanemu, przy czym takie bycie należy ujmować jako bycie-w-świecie, w tym mianowicie świecie, na gruncie którego spotykane jest coś wskazanego. Wszelką wypowiedź jako tak egzystencjalnie rozumiany komunikat charakteryzuje wyrażalność. Coś wypowiedzianego może jako zakomunikowane być przez innych «podzielane» z wypowiadającym, nawet gdy oni sami tego wskazanego i określonego bytu nie mają w uchwytnej i widzialnej bliskości. Coś wypowiedzianego może być «przekazane dalej»”. M. Heidegger, Bycie i czas…, s. 220.