17.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #178 / Gdzie szukać autorów pomijanych lub pominiętych?

Poniżej prezentujemy kolejną odpowiedź na ankietę krytycznoliteracką dotyczącą Kanonu Polskiego – tutaj znajdziesz pytania, na które odpowiada autorka.

 

Już pierwsze zdanie ankiety skłania do postawienia pytania: czy rzeczywiście mamy do czynienia „z formowaniem się kanonu dominującego w obiegu akademickim i krytycznym wpływającym bezpośrednio na poczytność i popularność poszczególnych pisarzy”? Jeżeli odpowiemy na to pytanie twierdząco, to wynikną następne kwestie: jak określić zasięg wspólnoty lub wspólnot interpretacyjnychPrzyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).[1] akceptujących (współtworzących?) ów kanon? Czy istnieje polska wspólnota interpretacyjna w odniesieniu do literatury narodowej, czy trzeba raczej dostrzec pluralizm czytelniczych wspólnot? Przyjęcie ostatniej możliwości podważa hipotezę o kształtowaniu się jednolitego kanonu.

Patrząc na tę kwestię z bliskiej mi perspektywy historyka literatury skupiającego uwagę głównie na literaturze XIX wieku i jej późniejszej recepcji, można zrekonstruować proces, który dokonał się w tamtym stuleciu i dzięki ogromnemu, chociaż rozproszonemu w czasie i przestrzeni, wysiłkowi dziewiętnastowiecznych pokoleń doprowadził do powstania zrębów narodowej wspólnoty interpretacyjnej. Zdołano to osiągnąć w warunkach braku niepodległości i podziału polskiej kultury (po klęsce powstania listopadowego) na dwa nurty: krajowy oraz emigracyjny. Ta ostatnia sytuacja przetrwała, z niewielkim antraktem w okresie międzywojennym, aż do lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rekonstrukcja literackiego kanonu i wspólnoty interpretacyjnej została objęta mecenatem państwowym, a następnie stała się elementem polityki kulturalnej oraz edukacyjnej. W okresie PRL nie zrezygnowano z tego zadania, ale związano je z ideologiczną rewizją i reinterpretacją kanonu. Z czasem odpowiedzią na ten stan rzeczy stał się drugi obieg literacki, narastający od schyłku lat siedemdziesiątych XX wieku i przybierający na sile po powstaniu „Solidarności”.

Na paradoks zakrawa to, że rozpad polskiej wspólnoty interpretacyjnej nastąpił po 1989 roku, a najbardziej intensywny przebieg tego procesu przypadał na ostatnie dziesięciolecie milenium. Przyczyny zjawiska były złożone: imitacyjny charakter transformacji nie tylko w dziedzinie ekonomii, ale także w obszarze kultury; liberalno-lewicowe koncepcje pedagogiczne, które przyświecały reformie edukacji wdrażanej w Polsce u schyłku stulecia; tendencje metodologiczne w badaniach literackich podważające zarówno samą ideę kanonu, jak i kryteria oceny dzieł literackich. Intensywną obecność tych aspektów wzmacniała potrzeba odreagowania ograniczeń mijającej epoki. Ta cecha psychologii społecznej miała także swoją pozytywną stronę, która przejawiała się w wypełnianiu literackich i historiograficznych „białych plam” oraz w recepcji literatury emigracyjnej.

Bilans transformacji na przełomie tysiącleci był jednak dla kultury narodowej niekorzystny. Zatarły się granice między literaturą wysoką a popularną, oraz – między krytyką literacką a promocją i reklamą książek, które zaczęto traktować jak towar przemysłu rozrywkowego. Dekonstrukcja symboliki sakralnej i narodowej osiągnęła karykaturalny wymiar, a spontaniczne odpowiedzi na ten atak często ocierały się o kicz. Lewicowo-liberalne środowiska, które zagwarantowały sobie medialną przewagę, bliską monopolistycznej, dążyły do podyktowania nowego kanonu i ponownego odrzucenia części tradycji (posługującego się nieco innym kluczem niż w PRL). Literatura stawała się znowu narzędziem ideologii. Kryteria estetyczne, aksjologiczne, poznawcze zostały zmarginalizowane. Towarzyszył temu lęk przed wspólnotą, która może ograniczać wolność i ekspresję jednostki. W takiej sytuacji nie było mowy o powrocie do ukonstytuowania się jednorodnej wspólnoty interpretacyjnej. Ideowa polaryzacja narastająca w XXI wieku sprzyjała powstaniu kilku wspólnot, zantagonizowanych ze sobą, skupionych wokół mediów tożsamościowych o wyrazistym ideowym wizerunku.

W tym kontekście spróbuję odpowiedzieć na pytanie ankiety: „Jakie czynniki wpływają na poczytność i obecność w dyskursie jednych pisarzy, przy jednoczesnej absencji innych?” Im bliżej pisarzowi do ideologicznego rdzenia nie tyle interpretacyjnej wspólnoty, ile szerzej – środowiska wspierającego konkretną opcję polityczną czy aksjologiczną, tym bardziej może on liczyć na reklamę i promocję w mediach związanych z tym środowiskiem, niezależnie od artystycznych walorów lub ich braku w konkretnym dziele. Widać to zwłaszcza w odniesieniu do tych utworów, które służą perswazyjnemu nurtowi „pedagogiki wstydu”. Im pisarz bardziej osobny i trudniej poddający się jednoznacznej ideologicznej interpretacji, tym mniejsze są jego szanse na popularyzację. Nie jest to oczywiście kryterium jedyne; na poczytność wpływają również gusty czytelników czy popularność pewnych form gatunkowych (na przykład powieści kryminalnych czy fantastyki) i dzięki takim czynnikom także kształtują się interpretacyjne wspólnoty. A pisarska sława – tę i tak zweryfikuje czas, bo „co w życiu było skrzydłami, / nieraz w dziejach jest ledwo piętą!Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.[2].

Gdzie zatem szukać autorów pomijanych lub pominiętych? Sądzę, że wśród niepokornych wobec dyktatów polityki kulturalnej, literackich mód i tendencji do naśladownictwa: wciąż jeszcze w kręgu pisarzy emigracyjnych tworzących po 1945 roku – by wymienić tutaj dla przykładu: Stanisława Balińskiego, Jerzego Pietrkiewicza czy Marię Danilewicz-Zielińską. Ale także wśród tych, o których twórczości zapomniano, bo cieszyli się uznaniem w czasach PRLDotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.[3] lub/i zachowali dystans wobec opozycji lat osiemdziesiątych, co nie przekreśla przecież artystycznych walorów ich twórczościTa uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. [4]. Lista pisarzy niedocenionych mogłaby być zatem dosyć długa; jeżeli jednak mam wybrać trzy postacie, to wskażę:

  1. Zofię Kossak-Szczucką (secundo voto Szatkowską),

  2. Teodora Parnickiego,

  3. Wojciecha Bąka.

Przyjęte kryterium wyboru wiąże się z refleksją nad procesem historycznoliterackim i pytaniem: które marginalizacje poszczególnych pisarzy okazały się zerwaniem jakiegoś wymiaru ciągłości lub spowodowały lukę tematyczną? I tak – twórczość dwóch pierwszych osób jest niezbywalnym ogniwem rozwoju powieści historycznej w polskim piśmiennictwie. Zofia Kossak była twórczą kontynuatorką nurtu sienkiewiczowskiego; Parnicki – pisarzem kreującym alternatywną propozycję. Obydwoje wpisali polską historię w kontekst światów przedstawionych obejmujących czas od wczesnego średniowiecza, rozpiętego między Rzymem a Bizancjum, aż po wiek XIX. Ich utwory oświetlają, bez uproszczeń i z różnych stron, źródła narodowej tożsamości. Natomiast poezja Wojciecha Bąka jest zapoznaną kontynuacją liryki religijnej, świadomej tradycji ciągnącej się od Sępa-Szarzyńskiego do Norwida, Liberta i dalej, ale zarazem nienaśladowczej, zakorzenionej w doświadczeniu wewnętrznym i dramatycznej biografii. Ponadto biografie wymienionych pisarzy są interesującymi opowieściami (a może i przypowieściami) o wariantach polskich losów w XX wieku. 

Wśród licznych niedocenionych utworów, nie tylko autorstwa wymienionych pisarzy, chciałabym zwrócić uwagę na:

1. Trylogię Zofii Kossak pod tytułem Dziedzictwo (1961–1967),
2. Zbiór wierszy Stanisława Balińskiego pod tytułem Peregrynacje, Wybór poezji 1928–1981 (1982),
3. Powieść Jana Polkowskiego pod tytułem Ślady krwi (2013).

Z dosyć licznego grona pisarzy cieszących się w różnych okresach po 1945 roku niezasłużonym uznaniem, wybrałam:

1. Jerzego Putramenta, 
2. Andrzeja Szczypiorskiego,
3. Manuelę Gretkowską.

Troje wymienionych literatów, mimo przynależności do różnych pokoleń, łączy to, że zaangażowanie polityczne było/jest dla nich pierwszoplanowym wyborem, a literatura została temu mniej lub bardziej otwarcie podporządkowana. Miarą zbyt wysokiej oceny twórczości Putramenta i Szczypiorskiego były wielotomowe edycje ich dzieł zebranych opublikowane za życia autorów (na podobne uhonorowanie klasycy czekali/czekają całe dziesięciolecia). W przypadku twórczości Gretkowskiej źródłem popularności jest nie tylko tendencyjna ideologizacja, ale także epatowanie ekshibicjonizmem. Cóż – literatura wymaga jego pewnej dawki, ale gdy staje się on „daniem głównym”, spycha utwory w stronę kiczu. 

Za przykład dzieł przecenionych i nadmiernie wylansowanych niech posłużą powieści:

1. Jerzego Andrzejewskiego, Popiół i diament (1948),
2. Andrzeja Szczypiorskiego, Początek (1986); wcześniej – wydanie niemieckie pod tytułem Piękna pani Seidenman,
3. Olgi Tokarczuk, Prowadź swój pług przez kości umarłych (2016).

Miarą przeceniania Popiołu i diamentu oraz Początku była obecność obydwu powieści w spisie lektur szkolnych dla uczniów szkół średnich. W przypadku powieści Szczypiorskiego – na szczęście obecność krótkotrwała; jej kres położyło ujawnienie agenturalnej działalności pisarza, który wcześniej został wykreowany na autorytet moralny. Zarówno gloryfikacja utworu, jak i usunięcie go z kanonu, niezamierzenie podkreślają, że i jedno, i drugie nie miało nic wspólnego z wartością artystyczną „dzieła”. Powieść Tokarczuk już rok po wydaniu doczekała się ekranizacjiFilm pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.[5], która spopularyzowała utwór, ale zarazem uwypukliła jego natrętną tendencyjność.

Warto więc być może powstrzymać się przed zbyt pospiesznym wprowadzaniem do kanonów utworów, które zyskują szeroki rozgłos tuż po opublikowaniu. Historia literatury bywa pożyteczna także dlatego, że uczy w tym względzie pokory i przypomina o problemie zobiektywizowanych kryteriów oceny.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Grażyna Halkiewicz-Sojak, Gdzie szukać autorów pomijanych lub pominiętych?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 178

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...