10.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #177 / Przeceniony, ale gdzie? Doceniona, ale przez kogo?

Poniżej prezentujemy pierwszą odpowiedź na ankietę krytycznoliteracką dotyczącą Kanonu Polskiego – tutaj znajdziesz pytania, na które odpowiada autor.

 

Ankiety na temat pisarzy i książek przecenionych lub niedocenionych stały się swego rodzaju rytuałem w polskiej krytyce po roku 1989. Stało się tak dzięki sukcesowi pierwszej z takich ankiet, zorganizowanej przez paryską „Kulturę” w 1992 roku z inicjatywy Włodzimierza Boleckiego. Jej rozgłos był spowodowany bez wątpienia momentem historycznym, w którym zadano pytania o pisarzy niedocenionych i przecenionych, a więc dość powszechnym wtedy poczuciem, iż także w polskiej literaturze następuje przełom. Do tego istniał wówczas, w 1992 roku, na ogół akceptowany kanon literatury najnowszej, pewna wizja jej całości, nadkruszona wprawdzie przez pojawienie się drugiego obiegu, tym niemniej granice między obiegami oficjalnym, podziemnym/niezależnym i emigracyjnym nie były szczelne. No i biorący udział w ankiecie krytycy byli, jak sądzę, autorytetami dla wszystkich czytelników „Kultury”, dlatego ich głos mógł być traktowany poważnie, a nie tylko jako chęć skandalizowania opinii. 

Jak był efekt tamtej ankiety? Myślę, że ośmieliła do ujawnienia zróżnicowania ówczesnej krytyki literackiej, pluralizmu opinii literackiej, co dało w efekcie zbiorowy gest antybrązowniczy, a ten skłaniał do myślenia o innych możliwych historiach naszej literatury i jej zapoznanych w PRL tradycjach.

Kolejne ankiety o przecenionych i niedocenionych nie miały już takiego znaczenia i mało kto o nich pamięta. Tak jak nie pamięta się o listach przebojów muzycznych sprzed wielu lat. Nie pamiętam ich nawet ja, a przecież w co najmniej jednej brałem udział. Nie sprzyjał im chyba moment historyczny: nigdy potem nie było tak powszechnego apetytu na przemianę w naszej literaturze. Zmalała też rola krytyki. Nastąpiła ucieczka od kanonu, czemu towarzyszyło postępujące rozwarstwienie się i rozdrobnienie życia literackiego w Polsce. Do tego strącanie z piedestałów autorytetów stało się w III RP na tyle łatwe i częste, że przestało wzbudzać większe emocje, bo było postrzegane jako już naturalna kompetencja czytelników. Hasła, aby literackich świętości nie szargać, nikt już chyba nie wyznawał, bo też żadnych takich bezdyskusyjnych świętości nie było. Inna rzecz, że to strącanie dokonywało się czasem jakby samo, w ciszy, ale i w zaskakująco szybkim tempie. W 1992 roku można było się spierać, czy Kazimierz Brandys, Tadeusz Konwicki czy – horribile dictu – Andrzej Szczypiorski to pisarze przecenieni, dzisiaj taki spór chyba jest jałowy, bo koń jaki jest, każdy widzi. Nieco podobne, a chyba jeszcze szybsze korekty dokonują się wobec literackich pomników i kapliczek budowanych w III RP. Czy ktoś czyta dzisiaj Zapiski z nocnych dyżurów, Pannę Nikt albo Gnój? Kto jeszcze pamięta nazwiska: Tryzna, Kuczok, Baczak? 

Inna rzecz, że w 2021 roku pytanie o samo kryterium „przecenienia” lub „niedocenienia” wydaje mi się kłopotliwe w swej jednoznaczności, zwłaszcza gdy ma dotyczyć literatury po 1945 roku. Toż to ogromny kawał czasu i mnóstwo nazwisk i tytułów! No i jak o tym myśleć w sytuacji wspomnianego rozdrobnienia życia literackiego i zarazem coraz bardziej sztywnych granic dzielących poszczególnego „obiegi” literackie. Myślę nie tylko o obiegu szkolnym, akademickim, krytycznoliterackim, o potężnym w III RP „obiegu” festiwalowo-konkursowym. O istotnym, choć dla mnie mało rozpoznanym obiegu cyfrowym, który przecież nie jest tylko reprodukcją papierowego. O rozmaitych pismach i skupionych wokół nich grupach/obiegach, czasem zróżnicowanych pokoleniowo. O politycznym podziale na, w znacznej mierze zamknięte, obiegi prawicowo-konserwatywny i lewicowo-liberalny. Dominuje ten ostatni (tu na pewno istotna była i wciąż jest rola mediów lewicowo-liberalnych z „Gazetą Wyborczą” na czele), ale i ten pierwszy nie jest tak słaby. No i jest obieg popularny, w którym o „cenie” pisarza decyduje po prostu liczba sprzedanych egzemplarzy, i elitarny, gdzie decydują głosy znawców i ekspertów.

Przeceniony, ale gdzie? Doceniona, ale przez kogo? Pisarz X jest „doceniony” w obiegu A, ale kompletnie niedoceniony w obiegu B i traktowany jako przeceniony w obiegu C. I na odwrót. Doceniony – a więc nagradzany, komplementowany, ale też choćby: komentowany, recenzowany… Ktoś, kto jest w obiegu A uzna pewnie za niedocenionego pisarza nagradzanego w obiegu B i odwrotnie. Jest to dzisiaj w sumie dość przewidywalny rytuał. I jałowy w tym sensie, że nic nie zmienia i że większość z nas z góry wie, co zostanie powiedziane. A nawet, z jakiego powodu. I że nie ma to wielkiego znaczenia, a jeśli ma, to raczej ujemne: mój głos zwykle wzmacnia chaos, jaki wyłania się z tego typu list „przebojów” czy „licytacji”. A przecież zadaniem krytyka jest porządkowanie chaosu. Z drugiej strony pełna zgodność nie jest tu potrzebna ani ciekawa.

Tłumaczę moja rezerwę wobec obecnej i wcześniejszych ankiet na temat przecenionych i niedocenionych pisarzy i dzieł także tym, że czuję się w nich zmuszony do zbyt jednoznacznych deklaracji. Pisarz XY jest przeceniony jako autor powieści A, ale niedoceniony jako twórca tomu opowiadań B. Ale i powieść A – choć przeceniona – to zarazem jest jakoś cenna, na przykład jako przykład cynizmu, manieryzmu czy nawet kiczu. Nazwisk i tytułów jednak nie wymieniam, choć gdybym to czynił, pewnie sięgnąłbym do literatury III RP, czyli powstającej po roku 1989. W każdym wypadku przecenienie jest efektem ideowej mody, zwykle będącej literackim „plagiatem” (w znaczeniu, o jakim mówił kiedyś Karol Irzykowski) lub „imitacją” (w tym sensie, w jakim pisał o jednej z książek Olgi Tokarczuk Tomasz Burek). W przeszłości wymieniałem zwykle nazwiska: Olgi Tokarczuk, Jerzego Pilcha, Andrzeja Stasiuka, Manueli Gretkowskiej. Dzisiaj z tej listy szczególnie przeceniona wydaje mi się autorka Podróży ludzi Księgi, także dzięki Nagrodzie Nobla. Nie przekonały mnie do tej prozy Księgi Jakubowe, za nieporozumienie uważam zestawianie ich z Trylogią, drażni mnie wysilona sentencjonalność tego pisarstwa, podejrzewam je o koniunkturalizm, no i bliskie mi są opinie tej części krytyki, które widzą w tym pisarstwie solidną literaturę środka. Nieufność budzi we mnie też kariera literatury feministycznej (exemplum Sylwia Chutnik) – politycznie zaangażowanej, ale estetycznie mało interesującej. Z kolei jako przykład książki przecenionej podałbym Lubiewo Michała Witkowskiego: uznawana, zwłaszcza w kręgach akademickich, za przełomową, jeśli chodzi o literaturę III RP, jest w mojej ocenie przykładem przeciętnej prozy środowiskowej, która swą karierę zawdzięcza oczekiwaniu na polską odmianę literatury „gejowskiej”. 

Łatwiej mi podać pisarzy niedocenionych. Na pewno byliby to autorzy z kręgu literatury emigracyjnej po 1945 roku, wciąż moim zdaniem zbyt słabo docenionej jako zjawisko i jako zbiór autorów oraz książek. Tu podaję dwu tylko prozaików, którymi się zajmowałem: Floriana Czarnyszewicza (Nadberezyńcy  to rok 1942, ale potem byli Wicik Żywica oraz Chłopcy z Nowoszyszek) oraz Michała Kryspina Pawlikowskiego (Dzieciństwo młodość Tadeusza Irteńskiego). Obaj dali w swych powieściach niezwykły obraz polskich Ziem Wschodnich w przełomowych chwilach ich XX-wiecznej historii, obaj sięgnęli do najlepszych wzorców polskiej prozy, utrwalając w znakomitej literacko formule pewien model polskiej kultury, który wart się wydaje nie tylko pamięci, ale też kontynuacji. Wciąż nie dość docenieni wydają mi się Andrzej Bobkowski, Józef Mackiewicz, ale także Czesław Straszewicz albo Jerzy Pietrkiewicz.

Z pisarzy tworzących w kraju po 1945 roku na pewno wymieniłbym Stanisława Rembeka. Myślę tu nie tylko o jego międzywojennej prozie o wojnie polsko-bolszewickiej, ale też rzeczach powstałych po 1945 roku: wybitnej powieści Wyrok na Franciszka Kłosa oraz opowiadaniach o powstaniu styczniowym z tomu Ballada o wzgardliwym wisielcu. Rembek umiał pisać o historii w sposób pogłębiony, daleki od martyrologii, a przecież w poczuciu solidarności z polskim losem i uwrażliwieniem na aktualność dziejowych dramatów. Jego ujęcie fenomenu zdrady, kolaboracji, ale też bohaterstwa zdaje mi się wciąż warte przemyślenia. 

Z twórców aktywnych po 1989 roku na pewno do niedocenionych zaliczyłbym Janusza Krasińskiego jako autora cyklu powieści autobiograficznych o Szymonie Boleście, zwłaszcza dwu pierwszych tomów, czyli Twarzą do ściany oraz Na stracenie. To unikalne, bo tragiczne, świadectwo doświadczenia komunizmu w Polsce, pogłębiony psychologicznie opis doświadczeń jednostki w sytuacji granicznej, a przy tym dzieło oryginalnie łączące żywioł powieści, reportażu i autobiografii. Z twórców wciąż aktywnych dopomniałbym się o innych: o Ernesta Brylla, Wiesława Helaka, Krzysztofa Koehlera, Annę Piwkowską, Wojciecha Chmielewskiego. 

O większości pisałem w swoich książkach, odsyłam do nich zainteresowanych uzasadnieniem.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej Urbanowski, Przeceniony, ale gdzie? Doceniona, ale przez kogo?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 177

Przypisy

    Powiązane artykuły

    Loading...