13.05.2021

Nowy Napis Co Tydzień #100 / Wojciech Kudyba laureatem Nagrody Literackiej im. Marka Nowakowskiego

Kapituła Nagrody Literackiej imienia Marka Nowakowskiego w 2021 roku przyznała nagrodę Wojciechowi Kudybie za zbiór opowiadań I co dalej?

Jury zdecydowało się przyznać nagrodę doceniając „konsekwencję i oryginalność, z jaką pisarz portretuje współczesnych, zwykle przeciętnych bohaterów, których głos wybrzmiewa w nagrodzonym tomie doniośle i przejmująco”.

Serdecznie gratulujemy!

Laureata wyłoniło jury w składzie: Maciej Urbanowski (przewodniczący), Włodzimierz Bolecki, Wojciech Chmielewski, Janusz Drzewucki, Irena Makarewicz, Krzysztof Masłoń i Mateusz Matyszkowicz.

Zachęcamy do zapoznania się z opowiadaniem Michał Sobiesław Śmierciak z nagrodzonego tomu, a także do obejrzenia wywiadu z pisarzem.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Wojciech Kudyba laureatem Nagrody Literackiej im. Marka Nowakowskiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 100

Powiązane artykuły

22.10.2020

Nowy Napis Co Tydzień #072 / O „Pandemiumium. Dzienniku zarazy” Miłosza Tomkowicza

Obejrzyj reportaż

Po długiej pracy analitycznej i zapoznaniu się z 260 zgłoszonymi pracami Jury organizowanego przez Instytut Literatury konkursu literackiego „Dziennik pandemiczny” w składzie:

dr Małgorzata Peroń, dr hab. Roman Bobryk, prof. Michał Januszkiewicz, prof. Piotr Müldner-Nieckowski (przewodniczący) postanowiło przyznać:

nagrodę główną (honorarium w wysokości 5000 PLN) zdecydowanie najlepszej pracy Walerego Butewicza pt. Dziennik pandemiczny oraz dwie drugie nagrody ex aequo (honoraria w wysokości 3000 PLN) pracom:

Jacka Adamczyka pt. Dziennik wiosny 2020 oraz Miłosza Tomkowicza pt. Pandemiumium. Dziennik zarazy

O Pandemiumium. Dzienniku zarazy Miłosza Tomkowicza

Miłosz Tomkowicz wybrał dla swojego dziennika pandemicznego dość specyficzną formę – nadał opowieści o pierwszych miesiącach pandemii COVID-19 w Polsce postać serii układających się w spójny poemat wierszy. Powstały w ten sposób dziennik jest zapisem przeżyć intymnych rejestrującego podmiotu, a jednocześnie, także za przyczyną wspomnianej formy, zyskuje charakter uniwersalny. Wydaje się, że to właśnie dzięki zastosowaniu mowy poetyckiej z całym dobrodziejstwem jej inwentarza, udało się Tomkowiczowi tak przekonująco pokazać chaos informacyjny towarzyszący pandemii i wewnętrzne rozedrganie człowieka skazanego na funkcjonowanie w ogarniętym nią świecie.

Autor jest wyczulony na wszelkie użycia języka. W swoim dzienniku bardzo sprawnie łączy frazy i tematy zaczerpnięte z przekazów medialnych dotyczących rozwoju koronawirusa w Polsce i na świecie z motywami biblijnymi i mową potoczną. Umiejętnie posiłkuje się przy tym graficznymi środkami zapisu, na przykład segmentując sylaby w taki sposób, by dawały efekt ikoniczny (oddając np. efekt kłopotów ze stabilnością połączenia internetowego), czy konstruując paralele za pomocą grafii wiersza. Tomkowicz na bieżąco komentuje wydarzenia polityczne i problemy, którymi żyje społeczeństwo. Czyni to, posługując się często cytatem lub aluzją (niejednokrotnie doprawiając je ironią), przez co udaje mu się pokazać, że wiele z tych problemów zostaje narzuconych przez dyskurs medialny.

Autor sięga po anegdotę, odwołuje się do technik reportażowych, żongluje konwencjami językowymi, przełamując logikę zdań nieoczekiwanymi, opartymi na skojarzeniu zwrotami. Z całości zaś przebija aura wszechogarniającej rozpaczy powiązana z pewnym przeczuciem chaosu wynikającego z rozpadu dotychczasowego spójnego obrazu świata.

dr hab. Roman Bobryk

Zapraszamy do obejrzenia reportażu:

 

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jury konkursu literackiego „Dziennik pandemiczny”, O „Pandemiumium. Dzienniku zarazy” Miłosza Tomkowicza, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 72

Powiązane artykuły

15.10.2020

Nowy Napis Co Tydzień #071 / O „Dzienniku wiosny 2020” Jacka Adamczyka

obejrzyj reportaż z uroczystości

Po długiej pracy analitycznej i zapoznaniu się z 260 zgłoszonymi pracami Jury organizowanego przez Instytut Literatury konkursu literackiego Dziennik pandemiczny w składzie: dr Małgorzata Peroń; dr hab. Roman Bobryk; prof. Michał Januszkiewicz; prof. Piotr Müldner-Nieckowski (przewodniczący) postanowiło przyznać dwie drugie nagrody ex aequo (honoraria w wysokości 3000 PLN) pracom:

Jacka Adamczyka pt. Dziennik wiosny 2020 oraz Miłosza Tomkowicza pt. Pandemiumium. Dziennik zarazy.

O Dzienniku wiosny 2020 Jacka Adamczyka

Jacek Adamczyk skorzystał z konkursu i napisał tekst, o którym prawdopodobnie myślał już dawniej. W utworze jest co najmniej kilka sugestii, które na to wskazują, a do najważniejszych należy moment, w którym autor przygląda się zachowanym w pamięci śladom po znanych mu memuarach. Tak, pisarz zagłębia się w sobie, tak jak już kiedyś to planował.

Nie zadaje sobie jednak trudu, żeby opisywać szczegóły bytu, życia domowego i ulicznego, publicznego ani nawet rodzinnego, sięga tylko do najważniejszych wskaźników rozpoznawczych pojęć i materii, żeby wiadomo było, że to wszystko dzieje się w jakimś naczyniu, w przestrzeni, która mimo wszystko ma pewne granice.

Nie interesuje go, czy czytelnik wie, o czym lub o kim mowa (z wyjątkiem narracji głównej, bo jest pisana w pierwszej osobie). Odbiorca nie orientuje się również, czy jest w stanie poprawnie odczytywać intencje, aluzje, nawiązania intertekstualne.

To najważniejsza cecha tej prozy – wodzenie czytelnika za nos po to, aby się nauczył niedawania się za nos wodzić. Cecha prozy korzystającej ze schematu diariuszowego tylko na zasadzie pretekstu i mechanizmu biurkowego, w którym są szuflady dla obszarów tematycznych. Autor ironicznie pisze, że staje się „dziennikarzem”, czyli specem od dziennika. Na półki szafy wrzuca kartki luźno powiązane z pokazaną w tekście aktualną datą i prawie wcale z tym, co się dzieje za oknami, w mediach, szkołach, biurach.

Kto wytrzyma pierwszych dwadzieścia stron, a więc tyle, ile na przykład w dobrze zapowiadającej się powieści, ten nie powinien żałować, bo dalej to się rozwija w kierunkach już przygotowanych, zapowiedzianych, do których mogliśmy się nagiąć i przyzwyczaić. Dalej tekst rozwija się jak cierpliwe wychowywanie dziecka, a dokładniej: potomka.

Nadal nie bardzo wiemy, kim jest autor, dogłębnie analizujący samego siebie, bo nawet kiedy jakiś trop się pojawia, to jest natychmiast zacierany, żeby nie pozwolić na rozpoznanie rzeczywistości materialnej w całej prostackiej krasie osoby przedstawianej (czyli autorskiego siebie).

Możemy zgadywać, że autor jest z zawodu artystą, prawdopodobnie plastykiem, którego nader interesujące prace równie prawdopodobnie widzieliśmy w jednej z galerii najzupełniej prawdopodobnie tarnowskich.

To samo z innymi osobami, krytymi za inicjałami, albo sylwetkami okrawanymi do funkcji właśnie potrzebnej do wyrażenia jakiejś myśli. Nigdzie nie ma żadnej istotnej dosłowności, bo autorowi zależy na obrabianiu warstwy duchowej, intelektualnej, logicznej i nielogicznej. Wszystko inne służy jej za podłoże, którym zajmować już się nie trzeba.

Mamy więc atrakcyjne przeglądy lektur, koncepcji, pomysłów i braków pomysłu, ale autor nam te atrakcje sprowadza do sygnałów, niczego nie rozwija dalej niż potrzebna aluzja.

Proza to więc trudna, ale i wciągająca, dająca niesamowity klimat obcowania z tym, czego psychologia jako nauka i praktyka ledwie dopiero dotknęła. I to właśnie pociąga. Czujemy, że wchodzimy do Sezamu. To zachęta, aby zagłębiać się również w siebie, za pomocą zasugerowanych przez Jacka Adamczyka narzędzi, i to nie w celach egoistycznych czy narcystycznych, ale żeby doskonalić wewnętrze (i nigdy już nie mylić go z wnętrzem). Znakomity utwór, choć stawiający czytelnikowi solidne wymagania.

prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Zapraszamy do poznania laureata:

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jury konkursu literackiego „Dziennik pandemiczny”, O „Dzienniku wiosny 2020” Jacka Adamczyka, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 71

Powiązane artykuły

08.10.2020

Nowy Napis Co Tydzień #070 / O „Dzienniku pandemicznym” Walerego Butewicza

Obejrzyj reportaż

Po długiej pracy analitycznej i zapoznaniu się z 260 zgłoszonymi pracami Jury organizowanego przez Instytut Literatury konkursu literackiego „Dziennik pandemiczny” w składzie: dr Małgorzata Peroń, dr hab. Roman Bobryk, prof. Michał Januszkiewicz, prof. Piotr Müldner-Nieckowski (przewodniczący) postanowiło przyznać: nagrodę główną (honorarium w wysokości 5000 PLN) zdecydowanie najlepszej pracy Walerego Butewicza pt. Dziennik pandemiczny.

O Dzienniku pandemicznym Walerego Butewicza

Walery Butewicz skorzystał z okazji epidemii koronawirusa 2020 roku oraz konkursu na jej dziennikowy opis i napisał żywiołowy tekst, co do którego systematycznego prowadzenia można mieć pewne wątpliwości. Ma on strukturę do dziennika mało podobną, ale to nas specjalnie nie zajmuje wobec tego, że jego budowę konstruuje narzędzie iście budowlane – język.

Tak, za pomocą języka – nieraz to się przecież okazało w historii literatury – można budować wszystko, co się zechce, na przykład światy równoległe, przyszłe lub przeszłe. Dlaczego autor nie mógłby więc stworzyć takiego, który opowiada o tym, co tu i teraz, ale odwrotnie, przeciwnie, z ukosa i dystansu?

Nie znam życiorysu autora, ale się domyślam, że jego podstawy językowe nie są tylko polskie. Już we wstępie pojawiają się gry słowne, których metodę (nie same te wyrażenia) spotykamy na przykład w twórczości współczesnych pisarzy ukraińskich. Są też świadome zaburzenia szyku wyrazów w zdaniach albo pewne drobne lecz zauważalne, urocze skrzywienia składni, delikatne odejścia od standardów semantyki. I te stworzone specjalnie dla nas nazwy: dnoc (dzień plus noc), zabawy miesięczne: „wtorniedziałek”, „środbota”, „marcepad”, „kwieździernik”, albo metafory i sentencje:małpa zepsuła się, jak stała się człowiekiem”;„piszę do szuflady, ale ona mi nie odpisuje”;„oko zaopatrzności”.

Pojawiają się już w pierwszych zdaniach utworu i pokazują, że autor nabierał umiejętności słowotwórczych tam, gdzie znani mi ukraińscy poeci Andrij Bondar czy często nawiązujący do Zbigniewa Herberta rzeźbiarz Aleksander (Sasza) Overczuk albo Oksana Zabużko.

Jednak Butewicz jest inny, moim zdaniem ciekawszy. Wnosi bowiem do literatury polskiej to, co kiedyś dawali Joseph Conrad poetyce angielskiej czy Vladimir Nabokov francuskiej i amerykańskiej – własne brzmienie, własny dowcip językowy, nowe słowa, pewne rekonstrukcje lub renowacje frazy.

Nie tylko jednak o dowcipne projekcje i celne paremie, ani nawet o swoisty klimat opowieści tu chodzi. Tekst faluje, nabiera mocy, słabnie, aby znów się wznieść – bo jest to ciągła próba protestu przeciwko zastanej rzeczywistości, schematyzmowi, brakowi rozsądku. Skrzy się od akcentów i zwrotów akcji.

Powierzchnia utworu ułatwia czytanie, ale w głębi dzieje się poważniej i jeszcze mocniej. Pojawia nam się obraz świata, jaki doskonale znamy, ale którego bez wątpienia nie zauważamy, bo go na co dzień nie chcemy. Świat pandemiczny nie tylko z powodu koronawirusa. To świat wymagający, w którym powinniśmy być pożyteczni, zdrowo myślący, empatyczni, tylko nie wiemy, jak to uczynić, bo czego się nie dotkniemy, od razu się psuje.

Utwór Walerego Butewicza to dzieło niewielkie, ale wybitne.

prof. Piotr Müldner-Nieckowski

Zapraszamy do zapoznania się z reportażem

 

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jury konkursu literackiego „Dziennik pandemiczny”, O „Dzienniku pandemicznym” Walerego Butewicza, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 70

Powiązane artykuły

05.10.2020

Nike 2020 dla Radka Raka za „Baśń o wężowym sercu”

4 października 2020 roku Nagrodę Literacką Nike 2020 zdobył Radek Rak. Zapraszamy do zapoznania się z recenzją powieści laureata: Marcin Cielecki Apokryf serca

Nagrodę Nike Czytelników zdobyła Joanna Gierak-Onoszko za książkę 27 śmierci Toby'ego Obeda.

Laureatom serdecznie gratulujemy!

Fragment recenzji:

Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli Radka Raka przenosi czytelnika w świat XIX-wiecznej Galicji. Przewodnikiem po nim będzie Jakób Szela – szabesgoj w karczmie Rubina Kohlmanna w Kamienicy, podległy chłop jaśniepana Wiktoryna Bogusza, dziedzica na Siedliskach. Kóba jest człowiekiem żyjącym tak, jak pracuje: na rozdrożu przenikających się światów. Poprzez pracę u Żyda spoziera z ciekawością na obyczajowość i religijność Starego Zakonu, choć okoliczni chłopi z nich drwią i w pogardzie mają. Jest także zanurzony w świat galicyjskiej wsi, z jej rytmem życia, przesądami, ludową pobożnością. W takim świecie zdarza się spotkać i rusałczynę, i człowiek złym spojrzeniem może zaczarować dziecko, a i nawet przydrożny świątek odezwie się znienacka. W tym świecie Pan Bóg jest tak samo odległy, jak kościół w bogatszej wsi, do której należy jechać pół dnia. Odległy jest również jaśniepan Wiktoryn Bogusz, ale on jednak dotkliwie przypomina o swoim istnieniu, wysyłając co jakiś czas swoich dworaków po należności dla dworu: zboże, jaja, mięsiwo. No i dziewki dla grzania łóżka, bo chłopców posyła do wojska miłościwie panującego cesarza. W tym świecie, okrutnym jak sama przyroda, która karze zjadać, aby nie być zjedzonym, zdarzają się rzeczy nieoczekiwanie ludzkie, jak miłość albo poświęcenie. W jednym z kluczowych fragmentów Baśni o wężowym sercu Jakób gotów jest zastąpić swego przyjaciela w karze chłosty za nieodrobioną pańszczyznę.

Całość recenzji: Apokryf serca Marcin Cielecki

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Nike 2020 dla Radka Raka za „Baśń o wężowym sercu”, Czytelnia, nowynapis.eu, 2020

Powiązane artykuły

25.06.2020

Nowy Napis Co Tydzień #055 / „Narrator jest osobą, która straciła dystans do swojego bohatera...”

Obejrzyj reportaż

6 czerwca 2020 roku w Salonie Literackim Instytutu Literatury ogłoszone zostały wyniki II Ogólnopolskiego Konkursu na Książkę Literacką „Nowy Dokument Tekstowy”.

Jury w składzie dr Ewa Bartos, dr hab. Katarzyna Szewczyk-Haake, dr Małgorzata Peroń oraz  dr Katarzyna Trzeciak po zapoznaniu się z 308 propozycjami książek postanowiło przyznać nagrodę główną: honorarium w wysokości 5000 zł oraz wydanie książki – Pawłowi Hohmannowi za tom Iskra i kamień.

Jury uzasadniło swój wybór słowami:

Iskra i kamień jest książką, która nie pozostawia obojętną. Ujęła nas – ba, podbiła! werdykt wydany został w trybie aklamacji – niezwykle zręczna polifoniczna budowa, chciałoby się powiedzieć – stosowana ze znakomitym efektem „zmienna ogniskowa”, pozwalająca zbliżać się do głównego bohatera, artysty i bawidamka, w sposób zawsze zapośredniczony: poprzez relacje, recenzje jego prac, opinie jego przyjaciół i ludzi mu niechętnych. Całość portretu, podana w mikropowieściach, tworzy nie tylko niejednoznaczny i intrygujący konterfekt fikcyjnego artysty, lecz także ułamkowy, ale w tej ułamkowości wyjątkowo trafny obraz sztuki popularnej XX wieku, świata podzielonego żelazną kurtyną, wyobraźni kultury masowej i pytań o sztukę jako (nie)zdolną do opowieści prawdziwych o prawdziwych ludziach.

Ta opowieść o frapującej – nie szkodzi wszak, że zmyślonej – tyleż typowej, co wyjątkowej postaci dwudziestowiecznej kultury ma jednak jeszcze drugiego bohatera: narratora. Ten – z pozoru obiektywny niczym badacz – snuje opowieść o Piotrze Kłosowskim w mrówczym wysiłku dogonienia cudzego życiorysu, który okazuje się (ale czy to jest zaskakujące?) nieuchwytny, bo opowiadany zawsze czyimś nieczystym głosem. Narrator ten, znawca sztuki filmowej, w trakcie lektury coraz silniej fascynuje, ale i wzbudza antypatię, przyciąga do siebie i opowiadanej historii, a jednocześnie prowokuje do dystansowania. Czy jest tylko kolejnym besserwisserem, czy też raczej dąży do spełnienia swej inicjalnej obietnicy: „Nie jestem kłamliwym narratorem, jak moi mało chwalebni poprzednicy. Zapewniam, że pozostała część tej historii nie tylko nie będzie dramatyczna, ale co osobliwe, pełno odnajdziecie w niej łagodnych wzniesień i malowniczych widokówek”? Tego także próbuje dowiedzieć się odbiorca tego osobliwego kolażu, zafrapowany tyleż osobą kontrowersyjnego reżysera, co i jego (nie)wiernego biografa.

Cóż zatem może czytelnik? Błądzić niepewnym krokiem, słuchać kolejnych głosów, rozumieć z wolna, że wszelkie przekonania, jakie w sobie z biegiem czasu wytworzył, kruszeją pod naporem nowych danych, a jednocześnie pojmować, że wobec faktu istnienia Piotra Kłosowskiego i chimerycznego narratora zająć musi jakieś, zupełnie własne i prawdopodobnie niemożliwe do obrony, stanowisko. Na tym polega bowiem czytanie, a może nawet życie: na nieustannym odcyfrowywaniu tego, co zapisane, i ustalaniu z samym sobą wiecznie niezadowalającej wykładni – jedynej, którą mamy.

Iskra i kamień to tryumf prozy literackiej. Zmyślenie, które lepiej komentuje rzeczywistość niż niejedna książka o realistycznym zacięciu, opowiada bowiem o niedoskonałej naturze poznawania świata i niejasnej naturze wszelkich o nim opowieści.

Zapraszamy do zapoznania się z reportażem z rozdania nagród!

 

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Paweł Hohmann , „Narrator jest osobą, która straciła dystans do swojego bohatera...”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 55

Powiązane artykuły

18.06.2020

Nowy Napis Co Tydzień #054 / „Wersy same układają mi się w rymy...”

Obejrzyj relację z wręczenia nagrody

6 czerwca 2020 roku w Salonie Literackim Instytutu Literatury ogłoszone zostały wyniki II Ogólnopolskiego Konkursu na Książkę Literacką „Nowy Dokument Tekstowy”.

Jury w składzie dr hab. Roman Bobryk (przewodniczący) oraz Rafał Gawin po zapoznaniu się z 317 propozycjami książek postanowiło przyznać główną nagrodę w kategorii liryka Damianowi Kowalowi za tom Pieśni wtóre. Nagroda główna to honorarium w wysokości 5000 zł oraz wydanie książki poetyckiej.

Członkowie Jury uzasadnili swój wybór słowami:

Damian Kowal, który debiutował Najmniejszymi przebojami z Tristan da Cunha w 2016 roku, w Pieśniach wtórych kontynuuje muzyczno-poetyckie poszukiwania. Jest nawet bardziej muzyczny i rytmiczny: nie stroni od regularnych form ani od piosenkowości, idealistycznie wierząc, że dobry wiersz nie tylko wychodzi z domu i nigdy nie wraca, ale – po wyjściu – spotyka niekoniecznie jedynie środowiskowych, poetyckich znajomych. Ale przecież forma jest tutaj wyłącznie pretekstem do snucia opowieści o korpo- i kapitałorzeczywistości, która zamyka się nie tylko w openspace’ach, biurach i na halach produkcyjnych; w rytmie protestów ulicznych, emigracji zarobkowych i wewnętrznych, ale też historii chorób i afektów, trochę jakby rzadziej zwanych miłością. Kowal gra przede wszystkim przemyślane akordy, a do polifonicznych chórków zaprasza ulubionych artystów, ale także i ptaki (już nadobecne w debiucie), uosobienie wysokich lotów i przestrzenności tej wartkiej dykcji. Rozważa wyłącznie poważne propozycje melodii, bo przecież (cytat) „nikt nie będzie za dwa czterysta robił z siebie durnia”. Drzewa są ścinane, by postawić płot. Ofertę trzeba dopasować, a za udział w rekrutacji serdecznie się dziękuje. A wszystko to przy wykorzystaniu języka z pogranicza hiphopowej nawijki, hipsterskiej piosenki post- i lirycznego wiersza zaangażowanego: pewnie, ale przecież też – kiedy trzeba – skromnie, kolokwialnie, a nawet deklaratywnie, ponieważ najważniejsze rzeczy, by nie straciły rangi i ładunku emocjonalnego, można powiedzieć tylko wprost. Przy tym wszystkim Kowal bardzo zręcznie manewruje między nowoczesnością i tradycją. Widać to już w tytule zestawu – Pieśni wtóre – nawiązującego do idącej co najmniej od Kochanowskiego (czerpiącego z dorobku poetów antycznych) linii tytułowania zbiorów poezji. Jeszcze wyraźniej widać to jednak w sferze genologicznej, gdzie w sposób swobodny i naturalny potrafi on połączyć w jedno stricte współczesną tematykę (na przykład kolejkę w Biedronce) z klasyczną formą poetycką. Co, nawiasem mówiąc, wychodzi tylko z korzyścią dla formy. Co też warto podkreślić w ramach szerokiego marginesu społecznego tej krótkiej wypowiedzi o charakterze krytycznym – Kowal potrafi kuć rymy, nie tylko póki gorące; jedzie tak również na zimnej fali. I takiego orzeźwienia życzymy każdemu, nie tylko podczas pandemii.

Zapraszamy do obejrzenia materiału filmowego z wręczenia nagrody, a także posłuchania wierszy laureata oraz tego, co sam autor o nich mówi.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Damian Kowal , „Wersy same układają mi się w rymy...”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 54

Powiązane artykuły

08.08.2019

Nowy Napis Co Tydzień #009 / Oszczędny język, który potrafi zachwycić przejmującym przekazem

„Ta książka powstała w zaledwie dwa i pół miesiąca, bo dwa i pół miesiąca temu umarł mój ojciec, z którym przez osiemnaście lat nie zamieniłem słowa” – mówi o kulisach powstania książki poetyckiej Maciej Filipiek, wyróżniony w konkursie „Nowy Dokument Tekstowy”.

Więcej w nagraniu.

 

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Oszczędny język, który potrafi zachwycić przejmującym przekazem, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2019, nr 9
Loading...