09.03.2023

Nowy Napis Co Tydzień #193 / Nadawanie z wnętrza starości

… z niczym tu przyszłam
i odejdę z niczym
i wkrótce będzie jakby mnie nie byłoU. Kozioł, Momenty, Kraków 2022, s. 19. Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z tego wydania.[1].

 

W 2022 roku Urszula Kozioł obchodziła 65. rocznicę debiutu poetyckiego (Gumowe klocki zostały opublikowane w 1957 roku). Momenty – najnowszy tom, którego szata graficzna utrzymana jest w tej samej estetyce, co w przypadku dwóch poprzednich zbiorów (Ucieczki i Znikopisu) – można by potraktować jako jubileuszowy, jednak ze względu na to, że poetka kontynuuje w nim tematy znane czytelnikom i krytykom literackim od wydanego w 2014 roku KlangoruZob. świetną analizę tomu, którą zaproponowała E. Suszek, Figuracje braku i nieobecności. Miłobędzka – Białoszewski – Kozioł, Kraków 2020. Część poświęcona Kozioł w całości dotyczy Klangoru.[2], bardziej adekwatne okaże się myślenie o jej ostatnio wydanych tomach jako o spójnym senilnym projekcie. Jak pisze Anna Nasiłowska, która recenzowała Momenty na łamach „Nowych Książek”:

To są bardzo okrutne wiersze, przy czym bezwzględna jest poetka przede wszystkim dla siebie samej, choć obserwacje i wnioski mają wymiar uniwersalny. Żadnej „pogodnej starości” nie ma, jest tylko samotność i ogołocenie. Do tej pory, myśląc o odwadze spojrzenia na późny wiek, przypominałam sobie późne wiersze Iwaszkiewicza, zwłaszcza z tomu Śpiewnik włoski, w którym poeta przestał szukać piękna i spojrzał w twarz cierpieniu. Lecz Iwaszkiewicz napisał go, mając siedemdziesiąt lat; Urszula Kozioł tworzy, mając dwadzieścia lat więcej. Tak późny wiek jest przywilejem ofiarowanym populacji przez czas bez wojen i wielkich wstrząsów w Europie, ale przynosi inne problemy, na które nie można już szukać remedium w postaci podróży i nowych wrażeń. Tym bardziej że nadszedł właśnie czas przesilenia i przewartościowania priorytetów A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł, „Nowe Książki” 2022, nr 9, s. 67.[3].

Iwaszkiewicz nie jest jedynym poetą, którego wiersze powstające w momencie starczego uwiądu, można tu przywołać jako kontekst – nie mniej reprezentatywne teksty pisali również Wisława Szymborska, Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz i Tadeusz Śliwiak. Co prawda formalny akces do zrzeszenia Starych Poetów nastąpił w przypadku Urszuli Kozioł stosunkowo niedawno, jednak krytyczki i krytycy dostrzegli u niej tendencje elegijne znacznie wcześniej – niektórzy już w tomach wydanych przed 2000 rokiem. Janusz Drzewucki, omawiając tom płynnym stanie, pisał:

Starość, nieuchronne zbliżanie się do kresu życia, to jeden z głównych tematów zbioru wierszy Urszuli Kozioł zatytułowanego W płynnym stanie (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1998). Podmiot tego tomu stwierdza, że do niedawna bliskie wspomnienia nagle stały się wspomnieniami odległymi, że to, co było subiektywne, okazuje się w jednej chwili obiektywne. „Więc to jest starość?” – pyta nie bez zdziwienia w zakończeniu wiersza Zlodowaciałe w perspektywie wspomnienia, […]. Ale co najważniejsze, o śmierci poetka mówi bez patosu, jak o czymś normalnym i naturalnymJ. Drzewucki, Muzyka sfer. Teksty o poetkach i poetach, Warszawa 2020 [dokument elektroniczny], s. 129.[4].

O tendencji do akcentowania tematu przemijalności przez Urszulę Kozioł pisała również Małgorzata Mikołajczak: „W jej wierszach wszystko podlega przemijaniu, a przeczucie końca obsesyjnie wyprzedza rzeczywisty koniec”M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog. O poezji Urszuli Kozioł, Kraków 2000, s. 35.[5]. Pozostawanie w kręgu problemów wiążących się z upływem czasu można uznać za stałą skłonność autorki Wielkiej pauzy. Przełomowe okazują się tomy opublikowane po śmierci męża Feliksa Przybylaka, ponieważ poetka nie tylko tematyzuje swoją stratę, lecz również sonduje doświadczenie samotności, które wpływa na kondycję fizyczną niczym inne czynniki wywołujące ból:

mój utracony
mój bezpowrotny
pamięć mnie boli od pustki

(s. 36)

Zmiana sytuacji egzystencjalnej powoduje, że głównym problemem okazuje się znikliwość samej siebie. Formuły świadczące o balansowaniu na granicy bycia i nie bycia („prawdę mówiąc / tutaj już nie ma mnie”, s. 20; „zaczynam już na dobre / zanikać”, s. 21; „Jasne / jeszcze jestem”, s. 34) należałoby postrzegać nie tyle jako poetycki komentarz do kwestii braku i pustki, lecz przede wszystkim nadawanie z wnętrza stanu, który okazuje się niepoznawalny dla postronnych.

Świat w poezji Kozioł wyludnił się, choć trudno podejrzewać poetkę o mizantropię. Strategia ta podkreśla rolę, jaką odgrywał w życiu poetki mąż. To jego odejście zmieniło wszystko, co było do tej pory znane i oswojone:

ziemia uciekła mi spod nóg
nie mam komu powiedzieć
co mi się stało
i że dzieje się coś
co nie miało się dziać

świat troi mi się w oczach
ucieka ode mnie
nie mam gdzie zostać
podziewam się spadając
w NIC

(s. 20)

Przywołane formuły dotyczące nieistnienia świadczą nie tylko o przygotowywaniu się na moment ostatecznego zniknięcia, lecz również o porzuceniu myśli o poezji jako formie nieśmiertelności. Taki kierunek refleksji w późnej twórczości Kozioł sugeruje fragment wiersza Bezmonumentu ze Znikopisu:

[…]
więc umrę cała a wraz ze mną
zemrą wiersze
które kochałam u innych
i te pisane przeze mnie
i te co jeszcze są do napisania
[…]U. Kozioł, Bez monumentu [w:] tejże, Znikopis, Kraków 2019, s. 20.[6]

Utożsamienie poetki z osobą mówiącą w wierszach nie jest nadużyciem, a wiara w to, że można pisać w sposób intymny mimo faktu, że coś, co jest najbardziej prywatne, powierza się rzeszy czytelników, wynika z założeń poezji senilnej, w której częściej niż w jakiejkolwiek innej odmianie poezji następuje odsłonięcie, odkrycie, upublicznienie własnych lęków, słabości i niepokojów. W niemal wszystkich wierszach z Momentów dominuje forma monologu, która podkreśla efekt bycia powiernikiem sekretów i przemyśleń tej, która wygasa (s. 38). Strategię uwierzytelnienia wzmaga również odautorska informacja zawarta w początkowej części wiersza Zamęt:

Dzień
w którym runęła na mnie samotność
w majowy świt 2010
[…]

wtedy oślepłam i ja
ogłuchłam i zdrętwiałam
ale nie przemieniłam się w drzewo
raczej w drewno
w bezlistny pień
do którego nie lgnie rosa
ani wiosenny liść

(s. 15)

Choć namysł nad linią demarkacyjną, jaka miałaby oddzielać to, co szczere od tego, co podlega konwencjonalizacji każdorazowo wymaga ostrożności i wart jest podjęcia, to jednak senilia uznawane są za szczególny rodzaj twórczości. Nawet Nasiłowska, pisząca o tym, że nowym pięknem po drugiej wojnie światowej jest prawda: „Im bardziej bezwzględna – tym lepiej” A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł…, s. 67.[7], porzuca pokusę śledzenia stopnia konwencjonalizacji poszczególnych wierszy i włączenia ich w długą tradycję pisania o starości i niechybnej śmierciZob. R. Przybylski, Baśń zimowa. Esej o starości, Warszawa 1998.[8].

W przypadku Kozioł bardziej trafne jest dostrzeżenie, w jaki sposób poetka wykorzystuje aluzje kulturowe i włącza je w obręb własnych wypowiedzi. W zacytowanym Zamęcie pojawia się nawiązanie do mitu o Dafnis, która została zamieniona w drzewo. Wdowa donosi, że na skutek doświadczeń, o jakich mowa w inicjalnej strofoidzie, uległa transformacji w drewno. Ta wymowna degradacja, mimo że materiał, w jaki została przemieniona niewiele różni się od pojawiającego się w źródłowej wersji mitu, świadczy o ubyciu sił witalnych, braku możliwości kwitnięcia i przerwaniu obiegu życiodajnych soków.

Dominantami tematycznymi Momentów są smutek, lęk i tęsknota (poetka rzadko nazywa emocje, pod wpływem których powstały poszczególne teksty), jednak Kozioł udaje się przekroczyć granicę rozpaczy. W jej twórczości wątki autotematyczne pojawiają się również w tomach, których zadaniem jest wieloaspektowe opisanie sytuacji wdowieństwa. Świadczy to o pozostawaniu wierną własnym decyzjom sprzed lat. Mikołajczak pisze:

Po 1974 roku autotematyzm wyraźnie nasila się i krystalizuje. Powstaje swoista teoria języka, a wraz z nią filozofia słowa, która najpełniejszy wyraz znajduje w dwóch ostatnich tomikach poetyckich: „Postojach słowa” (1994) i „Wielkiej pauzie” (1997), […] Wraz z krystalizacją refleksji autotematycznej wzrasta szczególna rola słowa i jego znaczenie dla mówiącego podmiotuM. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog…, s. 97.[9].

Wyznaniu poetka stwierdza zaś: „Przycupnęłam na literce w środku alfabetu” (s. 42), natomiast w wierszu o incipicie *** Żyję na wygaszonych światłach… wyznaje:

 

[…]
próbuję schować się w wierszu
jak w schronie
pcham się do środka wiersza
ale on wcale nie chce
dać tego miejsca akurat mnie
[…]

(s. 38)

 

Poezja nie ma mocy unieśmiertelniania, ale „pisanie o pisaniu” wymaga czujności i gotowości do mierzenia się z materią wiersza – bez względu na okoliczności. W Momentach zamieściła Kozioł tekst świadczący również o jej poczuciu humoru:

 

Litery – żywe
mienią się zrzeszają
żeby utworzyć wyraz
a potem
ewokować następne i następne

tworzyć przestrzeń słowa
przestrzeń zdania
Rozmnażają się

………
Dokończ to sobie
Nie leń się

(s. 40)

 

Dyskurs metakrytyczny pozwala również wyrazić to, co najważniejsze w sposób metaforyczny, a więc zapobiega rozlewności emocjonalnej. Autorka Znikopisu pisze o doświadczaniu pustki w sposób niepozostawiający wątpliwości, że jest to najtrudniejszy stan, z jakim przyszło jej się zmierzyć, ale w najnowszym tomie pisanie o stratach nie nosi znamion ekshibicjonizmu. Ta cecha twórczości Kozioł okazuje się niezmienna: w jej projekcie poetyckim ważniejsze od dopuszczenia do głosu nagich, nieuporządkowanych poetycko emocji jest opracowanie tematów samotności i starości w sposób sugestywny dla każdego czytelnika. O braku świadczą nie tylko poszczególne wiersze i kreowane w nich sytuacje, lecz również tytuły: Bez zasięgu, Bez pamięci, bezsenne noce, Bezsens. We wszystkich pojawia się cząstka „bez”, która zapowiada temat wiersza, stanowi drogowskaz dla interpretatora.

Trudno uznać Kozioł za radykalną awangardystkę, ale w Momentach nie brak zaskoczeń, mimo że – jak zapowiada sama autorka na czwartej stronie okładki – „Stara kobieta, wygłaszająca w Momentach długi monolog, żyje w totalnej samotności. Usiłuje z kimś rozmawiać, bywa, że całymi dniami nie słyszy swojego głosu”.

Choć metafora wiersza jako schronienia nie jest zbyt innowacyjna, to jednak Kozioł udaje się zabrać głos w sprawach przekraczających jednostkową perspektywę. Wspomniany w tomie „huragan dziejów” (s. 39) można powiązać z sytuacją w Ukrainie. Poetka zdecydowała się przekroczyć dotychczasowy katalog tematów i skierować apel o wsparcie i solidarność dla obywateli pogrążonego w wojnie sąsiedniego państwa. To zaskakujące i symptomatyczne, że przedostatni wiersz tomu, Wyznanie, rozpada się na dwie części (osobistą i wspólnotową). Świadomość obciążenia, jakie stanowi długotrwałe zajmowanie się sobą, zmusza do postawienia sprawy jasno: „Najwyższy czas / Żeby oddalić się od samej siebie” (s. 42). Tytuł wiersza wiąże się nie tylko z osobistymi obawami („Umieram ze wstydu / Że nie udźwignę cierpienia”, s. 42), lecz również z koniecznością poszerzenia kręgu doświadczeń uznawanych za ważne. W poezji Kozioł pojawiają się reminiscencje drugiej wojny światowej, dlatego jej apel z Wyznania to coś więcej niż fragment wiersza okolicznościowego czy znak koniunkturalizmu. Poetka, będąc świadkiem zniszczeń drugiej wojny światowej, potrafi dostrzec cierpienie innych i zagrożenia, jakie płyną z decyzji o zbrojnym ataku jednego państwa na drugie.

Tom Momenty mógłby zostać potraktowany jako forma pożegnaniaZob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.[10] – pojawiają się w nim zarówno fragmenty świadczące o pogodzeniu z tym, co ma dopiero nadejść, jak również fragmenty dotyczące świadomości nieuchronności końca. Ludzką egzystencję charakteryzuje wspomniana już znikliwość, która wpisana jest w ciało. Próba opisu jego wyeksploatowania to również istotna część tomu. Momenty to również traktat o pamięci, którą można porównać do labiryntu (s. 22) lub kary, której odbywanie bywa przygnębiające, ponieważ w dostępnym magazynie wspomnień znajdują się również i te świadczące o minionym szczęściu:

kto mi to zrobił
za co
że straciłam głowę
i serce –
została mi tylko szara bura pamięć
sztywna i goła
jak jakiś nieboszczyk.

(s. 25)

Biorąc pod uwagę rozpiętość tonacji, jakie pojawiają się w Momentach, warto mieć nadzieję, że Kozioł nie ucichnie, lecz wyda kolejny zbiór, którego nie będzie należało traktować w kategoriach rozwoju poetyki, lecz jako raport z pól walki. Dzięki Wyznaniu wiemy, że walka poetki toczy się na wielu frontach.

Urszula Kozioł, Momenty, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2022

Momenty - Urszula Kozioł

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Andrzej Juchniewicz, Nadawanie z wnętrza starości, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 193

Przypisy

  1. U. Kozioł, Momenty, Kraków 2022, s. 19. Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z tego wydania.
  2. Zob. świetną analizę tomu, którą zaproponowała E. Suszek, Figuracje braku i nieobecności. Miłobędzka – Białoszewski – Kozioł, Kraków 2020. Część poświęcona Kozioł w całości dotyczy Klangoru.
  3. A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł, „Nowe Książki” 2022, nr 9, s. 67.
  4. J. Drzewucki, Muzyka sfer. Teksty o poetkach i poetach, Warszawa 2020 [dokument elektroniczny], s. 129.
  5. M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog. O poezji Urszuli Kozioł, Kraków 2000, s. 35.
  6. U. Kozioł, Bez monumentu [w:] tejże, Znikopis, Kraków 2019, s. 20.
  7. A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł…, s. 67.
  8. Zob. R. Przybylski, Baśń zimowa. Esej o starości, Warszawa 1998.
  9. M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog…, s. 97.
  10. Zob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.
  11. Świadczy o tym nie tylko powracająca w wielu wierszach nazwa miejscowości Czołki, usytuowana w powieście zamojskim (między innymi w: Czas szczęścia, Lipiec, Morwa, Syreny bazyliszki, Słowo przeznaczenie, Echo kukułki), lecz również sposób, w jaki przeszłość jest uobecniana wraz z przynależnymi do niej przedmiotami i ludźmi, którzy tworzą zamkniętą enklawę.
  12. Zob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.
  13. P. Szewc, Po nitce, Kraków 2021, s. 5. Wszystkie cytaty, jeśli nie podano inaczej, pochodzą z tej książki.
  14. Metafora akwatyczna pojawia się również w zakończeniu wiersza Wszędzie mnie pełno: „[…] czas mija świat bliski daleki / nieprawdopodobny widoki obok falują za horyzontem wielbłąd / wyciąga głowę kiedy tak przez czas płyniemy” (s. 11).
  15. T. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia. O wierszach Piotra Szewca [w:] Twórczość niepozorna. Szkice o literaturze, pod red. J. Grądziel-Wójcik, A. Kwiatkowskiej i L. Marzec, Kraków 2015, s. 75–76.
  16. Tamże, s. 78.
  17. A. Breton, Manifest surrealizmu [w:] Surrealizm. Teoria i praktyka literacka. Antologia, teksty wybrał i przełożył A. Ważyk, Warszawa 1976, s. 67.
  18. By przekonać się, jak poezja Szewca dialoguje z innymi tekstami wystarczy zacytować jedną z miniatur poetyckich: „Wierszu jak kropla deszczu pełna i przejrzysta / świat w tobie widzę w nim moje chwilowe odbicie” (s. 46), która zdradza wiele cech wspólnych z Pestkami deszczu Urszuli Kozioł i z późnymi tekstami Ryszarda Krynickiego.
  19. T. Różewicz, Drzewo [w:] tenże: Niepokój. Wybór wierszy, Warszawa 2000, s. 165. Pierwotnie wiersz ukazał się w tomie Srebrny kłos.
  20. W Po nitce znajduje się wiersz Aronek, który można uznać za powiązany z tematem Holokaustu. Doświadczenie Zagłady nie zostało w nim jednak wyartykułowane expressis verbis, jednak zarówno nastrój, jak i opozycja milczenia i mowy pozwalają sądzić, że ukryta w nim została aluzja do ludobójstwa Żydów.
  21. T. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia…, s. 77.
  22. H. Buczyńska-Garewicz, „Człowiek wobec losu”, Kraków 2010, s. 8–9.
  23. Tamże, s. 314 i następne.
  24. Tamże, s. 18.
  25. B. Pascal, „Myśli”, układ J. Chevalier, tłum. T. Boy-Żeleński, Warszawa 1972, s. 142.
  26. „Męstwo – pisał Paul Tillich – jest samoafirmacją bytu wbrew faktowi niebytu. […] Potrzebuje ono mocy bytu, mocy przekraczającej niebyt doświadczany w lęku przed losem i śmiercią, czający się w lęku przed pustką i bezsensem, przejawiający swą obecność w lęku przed winą i potępieniem. Męstwo, które ingeruje w ten potrójny lęk, musi być zakorzenione w mocy bytu większej niż moc własna naszego «ja» i moc czyjegoś świata” (P. Tillich, „Męstwo bycia”, tłum. H. Bednarek, Poznań 1994, s. 169).
  27. J. Mizińska, „Imiona losu”, Lublin 1999, s. 14.
  28. C. Miłosz, „Na brzegu rzeki”, Kraków 1994, s. 14.
  29. Tamże, s. 13.
  30. Tamże, s. 14.
  31. A. Fiut, „Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza”, Kraków 2011, s. 413.
  32. T. Burek, „Autobiografia jako rozpamiętywanie losu. Nie tylko o «Rodzinnej Europie»” [w:] „Poznawanie Miłosza 2. Część druga 1980–1998”, red. A. Fiut, Kraków 2001, s. 8.
  33. C. Miłosz, „Walc” [w:] tegoż, „Wiersze”, Kraków–Wrocław 1984, t. 1, s. 113.
  34. K. Wyka, „Ogrody lunatyczne i ogrody pasterskie” [w:] tegoż, „Rzecz wyobraźni”, wyd. 2, Warszawa 1977, s. 285.
  35. C. Miłosz, „Pożegnanie” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 146.
  36. T. Burek, s. 9.
  37. C. Miłosz, „Los” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 143.
  38. D. Heck, „Nietzsche Miłosza” [w:] „Poznawanie Miłosza 3”, red. A. Fiut, Kraków 2011, s. 311.
  39. C. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.
  40. C. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.
  41. C. Miłosz, „Na wszelki wypadek” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 300
  42. C. Miłosz, „Kroniki”, Paryż 1987, s. 55.
  43. J. Olejniczak, „Emigracje. Szkice – studia – sylwetki”, Katowice 1998, s. 47.
  44. Zob. J. Olejniczak, „Czesław Miłosz” [w:] tegoż, „Powroty w śmierć”, Katowice 2009, s. 151–152.
  45. C. Miłosz, „Nieobjęta ziemia”, Paryż 1987, s. 54.
  46. Więcej na ten temat: A. Fiut, „Powroty nie-nostalgiczne” [w:] tegoż, „W stronę Miłosza”, Kraków 2003; B. Tarnowska, „Nad Niewiażą, rok 1992” [w:] tejże, „Geografia poetycka w powojennej twórczości Czesława Miłosza”, Olsztyn 1996; J. Olejniczak, „Czesław Miłosz”, s. 153 i następne.
  47. J. Błoński, „Miłosz jak świat”, Kraków 1998, s. 84.
  48. C. Miłosz, „Ściganie celu” [w:] tegoż, „Piesek przydrożny”, Kraków 1997, s. 64.
  49. C. Miłosz, „Jakiż los”, s. 142.

Powiązane artykuły

03.11.2022

Samotność Urszuli Kozioł

Poniższy tekst ukazał się pierwotnie w miesięczniku „Nowe Książki” (nr 9/2022).

Późną twórczość poetów określa się w akademickiej krytyce mianem senilnej. Termin po polsku wydaje się elegancki, choć biorąc pod uwagę angielskie znaczenie słowa – to tyle, co twórczość starcza, gdyżsenility to po prostu starość, a także jej objawy, które często się przemilcza.Każda tego typu etykietka będzie krzywdząca, choć późny wiek autorki, która w zeszłym roku ukończyła dziewięćdziesiąt lat, jest okolicznością pierwszoplanową w lekturze tomu Urszuli Kozioł Momenty. Tak się dzieje w twórczości Urszuli Kozioł już od jakiegoś czasu, w ostatnim tomie poetka podaje konkretną datę nieszczęścia, maj 2010 określa jako „dzień, w którym runęła (na nią) samotność”, przywołując w ten sposób śmierć męża Feliksa Przybylaka i początek obcowania z nicością, której nie da się oswoić. Czas nie leczy ran, on je raczej uwyraźnia, pozwala je dokładnie obejrzeć i opisać ich konsekwencje. To biograficzna interpretacja, ale pozwolę sobie na nią: Feliks Przybylak był tłumaczem (z niemieckiego) literatury filozoficznej i poezji, tłumaczył na przykład Paula Celana; zapomnienie i próba leczenia się z depresji byłaby niezgodna z zasadą pełnej świadomości, do czego zobowiązuje postawa filozoficzna. Także w poezji Celana to sprawa głęboko związana zarówno z wymiarem etycznym, jak i historycznym wyzwaniem wobec Zagłady, obecnym w każdym wersie autora Fugi śmierci.

W wierszach Urszuli Kozioł z wydanego przez Wydawnictwo Literackie tomu Momenty zadziwia precyzja filozoficznej analizy, która nie opuszcza jednak terytorium języka poetyckiego. Pierwszy utwór, zatytułowany Melomonolog, ze względu na rozmiary można go nazwać poematem, to poetycka alegoria wysnuta z własnego znaku zodiaku, Bliźniąt. Istnienie cechuje podwójność, składa się z bycia tu, w konkretnej chwili oraz starszego i bardziej pierwotnego nieistnienia. Bycie i niebycie są głęboko związane. W ten sposób pojawiają się dwie bliźniacze figury: ja i ona, nieodłączne, oswojone ze sobą siostry. Są do siebie przyzwyczajone, oswoiły się ze swoim towarzystwem, ta druga wydaje się niezbędna w poezji, kto wie, czy to nie ona dyktuje wiersze. Istnienie jest bowiem poprzerastane nieistnieniem, a tożsamość nigdy nie jest pełna i nie może zostać sprowadzona do czystego Tu i Teraz – brzmiałaby filozoficzna wykładnia, którą poetka przeciąga idąc o krok dalej, personalizując swój bliźniaczy cień. I nagle pojawia się trzecia: zimna, obca i złowroga. To jest postać, która ma moc unieważnienia dwóch pierwszych postaci. Jej imię nie zostanie przywołane, ale od początku domyślamy się, kim ona jest. Ten poemat ma coś z psychomachii, ożywia – zdawałoby się wyklętą jako trop – alegorię, ale odwołując się do figur o bardzo starej, starożytnej i średniowiecznej tradycji, robi to w sposób współczesny. Wystarczyłoby nazwać „tę trzecią” śmiercią, a dokonany zostałby krok ku dosłowności, poetka wybiera jednak niedopowiedzenie. W wierszach Urszuli Kozioł dawnych tropów jest więcej. Są delikatne odwołania mitologiczne, które pozostają jedynie śladem. Na przykład w wierszu Zamęt, przywołującym majowy świt z 2010 roku, mówi się: „ogłuchłam i zdrętwiałam / ale nie przemieniłam się w drzewo”… Dafne? A jednak nie.

Pojawiają się w tych wierszach odwołania malarskie, przywołane zostaje wypukłe lustro za plecami małżonków Arnolfinich, powraca też widziany przed pół wiekiem w Centre Pompidou w Paryżu obraz Kandinsky’ego. To fragmenty świata, nagromadzone przez całe życie. Jest wiele nawiązań do pieśni, do innych utworów poetyckich, w tym nawet do Kochanowskiego. Inną mozaikę tworzą reminiscencje z podróży – błądzenie po ulicach gwarnych metropolii (Paryż, Rzym, Manhattan), po historycznych zaułkach (Lizbony, Wenecji). Nie jest oczywistością zdanie „piłam na Cejlonie cejlońską herbatę”, bo co prawda pija się ją w Polsce powszechnie, ale rzadko uświadamiając sobie konkretne miejsce pochodzenia. Ta „uciułana pamięć”, choć tworzy gęstą sieć „momentów”, nie potrafi jednak przeciwstawić się znikaniu. Także „pomosty” między światem a nie-istnieniem są liczne, ale nie zostały zbudowane z solidnego materiału, opierają się na wciąż jeszcze działającej, ale pełnej luk pamięci.

Opisu egzystencjalnej sytuacji w poezji Urszuli Kozioł nie trzeba opatrywać etykietkami „depresji”. Psychologizowanie nie zmienia stanu obiektywnego – celem opisu jest pełna świadomość, a nie poprawa samopoczucia czy (nieosiągalny) dobrostan. Nie ma też w tych wierszach, powstałych w ostatnich latach, odwołań do pandemii, choć z pewnością nie poprawiała ona sytuacji osób, które czuły się samotnie. Rozpoznanie filozoficzne jest najważniejsze, w tej fazie opisu nie ma już miejsca na skargi, skoro chodzi o stan obiektywny, niemożliwy do uniknięcia.

Tom Urszuli Kozioł odwołuje się do bardzo istotnej w poezji polskiej (zwłaszcza po Różewiczu), ale także obecnej w europejskiej po drugiej wojnie światowej, koncepcji, że nowym pięknem poezji jest prawda. Im bardziej bezwzględna – tym lepiej. To są bardzo okrutne wiersze, przy czym bezwzględna jest poetka przede wszystkim dla siebie samej, choć obserwacje i wnioski mają wymiar uniwersalny. Żadnej „pogodnej starości” nie ma, jest tylko samotność i ogołocenie. Do tej pory, myśląc o odwadze spojrzenia na późny wiek, przypominałam sobie późne wiersze Iwaszkiewicza, zwłaszcza z tomu Śpiewnik włoski, w którym poeta przestał szukać piękna i spojrzał w twarz cierpieniu. Lecz Iwaszkiewicz napisał go, mając siedemdziesiąt lat; Urszula Kozioł tworzy, mając dwadzieścia lat więcej. Tak późny wiek jest przywilejem ofiarowanym populacji przez czas bez wojen i wielkich wstrząsów w Europie, ale przynosi inne problemy, na które nie można już szukać remedium w postaci podróży i nowych wrażeń. Tym bardziej że nadszedł właśnie czas przesilenia i przewartościowania priorytetów.

U Urszuli Kozioł późny wiek nie zgasił namiętności i poczucia zobowiązań politycznych, jak świadczy ostatni w zbiorze wiersz Wyznanie, datowany na 28 lutego 2022 i poświęcony Ukrainie. Nie trzeba go oceniać, zaczyna się on od poczucia wyjałowienia, ale kończy wezwaniem do wspólnoty obywatelskiej. Wiersz należy do wielkiej fali utworów, jaką wyzwoliła w Polsce agresja Rosji na Ukrainę; poetka mogłaby poczuć się zwolniona z tego typu deklaracji, ale tak się nie stało. To wciąż ta sama Urszula Kozioł: niepokorna, wzywa do działania RAZEM. W tej warstwie najsilniej przemawia cytat z poematu Beniowski Juliusza Słowackiego, przywołany w formie motta, w którym poeta mówi, że „nie śpi tyran, gdy łoże okrwawi / I z gniazd najmłodsze orlęta wybierze”. „Pomost” między współczesnym racjonalizmem a wizyjnością i mistyką Słowackiego jest jednym z bardziej niespodziewanych w tym tomie. Samotność Urszuli Kozioł nie jest przebywaniem na pustyni, gdzie trzeba stworzyć od nowa siatkę odniesień, to pejzaż pełny odniesień kulturowych. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Anna Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

  1. U. Kozioł, Momenty, Kraków 2022, s. 19. Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z tego wydania.
  2. Zob. świetną analizę tomu, którą zaproponowała E. Suszek, Figuracje braku i nieobecności. Miłobędzka – Białoszewski – Kozioł, Kraków 2020. Część poświęcona Kozioł w całości dotyczy Klangoru.
  3. A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł, „Nowe Książki” 2022, nr 9, s. 67.
  4. J. Drzewucki, Muzyka sfer. Teksty o poetkach i poetach, Warszawa 2020 [dokument elektroniczny], s. 129.
  5. M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog. O poezji Urszuli Kozioł, Kraków 2000, s. 35.
  6. U. Kozioł, Bez monumentu [w:] tejże, Znikopis, Kraków 2019, s. 20.
  7. A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł…, s. 67.
  8. Zob. R. Przybylski, Baśń zimowa. Esej o starości, Warszawa 1998.
  9. M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog…, s. 97.
  10. Zob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.
  11. Świadczy o tym nie tylko powracająca w wielu wierszach nazwa miejscowości Czołki, usytuowana w powieście zamojskim (między innymi w: Czas szczęścia, Lipiec, Morwa, Syreny bazyliszki, Słowo przeznaczenie, Echo kukułki), lecz również sposób, w jaki przeszłość jest uobecniana wraz z przynależnymi do niej przedmiotami i ludźmi, którzy tworzą zamkniętą enklawę.
  12. Zob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.
  13. P. Szewc, Po nitce, Kraków 2021, s. 5. Wszystkie cytaty, jeśli nie podano inaczej, pochodzą z tej książki.
  14. Metafora akwatyczna pojawia się również w zakończeniu wiersza Wszędzie mnie pełno: „[…] czas mija świat bliski daleki / nieprawdopodobny widoki obok falują za horyzontem wielbłąd / wyciąga głowę kiedy tak przez czas płyniemy” (s. 11).
  15. T. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia. O wierszach Piotra Szewca [w:] Twórczość niepozorna. Szkice o literaturze, pod red. J. Grądziel-Wójcik, A. Kwiatkowskiej i L. Marzec, Kraków 2015, s. 75–76.
  16. Tamże, s. 78.
  17. A. Breton, Manifest surrealizmu [w:] Surrealizm. Teoria i praktyka literacka. Antologia, teksty wybrał i przełożył A. Ważyk, Warszawa 1976, s. 67.
  18. By przekonać się, jak poezja Szewca dialoguje z innymi tekstami wystarczy zacytować jedną z miniatur poetyckich: „Wierszu jak kropla deszczu pełna i przejrzysta / świat w tobie widzę w nim moje chwilowe odbicie” (s. 46), która zdradza wiele cech wspólnych z Pestkami deszczu Urszuli Kozioł i z późnymi tekstami Ryszarda Krynickiego.
  19. T. Różewicz, Drzewo [w:] tenże: Niepokój. Wybór wierszy, Warszawa 2000, s. 165. Pierwotnie wiersz ukazał się w tomie Srebrny kłos.
  20. W Po nitce znajduje się wiersz Aronek, który można uznać za powiązany z tematem Holokaustu. Doświadczenie Zagłady nie zostało w nim jednak wyartykułowane expressis verbis, jednak zarówno nastrój, jak i opozycja milczenia i mowy pozwalają sądzić, że ukryta w nim została aluzja do ludobójstwa Żydów.
  21. T. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia…, s. 77.
  22. H. Buczyńska-Garewicz, „Człowiek wobec losu”, Kraków 2010, s. 8–9.
  23. Tamże, s. 314 i następne.
  24. Tamże, s. 18.
  25. B. Pascal, „Myśli”, układ J. Chevalier, tłum. T. Boy-Żeleński, Warszawa 1972, s. 142.
  26. „Męstwo – pisał Paul Tillich – jest samoafirmacją bytu wbrew faktowi niebytu. […] Potrzebuje ono mocy bytu, mocy przekraczającej niebyt doświadczany w lęku przed losem i śmiercią, czający się w lęku przed pustką i bezsensem, przejawiający swą obecność w lęku przed winą i potępieniem. Męstwo, które ingeruje w ten potrójny lęk, musi być zakorzenione w mocy bytu większej niż moc własna naszego «ja» i moc czyjegoś świata” (P. Tillich, „Męstwo bycia”, tłum. H. Bednarek, Poznań 1994, s. 169).
  27. J. Mizińska, „Imiona losu”, Lublin 1999, s. 14.
  28. C. Miłosz, „Na brzegu rzeki”, Kraków 1994, s. 14.
  29. Tamże, s. 13.
  30. Tamże, s. 14.
  31. A. Fiut, „Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza”, Kraków 2011, s. 413.
  32. T. Burek, „Autobiografia jako rozpamiętywanie losu. Nie tylko o «Rodzinnej Europie»” [w:] „Poznawanie Miłosza 2. Część druga 1980–1998”, red. A. Fiut, Kraków 2001, s. 8.
  33. C. Miłosz, „Walc” [w:] tegoż, „Wiersze”, Kraków–Wrocław 1984, t. 1, s. 113.
  34. K. Wyka, „Ogrody lunatyczne i ogrody pasterskie” [w:] tegoż, „Rzecz wyobraźni”, wyd. 2, Warszawa 1977, s. 285.
  35. C. Miłosz, „Pożegnanie” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 146.
  36. T. Burek, s. 9.
  37. C. Miłosz, „Los” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 143.
  38. D. Heck, „Nietzsche Miłosza” [w:] „Poznawanie Miłosza 3”, red. A. Fiut, Kraków 2011, s. 311.
  39. C. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.
  40. C. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.
  41. C. Miłosz, „Na wszelki wypadek” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 300
  42. C. Miłosz, „Kroniki”, Paryż 1987, s. 55.
  43. J. Olejniczak, „Emigracje. Szkice – studia – sylwetki”, Katowice 1998, s. 47.
  44. Zob. J. Olejniczak, „Czesław Miłosz” [w:] tegoż, „Powroty w śmierć”, Katowice 2009, s. 151–152.
  45. C. Miłosz, „Nieobjęta ziemia”, Paryż 1987, s. 54.
  46. Więcej na ten temat: A. Fiut, „Powroty nie-nostalgiczne” [w:] tegoż, „W stronę Miłosza”, Kraków 2003; B. Tarnowska, „Nad Niewiażą, rok 1992” [w:] tejże, „Geografia poetycka w powojennej twórczości Czesława Miłosza”, Olsztyn 1996; J. Olejniczak, „Czesław Miłosz”, s. 153 i następne.
  47. J. Błoński, „Miłosz jak świat”, Kraków 1998, s. 84.
  48. C. Miłosz, „Ściganie celu” [w:] tegoż, „Piesek przydrożny”, Kraków 1997, s. 64.
  49. C. Miłosz, „Jakiż los”, s. 142.

Powiązane artykuły

10.02.2022

Nowy Napis Co Tydzień #138 / Pochwała lokalności

W najnowszym tomie, Po nitce, wydanym cztery lata po Światełku, Piotr Szewc proponuje katalog tematów, które wiążą się w sposób nierozerwalny z jego biografiąŚwiadczy o tym nie tylko powracająca w wielu wierszach nazwa miejscowości Czołki, usytuowana w powieście zamojskim (między innymi w: Czas szczęścia, Lipiec, Morwa, Syreny bazyliszki, Słowo przeznaczenie, Echo kukułki), lecz również sposób, w jaki przeszłość jest uobecniana wraz z przynależnymi do niej przedmiotami i ludźmi, którzy tworzą zamkniętą enklawę.[1]. Jednak ze względu na pojawiający się w wielu wierszach motyw tempus devorans, można uznać je również za uniwersalne i dotyczące każdego, kto konfrontuje się z fenomenem nietrwałości. Natężenie szczegółów związanych z adolescencją, rodzicami, domem rodzinnym, a także zapamiętanym krajobrazem jest charakterystyczne nie tylko dla poezji senilnejZob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.[2], w której pojawiają się odpryski dzieciństwa, będące pretekstem do poetyckich podsumowań, lecz również dla projektów oscylujących wokół specyficznego nastroju i atmosfery. Upływ czasu i przemijalność można uznać za koronne tematy sztuki poetyckiej. To właśnie dzięki niej to, co skazane na zapomnienie i osunięcie w niepamięć może zostać ocalone. Taki tryb lektury proponuje Szewc w kolejnych wierszach tematyzujących stratę:

[…] w sadzie pana Kawy podnosiły się korony drzew
nad ścierniskiem nieruchomiał blaszany dach stodoły
Bilów a trochę bardziej na prawo pani Zającowa spędzała
z pastwiska krowy słońce opadało wolniutko horyzont
przesuwał się łąki ocienił zielony Łapiguz powoli gasły
kopuły Zamościa kto z nas mógł wiedzieć że jesteśmy tu
ostatni raz i aby niczego nie uronić trzeba mocniej zacisnąć
powiekiP. Szewc, Po nitce, Kraków 2021, s. 5. Wszystkie cytaty, jeśli nie podano inaczej, pochodzą z tej książki.[3] 

O tym, że rozpamiętywana jest przeszłość świadczy nie tylko użycie czasu przeszłego, lecz również sekwencje wyliczeń (wiadomo, że kolekcja jest wyznacznikiem elegijności). Natomiast w wierszu Sekretne przejścia pojawia się wzmianka o zapachu „rozgniecionego w palcach orzechowego liścia” (s. 37). O ile w niektórych wierszach można dostrzec reminiscencje dzieciństwa, o tyle w tekście zatytułowanym odwiedzinach poeta lokuje się w samym centrum utraconego świata (jako przybysz z zewnątrz):

[…] posłuchaj babciu wśród swoich jestem
obcy cóż że jabłko z przydrożnego sadu smakuje
tamtym jabłkiem a ramiona krzyża wskazują
ten sam kierunek jesienią pola wypłowiały Czołki
zszarzały piję chmury oczami skubię pejzaż jestem
gawronem który dziobem rozgarnia liście czegoś
tu szukam (s. 21).

Upływający czas to rzekaMetafora akwatyczna pojawia się również w zakończeniu wiersza Wszędzie mnie pełno: „[…] czas mija świat bliski daleki / nieprawdopodobny widoki obok falują za horyzontem wielbłąd / wyciąga głowę kiedy tak przez czas płyniemy” (s. 11).[4]

[…] Jaśka, koleżanka mamy, podaje mi z półki chleb, uśmiecha się i kładzie palec na ustach. To znaczy, że mam milczeć, jesteśmy bowiem na terenie pełnym tajemnic. Wreszcie wszystkich nas zabiera rzeka bez nazwy, płynie wolno szerokim korytem, ale nie widzę jej ujścia, bo zasłania je kurtyna z białych chmur (s. 45). 

Wskazówek pozwalających sądzić, że w poezji Szewca najważniejszym doświadczeniem jest przypomnienie, wydobycie z pamięci dobrze osadzonych w oswojonej przestrzeni mieszkańców wsi Czołki, jest znacznie więcej. Powracają oni nie tyle jako widma, lecz jako esencja przeszłości, bez nich bowiem wszystko to, co należy do krainy dzieciństwa utraciłoby zasadność wspominania (tęskni się przecież za ludźmi, a przedmioty powiązane są z konkretnymi osobami jedynie na prawach metonimii): „Zjawiają się, jakby chcieli zaświadczyć, że nie całkiem odeszli. Są tam, gdzie ich kiedyś zostawiłem” (s. 45).

*

Jednym z najważniejszych tekstów tomu, ilustrujących tezę o specjalnym charakterze przedmiotów, jest proza poetycka Sagan pana Kawy:

Wysoki i pękaty, stał na rozgrzanych fajerkach węglowego pieca. Mocny, jak przystało na naczynie z żeliwa. Pan Kawa parował w nim ziemniaki dla kur i świń. Zaglądałem do niego, wąchałem pachnące ugotowanymi łupinami wnętrze. Ja rosłem, a on wciąż był taki sam. I jest nadal, choć nie ma pana Kawy, ani tamtego pieca. Trzymam się ucha sagana, a może to ucho mnie trzyma, bym zachował jego kształt i chropawą pod palcami dziecka skórę (s. 24).

Biorąc pod uwagę poetykę wierszy Szewca, a także tematy poszczególnych utworów, w mocy pozostaje rozpoznanie Tomasza Mizerkiewicza, który pisząc o dotychczasowym dorobku poety, podkreślał: „Uwagę bohatera lirycznego przykuwały z reguły sprawy drobne, znajdujące się poza przestrzenią poważnych i doniosłych społecznie czy kulturowo obserwacji”T. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia. O wierszach Piotra Szewca [w:] Twórczość niepozorna. Szkice o literaturze, pod red. J. Grądziel-Wójcik, A. Kwiatkowskiej i L. Marzec, Kraków 2015, s. 75–76.[5]. Skłonność do obserwacji zjawisk pozostających na obrzeżach krytyk wiązał z twórczością niepozorną. Lokując poezję Szewca w polu nowej fenomenologii, Mizerkiewicz stwierdzał:

[…] można postawić tezę, iż specjalny, trochę peryferyjny status twórczości niepozornej bierze się z tego, że należy ona – mówiąc słowami Gumbrechta – do kultury obecności danego czasu. Tworzona jest nie dla zawiązywania relacji logicznych, hierarchizacji, fabularyzacji i interpretacji, które to przykładowo wymienione aktywności zakładają dystans oraz odnoszenie się do świata widzianego jako gra znaczeń. Swoje zadanie widziałaby raczej w rozpoznaniu tego, jak współistnieją ze sobą pewne zjawiska, tworząc wspólnie coś w zasadzie afabularnego – zbiorowość równorzędnych obiektów postrzeganych jako obecne. Prezentowane przedmioty, fakty, wypadki zdają się drobne, pozbawione ciężaru znaczeniowego czy symbolicznego, o osłabionych powiązaniach wzajemnych, gdyż nie stanowią uporządkowanego i celowego układu, lecz zbiór obiektów pojawiających się razem i naraz jako konstelacjaTamże, s. 78.[6]

Teza literaturoznawcy pozostaje w mocy również w odniesieniu do wierszy z tomu Po nitce. Ich istotnym elementem okazuje się Gumbrechtowski Stimmung (nastrój). W najnowszych tekstach dostrzegalny jest również składnik, który pochodzi z innego porządku. By się o tym przekonać, wystarczy porównać kilka utworów. W Po nitce można wyszczególnić dwa rodzaje wierszy, w których obraz poetycki zastyga, (prawie) zamiera w kontrolowany przez poetę sposób lub przeciwnie – ulega dynamizacji. Pierwszy wariant reprezentuje wiersz Lipiec

Jak balony na długich sznurkach gołębie zawisły nad Czołkami
wzrok pnie się po niewidzialnych stopniach a tam niebo wysokie
po nim trzy obłoki suną zatrzymują się i rozpływają lipiec dyszy
poruszenie w gałęziach lip pszczoły pielgrzymują do kwiatowych sanktuariów
w pszenicy kołysze się czerwony kleks maku jaskółki czarodziejki
skrzydłami dotykają kłosów cisza rozsypała się po łące można ją zbierać chwytać ważki
na pastwisku krecia budowla rośnie nacieszmy się kopcem bo wszystko tu nietrwałe

(s. 6) 

Drugi natomiast – wiersz Mewy:

Szary poranek zawisł na krawędzi nocy
one tymczasem jak zjawy z innego świata
przelatują nad kraterem pośrodku blokowiska
podobne do psów które węszą lub głodnych
rekinów pytanie co się zdarzy wydaje się
w tej chwili zbyt wczesne poczekajmy
aż niebo się rozjaśni zgasną latarnie
i miasto truchtem podąży za swoimi
sprawami

(s. 34)

Mimo że w Lipcu „wzrok pnie się”, „trzy obłoki suną”, a „pszczoły pielgrzymują”, to jednak przewaga czasowników wskazujących na nieznaczny ruch nie wpływa na to, że czytelnik odczuwa gwałtowne zmiany, przejścia i przetasowania w obrębie obrazu poetyckiego. Rodzajowa scena trwa niczym uchwycona na wakacyjnej fotografii. Szewcowi udało się uchwycić atmosferę, nastrój upalnego dnia, który zniewala nie tylko za sprawą poszczególnych elementów krajobrazu, lecz również celowości działań pszczół. Dopiero w ostatnim wersie pojawia się wzmianka o tym, że „krecia budowla rośnie”, co stanowi przeciwwagę dla ustatycznionej wizji.

Podobną strategię zastosował poeta w Mewach, jednak w miejscu dynamicznej puenty (w Lipcu nacisk położony został na finalną pracę kreta) o konieczności zaspokojenia wzroku na wypadek zniknięcia kontemplowanego obrazu pojawia się fraza o konieczności czekania. O ile pierwszy obraz ufundowany został na apologii zastoju i niespiesznych działań natury, które okazują się nietrwałe (można domyślić się, że podglądane środowisko nie ulegnie zniszczeniu, lecz nietrwałość dotyczy zawodności pamięci oglądającego), o tyle w drugim wszystko podporządkowane jest ruchowi. Mimo że liczba czasowników została zredukowana („poranek zawisł na krawędzi nocy”, [mewy] jak zjawy z innego świata / przelatują”), to jednak obraz zawarty w Mewach niepokoi bardziej niż ten z Lipca ze względu na zmianę scenerii (blokowisko) i porównania mew do zjaw i psów.

Biorąc pod uwagę frenetyczną atmosferę wiersza Mewy, nietrudno wskazać, że wiele zawdzięcza on surrealistom francuskim, którzy rozluźnili związki zachodzące pomiędzy poszczególnymi elementami obrazu poetyckiego. W Mewachfabuła podlega stopniowym metamorfozom, które okazują się tyleż prawdopodobne, co umowne (stąd rola porównań, zdziwienie budzi pojawienie się w jednym szeregu psów i rekinów). Zabieg rozłamania wiersza na dwie części można tłumaczyć chęcią zaakcentowania struktury oksymoronicznej. Noc zmieniająca się w poranek nie jest w stanie unieważnić pytania o to, co się zdarzy. Dopiero za dnia mają pojawić się zdarzenia godne uwagi, jednak muszą zaistnieć odpowiednie warunki. Można by zadać pytanie: o co toczy się gra w przywołanych wierszach Szewca? Biorąc pod uwagę misterne przygotowywanie czytelnika do konfrontacji z obrazem poetyckim (Lipiec) i wywoływanie w nim uczucia immersji (Mewy), można postawić tezę, że równie ważna jak nastrój okazuje się cudowność, wywiedziona z pism André Bretona. Twierdził on, że „cudowność jest zawsze piękna, wszystko jedno jaka cudowność, nie ma cudowności, która by nie była piękna”A. Breton, Manifest surrealizmu [w:] Surrealizm. Teoria i praktyka literacka. Antologia, teksty wybrał i przełożył A. Ważyk, Warszawa 1976, s. 67.[7]. By udowodnić, że cudowność odgrywa kluczową rolę w poetyckim projekcie Szewca, wystarczy przywołać prozę poetycką Pelikan w zamojskim zoo, w której główną rolę odgrywa obserwujący (i obserwowany) pelikan: 

Stał na skraju betonowego basenu, przekrzywiał głowę, przymykał oczy, obserwował. Miał podcięte pióra w skrzydłach, żeby nie odleciał. Niepłochliwy, stateczny, uosobienie cierpliwości. Obok niego, wzdłuż ogrodzenia z siatki, przechodzili tacy jak ja. I oni obserwowali. Czas przemijał, pelikan wielkim dziobem połykał świat po kawałku. Aż połknął (s. 40).

Mimo że sama scena należy do gatunku rodzajowych, to jednak zwierzę uzyskuje w tekście Szewca autonomię. Jego przedstawienie nie zostało podporządkowane żadnej ideologii (na przykład nie został skonfrontowany z człowiekiem w celu dowartościowania tego ostatniego, nie funkcjonuje w członie porównania, nie ilustruje tezy o antropocentrycznym porządku). Dopiero w ostatnich dwóch zdaniach realizm ustępuje miejsca surrealistycznej cudowności. Ostatnie wersy wprowadzają niepokój, ale również świadczą o możliwości innego oglądu rzeczywistości, który wymyka się racjonalnej wykładni. Uwięzione zwierzę uzyskuje sprawczość (jednak trudno powiązać gest połykania świata z wymierzaniem sprawiedliwości za los będący jego udziałem), a także podlega chwilowej metamorfozie, stając się sprawcą końca świata.

Perspektywę, którą zarysowuje w Pelikanie… Szewc, można nazwać dziecięcą. Poeta niczym dziecko widzi więcej i w sposób zaskakujący dla przeciętnego obserwatora. Udaje mu się skojarzyć dwa zjawiska (majestatyczny dziób ptaka i słoneczną kulę) i wyprowadzić z nich frenetyczną interpretację. Surrealistyczna cudowność pozwala na chwilowe zakwestionowanie realistycznego porządku i dowartościowanie spojrzenia pozbawionego skazy racjonalności. Poeta w sposób konsekwentny i precyzyjny komponuje poszczególne frazy, dbając o efekt zaskoczenia.

Ostatnim ważnym elementem składającym się na poetycki projekt Szewca jest dyskretna intertekstualnośćBy przekonać się, jak poezja Szewca dialoguje z innymi tekstami wystarczy zacytować jedną z miniatur poetyckich: „Wierszu jak kropla deszczu pełna i przejrzysta / świat w tobie widzę w nim moje chwilowe odbicie” (s. 46), która zdradza wiele cech wspólnych z Pestkami deszczu Urszuli Kozioł i z późnymi tekstami Ryszarda Krynickiego.[8]. Ukryte cytaty, aluzje i odwołania do twórczości innych poetów pojawiają się w Drzewie

Jeszcze nie wiedziałem co to poezja żyłem
pod konarami drzewa Tadeusz Różewicz
pani Segieda uczyła jak napocząć łupinę
aby dostać się do gorzkiego wnętrza drzewo
rosło rzucało cień wydawało owoce świat
szarzał oddalałem się a ono rozciągało nade mną
ramiona towarzyszyło mi gdy cerowałem dziurawe
zbierałem rozproszone 

Choć w tekście pojawia się nazwisko autora Niepokoju, to jednak można uznać, że Szewc wykracza poza dendrologiczną metaforę (poezja Różewicza jako drzewo, z którego pnia wyrastają inne odnogi, lub drzewo, które ocienia, dając schronienie) i osadza swój wiersz w quasi-cyklu, do którego należy zarówno wiersz Leopolda Staffa Ogród przedziwny, jak również wiersz Różewicza zatytułowany właśnie Drzewo:

Byli szczęśliwi
dawniejsi poeci
Świat był jak drzewo
a oni jak dzieci

Cóż ci powieszę
na gałęzi drzewa
na które spadła
żelazna ulewa

Byli szczęśliwi
dawniejsi poeci
dokoła drzewa
tańczyli jak dzieci

Cóż ci powieszę
na gałęzi drzewa
które spłonęło
które nie zaśpiewa

Byli szczęśliwi
dawniejsi poeci
pod liściem dębu
śpiewali jak dzieci

A nasze drzewo
w nocy zaskrzypiało
I zwisło na nim
pogardzone ciałoT. Różewicz, Drzewo [w:] tenże: Niepokój. Wybór wierszy, Warszawa 2000, s. 165. Pierwotnie wiersz ukazał się w tomie Srebrny kłos.[9]

Tekst Szewca zawiera nie tylko reminiscencje dzieciństwa, lecz również refleksję metapoetycką. Konstelacyjne zestawienia są nie tylko charakterystyczne dla poetyki autora Mojego zdania, ale także nie dopuszczają do hierarchizacji tematów. Dlatego Różewicz sąsiaduje z panią Segiedą, ale i ze światem czy drzewem rodzącym owoce. Można zapytać, po jakim wydarzeniu konieczne są zabiegi wymieniane przez poetę (cerowanie, zbieranie). Mimo że Szewc restytuuje topos ogrodu, to jednak biorąc pod uwagę Drzewo Różewicza, można postawić tezę, że wydarzeniem formującym świadomość podmiotu była druga wojna światowa (w tym Zagłada ŻydówW Po nitce znajduje się wiersz Aronek, który można uznać za powiązany z tematem Holokaustu. Doświadczenie Zagłady nie zostało w nim jednak wyartykułowane expressis verbis, jednak zarówno nastrój, jak i opozycja milczenia i mowy pozwalają sądzić, że ukryta w nim została aluzja do ludobójstwa Żydów.[10]). Pojawia się ona poza porządkiem doświadczenia, jest czymś, co zaistniało przed narodzinami poety, jednak konsekwencje są wciąż odczuwalne. 

Zawężenie odczytania frazy „cerowałem dziurawe / zbierałem rozproszone” do czasu drugiej wojny światowej pozbawiłoby jednak poezję autora Cienkiej szyby uniwersalności. Przywołane słowa odnoszą się nie tylko do unieśmiertelniania zamordowanych Żydów, lecz również przenoszenia do uniwersum sztuki świata dzieciństwa. Biorąc pod uwagę wiersz Różewicza (szczególnie jego strofy zaczynające się od fraz „Byli szczęśliwi…”), a także strategie uobecniania przeszłości, można postawić tezę, że w poezji Szewca, który nawiązuje do czasu pozbawionego piętna historii, najważniejsza jest apologia lokalności i dawności. Porządek w świecie zapamiętanym przez Szewca wyznaczały drzewa (swoiste axis mundi), jak w prozie poetyckiej Dzika grusza:

Gdy się urodziłem, ona już była na miedzy stryja Adama. Wysoka, rozłożysta, lekko pochylona. Zieleniła się, rodziła gruszki, gubiła liście, ale się nie zmieniała. Latem jej korona jak balon poruszała się na wietrze. Dawała odpoczynek ptakom i osom pożywienie w czas owocowania. Z godnością panowała nad okolicą i jej służyła. Za sprawą gruszy strony świata miały swoje miejsce, nie plątały się polne drogi, nie gubiły zagony. Aż pewnego roku, pewnego dnia uderzył w nią piorun. Od tej pory wiosna nie wiedziała, skąd wziąć początek, a jesień zbyt spiesznie przechodziła w zimę. Ludzie, chmury, trawa, krowy na pastwiskach zostały niczyje (s. 17).

Choć w Po nitce Szewc nie proponuje radyklanej zmiany poetyki, a także nie wprowadza nowych tematów, to jednak jego projekt poetycki posiada kilka cech, które wyróżniają go wśród innych poruszających podobne kwestie. Są to intertekstualność, cudowność i niepozorność. Świadczą one o tym, że poeta uznaje niektóre poetyki dwudziestowieczne za cenne z perspektywy własnej drogi twórczej i wchodzi z nimi w dialog. Szewc wydaje się podkreślać, że wszystko, co zostało doświadczone, domaga się wiersza. Kształt tej poezji okazuje się wypadkową konsekwentnie rozwijanego pomysłu i tendencji estetycznych, które pojawiły się w obszarze nowej fenomenologii. Jak podkreśla Mizerkiewicz:

Szewc proponuje czytelnikom ciekawie pomyślany eksperyment z twórczością niepozorną, wchodzi na jej obszary, aby ujawnić i poddać czytającym do przemyślenia pewne wymiary estetyczne owego piśmiennictwa. Uparte obstawianie [sic!] przy tej konwencji wynika z chęci skorzystania z tego, co oferuje jej dyskretnie przejawiający się potencjał estetycznyT. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia…, s. 77.[11]

W wierszach Szewca wszystko rozgrywa się nie tyle w planie fabularnym, ile na stykach wersów, na granicy obrazów poetyckich, które zaskakują swoją wypracowaną (nie)zwykłością i wydobytą cudownością.

 

Piotr Szewc, Po nitce, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Andrzej Juchniewicz, Pochwała lokalności, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 138

Przypisy

  1. U. Kozioł, Momenty, Kraków 2022, s. 19. Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z tego wydania.
  2. Zob. świetną analizę tomu, którą zaproponowała E. Suszek, Figuracje braku i nieobecności. Miłobędzka – Białoszewski – Kozioł, Kraków 2020. Część poświęcona Kozioł w całości dotyczy Klangoru.
  3. A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł, „Nowe Książki” 2022, nr 9, s. 67.
  4. J. Drzewucki, Muzyka sfer. Teksty o poetkach i poetach, Warszawa 2020 [dokument elektroniczny], s. 129.
  5. M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog. O poezji Urszuli Kozioł, Kraków 2000, s. 35.
  6. U. Kozioł, Bez monumentu [w:] tejże, Znikopis, Kraków 2019, s. 20.
  7. A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł…, s. 67.
  8. Zob. R. Przybylski, Baśń zimowa. Esej o starości, Warszawa 1998.
  9. M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog…, s. 97.
  10. Zob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.
  11. Świadczy o tym nie tylko powracająca w wielu wierszach nazwa miejscowości Czołki, usytuowana w powieście zamojskim (między innymi w: Czas szczęścia, Lipiec, Morwa, Syreny bazyliszki, Słowo przeznaczenie, Echo kukułki), lecz również sposób, w jaki przeszłość jest uobecniana wraz z przynależnymi do niej przedmiotami i ludźmi, którzy tworzą zamkniętą enklawę.
  12. Zob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.
  13. P. Szewc, Po nitce, Kraków 2021, s. 5. Wszystkie cytaty, jeśli nie podano inaczej, pochodzą z tej książki.
  14. Metafora akwatyczna pojawia się również w zakończeniu wiersza Wszędzie mnie pełno: „[…] czas mija świat bliski daleki / nieprawdopodobny widoki obok falują za horyzontem wielbłąd / wyciąga głowę kiedy tak przez czas płyniemy” (s. 11).
  15. T. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia. O wierszach Piotra Szewca [w:] Twórczość niepozorna. Szkice o literaturze, pod red. J. Grądziel-Wójcik, A. Kwiatkowskiej i L. Marzec, Kraków 2015, s. 75–76.
  16. Tamże, s. 78.
  17. A. Breton, Manifest surrealizmu [w:] Surrealizm. Teoria i praktyka literacka. Antologia, teksty wybrał i przełożył A. Ważyk, Warszawa 1976, s. 67.
  18. By przekonać się, jak poezja Szewca dialoguje z innymi tekstami wystarczy zacytować jedną z miniatur poetyckich: „Wierszu jak kropla deszczu pełna i przejrzysta / świat w tobie widzę w nim moje chwilowe odbicie” (s. 46), która zdradza wiele cech wspólnych z Pestkami deszczu Urszuli Kozioł i z późnymi tekstami Ryszarda Krynickiego.
  19. T. Różewicz, Drzewo [w:] tenże: Niepokój. Wybór wierszy, Warszawa 2000, s. 165. Pierwotnie wiersz ukazał się w tomie Srebrny kłos.
  20. W Po nitce znajduje się wiersz Aronek, który można uznać za powiązany z tematem Holokaustu. Doświadczenie Zagłady nie zostało w nim jednak wyartykułowane expressis verbis, jednak zarówno nastrój, jak i opozycja milczenia i mowy pozwalają sądzić, że ukryta w nim została aluzja do ludobójstwa Żydów.
  21. T. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia…, s. 77.
  22. H. Buczyńska-Garewicz, „Człowiek wobec losu”, Kraków 2010, s. 8–9.
  23. Tamże, s. 314 i następne.
  24. Tamże, s. 18.
  25. B. Pascal, „Myśli”, układ J. Chevalier, tłum. T. Boy-Żeleński, Warszawa 1972, s. 142.
  26. „Męstwo – pisał Paul Tillich – jest samoafirmacją bytu wbrew faktowi niebytu. […] Potrzebuje ono mocy bytu, mocy przekraczającej niebyt doświadczany w lęku przed losem i śmiercią, czający się w lęku przed pustką i bezsensem, przejawiający swą obecność w lęku przed winą i potępieniem. Męstwo, które ingeruje w ten potrójny lęk, musi być zakorzenione w mocy bytu większej niż moc własna naszego «ja» i moc czyjegoś świata” (P. Tillich, „Męstwo bycia”, tłum. H. Bednarek, Poznań 1994, s. 169).
  27. J. Mizińska, „Imiona losu”, Lublin 1999, s. 14.
  28. C. Miłosz, „Na brzegu rzeki”, Kraków 1994, s. 14.
  29. Tamże, s. 13.
  30. Tamże, s. 14.
  31. A. Fiut, „Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza”, Kraków 2011, s. 413.
  32. T. Burek, „Autobiografia jako rozpamiętywanie losu. Nie tylko o «Rodzinnej Europie»” [w:] „Poznawanie Miłosza 2. Część druga 1980–1998”, red. A. Fiut, Kraków 2001, s. 8.
  33. C. Miłosz, „Walc” [w:] tegoż, „Wiersze”, Kraków–Wrocław 1984, t. 1, s. 113.
  34. K. Wyka, „Ogrody lunatyczne i ogrody pasterskie” [w:] tegoż, „Rzecz wyobraźni”, wyd. 2, Warszawa 1977, s. 285.
  35. C. Miłosz, „Pożegnanie” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 146.
  36. T. Burek, s. 9.
  37. C. Miłosz, „Los” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 143.
  38. D. Heck, „Nietzsche Miłosza” [w:] „Poznawanie Miłosza 3”, red. A. Fiut, Kraków 2011, s. 311.
  39. C. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.
  40. C. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.
  41. C. Miłosz, „Na wszelki wypadek” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 300
  42. C. Miłosz, „Kroniki”, Paryż 1987, s. 55.
  43. J. Olejniczak, „Emigracje. Szkice – studia – sylwetki”, Katowice 1998, s. 47.
  44. Zob. J. Olejniczak, „Czesław Miłosz” [w:] tegoż, „Powroty w śmierć”, Katowice 2009, s. 151–152.
  45. C. Miłosz, „Nieobjęta ziemia”, Paryż 1987, s. 54.
  46. Więcej na ten temat: A. Fiut, „Powroty nie-nostalgiczne” [w:] tegoż, „W stronę Miłosza”, Kraków 2003; B. Tarnowska, „Nad Niewiażą, rok 1992” [w:] tejże, „Geografia poetycka w powojennej twórczości Czesława Miłosza”, Olsztyn 1996; J. Olejniczak, „Czesław Miłosz”, s. 153 i następne.
  47. J. Błoński, „Miłosz jak świat”, Kraków 1998, s. 84.
  48. C. Miłosz, „Ściganie celu” [w:] tegoż, „Piesek przydrożny”, Kraków 1997, s. 64.
  49. C. Miłosz, „Jakiż los”, s. 142.

Powiązane artykuły

11.02.2020

Poeta i los (o wierszach Czesława Miłosza)

Przedmiot rozważań jest niepochwytny, wieloznaczny, historycznie zmienny. Potoczne rozumienie kategorii losu miesza się z eksplikacjami filozoficznymi, a próby definicji nie likwidują semantycznej wieloznaczności. Los nas uderza czy doświadcza, lecz nie potrafimy precyzyjnie powiedzieć, czym jest. Czy ukrytą siłą sprawczą zdarzeń w wielkiej dziejowej skali, czy, jeśli odczytujemy doświadczenia pojedynczego żywota, brakującym ogniwem sensu, który porządkuje chaotyczne zdarzenia, tłumaczy zwroty w biografii? Jako nieoczywista nadrzędna zasada los nas przerasta, ale też się ukrywa, myli tropy, działa w sposób nieprzewidywalny. Kpi z uzurpacji umysłu, wstrząsa poczuciem ładu i sprawiedliwości. Jak mówi potoczne porzekadło, los bywa ironistą, ale też – rzecznikiem względności, nauczycielem pokory. Nie jest tylko szczęśliwym czy – częściej – nieszczęśliwym trafem, lecz pojęciem o wiele ważniejszym, które odnosi się także do poczucia tragiczności istnienia oraz nacechowanych aksjologicznie wyborów życiowych. W każdym razie człowiek i los, te dwa składniki niewspółmiernego zestawienia, muszą się ze sobą spotkać. Od tego miejsca rozpoczyna się praca refleksji. Losowi nie sposób się przeciwstawić, ale warto go rozumieć, nawet w obrębie ograniczonych naszych wyobrażeń. Z takim zadaniem poznawczym łączą się namysł nad usytuowaniem człowieka wobec Transcendencji, historii, własnej tożsamości czy horyzontu aktywnego działania.

Uniwersalna kategoria losu wywodzi się z mitologii i religii, a stamtąd przeniesiona zostaje w obszar filozofii oraz – literatury. Rozprawianie o zrządzeniach fatum, niemożliwości ucieczki przed przeznaczeniem, męstwie wobec niepojętych wyroków to stare zajęcie myślicieli oraz pisarzy. Jak to zostało powiedziane, nieznana siła kieruje biegiem wypadków, ale jednak działania Ananke nie będą tak niepojęte i okrutne, gdy zaproponowana zostanie jakaś wykładnia. Fatum jest domeną bogów wtrącających się w sprawy śmiertelnych, później przebiera się w kostium historii, nieraz pisanej wielką literą, a dzieje jako los częściej niweczą ludzkie plany, niż im sprzyjają. Niezależnie od naszej przenikliwości oraz potrzeby rozumienia nieodwołalne i tak się spełnia. Można planować przyszłe działania, układać życiowe strategie, ale losu uprzedzić ani obezwładnić się nie da. Przeto zawsze pozostaje rozziew między zamierzonym a spełnionym, między racjonalnym a irracjonalnym. Czytanie, lecz też nieodczytanie losu obejmuje i dzieje zbiorowe, i indywidualne przypadki życia, pełne nagłych zwrotów czy dramatycznych załamań. Odróżnić jednak należy mowę przeznaczeń od kombinatoryki zbiegów okoliczności. Lęk przed nieznanym i próby oswojenia tego, co niepojęte, określają biegunowe postawy wobec losu.

W pracy o rozległym spectrum problemowym Człowiek wobec losu, w której interesująca nas kwestia rozpatrywana jest w następstwie idei od Voltaire’a do Ricœura, Hanna Buczyńska-Garewicz pisze, że: 

pojęcie losu nie znikło z obszaru rozumu krytycznego i instrumentalnego wraz z porzuceniem przezeń wielu konkretnych wierzeń i mitów, lecz zachowało swą trwałą obecność w dyskursie współczesnym. Stoimy więc nieuchronnie wobec pojęcia losu, które – należąc do naszego dziedzictwa duchowego – jest tym samym naszym losem. Tematyka rzeczywistości i tematyka znaku jednoczą się szczególnie silnie w tym przypadku. […]. Losem też jest coś, co zawsze pozostaje w ukryciu, a co ukazuje się fragmentarycznie poprzez swoje manifestacje. Los jest tajemniczy, nieznany. Rządzi się własnymi prawami niepojętymi dla rozumu […]. Zasadnicza nieprzewidywalność jest istnościowo przynależna do sensu losuH. Buczyńska-Garewicz, „Człowiek wobec losu”, Kraków 2010, s. 8–9. [1]            

Musi się więc pojawić kwestia, co znaczą zdarzenia układające się w często nieprzejrzyste sekwencje. Czy tak przemawia osłabione w naszych czasach dostojne fatum, czy raczej mamy do czynienia z układem przypadków? Granice zapewne pozostaną nieostre. Od scenariuszy rzeczywistości przejść należy do sfery sensu, wyjaśnienia mają bowiem rozproszyć bezsens, odsunąć władającą ludźmi pustkę. W myśli nowoczesnej o korzeniach oświeceniowych dokonuje się przesunięcia od wymiaru transcendentnego losu do prób racjonalnego potraktowania tego, co nazywa się koniecznością, od zależności od nieznanych sił do analizowania roli przypadkuTamże, s. 314 i następne.[2]. W przywoływanej książce uczona posługuje się określeniem „dyslokacji metafizycznej”Tamże, s. 18. [3]. To umysł bowiem ma podjąć wyzwanie rozumienia znaków losu. Kategoria, którą tu rozważamy, przeszła w domenę ludzką, gdyż podmiot, sięgając do odziedziczonych wyobrażeń, jednocześnie podejmuje zadanie kształtowania siebie. Zatem los został ściągnięty na ziemię, pomniejszony, ograniczony do ludzkiego wnętrza, poddany interpretacji rozumu, stając się – w pewnym swym aspekcie – sprzymierzeńcem człowieka, który był igraszką bogów. Z kolei przypadek może tę potrzebną, lecz nieporęczną kategorię przeciągać na stronę bezsensu, redukować udział Transcendencji. Co więcej, kryzys indywidualizmu i rozpad podmiotowości odbiera losowi kolejne terytorium. Powtórzmy, iż nieprzejrzystość i nadrzędność losu domaga się aktywności podmiotowej – oswojenia tajemniczej siły, zrozumienia wyroków, które zapadły w procesie życia.

            Tych kilka przytoczeń oraz uwag na wstępie pozwoliło wskazać metamorfozy myślenia o losie. Natomiast kolejne pytanie dotyczy przydatności – dogodności i niedogodności – tego pojęcia w lekturze tekstów literackich. Nawet pobieżny rzut oka na dokonania polskiej poezji XX wieku skłania do tego, by sądzić, że rozmyślania o losie nie zostały skazane na banicję, a słowo „los” wcale nie zniknęło z leksykonów artystów słowa. Tajemnice losu i historii, egzystencji, natury oraz znaczenia gry przypadków starają się przeniknąć między innymi Wierzyński, Miłosz, Wat, Szymborska, Herbert, Barańczak. Nie sposób namysłu nad losem pominąć w poetyckich dociekaniach o drodze ku możliwej nieskończoności, rozumianej na sposób religijny lub tylko kulturowy, w przeczuciach ostateczności, w poszukiwaniu sensu dziejów, w projektach samospełnienia. Eschatologiczne medytacje nie mogą się wyzbyć myśli o zagadkowej postaci losu, bliskiego metafizycznej tajemnicy. Pascal powiadał: „pozwolę się miękko nieść ku śmierci, niepewny mego przyszłego i wiekuistego losu"B. Pascal, „Myśli”, układ J. Chevalier, tłum. T. Boy-Żeleński, Warszawa 1972, s. 142.[4].

            Los jest wyzwaniem dla umysłu i wyobraźni. Poważna gra z niewiadomą czy też równanie metafizyczne pojawia się w literaturze, która przywołuje stare zaklęcia, mierzy się z pytaniami nierozstrzygalnymi, pragnie ogarnąć nieogarnięte, zrozumieć – niezrozumiałe. Często poetyckie rozprawy z losem i o losie mają postać bądź to ironicznej obrony naszych przegranych racji w walce z potężnymi mocami, bądź to perswazyjnych i autoperswazyjnych argumentów na rzecz obudowanego sceptycyzmem przeświadczenia, że jednak coś od człowieka zależy. Celowe dążenie i destrukcyjna rola nieprzewidywalnych wypadków, mała demiurgia człowieka i niezależne od niego wielkie obszary unicestwienia, poczucie sprawczej mocy oraz upokarzająca bezsilność tworzą dwoiste relacje z losem. Trudna zgoda na przegraną, ale po walce, czyli akceptacja reguł istnienia, jest przejawem dzielności, albo inaczej – „męstwa bycia”„Męstwo – pisał Paul Tillich – jest samoafirmacją bytu wbrew faktowi niebytu. […] Potrzebuje ono mocy bytu, mocy przekraczającej niebyt doświadczany w lęku przed losem i śmiercią, czający się w lęku przed pustką i bezsensem, przejawiający swą obecność w lęku przed winą i potępieniem. Męstwo, które ingeruje w ten potrójny lęk, musi być zakorzenione w mocy bytu większej niż moc własna naszego «ja» i moc czyjegoś świata” (P. Tillich, „Męstwo bycia”, tłum. H. Bednarek, Poznań 1994, s. 169).[5]. Owo „męstwo” można też zestawić z „mądrością”, która zakorzenia się w „ja” i to „ja” tworzy. Rozumienie bycia to także ograniczenie naiwnej wiary w złudną wszechmocność człowieka: 

[…] nasze Życie jest darem, darem od Losu. Jesteśmy jego użytkownikami, dysponentami, możemy je po swojemu kształtować i przetwarzać. Nigdy wszakże – do końca go opanować i nam nim zapanować. Bycie bowiem przerasta nas i pochłania, ogarnia i porywa. Rozumnie jest niekiedy zdać się na Los: szczęścia i nieszczęścia. Mądrze jest się zgodzić na większą od naszego rozumu – Mądrość ByciaJ. Mizińska, „Imiona losu”, Lublin 1999, s. 14.[6].

            Zastrzeżenie wyrażone słowem „niekiedy” musi pozostać, gdyż przyjęcie losu jako pewna dyrektywa postępowania nie jest jeszcze rozumieniem biegu wypadków naszego życia, ani też remedium na lęki egzystencji. Czy przestrogi i nauki zapisane w materii życia nie pozostają jedynie niejasnym szyfrem? Czy nieznane nas zwodzi? Zapewne ułożenie klarownych wykładni nie jest do końca możliwe. Pomocny jednak w rozumieniu wskazań losu jest bez wątpienia język poetycki. 

*

            Jadwiga Mizińska umieszcza w swych wywodach cytat z wiersza Czesława Miłosza Capri z tomu Na brzegu rzeki (1994). Ze względu na rozległość podjętej przez poetę refleksji ten utwór, w którym nakładają się na siebie różne porządki wypowiedzi, takie jak wyznanie, wspomnienia, hymniczne pochwały, migawkowe zapisy aktualnej rzeczywistości, medytacje filozoficzne, historiozoficzne dociekania – najlepiej otwiera wybraną w tym szkicu problematykę, gdyż kategoria losu jawi się w kilku przekrojach, wchodzi w liczne uwikłania, funkcjonuje równocześnie w planie opowieści biograficznej oraz metafizycznej spekulacji, słowem: od razu ujawnia poznawczą komplikację. Podziwiać należy w wierszu Miłosza Capri wirtuozerię operowania literacką formą hybrydyczną, zmiennością perspektyw czasowych, zróżnicowaniem głosów, przesuwającym się horyzontem świadomości. I tak przeżycia pobożnego chłopca konfrontowane są tutaj z doświadczeniami starego człowieka, namysł nad chimerycznym działaniem pamięci z potrzebą uchwycenia sensownego porządku biografii, ekstatyczne wtajemniczenie w byt – z egzystencjalną troską.

Przypadki własnego życia poeta zestawia ze zbiorowymi dziejami wieku totalitaryzmów, natomiast wspomnienia szczęśliwych chwil dzieciństwa znajdują kontrapunkt w obrazach zniszczenia ładu świata. Wreszcie – na innym planie – pojawiają się rozważania o tym, że (po)nowoczesna cywilizacja przyjemności odsuwa na dalszy plan poważny namysł nad ludzkim istnieniem, eliminując myśli o przemijaniu, cierpieniu, śmierci, odsłania bezradność wobec spraw ostatecznych. Lęk metafizyczny zamieniony zostaje na zabobonny strach przed cielesną degradacją. Nie wielkie moce przekreślają wizję wiecznego używania, lecz chorujące i starzejące się ciało, ale ta lekcja pozwala los uniwersalizować, zobaczyć w konkrecie somatycznym symptomy tego, co nieuniknione:

Jednak boją się znaku, że zbliża się nieuchronne:

guza na piersi, krwi w moczu, za wysokiego ciśnienia.

 

Wtedy na pewno wiedzą, że wszyscy jesteśmy wezwani,

każdy i każda rozmyśla o niezwykłości osobnego losuC. Miłosz, „Na brzegu rzeki”, Kraków 1994, s. 14.[7].

Z gęsto utkanych medytacji Miłosza w wierszu Capri wysnuć wypadnie wątek losu, przy czym dociekań na temat tajemniczego wezwania i niepewnego przeznaczenia w tym przypadku nie sposób oderwać od opowieści autobiograficznej. Ten, kto powołany został na świadka epoki, przenikliwe uogólnienia opiera na wiarygodnym materiale własnego życia. Dopiero uważne wejrzenie we własny los pozwala przenieść się na płaszczyznę wspólnych ludzkich doświadczeń. Wśród wielu znaczeń w wierszu Capri znajdziemy również wykład o metodzie czytania losu: 

Wcześnie otrzymujemy wezwanie, ale pozostaje

niezrozumiałe i tylko nieprędko okazuje się, jak bardzo

byliśmy posłuszniTamże, s. 13. [8]

            Mowa losu przez długie lata pozostaje nieuchwytna, nierozpoznawalna. Czesław Miłosz podkreśla niejasność „wezwania”, które nie wiadomo skąd płynie, pisze o udziale tajemnicy w rozwoju przydzielonych człowiekowi zdarzeń. Oznacza to również, że i rozumienie okazuje się długim procesem, bowiem potrzebny jest ogląd „całości”, a tymczasem prawda o własnym życiu odsłania się rozbłyskowo, fragmentarycznie. Spełniające się przeznaczenie wyprzedza próby nadania sensu biegowi zdarzeń. Los, choć człowiek nie chce tego przyjąć do wiadomości, reżyseruje powstający na bieżąco dramat życia, ogranicza, zdawałoby się, niezależne działanie, wypełnia zracjonalizowane wybory. Miłoszowe studia nad losem w perspektywie jednostkowej uwzględniają zapowiedź i obietnicę, oraz – po drugiej stronie równania – doświadczenia i rozstrzygnięcia.

Jak pisałem, kategoria losu odnosi się do dziejów zbiorowych. Można więc mówić o uogólnionych wzorach – losach ofiar wojny, losach zamordowanych w łagrach (o podróży „w bydlęcym wagonie, tam skąd nie wracają żywi”Tamże, s. 14. [9]), losach wygnańców i emigrantów. Wielka liczba przypadków wcale nie osłabia tragicznej wymowy zdarzeń. Bunt, niezależność postaw, wyostrzony krytycyzm wobec „zabobonnych” przeświadczeń, odrzucenie myślenia magicznego nie wyzwala od wyroków losu. Dlatego poeta wprowadza myśl o posłuszeństwie, ponieważ cokolwiek czynimy i tak podlegamy losowi, który częściej uderza, niż głaszcze, łudzi szczęśliwymi zbiegami okoliczności, wciska się między przyczynę a skutek, ocala nas i unicestwia.

            W liryku Capri odczytywanie szyfrów losu wiąże się z rozwijaniem elegijnej zgody na własne przemijanie. Możliwa jest restytucja minionych obrazów świata, możliwy również – ton ekstatyczny. Minione szczęście zespala się bowiem ze zrozumieniem, jakie przynosi wiek dojrzały. Krajobrazy znad Niewiaży tworzą prywatny Eden, pozwalają dostrzec ład istnienia, jednakże w miarę oddalania się od tamtych, zarysowanych z niezwykłą dokładnością powidoków epifanie słabną, ujawnia się ciemny nurt historii, epoka odsłania swą bezmyślność – łatwość bezproblemowego życia, powiązaną z przyspieszeniem cywilizacyjnym. Można szybko przemieszczać się w przestrzeni (lot samolotem przeciwstawiany jest jeździe bryczką), ale z tej zdobyczy nic nie wynika. Jak o tym wielokrotnie pisano, ważną kwestią dla Czesława Miłosza jest erozja przeżyć religijnych. Świadomość poety osiemdziesięcioletniego kieruje się ku pytaniu o sens i zakres dokonań całego życia. I co znamienne, odpowiedzi mogą być formułowane jedynie w trybie warunkowym, gdyż owo zawieszenie pewności staje się „wyrazem pokory wobec Stwórcy, podzięki za podarowany los oraz przyjęcia misji powierzonej do wypełnienia”A. Fiut, „Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza”, Kraków 2011, s. 413.[10]. 

Istotną rolę odgrywa właśnie etyczna strona pisarstwa, zaciągnięte niegdyś zobowiązanie, że trzeba pozostawić świadectwo. Przenikliwy umysł nie wywyższa się, nie gani niemądrych uzurpacji oraz błahych gier społecznych. Nade wszystko nie zapomina o solidarności w cierpieniu. Wszakże lekkomyślny rodzaj ludzki stara się o losie możliwie najmniej wiedzieć.            

* 

 Rozpocząłem od lektury wiersza Czesława Miłosza z dojrzałego okresu twórczości, ale dociekania, co znaczy nieprzenikniona mowa losu, odnoszone do rozmaitych dziedzin doświadczenia indywidualnego i zbiorowego, wyznaczają długą drogę refleksji. Tomasz Burek na samym wstępie swej rozprawy umieszcza taką konstatację: „Problematyka losu, przeznaczenia, predestynacji, skazania, ale i wezwania do wielkiej próby – zajmuje niezwykle ważne, a kto wie, czy nie najważniejsze miejsce w myśli i pisarstwie Czesława Miłosza”T. Burek, „Autobiografia jako rozpamiętywanie losu. Nie tylko o «Rodzinnej Europie»” [w:] „Poznawanie Miłosza 2. Część druga 1980–1998”, red. A. Fiut, Kraków 2001, s. 8.[11]. Mając już w pamięci Miłoszowy leksykon haseł związanych z medytacjami o losie, zapytajmy, dlaczego restytucja tego „staroświeckiego” pojęcia losu jest w tej twórczości tak mocna? W tomie Ocalenie dwa wiersze okupacyjne – napisany w Warszawie Walc (1942) oraz powstały w Goszycach Los (1944) – w sposób szczególny oświetlają wybraną problematykę. W profetycznym, apokaliptycznym, a zarazem ironicznym Walcu poeta nakłada perspektywę roku 1910, kiedy dzieje się właściwa akcja zamknięta w przestrzeni balu, na czas katastrofy spełnionej. To przesunięcie czasowo-przestrzenne wprowadza ironię, a także uwypukla grozę teraźniejszości – przedstawianą na sposób prorockich wizji. Zaktualizowane tu zostają romantyczne świadectwa cierpienia narodu, katorgi i zesłania, którym Miłosz nadaje powtórną aktualność. Przewrotna konstrukcja wiersza polega na tym, że to, co ma się wyłonić z dziejów, zostaje już przecież boleśnie doświadczone. Historia współczesna może konkurować z Apokalipsą.

Zdanie, iż „po ciebie nie sięga dłoń żadna”C. Miłosz, „Walc” [w:] tegoż, „Wiersze”, Kraków–Wrocław 1984, t. 1, s. 113.[12], że (na razie) przeznaczenie nie jest groźne, ma wymowę wybitnie ironiczną, gdyż uspokojenie skierowane zostaje do bohaterki (matki poety) z głębi wojennego koszmaru. Walc, jeśli weźmiemy pod uwagę jedną z wielu warstw semantyki poetyckiej, można czytać jako utwór o losie zapowiednim, o przyszłości poety, któremu przyjdzie doświadczyć szaleństwa dziejów. Zresztą zapowiedź kryje w sobie paradoks: prorokuje się o tym, co już znane. Ten, który ma się narodzić, w innym punkcie czasowym przedstawionym w wierszu rozprawia o naturze dziejów, o epoce klęski. Naiwność wróżb, że przyszłe wypadki mogłyby się ułożyć pomyślnie, zostaje uchylona. W świetle aktualnie przeżywanego doświadczenia zaklinanie przyszłości traci jakikolwiek sens. Wiersz kończy się „przypomnieniem okrutnego losu, który czeka młodzieńca zrodzonego w roku 1911 […]. Tak odnawia się u Miłosza pełny układ aktualności i losu, przepuszczonych przez soczewkę skończenie osobistą”K. Wyka, „Ogrody lunatyczne i ogrody pasterskie” [w:] tegoż, „Rzecz wyobraźni”, wyd. 2, Warszawa 1977, s. 285.[13].

            Aktualność i przyszłość inaczej odzywają się w liryku Los, gdyż ujawnia się tutaj gra między spełnionym a możliwym, między tym, co zamknięte, przekreślone przez historię, a tym, co kształtowane przez podmiot stwarzający się od nowa. Podsumowanie i otwarcie to dwa układy znaczeniowe wyrastające z tego samego doświadczenia. Zwrócić warto uwagę na poetykę zapośredniczenia, na wyraźne ślady konceptu barokowego i retorycznej konstrukcji złożonej z serii pytań – w pierwszej strofie wiersza Los. Metafory wyrażają przeciwstawienie początków życia organicznego – formom skrystalizowanym, ukształtowanym, nawet opracowanym przez rękę ludzką. Dodajmy jeszcze inną opozycję: część – całość, kropla wody i rozległe morze. Doznanie historii, które wpływa na wybierany sposób postępowania i myślenia o sobie jako o jednostce rozwijającej autoświadomość, celowo przekazane zostaje w języku oddalonym od właściwego przedmiotu. To odbiorca ma odgadnąć sens kunsztownej konstrukcji językowej i myślowej.

            Przemilczane w wierszu doświadczenie przełomu dziejów, sugerowane jedynie przez widniejącą pod tekstem datę roczną 1944, otwiera nowe rozdanie w biografii poety, ale też w tym miejscu pojawić się musi jakiś przyszłościowy projekt. Goszycki epizod lokuje się na pograniczu między minionym koszmarem a nieznanym nadchodzącym czasem. Przepadło złudzenie, że normy moralne mogą chronić przed działaniem zła wpisanego w dzieje, zdarły się, jak o tym przeczytamy w wierszu Skarga dam minionego czasu, kostiumy kulturowe, miraże bezpiecznego życia w sztucznej rzeczywistości wiecznego salonu. Może nie warto powracać (na przykład) do Szekspirowskich tragedii oraz mitów miłosnych, ale również – pojawiają się ważne u Miłosza pytania, czy przyszłość okaże się tylko odrzucaniem, redukowaniem ludzkiej nadziei, czy pozostanie jednak „ziarno ocalenia”, które należy uważnie hodować. Na wpół ironiczny dialog z wiersza Pożegnanie każe rozpoznawać los jako coś dotykalnego, a zatem nie jest to odległa domena wielkich mocy, lecz sfera działania ulokowana w zasięgu ludzkich możliwości. Oto znamienny fragment:

 Synu mój, wierzaj mi, nie zostaje nic.

 Tylko trud męskiego wieku,

 Bruzda losu na dłoni.

 Tylko trud,

 Nic więcejC. Miłosz, „Pożegnanie” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 146.[14].

            Los wyłożony został do wglądu. Staje się widzialny („jak na dłoni”) – w odniesieniu nie do zadań społecznych, lecz pracy egzystencji. „Bruzda losu” to nawarstwienie oznaczające nabytą wiedzę o mechanizmach dziejów, już poza wiekiem niewinności. Przewartościowanie w historii zbiega się z określoną po Mickiewiczowsku – jako „wiek męski” – zmianą w epokach jednostkowego życia.

            Teraz można powrócić do liryku Los. Otóż zracjonalizowane przeznaczenie łączy się z wyborem – i strategii, i postawy, gdyż „ja” zapomnieć ma o nieodległej przeszłości, wyrzec się wierszy, odrzucić śmieszne teraz namiętności uczuć. Oczywiście pożegnanie z tym, co było drogie, wymaga zapłacenia wysokiej ceny. Opowieść poetycka jest dramatyczną [medytacją – przyp. W.L.] „nad odrzuconymi wspomnieniami, przekreślonymi latami, młodością, życiem”T. Burek, s. 9.[15]. Celem staje się teraz wyzyskanie cezury dla własnego rozwoju, dla autoedukacji wewnętrznej. Od przyszłości wcale nie oczekuje się cudu metamorfozy, gdyż zmianę trzeba starannie wypracować, dogłębnie rozumiejąc rodzaj wezwania. Tak brzmi paradoksalne racjonalne zaklęcie: „Niechaj wiersze moje drogą jaką kto chce chodzą / Niechaj moje dziewczyny innym dzieci rodzą / Mnie węgiel, dąb i pierścień, i fala spieniona”C. Miłosz, „Los” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 143.[16].

Co znamienne, gest wyboru dumnego wyobcowania, który wywodzi się z romantycznego stylu zachowań, zestawiać można z literackimi i kulturowymi wzorami „wykuwania losu”, także – z „wolą mocy”. Zapewne tradycja Staffa i pogłosy nietzscheańskie należą do skojarzeń właściwychD. Heck, „Nietzsche Miłosza” [w:] „Poznawanie Miłosza 3”, red. A. Fiut, Kraków 2011, s. 311.[17]. Podkreślić należy, że nie przemawiają tu nieznane moce, lecz los jest oswajany, przechodzi na stronę świadomych ludzkich wyborów. Zacytujmy raz jeszcze Hannę Buczyńską-Garewicz, która objaśnia pośrednią czy też mediacyjną pozycję losu i tłumaczy kolejne „translokacje”:

Losem nazywa się przypadki zewnętrzne rządzące życiem człowieka. Nowoczesność w swym myśleniu o losie dokonała […] nie tylko jego internalizacji i racjonalizacji przez zwrócenie się ku tożsamości osoby, lecz również odwołała się do przypadkowej natury zdarzeń, przeciwstawiając ją absolutnej transcendentnej koniecznościC. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.[18].

Czesław Miłosz nie zajmuje tak radykalnego stanowiska, bowiem akcydensy istnienia, łowione z wielką sensualną wrażliwością, jednak podlegają nadrzędnemu sensowi, który należy odgadnąć i nazwać, wbrew opornej materii języka. Lamentacje nad losem, rozpamiętywanie katastrof i plag (znów historia wyznacza zły los jednostek i zbiorowości), bunt przeciwko niezawinionym wyrokom, zdumienie tym, co tajemnicze oraz przeznaczone, uspokojenie-pogodzenie, a także zgodę na „mądrość bycia”, odnajdziemy w wierszach z wielu okresów twórczości Czesława Miłosza. Spełniony los, coś najbardziej własnego, może też okazać się darem, tak jak w pierwszej części poematu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada.

            Swoistymi właściwościami poezji Miłosza są polifonia głosów, oscylacja różnych oglądów rzeczywistości, transcendowanie poza własną podmiotowość. W rozważaniach o losie warto wziąć w nawias zdarzenia własnego życia, albo inaczej – biografia traktowana jest jako punkt wyjścia dla filozoficznych uogólnień. To, co czasowe i skończone, zamknięte w jednostkowym istnieniu, wzbogaca się o jakiś wyobrażony „inny” ogląd, umieszczony ponad czasem. Próby przeniknięcia tajemniczych reguł, które rządzą losem, sytuują się pomiędzy „ja” i „nie-ja”. I jeszcze: „mała” jednostkowa biografia przegląda się w wielkich zwierciadłach egzystencji i historii. Dlatego poeta wciąż wymierza proporcje między kluczowymi momentami własnego życia a dociekaniami historiozoficznymi czy metafizycznymi. 

            Miłosz ze szczególną uwagą studiuje los wygnańczy, w różnych wariantach opracowując zaznane bezpośrednio „niedogodności wieku”. Racjonalistyczne (krytyczne) podejście znów zmienia się w mowę proroków. Powtórzenie wieszczącej katastrofy dykcji poeta przewrotnie zderza z pośledniejszym gatunkiem wypowiedzi, jakim jest piosenka: „Noc jest czarna, ale będzie czarniejsza. / […] Los był prosty, ale będzie krzywy. / Czysta woda zostanie zatruta”C. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.[19]. Można by więc powiedzieć w skrócie, iż nic nie odwróci panowania zła, które gradacyjnie będzie się rozprzestrzeniać. „Krzywy los” można pojmować jako nieustający sezon nieszczęścia, jako groźne zapętlenie dziejów, w których zmiana i tak nie nastąpi. Język wpada w podobną pułapkę, gdyż prorokowanie staje się jakby czynnością automatyczną, a zapowiedzi klęski brzmią jak refren. Los wpisany w historię wiąże się z przeżywaniem trwogi. W intrygującym zapisie w cyklu Zdania (Hymn o perle) odnajdziemy znów echo biblijne: „Kiedy będę przeklinać los, to nie ja, to Ziemia we mnie"C. Miłosz, „Na wszelki wypadek” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 300[20]. Enigmat nie do końca się wyjaśnia, pozostaje bowiem pewna nadwyżka znaczeń. Być może „ja” pragnie stać się medium dla skrzywdzonych w wieku XX i  we wszystkich czasach. Poeta nosi w sobie zwielokrotnioną pamięć o dziejach upodlonej planety. Ujmując rzecz w skrócie, powiemy, iż wnikanie w los zbiorowy oraz pozostawianie świadectwa jest w tej poezji rodzajem powinności.

            Szczególne znaczenie dla Miłosza mają historie alternatywne, możliwe obroty zdarzeń, hipotetyczne scenariusze biografii. I tak dwudziestowieczne dzieje zesłań i anonimowych śmierci na dalekiej Północy, na rozległym terytorium GUŁAG-ów, rzutowane są w wiek XIX. Syntetyzuje się polski los i zrasta w całość o długim trwaniu. Poeta, który umykał przed najazdem ze Wschodu, mógłby być przecież jedną z ofiar. Dlatego w onirycznej wizji z wiersza Trwoga – sen (1918) z tomu Kroniki powraca przeżywanie grozy – w biografii możliwej, w żywocie równoległym – nie spełnionym:

Więc może to w Orszy zgubiłem się, sześcioletni,

I pociąg repatriantów ruszał, zostawiając mnie

 

Na zawsze. Jakbym pojął, że będę kim innym,

Poetą innego języka, z innym losem. 

Jakbym zgadywał swój koniec u brzegów Kołymy,

Tam gdzie dno morza jest białe od ludzkich czaszekC. Miłosz, „Kroniki”, Paryż 1987, s. 55. [21].            

Istotny jest tryb przypuszczający wypowiedzi, ważne – uchylenie pewności. Wprawdzie prywatne dzieje zwróciły się w innym kierunku, ale archetyp nie stracił siły oddziaływania. Poeta sięga po „dwie wersje polskiego losu, zakorzenione w 1918 roku”, którym na imię „zasłanie lub emigracja”J. Olejniczak, „Emigracje. Szkice – studia – sylwetki”, Katowice 1998, s. 47.[22]. Józef Olejniczak wyodrębnia dwie postaci losu w wierszach Miłosza o historii: „los fantazmatyczny” („ja” wchodzi w rolę zesłańca) i „realny” (kiedy poeta rozważa własny przypadek wygnania)Zob. J. Olejniczak, „Czesław Miłosz” [w:] tegoż, „Powroty w śmierć”, Katowice 2009, s. 151–152.[23]. Wygnaniec wędruje po krajach i kontynentach, ale równocześnie pragnie osadzenia w czymś pewnym, co nie odsyłałoby tylko do dręczącego doznania ulotności. Z tego powodu myśl o wspólnym losie ludzkim, który nie szczędzi trudnych prób, jest krzepiąca: 

Do swego środka wycofany

Na Most Zielony idę w Wilnie.

Kartkę wysłałem z Luizjany,

Stara kobieta niech ją przyjmie.

Oboje płacz nad losem znamy. 

 

(W mieście Salem)C. Miłosz, „Nieobjęta ziemia”, Paryż 1987, s. 54. [24]            

W tej na wpół onirycznej korespondencji odtwarzane są szczegóły topograficzne Wilna. Przemieszczający się w dużej przestrzeni wykorzeniony wędrowiec świata pragnie nawiązać kontakt z dawnym miejscem, zwracając się do adresatki listu wysłanego z Ameryki, ale też pośrednio odtwarzając własny wizerunek sprzed lat. Warto pamiętać również o „interioryzacji losu”. W świecie przeżyć wewnętrznych zamknąć się ma koło czasowe i scalić – przepołowiona biografia. Dlatego pragnienie powrotu i realna konfrontacja z krainą dzieciństwa oraz młodości, opisywana między innymi w cyklu Litwa, po pięćdziesięciu dwóch latach, są dla Miłosza tak istotneWięcej na ten temat: A. Fiut, „Powroty nie-nostalgiczne” [w:] tegoż, „W stronę Miłosza”, Kraków 2003; B. Tarnowska, „Nad Niewiażą, rok 1992” [w:] tejże, „Geografia poetycka w powojennej twórczości Czesława Miłosza”, Olsztyn 1996; J. Olejniczak, „Czesław Miłosz”, s. 153 i następne.[25].

W tekstach poetyckich z tomów ostatnich poety, jak w muzycznej kodzie, zbiegają się różne wymiary i przejawy działania losu, następuje bowiem wielkie sumowanie doświadczenia, a na plan pierwszy wybija się refleksja nad wypełnieniem życia. W trzecioosobowej narracji poetyckiej w Żywotniku (z Wierszy ostatnich), w której zaznacza się potrzeba obiektywizującego dystansu, po przeżyciu koszmaru dziejów poeta pozostaje nadal „igraszką losu”, obiektem karcianej gry przeznaczenia. Co jednak ważne, artysta nie jest wyróżniony spośród innych ludzi ani wywyższony, nagradzany sławą. Nie doznał także specjalnych wtajemniczeń. Jest „szamanem” obracającym słowami, wypowiadanymi po to, by pocieszyć innych i rozproszyć wspólne lęki, ale ostatecznej formuły wyjaśniającej przecież nie zna. Ta spowiedź może nas zmylić, ponieważ pomimo pozorów faktograficznej dokładności rekonstrukcja biografii nie jest najważniejsza. Tak jak w wielu wcześniejszych wierszach, w tej repetycji „literacka wędrówka po własnej przeszłości Miłosza nie zmierza do odsłonięcia sekretów czy osobliwości własnego «ja» poety”, lecz służy zrozumieniu rzeczywistościJ. Błoński, „Miłosz jak świat”, Kraków 1998, s. 84. [26].

Weźmy z kolei wypis z Pieska przydrożnego: „Są jeszcze niezliczone podstępy uczuciowe wobec siebie, powolne przekształcania całej osoby, tak jakby jeden cel nadrzędny, poza wolą i wiedzą, ciągnął w jednym kierunku i organizował przeznaczenie”C. Miłosz, „Ściganie celu” [w:] tegoż, „Piesek przydrożny”, Kraków 1997, s. 64. [27]. Myśl o „celu nadrzędnym” jest przemożna, podobnie jak refleksja dotycząca ukrytej zasady wyjaśniającej tajemnicę każdego istnienia. Poprzez skupienie, wyobraźnię i zdobywaną mądrość sens życia poddanego losowi znacznie się przybliża. W poezji senilnej niepotrzebne są bowiem gry z samym sobą, a także wybiegi myślowe odsuwające prawdę o istnieniu zbyt nagą, pożądany natomiast okazuje się zwrot poetyckiej uwagi w stronę ostatecznych rozstrzygnięć.

Miłosz – poeta metafizyczny – podejmuje kwestię eschatologicznego wypełnienia, kiedy poszukiwany sens związany z historią Zbawienia nie będzie już obwarowany wątpliwościami, a zatem będzie tu można mówić o religijnym rozumieniu losu. To odrębne zagadnienie, tutaj tylko wzmiankowane, wymagałoby dłuższego i głębszego namysłu. Kategoria losu raz po raz odsłania paradoksy. W wierszach Czesława Miłosza afirmacja miesza się z przerażeniem, radość uczestnictwa w wielkim porządku istnienia zakłócana jest przez spotkania ze złem, oswajanie przeznaczeń znajduje kontrapunkt w postaci starcia z wielkimi mocami archaicznymi przerastającymi ludzkie możliwości poznawcze. Religijna wyobraźnia zagarnia po części terytorium poszukiwań i przeznaczeń, a o tajemnicach przekraczania granic widzialnego świata i przeczuciu nieskończoności mówić można w języku teologii. Oczywiście, człowiek wobec losu pozostaje bezradny. Wiedza o siłach kierujących naszym istnieniem bywa zwodnicza, nieciągła, fragmentaryczna. Jednak wyobraźnia podsuwa pomysł, że mogłoby być inaczej:

Jakież życie, jakiż los! Absolutnie niemożliwy do logicznego ułożenia w przyczyny i skutki, z lukami, które mogły wypełnić jedynie cudowne przypadki boskiej interwencjiC. Miłosz, „Jakiż los”, s. 142.[28].

 
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wojciech Ligęza, Poeta i los (o wierszach Czesława Miłosza), Czytelnia, nowynapis.eu, 2020

Przypisy

  1. U. Kozioł, Momenty, Kraków 2022, s. 19. Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z tego wydania.
  2. Zob. świetną analizę tomu, którą zaproponowała E. Suszek, Figuracje braku i nieobecności. Miłobędzka – Białoszewski – Kozioł, Kraków 2020. Część poświęcona Kozioł w całości dotyczy Klangoru.
  3. A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł, „Nowe Książki” 2022, nr 9, s. 67.
  4. J. Drzewucki, Muzyka sfer. Teksty o poetkach i poetach, Warszawa 2020 [dokument elektroniczny], s. 129.
  5. M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog. O poezji Urszuli Kozioł, Kraków 2000, s. 35.
  6. U. Kozioł, Bez monumentu [w:] tejże, Znikopis, Kraków 2019, s. 20.
  7. A. Nasiłowska, Samotność Urszuli Kozioł…, s. 67.
  8. Zob. R. Przybylski, Baśń zimowa. Esej o starości, Warszawa 1998.
  9. M. Mikołajczak, Podjąć przerwany dialog…, s. 97.
  10. Zob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.
  11. Świadczy o tym nie tylko powracająca w wielu wierszach nazwa miejscowości Czołki, usytuowana w powieście zamojskim (między innymi w: Czas szczęścia, Lipiec, Morwa, Syreny bazyliszki, Słowo przeznaczenie, Echo kukułki), lecz również sposób, w jaki przeszłość jest uobecniana wraz z przynależnymi do niej przedmiotami i ludźmi, którzy tworzą zamkniętą enklawę.
  12. Zob. A. Legeżyńska, Gest pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.
  13. P. Szewc, Po nitce, Kraków 2021, s. 5. Wszystkie cytaty, jeśli nie podano inaczej, pochodzą z tej książki.
  14. Metafora akwatyczna pojawia się również w zakończeniu wiersza Wszędzie mnie pełno: „[…] czas mija świat bliski daleki / nieprawdopodobny widoki obok falują za horyzontem wielbłąd / wyciąga głowę kiedy tak przez czas płyniemy” (s. 11).
  15. T. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia. O wierszach Piotra Szewca [w:] Twórczość niepozorna. Szkice o literaturze, pod red. J. Grądziel-Wójcik, A. Kwiatkowskiej i L. Marzec, Kraków 2015, s. 75–76.
  16. Tamże, s. 78.
  17. A. Breton, Manifest surrealizmu [w:] Surrealizm. Teoria i praktyka literacka. Antologia, teksty wybrał i przełożył A. Ważyk, Warszawa 1976, s. 67.
  18. By przekonać się, jak poezja Szewca dialoguje z innymi tekstami wystarczy zacytować jedną z miniatur poetyckich: „Wierszu jak kropla deszczu pełna i przejrzysta / świat w tobie widzę w nim moje chwilowe odbicie” (s. 46), która zdradza wiele cech wspólnych z Pestkami deszczu Urszuli Kozioł i z późnymi tekstami Ryszarda Krynickiego.
  19. T. Różewicz, Drzewo [w:] tenże: Niepokój. Wybór wierszy, Warszawa 2000, s. 165. Pierwotnie wiersz ukazał się w tomie Srebrny kłos.
  20. W Po nitce znajduje się wiersz Aronek, który można uznać za powiązany z tematem Holokaustu. Doświadczenie Zagłady nie zostało w nim jednak wyartykułowane expressis verbis, jednak zarówno nastrój, jak i opozycja milczenia i mowy pozwalają sądzić, że ukryta w nim została aluzja do ludobójstwa Żydów.
  21. T. Mizerkiewicz, Twórczość niepozorna i nowa fenomenologia…, s. 77.
  22. H. Buczyńska-Garewicz, „Człowiek wobec losu”, Kraków 2010, s. 8–9.
  23. Tamże, s. 314 i następne.
  24. Tamże, s. 18.
  25. B. Pascal, „Myśli”, układ J. Chevalier, tłum. T. Boy-Żeleński, Warszawa 1972, s. 142.
  26. „Męstwo – pisał Paul Tillich – jest samoafirmacją bytu wbrew faktowi niebytu. […] Potrzebuje ono mocy bytu, mocy przekraczającej niebyt doświadczany w lęku przed losem i śmiercią, czający się w lęku przed pustką i bezsensem, przejawiający swą obecność w lęku przed winą i potępieniem. Męstwo, które ingeruje w ten potrójny lęk, musi być zakorzenione w mocy bytu większej niż moc własna naszego «ja» i moc czyjegoś świata” (P. Tillich, „Męstwo bycia”, tłum. H. Bednarek, Poznań 1994, s. 169).
  27. J. Mizińska, „Imiona losu”, Lublin 1999, s. 14.
  28. C. Miłosz, „Na brzegu rzeki”, Kraków 1994, s. 14.
  29. Tamże, s. 13.
  30. Tamże, s. 14.
  31. A. Fiut, „Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza”, Kraków 2011, s. 413.
  32. T. Burek, „Autobiografia jako rozpamiętywanie losu. Nie tylko o «Rodzinnej Europie»” [w:] „Poznawanie Miłosza 2. Część druga 1980–1998”, red. A. Fiut, Kraków 2001, s. 8.
  33. C. Miłosz, „Walc” [w:] tegoż, „Wiersze”, Kraków–Wrocław 1984, t. 1, s. 113.
  34. K. Wyka, „Ogrody lunatyczne i ogrody pasterskie” [w:] tegoż, „Rzecz wyobraźni”, wyd. 2, Warszawa 1977, s. 285.
  35. C. Miłosz, „Pożegnanie” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 146.
  36. T. Burek, s. 9.
  37. C. Miłosz, „Los” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 1, s. 143.
  38. D. Heck, „Nietzsche Miłosza” [w:] „Poznawanie Miłosza 3”, red. A. Fiut, Kraków 2011, s. 311.
  39. C. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.
  40. C. Miłosz, „Piosenka” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 311.
  41. C. Miłosz, „Na wszelki wypadek” [w:] tegoż, „Wiersze”, t. 2, s. 300
  42. C. Miłosz, „Kroniki”, Paryż 1987, s. 55.
  43. J. Olejniczak, „Emigracje. Szkice – studia – sylwetki”, Katowice 1998, s. 47.
  44. Zob. J. Olejniczak, „Czesław Miłosz” [w:] tegoż, „Powroty w śmierć”, Katowice 2009, s. 151–152.
  45. C. Miłosz, „Nieobjęta ziemia”, Paryż 1987, s. 54.
  46. Więcej na ten temat: A. Fiut, „Powroty nie-nostalgiczne” [w:] tegoż, „W stronę Miłosza”, Kraków 2003; B. Tarnowska, „Nad Niewiażą, rok 1992” [w:] tejże, „Geografia poetycka w powojennej twórczości Czesława Miłosza”, Olsztyn 1996; J. Olejniczak, „Czesław Miłosz”, s. 153 i następne.
  47. J. Błoński, „Miłosz jak świat”, Kraków 1998, s. 84.
  48. C. Miłosz, „Ściganie celu” [w:] tegoż, „Piesek przydrożny”, Kraków 1997, s. 64.
  49. C. Miłosz, „Jakiż los”, s. 142.

Powiązane artykuły

Loading...