04.04.2024

Nowy Napis Co Tydzień #248 / Świętość zakryta. Rozmowa z Szymonem Kowalskim

Zobacz rozmowę Dawida Mateusza z Szymonem Kowalskim – poetą, autorem debiutanckiego tomu „Konopeum” (Convivo, 2023).

Prezentujemy rozmowę Dawida Mateusza z Szymonem Kowalskim – poetą, autorem debiutanckiego tomu „Konopeum” (Convivo, 2023) oraz laureatem projektu „Połów. Poetyckie debiuty 2021”.

[Dawid Mateusz] Konopeum to jest ozdobna tkanina, która zasłania tabernakulum. Pamiętam, że Twój zestaw w „Połowie” w jednej z wersji nazywał się „ja i moja banda zdegradujemy wszystkie całuny”. […] Co chcesz zakryć? Bo to nie jest byle jaka tkanina, tylko tkanina zakrywająca coś ważnego, świętego […].
 

[Szymon Kowalski] W związku z tym pytaniem muszę chyba odnieść się do mojej siły wyższej, która udzieli mi odpowiedzi, ponieważ nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie całkowicie jako ja.
 

Mam. Wydaje mi się, że wszelkie tkaniny i wszelkie całuny, którymi coś jest ukrywane, jest to pobudzenie do świętości – w takim sensie, że świętość można odkryć tylko wtedy, kiedy ona jest zakryta. Chociażby Wielki Post, kiedy wszystkie krzyże zakrywane są fioletowymi płachtami. […] Wydaje mi się, że najciekawszy moment spektaklu jest wtedy, kiedy kurtyna opada i nie wiemy, co się dzieje na scenie.

Więcej nagrań i rozmów z poetami znajdziecie Państwo na kanale Instytutu Literatury na YouTubie

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Dawid Mateusz, Szymon Kowalski, Świętość zakryta. Rozmowa z Szymonem Kowalskim, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 248

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

18.01.2024

Nowy Napis Co Tydzień #237 / Na styczniowe wieczory

Szanowni Państwo,

Zachęcamy do zapoznania się  z nowymi treściami tygodnika, w którym znajdziecie rozmowę z Patrickiem Leftwichem o tomie 0°dll, którą poprowadziła krytyczka i redaktorka kwartalnika „Kontent” Zuzanna Sala. Szczególnie godne uwagi są również szkice, Ireneusza Staronia Stałe, płynne: dwa modernizmy XXI wieku. Wybrane poetyki wierszy z lat 2020-2022, Romana Honeta Można spojrzeć w tył. O „Nowym Nurcie”.

W numerze nie zabraknie również recenzji, Tomasz Chlewiński pisze o książce Doroty Masłowskiej Mam tak samo jak ty, Bartosz Suwiński w artykule „Moim domem jest moja opowieść” pochyla się nad drugim tomikiem Alicji Rosé, Dariusz Żółtowski pisze o Pieśni słowronka Zenona Fajfera, Maciej Milach skupia swoje rozważania na książce W pobliżu dzikiego serca a Piotr Muldner-Nieckowski w wideorekomendacji poleca uwadze Iluminacje Grzegorza Filipa.

W tym numerze oddajemy w Państwa ręce również plik książki Wacława Lewandowskiego Poeta niemodny. O twórczości Jana Lechonia.

Na koniec garść informacji. Paszport Polityki, nagrodę przyznawaną już od 31 lat, w kategorii „książka” otrzymał Jacek Świdziński, autor powieści graficznej Festiwal. Serdecznie gratulujemy!

Z prawdziwą przyjemnością zapowiadamy również start nowego cyklu podcastów, które zostały zrealizowane z twórcami z kręgu Toposu. Już od następnego tygodnia będziecie mogli Państwo posłuchać rozmów o poezji, które poprowadził Tadeusz Dąbrowski. Najmocniej zapraszamy!

Udanego tygodnia i obcowania z literaturą życzy

Redakcja NNCT

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Na styczniowe wieczory, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 237

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

18.01.2024

Nowy Napis Co Tydzień #237 / ROZMOWA: 0°dll

Krytyczka i redaktorka kwartalnika „KONTENT”, Zuzanna Sala, rozmawia z Patrickiem Leftwichem o jego debiutanckich wierszach „0°dll” (2023).

Patrick Leftwich, 0°dll, Convivo, Warszawa 2023

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Zuzanna Sala, Patrick Leftwich, ROZMOWA: 0°dll, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 237

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

04.01.2024

Nowy Napis Co Tydzień #235 / Nadpisując system, który cię zmontował. Jak się czyta nowe wiersze Filipa Matwiejczuka

Filip Matwiejczuk zadebiutował w 2020 roku tomem wierszy Różaglon wydanym przez krakowską Fundację Kontent. Z informacji rozsianych w sieci możemy się dowiedzieć, że mieszka w Krakowie i Mrągowie, był i jest członkiem redakcji pism, bywa nagradzany (otrzymał między innymi trzecią nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Artura Fryza na Najlepszy Debiutancki Tom Poetycki w Kutnie). Matwiejczuk zajmuje się nie tylko pisaniem wierszy, tworzy również prozę i uprawia krytykę literacką. Warto nadmienić, że jego debiutancki tom był szeroko komentowany, a na kolejne publikacje odbiorcy ciekawi losów młodej polskiej poezji niezmiennie z zainteresowaniem czekają. Jeden z autorów posłowia do Różaglonu, Piotr Janicki, zastanawiając się nad różnymi rodzajami i sposobami wykorzystywania przez Matwiejczuka niejednoznaczności mowy, zamknął swój komentarz otwierającą wiele wątków kwestią: „Ale dodajmy jeszcze jeden aspekt niejednoznaczności i odróżnijmy dwa typy wypowiedzi, nie podejmując wątku ich kompetencji – to znaczy tego, czy wypowiedź do końca, czy może nie do końca rozumie samą siebie”Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].[1]. Choć nie zamierzam bezpośrednio nawiązywać do tak sformułowanego problemu, zdanie to wciąż towarzyszy mojej lekturze i rzuca światło na zagadnienia leżące u podstaw krytycznych dylematów, z jakimi ma szansę mierzyć się odbiorca utworów Filipa Matwiejczuka.

Pochwała reakcji

Po pierwsze, widzę zestaw wierszy Matwiejczuka jako przekrojową, wielokierunkową i nieoczywistą próbkę tego, co i w jaki sposób współczesny poeta proponuje czytelnikowi. Utwory te angażują w lekturę, a to znaczy, że dobrze wykorzystują dany im czas. Po drugie, przygotowując się do napisania tego tekstu, wróciłam do kilku recenzji Różaglonu. Zarysowane zostały w nich wielorakie kierunki i perspektywy odbioru, a do procesu oswajania tej niepokornej dykcji zapożyczano się w różnorodnych językach krytycznych i filozoficznych. Zwracano uwagę na strategie wytwarzania przez debiutującego poetę połączeń między tym, co wydarza się w tekście, a tym, co wobec tekstu zewnętrzne, ale i wywierające wpływ na trajektorię nasłuchu, nonszalancki styl uwikłania figury piszącego w resztkowy system znajdujący swoje odbicia w wierszu. Dobrze po jakimś czasie wrócić do tamtych reakcji i przekonać się, dlaczego debiut Matwiejczuka stał się wydarzeniem wyczekiwanym w środowisku. Po trzecie wreszcie, lubię czytać Matwiejczuka; czy to w książce, czy w tekstach rozproszonych w sieci zaskakuje mnie, odrzuca, porusza, nigdy nie jest to spotkanie z tekstem polegające na pobieżnym przyswojeniu znaczeń. Chcę przez to powiedzieć, że wydarza się tu coś godnego uwagi. Czy nazwiemy to ucieczką, wymykaniem się pomysłu Matwiejczuka na posługiwanie się tekstem literackim, na projektowanie go poza rozpoznanymi granicami literackości czy preferencjami czytelniczki – przygoda pozostanie przygodą.

Historia literatury wchłonie wszystko

Czytanie wierszy Filipa Matwiejczuka to zatem zajęcie angażujące, sprawiające – co jest kwestią osobistych upodobań – swego rodzaju frajdę. To w końcu spotkanie z umysłem rozpędzonym, uruchamiającym kilka wątków naraz, przeplatającym je w wierszach, przez wiersze, między wierszami. Jeżeli w psychopolitycznej rzeczywistości nieodwracalne, niewzruszone instrumenty władzy używają metafory jako własnej konwencji, to wznoszona na niejednoznacznościach (i zaraz burzona, i znów budowana) poetyka Matwiejczuka produkuje złudzenia, w których anihilacja znaczeń brzmi jak ryzyko, których język sam chciałby się podjąć. Byłoby to, posłużę się bardziej uładzoną wersją sformułowania bliskiego czytelnikom tej poezji, przedsięwzięcie iście resztkowe, „wydalone” wraz z okraszoną chichotem frajdą wypowiadania słów.

Przygodę zaczynamy od psalmu, religijnego utworu lirycznego o podniosłym charakterze, zwykle adresowanego do Boga. Znamy psalmy dziękczynne, pochwalne, prorocze, żałobne, a w ich interpretacji sprawnie przechodzimy od wyraźnej sytuacji tekstowej do znaczeń symbolicznych i alegorycznych. Tyle ze szkolnego zarysu gatunku, bo chociaż w Psalmie Matwiejczuka wprowadzone zostają postaci Pana oraz syna, które wytrawny badacz mógłby chcieć czytać zgodnie z tradycją, to w tym przypadku rozsądniej będzie nieco się zdystansować od tej linii interpretacyjnej. Czy to pastisz, trawestacja czy inna zabawa, to również nie okazuje się tutaj najważniejsze. Popatrzmy najpierw, jak sprawnie poeta zapożycza się w stylistykach i rytmice, jak wystawia kadencje na próbę formy i odwrotnie. Brzmienie, jakie uzyskuje, rozpościera się i rozgaszcza w kolejnych wersach, raz po raz nie robiąc sobie nic z ustalonych ram. Nic oprócz stylistycznych furtek przystosowanych lepiej do własnych, być może niecnych, celów. Oto pierwsza część utworu:

Dominus dixit ad me: Filius meus es du

     Pan do mnie rzekł: Synem tyś moim

          Synem? I to takim nie do policzenia,
          Którego człony skracają i mnożą się w sobie.
          Synem o armii siebie nieskończonej,
          Którego każdy żołnierz jest szaleńcem.

Synem sobie mnogim.
          Syn.
               To nie jest najprostsza wizja, jaka jest u nas
               do zaoferowania. Po prostu popatrz w te oczy,
               potarmoś je i zobaczysz ile mogą być warte.

Przejdźmy od mieniącej się feerią symbolicznych barw pompatycznej wizji wszechogarniającego, nieskończonego w mnogości swej władzy syna do sformułowanej niżej prośby: „popatrz w te oczy, / potarmoś je”. Nie przywiązujmy się jednak do pomysłu, by miała ona być sprawcza. Wkrótce spojrzenie okaże się niemalże zabójcze jako „praca gówno warta”. Całe szczęście, że zdąży ujawnić nam się głos prawdziwy, głos stwarzający, głos z wnętrza systemu, który dobrze znamy. Głos posłuży się wtrąceniem, przenicowując tak misternie, choć jakby od niechcenia spreparowaną literackość. Odkrywając się, niczym nagi mężczyzna z wnętrza wyimaginowanej sytuacji, rzuca on światło na sekretne knowania, których dopuszcza się on sam lub których syn dopuszcza się za sprawą głosu. Pytania będą się pojawiać nie tylko w rozważaniach o roli wystawionych na tę próbę postaci, ale pod koniec tekstu – co jest, przyznajmy, ukłonem w stronę czytelników czekających na okazję, by się zaangażować.

Zostać koleżanką tego wiersza byłoby wspaniale

wiersz nie może być samotny
wiersz nie może być niemiły
wiersz musi być serdeczny
musi być taki jacy są jego koledzy
ponieważ to wśród nich się wychowywał
i to głównie z nimi
spędza czas

Zauważmy od razu, że znajomość samego siebie w autotelicznym wydaniu unosi się niczym widmo nad całym omawianym tutaj zestawem. W porównaniu z Psalmem wiersz pozbawiony tytułu, którego fragment przed chwilą zacytowałam, zwraca jednak uwagę głównie ze względu na odmienną tożsamość przestrzenną i odbijające się w nim odległe echa zupełnie innych tradycji. Poeta podejmuje się zadania wypowiedzenia fundamentalnych dla wiersza sposobów jego istnienia, a robi to za pomocą krótkiej frazy, wyliczenia, przerzutni i pozornie naiwnej personifikacji. Uzasadnieniem wyboru formy i środków mogłoby być pragnienie rozszczelnienia zastanych struktur – czy to na gruncie współczesnego wiersza czy czytelniczych przyzwyczajeń. W jednym i drugim przypadku projektowany odbiorca ma coś wspólnego z literaturą, pisze wiersze, może nawet czyta wiersze kolegów. Środowisko poetyckie nie jest przecież rozległe ani nie jest dla wszystkich, można nawet – pozostając blisko wiersza, o którym mowa – zaryzykować stwierdzenie, że przebywanie w towarzystwie wiersza to często obracanie się wśród kolegów. Przywołana mimochodem towarzyskość w kontekście zbudowanym wersami tekstu Matwiejczuka jest postulatem, a jednocześnie rozpoznaniem w działalności twórczej potencjału wspólnotowo-rozrywkowego.

Postulat koleżeńskości w praktyce manifestuje się za sprawą ludyczności, od czasu do czasu także ironii. Mówiąc o praktyce, warto zwrócić uwagę na organizację przymiotów, jakie powinien posiadać wiersz. Jego aktywność estetyczna nie ma znaczenia, jest jedynie materialną podporą, warunkiem przetrwania. Postulowany wiersz ma upodabniać się do swojej wspólnoty, jakkolwiek jest wymyślona czy ukuta na potrzeby chwili. Aby w pełni zrozumieć prawdziwą rolę takiej wspólnoty, należy wziąć pod uwagę, że parodiowanie starych mistrzów może mieć cel i wymiar ponadjednostkowy („Nie jest samotną instancją / wiersz / sam nic nie znaczy jeśli nie ma kolegów”). Jeśli ma miejsce, choćby aluzyjnie, wypływa z przekonania o braku gier i spekulacji, którymi dzisiaj chciałoby się jeszcze – choćby dla rozrywki – pomachać czytelnikowi przed oczami.

Na ogół jednak gry i spekulacje bywają pomocne. Mogą być wykorzystywane jako punkt zaczepienia, od którego wychodzi próba zaangażowania się w choćby prowizoryczne budowanie oczekiwań na linii tekst – odbiorca. Zawodzić oczekiwania, szczególnie należące do zwierciadlanych odbić czytelników nadążających za językowymi figurami, jest rzeczą ludzką („wyrzekliby się go gdyby / nie był taki jak oni / jego koledzy są kochani / tak jak i on”). Zamiast wydawać dyspozycje, poeta naśladuje komunikacyjne praktyki i przedrzeźnia fatyczną funkcję wypowiedzi, aby wejść ze swoim wierszem w rozmowę („jego koledzy są pomocni i przyjaźni / ale czy są to jego przyjaciele? / a może tylko koledzy?”). Narzucić mu pragnienie reprezentacji, uczestnictwa, wszystkiego, na co nie stać dyskursu, z którego czerpią koledzy. Z tym tylko zastrzeżeniem, że realne operacje i schematy, powtarzane niczym zaklęcia, mogą zakłócić funkcjonowanie uprzywilejowanych międzywierszowych relacji:

wiersz musi ci pomóc
jeśli czujesz samotność
dojmującą samotność
i potrzebujesz pomocy
bo z wierszem
to z wierszem
nie będziesz
samotny
zapozna cię
ze swoimi
kolegami

Stąd już tylko krok do wypaczenia autorefleksyjności wiersza, sprzeniewierzenia się intertekstualności i zawiedzenia oczekiwań. Czyich? Być może wiersza, być może tylko na pozór miłych kolegów.

Co z oczu, to z serca tej ziemi

W kolejnym utworze, zatytułowanym Pod ziemią, wychylenie w jakąś – na tym etapie funkcjonowania głosu trudną do zdefiniowania – społeczną przyszłość przyjmuje postać refleksji o charakterze futurystyczno-eschatologicznym. Wyobrażona nadmiarowość w epoce po skończonym czasie pozwala mówiącemu łudzić się obfitością możliwości i dróg rozumienia końca. Jednocześnie ten sam podmiot w wizji siebie pod ziemią gra z pisaniem jako strategią myślenia o miejscu wytwarzania rzeczywistości.

Kiedy będą narzekać na kolonizację
Nieba, będę pod ziemią i wszystkie teorie
Udowodnię sam sobie; czyli wszystkim. […]

Najpierw uderza nas obraz zaludnionego kosmosu, za który ludzkość nie jest nawet wdzięczna. Za chwilę ten obraz zostaje przytulnym miejscem pod ziemią. W tak nadwyrężonej formie przedstawienia intencje podmiotu, figurującego jeszcze w klasycznej postaci, sygnalizują marzenie o autokreacyjnym komforcie bycia dla siebie. Wewnętrzna logika przechodzenia między porządkami, między wertykalnym a horyzontalnym, ale też między środowiskiem – choćby niepoznanym – a goszczącym się w podziemiu organizmem, rezonuje z intencją utworu. Mowa o pragnieniu sięgnięcia poza antropocentryczny horyzont pola poetyckiego przy jednoczesnym wychyleniu się wiersza w stronę namysłu o niemalże duchowej proweniencji. Nawet jeśli ta forma życia, która mówi w utworze Matwiejczuka, zostanie zdegradowana, to w wielości swoich autokreacji będzie ewoluować, rejestrować doświadczenia, mapować bieg zdarzeń:

Pod ziemią, bo tam nie
Powiedzą o nazwiskach. Tam jest potencjalnie
Najbardziej ze wszystkiego, co wymienić można,
Bo w kosmosie, to tylko da się płakać. […]

Fundamentalna zmienność i płynące z niej możliwości nie wykluczają jednak pytania: czy ten wiersz jest na serio? Czy intencją tekstu umieszczonego w grupie pięciu różnych form i dróg piętrzenia się myśli jest zabawa z utajoną tęsknotą za istnieniem wymiany symbolicznej, śmierci, nieistnienia? W warunkach narzucanych przez wytwory działania przemocy kapitału, w rzeczywistości napędzanej wymuszeniami na społeczeństwie, sięganie wierszem pod ziemię jako pierwowzór świata może być metodą oddziaływania i obłaskawiania reprodukowanej realności. Może też być marzeniem o oddziaływaniu poprzez kody, modele oraz wizje na retorykę zagrożeń, której echem staje się wyrażone w tekście kolonizowanie kosmosu, gdzie, jak się okazuje, da się tylko płakać. Całe szczęście, że poeta zgrabnie posługuje się zestawieniami jak „płakać. Końca” czy „nadzieja. Podziemna”. O ile łatwiej czytelnikowi przychodzi na serio przyjrzeć się własnym reakcjom.

Market poetyki twoim drugim domem

Wiersze zatytułowane przejście mojego ducha przez centrum handlowe mojego serca oraz Parodia poetyki Salamuna (nie znoszę go, nawet nie chce mi się szukać tego „s” z daszkiem, żeby wkleić na miejsce pierwszej litery nazwiska) to zdecydowanie najbardziej brawurowe lub ekstatyczne – by posłużyć się popularnym ostatnio określeniem z pogranicza krytyki i społeczno-politycznej teorii literatury – teksty z zestawu poetyckiego Matwiejczuka. Pierwszy z nich, całkowicie pozbawiony interpunkcji, wykorzystuje ten brak na rzecz rozpędzonego, rozwijającego się tworu, w efekcie ukazując się jako niekończące się zdanie. Skazany na wieczny powrót wiersz, niczym handlowy makrokosmos ciała, o którym traktuje, otwiera drogę duchowi. Nie tyle ją otwiera, ile wskazuje na taką możliwość, podobnie jak na możliwość wytyczenia ścieżki ciałem albo przez ciało, w ciele. Kompulsywnie, a jednak metodycznie; z ujawnianym częściowo planem, ale też spontanicznie; wykorzystując pojemność formy i jednocześnie dławiąc się nią. Przypatrzmy się choćby początkowym wersom:

mój duch jeśli przejdzie przez centrum handlowe może
liczyć na samego siebie może liczyć na niezależne warunki
nawet pogoda zawsze będzie stała moje centrum handlowe
mojego serca przez które mój duch przechodzi z każdym
ruchem mojego ciała jeszcze bardziej nabierając w siebie

Jeśli poddamy te wersy bliskiej lekturze, zobaczymy, jak poszczególne słowa uruchamiają schemat produkcji: warunek motywuje rytm, okoliczności determinują dynamikę, a zmienność – skokowo, pożądliwie i nieodwracalnie – wpisuje działanie w wykorzystywane ciało. Nie tylko ciało podlega jednak mechanizmom władzy. Co ciekawe, sam duch jest obrabowywany ze swojej esencji, kiedy „staje się coraz bardziej / uciałowiony jest coraz bardziej ciałem”. Transformacja plastycznego ducha prowadzi do jego uciałowienia, a stąd jedynie moment, kolejny skok rozwojowy dzieli nas od odkrycia ciągle niepełnej hybrydy. Interakcja nieuchwytnej do tej pory kondycji z materią oznacza ingerencję w rzeczywistość napędzaną wyjaławiającą nieredukowalnością nowego organizmu. Ten bowiem staje się „drugim ciałem takim jak to ciało ale ciałem duchem”, aby uzasadnić sobie własne istnienie i otworzyć nowe możliwości. „Odejść / na zakupy do handlowego makrokosmosu i tam będzie mógł / liczyć na intratne wymiany” – czy będzie to wymiana wolności na towar, prawdy ciała na ciało bez organów, symbolicznych treści na społeczne stosunki, to jeszcze nie jest moment na postawienie diagnozy.

Nie dajmy się jednak zamknąć w pułapce trudno uchwytnych odpowiedzi. Pozostańmy w sferze przejściowej, w zawieszeniu między duszą a ciałem, a więc w rejonach widmowych – tak mowy, jak i zaangażowania. Nie od dziś wiadomo, że młodzi poeci nie muszą zabijać starych, aby dojść do głosu. Co więcej, głosy poetów – młodych, zazwyczaj aktywnych jeszcze twórczo – często składają się na pochwalne peany, uzgodniwszy uprzednio, towarzysko czy duchowo, adresata swych pochwał. Tomaž Šalamun od kilku lub kilkudziesięciu lat – wybrana opcja będzie kwestią pokoleniowej perspektywy – pozostaje jednym z najważniejszych autorów dla młodych polskich poetów oraz krytyków. Słoweński Allen Ginsberg, liryczny gigant, wyznawca radykalnej wolności i autor podający w wątpliwość zastany porządek, konwencje, ciągle szlifujący proces kreacji. To tylko niektóre określenia, za pomocą których można próbować oddać znaczenie słoweńskiego poety dla innych poszukujących swojego języka twórców. Jego wiersze zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia języków, a polskim czytelnikom przybliżali i przybliżają go Katarina Šalamun-Biedrzycka, Miłosz Biedrzycki (MLB), Rafał Wawrzyńczyk i inni.

Co zatem stoi za Parodią poetyki Salamuna (nie znoszę go, nawet nie chcemi się szukać tego „s” z daszkiem, żeby wkleić na miejsce pierwszej litery nazwiska) skwapliwie i ekstatycznie zanotowaną przez Matwiejczuka? Mimo bardzo jasno wyrażonej postawy – podkreślmy deklarację braku woli zapisu „»s« z daszkiem”, przy prowokacyjnym wręcz podejściu do formułowania długiego i nacechowanego emocjonalnie tytułu – trudno posądzać Matwiejczuka o prostoduszne korzystanie z konwencji poetyckiego buntu. Autor Różaglonu zna i lubi rozmontowywać porozumienia, formy, nawet komunały. Używa ich pozostałości w różnym natężeniu, z różnym skutkiem, ale niekoniecznie po to, by czytelnik mógł się rozkoszować odczytywaniem i interpretowaniem tropów. Poezja to dla niego pole wspólnotowe, z konieczności wrzucone w system, w którym istnieje i rekonfiguruje sposoby życia. Nędza i opresyjność cechujące system, a więc warunki uwikłania poezji, to też wyznaczniki komunikacyjnego uwikłania. Na poły od niechcenia, na poły demaskacyjnie, z tendencją do subwersywnego upominania się o polityczną ekonomię w poezji, wiersz Matwiejczuka dezintegruje mechanizmy wymiany dyskursów, którym w tym samym czasie służy:

Pokrętne rewiry! Użyczcie mi zębów!
Zostałem wybrańcem pierdolenia, pomimo miłości
jaką otaczałem nawet najtwardsze piętki chleba.
Taka to miłość, jaką widzę

Awangardowe z ducha wezwanie przeformułowuje deklarację parodii poetyki Šalamuna na wstrząsająco wściekłą negację samej możliwości parodii. Jak miałaby ona zaistnieć, skoro sama siebie wyklucza? Skoro ośmieszenie, prześmiewczość, dezintegracja, a nawet okaleczona postać wypowiedzi nijak mają się do stylu, który jest radykalnym sprzeciwem wobec metonimicznej siatki struktur. Przypadkowa zbieżność punktów opresji, wybuchów energii i rezonującej z ciągiem wyliczeń desublimacji wiąże się z darem, jakim w tym przypadku okazuje się brak statusu wypowiedzi poetyckiej. Mnóstwo słów odbijających się w oceanie symbolicznych praktyk nie uspójnia przekazu, nie zabezpiecza języka przed wytworzonym i uwiedzionym przez system byciem. W praktyce oznacza to brak konkurencyjności, zapatrzenie w fantazmaty i metafory kapitału, który upłynnia się wraz z ostatnim gestem domykanym zgrabnym zdaniem: „zawsze będą pamiętać o przestrzeni aniołów”.

Po co to wszystko?

Praca wiersza Matwiejczuka zmienia się w zależności od źródła, z którego poeta aktualnie czerpie i przez które przepuszcza wybrane parafrazy opresji. Istotne wydaje się uchwycenie mechanizmu, w którym niejednoznaczne stany i działania przetwarzane na składowe tekstu zyskują konkretną przynależność. Z braku, z niemożności wypracowania nowych porządków, kategoriami pozwalającymi się określić są przede wszystkim szaleństwo i niesmak. Co do nich prowadzi, czy warto się nad tym zastanawiać, czy lepiej pogodzić się z myślą, że opresja bywa dziełem bezsensownych, przypadkowych wydarzeń? Wiersz jest ciągle o krok przed nami, bo już wie, że „To spojrzenie cię wykańcza, bo to praca gówno warta” (Psalm).

Jeśli odpowiedzialny za to spojrzenie poeta testuje właściwości jakiejś formy lub gatunku, poddaje je działaniu odprysków z dyskursów, które w danym momencie okazują się najbardziej przydatne lub najciekawsze do skontekstualizowania. Jeśli po prostu wrzuca w przypadkowy kontekst wiązkę bodźców czy fragmentów kiedyś już wypowiedzianych, to po to, by następnie ich nadużywać. Efektem jest destabilizacja krajobrazu, z którego wiersz czerpie swoje materialne warstwy, łączące go z bliskim degradacji, ale ciągle mówiącym ja. Jego podmiotowość to już zestaw problemów na osobną dyskusję.

Kłopot z myśleniem o tożsamości i krytycznej inwencji, z której biorą się najciekawsze momenty w twórczości autora Różaglonu, na poziomie konstrukcji wypowiedzi pozostaje problemem przyszłych, poprzednich i niebyłych pokoleń awangardowych klasycystów. Wynalazczość tego zdania nie powinna jednak budzić w nikim konsternacji. Wielość i enigmatyczna chłonność prowokacyjnych gestów, na które stać przecież Matwiejczuka, pełnią określoną funkcję. Wprawiają w ruch, zmieniają kierunki i śledzą wariantywność pojęć w obiegu społecznym, a więc również w odbiorcach kultury jako maszynach przemielających sensy. Funkcjonowanie w obrębie społeczeństwa przecież wiąże się z napięciem, grą pozorów oraz niejasności. W przypadku tekstów kultury – przede wszystkim z napięciem potęgującym się w ciele jednostek oraz grup społecznych jako mniej lub bardziej wprawnych trybów wykonujących swoje zadania. Aparat pojęciowy i narzędzia do implementowania nowych trybów to dla wiersza tylko kilka wersów do zagospodarowania i przepracowania.

Ustawiając pięcioczęściowy zestaw Matwiejczuka w perspektywie całej jego dotychczasowej twórczości, widać, że wiersz jako sposób myślenia jest dla poety przede wszystkim wytwarzaniem spięć i nieścisłości na poziomie bycia, a następnie przetwarzaniem ich na elementy łączące. Mowa tu o relacjach, które wydarzają się w tekście jako wielowątkowym systemie postulatów i niejednoznaczności. Podmiot ani przedmiot nie są tak istotne jak procesy, którym podlegają, a które pozwalają wierszowi wykonywać zadania: przenosić wrażenia językowe na bodźce. Praca wiersza, jego zmienna energia, jest zapewniona właśnie dzięki nadpisanej w ten sposób przestrzeni – między trybami mowy a marzeniem unoszącego się nad mówiącym absurdu rozgrywa się poetycka różnica.

 

Szkic Moniki Brągiel o poezji Filipa Matwiejczuka ukazał się w nr 18 kwartalnika „Nowy Napis” dostępnym do kupienia na stronie sklepu.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Monika Brągiel, Nadpisując system, który cię zmontował. Jak się czyta nowe wiersze Filipa Matwiejczuka, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 235

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

19.10.2023

Nowy Napis Co Tydzień #225 / rentierzy instalują hiperwentylację

wali odpływem. trzeci mieszkaniec odmraża pizzę.
sąsiad to wie. mimo to krzyczy na dziecko. Wieczór

kurczy ściany. to zabawa w poczucie kontroli. Troska

betonu. głowa z lego w skrzynce na listy. cegła w oknie.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mateusz Barczyk, rentierzy instalują hiperwentylację, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 225

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

19.10.2023

Nowy Napis Co Tydzień #225 / butoh na czerwonym

brak zdrady da radę, ale szkoła swoje,
więc idę na przekór jakby z wyboru,

drabina nie tylko u woźnego, wartość
bezwzględna nie tylko na macie,

wpierdol nie tylko na przerwie. Mamy
czas.pijemy mleko. kto gra ze mną?

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mateusz Barczyk, butoh na czerwonym, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 225

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

19.10.2023

Nowy Napis Co Tydzień #225 / jak spacer, to na kolanach

„Djonizos i Hades są jednym i tym samym bogiem” Heraklit

dziś poczęstowałem papierosem każdego mijanego człowieka.
byłem iskrą, ulgą, zalążkiem nowotworu. potem wrzucali

we mnie pety, choć niejeden żul miałby jeszcze pojarę.
to ofiara, podobnie jak krok, wdech, słowo. za każdym

rogiem kryje się kwantowy minotaur. zaczynam iść
po jego głowę. coś sprawia, że zaraz obmywam mu kopyta.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mateusz Barczyk, jak spacer, to na kolanach, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 225

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

05.10.2023

Nowy Napis Co Tydzień #223 / Nowy Gramofon #64 – Moc mitu pcha ortalion

W 64. odcinku rozmawiamy z Olgą Rembielińską z kolektywu Rave Fm, która opowiada o swoim debiucie poetyckim „Klaster” (Wydawnictwo Ha!art, 2023). Usłyszycie m.in. o hardkorowych wierszach, mocy mitu i ortalionu, pąkach surrealizmu, etnologii i historii muzyki elektronicznej. Dobrego słuchania!

Wszystkie odcinki Nowego Gramofonu są dostępne na naszym profilu w Spotify oraz na YouTubie.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Patryk Kosenda, Olga Rembielińska, Nowy Gramofon #64 – Moc mitu pcha ortalion, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 223

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

21.09.2023

Nowy Napis Co Tydzień #221 / Po (mo)jej wewnętrznej stronie, czyli o poezji utkanej Agnieszki August-Zarębskiej

Impulsem do podjęcia pracy nad tomem po jej wewnętrznej stronie była dla Agnieszki August-Zarębskiej lektura wierszy Adama Zagajewskiego znalezionych w bibliotece we włoskim miasteczku Bogliasco. W istocie, teksty poetki pośrednio nawiązują choćby do tomu Anteny Zagajewskiego. W obu tych zbiorach pojawiają się reminiscencje z Włoch, w obu powraca śródziemnomorski krajobraz, łączy je także styl. Spokojny ciąg zdań, oszczędność środków wyrazu, głębia opisu. Wiersze August-Zarębskiej odznaczają się przenikliwością – wszak celem jest tu spojrzenie do wewnątrz, wejście w głąb – choć niejednokrotnie są to zapisy swobodnego przepływu myśli, migawkowe wyimki ze stanu świadomości. W ich surowej formie kryje się wrażliwa obserwacja. I niewątpliwie Zagajewski jest tych tekstów odległym patronem.

Wiersze są krótkie, zwięzłe, niemalże lapidarne. Trzyczęściowa kompozycja tomu jest spójna oraz przemyślana, aczkolwiek zwarte, tworzące narracyjną całość GynologieRespiracje różnią się nieco od bardziej swobodnego i refleksyjnego Śródziemnomorza, które, choć chronologicznie pierwsze, w zaskakujący sposób zamyka zbiór, dopełniając go. Teksty funkcjonują w uwikłaniu – powielają i przetwarzają podobne obrazy, odsyłają do siebie nawzajem za pomocą powtarzanych fraz, podejmowanych na nowo wątków oraz motywów. Na ich jednolitość wpływa stały zestaw rekwizytów (takich jak skały, tkanki, morze, nici, oddechy) i powracające bohaterki. Zmarłą babkę Bronisławę, babkę Gertrudę, chorą stryjenkę Ewę oraz amerykańską malarkę Joan Hooker autorka portretuje z czułością i siłą wyrazu.

Część pierwsza: Gynologie

Gyne to z greki „kobieta”, natomiast logos można tłumaczyć jako „rozum” lub „słowo”. Etymologia wskazywałaby więc, że może chodzić o słowa wypowiedziane przez kobietę albo dotyczące kobiet, być może są to jakieś autorskie teorie feministyczne, a może swego rodzaju „genealogie”. Podmiotka liryczna szuka w nich łączności z przodkiniami. Swoją pozycję w świecie postrzega w odniesieniu do życia poprzedniczek. Nawet jeśli nie zdążyła nawiązać z nimi dostatecznej, realnej więzi, to wspólnotę i ciągłość wywodzi z własnego wnętrza. Jej egzystencja jest przedłużeniem ich istnień:

Nie umie jej powiedzieć, jak bardzo z niej, w linii prostej
jest, chociaż długo szła do tej kapitulacji zygzakiemA. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.[1].

Silne więzi międzypokoleniowe zostawiają krwawe piętno tęsknoty za tymi, które już odeszły, a pamięć o nich – nawet wbrew woli – naznacza na całe życie i jest kluczowym źródłem poezji:

język do słupa przymarzał do krwi, zahaczone o pręt mięso rwało
z każdym rokiem bardziej. Struga znaczy drogę na dalszą drogęTamże, s. 16.[2].

Choć, naturalnie, w tej wspólnocie nie wszystkie doświadczenia przystają do siebie. Oto dokonuje się ewolucja kobiecości. Podczas gdy babka Gertruda dźwigała „emalię wiader z wodą pod górę do domu”Tamże, s. 20.[3], współczesna bohaterka niesie „ciężkie brzemię swojego feminizmu”Tamże, s. 20.[4]. Podczas gdy babka Bronisława (być może) przędła na kołowrotku i łuskała ziarna fasoli, autorka „przędzie” tekst i „łuska” słowa.

Bo właśnie pojedyncze słowo jest tu podstawowym tworzywem literackim. Każde niesie silny ładunek poetycki, nie tylko w warstwie znaczeniowej, ale również brzmieniowej. Niektóre zabiegi przypominają mi refleksyjne słowotwórstwo Krystyny Miłobędzkiej albo lingwistyczną grę z czytelnikiem Joanny Mueller. Na przykład pragnienie stabilizacji i zakorzenienia w wierszu Chcę wyrażone zostało następująco:

Pomiędzy jednym a drugim domem bezdomnie bez tchu
tracę grunt sen seks sens. Zadomowić udomowić zasiedlić
usidlić osiodłać osiąść usiąść uciąć przyciąć podciąć
przysiąść wczepić przyjąć sięTamże, s. 43.[5].

Podobnie „lingwistyczna” jest refleksja nad językiem z wiersza Zaleganie w warstwach:

Idiolektu legowisko przystań w locie
stary nowy ląd skorupa żółwia skóra węża
którą można zrzucić lub nie można
jaszczurczy ogon ikra plaster miodu pierzga
owocnia leżnia śluźnia tężniaTamże, s. 36.[6].

Jednakże, jak wskazał Bronisław Maj w przedmowie: „to poetyckie słowotwórstwo nie jest tu „językową zabawą”; to śmiertelnie poważna i istotna, świadoma droga do wyrwania języka z rutynowych kolein, do odnalezienia […] nienazwanych sensów i znaczeń”B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.[7].

August-Zarębska nie ogranicza się zresztą do samej „wyrazowej żonglerki” oraz „neologizowania”. Słowa, dobrane z niezwykłą precyzją i wrażliwością językoznawczyni, są starannie skomponowane w ciągi brzmień oraz współbrzmień. Rzeczownik to konkret, ostrość i nośność, ale w odpowiednich połączeniach zdradza potencjał metafizyczny:

Chcę wchłonąć światło w ciemni
Wywołać słowo, zwabić je i wrócićA. August-Zarębska, po jej…, s. 53.[8].

[…] Chcę
je wyłuskać, właśnie to, które tam
między tkankami miękkimi jest w ziarnistej strukturze
na styku skały i gliny, w którą wpił się korzeńTamże, s. 62.[9].

To jedno, właściwe słowo pozwoli z fotograficzną dokładnością uchwycić rzeczywistość i dotrzeć do jej wnętrza.

Wyjątkowy jest przy tym poetycki idiolekt łączący w sobie język literacki, kolokwializmy, naukową terminologię biologiczną i słownictwo związane z anatomią, a także pojęcia językoznawcze oraz terminy muzyczne. Autorka stosuje aliterację i instrumentację głoskową, dzięki której język ten ożywa, materializuje się w wyraziste obrazy w duchu iście czechowiczowskim:

Bogliasco pulsowało żarem. Burza. Zmilkły cykady
Znowu szosa grzmi w dole nad morzemTamże, s. 51.[10].

Na pierwszy plan wysuwa się funkcja deskryptywna tekstów. Zdania zaczynają się czytelnie, od szczegółowego opisu, ale prowadzą w nieoczywiste zakamarki, zwodzą na wieloznaczne manowce, nagle załamują się w rzeczownikowe enumeracje, jak ostrzega sama poetka w tekście Apka lepsza niż matka:

Pokruszę twoją składnię moją składnią
uderzę i rozsypią się literyTamże, s. 19.[11].

Poetycki oddech

O ile w Gynologiach podmiotka liryczna szuka swojego rodowodu, o tyle w Respiracjach w większym stopniu koncentruje się na tym, co tu i teraz. Poetycka soczewka skupia się na ludzkim ciele, anatomicznym detalu, warstwach podskórnych. Z jednej strony pojawia się doświadczenie macierzyństwa, poród i narodziny jako swoisty „cud powszedni”. Zastosowanie języka religijnego oraz form pieśni pochwalnej, modlitwy i litanii łączy się z afirmacją życia. Z drugiej zaś – występuje tu także ciężar choroby, zużycie ciała, niepokój, strata, ból i śmierć. Respiracje odnoszą się zarazem do oddechu jako oznaki witalności organizmu, jak i do sztucznego podtrzymywania przy życiu ciała, które samo nie może dalej żyć. „Respiracja” to także autorska forma literacka, swoisty „poetycki oddech”. August-Zarębska wypracowuje własny model osobistego i oszczędnego wiersza, a zabieg taki przywodzi na myśl skojarzenia z ObsoletkamiJ. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.[12], czyli autorskimi formami prozatorskimi Justyny Bargielskiej.

Respiracje są przejmujące, ale nie szokują. Pomiędzy poruszającym, sugestywnym doświadczeniem cielesnym a epatowaniem i przesadą, od których czytelnik z reguły się dystansuje, granica jest cienka, ale August-Zarębska nie przekracza jej ani razu, z wyczuciem pisząc nawet o najbardziej osobistych przeżyciach:

Między jednym moim oddechem
a oddechem ona i on i jeszcze jeden
wczepieni w tkankę żywili się, rośli.
Między oddechem a oddechem wyrywali się.
Wyszli. Pierwszy ich oddech, pierwszy krzyk.

Między oddechem a oddechem skrzep
z krwią idzie, nie potrzebuje już od ciebie tlenu.
A ty pęknięcie skorupa – chcesz wypełnić się znowu
ale teraz między słonymi haustami tlenu
jesteś. Strach sucha glina puste szkłoA. August-Zarębska, po jej…, s. 30.[13].

Niekiedy jest to liryka bezpośrednia, z wyraźnie zarysowaną kreacją osoby mówiącej, którą chciałabym utożsamiać z autorką. Czasami w procesie obserwacji podmiotka stapia się z oglądanym krajobrazem, wnika w przedmiot, innym razem staje zupełnie z boku, oddziela się od głównej bohaterki lirycznej i zwraca się do niej z dystansu. Sytuacje liryczne to sytuacje bardzo konkretne, często umieszczone we współczesności oraz codzienności. Świat w wierszach jest jak skomplikowany organizm, kryjący w sobie sfery osobiste i nierzeczywiste.

Autorkę interesują zwłaszcza momenty przejścia – w tym zawieszenie między istnieniem a nieistnieniem czy przychodzenie na świat i odchodzenie – przyrównywane do przeciskania się przez szczelinę. Specyficznie funkcjonuje w tych wierszach czas, a jego mijanie odmierzane jest rytmem płynących oddechów. Poetka zaś próbuje w tym wszystkim uchwycić zatrzymaną chwilę między wdechem a wydechem. Dostrzeżenie w codziennej sytuacji przebłysku nazywanego przez nią „przebiciem”Tamże, s. 11.[14] czy „prześwietleniem”Tamże, s. 20.[15] jest formą literackiej epifanii, podczas której doznaje się olśnienia i wnika w najgłębszą warstwę rzeczywistości. Dlatego też wiersze skupiają się na ulotnym detalu – skropleniu na szybie, źrenicy, fleszu, odbiciu, ziarnach fasoli, mgle, niciach, pajęczynie – który w ułamku chwili może objawić patrzącemu prawdziwą naturę świata.

*

W tomie wszechobecne są sieci, nici i pajęczyny, przywołujące skojarzenie z figurą mitologicznej Arachne. August-Zarębska nie pisze, lecz tka swój tekst. Jej literacką przędzą jest jednostkowe doświadczenie, dziedzictwo własnej przeszłości, uczucie bólu i straty, a czasami również radość: „Tu zahaczam nić”Tamże, s. 17.[16]. Proces twórczy autorki-pajęczycy wygląda następująco:

Zapisać chwilę kiedy rodzę nić przędną,
lepką zanim zakrzepnie rozpięta. Dla szklanej
kropli stanie się ramą, zanim ją przerwie
wiatr, gestTamże, s. 59.[17].

Różnica między tekstem napisanym a tekstem utkanym jak pajęcza sieć stanowi punkt wyjścia do dialogu z Marcinem Świetlickim w wierszu Remanent. „Znajdą stosy papieru, wersje i skreślenia”Tamże, s. 25[18] – mówi poeta. „Ale nie znajdą nici”Tamże.[19] – odpowiada na to autorka. Poezja utkana jest bowiem dyskretna, ulotna, organiczna, wypływa z ciała i ukrywa się w ciele. Nie znajdzie jej nawet najbardziej skrupulatny poszukiwacz – chyba że podąży drogą wskazaną przez samą poetkę.

Kreacja podmiotki lirycznej, bezpośredniość i konfesyjność tej poezji wywołują u odbiorcy wrażenie autobiograficzności. Agnieszka August-Zarębska poprzez to, co osobiste, odsłania to, co ogólnoludzkie. W drodze do samouświadomienia ukazuje czytelnikowi wnętrze dłoni, wpuszcza go pod skórę, przeprowadza przez najgłębsze szczeliny, pozwala dotknąć tkanki miękkiej, odnaleźć się w jej doświadczeniu i w ten sposób zobaczyć wreszcie – nie tylko jej, ale także swoją własną – wewnętrzną stronę.

A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021.

po jej
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Agnieszka Sokołowska, Po (mo)jej wewnętrznej stronie, czyli o poezji utkanej Agnieszki August-Zarębskiej, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 221

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

31.08.2023

Nowy Napis Co Tydzień #218 / Nowy Gramofon #59 – Dopamina do złej gry

Wygrywający podmiot, lepienie wierszy jako perfo i podszewka z hormonów. Dzisiejszy odcinek kierujemy do sympatyków młodej poezji. Joanna Łępicka rozmawia z Gustawem Owczarskim – poetą, redaktorem magazynu „Trytytka”, autorem książki Trap Krypt (KONTENT, 2023).

Wszystkie odcinki Nowego Gramofonu są dostępne na naszym profilu w Spotify oraz na YouTubie.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Joanna Łępicka, Gustaw Owczarski, Nowy Gramofon #59 – Dopamina do złej gry, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 218

Przypisy

  1. Zob. Katalog autorów: Filip Matwiejczuk, „Nowy Napis Co Tydzień” 2020, nr 74, https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-74/artykul/rozaglon [dostęp: 4.03.2023].
  2. A. August-Zarębska, po jej wewnętrznej stronie, Kraków 2021, s. 16.
  3. Tamże, s. 16.
  4. Tamże, s. 20.
  5. Tamże, s. 20.
  6. Tamże, s. 43.
  7. Tamże, s. 36.
  8. B. Maj, Ona i one [w:] tamże, s. 7.
  9. A. August-Zarębska, po jej…, s. 53.
  10. Tamże, s. 62.
  11. Tamże, s. 51.
  12. Tamże, s. 19.
  13. J. Bargielska, Obsoletki, Wołowiec 2010.
  14. A. August-Zarębska, po jej…, s. 30.
  15. Tamże, s. 11.
  16. Tamże, s. 20.
  17. Tamże, s. 17.
  18. Tamże, s. 59.
  19. Tamże, s. 25
  20. Tamże.

Powiązane artykuły

Loading...