11.05.2023

Nowy Napis Co Tydzień #202 / Poetyckie wyzwania i wezwania

Kuszeni i kuszący piętnem języka i egzystencji
co brzeg witając nowy w kontakcie z pozorem
ojczyzny która niezmiennie zaczyna się od cmentarza
ze zbijającą z tropu szybkością narracji stają się
wodospadem zamienionym w pokryte woskiem
lustro skąd w skręconej perspektywie nadchodzi
jak zwykle i bez końca tyle złego co dobrego
o wartości raczej bezczelnie rozdanej niż dodanej

(I nie wódź nas na pokuszenie)

Zdarzają się takie zbiory wierszy, które poddają się spójnej recepcji, przypominają wcześniejsze lektury odbiorcy poprzez świadomą bądź niezamierzoną intertekstualność, otwierają na novum, pączkując świeżo zadzierzgniętymi skojarzeniami. Nie znałam wcześniejszej twórczości poetyckiej Grzegorza Bazylaka. Tom najnowszy, bodajże siódmy z rzędu, zatytułowany Rewolwery Poli Negri, chciałam przeczytać bez żadnych uprzedzeń czy wyobrażeń. Przyjąć jako jednolitą, zamkniętą całość, która w jakiś sposób zostanie osadzona w mojej indywidualnej wrażliwości literackiej. Nie jest to poezja łatwa w recepcji. W zasadzie wiersze te można umownie podzielić na dwa typy utworów – głęboko intelektualne, zakorzenione w kulturze wysokiej i masowej, żonglujące kliszami, obrazami i cytatami, oraz zindywidualizowane, eksplorujące osobiste doświadczenia, które poprzez swój literacki wyraz stają się częścią tej właśnie kultury zbiorowej, która dominuje w pierwszym typie tekstów. W tym sensie celne jest rozpoznanie krytyczne zamieszczone na czwartej stronie okładki autorstwa Janiny Artman: „te wiersze są jakby pisane przez czterech różnych poetów: szamana, reportera, aktora i detektywa, a każdy z nich poszukuje swoich demonów, bo przecież bez demonów nie byłby poetą”.

Inna rzecz, że obydwie wymienione strategie poetyckie rzadko kiedy występują w czystej postaci. Są jak odbicia lustra w lustrze – w układzie szkatułkowym nakładają się na siebie i wzajemnie w sobie przeglądają, to uwaga odbiorcy, która skupia się na jednym z luster – wyolbrzymia jedno z nich, chwytając się konkretnej ramki. Przytoczony na wstępie recenzji cytat jest tego dobrym przykładem. Obrazy w nim przesypują się, przelewają przez nadrzędną myśl, która jest ironicznym stwierdzeniem bezradności istoty myślącej, zmuszonej u kresu życia zaakceptować własną materialność i ograniczoność:

Na koniec życia mężczyzna jest tylko tym, co posiada
dlatego James Joyce oślepł przy korektach
Ernest Hemingway strzelił sobie w usta
a samotny Samuel Beckett wpatrywał się
w śnieżący ekran telewizora leżąc w wannie […].

Pierwszą rzeczą, która narzuca się odbiorcy w trakcie lektury tomu Bazylaka, jest jego przemyślana kompozycja – zarówno w zakresie układu tekstów poetyckich, ich doboru, jak i w dopełnieniu wizualnym. Wydawca – zakładam, że realizując intencję autora – zastosował bardzo ciekawy chwyt. W książce zamieszczono cztery zdjęcia – mniej więcej równo dzieląc cały tekst na cztery części. Fotografia ta, pochodząca z archiwum autora, przedstawia jego samego na peronie SKM w Gdyni latem 1973 roku. I w zasadzie jest to ta sama fotografia – z każdym kolejnym wydrukiem obejmuje po prostu szersze tło, poczynając od sylwetki autora, a kończąc na trójce jego towarzyszy, wymienionych z imienia i nazwiska za każdym razem, kiedy perspektywa obrazu obejmuje również ich twarze. Ta zabawa wizualna jest również swoistą ilustracją interpretacyjną, sygnalizującą czytelnikowi, aby nie ufał zbytnio „szkiełku i oku”, bowiem perspektywę recepcyjną można poszerzać niemal bez końca i w zasadzie to wydolność odbiorcy jest kluczowym elementem porządkującym sens i treść ujrzanego – doświadczonego – usłyszanego. Przypomina to naturalny odruch cofania się, by lepiej ujrzeć obiekt znajdujący się zbyt blisko (w tym przypadku samego siebie), by dopiero w zgiełku świata, który na własne sposoby przeżywa identyczne doświadczenia, znaleźć sens jednostkowego tu i teraz.

W moim osobistym odczuciu lejtmotywem tomu Rewolwery Poli Negri jest poczucie bezradności intelektualnej w odpowiedzi na bolączki świata, swoista reinterpretacja sokratejskiego „wiem, że nic nie wiem”. Nawet jeśli jest to nadinterpretacja, trudno oprzeć się wrażeniu, że kluczowe dla podmiotu lirycznego jest wypowiedzenie świadomości, że wszystko, co posiadamy jest jedynie projekcją wyćwiczonego umysłu, który przekazuje następnym pokoleniom schedę wiedzy, domagającej się przyjęcia i dopełnienia, równie bezradnego, jak w przypadku protoplastów: „Czy dzień czy noc / wpatrzeni jedni w drugich jak języki ognia / w nowe twarze nad starym horyzontem […]” (Beksiński ciągle stoi przed sztalugami w Sanoku). Nie pada to w żadnym tekście, choć topika Biblijna jest oryginalnie i przewrotnie wykorzystywana przez Bazylaka w poszczególnych utworach (zwłaszcza postać Noego czy Chrystusa), ale nad poszczególnymi tekstami krążą niewypowiedziane gdzieś westchnienia Koheleta: „marność nad marnościami”.

Bo tak samo jak każdy bez wyjątku
będziesz musiał na końcu
zabić wszystko to
co kochasz

(Zielony ład nekrofilów)

Dlatego tak istotna staje się sublimacja w sztuce, która deponuje zbiorowe przeżycia, nadając im możliwie spójny i nadający się do akomodacji wyraz: „Tylko w kinie / Możesz odzyskać to / Co i tak zgodziłeś się utracić” (Jaki wybór żadnego). Filmowe inspiracje dość często pojawiają się w wybranych tekstach poety (a i tak zakładam, że szeregu nawiązań nie zdołałam odczytać). Tytułowa bohaterka tomu, Apolonia Chałupiec, pojawia się w jednym z wierszy w roli Mani, która przyniosła jej światową sławę. W wieloznacznej ciszy filmu niemego rozlega się kakofonia zabójczej dynamiki, gdy Pola Negri

[…]
odstrzeli inne koguty szukające
okazji na planie mimo ekranowej niemoty wymknie się z ich rąk
uzyska swoją część tortu w czym niezbędna okaże się ta po
mistrzowsku odegrana na ekranie lekcja odróżniania
rewolweru Arminius od pistoletu Walther

(Rewolwery Poli Negri)

Zagęszczenie intertekstualnych odwołań w niektórych wierszach, w moim odczuciu, zamiast stawać się trampoliną do wyobraźni, zaciemnia obraz. Zdarzają się w tomie Bazylaka teksty, które zdecydowanie adresowane są do wprawionego czytelnika:

W przekonaniu Georgesa Bataille’a zakaz uświęca
a dostęp profanuje dlatego drżenie ciepłego powietrza
w lecie skłania bezpłodne kukułki Alana Pakuli
do grzebania w biżuterii dzieciństwa zdeponowanej
przez wędrowca z Tężniopolis pod krzewami
wawrzynka wilczydełko o trujących czerwonych owocach

(Poza dobrem i złem gdzieś między marzeniem a oszustwem)

Oczywiście autorski obraz jest tu do odczytania, ale utwory (bądź fragmenty większych całości), które w podobny sposób miksują kulturowe odsyłacze, zaburzają „lekki oddech” poetycki. Przypuszczam jednak, że i one znajdą swoich miłośników. Zdecydowanie bardziej wolę jednak jego wiersze, które niemal ukradkiem przeglądają się w lustrze kultury. Świetny jest cykl tekstów „obrazowych” – poetycka interpretacja kultury wizualnej, zadziorna, dopowiadająca, przełamująca spektrum kolorów w spektrum znaczeń.

Imponujące oczytanie poety (zaiste godne podziwu, zwłaszcza że może się poszczycić profesurą w zakresie nauk farmaceutycznych, a nie humanistycznych) jest wyczuwalne w nawet najbardziej osobistych, zindywidualizowanych wierszach, które stale przeciwstawiają się podmiotowi lirycznemu, nie przynosząc upragnionego katharsis:

[…] znalazłeś właśnie optymalną proporcję między
tym co było od początku przez muchę starannie
ukrywane a tym co było w niej tak immanentnie
jawne ponadto dopiero teraz możesz być pewien
że chciała z tobą jak poezja tylko trochę
pomieszkać absolutnie ci nie służąc

(Mucha Freuda)

Finalnie jednak nawet one przedzierzgną się w ciszę, która pozostanie „zawsze wierna / jak bezradność rodzącego się / wiersza / w którym krążą soki / dobra i zła” (Finale non facile). Bo cisza, jak obrazy niemego kina, domagając się recepcji, potrafi być znacznie bardziej głośna, niż jawny krzyk wołania o pomoc, na które poezja niezmiennie odpowiada, zaleczając, ale nie lecząc bólu istnienia.

Grzegorz Bazylak, Rewolwery Poli Negri, wyd. Fundacja Światło Literatury, Gdańsk 2022.

Rewolwery Poli Negri - Grzegorz Bazylak | Książka w Lubimyczytac.pl -  Opinie, oceny, ceny

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Halina Surowiec, Poetyckie wyzwania i wezwania, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 202

Powiązane artykuły

22.04.2023

Zakrzywienia i odbłyski

odkąd zabrakło niebiesko-szarej
wprowadziła się niewidzialna
po roku zaczęła mówić
że pustka
to ta ciasnota kiedy zewsząd otacza cię żal

przez tamte oczy chciał wyjaśnić mgłę
szukając końca
dotarł do miejsca gdzie wieczór
wylał ciszę z morza i zamilkły mewy

jednak portowe kotwice wbiły się w grunt
mocniej
nie można było kochać
i zachodu słońca nie dało się ukryć

woda dostała gęsiej skórki
z lekkiego wiatru drobne fale
zakołysały lampami na promenadzie
połamały spojrzenia

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.  

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Tadeusz Hutkowski, Zakrzywienia i odbłyski, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

22.04.2023

Nekrolog z otwieranymi drzwiami

to nie była dobra wróżba
gdy ranek biały i linia
ciągła wzdłuż granatowego samochodu
kiedy przerywanym głosem przyznałem się do siebie

później musiałem znaleźć czarny sklep dla ojca
dołożyli kilka wyjątkowo dużych wizytówek
nie pamiętam kiedy się rozmazały
i kto je rozwieszał po mieście

od tej pory w ciągu handlowym jest przerwa
między galanterią a kwiaciarnią tracę oddech
to chwila której nie umiem ominąć

wiem że w jej głębi
oferują jasny dąb i sosnę
żeby nie sypać ziemi prosto w oczy

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.  

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Tadeusz Hutkowski, Nekrolog z otwieranymi drzwiami, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

22.04.2023

Matka Grzegorza zmieniła kolor

dedykowane Barbarze Sadowskiej

Basia miała głęboko osadzone oczy
i kiedy płakała, łzy nie spływały jej po policzkach.
Zostawały pod powiekami.
Miała bardzo niebieskie oczy
i te łzy robiły się też niebieskie
(Hanna Krall)

 

ludzie często zastanawiają się jak można
przeciąć skrzydła motyla żeby nie zabolało
dziwią się jak można potopić kocięta
wtedy w niepojęciu pytali kto spałował wiosnę
na Jezuickiej aż do krwawych soków

a przecież miało być maturalnie-zielono
przecież chciał studiować
uśmiech dziewczyny i pisanie wierszy
miało cieszyć matczyne serce
a stała się patronką łamanych w komisariacie kości i obrażeń wewnętrznych

po zabiciu wiosny
doprowadzili w najgłębsze upodlenie
gdzie wiara przeraźliwie chudła
a świat zapadał się wraz z policzkami
gdzie oczy uciekały na dno oczodołów

gdzie ból stał się niebieski

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.  

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Tadeusz Hutkowski, Matka Grzegorza zmieniła kolor, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

22.04.2023

Czarne wariatki

będziemy szczęśliwi jeśli zamieszkają z nami ptaki
po kilku dniach wspólnego oddechu
schowały w domu garść powietrza dla młodych

Marysia lubiła patrzeć na wesołą gonitwę i nurkowanie
może dlatego że często nosiła czarne ubrania z białą chustą
nie było drogi do studni bez dwóch lub trzech przecięć

nigdy nie musiała go o nic prosić
wystarczyło że spojrzał w błękit i wszystko
robiło się zwinne łapało nawet najmniejsze
myśli unosiły się i ginęły w rozmarzonych oczach

do domu obok dotarła moda na izolację 
uszczelniają ściany dwunastką
a u niego osiemdziesiątka na karku i wilgoć
w starym płocie urywała się zgniła sztacheta
jak biszkopt zbyt długo moczony w herbacie
odpadł pomysł na eksmisję jaskółek

w tym roku szybciej zamarza krew i dawna ścieżka po wodę
ale patrząc w niebo uśmiecha się
wie że niedługo przylecą na cmentarz
przyniosą garść powietrza dla Marysi i dla niego

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.   

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Tadeusz Hutkowski, Czarne wariatki, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

22.04.2023

*** [Nie opuszczała porannej kawy]

Nie opuszczała porannej kawy
porządkowała stół
rozkładając kolorowe serwetki
słodycze w miseczce
Wszystko następowało po kolei
dwa życia splatały się  w warkocz
Wielkanoc zmiana leków
kwitnienie kasztanów kaszel
bzy i jaśminy z gorączką
­  całkiem  szalone

Cierpliwie jeździła na zabiegi
pozwoliła na dren
i zwisający u jego końca worek
szwy i igłę
„Ile się człowiek musi namęczyć
żeby jeszcze trochę pożyć” -
- powiedziała kiedyś
i niedługo potem umknęła
zostawiając mi to zdanie
jak swój pomnik

i mnie
z otwartymi ustami

w tej nieśmiertelności

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Joanna Matlachowska-Pala, *** [Nie opuszczała porannej kawy], Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

22.04.2023

Leśniczówka Pranie

W domu poety
pośmiertna maska
rękopisy i pióro
wycinki z gazet książki
ulubione przedmioty skarby
wytarta codzienność

Poeci w swych domach są podobni
tam w Praniu i gdzie indziej
tak samo ich nie ma
oczyszczeni z zachwytów
bólu i dzielności
samotności co tak niepodzielna

jak cisza

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.  

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Joanna Matlachowska-Pala, Leśniczówka Pranie, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

22.04.2023

Pełnia

Troista natura Błogosławieństwa
Od Ojca
od Syna
od Ducha
jak trzy atomy w cząsteczce wody
W tej tajemniczej rzece
atomy biegną szybko
jakby chciały wyprzedzić siebie nawzajem
ale nie mogą –
złączone  miłością
zawsze razem
spływają niespodziewanie
we wszystkie miejsca
które czekają by je dotknąć
obmyć i napoić

gładząc na piasek twardość skał
jak wszystkie grzechy świata
zmieniając jedne pragnienia i głody
na inne

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.  

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Joanna Matlachowska-Pala, Pełnia, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

22.04.2023

Cudze wspomnienia

Stoją na moście
rozmowa po niemiecku
wychylają się zupełnie jak wtedy
gdy zza pleców mamy i cioci
puszczały patyki na wodę

Gesty zawieszone nad głębią
jak cienie
głodne rybitwy

Twarze spoglądają w dół rzeki
tam gdzieś Brzeg i Wrocław – te dawne

Historia odpłynęła
rozpuściła się całkiem w morzu
już tylko lekko słona
lekko gorzka

Tu widać zielone wieże katedry
drzew na nadbrzeżu już nie ma
ich opowieść wyszywa się nitką dymu:
wycięte – za mojej niedawnej pamięci

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.  

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Joanna Matlachowska-Pala, Cudze wspomnienia, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

22.04.2023

Dusza miasta

Rano miasto rozmazane w mgle
zbiega i przegląda się w niej
jak w lustrze
Myśli miasta nurtują w duszy
od brzegu do brzegu
godziny odbijają się na powierzchni
zatrzymują się  na nadbrzeżu leniwe popołudnia
Miasto upływa za zakrętem
a strażniczka dusza patrzy w dal za nim
za odbiciem

Światła miasta
zupełnie pozbawione sensu
bez duszy
a tak – kładą  się na niej
drżące refleksy smugi
kolory plamki i cienie

nigdy nie gasną

Tekst został pozyskany w ramach programu Tarcza dla Literata.  

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Joanna Matlachowska-Pala, Dusza miasta, Czytelnia, nowynapis.eu, 2023

Powiązane artykuły

Loading...