20.12.2022

*** [Z dwojga zakochanych ktoś odejdzie]

Z dwojga zakochanych ktoś odejdzie
pierwszy.

 

Nie wiadomo – ty czy ja?
 

I ktoś zapłacze pierwszy.
 

Nie wiadomo – ty czy ja?
 

I ktoś pierwszy zostanie sam.
 

Nie wiadomo – ty czy ja?

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Andrzej Zaniewski, *** [Z dwojga zakochanych ktoś odejdzie], Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

01.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #180 / Uwolnić się od Emila

„Potrzebna, ważna, uświadamiająca o istnieniu problemu” – te słowa wytrychy są wyznacznikiem jakości w przypadku pewnego gatunku literatury. Chodzi o książki o dużym ładunku emocjonalnym, nie roszczące sobie prawa do wzbudzenia zachwytu ekwilibrystyczną grą z konwencją, sztuczkami narracyjnymi czy podejmowaniem artystycznego ryzyka. Porażki literackie są bowiem tym bardziej dotkliwe, im bardziej autor nie zdaje sobie sprawy, że ambitne założenia, na jakich oparł tekst, nie znalazły odzwierciedlenia w ich realizacji – języku, formie wyrazu, mimetyzmie, a co za tym idzie, w sensie dzieła czy też w jego przesłaniu. A tak dzieje się w Powrocie Orfeja.

W powieści Ahsana Ridhy Hassana, pisanej najprawdopodobniej ze szlachetnych pobudek, podjęto kilka prób: wniknięcia w świat osoby zmagającej się z depresją; zinterpretowania jednostkowego cierpienia;opisania tego stanu psychicznego, w którym człowiek staje się bezbronny wobec lęku i ataków paniki; opisania, kiedy rozmowa z przypadkowo poznaną osobą staje się szansą na wyzwolenie z ucisku i nadzieją na wyjście ze strefy naznaczonej brzemieniem pustki, ciszy i wewnętrznego mroku. Opowiedzenia historii choroby uniwersalnej, naszych wspaniałych kapitalistycznych czasów. Niestety, Powrót Orfeja Hassana nie daje się określić jako tour de force. Choć książka została zbudowana na, wydawałoby się, dość ciekawym koncepcie narracyjnym, jakim jest nieciągłość wypowiadanego i wewnętrznego monologu jednego bohatera, bliskiego formalnie teatralnemu monodramowi, a fabularnie umocowanego w realizmie, nie sprawdza się jednak ani jako eksperyment powieściowy, ani jako próba oddania głosu ofierze, która próbuje rzucić wyzwanie samotności.

Choć wiele jest w tej powieści momentów pretensjonalnych, nie chodzi o to, aby dokonywać skrupulatnej sekcji zwłok literackiego trupa – komu sprawia przyjemność patrzenie, jak grzebie się w bebechach słabej powieści, która nie ożywa (w procesie lektury)? To historia trzydziestoletniego grafika, absolwenta Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych w Krakowie, „cioranowskiego” Emila, który żyje w izolacji, w kawalerce będącej jego pokojem zwierzeń z bólu nie-egzystencjalnego, dawkowanego w ilościach tak dużych, że nawet popularny xanax nie daje rady go znieczulić. Z pomocą symbolicznemu Orfeuszowi (Orfejowi), który utracił swoją Eurydykę, co w tym przypadku oznacza, że zerwała z nim dziewczyna w tragicznych okolicznościach, przychodzi przypadek.

Do zamkniętego we własnym bezpiecznym mieszkaniu Emila (oprócz depresji cierpi na agorafobię) dzwoni telefon – otrzymuje typową ofertę z call center. Dzwoni kobieta z Rzeszowa, Zofia. Tak chciał los, taki wybór Zofii. Po trzech próbach rozmowy, w czasie których potencjalny klient Emil nie wyraża zainteresowania przyjęciem oferty, mogłoby się wydawać, że przy czwartej zablokuje numer dzwoniącej lub że jego rozmówczyni z infolinii zmieni cel sprzedażowy. Ale że scenariusz jest tu inny, to już sprawia wrażenie błędu motywacji psychologicznych i nieprawdopodobieństwa sytuacji: Emil decyduje, że może z Zofią porozmawiać dłużej. Emil okazuje się sprawnym manipulatorem, sugeruje możliwość popełnienia samobójstwa. Zofia, jego naiwna ofiara, oddzwania do niego z troski z telefonu prywatnego. Bohater, już spokojny, bo nieznajoma kobieta wzięła go pod opiekę, kończy przez telefon swoją historię, jedną z wielu, w której próbuje wydobyć na zewnątrz swoje skrzywdzone JA. Dodam, że praktycznie w całej dwustustronicowej powieści nie słyszymy innego głosu niż Emila i poznajemy jego reakcje na domyślne pytania, co potęguje monotonię narracji. Między krakowianinem a rzeszowianką zaczyna tworzyć się nić porozumienia i więź emocjonalna. Dowiadujemy się o źródłach choroby depresyjnej głównego bohatera – o partnerce będącej „miłością jego życia”, która go zostawiła, traumatycznych zdarzeniach z obozu żeglarskiego, gdzie został wyśmiany przez swoją pierwszą miłość, czy o molestowaniu seksualnym przez dużo starszą kobietę. Przy czym Zofia nie jest jego jedynym rozmówcą – Emil ma też innych: zakupioną roślinę doniczkową, którą nazywa Matyldą, pająka kątnika domowego, mamę, tatę, gracza, z którym gra w „Dark Souls”, starszego brata Tadka, Darka Hermesa, Tyriona z Gry o tron, własne ciało, które odmawia posłuszeństwa pod wpływem ataku paniki. Emil rozmawia też z księżycem, a nawet z Bogiem. Wszyscy są niejako pozbawieni głosu, słyszymy ich przez to, co myśli i odpowiada im Emil. Rozmowa pełni dla niego funkcję terapeutyczną, pozwala przepracować traumy, a z czasem pokonać własny strach przed kontaktem z obcymi ludźmi i spotkać się z oswojoną jako człowiek Zofią. Oto pojawia się szansa na wyleczenie, którym, zgodnie ze starą prawdą, okazuje się być drugi człowiek.

Zdarzało mi się zwiedzać, dzięki wirtuozom literatury, szczególnie tej modernistycznej i nowoczesnej, światy wewnętrzne postaci ciekawszych od Emila. Założeniem autorskim było przedstawienie bohatera próbującego wyjść z cienia, którym na jego życiu położyła się depresja i agorafobia. Wszystko to wydaje się jednak pozbawione wartości literackiej, która ożywiałaby powieść. Konstrukcja powieści, oparta na nadmiarowej i pobieżnej relacji Emila, oraz rozwlekła fabuła nie są jej jedynymi wadami. Hassanowi nie udało się wynaleźć języka i formy, które byłyby naznaczone depresją, samotnością, wstydem i strachem. Nie znalazł języka żywego i zarazem martwego, bo należącego do osoby będącej poza krwiobiegiem świata; języka poza człowiekiem; języka bólu, który uderzałby autentyczną emocją. Czym innym jest bowiem mówić o samotności, a czym innym mówić nią, z nią i przez nią. Zamiast tego mamy nazywanie przy użyciu sztanc, skostniałych terminów i zasłyszanych stwierdzeń albo pretensjonalnych literacko-naukowych opisów.

Każdy jednostka chorobowa, każdy przypadek depresji jest w swojej istocie, w swoim źródle niepowtarzalny. Należało znaleźć język będący nośnikiem doświadczenia autentycznego, które wywoływałoby w nas współczucie, empatię. Autor nie poznał jednak wystarczająco problemu, co nie pozwoliło mu nadać indywidualnego, a zarazem uniwersalnego charakteru opisywanym problemom.

Niejednoznaczne jest zakończenie książki – trudno wskazać, jaki jest status ontologiczny głównego bohatera i co się z nim stało po spotkaniu, podczas którego Zofia wyjawiła mu, że wraca do swojego byłego chłopaka. Ten finał jest niewątpliwym atutem Powrótu Orfeja, ale to zdecydowanie za mało, żeby ocenić pozytywnie książkę Ahsana Ridhy Hassana. Powieść ta – wobec dokonań samotników literatury wraz ze swoimi bohaterami przemierzających krainy ciemności umysłu – wydaje się tylko niezbyt udanym literackim eksperymentem, będącym próbą konfrontacji z modnym tematem. Wbrew intencjom autorskim uwolnienie się od Emila na ostatniej stronie okazuje się więc długo oczekiwanym małym, czytelniczym katharsis.

Ahsan Ridha Hassan, Powrót Orfeja, Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2022

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Tymoteusz Milas, Uwolnić się od Emila, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 180

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

06.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #172 / Granit i apokalipsa

Zapraszamy do obejrzenia nagrania

– Tytułem wytłumaczenia tego, jak to spotkanie będzie przebiegało, bo zastanawiałem się długo nad formułą. Takie łączone spotkania, to jest też tradycja Domu Literatury w Łodzi. Cechują się tym, że często prowadzący starają się na siłę znaleźć podobieństwa, jakieś punkty styczne pomiędzy występującymi autorami. Sam brałem udział w takich spotkaniach jako autor, sam też oglądałem niejednokrotnie takie spotkania. I zastanawiałem się długo nad właściwą metodą, jak to zrobić 

– rozpoczął spotkanie Krzysztof Szeremeta. 

Więcej w nagraniu.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Agata Ludwikowska, Adam Leszkiewicz, Krzysztof Szeremeta, Granit i apokalipsa, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 172

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

07.07.2022

Nowy Napis Co Tydzień #159 / urojenia zaczynają się od entourage  

nie oglądam programów o duchach.
wkręca mnie myślenie o śmierci, tętnię aż stęknę.
wkręca mnie myślenie o życiu, tętnię aż stęsknię.
tuptaj desko trumnowa. dreptaj kurzu z wagona.
położę się wciąż głodna i z ciężką głową.

dzielę się na czworo i szukam oddechu,
skrzypią drzwi na zajawie.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maria Czekańska, urojenia zaczynają się od entourage  , „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 159

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

16.06.2022

Nowy Napis Co Tydzień #156 / Obowiązki poety

Jarosław Jakubowski to prawdziwie wszechstronny pisarz, równie chętnie pisze dramaty, wiersze, powieści, opowiadania czy zajmuje się krytyką literacką. Od pewnego też czasu jest gospodarzem (wraz z Katarzyną Wójcik) bardzo ciekawego programu o literaturze „Gadające Głowy”Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].[1]. I choć w ostatnich latach znany jest przede wszystkim jako dramatopisarz oraz prozaik, to nigdy nie zapomniał tego, od czego zaczynał swoją przygodę z pisarstwem, czyli poezji. Jego najnowszy zbiór Bardzo długa zima został opublikowany w zeszłym roku przez szczecińskie Wydawnictwo FORMA i składa się z dwóch cykli wierszy: Obrazy oraz Twarze.

„Bycie poetą” to kwestia całożyciowa – poeci nie przechodzą na emeryturę, chyba że zabraknie im weny. To jeden z tematów przewodnich, poruszony choćby w wierszu Poeta w kryzysie (w kuchni) zaczynający się od wersu: „Nie wiem jak pisać wiersze”. Słowo „kryzys” jest dzisiaj odmieniane przez wszystkie przypadki, bo to jedno ze słów-kluczy współczesności. Jakubowski zarówno w swoich dramatach, jak i w prozie, a także w poezji, dobrze wyczuwa ducha czasów. Oznaką kryzysu – tego najistotniejszego, bo duchowego, jest to, że – jak powie – „wszystko się układa / wiersz się nie składa”J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.[2]. Może dożyliśmy mało poetyckich czasów? To zupełnie możliwe.

Poezja Jakubowskiego to poezja egzystencjalna. Jest świadectwem jego codziennego zmagania się z rzeczywistością. Zbiór otwiera wiersz Głód, w którym pojawia się aż pięć znaków zapytania. To już jest jakiś ślad, że dla poety takie kategorie jak wątpliwość czy niepewność mają ogromne znaczenie. Współczesny człowiek jest przede wszystkim strasznie samotny. Rozpad wspólnoty ma związek z ochłodzeniem relacji międzyludzkich. Klimat nie ociepla się, przeciwnie – jest coraz zimniej. Łatwo się domyślić, że tytuł tomiku ma związek z pandemią, która jeszcze bardziej wyizolowała człowieka, w sposób naturalny zamknęła na drugiego, mocniej uzależniła od techniki. Cóż się dzieje z takim wyizolowanym człowiekiem? W wierszu Jakubowskiego Spacer kwarantannowy podmiot liryczny chodzi po swoich śladach. „Dopasowuje się – jak powie – do nieistnienia”Tamże, s. 9.[3]. Jakby przeczuwał, że za chwilę może go nie być. Ta niebanalność w ujęciu tematu staje się znakiem rozpoznawczym jego poezji. Być może Jakubowski czerpie wenę z samotnych spacerów, czyli z przemierzania „ciemnej doliny”W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.[4]. Na pewno jest wędrowcem, droga jest dla niego ważnym toposem. Jego poezja wyrasta z realizmu, ale pełna jest błysków, intuicji i zawirowań.

Świat go jednocześnie drażni oraz zachwyca. Ciężko byłoby go jakoś zakwalifikować. Na pewno jest twórcą osobnym, pomimo wieloletniej przynależności do grupy Topoi niezależnie wydeptuje swoją ścieżkę. Z upływem czasu jego poezja nabiera siły. Zdecydowanie dąży do wyrazistych puent, często pozostających w pamięci na długo po zamknięciu tomu, jak w przypadku wiersza Twarz: „Tu groby wciąż otwierają się / jak usta”.

Siłą tej poezji jest wspomniana przeze mnie niebanalność. Poeta pozornie pisze o sprawach znanych, ale potrafi ująć je inaczej, jakby siedział w sali, w której wszyscy siedzą, a widział coś innego niż wszyscy. Tak pewnie można rozumieć wiersz Zima, w którym poruszony zostaje modny ostatnimi czasy temat ekologii. Na szczęście dydaktyzm jest Jakubowskiemu obcy, w zakończeniu zapisze:

chmura związana dymem kominów
opada całym ciężarem
zagląda do okien
kołysek.

Ta chmura ma swój złowrogi ciężar, być może jest to chmura wszechobecnego zła.

W niektórych utworach dominujący klimat egzystencjalny przechodzi w metafizyczny, jak choćby w wierszu Karmiący ptaki, w którym zamiast ptaka na gałęzi pojawi się cień. W wierszu Obowiązki poety w puencie zwróci uwagę, że poeta, gdy już jest odpowiednio nastrojony, powinien zasiąść do stołu i rozpocząć „walkę ze smokiem”. Zło jest zatem głównym wrogiem, zło, które świetnie się maskuje i w postaci kłamstwa – za pomocą środków masowego przekazu – bardzo szybko się rozprzestrzenia. Poeta – nawet jeśli to zabrzmi pretensjonalnie – musi stoczyć walkę z demonami. Taki jest jego podstawowy obowiązek.

Spacer w lesie przypomina mi trochę jeden z najczęściej cytowanych wierszy Czesława Miłosza Dar, w którym noblista zawarł prostą, a jakże ważną prawdę o naszym życiu, że sposobem na osiągnięcie stanu homeostazy jest wyzbycie się pragnień, a najlepszym relaksem – ten na łonie natury, choćby w ogrodzie. Wydaje się, że zarówno Miłosz, jak i Jakubowski podobnie pojmują kategorię szczęścia, stanu, gdy mogą obcować z przyrodą, gdy nie mają nic na głowie, jak w wierszu Jakubowskiego: „usiadłem na sągu drewna / i oddychałem głęboko”J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.[5].

Bardzo długa zima to poetycka opowieść o największej traumie współczesnego człowieka, o jego samotności. Po fatalnym XX wieku, nastał wiek XXI, czas pandemii, która na stałe wpisała się w życie milionów osób. Doświadczyliśmy na własnej skórze, co znaczą obostrzenia, izolacja, ale też urzędnicza bezduszność. Człowiek znów jest statystyczny, w urzędowym języku nie mówi się o jednostce, ale o masie: o ozdrowieńcach, zakażonych, o ofiarach. Przez statystykę człowiek skarlał, zmalał. Jeszcze do niedawna śmiało napinał muskuły, marzył o podboju kosmosu, a teraz jakiś kiepsko rozpoznany wirus wskazał mu jego właściwie miejsce w świecie. Człowiek to tak naprawdę słabeusz. Jego buńczuczna postawa została skarcona. Jakubowski nie tylko dobrze to rozumie, ale też doświadcza spowodowanego tym bólu, który został wyrażony w tych wierszach, z całą pewnością nie został spreparowany. Poeta z wiekiem staje się coraz bardziej ironiczny, a momentami też szyderczy. Wygląda na to, że autentycznie cierpi z tego powodu, iż piramida wartości, którą tworzyli ludzie z kręgu kultury grecko-chrześcijańskiej uległa dewastacji. Ale kto się do tego przyczynił? To ludzie, którzy ponad wspólnotę cenią egoizm, którzy – używając nieśmiertelnej metafory Zbigniewa Herberta – biegną po „złote runo nicości”.

W wierszu Matka i córka, dedykowanym pamięci Tadeusza Różewicza, na plan pierwszy wysuwa się nawiązanie do twórczości znanego pisarza. Nie tylko w warstwie tematycznej, lecz również językowej poprzez specyficzny zapis popularnych turystycznych destynacji: „Zan-zi-baru” i „Tene-ryfy”. Autor niejako bawi się z czytelnikiem, prowokuje, ale też zachęca odbiorcę do podjęcia piłeczki. W tym splocie prawd (matka Tadeusza Różewicza rzeczywiście nigdy nie widziała morza, co ten ostatni szczerze wyznał i zapisał), półprawd oraz zabaw konwencją, które stosuje, szczególnie uwagę przyciągają te dwie geograficzne nazwy. Są aluzją do świata, który jest Jakubowskiemu szczególnie obcy, a mianowicie świata egoistów żyjących w kulcie własnego ciała, ludzi zamkniętych, choć pozornie otwartych, mentorów, którzy z rajskich wysp ślą pełne bufonady listy i apele, zresztą są one pełne politycznych aluzji oraz podtekstów.

W oszczędnie zapisanym, symbolicznym wierszu Matka jabłoń objawia się cały kunszt jego pisarstwa, w którym istotne są słowa-klucze przytoczone w puencie: „Drzewo – droga / do grobu / do nieba”. Każde z tych bogatych w symbolikę słów wyznacza kierunek, w którym podąża autor: w stronę świata wartości i wiary. Jeśli nie ma nic więcej, to nasze życie tutaj, na ziemi, jest całkowicie bezsensowne – zdaje się pobrzmiewać pomiędzy wersami. Znaczenie mają tylko korzenie, z których wyrastamy i oś, wokół której się obracamy – ona jest źródłem. Reszta jest tylko dodatkiem, niczym przypisy do właściwego tekstu.

W drugim cyklu zwróciłem uwagę na wiersz Głowa. Po jego lekturze przyszło mi na myśl, że można by o tym jednym – prawda, dość długim wierszu – napisać esej. Liryk ten już kiedyś słyszałem, być może w trochę innej wersji, ale pamiętam, że poeta czytał go w Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy. Panowało milczenie, bo to wiersz niezwykle alegoryczny. Taka wędrująca po morzu głowa automatycznie kojarzy się z głową Orfeusza. Poeta pisze:

Głowo Meduzy
Głowo Minotaura
Głowo Węża
Głowo Smoka
Głowo Holofernesa
Głowo Jana Chrzciciela
Głowo Chrystusa

– ale wiemy z wiersza, że „pra-głową”, czyli tą, od której zaczyna się opowieść, jest głowa niemieckiego żeglarza, który został zamordowany przez islamistów gdzieś na dalekiej wyspie Borneo. I ta wędrująca głowa budzi wiele skojarzeń i kontekstów, bo to głowa, która przychodzi bądź przypływa we śnie. To głowa tajemnicza, głowa ofiary, nad którą trzeba się pochylić, bo została oddzielona od ciała w wyniku strasznej krucjaty wymierzonej w chrześcijan. W résumé zapyta:

W ciemności […] patrzy
na biednego chrześcijanina
zobacz
czy to nie twoja głowa
twoja twarz?

W zamyśle poety głowa niemieckiego żeglarza staje się uniwersalnym symbolem cierpienia chrześcijan i wszystkich ludzi wierzących. Jakubowskiego szczerze to boli i ta „wędrująca głowa” symbolizuje też intelektualnie puste głowy współczesnych mędrców, których usta są pełne frazesów o wolności, równości, poszanowaniu praw, ale zawsze w tle jest twarda polityka oraz walka o swoje interesy. W tym wierszu mamy więc do czynienia z podwójnym barbarzyństwem: tym, które są rodem z epoki średniowiecza i tym współczesnym, gdy ludzi niszczy się inaczej, bardziej inteligentnie poprzez ostracyzm, publiczne napiętnowanie, bardziej wyrafinowanie, w białych rękawiczkach.

Zbiór kończą fragmenty poematu Tak jest dobrze, w którym poeta dokonuje podsumowania. Z kończącego każdą strofę tytułowego zwrotu wynikałoby, że twórca jest pogodzony ze światem, akceptuje go takim, jaki jest. W rzeczywistości tak nie jest, to tekst przewrotny. Bunt w poecie się nie wypalił, zakłada on tylko na twarz nową maskę, przystosowując się tym samym do dzisiejszej rzeczywistości.

Wiersze Jakubowskiego nazywam niepokojącymi, ponieważ wyczuwa się w nich lęki egzystencjalne współczesnego człowieka, który w życiowym labiryncie coraz bardziej się gubi. Niektóre z jego społecznie zaangażowanych wierszy mogą być odbierane jako politycznie niepoprawne, gdyż autor płynie pod prąd głównego nurtu, nie zgadza się na dyktat silniejszych, którym rzekomo wolno więcej. Jest w tym zresztą bardzo konsekwentny, takie wiersze pisał już wiele lat temu. Pamiętam choćby utwór Do Gesine Schwan, zamieszczony w zbiorze Światło w lesie, opatrzony charakterystycznym cytatem, czyli wypowiedzią niemieckiej polityk, która swego czasu walczyła o fotel prezydencki: „Polacy to naród, który ma problemy ze znalezieniem własnej drogi między wielkimi sąsiadami, Niemcami i Rosją, i to co najmniej od XVIII wieku”J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.[6]. Autor Generała jest bystrym obserwatorem rzeczywistości i konsekwentnie podąża swoją poetycką drogą, choć ostatnimi laty zdecydowanie bardziej widoczne są jego dokonania na polu prozy oraz dramatu. Bardzo długa zima stanowi dowód na to, że jako poeta nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Jarosław Jakubowski, Bardzo długa zima, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2021.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartłomiej Siwiec, Obowiązki poety, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 156

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

10.05.2022

Sama

Zaczynało się to, kiedy krokusy już więdły. Nie był w stanie ożywić ich nawet prawdziwie wiosenny, ciepły deszcz, a ich miejsce dla zachwyconych spojrzeń zajmowały magnolie, stokrotki i bratki. Wtedy to między rabatami, alejkami, zimowym jeszcze letargiem niektórych krzewów, z resztkami zeszłorocznych liści, a już przebijającymi się do życia młodymi, dostrzegła tę budzącą się siłę, moc, wiosenną siłę szaleństwa, która zmiecie z powierzchni wszystkie ślady uśpienia.

Budził się też strach przed tą siłą wszechobecną, wdzierającą się do domu, przyginał do ziemi, wyginał plecy w pałąk, powalał na kanapę, kazał unikać luster – żeby nie widzieć wiosennego zmęczenia, wymiętoszonej twarzy, oczu w czarnych obwódkach, poszarzenia wszystkiego, co może poszarzeć, przygaśnięcia, braku sił do znoszenia tego, co już i tu w murach domu się budziło.

Strach zmuszał do dźwigania się, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, odzyskać siły, wiarę w to, że krwisty befsztyk, czerwone wino, góry czekolad, stosy owoców pomogą, wesprą. Stąd zachłystywanie się wiosennym powietrzem, stąd przypomnienie sobie o nieistnieniu bogów, stąd rytuały oswajania się z losem, cokolwiek to oznacza, a przede wszystkim to, że jest coś takiego jak obca siła, prawo natury. Stąd racjonalizacja nieracjonalności, podnoszenie ciężarów dla kondycji; sztuki koncentrowania się na jakimś zadaniu, niesłuchania szmerów, hałasów, argumentów. Stąd ćwiczenie asan pomocnych w dochodzeniu do stanu nirwany, jeżeli nawet nie dojdzie się do niej. Stąd nauka omijania wzrokiem ludzi i omijania ich spojrzeń, rozmów, ustalania dystansu, stąd ćwiczenie wytrzymywania czegoś nie do wytrzymania.

Bo za ścianą… bo po odgłosach, po widoku twarzy przy porannym spotkaniu, nieobecnego spojrzenia mimo patrzenia w oczy w czasie porannej kawy,  spoglądania na wiosenną zieloność trawy pośród zimowej jeszcze martwoty, po odgłosach kroków nocą w ciemnych korytarzach, po trzaskach, skrzypieniach, po rytmie kroków, melodii wypowiadanych zdań, rytmie oddechów poznawała, że kończy się faza depresji. I że nieznane, obce, znienawidzone, zatruwające wkracza do tego domu jak szaleństwo wiosennych kolorów i zapachów, że będzie niszczyć… maniakalnie, z szaloną mocą kataklizmu. I tylko siła, jej siła, tylko tytaniczny wysiłek pozwoli ujarzmiać skutki, niwelować straty, minimalizować rozmiary, chronić wszystko, co zagrożone przez tę nieznaną moc, pokonać ją. Tylko większa siła, wypracowana, może pokonać tamtą – wierzyła.

I tylko po spojrzeniach, po ruchach, mimice otoczenia będzie się poznawało, odczytywało to pytanie – Które to z nich? Kogo to dotknęło… Kogo?

I kto bardziej umierał; dla siebie, dla świata, gdy nadchodziła jesień? Zima, uchodzenie wszystkich sił, zapadanie się w zimowe znieruchomienie, bezwład, jak u tych wszystkich kwiatów w ogrodzie pod warstwami śniegu. Nad kim bardziej płakać? Też nikt nie wiedział.

 

A kiedy już to się stało, całe grono rodzinne zabroniło jej płakać. Całe grono starszych, młodszych płci obojga dostrzegło jej pojedyncze życie, wydobyło ją z tej magmy bytów, płynności, zdolności do przenikania się – jakby nie istniało pojęcie granic, konturów, czego sama przez wiele lat nie widziała, po to, żeby zabronić opłakiwania tamtego skończonego już bytu.

Może dlatego gdy pewnego dnia wpadli na siebie, bo może los tak chciał, obyło się bez uniesień ani specjalnych stanów zdumienia. Bo w końcu, jeżeli ktoś tu wracał, to wracał też do tego miejsca, o określonej porze, tak jak wtedy, ustalonej jako pora bywania tu, nawet po to, żeby stwierdzić, że tego czy tamtego już się tu nie widuje. Wyjechał, obraził się, ożenił. Jak to z kolegami i koleżankami ze szkolnej ławy bywa.

Obyło się bez uniesień, wielkich zmian w stylu życia też to nie wymagało, ani nawet jakiejś wielkiej burzy hormonów nie wznieciło. Weszli w to, co kiedyś się przytrafiło, potem zostało przerwane; płynnie, dzięki pamięci zapachu skóry, min, póz, ekstaz, z całą świadomością wpływu na biochemię mózgu, co przyjęli też z ekstatyczną radością, bo… nic się nie zmieniło. Z ciekawością, czy te stany niebiańskości, niebiańskich ekstaz będą podlegać, kiedy i jak szybko, jakimś przemianom?

A potem wracali do swoich zawodów, powinności, postarzałych nawyków, automatyzmów, sposobu trzymania kluczy, wycierania nosa, brania prysznica i trzymania widelca. Bardziej trwałych, niezmiennych niż wygląd skóry, kolor włosów.

I znowu „do nieba, do nieba”, razem. Czasami na skróty, czasami powoli, ostrożnie, rozważnie, jakby tworzyli pojęcie nieskończoności.

Po jakimś czasie zamieszkali razem, przywykali powoli do tego (jak do „Słonecznej łąki” w SPA – określiła to tak ku jego zadowoleniu – wykupionej, sprawdzonej życiem codziennym, stanem ducha po sesji zaświadczającej o swojej skuteczności).

Zadowoleni, że tak to się odbywało i odbywa, nie mogli się nasmakować. Niewiele nawet rozmawiali o luce, dole, niebycie lat, które mieli za sobą. Doszli do… spokoju, do sukcesu zawodowego, statusu materialnego. Tyle widzieli, to docenili, resztę pomijali milczeniem.

Bo chyba też nie stało się to wyłącznym celem ani esencją ich bytu.

I tylko kiedyś, tak mimochodem, między łykami czegoś pysznego, kęsem smakowitości, w bujaniu, kołysaniu się ciał wrzuconych na słoneczną łąkę, zaczęły jej płynąć łzy. Pierwszy raz w życiu widział jej łzy, ich kształt, rozmywanie się kształtów, zlewanie się, tworzenie potoku łez.

Nie pytał o nic, nie wiedział zresztą nawet dlaczego.

– Już, już…teraz – powiedziała, czy bardziej wyszlochała, po długiej chwili. – Zrób to też, zrób to teraz.

Nie pytał o nic, dał jej czas.

– Bo kiedyś, kiedyś… zabroniono mi opłakać czyjeś odejście, „bo kiedy dusza idzie do nieba, nie wolno jej przeszkadzać, a łzy opłakujących przeszkadzają”. Jak można było wymyślić coś takiego, jak można było przekazywać z pokolenia na pokolenie? Jak można? Bo nie chciałabym, żebyś nie mógł opłakiwać tego rozstania ze mną, a ja… Ja nie chciałabym przeszkadzać ci, twojej duszy, w drodze do nieba. Więc opłacz teraz mnie, a ja ciebie…

– Jak można, jak można coś takiego wymyślić – powtarzał zdumiony, a jednak, na wszelki wypadek, z szacunku dla tajemnicy, mroków młodej duszy, jakichś innych mroków, opłakał.

Opłakali swoje odrębne drogi, ścieżki.

To były pierwsze łzy od czasu pokonania jej przez tamtą niszczącą siłę.

 

A ta kłoda w czasie tego ich wiosennego spaceru po lesie napatoczyła się, a jakby leżała tam po coś, celowo położona, jedna obok wielu innych, ale najbliżej, najbardziej dostępna, najbardziej równa, stworzona po to, żeby na nią wejść. Tworzyła jakąś linię prostą – jak czasami szpary między płytami chodnika, listewki parkietu, schody, balustrady. A spod niej wydobywały się wątłe jeszcze źdźbła trawy, listki krokusów i zawilców.

W chwili, gdy nie wiadomo nawet co to było, ale było jak chęć uniesienia się i runięcia w przepaść, dojścia do chmur, zanurzenia w nich, znalezienia między dwoma przepływającymi obłokami, pośrodku nich, albo pośrodku tłumu, dwóch rzek, odczucie głodu, chęć pochłonięcia stert ciast, ciastek i ciasteczek, a niezdolności do przeżuwania, połknięcia, podniesienia ręki, żeby zacząć zaspokajać zabijający głód. Weszła na tę belkę, zachwiała się, pomachała rękami, co pomogło utrzymać równowagę. Podniosła sprawniejszą lewą nogę, lewą stopę postawiła pierwszą, zakołysała się, postawiła prawą stopę. I lewą i prawą, i ruch ramion, wyprostowanie pleców, i prawa stopa, lewa stopa…

I przeszła przez całą belkę, nie runęła, zeskoczyła, zmieniła kierunek. I lewa stopa, prawa stopa, rozłożenie ramion, zeskok, wejście, prawa stopa, lewa stopa. I zeskok, wejście, prawa stopa, lewa stopa. Lewa stopa, prawa stopa.

– Jestem sama, jestem sama… I tak masz mnie widzieć, gdybym pierwsza odeszła, zaczęła odchodzić, bo tak bardzo cię kocham. I tak bardzo związany jest z tym strach, że mógłbyś płakać, nie móc żyć sam. Jestem sama, sama. Sama.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wiesława Oramus, Sama, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

04.05.2022

Don Kichot

Ludzkie ciepło chwila szczerozłota
Los pasuje Cię na Don Kichota

Byś rycerzem był tej chorej damy
Która barkiem muska Twoje ramię

Gdy plecami do pleców przywiera
Otchłań kurczy się niebo otwiera

Mąż jej cały w śmierci pochylony
Pod powieką popiół i pożoga wojny

Tyś jest młodszy przewaga chwilowa
Śmierć jest zawsze na wszystkich gotowa

Więc potykasz się z nią Panie z Manczy
Choć na stypach nam śpiewa i tańczy

Tego świata zgorszenie codzienne
Życie w lęki, cierpienia brzemienne

Sięgnie kresu z zaświatem się swata
Gdzie ni męża, ni żony, ni brata.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wojciech Gawłowski, Don Kichot, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

04.05.2022

Czterdzieste urodziny

Podobał mi się ten wieczór
Siedziałyśmy w piątkę wokół stołu
Snułam wspomnienia
Od lat skazane na samotność
A pozostałe cztery
Słuchały mnie w milczeniu

Dobrze pamiętam
W dniu moich czterdziestych urodzin
Kupiłam sobie kwiaty
Od moich przyjaciółek
Ścian

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marta Świderska-Pelinko, Czterdzieste urodziny, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

03.05.2022

Pożądanie ciszy

daj mi trochę ciszy
nie siej słów
by nie wyrosło z nich zbyt dużo metafor

posłuchaj nieba –
szum
defilada smyczków
śpiew strun
więc nie mów nic
daj mi się schować w rezonansowym pudle

gdzie w samotności rozrasta się wyobraźnia
a jedno słowo starcza za ich setki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Stefan Jurkowski, Pożądanie ciszy, Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

01.05.2022

*** [brzydkie kobiety]

brzydkie kobiety
płaczą nocami w poduszkę samotnością
kończą kolejny dzień obrażone albo już nie
i nie chcą wspominać
i boją się marzeń

brzydkie kobiety wiedzą o tym
a pomimo
szukają spojrzenia
i każdy gest dobra układają w sercu
na specjalnej półeczce

brzydkie kobiety żyją obok

brzydkie kobiety
nie przyznają się
do zazdrości innym kobietom
ale wiedzą
że wszystkie je nienawidzą

brzydkie kobiety
kochają los bez wzajemności
zdrowo się odżywiają
nie piją i nie palą
ale tylko do czasu

brzydkie kobiety
nie chcąmieszkać
na szczytach szklanych gór
i na ostatnich piętrach wieżowców

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mirosław Jerzy Gontarski, *** [brzydkie kobiety], Czytelnia, nowynapis.eu, 2022

Przypisy

  1. Program jest emitowany na bydgoskim kanale Telewizji Polskiej. Zob. https://bydgoszcz.tvp.pl/49820628/gadajace-glowy [dostęp: 28.04.2022].
  2. J. Jakubowski, „Bardzo długa zima”, Szczecin 2021, s. 13.
  3. Tamże, s. 9.
  4. W grudniu 2021 roku Jakubowski opublikował nawet zbiór opowiadań o takim właśnie tytule.
  5. J. Jakubowski, dz. cyt., s. 18.
  6. J. Jakubowski, „Światło w lesie”, Bydgoszcz 2015, s. 64.

Powiązane artykuły

Loading...