27.02.2020

Nowy Napis Co Tydzień #038 / Deskrypcje (5): Bacon – Różewicz

 

Tadeusz Różewicz

Francis Bacon czyli Diego Velázquez na fotelu dentystycznym (fragment) 

[…]
w roku 1994
14 lutego

w dniu świętego Walentego
na szklanym ekranie
ukazał mi się Francis Bacon
okrągła głowa owalna twarz
wymięty garnitur
słucham Bacona
patrzę na portret
na czerwoną twarz papieża Innocentego VI
patrzę na łagodną buzię Infantki

próbowałem pokazać
pejzaż jamy ustnej
ale mi się nie udało
mówił Bacon
w jamie ustnej znajduję
wszystkie piękne kolory
obrazów Diego Velázqueza

szyba tłumi krzyk
pomyślałem
Bacon przeprowadzał swoje operacje
bez znieczulenia
przypomina to praktyki
XVIII-wiecznych dentystów
Zahnextraktion
przecinali też wrzody czyraki karbunkuły
to nie boli mówił do Infantki
proszę otworzyć buzię
niestety nie mam środków znieczulających
to będzie bolało

Infantka na fotelu ginekologicznym
Papież Innocenty VI na fotelu elektrycznym
Papież Pius XII w poczekalni
Diego Velázquez
na fotelu dentystycznym
przyjaciel George Dyer
before a Mirror – 1968
albo na sedesie…

malowałem otwarte usta
krzyk Poussina w Chantilly
i krzyk Eisensteina na schodach
malowałem
na kanwie z gazet
reprodukcji
w kącie mojej pracowni
leżała kupa gazet fotosów
jako młody człowiek
kupiłem sobie w Paryżu
książkę o chorobach jamy ustnej
Bacon rozmawiał z Davidem Sylvestrem
i nie zwracał na mnie uwagi

chciałem go sprowokować
więc zapytałem czy słyszał
o gnijącej jamie ustnej Sigmunda Freuda
pod koniec życia nawet wierny
pies uciekał od swego pana
nie mogąc znieść smrodu
czemu Pan nie malował
podniebienia zjedzonego
przez pięknego raka
Bacon udawał że nie słyszy
[…]

(Z tomu Zawsze fragment, 1996)

Czy wiadomo, dlaczego urodzony w Irlandii malarz Francis Bacon tak bardzo zafascynował poetę Tadeusza Różewicza z Polski? Wiadomo. Wiele ich łączyło. Tak wiele, że Bacon, bohater poematu Francis Baconczyli Diego Velázquez na fotelu dentystycznym, mógł uchodzić za alter ego poety; mógł też być jego cieniem czy, jak chcą niektórzy interpretatorzy – sobowtórem. Jednak były i różnice, i to na tyle istotne, że zasadne jest mówienie o sobowtórze à rebours.

Powiedzmy najpierw o tym, co dla Bacona i Różewicza było wspólne. Przede wszystkim nieufność do tradycyjnej antropologii chrześcijańskiej z jej charakterem antropocentrycznym. Świat bez Boga albo świat, w którym istnienie Boga poddaje się w wątpliwość, staje się źródłem udręki w różnych wymiarach: metafizyczno-ontologicznym, psychologicznym, duchowym, moralno-etycznym… W wymiarze estetycznym prowadzi do „odkrycia” antypiękna, turpizmu. Kreację (twórczość) zastępuje pomysłowość (wytwórczość), a ta zdaje się niewyczerpana. Człowiek zabijany, upodlany, pozbawiany godności, profanowany przez rozmaite opresje historyczne, istnieje przede wszystkim jako ciało poddane procesom nie tyle artystycznym, ile technologicznym. Ciało, które przestaje być siedliskiem Ducha ŚwiętegoPor. 1 Kor, 3,16.[1], przestaje być ciałem uwznioślonym, a staje się ciałem sprofanowanym – mięsem. Już w 1948 roku Tadeusz Różewicz napisał: „różowe ideały poćwiartowane / wiszą w jatkach” (Jatki), a po latach, w poemacie Francis Baconczyli Diego Velázquez na fotelu dentystycznym (1995): „Bacon osiągnął transformację / ukrzyżowanej osoby / w wiszące martwe mięso”.

obraz Diega Velazqueza

Tryptyk Trzy studia postaci u podstawy Ukrzyżowania Bacon wystawił w 1945 roku w Tate Gallery w Londynie. „Na ich widok umysł zatrzaskiwał się z łoskotem”, pisał współczesny mu krytyk sztuki John Russell. Malarz tłumaczył „transformację” osoby w mięso: „Zawsze bardzo poruszały mnie obrazy przedstawiające rzeźnie i mięso. Według mnie, wiążą się one z tematem Ukrzyżowania. Istnieją doskonałe fotografie zwierząt tuż przed zabiciem, czuje się w nich zapach śmierci”. Twierdził, że pragnął „pokazać to, co zwierzęce w człowieku”, a skoro tak, to pewnie i to, co „ludzkie” w zwierzęciu. „Zapach śmierci” był wystarczająco ludzki?

I czy właśnie dlatego swoje obiekty deformował, rozczłonkowywał, przekształcał, czy dlatego malował „nadgryzione głowy”? Czy zwierzęce miało się kryć w zdeformowanym? „Oddychające mięso wypełnione krwią” z wiersza Formy (1956) Tadeusza Różewicza nie znajdowało odpowiedzi, bo żadnych odpowiedzi nie szukało, było mięsem.

To, co różniło Francisa Bacona i Tadeusza Różewicza, najlepiej oddają przymiotniki ekstrawertyczny i introwertyczny. Bacon był ekstrawertykiem, typem emocjonalnym, gadatliwym, otwartym, zachłannym na życie i na to, co ono ze sobą przynosi. W sztuce cenił sobie pośredniość, performatywność, ekspresywność, dynamizm, ryzyko.

Różewicz to z kolei typowy introwertyk o filozoficznej naturze: małomówny, zamknięty w sobie, ostrożny w kontaktach międzyludzkich. W poezji dążący do obrazowania bezpośredniego, mówiący przez „zaciśnięte usta”, redukujący słowa, kondensujący sensy, ceniący milczenie.

Alter ego, ten drugi ja, często reprezentuje tłumione skłonności pisarza, także te społecznie kontrowersyjne, dwuznaczne moralnie, uwewnętrznione, zepchnięte do podświadomości. Chęć poznania Bacona była więc chęcią poznania siebie samego, a także tego innego siebie, który głęboko ukryty, jednak co pewien czas zgłaszał pretensję do zaistnienia. Byłaby to zatem chęć poznania swojej potencjalności. Fascynujące? Przynajmniej na tyle, by przez trzydzieści lat tropić ślady Bacona w galeriach i albumach, w książkach i czasopismach („przed trzydziestu laty / zacząłem deptać Baconowi po piętach”). Można porównać tę pasję do upartej pracy ornitologa, który chce złowić i opisać okaz rzadkiego ptaka, a nie może go w pełni opisać, nim go nie uśmierci.

Na związany z tą sytuacją dylemat moralny wskazywał Czesław Miłosz w komentarzu do wiersza Davida Wagonera pod tytułem Autor „Ornitologii amerykańskiej” rysuje ptaka dziś wymarłego gatunku (Alexander Wilson, Wilmington, N.C., 1809). Badacz-rysownik z przywołanego wiersza schwytał rzadki okaz dzięcioła, uwięził go, „rysował i badał przez kilka dni”, aż ptak zdechł. Mógłby on tłumaczyć swoje dwuznaczne postępowanie tym, projektuje Miłosz, że „[…] co ma żyć w sztuce, musi najpierw umrzeć w rzeczywistości”. Być może jest to dobry argument dla ludzi nauki, jak również dla rzemieślników, którzy ptaki preparują i wypychają, dla ptaków z pewnością jest nie do przyjęcia. Dlatego skrzydlaci bracia robią wszystko, żeby ptasznika omijać szerokim łukiem, żeby na swojej drodze go nie spotkać.

Bacon przez wiele lat schodził poecie z drogi: „mam go pomyślałem / ale to nie był on”. On był zawsze gdzie indziej, ale też on zawsze był kimś innym. Człowiekiem o wielu tożsamościach, mającym „naturalną skłonność / do ucieczki do znikania”. Wreszcie udało się:

po śmierci
po odejściu Francisa Bacona
umieściłem go pod kloszem
chciałem obejrzeć malarza
ze wszystkich stron
[…]
musiałem go
unieruchomić

Dlaczego Różewicz chciał oglądać Bacona ze wszystkich stron? Dlaczego badał go z niemalże chirurgiczną precyzją? Żeby odnaleźć w nim to, czego sam w życiu szukał, a co – jak mu się zdawało – mógłby znaleźć właśnie w swoim egoalter. Chodzi o odpowiedź na fundamentalne pytania filozoficzne, wielokrotnie przez Różewicza ponawiane: Jest Bóg czy raczej Go nie ma? A jeśli jest, to dlaczego człowieka stworzonego na Jego obraz i podobieństwo „tak się zabija jak zwierzę”? Więc nie ma Go?

I kolejne pytanie, równie jak poprzednie aktualne i niepokojące: Jaka jest kondycja współczesnego człowieka, a tutaj, w tym konkretnym poemacie – współczesnego artysty, który – inaczej niż wielcy poprzednicy Rembrandt czy Velázquez – nie wierzy w zmartwychwstanie ciała i nie modli się przed malowaniem. „Sztuka współczesna stała się grą / od czasów Picassa wszyscy gramy / lepiej gorzej”. Francis Baconczyli Diego Velázquez na fotelu dentystycznym jest zatem nieco ponad trzystuwersowym (nie licząc tytułu i odstępów pomiędzy strofoidami) traktatem o poszukiwaniu duszy w człowieku współczesnym, a może i ponowoczesnym. Jest również diagnozą współczesnej sztuki. Diagnozą, jak się wydaje, krytyczną. Praktyka malarska Francisa Bacona, bohatera poematu, samouka ukształtowanego przez kulturę modernistyczną, jest z gruntu ponowoczesna. Artysta nie tyle konstruuje, ile dokonstruuje, obsesyjnie powraca do raz podjętych tematów, tak jak twórcy muzyki popularnej wracają do coverów, po to, żeby je przearanżować, żeby zagrać je jeszcze raz, lub przynajmniej wykorzystać wybrane frazy, zrobić z nich sample, zapętlić je i zmiksować. Z kolei w literaturze zabiegom tym w jakimś sensie odpowiada między innymi intertekstualność, fragmentaryczność i wariantowość, zmiana kontekstu wypowiedzi i sposobu jej zapisu. Ten rodzaj praktyki poetyckiej, czy może raczej gry poetyckiej, widoczny jest również w poemacie Francis Baconczyli Diego Velázquez na fotelu dentystycznym. Cóż, „wszyscy gramy / lepiej gorzej”.

Poprzez autoironiczne zakończenie utworu („może niepotrzebnie / dodałem jeszcze do tytułu / ten długi poemat”) i w ostatniej strofoidzie dwukrotnie powtórzone słowo „gadatliwy”, Różewicz zdaje się sugerować, że obfitość poetyckiej mowności więcej zakrywa niż ujawnia. Autor Spadania stawia raczej na pojemną metaforę niźli na poetycką gadatliwość. Skupmy się tedy na metaforze, czyli na tytule poematu.

Dlaczego Bacon czyliVelázquez? I dlaczego w tytule poematu to Velázquez trafił na fotel dentystyczny a nie sportretowany przez niego papież Innocenty X? Przecież to właśnie papieski fotel skojarzył poeta z fotelem dentystycznym. Naturalnie nie byłoby tego stomatologicznego skojarzenia, gdyby nie usta papieża, szeroko otwarte jak do zabiegu ekstrakcji zębów bez znieczulenia. Usta papieżowi otworzył Bacon.

Tak jak Różewicz przy-swoił sobie Bacona, dosłownie: prze-trawił „jego straszną sztukę mięsa”, co z właściwym dla siebie poczuciem wisielczego humoru nazwał dialogiem, tak Bacon usiłował przy-swoić sobie portret papieża Innocentego X autorstwa Velázqueza. Podobno w połowie lat sześćdziesiątych wykonał około czterdziestu studiów tego portretu. Zachowały się dwadzieścia cztery warianty. Cykl nazwano później „krzyczący papieże”.

Bacon tropił Velázqueza, zniewalając sportretowaną przez niego postać. Żeby poznać/posiąść XVII-wiecznego mistrza portretu, nadwornego malarza hiszpańskiego króla Filipa IV, musiał poniekąd stać się nim. Miał na to sposób. Wnikał do wnętrza jego sztuki przez usta portretowanych postaci:

Bacon zamknął w klatce
papieża Innocentego VI
potem Innocentego X
i Piusa XII
Infantkę Małgorzatę w błękicie
jeszcze jakiegoś sędziego prokuratora
wszystkie te osoby zaczęły krzyczeć

Bacon dokonywał gwałtu, utrzymując, że powoduje nim pasja kolorysty:

próbowałem pokazać
pejzaż jamy ustnej
ale mi się nie udało
[…]
w jamie ustnej znajduję
wszystkie piękne kolory
obrazów Diego Velázqueza

Piękne kolory w ustach otwartych do przerażającego bezgłośnego krzyku? Różewicz poddaje w wątpliwość artystowsko-estetyczną argumentację. Wydaje mu się ona zbyt pięknoduchowska, przeestetyzowana, więc nieszczera. Prowokuje malarza:

czemu Pan nie malował
podniebienia zjedzonego
przez pięknego raka
Bacon udawał że nie słyszy

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w Baconie Różewicz znalazł godnego siebie adwersarza. Wprawdzie malarz udawał, że nie słyszy złośliwości Małego Wielkiego Mistrza z Wrocławia, ale tak naprawdę udawać wcale nie musiał, pewnie nie miał pojęcia, że istnieje taki polski poeta, który zagiął na niego parol. Kiedy jednak „dialog” zyskał formę dzieła literackiego, stał się faktem.

Czy Bacon posiadł – przede wszystkim w sposób symboliczny, ale też w jakimś sensie magiczny, a nawet, jako że był zadeklarowanym homoseksualistą, zmysłowy – Velázqueza? I tak, i nie. Tak, bo namalował inspirowane sztuką barokowego artysty obrazy, które przyniosły mu sławę i fortunę. Nie, bo jak przyznał w rozmowie z Davidem Sylvestrem: „[…] próbowałem bardzo nieudolnie go interpretować, dokonałem kilku zniekształconych zapisów. Żałuję tego, ponieważ myślę, że były to bardzo głupie próby. […] Myślę, że jest to dzieło absolutne i nic więcej nie da się z nim zrobić”.

A Różewicz? Czy odnalazł to, czego szukał w malarstwie Bacona? Nie, bo odnaleźć nie mógł. „Sztuka mięsa” może być pytaniem, nie może być odpowiedzią.

żegnaj Francis Bacon
napisałem o Tobie poemat
już nie będę Cię szukał
koniec kropka

Sprawę zakończył po męsku.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof Kuczkowski, Deskrypcje (5): Bacon – Różewicz, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 38

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.

Powiązane artykuły

13.02.2020

Nowy Napis Co Tydzień #036 / Deskrypcje (3): Memling – Czychowski – Prawo powszechnego ciążenia

Mieczysław Czychowski

Sąd ostateczny (według Memlinga)

 

                                         Wiesławowi Dębskiemu

Scena I

Dialektyka obrazu

 

Czarny pion na pustej tarczy załamał się.
Z drzewa spada dojrzały owoc.
Mózgi oblepione bibułą – idą na dno pękatej kadzi.
Dolna połowa pionu tworzy prosty kąt.
Drzewo – jeśli patrzysz pod światło
jest jak olbrzymia czerwona łopata…
Głuchy hipokryta rozpalonym do białości drutem
– wykłuwa słowikowi oczy. Połowa czarnego pionu znika.
Z grubego pnia
– wyrastają rytmicznie przygięte w dół pałąki…
Żebracy w prosektoriach i trupiarniach
zaglądają kościotrupom obciągniętym w żółte pokrowce –
w szpary niedomkniętych szczęk.
Dolna połowa pionu wychyla się powoli.
Pałąki oblepione są teraz
warkoczami lepkich girland.
I oto wszystko dochodzi do pionu przerażenia.
Motyl zapładnia kwiat.
Z pękatej kadzi wyłażą stunogie potworki.
Hipokryta czyści pantofle, poprawia krawat.
Żebracy w lśniących cylindrach
układają kodeksy prawne.
Czarny pion na pustej tarczy załamał się
(po raz drugi) – bez większego sensu.
Z drzewa spada dojrzały owoc.


(Z tomu Miejsca wydrążone, 1960)

Hans Memling (urodzony około 1435 roku w Seligenstadt, zmarły w 1494 r. w Brugii), Niderlandczyk niemieckiego pochodzenia, najpierw pobierał nauki u Stephena Lochnera w Kolonii, później trafił do pracowni Rogiera van Weydena, malarza miejskiego Brukseli. Wszyscy oni, Memling, Lochner i van Weyden, mają w swoim dorobku dzieło zatytułowane Sąd Ostateczny. Nie łączy się z tym żadna tajemnica – w wiekach średnich i dobie wczesnego renesansu tematyka sądu ostatecznego należała do kanonu eschatologii chrześcijańskiej. Obraz Lochnera, namalowany około 1435 roku, jest temperą na desce o wymiarach 122 x 171 cm. Obecnie znajduje się w Kolonii w Wallraf-Richartz-Ludwig Museum. Poliptyk van Weydena datowany jest na lata 1445–1450. Całkowite wymiary tego dzieła to 215 x 560 cm. Namalowany został na desce dębowej techniką olejną. Dzisiaj można go oglądać w Hôtel-Dieu w Beaune we Francji. Przyjmuje się, że tym drugim obrazem inspirował się Hans Memling, malując tryptyk Sąd Ostateczny (1467–1471).

obraz Hansa Memlinga

Sąd Ostateczny Memlinga ma barwną przeszłość. W 1473 roku, w czasie wojny Hanzy z Anglią, karaka pod gdańskim kaprem Pawłem Benecke napadła na galerę San Matteo, transportującą obraz do florenckiego kościoła Badia Fiesolana. Piraci jak to piraci, na sztuce się nie znali, ale głupi nie byli, więc chcąc pozyskać przychylność Opatrzności, ofiarowali Sąd Ostateczny kościołowi Mariackiemu w Gdańsku. Zresztą ałun i inne bogactwa zdobyte na Italczykach były wystarczającą rekompensatą za trudy wojennego rzemiosła. Na tym wędrówka obrazu się nie zakończyła. W epoce napoleońskiej tryptyk, jako zdobycz wojenna, trafił do zbiorów paryskiego Luwru. Po upadku Napoleona znalazł się w Berlinie, stamtąd w 1817 roku wrócił do Gdańska. Pod koniec drugiej wojny światowej Niemcy wywieźli dzieło Memlinga w głąb Rzeszy, gdzie wpadło w ręce zwycięskiej Armii Sowieckiej. W ten sposób obraz po raz kolejny stał się zdobyczą wojenną – trafił do leningradzkiego Ermitażu. W 1956 roku słynna tempera powróciła do Gdańska, do ówczesnego Muzeum Pomorskiego.

Czy te informacje mają znaczenie dla recepcji (i percepcji) Sądu Ostatecznego Memlinga? I tak, i nie. Tak, bo losy samego obrazu są tak samo zajmujące, jak dzieje tematu, jak badanie związków pomiędzy pracowniami i konkretnymi twórcami, a przede wszystkim detektywistyczne wręcz przyglądanie się pracom różnych autorów w poszukiwaniu korespondencji kompozycyjnych, kolorystycznych, podobieństw (lub różnic) w rysunku postaci i ich ekspresji.

Tym, co łączy trzy wymienione wyżej dzieła, są: temat, osoby dramatu, bogata symbolika religijna, hieratyczny układ przedstawienia i przede wszystkim – słodko-gorzka wymowa obrazu. Dla kogo słodka, dla kogo gorzka? Dla zbawionych – słodka, dla potępionych – gorzka. Ładunek moralizujący Sądu Ostatecznego jest oczywisty i dla wszystkich czytelny: póki chodzisz po tym świecie, masz szansę żyć w łasce, a po śmierci pójść do nieba. „Dusza – pisał św. Ambroży – ma zatem możność wyjść z labiryntu życia, z prochu ciała i podążać ku owemu zgromadzeniu w niebie, jakkolwiek dojście zastrzeżone jest świętym”. Na obrazie Memlinga po obydwu stronach Jezusa zasiadają Apostołowie, którzy, zgodnie z zapowiedzią z Ewangelii Mateusza (19,28), w dniach ostatecznych będą współsędziami. Zaś Matka Boska i św. Jan Chrzciciel, największy z proroków, orędują za grzesznikami.

A co będzie, jeśli prawo ciała zwycięży prawo ducha i podporządkuje je prawu grzechu (za św. Ambrożym)? Lewą stronę tryptyku zaludniają nagie dusze. Przerażone spadają w ognistą otchłań, skąd nie ma ucieczki. Są w mocy diabłów. To będzie.

Ale powiedzieliśmy też, że wiedza dotycząca genezy obrazu i jego związków z dziełami innych artystów nie musi mieć decydującego znaczenia dla percepcji Sądu Ostatecznego. Tak jak w wiekach średnich, tak i teraz dzieło sztuki może spełniać rolę swoistej Biblii pauperum, może uczyć, perswadować, ale przede wszystkim oddziaływać na emocje widza i uruchamiać głębokie pokłady jego wyobraźni. Tak było, kiedy mając 12 lat po raz pierwszy zobaczyłem reprodukcję ołtarza Memlinga. Dość powiedzieć, że nagie postaci skręcające się w konwulsjach upadku wstrząsnęły i moją wyobraźnią, i katechizmową wiedzą religijną.

Dla Mieczysława Czychowskiego (urodzonego w 1931 roku w Dzbeninie, zmarłego w 1996 roku w Gdyni), najlepszego poety wśród malarzy i najlepszego malarza wśród poetów, Sąd Ostateczny stał się impulsem uruchamiającym reakcję łańcuchową wyobraźni. Jego składający się z pięciu scen wiersz Sąd ostateczny (według Memlinga) eksploduje poetyckimi obrazami, które – poza tytułem – mają niewiele wspólnego z wizją Niderlandczyka.

W wierszu próżno szukać Jezusa siedzącego na kręgu tęczy i wspierającego stopy na złotej sferze, archanioła Michała z szalą wagi, Maryi i świętych. Nie ma w nim też charakterystycznej symboliki: lilii, symbolizującej czystość i zmartwychwstanie, nie ma płonącego miecza, symbolu wygnania z raju, a więc wszystkiego tego, co jest istotą obrazu. Coś jednak jest. Co? Wizja piekła.

W przytoczonym wyżej fragmencie poematu Czychowskiego dominuje kolor czarny (słowo „czarny” zostaje użyte trzykrotnie). Dwukrotnie, na początku i na końcu wiersza powtórzone zdanie: „Z drzewa spada dojrzały owoc”, sugeruje, że pozornie chaotyczny strumień obrazów pokazuje świat po utracie rajskiej niewinności. O ile na tryptyku Memlinga triumfuje mysterium pietatis, łączące trzy zakresy „przekonywania”,jakie należą do posłannictwa Parakleta: grzech, sprawiedliwość i sądZa: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.[1], o tyle Czychowski w serii gwałtowanych obrazów pokazuje mysterium iniquitatis, istne pandemonium – świat pełen brzydoty, okrucieństwa i wszelkiej potworności. Poeta uczynił centralną postacią swojej wizji hipokrytę, głuchego na urodę stworzenia, który „rozpalonym do białości drutem – wykłuwa słowikowi oczy”, przy czym jest pedantem, dbającym o swój wizerunek, „czyści pantofle, poprawia krawat”. Współplemieńcami hipokryty są żebracy. Poznajemy ich w dwóch sytuacjach, kiedy „w prosektoriach i trupiarniach / zaglądają kościotrupom / obciągniętym w żółte pokrowce – / w szpary niedomkniętych szczęk”, i kiedy „w lśniących cylindrach / układają kodeksy prawne”. Świat, w którym hipokryci dopuszczają się gwałtów, żebracy urzędują w trupiarniach i prosektoriach, a w wolnych chwilach stanowią prawa, nie jest światem przyjaznym człowiekowi. Pewnie moglibyśmy powiedzieć, że jest to wizja cywilizacji śmierci, tyle że Czychowski opublikował swój wiersz na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, a pojęcie „cywilizacji śmierci” pojawiło się dopiero w połowie lat dziewięćdziesiątych w encyklikach Jana Pawła II Veritatis splendor (1993) i Evangelium Vita (1995). Nie pierwszy to przykład, kiedy wyobraźnia poety antycypuje rzeczywistość.

Wspomniałem wcześniej, że w wierszu autora Miejsc wydrążonych dominuje kolor czarny, symbolizujący śmierć i żałobę. Łączy się on ze słowem „pion” i występuje jako „czarny pion” albo „pion przerażenia”. Już na początku wiersza dowiadujemy się, że „Czarny pion na pustej tarczy załamał się”, chwilę później: „Połowa czarnego pionu znika”, po czym, w dalszej części wiersza, wynurza się ona z niebytu przepoczwarzona. Teraz „czarny pion” to „Pałąki oblepione […] warkoczami lepkich girland”. Pion, organizujący świat wiersza w układzie wertykalnym, załamał się, po części zniknął, zdeformował, pozostał chaos mnożących się form.

Memling zupełnie inaczej organizuje przestrzeń obrazu. Porządkuje ją według układów wertykalnych i horyzontalnych, z logicznym układem linii, form i kolorów, w centrum umieszcza motyw deesis (przedstawienie Chrystusa na tronie między Marią i św. Janem Chrzcicielem).

Malarz wybiera symetryczną kompozycję, pełną harmonii i wyważenia. „Góra” obrazu należy do sacrum, „dół” do profanum. W wierszu współczesnego poety nie wiadomo, gdzie góra, a gdzie dół, nie wiadomo nawet, czy one w ogóle istnieją. Wiadomo tylko tyle, że prawo ciążenia obowiązuje nadal: „Z drzewa spada dojrzały owoc”. Zanim jakaś ponadnarodowa instancja nie przegłosuje, że jest inaczej, cieszmy się przynajmniej PRAWEM POWSZECHNEGO CIĄŻENIA. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof Kuczkowski, Deskrypcje (3): Memling – Czychowski – Prawo powszechnego ciążenia, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 36

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.

Powiązane artykuły

06.02.2020

Nowy Napis Co Tydzień #035 / Deskrypcje (2): Hoffman–Vermeer–Szymborska

Wisława Szymborska
Vermeer

Dopóki ta kobieta z Rijksmuseum
w namalowanej ciszy i skupieniu
mleko z dzbanka do miski
dzień po dniu przelewa
nie zasługuje Świat
na koniec świata.


(z tomu Tutaj, 2009)

 

Krzysztof Kuczkowski


MLEKO VERMEERA. Dowód na
istnienie Boga? Z najmniej oczekiwanej
strony – od Szymborskiej, od kobiety
z Rijksmuseum? Dopóki mleko w dzbanie,
świat będzie trwał.

Ten gest geniuszu – przechylenie dzbana,
ruch ręki, niemożliwy bez
Stworzyciela.


(fragment poematu Hoffman. Siedem prób tematu: poeta, wiersz z tomu Wiersze [masowe] i inne, 2010)

3 marca 2009 roku zmarł Kazimierz Hoffman, poeta, filozof, wieloletni dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej. Poetą był wybornym, jednym z najpierwszych pośród wybitnych. Miałem przyjemność znać go osobiście. Byłem wydawcą i redaktorem jego trzech późnych książek: Dziesięć prób tematu: poeta, wiersz (2001), Drogą (2004) i A-dur (2007). Hoffman czytał swoje wiersze w Sopocie, przychodził na moje spotkania autorskie, kiedy czytałem wiersze w „jego” Bydgoszczy. Od czasu do czasu rozmawialiśmy przez telefon. Dzwonił on i on głównie mówił, ja słuchałem. Na święta Bożego Narodzenia przysyłał karteczki z dołączonym ułomkiem opłatka. I nie był to tylko miły gest tradycjonalisty. Jak trafnie zauważa poeta i eseista Piotr Matywiecki: „Pod wszystkimi intuicjami, odczuciami i przemyśleniami Hoffmana ukryta jest najgłębsza, najdyskretniejsza tęsknota za Absolutem, za Bogiem. Bóg w tej poezji występuje jako wielkie, niepoznawalne TO – i zarazem jest nam najbliższy, bo wymaga od nas człowieczeństwa”.

obraz Johannesa Vermeera

Uprawianą przez siebie „etykę myśli” Hoffman traktował niezwykle poważnie. Nie było w niej miejsca na żarty i literackie figle. Odnosiłem wrażenie, że przez lata i poprzez kolejne książki cyzeluje jeden wielki poemat, którego rozmaite wątki zdążają do wspólnego finału. Była nim afirmacja uniwersalnego porządku czy może raczej – „TAK” wypowiedziane przedustawnej harmonii bytu. Dlatego też tropił tych wszystkich, którzy zdawali się niepoważnie traktować świat i jego duchową osnowę. Prowadził poetycki, krytyczny dialog z Tadeuszem Różewiczem, ale największym utrapieniem Hoffmana była Wisława Szymborska, mistrzyni cienkiej ironii. To już była prawdziwa wojna… na wiersze. Na ogłoszenie przez Szymborską tekstu Trochę o duszy (z tomu Chwila, 2002) – a przypomnijmy, że wiersz zaczyna się frazą: „Duszę się miewa. Nikt nie ma jej bez przerwy i na zawsze” – Hoffman odpowiedział dopiero po pięciu latach, ale precyzyjnie i zjadliwie: „«miewa» tak, słowo wygodne mylne, więc groźne powiedziałby Epiktet”. W tym samym wierszu – Nad Ósmą Elegią z tomu A-dur – naurągał Noblistce i wszystkim tym, którzy zdają się niepoważnie mówić o rzeczach poważnych, zarzucając im strojenie min, kpiny, żarty i błazenadę.

Jakież zatem było moje zdziwienie, kiedy w lutym 2009 roku, odwiedzając umierającego poetę w hospicjum Sue Ryder w Fordonie pod Bydgoszczą, ujrzałem na stoliku przy jego łóżku świeżo wydany tom Szymborskiej, Tutaj. Powiedział: „W jej Vermeerze jest dowód na istnienie Boga. Jednak!”. Przyznam, że wtedy nie dość głęboko przejąłem się tym dowodem. Pomyślałem – „dobra nasza!” – skoro czyta wiersze, trzyma się życia. Wróciłem do domu do Sopotu i napisałem poemat Hoffman. Siedem prób tematu: poeta, wiersz. W zamierzeniu był on próbą portretu autora Kamienia Moore’a. Niestety, intuicja mnie zawiodła. Hoffman zmarł 3 marca o godzinie 16:39.

Opowiadam o Hoffmanie nie tylko dlatego, że był dla mnie poetą ważnym. W tym miejscu opowiadam o nim przede wszystkim dlatego, że jest częścią dziwnego życia dziewczyny ustrojonej w barwy białą, żółtą, czerwoną i niebieską, dziewczyny, która od XVII wieku przelewa mleko z dzbana do misy i będzie je przelewać do końca świata. Może też być i tak, że krzepka mleczarka wykonuje swoją czynność od początku świata, i tylko myśmy o tym nic nie wiedzieli, bo Vermeer namalował ją dopiero w Złotym Wieku niderlandzkiego malarstwa. Namalował ją oszczędnymi środkami, otoczoną praktycznymi sprzętami, o których zwykło się mówić, że są „codziennego użytku”, choć oczywiście nie co dzień są używane: stolik nakryty obrusem, naczynia – koloński kufel, fajansowa miska, koszyk (z chlebem), ale też stojący na podłodze żeliwny grzejnik do stóp, na ścianie wiklinowy kosz (być może pojemnik na świece) i miedziany kaganek, w ścianie gwóźdź. Czy gwoźdź jest sprzętem? Chyba nie, jest gwoździem, ale nie sposób go nie wymienić, skoro w ścianę wbił go Vermeer. Przestrzeń obrazu organizują też widoczny niewielki fragment podłogi, odrapana ściana i – przede wszystkim – okno. Wpadające przez nie światło rzuca refleksy na twarz kobiety, obrus, rozjaśnia ścianę. To dzięki światłu wiemy, że mleko jest mlekiem, a w ścianie tkwi gwóźdź.

Częścią dziwnego życia dziewczyny przelewającej mleko jest również Szymborska. Autorka Chwili też, jak Vermeer, posługuje się oszczędnymi środkami. Żeby napisać wiersz o malarzu (?), poetce wystarczyło 25 słów, nie licząc tytułu. Jedno zdanie podrzędnie złożone okolicznikowe czasu albo – w zależności od interpretacji – warunku okazało się traktatem o tej, która przelewając w „ciszy i skupieniu mleko z dzbanka do miski”, podtrzymuje świat w istnieniu. Poetka pisze, że świat, żeby istnieć, potrzebuje ciszy i skupienia. Z pewnością potrzebuje też namysłu, refleksji, skoncentrowania się na tym, co ważne. Ważne okazują się proste czynności. Jest w nich naturalna godność, bezpośredniość, niewymuszony wdzięk. Proste czynności wykonuje się dlatego, że są potrzebne. Możemy powiedzieć nawet, że są niezbędne. Im więcej w naszym działaniu komplikacji – możliwych i niemożliwych wariantów – tym większa tegoż działania zbędność. „Nie zasługuje Świat na koniec świata”, bo są miejsca, w których nie słychać zgiełku wytwarzanego przez zajęcia miłośników doczesności. W izdebce namalowanej przez Vermeera i we wszystkich izdebkach świata, gdzie w ciszy i skupieniu trwa praca nad czystością intencji i czystością gestu, czas się zatrzymał. „I ani jest, ani było. Tylko trwa wieczna chwila” – napisał Czesław Miłosz w wierszu Rzeki (1982).

To właśnie „wieczna chwila” połączyła Vermeera i mleczarkę, Szymborską i Hoffmana. I to połączyła najzupełniej dosłownie. Wyobrażam sobie ich wszystkich w jednej izbie, zanurzonych w łagodnym, cichym świetle, jakim „wielkie, niepoznawalne TO” obejmuje tych, którzy tęsknią za poznaniem Boga, choćby było to pragnienie „najgłębsze, najdyskretniejsze”.

W końcu muszę przyznać się do tego, co i tak pewnie dla wszystkich jest już jasne. To o niej, o wiecznej chwili, starałem się napisać tych kilka zdań, udając, że piszę o obrazie Vermeera i wierszu Szymborskiej.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof Kuczkowski, Deskrypcje (2): Hoffman–Vermeer–Szymborska, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 35

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.

Powiązane artykuły

26.12.2019

Nowy Napis Co Tydzień #029 / Czy istnieje jeszcze złoty blask sztuki?

1.

Trzecie wydanie opublikowanej po raz pierwszy w 1981 roku książki, będącej naukową, filologiczną analizą powieści Virginii Woolf, budzi podziw i jednocześnie prowokuje do postawienia pytania o to, co czyni tę pracę na tyle wartościową, że jest chętnie wznawiana przez wydawców. Zasłona w rajskie ptaki Wiesława Juszczaka jest stosunkowo krótką, biorąc pod uwagę resztę jego dorobku, analizą i interpretacją literatury skonfrontowanej z innymi dyscyplinami sztuki w momencie przełomu. Okolice dekady lat 20. to czas, który od zawsze intrygował, zarówno ludzi wówczas żyjących i tworzących, jak i badaczy próbujących zrozumieć istotę przemiany, która się wtedy dokonała. Pani Dalloway, powieść, na której skupia się uwaga Juszczaka, została wydana w 1925 roku. W toku wywodu nieraz przywoływany jest Ulisses Jamesa Joyce’a, który w latach 1918–1920 był publikowany we fragmentach, czy W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta, wydawane od 1911 do 1927 roku, a także wiele innych głośnych wówczas tytułów. O ile jednak my skłonni jesteśmy stawiać w jednym rzędzie tych autorów i ich powieści, o tyle Juszczak skupia się raczej na działaniu odwrotnym. Jego celem jest wskazanie, jak wiele zasadniczych cech dzieli światy, w których tworzyli i które stworzyli w swoich dziełach powyżsi autorzy. Na wstępie rozważań mocno podkreślony został ten wytrącający ze spokojnej lektury, odważny punkt wyjścia dla rozwiniętej dalej analizy:

Pani Dalloway nie należy […] do tego okresu, który wieńczą dzieła Balzaka, Tołstoja, Conrada, Henry’ego Jamesa czy nawet Prousta i Gide’a, a który rozpoczynają utwory Richardsona, Defoe’a, Fieldinga i nawet Sterne’a […]. Znajduje się już po drugiej stronie granicyWiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.[1].

Jakiej granicy?

2.

Wielki wynalazek, jakim była prasa drukarska i w następstwie – technologia książki drukowanej – w ciągu czterystu lat zdążył rozkwitnąć, osiągając formy monumentalne i budzące zachwyt. Książki dziewiętnastowieczne to, im głębiej w stulecie, wciąż doskonalone ilustracje i reprodukcje, piękniejsze oprawy i papiery, ale też historie układające się w coraz dłuższe, bardziej skomplikowane fabuły. Powieść, zwłaszcza w wymiarze materialnym, jawi się jako dziecko wynalazku druku. Jako forma długa i rozbudowana, adresowana ponadto do szerokiego grona odbiorców, dzięki technice szybkiego i wciąż udoskonalanego powielania stawała się coraz bardziej przystępna i  można śmiało powiedzieć, że zdominowała XIX-wieczny rynek księgarski.

Juszczak za punkt odniesienia i zasadniczy temat swojej rozprawy objął właśnie „epokę powieści”, ale rozumie ją szerzej niż tylko jako synonim XIX wieku. Jej ramy czasowe wyznacza między połową XVIII a pierwszymi dekadami XX wieku, we wszystkich artystycznych formach tego okresu widząc ciążenie ku literaturze, a zwłaszcza ku powieści właśnie. Stendhalowskie przechadzanie się zwierciadła po gościńcu jawi mu się jako model nie tylko dla sztuki słowa, lecz także dla malarstwa, muzyki i wszelkich innych przejawów artystycznej działalności.

W pewnym momencie jednak to niespieszne przechadzanie się stało się w błądzeniem po labiryncie, schodzeniem po spiralnych schodach czy zwiedzaniem tajemniczej katedry. Prosta dotąd linia narracji uległa zasupłaniu albo wręcz porwaniu na kawałki, spójność została zastąpiona przez fragmentaryczność, jasność opowiadania przez udziwniony sposób mówienia, który sprawia, że zarówno krytycy, jak i czytelnicy powieści – będących już po drugiej stronie lustra, zrywających z „dziewiętnastowiecznością” dotychczasowych formuł – mieli istotny problem z odpowiedzią na pytanie, o czym właściwie ta powieść jest. Taki problem dotyczył między innymi Pani Dalloway. Juszczak w toku analizy koncentruje się na wybranej sekwencji obrazów, których centralnym elementem jest motyw żółtych perkalowych zasłon w rajskie ptaki. I dąży do udowodnienia, że wcale nie jest to powieść bez tematu, a nawet, co więcej – że jej wewnętrzne uporządkowanie pozostaje w sposób doskonały spójne z tym, jak została opowiedziana i dlaczego nie mogła przyjąć innego kształtu. Objaśniając te zawiłości na przykładzie Pani Dalloway, prowadzi czytelnika przez zmierzch epoki powieści w ogóle, tłumacząc, na czym właściwie polegała ta rewolucyjna zmiana, w wyniku której odbicie rzeczywistości w sztuce, poprzez opowiedzenie historii, przestało być celem twórców, skupionych odtąd na innego rodzaju treściach i sposobach ich przekazania.

Celowo unikam słowa forma, które dla Juszczaka ma znaczenie odmienne, niż przyjmuje się intuicyjnie, inne również od znaczeń skatalogowanych i zaproponowanych przez Władysława Tatarkiewicza. Zasłona w rajskie ptaki, jeśli chcieć zachować precyzję, tylko w pierwszej części poświęcona jest filologicznej analizie powieści, analizie bardzo drobiazgowej, zaskakującej swoją przejrzystością i  głębią; w drugiej części tematem niepostrzeżenie staje się sztuka w ogóle.

Juszczak świadomie zrezygnował z podążania śladami krytyków z epoki i późniejszych badaczy Woolf, aby nie popaść w tę samą co oni pułapkę. Już w pierwszych zdaniach książki podkreślił, że im większy dystans dzieli patrzącego od rzeczy, którym się przygląda, tym ostrzej może je zobaczyć. Zrozumiałe stają się wcześniej niejasne kształty zjawisk i zdarzeń. Taki model lektury zaproponował w Zasłonie w rajskie ptaki, w rozpoznaniach wcześniejszych czytelników Pani Dalloway, jak również innych interesujących go dzieł, widząc przede wszystkim potwierdzenie słuszności obranej przez siebie, odmiennej drogi. Jest to jedna z wielu wskazówek bardzo cennych dla badacza historii (samej w sobie; lub historii literatury, sztuki czy innych dyscyplin). Szukając prawidłowości, reguł i konturów, nie można dać się uwieść intuicjom i rozpoznaniom należącym do badanego świata.     

3.

Zasłona w rajskie ptaki jest książką o książce, choć trudno nazwać ją monografią powieści Woolf. Jest to raczej analiza skoncentrowana na przedstawieniu teoretycznych czy też filozoficznych założeń autorki, które pozwoliły stworzyć jej dzieło inne niż to, co pisało się wcześniej. Pani Dalloway jest więc zdaniem Juszczaka ważnym punktem zwrotnym w rozwoju jej twórczości.

Życie wewnętrzne głównej bohaterki – wydającej przyjęcie Klarysy Dalloway – choć zostało zarysowane w powieści zaledwie kilkoma słowami, jakby się wydawało – mimowolnie wydanymi przez nią westchnieniami czy okrzykami, okazuje się w toku analizy nie tylko życiem niezwykłym, lecz także zaskakująco głębokim, a powieść, niczym rozwiana zasłona, odsłania coś więcej niż jeden wieczór z życia angielskiej śmietanki towarzyskiej z początków XX stulecia. Party wydawane przez Klarysę Dalloway, kobietę nad wyraz samoświadomą i przejętą swoją życiową rolą, okazuje się figurą sztuki w ogóle. Podobnie książka Juszczaka, choć wychodzi od przedstawienia i  interpretacji szeregu scen z powieści Woolf, odsłania problematykę o wiele szerszą. Aby bowiem zdiagnozować przełom w sztuce, którego sygnałem jest Pani Dalloway, trzeba mieć świadomość, czego właściwie ów przełom dotyczy i jaką zmianę w lekturze literatury przyniósł. Nieprzypadkowo podtytuł książki brzmi: „O granicach okresu powieści”. Aby zdefiniować te granice Juszczak sięga do źródeł pojęcia formy, którego własną definicję tworzy w drugiej kompozycyjnie części Zasłony w rajskie ptaki.

Forma jest czymś doświadczanym bezpośrednioPor. Tamże, s. 60.[2], czyli bez pośrednictwa zmysłów, nie poprzez materię. Forma jest przede wszystkim celem sztuki.

Celem nie zawsze osiągalnym, ale celem zawsze, gdy myślimy o sztuce w przyznawanych jej – z jej istoty – przypisanych kategoriach absolutnych. Bo tylko tak, absolutystycznie, sztukę tu pojmować chcemy i będziemyTamże, s. 61–62.[3].

Rozważania teoretyczne o formie mogłyby być elementem tradycyjnego metodologicznego wstępu do książki. Mogłyby stanowić wprowadzenie w problematykę granic powieści. Są jednak u Juszczaka czymś o wiele szerszym, a przez to donioślejszym: formułując założenia tej pracy w słowach niemalże artystycznego manifestu, autor stworzył możliwość przekraczania na kolejnych stronach sztywnych reguł poetyki naukowej rozprawy, wychodząc ku – z ducha filozoficznej – refleksji nad istotą sztuki jako takiej.

4.

Zasłona w rajskie ptaki prezentuje metodologiczną odwagę wyjścia poza – poza przyjęte interpretacje, ustalone zasady lektury, definicje pojęć. Nie tyle je podważając, ile wskazując, że istnieje wciąż wiele innych niż ogólnie przyjęte możliwości czytania literatury. Odsłania zasłonę. Ośmiela w poszukiwaniach nowych sposobów rozumienia kultury jako całości w jej różnorodnych przejawach, na poziomie różnych sztuk, wydawałoby się bez związku, a jednak mających głęboko ukryty, wspólny mianownik. Ośmiela także w stawianiu pytań o sprawy najbardziej podstawowe, o znaczenie słów, o zmiany tych znaczeń i ich doniosłość dla rozumienia tego, co tłumaczą.

Juszczak, broniąc doktoratu o Witoldzie Wojtkiewiczu, wyszedł w swojej pracy intelektualnej od badań z zakresu historii sztuki, ale daleko przekroczył już granice tej dyscypliny. Jego prace, czego Zasłona w rajskie ptaki jest świetnym przykładem, charakteryzuje nie tylko godna historyka rzetelność kwerendy i wykorzystania źródeł, lecz także, właściwa myślicielom, śmiałość w formułowaniu tez i wniosków. W rozmowie z Jackiem Wiadernym, przeprowadzonej z okazji wznowienia zbioru tekstów o tytule Fragmenty, Juszczak dokonał autorecenzji innego tekstu, właśnie Zasłony w rajskie ptaki: „Jeżeli mam jakieś dobre książki, ta jest chyba jedną z lepszych”Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].[4]. Nie sposób nie zgodzić się z Autorem – to książka z rozlicznych powodów wciąż godna naszej uwagi.

Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 2019.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Natalia Szerszeń, Czy istnieje jeszcze złoty blask sztuki?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2019, nr 29

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.

Powiązane artykuły

12.12.2019

Nowy Napis Co Tydzień #027 / Generał

GENERAŁ

komedia polska

OSOBY

GENERAŁ
GENERAŁOWA
CÓRKA GENERAŁA
SEKRETARZ
FLORIAN, CZESŁAW } towarzysze broni
KOBIETA W CZERNI

 

Akt I

Mieszkanie Generała. Dzień. Generał w fotelu w stroju domowym, nieoficjalnym. Na krawieckim manekinie generalski mundur.

GENERAŁ

Ona nie jada mięsa
Jak można nie jadać mięsa

głośniej

To przez twoje fanaberie
ciągłe diety liczenie kalorii
spalanie tłuszczu nienawiść do tłuszczu
nienawiść do mięsa
nienawidzić mięsa
to jak nienawidzić swojego ciała
Nie mamy nic poza ciałem
cała reszta to bzdura

głośniej

Twoje ciało zawsze było zdrowe jędrne sprężyste
nawet teraz niewiele mu brakuje

głośniej

Wciąż jesteś ponętną kobietą

głośniej

Podejdź tu

Wchodzi Generałowa, podchodzi do Generała

No podejdź
bliżej
pochyl się
jeszcze

Generał wącha Generałową

Tak
pachniesz też jeszcze niezgorzej

Generał podnosi spódnicę Generałowej, próbuje wąchać jej majtki, ale Generałowa robi unik

Nie uciekaj
nigdy ode mnie nie uciekaj
co
cuchnie mi  z ust
przeszkadzają ci moje wątrobiane plamy
i załzawione oczy w których gromadzi się ropa
cały czas jestem twoim mężem
i mam prawo żądać od ciebie uległości
a może nie mam prawa
może nie mam już żadnych praw
poza prawem do obrony
które przyznał mi ten sąd kapturowy
ta zgraja niedouczonych prawników
mieniących się wymiarem sprawiedliwości

GENERAŁOWA
Nie powinieneś się tak unosić
to ci szkodzi

GENERAŁ
Chcą zobaczyć mnie upokorzonego
zdeptanego oplutego obrzyganego ich prawdą
ich prawda jest warta tyle co moje zaloty do ciebie

śmieje się

Podejdź no
nie bój się

Generałowa podchodzi, Generał siłą sadza ją na swoich kolanach, miętosi piersi, wsadza rękę pod spódnicę, ona się broni

Nigdy mnie nie kochałaś
tylko podziwiałaś
ale to nie to samo
posłuszeństwo nawet najwyższe
nie jest jeszcze miłością

odpycha ją, Generałowa wstaje

A nasza córka została wegetarianką
jak Hitler
Bezmięsne kotlety klopsiki zraziki
ziarna kiełki pędy strąki bulwy korzenie
przecież to menu dzikiego zwierzęcia
nasza córka jada jak dzikie zwierzę
a ja muszę patrzeć na to we własnym domu

Generałowa wychodzi

Cisza
Nuda
Nuda i męka
Nuda męka i ból
codziennie nowy codziennie ten sam
nieprzebrane bogactwo bólu
które okazuje się śmiertelną nudą
Byłaś kiedyś pierwszą damą
miałaś do tego warunki
twoje ciało było jeszcze zdrowsze
i jeszcze jędrniejsze
wcierałaś w siebie kilogramy kremów
kilogramy odżywek
twoje fryzury przypominały rusztowania
ale pod sztywnymi materiałami tańczył twój jędrny tyłek
twoje twarde piersi
twój płaski brzuch

głośniej

Szkoda że nie mieliśmy więcej dzieci
nie chciałaś żeby twój brzuch się zanadto wzdął
a twoje piersi opadły zbyt nisko
nie chciałaś wyglądać jak te proste kobiety
u boku swoich członków Biura Politycznego
czułaś się kimś lepszym
i miałaś rację
bo byłaś ponad nimi
byłaś damą
pierwszą damą
a ja byłem przywódcą narodu
nie mogliśmy pozwolić sobie na drugie dziecko
naszym drugim dzieckiem było państwo

głośniej

Chodź tu
chcę zobaczyć twój brzuch
słyszysz
chcę zobaczyć twoje ciało
dlaczego je przede mną chowasz
dlaczego ja chowam przed tobą swoje

głośniej

Gdzie mój mundur
jutro chcę wystąpić w mundurze
jak przystało na przywódcę państwa i narodu
jeśli mają pluć i rzygać swoją prawdą
to niech robią to na mój mundur
ja i mój mundur to jedno

Generałowa przynosi mundur, trzyma go przed Generałem, ten go ogląda

Trzeba go wyczyścić
słyszysz
jeśli mam wystąpić w mundurze
to musi być bez skazy
kamery wychwycą każdą plamkę
każdy fałsz

Generałowa czyści szczotką generalski mundur

Nie macie pojęcia ile to wszystko kosztuje
wcieracie w siebie te swoje kremy
zaciskacie te swoje pośladki
i nie macie pojęcia co muszę przeżywać
co musiałem przeżywać tam na szczytach
i tu na dnie
tak na dnie
Wiem że mam wielu zwolenników
poszliby za mną w ogień
ale tam gdzie się wybieram
muszę iść sam
tylko ja i mój mundur
Mówią że nigdy nie walczyłem na pierwszej linii
głupcy
myślą że walczyć na pierwszej linii
to znaczy taplać się w gnoju i krwi
ja taplałem się w czymś gorszym

Patrzy na Generałową, która czyści mundur

Dokładnie
nie może być najmniejszej plamki
te hieny wypatrzą najmniejszą plamkę
za najmniejszą plamkę gotowi rozszarpać na kawałki
Obiad nie będzie mi smakował
obiady  z naszą córką nigdy mi nie smakują
jak można nie jadać mięsa
Jak to się stało
że moja córka stanęła przeciwko mnie

GENERAŁOWA

Ona nie jest przeciw tobie

GENERAŁ  nie słuchając jej

To prawda poświęcałem jej zbyt mało czasu
ale w domu miała ciebie
mojego żołnierza  z twardą dupą i twardymi cyckami

śmieje się

Nie dopilnowałem żeby nie dostała się
w złe towarzystwo
ten licealista
syn tej opozycyjnej poetki
jak mogłem nie zauważyć że nasza córka i on
nie to jakiś koszmar

GENERAŁOWA

Ona cię o nic nie obwinia

GENERAŁ

To była chuliganeria
świętowali maturę
nie mogłem przewidzieć
niczego nie mogłem przewidzieć
byłem zajęty
miałem na głowie państwo
musiałem ratować co się dało

GENERAŁOWA

Wybrałeś mniejsze zło

GENERAŁ  wrzeszczy

Milcz
Nie istnieje mniejsze zło
nie istnieje zło większe
zawsze tylko zło
Musiałem ratować co się dało
zawsze są niewinne ofiary
zawsze buduje się ołtarze i zapala ofiarne świece
nie mogłem niczemu zapobiec

patrzy na Generałową, która czyści mundur

Nie patrz tak na mnie
nigdy tak na mnie nie patrz
wypraszam sobie
tak patrzeć mogą tamci
gówniarze którzy nic nie wiedzą i nic nie przeżyli
sfora krwiożerczych bestii
Myślisz że jestem ślepy
mam oczy zalane ropą ale nie jestem ślepy
widzę jak na mnie patrzysz
ty i cała reszta
Nie życzę sobie
za mało wiecie żeby mnie zrozumieć
zawsze byłem sam
na poligonach na lotniskach
kiedy całowałem się  z tłustymi generałami
z bratnich armii
Najbardziej sam byłem wtedy w grudniu
nikt tego nie zrozumie
bo nikogo ze mną nie było
No nie patrz tak na mnie

GENERAŁOWA

Mundur już chyba gotowy

Generał ogląda mundur

GENERAŁ

Chcę go przymierzyć
nie mogę jutro wyglądać jak pajac
mundur to zbyt poważna rzecz
żeby traktować go  z lekceważeniem

Generał zakłada mundur, przechadza się w nim po pokoju, staje przed lustrem.

Czapka.

Generałowa przynosi czapkę, czyści ją i podaje Generałowi, który ją zakłada.

Żałosne
Jak można stawiać przed sądem człowieka
który całe życie oddał ojczyźnie

pręży się przed lustrem

Szkoda że tak rzadko widziała mnie w mundurze

Pauza

nasza córka

pauza

Baczność

Generał staje na baczność

Powinienem jej zaszczepić dumę  z ojca

przechodzi do pozycji „spocznij”

Nie mogłem przewidzieć
że go zabiją
zatłuką na śmierć
gdybym wiedział
nigdy bym do tego nie dopuścił
nie jestem takim idiotą żeby nie wiedzieć
jak rodzą się męczennicy
Powinniśmy przenieść ją do innego liceum

zdejmuje mundur i czapkę, podaje Generałowej

Odśwież go
mundur nie może być nieświeży
nie dam im tej satysfakcji

Generałowa wynosi mundur. Generał podchodzi do okna. Woła głośno.

Zawołaj sekretarza

Generałowa wychodzi. Po chwili wchodzi Sekretarz

Co ta kobieta robi po drugiej stronie ulicy

SEKRETARZ

Jaka kobieta

GENERAŁ

Ta która stoi po drugiej stronie ulicy

Sekretarz podchodzi do okna, patrzy przez nie, patrzy na Generała.

SEKRETARZ

Nikogo tam nie ma

GENERAŁ  nie patrząc już w stronę okna

Musiała sobie pójść
czego ona chce
stoi i patrzy
jak to możliwe że nie możecie jej zatrzymać
banda nieudaczników
nie mogę czuć się bezpieczny we własnym domu
ciągłe pikiety palenie zniczy
napisy
zezwalają im na to celowo
żeby mnie wykończyć
żeby wreszcie zobaczyli jak zdycham
jak leżę pod murem

do Sekretarza

Ty tu jeszcze

Sekretarz wychodzi

Ona na pewno wróci
zawsze wraca
chce żebym do niej wyszedł
niedoczekanie
nie dostaną mnie hieny
nie dam im satysfakcji
chcecie żebym strzelił sobie w łeb
na pewno tego właśnie chcecie
chcecie zobaczyć moją krew
mój mózg rozbryzgany na ścianie
potem ładnie zestawicie to ze zdjęciami zabitych
ciągle je pokazujecie
ciągle je widzę

głośniej

Nie ja do nich strzelałem
nie ja pakowałem w nich serie  z karabinów maszynowych
nie ja rozjeżdżałem ich gąsienicami
nie ja zawiązywałem na ich szyjach pętle
jestem niewinny

śmieje się

niewinny

krztusi się od śmiechu, wpada w torsje, woła

Wody
przynieś mi szklankę wody
no szybciej
zaraz tu zdechnę

Generałowa przynosi szklankę wody, Generał pije

chcesz żebym zdechł
miałabyś wreszcie święty spokój
tak właśnie sobie myślisz
pod tą twoją trwałą
pod tym rusztowaniem
dlaczego nigdy nie rozepniesz włosów
dlaczego nie pokażesz jaka jesteś
nigdy nie rozbierałaś się przy mnie
nigdy nie zapalałaś światła

oddaje jej szklankę

Nie będę jadł tych wegetariańskich bobków

GENERAŁOWA

Zrobiłam dla ciebie to co lubisz

GENERAŁ

Nie
jednak nie będę jadł czegoś innego niż moja córka
usiądziemy przy jednym stole
i będziemy jedli to samo

Pauza

No co tak stoisz
podejdź do okna

Generałowa podchodzi do okna

ale tak żeby cię nikt nie zobaczył
stań trochę dalej od firanki

Generałowa uchyla firankę

nie odchylaj jej nie ruszaj
ktoś może zauważyć że ruszasz firanką
no co widzisz

GENERAŁOWA

Nic nie widzę

GENERAŁ

Nie możesz nic nie widzieć
więc co widzisz

GENERAŁOWA

Ulicę samochody ktoś idzie

GENERAŁ  ożywiony

Kto
kto idzie

GENERAŁOWA

Nie wiem ktoś

GENERAŁ

To kobieta w czerni
czy tak

GENERAŁOWA

Mężczyzna  z dzieckiem

GENERAŁ

Nie kłam
dlaczego mnie okłamujesz
wszyscy mnie okłamujecie
chcecie żebym zwariował
a potem umieścicie mnie w szpitalu
żebym tam zdechł
w zapomnieniu i nędzy

GENERAŁOWA

Chcemy twojego dobra

GENERAŁ

Więc powiedz kogo tam widzisz

GENERAŁOWA

Nie ma tam żadnej kobiety w czerni

GENERAŁ

Więc jednak
więc jednak chcecie zrobić ze mnie wariata

głośniej

no co tak stoisz
rusz się
trzeba tu posprzątać
ponakrywać do stołu
nie będę przyjmował mojej córki
w takim chlewie
chcę żeby było uroczyście
to może ostatni nasz wspólny obiad

GENERAŁOWAgwałtownie

Nie mów tak

GENERAŁ

Poeta
syn poetki
dlaczego akurat on
przecież mogli się domyślać że zabijając poetę
uwalniają jego poezję
jak trujący gaz
jak ona mogła zadawać się  z kimś takim
nie upilnowałem naszej córki
straciłem ją

GENERAŁOWA głośniej

Nie mów tak

GENERAŁ

Straciłem ją
a mimo to siada ze mną do stołu
daje prezenty
zawozi do lekarzy
i do telewizji
Ona to robi celowo
obwozi mnie jak zwierzę w klatce
jest wyrachowana
jak ty
twoje życie ze mną jest szczytem wyrachowania
Ksiądz nie był moim pomysłem
nie ksiądz
jak myślisz
dlaczego wrzucili go do wody w sutannie
dlaczego pozwolili sobie na taką lekkomyślność
Kościół powinien im podziękować
za stworzenie świętego męczennika
głupcy
potworni głupcy

głośniej, do Generałowej

No co tak stoisz
zasłoń to okno
światło sprawia mi ból

Generałowa zasłania okno

ostrożnie ktoś może zobaczyć
że zasłaniam okno
że zasłaniam okno bo chcę się schować
bo mam coś do ukrycia
nie mam nic do ukrycia
od lat nie mam nic do ukrycia
robię to czego się ode mnie wymaga
nigdy to czego sam bym chciał
jestem niewolnikiem
słyszysz
niewolnikiem
Co tam podasz
papierowe kotlety
tekturowe befsztyki
ziarna kiełki
jak zwierzę

pauza

Samobójstwo jest jedynym poważnym problemem filozoficznym
to Camus
uważają że powinienem
nawet ci co twierdzą że są moimi zwolennikami
oni też uważają że powinienem
palnąć sobie w łeb
dla świętego spokoju
dla wyrównania rachunków
dla zamknięcia sprawy

Generał wyjmuje  z szuflady biurka pistolet, ogląda go, nagle odwraca się w stronę Generałowej i przykłada go sobie do skroni. Generałowa wykonuje gest, jakby chciała powstrzymać męża, ale zastyga, widząc, że Generał teraz celuje w nią. Cisza

Powinienem odejść wraz  z wszystkim co mam
jak faraon

Generał podchodzi  z wycelowaną bronią do Generałowej. Zatrzymuje się dopiero, kiedy lufa pistoletu dotyka jej piersi.

Pomyśl jak pięknie byłoby odejść razem
gdzie ty tam ja
w tym i tamtym piekle

przykłada pistolet do skroni

powinienem być wtedy w mundurze

chowa pistolet do biurka

co  z tym obiadem
jestem głodny
jestem głodny ale nie mogę jeść
bo od razu bolą mnie wnętrzności

siada  z powrotem na fotelu

No co tak stoisz

Generałowa stoi zaszokowana

dlaczego wciąż ze mną jesteś
dlaczego ode mnie nie odeszłaś
kiedy była pora
zawsze jest pora żeby odejść
kto ci kazał ze mną zostać
pewnie jesteś  z nimi w zmowie

pytająco

nie jesteś
może jeszcze o tym nie wiesz
wszyscy jesteście  z sobą w zmowie
jestem sam
jak zając na polu

głośniej

Mam zgagę
przynieś mi coś na zgagę

Generałowa wychodzi

pali mnie
moje wnętrzności są w ruinie
moje ciało to ruina
cuchnie mi  z ust
nie mogę się do ciebie zbliżać
widzę jak się krzywisz

Generałowa wraca ze szklanką czegoś na zgagę. Generał pije łapczywie, potem długo odpoczywa. Oddaje szklankę Generałowej

Dobrze że jesteś
tylko ty trzymasz mnie przy życiu
nie wiem po co
może daje ci satysfakcję patrzenie
jak się męczę
jak się wiję  z bólu
no nie stój tak
podsuń mi pufę

Generałowa podsuwa pufę, Generał kładzie na nią nogi

Nogi mam ciężkie jak ołów
żylaki pękają
paprze się
Jestem trupem
sztucznie utrzymywanym przy życiu
Podejdź do okna

Generałowa wykonuje polecenia Generała

uchyl zasłonę
ale ostrożnie
powoli
nie chcę żeby ktoś pomyślał
że się tu chowam
nie mam powodu żeby się chować
nie mam nic do ukrycia
no co tam widzisz

GENERAŁOWA

Nic

GENERAŁ

Jak to nic
nie możesz widzieć nic
ponieważ zawsze jest coś
co widzisz
Nie ma tam kobiety

GENERAŁOWA

Jakaś stoi

GENERAŁ

W czerni

GENERAŁOWA

Tak

GENERAŁ

Co robi

GENERAŁOWA

Nic

GENERAŁ

Nie może robić nic
ponieważ nawet jak robi nic
to też coś robi
więc co robi ta kobieta

GENERAŁOWA

Stoi

GENERAŁ

Stoi i

GENERAŁOWA

i patrzy

GENERAŁ

W którą stronę patrzy
albo nie nie mów sam zgadnę
patrzy w naszą stronę

GENERAŁOWA

Tak

GENERAŁ  gwałtownie

Kłamiesz
tam nie ma nikogo

Cisza

Zasłoń okno

Gwałtownie

Banda głupców
mają mnie chronić przed wariatami
z całą resztą sobie poradzę
ale na wariatów nie mam wpływu
nie mogę przewidzieć
kiedy i gdzie się pojawią
z której strony nadejdzie cios
zawołaj sekretarza

Generałowa chce wyjść

Albo nie
nie wołaj go

Generałowa zatrzymuje się, stoi w drzwiach

po prostu nie odsłaniajmy okna
niech sobie tam stoi
przecież stać jej nie zabronię
patrzeć też nie
Co  z obiadem
i tak nic nie tknę
chociaż będę musiał
bo nasza córka gotowa pomyśleć
że to jakaś demonstracja  z mojej strony
To ona urządza ciągłe demonstracje
musiała wiedzieć kim jest ten chłopak
poeta syn poetki
gorzej nie mogła wybrać
kiedyś uwielbiałem poezję
nasi romantycy

zamyśla się

nic nie pamiętam
Sam pisałem swoje przemówienia
nie miałem zaufania do sekretarzy
język szlifowałem tak długo
aż każde zdanie było jak brzytwa
precyzja i elegancja
dzisiaj nikt już tak nie przemawia
dzisiaj się nie przemawia
dzisiaj się gada
Gdzie jest mój sekretarz

GENERAŁOWA

Czeka w sąsiednim pokoju

GENERAŁ

Niech wejdzie

Generałowa wychodzi, po chwili wchodzi Sekretarz

No co tam

Pauza

nie stój tak siadaj

Sekretarz siada w pobliżu Generała, na kolanach kładzie notes i długopis

SEKRETARZ

Jesteśmy  z panem panie generale

GENERAŁ  patrzy na notes

Po co ci to

SEKRETARZ

Czas na wspomnienia

GENERAŁ

Wspomnienia

śmieje się

moje wspomnienia zostały już napisane
bez mojego udziału
napisali mi życiorys
i wydali wyrok
ten jutrzejszy będzie tylko formalnością

SEKRETARZ

Nie wierzymy w inny poza uniewinniającym

GENERAŁ  zadumą

Czasami wspomnienia przychodzą
skradają się pod samo łóżko
Myślisz że jestem człowiekiem przegranym

SEKRETARZ

Panie generale skąd ta myśl

GENERAŁ

Tobie przy mnie nigdy nie działa się krzywda
jesteś dobrym sekretarzem
sumiennym i dyskretnym
przypadnie ci w udziale
napisanie mojego nekrologu

SEKRETARZ

Ależ panie

GENERAŁ  przerywając mu

dnia tego i tego zmarł po długich cierpieniach
człowiek przegrany
generał bez armii
przywódca bez państwa
oczywiście napiszesz co uznasz za stosowne
mnie już przy tym nie będzie
codziennie czytam własne nekrologi
wszyscy jesteście ich autorami

Kładzie rękę na notesie

Dzisiaj nic nie pamiętam
historię piszą zwycięzcy

SEKRETARZ

Wojna jeszcze się nie skończyła

GENERAŁ

Dzisiaj im powiedziałem że jestem człowiekiem wierzącym

Sekretarz notuje

od zawsze
tak zostałem nauczony
wiara czyni cuda
a kiedy nie czyni
może trzeba zmienić wiarę
Ja wiarę w Boga zastąpiłem wiarą w coś
co wydawało mi się bardziej ludzkie
namacalne i konkretne
Tak byłem komunistą
i w pewnym sensie jestem nim dzisiaj
ale przede wszystkim byłem patriotą

SEKRETARZ

Oczywiście

GENERAŁ

Gdybym nim nie był
nie ogłosiłbym stanu wojennego
i nie usiadł do stołu  z opozycją

SEKRETARZ  gorliwie

Jak najbardziej panie generale

GENERAŁ

Nie robiłem tego dla siebie
nie zabiegałem o splendory
wybór na prezydenta przyjąłem
bo co miałem zrobić
powiedzieć że nie jestem godny
to tak jakbym wyrzekł się całego swojego życia
i ludzi którzy służyli pod moimi rozkazami
poza tym
zostałem wybrany
demokratycznie

SEKRETARZ

Nie inaczej

GENERAŁ

Swoją drogą nie spodziewałem się
że tak gładko to pójdzie
wprawdzie nie jesteśmy Rumunią
ale ryzyko powtórzenia tamtego wariantu
zawsze istniało
manewr  z Okrągłym Stołem
był jednak majstersztykiem
Nawet najboleśniejsze sprawy w życiu narodu
można rozwiązywać na drodze dialogu
czy jakoś tak

SEKRETARZ

Na drodze dialogu
brzmi świetnie

GENERAŁ

A teraz co
paranoja
znaleźli się szaleńcy
gotowi poświęcić życie tylu ludzi
w imię tak zwanej prawdy historycznej
nie ma nic bardziej zwodniczego
niż prawda historyczna
o jaką prawdę im chodzi
że stan wojenny był zbrodnią komunistyczną
ratowanie kraju zbrodnią
w takim razie te miliony ludzi
którzy nas popierali
to także zbrodniarze
oto najkrótsza droga
do wojny domowej
nie bójmy się wielkich słów
Polska znalazła się na jej skraju

Generał szpera w papierach, wygrzebuje wycinek prasowy, czyta

Coś się stało bardzo złego
i o to jestem niespokojny
nie miałem nigdy poczucia
od 1989 roku
że jest zagrożone to co jest
Kapitał założycielski Polski
to niezwykłe dziedzictwo Polski
w tej chwili ulega erozji
Ten moralny kapitał
który Polska miała
to było coś takiego
co w cieniu Jana Pawła II
stawiało Polskę wśród ważnych
i wielkich krajów europejskich
Marnujemy to

SEKRETARZ

Doskonale dobrany cytat
pan generał pozwoli że włączę go do notatek

Wkłada wycinek do notesu

GENERAŁ

Nieodżałowany Profesor
niech mu ziemia lekką będzie
Ja też srodze zawiodłem się na Polakach
dekomunizacja i lustracja
lustracja-sracja
to narzędzia wykorzystywane do walki
z przeciwnikami politycznymi
powinny być prawnie zakazane
dlaczego trybunał w Strasburgu
jeszcze się tym nie zajął

Generał milknie zmęczony, Sekretarz jeszcze coś notuje.

Co tam bazgrzesz
pokaż

Generał wyrywa Sekretarzowi notes. Czyta i wyrywa wszystkie kartki, następnie drze je na drobne kawałki.

To było do niczego
nie jestem dziś w formie
czeka mnie obiad
obiad  z córką
no co tak siedzisz
sesja skończona
nic więcej ze mnie nie wyciśniesz
jesteś taką samą hieną jak tamci
czekasz na moją śmierć
żeby napisać moją biografię
a gówno napiszecie
tylko ja znam prawdę
i  z nią pójdę do piachu

Sekretarz  z wahaniem wychodzi, zbierając resztki kartek

Jestem potwornie zmęczony
w chwilach ostatecznych człowiek zawsze jest sam

Głośniej

Dlaczego jeszcze nie nakrywasz

Głośniej

Ruszże się wreszcie
wszystko w proszku

Generałowa przychodzi i zaczyna nakrywać do stołu

Nie powinnaś robić tego sama

GENERAŁOWA

Nie lubię pomocy w kuchni

GENERAŁ

Zawsze byłaś silna i zdrowa

Głośniej

Podejdź

Generałowa kontynuuje nakrywanie do stołu

No podejdź

chcę poczuć twoje pośladki

Generałowa podchodzi, Generał maca jej pośladki, po czym Generałowa wraca do pracy

Znakomite
jak dopiero co utoczone
mogłabyś nimi łupać orzechy

śmieje się

ja mam wszystko obwisłe

maca swoją twarz, miętosi ją jak ciasto

rozkładam się
rozpadam
nie mogę zapanować nad tikami
opada mi lewa powieka
wargi odmawiają posłuszeństwa
Pamiętasz jak się śmiali
z mojego mlaskania
błazny od siedmiu boleści
to dlatego że zawsze miałem zaciśnięte usta
teraz są jeszcze bardziej zaciśnięte
niż wtedy
kiedy wygłaszałem ważne przemówienia
nikt dziś już tak nie przemawia
mówili że mlaskam bo się delektuję
własną retoryką
ale to nieprawda
chociaż mogliby się jej ode mnie uczyć

głośniej

Gdzie mój garnitur
muszę mieć na sobie garnitur
nie mogę wyglądać jak bezdomny
kiedy odwiedzi mnie moja córka

GENERAŁOWA

Wszystko już gotowe
czeka w garderobie

Generał  z trudem wstaje  z fotela

GENERAŁ

Czuję że będę musiał jeszcze usiąść
rano nie wypróżniłem się dokładnie
nie mogę się dobrze wypróżnić
nie mogę się uwolnić od tego wszystkiego

wychodzi stękając

Niedługo później: Generał w garniturze, odświeżony, siedzi przy zastawionym stole

GENERAŁ  uroczyście

I oto nadszedł dzień
kiedy usiądziemy znowu
we troje
jak dawniej
my i nasza córka

napastliwie

dlaczego ona nie je mięsa
jak mogliśmy do tego dopuścić
żeby stała się roślinożerna

głośniej

Która godzina
nieważne
ona zawsze się spóźnia
uważa że to trywialne być punktualnym
tak jak trywialne jest
jedzenie mięsa
ideologie
nienawidzę ideologii
poświęciłem im całe życie
dlatego ich nienawidzę

Rozlega się dzwonek do drzwi, po chwili wchodzą Córka Generała i Generałowa. Generał  z trudem wstaje, opiera się o lasce. Córka podchodzi, podaje mu rękę, całują się dość oschle. Generał wskazuje Córce miejsce, czeka aż usiądzie i sam siada. Generałowa stoi. Generał patrzy na nią.

Nie stój tak
nie będziesz nam przecież usługiwać
nie jesteś służącą
mówiłem że trzeba było wynająć
jak im tam

CÓRKA

Catering

GENERAŁOWA

W moim domu ja jestem szefem kuchni

Generałowa nalewa zupę na talerze, po czym siada do stołu, patrzy na Córkę

Taka jaką lubisz

Córka zaczyna jeść, ale niezbyt jej smakuje

GENERAŁ

Mówiłem żeby nie eksperymentować
kuchnia i naród źle znoszą eksperymenty

śmieje się, krztusi, Generałowa podchodzi i bije go w plecy, kaszel ustaje, Generałowa wraca na miejsce.

GENERAŁ  do Córki

Jak podróż
drogi dobre
drogi mamy fatalne
co zawsze nas odróżniało od Zachodu
to drogi
nic dziwnego że po takich drogach
nikomu nie chce się jechać
dlatego wszystko leży

śmieje się

CÓRKA

Drogi nie najgorsze
znacznie się polepszyły
jak tata się czuje
tak w ogóle

GENERAŁ

Tata w ogóle się nie czuje

CÓRKA

Widzę że humor tacie dopisuje
to dobrze
martwiliśmy się jak tata
to znosi

GENERAŁ

Wy się martwiliście
to znaczy ty i twoja
a może

CÓRKA

Co może

GENERAŁ

Wasza klasa maturalna

Pauza

Ta zupa jest bez smaku
ja w ogóle nie czuję smaku
znam tylko smak lekarstw
Więc żyjesz sobie
tam
z nią
w miarę
Opowiadaj

CÓRKA

Nie mogę narzekać

cisza

ale martwimy się o ojca

GENERAŁ  głośniej

No to się przestańcie martwić

ciszej

trzeba było martwić się
kiedy była właściwa pora
wtedy nikt się nie martwił

GENERAŁOWA

Komu dokładkę

CÓRKA

Co znaczy wtedy
o czym ojciec

GENERAŁ

Dziś rano ptak usiadł na parapecie
miał połyskliwe czarne piórka
i taki żółtawy dziobek

CÓRKA

To kos

GENERAŁ

To śmierć

CÓRKA

Niech tata przestanie
świetnie tata wygląda
spaceruje tata jak lekarz radził

GENERAŁ

Dlaczego przyjechałaś

CÓRKA

Dlaczego nie miałabym przyjechać
na obiad do ojca

GENERAŁ

Obiad bezmięsny
ale za to  z ojcem na przystawkę

cisza

Byłaś tak dobrą zdolną dziewczynką
marzyłem o córce
nie chciałem mieć syna
syn mógłby nie przeżyć takiego ojca
jak ja
ale ty byłaś silna
jak twoja matka
pokonałyście mnie

zaczyna łapczywie siorbać zupę, dokłada sobie jeszcze

GENERAŁOWA

Nie tak szybko
zaszkodzi ci

GENERAŁ

Masz rację
masz rację
trzeba to wszystko spijać
powoli
żeby starczyło na dłużej

CÓRKA  gwałtownie

Dlaczego ojciec tak się nad sobą bez przerwy użala

GENERAŁ

No właśnie
dlaczego

pytająco

może ze strachu

CÓRKA

Ojciec i strach

śmieje się

Co ojciec może wiedzieć o strachu

GENERAŁ

No właśnie
co mogę wiedzieć

cisza

adwokaci mówią że będzie dobrze
akt oskarżenia jest pozbawiony prawnych podstaw
nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej
nie można legalnych władz uznawać za związek przestępczy
nawet jeśli były to władze znienawidzonego państwa

cisza

CÓRKA

Oczywiście że będzie dobrze
ojciec zawsze był perfekcjonistą
i zawsze miał wszystko
świetnie przygotowane
ta zupa
ma jakiś dziwny smak
nie boi się ojciec że zatruta

śmieje się

Generał po chwili przyłącza się do śmiechu, po chwili również Generałowa.

Nagle wszyscy milkną

CÓRKA

A co jeśli ojciec nie uniknie
kary

Generałowa wstaje i  z łoskotem zbiera talerze po zupie, wynosi je, Generał i Córka zostają sami

GENERAŁ

Założę się że ona tam stoi
teraz też na pewno
na pewno stoi
i patrzy

CÓRKA

Kto

GENERAŁ

Kobieta w czerni

Córka śmieje się

CÓRKA

Co to za teatralizacje
zupełnie nie w stylu ojca

GENERAŁ

Nie jesz mięsa
mieszkasz  z kobietą
co się  z tobą dzieje

CÓRKA

Ojciec tak  z troski
czy żeby dokuczyć
troski nie potrzebuję
a złośliwości już mnie nie biorą

GENERAŁ  kładzie dłoń na dłoni Córki, ale ona ją cofa

Nie mogłem nic zrobić
niczemu nie mogłem zapobiec
w każdej chwili musiałem wybierać
żaden wybór nie był dobry
żaden wybór mnie nie usprawiedliwiał
nie mogłem nic zrobić

CÓRKA

Mógł ojciec
zawsze można

GENERAŁ  chowa głowę w dłoniach

Niech to się wreszcie skończy

CÓRKA

Nic się nie skończy

GENERAŁ  patrzy na nią

Piekło

CÓRKA

Ojciec nigdy nie wierzył w piekło
zawsze tylko człowiek
tu na ziemi

Generałowa wraca, nakłada drugie danie, wszyscy zaczynają jeść. Generał je  z wyraźnym niesmakiem

GENERAŁOWA

Może wzniósłbyś toast

Generał nalewa wino do kieliszków, wszyscy biorą je do rąk, Generał patrzy bezradnie na kobiety

GENERAŁ

To wielki dzień
odwiedziła mnie córka
której nie widziałem tak długo
jedyna córka

do Córki

Nie byłem dla ciebie dobrym ojcem
ale teraz to się zmieni
wypijmy za to

Generał i Generałowa piją, Córka nie

CÓRKA

Dlaczego miałoby się cokolwiek zmienić
właśnie teraz

GENERAŁ

Dobrze więc
wypijmy za niezawisłość sądu
który jutro wyda na mnie wyrok

piją wszyscy, potem jedzą

CÓRKA  mieszając widelcem w jedzeniu

Lekarze kiedy otworzyli jego jamę brzuszną
zobaczyli miazgę
jedną wielką miazgę
podobno tak zmasakrowanych wnętrzności
jeszcze nie widzieli w swojej praktyce

nalewa wina i podnosi kieliszek

Wypijmy za profesjonalizm morderców
przecież ojciec wie jak trudno o profesjonalistów
w tym kraju

wypija jednym haustem wino

Dlaczego nie pijecie
dlaczego nie chce ojciec wypić
zdrowia swoich dzielnych ludzi
którzy dali nauczkę pierdolonemu maturzyście
szkolnemu koledze twojej córki
i dlaczego matka nie wypije
zdrowia ojca
ojciec życie złożył na ołtarzu
socjalistycznej ojczyzny
niejedno życie

GENERAŁOWA  gwałtownie

Dosyć
nie będę wysłuchiwała impertynencji
we własnym domu
Twój ojciec na to nie zasłużył
już dosyć się wycierpiał
Cokolwiek jutro powie sąd
wyrok i tak już został wydany

GENERAŁ  do Córki

Masz rację
to świetny toast
wypiję zdrowie ludzi
którzy wykonywali jak umieli
swoją robotę
wypiję zdrowie tych
których historia wrzuciła do kloaki
jak mógłbym się ich wyprzeć
przecież pływam tam  z nimi

Generał napełnia kieliszek i wychyla, wino cieknie mu po brodzie. Odstawia pusty kieliszek.

No posmakujmy wreszcie tej tektury

Generał je, Generałowa i Córka nie jedzą, Córka zmartwiała, ze spuszczoną głową.

GENERAŁ

Nie powinno się rezygnować
z mięsa jedzenie mięsa jest naturalne
podobnie jak zabijanie
rzeź leży w naturze człowieka
wojna jest naturalna
to pokój jest stanem sztucznym
stan wojenny był moim największym wynalazkiem
tak
szczytowym wynalazkiem
mojego życia
Dlaczego nie jecie

nalewa sobie wina i wypija do dna

Bardzo dobrze się czuję
nastaw muzykę
to nieprawda że nie lubię muzyki
bardzo lubię muzykę

Generałowa nastawia płytę, to Etiuda Rewolucyjna Chopina

Szopen
za moich czasów Szopen
był w telewizji codziennie
docenialiśmy rolę kultury
nie byliśmy barbarzyńcami
kiedy wprowadziliśmy stan wojenny
w radiu szła tylko muzyka poważna

nalewa sobie kolejny kieliszek, ale stwierdza, że butelka jest już pusta;do Generałowej

Przynieś drugą butelkę

GENERAŁOWA

Nie wolno ci

GENERAŁ

Przez całe życie byłem abstynentem
a ty mówisz
że mi nie wolno

ostro

kto tu jest generałem
ja czy ty

pieszczotliwie

oczywiście że ty
mój ty generale w spódnicy

śmieje się, próbuje pocałować Generałową, ale się potyka i o mało nie przewraca. Siada zmęczony na krześle. Kiedy mówi, Córka podchodzi do adaptera i ze zgrzytem wyłącza płytę

GENERAŁ

masz rację
nie wolno mi pić
jutro muszę być w formie
będą chcieli wywiadów
komentarzy
dam im wszystko co będą chcieli
rzucę im trochę mięsa
niech je rozszarpią

do Córki, która tymczasem wróciła do stołu, ale nie siada

Możesz być zadowolona  z wizyty
jeszcze raz przekonałaś się
jakim potworem jest twój ojciec

CÓRKA

Właściwie przyjechałam się pożegnać
nie zobaczymy się już
tato

GENERAŁ

Nie jesz mięsa
mieszkasz  z kobietą
a teraz jeszcze to
co jeszcze wymyślisz
żeby mnie zabić

CÓRKA

To nie o ciebie chodzi
tylko o mnie
ty beze mnie sobie poradzisz
całe życie sobie radziłeś
ja  z tobą nie potrafię

GENERAŁOWAgwałtownie

Jak mogłaś zrobić to ojcu
w takiej chwili

CÓRKA

On miał dziewiętnaście lat
pisał wiersze
zabiliście go
bo nie mogliście mu wybaczyć
że jest wolny

Pauza

Miał dziewiętnaście lat

wychodzi

Generał wypluwa na talerz jedzenie

GENERAŁ

Tego świństwa nie da się jeść

Akt II

Mieszkanie Generała. Wieczór. Generał w stroju domowym, nieoficjalnym. Leży na kanapie, drzemie. Jego twarz przykrywa gazeta.

GENERAŁ  spod gazety

Nie mogę zmrużyć oka

Głośno

Słyszysz
nie spałem ani minuty
ani w dzień ani w nocy
nie mogę zmrużyć oka

głośniej, jakby coś odkrywając

Słuchaj
a jeśli śmierć
to wcale nie sen
tylko wieczna bezsenność

cisza

powiedziałem tej dziennikarce
co myślę o ich żałosnych zarzutach
prokuratorzy bawią się w publicystów
a publicyści w prokuratorów
żyjemy w świecie
rządzonym przez publicystów

głośniej

Jaki ze mnie antysemita
jak ona mogła zadać mi takie pytanie
przecież nikogo nie wyrzucałem  z wojska
ułatwiałem im tylko wyjazd
nie moja wina że wielu  z nich
wyjeżdżało do Izraela
Do czego oni się jeszcze posuną
w swoim zaślepieniu
Żebym chociaż zasnął
na dziesięć minut

głośniej

Te twoje proszki
w ogóle na mnie nie działają

głośniej

Co tam robisz
nigdy cię nie ma kiedy jesteś potrzebna
to był zresztą twój pomysł
żeby ich tutaj sprowadzić

Wchodzi Generałowa, w szlafroku, jakby prosto spod prysznica

Coś się tak wymyła
jakbyś szła na randkę
zawsze lubiłaś się podobać
lubiłaś czuć na sobie ich spojrzenia
w gruncie rzeczy jesteś sprośną dziewką

GENERAŁOWA

Prosiłeś żeby przyszli
nie chciałeś być sam tego wieczoru
przed wyrokiem
Ja nigdy nie lubiłam
kiedy przynosiłeś pracę do domu

Generał śmieje się, podchodzi do Generałowej, chwyta ją za kibić, przyciąga do siebie, jego twarz jest tuż przy jej twarzy

GENERAŁ

Już nie czuję męskości
zwisa mi tam smętny sznurek

odpycha ją, siada na fotelu, Generałowa siada przy toaletce, czesze się, robi sobie makijaż i tak dalej

Co tam robisz
trzeba przygotować to wszystko
tę całą maskaradę
i nie mów że to był mój pomysł
Doceniam że chcecie mnie wesprzeć
okazać wierność i przywiązanie
Dlaczego tu tak duszno
duszę się
ale nie mogę otworzyć okna
całe życie siedzę w zamkniętych pomieszczeniach
a wy tylko czekacie na moje potknięcie
na mój upadek
ostateczny
pod murem jak tamci
Mogliśmy leżeć jak tamci
nienaturalnie wykręceni
zbryzgani krwią
Czasami budzę się w nocy
oczywiście jeśli w ogóle uda mi się zasnąć
budzę się i widzę ich wszystkich
w ciemności
jak w głębi sceny
Dlaczego tu tak duszno
podejdź do okna

Generałowa nie podchodzi

podejdź do okna

Generałowa nie podchodzi, Generał władczo

podejdź do okna

Generałowa podchodzi do okna, rozchyla zasłonę, Generał gwałtownie

Ostrożnie
ona wszystko widzi

Generałowa zasłania  z powrotem okno, wraca do robienia sobie toalety

No co
albo nie
nic nie mów
nie mów nic

wrzeszczy

Przestań się pacykować

Generałowa przestaje się malować, zamiera przy toaletce

nie idziesz na bal maskowy
będziemy przyjmować gości
jak dawniej
jak za dobrych czasów
Nienawidziłem tego
zawsze musiałem uczestniczyć w czymś
czego nienawidziłem
dla dobra narodu
oddałem mu wszystko
zdrowie życie
Nikt nie docenia mojej ofiary
ty też
ty też myślisz że jestem tchórzem

GENERAŁOWA

Przestań

GENERAŁ

Myślisz że jestem tchórzem
bo nie stanąłem razem  z narodem
bo nie skąpałem się razem  z nim we krwi

zaczyna chodzić po pokoju ze wzrokiem wbitym w podłogę

Naród
trzeba wychowywać
narodowi
nie wolno schlebiać
narodem
trzeba niekiedy wstrząsnąć
dla jego dobra
Narodu
się nie wybiera
to naród wybiera sobie przywódcę
na dobre i na złe
Popełniałem błędy
ale błędy popełniał też naród
jestem krew  z krwi
kość  z kości
plamy wątrobiane na moim ciele
są plamami na ciele narodu
cuchnie mi  z ust
i narodowi cuchnie  z ust
szeroko rozwartych
czarnych ust
Strasznie tu duszno
otwórz
nie
nie można otwierać okien
ona tam jest

cisza

Twoje piersi
kochałem twoje piersi
nad życie
nad wszystkie ćwiczenia Sajuz
byłem gotowy ssać je o każdej porze
dnia i nocy
myślałem o nich kiedy całowałem
okropne usta bratnich starców
jakbym całował ślimaki

głośniej

Nie siedź tak
podejdź tutaj

Generałowa podchodzi, Generał błagalnie

Chcę zobaczyć twoje piersi

po chwili wahania Generałowa rozchyla szlafrok i pokazuje piersi

Polska
każdej  z tych piersi na imię
Polska

Generał zaczyna płakać, wyciera nos, znowu płacze, znowu wyciera nos, Generałowa zasłania piersi połami szlafroka, wraca do toalety

Moja córka
mnie zdradziła
odeszła
zamieszkała  z kobietą
przestała jeść mięso
Ten licealista piszący wiersze
jakie to trywialne
no powiedz
czy to nie jest trywialne
potwornie trywialne

GENERAŁOWA

Niczemu nie mogłeś zapobiec

GENERAŁ

Myślisz że ona  z nim
nie
to byłoby zanadto trywialne
nawet jak na tę potwornie trywialną sytuację

GENERAŁOWA

Wszystkie się w nim kochały
w tym wieku czyta się
poetów przeklętych

GENERAŁ

Jutro wygłoszę oświadczenie
zawołaj tego durnia sekretarza

Generałowa wychodzi, po chwili wraca  z Sekretarzem, Generał wskazuje mu miejsce na krześle, Sekretarz siada  z notesem i długopisem. Generałowa zabiera się za czyszczenie generalskiego munduru. Generał do Generałowej

Ogarnij się
jak ty wyglądasz
jesteś półnaga
nie możesz być półnaga
kiedy będę dyktował
ważne oświadczenie

Generałowa przerywa swoją czynność i wychodzi, Generał do Sekretarza

Warujesz przy mnie
jak pies
na co ty liczysz
na smaczną kość

SEKRETARZ

Proszę mi wybaczyć ale nie rozumiem Panie Generale

GENERAŁ

Ty wszystko rozumiesz
twoja czaszka pęka od wiedzy
Po mojej śmierci będziesz miał masę roboty

Sekretarz chce coś powiedzieć, ale Generał mu nie pozwala

po mojej śmierci będziesz strażnikiem
kości
No co tam
jakie nastroje
co ludzie mówią
zresztą co mnie obchodzi
co mówią ludzie
Wszystko co najważniejsze
już zostało powiedziane
nie ma nic
do dodania
Chciałem wydać oświadczenie
ale jest już za późno
jestem zmęczony

do Sekretarza

Zresztą pisz

po pauzie

Każda władza potrzebuje swoich świętych

Sekretarz zaczyna gorliwie notować

potrzebuje też wrogów
a ja wprost idealnie nadaję się na diabła wcielonego
choćbym nie wiem ile razy przepraszał
zawsze znajdzie się nadgorliwa kreatura
nie skreśl to
znajdzie się nadgorliwy prokurator
który usłużnie sporządzi akt oskarżenia

Generałowa wchodzi już w oficjalnym stroju i  zaczyna czyścić mundur generalski

Nie nie ma we mnie złości
to tylko żal
zwykły ludzki żal
że po tylu latach służby dla ojczyzny
odpłaca mi się takimi upokorzeniami
Przecież gdybym chciał
powytaczałbym dziesiątki procesów o zniesławienie
a przy okazji ujawnił niewygodne dla niektórych fakty
wreszcie doprowadziłbym do skazania na wieloletnie więzienie
tego idioty
nie skreśl
tego biedaka który chciał mi rozłupać czaszkę kamieniem
Ale wybaczyłem mu
tak jak wybaczyłem wszystkim moim wrogom
I nawet nie czuję do nich urazy
powiem więcej
ja ich w pewnym sensie rozumiem
ale na miły Bóg
niech oni też spróbują mnie zrozumieć
Wybaczam i proszę o wybaczenie
Jak mówił ten ksiądz
zło dobrem
zło dobrem zwyciężaj
Można to nawet rozwinąć i powiedzieć
mniejsze zło większym dobrem

do Sekretarza, pytająco

Masz

SEKRETARZkończy notowanie

Tak
doskonałe sformułowania

GENERAŁ

Nie ma co
głowę mam jeszcze całkiem sprawną
gorzej  z resztą
Teraz kiedy jestem słaby
szakale i wilki to wyczuły
i otoczyły mnie
Obława doszła swojej ofiary

Generałowa sprawdza pod światło, czy mundur jest wystarczająco czysty, poprawia tu i ówdzie

SEKRETARZ

Panie generale chciałbym coś zasugerować

GENERAŁ

No co tam

SEKRETARZ

Położenie większego nacisku na ekspiację
ludzie to lubią
nauczyli się  z telenowel
i programów rozrywkowych
lubią kiedy człowiek się kaja
wyznaje winy
Oglądalność bije wtedy rekordy

GENERAŁ

Nauczyłeś się gdakać jak te kwoki telewizyjne
wysiadują swoje śmierdzące jaja
i gdaczą

SEKRETARZ

Proszę mi wybaczyć
przyszło mi do głowy
że położymy nacisk na przekaz emocjonalny

zrezygnowany

proszę mi wybaczyć

GENERAŁ

Męczysz mnie swoim gdakaniem
wynoś się stąd
nie chcę widzieć twojej gęby

Sekretarz wychodzi szybko, Generałowa odwiesza mundur na manekina, patrzy na Generała

GENERAŁOWA

Teraz możesz w nim paradować
i koniec kajania się
umizgów do tej tłuszczy

histerycznie, chwyta się za głowę

Nie mogę tego znieść
oni wszyscy gotowi wleźć nam do domu
nie wiedzą gdzie jest granica
trzeba im przypomnieć
Od jutra
od jutra wszystko będzie inaczej
radykalna zmiana
żadnego kajania się
tłumaczenia
proszenia o wybaczenie
Nie zasługują na to
nie zasługują
Mamy prawo do normalnego życia

GENERAŁ

Normalnego życia
nasza córka właśnie nas się wyparła

GENERAŁOWA

To nie jej wina
jest słaba
nie wytrzymała naporu tej gnojówki
znacznie silniejsi by nie wytrzymali
a ona zawsze była delikatna
ten jej wegetarianizm
lesbianizm
masochizm
to zwykła demonstracja
Przejdzie jej
Zobaczysz
jeszcze do nas wróci
i jak dawniej usiądziemy do stołu

głośniej

Otrząśnij się  z tego koszmaru
nie chcę już widzieć jak się mażesz i wijesz
jak robak na haczyku
chcę znowu zobaczyć człowieka czynu
przywódcę
Takiego cię kochałam
Od jutra regularne spacery
wyjścia na miasto
nie mamy powodu żeby się kryć

z naciskiem

Ludzie nie mają prawa cię sądzić
nie podlegasz pod ich osąd

GENERAŁ wzruszony

Przepraszam cię
zmarnowałem ci życie
nie tak miało być

całuje jej ręce

GENERAŁOWAgłaszcze go po głowie

Życie doświadczyło nas bardziej niż innych
bo nie jesteśmy tacy jak inni
Nie wsadzą cię do więzienia
nie mają takiego prawa
będziemy wychodzić
do ludzi
oni muszą widzieć że żyjemy
że nie udało się nas zniszczyć

ostro, przestaje go głaskać i nieco się odsuwa

Trzeba otworzyć okno przewietrzyć
za bardzo czuć tu trupem

Generałowa podchodzi do okna, odsłania je, zaczyna otwierać, Generał dopada do niej i  z najwyższym trudem odpycha od okna. Oboje zdyszani siadają.

GENERAŁsucho

Zajmij się kolacją
już późno
oni zaraz tu będą

Generałowa wychodzi, Generał ostrożnie podchodzi do okna, dyskretnie wygląda przez nie i gwałtownym ruchem zasłania.

Jakiś czas później. Jadalnia w mieszkaniu Generała. Na stole trzy nakrycia, naczynia, butelki wódki. Zza kulis słychać męski głos: „Zleciało się dziennikarzy jak sępów”, inny głos: „Przepędzić ich, a dla pewności przechrzcić pałą”, poprzedni głos: „To już nie te czasy”, inny głos: „Podłe czasy”. Głos Generałowej: „Proszę, proszę do środka”. Wchodzą dwaj starsi elegancko ubrani mężczyźni w towarzystwie Generałowej.

GENERAŁOWAserdecznie

Siadajcie siadajcie kochani
mąż zaraz przyjdzie
nie za dobrze się dzisiaj czuje
musi dużo odpoczywać

CZESŁAWwyglądając przez okno

Leni się ta wasza ochrona
przepędziłbym to całe pismacze towarzystwo
pałą po dupie przyłożył
nauczyliby się szacunku

GENERAŁOWA

Tak ma pan rację
za dużo sobie pozwalają
ale co my możemy zrobić
jesteśmy więźniami
we własnym domu

CZESŁAW wściekły, odwraca się do Floriana, który stoi nieśmiało w wejściu

Widzisz do czego prowadzi polityka ugody
dasz im palec to urwą ci rękę
dasz rękę to

ze złości macha ręką

FLORIAN

To nie jest dobry dzień na spotkanie

CZESŁAW

Nigdy nie będzie dobrego dnia
dla zwierzyny łownej

GENERAŁOWA zmieszana

Mąż zaraz powinien się zjawić
pójdę zobaczyć

wychodzi

FLORIANsiadając do stołu

Nie rozumiem po co nas zaprosił
nie powinniśmy się teraz spotykać
czuję się jakbym był pod ciągłą obserwacją
to jakiś absurd

CZESŁAW siada naprzeciw niego, nalewa koledze i sobie wódki

Co nam mogą jeszcze zrobić
nic
wszystko co mogli zrobili

wypija, kolega tylko dotyka alkoholu ustami

Zza kulis słychać głos Generała: „Dlaczego mnie nie uprzedzono, o wszystkim dowiaduję się ostatni”. Po chwili wchodzi Generał, jest w szlafroku, wygląda jakby dopiero wstał  z łóżka.

GENERAŁ

Witajcie witajcie
wybaczcie że pokazuję się wam w takim stanie
ale te środki uspokajające
zupełnie wyprowadzają mnie  z równowagi

śmieje się, koledzy również

Wszyscy witają się serdecznie, uścisków i pocałunków nie ma końca. Generał wskazuje kolegom miejsca.

Dziękuję że przyszliście
dajcie mi trochę czasu
a doprowadzę się do ładu
mamy trochę do pogadania
no częstujcie się

głośniej

dlaczego jeszcze nie podano

Zjawia się Generałowa  z półmiskiem, nakłada na talerze jedzenie, Generał wymyka się  z pokoju. Czesław i Florian zabierają się do jedzenia.

CZESŁAW

A pani  z nami nie usiądzie

GENERAŁOWA

Nie
to nie rozmowa dla kobiet

FLORIAN

Ależ my nie mamy żadnych tajemnic

CZESŁAW

W tym wieku nie można już mieć przed kobietą
żadnych tajemnic

wszyscy śmieją się głośno, panowie jedzą i piją

GENERAŁOWA

Z pana to zawsze był dowcipny człowiek

Generałowa wychodzi

CZESŁAWdo siebie

Tak
dowcipny człowiek

do Floriana

Nasz gospodarz nie wygląda najlepiej
a zawsze tak dobrze się prowadził
żadnej wódy żadnych dziwek
zawsze sztywny jak manekin
nie było się do czego przyczepić

FLORIAN

W końcu znaleźli
i się przyczepili
do nas też przy okazji
Powiedz czego oni od nas chcą

CZESŁAW

Jak to czego
chcą nas zgnoić żeby przyszłe pokolenia
uczyły się o nas jak o zdrajcach

FLORIAN

Nic nie rozumiem
byłem tylko żołnierzem
wykonywałem rozkazy

CZESŁAW

Mówisz jakbyś się tłumaczył
my nie musimy się tłumaczyć
nikomu  z niczego
nie musimy się tłumaczyć

FLORIAN

Ja byłem tylko żołnierzem
ale ty
ty byłeś kimś więcej
wiesz o nas wszystko
na wszystkich masz haki

CZESŁAW

Jestem stary i zmęczony
i niewiele pamiętam

zmienia ton

Ale to co pamiętam
rzeczywiście jest bardzo ciekawe

FLORIAN

Nie rozumiem czego oni ode mnie chcą

CZESŁAW

Powtarzasz się jak katarynka
ze strachu rozum ci odjęło

do pokoju wślizguje się Sekretarz

SEKRETARZ

Usłyszałem znajome głosy
i postanowiłem się przywitać
jakże się cieszę że panów widzę

podaje im rękę i przysiada się

dobrze że panowie przyszli
Pan generał nie bardzo zdrów
ta cała sytuacja mocno go dotyka
rozumiecie panowie
bierze do siebie
wszystkie te nieuzasadnione oskarżenia
te kalumnie
Muszę się panom przyznać
boję się o niego

zza okna słychać okrzyki, głośne skandowanie: „Mor-der-ca”, „Ge-ne-rale jes-teśmy  z panem”

boję się że odwoła dotychczasowe zeznania
i przyzna się do wszystkiego
pogrąży nas
i wszyscy pójdziemy na dno
razem  z nim

gwałtownie

Panowie
nie możemy do tego dopuścić
to oczywiście chwilowa słabość
całkowicie uzasadniona
zważywszy na okoliczności
i ogólny że tak powiem stan zdrowia
a jednak może mieć opłakane skutki
dla nas wszystkich
Dlatego musimy być wyjątkowo czujni

serdecznie

Bardzo dobrze że jesteście
bardzo dobrze

w tym momencie zjawia się Generał, już w stroju oficjalnym i staje w drzwiach

CZESŁAWnie widząc Generała

On nigdy tego nie zrobi
wie co ma do stracenia

Generał wchodzi do jadalni. Sekretarz wstaje jak oparzony, Generał siada u szczytu stołu

GENERAŁdo Sekretarza

A co ty tu robisz
miałeś nanosić korektę
na moje wspomnienia

SEKRETARZ

Proszę wybaczyć Panie Generale
usłyszałem znajome głosy
i przyszedłem się przywitać

GENERAŁ

No więc już się przywitałeś
a teraz się pożegnaj

Sekretarz wstaje, ale nagle dopada do ręki Generała, całuje ją

SEKRETARZ

Proszę nas nie gubić
Panie Generale
proszę nie gubić swoich przyjaciół
o przyjaciół trzeba dbać
nie ma ich zbyt wielu

Generał ze wstrętem odpycha Sekretarza, ten zwala się na podłogę

GENERAŁ

Brzydzę się tobą
wynoś się stąd
nie chcę cię więcej widzieć

Sekretarz podnosi się i wychodzi, posyłając kolegom Generała błagalne spojrzenia

Poczciwina ale ma jedną straszną wadę
jest nadgorliwy
Widzicie jak to człowiek nie lubi
przeglądać się w innych

śmieje się

Boi się że wsadzą mnie do więzienia
i straci posadę

CZESŁAW

Jutro o tej porze będzie już po wszystkim

FLORIAN

Jutro o tej porze dopiero się zacznie

GENERAŁ

Za długo żyjemy
życie minęło a my wciąż tu sterczymy
jak niepotrzebne meble
za które nikt nie ma odwagi się zabrać

CZESŁAW

Porąbią nas prędzej czy później
ale niech się przy tym trochę namęczą

FLORIAN

Niech ich wszystkich diabli
nie pójdę do kryminału
choćby nie wiem co
żywcem mnie nie wezmą

CZESŁAW

Nie pójdziemy do kryminału
mamy życzliwych ludzi w paru miejscach
stare znajomości czasem się jeszcze przydają
Jeśli medialna maszynka zadziała jak należy
to nasze jest na wierzchu

po chwili

A propos
dlaczego nie ma  z nami naszego przyjaciela
redaktora

GENERAŁobojętnie

Nie mógł przyjść
ale obiecał zrobić ze mną obszerny wywiad
po wyroku

CZESŁAW

Nie zaszkodziłoby ujawnienie kilku
nieznanych publicznie faktów
rzucających nowe światło
na nasze polskie sprawy
mamy jeszcze to i owo do ujawnienia
paru ludzi można zgnoić od ręki
na parę długich latek
wystarczy

FLORIAN

Pewnie że wystarczy
dłużej i tak nie pożyjemy

GENERAŁznudzony

Twoje źródełko jest niewyczerpane Czesławie

po pauzie

ale nie będzie już żadnego ujawniania
żadnych wywiadów
wycofuję się definitywnie i ostatecznie
jakikolwiek zapadnie wyrok
przyjmę go
i nie zamierzam się odwoływać
Jestem piekielnie zmęczony
jeśli o mnie chodzi
to już wszystko

CZESŁAWwzburzony

Oni nie dadzą nam spokoju
zrozum to wreszcie
nawet po śmierci będą nas szargać
będą przenosić nasze kości
z cmentarza na cmentarz

GENERAŁ

Napijmy się

piją

FLORIAN

Wiecie czego boję się najbardziej
tego co oni zrobią  z pamięcią po nas

CZESŁAW

Jak to co
zgnoją tak jak zgnoili pamięć
wielu naszych towarzyszy
nie mamy na to wpływu

zmienia ton

Ale za to mamy świadków
bardzo dobrych świadków
którzy pamiętają nam nie tylko złe rzeczy
wielu ludzi jest po naszej stronie
i tego się trzymajmy Florian
słyszysz

FLORIAN

To może już lepsza jest amnezja

CZESŁAW

Ja tam pamiętam wszystko doskonale
i niczego się nie wstydzę
Kurwa panowie to nie stypa
jeszcze nas nie dostali
to nawet nie pierwsza runda

chwyta kieliszek

z Bożą pomocą zwyciężymy

śmieje się

GENERAŁ

Moja córka mieszka  z kobietą

pauza

i nie je mięsa
Rozumiecie coś  z tego
bo ja nie

CZESŁAW

To taka moda
udziwniać to co kiedyś było proste

FLORIAN

Tak już jest na tym świecie
dzieci występują przeciwko rodzicom
naród występuje przeciwko swoim przywódcom
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie

CZESŁAW

Jest tylko wymiar sprawiedliwości

GENERAŁ

Ona mówi że jestem mordercą

FLORIAN

Jeśli tak to wszyscy jesteśmy mordercami

GENERAŁzmieniając temat

Dlaczego nie jecie
moja żona przygotowała wyśmienitą kolację
wszystko wystygło

Czesław je, Florian i Generał patrzą na niego, w końcu Czesław patrzy na nich. Gwałtownie wstaje od stołu  z butelką i kieliszkiem, staje przy oknie, nalewa sobie i pije.

CZESŁAW nie patrząc na nich

Siedzimy tu pijemy jemy gadamy
ale nie stać nas na to żeby powiedzieć wprost
tak robiliśmy to wszystko
bo tak nam się podobało
a wam nic do tego
jebał pies waszą demokrację
wasze dyskusje
wasze debaty
wasze prawa i wasze sądy
to my byliśmy panami tej ziemi
nie wy
to my robiliśmy  z ludźmi
co tylko nam się podobało

FLORIAN

Robiliśmy to wszystko
bo jak nie my
to kto inny zrobiłby to za nas
tylko gorzej

CZESŁAW

Robiliśmy to
bo podobał nam się ich strach
bali się nas i nienawidzili
nienawidzili ale jeszcze bardziej się bali
lubiliśmy to
wiele bym dał żeby znowu zobaczyć
w ich oczach ten strach

FLORIAN

Dzisiaj też się boją
że stracą pracę
nie zdążą zarejestrować się do lekarza
przed śmiercią
nie zapiszą dziecka do dobrej szkoły
boją się jak diabli
Ludzie muszą się bać
nie mogą przestać
Kiedy się nie boją
boją się że coś  z nimi nie tak

CZESŁAW  rozrzewnieniem

Ale żeśmy ich ćwiczyli
tańczyli polonezy mazurki kujawiaki
trybuny falowały drżały ze strachu
Ścieżki zdrowia przebiegali
na połamanych paluszkach
nie musieliśmy wiele robić
sami oblewali się rozpuszczalnikiem i podpalali
chcieli podpalić świat
ale my go mieliśmy w garści

pokazuje zaciśniętą pięść

GENERAŁznużony

Siadaj Czesław

głośniej, rozkazująco

siedzieć

Czesław siada przy stole, Generał wstaje

Zaprosiłem was tutaj
moi drodzy
moi drodzy towarzysze walki

śmieje się krótko

zaprosiłem was tutaj
żeby powiedzieć wam coś ważnego
myślałem o tym długo
w bezsenne noce
i w długie niekończące się dnie
aż zrozumiałem
na czym polega moje nieszczęście

długa pauza, Generał nalewa sobie alkoholu i wypija

Za mało czasu poświęcałem mojej żonie
i mojej córce
właściwie w ogóle mnie dla nich nie było
zdradziłem je dla władzy
a władza okazała się gównem

głośniej

gównem

Czesław rozbawiony bije brawo, Florian siedzi zadumany

I pomyśleć że dla tego śmierdzącego gówna
zmarnowaliśmy swoje życie

radośnie

Panowie jesteśmy oblężeni

Generał opiera się o stół jak dowódca, ustawia talerze, butelki i sztućce jak formacje wojska na stole sztabowym

Tu jesteśmy my
a tu oddziały nieprzyjaciela
słucham co proponujecie

CZESŁAW

Jedźmy do mnie
mam w piwniczce spory zapasik naleweczek

FLORIAN

Lepiej do mnie
jestem nierozpoznawalny
dla tego motłochu

GENERAŁ  wściekłością

Podli tchórze
muszę walczyć nie tylko
z przeważającymi siłami wroga
ale i własnymi generałami
którzy zapomnieli że są żołnierzami

Przygląda się ze skupieniem „rozmieszczeniu wojsk” na stole

Ponieważ nie możemy liczyć na posiłki  z zewnątrz
musimy za wszelką cenę przerwać pierścień
i wydostać się  z oblężenia
Jak to zrobimy
ano jak zawsze
rzucając do krwawego boju
najlepszych synów naszej ojczyzny

do Czesława

Wy generale
pociągniecie na wschód
próbując odwrócić uwagę wroga
działaniami zaczepnymi

do Floriana

Wy generale
wy zaatakujecie od zachodu
z całym impetem
Nie żałujcie krwi

nuci

Bój to jest nasz ostatni

Wchodzi Generałowa

GENERAŁOWApróbuje uspokoić Generała

Nie powinieneś więcej pić
lekarze

GENERAŁprzerywa jej wrzaskiem, prześmiewczo

Nie lekarzy nam trzeba
ale męstwa
Każdy wie co ma robić
żywcem nas nie dostaną

woła

za mną

Zrywa się od stołu, wyciąga zza spodni pistolet znany  z aktu I, rusza w stronę drzwi, ale zasłania mu drogę Generałowa, Generał odpycha ją. Generałowa pada, Generał znika w przedpokoju, Czesław i Florian wybiegają za nim. Generałowa podnosi się i też znika w przedpokoju. Słychać jej głos: „Nie wychodź na dwór, przeziębisz się”. Po chwili dochodzą stamtąd odgłosy strzałów – jeden, drugi, trzeci. Przemieszane ze sobą krzyki. Potem następuje długa pauza. W jej trakcie do pokoju wślizguje się Sekretarz, który lękliwie nasłuchuje przy drzwiach. Nagle drzwi otwierają się  z impetem, odrzucając zaskoczonego Sekretarza. Do pokoju wpada Generał. Za nim Generałowa, Czesław i Florian. Generał siada zdyszany za stołem, Czesław i Florian również. Generałowa i Sekretarz stoją. Wszyscy patrzą na Generała  z trwogą.

GENERAŁradośnie

Ale im doładowaliśmy
uciekali aż miło
piękny widok

CZESŁAW

Tak piękny widok
zrobili masę zdjęć
jutro będą we wszystkich gazetach

FLORIAN

Jeszcze tego nam brakowało
na stare lata staliśmy się błaznami

GENERAŁ

Milcz
jesteśmy zwycięzcami
to nasza dziejowa rola

SEKRETARZ

Panie Generale
sugeruję żeby oddał pan broń

GENERAŁoburzony

Zwycięzcy nie oddają broni

SEKRETARZ

Oczywiście jednak
byłoby wskazane żeby broń
trafiła w bezpieczne miejsce
policja

GENERAŁwskazując na Czesława

Policja to on

patrzy na Sekretarza, pytająco

Jeszcze coś

SEKRETARZ  rezygnacją

Nie

Generałowa pochyla się nad Generałem i coś mu długo szepcze. Generał wyciąga pistolet zza paska spodni i kładzie na stole.

GENERAŁ

Dobrze już dobrze
zabierzcie to
naboje i tak są ślepe
ślepe jak my wszyscy

Sekretarz zabiera pistolet i posyła dziękczynne spojrzenie Generałowej

W życiu nie skrzywdziłem nawet muchy

Do Czesława

Powiedz czy ja mógłbym kogokolwiek skrzywdzić

wyciąga w jego stronę drżące dłonie

Takimi rękami

Po pauzie

Mogłem zostać pisarzem
albo ja wiem kim
kimkolwiek

po pauzie

Pijcie pijcie
bitwa skończona
wojsko ma prawo do rozrywki

Czesław i Florian piją

GENERAŁdo Generałowej

Nastaw muzykę
cicho tu jak w grobie

Generałowa nastawia muzykę, znowu Chopin

Nie
Szopen jest dla przegranych
włącz to przy czym zawsze płaczę

Generałowa zmienia płytę, teraz nastawia „Jarzębinę czerwoną” po rosyjsku, Generał wstaje i bierze Generałową do tańca

Znowu jesteśmy młodzi
możemy zacząć wszystko od nowa
zamieszkamy na wsi
będziemy chodzić do gospodarza
po świeże mleko
dla naszej córeczki
nasza córeczka
będzie szczęśliwym człowiekiem

po pauzie

Twoje ciało daje mi swoją siłę
jesteś doskonała
dlaczego spotkałem cię tak późno
ale to nic
wszystko jeszcze możemy zacząć od nowa

płyta się zacina, Generał przestaje tańczyć, patrzy na obecnych

Kim są ci wszyscy dziwni ludzie
co oni tutaj robią
czego chcą

podchodzi do Sekretarza

Lis

do Czesława

Dzik

do Floriana

Borsuk
Mają zwierzęce mordy
i nawet cuchną jak zwierzęta

GENERAŁOWA

Musisz odpocząć

GENERAŁ

Myślisz że dam ci się nabrać
ty też jesteś zwierzęciem

podchodzi do Generałowej, obmacuje ją całą i obwąchuje

Klacz
jakie masz zdrowe pęciny
jakie chrapy
aż chce się na ciebie wskoczyć
i ujeżdżać

próbuje „ujeżdżać” Generałową od tyłu

ujeżdżać
ale ciebie nie da się oswoić
jesteś dzika pod tą sztywną fryzurą
zwierzę
z tą wiecznie wilgotną
nigdy nie wysychającą

do kolegów

Wybaczcie ale nie mogę się powstrzymać

wkłada głowę pod spódnicę Generałowej i głośno się „zaciąga” zapachem, spod spódnicy

Wiedziałem

wyjmuje głowę spod spódnicy

wiedziałem że jest gotowa
zawsze jest gotowa

zrezygnowany siada  z powrotem przy stole, Generałowa skonsternowana nie wie, czy zostać, czy odejść, poprawia sobie garderobę i włosy. Generał do kolegów

Ale mówcie co u was
zresztą nic nie mówcie
pijcie jedzcie
to nasza ostatnia wieczerza

po pauzie

Tylko gdzie jest Judasz

zagląda pod stół

Nie ma
wtopił się w otoczenie
i czeka na rozwój wypadków

FLORIAN

Zmęczony jestem
idę spać
najchętniej bym się już nie obudził

CZESŁAW

Tak
na nas już pora

do Generała

gdzie te czasy kiedy balowało się do rana

GENERAŁ

Ech czasy czasy
nigdy nie wrócą
bo nie mają do kogo

Do Generałowej

Nie stój tak
podejdź do okna

Generałowa podchodzi do okna

ale ostrożnie

Generałowa ostrożnie odchyla zasłonę, Generał zaciekawiony

Jest
stoi
mów tutaj sami swoi

GENERAŁOWA

Jest tutaj

GENERAŁzatrwożony

Tutaj
jak to tutaj

GENERAŁOWA

Stoi pod oknem

CZESŁAWpodchodzi do okna

Kto do cholery

po chwili

Rzeczywiście stoi

FLORIAN podchodzi do okna, odwraca się do Generała

Cała na czarno

GENERAŁ

Nie jest sama
inni na nią czekają
schowani w cieniu
tam między tymi drzewami
kiedy jest całkiem ciemno
przychodzą tu wszyscy

Generałowa zasłania okno, światła gasną

Wybaczcie
jestem śmiertelnie zmęczony

Generał sprawia wrażenie, jakby przysnął. Wszyscy wychodzą. W pomieszczeniu jest dość ciemno.

Trochę później, ta sama scenografia. Generał drzemie przy szczycie stołu. Po przeciwległej stronie stołu zjawia się Kobieta W Czerni. Jest cała zakryta czarną tkaniną, twarz przysłania czarny woal. Generał budzi się.

GENERAŁ

Wiedziałem że przyjdziesz
nie mam ci nic do powiedzenia
ci ludzie zginęli bo taka była logika
dziejów
logika dziejów nie liczy ofiar
nie jest płaczką
kalkuluje na trzeźwo
wyszło jej że lepiej poświęcić
tych kilka dziesiątek
niech będzie setek ofiar
niż cały naród
Nie chciałem dla siebie tej roli
a zresztą
dlaczego ja ci się tłumaczę

śmieje się

Dlaczego nie zorganizujecie
porządnego procesu
można by na jego potrzeby
wykorzystać któryś  z hipermarketów
albo stadion
budujecie ostatnio dużo
hipermarketów i stadionów
Posadźcie nas wszystkich
na ławie oskarżonych
i wymierzcie porządne kary
niech ludzie zobaczą
że nie ma nietykalnych
jesteście im to winni
za wszystkie te lata
arogancji
alienacji
atomizacji

głośniej

Koniec musi być mocny
żeby ludzie wyszli  z procesu
zadowoleni że nie zmarnowali
cennego czasu wydartego
Produktowi Krajowemu Brutto

Generał wstaje i idzie powoli w kierunku Kobiety W Czerni. Kobieta W Czerni rusza w tę samą stronę. Zatrzymują się w połowie długości stołu, są teraz vis-à-vis. Generał usilnie wpatruje się w postać kobiety. Ponownie ruszają w tę samą stronę i zatrzymują się u szczytów stołu - zamienili się miejscami.

Kim jesteś
i czego chcesz ode mnie

GENERAŁjakby usłyszał jej odpowiedź

Dusza
Co wam przyszło  z tej waszej duszy
msze żałobne niekończące się pogrzeby
ciągle świeże groby
jedna wielka narodowa stypa
podlana wódą i łzami
Jak ja was nienawidzę

głośniej

nienawidzę

pada wzburzony na krzesło

Kobieta W Czerni bardzo powoli zbliża się do Generała, który zasłania się przed nią rękami, chowa w nich głowę. Kiedy po pauzie odsłania głowę, Kobiety w Czerni już nie ma. Generał nagle zrywa się i tamując wymioty, wybiega. Zza kulis słychać głośne odgłosy wymiotowania.

 

Akt III

Mieszkanie Generała, rano. Generał w piżamie. Zakłada górę od munduru i czapkę, staje przed lustrem. Zapina mundur, staje na baczność, robi „spocznij”, znowu „baczność”, znowu „spocznij”, znowu „baczność”, salutuje. Staje bokiem do lustra, wypina brzuch, wciąga, garbi się, prostuje. Zdejmuje mundur i czapkę, odkłada na manekina. Siada w fotelu, patrzy w przestrzeń. Wchodzi Generałowa w szlafroku ze śniadaniem na tacy. Stawia tacę na stoliku przy fotelu. Następnie zabiera się za czyszczenie munduru. Robi to wyjątkowo pedantycznie.

GENERAŁ

Śniło mi się
że do wszystkiego się przyznałem
poszedłem też do spowiedzi
a potem byłem bardzo szczęśliwy
to znaczy potem w tym śnie
Czy w życiu można być szczęśliwym

GENERAŁOWA

Za dużo pijesz
za mało ruszasz się na powietrzu
Szczęście to zdrowe ciało

GENERAŁ ironicznie

A w zdrowym ciele zdrowy duch

GENERAŁOWA

Właśnie

z naciskiem

W życiu najważniejsze jest życie
wdech i wydech
wdech i wydech

GENERAŁ  z odrazą odstawia napoczętą bułkę, popija kawą

Nie tknę niczego
bebechy płoną mi żywym ogniem

GENERAŁOWA

Przyniosę ci coś na zgagę

wychodzi

GENERAŁ

Myśli że na wszystko jest lekarstwo

parodiując żonę

wdech i wydech
wdech i wydech
Ja jestem pomiędzy wydechem a wdechem

Wchodzi Generałowa ze szklanką specyfiku na zgagę; Generał wypija, Generałowa wraca do czyszczenia munduru

GENERAŁ

Gdzie sznur

GENERAŁOWA

Tam gdzie zawsze

Generał podchodzi do szafy i wyjmuje  z niej galowy sznur od munduru

GENERAŁironicznie

Został ci się ino sznur

Przyczepia sznur do munduru, przebiera się w mundur. Generałowa mu sięprzygląda

No nie stój tak
zrób coś  z tym nieporządkiem
spójrz tylko
jak tu wygląda
jeden wielki nieporządek
trzeba tu posprzątać
poodkurzać powycierać powynosić stąd
te śmieci
te niepotrzebne graty
Duszę się
zabieracie mi powietrze
do diabła
nie mogę nawet oddychać
zabraliście mi nawet to
ale sznura
sznura mi nie zabierzecie

Śmieje się. Jest już w galowym mundurze. Staje przed lustrem. W tym czasie Generałowa zabiera się za gruntowne porządki. Generał pręży się, poprawia na sobie mundur

Tak
to moja skóra
zielona skóra gada

robi straszną minę, warczy i syczy do lustra

Kiedy zamykam się w ubikacji
słyszę jak między sobą szepczecie
sz sz sz sz sz
knujecie spisek
zawsze knuto spiski przeciwko mnie
ale najgorsze że wciągnięto w to
mój naród
Jak mogliście wciągnąć w to
tych wszystkich biedaków
którzy nie odróżniają nawet
tego co dla nich dobre a co szkodliwe
Wmówiliście im że demokracja
jest najszczęśliwszym  z ustrojów
nie bardziej szczęśliwym niż dyktatura
to tylko dwie strony
tego samego oszustwa
Idę usiąść
pewnie znowu nic  z tego
moje wnętrzności pracują już tylko
na moją zgubę

Zdejmuje mundur, odkładana go na manekina i wychodzi, stękając.

Generałowa ponownie zabiera się za czyszczenie munduru.

Wchodzą: Sekretarz, Czesław i Florian. Stają półkolem przy Generałowej. Ona nie przerywa czyszczenia munduru.

CZESŁAW

Nie powinna pani doprowadzać go
do takiego rozstrojenia nerwów
ta komedia nie przynosi spodziewanych rezultatów

GENERAŁOWA

Ta komedia trzyma go przy życiu
on żyje tym wyrokiem
Nie musi wiedzieć że nigdy nie zapadnie

FLORIAN

Jako uczestnik komedii pozwolę sobie zwrócić uwagę
że wizyta generała w gmachu Sądu Najwyższego
może wywołać niepotrzebne poruszenie
dlatego proponuję zatrzymać go w samochodzie
podając względy bezpieczeństwa
Po jakimś czasie poinformuje się
że publikacja wyroku  z powodów formalnych
została odroczona

SEKRETARZ

Tak to pozwoli nam zyskać trochę czasu

CZESŁAW

Czasu na co
to musi się skończyć

GENERAŁOWA

On nigdy nie przyjmie do wiadomości
umorzenia sprawy
nie takiego rozstrzygnięcia się spodziewał
zasługiwał na uczciwy werdykt

CZESŁAW

Czego się spodziewaliście
wyroku skazującego
w tej atmosferze
Oczekujecie biblijnego
tak tak
nie nie
ale tym kraju Biblia
od dawna jest tylko literaturą

GENERAŁOWA

Nie zmienia to faktu
że oczekuję od panów lojalności

do Floriana

Niech pan to traktuje
jako coś w rodzaju
procesu duchowego
w którym będzie pan kimś w rodzaju strony

FLORIAN

Oczywiście
wiem co do mnie należy niemniej

GENERAŁOWAprzerywając mu

Doskonale

do Sekretarza

Pana zadaniem będzie
trzymać go  z dala od paparazzich
zaparkujecie parę przecznic od sądu
Nie pozwalajcie mu wysiadać
Na szczęście czyta tylko gazety sprzed lat
gotów jeszcze zacząć coś podejrzewać

SEKRETARZgorliwie

Służyć państwu to dla mnie zaszczyt

GENERAŁOWAdo Czesława

Proszę aby nie odstępował go pan na krok
łatwo traci rozeznanie w sytuacji
jest bezradny jak dziecko

LEKARZ

To co pani robi
jest potworne
musi go pani bardzo nienawidzić

GENERAŁOWA

Wprost przeciwnie
jestem do niego niezwykle przywiązana

zatapia się w czyszczeniu munduru

Nie mogę pozbyć się tych paprochów
to musi być w powietrzu

Odrywa  z munduru niewidzialne drobiny. Generałowa jakby do siebie.

Nie można być zrehabilitowanym
Częściowo
nie można żyć w zawieszeniu
między szacunkiem a potępieniem
nie można być autorytetem i łotrem
w jednej osobie

Czekają. Po chwili wchodzi Generał.

GENERAŁ

A wiecie
tylko jeden ewangelista Mateusz
pisze że Judasz się powiesił
Trzej pozostali w ogóle o tym nie wspominają
zostawiają Judasza samego
Może uważali że samobójstwo zdrajcy
jest zbyt łatwe  z punktu widzenia
kompozycji
Jak sądzicie

cisza

Tak ja też wolę otwarte zakończenie

podchodzi do stolika, wertuje Biblię

A on po spożyciu kawałka chleba
zaraz wyszedł
A była noc

powtarza ostatnie trzy wersy

SEKRETARZ

Już czas

Generał zamyka Biblię i zakłada mundur

Jaka pogoda

CZESŁAW

Chłodno
zapowiadali deszcz

GENERAŁ  wahaniem

Czy na ulicy
na ulicy duży ruch

CZESŁAW

Jak to w dzień powszedni

GENERAŁ

Wydawało mi się że ma dwie blizny
na policzku

CZESŁAWzaskoczony

Kto

GENERAŁ

Kobieta która wpatruje się
w moje okno

FLORIANskonsternowany

Nie ma tam nikogo
a nawet gdyby stała
to zostanie natychmiast zatrzymana

GENERAŁ  naciskiem

Dajcie mi jeszcze trochę czasu
nie wychodziłem już tak dawno
muszę się przygotować

CZESŁAW

Czekamy

Wychodzą.

Generał zdejmuje sznur galowy  z munduru. Robi  z niego pętlę, zakłada ją na szyję. Podchodzi do drzwi, drugi koniec sznura przywiązuje do klamki. Próbuje się powiesić, ale cała operacja kończy się fiaskiem: drzwi otwierają się na zewnątrz, Generał charcząc i łapiąc powietrze, pada na podłogę. Dobiega do niego Generałowa, która histerycznie krzyczy, Czesław, który cuci go wodą, Florian, który nieporadnie próbuje pomóc, oraz Sekretarz, który  z przerażeniem patrzy na Generała i ociera sobie usta chusteczką.

CZESŁAWdo Generałowej

Oto pani eksperymenty

GENERAŁOWAklęcząc przy Generale, ostro

Proszę milczeć
i zostawić nas samych

do wszystkich

Wynocha

zamyka drzwi  z trzaskiem

Generałowa siedząc na podłodze, tuli Generała, jakby kołysała go do snu

GENERAŁOWA

To nie zdarzyło się naprawdę
to był sen
obudziłeś się i teraz
wszystko będzie dobrze

GENERAŁ

Co by było gdybym wtedy
stanął po ich stronie
Obwołaliby mnie narodowym bohaterem
ale będąc prawdziwym bohaterem
byłbym też prawdziwym zdrajcą

gwałtownie

Przeklęta podwójność
wszystkiego co robię
Ale może bym ją w końcu przełamał
gdybym wtedy stanął na czele zrywu
Przyjął nowy chrzest przez zanurzenie
we krwi

GENERAŁOWAostro

Nie mogłeś stanąć po ich stronie
bo miałeś już wyznaczone miejsce
wykonałeś co do ciebie należało

GENERAŁgorzko

Jak Judasz

GENERAŁOWA

Przestań

Generał przechodzi do ataku, przewraca Generałową na podłogę i siada na niej okrakiem, kładzie dłonie na jej szyi

GENERAŁ  największą odrazą

Mógłbym cię teraz udusić
jak żmiję

po krótkiej pauzie

O jakim eksperymencie on mówił

GENERAŁOWA

Nie wiem
przesłyszało ci się

GENERAŁ pytająco,  z naciskiem

Nie będzie żadnego wyroku
tak

zaciska ręce na szyi Generałowej

tak

GENERAŁOWA

Tak

Generał jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę  z sytuacji, w jakiej uczestniczy. Ze zdziwieniem odrywa ręce od szyi Generałowej, wstaje, podchodzi do okna. Generałowa powoli, charcząc i odpluwając, wstaje i idzie usiąść na fotel.

GENERAŁstojąc twarzą do zasłoniętego okna

Mylisz się

wiem że się mylisz

Nagłym, pewnym ruchem odsuwa zasłonę  z okna. Oblewa go jasność,  z głośników rozlegają się dźwięki dzwonów i pieśni śpiewanej przez wielką rzeszę wiernych (należy wykorzystać nagrania archiwalne). Generał i Generałowa są przez dłuższy czas znieruchomieli.

 

EPILOG

Na widowni w kilku miejscach siedzą aktorzy. Mogą też na przykład wejść  z foyer. Ważne, żeby wyglądali jak zwykli widzowie. Nagle aktorzy-widzowie zaczynają głośno komentować. W dyskusję  z nimi wchodzą aktorzy pozostający na scenie. „Obsada” komentujących jest dowolna. Włącza się oświetlenie. Prawdziwi widzowie powinni być kompletnie zaskoczeni. Niewykluczone, że sami włączą się do dyskusji. Generał nie uczestniczy w sporze. Siedzi nieruchomo w fotelu.

WETERAN

Szkoda że nie pogonił izraelskich szpiegów przy korycie
ale to się nadrobi

CICHY

Dajcie mu wreszcie spokój!

LECH

Jak szczury w worku się gryziemy
a nikt nie wspomina tych
co 65 lat temu w Jałcie
wepchali nas w ten worek
Tam jest początek zła
a może jeszcze wcześniej
kiedy Francja nas zdradziła
kiedy Anglia nas zdradziła

MC ANDY

Pamiętacie jak TRZĄSŁ SIĘ
podczas rozmowy  z Janem Pawłem II?!
To świadczy o prawdziwym charakterze tego typa...

WOJTEK MAZUR

Przy nim jesteście tylko
małymi ludźmi

KIEMLICZ

Niepojęte jak można
sługusa Moskwy tak podziwiać
biadolić że dzieje mu się krzywda
Pocałujcie go w generalską dupę
niech ma chwilę uciechy na starość

MALIJSENSKA

Ile ludzi zamarzło tej zimy!

DDS

Kochamy Cię Panie Generale

AAA

Nienawidzę komuny i was komuniści
odpowiecie za zdradę przed Bogiem
Ostatnie piętro piekła przeznaczone jest dla komuchów

EWA

Dlaczego nie macie pretensji do Stalina
Roosevelta Churchilla
że nas oddali Wschodowi

AAA

Pomalujcie trawę na zielono
gdy będzie wasz towarzysz generał
szedł przed oblicze Pana odpowiadać za swoje czyny

ALBERT

PRL to utopia
pracowałem za grosze
teraz zarabiam w systemie
z www.bogaty-typy.entro.pl
do 20.000 złotych co miesiąc
i jestem w pełni szczęśliwy i mający kasę

ZIBI 0201

Gdyby nie było takiego człowieka
jak Generał to nie byłoby Was

KRZYSZTOF 63

Możecie mówić o nim co chcecie
ale jednej ogromnej zasługi nikt mu nie odbierze
mianowicie tego że  z polskiego wojska pousuwał
oficerów żydowskiego pochodzenia

PODWŁADNY

Niektórzy  z prawicy generałowi powinni nogi myć i tą wodę wypić

AGA

Panie Generale
podziwiamy Pana i to co Pan zrobił
zapobiegając wojnie domowej
a mówiąc językiem Pana przeciwników
kundle prawicowe niech się wstydzą

JAREK 155555

Generał to zdrajca Polskiej Racji Stanu
Sługus ZSRR
Wprowadził Polskę na skraj upadku i nędzy
Powinien honorowo popełnić samobójstwo

REFORMATOR

Myślę a nawet jestem przekonany
że źle się stało iż na każdej gałęzi nie wisiał czerwony
a po ulicach nie płynęła krew może i moja też
Czemu to proste
żadna następna władza nie boi się gniewu narodu
i robi co chce
Wycierają sobie gęby sloganem naród i dalej kradną
Oszukują na każdym kroku i nie zależy im na narodzie
tylko na własnych kolesiach
gdyby było inaczej potrzebne reformy już dawno by przeprowadzono
A tylko krew oczyszcza władzę
takie były rewolucje w krajach zachodnich
i wyszły im na dobre.

ALBERT

PRL to utopia pracowałem za grosze
teraz zarabiam w systemie
w www.bogaty-typy.entro.pl
do 20.000 złotych co miesiąc
i jestem w pełni szczęśliwy i mający kasę

MOMUS

Zdrajca i donosiciel
Ale donosy kaligrafował ładnie

AXXELL

Za czasów Generała strzelano do ludzi
Obecny rząd załatwi nas głodem

DZIDA

Odczepcie się od niego
po prostu

ALBERT

PRL to utopia pracowałem za grosze
teraz zarabiam w systemie
z www.bogaty-typy.entro.pl
do 20000 złotych co miesiąc
i jestem w pełni szczęśliwy i mający kasę

JERZY
Wszystkiego dobrego Panie Generale

PANKRATION

Wszystkich fanów Generała i komunizmu
zachęcam do wyjazdu do Korei Północnej lub na Kubę
będą tam czuli się jak w raju

MAREK

Od razu w 1990 trzeba było mu założyć sznur na łeb
i powiesić
i byłby spokój w kraju naszej Rzeczpospolitej Polsce
a nie jakiejś tam III RP
która kojarzy mi się  z Trzecią Rzeszą

STARA

Takie czasy że kasę robi się na wszystkim
Nawet na szarganiu opinii bohatera
Nie ma żadnej świętości ani zasad moralnych
KASA KASA KASA

ALBERT

PRL to utopia ja na szczęście mam to za sobą
i jako 44-letni biznesmen obracam kasę w systemie
z www.bogaty-typy.entro.pl
i zarabiam do 20.000 złotych w miesiąc
teraz chcę zapomnieć już o tamtych czasach

GEN

Generał to jeden  z największych Polaków ostatniego stulecia
Jestem mu wdzięczny za moją młodość i pozycję jaką dziś mam
Jestem dumny  z tego że żyłem w czasach
kiedy on stał na czele państwa polskiego
Teraz jest mi tylko wstyd

SAMON

Generał jak i cała partia PZPR
powinni skończyć jak Nicolae Ceauşescu w Rumunii

ELMOPRISON

Po prostu lubił tę robotę

ALBERT

PRL to utopia ja na szczęście mam to za sobą
i jako 44-letni biznesmen obracam kasę w systemie
z www.bogaty-typy.entro.pl
i zarabiam do 20.000 złotych w miesiąc
Teraz chcę zapomnieć już o tamtych czasach

SERGIOB4

Dziękuje za taką RP wolałbym PRL  z PZPR
i generałem armii na czele
bynajmniej w tym zniewolonym ustroju  z moim wykształceniem
miałbym dobrą pracę mieszkanie a nie klepał biedę w wolnej niepodległej RP
jako absolwent wyższej uczelni!

WOJTEK MAZUR

Ode mnie dostałby najwyższy Krzyż Zasługi za Żydów

I możecie mnie krytykować wisi mi to
Drugi Krzyż Zasługi za stan wojenny
gdyby nie to w Polsce wybuchłaby wojna domowa
która i tak powoli zbliża się do naszej pięknej Polski
Nie można żyć w małym państwie
gdzie ludzie jedni głodują a inni żyją ponad stan
i to nie dla tego że ciężko pracują
Bezrobocie na dzień dzisiejszy milion dziewięćset
osiemdziesiąt trzy tysiące ludzi

AAA

Przez tę jebaną komunę i przez waszego ukochanego Generała
teraz muszę robić za granicą opuszczając rodzinę i dom
gdyby nie wy czerwoni zdrajcy którzy zapomnieli o KATYNIU
wy którzy tak tęsknicie za tym ustrojem
już dawno mielibyśmy lepszy poziom życia
zabierzcie generała i jedzcie do byłego ZSRR
tam wam będzie dobrze
najlepiej pod mauzoleum Lenina
zabierzcie jeszcze Millera

CONAN

Generał to stary już człowiek
i jak po każdego wkrótce upomni się o niego śmierć
I wtedy dokona się najstraszniejszy ale najbardziej sprawiedliwy osąd
W obliczu śmierci zobaczy jakim był naprawdę człowiekiem i osądzi się sam

ALBERT

PRL to utopia pracowałem za grosze
teraz zarabiam w systemie
z www.bogaty-typy.entro.pl
do 20.000 złotych w miesiąc i jestem w pełni szczęśliwy
i mający kasę

ELEONORA16

Panie Generale jest Pan wielki
życzę dużo zdrowia i proszę wierzyć
że jesteśmy  z Panem serdecznie pozdrawiam
Eleonora

ALBERT

PRL to utopia pracowałem za grosze
teraz zarabiam w systemie
Z www.bogaty-typy.entro.pl
Do 20.000 złotych w miesiąc i jestem w pełni szczęśliwy i mający kasę

AXXELL

Ciekawe co by zrobił każdy  z nas
gdyby był na jego miejscu?

WHISKY

Sorry dymać spawacza

KG

Szkoda iść w takim razie na wybory
skoro i tak wiadomo kto tym krajem rządzi

NIETAKMB

Dlaczego tak mało mówi się o Jałcie?
JAŁTA proszę państwa to punkt wyjścia do wszelkiej dyskusji
Jakie było wówczas stanowisko Amerykanów i Brytyjczyków wobec Polski?

QWERTY

Każdy bandyta znajdzie mentalnie mu równych obrońców

ALBERT

PRL to utopia
ja na szczęście mam to za sobą
i jako 44-letni biznesmen obracam kasę w systemie
z www.bogaty-typy.entro.pl i zarabiam do 20.000 złotych w miesiąc
teraz chcę już zapomnieć o tamtych czasach!

KONIEC


Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jarosław Jakubowski, Generał, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2019, nr 27

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.

Powiązane artykuły

29.08.2019

Nowy Napis Co Tydzień #012 / Beksiński, „Beksiński”, Bexiński? Między autobiografią, kreacją a tożsamością (anty)bohatera

„Piszę ten dziennik z niechęcią. Jego nieszczera szczerość męczy mnie. Dla kogo piszę? Jeśli dla siebie, dlaczego idzie to do druku? A jeśli dla czytelnika, dlaczego udaję, że rozmawiam ze sobą? Mówisz do siebie tak, żeby cię inni słyszeli?”

To nie będzie jeszcze jedna rozprawka o GombrowiczuW. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.[1]… A jednak, chcąc nie chcąc, będą to rozważania w jakimś sensie „po Gombrowiczu”. Bo nie sposób dzisiaj w Polsce pisać o autobiograficznej autokreacji, a zaraz potem o biograficznie wykreowanej post-pamięci, ignorując wzorzec, który zostawił nam twórca najbardziej oryginalnego (być może na skalę europejską)„zapisu siebie” – gatunku modelowego tyleż dla całej epoki późnego modernizmu, co wywiedzionego z samego serca polskiego sposobu myślenia o zadaniach narracji, z myślenia o sensie biografii, a wreszcie: z oryginalnego konceptu bohatera literackiego, którym jest sam pisarz o sobie piszący. Co więcej, ów sposób uprawiania epiki jako mówienia o sobie, sposób nie tylko dominujący (dla niektórych: nieznośnie) w naszej rodzimej literaturze, ale i będący poniekąd polskim wynalazkiem, znajduje sobie przedłużenie w polskim sposobie konstruowania biografii artysty polegającym na próbie wykreowania bohatera, a jeszcze częściej przeciw-bohatera, bo taka „postać biograficzna” pojawia się często na tle wizerunku Twórcy już istniejącego w świadomości zbiorowej. Ów swoisty „pakt biograficzny” dotyczy nie tylko pisarzy, ale jednak to polskie pisanie o artystach znakomicie wpisuje się w rodzime gatunki prozy skupionej na osobie piszącego… o sobie. Czy nie dlatego, że w literaturze polskiej od początku, od każdego kolejnego początku, zawsze najważniejszym tematem była tożsamość?

Wybór Witolda Gombrowicza na „patrona” niniejszego tekstu podyktowany był tyleż osobistymi sympatiami, co poczuciem wręcz historycznej konieczności, a więc i literaturoznawczej uczciwości. Publikując swój trzytomowy „Dziennik”, jego autor wniósł bowiem w dyskusje o pisaniu intymnym, a tym samym, w rozumienie tego, czym jest lub czym może być autobiografia, nową jakość– jak na prekursora przystało: awangardową i świeżą. Cytat, którego użyłam jako motta do mojego artykułu, wielokrotnie przytaczany, zyskał status teoretycznego konceptu; jego autorowi udało się bowiem wyprowadzić myślenie literaturoznawców poza tradycyjne rozumienie diarystyki oraz zrewidować relacje łączące autora z czytelnikiem. Gombrowicz z ujmującą szczerością opisuje zjawisko przed nim nieodkryte jako nowe otwarcie dla skostniałych form autobiograficznych narracji. Można by przecież pokusić się o prekursorsko „performatywną” interpretację Gombrowiczowego solilokwium, gestu pisarskiego czynionego intencjonalnie na pokaz, ale i po prostu jako prozatorskiej, quasi-powieściowej narracji o pisaniu, opowieści o powstawaniu tego tu oto zapisu.

Fragment Dziennika przywołuje Małgorzata Czermińska w swojej rozprawie Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, czyniąc zeń dowód na to, że pisarz nieodwracalnie odmienił dotychczasowy sposób mówienia o sobie za pomocą dzieła literackiego, które… udaje autobiografię. Od pierwszych stron tej epopei autokreacyjnej czujemy, że tak właśnie jest – że mamy przed sobą nowy gatunek literatury. Nasuwa się zatem pytanie: w jaki sposób autorowi udało się tak od pierwszych stron wywołać u czytelnika owo wrażenie nowości? Czy była to zasługa jego „reżyserskiego” geniuszu, polegającego na umiejętności wikłania czytelników w nieustanne polemiki, czy może dostrzeżenie, że nasze wewnętrzne „ja”, będąc z istoty swojej niepoznane, zdolne jest jednak do nieustannego konstytuowania się. Autorka publikacji podkreśla odmienność pisarstwa dziennikowego Gombrowicza od dotychczas znanych modeli autobiograficznej narracji: świadectwa i introspekcji; tym samym odpowiada na postawione wyżej pytanie o specyficznie Gombrowiczowski „chwyt” literacki:

„Ta trzecia droga, na którą Gombrowicz pchnął polskie pisarstwo autobiograficzne czterdzieści lat temu, to przyjęcie postawy, którą nazywam postawą wyzwania rzuconego czytelnikowi. Wyzwanie różni się od świadectwa i introspekcji przede wszystkim tym, że zamiast relacji „ja" — świat albo „ja" — „ja" stawia na pierwszym planie relację „ja" — „ty"M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.[2].

Zgodnie z odkryciem Czermińskiej, wciąganie odbiorcy w intymny proces analizowania własnego „ja” pisarza przesuwa punkt ciężkości autorskiego pisania o sobie z potrzeby wglądu i rozumienia w stronę intencjonalnego pozowania. Wprowadzenie czytelnika w obieg „rozmawiania ze sobą” sprawia, że nie tyle uczestniczymy w dialogu, co stajemy się koniecznym pośrednikiem między dwoma źródłami narracji, oboma trudnymi do zidentyfikowania, bo przecież niepełnymi, skoro wzajemnie od siebie uzależnionymi. Tym samym stajemy się uczestnikami pewnego oszustwa polegającego na złudzeniu rzeczywistego uczestnictwa, a zarazem czytelnicze pragnienie odgadnięcia tego, kto o czym/kim pisze nie zostaje zaspokojone –nie do końca przecież wiadomo, kto tutaj jest opowiadającym, a kto opowiadanym. Nawet najbardziej wiernie oddana historia o sobie staje się manifestacją ostentacyjnej kreacji, a więc… literacką figurą. Czy zatem fikcją?

Parafrazując słowa Czermińskiej –pisarz rzucił wyzwanie swoim czytelnikom, podejmując prowokującą grę, w której zaktualizował archaiczne zasady, bo zamiast dokonać wnikliwej analizy samego siebie, zwrócił się ku odbiorcy, wciągając go niczym performer w awangardowym teatrze, w skrupulatnie reżyserowany spektakl. To nie koniec – oprócz przestrzeni, którą dramatopisarz chętnie się z czytelnikiem podzielił, Gombrowicz zaprosił widza do współtworzenia przedstawienia w roli podglądacza autokreacyjnego procesu. Mamy do czynienia ze szczególnym rodzajem gry: oto narrator Dziennika, eksponując swój gest opowiadania, automatycznie eksponuje osobę pisarza, umieszczając ją tym samym na miejscu postaci literackiej. Gombrowicz utrzymuje ten poziom narracji konsekwentnie na przestrzeni trzech tomów, raz po raz przypominając czytelnikowi o tym, w jakiej grze uczestniczy. Tak budowany styl pisarza nabiera poetyckości i dynamiki. Ale chodzi o coś więcej - kontakt na poziomie „ja–ty” staje się przyczyną i symptomem ontologicznego wstrząsu: świadczy bowiem o szczególnym statusie ontycznym tego „kogoś”, kto jest zarazem pisarzem, narratorem i bohaterem. Nie jest już zatem Kimś, lecz jest nieustannym „stawaniem się” podmiotu samorozpoznania. To rewiduje optykę literaturoznawczych diagnoz nastawioną dotychczas na introwertyczne badanie jakiegoś „ja” piszącego, ale również koryguje pogląd na samą autobiografię, której immanentnym elementem stanie się odtąd autokreacja. Ta ostatnia z kolei to przecież nic innego jak manipulacja wizerunkiem spodziewanym. Kiedy i gdzie? Rzecz jasna – w przyszłych biografiach pisarza.

Twórczość jako podglądanie siebie

Przywołuję autora Transatlantyku z jeszcze jednego ważnego powodu – zdaje się, że zażyłość między pisarzem a, będącym głównym przedmiotem mojego zainteresowania, malarzem, wykracza poza artystyczną czy intelektualną komunikację. Wydaje się, że ta szczególna łączność (w czasie „post”, bo w narracji krytyka) była podyktowana sposobem przeżywania własnej egzystencji – pełnego uników przed zdefiniowaną tożsamością, świadomego odbiegania od rzeczywistości, gier formami. Tę szczególną cechę duchowej relacji między Gombrowiczem i Beksińskim omówiła Olga Ptak we wstępie do zbioru listów Zdzisława Beksińskiego do Jerzego Lewczyńskiego; autorka tak opisuje owo podobieństwo: „Podobnie jak Gombrowicz, dostrzegał, że ludzie kształtują nas wbrew naszej woli, ubierając w rozmaite »gęby« którymi Beksiński bawił się nieustannie prowokując, kpiąc, umykając klasyfikacjom”O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.[3]. Wydaje się, że wariacje czynione wokół owego stwierdzenia mogą stać się metodą poszukiwania śladów i znaków, z których dałoby się wysnuć spójną opowieść o Beksińskim. Jest to bowiem opowieść nie tylko niejednoznaczna, ale i niejedno etapowa, a  w końcu niejednowarstwowa. Oto bowiem, opuszczając znane „sobie”, bo mimowolnie stereotypowe, obszary psychiki i próbując przedrzeć się do tych nieznanych, zamkniętych w przestrzeni nieświadomości, Beksiński dociera do jądra własnego „ja”. Jakby stawał przed okiem kamery, którą skierowuje na siebie? Jak malarz przed własnym autoportretem? Zarazem jednak podejmowana przez artystę aktywność twórcza na materiale autobiograficznym staje się dlań polem wyrażania (ujawniania?) rezultatów poznania intencjonalnie cząstkowego oraz próbą ukrycia akcydentalnych, a niepożądanych w autokreacji, zjawisk psychicznych. Autor autowizerunku wydaje się więc zasłaniać siebie, żeby wyeksponować… „siebie”. Malarz, filmowiec, epistolograf świadomy autokreacyjnej mocy spuścizny, diarysta i autobiograf tworzy więc w istocie narrację dziennikową na podobieństwo Gombrowicza, który też przecież kontynuuje swój autobiograficzny performans w publicznych (bo przeznaczonych do publikacji) listach, w auto wywiadach, wreszcie w gestach dosłownie aktorskich czynionych na użytek publiki. I w końcu obaj kończą jako bohaterowie narracji trzecich – cudzych, ale zawsze już jakoś zależnych od tej autorskiej dominacji nad wizerunkiem.

Zabiegi autobiograficzne Beksińskiego mają długą historię, a kakofonia o życiu i twórczości „Artysty z Sanoka” w niej ma swoje źródło. Punktem wyjścia dociekań staje się zrazu sztuka artysty –bez niej nie byłoby fenomenu jego osobowości, która dzisiaj hipnotyzuje bardziej niż jego wybitna fotografia, „okres fantastyczny” w malarstwie, czy wczesny rysunek. Faktem jest, że na tę fascynującą biografię składa się świat wewnętrznych napięć oraz sprzeczności nie dających się jednoznacznie zinterpretować. Pod tym względem Beksiński, podobnie jak Gombrowicz, jest twórcą wymykającym się wszelkim próbom zrozumienia i interpretacji, każda bowiem skazuje się na jednostronność, każda zatem będzie, mimowolnie, „kontrowersyjna”. Jest ich na tyle dużo, że cytowanie choćby niewielkiej ilości zajęłoby obszerną część niniejszego tekstu. Jednak w nich wszystkich mieni się sens refleksji o charakterze ogólnym, który przystoi wyłożyć w klarownej tezie. Brzmiałaby ona tak: każda kolejna warstwa narracji – autobiograficznej, autokreacyjnej, postbiograficznej – zarazem zasłania i wzbogaca wizerunek artysty-bohatera, bo poprzez nakładanie kolejnych warstw pośredniczących mediów, ta swoista wieża soczewek pozwala niejako dotrzeć do podstawy spiętrzonych obrazów, do podstawy wyobrażeń zamiast prawdy o człowieku... Lub tylko ją wyznaczyć.

Gdyby przyjąć sztukę Beksińskiego za arbitralnie ustanowiony początek, który na pozór chaotycznie, lecz jednak z wyraźnym kluczem, podejmuje autobiograficzne narracje, mielibyśmy do czynienia z arche kolejnych poziomów „mówienia o sobie” w postaci: 1) listów 2) wideodzienników, 3) dzienników tekstowych. Te trzy odmienne formalnie oraz narracyjnie typy autobiograficznych wypowiedzi mieszczą się w triadzie wyodrębnionej przez Czermińską w książce Autobiograficzny trójkąt. Świadectwo, wyznanie, wyzwanie. Rozpoznanie badaczki w odniesieniu do Beksińskiego wyglądałoby następująco: „listy” należałoby uznać za propozycję zapisu świadectwa, a ich publikację za impuls do budowania legendy biograficznej artysty, „dziennik” sytuowałby się na drugim biegunie, bliski postawie wyznania pozwalałby na potraktowanie autobiografii jako wglądu w świat wewnętrzny twórcy, zaś wideodziennik stałby się dopełnieniem powyższej polaryzacji, będąc w istocie zapisem autobiograficznej gry w tożsamość, dzięki której autor, za sprawą licznych autokreacji, wchodzi w dialog z odbiorcą, a właściwie, idąc śladem Gombrowicza, rzuca interpretacyjne wyzwanie uczestnikom zabawy rozciągającej się daleko poza życie i „żywot” samego artysty, bo dziejącej się już w przestrzeni post pamiętania przyszłych pokoleń. Kolejne warstwy narracji biograficznej układają się więc również w pewien ciąg budowania dzieła funkcjonującego w konsekwentnie planowanej historii: intymne świadectwo staje się materiałem osobistej autoanalizy, która prowokuje do publicznej autokreacji, ta zaś prowadzi do wytworzenia (się?) kulturowego modelu „bohatera” wspólnotowej samowiedzy. Tak udokumentowana spuścizna narracji autobiograficznych doprowadza przecież do tworzenia się legendy i  w końcu do wykorzystania jej w tworzeniu następujących po sobie kreacji „Beksińskiego”: w reportażu Magdaleny Grzebałkowskiej Portret podwójny oraz w filmie Ostatnia rodzina w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego. Wszystkie piętra przedstawiania biografii artysty, jej kolejne kolażowo skomponowane kawałki, dają się pojąć tylko jako patchworkowa, fragmentaryczna realizacja nie mogącej się ukonstytuować całości. Rozproszona opowieść autora o sobie samym pozwala poznawać jego subiektywny świat, jednak zarazem komplikuje go tak bardzo, że nie ułatwia zrekonstruowania spójnej tożsamości, która zapewniłaby stałość i ciągłość doświadczeń jakiegoś podmiotu twórczego. Przeciwnie, skutkiem tych wszystkich działań twórcy i post twórców na materiale biografii Beksińskiego, działań zaktualizowanych i zainicjowanych przez niego samego, będzie stopniowe mącenie wyrazistości wizerunku znanego artysty na rzecz coraz bardziej wyrazistego portretu bohatera narracji – quasi-mitycznego stworzenia, enigmatycznego tworu, któremu niech będzie na imię (na razie) Bexiński.

Narracyjność w swojej istocie zakłada jednak fikcjonalność, choćby ze względu na samą konieczność arbitralnego ułożenia faktów w dramaturgiczny porządek. W szerszym kontekście zajmuje się tym zagadnieniem Piotr Jakubowski w szkicu Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą. Autor rozprawy bada granicę wiarygodności biograficznej opowieści, dowodząc, że w praktyce literatura zawsze jednak zwycięża nad próbami pozbycia się jej za pomocą niby-prawdziwościowych relacji: „Zwieńczenie następuje wówczas, gdy narracja jest zdolna uzasadnić i obronić swoją opowiadalność przed trybunałem czytelnika”P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.[4]. Wydaje się, że ostateczny dowód prawdziwości opowieści nie leży po stronie ukazanej jakoby wiernie rzeczywistości, lecz po stronie niejako niedosięgłej dla twórcy – w oczach (w umysłach) czytelników. Biografia, jako liryczno-mitotwórczy gatunek piśmiennictwa, znacznie bardziej niż ostentacyjnie fikcyjna epika powieściowa, odsłania niezbywalnie hermeneutyczną, ale i zarazem metafizyczną, naturę prawdy. Ostatecznym portretem narratora piszącego o sobie okazuje się bowiem… jego maska pośmiertna. W podobnym tonie pisze we wstępie do książki O sobie samym jako innym Paul Ricoeur: „Będzie ona [śmierć] opowiedzianym zakończeniem jedynie w opowieści tych, którzy mnie przeżyją; jestem zawsze ku mojej śmierci, co wyklucza, bym uchwycił ją jako narracyjne zakończenie.P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.[5] Czy zatem, w związku z niemożnością osiągnięcia owego zakończenia, można jeszcze mówić o dopełnieniu się tożsamości narracyjnej? Czy jest ona (zawsze tylko i zawsze dopiero) rozmytą, nieuchwytną powieścią przepisywaną na nowo po odejściu piszącego przez jego biografów? W tym aspekcie zgadzam się ze stanowiskiem Jakubowskiego, który twierdzi, że „nie istnieje żaden zasadniczy związek między tożsamością narracyjną a autobiografią”P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.[6], gdyż „materiał autobiograficzny (…) jest nazbyt zróżnicowany, nazbyt niespójny, nazbyt bogaty, posiada zbyt duże spektrum poziomów wartości (…), by stał u podstaw czegoś, co utworzyłoby z prostym słowem „ja” relację tożsamości”Tamże, s. 54.[7]. I jednocześnie jest mi bliska idea dychotomicznej biografii składającej się z tożsamości osobowej i tożsamości narracyjnej, o którą zabiega i  w sposób nader drobiazgowy wykłada Paul Ricouer. Czy te dwa wykluczające się poglądy dałoby się jednak pogodzić?

Na każdym z poziomów opisywanych narracji Beksiński jawi się – posługując się językiem Paula Ricoeur’a – jako ten sam i zarazem inny. Wątki autobiograficzne przeplatane z zabiegami autokreacyjnymi sprawiają, że traktujemy Beksińskiego jako postać realną, będącą autorem własnej biografii, oraz postać fikcyjną, czyli bohatera wykreowanych narracji; z kolei w opowieściach biografów Beksińskiego wracamy niejako do realnej osoby, ale przecież niejako osoby „cudzej”, bo zamkniętej w ramach czyjegoś arbitralnego ujęcia. Takie zwieńczenie rozważań pozwala traktować historię artysty jako zjawisko post biograficzne, gdzie życiorys jest zaledwie bazą dla kreacji i o kreacjach. Tym samym autor autobiografii i post autobiografii nie tylko przemienia się w bohatera zbiorowej świadomości, ale w końcu stać się może antybohaterem – kimś nie do rozpoznania.

Ścieżkami (anty)narracji

Twórczość plastyczna Beksińskiego układa się w hermetyczny świat pełen onirycznych znaków i hipnotyzujących wizji, które rodzą się w jego, dalekiej od przeciętności, wyobraźni; ich źródło wszakże pozostaje wciąż niedocieczone, zaś docieranie doń stanowi samo w sobie jedną z metod twórczych samego artysty. Jeżeli Beksiński jest wybitną indywidualnością, to za sprawą szczególnego związku, który zachodzi między procesem myślowym a jego owocem – dziełem artystycznym. Jak zauważył Tadeusz Nyczek w artykule Beksiński, czyli jak żyć, już na wczesnym etapie pracy twórczej, w latach 50-tych, kiedy twórca zajmował się fotografią, ujawniał on „specyficzny stosunek do rzeczywistości”T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.[8], w której szukał sztuczności i odrealnienia. To, czego nie znalazł za obiektywem aparatu, udało mu się wykreować w sztuce plastycznej, która dawała możliwość obrazowania świata zniekształconego. „Liczył się jedynie świat przetworzony – i to bardzo wyraźnie – przez osobowość artysty”Tamże, s. 8.[9].Ta konstatacja zaprzyjaźnionego z artystą krytyka wydaje się niezwykle trafna w odniesieniu do człowieka, który niejednokrotnie podkreślał, że wszystkiego, co realne, wręcz nie cierpi.

Zmysłowym wizjom Beksińskiego daleko do transparentności, nie dziwi więc aż tak bardzo fakt przejścia od fotografii, zdecydowanie bardziej mimetycznej, w stronę malarskiej fantasmagorii. Paradoksalnie, przejście od rejestrowania obrazu do jego wytwarzania wynikało (ale zrozumiemy to dopiero w kontekście całości dzieła) z potrzeby bynajmniej nie tyle „tworzenia”, ile swoistego „niszczenia” nawiedzających jego umysł wizerunków. Klaudia Węgrzyn w artykule Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego ową zasadę kwestionowania własnych dokonań uznaje za dominującą w całym dziele sanockiego geniusza: „Proces twórczy Beksińskiego to ciągle ponawiana próba auto-dekonstrukcji, prze-pisania, (z)niszczenia”K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.[10]. Nie inaczej dzieje się w przestrzeni autobiografii pisanej, która staje się dla artysty polem stosowania autofikcji jako metody zniekształcania autoportretów i gry własnym wizerunkiem. Nieustanne lawirowanie między stanem skupienia a procesem rozpadu jest na gruncie procesu twórczego – jak zauważyła badaczka– domeną artystycznej ekspresji Beksińskiego. Innymi słowy: twórczość wyraża proces twórczy, bo sama natura tego procesu jest w istocie świadectwem jakiejś ukrytej, ale dążącej do ujawnienia się, sprzeczności tkwiącej u podstaw tożsamości artysty. Proces ów przebiega równolegle do sposobu budowania legendy biograficznej „Beksińskiego”, której twórcą jest on sam. I to twórcą świadomym, gdyż proces ów, polegający na stosowaniu różnorodnych metod kreacyjnych, staje się epistemologicznie nieuchwytny, a zarazem, za sprawą własnej nieoczywistości, nadzwyczaj interesujący. Badając związki działalności artystycznej malarza z jego biografią, autorka artykułu celnie rozpoznaje krzyżowanie się tych dwóch dróg i skutki takiego postępowania w postaci skłonności do tworzenia kolejnych autofikcji:

Próba wykroczenia z własnej wsobności i cielesności rozpisana jest u Beksińskiego na kilka aktów. W pierwszych szkicach tworzy kontury postaci, w fotografiach wydobywa jej cielesność, na obrazach – dopiero co stworzone ciało ulega zniszczeniu i rozkładowi. Proces rozpadu podmiotu wydaje się być immanentnie wpisany w cały proces twórczy. W ten właśnie sposób Beksiński dostarcza nam materiału o swoich przeżyciach i wizjach, w ten właśnie sposób powstaje jego autobiografia wizualnaTamże.[11].

Osoba Beksińskiego i „twórczość Beksińskiego” tworzą nierozłączną parę: podmiot i przedmiot, które wzajemnie się przenikają. Ale czy przenikają się w życiu, czy na terytorium fikcji? Być może właściwa percepcja zmiennych stanów psychicznych malarza ex post jest rezultatem stopniowego zbliżenia się do niejednoznacznych obszarów jego twórczości; dzięki temu poznajemy zarazem świat wewnętrznego „ja” artysty oraz perspektywę, z której on sam widzi i rozważa, a  w końcu stwarza samego siebie. U podstaw tej metody twórczej leży ów „specyficzny”, jak mówił Tadeusz Nyczek, stosunek Beksińskiego do własnego życia. Niepewność co do własnej tożsamości i, związany z nią, egzystencjalny niepokój uwalniają twórczą energię, zaś fundamentalne poczucie tragiczności istnienia okaże się czynnikiem decydującym o swoistości jego malarstwa. W tym kontekście słowa Beksińskiego: „Rozważania o charakterze metafizycznym zajmują mi większość czasu przy malowaniu. To są wszystko lęki człowieka, który musi umrzeć”D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.[12], należy potraktować z powagą.

Na każdym etapie twórczej ewolucji motywem przewodnim malarstwa Beksińskiego staje się pojedynczy człowiek, jego skomplikowane związki z innymi oraz zniewalające go uwarunkowania w relacjach z otoczeniem. Dynamika rozwoju działalności twórczej ukazuje etapy konstytuowania się podmiotowości samego autora, którego alter ego będzie zawsze obsesyjnie obecne na wszystkich poziomach jego artystycznej ewolucji. Jak omówiła to Węgrzyn: podmiot artystycznych zabiegów twórcy [ciało] przechodzi swoją drogę od pierwszych zarysów, poprzez obecność, do destrukcji i rozpadu. Utrwalanie własnego wizerunku oraz tworzenie cielesnego portretu pozwala snuć uczestnikowi narracji Beksińskiego pełną wewnętrznego dynamizmu opowieść o osobowej tożsamości artysty. To właśnie ekspresja wizualna jest najwierniejszą analogią wsobnego sposobu przeżywania siebie, w którym przejście od stanu wyłaniania się cielesności do całkowitej negacji materii wyznacza bolesną drogę odnajdywania ego poprzez nieustanne unieważnianie własnej tożsamości. Uparte negowanie siebie wydaje się zatem próbą zrekonstruowania jaźni, która uległa jakiejś pierwotnej destrukcji.

Ujęcie takie sprawia, że nie możemy już dłużej rozumieć sztuki wizualnej jako pojedynczego aktu ontycznego. Emancypacja podmiotu wprowadza w ruch ideę Wielkiego Powrotu i w ten oto sposób (z)niszczenie ciała staje się jednocześnie początkiem(koniecznym)kolejnej autobiograficznej narracji, próbą uwiecznienia siebie z innej perspektywy, z innym rozumieniem. Owo wyparcie świadomości poznania – temat, który podejmuje Philippe Lacoue-Labarthe w Typografiach – czyli to, co psychologia nazywa nieświadomością, unieważnia rozróżnienie na początek i koniec, na prawdę i fałsz. Chwilowa utrata przytomności, ten moment przejścia między rozpadem utrwalonej wizji bycia „ja” a wyłanianiem się nowej perspektywy widzenia „siebie” poprzez opowiadanie sobie o sobie, pozwala dojść do głosu temu, co najgłębiej skrywane. Kolejny autoportret Beksińskiego francuski filozof odczytałby więc zapewne jako wizerunek zawierający nowy pierwiastek mythosu, czyli tego, co nieświadome, a co pragnie przedostać się do sfery logosu. Żeby tam zacząć egzystować, czyli zmierzać ku destrukcji? Być może zatem intuicja nie zawodzi twórcy, który za metodę obrał sobie samo-uśmiercanie swoich kolejnych „ja”. Czyż bowiem zmierzanie ku śmierci, niepowstrzymane, nie jest aby wyrazem życia właśnie? Życia jako czegoś przeciwnego martwym, bo niezniszczalnym tworom? Autodestrukcja jawi się z tej perspektywy jako sposób na podtrzymanie egzystencji. Ale już nie tej zniszczalnej, lecz tej post osobowej – w biograficznym micie.

Tadeusz Nyczek natrafił na pewną prawidłowość ujawniającą się w kompozycjach z lat 60., które przedstawiały ostry, sadomasochistyczny erotyzm. „Niewątpliwie zniekształcanie postaci, ich odrealnienie miało też na celu odwrócenie uwagi widza od osoby autora, od utożsamiania jego prywatnych lęków czy obsesji z bohaterami rysunków. Ich niekiedy wyraźna groteskowość miała stworzyć dystans dodatkowy, ująć w cudzysłów nazbyt drastyczne myśli czy gesty (…). Jako wybijające się na pierwszy plan – miały odwracać uwagę od treści za nimi ukrytych”T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.[13].Ten, zainicjowany wówczas, okres fascynacji rysunkiem, w którym Beksiński stworzył mocno perwersyjny świat seksualnych uniesień, był zapewne początkiem procesu przesuwania granicy szczerości w sztuce. Nyczek twierdzi wręcz, że historie rysowane przez Beksińskiego „były swoistym ujściem, ujawnieniem się pewnych psychicznych zahamowań”Tamże, s. 10.[14],co potwierdza się choćby w tym, że w późniejszej twórczości artysty ta forma przedstawiania ludzkiego ciała oraz elementy naturalistycznego widzenia seksualnego napięcia będą kontynuowane. Miejsca nieustępliwie zaciemniane odkrywają obsesje i lęki autora. Zdaje się, że tam, gdzie posługuje się sztucznością, jest najbardziej prawdziwy, objawiając cząstkę nieświadomego. Pełnia intymnego spotkania z autobiograficznym żywiołem twórcy objawia się w momentach odkształcania rzeczywistości. W przypadku autobiografii, sztuczność to nic innego jak komponowanie jawnej całości „siebie” z fragmentów jakiegoś „ja” pokawałkowanego i nie całkiem odsłoniętego. Aby więc zrozumieć ukryte w czyjejś sztuce sensy, konieczna staje się dekonstrukcja i ponowna próba połączenia rozbitych elementów biografii twórcy w spójną całość. Być może więc „prawda” może wyjść na jaw dopiero w dziele… biografów.

Skłonność do sztuczności ujawnia się już w fotografii. Widać wyraźnie, że Beksiński nie utrwala wizerunków, lecz za pomocą kadrowania i gry światłem kreuje stany egzystencjalne swoich „aktorów”, odtwarzając na nich ich własną duchową, a więc ukrytą, kondycję. W tym czasie zajmuje go przemijanie, zmiana w cielesności, która zachodzi pod wpływem czasu. Interesuje go zmieniająca się faktura skóry twarzy, wydobywa ją za pomocą ostrego kontrastu światła i cienia. Ciało jest negowane, fragmentaryzowane, aczkolwiek wyraźne przejście do całkowitego rozpadu nastąpi dopiero w malarstwie. Fotografia wydaje się być zapowiedzią pragnienia, które zrealizuje dopiero malowanie – na razie pragnienie figuratywności zostaje zastąpione wycinkowym traktowaniem materii.

Beksiński świadomie wybiera w fotografii ekwiwalenty własnych przeżyć, próbując „ujawnić się” w innych, pokazać sobie to, co w nim ukryte. Tym samym fotograficzne kreacje stają się ilustracją do biografii autora. Można powiedzieć słowami Wiesława Banacha ze wstępu do antologii Zdzisław Beksiński. Fotografia, że „twarze ludzi na zdjęciach Beksińskiego są pełne emocjonalnego napięcia odzwierciedlającego raczej niepokój i nieukierunkowaną biologiczną energię, zamiast optymistycznego dynamizmu i heroicznej godności postaci na portretach wcześniejszych nowatorów”W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.[15].Ujmowanie ciała cząstkowo sprawia, że podmiot zostaje pozbawiony substancjalnej tożsamości, jest jedynie niewielkim wycinkiem większej konstrukcji. Beksiński traktuje osobowość jak puzzle, które zostają rozrzucone i pozbawione fundamentalnej stałości, czyli w praktyce zwartości, w poprzedzającym je wzorze. Materia ulega rozczłonkowaniu, aby móc zostać zrozumianą. Konstytuowanie się podmiotowości sui generis jako spójnej konstrukcji pozostaje procesem budowania odrębności na bazie swoistego idem. Przymus odtwarzania kolejnych „ja” ujawnia ich autora – ujawnia go każdorazowo w nowej odsłonie, co z kolei pozwala ująć siebie w szerokim kontekście. Fotografia wymusza obserwację migawkową, zmieniając percepcje siebie i świata, ale też fotografia nie istnieje bez subiektywnej decyzji autora o tym, co ma być jej przedmiotem.

Traumy Beksińskiego ujawniają się poprzez brak, wyrywkowość i gest zaniechania. Artysta tworzy nie dlatego, że ma coś do powiedzenia, lecz dlatego, że nie da się inaczej odsłonić tego, co ma w sobie ukryte. Obsesyjne podglądanie siebie staje się próbą odzyskania możliwości samo-zrozumienia, utraconego w wyniku rozbicia podmiotu, i nadania tak ukonstytuowanej (w dezintegracji) „o-sobie” (sobie opowiedzianemu) cechy wyjątkowości. Autokreacja pozwala na wyrzucanie niechcianych aspektów „ja”na zewnątrz, aby w tak oczyszczonej przestrzeni tożsamości, w bezpiecznych warunkach, przyglądać się materii biograficznej z pozornie „odmiennego” punktu widzenia; wówczas bowiem można włączyć ją w pole świadomego przeżywania, a w konsekwencji uczynić z niej materiał do budowania poczucia odrębności.

Socjologia, psychologia głębi i psychoanaliza odkryły to złożone i niepokojące znaczenie, jakie ma dla człowieka spotkanie z jego własnym obrazem. Obraz to jakieś inne „ja”, odbicie mojej istoty, ale słabsze i bardziej kruche, mające coś sakralnego, co czyni je zarazem zniewalającym i przerażającymG. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.[16].

Odbicie twarzy w patrzeniu własnym i zwróconym na siebie (w lustrze, w autoportrecie, w selfie-kamerze) pozwala ująć w kadr to, co dotąd niepoznane, daje to patrzącemu na siebie szansę na zintegrowanie rozproszonej tożsamości. Ten okres twórczości okaże się ważny (ale dopiero retrospektywnie) w procesie konstytuowania się podmiotowości twórcy/bohatera, będzie próbą oddzielenia tego, co wewnętrzne, od tego, co zewnętrzne, i przełożenia tego pierwszego na to drugie; ale tylko po to, żeby znów wewnętrzność mogła czerpać swoją tożsamość z zewnętrzności. Ten pulsacyjny rytm projekcji i retro introspekcji będzie się nasilał, wreszcie przełoży się na świadomą autodestrukcję, z której twórca uczyni sobie metodologię tworzenia – siebie jako swojego tworu. Odtąd działalność artystyczna będzie dla artysty również swoistą metodą życia polegającego na oglądaniu siebie z zewnątrz. Przyjęcie takiej perspektywy oglądu rzeczywistości wzbudzi narastający niepokój egzystencjalny Beksińskiego, bynajmniej jednak nie destrukcyjny życiowo; przeciwnie, będzie to dlań tyleż ożywcze, co i konstruktywne. Na tym poziomie można dostrzec, że „inni, chociażby pełni najlepszych intencji, zawsze się mylą, opisują postać zewnętrzną, pozór, jaki widzą, a nie osobę, bo ta im się wymyka”Tamże, s. 267.[17]. Ta, wydawałoby się oczywista, diagnoza przypomina nam o tym, że akt interpretacji jest w istocie aktem kreacji, i jako taki przeczy prawdziwemu poznaniu; wówczas twórca jako interpretator siebie staje przed nami w dychotomicznym rozdzieleniu– między tym, co realne, a tym, co fikcyjne – zawsze więc niejako widzimy go w cieniu rzucanym przez oba autoportrety z przeciwnych stron. W akcie kreacji ujawnia się impuls autobiograficzny, który jednak nigdy do końca nie zostanie ujawniony jako to właściwe arche twórcy.

Fantasmagorie, które powstały pod pędzlem Beksińskiego, przedstawiają świat „magicznie” odmieniony, mimo że nie malował on nic ponad to, czego sam nie doświadczył we własnym wnętrzu. Podróż w głąb własnej umysłowości oraz nieustanna refleksja nad egzystencją to właściwy etap wstępny do śmiałych artystycznych rozwiązań i odwagi powracania do wciąż tych samych motywów. Twórczość tak mocno związana z własną egzystencjalną codziennością staje się dla artysty sposobem przetrwania, gdyż trwanie jest dlań w istocie ucieczką przed nicością. Jak sam przyznaje: „maluję więc nadal, mimo iż nie wierzę w sens tej działalności, co więcej, maluję nadal wyłącznie po to, by «przetrwać w dziełach» i z nadzieją, iż to, co robię, przetrwa”Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.[18].

Rozkwit metafizycznych motywów przypada na „okres fantastyczny”, który charakteryzuje lata 70. W pracach tych dominuje niemożność odpowiedzi na stawiane poprzez malarstwo pytania ostateczne: o sens, o przemijanie, o śmierć. Pojawiają się wówczas sławne wizerunki obiektów biopodobnych, wyłaniających się z nicości i jakby rodzących się w momencie zagłady – ontologia Beksińskiego manifestuje się poprzez ukazywanie fantomów w momencie ich biologicznej destrukcji. Malarz przyglądając się własnej duchowości, dociera na dno ludzkiego istnienia i stamtąd za pomocą farby (gęstej, stawiającej opór ciału)osiąga „Pełnię Wszystkiego”T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.[19]. Akt twórczy, jako z konieczności materialny sposób na dotarcie do duchowych źródeł osoby, nie wykracza poza przestrzeń egzystencji, twórca zaś jest tegoż wydarzenia częścią – jak narrator w dziele literackim, najbardziej nawet autobiograficznym, pozostaje w nim uwięziony. Pełnię, o której mówi Beksiński, artysta osiąga za cenę zniknięcia jako realna osoba, a więc niejako w akcie samobójczym. Tworzenie poprzez serię autodestrukcji wydaje się jedyną szansą na przeżycie, ale dopiero jako bohater opowieści, za cenę zgody na zastąpienie Beksińskiego „Beksińskim”, który odtąd będzie już tylko jakimś enigmatycznym, zawsze nie tym – Bexińskim.

Ujawniające się w twórczości artysty „pełne lęku wyczekiwanie na coś nieuniknionego, co zbliża się z każdą chwilą, odbierając sens wszelkiemu działaniu, także promyk nadziei”W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.[20], ma swoje odbicie w sposobie budowania podmiotowości w przestrzeni twórczych realizacji. Lęk przed śmiercią ujawnia się w obrazowaniu cielesności – zawsze poddanej destrukcji, często bardzo wymyślnej, wręcz zainscenizowanej. Wstępem okazały się rysunki z lat 50. i wczesnych lat 60., pełne odwołań do relacji „ja–ty” opartych na sadomasochistycznej seksualności. Rozwinięciem autobiografii wizualnej stała się fotografia, w której oko aparatu zespoliło się z ciałem będącym narzędziem do wyrażania psychicznych znaczeń. Zakończeniem obrazowego opowiadania siebie stał się powrót do ekspresjonistycznych przedstawień oraz malarskie unicestwianie podmiotu, biologiczna degradacja i śmierć osoby ludzkiej. Autobiograficzne wątki będą wyjściem poza zaklęty krąg milczenia o sobie. Nie dziwi zatem fakt, że to właśnie ciało staje się matrycą, na którą naniesione zostają liczne wizerunki traumy. Zobrazowanie ich jako jątrzących się ran wtłoczonych w tkankę sztuki okazuje się szansą na intymne spotkanie widza z twórcą. Dzięki temu niepokojące doświadczenie przestaje być zamkniętym w klatce umysłu zdarzeniem w życiu indywidualnej psyche, a zaczyna funkcjonować jako wydarzenie w życiu ciała, ale w nim ukryte i pragnące wydostać się na światło dzienne.

Chodzi, rzecz jasna, o światło świadomości, któremu objawia się zapamiętane. Strach jest przecież pierwotnym symptomem realności naszej pamięci. Dochodzi do tego jeszcze jedna ważna, jak sądzę, cecha egzystencjalnej strategii artysty: zadawanie sobie cierpienia. „Podwójny stosunek do siebie”, jak nazywa tę postawę Paul Ricoeur w artykule Cierpienie nie jest bólem, to stan permanentnego napięcia wywołanego przez poczucie winy, które prowadzi do wymierzania sobie kary. Francuski filozof ma na myśli zadawanie cierpienia „sobie jako innemu”. Pojawia się ono wtedy, gdy w naszym stosunku do samych siebie centralne miejsce zajmie skłonność do lekceważenia siebie i przypisywania sobie winy. Szczególnie z powodu straty kogoś bliskiego człowiek jest skłonny mówić samemu sobie: „Z pewnością powinienem być za coś ukarany”P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.[21].Czy jest coś niewypowiedzianego, co sprawia, że w swoim egzystencjalno-artystycznym projekcie tożsamościowym Beksiński staje się zarówno katem, jak i ofiarą własnej umysłowości?

Wiesław Banach w rozmowie z Jarosławem Skoczniem zamieszczonej we wstępie do wydania dzienników Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia wspomina: „Każdy, kto przyjeżdżał do Sanoka, nie mógł uwierzyć, że ten inteligentny, błyskotliwy, pogodny człowiek maluje takie obrazy”W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.[22].Możemy zatem mówić o swoistej dychotomii tożsamości– osobowej i narracyjnej. Na każdym bowiem poziomie i  w każdym medium ekspresji artystycznych – w obrazie, w filmie, w literaturze –twórca ujawnia się jako on sam i jako ktoś inny.

Narracja vs. Aberracja

Wypowiadając się w kwestii własnej twórczości, roli doświadczenia i skrajnie indywidualistycznych kreacji artystycznych, Beksiński pozwolił połączyć interpretacje amorficznego świata obrazów, ze swoistym cogito, które niepodzielnie rządziło jego wyobraźnią. Jeśli artysta podejmował się twórczej pracy, to zawsze ze świadomością odpowiedzialności wobec siebie – z poczucia obowiązku bycia wiernym atmosferze własnego wnętrza, a nie estetycznym potrzebom odbiorców jego sztuki. Skondensowane przemyślenia o procesie „stawania się” podmiotowości artystycznej, która niezmiennie łączy się z tożsamością osobową twórcy, miały na celu wyłuskanie najważniejszych punktów w autobiografii Beksińskiego, stanowiących swoisty suspens przed wnikliwym badaniem kolejnych narracji autobiograficznych, tym razem należących do problematyki podmiotu piszącego. Jako autor literackiego zapisu siebie, dotychczasowy twórca dzieł wyłącznie plastycznych, wchodzi na grunt myślenia o sobie, nie zaś tylko obrazowania siebie. W istocie jednak niczego tym nie rozjaśnia, lecz właśnie komplikuje i utrudnia rozpoznanie – najpierw samemu sobie (wedle zasady odsłaniania tożsamości w procesie autodestrukcji), a potem czytelnikom, których niejako stwarza, przemieniając admiratorów swoich obrazów w interpretatorów swoich zapisków. W efekcie powstają coraz to nowe warstwy wciąż tego samego wizerunku; poziomy, które niejako narzucają się same, wynikają bowiem z samej natury pisania. Sytuację taką opisuje Lacoue-Labarthe, autor dociekań o różnicy między podmiotem myślącym siebie a podmiotem stwarzającym swój obraz: „podmiot piszący o podmiocie, który sam siebie pisze, który jest pisany – w skrócie: podmiot, który pozostaje „jedyny” tylko w zakresie, w jakim w ten, czy inny sposób, zostaje zapisany”P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.[23].

Ten szczególny typ autoanalizy i sposób na pozostawienie po sobie autobiograficznego śladu wydaje się zwieńczeniem dwutorowego rozumienia tożsamości. Omówioną wcześniej tożsamość osobową (idem) należałoby zatem rozwinąć o rozważania nad tożsamością narracyjną, którą Paul Ricoeur nazywa ipse. Stosowana w takich przypadkach formuła narracyjna wyróżnia się skłonnością do akcydentalności, w przeciwieństwie do konstytuującego tożsamość osobową trwania w czasie. Rapsodyczność zapisu odzwierciedla wówczas pewną istotną cechę „ja” – wykreowanego jawnie, ale przecież niezakwestionowanego w swojej autentyczności. Rozróżnienie zaproponowane przez Ricoeur’a wydaje się więc uprawnione w odniesieniu do naszego bohatera, jeżeli potraktujemy materiał tekstowy Beksińskiego i teksty o Beksińskim jako jednostkowe narracje oddzielone od siebie jedynie za sprawą przyjęcia kryterium czasu powstania. Listy i zapiski dziennikowe, a  w końcu auto-rejestracje filmowe, stanowiące zrazu „wytwór” artysty, wkrótce staną się „materiałem” przetworzenia dla biografów. Jednak ostatecznym „produktem” tego procesu nie będzie żadna „prawda” o twórcy, lecz wizerunek – „Beksiński”, niejasny wszakże, więc niezupełnie odnoszący się nawet do legendy biograficznej, raczej znowu poddający ją rewizji ad misterium, czyli do postaci, nazwijmy ją – Bexiński. W takim nawarstwiającym się portrecie artysty finalnym etapem musi być jego trwała enigmatyczność.

Pierwszą materią wyodrębnioną w przestrzeni tekstowej, która dotąd przywołana została jedynie na marginesie, jest obszerna korespondencja Beksińskiego. Za sprawą wydanego w 2015 roku zbioru listów do Jerzego Lewczyńskiego poszerza się i wzbogaca dotychczasowe rozumienie osobowości artysty. W polu doświadczenia jego subiektywnego świata pojawiają się bliskie mu osoby, których skomplikowane relacje z malarzem stają się drogowskazem przy poznawaniu aksjologiczno-etycznego wymiaru jego świadomości. To sposób kontaktowania się ze światem i postrzeganie innych są bohaterami wyznań i wymiany myśli między Beksińskim a Jerzym Lewczyńskim, Lilianą Śnieg-Czaplewską czy Piotrem Dmochowskim. Decyzja wydawców o upublicznieniu listów w postaci zredagowanych zbiorów, opatrzonych wstępami oraz licznymi odniesieniami, pozwala nam traktować je jak zapis świadectwa samowiedzy, które samo w sobie będzie pobudzającą intelektualnie ucztą dla odbiorców, ale również obrazem ówczesnego świata oraz zmagań artysty z rzeczywistością. W listach tych widać wyraźnie, że ich autor nabiera świadomości znaczenia pisanego świadectwa, że zostawia swój werbalny autoportret potomnym. Listy zwolna przekształcają się w autobiografię, w opowieść, której autor jest bohaterem. Jak daleko możemy posunąć się w stosowaniu literaturoznawczych metod do ich badania?

Jak pisała Czermińska:

Mamy więc trzy możliwości: albo traktować list jako podręczny magazyn informacji o autorze, środowisku lub epoce, od czasu do czasu wtrącając komplement o stylu epistolografa, albo uszanować autonomię gatunkową wypowiedzi listowej, jednakże za cenę wyłączenia z tzw. czystej literatury, albo wreszcie dojść do wniosku, że ciekawsze od ścisłego wykreślania granic pomiędzy tekstem użytkowym a literaturą czystą jest śledzenie kontaktów i współdziałań między nimiM. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.[24].

Choć sława Beksińskiego jako wybitnego przedstawiciela sztuk plastycznych wydaje się być niezachwiana, to epistolarny talent, niebywała erudycja oraz kunszt zostały odkryte wraz z pojawieniem się tych szczególnych, zapisanych na papierze rozmów. Ujawniające się w nich „ja” pozwala uchwycić sposoby kreowania siebie, modulowania głosu, stwarzania się jako bohatera własnej biografii. Jedną z jej cech miała być sylwetka twórcy osobnego. Wiesław Banach w rozmowie z Jarosławem Skoczniem opublikowanej jako przedmowa do wydanych listów i dzienników Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia pisał:

Po pierwsze nie chciał (Beksiński) być od nikogo zależny, nie chciał żadnych nagród, stypendiów, branie udziału w konkursach byłoby dla niego horrorem. Nie jest przecież koniem wyścigowym i nie ma zamiaru z nikim wygrywać. Nagród czy odznaczeń za dorobek artystyczny też nie przyjmował. Jak to? Wreszcie robi to, co chce robić, a ktoś jeszcze chce mu dawać nagrody?W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.[25]

Za tą, wydawałoby się, dotyczącą jedynie sztuki obserwacją kryje się istotna informacja odnosząca się do charakteru Beksińskiego. Jego nonkonformistyczna postawa była mocno osadzona w świecie wartości, oparta na przekonaniu o słuszności wybranej przez siebie drogi, świadczyła o zdecydowaniu i niebywałej sile, która pomogła mu wkroczyć w artystyczny świat ze stylem indywidualnym i nowatorskim, ale też stała się przekleństwem w codziennych kontaktach z innymi. I choć Beksiński ostatecznie osiągnął komercyjny sukces i uznanie publiczności, postawa wycofania i społecznej izolacji będzie mu towarzyszyła do końca. Płynne granice między rzeczywistością a fikcją w tym kontekście nabierają nowego znaczenia – introwertyczna natura, społeczne fobie oraz nieprzejednana chęć odcięcia się od realności w listach zaowocują niebywałym talentem, maestrią pisarską, językiem skrzącym się dowcipem i ironią. Na dnie z pozoru jowialnego usposobienia artysty leżały bowiem: gorycz, smutek i samotność, stany emocjonalne, które Beksiński przykrywał maską pewnego siebie ironisty. Bohater epistolarnej autobiografii świadomie więc, jako pisarz, myli tropy; pozostawione przez niego „ślady” tożsamości. Wydobyta z listów wiedza o ich autorze, skrupulatnie naniesiona na znaną nam skądinąd materię autobiograficzną, dałaby więc efekt niespójności… Czy aby nie zamierzony?

Wbrew pozorom autokreacja nie jest w autobiograficznym pisaniu ani koniecznie intencjonalna, ani mimowolna; punktem wyjścia dla wszelkich przekształceń jest przecież gotowość piszącego o sobie do odsłonięcia się przed sobą samym i czytelnikiem możliwie najszczerzej. Dlatego modelowy, a przeciwstawny do autokreacyjnego, byłby typ narracji autobiograficznej związany z postawą introwertycznego wglądu i niezapośredniczonego żadną „rolą” wyznania. Konfesyjność łączy się z odsłonięciem najbardziej intymnej przestrzeni; dotarcie do niej niejako samoczynnie wyzwolić powinno próbę deskrypcji prywatności. Akt wyznawania siebie nieznanego nawet samemu sobie w nadziei, że dzięki temu ujrzeć można siebie najprawdziwszego, wynika z lęku przed zatratą tożsamości, która całkowicie należała do egzystencji. Piszący wyznanie chce mimowolnie zabić siebie przemijającego, żeby wyzwolić narodziny siebie zapamiętanego.

Lacoue-Labarthe mówi wręcz o tym, że: „każda autobiografia stanowi w swej istocie dosłownie narrację o agonii”P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.[26]. Zdaje się, że impulsem do próby wykroczenia poza to, co jednostkowe, zamknięcia historii życia w spójnej narracji „o życiu”, mającej być w założeniu „nieśmiertelnym” śladem istnienia przeciwstawionego egzystowaniu, nierozerwalnie łączy się ze świadomością skończoności, a zarazem z nadzieją na trwanie w innej, być może prawdziwszej, postaci. To lęk przed popadnięciem w nicość motywuje autobiografa do wymyślania siebie, do nieustannego kreowania i zapisywania siebie przemyślanego. Dwojakie wrażenie, jakie powstaje w wyniku obcowania z Beksińskim i z „Beksińskim” w trakcie lektury dziennika Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia nie zaciera bynajmniej wrażenia autentyczności zapisu, wręcz daje poczucie osadzenia w realiach. Wydaje się, że imaginacja schodzi na dalszy plan, co więcej, że nie istnieje. Narzucająca się autentyczność wprowadza odbiorcę w interpretacyjne uśpienie, specyficznego typu amnezję, która wymazuje z pamięci świadomość obcowania z tekstem, a więc z materią narracji, której cechą konstytutywną jest fikcjonalność.

Złożona z listów, notatek i dzienników autobiografia malarza układa się w dramat życia, wpisując się w typowy dla nowoczesności mit nadwrażliwca jako najintymniejszego „ja” artysty; taki ktoś zostaje poniekąd podniesiony do rangi nad indywiduum… Beksiński podobnie jak Harry, bohater powieści Wilk stepowy Hermana Hessego –typowego przykładu realizacji gatunkowego modelu „powieści o artyście” –tworzył swój świat oparty na potrzebie realizacji najprawdziwszych i najbardziej pierwotnych ludzkich popędów: wolności i niezależności. W rezultacie, pisząc o sobie jedynym, jednocześnie buduje figurę „Beksińskiego” jako uniwersalnego bohatera przypowieści o człowieku jako takim, wpisując się w tradycję powieści rozwojowej, której mistrzem był Hesse. Porównanie opowieści o Beksińskim do powieści sprzed bez mała stulecia pozwala dostrzec jeszcze jedną istotną cechę bohatera „romansu życia”. Mimo że obaj bohaterowie (Malarz i Wilk)swój cel osiągają, wykazując się przy tym heroiczną siłą, która pcha ich w kierunku urzeczywistniania woli, kierunek zmian okazuje się odmienny od pierwotnych dążeń.

Harry nagle spostrzegł, że jego wolność była śmiercią, że jest sam, że świat w jakiś niesamowity sposób pozostawia go w spokoju, że ludzie nic go już nie obchodzą, a nawet on sam siebie nie obchodzi, że się powoli dusi w tej atmosferze odosobnienia i samotności. Doszło bowiem do tego, że samotność i niezależność przestały być jego pragnieniem i celem, a stały się jego losem, na który został skazanyH.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.[27].

Podobnymi odczuciami podzielił się Beksiński w notatce w dzienniku z 27 czerwca i z 19 grudnia 2004 roku:

Koszmarne dni. Czasami samotność wręcz mnie dusi. Do kogo zadzwonić? Nie ma już prawie nikogo. Poza Zosią nikogo chyba nie byłoW. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.[28].

Obraz idzie nie najgorzej i co ważniejsze szybko, ale odczuwam zadziwiającą samotność. Nie czułem się tak od dawna. Jakby nagle wszyscy ode mnie odeszli. Przecież nic się nie zmieniło i od lat jestem sam i  w zasadzie wczoraj czy przed tygodniem czy przed miesiącem było tak samo jak dziś, ale dziś samotność dosłownie mnie przytłacza. Skąd to się bierze? Nawet malowanie jest takie jakby przez sen. Jakby mi już na niczym nie zależałoTamże, s. 109.[29].

Jednak przypadek Beksińskiego jest szczególny, gdyż dotkliwie przeżywane osamotnienie ma w jego życiu dwa aspekty: „Jeden, jako nadzwyczajne poczucie metafizycznej samotności”Tamże, s. 108.[30], oraz drugi aspekt wiążący się ze stratą najbliższych– żony Zofii i syna Tomasza– „odczuwał to jako wielką pustkę, nie miał z kim porozmawiać (…), w głębi serca czuł się bardzo samotny”Tamże, s. 108.[31]. Artysta wychowany w katolickiej rodzinie, który w dorosłym życiu świadomie odrzucił wszelkie formy religijności, mimo wszystko był głęboko zainteresowany kwestiami duchowości. W dzienniku Beksińskiego znajduje się zapis świadczący o fundamentalnej ważności tematu wiary w jego życiu: „Był u mnie Banach, rozmawialiśmy o wierze, było to bardzo interesujące, tylko Banach z jasno określonej pozycji człowieka wierzącego, a ja właściwie z jakich?”Tamże, s. 69.[32]Pytanie pozostało bez odpowiedzi.

Faza zwierciadła

Beksiński pisał, ale jednak nie został pisarzem, zawsze najchętniej myślał obrazami. Dlatego nie dziwi, że kolejnym poziomem budowania tożsamości narracyjnej będą wideodzienniki, które celowo nie zostały dotychczas przywołane jako element budowania idem. Artysta, który zaczynał od fotografii i tworzył fantasmagoryczne obrazy, mógł, jeśli nie wręcz powinien, sięgnąć do filmu jako medium swojej wizji twórczej. Tymczasem traktował swoje filmowe zapiski raczej jak notatnik intymny niż jak dzieło sztuki. Uważać je należy za kreację autobiograficzną nie związaną ściśle z ekspresją artystyczną, taką jak fotografia czy rysunek, ale przecież wciąż pozostającą częścią dzieła artysty. Dziełem tym wszakże dla samego Beksińskiego będzie „Beksiński”, zaś dla potomnych Bexiński, legendarna i enigmatyczna zarazem postać.

Klaudia Węgrzyn w Geście autobiograficznym ten rodzaj działalności twórczej uważa za odtworzenie Lacanowskiej fazy lustra. Beksiński, obcujący z własnym odbiciem w oku kamery, zdaje się doskonale pasować do tej interpretacji. Przejście fazy lustra pozwala podmiotowi uzyskać samowiedzę, ale zarazem w tejże samowiedzy go zamyka; w miejsce infantylnej wolności pojawia się jedyna możliwa wolność człowieka dojrzałego – panowanie nad swoją tożsamością. Autor znalazł sposób na egzystencjalny ekshibicjonizm, najpełniej odzwierciedlający potrzebę identyfikacji ze spójnym „innym ja”. Wideo-dzienniki realizują paradoks ekstrapolacji niewidzialnego na obserwowane – pomagają filmującemu zatopić się w doświadczaniu siebie jako „nie-ja”, łącząc to, co zewnętrzne i rozproszone, w spójny, wewnętrzny świat. Charakter przekazu cechuje ostatni typ narracji autobiograficznych, który Czermińska nazywa wyzwaniem, skądinąd poszerzającym granice autobiograficznej kreacji. W postawie tej decyzja o pisaniu z myślą o czytelnikach staje się świadomym wyborem i opowiedzeniem po stronie autokreacji. Konsekwencją jest autofikcjonalność, prowokacja, gra, uczynienie z odbiorcy zasadniczego układu odniesienia, wobec którego tekst istnieje. Te właśnie cechy uznaje autorka za najistotniejsze dla postawy wyzwania.

Znany z zamiłowania do sprzętu audiowizualnego malarz niejako dubluje swoje powołanie do tworzenia obrazów i być może, jako nachalny rejestrator własnego wizerunku, realizuje potrzebę rozwiązania wewnętrznych konfliktów libidalnych. Ale również pozostawia oniryczny materiał, w którym ten „inny Beksiński”, stworzony na użytek innych, wciąga odbiorcę w autobiograficzną grę z wykreowanym światem Beksińskiego. Ostatecznie przecież znowu chodzi o budowanie wizerunku przez jego kwestionowanie. Przyszły odbiorca tego przekazu, czyli nieznany „inny”, będzie obcował z Bexińskim – bohaterem (albo antybohaterem) zawsze niedookreślonym.

Impuls tworzenia auto-narracji równoważy impuls jej, nie mniej narracyjnego, dekomponowania. Uchwycone impulsy (anty)narracyjne składają się na dwa równolegle biegnące nurty autobiografii: 1. złożona z fotografii i obrazów jako auto-ekspresyjnych świadectw życia duchowego twórcy; opowieść wizualna, która w sferze symbolicznej funkcjonuje jako tożsamość osobowa i 2. naddana tożsamość narracyjna, wyłaniająca się pod postacią materii tekstowej i wideodzienników. Relacja między tymi dwoma wizerunkami bohatera przedstawia się paradoksalnie. Oto bowiem dzieła sztuki, same w sobie nie odwołujące się bezpośrednio do osoby ich twórcy, funkcjonują jako ślady tegoż twórcy, zaś jego autobiograficzne notatki, pisane i filmowane narracje autobiograficzne to intencjonalna autokreacja, a więc… dzieło literackie. Całość ta ma określony cel – zostawić po sobie figurę-bohatera „Beksiński”, jedyny materiał dostępny dla przyszłych, zawsze niedoskonałych biografów Bexińskiego.

Kształtowanie się mitu artysty decyduje o wzmożonym zainteresowaniu jego biografią, co przyczynia się do powstawania kreacji o kreacjach, na przykład w postaci reportażu Magdaleny Grzebałkowskiej Beksińscy. Portret podwójny oraz filmu Ostatnia rodzina w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego. Beksiński wraz ze swoją rodziną stał się postacią kultową. Z fragmentów informacji ukształtowała się legenda o mrocznym artyście, który tworzy satanistyczną sztukę, pełną perwersji i okrucieństwa. Ktoś taki okaże się potrzebny współczesności. Z czasem człowieka żyjącego i pracującego w podkarpackim mieście zastąpi bohater kulturowy. Beksiński inspiruje za sprawą odważnej niezgody na zastany świat mainstreamowej sztuki, artystów tworzących pod dyktando zmanierowanych krytyków oraz odbiorców nie rozumiejących istoty pięknej ars.„Beksiński” bohater pewnej narracji odpowiada na zapotrzebowanie, tak jak odpowiada na nie „kultowe” dzieło sztuki. Sensacyjne doniesienia na temat samobójstwa jego syna, jak się później okaże, również utalentowanego twórcy, wieści o ciężkiej chorobie żony, wreszcie zabójstwo artysty, czyn w zasadzie bezzasadny, dopełniają tylko scenariusza tragicznej historii rodu. Autobiograficzna narracja pod różnymi postaciami, którą usilnie tworzył i prowokował Beksiński, spełniła się aż nadto doskonale, niemal archetypalnie – w micie rodziny przeklętej.

Reportaż Grzebałkowskiej o Zdzisławie i Tomaszu jest wyjątkową próbą wrażliwego spojrzenia na tę osobliwą relację ojca z syna. Na stronie otwierającej książkę autorka cytuje list Beksińskiego napisany do przyjaciółki po samobójczej śmierci syna:

Droga Ewo. Mam do zakomunikowania smutną wiadomość. Tomek nie żyje(…), ukryłem dowody rzeczowe przed prokuraturą, bo zostawił kartkę z informacją, że list do mnie jest na komputerze, a nagranie w dyktafonie. Obawiając się, że wszystko zagarnie policja i potem będą to słuchać rozmaici ludzie, i ktoś w oparciu o to robić rozmaite prace habilitacyjne, skopiowałem na dyskietkę i skasowałem z komputera list odemniehttp://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].[33]  (…)

Faktograficzny zamęt, jaki panuje wokół Beksińskich, ogranicza możliwość przybliżenia się do prawdy o nim; jeszcze w latach 70. napisał w liście do Marii Turlejskiej: „Robię sobie w listach trzy biografie, każda inna (...) za swój święty obowiązek uważam wytworzenie zamętu w głowach szperaczy i przyczynkarzy do historii sztuki polskiej w drugiej połowie XX wieku” oraz „nie ma w tym (dbam o to) ani obrazu epoki, ani obrazu mojej psychiki, bo ten, od kiedy się dowiedziałem, że scripta manent, staram się gruntownie zakłamać”http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].[34].W rezultacie tych świadomych manipulacji rodzi się nie tyle jakaś „prawdziwa” tożsamość, ile „prawdziwszy” w swojej intencjonalnej enigmatyczności wizerunek. Tak zrodzona odrębność Beksińskich jest również widoczna w filmie Ostatnia rodzina w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego. Obraz z wybitną kreacją Andrzeja Seweryna w roli sanockiego malarza odniósł komercyjny sukces, a sam film wzbudził protesty za sprawą kreacji Dawida Ogrodnika, który wcielił się w rolę Tomasza Beksińskiego. Rozbieżność w ocenie granej przez aktora roli jest dowodem na perfekcyjną skuteczność wysiłków w zamazywaniu wyrazistości obrazu rodziny. Jedni uważają, że aktor, wcielając się w rolę, uzyskał wierne odzwierciedlenie prawdziwej osobowości prezentera radiowej Trójki, inni są zdania, że interpretacja nie pozostawiła szans obrony zmarłemu, mocno przejaskrawiając zachowania Tomasza, mające jakoby świadczyć o braku równowagi psychicznej. Prawda nie ma tu jednak znaczenia; ten obraz syna artysty funkcjonuje przecież jako jeszcze jeden element biograficznej legendy, której bohaterem jest „Beksiński”, stworzony przez Beksińskiego tak, żebyśmy mogli obcować jedynie z Bexińskim…, o którym nic pewnego wiedzieć nie możemy.

W pierwszym tomie Dziennika Gombrowicz zapisał: „Powinienem potraktować ten dziennik jako narzędzie mego stawania się wobec was – dążyć do tego, abyście w pewien sposób mnie ujęli – w sposób, który by umożliwił mi (niech się pojawi słowo niebezpieczne) talent”W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.[35]. Malarzowi z Sanoka udało się powtórzyć gest pisarza z Małoszyc niemal doskonale. Tym samym okazało się, że Gombrowicz stworzył (albo odkrył) już nie tylko nowy gatunek, ale i pewien sposób tworzenia, który daje się zastosować do każdej kreatywnej osobowości. Beksiński poszedł drogą Gombrowicza być może o krok dalej… Stworzył z siebie samego dzieło sztuki zaiste postartystyczne– przedmiot, którego nie dostrzeżemy, za to będziemy go nieustająco wypatrywać.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Paulina Dąbkowska, Beksiński, „Beksiński”, Bexiński? Między autobiografią, kreacją a tożsamością (anty)bohatera, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2019, nr 12

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.
15.08.2019

Nowy Napis Co Tydzień #010 / Spotkanie w pracowni

Gustaw Herling-Grudziński odwiedził przyjaciela, Jana Lebensteina, w jego pracowni w Paryżu. Spotkanie skłania artystów do wspomnień, refleksji nad przeszłością, do zwierzeń o akcie tworzenia, o człowieku, także na tle wydarzeń historycznych i politycznych.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Piotr Weychert, Spotkanie w pracowni, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2019, nr 10

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.
17.07.2019

Musisz mnie wysłuchać

OSOBY:

Ona – staruszka, lat dziewięćdziesiąt
On – mężczyzna w średnim wieku
Jan  – młody mężczyzna
Mena – młoda dziewczyna
Generałowa – kobieta blisko sześćdziesiątki
Kobieta na dworcu w Kielcach – osoba w średnim wieku
Żandarm – mężczyzna w średnim wieku
Oficer gestapo – młody mężczyzna, po trzydziestce
Choiński – mężczyzna w średnim wieku

Akcja dzieje się współcześnie w Izraelu, w Tel – Awiwie, oraz w Krakowie i Kielcach we wrześniu 1943 roku.

Scena 1

(Wiosna, maj 2010 roku, mieszkanie w Tel – Awiwie, salon, prawdopodobnie na piętrze, urządzony skromnie, ale ze smakiem. W tle szum miasta, klaksony samochodów, słychać odbiornik radiowy, jakaś audycja jednej z izraelskich rozgłośni).

Ona
Zamknij okno, proszę.

On
Jest ci za gorąco?

Ona
Jest za zimno. Starej kobiecie zawsze i wszędzie jest zimno. Nalej sobie czegoś. Nie wiem, po co ja to trzymam. Przecież nie piję. Czasem coś kupię i też nie wiem dlaczego. Gdy będziesz wychodził, weź sobie jakąś butelkę…

On
Dziękuję.

Ona
Ależ nie ma za co… Jak to się mówi? Wypijesz za moje zdrowie.

On
Z rozkoszą.

Ona
Czy wypijesz, czy nie, wyjdzie na jedno. Wiesz co powiedział Lister, gdy go poproszono o definicję zdrowia? Zdrowie jest to stan prowizoryczny, który nie wróży niczego dobrego. A no właśnie.

On
Źle się dziś czujesz?

Ona
Źle się czuję od lat. Wiesz o tym, więc daruj sobie, mój drogi… To podobno jest coś dobrego. Tak mi mówiono.

On nalewając trunek do kieliszka
To Paul Giraud. Piętnastoletni.

Ona
Chyba są tego dwie butelki. Zabierzesz obie. A tę weź i postaw tutaj. Nie będziesz przecież ciągle wstawał.

On śmiejąc się
Skąd pewność, że nie zadowolę się tylko odrobiną?

Ona
Ciebie nigdy nie zadowoli odrobina. Niczego. Jesteś maksymalistą. I źle na tym wychodzisz jakby lekko zirytowana. Usiądź już. Mam pewną rzecz do załatwienia. Sama tego nie zrobię. Ty mi pomożesz. Dlatego cię zaprosiłam.

On
Wszystko, co zechcesz, moja droga. Co to za sprawa?

Ona
Musisz mnie wysłuchać.

On zaskoczony
Wybacz, ale nie rozumiem.

Ona
A co tu jest do rozumienia? Musisz mnie wysłuchać i tyle. I zapamiętać, bo to ważne. Wiesz, co to było „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”? Wiem, że wiesz. Nie przerywaj mi, gdy pytam retorycznie. Die Endlösung der Judenfrage. Prawda, że zgrabne określenie? Taki eufemizm. Co to takiego konferencja w Wannsee też wiesz. Tam omawiano szczegóły techniczne. Zachowały się protokoły. Pewnie czytałeś.

On
Nie. A powinienem?

Ona
Tymczasem powinieneś mnie słuchać. Protokołował Eichmann. Przewodniczył Heydrich. Taka ich kropka nad i. Był tam pewien człowiek. Nazywał się Josef Bühler. Pewnie nie słyszałeś. Zastępca Franka. Po wojnie powieszono go w Krakowie. Przed sądem bronił go… Żyd. Mecenas Rappaport. Bertold Rappaport. Z urzędu, nie z własnej woli, ale podobno bronił znakomicie. Z klasą, godnością, zdziwi cię to słowo, z poświęceniem. Zbijał punkt po punkcie akt oskarżenia, a oskarżał też Żyd, Reisler. Wtedy nazywał się Sawicki. W mowie końcowej Rappaport odwołał się do miłosierdzia chrześcijańskiego.

On
Oni wiedzieli co to miłosierdzie?

Ona
Kto? Niemcy? Niektórzy wiedzieli. Rappaport w mowie końcowej miał podobno powiedzieć, że w celi więziennej umarł zbrodniarz, a narodził się uczciwy człowiek.

On z sarkazmem
Cudowna metamorfoza. Ale zbyt to piękne by…

Ona przerywa mu
Było prawdziwe? A któż to może wiedzieć? po chwili Do rzeczy. W Wannsee Bühler domagał się, żeby ostateczne rozwiązanie rozpocząć od Polski. Wtedy to było Generalne Gubernatorstwo. Myśmy mówili – Frankonia. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Giebiete. Tak to się nazywało. I rozpoczęto od Polski. Nie myśl, że z powodu jakiegoś tam polskiego antysemityzmu, jak dziś twierdzą różni kłamcy i idioci. Logistyka, mój drogi, logistyka… Też zgrabne określenie. Jedenaście milionów ludzi do wymordowania. W Polsce trzy. Trzeba było to jakoś zrobić. Ja byłam jedną z tych trzech milionów, albo jedenastu, jak wolisz. Miałam wtedy dwadzieścia dwa lata, to był czterdziesty drugi rok. Spod jakiego jesteś znaku?

On
Waga. Szósty października.

Ona
Ja spod Koziorożca. Siedemnasty stycznia. Byłam piękna. Dziś trudno w to uwierzyć, ale wtedy nie mogłam się opędzić od adoratorów. Naturalnie, przed wojną. Potem to się zmieniło. Lepiej było nie rzucać się w oczy, zwłaszcza z moją urodą. No i raczej nie pokazywać w moim towarzystwie śmieje się). To nie znaczy, że siedziałam w szafie czy kominie. Nie. Przynajmniej z początku były jakieś pozory normalności. Szybko się skończyły. Wydostałam się z getta, rodzice zostali. Zaczęłam się ukrywać. Nie będę ci tego opowiadać. Jesteś inteligentny, możesz to sobie wyobrazić, choć to trudno sobie wyobrazić. Chciałam żyć. Życie to był mój jedyny cel. Życie. Po aryjskiej stronie, tak to się wtedy mówiło, miałam przyjaciół. Pomagali, choć byli tacy, którzy udawali, że mnie nie znają. Bali się. Ja też się bałam, tylko bardziej. To była gonitwa, obłąkana gonitwa. Ziemia uciekała mi spod nóg, niebo się paliło. Zmieniałam kryjówki, papiery. Wciąż nazywałam się inaczej. Już nawet nie mogłam zapamiętać jak. Wszystko mi się mieszało. Były chwile, wierz mi, że chciałam w biały dzień wyjść na ulicę i spotkać jakiś patrol. Specjalnie zaczęłabym uciekać. Wtedy by mnie zastrzelili, na pewno by mnie zastrzelili… Néant… Wiesz co to znaczy.

On
Nicość…

Ona po dłuższej chwili
Trwało to jakieś półtora roku. Jesienią czterdziestego trzeciego, to była bardzo ciepła jesień, jakoś w połowie września, na Grodzką, ukrywałam się wtedy w samym centrum Krakowa, przyszedł Jan.

Całe słuchowiska w załączonym pliku pdf.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof Ćwikliński, Musisz mnie wysłuchać, Czytelnia, nowynapis.eu, 2019

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.
04.07.2019

Nowy Napis Co Tydzień #004 / Dwa burzliwe życiorysy

Prof. Piotr Müldner-Nieckowski omawia dwie książki. Pierwszą jest Chack. Gracze. Opowieść o szulerach Włodzimierza Boleckiego. „Książka opowiada o oszuście, który jest, o dziwo, powszechnie znany i szanowany. Jest to także powieść o Polsce, która się rozpadła na dwa obozy. To pogłębiona ilustracja na temat tego, co dzieje się dzisiaj” – mówi Müldner-Nieckowski.

Druga książka polecana książka to Ja, Tamara Grzegorza Musiała. „Tamara Łempicka była polską malarką, ale też trudnym, skomplikowanym człowiekiem. Często obracała się w atmosferze skandalu. Mało kto w Polsce dzisiaj o niej słyszał, a przecież to jej obrazy osiągają zawrotne ceny” – mówi wykładowca UKSW.

„Obaj autorzy napisali książki w sposób, który sprawia, że są to rzeczy nadające się do czytania, chętnie zapoznają się z nimi nie tylko naukowcy” – zachęca prof. Piotr Müldner-Nieckowski. – „To bohaterowie są narratorami, to oni opowiadają”.

Więcej w nagraniu.

Włodzimierz Bolecki, Chack. Gracze. Opowieść o szulerach, Wydawnictwo Literackie 2018.

Grzegorz Musiał, Ja, Tamara. Powieść biograficzna, Oficyna Wydawnicza Epigram, Bydgoszcz 2019.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Piotr Müldner-Nieckowski, Dwa burzliwe życiorysy, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2019, nr 4

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.

Powiązane artykuły

13.06.2019

Nowy Napis Co Tydzień #001 / Szukamy życia w grobach. Tadeusz Różewicz

ja człowiek
małej wiary
modlę się za spokój
tych dusz śmiertelnych
za cienie
które nie mogą
znaleźć miejsca
wiecznego spoczynku
zabłąkane między pustym niebem
i ziemią ojczystą

 

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Piotr Lachmann, Szukamy życia w grobach. Tadeusz Różewicz, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2019, nr 1

Przypisy

  1. Por. 1 Kor, 3,16.
  2. Za: Jan Paweł II, Encyklika Dominum et Vivicantem, pkt. 48.
  3. Wiesław Juszczak, Zasłona w rajskie ptaki, Warszawa 2019, s. 13.
  4. Por. Tamże, s. 60.
  5. Tamże, s. 61–62.
  6. Moje wybory. Rozmowa z Wiesławem Juszczakiem, rozmawiał Jacek Wiaderny, „Mały Format” 2018, nr 03 [dostęp online: http://malyformat.com/2018/03/moje-wybory/] [dostęp 15.10.2019].
  7. W. Gombrowicz: Dziennik 1953-1956. Kraków 1997. s. 56.
  8. M. Czermińska ,Autobiografia jako wyzwanie: o dzienniku Gombrowicza, „Teksty Drugie” 1994, nr 1, s. 54.
  9. O. Ptak,Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego, Gliwice 2015, s. 7.
  10. P. Jakubowski,Pułapki tożsamości. Między narracją a literaturą, Kraków 2016, s. 84.
  11. P. Ricoeur,O sobie samym jako innym, Warszawa 2005, s. 266.
  12. P. Jakubowski,Pułapka tożsamości..., s. 54.
  13. Tamże, s. 54.
  14. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć [w:]tenże,Zdzisław Beksiński, Warszawa 1989, s. 8.
  15. Tamże, s. 8.
  16. K. Węgrzyn,Gest autobiograficzny. Okrutny teatr fotografii Zdzisława Beksińskiego, Dostęp: http://pismowidok.org/index.php/one/article/view/326/699.
  17. Tamże.
  18. D. Gradzińska,Malarz wewnętrznego niepokoju, „Puls”, s. 2–3.
  19. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć…, s. 10.
  20. Tamże, s. 10.
  21. W. Banach,Zdzisław Beksiński,„Fotografia”, Rzeszów 2007.
  22. G. Gusdorf,Warunki i ograniczenia autobiografii, „Pamiętnik literacki” 1979, nr 70/1, s. 264.
  23. Tamże, s. 267.
  24. Z. Beksiński,Moja forma egzystencji[w:]Zdzisiał Beksiński, s. 5.
  25. T. Nyczek,Beksiński, czyli jak żyć..., s. 25.
  26. W. Banach,Zdzisław Beksiński. Malarstwo — okres fantastyczny, Rzeszów 2009, s. 11–12.
  27. P. Ricouer,Cierpienie nie jest bólem[w:]Filozofia osoby.
  28. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  29. P. Lacoue-Labarthe,Typografie, Kraków 2014, s. 119.
  30. M. Czermińska,Autobiograficzny trójkąt..., s. 253.
  31. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia, Warszawa 2016, s. 87.
  32. P. Lacoue-Labarthe,Typografie..., s. 168.
  33. H.Hesse,Wilk stepowy,Warszawa 2005, s. 36.
  34. W. Banach,Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia…, s. 108.
  35. Tamże, s. 109.
  36. Tamże, s. 108.
  37. Tamże, s. 108.
  38. Tamże, s. 69.
  39. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  40. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20766360,grzebalkowska-o-beksinskich-oni-bardzo-sie-kochali-nie-widze.html [dostęp: 31.05.2017].
  41. W. Gombrowicz,Dziennik 1953-1956..., s. 57.
Loading...