11.02.2021

Nowy Napis Co Tydzień #087 / „Tematy i Konteksty”. Wyzwania (i wyznania) tłumacza

W rozmyślaniach nad literaturą światową nie można pominąć istotnej kwestii, to jest funkcji i roli literatury polskiej we współczesnym świecie. Ten wątek pojawia się coraz częściej i „intensywniej” w różnorakich badaniach i rozważaniach nad istotą literatury, ostatnio poświęca się mu wyjątkowo dużo uwagi chociażby ze względu na osobę Olgi Tokarczuk, laureatki literackiej nagrody Nobla za 2018 rok. Recepcja dzieł samej noblistki, ale i ogólnie współczesna literatura polska i jej odbiór w szeroko pojętym świecie stały się obiektem zainteresowania teoretyków, krytyków, literaturoznawców oraz miłośników literatury, nie tylko polskiej.

W związku z tym nasuwa się szereg pytań: Jaką funkcję pełni literatura polska na tle literatury międzynarodowej? Jak jest oceniana twórczość polskich autorów przez zagranicznych czytelników? Po prostu – jak literatura polska „odnajduje się w świecie”? W tym kontekście warto jeszcze zadać sobie pytanie o rolę tłumacza w „promowaniu” literatury na obcojęzycznych rynkach – wydaje się dzisiaj być rzeczą oczywistą, że sprawne tłumaczenie nie ogranicza się li tylko do techniki i umiejętności translatorskich. Czy zadaniem, może nawet misją i powinnością tłumacza jest również przybliżanie sylwetki autora, propagowanie jego dzieł, upowszechnianie ich w środowisku czytelniczym i nie tylko? Te pytania niewątpliwie zasługują na uwagę, a próby odpowiedzi na nie znaleźć można w zbiorze wnikliwych, intrygujących artykułów oscylujących wokół zasygnalizowanej problematyki. Recepcja i przekład literatury polskiej są bowiem tematem przewodnim dziesiątego numeru „Tematów i Kontekstów” [nr 10 (15) 2020], pod redakcją Jolanty Pasterskiej, Arkadiusza Lubonia, Marcina Wyrembelskiego, czasopisma naukowego z zakresu nauk humanistycznych, wydawanego przez Uniwersytet Rzeszowski.

W periodyku zamieszczono sześć działów poświęconych następującej tematyce: Recepcja i przekład, Z doświadczeń tłumacza, Przestrzenie emigracji, Rozprawy i konteksty, Odczytania i polemiki oraz Sprawozdania i komunikaty. W czasopiśmie znajdują się artykuły naukowe, rozprawy, szkice, recenzje, eseje, których różnorodność odpowiada wymienionym powyżej podrozdziałom. Niewątpliwie największą uwagę czytelnika przykuwa moduł: Recepcja i przekład, który stanowi korpus aktualnego wydania czasopisma. Seria tematycznych artykułów porusza istotne kwestie, związane nie tylko z technicznymi aspektami pracy translatora, ale również z mechanizmami odbioru literatury polskiej na rynkach obcojęzycznych. Co ciekawe, w artykułach zaprezentowano pracę tłumaczy oraz recepcję literatury polskiej w różnych kręgach kulturowych i językowych. W omawianej serii ukazał się cykl tekstów, w których autorzy koncentrują się na tłumaczeniach literatury i poezji polskiej na język włoski (między innymi uwzględniono prace Antona Marii Raffa nad przekładem poetyckim, omówiono twórczość Ewy Lipskiej, a także strategie tłumaczenia na język włoski wymagającej pod względem leksykalnym Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną Doroty Masłowskiej), ale też nakreślają proces upowszechniania twórczości włoskich twórców i myślicieli na gruncie kultury polskiej (przykład Wojciecha Karpińskiego i jego istotnego wkładu w popularyzację myśli Nicoli Chiaromontego). Na podkreślenie zasługują niewątpliwie artykuły poświęcone twórczości Kazimierza Wierzyńskiego czy Jerzego Pietrkiewicza. Dla koneserów literatury wychodzącej spod pióra Julii Hartwig miłym doświadczeniem będzie prześledzenie jej pracy jako tłumaczki – często pomijanego, aczkolwiek ważnego aspektu życia pisarki. Polscy poeci (Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert) zyskali ogromną popularność w Izraelu za sprawą znakomitego tłumaczenia ich liryki na język hebrajski. Zdaniem autorki artykułu omawiającego warsztat translatorski Davida Weinfelda współczesna poezja w Izraelu znajduje się pod mocnym wpływem tychże poetów właśnie, co zawdzięczać należy kunsztowi i wrażliwości tłumacza. W części poświęconej recepcji i przekładowi literatury polskiej nie może przecież zabraknąć rodzimego wieszcza. Przekładom Ustępu do Dziadów, cz. III Adama Mickiewicza na język rosyjski towarzyszyły niezmiennie polityczne i historyczne konteksty, które – rzecz oczywista – nie pozostały bez wpływu na proces powstawania tłumaczenia. Czytelnik może zatem prześledzić różnorodne zawiłości pracy tłumaczy usiłujących „dopasować” ten arcytrudny fragment Dziadów do aktualnej atmosfery politycznej i społecznej. Natomiast o sytuacji odmiennej, to znaczy o przybliżaniu polskiemu czytelnikowi literatury obcojęzycznej traktują artykuły, w których opisane zostały tłumaczenia liryki Friedricha Hölderlina i wschodnioniemieckiej literatury okresu „przemiany”, po upadku NRD i zjednoczeniu Niemiec. Zarówno w kwestii tłumaczeńHölderlina, jak i „Wende-Literatur” na rynku polskim pojawiły się pewne trudności i komplikacje, z którymi musieli zmierzyć się translatorzy i wydawcy.

Omówiony (bardzo pokrótce) moduł tekstów prezentuje szeroki wachlarz zagadnień związanych z przekładoznawstwem i recepcją. Ale wskazuje też na jeszcze jeden istotny aspekt, to jest na wielowymiarową pracę translatora, którego działalność dalece wykracza poza sam fakt technicznego opracowania tekstu i przekładu na język docelowy. Wyzwaniem musi być zrozumienie stylu, smaku, słowa, rytmu i rymu oraz emocji autora, a następnie odzwierciedlenie tych fenomenów w tłumaczeniu i połączenie tak różnorodnych, wymagających elementów technicznych i poetyckich, warsztatowych i pozazmysłowych w harmonijną całość. Trafnym podsumowaniem, a zarazem przesłanką do wnikliwej lektury modułu Recepcja i przekład są słowa Redaktorów ze Wstępu do tomu:

Interesujące są obrane strategie, dzięki którym translatorzy wychodzą naprzeciw oczekiwaniom zagranicznych czytelników, ale także kryteria selekcji utworów, które zaważyły na decyzjach wydawniczych. Rozważania wsparte doświadczeniem „przekładoznawczym” odsłaniają sekret ponadlokalnego sukcesu niektórych pisarzy polskich oraz jasno wskazują, jaki udział w nim mieli zaangażowani w proces międzyjęzykowego transferu tłumacze.

Podążając tym tropem, przechodzimy od razu do kolejnego rozdziału „Tematów i Kontekstów”. W module Z doświadczeń tłumacza znajdują się tylko (i aż!) dwa fenomenalne, bo osobiste i wyrafinowane wyznania świadomych, doświadczonych i skupionych na słowie tłumaczy i twórców zarazem. Lektura wciąga i zmusza do refleksji, tym bardziej, że uwypukla subtelne niuanse pracy tłumacza i jego osobiste zaangażowanie w proces translatorski.

Kolejny rozdział – Przestrzenie emigracji – prezentuje szerokie, właściwie bezkresne pole emigracji i migracji, podróży tych literalnych i tych symbolicznych, duchowych i mistycznych. Poznajemy przestrzenie, góry, dworce, zabytki, ojczyzny duchowe i artystyczne, miejsca wygnania i powrotów. I znowu zachętę niech stanowi zapowiedź ze Wstępu: „Analiza tej problematyki jest prowadzona w szerokich kontekstach kulturowych, religijnych, artystycznych, historycznych, etnicznych, obyczajowych i filozoficznych”.

A gdyby Czytelnik okazał się miłośnikiem Norwida, a może gdyby bliżsi byli mu Różewicz, Herbert, Miłosz lub rozczytywałby się w prozie Michała Witkowskiego i Jacka Dehnela, to w takim wypadku mógłby zagłębić się w serię tekstów z modułu Rozprawy i konteksty. Znajdują się tu artykuły obejmujące swą tematyką całą gamę zagadnień literaturoznawczych, antropologicznych i kulturowych. Słowa-klucze to zombie, wstręt, wykluczenie, food-voice et cetera, przy czym pojęcia te zakotwiczone są w literaturze i kulturze, a odczytywane na wielorakich płaszczyznach mogą otworzyć nowe przestrzenie do rozważań.

Tom „Tematów i Kontekstów” wieńczy dział Odczytania i polemiki. Zamieszczono w nim recenzje interesujących publikacji wydanych w ostatnich latach, między innymi: książki Andrzeja Przyłębskiego: Krytyka hermeneutycznego rozumu. Preliminaria (2016); Bożeny Mazurkowej: Z potrzeby chwili i ku pamięci. Studia o poezji i prozie oświecenia (2019); tomu esejów zebranych i zredagowanych przez Marka Jacksona pod tytułem: Coloniality, Ontology, and the Question of Posthuman (2018); monografii Marii Janoszki:„Rękopis znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego i wybrane powieści XX wieku (Fowles – Rosendorfer – Gretkowska) (2018); monografii Kingi Fink: Muzyka w życiu i twórczości Kornela Ujejskiego (2018); książki Alicji Mazan-Mazurkiewicz: Liryka ks. Jana Twardowskiego. Spotkanie ze św. Teresą z Lisieux (2014); monografii Krisa Van Heuckeloma poświęconej analizie sytuacji polskich migrantów w kinie europejskim: Polish Migrants in European Film 1918–2017 (2019). Natomiast w Sprawozdaniach i komunikatach znajduje się pożegnanie profesora doktora habilitowanego Krzysztofa Dmitruka, wybitnego polonisty, który przez ponad dwie dekady związany był z Uniwersytetem Rzeszowskim oraz redakcją czasopisma „Tematy i Konteksty”.

Omawiany numer czasopisma prezentuje zbiór różnorodnych artykułów z dziedziny literatury i kultury, jednak na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim temat przewodni numeru, czyli Recepcja i przekład literatury polskiej. Rosnąca rola literatury polskiej na świecie, a co za tym idzie rosnąca rola przekładu okazują się być wybornym materiałem i inspiracją dla literaturoznawców, krytyków i tłumaczy, co znalazło wyraz w szerokim wyborze artykułów. Wnioskując z ich lektury, można zauważyć, jak przekład ewaluuje, odchodzi od starych schematów, kształtuje nowy obraz literatury, staje się „językiem przyszłości”. Interesujący jest także wyeksponowany w artykułach wpływ tłumacza na „budowanie mostów”  międzykulturowych, na promocję i upowszechnianie literatury polskiej poza granicami kraju. Uwagę czytelnika przykuwają strategie obierane przez tłumaczy, zastosowane techniki, sposoby uporania się nie tylko z trudnymi wyborami językowymi, ale też z przezwyciężaniem barier kulturowych i społecznych. Z całości wyłania się intrygujący obraz literatury kształtowanej w pewnej mierze zarówno przez autora, jak i tłumacza, harmonijna „współpraca” decyduje bowiem o sukcesie bądź porażce. Przekład obecnie nie jest rzemiosłem, umiejętni tłumacze podnieśli go do rangi sztuki. Owej sztuce translatorskiej warto się bliżej przyjrzeć, co znakomicie umożliwia omawiany tom.

 

Recepcja i przekład literatury polskiej, „Tematy i Konteksty" 2020, nr 10 (15), redakcja: J. Pasterska, A. Luboń, M. Wyrembelski, Rzeszów 2020.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Estera Głuszko-Boczoń, „Tematy i Konteksty”. Wyzwania (i wyznania) tłumacza, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2021, nr 87

Powiązane artykuły

23.12.2020

Nowy Napis Co Tydzień #081 / Dla tego mojego Kogoś

Serce mi krwawi, ach, nie śmiem wyznać,
Serce mi krwawi przez Kogoś.
Mógłbym noc całą zimową nie spać
Dla tego mojego Kogoś.
O hej, o ha, dla Kogoś!
O hej, o ha, dla Kogoś!
Świat cały nawet mógłbym przemierzyć
Dla tego mojego Kogoś.

 

Który do cnej się uśmiechasz miłości,
Uśmiechnij się słodko do Kogoś.
Od wszelkiej, proszę, zachowaj go złości
I oddaj mi mego Kogoś.
O hej, o ha, mego Kogoś!
O hej, o ha, mego Kogoś!
Bo czegóż bym ja... czegóż nie zrobił
Dla tego mojego Kogoś?

Wiersz Roberta Burnsa w tłumaczeniu Anny Bańkowskiej pochodzi z tomu Wiersze cytowane, który można zakupić w e-sklepie Instytutu Literatury.

Anna Bańkowska, Wiersze cytowane, Warszawa 2020.

Okładka książki "Wiersze cytowane"

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Anna Bańkowska, Dla tego mojego Kogoś, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 81

Powiązane artykuły

26.11.2020

Ze śmiercią mam dziś rendez-vous

Wiersz Alana Seegera w tłumaczeniu Anny Bańkowskiej.

Ze Śmiercią mam dziś rendez-vous

Na jakiejś spornej barykadzie,

Gdy Wiosnę słychać w szumie drzew

I kwiat jabłoni pachnie w sadzie –

Ze Śmiercią mam dziś rendez-vous,

Gdy Wiosna dni błękitem krasi.

 

Może Śmierć ujmie moją dłoń,

Wprowadzi cicho w mroczny ląd,

Zamknie mi oczy, oddech zgasi –

A może ją wyminę znów.

Ze Śmiercią mam dziś rendez-vous

Na wzgórzu zrytym gradem kul,

Gdy Wiosna już okrąża świat,

Na łące kwitnie pierwszy kwiat.

 

Bóg wie, że lepiej się zakopać

W pachnącym puchu wśród jedwabi,

Miłość w czarownym chłonąć śnie

I puls przy pulsie, twarzą w twarz

O czułych przebudzeniach marzyć...

Lecz mam ze Śmiercią rendez-vous

Wśród miasta płonącego łun,

Gdy Wiosna już z południa mknie...

I na wiatr nie rzucałem słów:

Stawię się na to rendez-vous.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Anna Bańkowska, Alan Seeger, Ze śmiercią mam dziś rendez-vous, Czytelnia, nowynapis.eu, 2020

Powiązane artykuły

26.11.2020

Brzemię białego człowieka

Rudyard Kipling
(The White Man’s Burden)

Ponieście brzemię białego człowieka,

Ślijcie kwiat swoich młodzieńców,

Nakażcie synom iść precz na wygnanie,

Niech świadczą na rzecz waszych jeńców!

Niech służą, gnąc karki, w mozole i trudzie,

Tym trwożnym i dzikim plemionom,

Tym zniewolonym, niechętnym wam ludziom –

Pół dzieciom, a pół demonom!

 

Ponieście brzemię białego człowieka,

W cierpliwość się uzbrójcie,

Maskujcie wszelkie przejawy paniki

I pychy popisy hamujcie.

Prostym, żołnierskim językiem

Wbijajcie im do głów po stokroć,

Że nie za własnym mają gonić zyskiem,

Na celu nie swoje mieć dobro.

 

Ponieście brzemię białego człowieka

Wśród wojen morderczych o pokój –

Nasyćcie wreszcie jadłem gębę Głodu,

Wygaście ogniska chorób.

A gdy będziecie blisko, coraz bliżej,

Spełnienia ich pragnień i życzeń,

Patrzcie, jak gnuśni, szaleni poganie

Nadzieje obrócą wam w niwecz.

 

Ponieście brzemię białego człowieka –

Nie w blichtrze królewskości,

Lecz w znoju chłopów, trudzie posługaczy –

W zwyczajnej codzienności.

Te porty przed wami zawarte,

Te drogi, co wam się oparły,

Przykrójcie na kształt swoich żywych,

Naznaczcie ciałami swych zmarłych.

 

Ponieście brzemię białego człowieka –

Wnet zwykłą nagrodę zgarniecie:

Pretensje i skargi tych uszczęśliwionych,

Nienawiść tych, których strzeżecie.

Krzyk tych, co udało się zwabić

(Jak wolno!) do światła strony:

„Czemuż nas chcecie pozbawić

Ciemności tak hołubionych?”.

 

Ponieście brzemię białego człowieka!

Nie ważcie się ulec małości,

A gdy wam będzie znużenie doskwierać,

Nie kryjcie go hasłem wolności!

Z tego, co po was zostanie, panowie,

Z szeptów czy krzyków waszych obcych słów,

Ten lud posępny a cichy się dowie,

Cóżeście warci wy oraz wasz Bóg.

 

Ponieście brzemię białego człowieka –

Zakończcie dni dziecinady,

Czas wyrzec się tanich laurów

I łatwo zdobytej chwały.

Po latach bez krztyny wdzięczności

Dziś będą rozliczać was z męstwa

Zbrojni w kosztowną swą mądrość

Srodzy parowie Królestwa.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Anna Bańkowska, Brzemię białego człowieka, Czytelnia, nowynapis.eu, 2020
07.05.2020

Nowy Napis Co Tydzień #048 / Stopniowanie świata. Ars poetica

Zapraszamy do obejrzenia nagrania

Wszystko zaczyna się od poezji, bierze z niej swój początek. Poezja to zapalony lont. Poezja to cienka linia usypana z prochu, do której przyłożono żagiew. (Z tego prochu można również usypać krąg wokół siebie). Kiedy płomień kończy swoją drogę, następuje eksplozja (lub implozja – w zależności od tego, z jakiej perspektywy patrzymy), a po nim cisza, cisza, cisza. 

W moim przypadku z tej ciszy wyłoniły się kolejne literackie odrośle, których chwytałem się czasem rozpaczliwie, a czasem z chłodnym spokojem. Przekład, dramat, proza, a ostatnio malarstwo. Równocześnie wciąż nie przestaję pisać wierszy. Bez względu na to, jak bardzo zajmują mnie inne formy, poezja wciąż stanowi główne paliwo tworzenia jako takiego. Paliwo żarłoczne i bezlitosne, które wciąż wymaga nowych materii do strawienia. 

Przekładem zająłem się ze względu na Ukrainę i Rosję – kraje, z którymi jestem związany nie tylko studiami ukrainistycznymi, lecz także literackimi przyjaźniami, wspomnieniami z podróży, a wreszcie językami, jakie poszerzyły moje wyobrażenie o Słowie. 

Swoje wschodnie peregrynacje rozpocząłem w wyjątkowym momencie, kiedy Ukrainę ogarnął rewolucyjny szał. Majdan, któremu kibicowałem z zapałem neofity, związał mnie jeszcze mocniej z naszym wschodnim sąsiadem. W tamtym okresie rozpoczęła się również moja rewizja przekonań i poglądów o „kresach wschodnich” – o samej Ukrainie oraz o Rosji. Otwarcie na Wschód zwany Ukrainą pozwoliło mi zobaczyć w zupełnie innym świetle swój własny kraj, a także Rosję, która wciąż niestety posiada monopol na reprezentowanie Wschodu. 

Literackie przyjaźnie zaowocowały naturalnie przekładami współczesnej ukraińskiej poezji, zarówno tej pisanej po ukraińsku, jak i po rosyjsku. Jej język z całą pewnością odcisnął piętno na moim własnym, poetyckim stylu. Z kolei rosyjska literatura wpłynęła na moją prozę – mam tu na myśli przede wszystkim Władimira Sorokina, naczelnego dekonstruktora rosyjskich dyskursów. 

Kiedyś spotkałem się z opinią, wyrażoną przez zaprzyjaźnionych, ukraińskich twórców, że w rzeczywistości istnieją dwa rodzaje postmodernizmu w prozie – zachodni oraz rosyjski. Rozróżnienia takiego próżno szukać w tekstach krytycznoliterackich, jednak moim zdaniem jest ono jak najbardziej zasadne. Różnica pomiędzy tymi dwoma postmodernizmami wynika z zupełnie odmiennych doświadczeń historycznych. Postmodernizm rosyjski wyrastał w cieniu totalitarnego systemu, z którego praktykami nie mogą się równać nawet najbardziej patologiczne zjawiska zachodniego kapitalizmu. To doświadczenie sprawiło, że rosyjscy pisarze stworzyli jedną z najbardziej mrocznych, opresyjnych i zwyczajnie przerażających wizji postmodernistycznego świata. (Pod tym względem mogą z nimi konkurować tylko węgierscy pisarze z László Krasznahorkaiem na czele). W porównaniu z rosyjskim wiele utworów spod znaku „zachodniego” postmodernizmu wydaje się być pozbawionymi ciężaru igraszkami. Zdecydowanie bliżej mi do „rosyjskiego ciężaru” niż do „zachodniej lekkości”, choć w swojej twórczości dostrzegam wpływy jednego i drugiego bieguna. 

*

Kilka lat temu zainteresowałem się dramatem, bo uznałem, że to najlepszy sposób na badanie granic języka, ich rozszerzanie, a także obmacywanie jego pęknięć i złogów. Dramaturgia interesuje mnie przede wszystkim jako laboratorium języka, mniej jako najbardziej uspołeczniona ze sztuk i rodzaj widowiska. 

Prozę zacząłem pisać na samym końcu, mając doświadczenie z poezją, przekładem oraz dramatem. W pewnym momencie poezja stała się zbyt ciasna, zbyt lekka, zbyt ulotna. Pojawiła się u mnie potrzeba rozszerzenia formy, która obejmowałaby sobą zarówno poezję (pod postacią specyficznej poetyckości prozy), dramat z jego rozbuchanymi dialogami, jak i przekład – a zatem obejmowałaby doświadczenie językowe wzbogacające mój własny, literacki język. Wszystkie te elementy znalazły swoje odbicie w mojej powieści Podzwonne dla Instytutu, którą żartobliwie określam mianem „lingwistycznej antyutopii”. 

Zanim jednak powstało Podzwonne, napisałem kilka innych krótkich próz utrzymanych w zupełnie odmiennych stylistycznie rejestrach. W pewnym sensie mechanizm ich powstawania więcej miał wspólnego z pisaniem wierszy niż prozy. Podobnie jak w przypadku poezji najważniejszy był impuls, który wymagał odnotowania. To właśnie wokół tego impulsu – indukowanego przez konkretny obraz lub zaledwie powidok obrazu, wspomnienie, czy też pierwsze zdanie, które się pomyślało – wyrastało opowiadanie. 

Również Podzwonne zaczęło się od poetyckiego w swojej naturze impulsu, jednak struktura krótkiego w zamierzeniu opowiadania rozrosła się, przestała być jedynie szkicem, narracją praktycznie pozbawioną akcji – tak jak to miało miejsce w przypadku wcześniejszych opowiadań – a stała się pełnoprawnym światem. Światem, którego zupełnie się nie spodziewałem, gdyż nigdy nie zamierzałem napisać powieści na tyle oderwanej od własnych emocji i wewnętrznych dialogów. Po skończeniu pisania nie pozostawało mi jednak nic innego, jak przyjąć do wiadomości, że moja pierwsza duża forma jest antyutopią. 

Malarstwo to dla mnie sposób, by odpocząć od słowa, od wszelkich językowych struktur, od ich logiki i systemowości, jaka uwidacznia się nawet w najbardziej eksperymentalnych, z pozoru pozbawionych spójnej struktury, utworach. „Robienie prac” – jak często nazywam proces malowania, to możliwość wypowiadania się poprzez zupełnie inne medium. Słowa zawsze tworzą system, natomiast malarstwo daje możliwość wyjścia poza wszelkie formy logicznego wywodu. W przeciwieństwie do literatury, żywiącej się intertekstualnością, jest ono samowystarczalne. 

Tworzę przede wszystkim abstrakcje. Rzadko używam pędzli oraz klasycznych malarskich narzędzi. Wierny założeniom action painting wylewam farbę na płótno prosto z puszki, ulegając wypadkowej przypadku (sic!) i cielesnej ekspresji. To nie ja maluję, ale moje ciało uwolnione od wszelkich racjonalnych form wypowiedzi. Jest tylko ruch i jego odbicie na płótnie. 

Rzadko planuję czy też szkicuję nowy obraz. Jeśli już, to mój „szkic” stanowi ledwie widoczny zarys. Często praca wymyka się z tych niewyraźnych ram i staje w opozycji do początkowych założeń – tak samo jak z pisaniem poezji i prozy. To, co z początku ma być jedynie krótką impresją, opowiadaniem, rozrasta się niespodziewanie w dużą formę, zaczyna żyć własnym, dzikim życiem, które autor – niczym skryba – może jedynie zarejestrować za pomocą słów.

Zanim zacząłem pisać prozę, a przede wszystkim stwarzać bohaterów, trudno było mi uwierzyć w tą niezależność literackiego świata, w to, że w pewnym momencie pisania „bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem”. Przekonałem się jednak, że jest to możliwe, a nawet konieczne, by stworzyć sugestywny świat. Tworząc daną postać, mogłem nadać jej pewne wyjściowe cechy i atrybuty, a potem tylko patrzeć, jak realizują się one w ciele tekstu i owo patrzenie rejestrować. Nic więcej. 

Często odnoszę wrażenie, iż pisanie jest jak wchodzenie po ginących w ciemności schodach. Nie widzimy kolejnych stopni, jednak za każdym razem, gdy podnosimy nogę, by zrobić kolejny krok, następny stopień materializuje się pod nami. I jest to prawdziwy, wciąż powtarzający się cud. 

Piszę po to, by przebyć jak najwięcej schodów. Podczas swojej wspinaczki czasem tracę równowagę, a czasem pewnie stawiam kolejny krok. Zdarza mi się też przystanąć dłużej na jednym ze stopni. Wtedy zmienia się on w brzeg morza albo chodnik w chłodnym, industrialnym mieście, gdzieś na Wschodzie Wschodów. Niekiedy waham się wykonać kolejny krok, a czasem przeskakuję po kilka stopni naraz. 

Nie wiem, dokąd prowadzą te schody – w górę, czy w dół – ani czy w odpowiedni sposób po nich stąpam. Być może mój ruch jest jedynie iluzją, symulacją przemieszczania się, a być może prowadzi we wszystkie strony jednocześnie. Możliwe też, że istnieje niezależnie od tych, którzy się w niego włączają. Jakie w takim razie jest ich zadanie, ich misja? Opisać swój odcinek. Dać mu najgłębszy z możliwych wyraz, a równocześnie nie dać się mu pożreć. Określić jego granice, zobaczyć paradoksy, sprzeczności. Powoli stopniować świat. 

Wciąż i wciąż przebywać drogę od powidoku aż do czystego obrazu, a potem – po chwili pozornego oświecenia lub zaciemnienia – wyruszać z powrotem na dno oka. I tak do ostatniego mrugnięcia. Ironicznego lub nie. 

Powieść Bartosz Popadiaka Podzwonne dla Instytutu do zakupienia w naszym e-sklepie, także w formie e-booka.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartosz Popadiak, Stopniowanie świata. Ars poetica, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 48

Powiązane artykuły

20.02.2020

Nowy Napis Co Tydzień #037 / Zdławiony głos

Obejrzyj recytację

Tłumaczenie: Bartosz Popadiak

zdławiony głos

nie depcze krtani pod nogami

nie ma już nóg

dlatego staje się lżejszy

niż zarodek kwiatu

któremu w naszym świecie

nie nadano jeszcze imienia

bowiem kwiat – jak nas uczono 

to najmłodsze ze stworzeń

 

zdławiony głos

niszczeje w każdej nocy

jak stary gobelin

po którym płyną łodzie

a nad łodziami gwiazdy

 

poranki rozcinają motyle

a trzej królowie są przekonani

że już tu kiedyś byli

zapomnieli jedynie zabrać ze sobą

to co najważniejsze

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mykoła Antoszczak, Zdławiony głos, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 37

Powiązane artykuły

20.02.2020

Nowy Napis Co Tydzień #037 / narodziny góry w stepie

 Tłumaczenie: Bartosz Popadiak

dziś wreszcie możesz

wyjść o świcie

aby poprzez twoje ciało

narodziła się

wysokość

 

niebo rozpoznaje górę

tak jak forma rozpoznaje

stopione ostrze

góra nadchodzi

poprzez hordy

niczym prorok

 

wyjdź o świcie

zanim jeszcze pojawią się

trawy i horyzonty

przyszedł czas

by w stepie

narodziła się góra

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mykoła Antoszczak, narodziny góry w stepie, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 37

Powiązane artykuły

20.02.2020

Nowy Napis Co Tydzień #037 / *** [woda dławi się...]

 Tłumaczenie: Bartosz Popadiak 

woda dławi się sobą idzie na dno

ogień wchodzi w płomienie i skamle z bólu

widziałeś to dawno temu i rozumiesz

bo teraz dotyka to ciebie

 

na przekór wysokim oknom i ich śpiewowi

na przekór protonom nieustannie atakującym ziemię

wybrałeś tą ścieżkę wypuściłeś swoje soki

żeby stać się wodą która utonie

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Mykoła Antoszczak, *** [woda dławi się...], „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 37

Powiązane artykuły

13.02.2020

Nowy Napis Co Tydzień #036 / Między intertekstualnością a przekładem. Hiszpańskie echa w gazelach Józefa Łobodowskiego (Józef Łobodowski „Gazela andaluzyjska”)

Referat został wygłoszony podczas XVI Warsztatów Herbertowskich, które odbyły się w dniach 7-12 września 2019 roku we Lwowie.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Amelia Serraller Calvo, Między intertekstualnością a przekładem. Hiszpańskie echa w gazelach Józefa Łobodowskiego (Józef Łobodowski „Gazela andaluzyjska”), „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 36

Powiązane artykuły

30.01.2020

Nowy Napis Co Tydzień #034 / O tłumaczeniu kolektywnym

Gdyby ktoś jeszcze dziesięć lat temu próbował mnie przekonać, że tłumaczenie jednej książki przez kilka osób może przynieść znakomite efekty, czasem nawet lepsze niż wtedy, gdy tę książkę przekłada jeden tłumacz, nie uwierzyłabym. Ba, prawdopodobnie gwałtownie bym zaprotestowała. Jednakże od ośmiu lat prowadzę w Austriackim Forum Kultury warsztat poświęcony sztuce przekładu, w którym uczestniczy około dwudziestu osób w różnym wieku, na ogół germanistów zainteresowanych tłumaczeniami literatury niemieckojęzycznej, ale niemających samodzielnych pozycji przekładowych.

Po kilku latach, gdy uznałam, że merytoryczny poziom grupy pozwala na to, aby przedstawić publicznie jej dokonania, zaproponowałam, żeby każda z osób uczestniczących w warsztatach przełożyła po jednej z próz poetyckich Ilse Aichinger, wybitnej poetki i pisarki austriackiej. Każdy warsztatowicz pracował nad swoim tekstem, następnie przesyłał mi go mailem, a ja wskazywałam miejsca, które należy poprawić pod względem stylistycznym. Dyskutowaliśmy nad tymi tekstami mailowo, aż wreszcie mogliśmy oddać je do redakcji panu Jackowi St. Burasowi, znakomitemu tłumaczowi, który jeszcze potem prowadził z uczestnikami moich warsztatów pertraktacje nad ostatecznym kształtem każdej prozy. W ten sposób powstała piękna książka Mój zielony osioł, w której po raz pierwszy zaprezentowali się nieznani dotąd tłumacze w otoczeniu starszych, doświadczonych kolegów.

To był początek. Wówczas doszliśmy do wniosku, że już najwyższy czas, by zaistnieć w przestrzeni publicznej. Zaczęliśmy tłumaczyć opowiadania, z których kilka ukazało się następnie w różnych czasopismach literackich. Ostatnim ukończonym projektem jest powieść Hanny Sukare Zakurzony język. Na wyraźne życzenie autorki powstał właśnie taki zbiorowy przekład, w którym wzięło udział dwadzieścioro warsztatowiczów. Każdy otrzymał osiem stron do tłumaczenia. Następnie omawialiśmy je podczas zajęć. I chociaż tłumaczenie tej niedługiej powieści trwało znacznie dłużej, niżby trwało, gdyby książkę tłumaczył jeden tłumacz, to jednak praca nad przekładem okazała się bardzo twórcza. Bowiem podczas burzliwych, gorących dyskusji nad kształtem każdego zdania zrodziły się optymalne rozwiązania składniowe, frazeologiczne i stylistyczne. Krótko mówiąc: co kilkanaście głów, to nie jedna. Staraliśmy się od samego początku panować nad melodią, rytmem i swoistym, bardzo zwartym, nieomal publicystycznym stylem powieści. Oczywiście na koniec nieodzowne było mimo wszystko stylistyczne ujednolicenie tekstu. To zadanie wzięłam już na siebie. Potem nad ostatecznym kształtem książki pracowała redaktorka, pani Bogumiła Szachnowska, która mimo wszystko znalazła jeszcze parę rzeczy do poprawienia.

W podobny sposób pracowaliśmy nad krótkimi prozami Thomasa Bernharda zatytułowanymi Zdarzenia, które ukażą się w listopadzie nakładem mojego małego wydawnictwa OD DO. Obecnie tłumaczymy opowiadania Aloisa Hotschniga. Ukażą się one w przyszłym roku jesienią, również w moim wydawnictwie. Myślę, że dla uczestników moich warsztatów, a i dla mnie, jest to wspaniała przygoda. Nauczyli się już bardzo dużo, niezwykle wnikliwie analizują każdy tłumaczony przez siebie tekst, dowiedzieli się też, jak dalece mogą odejść od struktur gramatycznych zawartych w oryginale i równocześnie zachować styl i myśl autora, co prawdę mówiąc, było największym problemem.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Sława Lisiecka, O tłumaczeniu kolektywnym, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 34

Powiązane artykuły

Loading...