10.09.2020

Nowy Napis Co Tydzień #066 / Co się stało z naszą pracą?

Jak to możliwe, że z pracowniczej rewolucji roku 1980 zrodziła się tak bardzo antypracownicza III RP?

„Dotarło do mnie, że nie umiem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio się szczerze śmiałam” – czytamy w liście od R.R., która jest księgową. Sama definiuje swoją pracę jako „leżenie między młotem a kowadłem”. Kowadło to inni pracownicy, którzy w księgowej widzą „tę, która się ciągle czepia, prosi o jakiś papierek i w ogóle nie wiadomo, czym się właściwie zajmuje”. Z drugiej strony jest „młot”, czyli przełożeni: często próbujący na księgowości zaoszczędzić. A to przez zainstalowanie tańszego oprogramowania, a to przez dorzucenie obowiązków czy zwiększenie presji („Nie obchodzi nas jak. Ma być zrobione”). Gdy kontaktowałem się z R. pół roku po napisaniu tego listu, była już na zwolnieniu lekarskim. Walczyła z depresją. Praca jest jednym z tematów, wokół którego kręci się jej proces terapeutyczny. Trudno, żeby było inaczej. Praca decyduje przecież nie tylko o tym, ile zarabiamy, ale też w jakich warunkach spędzamy sporą część naszego życia. Co czyni ją jednym z kluczowych tematów egzystencjalnych. A więc i politycznych.

List od R. był jednym z wielu, jakie nadeszły, gdy na przełomie roku 2018 i 2019 rozpoczęliśmy w „Tygodniku Powszechnym” akcję „Przemoc w pracy”. Odzew czytelników przerósł nasze oczekiwania. Pisali pracownicy z dużych i małych firm. Z budżetówki i z korporacji. Świadectwa płynęły zarówno z oddychających inteligenckim etosem światka uniwersyteckiego czy organizacji pozarządowych, jak od pracowników fizycznych pakujących produkty w centrach logistycznych Amazona albo obsługujących kawiarniane stoliki. W sporej części dotyczyły przemocy rozumianej jako nadużywanie pozycji pracodawcy względem pracownika. Czyli krzyczenia, karania, zwalniania czy po prostu fatalnego zarządzania zasobami ludzkimi. Przemoc płynnie przechodziła jednak w wyzysk. Często systemowy: płacenie mniej niż by się dało, przeciążanie obowiązkami lub śrubowanie oczekiwań wobec pracownika. Podbudujmy te relacje odrobiną statystyki. W roku 2019 Polska należała to tych krajów rozwiniętych, gdzie faktyczne obciążenie czasem pracy jest najwyższe. Różnica między statystycznym pracownikiem polskim a niemieckim czy duńskim wynosi jakieś 400 godzin rocznie. Czyli prawie 8 godzin tygodniowo. Pamiętajmy jednocześnie o relacji płac z bogatym Zachodem, która wynosi wciąż 1 do 3,5–4 na naszą niekorzyść.

Te historie są jak obrazki składające się na szerszą panoramę. To panorama polskiej pracy w warunkach realnego kapitalizmu. Czyli systemu, który został zainstalowany w Polsce po roku 1989. Ten polski kapitalizm to materiał na osobną opowieść. Nie jest on bowiem wierną kopią żadnego z funkcjonujących w literaturze ekonomicznej modeli. W tym sensie (parafrazując słynne słowa premiera Mazowieckiego) nie udało nam się po roku 1989 dotrzeć do Bonn (czyli do zachodnioniemieckiej społecznej gospodarki rynkowej). Nie zbudowaliśmy też drugiej Japonii (hasło rzucone z kolei przez prezydenta Wałęsę), nie staliśmy się też wschodnioeuropejską Irlandią (Irlandia była w latach 90. stawiana za wzór do naśladowania zarówno przez środowiska postsolidarnościowych liberałów, jak i postkomunistów z SLD). Sprawę komplikuje jeszcze fakt, że minione 30 lat to również czas, gdy mocno zmieniały się rozwinięte kapitalizmy. Na przykład Niemcy po rządach Schroedera i Merkel mają już dużo mniej wspólnego z reńskim kapitalizmem niż w czasach Kohla czy Schmidta. Podobnie z całą Unią Europejską, która stała się w ostatnich latach (zwłaszcza po kryzysie 2008 roku) projektem dużo bardziej neoliberalnym, niż lubią o sobie myśleć brukselskie elity. Na tym tle Polska często bywa nazywana „prymusem konsensu waszyngtońskiego”. Rodzajem pola doświadczalnego, na którym wiele neoliberalnych praktyk (otwarcie gospodarki, tanie państwo, zrównoważony budżet, elastyczność pracy, prywatyzacja i regres państwa dobrobytu) zostało przetestowanych, zanim zastosowano je na Zachodzie. Na przykładzie problemów świata pracy widać to szczególnie wyraźnie.

Przyglądam się polskiej pracy od lat. Napisałem na jej temat setki tekstów prasowych i publicystycznych. A także cztery książki, z których każda krąży wokół tematu polskiej pracy. Napisałem je, bo byłem przekonany, że o pracy w Polsce pisze się nie tak, jak trzeba. Zbyt często brakowało mi łącznika pomiędzy szczegółem i ogółem. Pomiędzy chwytającymi za serce przykładami konkretnych ludzkich losów a systemowym problemem deprecjacji pracy w systemie kapitalistycznym. A zwłaszcza w jego najnowszym neoliberalnym wcieleniu. Dopiero spięcie ze sobą obu tych elementów pozwala zrozumieć, co się stało z naszą pracą w III RP. I dlaczego da się postawić tezę, że praca jest tym, co się nam – jako wspólnocie politycznej – w budowaniu wolnej, demokratycznej Polski udało najsłabiej.

Grzech pierworodny III RP

Wyświechtana opowieść głosi, że wszystko zaczęło się jesienią 1989, gdy przez sejm przemknął plan Balcerowicza, rozpoczynając terapię szokową – w rozumieniu jednych ozdrowieńczy impuls dla zmęczonego smutą lat 80. społeczeństwa, dla innych zaś zbrodnia na społecznej spójności naszego narodu. Do tego punktu jeszcze dojdziemy. Ale na początek należy się cofnąć o osiem lat – do roku 1981 i odbywającego się we wrześniu oraz październiku w gdańskiej hali Olivia I Ogólnopolskiego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność”. Wspomnienie tamtego zjazdu przechowywane jest w zbiorowej pamięci w postaci wyidealizowanej. Jako „kontrsejmu”, który pokazał, że „Solidarność” chce być nie tylko organizacją związkową, lecz także zgłasza realne pretensje polityczne do współrządzenia w Polsce. W 2017 roku reżyserzy teatralni Bartosz Frąckowiak i Paweł Wodziński postanowili jednak podejść do tego mitu inaczej. Tak powstał głośny spektakl Solidarność. Rekonstrukcja oparty w całości na stenogramach z prawdziwego przebiegu zjazdu, które kilka lat temu wydał IPN. W tym ujęciu kluczowym momentem jest 22 września 1981 roku. To wówczas Krajowa Komisja Porozumiewawcza (wówczas najważniejsze kolegialne ciało w „Solidarności”) przedstawiła projekt uchwały dotyczącej „powoływania i odwoływania dyrektora przedsiębiorstwa państwowego”. W dokumencie można przeczytać między innymi, że „dyrektora przedsiębiorstwa państwowego powołuje i odwołuje rada pracownicza przedsiębiorstwa bądź organ założycielski”. I właśnie ten „organ założycielski” stał się powodem wielkiego sporu. Zapowiedzią pęknięcia mitu „wielkiej Solidarności”.

Gdy projekt przedstawiono delegatom, na sali zawrzało. Jakim cudem w dokumencie znalazł się ów „organ założycielski, który będzie mógł odwołać dyrektora zakładu”. Czyli co? To partia, a nie pracownicy mają powoływać władze przedsiębiorstwa?! To po co cała ta „Solidarność”? Czemu nagle nasz własny związek w przerwie między obradami dopisuje ukradkiem, że w zasadzie nic się w strukturze władzy w zakładach pracy nie zmieni? Gdy Wodziński i Frąckowiak przypomnieli ten zapomniany epizod z pierwszego zjazdu „Solidarności”, interpretacje były zazwyczaj takie: oto świat wielkich idei rozbił się o niemożność ustalenia ostatecznej wersji jednego dokumentu. Spór o „drobnostki” przesłonił szerszy obraz. Polskie piekiełko. Nic bardziej mylnego. W sporze o „demokrację pracowniczą” widać przecież jak na dłoni sedno późniejszego pęknięcia i klęski „Solidarności” w latach 90.

Pierwsza „S” i druga „S”

Już wkrótce tamta różnica zdań będzie miała bardzo poważne konsekwencje praktyczne. Przeskoczmy teraz do listopada 1986 roku. Dwudziestotrzyletni opozycjonista Grzegorz Ilka jest zaniepokojony kierunkiem rozwoju wypadków. Na łamach podziemnej prasy toczy się poważny spór. „»Solidarność« znaczy dziś reforma polityczna i gospodarcza”, pisze w wydawanym przez Region Mazowsze tygodniku „Wola” Tomasz Litwin. To pseudonim, za którym kryje się Michał Boni. Wtedy 32-latek, a już wkrótce jeden z najważniejszych współtwórców polskich neoliberalnych przemian. Ilka pisze odpowiedź: „»Solidarność« znaczy obrona praw pracowniczych”. Ilka przegrywa. Większość solidarnościowej starszyzny jest już wtedy po stronie Boniego. „Prawda jest brutalna. »Solidarność« w ogóle nie zajmuje się dziś sprawami pracowniczymi. Jeżeli nie podejmie się tego tematu, to za chwilę opozycja straci kontakt z zakładami pracy” – żali się Ilka w liście z tamtych czasów.

Po wyborach do sejmu kontraktowego w roku 1989 ten spór się powtórzy. Ale przekonanie, że „Solidarność” to ruch polityczny, a nie pracowniczy, będzie już w szeregach OKP niemal powszechne. To dlatego antypracowniczy plan Balcerowicza przejdzie przez sejm kontraktowy bez większych przeszkód. A nieśmiałe votum separatum zgłosi tylko kilku deputowanych zgromadzonych wokół Karola Modzelewskiego i Ryszarda Bugaja. Modzelewski po latach (cytuję za rozmową, którą przeprowadziłem z nim kilka tygodni przed śmiercią w roku 2019) powie: „Pierwsza »S« to była rewolucja oddolna, ludowa i niezaplanowana. Za setkami tysięcy ludzi poszły miliony, które uznawały ich za swoich liderów. Oni chcieli zrzucić z siebie ciężar konformizmu i urządzać własne życie, własny zakład, własny związek, własny kraj”. „Solidarność” z końca lat 80. była już jednak wedle relacji opozycjonisty czymś zupełnie innym. Inny był skład klasowy jej kierownictwa i odmienny układ celów. Ta druga „S” patrzyła na robotników już tradycyjnie po inteligencku: z mieszkanką dystansu, lęku i nieskrywanej pogardy. „Jak w kabarecie Olgi Lipińskiej, gdzie podchmielony robotnik występował w obowiązkowej kufajce i podśpiewywał: »A Balcerowicz wyciął nam numer i różnicować dochody chce«” – wspominał Modzelewski. W ten sposób inteligencka wierchuszka „S” stała się faktyczną kontynuatorką politycznych tradycji polskiej szlachty. Zazwyczaj, jak trwoga i zabory, to „ze szlachtą polską polski lud”. A jak czasy spokojniejsze, to natychmiast bardziej jej odpowiada Satyra na leniwych chłopów.

Oczywiście swoje znaczenie miał tutaj kontekst, a mianowicie zwyciężające również na Zachodzie przekonanie, że ekonomia wolnorynkowa to jedynie słuszne rozwiązanie. Dla nowych elit politycznych państw wychodzących z realnego socjalizmu był to nowy, wygodny rodzaj utopii. Można się było w nim bezpiecznie schronić za argumentem („przecież wszyscy tak robią”), a z poczucia niższości i kompleksów wobec bogatego Zachodu uczynić wręcz obywatelską cnotę: „przywracamy Polskę tam, gdzie jej miejsce – czyli do świata Zachodu”). Idealizm mieszał się tu często z interesem, bo nie można zapominać, że najwięksi zwolennicy „terapii szokowej” i polskiego skoku w kapitalizm materialnie wyszli na nim w większości przypadków co najmniej bardzo dobrze. Przykłady widać głównie, choć nie tylko, w środowiskach liberalnych. I to zarówno po stronie postsolidarnościowej, jak i postkomunistycznej. Tak oto wolnorynkowa utopia przyniosła problem ograniczenia perspektywy. Przekonanie, że na życie gospodarcze patrzeć należy wyłącznie oczami silnych i wygranych, doprowadziło do trwałego zgubienia perspektywy pracowniczej. W tych warunkach polski kapitalizm stawał się wręcz ponadnormatywnie antypracowniczy. Nie było bowiem żadnego liczącego się ośrodka politycznego lub choćby opinii zdolnych zawalczyć o systemowe dowartościowanie polskiej pracy.

Trzy zasadnicze momenty

Pokażmy to na przykładach. Dla ułatwienia z okresu po roku 1989 wybierzmy trzy momenty, w których uderzenia w interesy świata pracy były najmocniej odczuwalne. To momenty, gdy w sposób trwały definiowała się relacja pracy w stosunku do kapitału. Lub, jak kto woli, pracownika do pracodawcy. Powstawały ramy, w których polscy pracownicy poruszają się do dziś. To tu należy szukać przyczyn niskich płac, śmieciowego zatrudnienia czy wspomnianego już przeciążenia pracą.

Pierwszy moment to lata 1989–1991. Konsekwencją terapii szokowej była likwidacja wielu zakładów pracy, co spowodowało skokowy wzrost bezrobocia. W wielu przypadkach bezrobocia strukturalnego i dziedzicznego. Istnienie bezrobocia jest w kapitalizmie stałym sposobem osłabiania świata pracy. Pracownik łatwo staje się obiektem szantażu: albo podejmuje pracę na proponowanych warunkach (niska płaca, wysokie obciążenie obowiązkami), albo na jego miejsce znajdzie się wielu innych kandydatów. Ci, którzy pracę mają, trzymają się jej kurczowo i nie w głowie im żadne płacowe roszczenia. Jeśli taka sytuacja trwa odpowiednio długo, to zmiany stają się głębokie. Powstaje system trwałej przewagi jednej ze stron. Pracodawca staje się „dobroczyńcą”, pracownik zaś winien okazywać wdzięczność za „stworzenie mu miejsca pracy”. O tym, że kapitał dzięki pracy zarabia wielokrotnie więcej (w jakiż inny sposób byłoby w roku 2020 w Polsce aż 53 miliarderów), jakoś się zapomina.

W takim środowisku łatwo tworzą się patologie polegające na nadużywaniu władzy. Taki rynek pracy nigdy zdrowy nie będzie.

Ale to jeszcze nie koniec. Ówczesne obezwładnienie świata pracy odbywało się również za pomocą innych narzędzi niż plan Balcerowicza. Na przykład nowe prawo związkowe w roku 1991, które w zasadniczy sposób (w porównaniu z PRL-em) utrudniło strajk. Stało się to poprzez wyśrubowanie kryteriów, bez spełnienia których strajk można było uznać za nielegalny i, na przykład, wyciągać konsekwencje prawne wobec jego organizatorów Co jeszcze bardziej perwersyjne, prawo to zostało uchwalone przez… ludzi „Solidarności”. Sytuacja przypominała więc klasyczne „odkopnięcie drabiny”. W ten sposób politolodzy określają sytuację, w której jakaś zmiana społeczna zostaje dokonana, po czym ci, co na tej zmianie skorzystali, likwidują mechanizmy, które umożliwiły im drogę na szczyt. Czyż „Solidarność” nie zdobyła władzy poprzez strajki? I czy to nie ludzie „Solidarności” zaraz potem zaczęli akcję strajkową utrudniać! Jeśli ktoś uważa, że analiza ustaw z 1991 roku ma dziś znaczenie tylko historyczne, jest w sporym błędzie. Dobrze to widać, rozmawiając z ludźmi takimi jak Agnieszka Mróz. Jest działaczką związkową w centrum logistycznym Amazona w Sadach pod Poznaniem. Pracuje na stanowisku pakowaczki. Co ją najbardziej boli? W trakcie rozmowy z nią (i nie tylko z nią) natychmiast wychodzi problem, jak trudno jest dziś w praktyce postawić się w Polsce pracodawcy. Dlaczego? Między innymi z powodu ustawy z 1991 roku (potem nowelizowanej, ale co do zasady niezmienionej), która tak wysoko stawia poprzeczkę reprezentatywności referendum strajkowego, że w zasadzie nie da się z tego narzędzia pracowniczego oporu w III RP skorzystać. „Wybory do sejmu będą ważne, nawet jeśli weźmie w nich udział mniej niż połowa uprawnionych. Podobna frekwencja w referendum zakładowym nie daje prawa do rozpoczęcia legalnego strajku” – mówiła mi Mróz.

Byłoby błędem sądzić jednak, że wszystko zdecydowało się w latach 1989– -1991. Dla polskiej pracy ważne były też lata 2002–2004, czas rządów koalicji SLD i PSL, a także okres wysokiego bezrobocia związanego ze spowolnieniem gospodarczym na przełomie wieków. SLD-owski superminister ds. gospodarczych Jerzy Hausner wprowadził wówczas nowe rozwiązania. Doprowadził między innymi do częściowej prywatyzacji pośrednictwa pracy. Dokonało się to poprzez stworzenie systemu agencji pracy tymczasowej. Agencje funkcjonują w Polsce do dziś. Logika ich działania polega na jeszcze większym utowarowieniu pracy. Przedsiębiorstwo nie musi dzięki nim zatrudniać pracownika na stałe. Wypożycza tylko siłę roboczą na czas, kiedy jest mu ona potrzebna, a potem umywa ręce. Dla pracodawcy model ten jest wygodny i pozwala obniżyć koszty. Dla pracownika praca agencyjna oznacza permanentny brak stabilności – pracę na ciągłym okresie próbnym. Model agencyjny jest formą uelastycznienia rynku pracy i sprowadza pracownika do roli maszyny, którą można uruchomić, gdy jest dla niej praca, i wyłączyć, gdy pracy nie ma. Problem polega jednak na tym, że człowiek maszyną nie jest. W przeciwieństwie do komputera czy frezarki musi żyć również pomiędzy jednym a drugim uruchomieniem. To dlatego też tak ważną zdobyczą dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych ruchów robotniczych było zatrudnienie etatowe, polegające na umowie społecznej: pracodawca zgodził się tak zaplanować pracę i dysponować zyskami, by wypłacać płacę nie tylko wtedy, gdy obroty są wysokie. W zamian zyskiwał pracownika, który identyfikuje się z firmą. System agencyjny (w którym uczestniczyły w III RP momentami nawet dwa miliony pracowników) w praktyce zrywał tę umowę, prowadząc do „uśmieciowienia” lub „prekaryzacji” polskiej pracy. Na kilka lat zanim te pojęcia weszły do naszego słownika politycznego.

Trzecia fala uderzeniowa nadeszła w latach 2009–2012. Rząd Platformy Obywatelskiej i PSL udzielił wówczas keynesowskiej odpowiedzi na zagrożenie kryzysem finansowym. Państwo postanowiło zareagować na recesję zwiększeniem inwestycji za cenę wyższego długu publicznego. Była to droga słuszna. Problem polegał na tym, że jednocześnie (i po cichu) ogromna część ciężaru pakietu antykryzysowego została przerzucona na pracowników. To wówczas ruszyła lawina „śmieciowego” zatrudnienia – świadczonego zazwyczaj na zasadzie umów cywilnoprawnych z pominięciem obowiązującego prawa pracy. Do „śmieciówek” zaliczyć można także długie zatrudnienie na czas określony – czyli przedłużanie ponad miarę okresu próbnego, gdy pracownika łatwiej zwolnić lub szantażować wizją nieprzedłużenia umowy. Podobnie jak w przypadku zatrudnienia agencyjnego, „śmieciówka” była bardzo wygodna dla pracodawców, bo wiązała się z odpadnięciem wielu praw pracowniczych (między innymi prawo do urlopu, możliwość zrzeszania się w związkach zawodowych). Towarzyszyła temu podchwycona przez media i ekspertów narracja, że praca to kontrakt pomiędzy pracownikiem a pracodawcą, sprawa tylko między nimi i żadne państwo nie powinno się do tego wtrącać. Dlaczego media i liderzy opinii tak łatwo podchwycili tę narrację? Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, w początkowej fazie transformacji inteligencja twórcza (w tym dziennikarze) znaleźli się w przeważającej większości po stronie zwycięzców. Kwitł rynek medialny, a powstawanie nowych tytułów było dobrą okazją do stałego poprawiania pensji oraz warunków zatrudnienia. Dopiero kryzys mediów, który rozpoczął się po roku 2009, zaczął to nastawienie zmieniać. Po drugie, zwycięzcy „nowej Polski” umieli wobec liderów opinii używać swojej siły ekonomicznej. Rozmaite biznesowe grupy interesu czy organizacje lobbingowe pracodawców nie szczędziły pieniędzy na reklamę w mediach, by zapewniać sobie ich przychylność oraz przedstawić oponentów (na przykład związkowców) jako niegodnych uwagi i wiecznie wczorajszych „roszczeniowców”.

W pewnym momencie coś jednak zaczęło się zmieniać. Zjawisko uśmieciowienia zaczęło dotykać bowiem już nie tylko robotników, lecz także sporą część inteligencji. Zwłaszcza młode pokolenia dzieci „ojców założycieli” III RP. Zjawisko wpisywało się też w ogólnoświatowy trend krytyki „prekaryzacji pracy”. Autorem pojęcia był brytyjski ekonomista Guy Standing, którego książka Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa z roku 2011 prognozowała, że kapitalizm ugryzie się wkrótce we własny ogon. Stanie się tak dlatego, że zjawiska, które wywołał (na przykład globalizacja), dalece pogorszą warunki pracy szerokich mas społecznych w krajach rozwiniętych, przynosząc światu nową falę społecznych napięć i radykalizacji politycznej. Pod wieloma względami przepowiednia Standinga sprawdza się na naszych oczach, przynosząc w wielu krajach bogatego Zachodu ostre kryzysy polityczne i wzrost nastrojów antyestablishmentowych.

Co będzie?

Ostatnie lata przyniosły polskiej pracy relatywną poprawę. Stało się tak dzięki mieszance dobrej koniunktury gospodarczej (niskie bezrobocie) oraz dobrze pomyślanych decyzji politycznych, jak na przykład program 500+. W gospodarstwie domowym 2 plus 2, gdzie oboje rodzice zarabiają w granicach płacy minimalnej (2250 zł na osobę brutto w roku 2019), dodatkowy dochód na poziomie 1000 zł netto zwiększał całkowity dochód rodziny o prawie jedną trzecią! W znaczący sposób podnosząc tym samym pozycję przetargową wobec pracodawcy. Taki robotnik nie był już tak podatny na szantaż w stylu: „albo pracujesz na takich warunkach, jak ci każę, albo do widzenia”. Pracodawcy próbowali w tym czasie odzyskać utraconą przewagę, pompując narrację o „braku rąk do pracy”. Z sukcesami. Od roku 2014 stale zwiększa się liczba migrantów na polskim rynku pracy. Głównie są to przybysze z Ukrainy (według różnych szacunków od jednego do dwóch milionów pracowników). Coraz częściej pojawiają się obok nich ludzie z Azji. W roku 2019 Nepalczycy prześcignęli Białorusinów jako druga nacja wśród pracowników z zagranicy nad Wisłą. W przypadku takich pracowników mechanizm jest zawsze taki sam. Nieważne, czy mówimy o Włochach lub Irlandczykach w dziewiętnastowiecznym Nowym Jorku czy Polakach w Wielkiej Brytanii po roku 2004. Migrant w większości przypadków pracuje na gorszych warunkach (niższe stawki, brak praw pracowniczych) niż pracownik funkcjonujący na rynku od dłuższego czasu. Ekonomiści nazywają to zjawisko migracyjną rentą. To zysk pracodawców z granic otwartych na przepływ taniej siły roboczej. Ten zysk jest per saldo stratą świata pracy. I tylko w niewielkim stopniu równoważy go relatywna poprawa położenia pracownika migranckiego.

Biorąc pod uwagę długotrwałe (a w wielu miejscach systemowe) osłabienie pozycji pracownika w III RP, należałoby życzyć sobie, by trwające od kilku lat pozytywne tendencje się utrzymały. Zwłaszcza że proces „prostowania karku” w relacji do pracodawcy jest dynamiczny. Dowodem może być choćby przytoczona na początku tego tekstu akcja „Tygodnika Powszechnego” „Przemoc w pracy”. Wielu jej uczestników pisało, że przez dłuższy czas w ogóle nie zdawali sobie sprawy ze skali problemu. Dopiero ostatnio (gdy na rynku pracy zaświeciło dla nich trochę słońca) zaczęli rozumieć, że przemocowe zachowania przełożonych albo praktyki wyzysku nie były normalnością, lecz patologią. Innymi słowy przez długi czas „nie wiedzieli, że mówią prozą”, lecz teraz już wiedzą i trudno ich będzie przekonać, że jest inaczej.

Oczywiście polski rynek pracy jest tylko częścią szerszego obrazka. To znaczy stosunków pracy panujących we współczesnym kapitalistycznym świecie. Na zglobalizowanych rynkach towarów i usług nigdy nie będzie tak, że pracownicy jednego regionu będą mogli utrzymać zasadniczo lepszą pozycję niż w rejonach pozostałych. To doświadczenie robotników niemieckich, francuskich czy brytyjskich związane z rozszerzeniem Unii Europejskiej na Wschód po roku 2004, gdy nastąpiło pogorszenie ich pozycji. A Polacy, Czesi czy Rumuni znacznie się do tego pogorszenia przyczynili, ciągnąc w dół zachodnioeuropejskie standardy zatrudnienia. Dlatego dopiero systemowa poprawa losu wszystkich pracowników w ramach pewnego obszaru gospodarczego (na przykład poprzez wprowadzenie ogólnoeuropejskiej płacy minimalnej) może stworzyć warunki, by III RP stała się miejscem pracowniczego dobrobytu. Aby tak się stało, droga jednak daleka i mocno niepewna.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Rafał Woś, Co się stało z naszą pracą?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 66

Przypisy

  1. Dopiero w 2007 roku powstała specjalizacja „Aktor teatru tańca” w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (dziś Akademii Sztuk Teatralnych) w Krakowie, z której później wyodrębniono Wydział Teatru Tańca PWST w Bytomiu. Wcześniej tancerze edukowali się niezależnie w ramach festiwalowych warsztatów czy coachingów z choreografami. W latach 90. prym wiodły Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego w Bytomiu (istniejąca do 2013 roku), Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego w Poznaniu (dziś pod nazwą Dancing fairPlayce Poznań) oraz Bałtycki Uniwersytet Tańca w Gdańsku (BUT trwał do 2003 roku) z międzynarodowym programem warsztatów. Dziś oferta edukacyjna jest elementem niemal każdego festiwalu tanecznego w kraju.
  2. Gatunek i sposób pracy w tańcu klasycznym nie zostały poddane obszerniejszej analizie ze względu na objętość tekstu.
  3. A. Królica, Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Mościckie Centrum Kultury, Tarnów 2011, s. 18.
  4. Por. Pomiędzy epokami. Wywiad z Joanną Leśnierowską (A. Królica), teatralny.pl, [online], [dostęp: 17 kwietnia 2020], http://teatralny.pl/rozmowy/pomiedzy-epokami,3004.html?fbclidIwAR1T2t_kEuRl8nQF9FBVRLiP2fvSRgC9D2PitLOV_wGfXoQUBihiVU5BsFA.
  5. Określenie Witolda Mrozka zostało użyte przez Annę Królicę w tytule książki składającej się z wywiadów z przedstawicielami tej grupy (por. Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą, Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, Kraków 2013).
  6. W skrócie: IMiT – narodowa instytucja dedykowana tańcowi (zastępcą dyrektora i szefową Departamentu Tańca jest dr Aleksandra Dziurosz).
  7. W Departamencie Tańca w IMiT można się ubiegać o dotacje na program prezentacji spektakli („Scena dla tańca”), produkcje z udziałem zagranicznych lub polskich choreografów („Zamówienia choreograficzne”), projekty edukacyjne dla młodzieży („Myśl w ruchu”), zagraniczne rezydencje (w Nowym Jorku lub Luksemburgu), wsparcie przekwalifikowania zawodowego, publikację z dziedziny tańca czy na inne, mniejsze projekty.
  8. Wcześniejsze edycje organizowane były kolejno przez Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł w Warszawie (2003), Centrum Kultury Zamek oraz Art Stations Foundation w Poznaniu (2008, 2010 i 2012). W 2014 roku Platforma odbyła się w Lublinie, w 2017 roku w Bytomiu, a zeszłoroczna edycja w Gdańsku.
  9. Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego można wnioskować indywidualnie o stypendium twórcze (na realizację projektu choreograficznego), a do Narodowego Centrum Kultury o stypendium Młoda Polska (głównie na edukację zagraniczną). Przedstawiciele organizacji pozarządowych, centrów kultury czy teatrów mogą startować w priorytecie programowym Teatr i Taniec MKiDN na spektakle teatralne/baletowe/tańca współczesnego; festiwale, przeglądy i konkursy dotyczące teatru/tańca współczesnego oraz zadania dokumentujące oraz popularyzujące dokonania w tej dziedzinie. W ramach współpracy Instytutu Adama Mickiewicza i IMiT można ubiegać się o grant z „Terytoriów choreografii”, konkursu na przygotowanie spektaklu wokół zaproponowanego przez organizatorów tematu (w 2019 roku była nim twórczość Poli Nireńskiej), który później pokazywany jest na partnerskich scenach w Europie.
  10. Przykładowo: organizowanemu od 2009 roku Gdańskiemu Festiwalowi Tańca towarzyszy Solo Dance Contest, a w Krakowie organizowany jest konkurs choreograficzny „3…2…1…TANIEC!”, do których można zgłosić autorskie propozycje choreograficzne. Istnieją też możliwości aplikowania o rezydencję czy prezentację spektaklu poza krajem. Poszczególne domy tańca prowadzą swoje programy, których oferta skierowana jest do niezależnych artystów (aplikacje poddane są jednak bardzo ostrej selekcji). Instytucje i producenci zrzeszają się też w ramach międzynarodowych sieci tańca. Jednym z najbardziej znanych takich projektów w Europie jest Aerowaves, w ramach którego odbywa się coroczny festiwal Spring Forward. To branżowa impreza, podczas której prezentuje się dwadzieścia spektakli z całego kontynentu, wyłonionych przez partnerów sieci. Podobne organizacje działają w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach azjatyckich.
  11. Np. CSW Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Nowy Teatr, Teatr Studio, Komuna//Warszawa.
  12. Zob. http://trwarszawa.pl/fileadmin/user_files/Dokumentu_organizacyjne_i_finansowe/Polityka_wynagradzania_tworcow/zala__cznik_do_zarza__dzenia_1.20.pdf.
  13. B. Kunst, Artysta w pracy. O pokrewieństwach sztuki i kapitalizmu, tłum. M. Keil, Instytut Teatralny, Warszawa–Lublin 2016, s. 110.
  14. Tamże.
  15. Por. P. Virno, A Grammar of the Multitude: For an Analysis of Contemporary Forms of Life, Semiotext(e), Los Angeles 2004.
  16. W następnych latach (1993–2003) powstawały inne serie „wyróżnionych”, kolejno numerowanych sztuk. Más distinguidas (1997) i Still Distinguished (2000) prezentowano w galeriach i muzeum, gdzie publiczność zgromadzona była dookoła performującej solo artystki. W 2003 roku na wystawie Panoramix 3 hours La Ribot eksponowała wszystkie wyróżnione dzieła.
  17. W. Klimczyk, Wizjonerzy ciała. Panorama współczesnego teatru tańca, Korporacja Ha!art, K-ów 2010, s. 367.
  18. Spektakle Socorro! Gloria! (1991) oraz 13 Piezas distinguidas (1993) dostępne są na kanale Vimeo choreografki: https://vimeo.com/76533152. W 2003 roku powstał też film La Ribot Distinguida w reżyserii Luca Petera, a w 2007 La Ribot stworzyła filmową impresję Treintaycuatropiécesdistinguées&onestriptease (tłum. Trzydzieściczterywyróżnioneutworyijedenstriptiz).
  19. Autor przywołuje części numer 26 i 27, Another Bloody Mary, z serii Más distinguidas. Por. R. Burt, Alone to the World. The Solo Dancer, [w:] Ungoverning Dance: Contemporary European Theatre Dance and the Commons, Oxford University Press, New York 2017, s. 125–127.
  20. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1.
  21. Nikomu nie mówiłam, co się dzieje w szkole. To lata utraconego dzieciństwa. Wywiad z Izą Szostak (E. Jankowska, Gazeta.pl, [online], [dostęp], https://wiadomosci.gazeta.pl/ wiadomsci/1,164031, 25264880,nikomu-nie-mowilam-co-sie-dzieje-w-szkole-to-lata-utraconego.html.
  22. Z myślą o problemie tancerzy pozostających bez pracy powołano stypendialny program wsparcia przekwalifikowania zawodowego tancerzy w IMiT, grant umożliwiający uczestnictwo w kursie czy szkoleniu i zdobycie nowych umiejętności zawodowych.
  23. Treść listu dostępna jest online: https://www.rektoverso.be/artikel/open-letter-metoo-and-troubleynjan-fabre.
  24. Pod zarzutami seksualnego molestowania i psychicznego nękania skierowanymi w stronę reżysera podpisało się dwadzieścia osób (osiem z nich podało swoje nazwiska, reszta pozostaje anonimowa). W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie przez sąd pracy w Antwerpii.
  25. Wszystkie cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu autorstwa Renaty Piotrowskiej-Auffret. Scenariusz został oparty wypowiedziach wielu kobiet, które autorka pozyskała w trakcie pracy nad spektaklem. Tekst dostępny dzięki życzliwości choreografki.
  26. Zdjęcia kości i szkieletu wyświetlają się w trakcie prezentacji scen ze spektaklu Śmierć…, odsyłając tym samym do praktyki Piotrowskiej-Auffret, która korzysta z Body Mind Centering®, koncentrując się na pracy somatycznej z mięśniami i kośćmi. Jest to praktyka oparta na dotyku i manipulowaniu określonym układem (kostnym, mięśniowym) ciała w celu poszukiwania różnych stanów fizycznych.
  27. Dobra, koniec, wychodzę. Rozmowa z Renatą Piotrowską-Auffret (T. Fazan), „Magazyn SZUM”, [online], [dostęp: styczeń 2018], https://magazynszum.pl/dobra-koniec-wychodze-rozmowa-z-renata-piotrowska-auffret/.
  28. A. Majewska, What costume shall the poor girl wear, Nowa Siła Krytyczna, [online], [dostęp: 20.07.2018], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/261988.html
  29. Dobra, koniec, wychodzę, dz. cyt.
  30. Spektakl wzbudza zainteresowanie wśród kuratorów i producentów, co może świadczyć o wadze poruszanego przezeń problemu. W 2019 roku spektakl prezentowany był w Paryżu, Warszawie, Tiranie, Ostrawie, Dornach i Zernez. W 2020 roku pokazywany był już w Aarhus i Krakowie, a kolejne tegoroczne pokazy – przed pandemią – planowane były w Lipsku i Dreźnie, Bukareszcie, Tbilisi, Pradze i Limerick.
  31. Artystka, jak większość choreografek freelancerek w Polsce, pracowała również jako producentka i menadżerka swoich spektakli. Od 2018 roku współpracuję z Piotrowską-Auffret, zajmując się produkcją i tour managementem spektakli, dlatego tekst ten opisuje również osobistą perspektywę i, poniekąd, także warunki pracy jego autorki. Artykuł był pisany głównie w środkach transportu, między kolejnymi prezentacjami i spotkaniami, jako jeden z wielu realizowanych równolegle projektów, co nie tyle świadczy o zaniedbaniu, ile bardziej o uwikłaniu – autorek, badaczek – w system nadprodukcji czy pełnienie wielu ról jednocześnie na rynku sztuki-pracy (głównie z przyczyn ekonomicznych).
  32. Performans powstał w cyklu RE//MIX Komuny//Warszawy, w ramach którego Edyta Kozak odnosiła się do twórczości Jérôme’a Bela, znanego francuskiego artysty tworzącego w nurcie choreografii krytycznej.
  33. Cytaty pochodzą z trailera performansu, dostępnego online: https://www.youtube.com/ watch?v=HtkSDafq6ag.
  34. Każdorazowo performans może się zakończyć wyborem innego projektu do realizacji, ale to pokaz premierowy dawał możliwość aplikowania o wspomniane wyżej fundusze. Taniec, moja miłość miał premierę w listopadzie 2016 roku w Komunie//Warszawa.
  35. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1, s. 5.
  36. M. Walczak, Kopalnia, „Dialog” 2004, nr 8, s. 5.
  37. J. Kowalska, Portret podwójny, „Dialog” 2018, nr 2, 183.
  38. K. Migdałowska, Trwanie, „Dialog” 2004, nr 8, s. 52.
  39. Nie jestem od naprawiania rzeczywistości, z Michałem Walczakiem rozmawia Dorota Jovanka Ćirlić, „Dialog” 2004, nr 8, s. 47.
  40. Verbatim – metoda teatru dokumentalnego polegająca na wykorzystywaniu w scenariuszach zapisów prawdziwych wypowiedzi czy relacji świadków jakichś wydarzeń.
  41. J. Ostrowska, Podzwonne dla świata pracy, czyli „Szefie, jaka piękna katastrofa”, portal teatralny.pl, [online], [dostęp: 15.02.2020], http://teatralny.pl/recenzje/podzwonne-dla-swiata-pracy-czyli-szefie-jaka-piekna-katastrofa,36.html.
  42. M. Fik, Czy warto pisać o socrealizmie?, [w:] Autorytecie wróć?, Oficyna Wydawnicza „Errata”, Warszawa 1997, s. 42.
  43. Tamże.
  44. M. Głowiński, cyt. za: M. Fik, dz. cyt., s. 43.
  45. D. Sosnowska, Jak robić teatr robotniczy? „Brygada szlifierza Karhana” w Teatrze Nowym (1949), [w:] Robotnik. Performanse pamięci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 204.
  46. Ciekawym źródłem na temat kształtu socrealistycznego teatru w Polsce jest propagandowy film Dwie brygady w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego z 1950 roku, pokazujący modelowy – zgodny z doktryną – proces twórczy doprowadzający do premiery Brygady szlifierza Karhana.
  47. E. Mikuła, P. Froń, Praca, praca, „Dialog” 2020, nr 1, s. 30.
  48. Taka robota, z Ewą Mikułą i Piotrem Froniem rozmawia Justyna Jaworska, „Dialog” 2020, nr 1, s. 47.
  49. Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014, s. 60.
  50. Tamże, s. 69.
  51. Jestem w odbiciach, rozmowa Agaty Dąbek z Pawłem Demirskim, e-teatr, [online], [dostęp: 11.04.2020], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/289065.html.
  52. K. Marks, „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”, tłum. K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, „Dzieła, t. l”, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s. 550–551.
  53. Por. komentarz Leszka Kołakowskiego: „W wyniku alienacji pracy życie gatunkowe człowieka, wspólnota ludzka są sparaliżowane; tym samym również sparaliżowane jest jego życie osobowe. W rozwiniętym społeczeństwie kapitalistycznym cała niewola społeczna, wszystkie formy alienacji zawierają się w stosunku robotnika do produkcji, dlatego emancypacja robotników nie jest po prostu ich emancypacją jako klasy mającej swoje partykularne interesy, ale jest emancypacją społeczeństwa jako całości i człowieczeństwa jako takiego”, L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu, t. 1. Powstanie”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 135, kursywa zachowana.
  54. L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu”, dz. cyt., s. 263–264.
  55. Tamże, s. 264, kursywa zachowana.
  56. Tamże, s. 264–265, kursywa zachowana.
  57. J. Tischner, „Myślenie według wartości”, Znak, Kraków 2011.
  58. Por. „Myślenie radykalne, które usiłujemy opisać, łączy w sobie to, co agatologiczne, z tym, co aksjologiczne. Znaczy to, że jest ono nie tylko podstawą wszelkiej nauki o tym, co jest, podstawą ontologii, lecz również podstawą możliwej polityki. Trzeba przywrócić słowu „polityka” najgłębsze znaczenie. Polityka to – w radykalnym znaczeniu tego słowa – nauka projektu, sensownego projektu dla ludzkich poświęceń na aktualnym etapie dziejów. […] Z pewnością znajdujemy się w stanie jakiegoś kryzysu. Kryzys sięgnął samych podstaw naszego człowieczeństwa: zachwiały się związki człowieka z człowiekiem, związki człowieka z Bogiem. Nasze myślenie usiłuje się obejść bez hierarchii i preferencji. Gdy w tej sytuacji kierujemy swe zainteresowania ku aksjologii, nie chodzi nam w gruncie rzeczy ani o polemikę z nihilizmem, ani o szukanie płaszczyzny dialogu z tymi, którzy myślą inaczej. W każdym razie nie o to przede wszystkim nam chodzi. Nasze sięganie ma sens metafizyczny i polityczny zarazem: chodzi o odkrycie właściwego projektu dla tych poświęceń, do których wzywa ludzi dobrej woli nasza dzisiejsza dziejowa tragiczność”. Tamże, s. 544–545.
  59. Por. deklarację Tischnera z jego Etyki solidarności: „Chcę tę polską pracę zrozumieć, określić ją, uchwycić jej istotę, aby na tej drodze podjąć dzieło – pierwsze dzieło w historii Polski – pracy nad pracą”, J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 124. Zob też J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 27.
  60. Por. J. Tischner, „Świat ludzkiej nadziei”, Znak, Kraków 1994, s. 70–90.
  61. J. Tischner, tamże, s. 74.
  62. Por. J. Tischner, „Polski młyn”, Instytut Wydawniczy Księży Misjonarzy „Nasza Przeszłość”, Kraków 1991, s. 77; por. Jan Paweł II, „Laborem exercens”, 3, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. 1, Encykliki, Kraków 2006, s. 110.
  63. Przypomnijmy, że ta książka ukazywała się najpierw w tak zwanym drugim obiegu, nieoficjalnie w wydawnictwach „podziemnych”. Wraz z posłowiem Jarosława Gowina ukazała się ona oficjalnie po raz pierwszy dopiero w 2002 roku nakładem, Znak [oryginalny przypis autora cytatu].
  64. Por. J. Gowin, „Posłowie”, [w:] J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, Znak, Kraków 2002, s. 279 n.
  65. Por. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni”, Znak, Kraków 1997, s. 90 n; tegoż, „Filozofia dramatu”, Znak, Kraków 1998, s. 230–232; tegoż, „Spór o istnienie człowieka”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 43.
  66. J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 15.
  67. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, wyd. II rozszerzone, Znak, Kraków 2005, s. 272–284.
  68. J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość. Ks. Józefa Tischnera myślenie o pracy”, „Verbum Vitae” 2014, nr 25, s. 229–231.
  69. Zob. np.: J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość”, dz. cyt., s. 227–258; Z. Stawrowski, „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II”, IMJT, Kraków 2010; A. Szwed, „Dlaczego dziś potrzebujemy filozofii pracy księdza Józefa Tischnera?”, [w:] „Młody człowiek wobec pracy, wyzysku i bezrobocia. Perspektywy fides i ratio”, red. naukowa A. Hennel-Brzozowska, Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, Scriptum, Kraków 2014, s. 49–64; J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; tegoż, „Filozofia człowieka. Wykłady”, oprac. naukowe Z. Stawrowski i A. Workowski, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. IV, IMJT, Kraków 2019.
  70. Zob. choćby tegoż: „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018; J. Tischner, „Filozofia człowieka. Wykłady”, dz. cyt.
  71. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28.
  72. Por. „Ten tylko, kto doświadczył spotkania, może mówić, że doświadczył źródłowo jakiegoś konkretnego dobra i zła, jakiejś tragiczności, jakiejś wolności oraz głosu imperatywu kategorycznego, który od drugiego doszedł ku niemu. Tylko ten, kto spotkał, może szczerze poświęcić siebie. Poza spotkaniem wszystkie wymienione wyżej pojęcia są pojęciami wypranymi z doświadczenia. Doświadczenie aksjologiczne ciąży ku jakiemuś poświęceniu. Jakiemu? Tego także nie wiemy. Kluczem do aksjologii jest spotkanie z drugim. Dopiero dzięki spotkaniu widzimy ludzi na scenie życia zorganizowanej w hierarchię, preferujemy i rozumiemy preferencje innych. Pozwalamy być. Inni pozwalają nam być”, J. Tischner, „Myślenie według wartości”, dz. cyt., s. 535–536.
  73. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28–29.
  74. Por. „Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowieka”, tamże, s. 38. „Właściwym sposobem myślenia o życiu społecznym jest etyka. Metafizyka ma inne troski”, tamże, s. 42.
  75. Tamże, s. 33–34, spacja zmieniona na wyboldowanie.
  76. Tamże, s. 36.
  77. Tamże, s. 37.
  78. Tamże, s. 38.
  79. Tamże, s. 17.
  80. Tamże, s. 17.
  81. Tamże, s. 17.
  82. W tym miejscu warto przytoczyć wyjaśnienia Kołakowskiego dotyczące sumienia, jednego z elementów „wzoru normatywnego człowieczeństwa” wskazywanego w „Etyce solidarności” jako wartego wcielania w życie: „Sumienie nie składa się z zasad, nie jest doktryną ani ideologią, jest raczej polem wrażliwości, wewnętrzną instancją, której obecność znamy, gdyż ujawnia się w doświadczeniu, i która coś nakazuje albo czegoś zakazuje. Doktryny mogą być prawdziwe albo mylne, słuszne albo nie, nakazy i zakazy natomiast po prostu są, są wydarzeniami, które się w naszej świadomości dzieją”, L. Kołakowski, „Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie”, Znak, Kraków 2009, s. 179–180; oraz: „Zakres zdarzeń i sytuacji, w których sumienie się budzi i do drzwi puka, jest najoczywiściej wyznaczony przez tradycję kulturalną, wychowanie, religię, choć nie możemy z pewnością twierdzić, że nie ma tam nic innego, że więc rzeczywiście nie są tam obecne żadne zasoby należące do tak zwanej natury ludzkiej, historycznie niezmienne. […] Tacy zaś ludzie, którzy nie objawiają niczym, że mają sumienie, nie są dowodem przeciwko wszechobecności tego strażnika. Oni po prostu nie należą do cywilizacji […]”, tamże, s. 183.
  83. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 18.
  84. Tamże, s. 18.
  85. Tamże, s. 18–20, spacja zachowana.
  86. Zob. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni, wydanie przejrzane i poprawione”, Znak, Kraków 2013.
  87. D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa 2019, s. 9.
  88. Bullshit Jobs in an Age of Coronavirus, https://7amkickoff.com/index.php/2020/03/28/bullshit-jobs-in-an-age-of-coronavirus/ [dostęp: 12.07.2020].
  89. D. Graeber, Lessons from coronavirus: not all jobs are ‘bullshit’. But yours might be, https://www.politico.eu/article/lessons-from-coronavirus-covid19-confinement-crisis-not-all-jobs-are-bullshit/ [dostęp: 12.07.2020].
  90. P. Bolton, The coronavirus pandemic might have a silver lining. People might wake up to what’s really important, https://www.thecanary.co/global/world-analysis/2020/04/29/the-coronavirus-pandemic-might-have-a-silver-lining-people-might-wake-up-to-whats-really-important/ [dostęp: 12.07.2020].
  91. https://twitter.com/davidgraeber/status/1254413681498226689 [dostęp: 12.07.2020].
  92. What does the coronavirus pandemic reveal about ‘essential work’?, https://www.aljazeera.com/podcasts/thetake/2020/06/coronavirus-pandemic-reveal-essential-work-200612152715097.html [dostęp: 12.07.2020].
  93. M. Nowak, Dla wielu osób na śmieciówkach postojowe jest fikcją. Dlaczego rząd tak zaufał pracodawcom?, oko.press; https://oko.press/dla-osob-na-smieciowkach-postojowe-to-fikcja/ [dostęp: 05.07.2020].
  94. J. Koc, Lockdown Generation? Młodzi pracownicy boleśnie odczują skutki pandemii, pulshr.pl: https://www.pulshr.pl/rekrutacja/lockdown-generation-mlodzi-pracownicy-bolesnie-odczuja-skutki-pandemii,74576.html [dostęp: 05.07.2020].
  95. Departament Rynku Pracy MRPiPS, Statystyki strukturalne maj 2020, https://psz.praca.gov.pl/-/12760771-statystyki-strukturalne-maj-2020 [dostęp: 05.07.2020].
  96. Depesza PAP Jak wielu Polaków należy do związków zawodowych? Najnowszy sondaż CBOS, https://forsal.pl/artykuly/1438381,jak-wielu-polakow-nalezy-do-zwiazkow-zawodowych-najnowszy-sondaz-cbos.html [dostęp: 05.07.2020].
  97. J. Tokarski, Czas zwyrodniały, Warszawa 2014, s. 83.

Powiązane artykuły

03.09.2020

Nowy Napis Co Tydzień #065 / Tańcem o pracy

Nowy taniec jest dziedziną z jednej strony eksperymentalną, z drugiej – dialogującą z pozateatralną rzeczywistością i spełniającą postulaty szeroko rozumianej humanistyki interwencyjnej. Scena teatralna coraz częściej staje się miejscem wygłaszania postulatów społecznych i politycznych, a także przestrzenią środowiskowych rozliczeń i krytyki warunków, w jakich pracują oraz tworzą artystki i artyści. Czy taniec współczesny jako forma sztuki krytycznej i zaangażowanej może stać się narzędziem do zmiany relacji między pracownikami, mecenasami oraz konsumentami kultury?

Nowy polski taniec

Zacznijmy od próby odpowiedzi na kilka pytań: czym właściwie jest „nowy taniec” w Polsce, jak funkcjonują w jego realiach rodzimi twórcy, jaki potencjał ma charakterystyczna dla tej sceny artystyczna niezależność, a z jakim ryzykiem wiąże się praca artysty freelancera? Taniec współczesny, określany też często jako „nowa choreografia” czy „nowy taniec”, to dziedzina stosunkowo młoda, która swój europejski rozkwit przeżyła w latach 90. XX wieku, a w naszym kraju rozwinęła się (proces ten trwa do dziś) na początku kolejnego stulecia. Boom na taniec współczesny w Polsce datuje się od około 2000 roku i łączy się z powrotem wielu młodych twórców z dyplomami zagranicznych uczelni, gdzie zdobywali oni wiedzę na temat praktyk cielesno-ruchowych (wówczas w naszym kraju jeszcze niezinstytucjonalizowaną w formie programów nauczania wyższegoDopiero w 2007 roku powstała specjalizacja „Aktor teatru tańca” w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (dziś Akademii Sztuk Teatralnych) w Krakowie, z której później wyodrębniono Wydział Teatru Tańca PWST w Bytomiu. Wcześniej tancerze edukowali się niezależnie w ramach festiwalowych warsztatów czy coachingów z choreografami. W latach 90. prym wiodły Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego w Bytomiu (istniejąca do 2013 roku), Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego w Poznaniu (dziś pod nazwą Dancing fairPlayce Poznań) oraz Bałtycki Uniwersytet Tańca w Gdańsku (BUT trwał do 2003 roku) z międzynarodowym programem warsztatów. Dziś oferta edukacyjna jest elementem niemal każdego festiwalu tanecznego w kraju.[1]).

Oczywiście nie oznacza to, że wcześniej scena tańca w Polsce nie istniała, przeciwnie – kształtowała się bardzo różnorodnie. Jej panoramę współtworzyły takie tradycje jak balet klasycznyGatunek i sposób pracy w tańcu klasycznym nie zostały poddane obszerniejszej analizie ze względu na objętość tekstu.[2] i modern dance, technika rozwinięta w Stanach Zjednoczonych przez Marthę Graham i trawestowana później w Europie, a jej twórcy inspirowali się różnorodnymi formami teatru fizycznego i działaniami teatralnej alternatywy (zwłaszcza metodami pracy Jerzego Grotowskiego czy Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego). Anna Królica w książce Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu opisuje cezurę 1990 roku. W tym czasie scena zdominowana była przez zespoły teatrów tańca (takie jak Śląski Teatr Tańca, Polski Teatr Tańca, wyodrębniony z zespołu baletowego Conrada Drzewieckiego poznańskiej Opery już w 1973 roku, Lubelski Teatr Tańca czy Teatr Dada von Bzdülöw), które specyfikę niemieckiego tanztheater spod znaku Piny Bausch dostosowywały do kontekstu i tradycji polskiej sztuki scenicznej. Autorka Sztuki do odkrycia stwierdza:

Od kiedy zaczęło się mówić o autonomiczności tańca, zawsze była to opowieść wyżej waloryzowana niż ta, w której taniec był częścią sztuki teatru czy szeroko rozumianych sztuk performatywnych. Potrzeba odizolowania się, wyodrębnienia, a nawet odcięcia od korzeni była wyraźnie związana z kształtowaniem się nowej dziedziny sztuki, zwanej najpierw tańcem nowoczesnym, a z czasem współczesnymA. Królica, Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Mościckie Centrum Kultury, Tarnów 2011, s. 18.[3].

Potrzeba wyodrębnienia tańca od teatru oznaczała zarówno zmianę sposobu pracy, jak i zwrot estetyczny. Jego twórcy szukali jeszcze inspiracji w połączeniu narzędzi stricte tanecznych (doceniając wartość techniki i kondycji ruchowej) z teatralnymi (traktując taniec jako element większego widowiska, budując spektakle jak kolaże) i pracowali z większymi zespołami. Młode pokolenie zaczęło działać niezależnie, polemizując z tradycją, autorytetami i instytucją. Choreografów coraz bardziej interesowała perspektywa krytyczna, w której można umieścić zarówno kwestię ciała jako narzędzia do tworzenia sztuki scenicznej, jak i tańca jako specyficznej dziedziny sztuki. Mniej przywiązywano uwagę do techniki − tak istotnej w klasycznym wykształceniu tancerza − czy linearnej narracji. W tańcu współczesnym akcentowano raczej cielesną niedoskonałość i indywidualizm, a ważniejszy od fabuły i widowiskowości stał się intelektualny koncept. Wirtuozerię zastąpiła inspiracja codziennym gestem, a poszczególne choreografie nawiązywały do biografii twórców oraz do aktualnych problemów społeczno-politycznych. Dążenie do niezależności tańca od teatru miało też swój wyraz w zastępowaniu tradycyjnej sceny teatralnej alternatywnymi przestrzeniami: galerii sztuki, muzeów, centrów kultury.

Istotną cezurą kształtującą niezależne środowisko tańca w Polsce jest rok 2004, kiedy z inicjatywy Joanny Leśnierowskiej i Art Stations Foundations powstał w Poznaniu Stary Browar Nowy Taniec (SBNT), pierwszy tego typu program stypendialnego wsparcia i tanecznej produkcji. Jeden z jego filarów, Solo Projekt, miał promować przede wszystkim debiutantów i świeżo upieczonych absolwentów wyższych szkół tańca (głównie zagranicznych). W projektach SBNT, którego piętnastolecie istnienia obchodziliśmy w zeszłym roku, wzięło udział trzydziestu pięciu rezydentów. W poznańskim „domu tańca” powstało aż osiemdziesiąt pięć spektakli pokazywanych w kraju i na całym świecie. Założono tam również Alternatywną Akademię Tańca, uzupełniającą ofertę artystycznej edukacji. Ponadto ośrodek od kilku lat ogłasza konkursy na stypendia badawcze z dziedziny tańca, organizuje warsztaty, coachingi oraz prowadzi działalność wydawnicząPor. Pomiędzy epokami. Wywiad z Joanną Leśnierowską (A. Królica), teatralny.pl, [online], [dostęp: 17 kwietnia 2020], http://teatralny.pl/rozmowy/pomiedzy-epokami,3004.html?fbclidIwAR1T2t_kEuRl8nQF9FBVRLiP2fvSRgC9D2PitLOV_wGfXoQUBihiVU5BsFA.[4]. Praca kuratorska Leśnierowskiej przyczyniła się do generacyjnej zmiany − beneficjentów programu określa się „pokoleniem solo”Określenie Witolda Mrozka zostało użyte przez Annę Królicę w tytule książki składającej się z wywiadów z przedstawicielami tej grupy (por. Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą, Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, Kraków 2013).[5], a łączą ich nie tylko pierwsze solowe produkcje w Browarze, ale też niezależny sposób pracy oraz estetyka, raczej minimalna w środkach, a także konceptualne podejście do choreografii.

Kolejną inicjatywą, której realizacja byłaby niemożliwa bez środowiskowej współpracy twórców, kuratorów, badaczy i krytyków, było powołanie w 2010 roku Instytutu Muzyki i TańcaW skrócie: IMiT – narodowa instytucja dedykowana tańcowi (zastępcą dyrektora i szefową Departamentu Tańca jest dr Aleksandra Dziurosz).[6]. Choć w środowisku wciąż się żartuje, że taniec nie wyzwolił się spod dominacji muzyki (nazwa instytutu wyraźnie na to wskazuje), to po raz pierwszy w historii tej sceny jej twórcy mogli liczyć na wsparcie i promocję swoich działań w formie dedykowanych im programówW Departamencie Tańca w IMiT można się ubiegać o dotacje na program prezentacji spektakli („Scena dla tańca”), produkcje z udziałem zagranicznych lub polskich choreografów („Zamówienia choreograficzne”), projekty edukacyjne dla młodzieży („Myśl w ruchu”), zagraniczne rezydencje (w Nowym Jorku lub Luksemburgu), wsparcie przekwalifikowania zawodowego, publikację z dziedziny tańca czy na inne, mniejsze projekty.[7]. Instytucja prowadzi też portal TaniecPolska.pl, jedyny ogólnopolski magazyn regularnie publikujący recenzje i artykuły, a także spisy bibliograficzne poświęcone nowej choreografii. Redakcja tworzy wyczerpujące biogramy ludzi tańca oraz kalendarium wydarzeń tanecznych (spektakli, festiwali czy działań edukacyjnych). Od 2013 roku IMiT jest także organizatorem Polskiej Platformy TańcaWcześniejsze edycje organizowane były kolejno przez Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł w Warszawie (2003), Centrum Kultury Zamek oraz Art Stations Foundation w Poznaniu (2008, 2010 i 2012). W 2014 roku Platforma odbyła się w Lublinie, w 2017 roku w Bytomiu, a zeszłoroczna edycja w Gdańsku.[8], konkursowego przeglądu o charakterze „the best of”, odbywającego się co dwa lata, zawsze w innym mieście. Pokazywane są spektakle, które spośród nadesłanych przez twórców propozycji wyłania jury ekspertów, oraz odbywają się targi z udziałem polskich artystów, przedstawicieli instytucji i organizacji tanecznych. Podobne platformy czy biennale organizuje się na całym świecie. Są one swego rodzaju wizytówką sceny tańca w danym kraju, a do ich najważniejszych celów należy promocja rodzimych twórców na arenie międzynarodowej, dlatego do udziału w tych wydarzeniach zaprasza się przede wszystkim zagranicznych selekcjonerów, producentów i krytyków.

IMiT organizuje też Polską Sieć Tańca zrzeszającą instytucje, centra kultury i teatry w Polsce, które w trakcie całego roku prezentują zgłoszone do programu (przez te właśnie ośrodki lub niezależnie) spektakle polskich twórców. Wsparcie artystom, badaczom i kuratorom tańca dają programy ministerialne i podległe ministerstwu instytucje kulturyDo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego można wnioskować indywidualnie o stypendium twórcze (na realizację projektu choreograficznego), a do Narodowego Centrum Kultury o stypendium Młoda Polska (głównie na edukację zagraniczną). Przedstawiciele organizacji pozarządowych, centrów kultury czy teatrów mogą startować w priorytecie programowym Teatr i Taniec MKiDN na spektakle teatralne/baletowe/tańca współczesnego; festiwale, przeglądy i konkursy dotyczące teatru/tańca współczesnego oraz zadania dokumentujące oraz popularyzujące dokonania w tej dziedzinie. W ramach współpracy Instytutu Adama Mickiewicza i IMiT można ubiegać się o grant z „Terytoriów choreografii”, konkursu na przygotowanie spektaklu wokół zaproponowanego przez organizatorów tematu (w 2019 roku była nim twórczość Poli Nireńskiej), który później pokazywany jest na partnerskich scenach w Europie.[9]. Również festiwale starają się podtrzymywać własne inicjatywy i konkursy dla niezależnych twórców tańcaPrzykładowo: organizowanemu od 2009 roku Gdańskiemu Festiwalowi Tańca towarzyszy Solo Dance Contest, a w Krakowie organizowany jest konkurs choreograficzny „3…2…1…TANIEC!”, do których można zgłosić autorskie propozycje choreograficzne. Istnieją też możliwości aplikowania o rezydencję czy prezentację spektaklu poza krajem. Poszczególne domy tańca prowadzą swoje programy, których oferta skierowana jest do niezależnych artystów (aplikacje poddane są jednak bardzo ostrej selekcji). Instytucje i producenci zrzeszają się też w ramach międzynarodowych sieci tańca. Jednym z najbardziej znanych takich projektów w Europie jest Aerowaves, w ramach którego odbywa się coroczny festiwal Spring Forward. To branżowa impreza, podczas której prezentuje się dwadzieścia spektakli z całego kontynentu, wyłonionych przez partnerów sieci. Podobne organizacje działają w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach azjatyckich.[10].

Choć ten spis wydaje się dość różnorodny (mimo że wciąż niepełny), trzeba pamiętać, że są to z reguły jednoroczne programy z ograniczoną liczbą beneficjentów, którzy mogą z nich skorzystać, oraz z określonym budżetem, niedającym zazwyczaj zabezpieczenia ani na całą produkcję spektaklu (wymagani są inni koproducenci), ani na regularną pracę artystyczną lub, mówiąc wprost, utrzymanie siebie czy opłacenie współpracowników. Ważne, żeby podkreślić też, że aktywni zawodowo choreografowie i choreografki pełnią wiele funkcji równocześnie, nie angażują się wyłącznie w działania twórcze. Dodatkowe wyzwania, niejako wpisane w ten zawód, to nauczanie (warsztaty i praca edukatora to w większości źródła utrzymania artystów), przygotowywanie wniosków, prowadzenie rozmów z producentami, udział w audycjach do zewnętrznych projektów, a także promowanie własnej działalności.

Panująca od kilku lat w Polsce moda na prezentację choreografii w galeriach sztuki czy teatrach dramatycznych przynosi jednak wartościowy efekt − coraz więcej tego typu instytucji otwiera się na współpracę z twórcami tańca współczesnegoNp. CSW Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Nowy Teatr, Teatr Studio, Komuna//Warszawa.[11], dając im możliwość rezydencji czy realizacji autonomicznego projektu (dobrym przykładem jest „Poszerzanie pola”, konkurs na produkcję choreograficzną w Nowym Teatrze w Warszawie). Nie znaczy to jednak, że choreografowie traktowani są na równi z reżyserami teatru dramatycznego, o czym świadczy choćby polityka wynagradzania twórców i lista płac opublikowana na stronie internetowej Teatru Rozmaitości ze stycznia tego rokuZob. http://trwarszawa.pl/fileadmin/user_files/Dokumentu_organizacyjne_i_finansowe/Polityka_wynagradzania_tworcow/zala__cznik_do_zarza__dzenia_1.20.pdf.[12]. Wynika z niej, że zarobki pracującego przy spektaklu choreografa wahają się od tysiąca pięciuset (!) do dwudziestu pięciu tysięcy złotych, przy czym wynagrodzenie dla reżysera zaczyna się od dwudziestu tysięcy złotych (za dużą produkcję można do­stać nawet sto trzydzieści tysięcy), a jedynie debiutujący reżyser zarabia poniżej tej kwoty. W dodatku wymienione kryteria, wpływające na wysokość wynagrodzenia choreografa, to zakres i czas trwania pracy oraz udział elementów choreograficznych w inscenizacji. Taka argumentacja mija się z celem. Choreografowie często bowiem są obecni na próbach od początku projektu. Pracują z aktorami nie tylko nad kondycją fizyczną, ale także nad ich świadomością ciała, poczuciem przestrzeni na scenie, relacją z partnerami, choreografią samego tekstu (czyli kwestiami typu: tekst a działanie fizyczne, rytmiczność, akcentowanie). Efekty ich pracy, choć nie zawsze mówi się o tym otwarcie, a jeszcze mniej wycenia się ich wartość, nierzadko determinują całokształt spektaklu.

Europejskie metody produkcji

Przenieśmy się teraz na scenę europejską. Aby zrozumieć specyfikę tańca współczesnego i choreografii, należy wrócić na chwilę do ich początków, czyli do lat 90. XX wieku. Wówczas, jak pisze Bojana Kunst, „w dziedzinie tej doszło do silnego uwydatnienia widoczności pracy, zwłaszcza aspektów niekoniecznie związanych z wysiłkiem fizycznym, ale ze zmieniającą się atmosferą emocjonalną i napięciami energetycznymi”B. Kunst, Artysta w pracy. O pokrewieństwach sztuki i kapitalizmu, tłum. M. Keil, Instytut Teatralny, Warszawa–Lublin 2016, s. 110.[13]. Oznacza to, że metody pracy choreografów były coraz bardziej dostępne (a przez to widzialne) dla publiczności. Osiągnięto to choćby poprzez organizację pokazów pracy w procesie (czyli jeszcze niepełnych spektakli), sesji feedbacku z udziałem widzów (polegających na komentowaniu danego fragmentu pracy), pospektaklowych rozmów z publicznością, warsztatów z metod twórczych prowadzonych przez artystów i wielu innych około-teatralnych działań. Ponadto praca stała się tematem spektakli per se. Od tego momentu nie dziwi już, kiedy artyści tańca wspólnie z widzami wypełniają aplikacje grantowe, gdy ze sceny dyskutują z przyjętymi sche­matami produkcji oraz sprzedaży dzieł sztuki, zamiast wytwarzać gotowe, oparte na perfekcyjnej technice ruchowej układy taneczne. Oczywiście ten drugi nurt wciąż ma się bardzo dobrze i wiele światowej rangi zespołów kontynuuje tradycję tańca klasycznego, neobaletu, modern dance, teatru tańca, fizycznego czy innych gatunków scenicznych. Zauważmy, to właśnie często twórcy wykształceni w klasycznej technice poddają później krytyce sposoby edukacji i pracy w polu tej sztuki.

Rozwijane w latach 90. innowacyjne sposoby tworzenia wpłynęły na

przemianę instytucji artystycznych w przestrzenie bardziej społecznościowe i zorientowane na eksperymentację. Przez cały czas były (…) ściśle powiązane z nowymi, postfordowskimi sposobami produkcjiTamże.[14].

Ta zmiana oznaczała z jednej strony odmienne definiowanie zakresu obowiązków i ról w relacji między choreografem a instytucją, praco­dawcą, tancerzem czy zespołem, a z drugiej strony redefinicję pozycji widza. W pierwszym przypadku choreograf pełni coraz więcej funkcji równocześnie (wnioskodawcy i inicjatora, choreografa i tancerza, menadżera), przy czym jego zależność od grantodawców oraz producentów wciąż jest silna. W drugim – to widz okazuje się współtwórcą wydarzeń, jest angażowany w ich przebieg, nie pozostaje biernym obserwatorem. Rolą artysty staje się tutaj raczej nawigowanie w tym procesie niż narzucanie gotowego konceptu.

Takie metody produkcji, w przeciwieństwie do fordyzmu, charakteryzują się elastycznością i otwartością. Kładą nacisk na procesualność i (opłacane) działanie bez końcowego produktu. Praca w społeczeństwie post­fordowskim skupiona jest na budowaniu relacji; efekt okazuje się mniej znaczący niż proces i zaangażowanie weń odbiorcówPor. P. Virno, A Grammar of the Multitude: For an Analysis of Contemporary Forms of Life, Semiotext(e), Los Angeles 2004.[15]. W kontekście pracy artystycznej dziełem sztuki może być nawet sposób jego wytwarzania, a nie rezultat konkretnego działania. Twórcy i pozostali pracownicy sektora kulturalnego podkreślają ponadto brak wyraźnej granicy między czasem wolnym a zawodowym, wymóg ciągłej dostępności i wydajności. Nowatorskim trzeba być nie tylko w praktykach stricte artystycznych, ale też w ich organizacji i produkcji. Należy (kreatywnie) stwarzać swoje miejsce pracy − od zdefiniowania własnej roli (jako kuratora? artysty? specjalisty?) na potrzeby danego projektu poprzez znalezienie możliwości jego realizacji (aplikacji/funduszy/producentów/partnerów), aż do wykonania i udostępnienia jego efektów jak największej liczbie osób.

Można dyskutować, czy te wymagania dotyczą również osób zatrudnionych na stałe czy tylko freelancerów, których twórczość opiera się na zlece­niach lub umowach o dzieło. Z pewnością zmiana systemowa ma wpływ zarówno na tych, którzy pracują w danej instytucji kultury, jak i pozosta­łych, ubiegających się o wsparcie z jej budżetu. Tylko zakres tego oddziaływania pozostaje różny dla każdej z tych grup − ceną za niezależność twórców i producentów bez stanowisk etatowych staje się brak stabilności finansowej, trudność w planowaniu projektów, których powodzenie zależy od wielu czynników (otrzymany lub nie grant, wsparcie instytucji lub jego brak, dostępność czasowa współpracowników itd.). Pytanie, na które trudno udzielić odpowiedzi, wydaje się fundamentalne: czy decydując się na autonomię zawodową, trzeba zawsze godzić się z ryzykiem niepowodzenia, albo inaczej: czy istnieje sposób, aby zabezpieczyć niezależne, kreatywne zawody, a takimi w tańcu jest zdecydowana większość (choreografowie, tancerze, kuratorzy, producenci, krytycy…).

Sztuki na zamówienie

Omówmy kwestię pracy choreograficznej na przykładzie znanego cyklu 13 Piezas distinguidas (13 wyróżnionych utworów) hiszpańskiej choreografki Marii La Ribot, którego premiera odbyła się w Teatro Alfil de Madrid w 1993 rokuW następnych latach (1993–2003) powstawały inne serie „wyróżnionych”, kolejno numerowanych sztuk. Más distinguidas (1997) i Still Distinguished (2000) prezentowano w galeriach i muzeum, gdzie publiczność zgromadzona była dookoła performującej solo artystki. W 2003 roku na wystawie Panoramix 3 hours La Ribot eksponowała wszystkie wyróżnione dzieła.[16]. Spektakl składa się z trzynastu kilkuminutowych solowych działań artystki. Nie ma tu jednego tematu (każde działanie ma odrębny tytuł), w kolejnych epizodach używane są proste rekwizyty (papier, płaszcz, prześcieradło, centymetr i inne). Czasami La Ribot śpiewa piosenkę lub zwraca się bezpośrednio do widzów, tańczy do znanej melodii lub zastyga w pozach jak na nieruchomym obrazie. Wszystkie utwory łączy sposób prezentacji ciała „w różnego rodzaju dziwnych kontekstach – było ono owijane folią, smarowane sztuczną krwią, malowane farbą, konfrontowane z przedmiotami”W. Klimczyk, Wizjonerzy ciała. Panorama współczesnego teatru tańca, Korporacja Ha!art, K-ów 2010, s. 367.[17]. Jest ono jedynym widocznym punktem odniesienia, ciało performujące, nota bene ciało znajdujące się w pracy (bo nie ma przecież bardziej oczywistego narzędzia pracy choreografki). Większość fragmentów artystka wykonuje nago, jednak wyczuwalny dys­tans performerki i sceniczny absurd poszczególnych epizodów wpływają na ich niepretensjonalny wydźwięk.

W kontekście rozważań o zawodzie choreografki trzeba powiedzieć, że nie­mal cały cykl stanowi realizację indywidualnych transakcji między artystką a jej odbiorcami. Jego produkcja była możliwa dzięki finansowym inwestycjom pojedynczych osób lub całych organizacji i firm partycypujących w kosztach przedsięwzięcia. Widzowie, sprawując funkcję mecenasów, otrzymywali „na zamówienie” (lub już gotowy) solowy pokaz, oparty w mniejszym lub większym stopniu na warunkach umowy między spon­sorami a twórczynią dzieła. Wykupując działanie La Ribot, odbiorcy stawali się jednocześnie posiadaczami praw do kilkuminutowego fragmentu spektaklu. 13 Piezas distinguidas można również obejrzeć onlineSpektakle Socorro! Gloria! (1991) oraz 13 Piezas distinguidas (1993) dostępne są na kanale Vimeo choreografki: https://vimeo.com/76533152. W 2003 roku powstał też film La Ribot Distinguida w reżyserii Luca Petera, a w 2007 La Ribot stworzyła filmową impresję Treintaycuatropiécesdistinguées&onestriptease (tłum. Trzydzieściczterywyróżnioneutworyijedenstriptiz).[18]. Jeśli kolejne „odcinki” tego projektu przedzielić osobnymi planszami z nazwis­kami ich sponsorów, to – porównując scenę tańca współczesnego do branży telewizyjnej – okaże się, że każdy filmowy epizod serialowego tasiemca posiada odrębnego producenta, sygnującego jego treść.

Ramsey Burt, analizując elementy intymne i publiczne w solowym występie La Ribot, podkreśla, że ten cyklAutor przywołuje części numer 26 i 27, Another Bloody Mary, z serii Más distinguidas. Por. R. Burt, Alone to the World. The Solo Dancer, [w:] Ungoverning Dance: Contemporary European Theatre Dance and the Commons, Oxford University Press, New York 2017, s. 125–127.[19] próbuje negować społeczne konwencje prezentacji kobiecego ciała. Na przykład w Eufemii (jedna z części serii 13 wyróżnionych utworów) La Ribot ubrana jest w bawełniany kostium, pod którym ukrywa zbiornik sztucznej krwi. Kiedy wychodzi na scenę, czerwony płyn sączy się najpierw przez sukienkę, potem kapie po jej rękach i nogach. Obraz kobiety naznaczonej krwią przywołuje symboliczne skojarzenia: męczennicy, ale też artystki lub muzy pozującej w groteskowym sztafażu. Czy ten obraz nas porusza czy odrzuca, czy wywołuje wstyd lub zażenowanie, a może po prostu śmiech? Kiedy La Ribot przekształca swoje ciało w seksualny obiekt pożądania (oglądamy na scenie nagie kobiece ciało), to zaraz umiejętnie odwraca sytuację – pozbawiając nie tyle siebie, ile widzów poczucia bezpieczeństwa. Podważa ich status (jako obserwatorów? sponsorów? spektaklu) oraz odbiera im poczucie sprawczości. Skoro niektórzy z nich są jednocześnie producentami występu, to czy mogą mieć na niego wpływ lub oczekiwać satysfakcji? Czy udział w spektaklu ma gwarantować im wizualną przyjemność? W zasadzie można odnieść wrażenie, że to nagie (a w Eufemii również naznaczone krwią) ciało choreografki patrzy w kierunku publiczności, paradoksalnie wywołując efekt obnażenia i zaniepokojenia znajdujących się po drugiej stronie obserwatorów.

W Piezas distinguidas choreografka odkrywa relację zależności między artystką a widzem, który jednocześnie pełni funkcję producenta wydarzenia. Piotr Morawski, pisząc w „Dialogu” o specyfice produkcji teatralnych, zauważył, że w porządku widowiska „ciała wykonawców i wykonawczyń są jednocześnie ciałami osób pracujących, które mówią o swojej pracy”P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1.[20]. Taniec czy choreografia to dziedziny, w których podstawowym narzędziem pracy pozostaje właśnie ciało występujące na scenie teatralnej. W ramach tanecznych przedstawień odkrywane są też strategie produkcji, ich ograniczenia i podziały. Artystki niekiedy zgadzają się nawet na ryzyko niepowodzenia dalszej kariery. Dzieje się tak, gdy mówią o doświadczeniu edukacji tanecznej oraz aktywności na rynku sztuki: współpracy z kuratorami, festiwalami, instytucjami, otwarcie deklarując sprzeciw wobec systemu i warunków pracy stawianych przez instytucję.

Hierarchia i autorytet

Warto w tym miejscu odwołać się do ostatniego spektaklu Izy Szostak le journal secret (2019). W swoim solo choreografka przywołuje autobiograficzne doświadczenie klasycznej tancerki baletu (Szostak jest absolwentką Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Romana Turczynowicza w Warszawie w 2003 roku), a następnie edukacji w zakresie tańca współczesnego za granicą (w Codarts − Rotterdam Dance Academy w Holandii, którą ukończyła w 2008 roku). Projekt można potraktować jako artystyczne rozliczenie ze spotkanymi na jej drodze autorytetami. Przywołując symbolikę intymnego dziennika, do którego odwołuje się tytuł performansu, Szostak korzysta z własnych wspomnień: uczennicy szkoły baletowej, studentki zagranicznej uczelni, wreszcie – wykształconej choreografki.

Spektakl można podzielić na trzy części. W pierwszej oglądamy precyzyjnie wykonaną solową choreografię. Tancerce, ubranej w biały T-shirt i spodnie z czarnymi nadrukami, nie towarzyszą na scenie żadne elementy scenografii. Możemy skupić się na jej obecności i ruchu, nie ma tu dodatkowej symboliki czy fikcyjnego charakteru. W gestach, które performerka wykonuje w ciszy, można rozpoznać ruchowe archiwum: ślady zapisanych w jej ciele figur baletowych (wymagających technicznej precyzji, napięcia ciała), potem rozluźnione pozycje, charakterystyczne dla tańca współczesnego, ale też proste, codzienne ruchy, nienaznaczone konkretną techniką taneczną. To abstrakcyjna, motoryczna opowieść, nie ma w niej wyraźnej fabuły ani kolejnych wątków. Oglądamy raczej remiks tego wszystkiego, czego choreografka doświadczała na swoim ciele przez lata tanecznej edukacji, a potem pracy w zawodzie.

W drugiej części przedstawienia publiczność ogląda wyświetlaną na ekranie animację. Tancerka pozostaje na scenie schowana we wnętrzu ogromnej makiety − kamery Sony (poruszający się, nieożywiony obiekt będzie później głównym działającym w ostatniej odsłonie spektaklu). Realną obecność performerki zastępuje postać 3D z wyświetlanej na ekranie animacji. Wirtualna bohaterka, w opisie le journal secret nazwana Starym Dzieckiem, spotyka „uznanych patronów i autorytety”, z którymi chce się rozliczyć choreografka. W animowanej fabule pojawiają się fragmenty z wideodziennika artystki, dokamerowe monologi i ujęcia fragmentów ciała, przedmiotów oraz otoczenia rejestrowane w różnych miejscach i odstępach czasu. Śledzimy kolejne etapy dorastania bohaterki, jej wspomnienia sprzed kilkunastu lat, choć forma nagrania zniekształca rzeczywiste postaci i wydarzenia (na przykład w filmie pojawia się Czarny Kruk, który prawdopodobnie symbolizuje postać ojca towarzyszącego dziewczynie w tej podróży). W miarę upływu czasu artystka/postać 3D przechodzi przez proces odłączania się od mistrzów i nauczycieli, zwłaszcza tych pozornych. Jej dalszą pracę determinuje niemal terapeutyczny moment uwolnienia się od wpływu. Jak wyznaje twórczyni w wywiadzie:

Stałam się ofiarą bardzo złej edukacji. Aby dyscyplinować uczniów, nauczyciele wykorzystywali przemoc werbalną i fizyczną, budowali atmosferę rywalizacji, manipulowali uczniami. Niektóre pedagożki nie pozwalały pić wody na zajęciach, bo twierdziły, że to dekoncentruje. Wywierały ogromną presję na to, aby zredukować masę ciała. Mnóstwo uczennic tej szkoły cierpiało na anoreksję i bulimięNikomu nie mówiłam, co się dzieje w szkole. To lata utraconego dzieciństwa. Wywiad z Izą Szostak (E. Jankowska, Gazeta.pl, [online], [dostęp], https://wiadomosci.gazeta.pl/ wiadomsci/1,164031, 25264880,nikomu-nie-mowilam-co-sie-dzieje-w-szkole-to-lata-utraconego.html.[21].

Poprzez krytykę mechanizmów kształcenia le journal secret jest wypowiedzią o pracy choreografki zdeterminowanej formą zdobytej edukacji. Funkcjonowanie w świecie tańca klasycznego wymaga predyspozycji fizycznych, wielu wyrzeczeń i poświęcenia. Po skończeniu szkoły nie wszyscy absolwenci angażowani są do zespołów czy dostają możliwość pracy w zawodzie. Każda kontuzja zmniejsza ich szanse na rynku pracy, a konkurencję stanowią absolwenci szkół z całego świata (w zespołach baletowych tańczą najlepsi z najlepszych, których rekrutacja odbywa się w drodze międzynarodowych castingów). Brak etatów i zabezpieczenia na przyszłość (praca w zawodzie tancerza klasycznego kończy się po czterdziestym roku życiaZ myślą o problemie tancerzy pozostających bez pracy powołano stypendialny program wsparcia przekwalifikowania zawodowego tancerzy w IMiT, grant umożliwiający uczestnictwo w kursie czy szkoleniu i zdobycie nowych umiejętności zawodowych.[22]) skutkuje tym, że większość zawodowych tancerzy szuka dodatkowych zajęć, prowadzi warsztaty, szkoły tańca czy zajęcia fitness, a jednocześnie próbuje rozwijać projekty artystyczne.

Podobnie jest w alternatywnym, freelancerskim systemie tańca współczesnego. Wskazuje na to również Iza Szostak, która wybrała ten sposób pracy, wyjeżdżając na zagraniczną uczelnię, a potem rozpoczynając w Belgii swoją karierę. W animacji przywołany zostaje między innymi Jan Fabre, belgijski reżyser i artysta wizualny, z którym Szostak pracowała na stażu w zespole Troubleyn. Choreografka mówi wprost: „Jan jest jednym z fałszywych autorytetów, które pojawiają się w moim spektaklu. Na jego przykładzie między innymi podejmuję drugi − po edukacji w szkole baletowej − mroczny temat: molestowanie”. Nadużycia Fabre’a ujawnia głośny, opublikowany przez pracowników Troubleyn we wrześniu 2018 roku list otwarty #metoo and Troubleyn/Jan Fabre, z którego dowiadujemy się o kontrowersyjnych metodach pracy, ale też o seksizmie i mizoginii w relacjach reżysera z aktorkami i aktoramiTreść listu dostępna jest online: https://www.rektoverso.be/artikel/open-letter-metoo-and-troubleynjan-fabre.[23]. W dokumencie podane są przykłady nękania tancerki, która miała rzekomo przybrać na wadze, poniżania współpracowników, rasistowskich komentarzy, psychologicznych gier i manipulacji. Mowa także o sekretnym projekcie reżysera, który zapraszał tancerki na intymne sesje fotograficzne do swojego domu, oferując im alkohol i seks, a jeśli odmawiały − poniżał je na próbach, redukował ich udział w spektaklu. Te skandaliczne zachowania spowodowały w ciągu dwóch lat odejście z zespołu sześciu osób. Jeden z performerów współpracujących z Fabre’em ponad piętnaście lat temu (co wskazuje na trwałość tej sytuacji), dobitnie nazywał regułę pracy z reżyserem: „no sex, no soloPod zarzutami seksualnego molestowania i psychicznego nękania skierowanymi w stronę reżysera podpisało się dwadzieścia osób (osiem z nich podało swoje nazwiska, reszta pozostaje anonimowa). W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie przez sąd pracy w Antwerpii.[24]. Temat molestowania, jako drugi po wątku klasycznej edukacji, podnoszony jest w solowej pracy Szostak. Włączając się w trwającą w mediach dyskusję o warunkach edukacji i pracy artystycznej, choreografka kwestionuje zarówno świat akademickiej hierarchii, jak i działań projektowych. Spektakl le journal secret pokazuje, że tylko podchodząc krytycznie do autorytetu, można spróbować wpłynąć na zmianę relacji władzy w środowisku twórczym (zazwyczaj relacja ta nabiera bardziej przedmiotowego charakteru, gdy na scenie znajduje się ciało kobiety oglądane przecież jako obiekt seksualny). Próba ta może być skuteczna, jeśli przyniesie realną zmianę, jak choćby zerwanie kontraktu z reżyserem mającym na swoim koncie niedopuszczalne praktyki. Jednak wprowadzenie jej w życie za­zwyczaj wymaga czegoś więcej niż scenicznego manifestu.

Prywatne a zawodowe

Obecnie artystki coraz częściej powołują się na indywidualne doświadczenie, nawet jeśli mówią ze sceny o tak osobistych tematach jak ciąża i po­siadanie dziecka. Przykładem performansu, który łączy krytykę zawodową z perspektywą prywatną jest Wycieka ze mnie samo złoto Renaty Piotrowskiej-Auffret (2017). Spektakl ma polifoniczną formę, składa się z kilku głosów kobiet – her-storii, których osią wspólną staje się temat macierzyństwa osób zatrudnionych w sektorze kultury.

W białej, niemal klinicznej przestrzeni sceny znajduje się mównica, do której pojedynczo podchodzą kolejne performerki (Piotrowska-Auffret, Karolina Kraczkowska, Aleksandra Osowicz). Każda z nich cytuje ex cathedra fragmenty wypowiedzi kobiet reprezentujących różne wybory życiowo-zawodowe: chęć posiadania potomstwa pomimo niesprzyjającej sytuacji ekonomiczno-zawodowej (jak mówi na początku Piotrowska-Auffret: „Od zawsze czekam na »ten moment«, na »tego mężczyznę« i stabilniejszą sytuację finansową, polityczną i społeczną w Polsce. Ekonomicznie jestem obecnie całkowicie niewydolna. […] Boję się, że nie zdążę”Wszystkie cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu autorstwa Renaty Piotrowskiej-Auffret. Scenariusz został oparty wypowiedziach wielu kobiet, które autorka pozyskała w trakcie pracy nad spektaklem. Tekst dostępny dzięki życzliwości choreografki.[25]) czy właśnie rezygnację z kariery na rzecz starania się o dziecko („Coraz mniej widziałam sensu w rozwijaniu swojej kariery. Coraz bardziej wierzyłam, że sens życia jest w daniu życia, w reprodukcji”). Przez dłuższy czas spektakl utrzymuje formułę wykładu performatywnego, a pomiędzy kolejnymi historiami − o doświadczeniu in vitro, aborcji, inseminacji − prezentowany jest zestaw ćwiczeń z poprzedniego spektaklu choreografki. Piotrowska-Auffret wraca wówczas do własnej biografii, powtarzając sceny ze spektaklu Śmierć. Ćwiczenia i wariacje (2014), nad którym pracowała w trakcie badań i aplikacji procedury sztucznego zapłodnienia. Jak się dowiadujemy, pracy w sali prób towarzyszą wówczas wizyty u lekarza, a rozwijaniu praktyki stricte cielesnejZdjęcia kości i szkieletu wyświetlają się w trakcie prezentacji scen ze spektaklu Śmierć…, odsyłając tym samym do praktyki Piotrowskiej-Auffret, która korzysta z Body Mind Centering®, koncentrując się na pracy somatycznej z mięśniami i kośćmi. Jest to praktyka oparta na dotyku i manipulowaniu określonym układem (kostnym, mięśniowym) ciała w celu poszukiwania różnych stanów fizycznych.[26] − większa dbałość o organizm, który wciąż ma być wystarczająco wydajny, mimo że w tym czasie poddawany jest kolejnym procedurom medycznym. Dla artystki istotne było upublicznienie jej osobistego doświadczenia − starania się o dziecko, ale też problemów z zachowaniem regularności leczenia wynikających z wymuszonej realiami rynkowymi mobilności zawodowej. Piotrowska-Auffret postuluje, aby otwarcie komunikować konsekwencje braku rozdzielenia między ży­ciem prywatnym i zawodowym:

Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, jaka jest praca choreografki: prekaryjna, niestała, wymagająca ciągłego stanu gotowości, by wyjechać na rezydencję, zmienić miejsce pobytu i warunki pracy. Ile artystek nie ma stałych umów i możliwości otrzymania zasiłku, kiedy przestają być zdolne do wykonywania zawodu na czas ciąży?Dobra, koniec, wychodzę. Rozmowa z Renatą Piotrowską-Auffret (T. Fazan), „Magazyn SZUM”, [online], [dostęp: styczeń 2018], https://magazynszum.pl/dobra-koniec-wychodze-rozmowa-z-renata-piotrowska-auffret/.[27].

Podmiot zbiorowy, który tworzą wspomnienia anonimowych kobiet, przeżywa skrajne emocje: od lęku przed zmianą trybu życia związaną z posia­daniem dzieci do wyraźnego pragnienia, a te stany emocjonalne wybrzmiewają w podawanych na scenie tekstach. Na plan pierwszy wysuwa się perspektywa pracującej w swoim zawodzie artystki. Twórczynie zwracają uwagę na „warunki zatrudnienia w kulturze, odkrywając systemowe, ekonomiczne i ideologiczne uwarunkowania wpływające na doświadczenie macierzyństwa”A. Majewska, What costume shall the poor girl wear, Nowa Siła Krytyczna, [online], [dostęp: 20.07.2018], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/261988.html[28]. W jednej ze scen spektaklu tancerka (Karolina Kraczkowska) wykonuje choreografię, jednocześnie opowiadając „swoją” (nie mamy pewności, czyja jest naprawdę) historię artystki freelancerki. Dowiadujemy się, że poddała się ona procedurze in vitro, jednocześnie prowadząc zawodowy tryb życia. Performerka mówi o pobytach rezydencyjnych w ośrodkach tanecznych w różnych krajach, które uniemożliwiają spędzanie czasu z najbliższymi, o czasochłonnej produkcji spektaklu i niestałych warunkach pracy, nieregularnych zarobkach. Wspomina, że rezygnując z rezydencji we Francji, została pozbawiona pieniędzy produkcyjnych i środków, które mogłaby przeznaczyć na drugą procedurę in vitro (pierwsza się nie powiodła). Kiedy wreszcie deklaruje, że „kocha swoją pracę”, bo „pracuje tak, jak chce” − trudno uwierzyć w szczerość tego wyznania.

W cytowanych na scenie historiach na plan pierwszy wysuwa się nierozłączna relacja tańczącego ciała i ciała kobiety naznaczonego politycznością wyborów życiowo-zawodowych, do jakich należy też decyzja o (nie)posiadaniu dziecka. Spektakl podsumowuje groteskowa scena porodu − scenę zalewa czerwone światło, a jedna z performerek Aleksandra Osowicz moduluje głos od zniekształconego krzyku po ledwie słyszalny szept, wyginając swoje ciało w nienaturalnych spazmach. Ta „nieładna” scena pokazuje też to, co w teatrze tańca często pozostaje ukryte – że ciało to również nieestetyczne obrazy, niewyuczone pozy. Wyświetlany na końcu film, w którym do dynamicznej melodii różne kobiety (wiele z nich rozpoznajemy: to zawodowe choreografki i edukatorki) tańczą ze swoimi dziećmi, to niemal zbyt piękna wizja kobiecej wspólnoty.

W swoim spektaklu Piotrowska-Auffret kwestionuje zasadność systemowych rozwiązań, które prowadzą do konieczności stawania przed wyborem: praca albo dom − bo jak sama mówi w wywiadzie:

Świadomość, że kobieta może – a nie daj boże chce – zajść w ciążę, nagle zmienia warunki pracy: umowę na czas nieokreślony zastępuje umowa tymczasowa, zostaje zawieszona możliwość awansu. […] Twoja wydajność spada w ciąży, kiedy musisz karmić i wychowywać dziecko. To bolesna krótkowzroczność systemu, bo przecież kobieta wykonuje tutaj realną pracę, która prowadzi do wytworzenia nowego podmiotu ekonomicznego, który w przyszłości będzie potencjalnie napędzał produkcję i konsumpcjęDobra, koniec, wychodzę, dz. cyt.[29].

Posiadanie potomstwa jest w tym kontekście nie tyle realizacją indywidualnego pragnienia, którego wdrożenie w życie wiąże się z utratą ambicji zawodowych, ile decyzją uzależnioną od polityki społeczno-gospodarczej, a także wykonywanego zawodu. Wychowywanie dziecka może też – jeśli odwołać się do norm pracy prekarnej i wydajnościowej – pobudzać jeszcze większą produktywność. Podział życia na zawodowe i rodzinne posiada bowiem wymiar mobilizujący – kobiety są stymulowane do większej skuteczności w podejmowaniu działań i decyzji profesjonalnych, na które po porodzie pozostaje mniej czasu. W ten sposób unaocznia się uwikłanie macierzyństwa w system pracy, w którym de facto staje się ono dodatkowym (choć niepłatnym) zajęciem.

Kiedy w grę wchodzi temat zakładania rodziny, to w przypadku profesji tancerki pojawiają się również pytania o „odpowiedni” moment na planowanie ciąży (pomiędzy projektami?), o przygotowanie socjalno-ekonomiczne (czego nie gwarantuje brak lub minimalne ubezpieczenie na „śmieciówkach”), wreszcie kondycję fizyczną w trakcie tych kilkunastu miesięcy, niezbędną przecież do uprawiania zawodu. Choreografka pracuje na prekarnych, freelancerskich warunkach i na tych samych zasadach (opierając się na umowie o dzieło, jednorazowo w ramach danego festiwaluSpektakl wzbudza zainteresowanie wśród kuratorów i producentów, co może świadczyć o wadze poruszanego przezeń problemu. W 2019 roku spektakl prezentowany był w Paryżu, Warszawie, Tiranie, Ostrawie, Dornach i Zernez. W 2020 roku pokazywany był już w Aarhus i Krakowie, a kolejne tegoroczne pokazy – przed pandemią – planowane były w Lipsku i Dreźnie, Bukareszcie, Tbilisi, Pradze i Limerick.[30]) prezentuje spektakl, żeby w jego ramach konstruktywnie inicjować spór z istniejącymi praktykami. Czy taka strategia wystarczy do realnej zmiany warunków zatrudnienia? Z pewnością uwidacznia problemy, z jakimi na co dzień mierzą się w swojej pracy artystki sceny tańcaArtystka, jak większość choreografek freelancerek w Polsce, pracowała również jako producentka i menadżerka swoich spektakli. Od 2018 roku współpracuję z Piotrowską-Auffret, zajmując się produkcją i tour managementem spektakli, dlatego tekst ten opisuje również osobistą perspektywę i, poniekąd, także warunki pracy jego autorki. Artykuł był pisany głównie w środkach transportu, między kolejnymi prezentacjami i spotkaniami, jako jeden z wielu realizowanych równolegle projektów, co nie tyle świadczy o zaniedbaniu, ile bardziej o uwikłaniu – autorek, badaczek – w system nadprodukcji czy pełnienie wielu ról jednocześnie na rynku sztuki-pracy (głównie z przyczyn ekonomicznych).[31].

To jaki chcecie teraz projekt?

Jednorazowość projektów oraz mobilność działań prowadzonych w różnych instytucjach i krajach wpisane są w osobiste doświadczenia życio-pracy wielu choreografek. Wyzysk artystycznej kreatywności i produktywności (podkreślana w dossier liczba projektów) przy jednoczesnym wymogu ciągłej dostępności, bycia „pod telefonem” lub online, gdy trzeba zdążyć z aplikacją przed deadline, charakteryzuje rynek sztuki tańca i choreografii. Nie jest to może wyjątek pośród innych dziedzin kreatywnych, ale w odróżnieniu od teatru, taniec wciąż nie ma swoich regularnie dotowanych i zatrudniających na stałe zespoły osób instytucji („domów tańca”), przez co trudno porównywać pracę reżysera w miejskim teatrze (oraz wielkość budżetu produkcyjnego spektaklu teatralnego) z pracą niezależnych artystów tańca współczesnego (i ich niskobudżetowymi produkcjami). Nic dziwnego, że w tej dziedzinie dominują spektakle solowe, zrealizowane często przy wsparciu kilku (również zagranicznych) partnerów, grane co najwyżej kilkukrotnie, bez stałej siedziby czy producenta. Artystki krytykują takie warunki pracy, a przykładem takiej polemiki jest solo Edyty Kozak Moje własne interview(R)Fanny Panda (2013)Performans powstał w cyklu RE//MIX Komuny//Warszawy, w ramach którego Edyta Kozak odnosiła się do twórczości Jérôme’a Bela, znanego francuskiego artysty tworzącego w nurcie choreografii krytycznej.[32], która wspólnie z widzami wypełniała na scenie aplikację grantową, oczekując później na pozytywne rozpatrzenie wniosku i realizację założonych tam działań.

Kozak wchodzi na scenę ubrana raczej jak urzędniczka niż tancerka (ma na sobie czarną spódnicę i marynarkę, a nie gimnastyczny trykot). Podchodząc do mikrofonu, rozpoczyna spektakl słowami:

Proszę Państwa, jest wiele projektów, bardzo różnych, artystycznych, społecznych czy naukowych, a ponieważ zbliża się termin składania wniosków do Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, chciałam zaproponować Wam, abyśmy wspólnie stworzyli wniosek i aplikowali o jego realizację.

Choreografka mówi poważnym tonem, trzymając w dłoni dokumenty – prawdopodobnie regulaminy konkursów, z których odczytywać będzie dalsze instrukcje. Streszczając kolejne wymogi, obnaża absurdy projektowej nowomowy: „projekt będzie wpisywał się zarówno w projekty krajowe, regionalne”, „projekt zakłada rozłożoną odpowiedzialność i zaangażowanie”, „projekt nie będzie miał negatywnego wpływu na środowisko naturalne”, „projekt będzie efektywnie i racjonalnie gospodarował środkami i zasobami”, projekt ma być realizowany „w ramach strategii unijnej w zakresie działań na rzecz wsparcia kapitału ludzkiego”, „w zakresie upowszechniania uczestnictwa w kulturze” itd.Cytaty pochodzą z trailera performansu, dostępnego online: https://www.youtube.com/ watch?v=HtkSDafq6ag.[33]

Następnie choreografka przedstawia trzy propozycje spektakli, podaje tytuły, streszcza opisy. Wreszcie każdy z widzów otrzymuje formularz, który ma wypełnić na podstawie tych propozycji. Kryteria oceny są tożsame z tymi z regulaminu. Należy – zupełnie jak komisja konkursowa – kierować się wskaźnikami typu: zgodność idei z celami zadania, jej innowacyjność, znaczenie założonych rezultatów dla rozwoju i wizerunku miasta Warszawy czy wewnętrzna spójność działań oraz możliwość ich realizacji. W trakcie zbierania kart i liczenia głosów Kozak stwierdza, że teraz zatańczy dla widzów, traktując swój występ raczej jako rozrywkowy przerywnik w ramach głównego programu.

Na koniec dowiadujemy się, że jedna z zaproponowanych koncepcji przedstawienia, Taniec moja miłość (z opisu odczytywanego przez choreografkę: „spektakl poruszający rolę człowieka w społeczeństwie, jego talent i przydatność do zawodu”), zostaje wybrana zdecydowaną większością głosów i o jej realizację ubiegać się będzie artystka na podstawie zbiorowo wypełnionej aplikacjiKażdorazowo performans może się zakończyć wyborem innego projektu do realizacji, ale to pokaz premierowy dawał możliwość aplikowania o wspomniane wyżej fundusze. Taniec, moja miłość miał premierę w listopadzie 2016 roku w Komunie//Warszawa.[34].

W swoim solowym spektaklu Kozak uwidacznia inną stronę zawodu choreografki. Nie pokazuje metod pracy z ciałem, ale proces zdobywania funduszy na rozwój i planowanie działań kulturalnych. Udostępnia widzom formularz aplikacyjny, czyli zazwyczaj niepubliczne (o ile nie jesteśmy wnioskodawcami) informacje. Jak zauważa przywołana wcześniej Bojana Kunst, od lat 90. XX wieku sztuki performatywne, w tym taniec i choreografię, charakteryzuje zanik granicy między procesem twórczym a wytworem. Artystki dzielą się nie tylko praktykami, lecz też przygotowaniami do pracy – opisami projektów, które zakładają w przyszłości.

Przejaskrawiając swoje metody pracy, Kozak dodatkowo angażuje w nie odbiorców wydarzenia. Widzowie zostają współtwórcami planu działania. Ostateczny kształt projektu w procesie (jeszcze niematerialnego, przewidywanego do realizacji w kolejnych latach) zależy od wielu czynników: odpowiedzi, jakich osoby zgromadzone na sali teatralnej udzielą na pytania zawarte w aplikacji grantowej, rozdziału finansów publicznych, możliwości technicznych i czasowych producenta czy wreszcie – indywidualnej decyzji artystki w kwestii respektowania warunków wybranego konceptu. Najciekawszy w tym ciągu wydaje się jego ostatni element – w jakim stopniu choreografka uznaje oczekiwania widzów, ujęte przecież we wspólnie wymyślonym wniosku, za kolejne ograniczenia, z którymi należy negocjować.

Przytoczone przykłady dowodzą, że praca artystyczna „wolnych strzelców” pozostaje uwikłana w rozwiązania systemowe, a jej reguły nie różnią się tak bardzo od funkcjonowania pracowników etatowych, mimo że ci pierwsi pozbawieni są zabezpieczeń socjalno-finansowych. Przecież artyści również rozliczani są przez pracodawców i grantodawców ze swoich planów, też znajdują się często w sytuacji, kiedy to instytucja narzuca im warunki umowy: od czasu pracy poprzez dostępne zasoby osobowe i rzeczowe, tematykę dzieła, aż do spodziewanych rezultatów. W tańcu i choreografii obowiązują podobne strategie działania jak w każdym innym artystycznym, freelancerskim środowisku, przy czym stawki choreografa – lub choreografki (i żeńska odmiana ma tutaj znaczenie) – a grafika mogą się znacząco różnić na niekorzyść tego pierwszego. Dlatego artystki mówią o warunkach i uwikłaniu swojej pracy. Spektakl Wycieka ze mnie samo złoto Renaty Piotrowskiej-Auffret kładzie nacisk na relację pomiędzy polityką reprodukcji a życiem zawodowym artystki. W swoim „sekretnym dzienniku” Szostak ujawnia z kolei mechanizmy tanecznej edukacji i instytucjonalizacji, wskazując na nadużycia tak zwanych „autorytetów”. Zarazem sztuka coraz częściej mierzy się z indywidualnymi oczekiwaniami jej odbiorców, co też punktują w swoich działaniach choreografki. To my, widzowie, wyznaczamy jej granice, warunkując tym samym pracę twórczyń i twórców. Projekty z zakresu współczesnej choreografii poszerzają perspektywę krytyczną o dyskusję z przyjętymi normami społecznymi. Zawierając z widzami umowę na przygotowanie „wyróżnionych sztuk”, La Ribot poddaje w wątpliwość to, co jest odbierane jako prywatne (nagie ciało) i publiczne (ciało prezentowane w ramach wydarzenia scenicznego, które należy do producentów poszczególnych piezas). Eksperyment Edyty Kozak uwypukla zarówno zaangażowanie publiczności, jak i spiralę tak zwanej grantozy, której poddają się wszyscy pracownicy sektora kreatywnego. Jako odbiorcy – nolens volens – napędzamy ten system, oczekując coraz bardziej nowatorskich, a jednocześnie dostępnych nam rezultatów.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Karolina Wycisk, Tańcem o pracy, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 65

Przypisy

  1. Dopiero w 2007 roku powstała specjalizacja „Aktor teatru tańca” w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (dziś Akademii Sztuk Teatralnych) w Krakowie, z której później wyodrębniono Wydział Teatru Tańca PWST w Bytomiu. Wcześniej tancerze edukowali się niezależnie w ramach festiwalowych warsztatów czy coachingów z choreografami. W latach 90. prym wiodły Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego w Bytomiu (istniejąca do 2013 roku), Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego w Poznaniu (dziś pod nazwą Dancing fairPlayce Poznań) oraz Bałtycki Uniwersytet Tańca w Gdańsku (BUT trwał do 2003 roku) z międzynarodowym programem warsztatów. Dziś oferta edukacyjna jest elementem niemal każdego festiwalu tanecznego w kraju.
  2. Gatunek i sposób pracy w tańcu klasycznym nie zostały poddane obszerniejszej analizie ze względu na objętość tekstu.
  3. A. Królica, Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Mościckie Centrum Kultury, Tarnów 2011, s. 18.
  4. Por. Pomiędzy epokami. Wywiad z Joanną Leśnierowską (A. Królica), teatralny.pl, [online], [dostęp: 17 kwietnia 2020], http://teatralny.pl/rozmowy/pomiedzy-epokami,3004.html?fbclidIwAR1T2t_kEuRl8nQF9FBVRLiP2fvSRgC9D2PitLOV_wGfXoQUBihiVU5BsFA.
  5. Określenie Witolda Mrozka zostało użyte przez Annę Królicę w tytule książki składającej się z wywiadów z przedstawicielami tej grupy (por. Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą, Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, Kraków 2013).
  6. W skrócie: IMiT – narodowa instytucja dedykowana tańcowi (zastępcą dyrektora i szefową Departamentu Tańca jest dr Aleksandra Dziurosz).
  7. W Departamencie Tańca w IMiT można się ubiegać o dotacje na program prezentacji spektakli („Scena dla tańca”), produkcje z udziałem zagranicznych lub polskich choreografów („Zamówienia choreograficzne”), projekty edukacyjne dla młodzieży („Myśl w ruchu”), zagraniczne rezydencje (w Nowym Jorku lub Luksemburgu), wsparcie przekwalifikowania zawodowego, publikację z dziedziny tańca czy na inne, mniejsze projekty.
  8. Wcześniejsze edycje organizowane były kolejno przez Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł w Warszawie (2003), Centrum Kultury Zamek oraz Art Stations Foundation w Poznaniu (2008, 2010 i 2012). W 2014 roku Platforma odbyła się w Lublinie, w 2017 roku w Bytomiu, a zeszłoroczna edycja w Gdańsku.
  9. Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego można wnioskować indywidualnie o stypendium twórcze (na realizację projektu choreograficznego), a do Narodowego Centrum Kultury o stypendium Młoda Polska (głównie na edukację zagraniczną). Przedstawiciele organizacji pozarządowych, centrów kultury czy teatrów mogą startować w priorytecie programowym Teatr i Taniec MKiDN na spektakle teatralne/baletowe/tańca współczesnego; festiwale, przeglądy i konkursy dotyczące teatru/tańca współczesnego oraz zadania dokumentujące oraz popularyzujące dokonania w tej dziedzinie. W ramach współpracy Instytutu Adama Mickiewicza i IMiT można ubiegać się o grant z „Terytoriów choreografii”, konkursu na przygotowanie spektaklu wokół zaproponowanego przez organizatorów tematu (w 2019 roku była nim twórczość Poli Nireńskiej), który później pokazywany jest na partnerskich scenach w Europie.
  10. Przykładowo: organizowanemu od 2009 roku Gdańskiemu Festiwalowi Tańca towarzyszy Solo Dance Contest, a w Krakowie organizowany jest konkurs choreograficzny „3…2…1…TANIEC!”, do których można zgłosić autorskie propozycje choreograficzne. Istnieją też możliwości aplikowania o rezydencję czy prezentację spektaklu poza krajem. Poszczególne domy tańca prowadzą swoje programy, których oferta skierowana jest do niezależnych artystów (aplikacje poddane są jednak bardzo ostrej selekcji). Instytucje i producenci zrzeszają się też w ramach międzynarodowych sieci tańca. Jednym z najbardziej znanych takich projektów w Europie jest Aerowaves, w ramach którego odbywa się coroczny festiwal Spring Forward. To branżowa impreza, podczas której prezentuje się dwadzieścia spektakli z całego kontynentu, wyłonionych przez partnerów sieci. Podobne organizacje działają w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach azjatyckich.
  11. Np. CSW Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Nowy Teatr, Teatr Studio, Komuna//Warszawa.
  12. Zob. http://trwarszawa.pl/fileadmin/user_files/Dokumentu_organizacyjne_i_finansowe/Polityka_wynagradzania_tworcow/zala__cznik_do_zarza__dzenia_1.20.pdf.
  13. B. Kunst, Artysta w pracy. O pokrewieństwach sztuki i kapitalizmu, tłum. M. Keil, Instytut Teatralny, Warszawa–Lublin 2016, s. 110.
  14. Tamże.
  15. Por. P. Virno, A Grammar of the Multitude: For an Analysis of Contemporary Forms of Life, Semiotext(e), Los Angeles 2004.
  16. W następnych latach (1993–2003) powstawały inne serie „wyróżnionych”, kolejno numerowanych sztuk. Más distinguidas (1997) i Still Distinguished (2000) prezentowano w galeriach i muzeum, gdzie publiczność zgromadzona była dookoła performującej solo artystki. W 2003 roku na wystawie Panoramix 3 hours La Ribot eksponowała wszystkie wyróżnione dzieła.
  17. W. Klimczyk, Wizjonerzy ciała. Panorama współczesnego teatru tańca, Korporacja Ha!art, K-ów 2010, s. 367.
  18. Spektakle Socorro! Gloria! (1991) oraz 13 Piezas distinguidas (1993) dostępne są na kanale Vimeo choreografki: https://vimeo.com/76533152. W 2003 roku powstał też film La Ribot Distinguida w reżyserii Luca Petera, a w 2007 La Ribot stworzyła filmową impresję Treintaycuatropiécesdistinguées&onestriptease (tłum. Trzydzieściczterywyróżnioneutworyijedenstriptiz).
  19. Autor przywołuje części numer 26 i 27, Another Bloody Mary, z serii Más distinguidas. Por. R. Burt, Alone to the World. The Solo Dancer, [w:] Ungoverning Dance: Contemporary European Theatre Dance and the Commons, Oxford University Press, New York 2017, s. 125–127.
  20. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1.
  21. Nikomu nie mówiłam, co się dzieje w szkole. To lata utraconego dzieciństwa. Wywiad z Izą Szostak (E. Jankowska, Gazeta.pl, [online], [dostęp], https://wiadomosci.gazeta.pl/ wiadomsci/1,164031, 25264880,nikomu-nie-mowilam-co-sie-dzieje-w-szkole-to-lata-utraconego.html.
  22. Z myślą o problemie tancerzy pozostających bez pracy powołano stypendialny program wsparcia przekwalifikowania zawodowego tancerzy w IMiT, grant umożliwiający uczestnictwo w kursie czy szkoleniu i zdobycie nowych umiejętności zawodowych.
  23. Treść listu dostępna jest online: https://www.rektoverso.be/artikel/open-letter-metoo-and-troubleynjan-fabre.
  24. Pod zarzutami seksualnego molestowania i psychicznego nękania skierowanymi w stronę reżysera podpisało się dwadzieścia osób (osiem z nich podało swoje nazwiska, reszta pozostaje anonimowa). W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie przez sąd pracy w Antwerpii.
  25. Wszystkie cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu autorstwa Renaty Piotrowskiej-Auffret. Scenariusz został oparty wypowiedziach wielu kobiet, które autorka pozyskała w trakcie pracy nad spektaklem. Tekst dostępny dzięki życzliwości choreografki.
  26. Zdjęcia kości i szkieletu wyświetlają się w trakcie prezentacji scen ze spektaklu Śmierć…, odsyłając tym samym do praktyki Piotrowskiej-Auffret, która korzysta z Body Mind Centering®, koncentrując się na pracy somatycznej z mięśniami i kośćmi. Jest to praktyka oparta na dotyku i manipulowaniu określonym układem (kostnym, mięśniowym) ciała w celu poszukiwania różnych stanów fizycznych.
  27. Dobra, koniec, wychodzę. Rozmowa z Renatą Piotrowską-Auffret (T. Fazan), „Magazyn SZUM”, [online], [dostęp: styczeń 2018], https://magazynszum.pl/dobra-koniec-wychodze-rozmowa-z-renata-piotrowska-auffret/.
  28. A. Majewska, What costume shall the poor girl wear, Nowa Siła Krytyczna, [online], [dostęp: 20.07.2018], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/261988.html
  29. Dobra, koniec, wychodzę, dz. cyt.
  30. Spektakl wzbudza zainteresowanie wśród kuratorów i producentów, co może świadczyć o wadze poruszanego przezeń problemu. W 2019 roku spektakl prezentowany był w Paryżu, Warszawie, Tiranie, Ostrawie, Dornach i Zernez. W 2020 roku pokazywany był już w Aarhus i Krakowie, a kolejne tegoroczne pokazy – przed pandemią – planowane były w Lipsku i Dreźnie, Bukareszcie, Tbilisi, Pradze i Limerick.
  31. Artystka, jak większość choreografek freelancerek w Polsce, pracowała również jako producentka i menadżerka swoich spektakli. Od 2018 roku współpracuję z Piotrowską-Auffret, zajmując się produkcją i tour managementem spektakli, dlatego tekst ten opisuje również osobistą perspektywę i, poniekąd, także warunki pracy jego autorki. Artykuł był pisany głównie w środkach transportu, między kolejnymi prezentacjami i spotkaniami, jako jeden z wielu realizowanych równolegle projektów, co nie tyle świadczy o zaniedbaniu, ile bardziej o uwikłaniu – autorek, badaczek – w system nadprodukcji czy pełnienie wielu ról jednocześnie na rynku sztuki-pracy (głównie z przyczyn ekonomicznych).
  32. Performans powstał w cyklu RE//MIX Komuny//Warszawy, w ramach którego Edyta Kozak odnosiła się do twórczości Jérôme’a Bela, znanego francuskiego artysty tworzącego w nurcie choreografii krytycznej.
  33. Cytaty pochodzą z trailera performansu, dostępnego online: https://www.youtube.com/ watch?v=HtkSDafq6ag.
  34. Każdorazowo performans może się zakończyć wyborem innego projektu do realizacji, ale to pokaz premierowy dawał możliwość aplikowania o wspomniane wyżej fundusze. Taniec, moja miłość miał premierę w listopadzie 2016 roku w Komunie//Warszawa.
  35. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1, s. 5.
  36. M. Walczak, Kopalnia, „Dialog” 2004, nr 8, s. 5.
  37. J. Kowalska, Portret podwójny, „Dialog” 2018, nr 2, 183.
  38. K. Migdałowska, Trwanie, „Dialog” 2004, nr 8, s. 52.
  39. Nie jestem od naprawiania rzeczywistości, z Michałem Walczakiem rozmawia Dorota Jovanka Ćirlić, „Dialog” 2004, nr 8, s. 47.
  40. Verbatim – metoda teatru dokumentalnego polegająca na wykorzystywaniu w scenariuszach zapisów prawdziwych wypowiedzi czy relacji świadków jakichś wydarzeń.
  41. J. Ostrowska, Podzwonne dla świata pracy, czyli „Szefie, jaka piękna katastrofa”, portal teatralny.pl, [online], [dostęp: 15.02.2020], http://teatralny.pl/recenzje/podzwonne-dla-swiata-pracy-czyli-szefie-jaka-piekna-katastrofa,36.html.
  42. M. Fik, Czy warto pisać o socrealizmie?, [w:] Autorytecie wróć?, Oficyna Wydawnicza „Errata”, Warszawa 1997, s. 42.
  43. Tamże.
  44. M. Głowiński, cyt. za: M. Fik, dz. cyt., s. 43.
  45. D. Sosnowska, Jak robić teatr robotniczy? „Brygada szlifierza Karhana” w Teatrze Nowym (1949), [w:] Robotnik. Performanse pamięci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 204.
  46. Ciekawym źródłem na temat kształtu socrealistycznego teatru w Polsce jest propagandowy film Dwie brygady w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego z 1950 roku, pokazujący modelowy – zgodny z doktryną – proces twórczy doprowadzający do premiery Brygady szlifierza Karhana.
  47. E. Mikuła, P. Froń, Praca, praca, „Dialog” 2020, nr 1, s. 30.
  48. Taka robota, z Ewą Mikułą i Piotrem Froniem rozmawia Justyna Jaworska, „Dialog” 2020, nr 1, s. 47.
  49. Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014, s. 60.
  50. Tamże, s. 69.
  51. Jestem w odbiciach, rozmowa Agaty Dąbek z Pawłem Demirskim, e-teatr, [online], [dostęp: 11.04.2020], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/289065.html.
  52. K. Marks, „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”, tłum. K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, „Dzieła, t. l”, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s. 550–551.
  53. Por. komentarz Leszka Kołakowskiego: „W wyniku alienacji pracy życie gatunkowe człowieka, wspólnota ludzka są sparaliżowane; tym samym również sparaliżowane jest jego życie osobowe. W rozwiniętym społeczeństwie kapitalistycznym cała niewola społeczna, wszystkie formy alienacji zawierają się w stosunku robotnika do produkcji, dlatego emancypacja robotników nie jest po prostu ich emancypacją jako klasy mającej swoje partykularne interesy, ale jest emancypacją społeczeństwa jako całości i człowieczeństwa jako takiego”, L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu, t. 1. Powstanie”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 135, kursywa zachowana.
  54. L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu”, dz. cyt., s. 263–264.
  55. Tamże, s. 264, kursywa zachowana.
  56. Tamże, s. 264–265, kursywa zachowana.
  57. J. Tischner, „Myślenie według wartości”, Znak, Kraków 2011.
  58. Por. „Myślenie radykalne, które usiłujemy opisać, łączy w sobie to, co agatologiczne, z tym, co aksjologiczne. Znaczy to, że jest ono nie tylko podstawą wszelkiej nauki o tym, co jest, podstawą ontologii, lecz również podstawą możliwej polityki. Trzeba przywrócić słowu „polityka” najgłębsze znaczenie. Polityka to – w radykalnym znaczeniu tego słowa – nauka projektu, sensownego projektu dla ludzkich poświęceń na aktualnym etapie dziejów. […] Z pewnością znajdujemy się w stanie jakiegoś kryzysu. Kryzys sięgnął samych podstaw naszego człowieczeństwa: zachwiały się związki człowieka z człowiekiem, związki człowieka z Bogiem. Nasze myślenie usiłuje się obejść bez hierarchii i preferencji. Gdy w tej sytuacji kierujemy swe zainteresowania ku aksjologii, nie chodzi nam w gruncie rzeczy ani o polemikę z nihilizmem, ani o szukanie płaszczyzny dialogu z tymi, którzy myślą inaczej. W każdym razie nie o to przede wszystkim nam chodzi. Nasze sięganie ma sens metafizyczny i polityczny zarazem: chodzi o odkrycie właściwego projektu dla tych poświęceń, do których wzywa ludzi dobrej woli nasza dzisiejsza dziejowa tragiczność”. Tamże, s. 544–545.
  59. Por. deklarację Tischnera z jego Etyki solidarności: „Chcę tę polską pracę zrozumieć, określić ją, uchwycić jej istotę, aby na tej drodze podjąć dzieło – pierwsze dzieło w historii Polski – pracy nad pracą”, J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 124. Zob też J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 27.
  60. Por. J. Tischner, „Świat ludzkiej nadziei”, Znak, Kraków 1994, s. 70–90.
  61. J. Tischner, tamże, s. 74.
  62. Por. J. Tischner, „Polski młyn”, Instytut Wydawniczy Księży Misjonarzy „Nasza Przeszłość”, Kraków 1991, s. 77; por. Jan Paweł II, „Laborem exercens”, 3, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. 1, Encykliki, Kraków 2006, s. 110.
  63. Przypomnijmy, że ta książka ukazywała się najpierw w tak zwanym drugim obiegu, nieoficjalnie w wydawnictwach „podziemnych”. Wraz z posłowiem Jarosława Gowina ukazała się ona oficjalnie po raz pierwszy dopiero w 2002 roku nakładem, Znak [oryginalny przypis autora cytatu].
  64. Por. J. Gowin, „Posłowie”, [w:] J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, Znak, Kraków 2002, s. 279 n.
  65. Por. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni”, Znak, Kraków 1997, s. 90 n; tegoż, „Filozofia dramatu”, Znak, Kraków 1998, s. 230–232; tegoż, „Spór o istnienie człowieka”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 43.
  66. J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 15.
  67. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, wyd. II rozszerzone, Znak, Kraków 2005, s. 272–284.
  68. J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość. Ks. Józefa Tischnera myślenie o pracy”, „Verbum Vitae” 2014, nr 25, s. 229–231.
  69. Zob. np.: J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość”, dz. cyt., s. 227–258; Z. Stawrowski, „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II”, IMJT, Kraków 2010; A. Szwed, „Dlaczego dziś potrzebujemy filozofii pracy księdza Józefa Tischnera?”, [w:] „Młody człowiek wobec pracy, wyzysku i bezrobocia. Perspektywy fides i ratio”, red. naukowa A. Hennel-Brzozowska, Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, Scriptum, Kraków 2014, s. 49–64; J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; tegoż, „Filozofia człowieka. Wykłady”, oprac. naukowe Z. Stawrowski i A. Workowski, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. IV, IMJT, Kraków 2019.
  70. Zob. choćby tegoż: „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018; J. Tischner, „Filozofia człowieka. Wykłady”, dz. cyt.
  71. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28.
  72. Por. „Ten tylko, kto doświadczył spotkania, może mówić, że doświadczył źródłowo jakiegoś konkretnego dobra i zła, jakiejś tragiczności, jakiejś wolności oraz głosu imperatywu kategorycznego, który od drugiego doszedł ku niemu. Tylko ten, kto spotkał, może szczerze poświęcić siebie. Poza spotkaniem wszystkie wymienione wyżej pojęcia są pojęciami wypranymi z doświadczenia. Doświadczenie aksjologiczne ciąży ku jakiemuś poświęceniu. Jakiemu? Tego także nie wiemy. Kluczem do aksjologii jest spotkanie z drugim. Dopiero dzięki spotkaniu widzimy ludzi na scenie życia zorganizowanej w hierarchię, preferujemy i rozumiemy preferencje innych. Pozwalamy być. Inni pozwalają nam być”, J. Tischner, „Myślenie według wartości”, dz. cyt., s. 535–536.
  73. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28–29.
  74. Por. „Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowieka”, tamże, s. 38. „Właściwym sposobem myślenia o życiu społecznym jest etyka. Metafizyka ma inne troski”, tamże, s. 42.
  75. Tamże, s. 33–34, spacja zmieniona na wyboldowanie.
  76. Tamże, s. 36.
  77. Tamże, s. 37.
  78. Tamże, s. 38.
  79. Tamże, s. 17.
  80. Tamże, s. 17.
  81. Tamże, s. 17.
  82. W tym miejscu warto przytoczyć wyjaśnienia Kołakowskiego dotyczące sumienia, jednego z elementów „wzoru normatywnego człowieczeństwa” wskazywanego w „Etyce solidarności” jako wartego wcielania w życie: „Sumienie nie składa się z zasad, nie jest doktryną ani ideologią, jest raczej polem wrażliwości, wewnętrzną instancją, której obecność znamy, gdyż ujawnia się w doświadczeniu, i która coś nakazuje albo czegoś zakazuje. Doktryny mogą być prawdziwe albo mylne, słuszne albo nie, nakazy i zakazy natomiast po prostu są, są wydarzeniami, które się w naszej świadomości dzieją”, L. Kołakowski, „Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie”, Znak, Kraków 2009, s. 179–180; oraz: „Zakres zdarzeń i sytuacji, w których sumienie się budzi i do drzwi puka, jest najoczywiściej wyznaczony przez tradycję kulturalną, wychowanie, religię, choć nie możemy z pewnością twierdzić, że nie ma tam nic innego, że więc rzeczywiście nie są tam obecne żadne zasoby należące do tak zwanej natury ludzkiej, historycznie niezmienne. […] Tacy zaś ludzie, którzy nie objawiają niczym, że mają sumienie, nie są dowodem przeciwko wszechobecności tego strażnika. Oni po prostu nie należą do cywilizacji […]”, tamże, s. 183.
  83. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 18.
  84. Tamże, s. 18.
  85. Tamże, s. 18–20, spacja zachowana.
  86. Zob. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni, wydanie przejrzane i poprawione”, Znak, Kraków 2013.
  87. D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa 2019, s. 9.
  88. Bullshit Jobs in an Age of Coronavirus, https://7amkickoff.com/index.php/2020/03/28/bullshit-jobs-in-an-age-of-coronavirus/ [dostęp: 12.07.2020].
  89. D. Graeber, Lessons from coronavirus: not all jobs are ‘bullshit’. But yours might be, https://www.politico.eu/article/lessons-from-coronavirus-covid19-confinement-crisis-not-all-jobs-are-bullshit/ [dostęp: 12.07.2020].
  90. P. Bolton, The coronavirus pandemic might have a silver lining. People might wake up to what’s really important, https://www.thecanary.co/global/world-analysis/2020/04/29/the-coronavirus-pandemic-might-have-a-silver-lining-people-might-wake-up-to-whats-really-important/ [dostęp: 12.07.2020].
  91. https://twitter.com/davidgraeber/status/1254413681498226689 [dostęp: 12.07.2020].
  92. What does the coronavirus pandemic reveal about ‘essential work’?, https://www.aljazeera.com/podcasts/thetake/2020/06/coronavirus-pandemic-reveal-essential-work-200612152715097.html [dostęp: 12.07.2020].
  93. M. Nowak, Dla wielu osób na śmieciówkach postojowe jest fikcją. Dlaczego rząd tak zaufał pracodawcom?, oko.press; https://oko.press/dla-osob-na-smieciowkach-postojowe-to-fikcja/ [dostęp: 05.07.2020].
  94. J. Koc, Lockdown Generation? Młodzi pracownicy boleśnie odczują skutki pandemii, pulshr.pl: https://www.pulshr.pl/rekrutacja/lockdown-generation-mlodzi-pracownicy-bolesnie-odczuja-skutki-pandemii,74576.html [dostęp: 05.07.2020].
  95. Departament Rynku Pracy MRPiPS, Statystyki strukturalne maj 2020, https://psz.praca.gov.pl/-/12760771-statystyki-strukturalne-maj-2020 [dostęp: 05.07.2020].
  96. Depesza PAP Jak wielu Polaków należy do związków zawodowych? Najnowszy sondaż CBOS, https://forsal.pl/artykuly/1438381,jak-wielu-polakow-nalezy-do-zwiazkow-zawodowych-najnowszy-sondaz-cbos.html [dostęp: 05.07.2020].
  97. J. Tokarski, Czas zwyrodniały, Warszawa 2014, s. 83.

Powiązane artykuły

03.09.2020

Nowy Napis Co Tydzień #065 / Czy praca jest sceniczna? Jak ludzie teatru patrzą na ludzi pracy

Homo laborans, czyli człowiek pracujący: bohater przeszłości i współczesności albo po prostu: każdy. Pracownik, robotnik, a może – to słowo wychodzi z ekonomicznej niszy i zadomawia się już w naszym codziennym języku – prekariusz. Wiemy, że praca była i jest jedną z podstawowych czynności definiujących człowieka i określających jego tożsamość: wiąże się z nią osobiste ambicje i aspiracje, definiuje nasz status społeczny czy przynależność do konkretnych środowisk. Wiemy też, że może ona być źródłem satysfakcji, ale i frustracji: złe warunki pracy oraz bezrobocie są przyczynami osobistych kryzysów, wpływają na społeczne i polityczne nastroje, prowadzą do wykluczeń, a niekiedy – mogą wpływać na bieg historii. Człowiek pracujący jest podstawową kategorią w słowniku współczesnych ekonomistów, ale czy ten bohater ma dziś swoją reprezentację w polskim teatrze? Z pewnością tak, choć wydaje się, że jako postać dramatu – czy szerzej: jako temat dociekań artystów – jest obecnie wprowadzany na scenę w dość szczególnych okolicznościach.

Hasło, które w tym kontekście nasuwa się nieomal automatycznie, to „teatr robotniczy”. Jego znaczenie jest bardzo rozległe, ma ono jednak zdecydowanie więcej konotacji historycznych niż współczesnych. O tym zjawisku mówimy między innymi w odniesieniu do amatorskiego teatru proletariackiego, który stał się popularny w pierwszych dekadach XX wieku i towarzyszył rozwojowi ruchu robotniczego. Przez „teatr robotniczy” rozumieć można też teatr tworzony dla robotniczej publiczności przez profesjonalne zespoły: wymienić tu wypada choćby rosyjski Pierwszy Robotniczy Teatr Proletkult czy teatr „dla mas” niemieckiego artysty Erwina Piscatora, którego ideą Zeittheater w Polsce inspirował się Leon Schiller.

Teatr robotniczy korzysta z narzędzi społecznego aktywizmu. Taką sztukę przed wojną w Polsce uprawiał na przykład Witold Wandurski – awangardowy twórca Sceny Robotniczej w Łodzi, a w Stanach Zjednoczonych – między innymi Viola Spolin, pionierka teatru improwizowanego, autorka teatralnych gier, których celem była asymilacja robotników-migrantów. Ro­botnik był także zakładnikiem propagandowej narracji w radzieckiej sztuce socrealistycznej, która poza architekturą, rzeźbą, malarstwem czy filmem odcisnęła swoje piętno również na historii teatru. W pewnym sensie „robotnicze” – bo przeznaczone dla robotników i opowiadające w pseudorealistycznej poetyce o ich losach, a niekiedy powstające przy ich żywym udziale – były więc spektakle realizowane według doktryny socrealistycznej, w Polsce wprowadzonej w 1949 roku.

We współczesnym krajobrazie ekonomicznym i społecznym coraz trudniej mówić o „teatrze robotniczym” w sensie gatunkowym. Co nie znaczy, że człowiek pracujący przestał interesować ludzi teatru. W ostatnich latach powstawały w Polsce teksty dramatyczne, spektakle czy projekty teatralne pokazujące i problematyzujące robotnicze biografie, dzieła, którym postać robotnika dostarcza materiału wyjściowego, jest ich centralnym tematem, inspiracją i głównym punktem odniesienia. Takie spektakle powstają między innymi w instytucjach, dla których najważniejsza jest lokalność. Lokalnej mitologii związanej z robotniczym etosem można szukać w wielu polskich teatrach: w Gdańsku, Poznaniu, Łodzi, krakowskiej Nowej Hucie czy na Śląsku. W oczywisty sposób w repertuarach tych ostatnich powraca temat górnictwa. Dobrym przykładem są spektakle reżyserów, dla których kopalnia jest częścią osobistej biografii i lokalnej tożsamości, jak choćby Roberta Talarczyka, dyrektora Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Wątek robotniczy bywa też częścią szerszych projektów tożsamościowych, prowadzonych przez instytucje teatralne. W ten sposób patrzeć można było swego czasu na działalność Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu, który po zamknięciu kopalń – w bardzo bolesnym czasie dla miasta – podejmował istotne rozmowy z mieszkańcami tej upadłej węglowej metropolii.

Człowiek pracujący pojawia się w teatrze również wtedy, gdy artyści chcą ze swoją publicznością rozmawiać o historii. Reżyserzy i dramatopisarze nieraz patrzą w przeszłość i doskonale wiedzą, że istotne przełomy społeczno-polityczne epoki PRL-u wiązały się z robotniczymi protestami, często brutalnie tłumionymi przez komunistyczną władzę. Poznański Czerwiec, Grudzień na Wybrzeżu, Czerwiec 1976, karnawał „Solidarności” czy pacyfikacja kopalni Wujek w stanie wojennym to zdarzenia trwale zapisane w polskiej świadomości i będące częścią imaginarium artystów teatru.

Praca jest także ważnym tematem dla wielu twórców teatru politycznego, takich jak choćby reżyserko-dramaturgiczny tandem Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego, który w swoich brawurowych spektaklach wprost używa klasowej retoryki, często pokazując człowieka uwikłanego w kryzysy społeczne, polityczne i historyczne, ale również… w kredyty i umowy śmieciowe. Można też w końcu spojrzeć na sam teatr, jak chciał Piotr Morawski w eseju opublikowanym na łamach „Dialogu” (2020, nr 1), jako na miejsce, gdzie „w czasie wolnym od pracy jedni ludzie oglądają innych ludzi, którzy właśnie pracują”P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1, s. 5.[1]. W tym ujęciu teatr staje się przestrzenią uwidaczniania i ścierania się relacji społecznych, ekonomicznych czy klasowych. Przyjmijmy jednak na początek, że teatr jest miejscem, gdzie za każdym razem na nowo wydarza się jakaś opowieść o człowieku.

Duchy szybów i fabryk

W Kopalni, dramacie, który Michał Walczak napisał w 2004 roku na zamówienie Teatru Dramatycznego im. Jerzego SzaniawskiegoM. Walczak, Kopalnia, „Dialog” 2004, nr 8, s. 5.[2], nie pada słowo „Wałbrzych”. Tekst opowiada jednak o pewnym mieście, w którym zamknięto kopalnię, a nieczynne szyby zostały zastąpione przez nielegalne i niebezpieczne wyrobiska. Mieście, „które składa się z ulic i domów, a także z różnorodnych ludzi”. Choć miejsce akcji było anonimowe, wałbrzyscy widzowie, oglądając spektakl Piotra Kruszczyńskiego oparty na tekście Walczaka, mogli z łatwością rozpoznać w tej onirycznej fantazji samych siebie. Zaledwie kilka lat wcześniej tysiące z nich straciło pracę w kopalniach, co było dla nich ciosem tyleż ekonomicznym, co tożsamościowym i duchowym. „Wałbrzych musiał wyprzeć się siebie, ale nie wiedział jeszcze, czym ma być w przyszłości. Na tym trudnym zakręcie spotkał teatr, który stał się akuszerem tożsamościowego resetu miasta” – pisała na łamach „Dialogu” Jolanta KowalskaJ. Kowalska, Portret podwójny, „Dialog” 2018, nr 2, 183.[3].

O wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym mówi się, że jest instytucją wyjątkowo uważnie wsłuchaną w puls swego miasta, i to mimo regularnych zmian na stanowiskach dyrektorów artystycznych, następujących w sposób pokojowy. W ciągu ostatniego dwudziestolecia „Szaniawski” stał się też matecznikiem nowatorskiego teatru, goszcząc nieraz na ogólnopolskich festiwalach i burząc stereotypy o prowincjonalnej scenie. Przede wszystkim pozostawał jednak czuły na lokalne nastroje, naczelną misją czyniąc rozmowę z wałbrzyszanami. Robił to na różne sposoby – poruszał historie lokalne i uniwersalne, bywał delikatny i brutalny – ale Michał Walczak, wówczas znany jako autor głośnej Piaskownicy i Podróży do wnętrza pokoju, wybrał drogę empatycznego dialogu. Swoją pracę dramaturgiczną nad Kopalnią rozpoczął od rozmów z mieszkańcami miasta, między innymi z byłymi górnikami i ich rodzinami.

Z trzyaktowego dramatu wyłania się obraz miasta pogrążonego w depresji i marazmie. Jego mieszkańcy funkcjonują jakby w stanie półsnu, rozpamiętując węglowe prosperity i marząc o innym, lepszym świecie. Ów świat każdy personifikuje na swój sposób: w postaciach Obcego, Królowej, a nawet lokalnego Prezesa, który, niczym w sztuce Gogola, miałby pojechać do stolicy, by wstawić się za nimi. Wśród bohaterów widzimy między innymi trzy pokolenia mężczyzn, z których najmłodszy, osiemnastoletni Adzio, jako jedyny nie miał bezpośredniego związku z górnictwem, dlatego być może nie dotknęła go tak mocno miejscowa trauma. To on przyjmuje rolę narratora tej opowieści, potrafi więc zdobyć się na pewien dystans wobec sytuacji, nocami zaś zajmuje się nachodzeniem Julii, córki Prezesa. W gorszym położeniu znajduje się jego ojciec, Władzio: domyślamy się, że był górnikiem w zamkniętej już kopalni i boleśnie przeżywa odcięcie od pracy. Jest jeszcze najstarsze pokolenie: Dziadek Walek żyjący marzeniem o przybyciu do miasta Królowej oraz wydobyty z biedaszybowego zapadliska wiecznie pijany wujek Zielony.

Nierealistyczny, choć osadzony w bardzo realnym kontekście obraz społeczności rządzi się własnymi prawami. Wydaje się, że bohaterowie utworu tworzą niekiedy wspólny organizm z miastem. Porównania ludzkiego ciała do ulic czy kopalnianych szybów w tekście Walczaka pojawiają się kilkukrotnie. Na przykład w tej rozmowie małżonków:

WŁADZIO Nie chcę ja. Dobrze mnie pod kołdrą. Ciemno i niewidzialny. W dziurze siedzieć. Tunele kopać, pod kołdrą korytarze odnajdywać, kołdrę stemplować mocnymi stemplami kołdrowymi, żeby się kołdra nie zawaliła…

KOBIETA Zamek zaciął się znów. Naprawić trzeba. Wstawać. […]

WŁADZIO Lidzia, ty jesteś taka moja kopalnia. Ja uwielbiam w ciebie głęboko, ciemno. Tunele kopać, chować się, w tobie. Moja ty kopalnio…

KOBIETA Wstawać.

WŁADZIO Ja nie chcę. Nie chcę ja. Nie chcę dorosły. Ja malutki. Ja malutki górniczek pod kołdrą. W dziurce siedzieć. W kopalni swojej malutkiej, przytulnej.

KOBIETA Nie ma pieniędzy, nie ma kopalni.

WŁADZIO Bo ty, Lidzia, tak by tylko ekonomicznie do wszystkiego. Ekonomia, proszę ciebie, najważniejsza nie jest.

KOBIETA Tylko co?

WŁADZIO Nad ranem. Pod kołdrą. Twoje piersi, słyszeć, jak chrapiesz, to jest tak jakby ziemia trzeszczała, czuć, jaka jesteś ciepła, pachnąca czym podziemnym pachnąca, kopalnią pachnąca…

KOBIETA Gdyby kto… przyjechał. Ja marzę, żeby przyjechał kto, obcy z zewnątrz, inny, pachnący, bez kopalni. Obcy żeby przyjechał.

WŁADZIO Wszyscy zapomnieli o nas tu, pod kołdrą. I dobrze, gdy jest to kołdra magiczna, która uniewidzialnia i czyni niewidzialnym dla świata całego i kosmosu także.

Ucieczka w zdziecinnienie, w sen czy po prostu w ciemne, bezpieczne miejsce – do szybu albo do łona – to jednak całkiem wiarygodne psychologicznie mechanizmy obronne, jakie występują w obliczu utraty. W spektaklu Kruszczyńskiego bohaterowie Walczakowego wyobrażenia o Wałbrzychu wyłaniali się spod zapadni: surowa scenografia uwidaczniająca metaforę podziemnego miasta, przywołująca biedaszyby:

[…] ekstremalny sposób na życie. Na przeżycie. Jeśli się skończył zasiłek, oszczędności, pracy nie ma, a człowiek nie chce kraść, to zaczyna kopać. Mówi się, że to kradzież, a przynajmniej rabunkowa eksploatacja wbrew zasadom gospodarki i ekologii. Być może, ale biedagórnikom pozwala nie tylko na zaspokojenie elementarnych potrzeb, lecz także na zachowanie cienia godnościK. Migdałowska, Trwanie, „Dialog” 2004, nr 8, s. 52.[4].

Finał sztuki jest słodko-gorzki: wujek Zielony zajmuje się sprzedażą pamiątek po górnikach, Adzio zaś otwiera własną kopalnię, to znaczy knajpę o nazwie „Kopalnia”, w której „mówi się często różne mądre myśli”. Mieszkańcom zostały tylko drobne gesty, pozwalające kultywować pamięć o tożsamości miejsca, ale Walczak nie próbuje tego oceniać. Sam przyznawał, że nie chciał swoim tekstem dawać łatwych diagnoz, ale stawiać miastu pytania. Mówił:

Pewnie nie spełniłem w związku z tym oczekiwań tych moich rozmówców, którzy oczekiwali, że teatr językiem niemal socrealistycznym powie, co tu zrobić, by Wałbrzych odbił się od dna. A tak się nie da. Sztuka nie służy do tego, żeby bezpośrednio naprawiać rzeczywistośćNie jestem od naprawiania rzeczywistości, z Michałem Walczakiem rozmawia Dorota Jovanka Ćirlić, „Dialog” 2004, nr 8, s. 47.[5].

Reportażowa praca Walczaka i Kruszczyńskiego stała się podstawą autorskiej fantazji, spojrzeniem obcych, próbą rozmowy o lokalnej traumie w robotniczym mieście. Spotkania z robotnikami były inspiracją także dla twórców Ceglorza (2013) z Teatru Ósmego Dnia, którzy akcentowali zawodową tożsamość swoich bohaterów oraz ich szczególne związki z miejscem pracy. Spektakl poświęcony pracownikom poznańskiej Fabryki Cegielskiego nie był dla „Ósemek” – przez całą swoją długą historię związanych z Poznaniem – pierwszym spotkaniem z mitem tego miejsca. Ten legendarny kontrkulturowy teatr mierzył się z wydarzeniami poznańskiego Czerwca 1956 (widzianymi z kobiecej perspektywy), które swój początek miały właśnie we wspomnianym zakładzie nie tak dużo wcześniej, bo w 2006 roku, w plenerowym widowisku Czas matek. Późniejszy Ceglorz wpisywał się w relatywnie nową dla poznańskiego zespołu strategię opowiadania o rzeczywistości. Po transformacji ustrojowej Teatr Ósmego Dnia zaczął wyprowadzać swoje narracje w plenery i inne wielkie przestrzenie oraz nadawać im epicki rozmach, coraz częściej przemawiając też afabularnym językiem obrazu. Równocześnie eksplorował z formą teatralnego reportażu, dokumentu czy verbatimuVerbatim – metoda teatru dokumentalnego polegająca na wykorzystywaniu w scenariuszach zapisów prawdziwych wypowiedzi czy relacji świadków jakichś wydarzeń.[6].

W Ceglorzu „Ósemki” połączyły te dwie strategie twórcze. Widowisko pokazywane w przestronnych, industrialnych przestrzeniach Hali W7 Zakładu Cegielskiego przepełnione było plastycznymi znakami. Chodzących wolno widzów otaczały rzucane na ściany barwne wizualizacje pracujących maszyn, zaś fabryczny hałas przeistaczał się niepostrzeżenie w pulsującą rytmicznie muzykę. Ceglorz był z jednej strony widowiskową medytacją nad fabryką jako zjawiskiem estetycznym, z drugiej – refleksją nad pracującym ciałem. W choreografii scen zbiorowych aktorzy ukazywali trud fizycznej pracy. Półnadzy mężczyźni w nienaturalnym spowolnieniu uderzali wielkimi młotami o podłoże, a łańcuchami o blachy, wywołując „fabryczny” hałas. Ta artystyczna kontemplacja pracującego ciała jest uprawniona. O takim trudzie, jak zauważyła Joanna Ostrowska w recenzji spektaklu,

opowiadać przekonująco potrafią artyści, którzy tworzenie swojej sztuki łączyli zawsze z ciężką, fizyczną pracą – z aktorstwem bardzo »fizycznym«, opartym na ekspresji ciała, a także z montowaniem własnych przedstawień, z własnoręczną budową ich przestrzeni i scenografiiJ. Ostrowska, Podzwonne dla świata pracy, czyli „Szefie, jaka piękna katastrofa”, portal teatralny.pl, [online], [dostęp: 15.02.2020], http://teatralny.pl/recenzje/podzwonne-dla-swiata-pracy-czyli-szefie-jaka-piekna-katastrofa,36.html.[7].

Kolejnym elementem widowiska były czytane z offu wypowiedzi pracowników Cegielskiego w różnym wieku: potraktowane nie jako punkt wyjścia, ale jako świadectwo.

Opowiadali o maszynach, z którymi pracują. Ich relacje z maszynami są bardzo osobiste, traktują je jak ludzi. Wiedzą, gdzie postukać, gdzie pogłaskać, żeby działały. Jeden z nich mówił o zapachu oleju zmieszanego ze smołą, zapachu maszynowni okrętowej, który go unosi w przestrzeń niczym Proustowska magdalenka

– mówiła Ewa Wójciak, współtwórczyni spektaklu. Ceglorz okazał się wydarzeniem dowartościowującym robotników, pozwalającym im wyrazić poczucie przynależności do własnego zawodu, a nawet dumę z pracy w tym miejscu, z bycia elementem tej machiny – nieco zaskakującą w dzisiejszych czasach nastawionych na indywidualizm. Pokazującym też, że praca, jak zauważała Wójciak, może być głęboko przeżywanym, niemal duchowym doświadczeniem.

Twórcy przywoływali zarówno hasła protestujących w 1956 roku robotników z najbardziej znanym: „Chcemy chleba”, jak i wypowiedzi przywódców oraz twórców powstałego dwie dekady później Komitetu Obrony Robotników, między innymi Jacka Kuronia. Z tej perspektywy można na Ceglorza spojrzeć jak na symboliczną próbę odnowy przymierza inteligencji (tutaj artystów teatru) z ludźmi pracy, które w latach potransformacyjnych zostało zerwane. Przymierza potrzebnego, zwłaszcza że – jak głosi cytat z Kuronia wyświetlany pod koniec spektaklu – „upadek socjalizmu realnego nie przyniósł wcale robotnikom wolności i podmiotowości. Przeciwnie, stracili nie tylko przywileje, ale i prestiż”.

Pamięć i metateatr

Na polu sztuki „uprestiżowienie” robotnika wiązało się zaś – ironicznie – z jednym z najbardziej wstydliwych momentów w dziejach europejskiej kultury. Choć nie znaczy to, że niewartym namysłu. Marta Fik w 1992 roku w tytule eseju poświęconego książce Michała Głowińskiego Rytuał i demagogia: trzynaście szkiców o sztuce zdegenerowanej postawiła ciekawe pytanie: czy warto pisać o socrealizmie?M. Fik, Czy warto pisać o socrealizmie?, [w:] Autorytecie wróć?, Oficyna Wydawnicza „Errata”, Warszawa 1997, s. 42.[8]. Zawarta w nim ostrożność jest zrozumiała. Ta artystyczna doktryna, która w Polsce obowiązywała przez zaledwie kilka lat, kojarzy się z jednej strony z epoką stalinowskiego terroru, z drugiej zaś – z partyjną fetyszyzacją postaci robotnika: pełną artystycznej naiwności, tandety i patosu. Fetyszyzacją, dodajmy, boleśnie oddaloną od codzienności ludzi pracy przełomu lat 40. i 50. Programowy optymizm, owa sielanka utrwalana w dziełach socrealizmu, niekoniecznie był spójny z warunkami życia robotników tego czasu, „tych, co tak modną halę produkcyjną, stocznię, PGR, problemy produkcyjne, normy itd. poznawali naprawdę, na własnej skórze, w codziennym doświadczeniu”Tamże.[9].

Dzieła realizowane socrealistyczną metodą niezmiernie łatwo więc dziś odrzucić jako wykwit agresywnej propagandy, a następnie wykpić etykietami „śmieszne”, „niewarte namysłu”, „do zapomnienia”. Głowiński tymczasem, jak referuje Fik, uważa taką postawę za „intelektualny luksus”. Oboje autorzy dostrzegają co najmniej kilka powodów, by się socrealizmem zajmować, za bodaj najważniejszy uważając „przewrotność koncepcji propagandowej »soc«”, która miała, jak pisze Głowiński,

udawać, że propagandą nie jest, że stanowi mimetyczną wizję świata, odwołującą się do rzeczywistości znanej czytelnikom z codziennej empirii i że przedstawia ją z perspektywy zdrowego rozsądkuM. Głowiński, cyt. za: M. Fik, dz. cyt., s. 43.[10].

W Polsce socrealizm raz na zawsze odesłano do lamusa na fali odwilży, choć i później artyści wielokrotnie opowiadali w swoich dziełach o tym szczególnym momencie w historii sztuki. Chyba najjaskrawszym przykładem jest powstały w ogniu strajków robotniczych 1976 roku Człowiek z marmuru Andrzeja Wajdy. Opowieść o przodowniku pracy Mateuszu Birkucie swoją główną metaforę czerpie właśnie ze sztuki socrealistycznej. Reżyser filmu, tak jak jego bohaterka Agnieszka, usiłował przebić się przez socrealistyczną reprezentację robotnika – marmurowy pomnik – by zobaczyć żywego człowieka. Podobnych przykładów tego rodzaju „inspiracji” jest więcej, choć pewnie ani Marcie Fik, ani Michałowi Głowińskiemu nie przyszłoby do głowy, że w XXI wieku ktoś zechce wziąć na warsztat socrealistyczny dramat.

Brygada szlifierza Karhana Remigiusza Brzyka z 2008 roku zaczyna się poza sceną. Za pośrednictwem telewizorów widzowie oglądają błąkającego się po ciemnych korytarzach młodego człowieka. Mężczyzna w niedostępnych na co dzień publiczności zakamarkach budynku co kilka kroków natyka się na tekturowe stendy, na których widnieją czarno-białe, realistyczne postaci naturalnych rozmiarów. Rozpoznaje je i przedstawia: Zaruba, Klepacz, siostry Slawikowe, Mila, Fikejs, Jarka Karhan i Stary Karhan. To imiona postaci: pracowników fabryki szlifierskiej z socrealistycznego dramatu czeskiego robotnika Vaška Kani pod tym samym tytułem. Rozpoznawane przez naszego przewodnika sylwetki pochodzą zaś z archiwalnych fotografii polskiej prapremiery tejże sztuki, która w tym samym teatrze odbyła się sześćdziesiąt lat wcześniej, w samym sercu stalinowskiej epoki. Ów przewodnik to epizodyczna postać z dramatu Kani, robotnik Zakora. W przedstawieniu z 1949 roku bohater ten miał mówić zaledwie jedno zdanie, ale ostatecznie został wykreślony ze scenariusza przez twórcę układu dramatycznego Kazimierza Dejmka. Teraz błąka się w teatralnym czyśćcu i czyta współczesne komentarze krytyków na temat zapowiedzi spektaklu Brzyka, którzy uznali wyjściowy materiał przedstawienia za co najmniej kontrowersyjny. Pojawiają się obawy, że utwór zostanie potraktowany jak klasyka i wystawiony z pełną powagą jako wartościowe dzieło.

Łódzka Brygada z 1949 roku stała się sztandarowym przykładem socrealistycznej poetyki w teatrze i „przeszła do historii jako bodaj jedyny udany, a w każdym razie jeden z niewielu udanych spektakli socrealistycznych”D. Sosnowska, Jak robić teatr robotniczy? „Brygada szlifierza Karhana” w Teatrze Nowym (1949), [w:] Robotnik. Performanse pamięci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 204.[11]. Akcja sztuki Kani rozgrywa się w podpraskiej fabryce szlifierskiej Sokołowo i ukazuje konflikt dwóch pokoleń robotników: młodzi są entuzjastycznie nastawieni do nowych metod pracy opartych na współzawodnictwie i przekraczaniu norm, starzy zaś czują się odsunięci na bok, nieprzystosowani do wyzwań nowej rzeczywistości. Krótki fragment łódzkiego spektaklu, który zachował się w archiwum Polskiej Kroniki Filmowej, pokazuje szczęśliwe rozwiązanie akcji dramatu: to Stary Karhan otoczony przez młodych szlifierzy triumfalnie oznajmia, że czopy tłokowe dałoby się szlifować z dokładnością do siedmiu setnych milimetra nie w sześć, a w cztery minuty. Propozycja starego szlifierza wywołuje radosną euforię młodych, którzy podnoszą go do góry i wiwatują na jego cześćCiekawym źródłem na temat kształtu socrealistycznego teatru w Polsce jest propagandowy film Dwie brygady w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego z 1950 roku, pokazujący modelowy – zgodny z doktryną – proces twórczy doprowadzający do premiery Brygady szlifierza Karhana.[12]. Fragment ten Remigiusz Brzyk puszcza w finale swojego spektaklu.

Bo też reżyser nie wystawił de facto utworu Kani, ale, oscylując luźno wokół motywów tego socrealistycznego dramatu, kompilując ze sobą wyabstrahowane z fabularnego ciągu obrazy i fragmenty scen, dodając własną ramę dramaturgiczną, a w roli partyjnego komisarza Dworzaka obsadzając młodą Monikę Buchowiec w wieczorowej sukni, podjął się zadania nieco bardziej ambitnego i w końcu jednak nie tak kontrowersyjnego, jak obawiali się wspomniani komentatorzy. Brzyk w swojej Brygadzie skonfrontował widzów z wątpliwą „legendą” prapremierowego przedstawienia nie po to, by ją gloryfikować, choć nie chciał też wsadzać jej do muzeum. Pragnął raczej zadać pytanie, czy ludzką pamięć można podzielić na „dobrą” i „złą”? Swoich robotników, granych przez zespół Teatru Nowego, ubrał współcześnie: mężczyzn w białe podkoszulki, kobiety w bluzki i chusty na głowach. W wielu sekwencjach spektaklu wykonują oni zbiorowe choreografie, przypominające, jak pisali recenzenci, „nieomal balet” inspirowany fizyczną pracą w szlifierni. W jednej ze scen rozmowa dwóch robotników omawiających działanie szlifierki bezkłowej niepostrzeżenie przechodzi w zrytmizowany taniec. W finale spektaklu reżyser spuszcza zaś na scenę deszcz metalowych nakrętek, co wywołuje euforię bohaterów.

Szlifowanie małych nakrętek jako zajęcie definiujące tożsamość człowieka? Tak, jest to wizja skompromitowana przez poetykę socrealistyczną i przede wszystkim propagandę oraz praktykę PZPR. Choć krytykę wyzysku robotników słychać było i w kulturze Zachodu (dość przypomnieć ikoniczną scenę z amerykańskich Dzisiejszych czasów Chaplina z 1936 roku, w której protagonista dokręcający śruby przy fabrycznej taśmie popada w obłęd i trafia do szpitala psychiatrycznego), spektakl Brzyka niemal wcale się tym dotkliwym tematem nie zajmuje.

Czy więc Brygadę szlifierza Karhana A.D. 2008 powinniśmy czytać jako szczerą afirmację pracy w jej egzystencjalnym wymiarze czy raczej jako ahistoryczny eksperyment ze zużytą formą? W recenzjach spektaklu dominuje narracja historyczno-teatralna, co nie dziwi, skoro powstał w okolicznościach dla łódzkiego Teatru Nowego rocznicowych. Po latach Piotr Morawski w przytoczonym już artykule na łamach „Dialogu” wskazywał pominięty przez krytykę trop, że spektakl Brzyka miał premierę w samym epicentrum światowego kryzysu gospodarczego, a w postaci pięknej aktywistki i, zagrzewającej robotników do pracy widział aktualizację, reżyserską próbę

– chyba nie do końca udaną – przełożenia Brygady… z 1949 roku na rok 2008, kiedy cały świat widział, jak nie praca w najbardziej tradycyjnym rozumieniu, lecz finansowe spekulacje – giełdowy algorytm kapitalizmu – sprawiają, że jedni się bogacą, a inni tracą wszystko. Z tej perspektywy opowieść o socjalistycznej fabryce brzmi już tylko naiwnie.

To prawda. Oglądając rejestrację spektaklu po kilkunastu latach od premiery, można odnieść wrażenie, że eksperyment Brzyka jest tym bardziej nieadekwatny. Reżyser wyciągnął bowiem z lamusa tekst, który przedstawia bardzo wyrazistą wizję człowieka pracującego, i pominął – lub niedostatecznie wyzyskał – temat bodaj najważniejszy: jak ta wizja brzmi we współczesnym świecie? Czy aby tak zwana praca na akord i wyzysk pracowników nie są w dzisiejszych społeczeństwach Zachodu problemami, które powracają w nowych dekoracjach?

Niepewni

Szczególnym, bo bardzo reporterskim, zapisem kondycji człowieka pracującego jest bez wątpienia dramat Ewy Mikuły i Piotra Fronia Praca, pracaE. Mikuła, P. Froń, Praca, praca, „Dialog” 2020, nr 1, s. 30.[13]. Autorzy zderzają w nim czytelnika z surową – to chyba odpowiednie słowo – transkrypcją autentycznych rozmów, które Mikuła przeprowadziła ze swoimi rodzicami-robotnikami. Uwagę zwraca struktura dramatu: kolejne sceny wydają się zaczynać wraz z włączeniem i kończyć wraz z wyłączeniem dyktafonu. Przepytywani rodzice i sama Mikuła (w dramacie funkcjonująca po prostu jako „JA”) często odnoszą się do sytuacji wywiadu, podkreślają obecność urządzenia, które potrafi wprowadzić dyskomfort („Nie nagrywej mie, ino se to potym spisz”). Tę niewygładzoną konstrukcję dramatyczną wzmacnia jeszcze fonetyczny zapis wypowiedzi bohaterów mówiących śląską gwarą. Dialogi pozbawione są stylizacji i sprawiają wrażenie, jakby celowo pozostały niezredagowane – co wzmaga wrażenie autentyczności rozmowy.

Tematem rozmów studentki reżyserii krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych z jej rodzicami jest praca. Mikuła pyta osobno Mamę i Tatę, jak wygląda ich dzień pracy, gdzie pracowali w przeszłości, czy lubią swoją pracę, czy przynosi im ona satysfakcję, czy widzą w niej sens, w jaki sposób wybierali zawody, jakie wiążą się z nimi trudności – fizyczne, ekonomiczne i zatrudnieniowe. Wreszcie pyta też o czas wolny, o relaks.

Oto czego dowiadujemy się o bohaterach dramatu. Mama skończyła zawodówkę, trzy lata praktykowała w ZSZ dla Młodzieży Pracującej, jest krawcową, choć nie z wyboru: nie uzyskała w szkole średniej ocen, które pozwoliłyby na dostanie się do ogólniaka. Krawiectwem jednak już się od lat nie zajmuje, gdyż wieloletnie siedzenie przy maszynie w schylonej pozycji i używanie jednej nogi do przyciskania pedału stało się dla niej zbyt uciążliwe. Obecnie pracuje w fabryce jako monter elektryczny, gdzie umowę podpisaną ma na rok i gdzie panuje uwłaczający system kar i nagan za naruszanie regulaminu, polegający na obcinaniu rogów karteczek, które pracownicy noszą na szyjach (dowiadujemy się, że może być to podstawą do odebrania premii, a nawet zwolnienia). Po godzinach, by dorobić, Mama dodatkowo sprząta szatnie i toalety. Wyuczony zawód Taty to mechanik maszyn i urządzeń górnictwa podziemnego. Od osiemnastego roku życia pracował jako górnik w szybach, obecnie jest zatrudniony w proszkarni, gdzie przygotowuje i maluje duże metalowe obiekty, takie jak bramy i furtki. W międzyczasie montował też piece do centralnego ogrzewania, ale też, jak mówi, „budował dom kuzynowi”.

Choć utwór Mikuły i Fronia jest utrzymany w dość afirmatywnym tonie, to w wypowiedziach bohaterów nieraz pojawia się sporo goryczy. Niepewności zatrudnienia, trudnej sytuacji finansowej, rozmaitym dolegliwościom, których przysporzyła bohaterom praca fizyczna, towarzyszy poczucie niesprawiedliwości, wypchnięcia na margines: „Zarabiają ino ci, którzy cyganiom, kradnom albo podatków nie odtrącajom i wszystko robiom na czarno” – mówi Mama. Co zaś szczególnie istotne, ciężko przepracowane życie nie dało bohaterom poczucia spełnienia, nie pozwoliło również ukonstytuować własnej, spójnej tożsamości. Wręcz przeciwnie, o wielokrotnych zmianach zajęć Tata mówi:

TATA Czyli co jest do wszystkiego, to jest do niczego.

JA Czymu tak godosz? Przecież mosz zawód.

TATA Jak ktoś coś robi różne rzeczy, to nie jest w niczym wyspecjalizowany.

Bohaterom obce wydaje się też łączenie pracy z uczuciem satysfakcji. Choć Tata przyznaje w końcu nieco wymijająco: „Całe moje życie jest satysfakcjonujące. Wszistko mi się udało. Żona poznać. Dzieci praktycznie już wychować i tyle”. Mama natomiast mówi, że najbardziej lubi zajmować się ogrodem, co wprawdzie bywa męczące, ale „mosz z tego satysfakcja potym, że coś zrobiłaś, że ładnie to potym wszystko wyglądo, jak to zakwitnie, no tak wyisz… odpoczywosz, zarazym tyż pracujesz”. W finale autorzy oddają głos właśnie Mamie: dramat zamyka długi i poruszający monolog, podczas którego oprowadza ona córkę po ogrodzie i opowiada z wielkim uczuciem o swojej największej pasji.

Prawdziwym tematem utworu Mikuły i Fronia, na co twórcy wskazywali w wywiadzie opublikowanym obok dramatu, jest jednak spotkanie dwóch pokoleń: „pracującej córki z pracującymi rodzicami i napięcia pokoleniowe”Taka robota, z Ewą Mikułą i Piotrem Froniem rozmawia Justyna Jaworska, „Dialog” 2020, nr 1, s. 47.[14]. W wyreżyserowanym przez autorów spektaklu temat tego spotkania został uwypuklony: słuchając opowieści rodziców Mikuły, widzowie oglądali równocześnie wyświetlane na scenie wideo ukazujące drogę samochodem z Krakowa na Śląsk. Wydawać by się mogło, że studentka piątego roku uczelni artystycznej i jej rodzice, których życie zawodowe wypełniała fizyczna praca, nie znajdą płaszczyzny porozumienia. W pewnym momencie dramatu następuje jednak dygresja autorki, która wyznaje, że aby utrzymać się podczas letnich praktyk (asystentura u Michała Zadary), zatrudniła się w lakierni, gdzie pracuje jej ojciec.

Jak podkreślają twórcy, w spektaklu „wartościowania, który świat jest lepszy, a który gorszy, nie ma”, jednak „sytuacja Ewy jest podobna do sytuacji jej rodziców: i w lakierni, i w teatrze pojawiają się trudności z umowami, ciągle nie wiadomo, czy w pewnym momencie nie zabraknie pracy”. To prawda: prekaryjne doświadczenia dotykają bowiem także ludzi teatru, co obecnie jest tematem środowiskowej debaty – bodaj pierwszej tak jawnej i szerokiej. Głównym celem tej dyskusji jest próba przesunięcia akcentów w myśleniu o życiu teatralnym: teatr niekoniecznie ma być świątynią sztuki, ale przede wszystkim miejscem pracy dla wielu ludzi. I w związku z tym najwyższy czas przywrócić teatrom standardy, jakie obowiązują także w nieartystycznych instytucjach. Przykładów prekaryjnych warunków pracy w teatralnym świecie nie trzeba jednak szukać daleko, bo objawiają się one z całą mocą tu i teraz: podczas pandemii koronawirusa zamknięto teatry i z dnia na dzień niemal całe środowisko teatralne przestało zarabiać. Nawet etaty okazały się często marnym zabezpieczeniem dla aktorów, bowiem głównym źródłem ich zarobków są próby i zagrane spektakle.

U źródła popularnego terminu „prekariat” stoi słowo precarious, czyli „niepewny”. Jak pisze Guy Standing, twórca pojęcia, owa klasa społeczna składa się z ludzi „poddanych presji i doświadczeniom prowadzącym do niepewnej egzystencji, życia w teraźniejszości, bez tożsamości zapewniającej poczucie bezpieczeństwa, jak również bez szansy rozwoju osiąganego przez pracę i styl życia”Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014, s. 60.[15]. Jednocześnie „prekariuszom i prekariuszkom brakuje poczucia własnej wartości i społecznego szacunku dla ich pracy; muszą szukać dowartościowania gdzie indziej, z różnym skutkiem”Tamże, s. 69.[16].

Tę nową grupę opisywali nie tylko ekonomiści, ale i artyści. Jej portret wyłania się z dramatu Mikuły i Fronia, którego siła tkwi w autentyczności świadectwa jego bohaterów, choć można też wskazać tu utwór Pawła Demirskiego Ciemności, który Monika Strzępka wyreżyserowała w 2018 roku na scenie kieleckiego Teatru im. Stefana Żeromskiego. Twórcy wzięli w tym spektaklu na warsztat klasyczną powieść Josepha Conrada, ale pozostawili z niej ledwie powidok. Podróż Marlowe’a przez rzekę Kongo do osady pułkownika Kurtza jest tu w zasadzie unieważniona: Kurtza widzimy bowiem od samego początku. I to nie jednego Kurtza, ale dwóch: dziewiętnastowiecznego i współczesnego. Podobnemu rozdwojeniu w tej fantazji ulega i Marlow. Autorzy przerzucają pomost między historycznym kolonializmem a jego najbardziej współczesną formą, czyli korporacyjnym wyzyskiem. I spotykają ze sobą bezwolne postaci prezentujące różne szczeble drabiny klasowej, które właściwie nie wchodzą ze sobą w aktywny dialog czy spór racji. Wydają się raczej bezwolnymi monadami w teatrze niekontrolowanej eksplozji lęków. Spektakl rozpoczyna się wewnętrznym monologiem mó­wionym przez Ciotkę Marlowe’a, swego rodzaju prekaryjnym poematem:

Wyobraź: Budzik jeszcze nie dzwoni

Ale oczy ci się już otworzyły

Żeby zobaczyć że jeszcze nie będzie dzwonił

Że już oczywiście port doki statek

Ale jeszcze flauta woda w kolorze ołowiu

w której odbija się cały twojego dzisiejszego dnia (załadunek)

to co nosisz na plecach na barkach na twardych od spięcia jak rzeczny kamień mięśniach w okolicach szyi

rozmasowujesz je nasłuchując

że samochody jeszcze nie szumią po ulicach

Może tylko jakaś pojedyncza karetka na sygnale

Ale tym razem nie pod twój adres jeszcze

Praca jako źródło depresji? Chyba nikogo ta perspektywa nie dziwi. Demirski i Strzępka zobaczyli człowieka pracującego w postaci dzikusa, ofiary brutalnego kolonializmu, a tak naprawdę… prekariusza z dużego miasta na umowie śmieciowej. Wszystkie te wymiary skrzywdzenia i poniżenia uosabia w Ciemnościach Ta Obca (grana przez Martę Grąziowską), która w finale próbuje zamachnąć się nożem na swoich oprawców, ale powstrzymuje ją... konformizm? Lęk przed zmianą status quo? Ostre narzędzia pojawiają się w teatrze Strzępki i Demirskiego bardzo często – zapowiadają bezkompromisowość sporów, są znakiem, że „mamy do czynienia nie tyle z jakąś wyabstrahowaną od rzeczywistości akademicką dyskusją o poglądach, ideach, ale ze sporem na noże – coś może się komuś stać”Jestem w odbiciach, rozmowa Agaty Dąbek z Pawłem Demirskim, e-teatr, [online], [dostęp: 11.04.2020], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/289065.html.[17] – jak wyjaśniał sam autor. Obca nie potrafi zdobyć się na ten czyn, bo i na żaden czyn nie ma miejsca w tym świecie. Choć, jak to bywa zwykle u Demirskiego, jego bohaterowie są niezwykle przenikliwi w autokomentowaniu własnej kondycji:

TA OBCA

to jest czas straszny

taki jak zawsze jest straszny

ale żeby nie ryczeć nad sobą

w sensie osobistego losu

czy w ogóle świata w którym znowu jest strasznie

i nie dziwić się a czemu nie jest tak jak ja chcę

i tupać nogą przed telewizorem

to trzeba

ludzie są najfajniejsi kiedy muszą się wykazać

jak przychodzi wojna

która przecież przyjdzie w końcu

bo nie wiem dlaczego ludzie myślą że może ich nie dotknąć

jak przychodzi strach i obóz

jak przychodzi co do czego

czy zmienić pracę

czy sytuację polityczną

chcę to

ale lęka mi się w oku

lęka mi się oku

Lęka mi się w oku

Żeby to zrobić na ulicy

Na fotelu dentystycznym

żeby zamienić jajka na granaty

Niejeden taki granat nie doprowadziłby do tragedii

W restauracjach zupą za miliony monet

Przy kasie w parku na politycznym spotkaniu

Z nożem w zębach

No ale

Wiecie jak jest

Ale dziękuję

rozważę tę propozycję

MARLOW 1

No nic zagadaliśmy się na tym przyjęciu

A jutro do roboty

Do roboty

MARLOW 2

Wstać rano

Zrobić kawę

Masło znowu twarde

Dziecko do szkoły

Demirski i Strzępka, którzy zwykle widzą teatr jako miejsce emancypacji, wspólnotowości, a w każdym razie miejsce, gdzie może dokonywać się zmiana świadomości społecznej, Ciemności zakończyli zaskakująco: wyrazem bezsilności i niewiary w zmianę. Ale pokazali jednocześnie, że prekaryjna kondycja jest problemem nie tylko ekonomicznym czy społecznym, ale i egzystencjalnym. Teatr jest bowiem miejscem, które stać na takie rozszerzenie perspektywy, na dostrzeżenie w człowieku pracującym rozmaitych opowieści: indywidualnych i tych, które dotykają historii społeczeństwa w mikro- i makroskali. Potrafi też – co chyba najciekawsze – zadać pytanie o pracę w taki sposób, by stało się ono pytaniem o sens życia.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Szymon Kazimierczak, Czy praca jest sceniczna? Jak ludzie teatru patrzą na ludzi pracy, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 65

Przypisy

  1. Dopiero w 2007 roku powstała specjalizacja „Aktor teatru tańca” w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (dziś Akademii Sztuk Teatralnych) w Krakowie, z której później wyodrębniono Wydział Teatru Tańca PWST w Bytomiu. Wcześniej tancerze edukowali się niezależnie w ramach festiwalowych warsztatów czy coachingów z choreografami. W latach 90. prym wiodły Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego w Bytomiu (istniejąca do 2013 roku), Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego w Poznaniu (dziś pod nazwą Dancing fairPlayce Poznań) oraz Bałtycki Uniwersytet Tańca w Gdańsku (BUT trwał do 2003 roku) z międzynarodowym programem warsztatów. Dziś oferta edukacyjna jest elementem niemal każdego festiwalu tanecznego w kraju.
  2. Gatunek i sposób pracy w tańcu klasycznym nie zostały poddane obszerniejszej analizie ze względu na objętość tekstu.
  3. A. Królica, Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Mościckie Centrum Kultury, Tarnów 2011, s. 18.
  4. Por. Pomiędzy epokami. Wywiad z Joanną Leśnierowską (A. Królica), teatralny.pl, [online], [dostęp: 17 kwietnia 2020], http://teatralny.pl/rozmowy/pomiedzy-epokami,3004.html?fbclidIwAR1T2t_kEuRl8nQF9FBVRLiP2fvSRgC9D2PitLOV_wGfXoQUBihiVU5BsFA.
  5. Określenie Witolda Mrozka zostało użyte przez Annę Królicę w tytule książki składającej się z wywiadów z przedstawicielami tej grupy (por. Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą, Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, Kraków 2013).
  6. W skrócie: IMiT – narodowa instytucja dedykowana tańcowi (zastępcą dyrektora i szefową Departamentu Tańca jest dr Aleksandra Dziurosz).
  7. W Departamencie Tańca w IMiT można się ubiegać o dotacje na program prezentacji spektakli („Scena dla tańca”), produkcje z udziałem zagranicznych lub polskich choreografów („Zamówienia choreograficzne”), projekty edukacyjne dla młodzieży („Myśl w ruchu”), zagraniczne rezydencje (w Nowym Jorku lub Luksemburgu), wsparcie przekwalifikowania zawodowego, publikację z dziedziny tańca czy na inne, mniejsze projekty.
  8. Wcześniejsze edycje organizowane były kolejno przez Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł w Warszawie (2003), Centrum Kultury Zamek oraz Art Stations Foundation w Poznaniu (2008, 2010 i 2012). W 2014 roku Platforma odbyła się w Lublinie, w 2017 roku w Bytomiu, a zeszłoroczna edycja w Gdańsku.
  9. Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego można wnioskować indywidualnie o stypendium twórcze (na realizację projektu choreograficznego), a do Narodowego Centrum Kultury o stypendium Młoda Polska (głównie na edukację zagraniczną). Przedstawiciele organizacji pozarządowych, centrów kultury czy teatrów mogą startować w priorytecie programowym Teatr i Taniec MKiDN na spektakle teatralne/baletowe/tańca współczesnego; festiwale, przeglądy i konkursy dotyczące teatru/tańca współczesnego oraz zadania dokumentujące oraz popularyzujące dokonania w tej dziedzinie. W ramach współpracy Instytutu Adama Mickiewicza i IMiT można ubiegać się o grant z „Terytoriów choreografii”, konkursu na przygotowanie spektaklu wokół zaproponowanego przez organizatorów tematu (w 2019 roku była nim twórczość Poli Nireńskiej), który później pokazywany jest na partnerskich scenach w Europie.
  10. Przykładowo: organizowanemu od 2009 roku Gdańskiemu Festiwalowi Tańca towarzyszy Solo Dance Contest, a w Krakowie organizowany jest konkurs choreograficzny „3…2…1…TANIEC!”, do których można zgłosić autorskie propozycje choreograficzne. Istnieją też możliwości aplikowania o rezydencję czy prezentację spektaklu poza krajem. Poszczególne domy tańca prowadzą swoje programy, których oferta skierowana jest do niezależnych artystów (aplikacje poddane są jednak bardzo ostrej selekcji). Instytucje i producenci zrzeszają się też w ramach międzynarodowych sieci tańca. Jednym z najbardziej znanych takich projektów w Europie jest Aerowaves, w ramach którego odbywa się coroczny festiwal Spring Forward. To branżowa impreza, podczas której prezentuje się dwadzieścia spektakli z całego kontynentu, wyłonionych przez partnerów sieci. Podobne organizacje działają w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach azjatyckich.
  11. Np. CSW Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Nowy Teatr, Teatr Studio, Komuna//Warszawa.
  12. Zob. http://trwarszawa.pl/fileadmin/user_files/Dokumentu_organizacyjne_i_finansowe/Polityka_wynagradzania_tworcow/zala__cznik_do_zarza__dzenia_1.20.pdf.
  13. B. Kunst, Artysta w pracy. O pokrewieństwach sztuki i kapitalizmu, tłum. M. Keil, Instytut Teatralny, Warszawa–Lublin 2016, s. 110.
  14. Tamże.
  15. Por. P. Virno, A Grammar of the Multitude: For an Analysis of Contemporary Forms of Life, Semiotext(e), Los Angeles 2004.
  16. W następnych latach (1993–2003) powstawały inne serie „wyróżnionych”, kolejno numerowanych sztuk. Más distinguidas (1997) i Still Distinguished (2000) prezentowano w galeriach i muzeum, gdzie publiczność zgromadzona była dookoła performującej solo artystki. W 2003 roku na wystawie Panoramix 3 hours La Ribot eksponowała wszystkie wyróżnione dzieła.
  17. W. Klimczyk, Wizjonerzy ciała. Panorama współczesnego teatru tańca, Korporacja Ha!art, K-ów 2010, s. 367.
  18. Spektakle Socorro! Gloria! (1991) oraz 13 Piezas distinguidas (1993) dostępne są na kanale Vimeo choreografki: https://vimeo.com/76533152. W 2003 roku powstał też film La Ribot Distinguida w reżyserii Luca Petera, a w 2007 La Ribot stworzyła filmową impresję Treintaycuatropiécesdistinguées&onestriptease (tłum. Trzydzieściczterywyróżnioneutworyijedenstriptiz).
  19. Autor przywołuje części numer 26 i 27, Another Bloody Mary, z serii Más distinguidas. Por. R. Burt, Alone to the World. The Solo Dancer, [w:] Ungoverning Dance: Contemporary European Theatre Dance and the Commons, Oxford University Press, New York 2017, s. 125–127.
  20. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1.
  21. Nikomu nie mówiłam, co się dzieje w szkole. To lata utraconego dzieciństwa. Wywiad z Izą Szostak (E. Jankowska, Gazeta.pl, [online], [dostęp], https://wiadomosci.gazeta.pl/ wiadomsci/1,164031, 25264880,nikomu-nie-mowilam-co-sie-dzieje-w-szkole-to-lata-utraconego.html.
  22. Z myślą o problemie tancerzy pozostających bez pracy powołano stypendialny program wsparcia przekwalifikowania zawodowego tancerzy w IMiT, grant umożliwiający uczestnictwo w kursie czy szkoleniu i zdobycie nowych umiejętności zawodowych.
  23. Treść listu dostępna jest online: https://www.rektoverso.be/artikel/open-letter-metoo-and-troubleynjan-fabre.
  24. Pod zarzutami seksualnego molestowania i psychicznego nękania skierowanymi w stronę reżysera podpisało się dwadzieścia osób (osiem z nich podało swoje nazwiska, reszta pozostaje anonimowa). W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie przez sąd pracy w Antwerpii.
  25. Wszystkie cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu autorstwa Renaty Piotrowskiej-Auffret. Scenariusz został oparty wypowiedziach wielu kobiet, które autorka pozyskała w trakcie pracy nad spektaklem. Tekst dostępny dzięki życzliwości choreografki.
  26. Zdjęcia kości i szkieletu wyświetlają się w trakcie prezentacji scen ze spektaklu Śmierć…, odsyłając tym samym do praktyki Piotrowskiej-Auffret, która korzysta z Body Mind Centering®, koncentrując się na pracy somatycznej z mięśniami i kośćmi. Jest to praktyka oparta na dotyku i manipulowaniu określonym układem (kostnym, mięśniowym) ciała w celu poszukiwania różnych stanów fizycznych.
  27. Dobra, koniec, wychodzę. Rozmowa z Renatą Piotrowską-Auffret (T. Fazan), „Magazyn SZUM”, [online], [dostęp: styczeń 2018], https://magazynszum.pl/dobra-koniec-wychodze-rozmowa-z-renata-piotrowska-auffret/.
  28. A. Majewska, What costume shall the poor girl wear, Nowa Siła Krytyczna, [online], [dostęp: 20.07.2018], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/261988.html
  29. Dobra, koniec, wychodzę, dz. cyt.
  30. Spektakl wzbudza zainteresowanie wśród kuratorów i producentów, co może świadczyć o wadze poruszanego przezeń problemu. W 2019 roku spektakl prezentowany był w Paryżu, Warszawie, Tiranie, Ostrawie, Dornach i Zernez. W 2020 roku pokazywany był już w Aarhus i Krakowie, a kolejne tegoroczne pokazy – przed pandemią – planowane były w Lipsku i Dreźnie, Bukareszcie, Tbilisi, Pradze i Limerick.
  31. Artystka, jak większość choreografek freelancerek w Polsce, pracowała również jako producentka i menadżerka swoich spektakli. Od 2018 roku współpracuję z Piotrowską-Auffret, zajmując się produkcją i tour managementem spektakli, dlatego tekst ten opisuje również osobistą perspektywę i, poniekąd, także warunki pracy jego autorki. Artykuł był pisany głównie w środkach transportu, między kolejnymi prezentacjami i spotkaniami, jako jeden z wielu realizowanych równolegle projektów, co nie tyle świadczy o zaniedbaniu, ile bardziej o uwikłaniu – autorek, badaczek – w system nadprodukcji czy pełnienie wielu ról jednocześnie na rynku sztuki-pracy (głównie z przyczyn ekonomicznych).
  32. Performans powstał w cyklu RE//MIX Komuny//Warszawy, w ramach którego Edyta Kozak odnosiła się do twórczości Jérôme’a Bela, znanego francuskiego artysty tworzącego w nurcie choreografii krytycznej.
  33. Cytaty pochodzą z trailera performansu, dostępnego online: https://www.youtube.com/ watch?v=HtkSDafq6ag.
  34. Każdorazowo performans może się zakończyć wyborem innego projektu do realizacji, ale to pokaz premierowy dawał możliwość aplikowania o wspomniane wyżej fundusze. Taniec, moja miłość miał premierę w listopadzie 2016 roku w Komunie//Warszawa.
  35. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1, s. 5.
  36. M. Walczak, Kopalnia, „Dialog” 2004, nr 8, s. 5.
  37. J. Kowalska, Portret podwójny, „Dialog” 2018, nr 2, 183.
  38. K. Migdałowska, Trwanie, „Dialog” 2004, nr 8, s. 52.
  39. Nie jestem od naprawiania rzeczywistości, z Michałem Walczakiem rozmawia Dorota Jovanka Ćirlić, „Dialog” 2004, nr 8, s. 47.
  40. Verbatim – metoda teatru dokumentalnego polegająca na wykorzystywaniu w scenariuszach zapisów prawdziwych wypowiedzi czy relacji świadków jakichś wydarzeń.
  41. J. Ostrowska, Podzwonne dla świata pracy, czyli „Szefie, jaka piękna katastrofa”, portal teatralny.pl, [online], [dostęp: 15.02.2020], http://teatralny.pl/recenzje/podzwonne-dla-swiata-pracy-czyli-szefie-jaka-piekna-katastrofa,36.html.
  42. M. Fik, Czy warto pisać o socrealizmie?, [w:] Autorytecie wróć?, Oficyna Wydawnicza „Errata”, Warszawa 1997, s. 42.
  43. Tamże.
  44. M. Głowiński, cyt. za: M. Fik, dz. cyt., s. 43.
  45. D. Sosnowska, Jak robić teatr robotniczy? „Brygada szlifierza Karhana” w Teatrze Nowym (1949), [w:] Robotnik. Performanse pamięci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 204.
  46. Ciekawym źródłem na temat kształtu socrealistycznego teatru w Polsce jest propagandowy film Dwie brygady w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego z 1950 roku, pokazujący modelowy – zgodny z doktryną – proces twórczy doprowadzający do premiery Brygady szlifierza Karhana.
  47. E. Mikuła, P. Froń, Praca, praca, „Dialog” 2020, nr 1, s. 30.
  48. Taka robota, z Ewą Mikułą i Piotrem Froniem rozmawia Justyna Jaworska, „Dialog” 2020, nr 1, s. 47.
  49. Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014, s. 60.
  50. Tamże, s. 69.
  51. Jestem w odbiciach, rozmowa Agaty Dąbek z Pawłem Demirskim, e-teatr, [online], [dostęp: 11.04.2020], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/289065.html.
  52. K. Marks, „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”, tłum. K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, „Dzieła, t. l”, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s. 550–551.
  53. Por. komentarz Leszka Kołakowskiego: „W wyniku alienacji pracy życie gatunkowe człowieka, wspólnota ludzka są sparaliżowane; tym samym również sparaliżowane jest jego życie osobowe. W rozwiniętym społeczeństwie kapitalistycznym cała niewola społeczna, wszystkie formy alienacji zawierają się w stosunku robotnika do produkcji, dlatego emancypacja robotników nie jest po prostu ich emancypacją jako klasy mającej swoje partykularne interesy, ale jest emancypacją społeczeństwa jako całości i człowieczeństwa jako takiego”, L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu, t. 1. Powstanie”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 135, kursywa zachowana.
  54. L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu”, dz. cyt., s. 263–264.
  55. Tamże, s. 264, kursywa zachowana.
  56. Tamże, s. 264–265, kursywa zachowana.
  57. J. Tischner, „Myślenie według wartości”, Znak, Kraków 2011.
  58. Por. „Myślenie radykalne, które usiłujemy opisać, łączy w sobie to, co agatologiczne, z tym, co aksjologiczne. Znaczy to, że jest ono nie tylko podstawą wszelkiej nauki o tym, co jest, podstawą ontologii, lecz również podstawą możliwej polityki. Trzeba przywrócić słowu „polityka” najgłębsze znaczenie. Polityka to – w radykalnym znaczeniu tego słowa – nauka projektu, sensownego projektu dla ludzkich poświęceń na aktualnym etapie dziejów. […] Z pewnością znajdujemy się w stanie jakiegoś kryzysu. Kryzys sięgnął samych podstaw naszego człowieczeństwa: zachwiały się związki człowieka z człowiekiem, związki człowieka z Bogiem. Nasze myślenie usiłuje się obejść bez hierarchii i preferencji. Gdy w tej sytuacji kierujemy swe zainteresowania ku aksjologii, nie chodzi nam w gruncie rzeczy ani o polemikę z nihilizmem, ani o szukanie płaszczyzny dialogu z tymi, którzy myślą inaczej. W każdym razie nie o to przede wszystkim nam chodzi. Nasze sięganie ma sens metafizyczny i polityczny zarazem: chodzi o odkrycie właściwego projektu dla tych poświęceń, do których wzywa ludzi dobrej woli nasza dzisiejsza dziejowa tragiczność”. Tamże, s. 544–545.
  59. Por. deklarację Tischnera z jego Etyki solidarności: „Chcę tę polską pracę zrozumieć, określić ją, uchwycić jej istotę, aby na tej drodze podjąć dzieło – pierwsze dzieło w historii Polski – pracy nad pracą”, J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 124. Zob też J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 27.
  60. Por. J. Tischner, „Świat ludzkiej nadziei”, Znak, Kraków 1994, s. 70–90.
  61. J. Tischner, tamże, s. 74.
  62. Por. J. Tischner, „Polski młyn”, Instytut Wydawniczy Księży Misjonarzy „Nasza Przeszłość”, Kraków 1991, s. 77; por. Jan Paweł II, „Laborem exercens”, 3, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. 1, Encykliki, Kraków 2006, s. 110.
  63. Przypomnijmy, że ta książka ukazywała się najpierw w tak zwanym drugim obiegu, nieoficjalnie w wydawnictwach „podziemnych”. Wraz z posłowiem Jarosława Gowina ukazała się ona oficjalnie po raz pierwszy dopiero w 2002 roku nakładem, Znak [oryginalny przypis autora cytatu].
  64. Por. J. Gowin, „Posłowie”, [w:] J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, Znak, Kraków 2002, s. 279 n.
  65. Por. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni”, Znak, Kraków 1997, s. 90 n; tegoż, „Filozofia dramatu”, Znak, Kraków 1998, s. 230–232; tegoż, „Spór o istnienie człowieka”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 43.
  66. J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 15.
  67. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, wyd. II rozszerzone, Znak, Kraków 2005, s. 272–284.
  68. J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość. Ks. Józefa Tischnera myślenie o pracy”, „Verbum Vitae” 2014, nr 25, s. 229–231.
  69. Zob. np.: J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość”, dz. cyt., s. 227–258; Z. Stawrowski, „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II”, IMJT, Kraków 2010; A. Szwed, „Dlaczego dziś potrzebujemy filozofii pracy księdza Józefa Tischnera?”, [w:] „Młody człowiek wobec pracy, wyzysku i bezrobocia. Perspektywy fides i ratio”, red. naukowa A. Hennel-Brzozowska, Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, Scriptum, Kraków 2014, s. 49–64; J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; tegoż, „Filozofia człowieka. Wykłady”, oprac. naukowe Z. Stawrowski i A. Workowski, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. IV, IMJT, Kraków 2019.
  70. Zob. choćby tegoż: „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018; J. Tischner, „Filozofia człowieka. Wykłady”, dz. cyt.
  71. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28.
  72. Por. „Ten tylko, kto doświadczył spotkania, może mówić, że doświadczył źródłowo jakiegoś konkretnego dobra i zła, jakiejś tragiczności, jakiejś wolności oraz głosu imperatywu kategorycznego, który od drugiego doszedł ku niemu. Tylko ten, kto spotkał, może szczerze poświęcić siebie. Poza spotkaniem wszystkie wymienione wyżej pojęcia są pojęciami wypranymi z doświadczenia. Doświadczenie aksjologiczne ciąży ku jakiemuś poświęceniu. Jakiemu? Tego także nie wiemy. Kluczem do aksjologii jest spotkanie z drugim. Dopiero dzięki spotkaniu widzimy ludzi na scenie życia zorganizowanej w hierarchię, preferujemy i rozumiemy preferencje innych. Pozwalamy być. Inni pozwalają nam być”, J. Tischner, „Myślenie według wartości”, dz. cyt., s. 535–536.
  73. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28–29.
  74. Por. „Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowieka”, tamże, s. 38. „Właściwym sposobem myślenia o życiu społecznym jest etyka. Metafizyka ma inne troski”, tamże, s. 42.
  75. Tamże, s. 33–34, spacja zmieniona na wyboldowanie.
  76. Tamże, s. 36.
  77. Tamże, s. 37.
  78. Tamże, s. 38.
  79. Tamże, s. 17.
  80. Tamże, s. 17.
  81. Tamże, s. 17.
  82. W tym miejscu warto przytoczyć wyjaśnienia Kołakowskiego dotyczące sumienia, jednego z elementów „wzoru normatywnego człowieczeństwa” wskazywanego w „Etyce solidarności” jako wartego wcielania w życie: „Sumienie nie składa się z zasad, nie jest doktryną ani ideologią, jest raczej polem wrażliwości, wewnętrzną instancją, której obecność znamy, gdyż ujawnia się w doświadczeniu, i która coś nakazuje albo czegoś zakazuje. Doktryny mogą być prawdziwe albo mylne, słuszne albo nie, nakazy i zakazy natomiast po prostu są, są wydarzeniami, które się w naszej świadomości dzieją”, L. Kołakowski, „Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie”, Znak, Kraków 2009, s. 179–180; oraz: „Zakres zdarzeń i sytuacji, w których sumienie się budzi i do drzwi puka, jest najoczywiściej wyznaczony przez tradycję kulturalną, wychowanie, religię, choć nie możemy z pewnością twierdzić, że nie ma tam nic innego, że więc rzeczywiście nie są tam obecne żadne zasoby należące do tak zwanej natury ludzkiej, historycznie niezmienne. […] Tacy zaś ludzie, którzy nie objawiają niczym, że mają sumienie, nie są dowodem przeciwko wszechobecności tego strażnika. Oni po prostu nie należą do cywilizacji […]”, tamże, s. 183.
  83. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 18.
  84. Tamże, s. 18.
  85. Tamże, s. 18–20, spacja zachowana.
  86. Zob. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni, wydanie przejrzane i poprawione”, Znak, Kraków 2013.
  87. D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa 2019, s. 9.
  88. Bullshit Jobs in an Age of Coronavirus, https://7amkickoff.com/index.php/2020/03/28/bullshit-jobs-in-an-age-of-coronavirus/ [dostęp: 12.07.2020].
  89. D. Graeber, Lessons from coronavirus: not all jobs are ‘bullshit’. But yours might be, https://www.politico.eu/article/lessons-from-coronavirus-covid19-confinement-crisis-not-all-jobs-are-bullshit/ [dostęp: 12.07.2020].
  90. P. Bolton, The coronavirus pandemic might have a silver lining. People might wake up to what’s really important, https://www.thecanary.co/global/world-analysis/2020/04/29/the-coronavirus-pandemic-might-have-a-silver-lining-people-might-wake-up-to-whats-really-important/ [dostęp: 12.07.2020].
  91. https://twitter.com/davidgraeber/status/1254413681498226689 [dostęp: 12.07.2020].
  92. What does the coronavirus pandemic reveal about ‘essential work’?, https://www.aljazeera.com/podcasts/thetake/2020/06/coronavirus-pandemic-reveal-essential-work-200612152715097.html [dostęp: 12.07.2020].
  93. M. Nowak, Dla wielu osób na śmieciówkach postojowe jest fikcją. Dlaczego rząd tak zaufał pracodawcom?, oko.press; https://oko.press/dla-osob-na-smieciowkach-postojowe-to-fikcja/ [dostęp: 05.07.2020].
  94. J. Koc, Lockdown Generation? Młodzi pracownicy boleśnie odczują skutki pandemii, pulshr.pl: https://www.pulshr.pl/rekrutacja/lockdown-generation-mlodzi-pracownicy-bolesnie-odczuja-skutki-pandemii,74576.html [dostęp: 05.07.2020].
  95. Departament Rynku Pracy MRPiPS, Statystyki strukturalne maj 2020, https://psz.praca.gov.pl/-/12760771-statystyki-strukturalne-maj-2020 [dostęp: 05.07.2020].
  96. Depesza PAP Jak wielu Polaków należy do związków zawodowych? Najnowszy sondaż CBOS, https://forsal.pl/artykuly/1438381,jak-wielu-polakow-nalezy-do-zwiazkow-zawodowych-najnowszy-sondaz-cbos.html [dostęp: 05.07.2020].
  97. J. Tokarski, Czas zwyrodniały, Warszawa 2014, s. 83.

Powiązane artykuły

27.08.2020

Nowy Napis Co Tydzień #064 / Kilka uwag o wyzwalaniu się z iluzji. Według księdza Józefa Tischnera

Czeka nas krok decydujący: przemiana pracy pozornej w autentyczną. Jeśli wszystkie dotychczasowe przemiany – przejście od monologu do dialogu i od dialogu do społeczeństwa osób – otworzą drogę do radykalnego wyjścia z iluzji pracy, to znaczy, że ich cel został osiągnięty. Jeśli do tego nie doprowadzą, czeka nas powrót do totalitaryzmu.

 

ks. Józef Tischner, Homo sovieticus

Pracować?

Któż chciałby pracować zarobkowo, gdyby dysponował środkami umożliwiającymi mu zaspokojenie własnych potrzeb i ambicji oraz spełnienie pragnień i osiągnięcie celów będących ich wyrazem? Jeśli abstrahować od uprzywilejowanych szczęśliwców rozwijających własny potencjał i spełniających się w przynoszącej dochód pracy, do której podjęcia nie zmusiły ich okoliczności życiowe, dla większości ludzi pozbawionych stałych dochodów pasywnych z kapitału, dywidend czy renty i z konieczności wykonujących pracę najemną, niewynikającą z ich indywidualnych zamiarów, owa aktywność jest przede wszystkim przykrą koniecznością.

Można przypuszczać, że zdroworozsądkowe przekonanie przytłaczającej większości „pracobiorców” w kwestii „urzeczywistniania siebie” dzięki pracowitemu przekształcaniu rzeczywistości poprzez uczestnictwo w zinstytucjonalizowanych procesach, na których przebieg mogą wpływać jedynie w znikomym stopniu, dobrze oddaje fragment Rękopisów ekonomiczno-filozoficznych Karola Marksa dotyczący sytuacji robotnika i tego, co mu się w pracy przytrafia:

[…] praca jest dla robotnika czymś zewnętrznym, tzn. nie należy do jego istoty, […] robotnik nie potwierdza się w swojej pracy, lecz zaprzecza, nie czuje się zadowolony, lecz nieszczęśliwy, nie rozwija swobodnie energii fizycznej i duchowej, lecz umartwia swe ciało i rujnuje się duchowo. Robotnik czuje się zatem sobą dopiero poza pracą, a w procesie pracy nie czuje się sobą. Czuje się swobodnie, gdy nie pracuje, a gdy pracuje, czuje się skrępowany. Toteż praca jego nie jest dobrowolną, lecz narzuconą, jest pracą przymusową. Nie jest ona zaspokojeniem potrzeby pracy, lecz tylko środkiem do zaspokojenia potrzeb poza nią. Jej obcość uwidacznia się wyraźnie w tym, że gdy tylko nie ma przymusu fizycznego czy jakiegoś innego, człowiek ucieka od niej jak od zarazy. Praca zewnętrzna, praca, w której człowiek się alienuje, to składanie w ofierze siebie samego, umartwianie sięK. Marks, „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”, tłum. K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, „Dzieła, t. l”, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s. 550–551.[1].

Praca, o której tu mowa – „zewnętrzna”, najemna, wymuszona, alienująca i wyalienowanaPor. komentarz Leszka Kołakowskiego: „W wyniku alienacji pracy życie gatunkowe człowieka, wspólnota ludzka są sparaliżowane; tym samym również sparaliżowane jest jego życie osobowe. W rozwiniętym społeczeństwie kapitalistycznym cała niewola społeczna, wszystkie formy alienacji zawierają się w stosunku robotnika do produkcji, dlatego emancypacja robotników nie jest po prostu ich emancypacją jako klasy mającej swoje partykularne interesy, ale jest emancypacją społeczeństwa jako całości i człowieczeństwa jako takiego”, L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu, t. 1. Powstanie”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 135, kursywa zachowana.[2] – a taki charakter ma ona przecież dla większości wspomnianych „pracobiorców” – jest wprawdzie sposobem zdobywania „środków do życia”, lecz za cenę poddania znacznej części owego życia kontroli właściciela struktury, w której ramach pracownik najemny staje się narzędziem osiągania narzuconych mu celów. Dalekosiężnym skutkiem pozostawania w takiej zależności jest nie tylko przemiana pracownika, przebiegająca zwykle w kierunku, którego on sam by dla siebie nie wyznaczył, ale także jego współudział w podtrzymywaniu systemu, którego częścią się stał, zgadzając się na narzucone mu warunki postępowania. Asymetryczność pozycji „pracodawcy” i „pracobiorcy” – przy ustrojowo zagwarantowanym prawie do własności prywatnej i systemowo usankcjonowanym przyzwoleniu na maksymalizację zysków – sprawia, że ta sama aktywność, dzięki której Marksowski „robotnik” zdobywa środki umożliwiające mu dalszą egzystencję, staje się w ustroju kapitalistycznym narzędziem jego wyzysku, a ostatecznie także alienacji czy wyobcowania. W interpretacji Leszka Kołakowskiego Marksowskiej teorii odczłowieczenia, której zręby powstawały w latach 1843–1844, zależności te przedstawiają się tak:

Marks widzi naturę wyzysku w akcie, w którym robotnik sprzedaje siłę roboczą, to znaczy wyzbywa się siebie samego – przez co zarówno proces pracy, jak jego wytwory stają się obce mu i wrogie, wyzuwają go z człowieczeństwa, miast je afirmować. Marks, po wtóre, dzięki odkryciu podwójnego charakteru pracy, wyrażającego się w opozycji wartości wymiennej i wartości użytkowej, zdolny jest scharakteryzować naturę kapitalizmu jako systemu, w którym nieograniczony przyrost wartości wymiennej jest jedynym celem produkcji, w którym więc całość życiowej aktywności ludzkiej podporządkowana jest zadaniu nieludzkiemu, wytwarzaniu czegoś, czego człowiek nie może sobie jako człowiek przyswoić (bo tylko wartości użytkowe są przyswajalne). W rezultacie więc kapitalizm okazuje się systemem, gdzie całe społeczeństwo poddane jest władzy własnych wytworów (abstraktów), które przeciwstawiają mu się z zewnątrz jako moc obca. Wyobcowanie politycznej nadbudowy tego systemu oraz deformacje świadomości są następstwami tego źródłowego wyobcowania pracy, które jednak nie jest żadnym „błędem” historii, ale nieodzownym warunkiem jej przyszłego owocowania w społeczeństwie wolnych ludzi, kontrolujących własny proces życiowyL. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu”, dz. cyt., s. 263–264.[3].

Charakterystyczne, że konstatacje młodego Marksa dotyczące uwikłania „robotnika” w owe zależności można, toutes proportions gardées, odnieść do podmiotów znajdujących się na „rynku pracy”, także współczesnym, w sytuacji wspomnianego „pracobiorcy”, a więc nie tylko do pracujących fizycznie robotników sensu stricto, lecz również do osób nazywanych niegdyś zbiorczo „pracownikami umysłowymi”, a więc do „robotników sztuki”, „robotników nauki” czy – horribile dictu – „robotników administracji”. Wszyscy oni – w zakresie, w jakim nie mają możliwości osiągania dochodu pasywnego i nie są właścicielami dóbr wytwarzanych przez nich samych – są obiektami wyzysku uwikłanymi w asymetryczne zależności wymuszonych „stosunków pracy”. Ów wyzysk – zarówno ich pracy, jak i nich samych – ma charakter systemowy, co sprawia, że słabsza strona takiego wymuszonego „kontraktu” egzystuje poniżej swoich aspiracji, a jej główną troską staje się nie zachwalane przez filozofów doskonalenie czy poznawanie samego siebie i otaczającego świata, które miałoby się urzeczywistniać dzięki pracy i przez nią, lecz podszyte lękiem zabieganie o „zatrudnialność” i „produktywność” ocenianą i wycenianą według standardów mających niewiele wspólnego z potrzebami człowieka godnego tego miana.

W związku z tym warto zauważyć – za Kołakowskim – że jakkolwiek Marks upatrywał w socjalizmie rozwiązania problemów przede wszystkim robotników, to jednak „uważał go za sprawę ludzką, nie zaś partykularno-klasową [i] nadal […] analizował proces odczłowieczenia i reifikacji również po stronie posiadaczy”Tamże, s. 264, kursywa zachowana.[4]. Ponadto, według Kołakowskiego:

Należy […] zauważyć, że myśl o „powrocie człowieka do siebie samego” zawarta jest w samej kategorii alienacji […]. Czymże jest alienacja, w rzeczy samej, jak nie procesem, w którym człowiek wyzbywa się czegoś, czym sam jest prawdziwie, wyzbywa się tedy własnego człowieczeństwa? Aby z sensem posługiwać się tym słowem, musimy założyć, iż wiemy, czym jest wymóg bycia człowiekiem, to jest, czym jest człowiek urzeczywistniony w odróżnieniu od człowieka zatraconego, czym jest „człowieczeństwo” albo natura ludzka, ale nie natura w znaczeniu empirycznie dostępnych trwałych jakości, lecz w znaczeniu zespołu wymagań, jakie muszą być spełnione, aby człowiek człowiekiem się stał naprawdę. Bez owego, mgliście choćby zarysowanego, wzorca czy modelu niepodobna słowu „alienacja” przypisać sens. Dlatego w pismach Marksa odwołujących się do tej kategorii obecny jest nieprzerwanie, choć w utajeniu, ów niehistoryczny czy przedhistoryczny wzór normatywny człowieczeństwa, który jednak nie jest zbiorem trwałych i niezmiennych jakości ustalających dowolnie wymyślony cel ostateczny, ale wyobrażeniem warunków nieograniczonego i swobodnego rozwoju, nieskończonego procesu uzewnętrznienia przez ludzi ich własnych możności twórczych w swobodzie, z najmniejszym stopniem przymusu ze strony materialnych potrzeb. Spełnienie człowieczeństwa nie jest dla Marksa osiągnięciem jakiejkolwiek satysfakcji ostatecznej, która kończy rozwój ludzkości; jest jednak ostatecznym uwolnieniem człowieka od warunków, które przeszkadzają jego rozkwitowi i czynią jego własne wytwory siłą, co go ujarzmia. Nie tylko przeto idea swobody od alienacji, ale idea alienacji samej jest niezrozumiała bez założenia wartościującego, bez wiedzy o tym, czym jest „bycie człowiekiem”Tamże, s. 264–265, kursywa zachowana.[5].

Aktualność tych właśnie wątków – systemowego wyzysku podmiotu i jego wyobcowywania się w pracy najemnej – w polskich realiach społecznych i ekonomicznych początku lat 80. XX wieku zwróciła uwagę księdza Józefa Tischnera, dając mu asumpt do poszukiwania filozoficznych i politycznych remediów na negatywne skutki owych zjawisk, co później, w czasie „pierwszej Solidarności”, doprowadziło do wykrystalizowania się koncepcji etyki, która z czasem stała się znakiem rozpoznawczym owego ruchu. W jej ramach – o czym w dalszych częściach wywodu – zaproponował Tischner odmienny od Marksowskiego „wzór normatywny człowieczeństwa”, wywiedziony z tradycji agatologicznego myślenia według wartościJ. Tischner, „Myślenie według wartości”, Znak, Kraków 2011.[6] i oparty na fundamentach etyki solidarności międzyludzkiej realizującej się w każdoczesnej „dziejowej tragiczności”Por. „Myślenie radykalne, które usiłujemy opisać, łączy w sobie to, co agatologiczne, z tym, co aksjologiczne. Znaczy to, że jest ono nie tylko podstawą wszelkiej nauki o tym, co jest, podstawą ontologii, lecz również podstawą możliwej polityki. Trzeba przywrócić słowu „polityka” najgłębsze znaczenie. Polityka to – w radykalnym znaczeniu tego słowa – nauka projektu, sensownego projektu dla ludzkich poświęceń na aktualnym etapie dziejów. […] Z pewnością znajdujemy się w stanie jakiegoś kryzysu. Kryzys sięgnął samych podstaw naszego człowieczeństwa: zachwiały się związki człowieka z człowiekiem, związki człowieka z Bogiem. Nasze myślenie usiłuje się obejść bez hierarchii i preferencji. Gdy w tej sytuacji kierujemy swe zainteresowania ku aksjologii, nie chodzi nam w gruncie rzeczy ani o polemikę z nihilizmem, ani o szukanie płaszczyzny dialogu z tymi, którzy myślą inaczej. W każdym razie nie o to przede wszystkim nam chodzi. Nasze sięganie ma sens metafizyczny i polityczny zarazem: chodzi o odkrycie właściwego projektu dla tych poświęceń, do których wzywa ludzi dobrej woli nasza dzisiejsza dziejowa tragiczność”. Tamże, s. 544–545.[7].

Przedmiotem filozoficznej „pracy nad pracą”Por. deklarację Tischnera z jego Etyki solidarności: „Chcę tę polską pracę zrozumieć, określić ją, uchwycić jej istotę, aby na tej drodze podjąć dzieło – pierwsze dzieło w historii Polski – pracy nad pracą”, J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 124. Zob też J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 27.[8] prowadzonej w tym kontekście przez Tischnera są zasadniczo te same kwestie, na które już wcześniej zwrócili uwagę Georg W.F. Hegel oraz Karol Marks, jednak w swoich dociekaniach przekracza on horyzont tradycji reprezentowanej przez tych myślicieli – krąg jego inspiracji jest o wiele szerszy i obejmuje nie tylko dokonania Maxa Schelera, Martina Heideggera czy Hanny Arendt, lecz również dzieła Franza Rosenzweiga i Emanuela Lévinasa, by wspomnieć tylko o najwybitniejszych. Innym, nie mniej istotnym i oczywistym źródłem natchnienia przy opracowywaniu wspomnianej kwestii był dla Tischnera przekaz biblijny i jego antropologiczne implikacje oraz niektóre wątki filozofii Karola Wojtyły.

W związku z tym ksiądz Jarosław Jagiełło konstatuje dwutorowość myślenia Tischnera o pracy, wskazując zarazem cztery etapy rozwijania owego projektu. Jego zdaniem:

Odkrywamy […] w jego pismach zarówno teologię, jak i filozofię pracy, które złączyły się na jednej „tematycznej drodze”, wyznaczonej przez cztery etapy Tischnerowskiej refleksji nad pracą ludzką. Jej pierwszy etap to […] dyskusje prowadzone w ramach seminarium Romana Ingardena. Etap drugi, odsłaniający główny nerw tej refleksji – etyczno-antropologiczne rozumienie pracy – został naszkicowany przez Tischnera w roku 1972Por. J. Tischner, „Świat ludzkiej nadziei”, Znak, Kraków 1994, s. 70–90.[9]. Z pewnością można powiedzieć, że napisany wówczas esej o etyce pracy ma znaczenie fundamentalne dla rozumienia Tischnerowskiego projektu filozofii pracy. Przedstawiona w nim koncepcja pracy jako „rozmowy” służącej „porozumieniu międzyludzkiemu”J. Tischner, tamże, s. 74.[10] określiła bowiem profil wszystkich późniejszych badań Tischnera poświęconych zagadnieniu pracy definiowanej przezeń – za Janem Pawłem II – jako prawdziwy klucz do rozumienia i rozwiązania najbardziej palących problemów życia społecznegoPor. J. Tischner, „Polski młyn”, Instytut Wydawniczy Księży Misjonarzy „Nasza Przeszłość”, Kraków 1991, s. 77; por. Jan Paweł II, „Laborem exercens”, 3, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. 1, Encykliki, Kraków 2006, s. 110.[11]. Etap trzeci zainaugurowała nie tylko problematyka pracy i jej wyzysku, przedstawiona w Polskim kształcie dialoguPrzypomnijmy, że ta książka ukazywała się najpierw w tak zwanym drugim obiegu, nieoficjalnie w wydawnictwach „podziemnych”. Wraz z posłowiem Jarosława Gowina ukazała się ona oficjalnie po raz pierwszy dopiero w 2002 roku nakładem, Znak [oryginalny przypis autora cytatu].[12], lecz przede wszystkim wielomiesięczne pisanie Etyki solidarności. Ta niewielka książeczka […] była nie tylko zwieńczeniem wcześniejszych refleksji Tischnera o etyce pracy, lecz stanowiła zarazem punkt wyjścia dla wielu późniejszych, obszernych studiów krakowskiego myśliciela. W studiach tych zarówno stawiał trafną diagnozę dotyczącą kondycji pracy w kapitalizmie i socjalizmie, jak i kreślił – nawiązując niejednokrotnie do społecznego nauczania papieży XX w. – wyraźne kontury takiego rozumienia pracy, które mogłoby być mocnym punktem odniesienia w kreowaniu tzw. gospodarki etycznejPor. J. Gowin, „Posłowie”, [w:] J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, Znak, Kraków 2002, s. 279 n.[13]. Ten trzeci, wieloletni etap myślenia o pracy zakończył Tischner u progu ostatniej dekady ubiegłego wieku. Nieliczne ślady tego myślenia w latach późniejszychPor. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni”, Znak, Kraków 1997, s. 90 n; tegoż, „Filozofia dramatu”, Znak, Kraków 1998, s. 230–232; tegoż, „Spór o istnienie człowieka”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 43.[14] są jedynie echem heroicznej „pracy nad pracą”J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 15.[15], pracy nad właściwym rozumieniem prawdziwego sensu pracy, którą Tischner wraz z narodem polskim podjął w latach 80. Natomiast czwarty etap myślenia o pracy został przez Tischnera wprawdzie rozpoczęty, jednakże niedokończony. Obrazuje go esej Metamorfozy naszej pracy, napisany w 1999 r.J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, wyd. II rozszerzone, Znak, Kraków 2005, s. 272–284.[16], a więc tuż przed śmiercią autoraJ. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość. Ks. Józefa Tischnera myślenie o pracy”, „Verbum Vitae” 2014, nr 25, s. 229–231.[17].

Odsyłając zainteresowanych do tekstów wyznaczających poszczególne etapy zmagań Tischnera z fenomenem pracy oraz do interpretacji rezultatów jego dociekań w tym zakresieZob. np.: J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość”, dz. cyt., s. 227–258; Z. Stawrowski, „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II”, IMJT, Kraków 2010; A. Szwed, „Dlaczego dziś potrzebujemy filozofii pracy księdza Józefa Tischnera?”, [w:] „Młody człowiek wobec pracy, wyzysku i bezrobocia. Perspektywy fides i ratio”, red. naukowa A. Hennel-Brzozowska, Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, Scriptum, Kraków 2014, s. 49–64; J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; tegoż, „Filozofia człowieka. Wykłady”, oprac. naukowe Z. Stawrowski i A. Workowski, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. IV, IMJT, Kraków 2019.[18], chciałbym się zająć kwestią, którą na użytek tych rozważań potraktuję jak zwornik Tischnerowskich wyjaśnień dotyczących natury pracy i jej wpływu na egzystencję podmiotów uwikłanych w sieci wzajemnych zależności. Chodzi o sygnalizowane już zagadnienie wyzysku pracownika i samej pracy oraz jego wyobcowywania się w tym procesie.

Unikać?

Analizując kwestię pracy i jej ewentualnych nadużyć, warto zacząć od interpretacji sytuujących ją poza kontekstem ewentualnych uwarunkowań moralnych czy etycznych. W klasycznym ujęciu interesującego mnie tu fenomenu wyzysk dotyczy nie tyle pracy – niebędącej przecież towarem, choć w potocznym dyskursie tak się zwykle o niej mówi – ile raczej siły roboczej pojmowanej jako przedmiot wymiany czy po prostu towar asymetrycznie wyceniany przez „pracodawcę” wedle jej domniemanej „wartości rynkowej”. Wynagrodzenie, jakie „pracobiorca” otrzymuje, sprzedając ową siłę roboczą po narzuconej mu cenie, obejmuje jednak tylko część jej rzeczywistej wartości – pozostałą część przywłaszcza sobie „pracodawca”, którego postępowanie sankcjonuje w tym zakresie nie abstrakcyjny „rynek pracy”, lecz konkretny, polityczny układ sił systemowo przymuszający pracowników najemnych do uczestnictwa w niekorzystnej dla nich wymianie. Zarazem trudności z ustaleniem wyrazistych, obowiązujących obie strony miar ekwiwalencji siły roboczej i pracy oraz ich ceny i wartości pozwalają przypuszczać, że odwołujący się do „praw” ekonomii dyskurs jest zaledwie retoryczną fasadą mającą przesłonić rzeczywistą, polityczną i opresyjną naturę wyzysku. Krótko – sankcjonowane systemowo pozbawianie pracowników najemnych części wytwarzanej przez nich wartości jest środkiem ekonomicznym służącym establishmentowi do osiągnięcia celu politycznego, którym jest podporządkowanie sobie społeczeństwa bądź też poszczególnych, tworzących je grup, by następnie czerpać zyski z owej podległości oraz utrzymywać korzystny dla siebie status  quo. Wątki te, opracowywane mniej czy bardziej szczegółowo, są obecne w licznych studiach Tischnera poświęconych problematyce pracyZob. choćby tegoż: „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018; J. Tischner, „Filozofia człowieka. Wykłady”, dz. cyt.[19].

Pośród nich szczególne miejsce zajmuje fenomenologia pracy wynaturzonej, zdeprawowanej, kłamliwej i chorej – pracy wyzyskiwanej i będącej narzędziem wyzysku. Niezależnie od filozoficznego uwznioślenia tematu, sferą odniesienia i probierzem trafności uwag Tischnera dotyczących pracy są jej „przygody” z czasów „realnego socjalizmu” władającego niepodzielnie przed 1989 rokiem na obszarze krajów „demokracji ludowej” zależnych od Związku Radzieckiego. To właśnie tam, w zideologizowanym świecie dwójmyślenia i monopartyjnej nowomowy, wśród frazesów i sloganów ogrywających ideologiczne klisze przebrzmiałych „prawd” klasyków marksizmu-leninizmu, kwitło życie „pracowników fizycznych” i „umysłowych” krzątających się wokół znośnego urządzenia sobie egzystencji w warunkach systematycznie uprawianej gry pozorów – organy władzy partyjnej i państwowej pozorowały troskę o to, by każdy obywatel otrzymał „według potrzeb” dobra należne mu zgodnie z rozdzielnikiem, obywatele pozorowali zaangażowanie w zdobywanie kolejnych przyczółków dobrobytu, który mimo ich wysiłków wciąż jednak nie chciał się zmaterializować, a wszyscy razem udawali, że naprawdę czynią, co w ich mocy, i tylko rzeczywistość – uparta zarówno w aspekcie „bazy”, jak i „nadbudowy” – wciąż nie nadążała za świetlanymi wizjami kolejnych przywódców.

Oczywistym rezultatem takiej postawy i ucieleśniających ją poczynań był co najmniej niefrasobliwy stosunek do tego, co prezentowane w sferze społeczno-polityczno-ekonomicznej retoryki jako „wspólne”, w indywidualnej interpretacji przeciętnego Polaka przynależało do „nich” lub było zgoła „niczyje”. Nic więc dziwnego, że pracownicy, obserwując charakterystyczne dla „planowej gospodarki socjalistycznej” gigantyczne marnotrawstwo energii, materiałów i narzędzi, powszechną praktykę „organizowania” (czytaj: rozkradania) mienia państwowego, zgodnie z dewizą: „państwowe – znaczy niczyje”, protekcjonizm, nepotyzm i łapownictwo będące szeroko akceptowanymi sposobami załatwiania sobie posad, deficytowych dóbr i towarów oraz inne podobne praktyki, sami zaczynali je stosować na swoim indywidualnym „odcinku”.

Skutki nie dały na siebie długo czekać – postępująca erozja zaufania do „kierowniczych warstw” społeczeństwa oraz degrengolada systemu nieradzącego sobie z zarządzaniem pracą i rozdzielaniem wytworzonych dóbr zaowocowały radykalnym spadkiem poczucia sensowności dalszego angażowania się w zbiorowe czy po prostu wspólne przedsięwzięcia. Radykalnym wyrazem niezgody na ten stan były kolejne strajki i bunty robotników domagających się między innymi ukrócenia owego marnotrawstwa – jednym z remediów miało być powoływanie rad robotniczych współzarządzających zakładami pracy oraz – już po wyborach parlamentarnych w Polsce w 1989 roku dających przedstawicielom opozycji demokratycznej wpływ na sprawowanie władzy – przejście na kapitalistyczny system zarządzania gospodarką. Nadzieje, jakie wówczas z nim wiązano, dotyczyły właśnie usensownienia pracy, przywrócenia jej pierwotnego, wspólnotowego wymiaru i tym samym usunięcia jednej z głównych przyczyn moralnych cierpień pracowników w PRL.

Tischner ma świadomość, że wykonywana przez konkretnego człowieka realna praca, zwłaszcza najemna, której charakter wyznacza wspomniany układ asymetrycznych zależności, jest nie tyle sposobem doskonalenia siebie czy uzyskiwania „samowiedzy” – jak chciałby to w swoich wywodach dotyczących „dialektyki panowania i niewoli” widzieć Hegel oraz idący w jego ślady zwolennicy tezy o dobroczynnym, antropotwórczym, w sensie gatunkowym, oddziaływaniu abstrakcyjnie pojmowanej aktywności wyobcowującej – ile raczej w stopniu, w jakim podlega wyzyskowi, negacją ludzkiej podmiotowości, narzędziem zniewolenia człowieka i przyczyną jego cierpień. Zwracając uwagę na międzyludzkie skutki wyzysku człowieka i jego pracy, filozof zauważa:

Praca, która zamiast życia przynosi uwiąd, chorobę i śmierć, jest pracą chorą albo wręcz nie jest już pracą. Praca choruje albo przestaje być pracą, gdy naturalny ciężar pracy – walki człowieka z tworzywem – zostaje pomnożony przez drugiego człowieka, pozornego współpracownika. W takich właśnie sytuacjach zwykło się mówić o wyzysku człowieka przez człowieka. Praca wyzyskiwana zamiast tworzyć – dzieli, a dzieląc – grozi zabijaniemJ. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28.[20].

Diagnozując pracę wynaturzoną, niegodną tego miana, odnosi ją Tischner – podobnie jak jej postać autentyczną – do moralnych i etycznych uwarunkowań ludzkiej aktywności międzyosobowej i zgodnie ze swoimi inklinacjami filozoficznymi analizuje ją w kategoriach filozofii spotkaniaPor. „Ten tylko, kto doświadczył spotkania, może mówić, że doświadczył źródłowo jakiegoś konkretnego dobra i zła, jakiejś tragiczności, jakiejś wolności oraz głosu imperatywu kategorycznego, który od drugiego doszedł ku niemu. Tylko ten, kto spotkał, może szczerze poświęcić siebie. Poza spotkaniem wszystkie wymienione wyżej pojęcia są pojęciami wypranymi z doświadczenia. Doświadczenie aksjologiczne ciąży ku jakiemuś poświęceniu. Jakiemu? Tego także nie wiemy. Kluczem do aksjologii jest spotkanie z drugim. Dopiero dzięki spotkaniu widzimy ludzi na scenie życia zorganizowanej w hierarchię, preferujemy i rozumiemy preferencje innych. Pozwalamy być. Inni pozwalają nam być”, J. Tischner, „Myślenie według wartości”, dz. cyt., s. 535–536.[21] i dialogu. Wyjaśnia więc:

[…] praca to szczególna forma rozmowy człowieka z człowiekiem. Wytwór ludzkiej pracy wyrasta z porozumienia i służy porozumieniu. Owoc pracy jest jak wędrujące przez czas i przestrzeń słowo. Jeśli tak, to uzyskaliśmy ważny punkt odniesienia, według którego możemy oceniać moralną wartość konkretnej ludzkiej pracy. Jak mowa może być prawdziwa lub fałszywa, tak i praca. Nie tylko mowę możemy nazwać „prawdziwą”, lecz także pracę. Wartość prawdy odnosi się do pracy, podobnie jak się odnosi do mowy. Mowa prawdziwa to mowa zgodna z rzeczami, mowa wyrastająca z porozumienia i rozwijająca porozumienie. Prawdziwa praca to praca rzeczywiście służąca życiu i także wyrastająca z porozumienia i kontynuująca je. Celem bezpośrednim pracy jest jakiś owoc – produkt. Owoc ten jest jak w porę wypowiedziane słowo. Praca, tworząc owoce, które są jak słowa, otwiera zarazem horyzont zrozumiałości ludzi. Ludzie, aby pracować i współpracować, muszą jakoś nawzajem „być w prawdzie” – nikt nie może kłamać pracą swemu bliźniemu. Bo wtedy praca byłaby jak bełkot mowy. Kłamstwo pracy to – wyzysk. Początek świadomości wyzysku to jak ból kłamstwaJ. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28–29.[22].

Reinterpretując fenomen pracy w kategoriach etycznychPor. „Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowieka”, tamże, s. 38. „Właściwym sposobem myślenia o życiu społecznym jest etyka. Metafizyka ma inne troski”, tamże, s. 42.[23], odsłania Tischner jej aspekt międzyosobowy i wspólnototwórczy, wskazując zarazem na destrukcyjny dla jednostki i społeczności, której jest ona częścią, wpływ pracy zafałszowanej. Pisze więc:

Spojrzenie etyczne domaga się od nas, abyśmy wciąż uwzględniali człowieka. Choćby nie wiem, jak daleko mieszkał współpracownik i odbiorca owocu pracy, choćby nie wiem, jak pośrednie były moje relacje z nim – zawsze są to relacje z człowiekiem, jednym lub wieloma. Dlatego ze wszystkich użytych tu słów najważniejsze jest słówko „dla” – dla człowieka. Ukazuje nam ono sens pracy, który jest podobny do sensu mowy. Praca jest formą służby człowiekowi. […] Czym jest na tym tle wyzysk pracy? Idzie nam o coś w rodzaju definicji, a nie o fakty. Mając „definicję”, możemy dopiero pytać o fakty. Próbujemy odpowiedzieć na pytanie: wyzysk jest zakłóceniem podstawowych – wertykalnych i horyzontalnych – struktur dialogu pracy. To ono właśnie spoczywa u podstaw tej, dającej tyle do myślenia, świadomości bólu i cierpienia ludzi pracy. […] Tak pojęte zakłócenie struktury dialogicznej pracy będę nazywał moralnym wyzyskiem pracy. Idea moralnego wyzysku pracy ma sens ogólny. Jej szczegółowym przypadkiem jest wyzysk pojęty jako niesprawiedliwa płaca za pracę. Moralny wyzysk pracy wiąże się z sytuacją jakiejś nieprawdy, w której znajdują się ludzie pracy. Pękło naturalne porozumienie między nimi. Podstawowy projekt pracy poszedł w swoją stronę, a praca konkretna w swoją. Umowa o pracę nie rodzi wzajemności. Człowieka dzieli od człowieka jakaś niepojęta ciemność. Powtarza się wydarzenie „wieży Babel”, tyle że na poziomie pracyTamże, s. 33–34, spacja zmieniona na wyboldowanie.[24].

Wychodząc z takich założeń, Tischner konsekwentnie określa moralny wyzysk pracy jako nie tylko wyzysk jej samej, lecz również „całej osoby ludzkiej”. Mówi wprost:

Kto „wyzyskuje” pracę, „wyzyskuje” człowieka, bo nie można oddzielić człowieka od jego pracy. Praca wyzyskana to praca „nadużyta” – wyzyskany człowiek to człowiek „nadużyty”Tamże, s. 36.[25].

I dodaje:

Kto „wyzyskuje” pracę i „nadużywa” jej, godzi w to, co w człowieku najbardziej ludzkie – w samą dobroć ludzkiej woli. […] Wyzysk godzi w dobrą wolę człowieka w ten sposób, że nią gardzi, poniża ją, zdradza. Wyzysk jest formą zdrady człowiekaTamże, s. 37.[26].

Przy takiej interpretacji zjawiska uchodzącego w jego klasycznych ujęciach za fenomen par excellence ekonomiczny, na pierwszy plan wysuwa się jego aspekt etyczny. Zdaniem Tischnera bowiem:

Świadomość wyzysku to przede wszystkim świadomość typu etycznego, rodzaj moralnej samowiedzy człowieka. Można oczywiście wiele pisać o ekonomicznej stronie wyzysku, ale nie należy zapominać o tym, że w ostatecznym rozrachunku rzecz dotyczy nie tylko ekonomii. Chodzi nie tylko o to, co się dzieje z towarem, ale o to, co się dzieje z człowiekiem. Człowiek potrafi znosić niejeden ciężar fizyczny i cielesny, cierpieć głód, a nawet poświęcić życie, ale nie jest w stanie znosić ciężarów moralnych. Kto godzi się na ucisk moralny, ten zaciska pętlę swemu człowieczeństwu. Bunt przeciwko wyzyskowi moralnemu jest podstawowym obowiązkiem sumienia. Chodzi oczywiście o to, by sposób przeprowadzenia buntu nie był sprzeczny z sumieniem. Bunt sumienia przeciwko moralnemu wyzyskowi pracy wytacza na plan pierwszy sprawę godności człowieka. Sprawa godności idzie przed sprawą pracy i płacy. Godność człowieka to nie pycha i próżna ambicja. Kto tak myśli, ten nie rozumie człowieka. Ponieważ stała się zdrada, musi przyjść wierność. Ponieważ stała się wzgarda, musi przyjść szacunek. Ponieważ było poniżenie, musi przyjść równość. Dopiero wtedy możliwy jest dialog, gdy gramatyka jest wspólna. Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowiekaTamże, s. 38.[27].

Konsekwentnie więc, według Tischnera, wyzysk pracy i samego człowieka, w każdym z jego aspektów – ekonomicznym, politycznym i moralnym – nie jest zaledwie indywidualnym aktem jednostki – przeciwnie – jako znieprawiona forma interakcji społecznej zmienia gramatykę stosunków międzyludzkich i zafałszowując ich istotę, unicestwia tym samym możliwość współpracy opartej na wzajemnym zaufaniu.

Współtworzyć?

Remedium na wynaturzenia pracy wyobcowujące człowieka i wywłaszczające go z uczestnictwa w podziale należnych mu dóbr widzi filozof w powrocie do swoiście przezeń interpretowanego źródła wspólnotowości – fenomenu międzyludzkich więzi rozpoznanych dzięki wspartemu intuicją moralną wglądowi w naturę ludzkiej egzystencji – i wywodzącego się zeń projektu etyki solidarności. W jego ujęciu ma ona być przede wszystkim etyką sumienia pojmowanego jako naturalny „zmysł etyczny”Tamże, s. 17.[28] czy też „zmysł czytania drogowskazów”Tamże, s. 17.[29] – „w znacznym stopniu niezależny od rozmaitych systemów etycznych”Tamże, s. 17.[30] – którego aktywność umożliwia podmiotowi samodzielną ocenę wskazań moralnych i wybór zgodnego z nimi sposobu postępowania. Równocześnie filozof, z właściwym sobie realizmem, podkreśla, że środki zaradcze proponowanej przezeń etyki solidarności, jakkolwiek uniwersalistycznie chciałoby się je traktować, są przeznaczone przede wszystkim dla tych, którzy w swoim życiu ucieleśniają szczególny rodzaj człowieczeństwaW tym miejscu warto przytoczyć wyjaśnienia Kołakowskiego dotyczące sumienia, jednego z elementów „wzoru normatywnego człowieczeństwa” wskazywanego w „Etyce solidarności” jako wartego wcielania w życie: „Sumienie nie składa się z zasad, nie jest doktryną ani ideologią, jest raczej polem wrażliwości, wewnętrzną instancją, której obecność znamy, gdyż ujawnia się w doświadczeniu, i która coś nakazuje albo czegoś zakazuje. Doktryny mogą być prawdziwe albo mylne, słuszne albo nie, nakazy i zakazy natomiast po prostu są, są wydarzeniami, które się w naszej świadomości dzieją”, L. Kołakowski, „Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie”, Znak, Kraków 2009, s. 179–180; oraz: „Zakres zdarzeń i sytuacji, w których sumienie się budzi i do drzwi puka, jest najoczywiściej wyznaczony przez tradycję kulturalną, wychowanie, religię, choć nie możemy z pewnością twierdzić, że nie ma tam nic innego, że więc rzeczywiście nie są tam obecne żadne zasoby należące do tak zwanej natury ludzkiej, historycznie niezmienne. […] Tacy zaś ludzie, którzy nie objawiają niczym, że mają sumienie, nie są dowodem przeciwko wszechobecności tego strażnika. Oni po prostu nie należą do cywilizacji […]”, tamże, s. 183.[31].

Jego zdaniem, w takiej mierze, w jakiej „sumienie jest w człowieku tym, co stałe i co nie sprawia zawodu”J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 18.[32], będąc rękojmią zaufania pokładanego w drugim, jest ono nie tylko fundamentem ludzkiej solidarności, lecz również jej gwarantem, bowiem „nie można być solidarnym z ludźmi bez sumienia”Tamże, s. 18.[33]. Rozstrzygając kwestię w ten sposób, Tischner jest świadom także zewnętrznych uwarunkowań swego projektu etycznego. Jak wyjaśnia:

Etyka solidarności rozwija się i przejawia w określonym systemie społecznym, w określonym czasie i miejscu. Solidarność jest solidarnością z ludźmi i dla ludzi, jest więc zjawiskiem społecznym. Pociąga to za sobą pewne konsekwencje. Między innymi rodzi się pytanie: jakie więzy łączą zjawisko solidarności z polityką? […] Dla kogo zatem jest nasza solidarność? Jest przede wszystkim dla tych, których poranili inni ludzie i którzy cierpią cierpieniem możliwym do uniknięcia, przypadkowym i niepotrzebnym. Nie wyklucza to solidarności dla innych, dla wszystkich cierpiących. Ale solidarność dla cierpiących przez ludzi jest szczególnie żywa, mocna, spontaniczna. Czy to dotyka polityki? Owszem, ale tylko wtedy, gdy polityka jest złą polityką. Gdy polityka jest dobrą polityką, sama jest przepojona duchem solidarności. Czyż bowiem polityce nie o to winno chodzić, by tak zorganizować przestrzeń życia ludzkiego, aby człowiek nie zadawał ran drugiemu człowiekowi? […] Wspólnota solidarności różni się od wielu innych wspólnot tym, że w niej pierwsze jest „dla niego”, a „my” przychodzi potem. Najpierw jest ranny i jego krzyk. Potem odzywa się sumienie, które potrafi słyszeć i rozumieć ten krzyk. Dopiero stąd rośnie wspólnotaTamże, s. 18–20, spacja zachowana.[34].

W tych rozważaniach pobrzmiewają echa prawd oczywistych również dla antropologów i socjologów, zgodnie z którymi w takiej mierze, w jakiej jesteśmy członkami społeczności, żyjemy nie tylko z siebie i dla siebie, lecz również w niej i dla niej, wielorako połączeni sieciami wzajemnej wymiany. One same wywodzą się z pierwotnej, właściwej człowiekowi relacji dawania i oddawania, obdarowywania i przyjmowania darów oraz ostatecznie – z dzielenia się z innymi, świadczącego o duchowej dojrzałości.

Patrząc z perspektywy życia publicznego i jej zinstytucjonalizowanego wyrazu – polityki, nietrudno dostrzec, że ów dwojaki status podmiotu – a więc autonomicznej jednostki oraz członka społeczności odpowiedzialnego za wspólne dobro – jest kamieniem węgielnym demokratycznego ładu. Więcej – zerwanie ze skupianiem się na sobie samym, na własnych celach oraz interesach i wzięcie współodpowiedzialności za los innych przejawiające się w zgodnym ze wskazaniami sumienia działaniu na rzecz społeczności, której jest się częścią, jest koniecznym warunkiem nie tylko głębokiego uczestnictwa w życiu społecznym, kulturowym i duchowym wspólnoty, lecz również rozwijania własnego potencjału w każdej z tych sfer.

Konkludując – jedna z możliwych lekcji etycznie zaangażowanej solidarności, której udziela Tischner, odniesiona do współczesnych realiów „krainy schorowanej wyobraźni”Zob. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni, wydanie przejrzane i poprawione”, Znak, Kraków 2013.[35], przedstawiałaby się następująco – lepszym prognostykiem w polityce i życiu społecznym niż wiarygodność medialnego wizerunku przywódcy i atrakcyjność składanych przezeń deklaracji jest jakość jego bycia przejawiająca się w działaniach, w których – jak chciałby tego filozof – „pierwsze jest »dla niego«, a »my« przychodzi potem”. To bowiem owa jakość bycia gwarantuje przyzwoitość środków użytych dla wspólnego dobra, nie zaś do realizacji partykularnych interesów którejś z grup, niezależnie od jej proweniencji czy legitymizacji. Jakość bycia i przyzwoitość środków: tylko tyle – i aż tyle.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof Korżyk, Kilka uwag o wyzwalaniu się z iluzji. Według księdza Józefa Tischnera, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 64

Przypisy

  1. Dopiero w 2007 roku powstała specjalizacja „Aktor teatru tańca” w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (dziś Akademii Sztuk Teatralnych) w Krakowie, z której później wyodrębniono Wydział Teatru Tańca PWST w Bytomiu. Wcześniej tancerze edukowali się niezależnie w ramach festiwalowych warsztatów czy coachingów z choreografami. W latach 90. prym wiodły Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego w Bytomiu (istniejąca do 2013 roku), Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego w Poznaniu (dziś pod nazwą Dancing fairPlayce Poznań) oraz Bałtycki Uniwersytet Tańca w Gdańsku (BUT trwał do 2003 roku) z międzynarodowym programem warsztatów. Dziś oferta edukacyjna jest elementem niemal każdego festiwalu tanecznego w kraju.
  2. Gatunek i sposób pracy w tańcu klasycznym nie zostały poddane obszerniejszej analizie ze względu na objętość tekstu.
  3. A. Królica, Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Mościckie Centrum Kultury, Tarnów 2011, s. 18.
  4. Por. Pomiędzy epokami. Wywiad z Joanną Leśnierowską (A. Królica), teatralny.pl, [online], [dostęp: 17 kwietnia 2020], http://teatralny.pl/rozmowy/pomiedzy-epokami,3004.html?fbclidIwAR1T2t_kEuRl8nQF9FBVRLiP2fvSRgC9D2PitLOV_wGfXoQUBihiVU5BsFA.
  5. Określenie Witolda Mrozka zostało użyte przez Annę Królicę w tytule książki składającej się z wywiadów z przedstawicielami tej grupy (por. Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą, Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, Kraków 2013).
  6. W skrócie: IMiT – narodowa instytucja dedykowana tańcowi (zastępcą dyrektora i szefową Departamentu Tańca jest dr Aleksandra Dziurosz).
  7. W Departamencie Tańca w IMiT można się ubiegać o dotacje na program prezentacji spektakli („Scena dla tańca”), produkcje z udziałem zagranicznych lub polskich choreografów („Zamówienia choreograficzne”), projekty edukacyjne dla młodzieży („Myśl w ruchu”), zagraniczne rezydencje (w Nowym Jorku lub Luksemburgu), wsparcie przekwalifikowania zawodowego, publikację z dziedziny tańca czy na inne, mniejsze projekty.
  8. Wcześniejsze edycje organizowane były kolejno przez Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł w Warszawie (2003), Centrum Kultury Zamek oraz Art Stations Foundation w Poznaniu (2008, 2010 i 2012). W 2014 roku Platforma odbyła się w Lublinie, w 2017 roku w Bytomiu, a zeszłoroczna edycja w Gdańsku.
  9. Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego można wnioskować indywidualnie o stypendium twórcze (na realizację projektu choreograficznego), a do Narodowego Centrum Kultury o stypendium Młoda Polska (głównie na edukację zagraniczną). Przedstawiciele organizacji pozarządowych, centrów kultury czy teatrów mogą startować w priorytecie programowym Teatr i Taniec MKiDN na spektakle teatralne/baletowe/tańca współczesnego; festiwale, przeglądy i konkursy dotyczące teatru/tańca współczesnego oraz zadania dokumentujące oraz popularyzujące dokonania w tej dziedzinie. W ramach współpracy Instytutu Adama Mickiewicza i IMiT można ubiegać się o grant z „Terytoriów choreografii”, konkursu na przygotowanie spektaklu wokół zaproponowanego przez organizatorów tematu (w 2019 roku była nim twórczość Poli Nireńskiej), który później pokazywany jest na partnerskich scenach w Europie.
  10. Przykładowo: organizowanemu od 2009 roku Gdańskiemu Festiwalowi Tańca towarzyszy Solo Dance Contest, a w Krakowie organizowany jest konkurs choreograficzny „3…2…1…TANIEC!”, do których można zgłosić autorskie propozycje choreograficzne. Istnieją też możliwości aplikowania o rezydencję czy prezentację spektaklu poza krajem. Poszczególne domy tańca prowadzą swoje programy, których oferta skierowana jest do niezależnych artystów (aplikacje poddane są jednak bardzo ostrej selekcji). Instytucje i producenci zrzeszają się też w ramach międzynarodowych sieci tańca. Jednym z najbardziej znanych takich projektów w Europie jest Aerowaves, w ramach którego odbywa się coroczny festiwal Spring Forward. To branżowa impreza, podczas której prezentuje się dwadzieścia spektakli z całego kontynentu, wyłonionych przez partnerów sieci. Podobne organizacje działają w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach azjatyckich.
  11. Np. CSW Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Nowy Teatr, Teatr Studio, Komuna//Warszawa.
  12. Zob. http://trwarszawa.pl/fileadmin/user_files/Dokumentu_organizacyjne_i_finansowe/Polityka_wynagradzania_tworcow/zala__cznik_do_zarza__dzenia_1.20.pdf.
  13. B. Kunst, Artysta w pracy. O pokrewieństwach sztuki i kapitalizmu, tłum. M. Keil, Instytut Teatralny, Warszawa–Lublin 2016, s. 110.
  14. Tamże.
  15. Por. P. Virno, A Grammar of the Multitude: For an Analysis of Contemporary Forms of Life, Semiotext(e), Los Angeles 2004.
  16. W następnych latach (1993–2003) powstawały inne serie „wyróżnionych”, kolejno numerowanych sztuk. Más distinguidas (1997) i Still Distinguished (2000) prezentowano w galeriach i muzeum, gdzie publiczność zgromadzona była dookoła performującej solo artystki. W 2003 roku na wystawie Panoramix 3 hours La Ribot eksponowała wszystkie wyróżnione dzieła.
  17. W. Klimczyk, Wizjonerzy ciała. Panorama współczesnego teatru tańca, Korporacja Ha!art, K-ów 2010, s. 367.
  18. Spektakle Socorro! Gloria! (1991) oraz 13 Piezas distinguidas (1993) dostępne są na kanale Vimeo choreografki: https://vimeo.com/76533152. W 2003 roku powstał też film La Ribot Distinguida w reżyserii Luca Petera, a w 2007 La Ribot stworzyła filmową impresję Treintaycuatropiécesdistinguées&onestriptease (tłum. Trzydzieściczterywyróżnioneutworyijedenstriptiz).
  19. Autor przywołuje części numer 26 i 27, Another Bloody Mary, z serii Más distinguidas. Por. R. Burt, Alone to the World. The Solo Dancer, [w:] Ungoverning Dance: Contemporary European Theatre Dance and the Commons, Oxford University Press, New York 2017, s. 125–127.
  20. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1.
  21. Nikomu nie mówiłam, co się dzieje w szkole. To lata utraconego dzieciństwa. Wywiad z Izą Szostak (E. Jankowska, Gazeta.pl, [online], [dostęp], https://wiadomosci.gazeta.pl/ wiadomsci/1,164031, 25264880,nikomu-nie-mowilam-co-sie-dzieje-w-szkole-to-lata-utraconego.html.
  22. Z myślą o problemie tancerzy pozostających bez pracy powołano stypendialny program wsparcia przekwalifikowania zawodowego tancerzy w IMiT, grant umożliwiający uczestnictwo w kursie czy szkoleniu i zdobycie nowych umiejętności zawodowych.
  23. Treść listu dostępna jest online: https://www.rektoverso.be/artikel/open-letter-metoo-and-troubleynjan-fabre.
  24. Pod zarzutami seksualnego molestowania i psychicznego nękania skierowanymi w stronę reżysera podpisało się dwadzieścia osób (osiem z nich podało swoje nazwiska, reszta pozostaje anonimowa). W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie przez sąd pracy w Antwerpii.
  25. Wszystkie cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu autorstwa Renaty Piotrowskiej-Auffret. Scenariusz został oparty wypowiedziach wielu kobiet, które autorka pozyskała w trakcie pracy nad spektaklem. Tekst dostępny dzięki życzliwości choreografki.
  26. Zdjęcia kości i szkieletu wyświetlają się w trakcie prezentacji scen ze spektaklu Śmierć…, odsyłając tym samym do praktyki Piotrowskiej-Auffret, która korzysta z Body Mind Centering®, koncentrując się na pracy somatycznej z mięśniami i kośćmi. Jest to praktyka oparta na dotyku i manipulowaniu określonym układem (kostnym, mięśniowym) ciała w celu poszukiwania różnych stanów fizycznych.
  27. Dobra, koniec, wychodzę. Rozmowa z Renatą Piotrowską-Auffret (T. Fazan), „Magazyn SZUM”, [online], [dostęp: styczeń 2018], https://magazynszum.pl/dobra-koniec-wychodze-rozmowa-z-renata-piotrowska-auffret/.
  28. A. Majewska, What costume shall the poor girl wear, Nowa Siła Krytyczna, [online], [dostęp: 20.07.2018], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/261988.html
  29. Dobra, koniec, wychodzę, dz. cyt.
  30. Spektakl wzbudza zainteresowanie wśród kuratorów i producentów, co może świadczyć o wadze poruszanego przezeń problemu. W 2019 roku spektakl prezentowany był w Paryżu, Warszawie, Tiranie, Ostrawie, Dornach i Zernez. W 2020 roku pokazywany był już w Aarhus i Krakowie, a kolejne tegoroczne pokazy – przed pandemią – planowane były w Lipsku i Dreźnie, Bukareszcie, Tbilisi, Pradze i Limerick.
  31. Artystka, jak większość choreografek freelancerek w Polsce, pracowała również jako producentka i menadżerka swoich spektakli. Od 2018 roku współpracuję z Piotrowską-Auffret, zajmując się produkcją i tour managementem spektakli, dlatego tekst ten opisuje również osobistą perspektywę i, poniekąd, także warunki pracy jego autorki. Artykuł był pisany głównie w środkach transportu, między kolejnymi prezentacjami i spotkaniami, jako jeden z wielu realizowanych równolegle projektów, co nie tyle świadczy o zaniedbaniu, ile bardziej o uwikłaniu – autorek, badaczek – w system nadprodukcji czy pełnienie wielu ról jednocześnie na rynku sztuki-pracy (głównie z przyczyn ekonomicznych).
  32. Performans powstał w cyklu RE//MIX Komuny//Warszawy, w ramach którego Edyta Kozak odnosiła się do twórczości Jérôme’a Bela, znanego francuskiego artysty tworzącego w nurcie choreografii krytycznej.
  33. Cytaty pochodzą z trailera performansu, dostępnego online: https://www.youtube.com/ watch?v=HtkSDafq6ag.
  34. Każdorazowo performans może się zakończyć wyborem innego projektu do realizacji, ale to pokaz premierowy dawał możliwość aplikowania o wspomniane wyżej fundusze. Taniec, moja miłość miał premierę w listopadzie 2016 roku w Komunie//Warszawa.
  35. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1, s. 5.
  36. M. Walczak, Kopalnia, „Dialog” 2004, nr 8, s. 5.
  37. J. Kowalska, Portret podwójny, „Dialog” 2018, nr 2, 183.
  38. K. Migdałowska, Trwanie, „Dialog” 2004, nr 8, s. 52.
  39. Nie jestem od naprawiania rzeczywistości, z Michałem Walczakiem rozmawia Dorota Jovanka Ćirlić, „Dialog” 2004, nr 8, s. 47.
  40. Verbatim – metoda teatru dokumentalnego polegająca na wykorzystywaniu w scenariuszach zapisów prawdziwych wypowiedzi czy relacji świadków jakichś wydarzeń.
  41. J. Ostrowska, Podzwonne dla świata pracy, czyli „Szefie, jaka piękna katastrofa”, portal teatralny.pl, [online], [dostęp: 15.02.2020], http://teatralny.pl/recenzje/podzwonne-dla-swiata-pracy-czyli-szefie-jaka-piekna-katastrofa,36.html.
  42. M. Fik, Czy warto pisać o socrealizmie?, [w:] Autorytecie wróć?, Oficyna Wydawnicza „Errata”, Warszawa 1997, s. 42.
  43. Tamże.
  44. M. Głowiński, cyt. za: M. Fik, dz. cyt., s. 43.
  45. D. Sosnowska, Jak robić teatr robotniczy? „Brygada szlifierza Karhana” w Teatrze Nowym (1949), [w:] Robotnik. Performanse pamięci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 204.
  46. Ciekawym źródłem na temat kształtu socrealistycznego teatru w Polsce jest propagandowy film Dwie brygady w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego z 1950 roku, pokazujący modelowy – zgodny z doktryną – proces twórczy doprowadzający do premiery Brygady szlifierza Karhana.
  47. E. Mikuła, P. Froń, Praca, praca, „Dialog” 2020, nr 1, s. 30.
  48. Taka robota, z Ewą Mikułą i Piotrem Froniem rozmawia Justyna Jaworska, „Dialog” 2020, nr 1, s. 47.
  49. Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014, s. 60.
  50. Tamże, s. 69.
  51. Jestem w odbiciach, rozmowa Agaty Dąbek z Pawłem Demirskim, e-teatr, [online], [dostęp: 11.04.2020], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/289065.html.
  52. K. Marks, „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”, tłum. K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, „Dzieła, t. l”, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s. 550–551.
  53. Por. komentarz Leszka Kołakowskiego: „W wyniku alienacji pracy życie gatunkowe człowieka, wspólnota ludzka są sparaliżowane; tym samym również sparaliżowane jest jego życie osobowe. W rozwiniętym społeczeństwie kapitalistycznym cała niewola społeczna, wszystkie formy alienacji zawierają się w stosunku robotnika do produkcji, dlatego emancypacja robotników nie jest po prostu ich emancypacją jako klasy mającej swoje partykularne interesy, ale jest emancypacją społeczeństwa jako całości i człowieczeństwa jako takiego”, L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu, t. 1. Powstanie”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 135, kursywa zachowana.
  54. L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu”, dz. cyt., s. 263–264.
  55. Tamże, s. 264, kursywa zachowana.
  56. Tamże, s. 264–265, kursywa zachowana.
  57. J. Tischner, „Myślenie według wartości”, Znak, Kraków 2011.
  58. Por. „Myślenie radykalne, które usiłujemy opisać, łączy w sobie to, co agatologiczne, z tym, co aksjologiczne. Znaczy to, że jest ono nie tylko podstawą wszelkiej nauki o tym, co jest, podstawą ontologii, lecz również podstawą możliwej polityki. Trzeba przywrócić słowu „polityka” najgłębsze znaczenie. Polityka to – w radykalnym znaczeniu tego słowa – nauka projektu, sensownego projektu dla ludzkich poświęceń na aktualnym etapie dziejów. […] Z pewnością znajdujemy się w stanie jakiegoś kryzysu. Kryzys sięgnął samych podstaw naszego człowieczeństwa: zachwiały się związki człowieka z człowiekiem, związki człowieka z Bogiem. Nasze myślenie usiłuje się obejść bez hierarchii i preferencji. Gdy w tej sytuacji kierujemy swe zainteresowania ku aksjologii, nie chodzi nam w gruncie rzeczy ani o polemikę z nihilizmem, ani o szukanie płaszczyzny dialogu z tymi, którzy myślą inaczej. W każdym razie nie o to przede wszystkim nam chodzi. Nasze sięganie ma sens metafizyczny i polityczny zarazem: chodzi o odkrycie właściwego projektu dla tych poświęceń, do których wzywa ludzi dobrej woli nasza dzisiejsza dziejowa tragiczność”. Tamże, s. 544–545.
  59. Por. deklarację Tischnera z jego Etyki solidarności: „Chcę tę polską pracę zrozumieć, określić ją, uchwycić jej istotę, aby na tej drodze podjąć dzieło – pierwsze dzieło w historii Polski – pracy nad pracą”, J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 124. Zob też J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 27.
  60. Por. J. Tischner, „Świat ludzkiej nadziei”, Znak, Kraków 1994, s. 70–90.
  61. J. Tischner, tamże, s. 74.
  62. Por. J. Tischner, „Polski młyn”, Instytut Wydawniczy Księży Misjonarzy „Nasza Przeszłość”, Kraków 1991, s. 77; por. Jan Paweł II, „Laborem exercens”, 3, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. 1, Encykliki, Kraków 2006, s. 110.
  63. Przypomnijmy, że ta książka ukazywała się najpierw w tak zwanym drugim obiegu, nieoficjalnie w wydawnictwach „podziemnych”. Wraz z posłowiem Jarosława Gowina ukazała się ona oficjalnie po raz pierwszy dopiero w 2002 roku nakładem, Znak [oryginalny przypis autora cytatu].
  64. Por. J. Gowin, „Posłowie”, [w:] J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, Znak, Kraków 2002, s. 279 n.
  65. Por. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni”, Znak, Kraków 1997, s. 90 n; tegoż, „Filozofia dramatu”, Znak, Kraków 1998, s. 230–232; tegoż, „Spór o istnienie człowieka”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 43.
  66. J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 15.
  67. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, wyd. II rozszerzone, Znak, Kraków 2005, s. 272–284.
  68. J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość. Ks. Józefa Tischnera myślenie o pracy”, „Verbum Vitae” 2014, nr 25, s. 229–231.
  69. Zob. np.: J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość”, dz. cyt., s. 227–258; Z. Stawrowski, „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II”, IMJT, Kraków 2010; A. Szwed, „Dlaczego dziś potrzebujemy filozofii pracy księdza Józefa Tischnera?”, [w:] „Młody człowiek wobec pracy, wyzysku i bezrobocia. Perspektywy fides i ratio”, red. naukowa A. Hennel-Brzozowska, Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, Scriptum, Kraków 2014, s. 49–64; J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; tegoż, „Filozofia człowieka. Wykłady”, oprac. naukowe Z. Stawrowski i A. Workowski, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. IV, IMJT, Kraków 2019.
  70. Zob. choćby tegoż: „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018; J. Tischner, „Filozofia człowieka. Wykłady”, dz. cyt.
  71. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28.
  72. Por. „Ten tylko, kto doświadczył spotkania, może mówić, że doświadczył źródłowo jakiegoś konkretnego dobra i zła, jakiejś tragiczności, jakiejś wolności oraz głosu imperatywu kategorycznego, który od drugiego doszedł ku niemu. Tylko ten, kto spotkał, może szczerze poświęcić siebie. Poza spotkaniem wszystkie wymienione wyżej pojęcia są pojęciami wypranymi z doświadczenia. Doświadczenie aksjologiczne ciąży ku jakiemuś poświęceniu. Jakiemu? Tego także nie wiemy. Kluczem do aksjologii jest spotkanie z drugim. Dopiero dzięki spotkaniu widzimy ludzi na scenie życia zorganizowanej w hierarchię, preferujemy i rozumiemy preferencje innych. Pozwalamy być. Inni pozwalają nam być”, J. Tischner, „Myślenie według wartości”, dz. cyt., s. 535–536.
  73. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28–29.
  74. Por. „Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowieka”, tamże, s. 38. „Właściwym sposobem myślenia o życiu społecznym jest etyka. Metafizyka ma inne troski”, tamże, s. 42.
  75. Tamże, s. 33–34, spacja zmieniona na wyboldowanie.
  76. Tamże, s. 36.
  77. Tamże, s. 37.
  78. Tamże, s. 38.
  79. Tamże, s. 17.
  80. Tamże, s. 17.
  81. Tamże, s. 17.
  82. W tym miejscu warto przytoczyć wyjaśnienia Kołakowskiego dotyczące sumienia, jednego z elementów „wzoru normatywnego człowieczeństwa” wskazywanego w „Etyce solidarności” jako wartego wcielania w życie: „Sumienie nie składa się z zasad, nie jest doktryną ani ideologią, jest raczej polem wrażliwości, wewnętrzną instancją, której obecność znamy, gdyż ujawnia się w doświadczeniu, i która coś nakazuje albo czegoś zakazuje. Doktryny mogą być prawdziwe albo mylne, słuszne albo nie, nakazy i zakazy natomiast po prostu są, są wydarzeniami, które się w naszej świadomości dzieją”, L. Kołakowski, „Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie”, Znak, Kraków 2009, s. 179–180; oraz: „Zakres zdarzeń i sytuacji, w których sumienie się budzi i do drzwi puka, jest najoczywiściej wyznaczony przez tradycję kulturalną, wychowanie, religię, choć nie możemy z pewnością twierdzić, że nie ma tam nic innego, że więc rzeczywiście nie są tam obecne żadne zasoby należące do tak zwanej natury ludzkiej, historycznie niezmienne. […] Tacy zaś ludzie, którzy nie objawiają niczym, że mają sumienie, nie są dowodem przeciwko wszechobecności tego strażnika. Oni po prostu nie należą do cywilizacji […]”, tamże, s. 183.
  83. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 18.
  84. Tamże, s. 18.
  85. Tamże, s. 18–20, spacja zachowana.
  86. Zob. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni, wydanie przejrzane i poprawione”, Znak, Kraków 2013.
  87. D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa 2019, s. 9.
  88. Bullshit Jobs in an Age of Coronavirus, https://7amkickoff.com/index.php/2020/03/28/bullshit-jobs-in-an-age-of-coronavirus/ [dostęp: 12.07.2020].
  89. D. Graeber, Lessons from coronavirus: not all jobs are ‘bullshit’. But yours might be, https://www.politico.eu/article/lessons-from-coronavirus-covid19-confinement-crisis-not-all-jobs-are-bullshit/ [dostęp: 12.07.2020].
  90. P. Bolton, The coronavirus pandemic might have a silver lining. People might wake up to what’s really important, https://www.thecanary.co/global/world-analysis/2020/04/29/the-coronavirus-pandemic-might-have-a-silver-lining-people-might-wake-up-to-whats-really-important/ [dostęp: 12.07.2020].
  91. https://twitter.com/davidgraeber/status/1254413681498226689 [dostęp: 12.07.2020].
  92. What does the coronavirus pandemic reveal about ‘essential work’?, https://www.aljazeera.com/podcasts/thetake/2020/06/coronavirus-pandemic-reveal-essential-work-200612152715097.html [dostęp: 12.07.2020].
  93. M. Nowak, Dla wielu osób na śmieciówkach postojowe jest fikcją. Dlaczego rząd tak zaufał pracodawcom?, oko.press; https://oko.press/dla-osob-na-smieciowkach-postojowe-to-fikcja/ [dostęp: 05.07.2020].
  94. J. Koc, Lockdown Generation? Młodzi pracownicy boleśnie odczują skutki pandemii, pulshr.pl: https://www.pulshr.pl/rekrutacja/lockdown-generation-mlodzi-pracownicy-bolesnie-odczuja-skutki-pandemii,74576.html [dostęp: 05.07.2020].
  95. Departament Rynku Pracy MRPiPS, Statystyki strukturalne maj 2020, https://psz.praca.gov.pl/-/12760771-statystyki-strukturalne-maj-2020 [dostęp: 05.07.2020].
  96. Depesza PAP Jak wielu Polaków należy do związków zawodowych? Najnowszy sondaż CBOS, https://forsal.pl/artykuly/1438381,jak-wielu-polakow-nalezy-do-zwiazkow-zawodowych-najnowszy-sondaz-cbos.html [dostęp: 05.07.2020].
  97. J. Tokarski, Czas zwyrodniały, Warszawa 2014, s. 83.

Powiązane artykuły

20.08.2020

Nowy Napis Co Tydzień #063 / Od pandemii prac bez sensu do buntu klas opiekuńczych?

„Czy Twoja praca daje światu coś sensownego?” – pytanie, które legło u podstaw głośnej książki Davida Graebera nabiera nowego znaczenia w czasach globalnej pandemii koronawirusa. Amerykański antropolog i aktywista anarchistyczny zaczął je stawiać w czasach, w których z jednej strony dojrzewał bunt przeciwko nieprzyzwoitym benefitom czerpanym przez bankierów, a z drugiej wśród szerokich rzesz niezamożnej większości postępowała tak zwana prekaryzacja pracy i życia jako takiego. Jak to możliwe, że grupy, które nie tylko nie przyczyniają się do powszechnego dobrobytu, ale wręcz żerują na dobru wspólnym, wynagradzane są bajońskimi sumami? Zaś ci, którzy wykonują prace fundamentalne dla przetrwania społeczeństwa, często niewdzięczne i ciężkie, wtrącani są w pętle zatrudnienia tymczasowego, niestabilnego dochodu, zadłużenia i depresji? Takie pytania pomogły postawić ruchy społeczne, które wypełzły na place i ulice miast po kryzysie gospodarczym w 2008 roku i wraz z jego kolejnymi aktami w postaci arabskiej Wiosny Ludów, europejskiego kryzysu zadłużeniowego czy akcji Occupy. Ale pomiędzy przeciwstawnymi biegunami spasionych mrówkojadów i niedocenianych robotnych mrówek, pomiędzy osławionym 1% najbogatszych a 99% „zwykłych ludzi” lokują się przecież rozmaite grupy społeczne. Opublikowany najpierw w formie eseju wiosną 2013 roku, a następnie rozwinięty do rozmiarów książki pięć lat później, głos Graebera okazał się interwencją, która była jak włożenie kija w mrowisko.

Zastanawiając się, początkowo jedynie intuicyjnie, nad tym, do jakiego stopnia rozpowszechniony jest fenomen określony przez autora jako bullshit jobs i jakiego rodzaju uczucia musi on wywołać u tych, którzy w ten proceder są bezpośrednio zaangażowani, Graeber odnalazł czuły punkt współczesnego skorporatyzowanego kapitalizmu. Postawiona przez niego wyjściowa hipoteza, zgodnie z którą „w naszym społeczeństwie mamy pełno nieprzydatnych prac, o których nikt nie chce rozmawiać”D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa 2019, s. 9.[1] – prac bezużytecznych, postrzeganych w ten sam sposób nawet przez tych, którzy sami je wykonują – spotkała się z szerokim oddźwiękiem i akceptacją wśród pracowników z całego świata. Na esej Graebera w tonie nie tylko afirmatywnym, ale i auto-terapeutycznym odpowiedzieli przedstawiciele rozmaitych branż i zawodów w rodzaju pracowników działów human resources, zajmujących się wymyślaniem głupkowatych zabaw, w których nikt w firmie nie chce brać udziału; wszelakich etatowych twórców zawiłych raportów, malarzy tabelek i wykresów, których nikt nigdy nie przeczyta; albo recepcjonistów z biurowców, których nie odwiedza nikt z zewnątrz. Wszyscy oni czuli, że gdyby jutro ich praca miałaby zniknąć, nie miałoby to najmniejszego znaczenia dla nikogo i niczego poza nimi samymi. Prawdopodobnie nikt inny by tego nawet nie zauważył. Postanowili to skrywane dotąd w zawstydzeniu, wypierane ze świadomości poczucie wyrzucić z siebie i zwierzyć się ze swojego położenia w wiadomościach wysyłanych autorowi eseju. Tym samym dostarczyli Graeberowi materiału na książkę.

To szeroko podzielane poczucie, co do znikomego sensu wykonywanej pracy, skłoniło Graebera do ściślejszego zdefiniowania bullshit job, do wyznaczenia jej najbardziej typowych rodzajów, ustalenia przyczyn, dla których zjawisko to zyskuje na znaczeniu, a także powodów uniemożliwiających postawienie go w kategoriach problemu politycznego do rozwiązania. Chociaż polskie wydanie książki miało miejsce jeszcze w roku ubiegłym, to nowe okoliczności – pandemia koronawirusa – czynią jej lekturę jeszcze bardziej aktualną i politycznie nośną. Szkoda jedynie, że angielski tytuł Bullshit jobs, przez który przebijały frustracja i oburzenie, został w polskiej wersji stępiony do ugrzecznionego Praca bez sensu. Przyznać trzeba, że tłumacz i wydawcy nie mieli w tym wypadku łatwego zdania, ponieważ używana przez polskich milenialsów „gównopraca” występuje u Graebera pod osobnym terminem shit job i odnosi się do nieco innego zjawiska – pracy na fatalnych warunkach, a nie pracy bezsensownej nawet według tych, którzy ją wykonują. Ale można było przy poszukiwaniu polskiego odpowiednika wykazać się odrobiną translatorskiej inwencji. Na przykład umieścić w tytule „pracę-ściemę”, jak też bywa tłumaczona bullshit job, albo – pozostając przy skojarzeniach fekalnych, a jednocześnie na gruncie slangu młodzieżowego – „pracę z dupy”. Biorąc pod uwagę, że wydawca książki, „Krytyka Polityczna”, stawiała sobie za cel przynajmniej kiedyś „przesuwanie dyskursu”, taki bardziej kreatywny wybór tytułu byłby więcej niż uzasadniony. Jednak i bez niego tom ten nabiera obecnie politycznych rumieńców.

Wielu komentatorów zauważyło w ostatnich tygodniach, że wprowadzane na całym świecie w odpowiedzi na epidemię lockdowny gospodarek, które powodują „uzdalnianie” pracy, stanowią potwierdzenie diagnoz GraeberaBullshit Jobs in an Age of Coronavirus, https://7amkickoff.com/index.php/2020/03/28/bullshit-jobs-in-an-age-of-coronavirus/ [dostęp: 12.07.2020].[2]. Portal „Politico” w maju opublikował tekst autora pod wymownym tytułem: Lekcje z koronawirusa: nie wszystkie prace są bez sensu. Ale twoja być może takD. Graeber, Lessons from coronavirus: not all jobs are ‘bullshit’. But yours might be, https://www.politico.eu/article/lessons-from-coronavirus-covid19-confinement-crisis-not-all-jobs-are-bullshit/ [dostęp: 12.07.2020].[3]. Pisał w nim, że koronawirus pokazuje nam, bez których prac rzeczywiście nie możemy się obejść, a które bez problemu dla pomyślnego funkcjonowania społeczeństwa mogłyby zniknąć albo przynajmniej zostać okrojone do paru czynności niewymagających siedzenia przez osiem godzin w biurze, uczestnictwa w nic niewnoszących spotkaniach czy zapełniania niekończących się stosów segregatorów. Jak zauważył Peter Bolton, sytuacja ta stwarza szansę na zmianę szerszej społecznej percepcji na temat sensowności poszczególnych prac, ich wartości użytkowej i niesprawiedliwego podziału bogactwaP. Bolton, The coronavirus pandemic might have a silver lining. People might wake up to what’s really important, https://www.thecanary.co/global/world-analysis/2020/04/29/the-coronavirus-pandemic-might-have-a-silver-lining-people-might-wake-up-to-whats-really-important/ [dostęp: 12.07.2020].[4]. Jednocześnie tak bezprecedensowe, masowe w swojej skali obrócenie rzesz pracowników w swego rodzaju cyfrowych chałupników, pracujących z domu, za pośrednictwem komputerów, telefonów i aplikacji, grozi przyrostem bezsensu i to nawet w przypadku części tych prac, które dotychczas uchodziły za głęboko sensotwórcze.

Pandemia pozwoliła nam przekonać się o istnieniu tych grup pracowników, których Graeber określa jako essential workers (pracownicy niezbędni). Często niezauważani, bo pracujący z dala od widoku publicznego – w magazynach, za kuchennymi drzwiami, w mijających nas ciężarówkach – znaleźli się na pierwszym planie, gdy trzeba było ustalić, jakie grupy muszą pozostać zawodowo czynne w warunkach epidemii. To także ci wszyscy, którzy nie wytwarzają namacalnych produktów, ani nie biorą udziału w biciu rekordów wzrostu gospodarczego mierzonego wskaźnikiem PKB, pracownicy odpowiedzialni za reprodukcję społecznego dobrostanu – relacji międzyludzkich opartych na trosce i solidarności. To zadanie spełniane przez tych, których Graeber nazywa „klasami opiekuńczymi”. Mieszczą się w ich ramach zwłaszcza mocno sfeminizowane i dewaluowane pod względem zarobkowym pielęgniarki, nauczycielki, przedszkolanki, opiekunki, kasjerki. To ci wszyscy, którzy za swój trud dostają raczej kwiaty, odznaki i oklaski niż premie – tweetował niedawno autorhttps://twitter.com/davidgraeber/status/1254413681498226689 [dostęp: 12.07.2020].[5].

Tymi, którzy inkasują ogromne premie są natomiast ci sami, których przerwa w pracy lub jej okrojenie w trakcie pandemii nie sprawiły, że jako społeczeństwo czegoś istotnego nam zabrakło. Niczym okres postu, zawieszenia normalności i obowiązujących powołań, pracownicy odesłani na home office mieli dużo, być może aż przytłaczająco zbyt dużo czasu na zastanowienie się, czy to, co robią na co dzień sprawia, że są naprawdę potrzebni. Potrzebni innym, a nie tylko szefom, którzy czerpią z ich pracy zyski. Świat załamałby się bez pracowników służby zdrowia, wytwórców środków ochronnych i zatrudnionych w transporcie – i w niektórych krajach i regionach, w których brakowało łóżek, respiratorów, maseczek czy personelu medycznego faktycznie się przecież załamał. Obszedł się za to bez większych problemów bez korporacyjnych analityków public relations, sprzedawców ubezpieczeń z call centers, czy asystentek prowadzących terminarz swojego przełożonego, któremu wyłącznie jego egocentryzm nie pozwala na to, by zajmował się tym sam.

Zewsząd płyną głosy, że pandemia będzie oznaczała nowe rozdanie dla relacji między kapitałem a pracą. Nie tylko dlatego, że wymusi je gospodarcza recesja i opór zubożałych ludzi pracy. Istotne przewartościowania dokonują się już teraz, w związku z reżimami sanitarnymi, którym podlega praca. Załamanie się dotychczasowych sieci logistycznych (łańcuchów wartości), testowanie i wdrażanie nowych modeli i technologii mierzenia i nadzoru pracy zdalnej, wypróbowywanie zapośredniczonych cyfrowo form kooperacji, zaprzęganie przestrzeni domowej, sprzętu osobistego i czasu wolnego do pracy w ramach home office – te i wiele innych trendów wyznaczają zmienione współrzędne dla zaistnienia antagonizmów klasowych.

Pojawia się wprawdzie nadzieja, że w tym post-pandemicznym świecie nastąpi pewnego rodzaju zwrot ku pracy opiekuńczej, który skutkował będzie jej dowartościowaniem. Stanie się tak nie tylko pod wpływem rosnącego poczucia, że dekady neoliberalnej polityki oszczędności na usługach publicznych i sieci zabezpieczeń socjalno-bytowych zaszły za daleko, co pomógł nam wreszcie zobaczyć koronawirus. Drugim powodem będzie właśnie wzrastająca wśród pracowników refleksja, że nie chcą ugrzęznąć w pracy-ściemie, a zatem w ich interesie leżą inwestycje w klasy opiekuńcze.

Sama ta refleksja jednak nie wystarczy. Nie jest przecież tak, że nie była ona obecna przed pandemią i trzeba było dopiero jakiegoś spektakularnego zwrotu, żeby pracownicy przejrzeli na oczy i zrozumieli, co jest w życiu naprawdę ważne. Aspiracje do bycia i pracowania dla dobra innych są bardziej rozpowszechnione, niż moglibyśmy podejrzewać. Problem w tym, że pozostają one strukturalnie niezaspokojone. Na kartach książki Graebera poznajemy osobiste historie pracowników, którym marzy się praca związana z wychowywaniem dzieci, opieką nad chorymi i zwierzętami, czy działalnością kulturalną na rzecz swojej społeczności, ale jednocześnie zdają sobie sprawę, jak często warunki, na jakich jest ona świadczona, nie pozwalają na godne życie. Mając do wyboru z jednej strony trzy ćwiartki etatu w oddalonych od siebie szkołach publicznych, życie w stresie od zlecenia do zlecenia w organizacjach pozarządowych, czy przedłużające się staże w instytucjach, a z drugiej porządną wypłatę i benefity w zagranicznej korporacji, ponadprzeciętne stawki za szkolenia edukacyjne w firmach czy ciepłą posadkę w molochu, w którym nikt nie zwróci uwagi na nasze zbijanie bąków, wybierają w końcu oferty z tej drugiej grupy. Bezpieczeństwo materialne i psychiczne wymieniają w zamian za rezygnację z osobistych aspiracji, z dążeń do bycia społecznie użytecznym i z marzeń o lepszym świecie. W wielu przypadkach po jakimś czasie przypłacają to ogólną utratą chęci do życia, obniżoną samooceną, wyrzutami sumienia.

Zanim więc damy się uwieść podnoszącym na duchu narracjom, w rodzaju tych, że pandemia pozwoliła nam na moment się zatrzymać i zmienić w życiu priorytety, że zrozumieliśmy, że są rzeczy ważniejsze niż pieniądze, że czasem lepiej #zostaćwdomu i zatroszczyć się o słabszych, trzeba zrozumieć, że podobne przewartościowania priorytetów życiowych mogą zrealizować się przede wszystkim wśród tych, którzy dysponują jakimś przywilejem, co do tego, gdzie, z kim, nad czym, a przede wszystkim „za ile” chcieliby pracować. Aby tym potrzebom związanym z pracą dać możliwość realizacji, trzeba je sobie wywalczyć – w wyniku zbiorowego, a nie tylko indywidualnego przebudzenia.

A to może okazać się – to scenariusz pesymistyczny – jeszcze trudniejsze niż wcześniej. Post-pandemiczna recesja będzie sprzyjać argumentacji, że „to nie czas na bezpieczeństwo socjalne, teraz trzeba zaciskać pasa”. W jednym z podcastów Graeber zauważył, że cała używana przez polityków retoryka wokół pilnej potrzeby „otwarcia gospodarki” opiera się na założeniu, że tym, co funkcjonowało w trakcie pandemii nie była gospodarka, ponieważ celem tej ostatniej jest generowanie wzrostu gospodarczego, a nie zaspokajanie potrzeb społecznychWhat does the coronavirus pandemic reveal about ‘essential work’?, https://www.aljazeera.com/podcasts/thetake/2020/06/coronavirus-pandemic-reveal-essential-work-200612152715097.html [dostęp: 12.07.2020].[6]. Z perspektywy Graeberowskiej należałoby udzielić repliki, że to właśnie wirus pomógł nam zrozumieć, gdzie jest „realna” gospodarka.

Jednak w warunkach otwierania „normalnej” gospodarki za wszelką cenę znów premiowana będzie przede wszystkim troska o siebie – łapanie się tej pracy, która jest. Przyszłość jest dziś jeszcze bardziej niepewna z uwagi na to, że być może – odpukać – część prac, która dotąd była przedmiotem marzeń tych, który chcieliby wyrwać się ze swojej pracy-ściemy – doświadczy „odsensownienia”. W parze z nim może iść kolejna fala tak zwanej „uberyzacji” pracy, czyli przerzucenia kosztów i ryzyka na elastycznie najmowanych i pozbawionych praw pracowniczych zewnętrznych podwykonawców, być może z własnym domowym biurem, komputerem osobistym i całą resztą. „Po co nam etaty i przestrzeń biurowa, skoro pandemia pokazała nam, że tyle rzeczy można robić z domu, a my mamy jak sprawować nad tym wszystkim kontrolę?” – mogą powiedzieć najbardziej „innowacyjni” przedsiębiorcy, a także politycy, którym marzy się tanie państwo oparte na cyfryzacji.

Koronnym przykładem jest tu edukacja zdalna. Upowszechnienie e-learningu we wszystkich rocznikach uczniowskich i wśród studentów oznacza, że przeprowadzono w krótkim czasie olbrzymi eksperyment społeczny, na który w normalnych warunkach nie byłoby zgody ani rodziców, ani uczących się, ani nauczycieli. Eksperyment ten interpretować można jako swoiste „przysposobienie” – tak przyszłych pracowników, jak i obecnych zatrudnionych w oświacie i szkolnictwie wyższym – do realiów typowych dla bullshit jobs. Wygłaszanie wykładu przed monitorem, nie mając pewności, czy ktoś w ogóle znajduje się po drugiej stronie, albo wykonywanie zadań, co do których nie mamy pewności, czy prowadzący faktycznie się z nimi zapozna i udzieli nam jakiejś informacji zwrotnej, to doświadczenia, które pokazały zaangażowanym w nie stronom, jak łatwo żywe doświadczenie poddaje się „uzdalnieniu” i – w niektórych przypadkach – „odsensownieniu”.

To od postulowanego przez Graebera „buntu klas opiekuńczych” zależeć będzie, zwłaszcza w aktualnym kontekście, jak wiele prac bez sensu zbliży się do tych, które bywają przedmiotem zazdrości. Scenariusz przeciwstawny zakłada niestety, że będziemy mieli do czynienia z procesem przeciwstawnym – zagrożone będą coraz bardziej ostatnie bastiony pracy ciągle dającej jeszcze poczucie nie bycia zbędnym.

D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2019.

okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Łukasz Moll, Od pandemii prac bez sensu do buntu klas opiekuńczych?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 63

Przypisy

  1. Dopiero w 2007 roku powstała specjalizacja „Aktor teatru tańca” w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (dziś Akademii Sztuk Teatralnych) w Krakowie, z której później wyodrębniono Wydział Teatru Tańca PWST w Bytomiu. Wcześniej tancerze edukowali się niezależnie w ramach festiwalowych warsztatów czy coachingów z choreografami. W latach 90. prym wiodły Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego w Bytomiu (istniejąca do 2013 roku), Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego w Poznaniu (dziś pod nazwą Dancing fairPlayce Poznań) oraz Bałtycki Uniwersytet Tańca w Gdańsku (BUT trwał do 2003 roku) z międzynarodowym programem warsztatów. Dziś oferta edukacyjna jest elementem niemal każdego festiwalu tanecznego w kraju.
  2. Gatunek i sposób pracy w tańcu klasycznym nie zostały poddane obszerniejszej analizie ze względu na objętość tekstu.
  3. A. Królica, Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Mościckie Centrum Kultury, Tarnów 2011, s. 18.
  4. Por. Pomiędzy epokami. Wywiad z Joanną Leśnierowską (A. Królica), teatralny.pl, [online], [dostęp: 17 kwietnia 2020], http://teatralny.pl/rozmowy/pomiedzy-epokami,3004.html?fbclidIwAR1T2t_kEuRl8nQF9FBVRLiP2fvSRgC9D2PitLOV_wGfXoQUBihiVU5BsFA.
  5. Określenie Witolda Mrozka zostało użyte przez Annę Królicę w tytule książki składającej się z wywiadów z przedstawicielami tej grupy (por. Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą, Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, Kraków 2013).
  6. W skrócie: IMiT – narodowa instytucja dedykowana tańcowi (zastępcą dyrektora i szefową Departamentu Tańca jest dr Aleksandra Dziurosz).
  7. W Departamencie Tańca w IMiT można się ubiegać o dotacje na program prezentacji spektakli („Scena dla tańca”), produkcje z udziałem zagranicznych lub polskich choreografów („Zamówienia choreograficzne”), projekty edukacyjne dla młodzieży („Myśl w ruchu”), zagraniczne rezydencje (w Nowym Jorku lub Luksemburgu), wsparcie przekwalifikowania zawodowego, publikację z dziedziny tańca czy na inne, mniejsze projekty.
  8. Wcześniejsze edycje organizowane były kolejno przez Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł w Warszawie (2003), Centrum Kultury Zamek oraz Art Stations Foundation w Poznaniu (2008, 2010 i 2012). W 2014 roku Platforma odbyła się w Lublinie, w 2017 roku w Bytomiu, a zeszłoroczna edycja w Gdańsku.
  9. Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego można wnioskować indywidualnie o stypendium twórcze (na realizację projektu choreograficznego), a do Narodowego Centrum Kultury o stypendium Młoda Polska (głównie na edukację zagraniczną). Przedstawiciele organizacji pozarządowych, centrów kultury czy teatrów mogą startować w priorytecie programowym Teatr i Taniec MKiDN na spektakle teatralne/baletowe/tańca współczesnego; festiwale, przeglądy i konkursy dotyczące teatru/tańca współczesnego oraz zadania dokumentujące oraz popularyzujące dokonania w tej dziedzinie. W ramach współpracy Instytutu Adama Mickiewicza i IMiT można ubiegać się o grant z „Terytoriów choreografii”, konkursu na przygotowanie spektaklu wokół zaproponowanego przez organizatorów tematu (w 2019 roku była nim twórczość Poli Nireńskiej), który później pokazywany jest na partnerskich scenach w Europie.
  10. Przykładowo: organizowanemu od 2009 roku Gdańskiemu Festiwalowi Tańca towarzyszy Solo Dance Contest, a w Krakowie organizowany jest konkurs choreograficzny „3…2…1…TANIEC!”, do których można zgłosić autorskie propozycje choreograficzne. Istnieją też możliwości aplikowania o rezydencję czy prezentację spektaklu poza krajem. Poszczególne domy tańca prowadzą swoje programy, których oferta skierowana jest do niezależnych artystów (aplikacje poddane są jednak bardzo ostrej selekcji). Instytucje i producenci zrzeszają się też w ramach międzynarodowych sieci tańca. Jednym z najbardziej znanych takich projektów w Europie jest Aerowaves, w ramach którego odbywa się coroczny festiwal Spring Forward. To branżowa impreza, podczas której prezentuje się dwadzieścia spektakli z całego kontynentu, wyłonionych przez partnerów sieci. Podobne organizacje działają w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach azjatyckich.
  11. Np. CSW Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Nowy Teatr, Teatr Studio, Komuna//Warszawa.
  12. Zob. http://trwarszawa.pl/fileadmin/user_files/Dokumentu_organizacyjne_i_finansowe/Polityka_wynagradzania_tworcow/zala__cznik_do_zarza__dzenia_1.20.pdf.
  13. B. Kunst, Artysta w pracy. O pokrewieństwach sztuki i kapitalizmu, tłum. M. Keil, Instytut Teatralny, Warszawa–Lublin 2016, s. 110.
  14. Tamże.
  15. Por. P. Virno, A Grammar of the Multitude: For an Analysis of Contemporary Forms of Life, Semiotext(e), Los Angeles 2004.
  16. W następnych latach (1993–2003) powstawały inne serie „wyróżnionych”, kolejno numerowanych sztuk. Más distinguidas (1997) i Still Distinguished (2000) prezentowano w galeriach i muzeum, gdzie publiczność zgromadzona była dookoła performującej solo artystki. W 2003 roku na wystawie Panoramix 3 hours La Ribot eksponowała wszystkie wyróżnione dzieła.
  17. W. Klimczyk, Wizjonerzy ciała. Panorama współczesnego teatru tańca, Korporacja Ha!art, K-ów 2010, s. 367.
  18. Spektakle Socorro! Gloria! (1991) oraz 13 Piezas distinguidas (1993) dostępne są na kanale Vimeo choreografki: https://vimeo.com/76533152. W 2003 roku powstał też film La Ribot Distinguida w reżyserii Luca Petera, a w 2007 La Ribot stworzyła filmową impresję Treintaycuatropiécesdistinguées&onestriptease (tłum. Trzydzieściczterywyróżnioneutworyijedenstriptiz).
  19. Autor przywołuje części numer 26 i 27, Another Bloody Mary, z serii Más distinguidas. Por. R. Burt, Alone to the World. The Solo Dancer, [w:] Ungoverning Dance: Contemporary European Theatre Dance and the Commons, Oxford University Press, New York 2017, s. 125–127.
  20. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1.
  21. Nikomu nie mówiłam, co się dzieje w szkole. To lata utraconego dzieciństwa. Wywiad z Izą Szostak (E. Jankowska, Gazeta.pl, [online], [dostęp], https://wiadomosci.gazeta.pl/ wiadomsci/1,164031, 25264880,nikomu-nie-mowilam-co-sie-dzieje-w-szkole-to-lata-utraconego.html.
  22. Z myślą o problemie tancerzy pozostających bez pracy powołano stypendialny program wsparcia przekwalifikowania zawodowego tancerzy w IMiT, grant umożliwiający uczestnictwo w kursie czy szkoleniu i zdobycie nowych umiejętności zawodowych.
  23. Treść listu dostępna jest online: https://www.rektoverso.be/artikel/open-letter-metoo-and-troubleynjan-fabre.
  24. Pod zarzutami seksualnego molestowania i psychicznego nękania skierowanymi w stronę reżysera podpisało się dwadzieścia osób (osiem z nich podało swoje nazwiska, reszta pozostaje anonimowa). W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie przez sąd pracy w Antwerpii.
  25. Wszystkie cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu autorstwa Renaty Piotrowskiej-Auffret. Scenariusz został oparty wypowiedziach wielu kobiet, które autorka pozyskała w trakcie pracy nad spektaklem. Tekst dostępny dzięki życzliwości choreografki.
  26. Zdjęcia kości i szkieletu wyświetlają się w trakcie prezentacji scen ze spektaklu Śmierć…, odsyłając tym samym do praktyki Piotrowskiej-Auffret, która korzysta z Body Mind Centering®, koncentrując się na pracy somatycznej z mięśniami i kośćmi. Jest to praktyka oparta na dotyku i manipulowaniu określonym układem (kostnym, mięśniowym) ciała w celu poszukiwania różnych stanów fizycznych.
  27. Dobra, koniec, wychodzę. Rozmowa z Renatą Piotrowską-Auffret (T. Fazan), „Magazyn SZUM”, [online], [dostęp: styczeń 2018], https://magazynszum.pl/dobra-koniec-wychodze-rozmowa-z-renata-piotrowska-auffret/.
  28. A. Majewska, What costume shall the poor girl wear, Nowa Siła Krytyczna, [online], [dostęp: 20.07.2018], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/261988.html
  29. Dobra, koniec, wychodzę, dz. cyt.
  30. Spektakl wzbudza zainteresowanie wśród kuratorów i producentów, co może świadczyć o wadze poruszanego przezeń problemu. W 2019 roku spektakl prezentowany był w Paryżu, Warszawie, Tiranie, Ostrawie, Dornach i Zernez. W 2020 roku pokazywany był już w Aarhus i Krakowie, a kolejne tegoroczne pokazy – przed pandemią – planowane były w Lipsku i Dreźnie, Bukareszcie, Tbilisi, Pradze i Limerick.
  31. Artystka, jak większość choreografek freelancerek w Polsce, pracowała również jako producentka i menadżerka swoich spektakli. Od 2018 roku współpracuję z Piotrowską-Auffret, zajmując się produkcją i tour managementem spektakli, dlatego tekst ten opisuje również osobistą perspektywę i, poniekąd, także warunki pracy jego autorki. Artykuł był pisany głównie w środkach transportu, między kolejnymi prezentacjami i spotkaniami, jako jeden z wielu realizowanych równolegle projektów, co nie tyle świadczy o zaniedbaniu, ile bardziej o uwikłaniu – autorek, badaczek – w system nadprodukcji czy pełnienie wielu ról jednocześnie na rynku sztuki-pracy (głównie z przyczyn ekonomicznych).
  32. Performans powstał w cyklu RE//MIX Komuny//Warszawy, w ramach którego Edyta Kozak odnosiła się do twórczości Jérôme’a Bela, znanego francuskiego artysty tworzącego w nurcie choreografii krytycznej.
  33. Cytaty pochodzą z trailera performansu, dostępnego online: https://www.youtube.com/ watch?v=HtkSDafq6ag.
  34. Każdorazowo performans może się zakończyć wyborem innego projektu do realizacji, ale to pokaz premierowy dawał możliwość aplikowania o wspomniane wyżej fundusze. Taniec, moja miłość miał premierę w listopadzie 2016 roku w Komunie//Warszawa.
  35. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1, s. 5.
  36. M. Walczak, Kopalnia, „Dialog” 2004, nr 8, s. 5.
  37. J. Kowalska, Portret podwójny, „Dialog” 2018, nr 2, 183.
  38. K. Migdałowska, Trwanie, „Dialog” 2004, nr 8, s. 52.
  39. Nie jestem od naprawiania rzeczywistości, z Michałem Walczakiem rozmawia Dorota Jovanka Ćirlić, „Dialog” 2004, nr 8, s. 47.
  40. Verbatim – metoda teatru dokumentalnego polegająca na wykorzystywaniu w scenariuszach zapisów prawdziwych wypowiedzi czy relacji świadków jakichś wydarzeń.
  41. J. Ostrowska, Podzwonne dla świata pracy, czyli „Szefie, jaka piękna katastrofa”, portal teatralny.pl, [online], [dostęp: 15.02.2020], http://teatralny.pl/recenzje/podzwonne-dla-swiata-pracy-czyli-szefie-jaka-piekna-katastrofa,36.html.
  42. M. Fik, Czy warto pisać o socrealizmie?, [w:] Autorytecie wróć?, Oficyna Wydawnicza „Errata”, Warszawa 1997, s. 42.
  43. Tamże.
  44. M. Głowiński, cyt. za: M. Fik, dz. cyt., s. 43.
  45. D. Sosnowska, Jak robić teatr robotniczy? „Brygada szlifierza Karhana” w Teatrze Nowym (1949), [w:] Robotnik. Performanse pamięci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 204.
  46. Ciekawym źródłem na temat kształtu socrealistycznego teatru w Polsce jest propagandowy film Dwie brygady w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego z 1950 roku, pokazujący modelowy – zgodny z doktryną – proces twórczy doprowadzający do premiery Brygady szlifierza Karhana.
  47. E. Mikuła, P. Froń, Praca, praca, „Dialog” 2020, nr 1, s. 30.
  48. Taka robota, z Ewą Mikułą i Piotrem Froniem rozmawia Justyna Jaworska, „Dialog” 2020, nr 1, s. 47.
  49. Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014, s. 60.
  50. Tamże, s. 69.
  51. Jestem w odbiciach, rozmowa Agaty Dąbek z Pawłem Demirskim, e-teatr, [online], [dostęp: 11.04.2020], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/289065.html.
  52. K. Marks, „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”, tłum. K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, „Dzieła, t. l”, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s. 550–551.
  53. Por. komentarz Leszka Kołakowskiego: „W wyniku alienacji pracy życie gatunkowe człowieka, wspólnota ludzka są sparaliżowane; tym samym również sparaliżowane jest jego życie osobowe. W rozwiniętym społeczeństwie kapitalistycznym cała niewola społeczna, wszystkie formy alienacji zawierają się w stosunku robotnika do produkcji, dlatego emancypacja robotników nie jest po prostu ich emancypacją jako klasy mającej swoje partykularne interesy, ale jest emancypacją społeczeństwa jako całości i człowieczeństwa jako takiego”, L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu, t. 1. Powstanie”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 135, kursywa zachowana.
  54. L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu”, dz. cyt., s. 263–264.
  55. Tamże, s. 264, kursywa zachowana.
  56. Tamże, s. 264–265, kursywa zachowana.
  57. J. Tischner, „Myślenie według wartości”, Znak, Kraków 2011.
  58. Por. „Myślenie radykalne, które usiłujemy opisać, łączy w sobie to, co agatologiczne, z tym, co aksjologiczne. Znaczy to, że jest ono nie tylko podstawą wszelkiej nauki o tym, co jest, podstawą ontologii, lecz również podstawą możliwej polityki. Trzeba przywrócić słowu „polityka” najgłębsze znaczenie. Polityka to – w radykalnym znaczeniu tego słowa – nauka projektu, sensownego projektu dla ludzkich poświęceń na aktualnym etapie dziejów. […] Z pewnością znajdujemy się w stanie jakiegoś kryzysu. Kryzys sięgnął samych podstaw naszego człowieczeństwa: zachwiały się związki człowieka z człowiekiem, związki człowieka z Bogiem. Nasze myślenie usiłuje się obejść bez hierarchii i preferencji. Gdy w tej sytuacji kierujemy swe zainteresowania ku aksjologii, nie chodzi nam w gruncie rzeczy ani o polemikę z nihilizmem, ani o szukanie płaszczyzny dialogu z tymi, którzy myślą inaczej. W każdym razie nie o to przede wszystkim nam chodzi. Nasze sięganie ma sens metafizyczny i polityczny zarazem: chodzi o odkrycie właściwego projektu dla tych poświęceń, do których wzywa ludzi dobrej woli nasza dzisiejsza dziejowa tragiczność”. Tamże, s. 544–545.
  59. Por. deklarację Tischnera z jego Etyki solidarności: „Chcę tę polską pracę zrozumieć, określić ją, uchwycić jej istotę, aby na tej drodze podjąć dzieło – pierwsze dzieło w historii Polski – pracy nad pracą”, J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 124. Zob też J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 27.
  60. Por. J. Tischner, „Świat ludzkiej nadziei”, Znak, Kraków 1994, s. 70–90.
  61. J. Tischner, tamże, s. 74.
  62. Por. J. Tischner, „Polski młyn”, Instytut Wydawniczy Księży Misjonarzy „Nasza Przeszłość”, Kraków 1991, s. 77; por. Jan Paweł II, „Laborem exercens”, 3, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. 1, Encykliki, Kraków 2006, s. 110.
  63. Przypomnijmy, że ta książka ukazywała się najpierw w tak zwanym drugim obiegu, nieoficjalnie w wydawnictwach „podziemnych”. Wraz z posłowiem Jarosława Gowina ukazała się ona oficjalnie po raz pierwszy dopiero w 2002 roku nakładem, Znak [oryginalny przypis autora cytatu].
  64. Por. J. Gowin, „Posłowie”, [w:] J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, Znak, Kraków 2002, s. 279 n.
  65. Por. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni”, Znak, Kraków 1997, s. 90 n; tegoż, „Filozofia dramatu”, Znak, Kraków 1998, s. 230–232; tegoż, „Spór o istnienie człowieka”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 43.
  66. J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 15.
  67. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, wyd. II rozszerzone, Znak, Kraków 2005, s. 272–284.
  68. J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość. Ks. Józefa Tischnera myślenie o pracy”, „Verbum Vitae” 2014, nr 25, s. 229–231.
  69. Zob. np.: J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość”, dz. cyt., s. 227–258; Z. Stawrowski, „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II”, IMJT, Kraków 2010; A. Szwed, „Dlaczego dziś potrzebujemy filozofii pracy księdza Józefa Tischnera?”, [w:] „Młody człowiek wobec pracy, wyzysku i bezrobocia. Perspektywy fides i ratio”, red. naukowa A. Hennel-Brzozowska, Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, Scriptum, Kraków 2014, s. 49–64; J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; tegoż, „Filozofia człowieka. Wykłady”, oprac. naukowe Z. Stawrowski i A. Workowski, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. IV, IMJT, Kraków 2019.
  70. Zob. choćby tegoż: „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018; J. Tischner, „Filozofia człowieka. Wykłady”, dz. cyt.
  71. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28.
  72. Por. „Ten tylko, kto doświadczył spotkania, może mówić, że doświadczył źródłowo jakiegoś konkretnego dobra i zła, jakiejś tragiczności, jakiejś wolności oraz głosu imperatywu kategorycznego, który od drugiego doszedł ku niemu. Tylko ten, kto spotkał, może szczerze poświęcić siebie. Poza spotkaniem wszystkie wymienione wyżej pojęcia są pojęciami wypranymi z doświadczenia. Doświadczenie aksjologiczne ciąży ku jakiemuś poświęceniu. Jakiemu? Tego także nie wiemy. Kluczem do aksjologii jest spotkanie z drugim. Dopiero dzięki spotkaniu widzimy ludzi na scenie życia zorganizowanej w hierarchię, preferujemy i rozumiemy preferencje innych. Pozwalamy być. Inni pozwalają nam być”, J. Tischner, „Myślenie według wartości”, dz. cyt., s. 535–536.
  73. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28–29.
  74. Por. „Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowieka”, tamże, s. 38. „Właściwym sposobem myślenia o życiu społecznym jest etyka. Metafizyka ma inne troski”, tamże, s. 42.
  75. Tamże, s. 33–34, spacja zmieniona na wyboldowanie.
  76. Tamże, s. 36.
  77. Tamże, s. 37.
  78. Tamże, s. 38.
  79. Tamże, s. 17.
  80. Tamże, s. 17.
  81. Tamże, s. 17.
  82. W tym miejscu warto przytoczyć wyjaśnienia Kołakowskiego dotyczące sumienia, jednego z elementów „wzoru normatywnego człowieczeństwa” wskazywanego w „Etyce solidarności” jako wartego wcielania w życie: „Sumienie nie składa się z zasad, nie jest doktryną ani ideologią, jest raczej polem wrażliwości, wewnętrzną instancją, której obecność znamy, gdyż ujawnia się w doświadczeniu, i która coś nakazuje albo czegoś zakazuje. Doktryny mogą być prawdziwe albo mylne, słuszne albo nie, nakazy i zakazy natomiast po prostu są, są wydarzeniami, które się w naszej świadomości dzieją”, L. Kołakowski, „Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie”, Znak, Kraków 2009, s. 179–180; oraz: „Zakres zdarzeń i sytuacji, w których sumienie się budzi i do drzwi puka, jest najoczywiściej wyznaczony przez tradycję kulturalną, wychowanie, religię, choć nie możemy z pewnością twierdzić, że nie ma tam nic innego, że więc rzeczywiście nie są tam obecne żadne zasoby należące do tak zwanej natury ludzkiej, historycznie niezmienne. […] Tacy zaś ludzie, którzy nie objawiają niczym, że mają sumienie, nie są dowodem przeciwko wszechobecności tego strażnika. Oni po prostu nie należą do cywilizacji […]”, tamże, s. 183.
  83. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 18.
  84. Tamże, s. 18.
  85. Tamże, s. 18–20, spacja zachowana.
  86. Zob. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni, wydanie przejrzane i poprawione”, Znak, Kraków 2013.
  87. D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa 2019, s. 9.
  88. Bullshit Jobs in an Age of Coronavirus, https://7amkickoff.com/index.php/2020/03/28/bullshit-jobs-in-an-age-of-coronavirus/ [dostęp: 12.07.2020].
  89. D. Graeber, Lessons from coronavirus: not all jobs are ‘bullshit’. But yours might be, https://www.politico.eu/article/lessons-from-coronavirus-covid19-confinement-crisis-not-all-jobs-are-bullshit/ [dostęp: 12.07.2020].
  90. P. Bolton, The coronavirus pandemic might have a silver lining. People might wake up to what’s really important, https://www.thecanary.co/global/world-analysis/2020/04/29/the-coronavirus-pandemic-might-have-a-silver-lining-people-might-wake-up-to-whats-really-important/ [dostęp: 12.07.2020].
  91. https://twitter.com/davidgraeber/status/1254413681498226689 [dostęp: 12.07.2020].
  92. What does the coronavirus pandemic reveal about ‘essential work’?, https://www.aljazeera.com/podcasts/thetake/2020/06/coronavirus-pandemic-reveal-essential-work-200612152715097.html [dostęp: 12.07.2020].
  93. M. Nowak, Dla wielu osób na śmieciówkach postojowe jest fikcją. Dlaczego rząd tak zaufał pracodawcom?, oko.press; https://oko.press/dla-osob-na-smieciowkach-postojowe-to-fikcja/ [dostęp: 05.07.2020].
  94. J. Koc, Lockdown Generation? Młodzi pracownicy boleśnie odczują skutki pandemii, pulshr.pl: https://www.pulshr.pl/rekrutacja/lockdown-generation-mlodzi-pracownicy-bolesnie-odczuja-skutki-pandemii,74576.html [dostęp: 05.07.2020].
  95. Departament Rynku Pracy MRPiPS, Statystyki strukturalne maj 2020, https://psz.praca.gov.pl/-/12760771-statystyki-strukturalne-maj-2020 [dostęp: 05.07.2020].
  96. Depesza PAP Jak wielu Polaków należy do związków zawodowych? Najnowszy sondaż CBOS, https://forsal.pl/artykuly/1438381,jak-wielu-polakow-nalezy-do-zwiazkow-zawodowych-najnowszy-sondaz-cbos.html [dostęp: 05.07.2020].
  97. J. Tokarski, Czas zwyrodniały, Warszawa 2014, s. 83.

Powiązane artykuły

16.07.2020

Nowy Napis Co Tydzień #058 / Tsunami, czyli pokolenie lockdown

Kryzys najszybciej i najmocniej dotyka słabych. Oni też najdłużej wychodzą na prostą. Dla niektórych zawodowa ścieżka nigdy już nie będzie prosta. Za to zawsze pod górkę.

Ola, 27 lat

Pochodzi z małego miasteczka na Warmii. Uczyła się dobrze. Bez kłopotu dostała się na dzienne studia na Uniwersytecie Warszawskim. Do stolicy przyjechała zaraz po maturze. Większy problem niż ze zdobyciem indeksu wymarzonego kierunku (stosunków międzynarodowych) stanowiły finansowe. Rodzice od razu postawili sprawę jasno: pomogą tyle, ile będą mogli, ale musi pamiętać, że w domu zostaje jeszcze dwójka nastoletniego rodzeństwa.

– Od początku wiedziałam, że właściwie mogę liczyć tylko na siebie. Nasza rodzina nie jest majętna. W domu się nie przelewa. Mama pracuje w urzędzie, a tata jako kierowca w piekarni. Nie zarabiają tyle, żeby mogli mnie utrzymać w Warszawie. Liczyłam się z tym, że będę musiała godzić naukę z pracą – opowiada Ola i dodaje, że pierwszą pracę w gastronomii znalazła kilka dni po przyjeździe do Warszawy. – Zatrzymałam się u kuzynki, ale wiedziałam, że muszę zacząć zarabiać, aby wynająć stancję. Rodzice dali mi kilkaset złotych na start. Postanowiłam sobie, że jeśli nie będę musiała, to nie będę wyciągała ręki po pieniądze od nich – dodaje.

Przez pięć lat studiów nie wzięła od rodziców ani złotówki. Jest z tego dumna. Pokazała, że jest dorosła i odpowiedzialna. – To było dla mnie ważne, aby widzieli, że dałam sobie radę. Dzięki temu rodzice mieli też pieniądze na korepetycje i dodatkowe lekcje dla mojego rodzeństwa. Im też udało dostać się na dobre studia – mówi Ola i dodaje, że łączenie pracy z nauką wymagało dużych poświęceń. – Kiedy moi koledzy i koleżanki po zajęciach szli na piwo, ja też biegłam do knajpy, ale nie żeby pić, tylko pracować. Początkowo bałam się sytuacji, że będę musiała obsługiwać znajomych, ale zdarzyło się to tylko raz. Było dużo śmiechu i dostałam napiwek – wspomina z uśmiechem.

Jednak z każdym rokiem Ola traciła wiarę, że kiedyś będzie pracować w zawodzie. Kiedy jej koleżanki i koledzy ze studiów zdobywali pierwsze doświadczenia zawodowe, robili bezpłatne staże, praktyki, łapali kontakty, ona podawała drinki i chodziła z tacą. Po licencjacie nawet wahała się, czy warto robić magisterkę. – Ale rodzice się uparli. Przekonali mnie, żebym skończyła to, co zaczęłam. Mówili, że magister to zawsze magister. Tyle tylko, że pracując nie miałam dużo czasu na pisanie pracy dyplomowej. Obroniłam się dopiero w zimie, kiedy moi znajomi zarabiali już pierwsze pieniądze w prawdziwych pracach. Ja ciągle tkwiłam w tej byle jakiej, tymczasowej, studenckiej – mówi.

Jednocześnie zarobki w gastronomii były niezłe. Ola zdradza, że bez kłopotu i specjalnego zaciskania pasa było ją stać na wynajęcie kawalerki w pojedynkę i miejskie rozrywki; wyjście do kina, czy na miasto ze znajomymi. Wprawdzie oficjalnie jej pensja nie przekraczała minimalnej, ale nieoficjalnie przekraczała średnią krajową. – Większą część wypłaty dostawałam w kopercie, pod stołem. To był standard. Z tego, co wiem, cały zespół był wynagradzany w ten sposób. Do tego dochodziły też nieksięgowane nigdzie napiwki, a pracowałam w modnej restauracji. Na dobrej zmianie wpadała dodatkowa stówka albo dwie. Miałam miesiące, że zarabiałam więcej niż moi rodzice razem wzięci – mówi Ola i przyznaje, że między innymi z powodu zarobków trudno było jej odejść z pracy w restauracji. – To była praca „na stałe”, choć nową umowę dostawaliśmy co miesiąc. Nie czułam się niepewnie, bo wiedziałam, że szef mnie docenia. A kiedy widział, że dobrze pracujesz, nie obijasz się, jesteś sumienny, to można było być pewnym zatrudnienia. Na studiach nie przeszkadzało mi, że miałam taką umowę, bo dostawałam więcej „na rękę”, a potem przywykłam do „śmieciówki”. Nie mogłam narzekać, bo stali pracownicy mieli nawet nieformalny urlop – dwa tygodnie płatnego bez przychodzenia do pracy.

Kiedy pandemia koronawirusa dotarła do Polski, Ola nie sądziła, że po chwili cała gastronomia stanie. Jednak wystarczyło kilka dni, aby wirus zamroził całą gospodarkę. – Pamiętam ten dzień, kiedy dowiedziałam się, że nie mam już pracy. Nie byłam wtedy na zmianie. Dostałam tylko SMS, że restauracja do odwołania jest zamknięta. Zadzwoniłam do szefa, a on mówił, że skoro nie zarabia, to nie może trzymać pracowników na darmo. Mówił to w taki sposób, że początkowo nawet mu współczułam, bo to przecież on został z kosztami za najem lokalu, ratami leasingu na sprzęt. Dopiero potem dotarło do mnie, że zostałam bez środków do życia. Weszłam na konto. Miałam jakiś oszczędności. Na miesiąc albo dwa przy trybie super oszczędnym, ale nie więcej – opowiada Ola.

Tak jak Ola z dnia na dzień bez środków do życia w dobie pandemii mogło zostać w Polsce nawet 2,6 miliona pracowników.
 

Połowa z nich to osoby zatrudnione na umowach śmieciowych. W naszym kraju jest ich około 1,3 miliona. Umowy te nie zapewniają pracownikom nie tylko płatnych urlopów czy zwolnień lekarskich, ale także wypłat na czas wstrzymania pracy w związku z COVID-19. Druga połowa to „samozatrudnieni”, którzy są często zmuszani do prowadzenia własnej działalności, choć de facto świadczą usługi tylko jednemu zleceniodawcy. W chwili zamożnienia gospodarki i wstrzymania prac w wielu firmach również i oni znaleźli się w fatalnym położeniu, zostając bez zleceń, a więc i bez wynagrodzenia.

Za marzec Ola dostała tylko oficjalną wypłatę – bez koperty pod stołem. Napiwków za drugą część miesiąca też nie było. – Opłaciłam czynsz za kwiecień i maj, bo dach nad głową to podstawa. Potem tego żałowałam – mówi Ola. – Myślałam, że szybko znajdę pracę, ale wtedy wszyscy zwalniali. Siedziałam w domu i całe dnie przeglądałam ogłoszenia. Wysyłałam CV, ale doświadczenie miałam tylko z gastro, a cała branża stała i zwalniała. Na rządową pomoc nie mogłam liczyć, bo wniosek mógł złożyć tylko szef. Obiecał, że to zrobi, ale potem przestał odbierać telefony. Potem dowiedziałam się, że wcale tego nie zrobił – dodaje.

W takiej sytuacji jak Ola znalazło się ponad milion pracowników w Polsce. Chociaż w 2018 roku aż 1,3 miliona osób było zatrudnionych wyłącznie na umowach cywilnoprawnych, to do 23 czerwca do ZUS trafiło tylko nieco 250 tysięcy wniosków o postojowe. Dlaczego tak mało? Bo wniosek o pomoc państwa w pierwszych miesiącach pandemii mógł złożyć wyłącznie pracodawca. A ten zwykle tego nie robił w obawie przed późniejszymi kontrolamiM. Nowak, Dla wielu osób na śmieciówkach postojowe jest fikcją. Dlaczego rząd tak zaufał pracodawcom?, oko.press; https://oko.press/dla-osob-na-smieciowkach-postojowe-to-fikcja/ [dostęp: 05.07.2020].[1].

„Musiałam ograniczać wydatki na jedzenie”
 

Jednak zanim u Oli doszło do „potem”, było „teraz” i wyglądało tak, że oszczędności bardzo szybko zaczęły topnieć. Uznała wtedy, że będzie kupowała tylko najpotrzebniejsze produkty – bez żadnych szaleństw i niepotrzebnych wydatków. Po dwóch tygodniach postanowiła, że rezygnuje z lepszych kosmetyków – w końcu i tak siedzi głównie w domu. Po dwóch kolejnych z jej finansami było już tak źle, że zdecydowała jadać kolację co drugi dzień.

– Tłumaczyłam to sobie, że to zdrowo i że wreszcie schudnę kilka kilogramów, ale na początku maja było już tak krucho z kasą, że musiałam ograniczać wydatki na jedzenie i już całkiem zrezygnować z kolacji. Nie wiem, czy to stres, czy co, ale nic nie schudłam – mówi Ola i dodaje, że męczyła ją bezczynność. – Szukałam pracy, ale tylko mnie to frustrowało, więc uciekałam w Internet. W mediach społecznościowych wszyscy znajomi nie robili nic, tylko marudzili, że muszą pracować z domu. Wielka mi udręka. Myślałam: spróbujcie mniej jeść.

W połowie maja Ola miała na koncie dosłownie grosze. Pękła i zadzwoniła do rodziców. Wypłakała się do słuchawki, że chyba będzie musiała do nich wrócić, bo nie ma na czerwcowy czynsz. U nich też się nie przelewało, ale oboje wciąż pracowali i dostawali pensje. – Kiedy mama usłyszała, jak żyję popłakała się. Natychmiast wysłała mi pieniądze. Tym razem zaczęłam od zakupów spożywczych. Ugotowałam porządny obiad. Wiedziałam, że jak zapłacę czynsz, to znowu będę głodować do końca miesiąca. Na szczęście właściciel zgodził się, żebym zapłaciła połowę. Powiedział: oddasz, jak się odkujesz – opowiada Ola. – To był mój szczęśliwy dzień, bo pierwszy raz ktoś odpowiedział na moją aplikację. Praca w sklepie internetowym, przy pakowaniu i wysyłce. Nic ambitnego. Pensja mniejsza, niż miałam w gastro, ale przynajmniej w pełni legalna. Przed koronakryzysem nie brałabym jej nawet pod uwagę, ale teraz zgodziłam się od razu.

Pod koniec maja rząd odmroził restauracje. Wiele z nich nie przetrwało lockdownu, ale lokal, w którym pracowała Ola, ocalał. Przynajmniej tak wynikało z tego, co mówił jej szef. – Zadzwonił do mnie, jakby nigdy nic, z propozycją pracy. Mówił, że knajpa znowu rusza i że jest robota. Mówił o tym takim tonem, jakbym miała być mu wdzięczna, że chce mnie z powrotem. Postawiłam warunek: umowa o pracę i to od razu na czas nieokreślony, bo na drugi raz, to chcę mieć okres wypowiedzenia, może odprawę, a przecież kilka okresów próbnych to przez te wszystkie lata u niego przerobiłam. Odpowiedział, że teraz to przecież niemożliwe, ale że dostanę etat, jak tylko biznes się rozkręci i wszystko będzie po staremu. Odmówiłam, bo tyle się słyszy o drugiej fali pandemii. Pierwsza była jak tsunami. Nagła i niespodziewana. Zalała mnie po szyję. O mało mnie nie zatopiła. Utonęłabym, gdyby nie rodzice. Tylko dzięki nim skończyło się na głodówce. Nie chcę tego powtarzać – kończy Ola.

Pokolenie lockdown
 

Kryzys związany z pandemią koronawirusa ujawnił nie tylko skalę prekaryzacji wielu sektorów polskiej gospodarki, które oparte są na umowach śmieciowych, ale sprawił także, że utrudnione wejście na rynek pracy będzie miało całe pokolenie młodych osób. Eksperci Międzynarodowej Organizacji Pracy uważają, że to właśnie ta grupa – określona mianem „pokolenia lockdown” – najboleśniej odczuje skutki pandemiiJ. Koc, Lockdown Generation? Młodzi pracownicy boleśnie odczują skutki pandemii, pulshr.pl: https://www.pulshr.pl/rekrutacja/lockdown-generation-mlodzi-pracownicy-bolesnie-odczuja-skutki-pandemii,74576.html [dostęp: 05.07.2020].[2]. Również ekonomista dr Jakub Sawulski ze Szkoły Głównej Handlowej, autor książki „Pokolenie ‘89” twierdzi, że obecny kryzys negatywnie odbije się na prywatnym i zawodowym życiu pokolenia osób urodzonych na przełomie mileniów. – Z badań wynika, że wejście na rynek pracy w czasach recesji determinuje całe późniejsze życie. Tacy ludzie zarabiają mniej, częściej mają niestabilne umowy i statystycznie częściej się rozwodzą, mają mniej dzieci, popadają w uzależnienia, chorują, umierają na zawał serca – mówi mi dr Jakub Sawulski i dodaje, że takie wnioski płyną z analizy tego, jak radzą sobie osoby, które wchodziły na rynek pracy w trakcie kryzysu na początku lat 80. w Stanach Zjednoczonych. – Pokolenie, które obecnie wchodzi na rynek pracy, będzie poszkodowane. Będą mieć słabą pozycję przetargową, a więc trudne relacje z pracodawcą, którego nie poprosi się za rok o podwyżkę ani o stałą umowę – dodaje.

Marcel, 25 lat

Jedną z takich osób może być Marcel, który skończył studia z architektury we wrześniu 2019 roku. Właściwie na drugi dzień po obronie dostał pierwszą umowę o pracę w dużym biurze architektonicznym. Opowiada, że wcześniej przez kilka miesięcy miał płatny staż w tej samej firmie. Sprawdził się, więc po dyplomie obiecano mu stałą umowę.

– Oczywiście zaczynałem od najniższego stanowiska. W tej branży bardzo ważne jest doświadczenie i hierarchia, ale mi to nie przeszkadzało. Praca była spełnieniem moich marzeń. Starałem się i byłem chwalony. Szefowa już na początku drugiego miesiąca pracy na umowie w tajemnicy powiedziała mi, że nie muszę się przejmować przyszłością. Mówiła, że przedłużą mi umowę o kolejne trzy miesiące, abym szybko dostał umowę na czas nieokreślony. Odbierałem to jako wdzięczność za moją sumienną pracę, bo przecież mogliby terminowe umowy przedłużać nawet do trzech lat. Czułem, że jestem w dobrym miejscu – opowiada Marcel i dodaje, że pod koniec zeszłego roku zgodnie zapowiedzią jego umowa została przedłużona na kolejne trzy miesiące.

Od kwietnia miał dostać kolejną umowę – na czas nieokreślony. Wspomina, że kiedy w lutym rozmawiał o tym z przełożoną uspokoiła go. Mówiła, żeby się nie martwił. – Przyszedł marzec. Minął jeden tydzień, potem drugi i trzeci – i nic. Widziałem, że sytuacja jest napięta, bo wszyscy obawiali się wirusa, dlatego na początku nie chciałem wcinać się ze swoją umową. W końcu byliśmy dogadani. Jednak w ostatnim tygodniu nie wytrzymałem i wprosiłem się do gabinetu szefowej. Nie miała dla mnie dobrych wiadomości. Mówiła, że biuro straciło kilku ważnych klientów. Inni przestali płacić i odbierać zamówione projekty. Pamiętam, że powiedziała: „żałuję, ale nie możemy teraz utrzymać twojego stanowiska”, a potem właściwie przestałem słuchać. Niewiele pamiętam z reszty tego spotkania – opowiada.

Z biura musiał odejść nie tylko Marcel, ale i kilku innych pracowników. – Tyle tylko, że oni mieli doświadczenie. Co najmniej 5–6 lat pracy w zawodzie. Wiadomo, że szukając pracowników, najpierw wybiorą ich, a nie mnie. Ja na ich tle byłem żółtodziobem – mówi.

„Szukam pracy, jakbym znowu był studentem”
 

Marcel szukał pracy całą wiosnę. Wysłał dziesiątki CV, ale na ani jedno nie dostał odpowiedzi. W czerwcu postanowił zmienić taktykę. W aplikacji zaczął zaznaczać, że nie musi mieć stałej umowy. Wybierał też o wiele niższe widełki wynagrodzeń. – Przed wirusem na pewno nie miałbym aż takiego problemu ze znalezieniem pracy. Pandemia sprawiła, że dopiero gdy znacznie obniżyłem swoje oczekiwania i wymagania, to zacząłem dostawać jakiekolwiek sygnały zwrotne na moje aplikacje. Wcześniej mogłem stawiać warunki, teraz musiałem przyjąć cokolwiek – mówi, kiedy rozmawiamy na początku lipca. Dodaje, że pandemia koronawirusa zawodowo cofnęła go w czasie. – Jakbym znowu był studentem i szukał biura, które łaskawie przyjmie mnie na bezpłatne praktyki, a ja będę z wdzięczności całował ich po rękach – dodaje.

Wirus popsuł nie tylko jego plany zawodowe, ale i prywatne. Wiosną 2018 roku Marcel oświadczył się swojej dziewczynie – Karolinie. Ślub i wesele zaplanowali właśnie na początek czerwca 2020 roku. – Po Wielkanocy musieliśmy zdecydować, czy bierzmy ślub praktycznie bez wesela i gości, tylko w bardzo wąskim gronie, czy też przekładamy na przyszły albo i kolejny rok. Wybraliśmy to drugie, bo restrykcje były takie, że nie moglibyśmy mieć takiego wesela, jakie chcemy. Wyszło dobrze, bo zaoszczędzone na ślub pieniądze pozwalały nam nie martwić się pandemiczną teraźniejszością, kiedy na horyzoncie nie było żadnej pracy – zdradza Marcel.

Przyznaje jednak, że z drugiej strony wszystko to przesuwa o kilka lat ich plany dotyczące założenia rodziny. Mówi, że jeszcze na początku tego roku byli pewni, że zaraz po weselu i podróży poślubnej będą starać się o kredyt mieszkaniowy, a potem o dziecko. – Jesteśmy ze sobą na tyle długo, że nie chcieliśmy czekać. Szczególnie, że warunki były sprzyjające. Karolina ma umowę na czas nieokreślony, więc będzie miała wszystkie świadczenia po porodzie. Ja po wakacjach też miałem mieć stałą umowę i solidną podwyżkę. Taka stabilizacja sprzyja poważnym decyzjom – mówi Marcel i dodaje, że obecnie nikt nawet nie chce myśleć o dziecku. – Gdyby nie oszczędności na wesele, przy naszych obecnych dochodach mielibyśmy problem ze spłatą raty kredytu mieszkaniowego, więc dobrze, że go nie mamy. Wynajmujemy kawalerkę i będziemy czekać, aż sytuacja się ustabilizuje. To nie czas na dziecko. Nie wyobrażam sobie, że kładę je spać, a rano dostaję telefon, ze mam się wyprowadzać. A tak czasem jest przy najmie. Jeśli jesteś studentem, to wszystkie swoje rzeczy spakujesz w torbę i większy plecak, ale jeśli chcesz mieć rodzinę, to musisz mieć najpierw swoje miejsce – dodaje.

Pod koniec naszej rozmowy pokazuję Marcelowi wyniki badań przytoczonych przez dr. Jakuba Sawulskiego. – Pasuje jak ulał. Tyle tylko, że ja nie palę i właściwie nie piję alkoholu. To może nie wpadnę w nałóg – śmieje się. – Ale reszta się zgadza. Mam 25 lat, a jak o tym wszystkim myślę, to czuje, że zaczynam siwieć.

Tomasz, 40 lat

Z zawodu jest operatorem żurawia. W czasie pandemii koronawirusa najpierw obcięto mu pensję, a potem zwolniono. Drugi miesiąc nie może znaleźć pracy.

Na żurawiu zaczął pracować pięć lat temu. Wcześniej pracował na dole. Był budowlańcem. Zmienił fach, bo miał wyższe aspiracje. Chciał wykonywać bardziej odpowiedzialną robotę, z większym prestiżem i zarobkami. Doświadczenie operatora to też dobra karta przetargowa w razie emigracji. – Gdybym musiał wyjechać, to nie na najniższe stanowisko – mówi Tomasz i dodaje, że dotąd nie musiał wyjeżdżać. – Jestem specjalistą. Uczciwie pracuję, więc nie miałem problemów z brakiem zajęć – dodaje.

Problemy zaczęły się, gdy Tomasz zaczął w filmach publikowanych na YouTube pokazywać, jak wyglądają warunki pracy na żurawiu. A te bywają ekstremalne. – W lecie człowiek siedzi przez wiele godzin w upale w nagrzanej puszcze, o klimatyzacji można zwykle tylko pomarzyć. W zimie przeraźliwe zimno i wiejący chłodem wiatr. Do tego brak przerw. Zwykle oficjalnie przysługuje 15 minut na 8 godzin pracy, ale zanim człowiek zejdzie na dół i wejdzie na górę, to jest po przerwie. Dlatego wielu nie schodzi i sika w butelkę – mówi Tomasz i dodaje, że operatorzy zmagają się z ciągłą presją. – Przepisy zabraniają transportowania towarów, kiedy mocno wieje, ale kierownicy budowy często mają to gdzieś. Mobbing jest powszechny. Codziennością jest też presja na wynik. Niby operator pracuje na godziny, ale ci na dole na akord. Chcą robić jak najwięcej i jak najszybciej. Problem w tym, że nie ma jednej ekipy, ale na przykład pięciu podwykonawców. Każdy ciągnie w swoją stronę. Kłócą się o dźwig. Kolejna rzecz to długie godziny pracy. Oficjalnie 8 godzin, ale standard to 10 lub 12, a i tak większość pracuje dłużej, nawet po 17 godzin dziennie, bo coś się zepsuje, bo trzeba czekać na beton. Zawsze jest jakiś powód. Dlatego wyrabianie po 300 godzin w miesiącu to norma, a znam przypadki po 400 godzin i więcej. Jak ktoś chce pracować przepisowo po 8 godzin, to ma małe szanse, że go zatrudnią. Jest tak, że albo robisz dużo, albo nie masz pracy – opowiada.

Tomasz w swoich filmach opowiadał o szeregu nieprawidłowości. Kiedy poruszył temat nieprzestrzegania przepisów BHP w swojej firmie, dostał ultimatum: albo kasuje film, albo traci pracę. Wybrał to drugie. Nowe zajęcie znalazł szybko, ale i tam nie brakowało typowych dla branży problemów. Jednym z najważniejszych była umowa. – Pracowałem na pełny etat, ale na umowie miałem jedną czwartą. Robiłem 160 godzin w miesiącu, a oczekiwania były, abym robił dwa razy tyle. Oczywiście nie zgodziłem się, bo jak o coś walczę, czyli o swoje prawo do odpoczynku, to nie mogę jednocześnie robić czegoś wbrew temu – mówi Tomasz i dodaje, że forma zatrudnienia wybrana przez pracodawcę nie gwarantowała mu ani płatnego urlopu, ani składek na emeryturę, ani zwolnienia lekarskiego w razie choroby. – Żadnych praw pracowniczych poza prawem do zapierdalania – śmieje się Tomasz.

Kiedy do Polski zawitała pandemia, Tomasz znowu usłyszał ultimatum: obcięcie pensji albo zwolnienie. – Wcześniej przez lata trwała walka o podniesienie zarobków nieco ponad stawkę minimalną. Udało się to niedawno, a przy koronawirusie od razu wrócono do poprzednich zarobków. Kierownictwo tłumaczyło, że musi ciąć, bo musi oszczędzać i przygotować się na nadchodzący kryzys. Mieli obciąć stawki o 2–3 złote na godzinę, a obcięli o 5–6 zł. Teraz zarobki operatora dźwigu to 17–21 złotych „na rękę”, ale na tą drugą może liczyć tylko bardzo doświadczony operator – mówi Tomasz i dodaje, że zgodził się na obniżkę pensji, bo nie miał wyboru. Jednak niebawem i tak stracił pracę. – W kwietniu opublikowałem film, w którym pokazywałem, że na budowie w innym mieście żurawie mojej firmy pracowały bez odbiorów Urzędu Dozoru Technicznego. Kazano mi usunąć film albo znajdą kogoś na moje miejsce. Nie usunąłem, więc musiałem odejść – dodaje.

Tomasz podkreśla, że jego historia może sprawiać wrażenie, że wszyscy operatorzy tak samo „stawiają się” pracodawcom i mocno walczą o swoje. – To mylne wrażenie. Ja nie jestem reprezentatywnym pracownikiem żurawia. Większość, jeśli dostaje ofertę nie do odrzucenia, to potulnie schyla głowę i robi, co im się każe. Jak im pracodawca mówi, że obetnie pensje, to oni się godzą, a jak mówi, żeby pracować po 16 godzin dziennie, to pracują. Ba, niektórzy sami teraz walczą o dodatkowe godziny, łamiąc wszelkie normy, bo po obcięciu stawek mniej zarabiają. Żeby przynieść do domu tyle, co wcześniej, muszą pracować jeszcze więcej – mówi Tomasz i dodaje, że nie wymaga od innych heroicznych postaw. – Rozumiem, że każdy ma inną sytuację. Często życie zmusza do tego, aby godzić się na wszystko – dodaje.

„Druga fala będzie oznaczała dramat milionów osób”
 

Tomasz nowej pracy w zawodzie zaczął szukać zaraz po tym, jak trafił na bezrobocie. Mówi, że ze względu na typ umowy nie należała mu się tak zwana kuroniówka, więc nie miał na co czekać, szczególnie, że utrzymanie domu i rodziny spoczęło tylko na barkach jego żony. W podobnej sytuacji jak Tomasz w dobie rosnącego bezrobocia w Polsce jest zdecydowana większość osób, które tracą źródło utrzymania. Na zasiłek (wynosi on od 600 do 880 zł) może liczyć bowiem mniej niż co piąta zwolniona osobaDepartament Rynku Pracy MRPiPS, Statystyki strukturalne maj 2020, https://psz.praca.gov.pl/-/12760771-statystyki-strukturalne-maj-2020 [dostęp: 05.07.2020].[3]. – Teraz tylko żona przynosi wypłatę do domu – mówi Tomasz i dodaje, że w jego mieście na rynku działa tylko jedna duża firma, w której mógłby znaleźć pracę. – To mój pierwszy pracodawca, który mnie wcześniej zwolnił. U niego roboty nie dostanę. Szukałem w kraju, ale w dobie epidemii wszyscy raczej zwalniali niż zatrudniali. Powoli tracę już nadzieję, że znajdę coś w Polsce – przyznaje i mówi, że rozważa wyjazd za granicę. – Będę musiał wyjechać, bo nie dostałem odprawy, nie mam zasiłku. Powoli kończą się oszczędności. Wyjazd za granicę może być jedynym ratunkiem, bo inaczej to zęby w ścianę. Ale i to nie jest łatwe, bo w wielu krajach są jeszcze obostrzenia, kwarantanny. Boję się, że nie będę mógł wrócić, gdy znowu zamkną granice, a tam za co żyć, kiedy na przykład nie będzie pracy?

– Czy zmiana zawodu mogłaby pomóc? – powtarza moje pytanie Tomasz. – Możliwe, że nie będę miał wyboru, ale przebranżowienie nie sprawi, że nagle dostanę lepsze warunki. Nie ma żadnej gwarancji, że trafię w lepsze miejsce. Wręcz przeciwnie. Mógłbym na przykład zostać kierowcą, bo ludzie kupują teraz wszystko przez Internet, potrzeba więc kurierów, ale będę wtedy zaczynał od zera. Z zerowym doświadczeniem dostanę najniższą możliwą stawkę na umowie zlecenie, a więc znowu bez składek i urlopu. Bez stabilizacji i żadnej pewności, że z dnia na dzień znowu nie stracę pracy. Warunki zatrudnienia będą takie same albo gorsze, a pieniądze to na pewno mniejsze, bo startuję z innego poziomu – mówi.

Tomasz obawia się drugiej fali koronawirusa. Jego zdaniem będzie oznaczała dramat milionów osób takich jak on.  – Ludzie będą w desperacji. Aby przetrwać, będą musieli godzić się na jeszcze gorsze warunki pracy: bez umów, na czarno i bez stawki minimalnej. Jeśli jesienią znowu zablokują gospodarkę i zamkną granice, to nawet nie będą mieli dokąd uciec. Druga fala dobije ten kraj i tutaj żadne tarcze nie pomogą. Jeśli ktoś będzie chciał przeżyć, to będzie musiał rypać jak chłop pańszczyźniany. To nas cofnie do XVI wieku – mówi smutno.

Grzegorz, 36 lat

Grzegorza pandemia koronawirusa przeniosła do XXI wieku. Od ponad 10 lat pracuje w korporacji. Jest pracownikiem średniego szczebla. Zajmuje się internetowym marketingiem. Jego firma zatrudnia ponad 200 osób. Na ryzyko zakażeń zareagowała błyskawicznie, wysyłając cały zespół na tak zwany home office, czyli pracę zdalną.

– Do naszej siedziby w centrum przychodził chyba tylko prezes. Podobno, aby odebrać korespondencję, ale może nudziło mu się w domu – mówi Grzegorz i dodaje, że może uznać się za szczęściarza, bo w jego korporacji nie było zwolnień. – Firma skorzystała z tarczy. Nieco obcięto nam pensje, ale zyskaliśmy gwarancję zatrudnienia. Można narzekać na mniejsze pieniądze, ale ja uważam, że miałem dużo szczęścia, bo wielu moich znajomych pracujących na przykład na B2B szybko straciło pracę. Doceniłem moją stałą umowę o pracę – dodaje.

Największą zmianą była praca z domu. Wcześniej w jego firmie nie było takiej praktyki. Godziny były sztywne. Osiem z przerwą na lunch. Grzegorz wspomina, że w pierwszych dniach panował chaos. Nie każdy miał na czym pracować. Więc firma dostarczyła laptopy, myszki, a nawet biurka i krzesła. Ustalono jasne zasady komunikacji, a zebrania odbywały się na wideokonferencjach. – Realizowaliśmy swoje zadania. Osiągaliśmy cele zgodnie z założeniami i budżetem, więc wydawało się, że możemy być spokojni, ale panował niepokój, szczególnie wśród szefostwa. Zmieniło się ich zachowanie, kiedy nie mogli widzieć tego, jak pracujemy – mówi Grzegorz i dodaje, że krok po kroku zaczęto wprowadzać kolejne sposoby kontroli pracy zdalnej.

Najpierw szefowie dzwonili i sprawdzali, jak szybko pracownik odbierze telefon. Jeśli nie oddzwonił, po chwili mogli podejrzewać, że nie zajmuje się tym, za co mu płacą. Potem zaczęli wyrywkowo wysyłać e-maile, a jeśli ktoś nie odpisał w ciągu kilkunastu minut, to dostawał reprymendę. – Dzwonienie było dla nich kłopotliwe, bo muszą dzwonić z czymś, o coś zapytać, o coś prosić, a e-mail z byle bzdurą czy dawną sprawą zawsze można wysłać. Ponieważ ludzie naprawdę pracowali i czasem nie mieli czasu na ciągłe odpisywanie i odbieranie telefonów, oficjalnie wprowadzono obowiązek raportowania co dwie-trzy godziny. O ósmej trzeba było napisać, co dziś będziemy robić, a potem w wyznaczonych godzinach trzeba było zdać raport, co już udało się zrobić. Nonsens i strata czasu, ale może tak akcentowali swoją obecność i pokazywali prezesowi, że są potrzebni. Może obawiali się utraty kontroli? Bo gdy byli w biurze, to widzieli czy ktoś pracuje, czy nie. Domyślam się, że wyobraźnia podpowiadała im wizje tego, jak się obijamy, śpimy albo wykonujemy domowe obowiązki w czasie pracy – mówi Grzegorz.

Po dwóch tygodniach i na to znaleziono sposób. Na firmowym sprzęcie zainstalowano oprogramowanie, które śledziło ruch myszki. Wystarczyło, że człowiek odszedł od komputera na dłużej niż kilka minut i ekran wygasał, a szef dostawał sygnał, że jego pracownik nic nie robi. – Wtedy taka osoba od razu dostawała telefon. Już nie z pytaniem o jakąś niby ważną sprawę, ale z ochrzanem i pretensjami, że nie pracuje. A często okazywało się, że ktoś siedział w WC albo zmieniał dziecku pieluchę. Tego przecież nie unikniesz, pracując z domu – opowiada Grzegorz i dodaje, że jeszcze większą kontrolę pracy wprowadziły kolejne aplikacje. – Nie dość, że trzeba było pilnować, aby ekran nie wygasł i ruszać myszką, nawet jeśli akurat nic nie było do roboty, to trzeba było uważać, na jakie strony się wchodzi, bo okazało się, że komputery wysyłają historię naszych przeglądarek oraz zrzuty z ekranu do kierownictwa. Jeśli wyszło, że ktoś wchodził na jakieś głupie strony, to była podstawa nawet do dyscyplinarki – dodaje.

„Metody kontroli pozostały”
 

W czerwcu zespół Grzegorza wrócił do pracy w biurze. Ale niektóre metody kontroli pozostały. – Kiedy pracowaliśmy zdalnie, to taka inwigilacja była jeszcze do wytłumaczenia, ale wszyscy myśleliśmy, że po powrocie wszystko będzie po staremu. Niestety, zainstalowane programy do zrzutów ekranu i historii przeglądarek zostały póki co na stałe – opowiada Grzegorz i dodaje, że choć większości pracownikom to się nie podoba, to nikt nie protestuje. – Każdy teraz drży o pracę, bo do biura część osób już nie wróciła. Zostały zwolnione, a właściwie nie przedłużono z nimi okresowych umów. Nikt do końca nie wie, co będzie jesienią, kiedy rządowa tarcza się skończy. Już teraz słyszymy plotki, że niższe pensje zostaną z nami na stałe. Mogą być też kolejne cięcia w ludziach – mówi.

Grzegorzowi przeszkadza, że wszystkie te decyzje są podejmowane bez wiedzy pracowników. Twierdzi, że wcześniej zespół był traktowany po partnersku, ale to się zmieniło. – Nigdy wcześniej nie mieliśmy takich problemów. Firma co roku miała świetne wyniki finansowe. Ciągle zatrudnialiśmy, a nie zwalnialiśmy. Teraz zamiast wartością staliśmy się kosztem – mówi Grzegorz i dodaje, że w jego firmie nie działają związki zawodowe. Taka sytuacja to norma w polskich przedsiębiorstwach. Członkostwo w związkach deklaruje tylko 5 procent PolakówDepesza PAP Jak wielu Polaków należy do związków zawodowych? Najnowszy sondaż CBOS, https://forsal.pl/artykuly/1438381,jak-wielu-polakow-nalezy-do-zwiazkow-zawodowych-najnowszy-sondaz-cbos.html [dostęp: 05.07.2020].[4], a jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych ten odsetek był czterokrotnie wyższy.

– Nikt u nas nie myślał o związkach zawodowych. Sam uważałem, że nie były potrzebne, a teraz to by się przydały. Mielibyśmy prawo być przy stole, gdzie zapadają decyzje. Negocjować grupowo, a nie w pojedynkę. Wywalczyć wyższe odprawy czy mniejsze cięcia. Tylko, że teraz to nikt się nie odważy.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marek Szymaniak, Tsunami, czyli pokolenie lockdown, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 58

Przypisy

  1. Dopiero w 2007 roku powstała specjalizacja „Aktor teatru tańca” w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (dziś Akademii Sztuk Teatralnych) w Krakowie, z której później wyodrębniono Wydział Teatru Tańca PWST w Bytomiu. Wcześniej tancerze edukowali się niezależnie w ramach festiwalowych warsztatów czy coachingów z choreografami. W latach 90. prym wiodły Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego w Bytomiu (istniejąca do 2013 roku), Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego w Poznaniu (dziś pod nazwą Dancing fairPlayce Poznań) oraz Bałtycki Uniwersytet Tańca w Gdańsku (BUT trwał do 2003 roku) z międzynarodowym programem warsztatów. Dziś oferta edukacyjna jest elementem niemal każdego festiwalu tanecznego w kraju.
  2. Gatunek i sposób pracy w tańcu klasycznym nie zostały poddane obszerniejszej analizie ze względu na objętość tekstu.
  3. A. Królica, Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Mościckie Centrum Kultury, Tarnów 2011, s. 18.
  4. Por. Pomiędzy epokami. Wywiad z Joanną Leśnierowską (A. Królica), teatralny.pl, [online], [dostęp: 17 kwietnia 2020], http://teatralny.pl/rozmowy/pomiedzy-epokami,3004.html?fbclidIwAR1T2t_kEuRl8nQF9FBVRLiP2fvSRgC9D2PitLOV_wGfXoQUBihiVU5BsFA.
  5. Określenie Witolda Mrozka zostało użyte przez Annę Królicę w tytule książki składającej się z wywiadów z przedstawicielami tej grupy (por. Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą, Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, Kraków 2013).
  6. W skrócie: IMiT – narodowa instytucja dedykowana tańcowi (zastępcą dyrektora i szefową Departamentu Tańca jest dr Aleksandra Dziurosz).
  7. W Departamencie Tańca w IMiT można się ubiegać o dotacje na program prezentacji spektakli („Scena dla tańca”), produkcje z udziałem zagranicznych lub polskich choreografów („Zamówienia choreograficzne”), projekty edukacyjne dla młodzieży („Myśl w ruchu”), zagraniczne rezydencje (w Nowym Jorku lub Luksemburgu), wsparcie przekwalifikowania zawodowego, publikację z dziedziny tańca czy na inne, mniejsze projekty.
  8. Wcześniejsze edycje organizowane były kolejno przez Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł w Warszawie (2003), Centrum Kultury Zamek oraz Art Stations Foundation w Poznaniu (2008, 2010 i 2012). W 2014 roku Platforma odbyła się w Lublinie, w 2017 roku w Bytomiu, a zeszłoroczna edycja w Gdańsku.
  9. Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego można wnioskować indywidualnie o stypendium twórcze (na realizację projektu choreograficznego), a do Narodowego Centrum Kultury o stypendium Młoda Polska (głównie na edukację zagraniczną). Przedstawiciele organizacji pozarządowych, centrów kultury czy teatrów mogą startować w priorytecie programowym Teatr i Taniec MKiDN na spektakle teatralne/baletowe/tańca współczesnego; festiwale, przeglądy i konkursy dotyczące teatru/tańca współczesnego oraz zadania dokumentujące oraz popularyzujące dokonania w tej dziedzinie. W ramach współpracy Instytutu Adama Mickiewicza i IMiT można ubiegać się o grant z „Terytoriów choreografii”, konkursu na przygotowanie spektaklu wokół zaproponowanego przez organizatorów tematu (w 2019 roku była nim twórczość Poli Nireńskiej), który później pokazywany jest na partnerskich scenach w Europie.
  10. Przykładowo: organizowanemu od 2009 roku Gdańskiemu Festiwalowi Tańca towarzyszy Solo Dance Contest, a w Krakowie organizowany jest konkurs choreograficzny „3…2…1…TANIEC!”, do których można zgłosić autorskie propozycje choreograficzne. Istnieją też możliwości aplikowania o rezydencję czy prezentację spektaklu poza krajem. Poszczególne domy tańca prowadzą swoje programy, których oferta skierowana jest do niezależnych artystów (aplikacje poddane są jednak bardzo ostrej selekcji). Instytucje i producenci zrzeszają się też w ramach międzynarodowych sieci tańca. Jednym z najbardziej znanych takich projektów w Europie jest Aerowaves, w ramach którego odbywa się coroczny festiwal Spring Forward. To branżowa impreza, podczas której prezentuje się dwadzieścia spektakli z całego kontynentu, wyłonionych przez partnerów sieci. Podobne organizacje działają w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach azjatyckich.
  11. Np. CSW Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Nowy Teatr, Teatr Studio, Komuna//Warszawa.
  12. Zob. http://trwarszawa.pl/fileadmin/user_files/Dokumentu_organizacyjne_i_finansowe/Polityka_wynagradzania_tworcow/zala__cznik_do_zarza__dzenia_1.20.pdf.
  13. B. Kunst, Artysta w pracy. O pokrewieństwach sztuki i kapitalizmu, tłum. M. Keil, Instytut Teatralny, Warszawa–Lublin 2016, s. 110.
  14. Tamże.
  15. Por. P. Virno, A Grammar of the Multitude: For an Analysis of Contemporary Forms of Life, Semiotext(e), Los Angeles 2004.
  16. W następnych latach (1993–2003) powstawały inne serie „wyróżnionych”, kolejno numerowanych sztuk. Más distinguidas (1997) i Still Distinguished (2000) prezentowano w galeriach i muzeum, gdzie publiczność zgromadzona była dookoła performującej solo artystki. W 2003 roku na wystawie Panoramix 3 hours La Ribot eksponowała wszystkie wyróżnione dzieła.
  17. W. Klimczyk, Wizjonerzy ciała. Panorama współczesnego teatru tańca, Korporacja Ha!art, K-ów 2010, s. 367.
  18. Spektakle Socorro! Gloria! (1991) oraz 13 Piezas distinguidas (1993) dostępne są na kanale Vimeo choreografki: https://vimeo.com/76533152. W 2003 roku powstał też film La Ribot Distinguida w reżyserii Luca Petera, a w 2007 La Ribot stworzyła filmową impresję Treintaycuatropiécesdistinguées&onestriptease (tłum. Trzydzieściczterywyróżnioneutworyijedenstriptiz).
  19. Autor przywołuje części numer 26 i 27, Another Bloody Mary, z serii Más distinguidas. Por. R. Burt, Alone to the World. The Solo Dancer, [w:] Ungoverning Dance: Contemporary European Theatre Dance and the Commons, Oxford University Press, New York 2017, s. 125–127.
  20. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1.
  21. Nikomu nie mówiłam, co się dzieje w szkole. To lata utraconego dzieciństwa. Wywiad z Izą Szostak (E. Jankowska, Gazeta.pl, [online], [dostęp], https://wiadomosci.gazeta.pl/ wiadomsci/1,164031, 25264880,nikomu-nie-mowilam-co-sie-dzieje-w-szkole-to-lata-utraconego.html.
  22. Z myślą o problemie tancerzy pozostających bez pracy powołano stypendialny program wsparcia przekwalifikowania zawodowego tancerzy w IMiT, grant umożliwiający uczestnictwo w kursie czy szkoleniu i zdobycie nowych umiejętności zawodowych.
  23. Treść listu dostępna jest online: https://www.rektoverso.be/artikel/open-letter-metoo-and-troubleynjan-fabre.
  24. Pod zarzutami seksualnego molestowania i psychicznego nękania skierowanymi w stronę reżysera podpisało się dwadzieścia osób (osiem z nich podało swoje nazwiska, reszta pozostaje anonimowa). W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie przez sąd pracy w Antwerpii.
  25. Wszystkie cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu autorstwa Renaty Piotrowskiej-Auffret. Scenariusz został oparty wypowiedziach wielu kobiet, które autorka pozyskała w trakcie pracy nad spektaklem. Tekst dostępny dzięki życzliwości choreografki.
  26. Zdjęcia kości i szkieletu wyświetlają się w trakcie prezentacji scen ze spektaklu Śmierć…, odsyłając tym samym do praktyki Piotrowskiej-Auffret, która korzysta z Body Mind Centering®, koncentrując się na pracy somatycznej z mięśniami i kośćmi. Jest to praktyka oparta na dotyku i manipulowaniu określonym układem (kostnym, mięśniowym) ciała w celu poszukiwania różnych stanów fizycznych.
  27. Dobra, koniec, wychodzę. Rozmowa z Renatą Piotrowską-Auffret (T. Fazan), „Magazyn SZUM”, [online], [dostęp: styczeń 2018], https://magazynszum.pl/dobra-koniec-wychodze-rozmowa-z-renata-piotrowska-auffret/.
  28. A. Majewska, What costume shall the poor girl wear, Nowa Siła Krytyczna, [online], [dostęp: 20.07.2018], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/261988.html
  29. Dobra, koniec, wychodzę, dz. cyt.
  30. Spektakl wzbudza zainteresowanie wśród kuratorów i producentów, co może świadczyć o wadze poruszanego przezeń problemu. W 2019 roku spektakl prezentowany był w Paryżu, Warszawie, Tiranie, Ostrawie, Dornach i Zernez. W 2020 roku pokazywany był już w Aarhus i Krakowie, a kolejne tegoroczne pokazy – przed pandemią – planowane były w Lipsku i Dreźnie, Bukareszcie, Tbilisi, Pradze i Limerick.
  31. Artystka, jak większość choreografek freelancerek w Polsce, pracowała również jako producentka i menadżerka swoich spektakli. Od 2018 roku współpracuję z Piotrowską-Auffret, zajmując się produkcją i tour managementem spektakli, dlatego tekst ten opisuje również osobistą perspektywę i, poniekąd, także warunki pracy jego autorki. Artykuł był pisany głównie w środkach transportu, między kolejnymi prezentacjami i spotkaniami, jako jeden z wielu realizowanych równolegle projektów, co nie tyle świadczy o zaniedbaniu, ile bardziej o uwikłaniu – autorek, badaczek – w system nadprodukcji czy pełnienie wielu ról jednocześnie na rynku sztuki-pracy (głównie z przyczyn ekonomicznych).
  32. Performans powstał w cyklu RE//MIX Komuny//Warszawy, w ramach którego Edyta Kozak odnosiła się do twórczości Jérôme’a Bela, znanego francuskiego artysty tworzącego w nurcie choreografii krytycznej.
  33. Cytaty pochodzą z trailera performansu, dostępnego online: https://www.youtube.com/ watch?v=HtkSDafq6ag.
  34. Każdorazowo performans może się zakończyć wyborem innego projektu do realizacji, ale to pokaz premierowy dawał możliwość aplikowania o wspomniane wyżej fundusze. Taniec, moja miłość miał premierę w listopadzie 2016 roku w Komunie//Warszawa.
  35. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1, s. 5.
  36. M. Walczak, Kopalnia, „Dialog” 2004, nr 8, s. 5.
  37. J. Kowalska, Portret podwójny, „Dialog” 2018, nr 2, 183.
  38. K. Migdałowska, Trwanie, „Dialog” 2004, nr 8, s. 52.
  39. Nie jestem od naprawiania rzeczywistości, z Michałem Walczakiem rozmawia Dorota Jovanka Ćirlić, „Dialog” 2004, nr 8, s. 47.
  40. Verbatim – metoda teatru dokumentalnego polegająca na wykorzystywaniu w scenariuszach zapisów prawdziwych wypowiedzi czy relacji świadków jakichś wydarzeń.
  41. J. Ostrowska, Podzwonne dla świata pracy, czyli „Szefie, jaka piękna katastrofa”, portal teatralny.pl, [online], [dostęp: 15.02.2020], http://teatralny.pl/recenzje/podzwonne-dla-swiata-pracy-czyli-szefie-jaka-piekna-katastrofa,36.html.
  42. M. Fik, Czy warto pisać o socrealizmie?, [w:] Autorytecie wróć?, Oficyna Wydawnicza „Errata”, Warszawa 1997, s. 42.
  43. Tamże.
  44. M. Głowiński, cyt. za: M. Fik, dz. cyt., s. 43.
  45. D. Sosnowska, Jak robić teatr robotniczy? „Brygada szlifierza Karhana” w Teatrze Nowym (1949), [w:] Robotnik. Performanse pamięci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 204.
  46. Ciekawym źródłem na temat kształtu socrealistycznego teatru w Polsce jest propagandowy film Dwie brygady w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego z 1950 roku, pokazujący modelowy – zgodny z doktryną – proces twórczy doprowadzający do premiery Brygady szlifierza Karhana.
  47. E. Mikuła, P. Froń, Praca, praca, „Dialog” 2020, nr 1, s. 30.
  48. Taka robota, z Ewą Mikułą i Piotrem Froniem rozmawia Justyna Jaworska, „Dialog” 2020, nr 1, s. 47.
  49. Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014, s. 60.
  50. Tamże, s. 69.
  51. Jestem w odbiciach, rozmowa Agaty Dąbek z Pawłem Demirskim, e-teatr, [online], [dostęp: 11.04.2020], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/289065.html.
  52. K. Marks, „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”, tłum. K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, „Dzieła, t. l”, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s. 550–551.
  53. Por. komentarz Leszka Kołakowskiego: „W wyniku alienacji pracy życie gatunkowe człowieka, wspólnota ludzka są sparaliżowane; tym samym również sparaliżowane jest jego życie osobowe. W rozwiniętym społeczeństwie kapitalistycznym cała niewola społeczna, wszystkie formy alienacji zawierają się w stosunku robotnika do produkcji, dlatego emancypacja robotników nie jest po prostu ich emancypacją jako klasy mającej swoje partykularne interesy, ale jest emancypacją społeczeństwa jako całości i człowieczeństwa jako takiego”, L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu, t. 1. Powstanie”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 135, kursywa zachowana.
  54. L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu”, dz. cyt., s. 263–264.
  55. Tamże, s. 264, kursywa zachowana.
  56. Tamże, s. 264–265, kursywa zachowana.
  57. J. Tischner, „Myślenie według wartości”, Znak, Kraków 2011.
  58. Por. „Myślenie radykalne, które usiłujemy opisać, łączy w sobie to, co agatologiczne, z tym, co aksjologiczne. Znaczy to, że jest ono nie tylko podstawą wszelkiej nauki o tym, co jest, podstawą ontologii, lecz również podstawą możliwej polityki. Trzeba przywrócić słowu „polityka” najgłębsze znaczenie. Polityka to – w radykalnym znaczeniu tego słowa – nauka projektu, sensownego projektu dla ludzkich poświęceń na aktualnym etapie dziejów. […] Z pewnością znajdujemy się w stanie jakiegoś kryzysu. Kryzys sięgnął samych podstaw naszego człowieczeństwa: zachwiały się związki człowieka z człowiekiem, związki człowieka z Bogiem. Nasze myślenie usiłuje się obejść bez hierarchii i preferencji. Gdy w tej sytuacji kierujemy swe zainteresowania ku aksjologii, nie chodzi nam w gruncie rzeczy ani o polemikę z nihilizmem, ani o szukanie płaszczyzny dialogu z tymi, którzy myślą inaczej. W każdym razie nie o to przede wszystkim nam chodzi. Nasze sięganie ma sens metafizyczny i polityczny zarazem: chodzi o odkrycie właściwego projektu dla tych poświęceń, do których wzywa ludzi dobrej woli nasza dzisiejsza dziejowa tragiczność”. Tamże, s. 544–545.
  59. Por. deklarację Tischnera z jego Etyki solidarności: „Chcę tę polską pracę zrozumieć, określić ją, uchwycić jej istotę, aby na tej drodze podjąć dzieło – pierwsze dzieło w historii Polski – pracy nad pracą”, J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 124. Zob też J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 27.
  60. Por. J. Tischner, „Świat ludzkiej nadziei”, Znak, Kraków 1994, s. 70–90.
  61. J. Tischner, tamże, s. 74.
  62. Por. J. Tischner, „Polski młyn”, Instytut Wydawniczy Księży Misjonarzy „Nasza Przeszłość”, Kraków 1991, s. 77; por. Jan Paweł II, „Laborem exercens”, 3, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. 1, Encykliki, Kraków 2006, s. 110.
  63. Przypomnijmy, że ta książka ukazywała się najpierw w tak zwanym drugim obiegu, nieoficjalnie w wydawnictwach „podziemnych”. Wraz z posłowiem Jarosława Gowina ukazała się ona oficjalnie po raz pierwszy dopiero w 2002 roku nakładem, Znak [oryginalny przypis autora cytatu].
  64. Por. J. Gowin, „Posłowie”, [w:] J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, Znak, Kraków 2002, s. 279 n.
  65. Por. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni”, Znak, Kraków 1997, s. 90 n; tegoż, „Filozofia dramatu”, Znak, Kraków 1998, s. 230–232; tegoż, „Spór o istnienie człowieka”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 43.
  66. J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 15.
  67. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, wyd. II rozszerzone, Znak, Kraków 2005, s. 272–284.
  68. J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość. Ks. Józefa Tischnera myślenie o pracy”, „Verbum Vitae” 2014, nr 25, s. 229–231.
  69. Zob. np.: J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość”, dz. cyt., s. 227–258; Z. Stawrowski, „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II”, IMJT, Kraków 2010; A. Szwed, „Dlaczego dziś potrzebujemy filozofii pracy księdza Józefa Tischnera?”, [w:] „Młody człowiek wobec pracy, wyzysku i bezrobocia. Perspektywy fides i ratio”, red. naukowa A. Hennel-Brzozowska, Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, Scriptum, Kraków 2014, s. 49–64; J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; tegoż, „Filozofia człowieka. Wykłady”, oprac. naukowe Z. Stawrowski i A. Workowski, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. IV, IMJT, Kraków 2019.
  70. Zob. choćby tegoż: „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018; J. Tischner, „Filozofia człowieka. Wykłady”, dz. cyt.
  71. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28.
  72. Por. „Ten tylko, kto doświadczył spotkania, może mówić, że doświadczył źródłowo jakiegoś konkretnego dobra i zła, jakiejś tragiczności, jakiejś wolności oraz głosu imperatywu kategorycznego, który od drugiego doszedł ku niemu. Tylko ten, kto spotkał, może szczerze poświęcić siebie. Poza spotkaniem wszystkie wymienione wyżej pojęcia są pojęciami wypranymi z doświadczenia. Doświadczenie aksjologiczne ciąży ku jakiemuś poświęceniu. Jakiemu? Tego także nie wiemy. Kluczem do aksjologii jest spotkanie z drugim. Dopiero dzięki spotkaniu widzimy ludzi na scenie życia zorganizowanej w hierarchię, preferujemy i rozumiemy preferencje innych. Pozwalamy być. Inni pozwalają nam być”, J. Tischner, „Myślenie według wartości”, dz. cyt., s. 535–536.
  73. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28–29.
  74. Por. „Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowieka”, tamże, s. 38. „Właściwym sposobem myślenia o życiu społecznym jest etyka. Metafizyka ma inne troski”, tamże, s. 42.
  75. Tamże, s. 33–34, spacja zmieniona na wyboldowanie.
  76. Tamże, s. 36.
  77. Tamże, s. 37.
  78. Tamże, s. 38.
  79. Tamże, s. 17.
  80. Tamże, s. 17.
  81. Tamże, s. 17.
  82. W tym miejscu warto przytoczyć wyjaśnienia Kołakowskiego dotyczące sumienia, jednego z elementów „wzoru normatywnego człowieczeństwa” wskazywanego w „Etyce solidarności” jako wartego wcielania w życie: „Sumienie nie składa się z zasad, nie jest doktryną ani ideologią, jest raczej polem wrażliwości, wewnętrzną instancją, której obecność znamy, gdyż ujawnia się w doświadczeniu, i która coś nakazuje albo czegoś zakazuje. Doktryny mogą być prawdziwe albo mylne, słuszne albo nie, nakazy i zakazy natomiast po prostu są, są wydarzeniami, które się w naszej świadomości dzieją”, L. Kołakowski, „Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie”, Znak, Kraków 2009, s. 179–180; oraz: „Zakres zdarzeń i sytuacji, w których sumienie się budzi i do drzwi puka, jest najoczywiściej wyznaczony przez tradycję kulturalną, wychowanie, religię, choć nie możemy z pewnością twierdzić, że nie ma tam nic innego, że więc rzeczywiście nie są tam obecne żadne zasoby należące do tak zwanej natury ludzkiej, historycznie niezmienne. […] Tacy zaś ludzie, którzy nie objawiają niczym, że mają sumienie, nie są dowodem przeciwko wszechobecności tego strażnika. Oni po prostu nie należą do cywilizacji […]”, tamże, s. 183.
  83. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 18.
  84. Tamże, s. 18.
  85. Tamże, s. 18–20, spacja zachowana.
  86. Zob. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni, wydanie przejrzane i poprawione”, Znak, Kraków 2013.
  87. D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa 2019, s. 9.
  88. Bullshit Jobs in an Age of Coronavirus, https://7amkickoff.com/index.php/2020/03/28/bullshit-jobs-in-an-age-of-coronavirus/ [dostęp: 12.07.2020].
  89. D. Graeber, Lessons from coronavirus: not all jobs are ‘bullshit’. But yours might be, https://www.politico.eu/article/lessons-from-coronavirus-covid19-confinement-crisis-not-all-jobs-are-bullshit/ [dostęp: 12.07.2020].
  90. P. Bolton, The coronavirus pandemic might have a silver lining. People might wake up to what’s really important, https://www.thecanary.co/global/world-analysis/2020/04/29/the-coronavirus-pandemic-might-have-a-silver-lining-people-might-wake-up-to-whats-really-important/ [dostęp: 12.07.2020].
  91. https://twitter.com/davidgraeber/status/1254413681498226689 [dostęp: 12.07.2020].
  92. What does the coronavirus pandemic reveal about ‘essential work’?, https://www.aljazeera.com/podcasts/thetake/2020/06/coronavirus-pandemic-reveal-essential-work-200612152715097.html [dostęp: 12.07.2020].
  93. M. Nowak, Dla wielu osób na śmieciówkach postojowe jest fikcją. Dlaczego rząd tak zaufał pracodawcom?, oko.press; https://oko.press/dla-osob-na-smieciowkach-postojowe-to-fikcja/ [dostęp: 05.07.2020].
  94. J. Koc, Lockdown Generation? Młodzi pracownicy boleśnie odczują skutki pandemii, pulshr.pl: https://www.pulshr.pl/rekrutacja/lockdown-generation-mlodzi-pracownicy-bolesnie-odczuja-skutki-pandemii,74576.html [dostęp: 05.07.2020].
  95. Departament Rynku Pracy MRPiPS, Statystyki strukturalne maj 2020, https://psz.praca.gov.pl/-/12760771-statystyki-strukturalne-maj-2020 [dostęp: 05.07.2020].
  96. Depesza PAP Jak wielu Polaków należy do związków zawodowych? Najnowszy sondaż CBOS, https://forsal.pl/artykuly/1438381,jak-wielu-polakow-nalezy-do-zwiazkow-zawodowych-najnowszy-sondaz-cbos.html [dostęp: 05.07.2020].
  97. J. Tokarski, Czas zwyrodniały, Warszawa 2014, s. 83.

Powiązane artykuły

02.07.2020

Nowy Napis Co Tydzień #056 / Jak przechytrzyć kapitalizm? Poszukiwania nowego ładu pracy po pandemii

Pandemiczne zamknięcie sprawiło, że w debacie publicznej szczególne miejsce zajął temat rynku pracy. Bolesne dla pracowników konsekwencje gospodarczego lockdownu mogą tylko te reformistyczne głosy wzmocnić. A stawka jest spora – to pytanie o możliwość wypracowania nowego społecznego ładu pracy opartego na integralnym pojęciu ludzkiej pracy, nie zredukowane do jej wąskiego – zarobkowego i kapitalistycznego rozumienia.

Pandemiczne marzenia o dwóch transformacjach

Pandemiczny lockdown obudził w społeczeństwach Zachodu stare marzenia i nadzieje, które regularnie co kilka lat ze wzmożoną intensywnością powracają do debaty publicznej. Po raz pierwszy w formie politycznej utopii sformułował je w połowie XIX wieku Karol Marks – są to nadzieje na przekroczenie kapitalizmu, przezwyciężenie nieznoszącej sprzeciwu logiki ekonomicznej kumulacji i stworzenie bezklasowego społeczeństwa, które starożytny grecki ideał szczęśliwego życia skupionego na swobodnym praktykowaniu czasu wolnego rozszerzyłoby na całość politycznej wspólnoty, bez konieczności korzystania z pracy domowej kobiet i niewolników do jego realizacji.

Śledząc dyskusje medialne, które miały miejsce podczas ostatnich miesięcy, możemy zidentyfikować dwa zasadnicze pragnienia obecne w bieżącej debacie publicznej, a dotyczące pożądanego kształtu „świata po pandemii”.

Pierwsze z marzeń zakłada zasadniczą reformę współczesnego kapitalizmu, skoncentrowanego na nieustannym pomnażaniu finansowego bogactwa. Język sprzeciwu wobec tego ekonomicznego modus operandi ma w istotnej mierze kolor zielony. Przeciwdziałanie zmianom klimatu powodowanym działalnością człowieka, redukcja emisji dwutlenku węgla do atmosfery, likwidacja tak zwanych efektów zewnętrznych kapitalistycznej produkcji w postaci różnego rodzaju zanieczyszczeń, minimalizacja znaczenia fundamentalnego podziału na bogatą Północ i biedne Południe, skrócenie kapitalistycznych łańcuchów produkcji i wzmocnienie lokalnej produkcji dóbr, zmniejszenie siły transnarodowych korporacji i walka z rajami podatkowymi – tę wyliczankę można by jeszcze ciągnąć długo, ale już teraz widać, że argumenty dla przekształcenia kapitalizmu wynikają w głównej mierze z agendy ekologicznej.

Pragnieniu systemowo-strukturalnej reformy współczesnego kapitalizmu towarzyszy drugie marzenie – nadzieja na równoległą zmianę antropologiczną, przekroczenie kondycji „człowieka ekonomicznego” (homo oeconomicus), i „człowieka pracującego” (homo faber), na rzecz wizji istoty relacyjnej – homo reciprocans. Stawką tej antropologicznej transformacji jest koncepcja człowieka spełniającego się poprzez życie rodzinne, budowanie relacji z bliskimi, aktywność społeczną. Aby ta zmiana była możliwa, ponownie niezbędne jest porzucenie fetyszu kapitalistycznej akumulacji, ale także rezygnacja z patrzenia na człowieka przez pryzmat rubryk w Excelu.

Wspomniany spór antropologiczny był dobrze widoczny w trakcie pandemicznego zamknięcia, kiedy w mediach mogliśmy usłyszeć nawoływania, abyśmy nie marnowali czasu i zachowali naszą osobistą produktywność pomimo przejściowych trudności. Ten specyficzny antropologiczny reżim „wyciskania” z siebie jak najwięcej bez względu na okoliczności –- którego ducha idealnie oddaje filozofia coachingu – bardzo dobrze współgra ze współczesnym neoliberalizmem nastawionym na ciągły wzrost, maksymalizację zysków, pomnażanie kapitału – a więc i kapitału ludzkiego.

Fundamentem zmiany musiałaby być rezygnacja z modelu „kapitalizmu 24/7”, gdzie podstawowy mechanizm działania jest prosty: objąć logiką rynkową maksymalnie dużo sfer i płaszczyzn ludzkiego życia. W modelu tym wszystko ma być użyteczne, produktywne, ekonomicznie efektywne i łatwo przeliczalne na wartość pieniężną. Jednocześnie od machiny rynkowej nie ma ucieczki: kapitalizm ma działać 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.

W książce 24/7. Późny kapitalizm i koniec snu celnie opisaną wersję kapitalizmu przedstawił eseista Jonathan Crary na przykładzie… pasówki białobrewej. Ten mały ptaszek w trakcie lotu jest w stanie obyć się bez snu nawet siedem dni z rzędu. Jego niezwykłe umiejętności już od kilku dobrych lat są przedmiotem badań Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych. Wojskowi pragną wykorzystać je na potrzeby zwiększenia efektywności żołnierzy. Nie łudźmy się jednak, że w świecie „kapitalizmu 24/7” na tym się poprzestanie. Co może być bowiem lepsze dla wiecznie nienasyconych rynków niż niepotrzebujący snu pracownik-konsument?

Jak przechytrzyć kapitalistycznego „ducha dziejów”?

W roku 1928 przed studentami zgromadzonymi w jednej z sal wykładowych Uniwersytetu w Cambridge stanął prawdopodobnie najsłynniejszy ekonomista XX wieku – John Maynard Keynes. Jego głośne wystąpienie dwa lata później zostało wydane w formie książkowej pod wymownym tytułem Ekonomiczne perspektywy dla naszych wnuków. Teza tej krótkiej pracy była prosta: wzrost gospodarczy osiągnięty w ramach systemu kapitalistycznego pozwoli w perspektywie kilkudziesięciu lat radykalnie skrócić tydzień pracy. Intelektualny patron powojennego państwa dobrobytu uważał, że generacja jego wnuków będzie mogła pracować 15 godzin tygodniowo, gdyż kapitalizm będzie już na tyle efektywny, że praca dłuższa niż 2–3 dni w tygodniu nie będzie konieczna. Wystąpienie Keynesa to więc kolejna odsłona Marksowskiego marzenia o wyjściu poza reżim koniecznej pracy.

Dlaczego więc słynny ekonomista tak fatalnie pomylił się w swoich prognozach? O tym pisali w książce How much is enough? Robert i Edward Skidelscy. W omówieniu ich pracy możemy przeczytać, że główną przyczyną, dla której nie możemy się dzisiaj cieszyć 5-dniowym weekendem jest sama definicja ludzkich potrzeb. Okazało się, że Keynes pominął w swoich założeniach konsekwencje zjawiska fetyszyzmu towarowego opisanego w Kapitale. Przyjmując, że same potrzeby nie będą już ulegać zmianie i rozszerzeniu w stosunku do tego, co było charakterystyczne dla lat 20. XX wieku, Keynes nie przewidział, że wraz z upływem lat ogólna pula ludzkich potrzeb, a więc i czas pracy potrzebny do ich zaspokojenia, nie będą wcale liniowo maleć. Więcej, nie wziął pod uwagę narodzin współczesnego modelu kapitalizmu, gdzie nie jest już możliwe wytyczenie granicypomiędzy odpowiedzią na istniejące potrzeby a kreowanie tychże potrzeb przez sam rynek. Nieprzypadkowo tak istotną rolę w dzisiejszym porządku gospodarczym odgrywają całe pułki marketingowców, copywriterów i ludzi od budowania marki produktu. Współcześnie w kapitalizmie nie sprzedaje się już tak po prostu produktów ze względu na ich wartość użytkową i jakość wykonania. Oj nie, dziś sprzedaje się jednocześnie określony styl życia, który dany produkt ma sobą reprezentować, sprzedaje się poczucie wartości, określoną tożsamość – kapitalistyczny rynek zaczyna pełnić rolę współtwórcy ludzkiej osobowości. Skrajnym przykładem tej tendencji była już wręcz quasi-sakralna funkcja, jaką za życia Steve’a Jobsa odgrywały produkty Apple’a.

Zasada nieustannego kreowania nowych potrzeb prowadzi w konsekwencji do stworzenia modelu kompulsywnej oraz nadmiarowej produkcji i konsumpcji, czego symbolem jest idące w tony i miliardy marnotrawstwo żywności oraz innych produktów w państwach rozwiniętych, a także specyficzny sposób produkcji w dzisiejszej gospodarce kapitalistycznej, zakładający coraz krótszy „czas życia” danego produktu, który powinien być nie naprawiany, lecz wymieniany na nowy. Któż z nas nie frustrował się i jednocześnie nie zastanawiał, jak to możliwe, że stara pralka w domu rodziców działała w zasadzie od momentu naszych narodzin do wyjazdu na studia, a nasza pralka jest już do wyrzucenia kilka miesięcy po wygaśnięciu standardowej 24-miesięcznej gwarancji?

Trzecią cechą charakterystyczną kapitalizmu jest nieustanne poszukiwanie nowych form pomnażania kapitału, sposobów na ciągłe wypracowywanie zysków. Tak zasadniczą istotę tego modelu gospodarczego definiuje Kacper Pobłocki w pracy Kapitalizm. Historia krótkiego trwania. I rzeczywiście, jeśli przyjrzeć się historii gospodarczej Zachodu ostatniego stulecia, to możemy zidentyfikować kolejne etapy kapitalistycznej pogoni za rentownością: od produkcji przemysłowej zlokalizowanej w krajach zachodnich, przez zarabianie na prywatyzowanych sektorach służby zdrowia, edukacji i ubezpieczeń w trakcie częściowego demontażu welfare state w latach 70. i 80., po włączenie do globalnej gospodarki gigantycznego rynku chińskiego (przyjęcie Państwa Środka do Światowej Organizacji Handlu w 2001 roku), rozbudowany rynek kredytów hipotecznych, który doprowadził do kryzysu z 2008 roku i aktualny etap kapitalizmu finansowego opartego na transakcjach giełdowych.

Kapitalizmu nie da się wyłączyć

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Aby uzasadnić jeden fundamentalny wniosek: odgórne „wyłączenie” kapitalizmu, jego systemowo-strukturalna transformacja to droga donikąd, fałszywe marzenie. Historia tego porządku gospodarczego pokazuje, że – niczym Heglowski „Duch Dziejów” – kapitalizm zawsze chytrością przewyższał swoich przeciwników. Sztandarowym przykładem tej prawidłowości są losy głośnej rewolucji kulturowej ‘68, która zakończyła się wchłonięciem postulatów ludzkiej „autentyczności” i skupienia na potrzebach seksualnych przez tryby kapitalistycznej machiny. Kapitalizm jest jak kapłan z gry strategicznej „Age of Empires”, która to postać swoim śpiewem zmieniała wrogie jednostki w jednostki gracza.

Czy takie przedstawienie sprawy oznacza przyjęcie postawy bezalternatywnego fatalizmu? W żadnym wypadku. Pouczająca w tym kontekście jest biografia Aleksandre’a Kojéve’a, prawdopodobnie najważniejszego komentatora filozofii Hegla. Rosyjski filozof w swoich pracach wypracował spójną i fatalistyczną właśnie koncepcję „końca historii”, którą można określić właśnie jako uwięzienie w kapitalistycznym reżimie praco-produkcjo-konsumpcji.

Jan Tokarski, autor eseju Czas zwyrodniały, zwraca uwagę, że sam Kojève w pewnym momencie życia znalazł sposób na „dezaktywację” tegoż reżimu i przekroczenie skrajnego pesymizmu historiozoficznego – taką możliwość dostrzegł w sposobie życia… Japończyków. Ucieczką od reżimu „końca historii” okazał się ceremoniał picia herbaty – skupiony na „tu i teraz” rytuał, pozbawiony wymiaru utylitarnego. Powód tej radykalnej zmiany poglądów był zaś prozaiczny – Kojève zakochał się po prostu w konkretnej Japonce, a nie teoretycznym posthistorycznym tworze historiozofii. „Wystarczy jeden prztyczek Erosa i cała machineria Dziejów zaczyna działać zupełnie inaczej” – tak skwitował to sam TokarskiJ. Tokarski, Czas zwyrodniały, Warszawa 2014, s. 83.[1].

Wniosek z tej historyczno-ideowej dygresji jest następujący – zamiast skupiać się na poziomie systemowym, należy umożliwić każdemu konkretnemu człowiekowi i każdej konkretnie rodzinie znalezienie własnego sposobu na wyrwanie się z reżimu kapitalistycznej praco-produkcjo-konsumpcji. Co oczywiście nie oznacza, że nie będzie to wymagało również zmian systemowych – ale nie całkowitej transformacji zasad kapitalistycznego porządku.

Praca nie jest sprawą prywatną

Teoretycznej inspiracji, jak ten porządek budować, dostarcza nam Jan Paweł II w encyklice poświęconej ludzkiej pracy. W artykule 9. Laborem exercens papież używa wyrażenia „społecznego ładu pracy”, który pozwoli człowiekowi w pracy bardziej „stawać się człowiekiem”, a nie degradować się przez pracę, tracąc nie tylko siły fizyczne (co do pewnego stopnia jest nieuniknione), ale nade wszystko właściwą sobie godność i podmiotowość.

Praca nie może więc być sprawą li tylko prywatną, rozstrzyganą pomiędzy pracodawcą i pracownikiem, lecz stanowi część szerszego porządku społecznego, w który zaangażowana być powinna także wspólnota polityczna.

Punktem wyjściem do wypracowania nowego społecznego ładu pracy, o którym pisze polski papież, jest przejście od obecnego paradygmatu pracy zarobkowej do modelu, w którym praca pojmowana jest szerzej, niejako integralnie, obejmując swoim zasięgiem zarówno pracę zarobkową wycenianą rynkowo, jak i pracę niezarobkową, z zasady stojącą poza reżimem kapitalistycznej kalkulacji, wreszcie czas wolny z jego prawem do nudy i bezproduktywnego z perspektywy machiny rynkowej marnotrawienia czasu.

W ten sposób wracamy do wskazanego w początkowej części tekstu antropologicznego modelu homo reciprocans. Praca niezarobkowa obejmowałaby takie aktywności z pogranicza pracy i czasu wolnego jak: praca domowa (głównie) kobiet, praca wychowawcza rodziców, „praca relacyjna”, pod którym to pojęciem rozumiem wszelkie wysiłki podejmowane w celu wzmacniania i rozwijania relacji w małżeństwie, w rodzinie, ale także pomiędzy przyjaciółmi, a także „pracę osobistą”, zakładającą skupienie się na rozwijaniu własnych cnót, pogłębianiu wiedzy, rozeznawaniu i realizacji własnego powołania/pasji/talentów; obejmowałaby też pracę społeczną, na przykład pomoc bezdomnym, wolontariat w hospicjum, aktywność w sprawach ekologicznych.

Co istotne z punktu widzenia politycznej efektywności takich pomysłów – jest to idea, która może połączyć szeroko rozumiane środowiska chadeckie z lewicowymi. Przesada? Polecam zerknąć znów do artykułu 9. Laborem exercens, gdzie Jan Paweł II wskazuje na… pracę domową i wychowawczą kobiet, nawołując do ich uwzględnienia w integralnym rozumieniu pojęcia pracy, wykraczającym poza wąskie kategorie kapitalizmu rynkowego, i porównać to z tezami o konieczności przejścia do modelu społecznego skupionego wokół pracy niezarobkowej, które znajdziemy u jednego z czołowych współczesnych myślicieli lewicowych Guya Standinga na łamach jego Karty prekariatu.

Kluczem do zmiany jest „odrynkowienie” ludzkiego czasu

Przysłuchując się debacie publicznej, można odnieść wrażenie, że kluczem do pożądanej zmiany jest sprawa wysokości wynagrodzeń. To prawda, ale tylko w perspektywie krótkoterminowej, determinowanej skalą prognozowanego bezrobocia spowodowanego pandemią. Tymczasem prawdziwą areną walki o nowy społeczny ład pracy skupiony wokół integralnego pojęcia pracy jest… ludzki czas, o który toczy się walka od samego początku rewolucji przemysłowej i narodzin systemu kapitalistycznego: od 16-godzinnej pracy w fabrykach Manchesteru i Birmingham, przez wywalczony system „3x8”, po obecne spory o nadgodziny i pracę na akord. Bez tego nie będzie możliwe indywidualne „przechytrzenie” kapitalistycznej logiki urynkowiania każdej możliwej sfery naszego życia.

Jednocześnie reforma musi uwzględniać różnorodność sytuacji życiowej poszczególnych osób i rodzin, tak aby każdy mógł możliwie najbardziej elastycznie dysponować swoim czasem pracy zarobkowej i czasu wolnego. Możemy w tym zakresie wyróżnić pięć modelowych sytuacji egzystencjalnych.

W pierwszej z nich osoby zdolne do realizacji modelu człowieka relacyjnego poza pracą zarobkową, na przykład dzięki majątkowi umożliwiającemu rezygnację z niej, funkcjonują w logice nieograniczonego czasu wolnego. W ich przypadku „interwencyjny” charakter społecznego ładu pracy nie odgrywa specjalnej roli, gdyż bogactwo pozwala im funkcjonować niejako poza „systemem”.

Drugim wariantem są osoby zarabiające wystarczająco dużo w stosunku do swoich oczekiwań i w pracy, która daje im poczucie spełnienia – dla nich podział na czas pracy zarobkowej i czas wolny ma ograniczone znaczenie, niejako płynnie między nimi się przemieszczają. Tutaj chodzi w pierwszej kolejności o ludzi na stanowiskach dyrektorskich, kierowniczych, właścicieli przedsiębiorstw, najbardziej cenionych i najlepiej zarabiających z wolnych zawodów. Podobnie jak w przypadku pierwszej grupy osób wpływ społecznego ładu pracy na ich życie jest ograniczony.

Trzecią możliwością są osoby znajdujące spełnienie poza czasem pracy zarobkowej (w czasie wolnym). Sama praca zarobkowa stanowi dla nich obojętną konieczność – wykonują „pracę-dla-czasu-wolnego”. W ich przypadku społeczny ład pracy ma już istotne znaczenie – od jego kształtu zależy, czy będą w stanie znaleźć na tyle stabilne i dobrze płatne zatrudnienie, aby mieć środki, czas i siły do samorealizacji poza pracą zarobkową.

Czwartą kategorią są osoby, dla których praca zarobkowa to przykra konieczność, odbierająca im siły witalne i poczucie sensu – spełnienie osiągają poza pracą zarobkową, ale przychodzi im to z trudem przez taki, a nie inny kształt pracy zarobkowej, co przekłada się również na ich zdolności do budowania relacji z bliskimi. Celnie ich kondycję opisał w wydanej niedawno w Polsce książce Praca bez sensu David Graeber, który wyróżnił szeroki katalog różnego rodzaju bezsensownych prac, głównie z zakresu prac biurowych i korporacyjnych. Co istotne, wypracował w ich kontekście pojęcie „przemocy duchowej”, zwracając uwagę, że dłuższe wykonywanie tego rodzaju prac, które najczęściej polegają na zbędnym nadzorowaniu współpracowników, przygotowywaniu przez nikogo nieczytanych raportów i tym podobne, skutkuje nie tylko wypaleniem zawodowym, lecz przekłada się także później na problemy w życiu osobistym i czasie poza pracą zarobkową.

Ostatnią kategorią są osoby, które mają problem ze spełnieniem zarówno w czasie pracy zarobkowej, jak i w czasie wolnym z powodów bardziej fundamentalnych: trudności ze znalezieniem pracy zarobkowej lub jej uwłaczającym godności ludzkiej charakterem. W tym miejscu wchodzimy już w zakres dyskusji na temat warunków zatrudnienia, wysokości wynagrodzeń, standardów BHP – wszelkich patologii rynku pracy, w przypadku Polski opisanych w takich książkach jak Urobieni Marka Szymkowiaka czy Nie hańbi Olgi Gitkiewicz.

Na podstawie tej krótkiej typologii można wskazać także wstępny katalog narzędzi służących budowie maksymalnie szerokiego społecznego ładu pracy w przypadku naszego kraju: ustawowe skrócenie tygodniowego czasu pracy zarobkowej w oparciu o istniejące badania wskazujące na rosnącą stale produktywność pracy z jednej strony, a większą efektywność 4-dniowego modelu z drugiej, przy jednoczesnym braku obniżenia samego wynagrodzenia; likwidację zjawiska nadgodzin; rozszerzanie modelu pracy zarobkowej rozliczanej „zadaniowo” zamiast twardego reżimu 8-godzinnego dnia pracy; wdrażanie modelu edukacji na całe życie (lifelong education), odpowiadającego na postępującą robotyzację pracy i konieczność częstej zmiany zawodu; niższe opodatkowanie pracy kosztem podwyższenia podatków od majątku i kapitału; wzmocnienie kompetencji i efektywności działania Państwowej Inspekcji Pracy – i tak dalej.

Czy pandemia faktycznie daje nam nadzieję na realizację tego typu reformistycznych założeń? Tym, co daje nam na pewno, jest uchylenie tak zwanego Okna Overtona – lockdown poszerzył społeczne rozumienie i poparcie dla tego typu idei, sprawiając, że z marginesu debaty publicznej zaczynają stopniowo przesuwać się do jej centrum. A to daje nadzieję, że z upływem lat idea nowego społecznego ładu pracy z poziomu dyskursu trafi na poziom politycznej agendy.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Piotr Kaszczyszyn, Jak przechytrzyć kapitalizm? Poszukiwania nowego ładu pracy po pandemii, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 56

Przypisy

  1. Dopiero w 2007 roku powstała specjalizacja „Aktor teatru tańca” w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (dziś Akademii Sztuk Teatralnych) w Krakowie, z której później wyodrębniono Wydział Teatru Tańca PWST w Bytomiu. Wcześniej tancerze edukowali się niezależnie w ramach festiwalowych warsztatów czy coachingów z choreografami. W latach 90. prym wiodły Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego w Bytomiu (istniejąca do 2013 roku), Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego w Poznaniu (dziś pod nazwą Dancing fairPlayce Poznań) oraz Bałtycki Uniwersytet Tańca w Gdańsku (BUT trwał do 2003 roku) z międzynarodowym programem warsztatów. Dziś oferta edukacyjna jest elementem niemal każdego festiwalu tanecznego w kraju.
  2. Gatunek i sposób pracy w tańcu klasycznym nie zostały poddane obszerniejszej analizie ze względu na objętość tekstu.
  3. A. Królica, Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Mościckie Centrum Kultury, Tarnów 2011, s. 18.
  4. Por. Pomiędzy epokami. Wywiad z Joanną Leśnierowską (A. Królica), teatralny.pl, [online], [dostęp: 17 kwietnia 2020], http://teatralny.pl/rozmowy/pomiedzy-epokami,3004.html?fbclidIwAR1T2t_kEuRl8nQF9FBVRLiP2fvSRgC9D2PitLOV_wGfXoQUBihiVU5BsFA.
  5. Określenie Witolda Mrozka zostało użyte przez Annę Królicę w tytule książki składającej się z wywiadów z przedstawicielami tej grupy (por. Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą, Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, Kraków 2013).
  6. W skrócie: IMiT – narodowa instytucja dedykowana tańcowi (zastępcą dyrektora i szefową Departamentu Tańca jest dr Aleksandra Dziurosz).
  7. W Departamencie Tańca w IMiT można się ubiegać o dotacje na program prezentacji spektakli („Scena dla tańca”), produkcje z udziałem zagranicznych lub polskich choreografów („Zamówienia choreograficzne”), projekty edukacyjne dla młodzieży („Myśl w ruchu”), zagraniczne rezydencje (w Nowym Jorku lub Luksemburgu), wsparcie przekwalifikowania zawodowego, publikację z dziedziny tańca czy na inne, mniejsze projekty.
  8. Wcześniejsze edycje organizowane były kolejno przez Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł w Warszawie (2003), Centrum Kultury Zamek oraz Art Stations Foundation w Poznaniu (2008, 2010 i 2012). W 2014 roku Platforma odbyła się w Lublinie, w 2017 roku w Bytomiu, a zeszłoroczna edycja w Gdańsku.
  9. Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego można wnioskować indywidualnie o stypendium twórcze (na realizację projektu choreograficznego), a do Narodowego Centrum Kultury o stypendium Młoda Polska (głównie na edukację zagraniczną). Przedstawiciele organizacji pozarządowych, centrów kultury czy teatrów mogą startować w priorytecie programowym Teatr i Taniec MKiDN na spektakle teatralne/baletowe/tańca współczesnego; festiwale, przeglądy i konkursy dotyczące teatru/tańca współczesnego oraz zadania dokumentujące oraz popularyzujące dokonania w tej dziedzinie. W ramach współpracy Instytutu Adama Mickiewicza i IMiT można ubiegać się o grant z „Terytoriów choreografii”, konkursu na przygotowanie spektaklu wokół zaproponowanego przez organizatorów tematu (w 2019 roku była nim twórczość Poli Nireńskiej), który później pokazywany jest na partnerskich scenach w Europie.
  10. Przykładowo: organizowanemu od 2009 roku Gdańskiemu Festiwalowi Tańca towarzyszy Solo Dance Contest, a w Krakowie organizowany jest konkurs choreograficzny „3…2…1…TANIEC!”, do których można zgłosić autorskie propozycje choreograficzne. Istnieją też możliwości aplikowania o rezydencję czy prezentację spektaklu poza krajem. Poszczególne domy tańca prowadzą swoje programy, których oferta skierowana jest do niezależnych artystów (aplikacje poddane są jednak bardzo ostrej selekcji). Instytucje i producenci zrzeszają się też w ramach międzynarodowych sieci tańca. Jednym z najbardziej znanych takich projektów w Europie jest Aerowaves, w ramach którego odbywa się coroczny festiwal Spring Forward. To branżowa impreza, podczas której prezentuje się dwadzieścia spektakli z całego kontynentu, wyłonionych przez partnerów sieci. Podobne organizacje działają w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach azjatyckich.
  11. Np. CSW Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Nowy Teatr, Teatr Studio, Komuna//Warszawa.
  12. Zob. http://trwarszawa.pl/fileadmin/user_files/Dokumentu_organizacyjne_i_finansowe/Polityka_wynagradzania_tworcow/zala__cznik_do_zarza__dzenia_1.20.pdf.
  13. B. Kunst, Artysta w pracy. O pokrewieństwach sztuki i kapitalizmu, tłum. M. Keil, Instytut Teatralny, Warszawa–Lublin 2016, s. 110.
  14. Tamże.
  15. Por. P. Virno, A Grammar of the Multitude: For an Analysis of Contemporary Forms of Life, Semiotext(e), Los Angeles 2004.
  16. W następnych latach (1993–2003) powstawały inne serie „wyróżnionych”, kolejno numerowanych sztuk. Más distinguidas (1997) i Still Distinguished (2000) prezentowano w galeriach i muzeum, gdzie publiczność zgromadzona była dookoła performującej solo artystki. W 2003 roku na wystawie Panoramix 3 hours La Ribot eksponowała wszystkie wyróżnione dzieła.
  17. W. Klimczyk, Wizjonerzy ciała. Panorama współczesnego teatru tańca, Korporacja Ha!art, K-ów 2010, s. 367.
  18. Spektakle Socorro! Gloria! (1991) oraz 13 Piezas distinguidas (1993) dostępne są na kanale Vimeo choreografki: https://vimeo.com/76533152. W 2003 roku powstał też film La Ribot Distinguida w reżyserii Luca Petera, a w 2007 La Ribot stworzyła filmową impresję Treintaycuatropiécesdistinguées&onestriptease (tłum. Trzydzieściczterywyróżnioneutworyijedenstriptiz).
  19. Autor przywołuje części numer 26 i 27, Another Bloody Mary, z serii Más distinguidas. Por. R. Burt, Alone to the World. The Solo Dancer, [w:] Ungoverning Dance: Contemporary European Theatre Dance and the Commons, Oxford University Press, New York 2017, s. 125–127.
  20. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1.
  21. Nikomu nie mówiłam, co się dzieje w szkole. To lata utraconego dzieciństwa. Wywiad z Izą Szostak (E. Jankowska, Gazeta.pl, [online], [dostęp], https://wiadomosci.gazeta.pl/ wiadomsci/1,164031, 25264880,nikomu-nie-mowilam-co-sie-dzieje-w-szkole-to-lata-utraconego.html.
  22. Z myślą o problemie tancerzy pozostających bez pracy powołano stypendialny program wsparcia przekwalifikowania zawodowego tancerzy w IMiT, grant umożliwiający uczestnictwo w kursie czy szkoleniu i zdobycie nowych umiejętności zawodowych.
  23. Treść listu dostępna jest online: https://www.rektoverso.be/artikel/open-letter-metoo-and-troubleynjan-fabre.
  24. Pod zarzutami seksualnego molestowania i psychicznego nękania skierowanymi w stronę reżysera podpisało się dwadzieścia osób (osiem z nich podało swoje nazwiska, reszta pozostaje anonimowa). W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie przez sąd pracy w Antwerpii.
  25. Wszystkie cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu autorstwa Renaty Piotrowskiej-Auffret. Scenariusz został oparty wypowiedziach wielu kobiet, które autorka pozyskała w trakcie pracy nad spektaklem. Tekst dostępny dzięki życzliwości choreografki.
  26. Zdjęcia kości i szkieletu wyświetlają się w trakcie prezentacji scen ze spektaklu Śmierć…, odsyłając tym samym do praktyki Piotrowskiej-Auffret, która korzysta z Body Mind Centering®, koncentrując się na pracy somatycznej z mięśniami i kośćmi. Jest to praktyka oparta na dotyku i manipulowaniu określonym układem (kostnym, mięśniowym) ciała w celu poszukiwania różnych stanów fizycznych.
  27. Dobra, koniec, wychodzę. Rozmowa z Renatą Piotrowską-Auffret (T. Fazan), „Magazyn SZUM”, [online], [dostęp: styczeń 2018], https://magazynszum.pl/dobra-koniec-wychodze-rozmowa-z-renata-piotrowska-auffret/.
  28. A. Majewska, What costume shall the poor girl wear, Nowa Siła Krytyczna, [online], [dostęp: 20.07.2018], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/261988.html
  29. Dobra, koniec, wychodzę, dz. cyt.
  30. Spektakl wzbudza zainteresowanie wśród kuratorów i producentów, co może świadczyć o wadze poruszanego przezeń problemu. W 2019 roku spektakl prezentowany był w Paryżu, Warszawie, Tiranie, Ostrawie, Dornach i Zernez. W 2020 roku pokazywany był już w Aarhus i Krakowie, a kolejne tegoroczne pokazy – przed pandemią – planowane były w Lipsku i Dreźnie, Bukareszcie, Tbilisi, Pradze i Limerick.
  31. Artystka, jak większość choreografek freelancerek w Polsce, pracowała również jako producentka i menadżerka swoich spektakli. Od 2018 roku współpracuję z Piotrowską-Auffret, zajmując się produkcją i tour managementem spektakli, dlatego tekst ten opisuje również osobistą perspektywę i, poniekąd, także warunki pracy jego autorki. Artykuł był pisany głównie w środkach transportu, między kolejnymi prezentacjami i spotkaniami, jako jeden z wielu realizowanych równolegle projektów, co nie tyle świadczy o zaniedbaniu, ile bardziej o uwikłaniu – autorek, badaczek – w system nadprodukcji czy pełnienie wielu ról jednocześnie na rynku sztuki-pracy (głównie z przyczyn ekonomicznych).
  32. Performans powstał w cyklu RE//MIX Komuny//Warszawy, w ramach którego Edyta Kozak odnosiła się do twórczości Jérôme’a Bela, znanego francuskiego artysty tworzącego w nurcie choreografii krytycznej.
  33. Cytaty pochodzą z trailera performansu, dostępnego online: https://www.youtube.com/ watch?v=HtkSDafq6ag.
  34. Każdorazowo performans może się zakończyć wyborem innego projektu do realizacji, ale to pokaz premierowy dawał możliwość aplikowania o wspomniane wyżej fundusze. Taniec, moja miłość miał premierę w listopadzie 2016 roku w Komunie//Warszawa.
  35. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1, s. 5.
  36. M. Walczak, Kopalnia, „Dialog” 2004, nr 8, s. 5.
  37. J. Kowalska, Portret podwójny, „Dialog” 2018, nr 2, 183.
  38. K. Migdałowska, Trwanie, „Dialog” 2004, nr 8, s. 52.
  39. Nie jestem od naprawiania rzeczywistości, z Michałem Walczakiem rozmawia Dorota Jovanka Ćirlić, „Dialog” 2004, nr 8, s. 47.
  40. Verbatim – metoda teatru dokumentalnego polegająca na wykorzystywaniu w scenariuszach zapisów prawdziwych wypowiedzi czy relacji świadków jakichś wydarzeń.
  41. J. Ostrowska, Podzwonne dla świata pracy, czyli „Szefie, jaka piękna katastrofa”, portal teatralny.pl, [online], [dostęp: 15.02.2020], http://teatralny.pl/recenzje/podzwonne-dla-swiata-pracy-czyli-szefie-jaka-piekna-katastrofa,36.html.
  42. M. Fik, Czy warto pisać o socrealizmie?, [w:] Autorytecie wróć?, Oficyna Wydawnicza „Errata”, Warszawa 1997, s. 42.
  43. Tamże.
  44. M. Głowiński, cyt. za: M. Fik, dz. cyt., s. 43.
  45. D. Sosnowska, Jak robić teatr robotniczy? „Brygada szlifierza Karhana” w Teatrze Nowym (1949), [w:] Robotnik. Performanse pamięci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 204.
  46. Ciekawym źródłem na temat kształtu socrealistycznego teatru w Polsce jest propagandowy film Dwie brygady w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego z 1950 roku, pokazujący modelowy – zgodny z doktryną – proces twórczy doprowadzający do premiery Brygady szlifierza Karhana.
  47. E. Mikuła, P. Froń, Praca, praca, „Dialog” 2020, nr 1, s. 30.
  48. Taka robota, z Ewą Mikułą i Piotrem Froniem rozmawia Justyna Jaworska, „Dialog” 2020, nr 1, s. 47.
  49. Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014, s. 60.
  50. Tamże, s. 69.
  51. Jestem w odbiciach, rozmowa Agaty Dąbek z Pawłem Demirskim, e-teatr, [online], [dostęp: 11.04.2020], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/289065.html.
  52. K. Marks, „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”, tłum. K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, „Dzieła, t. l”, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s. 550–551.
  53. Por. komentarz Leszka Kołakowskiego: „W wyniku alienacji pracy życie gatunkowe człowieka, wspólnota ludzka są sparaliżowane; tym samym również sparaliżowane jest jego życie osobowe. W rozwiniętym społeczeństwie kapitalistycznym cała niewola społeczna, wszystkie formy alienacji zawierają się w stosunku robotnika do produkcji, dlatego emancypacja robotników nie jest po prostu ich emancypacją jako klasy mającej swoje partykularne interesy, ale jest emancypacją społeczeństwa jako całości i człowieczeństwa jako takiego”, L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu, t. 1. Powstanie”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 135, kursywa zachowana.
  54. L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu”, dz. cyt., s. 263–264.
  55. Tamże, s. 264, kursywa zachowana.
  56. Tamże, s. 264–265, kursywa zachowana.
  57. J. Tischner, „Myślenie według wartości”, Znak, Kraków 2011.
  58. Por. „Myślenie radykalne, które usiłujemy opisać, łączy w sobie to, co agatologiczne, z tym, co aksjologiczne. Znaczy to, że jest ono nie tylko podstawą wszelkiej nauki o tym, co jest, podstawą ontologii, lecz również podstawą możliwej polityki. Trzeba przywrócić słowu „polityka” najgłębsze znaczenie. Polityka to – w radykalnym znaczeniu tego słowa – nauka projektu, sensownego projektu dla ludzkich poświęceń na aktualnym etapie dziejów. […] Z pewnością znajdujemy się w stanie jakiegoś kryzysu. Kryzys sięgnął samych podstaw naszego człowieczeństwa: zachwiały się związki człowieka z człowiekiem, związki człowieka z Bogiem. Nasze myślenie usiłuje się obejść bez hierarchii i preferencji. Gdy w tej sytuacji kierujemy swe zainteresowania ku aksjologii, nie chodzi nam w gruncie rzeczy ani o polemikę z nihilizmem, ani o szukanie płaszczyzny dialogu z tymi, którzy myślą inaczej. W każdym razie nie o to przede wszystkim nam chodzi. Nasze sięganie ma sens metafizyczny i polityczny zarazem: chodzi o odkrycie właściwego projektu dla tych poświęceń, do których wzywa ludzi dobrej woli nasza dzisiejsza dziejowa tragiczność”. Tamże, s. 544–545.
  59. Por. deklarację Tischnera z jego Etyki solidarności: „Chcę tę polską pracę zrozumieć, określić ją, uchwycić jej istotę, aby na tej drodze podjąć dzieło – pierwsze dzieło w historii Polski – pracy nad pracą”, J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 124. Zob też J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 27.
  60. Por. J. Tischner, „Świat ludzkiej nadziei”, Znak, Kraków 1994, s. 70–90.
  61. J. Tischner, tamże, s. 74.
  62. Por. J. Tischner, „Polski młyn”, Instytut Wydawniczy Księży Misjonarzy „Nasza Przeszłość”, Kraków 1991, s. 77; por. Jan Paweł II, „Laborem exercens”, 3, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. 1, Encykliki, Kraków 2006, s. 110.
  63. Przypomnijmy, że ta książka ukazywała się najpierw w tak zwanym drugim obiegu, nieoficjalnie w wydawnictwach „podziemnych”. Wraz z posłowiem Jarosława Gowina ukazała się ona oficjalnie po raz pierwszy dopiero w 2002 roku nakładem, Znak [oryginalny przypis autora cytatu].
  64. Por. J. Gowin, „Posłowie”, [w:] J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, Znak, Kraków 2002, s. 279 n.
  65. Por. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni”, Znak, Kraków 1997, s. 90 n; tegoż, „Filozofia dramatu”, Znak, Kraków 1998, s. 230–232; tegoż, „Spór o istnienie człowieka”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 43.
  66. J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 15.
  67. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, wyd. II rozszerzone, Znak, Kraków 2005, s. 272–284.
  68. J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość. Ks. Józefa Tischnera myślenie o pracy”, „Verbum Vitae” 2014, nr 25, s. 229–231.
  69. Zob. np.: J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość”, dz. cyt., s. 227–258; Z. Stawrowski, „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II”, IMJT, Kraków 2010; A. Szwed, „Dlaczego dziś potrzebujemy filozofii pracy księdza Józefa Tischnera?”, [w:] „Młody człowiek wobec pracy, wyzysku i bezrobocia. Perspektywy fides i ratio”, red. naukowa A. Hennel-Brzozowska, Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, Scriptum, Kraków 2014, s. 49–64; J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; tegoż, „Filozofia człowieka. Wykłady”, oprac. naukowe Z. Stawrowski i A. Workowski, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. IV, IMJT, Kraków 2019.
  70. Zob. choćby tegoż: „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018; J. Tischner, „Filozofia człowieka. Wykłady”, dz. cyt.
  71. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28.
  72. Por. „Ten tylko, kto doświadczył spotkania, może mówić, że doświadczył źródłowo jakiegoś konkretnego dobra i zła, jakiejś tragiczności, jakiejś wolności oraz głosu imperatywu kategorycznego, który od drugiego doszedł ku niemu. Tylko ten, kto spotkał, może szczerze poświęcić siebie. Poza spotkaniem wszystkie wymienione wyżej pojęcia są pojęciami wypranymi z doświadczenia. Doświadczenie aksjologiczne ciąży ku jakiemuś poświęceniu. Jakiemu? Tego także nie wiemy. Kluczem do aksjologii jest spotkanie z drugim. Dopiero dzięki spotkaniu widzimy ludzi na scenie życia zorganizowanej w hierarchię, preferujemy i rozumiemy preferencje innych. Pozwalamy być. Inni pozwalają nam być”, J. Tischner, „Myślenie według wartości”, dz. cyt., s. 535–536.
  73. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28–29.
  74. Por. „Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowieka”, tamże, s. 38. „Właściwym sposobem myślenia o życiu społecznym jest etyka. Metafizyka ma inne troski”, tamże, s. 42.
  75. Tamże, s. 33–34, spacja zmieniona na wyboldowanie.
  76. Tamże, s. 36.
  77. Tamże, s. 37.
  78. Tamże, s. 38.
  79. Tamże, s. 17.
  80. Tamże, s. 17.
  81. Tamże, s. 17.
  82. W tym miejscu warto przytoczyć wyjaśnienia Kołakowskiego dotyczące sumienia, jednego z elementów „wzoru normatywnego człowieczeństwa” wskazywanego w „Etyce solidarności” jako wartego wcielania w życie: „Sumienie nie składa się z zasad, nie jest doktryną ani ideologią, jest raczej polem wrażliwości, wewnętrzną instancją, której obecność znamy, gdyż ujawnia się w doświadczeniu, i która coś nakazuje albo czegoś zakazuje. Doktryny mogą być prawdziwe albo mylne, słuszne albo nie, nakazy i zakazy natomiast po prostu są, są wydarzeniami, które się w naszej świadomości dzieją”, L. Kołakowski, „Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie”, Znak, Kraków 2009, s. 179–180; oraz: „Zakres zdarzeń i sytuacji, w których sumienie się budzi i do drzwi puka, jest najoczywiściej wyznaczony przez tradycję kulturalną, wychowanie, religię, choć nie możemy z pewnością twierdzić, że nie ma tam nic innego, że więc rzeczywiście nie są tam obecne żadne zasoby należące do tak zwanej natury ludzkiej, historycznie niezmienne. […] Tacy zaś ludzie, którzy nie objawiają niczym, że mają sumienie, nie są dowodem przeciwko wszechobecności tego strażnika. Oni po prostu nie należą do cywilizacji […]”, tamże, s. 183.
  83. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 18.
  84. Tamże, s. 18.
  85. Tamże, s. 18–20, spacja zachowana.
  86. Zob. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni, wydanie przejrzane i poprawione”, Znak, Kraków 2013.
  87. D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa 2019, s. 9.
  88. Bullshit Jobs in an Age of Coronavirus, https://7amkickoff.com/index.php/2020/03/28/bullshit-jobs-in-an-age-of-coronavirus/ [dostęp: 12.07.2020].
  89. D. Graeber, Lessons from coronavirus: not all jobs are ‘bullshit’. But yours might be, https://www.politico.eu/article/lessons-from-coronavirus-covid19-confinement-crisis-not-all-jobs-are-bullshit/ [dostęp: 12.07.2020].
  90. P. Bolton, The coronavirus pandemic might have a silver lining. People might wake up to what’s really important, https://www.thecanary.co/global/world-analysis/2020/04/29/the-coronavirus-pandemic-might-have-a-silver-lining-people-might-wake-up-to-whats-really-important/ [dostęp: 12.07.2020].
  91. https://twitter.com/davidgraeber/status/1254413681498226689 [dostęp: 12.07.2020].
  92. What does the coronavirus pandemic reveal about ‘essential work’?, https://www.aljazeera.com/podcasts/thetake/2020/06/coronavirus-pandemic-reveal-essential-work-200612152715097.html [dostęp: 12.07.2020].
  93. M. Nowak, Dla wielu osób na śmieciówkach postojowe jest fikcją. Dlaczego rząd tak zaufał pracodawcom?, oko.press; https://oko.press/dla-osob-na-smieciowkach-postojowe-to-fikcja/ [dostęp: 05.07.2020].
  94. J. Koc, Lockdown Generation? Młodzi pracownicy boleśnie odczują skutki pandemii, pulshr.pl: https://www.pulshr.pl/rekrutacja/lockdown-generation-mlodzi-pracownicy-bolesnie-odczuja-skutki-pandemii,74576.html [dostęp: 05.07.2020].
  95. Departament Rynku Pracy MRPiPS, Statystyki strukturalne maj 2020, https://psz.praca.gov.pl/-/12760771-statystyki-strukturalne-maj-2020 [dostęp: 05.07.2020].
  96. Depesza PAP Jak wielu Polaków należy do związków zawodowych? Najnowszy sondaż CBOS, https://forsal.pl/artykuly/1438381,jak-wielu-polakow-nalezy-do-zwiazkow-zawodowych-najnowszy-sondaz-cbos.html [dostęp: 05.07.2020].
  97. J. Tokarski, Czas zwyrodniały, Warszawa 2014, s. 83.

Powiązane artykuły

24.04.2020

pup (powiatowy urząd pracy), czyli wizyta u hansa arpa

i ręce urzędniczek, które leczą. bezrobotnych z zawodowych nawyków i zboczeń. sprawdź to.
widuję kilka niezłych ofert: lektura ulotek pigułki dzień po w ramach akcji poczytaj mi mamo,
daltonistę/ niewidomego (niepotrzebne skreślić) przyjmę do obsługi sygnalizatora świetlnego.

jakie ma pan doświadczenie? studia, pani wie
. chodzę ze słownikiem poprawnej polszczyzny,
rozkładówką z katarzyną kobro (taki rodzaj odżywki dla polonistów). i dobrze zapamiętałem:
najpierw masa, potem rzeźba – w słowach trudnych, na przykład: poniekąd tak,bynajmniej
nie
.

 

za mną rumun. kiwa głową jak pies pawłowa na tylnej szybie fiata 125p, a nie wiem, dlaczego
przypomina z aparycji hansa arpa, ze swoim wiecznym: da, da! językiemniebieskich ptaków.

kroi się grubsza robota. jak myślisz, przyjacielu? wydadzą mi tu książkę z wierszy żebranych?

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Kacper Płusa, pup (powiatowy urząd pracy), czyli wizyta u hansa arpa, Czytelnia, nowynapis.eu, 2020

Przypisy

  1. Dopiero w 2007 roku powstała specjalizacja „Aktor teatru tańca” w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (dziś Akademii Sztuk Teatralnych) w Krakowie, z której później wyodrębniono Wydział Teatru Tańca PWST w Bytomiu. Wcześniej tancerze edukowali się niezależnie w ramach festiwalowych warsztatów czy coachingów z choreografami. W latach 90. prym wiodły Międzynarodowa Konferencja Tańca Współczesnego w Bytomiu (istniejąca do 2013 roku), Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego w Poznaniu (dziś pod nazwą Dancing fairPlayce Poznań) oraz Bałtycki Uniwersytet Tańca w Gdańsku (BUT trwał do 2003 roku) z międzynarodowym programem warsztatów. Dziś oferta edukacyjna jest elementem niemal każdego festiwalu tanecznego w kraju.
  2. Gatunek i sposób pracy w tańcu klasycznym nie zostały poddane obszerniejszej analizie ze względu na objętość tekstu.
  3. A. Królica, Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu, Mościckie Centrum Kultury, Tarnów 2011, s. 18.
  4. Por. Pomiędzy epokami. Wywiad z Joanną Leśnierowską (A. Królica), teatralny.pl, [online], [dostęp: 17 kwietnia 2020], http://teatralny.pl/rozmowy/pomiedzy-epokami,3004.html?fbclidIwAR1T2t_kEuRl8nQF9FBVRLiP2fvSRgC9D2PitLOV_wGfXoQUBihiVU5BsFA.
  5. Określenie Witolda Mrozka zostało użyte przez Annę Królicę w tytule książki składającej się z wywiadów z przedstawicielami tej grupy (por. Pokolenie Solo. Choreografowie w rozmowach z Anną Królicą, Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka”, Kraków 2013).
  6. W skrócie: IMiT – narodowa instytucja dedykowana tańcowi (zastępcą dyrektora i szefową Departamentu Tańca jest dr Aleksandra Dziurosz).
  7. W Departamencie Tańca w IMiT można się ubiegać o dotacje na program prezentacji spektakli („Scena dla tańca”), produkcje z udziałem zagranicznych lub polskich choreografów („Zamówienia choreograficzne”), projekty edukacyjne dla młodzieży („Myśl w ruchu”), zagraniczne rezydencje (w Nowym Jorku lub Luksemburgu), wsparcie przekwalifikowania zawodowego, publikację z dziedziny tańca czy na inne, mniejsze projekty.
  8. Wcześniejsze edycje organizowane były kolejno przez Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł w Warszawie (2003), Centrum Kultury Zamek oraz Art Stations Foundation w Poznaniu (2008, 2010 i 2012). W 2014 roku Platforma odbyła się w Lublinie, w 2017 roku w Bytomiu, a zeszłoroczna edycja w Gdańsku.
  9. Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego można wnioskować indywidualnie o stypendium twórcze (na realizację projektu choreograficznego), a do Narodowego Centrum Kultury o stypendium Młoda Polska (głównie na edukację zagraniczną). Przedstawiciele organizacji pozarządowych, centrów kultury czy teatrów mogą startować w priorytecie programowym Teatr i Taniec MKiDN na spektakle teatralne/baletowe/tańca współczesnego; festiwale, przeglądy i konkursy dotyczące teatru/tańca współczesnego oraz zadania dokumentujące oraz popularyzujące dokonania w tej dziedzinie. W ramach współpracy Instytutu Adama Mickiewicza i IMiT można ubiegać się o grant z „Terytoriów choreografii”, konkursu na przygotowanie spektaklu wokół zaproponowanego przez organizatorów tematu (w 2019 roku była nim twórczość Poli Nireńskiej), który później pokazywany jest na partnerskich scenach w Europie.
  10. Przykładowo: organizowanemu od 2009 roku Gdańskiemu Festiwalowi Tańca towarzyszy Solo Dance Contest, a w Krakowie organizowany jest konkurs choreograficzny „3…2…1…TANIEC!”, do których można zgłosić autorskie propozycje choreograficzne. Istnieją też możliwości aplikowania o rezydencję czy prezentację spektaklu poza krajem. Poszczególne domy tańca prowadzą swoje programy, których oferta skierowana jest do niezależnych artystów (aplikacje poddane są jednak bardzo ostrej selekcji). Instytucje i producenci zrzeszają się też w ramach międzynarodowych sieci tańca. Jednym z najbardziej znanych takich projektów w Europie jest Aerowaves, w ramach którego odbywa się coroczny festiwal Spring Forward. To branżowa impreza, podczas której prezentuje się dwadzieścia spektakli z całego kontynentu, wyłonionych przez partnerów sieci. Podobne organizacje działają w Stanach Zjednoczonych oraz w krajach azjatyckich.
  11. Np. CSW Zamek Ujazdowski, Galeria Zachęta, Nowy Teatr, Teatr Studio, Komuna//Warszawa.
  12. Zob. http://trwarszawa.pl/fileadmin/user_files/Dokumentu_organizacyjne_i_finansowe/Polityka_wynagradzania_tworcow/zala__cznik_do_zarza__dzenia_1.20.pdf.
  13. B. Kunst, Artysta w pracy. O pokrewieństwach sztuki i kapitalizmu, tłum. M. Keil, Instytut Teatralny, Warszawa–Lublin 2016, s. 110.
  14. Tamże.
  15. Por. P. Virno, A Grammar of the Multitude: For an Analysis of Contemporary Forms of Life, Semiotext(e), Los Angeles 2004.
  16. W następnych latach (1993–2003) powstawały inne serie „wyróżnionych”, kolejno numerowanych sztuk. Más distinguidas (1997) i Still Distinguished (2000) prezentowano w galeriach i muzeum, gdzie publiczność zgromadzona była dookoła performującej solo artystki. W 2003 roku na wystawie Panoramix 3 hours La Ribot eksponowała wszystkie wyróżnione dzieła.
  17. W. Klimczyk, Wizjonerzy ciała. Panorama współczesnego teatru tańca, Korporacja Ha!art, K-ów 2010, s. 367.
  18. Spektakle Socorro! Gloria! (1991) oraz 13 Piezas distinguidas (1993) dostępne są na kanale Vimeo choreografki: https://vimeo.com/76533152. W 2003 roku powstał też film La Ribot Distinguida w reżyserii Luca Petera, a w 2007 La Ribot stworzyła filmową impresję Treintaycuatropiécesdistinguées&onestriptease (tłum. Trzydzieściczterywyróżnioneutworyijedenstriptiz).
  19. Autor przywołuje części numer 26 i 27, Another Bloody Mary, z serii Más distinguidas. Por. R. Burt, Alone to the World. The Solo Dancer, [w:] Ungoverning Dance: Contemporary European Theatre Dance and the Commons, Oxford University Press, New York 2017, s. 125–127.
  20. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1.
  21. Nikomu nie mówiłam, co się dzieje w szkole. To lata utraconego dzieciństwa. Wywiad z Izą Szostak (E. Jankowska, Gazeta.pl, [online], [dostęp], https://wiadomosci.gazeta.pl/ wiadomsci/1,164031, 25264880,nikomu-nie-mowilam-co-sie-dzieje-w-szkole-to-lata-utraconego.html.
  22. Z myślą o problemie tancerzy pozostających bez pracy powołano stypendialny program wsparcia przekwalifikowania zawodowego tancerzy w IMiT, grant umożliwiający uczestnictwo w kursie czy szkoleniu i zdobycie nowych umiejętności zawodowych.
  23. Treść listu dostępna jest online: https://www.rektoverso.be/artikel/open-letter-metoo-and-troubleynjan-fabre.
  24. Pod zarzutami seksualnego molestowania i psychicznego nękania skierowanymi w stronę reżysera podpisało się dwadzieścia osób (osiem z nich podało swoje nazwiska, reszta pozostaje anonimowa). W tej sprawie prowadzone jest dochodzenie przez sąd pracy w Antwerpii.
  25. Wszystkie cytaty pochodzą ze scenariusza spektaklu autorstwa Renaty Piotrowskiej-Auffret. Scenariusz został oparty wypowiedziach wielu kobiet, które autorka pozyskała w trakcie pracy nad spektaklem. Tekst dostępny dzięki życzliwości choreografki.
  26. Zdjęcia kości i szkieletu wyświetlają się w trakcie prezentacji scen ze spektaklu Śmierć…, odsyłając tym samym do praktyki Piotrowskiej-Auffret, która korzysta z Body Mind Centering®, koncentrując się na pracy somatycznej z mięśniami i kośćmi. Jest to praktyka oparta na dotyku i manipulowaniu określonym układem (kostnym, mięśniowym) ciała w celu poszukiwania różnych stanów fizycznych.
  27. Dobra, koniec, wychodzę. Rozmowa z Renatą Piotrowską-Auffret (T. Fazan), „Magazyn SZUM”, [online], [dostęp: styczeń 2018], https://magazynszum.pl/dobra-koniec-wychodze-rozmowa-z-renata-piotrowska-auffret/.
  28. A. Majewska, What costume shall the poor girl wear, Nowa Siła Krytyczna, [online], [dostęp: 20.07.2018], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/261988.html
  29. Dobra, koniec, wychodzę, dz. cyt.
  30. Spektakl wzbudza zainteresowanie wśród kuratorów i producentów, co może świadczyć o wadze poruszanego przezeń problemu. W 2019 roku spektakl prezentowany był w Paryżu, Warszawie, Tiranie, Ostrawie, Dornach i Zernez. W 2020 roku pokazywany był już w Aarhus i Krakowie, a kolejne tegoroczne pokazy – przed pandemią – planowane były w Lipsku i Dreźnie, Bukareszcie, Tbilisi, Pradze i Limerick.
  31. Artystka, jak większość choreografek freelancerek w Polsce, pracowała również jako producentka i menadżerka swoich spektakli. Od 2018 roku współpracuję z Piotrowską-Auffret, zajmując się produkcją i tour managementem spektakli, dlatego tekst ten opisuje również osobistą perspektywę i, poniekąd, także warunki pracy jego autorki. Artykuł był pisany głównie w środkach transportu, między kolejnymi prezentacjami i spotkaniami, jako jeden z wielu realizowanych równolegle projektów, co nie tyle świadczy o zaniedbaniu, ile bardziej o uwikłaniu – autorek, badaczek – w system nadprodukcji czy pełnienie wielu ról jednocześnie na rynku sztuki-pracy (głównie z przyczyn ekonomicznych).
  32. Performans powstał w cyklu RE//MIX Komuny//Warszawy, w ramach którego Edyta Kozak odnosiła się do twórczości Jérôme’a Bela, znanego francuskiego artysty tworzącego w nurcie choreografii krytycznej.
  33. Cytaty pochodzą z trailera performansu, dostępnego online: https://www.youtube.com/ watch?v=HtkSDafq6ag.
  34. Każdorazowo performans może się zakończyć wyborem innego projektu do realizacji, ale to pokaz premierowy dawał możliwość aplikowania o wspomniane wyżej fundusze. Taniec, moja miłość miał premierę w listopadzie 2016 roku w Komunie//Warszawa.
  35. P. Morawski, Praca w teatrze. Reprezentacja – ciało – instytucja, „Dialog” 2020, nr 1, s. 5.
  36. M. Walczak, Kopalnia, „Dialog” 2004, nr 8, s. 5.
  37. J. Kowalska, Portret podwójny, „Dialog” 2018, nr 2, 183.
  38. K. Migdałowska, Trwanie, „Dialog” 2004, nr 8, s. 52.
  39. Nie jestem od naprawiania rzeczywistości, z Michałem Walczakiem rozmawia Dorota Jovanka Ćirlić, „Dialog” 2004, nr 8, s. 47.
  40. Verbatim – metoda teatru dokumentalnego polegająca na wykorzystywaniu w scenariuszach zapisów prawdziwych wypowiedzi czy relacji świadków jakichś wydarzeń.
  41. J. Ostrowska, Podzwonne dla świata pracy, czyli „Szefie, jaka piękna katastrofa”, portal teatralny.pl, [online], [dostęp: 15.02.2020], http://teatralny.pl/recenzje/podzwonne-dla-swiata-pracy-czyli-szefie-jaka-piekna-katastrofa,36.html.
  42. M. Fik, Czy warto pisać o socrealizmie?, [w:] Autorytecie wróć?, Oficyna Wydawnicza „Errata”, Warszawa 1997, s. 42.
  43. Tamże.
  44. M. Głowiński, cyt. za: M. Fik, dz. cyt., s. 43.
  45. D. Sosnowska, Jak robić teatr robotniczy? „Brygada szlifierza Karhana” w Teatrze Nowym (1949), [w:] Robotnik. Performanse pamięci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017, s. 204.
  46. Ciekawym źródłem na temat kształtu socrealistycznego teatru w Polsce jest propagandowy film Dwie brygady w reżyserii Eugeniusza Cękalskiego z 1950 roku, pokazujący modelowy – zgodny z doktryną – proces twórczy doprowadzający do premiery Brygady szlifierza Karhana.
  47. E. Mikuła, P. Froń, Praca, praca, „Dialog” 2020, nr 1, s. 30.
  48. Taka robota, z Ewą Mikułą i Piotrem Froniem rozmawia Justyna Jaworska, „Dialog” 2020, nr 1, s. 47.
  49. Guy Standing, Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2014, s. 60.
  50. Tamże, s. 69.
  51. Jestem w odbiciach, rozmowa Agaty Dąbek z Pawłem Demirskim, e-teatr, [online], [dostęp: 11.04.2020], http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/289065.html.
  52. K. Marks, „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.”, tłum. K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, „Dzieła, t. l”, Książka i Wiedza, Warszawa 1960, s. 550–551.
  53. Por. komentarz Leszka Kołakowskiego: „W wyniku alienacji pracy życie gatunkowe człowieka, wspólnota ludzka są sparaliżowane; tym samym również sparaliżowane jest jego życie osobowe. W rozwiniętym społeczeństwie kapitalistycznym cała niewola społeczna, wszystkie formy alienacji zawierają się w stosunku robotnika do produkcji, dlatego emancypacja robotników nie jest po prostu ich emancypacją jako klasy mającej swoje partykularne interesy, ale jest emancypacją społeczeństwa jako całości i człowieczeństwa jako takiego”, L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu, t. 1. Powstanie”, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 135, kursywa zachowana.
  54. L. Kołakowski, „Główne nurty marksizmu”, dz. cyt., s. 263–264.
  55. Tamże, s. 264, kursywa zachowana.
  56. Tamże, s. 264–265, kursywa zachowana.
  57. J. Tischner, „Myślenie według wartości”, Znak, Kraków 2011.
  58. Por. „Myślenie radykalne, które usiłujemy opisać, łączy w sobie to, co agatologiczne, z tym, co aksjologiczne. Znaczy to, że jest ono nie tylko podstawą wszelkiej nauki o tym, co jest, podstawą ontologii, lecz również podstawą możliwej polityki. Trzeba przywrócić słowu „polityka” najgłębsze znaczenie. Polityka to – w radykalnym znaczeniu tego słowa – nauka projektu, sensownego projektu dla ludzkich poświęceń na aktualnym etapie dziejów. […] Z pewnością znajdujemy się w stanie jakiegoś kryzysu. Kryzys sięgnął samych podstaw naszego człowieczeństwa: zachwiały się związki człowieka z człowiekiem, związki człowieka z Bogiem. Nasze myślenie usiłuje się obejść bez hierarchii i preferencji. Gdy w tej sytuacji kierujemy swe zainteresowania ku aksjologii, nie chodzi nam w gruncie rzeczy ani o polemikę z nihilizmem, ani o szukanie płaszczyzny dialogu z tymi, którzy myślą inaczej. W każdym razie nie o to przede wszystkim nam chodzi. Nasze sięganie ma sens metafizyczny i polityczny zarazem: chodzi o odkrycie właściwego projektu dla tych poświęceń, do których wzywa ludzi dobrej woli nasza dzisiejsza dziejowa tragiczność”. Tamże, s. 544–545.
  59. Por. deklarację Tischnera z jego Etyki solidarności: „Chcę tę polską pracę zrozumieć, określić ją, uchwycić jej istotę, aby na tej drodze podjąć dzieło – pierwsze dzieło w historii Polski – pracy nad pracą”, J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 124. Zob też J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 27.
  60. Por. J. Tischner, „Świat ludzkiej nadziei”, Znak, Kraków 1994, s. 70–90.
  61. J. Tischner, tamże, s. 74.
  62. Por. J. Tischner, „Polski młyn”, Instytut Wydawniczy Księży Misjonarzy „Nasza Przeszłość”, Kraków 1991, s. 77; por. Jan Paweł II, „Laborem exercens”, 3, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. 1, Encykliki, Kraków 2006, s. 110.
  63. Przypomnijmy, że ta książka ukazywała się najpierw w tak zwanym drugim obiegu, nieoficjalnie w wydawnictwach „podziemnych”. Wraz z posłowiem Jarosława Gowina ukazała się ona oficjalnie po raz pierwszy dopiero w 2002 roku nakładem, Znak [oryginalny przypis autora cytatu].
  64. Por. J. Gowin, „Posłowie”, [w:] J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, Znak, Kraków 2002, s. 279 n.
  65. Por. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni”, Znak, Kraków 1997, s. 90 n; tegoż, „Filozofia dramatu”, Znak, Kraków 1998, s. 230–232; tegoż, „Spór o istnienie człowieka”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998, s. 43.
  66. J. Tischner, „Polska jest Ojczyzną. W kręgu filozofii pracy”, Editions du Dialogue, Paris 1985, s. 15.
  67. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, wyd. II rozszerzone, Znak, Kraków 2005, s. 272–284.
  68. J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość. Ks. Józefa Tischnera myślenie o pracy”, „Verbum Vitae” 2014, nr 25, s. 229–231.
  69. Zob. np.: J. Jagiełło, „Spojrzenie w przyszłość”, dz. cyt., s. 227–258; Z. Stawrowski, „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II”, IMJT, Kraków 2010; A. Szwed, „Dlaczego dziś potrzebujemy filozofii pracy księdza Józefa Tischnera?”, [w:] „Młody człowiek wobec pracy, wyzysku i bezrobocia. Perspektywy fides i ratio”, red. naukowa A. Hennel-Brzozowska, Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, Scriptum, Kraków 2014, s. 49–64; J. Tischner, „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; tegoż, „Filozofia człowieka. Wykłady”, oprac. naukowe Z. Stawrowski i A. Workowski, [w:] tegoż, „Dzieła zebrane”, t. IV, IMJT, Kraków 2019.
  70. Zob. choćby tegoż: „Polski kształt dialogu”, dz. cyt.; „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018; J. Tischner, „Filozofia człowieka. Wykłady”, dz. cyt.
  71. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28.
  72. Por. „Ten tylko, kto doświadczył spotkania, może mówić, że doświadczył źródłowo jakiegoś konkretnego dobra i zła, jakiejś tragiczności, jakiejś wolności oraz głosu imperatywu kategorycznego, który od drugiego doszedł ku niemu. Tylko ten, kto spotkał, może szczerze poświęcić siebie. Poza spotkaniem wszystkie wymienione wyżej pojęcia są pojęciami wypranymi z doświadczenia. Doświadczenie aksjologiczne ciąży ku jakiemuś poświęceniu. Jakiemu? Tego także nie wiemy. Kluczem do aksjologii jest spotkanie z drugim. Dopiero dzięki spotkaniu widzimy ludzi na scenie życia zorganizowanej w hierarchię, preferujemy i rozumiemy preferencje innych. Pozwalamy być. Inni pozwalają nam być”, J. Tischner, „Myślenie według wartości”, dz. cyt., s. 535–536.
  73. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Znak, Kraków 2018, s. 28–29.
  74. Por. „Gramatyką stosunków międzyludzkich jest etyka. A jej zasadą – godność człowieka”, tamże, s. 38. „Właściwym sposobem myślenia o życiu społecznym jest etyka. Metafizyka ma inne troski”, tamże, s. 42.
  75. Tamże, s. 33–34, spacja zmieniona na wyboldowanie.
  76. Tamże, s. 36.
  77. Tamże, s. 37.
  78. Tamże, s. 38.
  79. Tamże, s. 17.
  80. Tamże, s. 17.
  81. Tamże, s. 17.
  82. W tym miejscu warto przytoczyć wyjaśnienia Kołakowskiego dotyczące sumienia, jednego z elementów „wzoru normatywnego człowieczeństwa” wskazywanego w „Etyce solidarności” jako wartego wcielania w życie: „Sumienie nie składa się z zasad, nie jest doktryną ani ideologią, jest raczej polem wrażliwości, wewnętrzną instancją, której obecność znamy, gdyż ujawnia się w doświadczeniu, i która coś nakazuje albo czegoś zakazuje. Doktryny mogą być prawdziwe albo mylne, słuszne albo nie, nakazy i zakazy natomiast po prostu są, są wydarzeniami, które się w naszej świadomości dzieją”, L. Kołakowski, „Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie”, Znak, Kraków 2009, s. 179–180; oraz: „Zakres zdarzeń i sytuacji, w których sumienie się budzi i do drzwi puka, jest najoczywiściej wyznaczony przez tradycję kulturalną, wychowanie, religię, choć nie możemy z pewnością twierdzić, że nie ma tam nic innego, że więc rzeczywiście nie są tam obecne żadne zasoby należące do tak zwanej natury ludzkiej, historycznie niezmienne. […] Tacy zaś ludzie, którzy nie objawiają niczym, że mają sumienie, nie są dowodem przeciwko wszechobecności tego strażnika. Oni po prostu nie należą do cywilizacji […]”, tamże, s. 183.
  83. J. Tischner, „Etyka solidarności oraz Homo sovieticus”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 18.
  84. Tamże, s. 18.
  85. Tamże, s. 18–20, spacja zachowana.
  86. Zob. J. Tischner, „W krainie schorowanej wyobraźni, wydanie przejrzane i poprawione”, Znak, Kraków 2013.
  87. D. Graeber, Praca bez sensu, tłum. M. Denderski, Warszawa 2019, s. 9.
  88. Bullshit Jobs in an Age of Coronavirus, https://7amkickoff.com/index.php/2020/03/28/bullshit-jobs-in-an-age-of-coronavirus/ [dostęp: 12.07.2020].
  89. D. Graeber, Lessons from coronavirus: not all jobs are ‘bullshit’. But yours might be, https://www.politico.eu/article/lessons-from-coronavirus-covid19-confinement-crisis-not-all-jobs-are-bullshit/ [dostęp: 12.07.2020].
  90. P. Bolton, The coronavirus pandemic might have a silver lining. People might wake up to what’s really important, https://www.thecanary.co/global/world-analysis/2020/04/29/the-coronavirus-pandemic-might-have-a-silver-lining-people-might-wake-up-to-whats-really-important/ [dostęp: 12.07.2020].
  91. https://twitter.com/davidgraeber/status/1254413681498226689 [dostęp: 12.07.2020].
  92. What does the coronavirus pandemic reveal about ‘essential work’?, https://www.aljazeera.com/podcasts/thetake/2020/06/coronavirus-pandemic-reveal-essential-work-200612152715097.html [dostęp: 12.07.2020].
  93. M. Nowak, Dla wielu osób na śmieciówkach postojowe jest fikcją. Dlaczego rząd tak zaufał pracodawcom?, oko.press; https://oko.press/dla-osob-na-smieciowkach-postojowe-to-fikcja/ [dostęp: 05.07.2020].
  94. J. Koc, Lockdown Generation? Młodzi pracownicy boleśnie odczują skutki pandemii, pulshr.pl: https://www.pulshr.pl/rekrutacja/lockdown-generation-mlodzi-pracownicy-bolesnie-odczuja-skutki-pandemii,74576.html [dostęp: 05.07.2020].
  95. Departament Rynku Pracy MRPiPS, Statystyki strukturalne maj 2020, https://psz.praca.gov.pl/-/12760771-statystyki-strukturalne-maj-2020 [dostęp: 05.07.2020].
  96. Depesza PAP Jak wielu Polaków należy do związków zawodowych? Najnowszy sondaż CBOS, https://forsal.pl/artykuly/1438381,jak-wielu-polakow-nalezy-do-zwiazkow-zawodowych-najnowszy-sondaz-cbos.html [dostęp: 05.07.2020].
  97. J. Tokarski, Czas zwyrodniały, Warszawa 2014, s. 83.

Powiązane artykuły

Loading...