Nowy Napis Co Tydzień #135 / Jan Polkowski. Męczeńska ikona Rosji
Wiersz Jana Polkowskiego Carskie wrota (EZTG 1) to wiersz o umieraniu. Ale nie pojedynczego człowieka, lecz całej epoki, całego świata rosyjskiej kultury. To nie jest wiersz‑radość, z którego powstania trzeba się cieszyć, lecz wiersz‑płacz, z którym razem trzeba płakać. Nie należy go chyba analizować, lecz po prostu przeczytać, rozumiejąc. Takich wierszy nie za wiele mamy w poezji powojennej. Umarł twórca, umarł w najpodlejszym miejscu losu, więc wiersz poświęca Polkowski rosyjskiemu dysydentowi: Pamięci Anatolija Marczenki zmarłego w więzieniu w Czystopolu Tak zaczyna się wiersz zatytułowany Carskie wrota, bo kiedy umiera twórca, w więzieniu, trzeba odpowiedzieć wobec Pana: co stało się z kulturą tak dawną jak carowie, tą kulturą, do której wchodziło się, jak kapłan w cerkwi do sanktuarium przez „carskie wrota”, świętą kulturą Rosji. Czystopol Czystopol Czyste Słowo Boże Pole i Obietnica zamknięta figura losu. Któż inny śmiałby wymówić spierzchłymi wargami ten suchy wiatr śnieżny dół chorągwie drutów. To pytanie: „Któż inny śmiałby…”, może się odnosić tylko do umęczonego twórcy. W obliczu tego, co się stało, tylko on, Twórca unicestwiony, ma prawo mówić, a jeśli mówi ktoś inny, mówi w jego imieniu. Ale ta twórczość, która tworzy, ma wypowiedzieć zagładę pseudotwórczości, która się dokonała jako zagłada życia. Oto dokonano Nicości, w dniu pierwszym Sztuki musi mówić Nicość:
Mówią usta z popiołu mówi serce z wapna mówi glina z głodu.
Jasny Bezkresny zapomnij o nas.
Przejrzysty Nieogarniony dotknij nas. Spasi.
Pamiłuj.
Oto zarysowana dwuznaczność: czy owo zapomnij odnosi się do umęczonych, którzy tak się umęczyli, że za żadną cenę nie chcą już powrotu z nicości do pamięci, z nicości nieoznaczonych grobów dziesiątków milionów, tego najpotworniejszego w ludzkich dziejach imperium? Czy słowo zapomnij wypowiedziane jest z powodu wstydu, który oni odczuwają za ludzi, dokonywujących zagłady, ludzi tej samej ziemi i wspólnoty języka? Ale oto drugi człon tej dwuznacznej wypowiedzi przynosi decyzję: niech się objawi w kształcie ta zagłada, jej świadomość, obraz tych, którzy jej podlegli: dotknij nas, Losie, dotknij nas, Boże, powiedz, że jakoś istniejemy, powiedz, jak jesteśmy w zagładzie. Można dotknąć tego, co zaczyna istnieć, choćby i w sensie negatywnym – jako unicestwione życie. I oto prośba się spełnia, Bóg i twórca ludzki wzywają świętych Rusi, by dotknęli, by dali świadectwo:
(Skowycz Rusi)
Oto zeszli z pohańbionych ścian soborów i niosą w kielichach liturgicznych:
swiatyj Siergiej Rodonieżskij z przestrzeloną potylicą – cynober purpurę
i róż
zagłodzeni Kosma Damian i Jakow brat bożij – żółć zielenie lazur błękit
nadzy zamarznięci Borys i Gleb – biel i biel i biel we wszystkich jej wcieleniach
zatłuczona pałkami swiataja Paraskiewa Piatnica – czerń
bezimienny bezustny Nikt – pędzle.
I już wiemy, oto pierwszym aktem ma być odbudowanie ludzkiej i boskiej świętości, mają ją stworzyć jak wielką Ikonę, na ziemi całej Rosji jako wielkim obrazie, na desce Imperium właśnie ci święci umęczeni. To, co jest, jest tylko niczym, podłożem, bo żeby ukazać męczeństwo i rozliczyć się z nim, trzeba ukazać to, co istnieje, jako kłamstwo, nieistnienie, jako zagruntowaną ledwie przestrzeń po totalitarnym koszmarze:
I doczesne członki Rosji pokrywa całun z jajecznych temper.
Teofan Grek maluje twarz więc znika Moskwa i Smoleńsk.
Andriej Rublow nasyca farbą stopy i dłonie niknie pod nimi Workuta
Archangielsk Woroneż. Więzienny drelich oddaje pędzel Dionisija – i nie ma już Tomska
i Nowosybirska.Kuje Wołga srebrne i złote blachy na swoją zgubę.
Na zgubę fałszu, który wciąż istnieje, na zgubę istniejącego nieistnienia, w hołdzie nieistniejącemu Istnieniu Umęczonych, Prawych. Tak powstaje Prawdziwa Ikona współczesnej Rusi, bo to państwo, które nazywa się Sowieckim, już samą swą nazwą określa się jako Królestwo Szatana, więc i nazwa powinna być starta. Powstaje Nowa Ikona, dzieło umęczonych milionów, namalowane przez ich patronów, Twórców:
I są już tylko umęczone kolory miliony istnień rozpuszczone w białku
nieistniejące ciało namalowane na sosnowej desce
przygniatające Imperium.
Dzieło ukończone, Ikona wniesiona do kościoła żywych, całe Imperium, jeśli spojrzeć prawdziwie, jest płaczem ludzi modlących się do Ikony męczeństwa. Może będzie ona zdolna unicestwić zło, przygnieść je. Nowa Rosja może zacząć się tylko od wielkiej żałobnej pieśni, od wielkiej żałobnej uroczystości, choć nie wiadomo, jeszcze, czy to zmartwychwstanie męczennika, czy tylko obrzęd żałobny:
Kopcą świece.
Aniołowie wkładają żałobne pióra.
Alleluja Rosjo alleluja
śmierci.
Bo to właśnie wyraża paradoksalne na tle teologii połączenie słów „alleluja” i „śmierć”. Wiersz Polkowskiego dźwięczy jakby tonem dwu wielkich bratnich ruskich dzwonów wydzwaniających jednocześnie twórcze alliluja i żałobne smiert.
Ten wiersz, który w sowietyzmie widzi tylko zaprzeczenie, a w jego ofiarach – męczeńskie podłoże, i odwołuje się w pragnieniu nadziei do pradawnej kultury Rusi, nie powinien spotkać się z zarzutem, formułowanym na przykład wobec Sołżenicyna, że gloryfikuje – choćby w celu polemicznym – carską przeszłość, sprzeczną, a także okrutną. Polkowski zresztą niedwuznacznie odwołuje się tylko do przeszłej świętości i do Rosji teraz umęczonej.
Trudno przejść obojętnie koło tego wiersza. To, co narodowe, przechodzi w nim do ludzkości poprzez męczeństwo. Męczeństwo rzeczywiste. Bardzo to romantyczne, w duchu także polskiego romantyzmu. Ale bez cienia mesjanizmu. Umęczona ikona to nie Chrystus‑Pantokrator, to święci męczennicy. Niech zapatrzeni w swoje „ziemie ulro” poeci nie egzorcyzmują tutaj lekko nacjonalizmu. Zepchną bowiem w nieistnienie także część tego, co ludzkie. Zaiste lepiej czasem być poecie w epoce zła płaczką żałobną, posypać głowę za cudze, ale i za swoje grzechy samousprawiedliwiania się.
Czy jednak na to ostatnie rosyjskie męczeństwo także nie zezwolono? Czy zapobiegawcza pacyfikacja dokonywana przez władcę i system nie działa się przy ogromnej bierności i stronieniu poddanych od buntu? Jest pewna uwaga Aleksandra Sołżenicyna w Archipelagu GUŁ ag, na marginesie buntu więźniów w łagrze (przypominająca trochę uwagi Dostojewskiego o Polakach w Zapiskach z martwego domu): „I tu zrozumiałem, co to jest polska duma – i na czym polegał sekret polskich powstań, tak pełnych zapamiętania. […] Polak… […] Gdybyśmy wszyscy byli tak dumni i nieustępliwi – to jaki tyran by się ostał?”[1].
Wróciła mi pamięć tej uwagi, gdy niedawno czytałem zdania Czesława Miłosza o Polsce: „Jeśli uważa te bezustanne ofiary, konspiracje, powstania za zupełny nonsens, […] w «normalnych» krajach tego nie ma? […] jeżeli 99% Francuzów żyło jak zwykle po klęsce 1940 roku, to jest to normalne”[2].
Czyżby Miłosz sądził, że to dopiero polska konspiracja wyzwoliła złe instynkty u Gestapo i NKWD? Że nie było się przed czym bronić? Wierzę – raz o tym pisałem – że można było „normalnie” chodzić w Paryżu do teatru, ale chyba człowiek uczciwy nie powinien był być „normalny” wobec Vichy i obozu żydowskiego w Drancy? W zeszłym roku myślałem o tym przez miesiąc co dzień, bo co dzień – przejeżdżając, oglądałem stary dworzec w Drancy. Ale celem tego eseju nie jest polemika z Miłoszem, którego ominęło w 1943 roku „normalne” przejeżdżanie przez Drancy, a nie ominął protest moralny na widok karuzeli na placu Krasińskich w Warszawie. Pochylmy się nad rosyjskim męczeństwem.
I tu nie sposób nie zauważyć, że rosyjskie męczeństwo wyniknęło także z własnego udziału w kreowaniu systemu. I może dlatego to społeczeństwo było względnie bierne, że chłop, który zrabował, inteligent, który zaakceptował i rewolucjonista, który wywołał, nie potrafili przestawić się tak prędko – częściowo przynajmniej – na bunt przeciw ogromniejącemu dziełu także własnego zła? Ale nawet jeśli ofiary okazywały się współwinne, to buntami – które oczywiście poskramiano – dowodziły także istnienia czegoś, co sprawiło, że tak wielka część narodu rosyjskiego nie nadała się dla czerwonego imperium, a jedynie na mękę? Tak zdaje się sądzić Polkowski, a i ja myślę, że ten naród ma prawo do takiej świętej Ikony. Naród nie ginął bez współudziału, ale nie tylko na marne.
Bardzo chciałbym przeczytać wiersz Polkowskiego w przekładzie rosyjskim. Nie powinno zabraknąć go w antologii utworów o Epoce Lodowych Krematoriów. Polkowski wyraża – mimo wszystko – nadzieję. Męczeństwo bywa – twórczością. Wiersz bywa – świadectwem.
1990
Tekst został opublikowany w książce W mojej epoce już wymieram, którą można bezpłatnie pobrać na stronie NowyNapis.eu.
Przypisy
- A. Sołżenicyn, Archipelag GUŁ ag. 1918 – 1956, t. 3, tłum. J. Pomianowski, Paryż 1974, s. 209.
- C. Miłosz, Rok myśliwego, Paryż 1990, s. 268.
- Wspomnienie ukazało się także w języku rosyjskim w przekładzie Iriny Adelgeim - https://gorky.media/context/golovan/.
- Pominki – rosyjski zwyczaj wspominania o zmarłym. Początkowo zamierzałem użyć polskiego słowa „wypominki”, ale to jednak nie to samo. U Doroszewskiego „wypominki – to modlitwy za zmarłych”, czyli coś, na co się daje pieniądze, rodzaj odpustowego myta… Zresztą przykład użycia przez historyka Władysława Smoleńskiego nie pozostawia wątpliwości co do charakteru tej czynności: „W dzień zaduszny dają na wypominki, ale żałoby nie noszą”. Pominki natomiast po rosyjsku – to wspominanie zmarłego, czasem w modlitwie, a czasem przy wódce.
- Kałgujew – duża wyspa arktyczna w południowo-wschodniej części Morza Barentsa, tytułowa Wyspa. Gołowanow musiał ją stworzyć, ułożyć z własnych podróży i marzeń, cytatów z książek i urywkowych relacji na jej temat, z motywów snutych z tubylczych mitów i ze swoich snów. W rzeczywistości jest to okrągła i dosyć płaska, błotnisto-tundrowa i mało ciekawa historycznie wyspa, nie bez kozery Wasia pisał, że trzeba było ją wymyślić… Znacznie ciekawsza jest Nowa Ziemia, leżąca trochę dalej na wschód, tam malarz Aleksandr Borisow trzy zimy przezimował, malując najpiękniejsze obrazy Północy na świecie! Ale obaj nie mieliśmy wątpliwości, że naj-najciekawsza jest wyspa Wajgacz, święty ostrów tuziemców, zwanych przez Borisowa w jego dziennikach „Samojedami”. Przy tym tłumaczył, że nie chodzi o ludzi, którzy sami się jedzą, ale o ludzi żyjących samojeden. Nieraz marzyliśmy z Wasią, aby tam się udać. Wyjść z syfilizacji na drugą stronę.
- Glamur (Polacy napisaliby z angielska „glamour”) – slangowe określenie stylu życia moskiewskiej elity, czytającej glamurne żurnały, co ja bym przetłumaczył ma „glansowane tygodniki”, ale tutaj z kolei trzeba by wyjaśnić, że słowo „glans” (dzisiaj przestarzałe), oznaczało „połysk”, na przykład w zdaniu: „Pompeje i Herkulanum wyrabiały terakotę z glansem”. W przypadku glamurnych żurnałow jak Miedwied’, dla którego pracował Gołowanow, połysk polega na połyskliwej szacie graficznej, wysokich honorariach dla autorów w zamian za harowanie od zmierzchu do zachodu, czyli dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Na pososzok – odpowiednik polskiego „strzemiennego”. Polak ostatni kieliszek pił, wkładając nogę do strzemienia, natomiast Rosjanin wypijał ostatnią szklankę, biorąc do ręki wędrowny kostur – posoch.
- Andriej Rodionow – moskiewski poeta, przyjaciel Gołowanowa. Na wiadomość o jego śmierci napisał wiersz, który pozwoliłem sobie tu spolszczyć. Znający Wasię domyślą się, o jaki dym chodzi, bo Wasilij tytoniu nie używał.
- http://www.medved-magazine.ru/articles/article_18.html
- Tytułowy „tyn” – u Dorosza (Słownik języka polskiego Witolda Doroszewskiego) to dawne słowo, oznacza „ogrodzenie, płot z gałęzi; także miejsce odgrodzone”. Stąd tyniec, współczesna forma tynu. Pochodzi ze staro-normandzkiego tun. Z początku chciałem użyć rosyjskiego słowa „zatwor”, ale zbytnio religijnością oddaje, a polski „tyniec” za bardzo kojarzy się z opactwem benedyktyńskim pod Krakowem, natomiast pradawny tyn na tyle już zwietrzał, że można go używać we współczesnym znaczeniu „odgrodzenia się od świata”, jak odgradzali się w swoich bibliotekach kolumbijski myśliciel Nicolas Gómez Dávila czy polski filolog Ryszard Przybylski, autor książki Pustelnicy i demony, poświęconej naukom Ojców Pustyni.
- Srom – przestarzale: wstyd. To rzeczywiście coraz bardziej przestarzałe uczucie w dobie ekshibicjonistycznych wywnętrznień medialnych! Jednakże drugie określenie sromu bynajmniej nie zestarzało się. To „zewnętrzna część narządów płciowych kobiet i samic ssaków” według Dorosza. Nigdy nie zapomnę krwawego strzępu skalpu chłopaka w sromie jego dziewczyny, którą zgwałciła na jego (i moich) oczach gruzińska soldateska na plaży w Suchumi.
- Ni pri cziom – nie ma nic do rzeczy.
- Wor w zakonie – dosłownie „złodziej w zakonie”. W polskim slangu więziennym: grypsujący, to jest przestrzegający zakony świata przestępczego. Zakon „pod celą” obowiązuje jak reguła w klasztorze. W gruzińskim rządzie Eduarda Szewardnadze obaj „siłowi” ministrowie, Tengis Kitowani i Dżaba Joseliani, byli worami w zakonie.
- Można stranstwowat’ po swietie… – „Można włóczyć się po świecie, Marъ, nie wychodząc z celi. Niechaj Maria Egipcjanka czuwa nad tobą”.
- SŁON – skrót: Sołowieckij Łagier Osobogo Naznaczenija. Kolebka i poligon Gułagu. Pierwszy łagier w Sowietach, zorganizowany na polecenie Feliksa Dzierżyńskiego. Kiedyś żartowaliśmy z profesorem Pawłem Wasiliewiczem Floreńskim, wnukiem słynnego filozofa, zamordowanego przez sołowieckich oprawców, że Polak Dzierżyński w przewrotny sposób próbował zrealizować utopię Józefa Jeleńskiego, ojca duchowego Seliwanowa, przywódcy sekty skopców… Otóż Józefowi Jeleńskiemu, który siedział na Sołowkach w klasztornej turmie, zarzucano, że jako Polak kastrował rosyjskich współbraci z pobudek patriotycznych, to znaczy chciał wytrzebić wszystkich Rosjan, żeby Polska była Polską.
- Skit – od koptyjskiego ϣⲓ(ϩ)ⲏⲧ – droga. Pośrednia droga pomiędzy anachoretyzmem i cenobityzmem, na ogół niewielka wspólnota (do dwunastu osób) w odosobnionej pustelni. Zwykle wokół starca zbierali się posłusznicy, chociaż wśród skitów staroobrzędowych Wyga – wspominał o tym Gawriił Dierżawin w swojej relacji z podróży po Karelii i Biełomorskim kraju – spotykało się skity koedukacyjne, gdzie starzec miał na posługi jedną, czasem nawet dwie posłusznice. Na Rusi „regułę skitu” wprowadził świątobliwy Nil Sorski, który zapoznał się z hezychazmem podczas swojego pobytu w klasztorach na górze Athos. Świątobliwy Nil Sorski był ojcem duchowym ruskiego hezychazmu, a zwalczający jego naukę niestjażatielnosti (wyrzeczenia się dóbr doczesnych) świątobliwy Iosif Wołokołamski był i jest patronem wszelkiej hierarchii cerkiewnej! W turmie jego klasztoru Wołokołamskiego siedział Maksym Grek, jeden z najciekawszych monachów tamtej epoki, na poły humanista, a na poły hezychasta. Grek do Moscovii trafił ze Świętej Góry na prośbę księcia moskiewskiego Wasyla III, który zwrócił się do atoskich starców, żeby przysłali kogoś, kto pomoże uporządkować mu bibliotekę. W Moscovii Grek poparł Nila Sorskiego i za to go posadzili.
- Inokъ – dawne określenie monacha (monachos – pojedyńczy). Protojerej Diaczenko w Pełnym cerkiewnym słowniku wywodzi inoka od słowa inoj – drugi, inny, natomiast Nikon Czarnogoriec utwierdzał, że pochodzi od starosłowiańskiego inъ – jeden „[…] bo rozmawia z Bogiem samojeden w odosobnieniu dzień i noc”. Inokъ to ktoś, kto żyje samopas, inaczej niż drudzy.
- Bezmowność – używam tego słowa nie w charakterze terminu medycznego, w jakim bezmowność występuje u Dorosza, czyli jako: „niezdolność mówienia powstała skutkiem uszkodzenia nie narządów mowy, tylko mózgu; afazja”, lecz jako kalki z prawosławnego bezmołwija, stan poza mową. Aczkolwiek w dobie bezustannej gadaniny przez telefony komórkowe i ciągłego słowotoku mediów społecznych, bezmówność rzeczywiście może wyglądać na jakiś poważny defekt mózgu.
- Cz. Miłosz, Potężny gmach dziwnej architektury (wywiad przeprowadzony przez Walentynę Połuchinę), [w:] tegoż, Rosja. Widzenia transoceaniczne. Tom II. Mosty napowietrzne, Warszawa 2011, s. 328.
- Poetyckie opisy podróży Brodskiego są w tym aspekcie szczegółowo omówione w ciekawej publikacji Sanny Turomy: S. Turoma. Brodsky abroad. Empire, tourism, nostalgia, Madison 2010.
- И.А. Бродский, Сочинения Иосифа Бродского, СПб 1998, s. 5, 64 – tłum. J.P.
- J. Brodski, Dziecko cywilizacji, tłum. K. Taranowska, A. Konarek, [w:] tegoż, Mniej niż ktoś, Kraków 2006, s. 125.
- Г.П. Федотов, Судьба и грехи России (Избранные статьи по философии русской истории и культуры), В 2-х т. Т. 1, СПб, София 1991, s. 51. – tłum. J.P.
- W rozmowie z Aleksandrem Fiutem Miłosz opowiada o swoich preferencjach filozoficznych: „Ja myślę, że moja orientacja jest bardzo pokrewna orientacji filozofów rosyjskich”, [w:] A. Fiut, Autoportret przekorny. Rozmowy. Czesław Miłosz, Kraków 2015, s. 87.
- Cz. Miłosz, Mowa noblowska, [online], [dostęp: 29.10.2020], https://www.nobelprize.org/prizes/literature/1980/milosz/25508-czeslaw-milosz-nobel-lecture-1980/.
- Г.П. Анциферов, Душа Петербурга, Дніпро 1990, s. 22. – tłum. J.P.
- J. Brodski, Mowa noblowska, [online], [dostęp: 29.10.2020], https://www.polskieradio24.pl/258/5035/Artykul/1570467,Mowa-Josifa-Brodskiego.
- И. Бродский, Книга интервью, Москва 2008, s. 139 – tłum. J.P.
- Cz. Miłosz, Rosja. Widzenia transoceaniczne. Tom. I. Dostojewski – nasz współczesny, Warszawa 2010, s. 42. To samo Miłosz mówił Tomasowi Venclovie: „Jestem przeciwnikiem klasycznej metryki rosyjskiej, dla Polaków w każdym razie jest zgubna” (T. Venclova, Wiosna w Berkeley, [w:] Cz. Miłosz, T. Venclova, Powroty do Litwy, Warszawa 2012, s. 61).
- И. Бродский, Книга интервью, s. 579 – tłum. J.P.
- Cz. Miłosz, Walka o oddech, [w:] tegoż, Rosja. Widzenia transoceaniczne. Tom II. Mosty napowietrzne, Warszawa 2011, s. 328.
- В. Полухина, Иосиф Бродский глазами современников: сборник интервью, СПб 2006, c. 268 – tłum. J.P.
- Cz. Miłosz, T. Venclova, Dialog o Wilnie, [w:] tychże, Powroty do Litwy, dz. cyt., s. 61.
- Por. E. Rybicka, Homo geographicus. Miłosza topografie i autobio-geo-grafie, [w:] Czesława Miłosza „północna strona” , red. M. Czermińska, K. Szalewska, Gdańsk 2011, s. 27–34.
- Por. F.A. Yates, The Art of Memory, London 1966.
- Цит. по: Б.М Эйхенбаум, Лев Толстой: Исследования. Статьи. СПб 2009, s. 170 – tłum. J.P.
- Chodzi o klasycystyczny budynek Maneżu (ujeżdżalni) w Petersburgu, który został zbudowany w latach 1804–1807 według projektu Giacomo Quarenghiego.
- Я.А. Гордин, Перекличка во мраке. Иосиф Бродский и его собеседники, СПб 2000, s. 140 – tłum. J.P.
- И. Бродский, Книга интервью, s. 432 – tłum. J.P.
- O. Mandelsztam, Poezje, red. M. Leśniewska, Kraków 1983.
- Więcej informacji na ten temat jest w moim artykule o wierszu Grudzień we Florencji: Д. Ахапкин, Перечитывая „Декабрь во Флоренции”, „Звезда” 2020, nr 5.
- J. Brodski, Zamieć w Massachusetts, wybór i tłum. K. Krzyżewska, Kraków 1994.
- J. Brodski, 82 wiersze i poematy, wybór i opracowanie S. Barańczak, Paryż 1988.
- Por. Znak wodny: „Och, ta cała krótkowzroczna szumowina – Le Corbusier, Mondrian, Gropius – którzy okaleczyli świat nie mniej okrutnie niż jakaś Luftwaffe” – tłum. J.P.
- В. Полухина, Больше самого себя: О Бродском, Томск 2009, s. 23 – tłum. J.P.
- И. Бродский, Книга интервью, s. 108 – tłum. J.P.
- Tamże, s. 511 – tłum. J.P.
- С. Волков, Диалоги с Иосифом Бродским, Москва 1998, s. 204 – tłum. J.P.
- М.Л. Гаспаров, Русский трехударный дольник ХХ века, Теория стиха, Л., 1968, s. 60 – tłum. J.P.
- А.М. Левашов, С.Е. Ляпин, Шестииктный дольник Иосифа Бродского: метрическая модель и ритмические тенденции // Актуальные вопросы филологии и методики преподавания иностранных языков: Статьи и материалы 4-й Международной научной конференции, 21–22 февраля 2012. Т. 2, СПб 2012 – tłum. J.P.
- Д. Ахапкин, „Прощальная ода”: у истоков жанра больших стихотворений, „Звезда” 2000, nr 5, s. 104–110.
- Сочинения Иосифа Бродского, Том I, Санкт-Петербург 1992, s. 308, 310.
- Т. Венцлова, Бродский – переводчик Норвида // Собеседники на пиру: Литературоведческие работы, Москва 2012, s. 410–427.
- И. Бродский, Книга интервью, s. 252 – tłum. J.P.
- Historia z wierszem Norwida nie została włączona przez Elżbietę Toszę do jej znakomitej książki o trzech dniach spędzonych przez Brodskiego w Katowicach: E. Tosza, Stan serca. Trzy dni z Josifem Brodskim, Katowice 2013.
- Chociaż oczywiście nie oznacza to, że wiersze Brodskiego stały się sylabiczne; więcej na ten temat w: Ю.Б. Орлицкий, Ещё раз о так называемой «силлабике» Бродского и о ее объективном контексте – русской силлабике конца XX века, „Известия Смоленского государственного университета. Литературоведение” 2020, nr 1, s. 33–46.