25.01.2024

Nowy Napis Co Tydzień #238 / Jerzy Liebert – poeta metafizyczny

Jerzy Liebert urodził się 24 lipca 1904 roku w Częstochowie, w rodzinie Stanisława i Marii z Kubackich Liebertów, jako najstarszy z trojga rodzeństwa (miał brata Aleksandra i siostrę Marię). Był wnukiem Jana Lieberta, zesłanego na Syberię wraz z ojcem Josepha Conrada. Dzieciństwo i młodość spędził w Ostrowcu i w Warszawie, a w latach 1915–1918 w Moskwie, w związku z pracą ojca – inżyniera. Jerzy Liebert był uczniem warszawskiego gimnazjum im. Mikołaja Reja, a po powrocie rodziny Liebertów z Moskwy do Warszawy podjął naukę w Wyższej Szkole Realnej. Jego nauczycielem języka polskiego był znany tam krytyk literacki Leon Pomirowski, który później wydawał wiersze Lieberta.

Zadebiutował w roku 1921, publikując w piśmie chrześcijańskim „Czyn” wiersz Zmartwychwstanie. Modlitwa młodego poety.

Zmartwychwstanie (Modlitwa młodego poety)

Dopomóż mi, Boże Panie,
Uszczęśliwić Ludzkość całą,
Patrz! Ciśnie się wszak nawałą
Do stóp Twoich… Ja tak proszę –
Pozwólżeż mi tu rozgorzeć,
Cuda czynić, Piękno tworzyć,
Całą duszę w Wszechświat włożyć
I do Ciebie modły wznosić…
Słyszę już niebiańskie chóry,
I aniołów świętych granie –
Pieśni lecące za chmury…
Zmartwychwstanie!… Zmartwychwstanie!…
Dopomóż mi, Boże Panie,

Być dla maluczkich – Ochroną,
Dla nieszczęśliwych – Pociechą,
Dla zbłądzonych – cichą Strzechą,
Zaś dla Narodu – Koroną
Ozdobioną w ideały,
W perły czyste i kryształy,
Co blaski w noce ciskają,
Przyświecając jak ognisko…
Pozwólżeż mi, Panie Boże,
Zmienić w Raj ziemskie siedlisko –
Niech me pieśni czas przetrwają,
Niech trwa wiecznie to, co stworzę…

Zmartwychwstanie!… Zmartwychwstanie!…
Dopomóż mi, Boże Panie.

Później Liebert publikował w „Skamandrze”, „Wiadomościach Literackich” oraz „Pamiętniku Warszawskim”. W 1925 roku rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, które musiał niestety przerwać w 1927 roku z powodów zdrowotnych i materialnych. Jako młody człowiek zachorował na gruźlicę, poddawał się wielokrotnie kuracjom, głównie w Worochcie na Huculszczyźnie. Zmarł przedwcześnie, 19 czerwca 1931 rokuWarszawie.

Okres dwudziestolecia międzywojennego, kiedy uformował się i dojrzał ostatecznie własny język poezji Jerzego Lieberta, był czasem stopniowego zanikania młodopolskich klimatów w literaturze, a zarazem rozwoju nowej polskiej poezji. Aktywni byli ciągle wybitni poeci Młodej Polski, tacy jak Jan Kasprowicz, Leopold Staff, Bolesław Leśmian, ale pojawiły się też grupy młodych twórców zafascynowanych nowymi prądami w sztuce. Należeli do nich warszawscy futuryści (dadaiści), jak na przykład Aleksander Wat czy Anatol Stern, którzy chcieli słowo „wyzwolić od tyranii składni”, jak ujął to z lekka ironicznie Czesław Miłosz. Ich eksperymenty słowne nie przemawiały do odbiorców poezji, gdyż były zbyt ekstrawaganckie i niezrozumiałe. Podobnie nie zdobyła wówczas szerszej popularności tak zwana Pierwsza Awangarda polskiej poezji lat dwudziestych (Druga Awangarda tworzyła w latach trzydziestych), do której należeli między innymi Tytus Czyżewski, Julian Przyboś, Jan Brzękowski. Twórcy tego nurtu eksperymentowali w poszukiwaniu czystej formy, uważanej przez nich za istotę sztuki.

W czasie, gdy Liebert zdobywał pierwsze szlify w dziedzinie poezji, pojawiły się już także inne talenty poetyckie jak Konstanty Ildefons Gałczyński, Józef Czechowicz czy „rewolucyjny” Władysław Broniewski.

Wpływ na kształtowanie się poetyckiego języka Lieberta miała twórczość epok średniowiecza, baroku, romantyzmu, a także silna w początkowym okresie fascynacja współczesnymi dlań Skamandrytami, z którymi był związany więzami koleżeńskimi i którzy wysoko oceniali jego młodzieńcze, pierwsze utwory jako nad wiek dojrzałą poezję, świadczącą o wybitnym talencie.

Skamandryci, jak wiadomo, zaistnieli na początku dwudziestolecia międzywojennego jako grupa poetycka nazwana tak od tytułu wydawanego przez nią czasopisma. Ich miejscem spotkań była warszawska kawiarnia literacka „Pod Picadorem”, gdzie poeci – Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, Julian Tuwim, Jarosław Iwaszkiewicz, Antoni Słonimski – czytywali swe wiersze. Za „swoją” uważali Skamandryci także wybitną poetkę Marię Pawlikowską-Jasnorzewską. Poezja twórców Skamandra była, zwłaszcza w pierwszym okresie ich twórczości, pełna entuzjazmu, radości życia, wypływającej także z faktu odzyskania przez Polskę niepodległości. To pierwsze pokolenie poetów wolnej Polski nawiązywało do polskich romantyków. Ich wiersze były pełne liryzmu, lecz także wprowadzały słownictwo wzięte z życia codziennego, kolokwializmy, ironię, obrazy ukazujące miejski pejzaż. Każdy z poetów Skamandra był silną indywidualnością artystyczną i w późniejszych latach każdy odnalazł własną drogę rozwoju.

Silnie zaznaczający się w pierwszym wydanym przez Jerzego Lieberta zbiorze wierszy (Druga Ojczyzna,1925) wpływ Skamandrytów, przejawiający się choćby w zmysłowym obrazowaniu, witalizmie, tradycyjnej formie,szukaniu inspiracji w przyrodzie, szybko ustępuje głębszym, własnym poszukiwaniom metafizycznym poety. Ale także w utworach z tego zbioru owe metafizyczne tęsknoty są już bardzo wyraźne.

Druga ojczyzna

Nocą, kiedy różowy świt po gwiazdach schodzi,
Chłód, jak ćma senna, wpada, gdy okno otworzę;
Myślę, ze mnie jak rosę wypije przestworze,
Że nie ziemia mnie wchłonie i nie ziemia rodzi

Że tam, ponad światami, ponad drogą mleczną,
Nad błękitem, co rankiem w bladą dmucha tarczę –

Jest ojczyzna, za którą tęsknię tu i walczę
Z smutkiem, co w duszy rośnie, i z miłością wieczną.

Bo wierzę, ze Bóg wszystko wyrówna i zgodzi.
Niepokój serca mego z pogodą obszaru,
Jak obłok, od gwiazd ciężkich i srebra nadmiaru,
Od ziemi mnie, od ciała i dnia oswobodzi.

(Tom Druga Ojczyzna, 1925)

Liebert zachwycił środowisko literackie swoim poetyckim talentem, pięknem odmalowanych słowem krajobrazów czy subtelnych, pełnych zadumy i niespełnionej tęsknoty erotyków. Jednak szybko ewoluował w stronę, niejednokrotnie wręcz surowej, prostoty dojrzałych utworów (tom Gusła, 1930).

Anioł żalu

Nie ciszą jak obłok miękką,
Nie chłodem, nie tkliwą ręką,
Ale mieczem, ale ogniem –
Bez orszaku, zagniewany,
Ale smutny i spłakany,
Przystąpiłeś do mnie.
Bez litości – miłosierny,
Kochający i niewierny,
Jak ziemia w grobie –
Moje ziemie nieorane,
Moje ciało zbuntowane
Upatrzyłeś sobie.

Nie w spokoju, jak owoc źrałym,
Nie w cieniu drzewa omdlałym –
Ale w ogniu i w lamencie,
Biorę w piersi twoje ciosy,
Ostrza błyszczące jak rosy
I twoje objęcie.
Gorliwy i ustający,
Nasycony i pragnący,
Jak płomień w drewnie –
Moje drewna wysuszone,
Skrzydłem na ścięcie znaczone,
Odrąbuje pewnie.

Anioł Żalu wszedł we mnie niby w sidło grzeszne
I miota mną w słów rozterce –
Boże, któryś stworzył człowieka –
Ucisz serce.

(Tom Gusła, 1930
)

Liebert w okresie późniejszym nie był zainteresowany wszelkiego rodzaju estetyzowaniem, zrezygnował z błyskotliwości. Zaczęło się wielkie zmaganie ze słowem, będące zarazem zmaganiem ze sobą samym, co łączyło się z głębokim nawróceniem poety. Taką duchową walkę, której zapisem jest jeden z najbardziej znanych utworów Lieberta Jeździec, można porównać do zmagań biblijnych proroków – jak Jeremiasz, który bronił się przed swoim powołaniem. Przypomina się także biblijna scena walki Jakuba z Aniołem, będąca symbolicznym obrazem mocy Boga, który zdobywa niejako duszę człowieka.

Jeździec

Uciekałem przed Tobą w popłochu,
Chciałem zmylić, oszukać Ciebie –
Lecz co dnia kolana uparte
Zostawiały ślady na niebie.

Dogoniłeś mnie, Jeźdźcze niebieski,
Stratowałeś, stanąłeś na mnie.
Ległem zbity, łaską podcięty,
Jak dym, gdy wicher go nagnie.

Nie mam słów, by spod Ciebie się podnieść,
Coraz cięższa staje się mowa.
Czyżby słowa utracić trzeba,
By jak duszę odzyskać słowa?

Czyli trzeba aż przejść przez siebie,
Twoim słowom siebie zawierzyć –
Jeśli trzeba, to tratuj do dna,
Jestem tylko twoim żołnierzem.

Jedno wiem, i innych objawień
Nie potrzeba oczom i uszom –
Uczyniwszy na wielki wybór,
W każdej chwili wybierać muszę.

(Tom Gusła, 1930)

Charakterystyczne dla Lieberta jest ścisłe zazębianie się, wzajemne przenikanie życia i powstających wierszy, będących często dramatycznym zapisem życiowych zmagań i cierpienia, zwłaszcza związanego z duchowym rozwojem poety i – pod koniec życia – z nieuleczalną, śmiertelną chorobą. Wyrazem trudnego, wewnętrznego doświadczenia jest na pewno utwór Próby.

Próby

Gnuśne i harde,
Nieokrzesane
Jest twoje czoło,

Gdy się ku górze
Jak berło wznosi,
Rządzące tobą.

Jak światło zimne
Kamieni cennych
Jest miłość twoja,
W ust rozchyleniu
Przebłyska nagła
Jak dno jeziora.

Jak kwiatów wystrzał –
Biorących za cel
Przepych powietrza –
Brzmi twa modlitwa
I słowo każde
Z przepychem miesza.


Widoki świetne,
Doliny senne,
Wzgórza różane:
Odbieram tobie –
Ziemi ci dając
Na kolan dwoje.

Turysto ciemny,
Wicher łaskawy
Niech cię ochłodzi,
W głowy schyleniu
Jest słabość, z której
Siła się rodzi.

Na łące świeżej,
Co się jak dziecko
Gubi w przestrzeni –
O, rozwiąż serce

I usta rozłam

Zacięte w gniewie.

A łzy odnajdziesz
W swych oczach proste,
Jak ludzkie krzywdy –
Wrogu mój, któryś
Nocą pod niebem
Nie płakał nigdy.

II


Czemu mnie pytasz
O niepojęte
Dla ludzi sprawy?
Czemu w mych oczach
Fosforem skrzy się
Twój wzrok ciekawy?
Czemu myśl czystą
Mącisz i plączesz
Zawieją ciemną?
O, jakaż miłość,
Miłość żarliwa
Skuła cię ze mną?

Z kielicha twego
Zatrute wino
Wypijam co dnia –
I mówią zmysły:
Pokój w ciemnościach,
Niebiosa w ogniach.

I krzepną w piersi
Krople krwi wrzącej,
Stłoczone w biegu,
A ty schylony
Na usta moje
Kładziesz: „Dlaczego”.

A potem uśmiech
Niepokojący,
Tryumfujący...
Samotny jestem,
A ty najbliższy
I kochający.


O, wiem, poznałem
Samotność moją
I twoje moce,
Czuję twój oddech
W południa ciepło
I ciemne noce.

Z gotyckich sklepień
Spoglądasz ku mnie
Skrzydlaty, drwiący –
O, nieodstępny
Cieniu złowieszczy,
Ze mnie rosnący.

III

Dla oka – blaski,
Dla ucha – gwary,
Dla nozdrza – dymy,
Ciało i pokarm
Ustami bierzesz
Jak wdzięczne rymy.

Nienasycony,
Przesytu pełen,
A bez bogactwa,
Łakomstwo wielkie
Wwiodłeś do serca
Jako niewiastę.

Za nic mam twoje
Zgłębianie życia,
Poznanie świata,
Jeśliś w tym życiu
I na tym świecie
Nie znalazł brata.

Bo cóż są skarby,
Gdy bez podziału
I bez człowieka.
Próżno je zbierasz
W zgiełku ogromnym
Naszego wieku.

Bowiem nie z brania,
Ale z dawania
Bogactwo rośnie –
I obiecaną
Obejrzysz ziemię
W szczodrobliwości.

Przypadnij ku niej
I pod jej wichry
Pozwól iść głowie,
A wtedy łaska
Jak drzewo tknięte
Zaszumi w tobie.

Uboga ręka
Jak gałąź uschła
Owoc obrodzi,
A owoc zdjęty
I podzielony
Rękę nagrodzi.

Nie wstydź się, gburze,
Prawda jest jedna,
Jedno przymierze,
Więc choć się z piórem
Mocujesz moim –
Mówię i wierzę.

(Tom Gusła, cz. I i II,1930; tom Kołysanka Jodłowa, cz. III, 1932)

Przejmujące utwory, mówiące o przeżyciach poety z ostatnich miesięcy walki z gruźlicą, zawarte zostały w wydanym pośmiertnie tomie Kołysanka jodłowa z 1932 roku. Samą poezję stawia Liebert bardzo wysoko, porównując twórczość poetycką z twórczym aktem stwarzania, będącym dziełem boskim. Jednocześnie jest tu jasno określona hierarchia: artysta – człowiek uświadamia sobie doskonale swoją kruchość i zależność, także zależność wartości swojego dzieła od pomocy Bożej łaski. Zarazem ma on pozycję szczególną wśród ludzi – Liebert sytuuje poetę na czele poszukujących prawdy i dobra, wnikających w tajemnicę istnienia – ujawnia przez to swoje rozumienie roli poety w duchu romantyzmu. Liebert bardzo głęboko pojmuje swoją rolę „rzemieślnika słowa”, nie interesują go artystyczne „mody”, nie bawi się słowem i tematem wiersza. Jego wiersze ukazują – wiernie jak „lustra” – powagę i prawdę poszukiwania Boga, sensu życia i zadań sztuki, ukazują to, co było istotną treścią życia ich autora.

Poeci

Zosi i Antkowi

To wiatr wieczny z Ciebie wiejący
Przypadł ku nam i o nas zaczepił,
Wywiał język słowem naglącym
I język ze słowem nam zlepił.

Drogi Tobie ten szum, szelest piersi,
Boś Ty sam w bryłę gliny dmuchał –
To nieprawda, byś Ty poetów
Nie kochał, ich słów nie słuchał.

Skądże słowo tak biegnie do dźwięku,
Gdy go inne po imieniu zowie,
Jakiż płomień świeci nad ziemią,
Że tak widno w sercu i w słowie.

Czemu wciąż się ocieram o wieczność
Jak o domu mojego ścianę –
Toś Ty chyba zamieszkał we mnie:
Śpiewa słowo jak ptak przed Panem

Ty sam dwoisz ten dar i mnożysz,
Sam wywiewasz z nas mgłę i ogień,
Świat widzimy na dłoni Bożej,
Cud w nas samych dzieje się co dzień

Dmuchaj w piersi, a z Twojej ręki
Niech nam płynie na płuca oliwa.
Od słowa ciemnego chroń nas,
Od słowa ciemnego wybaw!


(Tom Kołysanka Jodłowa, 1932)

W krótkim czasie poeta bardzo prędko dojrzał wewnętrznie, co zaowocowało zmianą środków wyrazu i, rzec można, „rodzaju piękna” jego utworów. Wierszom z pierwszego zbioru utworów – Druga Ojczyzna, bliskim skamandryckim klimatom, krytyka zarzucała nawet nadmierną elegancję formy, zbyt efektowne słowa, swoisty „przepych” obrazowania, zapożyczenia od innych autorów. Na pewno nie można takich zarzutów postawić utworom z tomu Gusła, w których Liebert odchodzi od skamandryckich wzorów, osiąga mistrzowską wręcz prostotę artystycznego wyrazu, co pomaga mu w przejmujący sposób oddać głębię duchowych zmagań. Są to wiersze powstające w trudzie jako owoc pracy myśli i ducha ludzkiego. Jak to ujął poeta w liście do Agnieszki (Bronisławy Wajngold) z 1925 roku:Muszę się kłócić z samym sobą o każdy wiersz…”.

Rzeczywiście, dojrzałe wiersze Lieberta cechuje wręcz surowa odpowiedzialność za słowo. Nie ma tu słów zbędnych, a zarazem widoczny jest autentyzm, brak patosu, moralizowania, „demiurgicznej” pychy, za to prostota łączy się z językowym kunsztem. Poeta unikał wszelkiego „poetyzowania”, obawiał się literackiego fałszu. Chciał, by słowa wierszy oddawały prawdę jego trudnych poszukiwań sensu życia i sztuki.

Pod wpływem przyjaciół, z którymi regularnie spotykał się na dyskusjach i modlitwie w tak zwanym „Kółku”, prowadzonym przez związanego z podwarszawskimi Laskami ks. Władysława Korniłowicza, Liebert powrócił do Kościoła katolickiego jako świadomy, rozwijający się duchowo chrześcijanin, pogłębiający swą wiarę także intelektualnie. Szczególną rolę odegrała tu przyjaźń z Bronisławą Wajngold, która jako młoda dziewczyna pochodząca z żydowskiej rodziny, przyjęła chrzest i nowe imię Agnieszka. Przyjaźń ta z czasem przekształciła się w miłość ze strony poety, niespełnioną, gdyż Agnieszka wstąpiła do zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża opiekujących się niewidomymi w Laskach pod Warszawą.

Zachowane listy Jerzego Lieberta do Agnieszki są literackim dziełem wielkiej miary, porównywanym z listami Słowackiego i Chopina, w którym wyraża się duchowa walka i dojrzewanie poety, a także, niejako w tle, znajdują się ciekawe informacje i refleksje ukazujące różne aspekty życia w Polsce krótko po odzyskaniu niepodległości.

To właśnie Agnieszka wprowadziła Jerzego Lieberta do Kółka, które było wyjątkowym miejscem w ówczesnym polskim Kościele, miejscem pogłębionej religijnej formacji, opartej na neotomizmie Maritaina, wzbogaconej dobrą lekturą i odkrywającej na nowo rolę liturgii. Pogłębiona religijność pomagała Liebertowi patrzeć na życie, wszystkie jego wymiary – także twórczość artystyczną – w świetle Bożego słowa; mozolnie dorastać do ukazywanej przez nie drogi, do wymagającej Bożej miłości i miłości człowieka.

Bóg Lieberta jest Bogiem znanym z pism mistyków. Poeta-człowiek mówi w swych utworach o własnej małości, którą stara się przezwyciężać z pomocą łaski stopniowo przemieniającej „gbura”, jak określał człowieka nieprzemienionego. Rodzaj liryki Lieberta bliski jest liryce Cypriana Kamila Norwida, którego twórczość młody poeta bardzo cenił. W ostatnim tomie Kołysanka jodłowa Liebert zdobywa się w swych lirykach na humor, ironię, a nawet elementy groteski. W kontekście śmiertelnej choroby – ostatnich stadiów gruźlicy – jest to wyrazem dużej dojrzałości artysty, który potrafi znaleźć właściwe środki wyrazu, by nie zbagatelizować ani nadmiernie nie dramatyzować wyrażanych, trudnych przeżyć. Świadczy to także o dojrzałości człowieka, który potrafi w takiej granicznej wręcz sytuacji zdobyć się na pewien dystans wobec doznawanego cierpienia.

Jerzy Liebert należy do wybitnych polskich poetów, a mimo to rozmaite omówienia literatury międzywojnia często pomijają jego twórczość, sięgając po jej przykład dopiero wówczas, gdy wypada z jakichś względów powiedzieć o nurcie religijnym (metafizycznym) w poezji polskiej. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Może oryginalność poezji Lieberta, który jest jednym z nielicznych w polskiej literaturze wybitnych poetów metafizycznych (wcześniej wpisał się na tę listę na przykład barokowy poeta Mikołaj Sęp Szarzyński), wpływa na to, że pozostaje on niejako na uboczu; może to, że zajmują go prawdy ponadczasowe, ostateczne, a nie sprawy aktualne czy kwestie narodowe dające się zamknąć w określonych ramach czasoprzestrzennych bliższych większości odbiorców.

Starsi koledzy poeci wysoko oceniali dorobek Lieberta. Leopold Staff pisał: „Religijna liryka Lieberta, głęboka przeżyciem, kryształowa formą, mimo meteorycznego przelotu pozostawiła trwały ślad na niebie naszej poezji”.

Z kolei Kazimierz Wierzyński tak wypowiadał się o Liebercie: „Liebert należał do najmłodszego pokolenia piszących i wzniósł się śród niego na wysokość najznaczniejszą […] odsłonił od razu szeroką przestrzeń świata, który zaludnił życiem, otoczył urokiem i uruchomił siłą natchnienia”.

Uderzające jest, szczególnie przy lekturze Listów do Agnieszki, bogactwo osobowości młodego człowieka, jakim był Liebert. Zadziwiające jest jego oczytanie, znajomość literatury polskiej i światowej.

Przemianę w poezji Lieberta, która dokonała się pod wpływem jego przemiany duchowej, można porównać do ewolucji w podejściu do własnej rzeźby, jaka miała miejsce w twórczym rozwoju Michała Anioła. Jak różna jest piękna, subtelnie rzeźbiona Pieta z 1499 roku, znajdująca się w bazylice św. Piotra na Watykanie, od późnej, surowej, przejmującej Piety Rondonini z roku 1564, tak w poezji Lieberta odmienne są kunsztowne, piękne liryki z wczesnego tomu Dwie Ojczyzny z 1925 roku, od surowych, choć także pięknych wierszy z tomu Gusła wydanego w roku 1930.

Liebert wprowadził, w celu ocenienia wartości poezji, termin habitus poetycki, o którym tak pisał: „Habitus poetycki – źródło niezawodności i miary słowa, źródło przede wszystkim surowej odpowiedzialności za każde napisane słowo. Nie należy utożsamiać go z wiedzą o słowie, magią czy alchemią poetycką”.

Bez wątpienia ów stan czy sprawność, ową miarę, odpowiedzialność za słowo, niezawodność w doborze słowa właściwego, by oddać sens opisywanej rzeczy, posiadł Jerzy Liebert w wysokim stopniu. Był twórcą niezwykle świadomym swojej sztuki, który osiągnął w wielu swych utworach ową prostotę, o której wyrażał się w następujący sposób: […] w prostocie zawarta jest najwyższa technika, najwyższy kunszt artystyczny. Prostotę zdobywa poeta po długiej walce o najlepsze miejsce dla jednego słowa”.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Jolanta Maj, Jerzy Liebert – poeta metafizyczny, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2024, nr 238

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

05.10.2023

Nowy Napis Co Tydzień #223 / Obrazy Boga w literaturze polskiej XX i XXI wieku. Przełom XX i XXI wieku

Zachęcamy do bezpłatnego pobrania trzeciego tomu Obrazów Boga w literaturze polskiej XX i XXi wieku. A w nim: w części pierwszej szkice dotyczące kwestii obecności treści metafizycznych i religijnych w literaturze przełomu XX i XXI wieku w epoce postsekularnej, a w części drugiej autorzy podejmują refleksję nad trendami w badaniach twórczości najnowszej.

Opis serii:

Poeta – w przeciwieństwie do intelektualnego konstruktora metafizycznych spekulacji – potrzebuje Osoby, do której może wołać, z którą czasami chce się spierać lub nawet oskarżać Ją o zło historii, jak bywa to w liryce Mieczysława Jastruna, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego czy Henryka Grynberga. W przeraźliwej samotności poeta może domagać się Głosu, jak Aleksander Wat, albo modlić się, jak to się dzieje w poezji Jerzego Lieberta i Karola Wojtyły, a nawet w późnej twórczości Zbigniewa Herberta [por. odpowiednie rozdziały w tomie drugim Obrazy Boga w literaturze polskiej XX wieku. Od pokolenia wojennego do Nowej Fali, red. J.M. Ruszar, D. Siwor, Bielsko-Biała – Kraków 2019]. Raczej nie mamy do czynienia z sytuacją intelektualnego, zimnego, niezaangażowanego uczuciowo dyskursu, co wcale nie dziwi, skoro wiersze podejmują ważne kwestie egzystencjalne, a autorom nie chodzi o „rozmowę z Absolutem na migi” – jak żartobliwie wyraził się Herbert w korespondencji z Henrykiem Elzenbergiem – ale o kontakt z takim rodzajem transcendencji, której ludzkie losy nie są obojętne. Bóg nie może być mniej czy bardziej konieczną hipotezą, zwornikiem koncepcji, ale elementem osobistej więzi. Tymczasem – jak powiada autor Tropów myślenia religijnego, Karol Tarnowski – Boga żywej wiary wypiera Absolut, element skończonych, zamkniętych, racjonalnych systemów, a współczesna filozofia żyje „żałobą po Bogu”. Nic więc dziwnego, że są to wyobrażenia nieprzystające do siebie, i trudno znaleźć jakieś elementy ciągłości. Stąd też decyzja edytorska, aby prezentować twórców chronologicznie, na podstawie ich daty urodzenia, a poniekąd ich pokoleniowe doświadczenia.

W pierwszym tomie omawiane są przede wszystkim postawy poetów należących do pokoleń urodzonych na przełomie wieków, którzy swój najbardziej twórczy okres przeżyli w II Rzeczpospolitej i uczestniczyli w awangardowych lub klasycyzujących poszukiwaniach zdetronizowanego Boga, ale – przynajmniej do września 1939 roku – funkcjonowali w komfortowych warunkach historycznych (jak na polskie dzieje), by następnie doświadczyć końca państwowej niepodległości i liberalnego świata. W tomie drugim dominuje pokolenie wojenne, urodzone i wychowane w wolnej Polsce, które w krótkim okresie przyśpieszonego dojrzewania zostało osaczone przez totalizm hitlerowski i sowiecki, a następnie tylko sowiecki. Wyzwanie egzystencjalne nie miało sobie równych w dotychczasowej historii ani w zakresie skali moralnego i fizycznego zagrożenia, ani powagi intelektualnej i duchowej próby. Skutki moralnego i politycznego pęknięcia, jakie dokonało się w latach 40. i 50., widoczne są do dzisiaj. Tom trzeci zawiera w części pierwszej szkice dotyczące kwestii obecności treści metafizycznych i religijnych w literaturze przełomu XX i XXI wieku w epoce postsekularnej, a w części drugiej autorzy podejmują refleksję nad trendami w badaniach twórczości najnowszej.

Józef Maria Ruszar

Książkę można również zakupić w e-sklepie Instytutu Literatury.

Okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Wydanie zbiorowe, Obrazy Boga w literaturze polskiej XX i XXI wieku. Przełom XX i XXI wieku, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 223

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

17.08.2023

Nowy Napis Co Tydzień #216 / Wiara to lot w kosmos

Czy „wrażliwość religijna” to jakiś szczególny rodzaj wrażliwości, dostępny tylko nielicznym artystom? Nie sądzę. Wydaje mi się, że pewna forma otwarcia na świat duchowy jest konieczna do tego, by powstało dzieło sztuki, które porusza, niepokoi, wzbudza zachwyt, a czasem może nawet przemienia człowieka. Takie otwarcie obserwuję również u twórców niekoniecznie deklarujących się jako osoby wierzące. Zdarza się, że zawarty w ich dziełach głód, tęsknota, poszukiwanie prawdy dotykają mnie równie mocno jak dzieła tych, z którymi dzielę wiarę. Niepokój tych artystów też jest dla mnie wyrazem wrażliwości religijnej, choć oni sami z religijnością w tradycyjnym rozumieniu zdają się mieć niewiele wspólnego. Rozumiem jednak, że w ankiecie rozpisanej przez Redakcję „Nowego Napisu” chodzi bardziej o sytuację, w której wrażliwość artysty splata się z łaską wiary. Ponieważ jest to chyba w jakimś stopniu mój przypadek, postaram się opowiedzieć, jak wygląda moje przeżywanie tego splotu.

Wrażliwość religijna pomaga mi w pisaniu wierszy, ale staram się traktować ją jako wrażliwość właśnie, a nie jako programowe zobowiązanie, które ma mnie trzymać w jakichś sztywnych ramach. Dopóki pozostaję otwarty na poruszenia Ducha, dopóty pozwalam Mu na to, by moje dzieło zaniósł w stronę, która będzie zaskoczeniem także dla mnie samego. Gorzej będzie natomiast, jeśli uznam, że znam już receptę na arcydzieło; gdy potraktuję sztukę jak zadanie, które muszę wypełnić według ścisłych wytycznych. Od słowa „zobowiązanie” wolę więc inne: „powołanie”, bo słyszę w nim propozycję, na którą w wolności mogę odpowiedzieć.

Nie czuję szczególnej potrzeby utrwalania swoich przekonań religijnych w dziele literackim, a  już na pewno nie czuję potrzeby robienia tego wprost, w formie manifestu obliczonego na to, by na kogoś wpływać. Myślę, że sztuka, z natury bezinteresowna, nie znosi takich kalkulacji. Czuję natomiast potrzebę opowiadania o tym, co dzieje się w mojej duszy; o tym, jak widzę świat, co wynoszę ze spotkania z drugim człowiekiem i  w czym dopatruję się działania Boga. Tylko – i aż tyle. Bo związek między dziełem literackim a religią – a przede wszystkim wiarą – autora, oczywiście, istnieje, ale nie powinien być on dla artysty gorsetem. Przeciwnie – powinien dodawać mu skrzydeł, być czymś tak naturalnym jak oddychanie. Jeżeli wiara stanie się treścią mojego życia, to siłą rzeczy będzie to uwidaczniać się w tworzonych przeze mnie dziełach, nawet jeśli pisać będę o rzeczach całkowicie „świeckich”. Oczywiście pod warunkiem, że postaram się te dzieła dobrze wykonać, używając swojej wrażliwości, talentu i warsztatu najlepiej jak potrafię. Dlatego bliskie są mi słowa francuskiego filozofa i teologa, współtwórcy personalizmu chrześcijańskiego, Jacques’a Maritaina, który pisał w Sztuce i mądrości: „Jeżeli chcecie stworzyć dzieło chrześcijańskie, bądźcie chrześcijanami i szukajcie sposobu stworzenia dzieła pięknego, w które przejdzie wasze serce; nie starajcie się »robić po chrześcijańsku«”. Na polskim gruncie tę prawdę oddaje znana anegdota, w której sam Bóg miał powiedzieć do Jana Styki: „Ty mnie nie maluj na kolanach, Ty mnie maluj dobrze”.

Nie da się ukryć, że istnieje związek pomiędzy moimi praktykami religijnymi a twórczością. Mam przecież w swoich tomikach wiersze, do których inspiracja przyszła podczas modlitwy osobistej czy wspólnotowej; w trakcie czytania Biblii, rodzinnego przeżywania świąt chrześcijańskich albo po prostu uczestnictwa we Mszy świętej. Niektóre z tych utworów „dzieją się” także w przestrzeni sakralnej. Nie znam jednak żadnej „magicznej” reguły, która gwarantowałaby artystyczne owoce praktyk religijnych. Owocne jest na pewno skupienie, wyciszenie, wyrwanie z codziennych schematów, ale wszystkie te rzeczy znajduję także w innych sytuacjach, na przykład Podczas jazdy pociągiem czy samotnych spacerów. Nie dam więc Państwu przepisu na spełnienie cudu – zapisanego małymi czy dużymi literami – bo ja sam cudów nie spełniam. To cud, jakim jest wiersz, czasem spełnia się we mnie. Jak to ładnie ujął Czesław Miłosz w wierszu Ars poetica?: „[…] powstaje z nas rzecz, o której nie wiedzieliśmy, że w nas jest / więc mrugamy oczami, jakby wyskoczył z nas tygrys / i stał w świetle, ogonem bijąc się po bokach”.

Myślę natomiast, że osobista religijność, jeśli jest głęboko przeżywana, ma fundamentalne znaczenie dla naszego myślenia o  świecie. Nie jest przecież bez znaczenia to, czy Bóg jest, czy Go nie ma, a jeśli jest, to jaki jest: czy widzimy w Nim tylko obojętnego demiurga, czy też Kogoś, kto pochyla się nad człowiekiem z największą czułością – do tego stopnia, że postanowił się nim stać. Zmiana w widzeniu tej kwestii wywraca cały obraz świata do góry nogami. W konsekwencji powinno to znaleźć także odzwierciedlenie w tworzonej przez nas sztuce. Nie odbieram tego jako ograniczenia, co zdają się sugerować redakcyjne pytania. Wizja świata wynikająca z wiary nie przeszkadza mi w budowaniu rzeczywistości literackiej, tak jak nie przeszkadza w nim fakt bycia mężczyzną, Polakiem, czterdziestoczterolatkiem i tak dalej. A czy ta wizja pomaga? Ona po prostu jest jedyną bliską mi wizją, jest częścią mnie. Pomaga mi więc tak, jak pomaga oko, ręka czy język. Nie wiem, jak pisałbym, będąc niewierzącym, bo nigdy niewierzący nie byłem.

Jaka zatem powinna być dobra literatura inspirowana wiarą? Przede wszystkim prawdziwa. Czyli także: nietrzymająca się kurczowo schematów, nieprzepisująca cudzego doświadczenia, ale bazująca na tym, co naprawdę porusza serce jej autora. Nie znaczy to bynajmniej, że powinna być zamknięta na tradycję. Nie żyjemy przecież w pustce – pisząc, szukamy porozumienia z odbiorcą, a do tego potrzebny jest kod, który będzie dla niego czytelny. Nie sądzę natomiast, by dało się wskazać konkretne gatunki literackie, techniki czy poetyki, które pozwalają na przekaz doświadczenia wiary. Mnie akurat bliższe są bardziej klasyczne formy wiersza, to znaczy zrytmizowane, dialogujące z tradycją, ale nie znaczy to, że taki przekaz nie jest możliwy w formach awangardowych. W napisaniu znaczącego dzieła nie przeszkadza też ani ufność, ani wątpliwość. Przeszkadza natomiast zadufanie, obojętność, letniość, nieuczciwość.

Kiedy zastanawiam się nad swoimi punktami odniesienia w myśleniu o związkach religii i literatury, jako pierwszy przychodzi mi do głowy Jerzy Liebert. Może dlatego, że w jego w podejściu do wiary dostrzegam bliski mi maksymalizm. Bóg, który jest w centrum wierszy Lieberta, żąda przemiany, całkowitego oddania, zatracenia się w Nim. Taką wizję rzadko można znaleźć w dwudziestowiecznej poezji. Nawet inny z moich mistrzów, Czesław Miłosz, który przecież nie stronił od tej tematyki, zastrzegał się w Traktacie teologicznym, że woli wędrować „po obrzeżach herezji. / Żeby uniknąć tego, co nazywają spokojem wiary, / a co jest po prostu samozadowoleniem”. W swoich najlepszych wierszach Miłosz pozostawał poetą głęboko religijnym – w jego twórczości widoczna jest ogromna tęsknota za pełnią, za niebem, ale zawiera się w niej też bunt, wątpliwości, sprzeczności. Podobnie było ze Zbigniewem Herbertem, który za „patrona” obrał sobie postać św. Tomasza Apostoła. A jednak i on w ostatnim, pisanym tuż przed śmiercią, tomie wierszy Epilog burzy zamieścił przejmujący cykl „Brewiarz”, dowodząc tym samym, że postawa ufności również może zrodzić dzieła znaczące. Być może jednak najbardziej płodne literacko jest pewne napięcie między wiarą a wątpliwością. Znajduję je na przykład  w twórczości Zbigniewa Jankowskiego, którego nie waham się nazwać poetą mistycznym. Bohater jego wierszy z jednej strony dąży do „rozpłynięcia się” w Bogu, z drugiej – drażni go „święty spokój” wiary, który kojarzy mu się z pychą. Jest w tych wierszach sporo morskiej ciszy, ale jest też miejsce na sztorm; pojawiają się milczenie, kontemplacja, ale i żarliwa walka o wiarę. Do grona tych poetów, którzy na różnych etapach życia najsilniej mnie zainspirowali literackim świadectwem, zaliczam również mojego przyjaciela Wojciecha Wencla. To właśnie Wojtek swoim wybitnym poematem Imago mundi nauczył mnie, że można swoje prywatne doświadczenie wiary – w którym mieszczą się także upadki, ale przede wszystkim jest przynosząca ocalenie miłość – przekuć w wizję sięgającą kosmosu. Gdy więc ktoś pyta mnie, czy wiara jest dla poety obciążeniem, odpowiadam: spróbuj wybrać się w kosmos, a zobaczysz.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Szymon Babuchowski, Wiara to lot w kosmos, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 216

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

06.04.2023

Nowy Napis Co Tydzień #197 / *** za Twą świętą...

za Twą świętą
do mnie cierpliwość
że Ci na krzyżu
ręce nie opadły
że oczy masz podkrążone
jak wdowie grosze
że nie jesteś relikwią
ani legendą
z brodą długą jak u Piotra
że choć niezamierzony
skryłeś się w mym sercu
a nie w małym palcu

 

dziękuję

Utwór pochodzi z tomu Za grosz świętości

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Erazm Stefanowski, *** za Twą świętą..., „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 197

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

30.03.2023

Nowy Napis Co Tydzień #196 / Literatura w centrum: Grzegorz J. Grzmot-Bilski

Zachęcamy do obejrzenia spotkania w Salonie Hoffman Kujawsko-Pomorskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy.  W ramach nowego projektu „Literatura w Centrum” gościem Bartłomieja Siwca był Grzegorz J. Grzmot-Bilski w związku z wydaną przez niego w 2021 roku książką Niebieski argonauta. Partnerem cyklu jest Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Bydgoszczy.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartłomiej Siwiec, Grzegorz Grzmot-Bliski, Literatura w centrum: Grzegorz J. Grzmot-Bilski, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 196

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

09.03.2023

Nowy Napis Co Tydzień #193 / Wieczór autorski Józefa Marii Ruszara

Prof. Wojciech Ligęza i prof. Wojciech Kudyba rozmawiają z dr. hab. Józefem Marią Ruszarem o jego najnowszej książce Na ziemi i w niebie. Szkice o ziemskiej i niebieskiej ojczyźnie Jana Polkowskiego, zapraszamy do obejrzenia spotkania.

Książkę można zakupić w e-sklepie Instytutu Literatury.

O KSIĄŻCE

Niezwykła poezja Jana Polkowskiego dzieli się na dwa okresy: 1977–1990 oraz od 2009 do dzisiaj. Dwudziestoletnie milczenie poety spowodowało odnotowanie jego tryumfalnego powrotu tomem Cantus przez niemal wszystkie media.

W zawartości i poetyce twórczości drugiego okresu nie ma większych zmian. Można jednak zauważyć, że jawniej zostały wyeksponowane w niej wątki religijne, a – z racji wieku poety – częściej pojawiają się tu wiersze senilne, naznaczone wspomnieniem, zrozumieniem i uważnym odnotowaniem przemian.

W monografii opracowano kilka najważniejszych tematów tej poezji. Po pierwsze (w dziale „ziemskim”), silny związek z miejscem, przez co należy rozumieć Polskę jako ojczyznę, ale też i „małe ojczyzny”, czyli Nową Hutę, Kraków oraz Tymową, o których mówi rozdział Miejsce poety na ziemi. Szczególnie wstrząsające dzieje powstania młodego miasta, obecnej dzielnicy Krakowa, mają w Polkowskim swego wybitnego herolda.

Do kategorii ziemskiej należą również dwa inne tematy: tragiczna historia Polski, której dramatyczny moment został uwieczniony w tomie Głosy, mówiącym o wydarzeniach grudniowych, oraz kwestia Kresów. Wileńszczyzna to bowiem druzgocące dziedzictwo Polkowskiego – jego ojciec, AK-owiec wyzwalający Wilno w 1944 roku, został zesłany za Ural, a następnie „repatriowany” na tak zwane Ziemie Odzyskane. Pamięć Kresów została odnotowana w rozdziale W prowincji niepamięci. Mityczne Kresy Jana Polkowskiego.

Na dział zajmujący się religijnym aspektem wierszy składają się dwa szkice. Jeden, krótszy, jest interpretacją pojedynczego wiersza Piero della Francesca „Madonna brzemienna”. Jest to wiersz najlepiej ujmujący teologiczne wątki maryjne, a zarazem jeden z wielu portretów kobiecych w poezji Polkowskiego. Drugi rozdział – Żywioły i Duch Święty. Sygnały poezji religijnej w twórczości Jana Polkowskiego – mówi o innym motywie, jakim jest codzienna obecność Ducha Świętego.

W Aneksie opublikowana została skrócona wersja posłowia z tomu Rozmowy z Różewiczem będącego kolekcją wierszy Polkowskiego napisanych jako odpowiedź na wiersze tegoż poety.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Józef Maria Ruszar, Wojciech Ligęza, Wojciech Kudyba, Wieczór autorski Józefa Marii Ruszara, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2023, nr 193

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

22.12.2022

Nowy Napis Co Tydzień #183 / Być może jest poetą

1. Dalibóg, nie wiem, czym jest „wrażliwość religijna w literaturze i sztuce”, choć jestem w stanie wskazać wiersze i dzieła sztuki emanujące czułą uważnością wobec wszystkiego, co wyszło z ręki (i z myśli) Pana Wszelkiego Stworzenia, w czym odbija się przedustawny porządek, co skupia się na Bożych sprawach i do nich się odnosi. Przez lata praktykowania modlitwy moje zmysły nauczyły się rozpoznawać język drugiej przestrzeni. I nie potrzebuję certyfikatu poświadczającego stopień znajomości tego języka. To nie jest tajemnicza mowa pełna zaszyfrowanych przepowiedni, zagadek i rebusów, nie jest to też język intelektualistów. Druga przestrzeń nieustannie transferuje słowa i obrazy. Przyjmują je ci, którzy mają uszy do słuchania, oczy do patrzenia. Każdy słyszy i widzi tyle, ile może przyjąć. Ni mniej, ni więcej. 

2. Myślę sobie, że optymalna odpowiedź na to, czym jest „wrażliwość religijna w literaturze i sztuce”, byłaby trzecioosobową narracją, obszernie i sumiennie wyliczającą zatrudnienia religijne autora, jego rozmaite zaangażowania w życie Kościoła, opowiadającą o życiu modlitwy i modlitewnej posłudze (byłaby to naprawdę intymna wypowiedź), a na ostatku takie oto dwa zdania: „Podmiot tego świadectwa pisze też wiersze. Być może nawet jest poetą”.

3. Dlaczego taka wypowiedź byłaby mi bliska? Dlatego, że w miarę wiernie oddaje relację pomiędzy wiarą/religią a literaturą. Co nie znaczy, że w moim życiu religii jest dużo, a literatury mało. Nie, suma godzin, dni, miesięcy i lat poświęconych literaturze, najczęściej cudzej, jest przerażająco duża. Chodzi mi o wskazanie na jakąś ostateczną ważność obydwu tych przestrzeni. Mówiąc wprost, literatura, choćby i najbardziej religijna, nie jest do zbawienia koniecznie potrzebna, a nierzadko się zdarza, że poprzez rozmaite przywiązania, jakie wytwarza, i przez nieustanny ruch ego autora, stanowi nie lada przeszkodę na drodze do osiągnięcia osobistej świętości. Na szczęście ma też inne możliwości, jeśli, naturalnie, staje się rodzajem pracy duchowej, bo tylko wtedy może budzić gorliwość, łaknienie rzeczy większych, może torować drogę Łasce.

4. Czy przestrzenie religii i literatury są obszarami osobnymi, zazdrośnie strzegącymi swoich granic, a nawet obcymi sobie? Nie, zachodzą na siebie, dynamicznie na siebie oddziałują, posiadają miejsca wspólne. To przenikanie się czasami jest tak bardzo intensywne, że w końcu granice się zacierają i już nie wiadomo, gdzie kończy się religia (jeżeli gdzieś w ogóle się kończy), a zaczyna literatura i na odwrót.

5. Homo religiosus, jeśli jest poetą, pisze wiersze religijne. W jakimś sensie religijne, bo wcale nie musi być poetą religijnym z definicji. On sam przypisywać się może do jednego z wielu nurtów współczesnej poezji: metafizycznego, chrześcijańskiego, katolickiego, mistycznego, duchowego, teologicznego, politycznego (jeśli uprawia, dajmy na to, wierszowaną teologię polityczną). Jedni utrzymują, że piszą wiersze metafizyczne, inni, że religijne, jeszcze inni dowodzą, że ich wiersze są katolickie. Prawdopodobnie wszyscy mają rację, ale czy z tego wynika, że tych racji jest tyle, ilu poetów?

6. Jest to również pytanie o kryteria odróżniające jeden nurt wierszopiski od drugiego. Badaczom i teoretykom literatury zdefiniowanie i opisanie tych nurtów zdaje się nie sprawiać większych trudności. Samym piszącym wiersze jest o niebo trudniej. Najogólniej można przyjąć, że poezję religijną odróżnia od poezji zawierającej motywy religijne lub/i odwołującej się do rozmaitych doświadczeń duchowych, „spójne imaginarium, symbolikai leksyka, a przede wszystkim naznaczona konkretnym credo wrażliwość”A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.[1], łącznie ze wszystkimi konsekwencjami tego naznaczenia. A jednak, kiedy w 2015 roku Małgorzata Juda-Mieloch z Republiki Ostrowskiej, redaktorka serii Biblioteka Świętego Grzegorza z Nazjanzu, zaproponowała mi wydanie wyboru wierszy religijnych, zasugerowałem jej zmianę podtytułu na „wiersze duchowe”Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.[2]. Dlaczego?

7. Dlatego, że utrzymywałem, i nadal utrzymuję, że nie potrafię pisać wierszy religijnych, choć bardzo chciałbym umieć je pisać. Z jednej strony onieśmiela mnie świetlana przeszłość tego nurtu, z ***Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary Jana Kochanowskiego, z porażającymi intensywnością obrazowania Gorzkimi Żalami ks. Wawrzyńca Benika czy genialnymi w swojej prostocie Pieśniami nabożnymi Franciszka Karpińskiego. Z drugiej strony duża część współcześnie powstającej liryki religijnej przypomina coś, co Edward Balcerzan nie bez racji nazwał „masową produkcją bogoojczyźnianą”Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].[3]. Każdy, kto śledzi powstające tu i ówdzie antologie poezji religijnej albo brał udział w jury konkursów poetyckich, albo redagował czasopismo literackie, musiał zetknąć się z dziesiątkami wierszy, w których dobre intencje i pobożne treści nie znajdują oparcia w organizacji językowej tekstu, a zbożne myśli zostają pogrzebane w katastrofach stylistycznych. Powtarzające się cechy tych nieszczęsnych wierszy religijnych to czułostkowość, sentymentalizm, moralizatorstwo, patos, naiwność, wtórność et cetera. Niestety, zjawisko jest powszechne. Obawa przed utożsamieniem z nim wywołuje próbę ucieczki w domeny obszerniejsze i bardziej pojemne, jak wiersze duchowe czy metafizyczne. Obszerniejsze, bo liryka religijna wydaje się zaledwie odmianą liryki metafizycznej. Poeci przypisujący się (albo przypisywani) do nurtu poezji religijnej są zatem rozpięci pomiędzy wielką tradycją a współczesną mizerią. Być może niewygoda tej sytuacji przymusza ich (sic!) do rozmaitych poszukiwań, w tym do „poszerzenia granic metafizyki poetyckiej – poza dogmaty wiary, a nawet poza wiarę – dopuszczając (znane dziejom filozofii) możliwości metafizyki zwątpienia czy metafizyki niewiary”Tamże.[4].

8. W końcu podzielę się swoim myśleniem naiwnym, co – mam taką nadzieję – zostanie mi wybaczone z uwagi na intencję, którą jest doprecyzowanie niniejszej refleksji. Otóż wydaje mi się, że między terminem liryka religijna a określeniami wiersze chrześcijańskie albo katolickie istnieje taka różnica jak między religioznawcą a teologiem. W największym skrócie: ten pierwszy jest specjalistą zajmującym się badaniem religii, różnych światowych religii, tego drugiego bardziej obchodzi wiara szukająca zrozumienia (fides quaerens intellectum). Natura pracy teologa bardziej do mnie przemawia, do mojej wyobraźni i do mojej potrzeby poznania Boga niż specyfika zajęcia religioznawcy. Ale i to rozróżnienie nie wyjaśnia do końca tego, czego poszukuję w życiu i w poezji. Bodaj najtrafniej wyraziłem to trzydzieści lat wcześniej w wierszu bez tytułu: 

Między motylem nocnym pospolicie ćmą
a Wzniesieniem do Raju Niebieskiego Hieronima Boscha
jest związek jak między świętym mistykiem
a teologiem
obaj dążą ku światłu lecz tylko ten pierwszy staje się nim
 

paradoksalne – ćmy nie budzą niczyjej sympatii
to teologowie uwieczniają ich krótkie życie i mękę
 

trzepot skrzydeł szum ogniaZ tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.[5]

Chodzi więc o poezję metafu, doświadczenia, dotknięcia, szumu Ducha, spalania się dla Nieogarnionego. Jak ją nazwać? I czy w ogóle trzeba ją nazywać?

9. Publikując tom Kładka, podtytuł „wiersze religijne” zastąpiłem formułą „wiersze duchowe”, bo założyłem, że zawartość zbiorku, jak i charakterystyka samej serii poetyckiej, nie pozostawia wątpliwości co do intencji autora, nawiązującego do duchowości chrześcijańskiej, a nie do jakichś newage’owych dyrdymałów. W określeniu wiersze duchowe ważny jest też aspekt sprawczy, a nawet immamentnie w nim obecny zarys poetyki, bo wiersze zawierzające bardziej tchnieniu ducha niż koncepcji intelektualno-językowej czego innego szukają i do czego innego dążą niż wiersze wy-rozumowane, z natury swej niejako a-teistyczne.

10. A gdybym dzisiaj miał wydać wybór własnych wierszy religijnych, czy też szukałbym innej formuły na ich nazwanie? Może nazwałbym je wierszami za-wierzenia w odróżnieniu od wierszy nie-wiary? Pisze św. Paweł: „Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11, 1). Czy to aby nie jest ta rzeczywistość, którą w poezji próbujemy uchwycić? Wokół której krążymy jak ćmy wokół ognia? Czy to nie w ten sposób uczymy się wiary w nie wiem?

11. Tradycja, tradycja, tradycja… Ta, która dała mi najwięcej i jako poecie, i jako po prostu człowiekowi, to z pewnością Księga Psalmów, ale nie tylko ona, właściwe cała Biblia z Księgami Koheleta i Izajasza na czele. Bez Biblii obejść się nie sposób. Nie sposób jej pominąć. A poza Księgą Ksiąg? Poszczególne tomy wielu różnych poetów polskich i zagranicznych, pojedyncze wiersze, fragmenty wierszy: obrazy, metafory. Był czas fascynacji poezją polskiego baroku, angielską poezją metafizyczną, był czas zaczytywania się Thomasem Stearnsem Eliotem, więc Środą Popielcową, Podróżą Trzech Króli, Animulą, Czterema kwartetami, Chórami z „Opoki”, i były różne inne fascynacje, jak choćby mistycznym Słowackim. Chyba jednak nigdy na zasadzie punktu odniesienia czy inspiracji, bo jak tu inspirować się choćby taką strofą:

Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli,
Bośmy się duchem bożym tak popili,
Że nam pogórza, ojczyste grobowce
Przy dźwięku fletni skakały jak owce,
A górom onym skaczącym na głowie
Stali olbrzymy – miecza aniołowieJ. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.[6].

Wystarczy radość przebywania w obrazie i słowie, radość smakowania słowa… To samo mogę powiedzieć o poezji najnowszej, bo i w niej znajduję wspaniałe epifanie, olśnienia, próby oddania tego, co Miłosz nazywał momentem wiecznym. Każde takie odkrycie staje się dla mnie źródłem radości i tworzy poczucie duchowego powinowactwa. To jakby znalezienie perły na wysypisku. Nie będę wymieniał ani nazwisk, ani tytułów wierszy – jest ich zbyt wiele. I za tę wielość Bogu niech będą dzięki.

 
Tekst pochodzi z 14. numeru kwartalnika „Nowy Napis. Liryka, epika dramat”.
 
Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Krzysztof Kuczkowski, Być może jest poetą, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 183

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

24.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #179 / *** [Boże…]

Boże
Pomóż mi nie umiem się modlić
umiem tylko odpalać stare filmy z dobrymi aktorami
albo nowe filmy z dobrymi aktorami
którzy potrafią płakać
nie wiem, jak ich teraz szkolą
czy metodą Stanisławskiego
o którym nic nie wiem
czy innego geniusza
o którym też nic nie wiem
a może reżyser mówi im tak samo jak nasz reżyser w teatrze studenckim
                                                                                                           [sto lat temu
 

trzysta osiemdziesiąt siedem pomnożyć
przez dwieście dwadzieścia pięć
jak tu nie płakać kiedy jesteś filologiem
 

a kiedy oni płaczą
ci znakomici aktorzy ci aktorzy z dramatów Szekspira
aktorzy z radiowymi głosami z wyrazistą mimiką
aktorzy którzy potrafią mówić jedno zdanie zaraz po drugim
wstrzymują oddech na sylabach a nie znakach przestankowych aktorzy
którzy symulują rzeczywistość ale to nie problem bo rzeczywistość i tak
                                                                                                         [sto lat temu
 

a symulacja symulacji to minus razy minus dający plus
Panie
Boże
teraz i ja umiem płakać
 

Przyjmij choć taką modlitwę Panie
Boże
 

Przyjmij ją jak czasownik pisany wielką literą.

Utwór pochodzi z tomu Вірші Феліцити (2018), tłumaczenie na język polski ukazało się w 14. numerze kwartalnika „Nowy Napis. Liryka. Epika. Dramat”.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Oksana Łucyszyna, *** [Boże…], „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 179

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

24.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #179 / *** [konkwistador budzi się w ciemności…]

konkwistador budzi się w ciemności
po omacku szuka świecy
zapala ją


wspomina jak Bóg objawił mu się
jako gorejący krzew


Panie pyta dokąd mam płynąć
przez te ciemności
przez wodne masy


Pan milczy ale statek odpowiada jękiem
stu ton
stu drzew
stu tysięcy gwoździ w ciele


portowe mielizny tchną bagnem
ale przejrzysta tafla niesie szum pociechy:
wkrótce opuścimy ten ląd
wkrótce zapomnimy o jego skargach


konkwistador dusi się bez zbroi
tej nocy nie zaśnie w kajucie
oko w oko z Bogiem
Jezusem Chrystusem
światłem w ciemności


żaden z nich nie wysiądzie w tym porcie
nie opuszczą kajuty za ciasnej dla dwóch

Utwór pochodzi z tomu Вірші Феліцити (2018), tłumaczenie na język polski ukazało się w 14. numerze kwartalnika „Nowy Napis. Liryka. Epika. Dramat”.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Oksana Łucyszyna, *** [konkwistador budzi się w ciemności…], „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 179

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

24.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #179 / *** [w pierwszej modlitwie prosisz o cały świat…]

w pierwszej modlitwie prosisz o cały świat
na bogato, jak uczyli klasycy new age’u, transerfingu i metody silvy –
kariera, miłość, może być nie po kolei, coś tam jeszcze, a do tego
podróż na hawaje,
ale żeby kupili ci bilet


w drugiej modlitwie prosisz o mądrość
mądrość to dobra rzecz
zasiądziesz w dostojnej pozie na wieczorze poetyckim
jak prawdziwy guru
i zaczniesz objaśniać życie w języku Swedenborga
niech swedenborg przewraca się w grobie


…a w trzeciej prosisz – do diabła z tym nie chcę
ani manny z nieba ani mlekiem i miodem płynących rzek
ani nagrody nobla


daj mi proszę
tę jedną rozmowę
ale żeby wszyscy słyszeli

Utwór pochodzi z tomu Вірші Феліцити (2018), tłumaczenie na język polski ukazało się w 14. numerze kwartalnika „Nowy Napis. Liryka. Epika. Dramat”.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Oksana Łucyszyna, *** [w pierwszej modlitwie prosisz o cały świat…], „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 179

Przypisy

  1. A. Grabowski, Wiersze religijne a poezja wiary – od historii przez teologię do poetyki, [w:] tegoż, Co myślą wiersze (polskie drugiej połowy XX wieku), Kraków 2021, s. 129.
  2. Zob. K. Kuczkowski, Kładka. Wiersze duchowe, Ostrów Wielkopolski 2016.
  3. Zob. E. Balcerzan, Przyboś metafizyczny, https://teologiapolityczna.pl/edward-balcerzanprzybos-metafizyczny-1 [dostęp: 31.01.2022].
  4. Tamże.
  5. Z tomu Trawa na dachu (wiersze 1989–1991), Sopot 1992.
  6. J. Słowacki, ***Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli…, [w:] tegoż, Wiersze. Nowe wydanie krytyczne, oprac. J. Brzozowski, Z. Przychodniak, Poznań 2005, s. 423.

Powiązane artykuły

Loading...